wiersz - SedansCreation.info

Transkrypt

wiersz - SedansCreation.info
SedansCreation/.info
Wiersze
z lat 2005 - 2007
Dawid Markiewicz
Życie
Życie to każdy oddech
Każda myśl i chwila
Świt przynosi nowe wyzwania
Zmrok nieznane refleksje
Jak ciemnie chmury
Ponad zachodem słońca
Tak i my przemijamy
Życie jest więc wszystkim
Co mieć możemy
Razem przeciw przeznaczeniu
Rozpostarłem przed Tobą swe marzenia,
byś lekko mogła stąpać po ziemi.
Zaczerpnij teraz powietrza,
bym mógł cieszyć się oddechem.
Spójrzmy razem tam,
gdzie nikt nie patrzy.
Wyruszmy razem przed siebie,
aby spotkać się z przeznaczeniem.
Brzask lepszego jutra
Kropla mówi o przemijaniu
Padający deszcz krzyczy o swym upadku
Jednak po burzy zawsze przychodzi słońce
Śnij... twórz lepszy świat nierealny
Podnieś głowę i patrz na horyzont marzeń
Stań obok mnie, czekajmy na brzask lepszego jutra
Dajmy nadziei szansę na walkę o serca
Teraz obudź się i zmieniaj świat
Rozwiń skrzydła i wzbij się tam, gdzie chcesz...
Czas
Czas wyjść z ukrycia codzienności
Płynąc swoim nurtem wbrew całemu potokowi
Z gęstych mroków udać się w stronę światła
Rozwinąć skrzydła nadziei
Czas tworzyć świat marzeniami malowany
Zatrzymać chwilę by delektować się jej smakiem
Poczuć subtelną bryzę pomyślności
Walczyć by żyć, a nie istnieć
Tego chciałem
Każdym marzeniem nie spełnionym.
Każdym słowem nie wypowiedzianym.
Każdym Twym tchnieniem...
Tak, tym chciałem być dla Ciebie...
Razem znosić cierpienia.
Razem zaznawać przyjemności.
Razem z Tobą żyć i umierać...
Tak, tego chciałem...
Świat marzeniami malowany
Życie smakowałem radością
Nagle zobaczyłem tłum
Idę z nim, tak naprawdę idę jednak sam
Mówię, ale nikt mnie nie słyszy
Staje, inni idą dalej
Spływające łzy szepczą o bólu
Bijące mocniej serce krzyczy o samotności
Niby ceniony, czuje się niedoceniany
Teraz tworzę swój świat marzeniami malowany
Oto drzwi, sam zdecyduj, czy chcesz wejść...
Chwila
Jesteś, ale przeminiesz, nie możesz trwać
Przyjdą inne, je też trzeba posmakować
Gorycz trzeba będzie przełknąć
Słodyczą będę się delektował
Radość z pięknych chwil, które minęły
Zastępuje cisza przed burzą cierpienia
Nadzieja jest mi schronieniem na czas udręki
Wśród chmur widzę już promienie nadchodzącego słońca
Ocean wspomnień
Tonę w oceanie wspomnień,
z każdą chwilą opadając ku dnu rozpaczy.
Pogrążam się sam, wśród ciemności Twego zapomnienia.
Bezsilnie czekam na koniec,
z nadzieją patrząc na jutrzenkę nowego dnia.
Dnia, w którym odbije się od dna,
dnia, w którym zacznę płynąć w stronę powierzchni,
gdzie szaleją fale pomyślności.
Ogień i woda
Czuwać, gdy Ty śpisz
Biec, gdy Ty stoisz
Patrzeć, gdy Ty zamykasz oczy
Walczyć, gdy Ty się poddajesz
Marzyć, gdy Ty marzysz
Płakać, gdy Ty płaczesz
Żyć, gdy Ty żyjesz
Umierać, gdy Ty umierasz
Razem
Alternatywa
Płyniesz z prądem codzienności
Unosisz się z wiatrem monotonii
Widzisz więc co musisz widzieć
Czujesz co chcą abyś czuł
Nastała chwila gdy zrozumiałeś
Pokazano Ci drogę niezależności
Teraz możesz nią podążać co dnia
Od tej pory tworzysz świat marzeń
Płyniesz pod prąd zimnego strumienia
Nie unosi Cię już wiatr rzeczywistości
Widzisz więc co chcesz widzieć
Czujesz to co chcesz czuć
Jednak gdy nie podołasz ciągłej walce
Potrafisz żyć świadomością alternatywy
Innym wskazujesz nowe horyzonty
Cicho mówisz że można trwać inaczej
Pochód śmierci
Chwyć mnie delikatnie za rękę
Bo śmierć mocno ściska drugą
Odchodzę z nią już na zawsze
Nie zatrzymuj tego cichego pochodu
Kiedyś sam iść w nim będziesz
Wróć skąd przybyłeś i trwaj
Powiedz czego nie powiedziałem
Póki jeszcze nie trzyma Cię za rękę
Pomnik
Pewnej wiosny ujrzę kres
Miłość będzie nam drogą
Drogą do wspólnej wieczności
Początek mamy w sercach
Końca więc nie będzie nigdy
Ludzie zawsze przemijać będą
Uczucie jednak trwać będzie
Zbudujmy pomnik miłością kreślony
Ku pamięci wątpiących
Głód miłości
Zakazano mi Ciebie kochać
Serce rozrywa me piersi
Sekunda po sekundzie umieram
Zabija mnie głód miłości
Piję tylko wodę nadziei
Ona podtrzymuje ostatnie myśli
Żyć więc będę póki miłość płonie
Dwie twarze
Jestem jak pełna doba
Za dnia delikatne światło
Nocą złowrogi cień
Czym bardziej dobry
Tym moje zło większe
Dwie twarze jednego ja
Jakże różne i kontrastowe
Walczyć będą póki istnieć będę
Ja dla Ciebie
Miliony gwiazd na niebie
Śpiew ptaków nad poranną mgłą
Delikatny lot motyla
Szept zachodzącego słońca
Szum fal rozkołysanego morza
Tak wiele chciałem Ci dać
Więcej dałbym gdybym mógł
Nie mnie to jednak przypisane
Dać Ci mogę tylko moje serce
Każda moja komórka żyje dla Ciebie
Białe skrzydła nadziei
Pragnę poczuć w sobie siłę
Opanować lęk i pokonać strach
Teraz wyzbywam się mroku i żyję
Walcze z losem o sens egzystencji
Co sekundę uderza rzeczywistość
Nieśmiałym spojrzeniem wspiera słońce
Ciepłym szeptem pomaga jednak wiatr
Podniosę głowę i pójdę ku przeznaczeniu
Niesiony na białych skrzydłach nadziei
Wygram i zmienię to co spisane
Pamięć o mnie istnieć będzie w sercach
Zwyciężyłem naprawdę choć raz
Jesteś wszystkim
Gdy już umilkli wszyscy
Usłyszałem Twój drżący szept
Mówiłaś o równym biciu serc
Ja nie śmiałem przerywać
Twoje słowa były mi muzyką
Gdy już odeszli wszyscy
Spojrzałem w czerń Twych oczu
Czas szybko stanął w miejscu
Nie liczyło się nic więcej
Chwila trwając była niczym tlen
Dotyk anioła
Dotyk jej jest jak dotyk anioła
Mowa jak melodyjna muzyka
Jej oczy migoczą jak krople rosy
Niczym lilia delikatnie trwa
Jest mi tym co było niezbędne
Daje to o czym nawet nie marzyłem
Sensem mego życia jest istnieć
Wszystkim dla niej pragnę być
Najjaśniejszą gwiazdą na nocnym niebie
Cichym szelestem jesiennych liści
Szumem wiatru wplątanego we włosy
Mocnym wdechem świeżego powietrza
Bez Ciebie
Jak świeca bez płomienia,
jak studnia bez wody,
trwałem bezwiednie sam...
Niczym radość bez uśmiechu,
niczym cierpienie bez łez,
istniałem szary ja...
Gdzieś w otchłani marzeń,
gdzieś za granicą rzeczywistości,
zobaczyłem niewinną Ciebie...
Stałaś się płomieniem miłości,
stałaś się wodą nadziei,
zmieniłaś niezmienione...
Sens zyskał uśmiech radości,
Sens zyskały łzy cierpienia,
egzystencja stała się życiem...
Historia dwóch serc
Byliśmy kiedyś dwojgiem
jesteśmy już jednym
Niegdyś biły dwa serca
teraz jeden jest rytm
Cel jeden przed sobą widzimy
do jednego zmierzać będziemy
Jedno żyje dla drugiego
kolejny wdech dla wydechu
Nie trzeba nam słońca
starcza promienne spojrzenie
Rozniecamy płonący w nas żar
wspólnie dokładając miłości
Miłością rozświetlamy świat
szare przestworza rzeczywistości
Rzeźbimy pomnik czystej radości
niech trwa w naszych sercach
Razem zasypiamy każdej nocy
szukając wspólnego snu
Szmaragdowe morze marzeń
białe żagle wolności
Zapamiętajmy te słodkie chwile
na czas goryczy pochodzącej od życia
Żyjmy póki możemy i umierajmy
Ty i ja pokonamy śmierć naszą miłością
Szare dni
Są dni, kiedy nie chcesz jutra,
nienawidzisz upływającej minuty.
Zamykasz się w bezmiarze szarej ciszy,
czekając na szelest nowej myśli.
Nieświadomie walczysz z radością,
delektując się własnym cierpieniem.
Przyjacielem są zimne krople deszczu,
wirujące bez celu żółte liście...
Jej serce mą twierdzą
Jest takie małe miejsce na Ziemi,
gdzie żyje w plątaninie cudzych myśli.
Tam dla mnie zawsze świeci słońce,
tylko mi wieje ciepły wiatr.
Gdy zabłądzę w korowodzie codzienności,
odnajdę się dzięki jej blasku.
Trwam tam i trwać będę nadal,
śmierć nie ma siły tego zmienić.
Złota chwila
Gdy życie da tą złotą chwile,
chwyć ją mocno i nie pozwól zabrać.
Trzymaj abyś nie zgubił skarbu,
gdzieś wśród ciemnej rzeczywistości.
Walcz aby nie podcięli Ci skrzydeł,
by nie przysłonili jedynego celu.
Wykorzystaj ten podany cenny dar,
życie zazwyczaj wieje w twarz.
Decyduj i nie oglądaj się za siebie,
niczego co raz zmieniłeś nie zmieniaj.
1 000 000
W chwili pierwszego tchnienia,
stałem się swym niewolnikiem.
Wśród miliona możliwości mi danych,
egzystuje w granicach realnego istnienia.
Nie wiedząc nic czym i gdzie są,
poza nie mimo woli uciec nie potrafię.
Ciało więc jest mi niszczejącym więzieniem,
myśli namiastką wolnej nieskończoności.
Jak cykliczne pory roku i upływające sekundy,
tak kończy i zaczyna się jeden i sześć zer.
Exodos
Czas ze splecioną Twoją dłonią płynął,
delikatnie tnąc karty spisanego losu.
Uchwyciłem wtedy świat w jego zmienności,
sam stale trwając w miłosnym płomieniu.
Najpiękniejsze te chwile w sercu nosić będę,
rozkoszą będą na dnie samotnego serca.
Coś zabrało mi niepodległą dotąd nadzieje,
teraz tak naprawdę nie mam już nic,
bo Ty byłaś mi wszystkim...
Wieczność
Tysiące gwiazd w swym diamentowym blasku ginie
wśród promieni jednego Twego spojrzenia.
Każda z nich na próżno migocze i trwa na tle
zasnutego czarną kurtyną nocnego nieba,
Ty zaś trwasz tu, przy mnie, nadając sens
mym szybkim oddechom i każdej nowej myśli.
Sam Księżyc w swej chwale mógłby Ci usługiwać,
w pokorze podając Noc na srebrnej tacy.
Przyjdzie dzień, gdy nawet Twoje piękno przeminie,
składając ofiarę bezlitośnie biegnącemu czasowi,
Moje proste uczucie jednak pozostanie,
póki świat trwać będzie i jeszcze dłużej.
Miłość więc, to jedyne spojrzenie w wieczność,
jakie mi zostało dane wraz z Twoim sercem.
Skradzione chwile
czas biegnie zazdrosny o chwile
o te piękne chwile
gdy razem spleceni
tyłem do życia staliśmy
w zawiści dokonał swej zemsty
dając niewiele
zabierając wszystko
wyrwał bijące jeszcze serce
jednak nie to boli najbardziej
boli nie to czego nie ma
cierpienie zadaje co pozostało
bijąca echem pustka
Cmentarz pogrzebanych nadziei
miłość jest wojownikiem
który ma moc pokonać śmierć
lecz często zdradzona
ponosi klęskę walcząc z życiem
gdy w ciszy samotności umiera
ostatnim tchnieniem jest cierpienie
jakże inne od niej samej
jakże równie mocno odczuwalne
człowiek staje się zapomnianym
cmentarzem pogrzebanych nadziei
pobojowiskiem płonnych marzeń
i twardej rzeczywistości
Trzy dni
Wczoraj gościłem w Twych ramionach,
delektując się odurzającym nektarem miłości.
Wczoraj Ty byłaś mi alfą i omegą,
każdą myślą, która była i która miała nadejść...
Dziś karmie się chlebem wspomnień,
poje wodą rzeczywistości.
Teraz z litości tuli mnie wiatr,
niosąc samotne dni bez horyzontów, lata bez Ciebie...
Jutro znów ruszę szukać sensu istnienia
w pustych przestrzeniach świadomości.
Wśród tych nieskończonych krain słuchać będę ciszy,
wpatrywać się będę w nicość, sam nie wiedząc dlaczego...
Teatr marzeń
W pogoni za doskonałością,
wśród chwil słodko płynących,
podczas czekania na ideały,
zapominamy jak ulotni jesteśmy,
pomijając w tetrze marzeń
największego z aktorów.
Do niego należy ostatni wers
każdego naszego epizodu
Teraz zamilknę
tęsknie do Twych niewinnych uśmiechów
brak mi zawstydzonego spojrzenia
życie tak nagle straciło sens
muszę trwać jak studnia bez wody
jak zapomniane skrzypce grać ciszę
bo to Ty byłaś całym sensem
bo Ty napędzałaś koło nadziei
dzisiejsze cierpienie jest tak potężne
jak wczorajsza miłość która
wypalać mnie będzie także jutro
nie jestem poetą a jednak pisze
nie jestem wart Twej miłości
a jednak kocham Cię ponad życie
chciałbym Cię zatrzymać ale nie mogę
bo skoro nie chcesz uczucia
przyjmij ostatni dar ode mnie
wolność przyodzianą w zapomnienie
ja choć uronię gorzką łzę
nie pozwolę upaść jej na ziemie
żegnam Cię kochanie
Pierwiastek istnienia
O wszystkim już mówiono,
opisano każde nasze słowo.
Poeci rozpalali namiętności i
okiełznywali ludzkie emocje.
Jaki mam więc cel i jaki widzę sens
w mówieniu o tym co już powiedziano?
Z obfitości mego serca mówią moje usta.
Skoro upijam się ich nadmiarem,
niech inni też zasmakują tej słodkości.
Póki będą się delektować,
pierwiastek mego istnienia trwać będzie,
bo nie cały umrę...
Zapach klęski
Obiecałem być silny,
miałem umysłem pokonać serce.
Z góry spisany na starty,
podjąłem nierówną walkę z samym sobą.
Nadal walczę, zbieram siły,
jednak w powietrzu czuć już żenujący swąd wielkiej klęski.
Oczyma wyobraźni widzę samego siebie,
trzymającego nie ostry miecz miłości,
a białą flagę zawiedzionej nadziei...
Nie potrafię zabić w sobie tego,
co jeszcze wczoraj na przekór wszystkiemu dawało powody by żyć...
Żyć prawdziwym życiem.
Nie potrafię istnieć wyrzekając się tego,
co kreuje każdą z moich myśli.
A kto na polu bitwy nie ma ruchu, ginie...
Wszystko, co było mi dane,
każda rzecz i chwila, której pragnąłem, utraciłem.
Mam jeszcze tylko jedną kartę,
władającą wyborem życia i śmierci.
Nadejdzie taki dzień, w którym przyjdzie mi ją odsłonić...
Nieuleczalna choroba
Miłość stała się dla mnie chorobą,
niszczącą mnie komórka po komórce.
Zawładnęła już mym sercem,
teraz wykrada każdą myśl,
zanim ta się jeszcze zrodzi.
Dlatego kocham Cię całym sobą,
dlatego chce kochać i umrzeć z miłości.
Gdy odeszłaś
Mam tyle myśli nieokrzesanych,
a może nie mam ich już wcale.
Wciąż wpadam w pustkę obfitości,
choć nie wiem nawet czy takowa istnieje.
Nie jestem już sobą, bo Ty,
odchodząc w codzienność,
zabrałaś lepszą cząstkę mnie.
Cząstkę, która miała wole walki.
Bez Ciebie więc poddaje się,
nim zacznie się jakakolwiek bitwa.
Bez Ciebie jestem nikim...
Proste błaganie
Czekać tam będę,
gdzie będziesz upadać.
Stane się gwiazdą
na bezgwiezdnym niebie.
Będę Twym życiem,
gdy przyjdzie śmierć.
Chcę być wszystkim tym,
co uczyni Cię szczęśliwą.
Tylko daj mi szansę
i wróć kochanie...
Droga marzeń
Wśród wielu dróg mi danych,
wybrałem drogę prowadzącą do Ciebie.
Tak cudnie piękna, tak urzekająco prosta.
Stąpałem lekko, by nie deptać marzeń.
Czym bliżej byłem, tym dalej od problemów.
Nie wiem gdzie i jak zbłądziłem,
upojony słodkim nektarem miłości,
ale tuż za zakrętem straciłem z oczu szlak,
szlak tej niemylnej drogi...
Zagubiony ja
Opadła na mnie kurtyna codzienności.
W tych ciemnościach Twego zapomnienia
czuje się tak obcy wszystkim i sam sobie.
Niepewnie przechodzę bramy nowego dnia,
bez celu idę na przeciw przeznaczeniu.
Ciągle idę choć nie widzę w tym sensu.
Niech mnie ktoś zatrzyma lub wskaże drogę,
drogę do spełnienia i radości...
Kochać
Być krzykiem wśród szeptów,
szeptem wśród ciszy.
Niczym wiatr porywać liście,
jak on uginać drzewa.
Złapać ostatni promień słońca,
przysłonić najjaśniejszą z gwiazd.
Mówić setki słów,
rodzić tysiące myśli.
Żywić jedną miłość...
Ogrodnik
Przechadzam się pośród sadów,
pełnych bujnych, zielonych drzew,
gdzie kwitło już nasze uczucie.
Jeszcze kilka straconych zachodów miłości
i zrodzą się owoce wspólnego pragnienia.
Czuje już słodki miąższ,
rześki smak orzeźwia codzienność...
Budzę się jednak szybko na pustkowiu samotności...