Efekt cieplarniany uratował Ziemię? 14.02.2007 Kolejne

Transkrypt

Efekt cieplarniany uratował Ziemię? 14.02.2007 Kolejne
Efekt cieplarniany uratował Ziemię? 14.02.2007
Dwutlenek węgla, wyklęty przez wielu jako przyczyna globalnego ocieplenia,
prawdopodobnie uratował Ziemię przed zamarznięciem u początków jej istnienia donosi internetowy serwis tygodnika "Science".
Przez pierwszy miliard lat swojego Ŝycia Ziemia była bardzo gorącym miejscem. Nieustające
erupcje wulkanów wyrzucały na jej powierzchnię lawę, pył i gazy. Ale nasza planeta stygła i
wszystko wskazywało na to, Ŝe podzieli los Marsa i temperatura na jej powierzchni spadnie poniŜej
0 stopni Celcjusza. Gdyby do tego doszło, cała woda na Ziemi zamarzłaby, wykluczając powstanie
Ŝycia.
Tak się jednak nie stało. Mimo iŜ Słońce świeciło w tamtym czasie 25 - 30 proc. słabiej niŜ obecnie,
średnia temperatura na Ziemi była wystarczająco wysoka, by na powierzchni woda pozostała w
stanie ciekłym i utworzyła oceany. To zjawisko znane jest nauce jako "paradoks młodego,
chłodnego Słońca". Dzisiaj badacze znają juŜ rozwiązanie paradoksu. Klucz do tajemnicy skrył się w
skale osadowej, odnalezionej w 2001 r. w Kanadzie. Skała ma 3,8 miliarda lat i zawiera syderyt,
minerał zbudowany ze związków węgla i Ŝelaza. "Aby skała ta powstała, atmosfera w tamtym
czasie musiała być nasycona dwutlenkiem węgla" - mówi Stephen Mojzsis, geolog z Uniwersytetu
Stanu Colorado.
Dwutlenek węgla prawdopodobnie pochodził z erupcji wulkanicznych. W swojej pracy prof. Mojzsis
udowadnia, Ŝe stęŜenie gazu w tamtym czasie musiało być tysiąckrotnie wyŜsze niŜ obecnie. Taka
jego ilość musiała spowodować efekt cieplarniany na bardzo duŜą skalę. Dzięki niemu woda
pozostała w stanie ciekłym i mogło się w niej rozwinąć Ŝycie.
Kolejne strzały w KsięŜyc
Zatwierdzono kolejną misję księŜycową, której celem będzie wybicie dwóch kraterów w
okolicach południowego bieguna Srebrnego Globu i zbadanie zasobności tamtych
obszarów w wodę - poinformowała NASA.
Lunar Crater Observation and Sensing Satellite (LCROSS) to misja księŜycowa, której start
zaplanowano na październik 2008 roku. Kilka miesięcy później, w styczniu 2009 roku, ma ona
zderzyć się z powierzchnią KsięŜyca wybijając w niej krater w okolicach południowego bieguna.
NASA właśnie zatwierdziła tę misję do finansowania przeznaczając jej budŜet wysokości 79
milionów dolarów, który nie obejmuje jeszcze kosztów samego startu. LCROSS zostanie wyniesiony
Atlasem V razem z inną sondą o nazwie Lunar Reconnaissance Orbiter. Po oddzieleniu się
ostatniego członu rakiety o nazwie Centaur, LCROSS uŜyje go jako pocisku, celując nim w
znajdujące się zawsze w cieniu głębokie wnętrza kraterów z południowego bieguna naszego
naturalnego satelity.
Zderzenie waŜącego ponad 2 tony pocisku z KsięŜycem wyrzuci w przestrzeń około 220 ton
materiału, który będzie mógł być obserwowany i badany przez naukowców. Badaniom poddany
zostanie oczywiście takŜe świeŜo wybity krater. W celu badaniu składu chemicznego materiału
LCROSS będzie miał na pokładzie aŜ sześć instrumentów naukowych. Sonda przeleci przez chmurę
pyłu wyrzuconą podczas uderzenia, prześle zebrane dane na Ziemię, a potem sama uderzy w
KsięŜyc wybijając drugi krater.
Wkrótce rozpocznie się Międzynarodowy Rok Polarny
Zmiany klimatyczne, procesy geologiczne i środowisko biologiczne będą głównymi
obszarami zainteresowania naukowców z 60 krajów, zaangaŜowanych w badania w
ramach rozpoczynającego się wkrótce IV Międzynarodowego Roku Polarnego.
W prestiŜowym kompleksowym programie badawczym waŜną rolę odegrają teŜ Polacy.
Podczas ceremonii otwarcia, która odbędzie się 1 marca w ParyŜu, Polskę będzie reprezentować
członek Narodowego Komitetu ds. IV Międzynarodowego Roku Polarnego prof. Jacek Jania z
Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. I Międzynarodowy Rok Polarny odbył się w latach 18821883, II - w latach 1932-1933. Kolejny, Międzynarodowy Rok Geofizyczny, odbył się w latach
1957-1958. Obecny zorganizowano w jego 50. rocznicę.
"Badania prowadzone w pięćdziesięcioletnich odstępach czasu, na bardzo szeroką skalę, tymi
samymi metodami badawczymi, dają jasny obraz tego, co się zmienia w bardzo wraŜliwych,
polarnych obszarach Ziemi" - powiedział w poniedziałek PAP prof. Jania.
Międzynarodowy Rok Polarny potrwa właściwie dwa lata - od 1 marca 2007 r. do 1 marca 2009. To
wynik przemienności pór roku - na półkuli północnej trwa właśnie zima, a na południowej - lato.
Badania powinny tymczasem objąć sytuację podczas obu pór roku na obu półkulach. Pozwoli na to
właśnie dwuletni cykl badawczy.
Polacy penetrują trudno dostępne rejony Ziemi od prawie 200 lat. Wśród zasłuŜonych badaczy byli
nie tylko uczeni, ale i zesłańcy polityczni na Syberię i daleką północ Rosji. Naszą obecność w
Antarktyce zapoczątkowali Henryk Arctowski i Antoni Bolesław Dobrowolski, którzy uczestniczyli w
historycznej belgijskiej wyprawie w latach 1897-1899 na statku "Belgica" - jego kapitanem był
późniejszy pierwszy zdobywca bieguna południowego, Roald Amundsen.
"Dobrowolski, który właśnie uciekł z Syberii, zaciągnął się na ten statek jako zwykły marynarz.
Później wszedł do zespołu naukowego" - przypomniał prof. Jania.
Od 1957 r. polscy naukowcy prowadzą systematyczne badania w swojej całorocznej stacji
arktycznej nad fiordem Hornsund na Spitsbergenie, a od 1959 r. na Antarktydzie w sezonowej
stacji im. A.B. Dobrowolskiego. Od 1977 r. mają stałą stację im. H. Arctowskiego na Wyspie Króla
Jerzego w Antarktyce Zachodniej.
Śląscy naukowcy penetrują lodowce arktyczne we współpracy z Instytutem Geofizyki PAN,
University of British Columbia, Instytutem Geografii Rosyjskiej Akademii Nauk, University of
Lapland oraz University of Oslo. Kierownikiem naukowych wypraw wielokrotnie był właśnie prof.
Jacek Jania - dziekan Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego.
Uczeni ze Śląska wykonują m.in. radarowe sondowania grubości lodowców, pomiary ruchu lodu
geodezją satelitarną GPS, analizują reakcje lodowców na ocieplenie klimatu w ostatnich dekadach.
Szczególnie wnikliwie interesują się Lodowcem Hansa w pobliŜu Polskiej Stacji Polarnej w
Hornsundzie oraz najgrubszym, liczącym ponad 800 m polem lodowym Archipelagu SvalbardAmundsenisen na południowym Spitsbergenie.
181 rzeczy, które da się robić na KsięŜycu
Ruszyły przygotowania do powrotu na Srebrny Glob. W nowej wizji kosmicznej jest nie
tylko przystankiem w drodze na Marsa. Naukowcy chcą go wykorzystać jako wielkie pole
badań
27 stycznia 1967 r. trzech astronautów ubranych w skafandry kosmiczne testowało na Ziemi nowiutki statek
księŜycowy Apollo 1. Krótkie spięcie w instalacji elektrycznej wywołało poŜar, który gwałtownie rozprzestrzenił się
w szczelnie zamkniętej i wypełnionej czystym tlenem kapsule. Zginęła cała załoga: Gus Grissom (drugi
Amerykanin w kosmosie), Edward White (pierwszy Amerykanin, który wyszedł na kosmiczny spacer) i Roger
Chaffee (kosmiczny Ŝółtodziób). Mimo tej tragedii przeszło dwa lata później pierwszy człowiek postawił stopę na
KsięŜycu. W 1972 r., kiedy liczba księŜycowych spacerowiczów wzrosła do 12, zakończono loty na Srebrny Glob.
Cel - wyprzedzenie Związku Radzieckiego i udowodnienie, Ŝe człowiek potrafi - został osiągnięty.
Dzisiaj, prawie równo 40 lat po tragicznym poŜarze w kapsule Apolla, NASA planuje powrót na KsięŜyc. Takie
zadanie postawił przed nią trzy lata temu prezydent USA George W. Bush. Trzynasty człowiek ma stanąć na
Srebrnym Globie nie później niŜ w 2020 r. Ale po co?
Naukowcy zacierają ręce
- Zapytaliśmy o to ponad tysiąc ekspertów ze świata nauki, biznesu, z agencji kosmicznych z róŜnych krajów mówi Jeff Volosin, jeden ze strategów NASA. Na podstawie ich odpowiedzi agencja stworzyła listę "181 rzeczy,
które moŜna zrobić na KsięŜycu".
Dla astronomów naturalny satelita Ziemi byłby świetnym miejscem do obserwacji Wszechświata za pomocą
radioteleskopów. Olbrzymie anteny, które stawiamy na naszej planecie, muszą przedzierać się przez szum, jaki
"na falach eteru" tworzy ludzka cywilizacja. Astronomowie marzą o tym, by umieścić je na niewidocznej z Ziemi
stronie KsięŜyca, która pozostaje wolna od radiowego hałasu.
Z kolei badacze Słońca przypominają, Ŝe KsięŜyc w przeciwieństwie do Ziemi nie ma pola magnetycznego i
atmosfery, które chroniłyby go przed bombardowaniem cząstkami wiatru słonecznego. Detektory zainstalowane
na powierzchni KsięŜyca pomogłyby więc w badaniu procesów, które zachodzą wewnątrz Słońca. A poniewaŜ
wiatr słoneczny wieje od miliardów lat, to badając księŜycowy grunt, przestudiowalibyśmy historię naszej gwiazdy.
Srebrny Glob powstał ok. 4 mld lat temu. NajpowaŜniejsza z hipotez mówi, Ŝe uformował się z materii wyrzuconej
podczas gigantycznej kolizji, kiedy planeta wielkości Marsa uderzyła w Ziemię. Naukowcy uwaŜają, Ŝe jest
kosmiczną skamieliną, której wnętrze niewiele zmieniło się od zarania dziejów Układu Słonecznego. - To kopalnia
złota, dzięki której dowiemy się więcej o naszych początkach - mówią.
Nawet księŜycowe kratery mogą udzielić waŜnej lekcji. Zdradzić, kiedy nasza planeta była nawiedzana przez
deszcze meteorytów. Nie pozostawiły one wielu śladów do badań na powierzchni Ziemi - jej skorupa jest w
ciągłym ruchu, zmienia się. Na Srebrnym Globie zakonserwowały się wszelkie kosmiczne blizny.
Czy warto jednak wydawać 100 mld dol. - bo na tyle Amerykanie szacują koszt ponownego lotu na KsięŜyc - Ŝeby
się tego wszystkiego dowiedzieć?
Na KsięŜyc ciałem i duszą
Cele naukowe są waŜne, ale duŜo bardziej istotna wydaje się wizja - wizja człowieka podbijającego niedostępne
rejony Układu Słonecznego, po raz pierwszy lądującego na Marsie. Za tę wizję Amerykanie i rządzący nimi
politycy są gotowi płacić miliardy. A NASA oczywiście chętnie ją zrealizuje, bo bez niej jej istnienie traci sens.
PodróŜ na Marsa (mówi się, Ŝe poczekamy na nią jeszcze jakieś 30 lat) jest jednak ogromnym wyzwaniem. Sam
lot potrwa pół roku. Astronauci będą musieli spędzić kolejne miesiące na powierzchni, czekając na dogodny układ
planet, który pozwoli na podróŜ z powrotem. Potrzebujemy więc poligonu doświadczalnego, na którym
przetestujemy potrzebne do takiej podróŜy technologie. KsięŜyc świetnie się nadaje. - Musimy takŜe sprawdzić,
jak się Ŝyje na obcym globie, gdzie nie moŜna liczyć na szybkie dostawy z Ziemi - mówi Tony Lavoie z zespołu
przygotowującego podbój KsięŜyca. Dlatego NASA nie zamierza poprzestać na jednym locie. Zamierza lądować
na Srebrnym Globie kilka razy w roku, a potem załoŜyć tam stałą, zamieszkaną bazę badawczą.
A kiedy wizja stanie się ciałem, przyjdzie pora na przedsiębiorców. Nie tylko tych, którzy będą wydobywać i
dostarczać na Ziemię księŜycowe minerały. TakŜe tych, którzy będą wozić na Srebrny Glob turystów. Niektórzy
medialni magnaci juŜ zacierają ręce na myśl, jaki telewizyjny show moŜna z tych podróŜy przeprowadzić. Wśród
"181 powodów powrotu KsięŜyca" znalazło się teŜ wysłanie tam łazika, którym kaŜdy będzie mógł pokierować
zdalnie z Ziemi.
Zanim więc polecimy na KsięŜyc osobiście, będziemy mogli zrobić to wirtualnie.
Powrót do przeszłości
Jak daleko jesteśmy od zrealizowania tych wizji? W zeszłym roku NASA zleciła - za 4 mld dol. - firmie Lockheed
Martin budowę kapsuły Orion, w której człowiek wróci na KsięŜyc, a potem poleci na Marsa. Agencja chciałaby,
by juŜ w 2014 r. astronauci podróŜowali Orionem do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Kapsuła będzie
wyglądem przypominała stare statki Apollo sprzed 40 lat. Będzie jednak większa i oczywiście nowocześniejsza.
Na orbitę okołoziemską wyniesie ją rakieta Ares. Kontrakt na jej budowę ma zostać przyznany pod koniec
miesiąca.
Dlaczego wracamy do przestarzałego, wydawałoby się, sposobu wysyłania ludzi w kosmos? Bo nic lepszego nie
zdołano wymyślić. Promy kosmiczne zawiodły. Są drogie i zawodne. KaŜdy ich start kosztuje miliard dolarów.
Dwa loty - w 1986 r. Challengera i w 2003 r. Columbii - zakończyły się tragicznie. NASA wycofa z uŜytku
pozostałe dwa wahadłowce - Discovery i Atlantis - do końca 2010 r.
Paradoksalnie więc, planując przyszłość podboju kosmosu, musimy na chwilę cofnąć się w przeszłość.
Odkryto pierwszą planetę w gromadzie otwartej gwiazd
15.02.2007
Astronomowie znaleźli planetę w najbliŜszej gromadzie gwiazd. Odkrycia dokonał
japoński zespół prowadzony przez B. Sato na podstawie obserwacji wykonanych w
latach 2003- 2006 w Okayama Astrophysical Observatory.
Planeta okrąŜa gwiazdę Epsilon Tauri naleŜącą do gromady otwartej Hiady. Jest spora, ma masę
nie mniejszą niŜ 7,6 mas Jowisza. Od gwiazdy dzieli ją dystans prawie dwukrotnie większy niŜ
Ziemię od Słońca. Jeden rok na tej planecie trwa około 600 dni.
Odkryto ją metodą pomiarów prędkości radialnych, tak jak większość znanych do tej pory planet.
Na skutek oddziaływań grawitacyjnych z planetą, gwiazda porusza się wokół wspólnego środka
masy układu gwiazda-planeta. Samej planety nie widzimy bezpośrednio, ale efekt ten moŜna
zmierzyć badając niewielkie przesunięcia linii w widmie gwiazdy. JeŜeli gwiazda się porusza, to linie
minimalnie przesuwają się w stosunku do swojej normalnej pozycji. Przesunięcie w stronę fal
dłuŜszych oznacza, ze gwiazda się od nas oddala, natomiast przesunięcie w stronę fal krótszych
wskazuje na zbliŜanie się gwiazdy. Aby moŜna było powiedzieć o występowaniu planety, taki ruch
musi być okresowy.
Przykładowo, na skutek oddziaływań grawitacyjnych z Jowiszem, największą planetą Układu
Słonecznego, Słońce wykazuje ruch o amplitudzie 12 m/s.
Hiady to najbliŜsza gromada otwarta gwiazd. Składa się z około 400 gwiazd i znajduje się mniej
więcej 150 lat świetlnych od Słońca. Na niebie widać ją gołym okiem jako grupkę gwiazdek w
konstelacji Byka, niedaleko najjaśniejszej gwiazdy tego gwiazdozbioru - Aldebarana.
Gwiazdy w tej gromadzie są młode, mają po około 600 milionów lat. Dla porównania, wiek Słońca
ocenia się na 4,5 miliardów lat. Odkrycie Japończyków określa górną granicę czasu potrzebnego na
formowanie się duŜych planet.
Do tej pory astronomowie znaleźli juŜ kandydatki na ponad 200 planet pozasłonecznych, ale
planeta w Hiadach jest pierwszą znalezioną w gromadzie otwartej gwiazd.
Następca Hubble'a
InŜynierowie z firmy Axsys ukończyli budowę 18 sześciokątnych
elementów, które po złoŜeniu staną się lustrem teleskopu im. Jamesa
Webba, następcy kosmicznego teleskopu Hubble'a
Każdy z elementów ma przekrój 1,3 metra, waży 20 kg i jest wykonany z berylu, jednego z najlżejszych metali w naturze.
Elementy zostaną przewiezione do Kalifornii, gdzie zostaną oszlifowane. Gotowe zwierciadło będzie miało przekrój 6,6
m. Dzięki ruchomym elementom będzie mogło się "dopasować" do obserwowanego obiektu (zwierciadło Hubble'a jest
wykonane z jednego elementu o średnicy 2,4 m i waży dwa razy więcej). Nowy teleskop zostanie wystrzelony na orbitę w
2013 r.
Planety nie umarły wraz z gwiazdą
Kosmiczny Teleskop Spitzera sfotografował mgławicę planetarną zwaną Spiralą pozostałość po gwieździe, która kiedyś świeciła i ogrzewała swoje planety jak nasze
Słońce
Z czasem gwiazda jednak wypaliła zapasy wodoru, co zaburzyło stan równowagi w jej wnętrzu. Rozdęła się jak
balon, wchłonęła i spopieliła najbliŜsze planety. Jej gorące zewnętrzne warstwy kolejno uciekały w kosmos
niczym kółka dymu z Ŝarzącego się papierosa. Powinny teŜ zmieść planety i komety, które krąŜyły po dalszych
orbitach. Jednak zdjęcie teleskopu Spitzera temu przeczy.
Samej gwiazdy - maleńkiego białego karła - nie sposób na nim dostrzec. Otaczają ją zielono-niebieskie obłoki
gorącego gazu, które niegdyś wyrzuciła. W środku, niby źrenica oka, Ŝarzy się czerwona plamka. To pył, którego
źródłem są zderzenia wśród ocalałych komet, planetoid i planet. To znaczy, Ŝe kiedy za 5 mld lat wypali się nasze
Słońce, być moŜe przetrwa teŜ fragment naszego Układu.
Więcej wapnia w Kosmosie
Wszechświat zawiera 1,5 raza więcej wapnia niŜ sądzono dotychczas - poinformowała
Europejska Agencja Kosmiczna (ESA).
W początkach swego istnienia Wszechświat zawierał tylko wodór i hel oraz śladowe ilości
pierwiastków cięŜszych takich jak bor, lit czy beryl. Jeszcze cięŜsze elementy powstały dopiero we
wnętrzach pierwszych masywnych gwiazd, które wybuchły potem jako supernowe rozsiewając je po
Wszechświecie.
Tak więc Ŝelazo w naszej krwi, tlen którym oddychamy czy wapń w naszych kościach
zawdzięczamy gwiazdom. Gdyby nie one, Wszechświat nadal składałby się z wodoru i helu.
Poznając obecny skład Wszechświata a takŜe obserwując odległe galaktyki i gromady galaktyk a
przez to sięgając w przeszłość moŜemy określić jak zmieniała się zawartość pierwiastków, a dzięki
temu dowiedzieć się więcej o podstawowych procesach chemicznych zachodzących w czasach
sprzed kilku czy nawet kilkunastu miliardów lat.
Do poznania tych procesów przybliŜają nas badania grupy naukowców kierowanej przez Jelle de
Plaa z SRON Netherlands Institute for Space Research, którzy do obserwacji odległych galaktyk
wykorzystali satelitę rentgenowskiego ESA o nazwie XMM-Newton.
Dane te pozwoliły na dokładne określenie zawartości tlenu, neonu, krzemu, siarki, argonu, wapnia,
Ŝelaza i niklu w aŜ 22 gromadach galaktyk, które wzbogacane były w sumie przez 100 miliardów
wybuchów supernowych.
Gdy porównano wyniki obserwacji z modelami teoretycznymi, które określały wzbogacanie gromad
w metale poprzez supernowe okazało się, Ŝe obserwowana zawartość wapnia jest 1,5 raza większa
niŜ teoretyczna.
Zagadka ta moŜe uzyskać wyjaśnienie, gdy uwzględnimy istnienie dwóch podstawowych typów
supernowych. Pierwszy z nich pojawia się w układzie podwójnym zawierającym białego karła, który
eksploduje w wyniku przekroczenia masy krytycznej, drugi to efekt śmierci masywnej gwiazdy
pojedynczej. W naszej Galaktyce pierwszy typ wybuchów stanowi 15 proc. ogółu. Jak pokazała
grupa Plaa w odległych gromadach ułamek ten sięga aŜ 50 proc.
Hayabusa wróci na Ziemię?
Japońscy inŜynierowie misji Hayabusa są gotowi do odpalenia funkcjonujących na
resztkach paliwa silników sondy, tak aby skierowały ją one na drogę powrotną na Ziemię
- informuje serwie Spaceflight Now.
Japońska misja Hayabusa (pierwotnie nazwana MUSES-C) została wystrzelona w maju 2003 roku
przy pomocy rakiety M-5. Jej głównym celem było bliskie spotkanie z planetoidą Itokawa (1998
SF36). Hayabusa jest napędzana przez trzy silniki jonowe oparte o paliwo ksenonowe. Nie mają
one duŜej mocy ale ich ogromną zaletą jest moŜliwość wielokrotnego odpalania nawet na czas
rzędu tysięcy godzin!
Odkryta w 1998 roku przez przegląd LINEAR planetoida Itokawa naleŜy do tzw. NEO, czyli
planetoid bliskich Ziemi. Jest ona zaklasyfikowana do grupy typu Apollo. Porusza się po eliptycznej
orbicie zbliŜając się do Słońca na odległość 141 milionów kilometrów i oddalając się od niego na
251 milionów kilometrów. Jest nieregularnym ciałem o rozmiarach 600 na 280 na 260 metrów.
Warta 100 milionów dolarów i waŜąca 500 kilogramów sonda okrąŜyła Słońce i w maju 2004 roku
zbliŜyła się do Ziemi, wykorzystując jej pole grawitacyjne do obrania kursu na 1998 SF36.
Jesienią 2005 roku sonda weszła na zacieśniającą się orbitę wokół planetoidy i miała dotknąć jej
powierzchni pobierając próbki gruntu, by potem dostarczyć je na Ziemię. Kontrolerzy wiedzą, Ŝe
Hayabusa spędziła na powierzchni Itokawy około 30 minut, ale nie są pewni czy odpalono mały
pocisk, który miał wybić próbki gruntu, tak by wleciały one do specjalnej komory, która miała
potem dotrzeć na Ziemię.
Kilka tygodni później pojawiły się kolejne powaŜne problemy. Najprawdopodobniej z powodu
wycieku paliwa z sondą stracono łączność na aŜ sześć tygodni. Gdy ją odzyskano okazało się, Ŝe
misja jest w bardzo cięŜkim stanie, bez silników chemicznych i bez baterii. Powrót na Ziemię musiał
być odłoŜony o przynajmniej rok.
Naukowcy odpowiedzialni za misję starali się ocenić zawartość resztek paliwa ksenonowego,
obliczyć jak najlepiej je spoŜytkować oraz przeprogramować system łączności z sondą tak, aby jej
powrót na Ziemię okazał się jak najbardziej prawdopodobny.
Japońska Agencja Kosmiczna poinformowała ostatnio, Ŝe w zasadzie wszystko jest gotowe do
odpalenia silników, które ma nastąpić w końcu marca. Jeśli manewr się powiedzie, Hayabusa
obierze kurs na Ziemię, gdzie dotrze w czerwcu 2010 roku
Mars: nowe dowody na istnienie wody
Zdjęcia wykonane przez kamerę o
wysokiej rozdzielczości, znajdującą się
na pokładzie pojazdu Mars
Reconnaisance Orbiter.
Zdjęcia wykonane przez kamerę o wysokiej rozdzielczości, znajdującą się na pokładzie
pojazdu Mars Reconnaisance Orbiter, dostarczyły nowych dowodów na istnienie wody
na Czerwonej Planecie - informuje tygodnik "Science".
Na zdjęciach widać skały osadowe na zboczach olbrzymiej doliny. BliŜsza analiza, dokonana przez
naukowców z uniwersytetu stanu Arizona, wykazała istnienie serii podłuŜnych szczelin otoczonych
pasmami skały o wyraźnie jaśniejszym zabarwieniu.
Jak oświadczył jeden z naukowców Chris H. Okubo, jaśniejsze pasma są typowe dla miejsc
przesiąkania płynów, najprawdopodobniej wody, przez warstwy skalne. Minerały zawarte w płynie
(naukowcy wciąŜ nie chcą powiedzieć jednoznacznie, Ŝe była to woda) powodują zmianę
zabarwienia skały na jaśniejszą i bardziej odporną na erozję.
Tego rodzaju procesy zachodzą na Ziemi i wskazują na procesy chemiczne zachodzące między
płynem i skałą. Ponadto widoczne warstwy osadów wskazują na systematyczne działanie wody,
wiatru lub aktywności wulkanicznej.
Ostatnie odkrycia zaprezentowano na dorocznej konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia na
Rzecz Postępu Nauki (AAAS) w San Francisco.
W grudniu ub. r. naukowcy poinformowali o wykryciu, m. in. przy pomocy robotów Spirit i
Opportunity, oznak wskazujących, iŜ woda moŜe być na powierzchni Marsa takŜe obecnie.
Wyraźne ślady erozji wodnej wykryto na zboczach kilku kraterów i zboczach dolin. Miały one
przewaŜnie formę małych, wyŜłobionych w skale kanalików.
THEMIS startuje badać zorze polarne 16.02.2007
Dzisiaj ma wystartować amerykańska misja THEMIS, które celem są badania zórz
polarnych.
Start misji został przesunięty z czwartku na piątek ze względu na złe warunki pogodowe na
przylądku Canaveral na Florydzie i nie ukończenie przygotowań do startu.
THEMIS składa się z 5 satelitów, które zostaną wyniesione razem w kosmos przez rakietę Delta II.
Potem satelity rozpoczną przemieszczanie się na swoje docelowe pozycje w cieniu Ziemi, aby
znaleźć się w wyciągniętym w kierunku przeciwnym do Słońca ogonie pola magnetycznego naszej
planety. Zbieranie danych naukowych ma rozpocząć się w lutym 2008 r. W ramach misji THEMIS
naukowcy chcą szczegółowo zbadać zachowanie zórz polarnych. Obecnie nie wiadomo dokładnie co
odpowiada za zmiany zachowania zorzy polarnej, od spokojnie świecącego światła do gwałtownie
migoczącego w róŜnych kolorach zjawiska.
Zorza polarna powstaje w momencie gdy naładowane cząstki wiatru słonecznego trafiają na
ziemską magnetosferę. Poruszają się wzdłuŜ linii pola magentycznego i trafiają w okolice biegunów.
Normalnie zorza obserwowana z kosmosu wygląda jak zielony owal wokół jednego z biegunów
Ziemi. Jednak w polu magnetycznym naszej planety gromadzi się energia, która jest co pewien
czas uwalniana w postaci prądu elektrycznego. Jako efekt tych zjawisk widzimy purpurową,
czerwoną i białą barwę zorzy polarnej.
Najciemniejsze galaktyki ograbione z gazu
Bogate w ciemną materię galaktyki karłowate zostały ograbione z gazu przez swoje
większe towarzyszki - informuje najnowszy numer czasopisma "Nature".
Galaktyki o największej znanej nam zawartości ciemnej materii to Draco, Ursa Minor i Andromeda
IX. Wszystkie naleŜą do klasy słabych galaktyk karłowatych, będących satelitami naszej Drogi
Mlecznej lub bliźniaczej jej Wielkiej Mgławicy w Andromedzie (M31).
U większości normalnych galaktyk stosunek materii świecącej do tej niewidocznej wynosi około
kilku procent. W przypadku wspomnianych wyŜej galaktyk karłowatych jest on mniejszy od
jednego procenta. Ta nietypowa własność była, jak dotychczas, zagadką dla astrofizyków,
poniewaŜ nikt nie umiał powiązać stosunkowo duŜej ilości ciemnej materii z bliskością duŜej
galaktyki, w której ciemnej materii jest mniej. Rozwiązanie tego problemu, na łamach najnowszego
"Nature", proponuje grupa astronomów kierowana przez Lucio Mayera z Uniwersytetu w Zurichu w
Szwajcarii.
Ich symulacje komputerowe pokazują, Ŝe zagadkowe galaktyki powstały wcześniej od innych
galaktyk karłowatych jako obiekty zdominowane głównie przez gaz. Szybko stały się one satelitami
młodej Drogi Mlecznej lub M31. Około dziesięciu miliardów lat temu, gdy proces ten miał miejsce,
ogrzewanie tego gazu przez wydajne wtedy ultrafioletowe promieniowanie tła powodowało, Ŝe był
on bardzo luźno związany. To z kolei pociągało za sobą łatwość jego usuwania poprzez procesy
pływowe związane z duŜą galaktyką macierzystą.
Usunięcie gazu spowodowało, Ŝe w galaktyce pozostały głównie nieliczne i utworzone wcześniej
gwiazdy otoczone przez masywne i nie tak łatwe do oderwania halo ciemnej materii.
Model grupy Mayera tłumaczy więc jednocześnie obie zagadkowe dotychczas własności tych
ciekawych galaktyk karłowatych, co pozwala sądzić, Ŝe jest on prawidłowy.
Telemost na srebrne wesele kosmonauty z ISS
Rosyjski ośrodek kontroli lotów kosmicznych zapowiedział zorganizowanie specjalnego
seansu łączności z załogą Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) by Ŝona i reszta
rodziny rosyjskiego kosmonauty Michaiła Tiurina mogli przekazać mu Ŝyczenia z okazji
srebrnego wesela.
Jak podano w centrum kosmicznym w Korolewie pod Moskwą, decyzja w sprawie zorganizowania
telemostu zapadła spontanicznie - wcześniej nie planowano takiego połączenia.
Do ośrodka oprócz rodziny kosmonauty zaproszono takŜe grupę jego koleŜanek i kolegów, którzy
przed 25 laty uczestniczyli w uroczystościach weselnych Tiurina. śona kosmonauty Tatiana nie
wyklucza, Ŝe rodzina i przyjaciele szykują jubilatom niespodziankę. Sama przyznała, Ŝe z okazji
rocznicy takŜe przygotowała mu niespodziankę, którą wysłała juŜ w kosmos w końcu stycznia na
pokładzie statku towarowego Progress. Nie zdradziła jednak jaki to prezent. Od ekipy ośrodka
kosmonauta dostał juŜ ozdobną kartę z Ŝyczeniami i słodycze - dotarły one na stację takŜe na
pokładzie Progressa.
Tiurin wraca na Ziemię w kwietniu. Oprócz niego na ISS przebywa dwójka Amerykanów.
Zobaczymy złączenie Wenus z KsięŜycem
W poniedziałkowy wieczór będziemy mieli okazję zobaczyć efektowne złączenie
KsięŜyca z Wenus - poinformował dr Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN
w Warszawie.
Do pięknej koniunkcji (czyli zbliŜenia na niebie dwóch lub więcej ciał) dojdzie 19 lutego o godz. 18
naszego czasu. Wtedy młody KsięŜyc, będący tylko dwa dni po nowiu, złączy się z jasną Wenus.
Oba ciała znajdą się wtedy trochę ponad 10 stopni nad zachodnim horyzontem i dzielić je będzie
odległość kątowa niespełna dwóch stopni.
Całe zjawisko będzie doskonale widoczne gołym okiem, ale dysponując lornetką lub lunetą
wyposaŜoną w okular dający niewielkie powiększenie a duŜe pole widzenia, będzie moŜna podziwiać
oba obiekty na raz. Pozwoli to na dojrzenie szczegółów powierzchni młodego KsięŜyca, szczególnie
dobrze widocznych na linii dnia i nocy. Zwiększając powiększenie moŜemy pokusić się o dojrzenie
fazy Wenus, będzie to jednak trudne bo jest ona prawie w "pełni" i widzimy 90 proc. jej oświetlonej
tarczy.
Czy śmieci na orbicie uniemoŜliwią loty kosmiczne?
William J. Broad, The New York Times 2007-02-13, ostatnia aktualizacja 2007-02-13 13:19:34.0
Przez dziesięciolecia eksperci do lotów kosmicznych martwili się, Ŝe pewnego dnia jeden
z odpadów pędzących po orbicie okołoziemskiej roztrzaska na drobne kawałki statek
kosmiczny i zapoczątkuje powolną, acz nieubłaganą lawinę zderzeń, która, rozciągnięta
na setki lat, pogrąŜy niebiosa w chaosie. Dziś wiadomo, Ŝe ilość odpadów kosmicznych
przekroczyła masę krytyczną.
W ciągu ostatniej dekady naukowcy zgodzili się, Ŝe liczba obiektów na orbicie przekroczyła "masę krytyczną",
mówiąc ich językiem, "krytyczną gęstość przestrzenną", i Ŝe teraz reakcja łańcuchowa stała się nieunikniona.
Wywołało to zrozumiały niepokój w środowisku.
Na początku tego roku lista obiektów moŜliwych do wykrycia (o średnicy 10 cm i większej) zawierała ponad 10
tys. pozycji, włączając w to nie działające satelity, zuŜyte segmenty rakiet, kamerę, narzędzia ręczne oraz chmury
odłamków powstałych w wyniku przypadkowych eksplozji i orbitalnych "crash-testów".
Zdaniem ekspertów, jest bardzo prawdopodobne, Ŝe przeprowadzona niedawno przez Chiny próba polegająca na
wystrzeleniu w kosmos rakiety z głowicą, której eksplozja rozszarpała na setki duŜych fragmentów stary sputnik,
przyśpieszy początek reakcji łańcuchowej. JeŜeli ich przewidywania okaŜą się słuszne, kaskada kosmicznych
kolizji narazi na zniszczenie dziesiątki zaawansowanych satelitów wartych miliardy dolarów, a w konsekwencji
znacznie ograniczy szanse ludzkości na sięgnięcie gwiazd.
Specjaliści mówią, Ŝe jak dotąd wykryto około 800 większych kawałków zestrzelonego przez Chiny satelity, a
liczba ta wzrośnie do tysiąca, jako Ŝe obserwacja za pomocą radarów i kamer wciąŜ trwa. Jednak, ich zdaniem,
juŜ niŜsza z tych wartości uprawnia do stwierdzenia, Ŝe było to najgorsze wydarzenie tego rodzaju w historii
eksploracji kosmosu.
Skutki zestrzelenia satelity przez Chiny
Eksperci są przekonani, Ŝe wkrótce, w przyszłym roku, w przyszłym dziesięcioleciu, a moŜe nawet dzisiaj, jeden z
wirujących odłamków wywoła lawinę.
- To nieuniknione - twierdzi Nicholas L. Johnson, główny specjalista NASA do spraw odpadów orbitalnych. - DuŜy
kawałek uderzy w część starej rakiety, a to spowoduje powstanie kolejnej chmury odłamków. Sytuacja jest zła.
Geoffrey E. Forden, ekspert do spraw uzbrojenia w Massachusetts Institute of Technology, zajmujący się analizą
resztek chińskiego satelity uwaŜa, Ŝe Chiny być moŜe zignorowały skalę negatywnych skutków próby.
Dr Forden sugeruje, Ŝe chińscy inŜynierowie mogli zdawać sobie sprawę z ryzyka, ale nie poinformowali o nim
odpowiednich władz. - W Chinach proces decyzyjny jest tak nieprzejrzysty, Ŝe być moŜe nie wiedzieli, do kogo się
zwrócić - twierdzi Forden. - A moŜe zabrakło porozumienia między inŜynierami a decydentami politycznymi?
Jak zauwaŜają specjaliści, Chiny posiadają 39 własnych satelitów, spośród których znaczna część jest od czasu
próby bardziej naraŜona na zniszczenie.
Z politycznego punktu widzenia sprawa jest delikatna. W ostatnich latach Chiny odgrywały rosnącą rolę na arenie
międzynarodowej w zakresie zwalczania nagromadzenia odpadków na orbicie. W 2002 roku, na przykład, razem
z innymi państwami przeprowadzającymi loty orbitalne dobrowolnie wzięły udział w tworzeniu wytycznych
dotyczących kontroli zaśmiecania kosmosu.
W kwietniu w Pekinie odbędzie się doroczne spotkanie grupy wsparcia znanej pod nazwą Inter-Agency Space
Debris Coordination Committee i działającej na rzecz walki z tym problemem. Donald J. Kessler, były szef
programu NASA dotyczącego kontroli nagromadzenia odpadów w kosmosie i jeden z pierwszych badaczy
związanego z nimi zagroŜenia przypuszcza, Ŝe chińskie władze będą czuły się na konferencji nieco zawstydzone.
Kessler i inni analitycy z państw zachodnich zgadzają się, Ŝe fragmenty chińskiego satelity mogą przyśpieszyć
początek reakcji łańcuchowej. - Nawet gdyby Chińczycy nie przeprowadzili próby, reakcja i tak by się rozpoczęła,
tyle Ŝe nie tak szybko - mówi Kessler.
W zeszłym tygodniu w Pekinie rzecznik chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych nie odpowiedziała wprost
na pytanie dotyczące odpadów. Zapytana, czy resztki satelity mogą zagrozić innym statkom kosmicznym
zapewniła, Ŝe Chiny pragną, aby kosmos był wolny od jakiejkolwiek broni.
- Jesteśmy gotowi zacieśniać współpracę międzynarodową w tym zakresie - powiedziała dziennikarzom Jiang Yu.
OstrzeŜenia przed kaskadą kolizji pojawiły się juŜ w 1978 roku. Kessler i jego kolega z NASA, Burton G. CourPalais, napisali w czasopiśmie Journal of Geophysical Research, Ŝe pędzące przez próŜnię śmieci będą
powodować powstawanie nowych śmieci, co w konsekwencji doprowadzi do wykładniczego wzrostu liczby takich
obiektów w czasie, a Ziemia zostanie opasana pierścieniem odpadków.
"Produkcja" orbitalnych śmieci
W czasach zimnej wojny Moskwa i Waszyngton z reguły ignorowały zagroŜenie i w latach 1986-1980
przeprowadziły ponad 20 prób z bronią słuŜącą do niszczenia satelitów, z których kaŜda spowodowała
wyrzucenie w przestrzeń chmury odłamków. ChociaŜ wiele z nich przeprowadzono na małych wysokościach,
przez co pozostałości eksplozji po krótkim czasie spadały w kierunku powierzchni ziemi, to i tak liczba odpadów
rosła, w miarę jak nowe państwa umieszczały na orbicie kolejne rakiety i satelity.
Kiedy w 1995 roku przekroczyła 8 tys., amerykańska Akademia Nauk (National Academy of Sciences)
opublikowała raport zawierający ostrzeŜenie, Ŝe zaśmiecenie orbity przekroczyło "gęstość krytyczną" konieczną
do wywołania reakcji łańcuchowej.
Rok później eksplozja zbiornika paliwa w porzuconym amerykańskim silniku rakietowym spowodowała dalszy
wzrost obaw naukowców. Wybuch rozsadził segment na 713 wykrywalnych fragmentów, co do niedawna
stanowiło niechlubny rekord.
ŹRÓDŁO:
Spośród takich wydarzeń eksperci wyselekcjonowali pierwsze kolizje, które potencjalnie mogłyby zapoczątkować
reakcję łańcuchową, co zaalarmowało środowiska akademickie.
17 stycznia 2005 roku, na przykład, rozpędzony odłamek wyrzucony w przestrzeń wskutek eksplozji chińskiej
rakiety zderzył się z wrakiem rakiety amerykańskiej wystrzelonej 31 lat wcześniej. Pełni obaw naukowcy uwaŜnie
przeszukiwali okolicę, w której doszło do kolizji, ale odetchnęli z ulgą, gdy udało im się odkryć tylko cztery
większe kawałki oderwane od pancerza.
W rok później Nicholas L. Johnson, główny specjalista NASA do spraw odpadów orbitalnych i J. -C. Liou
opublikowali w magazynie "Science" artykuł szczegółowo objaśniający rosnące zagroŜenie. Stwierdzają w nim, Ŝe
przy obecnym poziomie zaśmiecenia orbity reakcja łańcuchowa jest nieunikniona, nawet jeŜeli państwa
prowadzące eksplorację kosmosu w ogóle wstrzymają starty statków kosmicznych.
"To środowisko jest niestabilne i dlatego kolizje staną się dominującym czynnikiem generującym duŜe ilości
kosmicznych śmieci' - piszą.
W takiej właśnie atmosferze rosnącego napięcia Chiny wystrzeliły w styczniu rakietę, która roztrzaskała starego
satelitę meteorologicznego, dokonując tym samym swojej pierwszej udanej próby z bronią antysatelitarną.
David C. Wright, starszy pracownik naukowy niezaleŜnej organizacji o nazwie Stowarzyszenie Zaniepokojonych
Naukowców (Union of Concerned Scientists) z siedzibą w stanie Massachusetts, obliczył, Ŝe satelita rozpadł się
na 1 tys. kawałków o średnicy 10 i więcej centymetrów oraz około miliona mniejszych.
Badacze nieba zatrudnieni w instytucjach państwowych, którzy zajmują się katalogowaniem ciał znajdujących się
na orbicie Ziemi, jak dotąd opublikowali informacje o wykryciu 647 fragmentów chińskiego satelity, ale mówi się,
Ŝe są oni na tropie setek kolejnych odłamków.
Wybuch był niebezpieczny, poniewaŜ satelita poruszał się po wysokiej orbicie - około 850 km nad powierzchnią
Ziemi. A to oznacza, Ŝe jego resztki pozostaną w kosmosie przez dziesiątki, tysiące, a moŜe nawet miliony lat.
Kessler, były urzędnik NASA, a obecnie samodzielny konsultant pracujący w Asheville w stanie North Carolina
przypuszcza, Ŝe Chiny mogły wybrać tak wysoko połoŜony cel, aby nie stworzyć bezpośredniego zagroŜenia dla
Międzynarodowej Stacji Kosmicznej orbitującej wraz z załogą około 350 km nad Ziemią.
- MoŜe stanęli przed wyborem: narazić stację na niebezpieczeństwo od razu, lub teŜ odsunąć problem w czasie?
- zastanawia się Kessler. - MoŜe właśnie to zmusiło ich do podniesienia wysokości.
Tak czy inaczej, fragmenty satelity popędziły w róŜnych kierunkach, między innymi w dół i w górę. Ostatnio
odnogi głównej chmury odłamków rozciągały się od wysokości 160 aŜ do 3 200 km nad powierzchnią Ziemi.
Jak powstrzymać lawinę zderzeń?
Sposób na powstrzymanie lawiny zderzeń istnieje, ale jest bardzo kosztowny. Na stronach magazynu "Science" i
w ostatnich wywiadach Nicholas L. Johnson z NASA stwierdził, Ŝe jedynym skutecznym rozwiązaniem problemu
jest usunięcie duŜych obiektów z orbity.
MoŜna by w tym celu wykorzystać roboty i z ich pomocą zainstalować na zuŜytych częściach statków
kosmicznych silniki rakietowe, które wysłałyby je w kierunku Ziemi, tak aby spłonęły w atmosferze. Z kolei
mniejsze odpadki dałoby się zniszczyć przy uŜyciu laserów rozmieszczonych na powierzchni planety.
Zła wiadomość, zdaniem Johnsona jest taka, Ŝe obecnie Ŝaden z tych sposobów nie jest ani łatwy do
zastosowania z przyczyn technicznych, ani teŜ uzasadniony ze względów ekonomicznych.
Jednak jeŜeli nic się nie zrobi, moŜe dojść do swoistego "kryzysu orbitalnego", nazwanego od nazwiska
naukowca z NASA "syndromem Kesslera". ZagroŜenie, mogące stanowić dobry temat dla filmu science-fiction
polega na tym, Ŝe przestrzeń orbitalna dokoła Ziemi moŜe stać się tak zaśmiecona, Ŝe prawie uniemoŜliwi to
jakiekolwiek loty kosmiczne. Statki kosmiczne, którym uda się dotrzeć na orbitę, będą szybko ulegały zniszczeniu
na skutek zderzeń z wszechobecnymi odłamkami.
W jednym z wywiadów Kessler uznaje najgorszy moŜliwy scenariusz za przesadzony. - Ktoś przedobrzył reaguje na wzmiankę o "syndromie."
Ostrzega jednak przed moŜliwością pojawienia się bariery ekonomicznej, która moŜe zablokować eksplorację
kosmosu. Aby walczyć z odpadkami, projektanci będą musieli wyposaŜać statki kosmiczne w coraz trwalsze
powłoki chroniące przed zniszczeniem w wyniku kolizji z pędzącymi odłamkami, a to uczyni je cięŜszymi i bardziej
kosztownymi w produkcji i eksploatacji.
Kiedyś, być moŜe w bardzo odległej przyszłości, nadejdzie moment, gdy koszty tych działań przewyŜszą korzyści
z lotów orbitalnych.
- Eksploracja kosmosu jest coraz droŜsza - mówi Kessler. - Prędzej czy później nadejdzie chwila, w której stanie
się zbyt droga.
Dlaczego zorze oŜywają?
Dziś przed brzaskiem z przylądka Canaveral na Florydzie miała wystartować rakieta
wynosząca na orbitę z pięcioma satelitami THEMIS
Rozmieszczone między Ziemią i KsięŜycem będą śledzić, gdzie i jak rodzą się pulsujące zorze polarne. Typowa
zorza zaczyna się od zielonych kurtyn świetlnych nieruchomo wiszących nad horyzontem. W pewnej chwili jednak
oŜywa - zaczyna falować, rozpada się na płomienie, pasma, pulsuje na czerwono, fioletowo i biało. Wiadomo, Ŝe
to świeci powietrze bombardowane cząstkami ze Słońca, które zostały złapane przez pole magnetyczne Ziemi.
Naukowcy nie mają jednak pojęcia, dlaczego zorza zaczyna pulsować.
Kolizje komet w centrum mgławicy Helisa 21.02.2007
Nowe obserwacje wykonane za pomocą Kosmicznego Teleskopu Spitzera ukazują, Ŝe
pył zgromadzony wokół martwej gwiazdy w centrum mgławicy Helisa (Ślimak),
powstaje podczas zderzeń komet, które przetrwały jej wybuch. Wyniki badań
astronomów zostaną opublikowane w czasopiśmie "Astrophysical Journal Letters" 1
marca.
Znajdująca się w odległości około 700 lat świetlnych od Ziemi w konstelacji Wodnika mgławica
Helisa (ang. Helix) powstała po odrzuceniu zewnętrznych warstw materii przez gwiazdę podobną do
naszego Słońca. Promieniowanie pochodzące z gorącego jądra martwej gwiazdy (białego karła),
ogrzewa wyrzucony materiał, powodując jego fluoryzację.
Mgławica planetarna za około 10 000 lat przestanie istnieć, poniewaŜ pył wokół niej zniknie,
pozostawiając białego karła i komety krąŜące wokół niego w pustej przestrzeni. Astronomowie od
dawna badali białego karła w centrum mgławicy Helisa, jednak nikomu wcześniej nie udało się
wykryć pyłu znajdującego się w jego pobliŜu. Dopiero dzięki Spitzer Space Telescope zespół
naukowców z Uniwersytetu w Arizonie, pracujący pod przewodnictwem dr Kate Su, dostrzegł dysk
pyłowy wokół martwej gwiazdy.
Odkrycie wywołało duŜe zaskoczenie astronomów - umierająca gwiazda wyrzuca zwykle
zewnętrzne warstwy znacznie dalej niŜ znajduje się zaobserwowany pył. Po wykonaniu kolejnych,
bardziej szczegółowych badań, zespół potwierdził jednak obecność dysku pyłowego.
- Byliśmy zaskoczeni, gdy zobaczyliśmy, jak duŜo pyłu znajduje się wokół umarłej gwiazdy powiedziała dr Su. - Pył musi pochodzić z komet, które przetrwały śmierć swojego słońca - dodała.
Według astronomów pył wokół białego karła powstaje podczas zderzeń komet, które orbitują na
obrzeŜach jego systemu. Kilka milionów lat temu, kiedy gwiazda ta przypominała Słońce, jej
komety oraz prawdopodobnie równieŜ planety krąŜyły wokół niej po stabilnych orbitach. Jednak
gdy gwiazda zaczęła umierać, wewnętrzne planety systemu zostały pochłonięte przez nią,
natomiast zewnętrzne planety, asteroidy i komety zostały odrzucone i krąŜą po orbitach w róŜnych
kierunkach, co powoduje, Ŝe dochodzi do kolizji.
Nasz Układ Słoneczny za około pięć miliardów lat podobnie się zmieni, gdy Słońce ulegnie
wypaleniu i najprawdopodobniej przekształci się w białego karła
Astronomowie znaleźli przyszłe Słońce 22.02.2007
Astronomowie z zespołu prowadzonego przez Uniwersytet Colorado w Boulder w
Stanach Zjednoczonych znaleźli "embrion" gwiazdy, która kiedyś moŜe stać się obiektem
dokładnie takim, jak Słońce.
Do obserwacji wykorzystano kosmiczne obserwatorium Chandra, pracujące w promieniowaniu
rentgenowskim. Skierowano je na Mgławicę Orzeł (M16), która stanowi aktywny rejon formowania
się gwiazd. W tym obszarze znajduje się fragment zwany czasem Słupami Stworzenia (Pillars of
Creation), znany ze zdjęć wykonanych przez Teleskop Hubble'a
W obszarze tym występują obiekty określane przez astronomów jako "parujące globule gazowe".
Angielski skrót tej nazwy, EGG (od "evaporating gas globule"), oznacza w tłumaczeniu "jajo". 73
obiekty EGG odkryto w roku 1996 na zdjęciach z Teleskopu Hubble'a. Jedenaście spośród nich
zawiera prawdopodobnie protogwiazdy, ale tylko cztery z nich są wystarczająco masywne, aby w
końcu utworzyć gwiazdy. Spośród nich jedynie obiekt oznaczony jako E42 ma masę taką, jak
Słońce.
Jeffrey Linsky ze współpracownikami z Uniwersytetu West Chester w Pensylwanii, Uniwersytetu
Exeter w Wielkiej Brytanii oraz Uniwersytetu Arizony, zbadali emisję z tego obszaru w zakresie
widzialnym i podczerwonym.
- Cztery protogwiazdy, które zidentyfikowaliśmy, są prawdopodobnie najmłodszymi
zaobserwowanymi do tej pory przez astronomów stadiami ewolucji gwiazd - wskazuje Linsky.
Natomiast o samym E42 badacz mówi - sądzimy, Ŝe jest to bardzo, bardzo wczesna wersja
naszego Słońca.
W styczniu 2007 r. zespół astronomów francuskich zasugerował, Ŝe omawiany obszar przeŜył
wybuch bliskiej supernowej 6000 lat temu. PoniewaŜ Mgławica Orzeł jest oddalona o 7000 lat
świetlnych od nas, to badacze oczekują, Ŝe efekty wybuchu będą widoczne z Ziemi jeszcze przez
mniej więcej 1000 najbliŜszych lat. Dopiero wtedy będzie wiadomo, czy E42 i pozostałe
protogwiazdy przetrwały falę uderzeniową pochodzącą z wybuchu supernowej.
Astronauci będą doskonalić techniki narciarskie
Poznanie technik narciarstwa biegowego moŜe pomóc astronautom w poruszaniu się po
powierzchni KsięŜyca podczas przyszłych misji kosmicznych - donosi internetowy serwis
BBC News.
Dr Harrison Schmitt, geolog, który wylądował na KsięŜycu w 1972 r, poruszał się szybciej niŜ jego
koledzy, gdyŜ zamiast skakać, ślizgał się po jego powierzchni niczym narciarz. Taki sposób
przemieszczania jest nie tylko szybszy, ale wymaga takŜe mniejszych nakładów energii.
- W narciarstwie biegowym, gdy tylko złapiesz rytm, ślizgasz się po śniegu, odpychając się
zaledwie czubkiem narty - wyjaśnia dr Schmitt. - Po KsięŜycu nie tyle ślizgasz się, ile szybujesz tuŜ
nad jego powierzchnią, ale łapiesz przy tym ten sam rytm i stosujesz podobny sposób odpychania.
Same narty nie będą potrzebne, gdyŜ na powierzchni KsięŜyca grawitacja jest sześciokrotnie
słabsza niŜ na naszej planecie. - Ale dla poprawienia stabilności przydałyby się kijki - mówi dr
Schmitt. Sądzi on równieŜ, Ŝe skafandry kosmiczne powinny być nieco bardziej elastyczne, by
mniej krępowały ruchy.
Amerykańska Agencja Kosmiczna NASA zamierza powrócić na powierzchnię naszego satelity w
2020 r. Nowa technika poruszania moŜe się przydać astronautom, jeśli będą musieli szybko wrócić
do statku w razie wypadku.
Dr Schmitt sądzi, Ŝe narciarstwo stanie się takŜe rozrywką pierwszych księŜycowych kolonistów.
- Myślę, Ŝe są tam znakomite tereny dla wielbicieli białego szaleństwa - przekonuje.
Poza Układem Słonecznym nie ma wody? 23.02.2007
Naukowcy stwierdzili, Ŝe na planetach spoza naszego układu słonecznego nie ma wody.
Są rozczarowani, bo obserwacje nie zgadzają się z wcześniejszymi załoŜeniami.
Astronomowie badali dwie pozasłoneczne planety podobne do naszego Jowisza. Komputerowe
modele wyjaśniające proces ich powstawania sugerowały, Ŝe powinna występować na nich woda.
Jednak wyniki analizy światła tych planet są jednoznaczne - wody brak. Nie wykryto teŜ
spodziewanych śladów Ŝycia takich jak metan czy dwutlenek węgla. Na łamach tygodnika "Nature"
naukowcy zastanawiają się teraz, czy na egzoplanetach faktycznie nie ma Ŝadnej z tych substancji,
czy moŜe obraz zaciemniają wyraźnie widziane gęste chmury.
Inni astronomie mówią, Ŝe badania były niedokładne i trzeba je powtórzyć. Wykona je nowoczesny
teleskop Webba, który jest jeszcze w trakcie budowy - na pierwsze zdjęcia trzeba będzie więc
poczekać jeszcze sześć lat.
Widmo planety pozasłonecznej
Po raz pierwszy w historii udało się uzyskać w miarę dokładne widmo planety
pozasłonecznej - informuje najnowszy numer czasopisma "Nature".
Znamy juŜ ponad 200 planet pozasłonecznych. Czternaście z nich naleŜy do ciekawej klasy układów
tranzytujących tzn. takich, w których planeta przechodzi na tle tarczy swojej gwiazdy macierzystej
nieznacznie osłabiając jej blask i powodując pojawianie się zaćmienia w krzywej zmian jasności.
Ten bardzo szczęśliwy zbieg okoliczności jest dla astronomów nieocenionym źródłem wiedzy o
dalekich planetach. Połączenie obserwacji spektroskopowych i fotometrycznych pozwala bowiem z
duŜą dokładnością określić większość podstawowych parametrów samej planety (masa,rozmiary,
gęstość, obecność potencjalnej atmosfery) a takŜe jej orbity (kształt, okres obiegu, odległość,
nachylenie). Dodatkowo jest moŜliwa do zastosowania technika polegająca na, nazywanym przez
niektórych bezpośrednim, dojrzeniu blasku samej planety, która w typowych obserwacjach zawsze
ginie w promieniach jasnej gwiazdy macierzystej. Technika ta polega na obserwacjach układu w
dwóch momentach: w pierwszym, w którym planeta jest schowana za gwiazdą, kiedy rejestrujemy
światło tylko samej gwiazdy oraz w drugim, gdy planeta znajduje się obok gwiazdy, gdy
rejestrujemy oba obiekty. Patrząc na róŜnice natęŜeń światła lub róŜnice w wyglądzie widma
pojawiające się w obu przypadkach jesteśmy w stanie odseparować blask samej planety.
Taką techniką posłuŜyła się grupa astronomów kierowana przez L.Jeremy'ego Richardsona z NASA
Goddard Space Flight Center w Greenbelt w USA, która w lipcu 2005 roku obserwowała planetę HD
209458b przy pomocy Podczerwonego Teleskopu Kosmicznego Spitzera (SST) i wyniki swoich
badań opublikowała właśnie w najnowszym numerze czasopisma "Nature".
Naukowcy prezentują widmo planety otrzymane w zakresie od 7.5 do 13.5 mikrometrów. Widmo to
pokazuje wyraźną linię emisyjną dla długości fali 9.65 mikrometra, którą astronomowie interpretują
jako ślad obecności pyłu krzemowego w atmosferze HD 209458b.
Drugą waŜną cechą uzyskanego widma jest wąska linia emisyjna odnotowana dla długości fali 7.78
mikrometra, która jak na razie jest dla naukowców kompletną zagadką.
Całkowity kształt widma nie do końca pasuje teŜ do tego, co pokazują konstruowane dotychczas
modele atmosfer "gorących Jowiszy". Komputerowe symulacje pokazują bowiem szerokie
maksimum dla 10 mikrometrów pochodzące z emisji termicznej z głębokich obszarów atmosfery
oraz ograniczane przez pochłanianie przez parę wodną. Grupa Richardsona nie zaobserwowała
Ŝadnego z takich efektów
Niespodziewanie wysoka aktywność słoneczna 25.02.2007
Choć Słońce znajduje się w okolicach minimum swojego 11-letniego cyklu aktywności,
nadal jest w stanie popisywać się efektownymi rozbłyskami o czym donosi Europejska
Agencja Kosmiczna (ESA).
Znaczna większość sond międzyplanetarnych podróŜuje w płaszczyźnie, w której zawierają się
orbity planet i większości planetoid. Jest to obszar silnie zaśmiecony przez gaz i pył powstały w
wyniku odparowywania komet i zderzeń pomiędzy róŜnymi ciałami Układu Słonecznego.
Chcąc badać oddziaływanie Układu Słonecznego z materią i gazem międzygwiazdowym najlepiej
wznieść się wysoko ponad płaszczyznę ruchu orbitalnego planet. Statkiem, który tego dokonał jest
sonda Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) i NASA o nazwie Ulysses, która, wystartowawszy w
1990 roku, od 1992 roku bada bieguny Słońca i oddziaływanie materii międzygwiazdowej z materią
Układu Słonecznego. 17 listopada Ulysses rozpoczął kolejny waŜny etap swojej podróŜy - trzeci
przelot na południowym biegunem Słońca. JuŜ w grudniu sonda zauwaŜyła, Ŝe nasza dzienna
gwiazda, choć znajduje się w okolicach minimum swojego 11-letniego cyklu aktywności, nadal jest
w stanie popisywać się efektownymi rozbłyskami.
Burze słoneczne i rozbłyski zwykle są związane z okolicami równikowymi i są rejestrowane przez
satelity znajdujące się na orbicie okołoziemskiej. W latach 2000-2001, gdy Ulysses przebywał
poprzednio nad południowym biegunem Słońca, aktywność naszej dziennej gwiazdy była przez
niego rejestrowana lecz wtedy Słońce znajdowało się w maksimum. Obecnie naukowcy nie
spodziewali się detekcji energetycznych zjawisk, więc to co odnotował Ulysses było dla nich duŜą
niespodzianką.
Astronomowie zastanawiają się więc w jaki sposób naładowane cząstki wysyłane w większości z
okolic równikowych znajdują drogę do biegunów. Jest to tym bardziej zaskakujące, Ŝe cząstki takie
poruszają się wzdłuŜ linii sił pola magnetycznego, a układ tego pola w minimum nie sprzyja
przemieszczaniu się naładowanych cząstek z równika do biegunów
Mars: udał się precyzyjny manewr sondy
Sonda Rosetta na tle Marsa (wizja artystyczna)
AFP
Udał się precyzyjny manewr sondy Rosetta - donosi serwis BBC News. Rosetta minęła
Marsa, którego pole grawitacyjne wykorzysta do przyspieszenia i zmiany swojej
trajektorii. Celem misji jest kometa Czuriumowa-Gierasimienki.
Sonda minęła powierzchnię Czerwonej Planety w odległości 250 km.
Rosetta to jedna z najciekawszych misji kosmicznych. Sonda ma zostać sztucznym satelitą komety
Czuriumowa-Gierasimienki oraz umieścić na jej jądrze lądownik Philae. W projekcie biorą udział
takŜe polscy naukowcy z Centrum Badań Kosmicznych PAN. Zaprojektowali oni urządzenie o
nazwie MUPUS, którego zadaniem będzie wbicie się i zbadanie powierzchni jądra komety. Badacze
mają nadzieję, Ŝe misja sondy będzie równie przełomowa i odsłoni przed nami tajemnice
początków Układu Słonecznego, gdyŜ, jak się sądzi, komety i planetoidy istniały juŜ zanim powstały
planety.
Rosetta wystartowała 2 marca 2004 r. do komety ma dotrzeć w 2014 roku.
W drodze do niej zbada przy okazji dwie planetoidy - Steins, oznaczoną teŜ numerem 2867, oraz
Lutetię, numer 21 na liście planetoid.
Pierwszą spotka we wrześniu 2008 r., a drugą dwa lata później, w czerwcu 2010 r. Minie je w
odległości zaledwie kilku tysięcy kilometrów.
Nazwa sondy wzięła się od "Kamienia z Rosetty", który znaleźli Ŝołnierze Napoleona w 1799 r. w
Egipcie. Dzięki temu, iŜ na kamieniu znajdował się ten sam tekst napisany po grecku i po egipsku,
naukowcom udało się w końcu rozszyfrować egipskie hieroglify.
Galaktyka w końcu się rozpadnie
Galaktyka spiralna IC 342, oddalona od Ziemi o
11 milionów lat świetlnych.
AFP
Wszystkie galaktyki prędzej czy później się rozlecą, gdyŜ utrzymująca je ciemna materia
znika - donosi najnowszy numer "New Scientist".
Ciemna materia stanowi wciąŜ jedną z większych zagadek współczesnej astronomii.
ChociaŜ nie emituje ona Ŝadnego promieniowania, naukowcy są przekonani o jej
istnieniu. Potrafią ją bowiem "zobaczyć" dzięki temu, Ŝe spaja ona grawitacyjnie
galaktyki i gromady galaktyk.
Lawrence Krauss i Glenn Starkman, profesorowie fizyki z amerykańskiego Case Western
Reserve University, przeanalizowali tzw. WIMPy, czyli słabo oddziałujące, ale bardzo
masywne cząstki, które są jednymi z głównych kandydatek na ciemną materię. Okazuje
się, Ŝe cząstki te są własnymi antycząstkami, czyli jeśli jedna uderzy w drugą, obie
znikną zamieniając się w energię. Takie zderzenia są dosyć rzadkie, gdyŜ WIMPy zostały
rozrzucone po Wszechświecie, gdy ten się rozszerzał po Wielkim Wybuchu. Ale Krauss i
Starkman twierdzą, Ŝe w jądrach galaktyk ciemna materia jest tak gęsta, iŜ zderzenia
takie mają jednak miejsce. Oznacza to, Ŝe ciemna materia, utrzymująca galaktyki w
całości, powoli "wyparowuje".
Na szczęście proces rozpadu galaktyk jest bardzo powolny i potrwa 10 miliardów razy
dłuŜej, niŜ istnieje nasz Wszechświat.
Pierścienie zagłady
Dokładnie 20 lat temu dostrzeżono eksplozję supernowej 1987A w Wielkim Obłoku Magellana. Widać ją było gołym
okiem - nie pojawiła się jaśniejsza na niebie od 1604 r. Astrofizycy potraktowali ją jak poligon doświadczalny, dzięki
któremu mogli testować hipotezy na temat genezy takich kosmicznych katastrof. W dzisiejszym "Science" badacze z
Oksfordu przedstawiają najbardziej prawdopodobny scenariusz, który wyjaśnia zagadkowy kształt mgławicy wokół tej
supernowej. Nie ma ona bowiem symetrii sferycznej, lecz złożona jest z trzech pierścieni (na zdjęciu). Według ich
symulacji komputerowej była to śmierć nie jednej, lecz dwóch gwiazd, które 20 tys. lat przed eksplozją się połączyły.
Kiedy jedna z nich spiralnym ruchem spadła na drugą, rozkręcały się również gazy odrzucane w tym czasie w kosmos,
tworząc spłaszczone struktury, które z Ziemi widać jako pierścienie.
Zaobserwowano rekordową gwiazdę neutronową 27.02.2007
Przy pomocy europejskiego obserwatorium orbitalnego Integral astronomowie znaleźli
najszybciej obracającą się gwiazdę neutronową.
Najszybsze dotychczas znane gwiazdy neutronowe obracają się od 270 do 619 razy na sekundę.
Gwiazda nie moŜe jednak obracać się zbyt szybko, gdyŜ nawet jej ekstremalnie silna grawitacja nie
utrzymałaby materii na powierzchni. Pozwoliło to teoretykom oszacować górny limit liczby obrotów
na 760 sekundę. Najnowsze odkrycie przełamuje tę granicę w sposób znaczący - gwiazda
neutronowa o nazwie XTE J1739-285 obraca się aŜ 1122 razy w ciągu zaledwie jednej sekundy.
Obiekt XTE J1739-285 odkryto 19 października 1999 r. za pomocą amerykańskiego satelity Rossi
X-Ray Timing Explorer (RXTE). Wykazywał wtedy fazę aktywności. Ponowną aktywność ujawnił w
roku 2005 r., kiedy Integral monitorował okolice centrum Galaktyki. Rozpoczęto wspólną kampanię
obserwacyjną przy pomocy obu satelitów (Integral i RXTE) i w sumie zaobserwowano około 20
wybuchów. Gwiazdy neutronowe są końcowym etap Ŝycia masywnych gwiazd. Powstają w wyniku
wybuchów supernowych. Taki obiekt ma masę mniej więcej taką, jak Słońce, ale jego średnica
wynosi zaledwie 10 km. Powoduje to olbrzymią gęstość materii, jej łyŜeczka moŜe waŜyć miliony
ton.
JeŜeli gwiazda neutronowa znajduje się w układzie podwójnym z inną gwiazdą, moŜe podkradać
materię od swojej sąsiadki. Gdy warstwa gazu przy powierzchni gwiazdy neutronowej zbliŜa się na
odległość 5-10 metrów, dochodzi do eksplozji termojądrowej, którą widzimy jako trwający od kilku
sekund do kilku minut wybuch promieniowania rentgenowskiego.
Z wcześniejszych obserwacji wiadomo, Ŝe promieniowanie X pochodzące z wybuchu wykazuje
oscylacje, które odpowiadają tempie rotacji gwiazdy neutronowej. Takie analizy przeprowadzono
teŜ w przypadku XTE J1739-285. Dane z 4 listopada 2005 r. pokazują właśnie rekordowe tempo
1122 obrotów na sekundę.
Erik Kuulkers z ESA Integral Science Operations Centre w Hiszpanii, który jest kierownikiem
programu monitorowania okolic centrum Galaktyki, wyjaśnia znaczenie zaobserwowania
rekordowej gwiazdy - Nasze odkrycie częstotliwości 1122 Hz będzie mieć znaczący wpływ na
modele gwiazd neutronowych. JeŜeli uda się znaleźć więcej gwiazd obracających się tak szybko,
będzie moŜna wykluczyć niektóre z modeli ich struktury wewnętrznej.
KsięŜyc zakryje i odkryje Saturna 28.02.2007
W nocy z 1 na 2 marca KsięŜyc zakryje i odkryje Saturna. Zjawisko będzie dobrze
widoczne z całego terenu Polski - poinformował dr Arkadiusz Olech z Centrum
Astronomicznego PAN w Warszawie.
- KsięŜyc na swojej drodze na sferze niebieskiej przesuwa się na tle gwiazd i planet, zakrywając i
odkrywając wiele z nich. Zjawiska takie wyglądają najbardziej efektownie, gdy zakrywana gwiazda
lub planeta jest jasna lub gdy mamy do czynienia z zakryciem brzegowym, w którym KsięŜyc
"muska" obiekt. Wtedy gwiazda chowając się za wzniesienia na powierzchni Srebrnego Globu
mruga do nas wielokrotnie - wyjaśnia astronom.
Właśnie z zakryciem jasnej planety będziemy mieli do czynienia w nocy z 1 na 2 marca. Będący
dwa dni przed pełnią KsięŜyc, swoim ciemnym brzegiem, zakryje jedną z jaśniejszych planet Saturna. Saturn świeci obecnie blaskiem porównywalnym z jasnością najjaśniejszych gwiazd na
niebie, więc jego zniknięcie za tarczą Srebrnego Globu, a potem pojawienie się, będzie na pewno
zjawiskiem efektownym. Tym bardziej, Ŝe dysponując teleskopem o powiększeniu około 100 razy
będzie moŜna w szczegółach obserwować, jak obdarzona pięknymi pierścieniami planeta powoli
chowa się za ciemnym brzegiem tarczy KsięŜyca. Warunki do obserwacji na terenie naszego kraju
będą dobre. Oba ciała będą znajdować się około 26 stopni nad horyzontem, a więc na tyle wysoko,
Ŝe w obserwacjach nie powinny przeszkadzać nam budynki, drzewa czy łuna miejska - zachęca
naukowiec.
Zakrycie zacznie się w okolicach godziny 3:30. Jego dokładny czas zaleŜy od współrzędnych
geograficznych miejsca obserwacji np. w Gdańsku o początek zjawiska wydarzy się o 3:25, a w
Krośnie o 3:34. Odkrycie Saturna, widoczne przy jasnym brzegu tarczy KsięŜyca, będzie moŜna
obserwować w okolicach godziny 4:15 (od 4:10 do 4:17 w zaleŜności od lokalizacji).
Jeśli pogoda dopisze, Centrum Astronomiczne PAN w Warszawie zorganizuje pokaz tego ciekawego
zjawiska.
Pokaz ten rozpocznie się o godzinie 3:15 i będzie miał miejsce na tarasie Centrum przy ul.
Bartyckiej 18.

Podobne dokumenty