strzał bez pudła

Transkrypt

strzał bez pudła
STRZAŁ BEZ PUDŁA
2015-06-27
Rozpoczęły się już negocjacje w sprawie zakupu kolejnej partii ppk Spike-LR. Wstępnie
mówi się o tysiącu nowych rakiet, które mają trafić między innymi na wozy bojowe
Rosomak.
To był jeden z trzech głównych kominów inwestycyjnych polskiego wojska w pierwszej dekadzie XXI wieku, czyli wtedy, gdy zaczęliśmy zaspokajać
nasze aspiracje, jeśli chodzi o obecność w NATO. Kontrakt na 264 przenośne wyrzutnie przeciwpancernych pocisków kierowanych (ppk) Spike-LR
(long range) oraz 2675 rakiet Spike Dual podpisano w grudniu 2003 roku, a zrealizowano, z wykorzystaniem licencyjnej linii produkcyjnej
ulokowanej w zakładach Mesko SA, w latach 2004–2013. Zakup izraelskich spike’ów oznaczał modernizację naszego arsenału środków
przeciwpancernych, bo wraz z nim dostaliśmy nowoczesny kierowany pocisk przeciwpancerny tzw. trzeciej generacji (pracujący także w trybie
„wystrzel i zapomnij”), znacznie bardziej zaawansowany od wcześniejszych ppk Malutka, Fagot czy Metys.
Spike może razić cele, które są niewidoczne dla jego operatora ze stanowiska ogniowego. Zamontowana w pocisku kamera przekazuje obraz do
celowniczego, który naprowadza go na wybrany cel, a sam pozostaje niewidoczny (tryb „odpal–obserwuj–aktualizuj”). W głowicy są kamery
termowizyjna i telewizyjna, a pocisk może lecieć po dwóch trajektoriach – niskiej i wysokiej. Top attack umożliwia rażenie górnych, czyli słabiej
opancerzonych, warstw wozów bojowych. Zresztą, mając zdolność przebicia pancerza odpowiadającego przeliczeniowo grubości ponad 700 mm
stali pancernej, spike z powodzeniem razi i inne strefy pancerza nowoczesnych czołgów. Ta broń szybko zyskała dobrą opinię, choć nie obyło się
bez kontrowersji. Padały uwagi, że nie zawsze sprawdza się w polskich warunkach (wilgoć, zamglenie), a obserwowana czasem smuga
kondensacyjna ciągnąca się za rakietą może zdradzać położenie wyrzutni. Faktycznie była to burza w szklance wody. Warto też pamiętać, że
pociski i wyrzutnie, kupowane przez wojsko i używane już od ponad dekady, doczekały się wielu usprawnień i modyfikacji, będących efektem uwag
użytkownika.
Studnia bez dna
Dzięki wspomnianej umowie, dostarczając przenośne wyrzutnie, zaspokojono potrzeby kompanii wsparcia w pododdziałach zmechanizowanych,
zmotoryzowanych i aeromobilnych. Nadal istnieje potrzeba doposażenia użytkowanych w siłach zbrojnych kołowych transporterów opancerzonych
(KTO) Rosomak oraz bojowych wozów piechoty (BWP) – dysponują one starego typu ppk Malutka. Rakiety w odmianie o większym zasięgu
potrzebne są również do śmigłowców uderzeniowych. Niestety, przez ponad dziesięć lat ani śmigłowce, ani rosomaki, pomimo wielu analiz i badań,
nie doczekały się nowych ppk. Tymczasem pierwotny kontrakt trwał do 2013 roku i zakłady Mesko zakończyły dostawy rakiet przeciwpancernych
dla Sił Zbrojnych RP.
Autor: Norbert Bączyk
Strona: 1
Teraz może się to zmienić. Na jednej z niedawnych konferencji poświęconych modernizacji armii gen. bryg. Sławomir Pączek przedstawił analizę,
według której w najbliższych latach chcemy zdobyć kolejnych tysiąc pocisków Spike. Zostałyby w nie uzbrojone przede wszystkim rosomaki.
Przypomnijmy, że w zespole przemysłowym pod przewodnictwem Huty Stalowa Wola trwają prace nad zdalnie sterowanym stanowiskiem
wieżowym (ZSSW), uzbrojonym w automatyczną, 30-milimetrową armatę szybkostrzelną oraz zintegrowaną, podwójną wyrzutnię ppk Spike. Na
początek armia chce kupić nieco ponad 200 ZSSW do rosomaków.
Ponadto są plany uzbrojenia w ppk części rosomaków z dotychczasowymi, załogowymi wieżami Hitfist-30P. Negocjacje z Polską Grupą
Zbrojeniową i zależnymi od niej Mesko SA uławia oczywiście to, że ppk Spike jest bronią doskonale już naszej armii znaną. Po ewentualnym
podpisaniu nowego kontraktu jeszcze w tym roku wspominane tysiąc pocisków mogłoby zacząć trafiać do naszych arsenałów, począwszy od 2017
roku (pierwsze dostawy dwa lata po podpisaniu kontraktu). Tak więc rocznie byłoby to 200–250 rakiet, choć termin realizacji całości można
przyspieszyć. Mesko może wyprodukować nawet 400–500 rakiet w ciągu roku, ale kontrakt wieloletni jest bardziej uzasadniony ekonomicznie. Na
razie wymieniona przez gen. Pączka liczba pocisków ma charakter deklaratywny, czyli jest odzwierciedleniem intencji Ministerstwa Obrony
Narodowej, może się więc jeszcze zmienić. Jednakże takie pociski zdecydowanie chcemy kupić. Po roku 2020 zaś trzeba będzie rozejrzeć się za
jeszcze nowocześniejszymi ppk.
„Program ppk Spike będzie kompletny, gdy pozyskamy wyrzutnie i pociski do rosomaków, w pierwszej kolejności w odmianie z ZSSW, której
prototyp jest już gotów, oraz dla śmigłowców. Przy czym w tej drugiej wersji byłyby wskazane ppk o większym zasięgu, na przykład do 8 km lub
więcej”, stwierdza płk Jarosław Kraszewski, szef Zarządu Wojsk Rakietowych i Artylerii. „Wdrożenie spike’ów było jednak od początku kompletnym
programem, realizowanym jako program operacyjny. Uwzględniono w nim nie tylko kupno samych pocisków i wyrzutni, lecz także system
szkoleniowy, serwis oraz polonizację broni, czyli przeniesienie jej wytwarzania do rodzimych zakładów zbrojeniowych”. Prace nad modyfikacjami
spike’ów trwają cały czas. „Chcemy, aby pociski miały co najmniej dwa niezależne od siebie systemy naprowadzania, nad którymi w pełni będziemy
sprawować kontrolę. Dlatego prace zmierzają w tym kierunku, z udziałem między innymi WAT-u i zakładów Mesko”, wyjaśnia płk Kraszewski.
Autor: Norbert Bączyk
Strona: 2
Doświadczenia dekady
Gdy dziesięć lat temu żołnierze pierwszy raz strzelali na toruńskim poligonie ze spike’ów, żartowali, że oto „leci dobre mieszkanie”. Cena tych
pocisków była wówczas zbliżona do kosztów kupna M4. Zaawansowane technicznie rakiety, których podzespoły powstają w wielu nowoczesnych
zakładach przemysłowych w różnych częściach Europy i w Izraelu, do tanich nie należą. Początkowo liczba rocznych strzelań z ppk Spike była
bardzo mała, a to rodziło wątpliwości, czy ich obsługi będę dobrze przygotowane do użytkowania tej broni. Obawy te podsycały informacje
o pudłowaniu w czasie ćwiczeń poligonowych – z powodu a to stresu operatora, a to złych warunków atmosferycznych.
„Początkowa, relatywnie niewielka liczba rocznie wystrzelonych spike’ów wynikała z tego, że ta broń dopiero wchodziła do wyposażenia wojska.
Jednak wraz z jej dostępnością systematycznie rosła liczba wystrzelonych ppk. O ile w 2004 roku było to siedem pocisków, o tyle w roku 2014
prawie 100. W tym roku także planujemy wystrzelić 100 pocisków”, informuje płk Waldemar Janiak, szef Oddziału Gestorstwa i Rozwoju Zarządu
Wojsk Rakietowych i Artylerii. „Strzelamy bardzo dużo, właściwie najwięcej spośród europejskich użytkowników spike’ów. Interesuje nas przede
wszystkim osiąganie określonych zdolności. To jest ważniejsze niż koszty amunicji”, stwierdza płk Kraszewski.
Operatorów ppk Spike obowiązuje dość intensywne szkolenie. Aby żołnierz został dopuszczony do strzelania, musi wykonać wcześniej 2 tys.
strzałów na trenażerach, zarówno w toruńskiej szkole, jak i macierzystych jednostkach. Ćwiczenia odbywają się na dwóch trenażerach,
wewnętrznym – IDT, i zewnętrznym – ODT. A do szkolenia taktycznego używa się gabarytowo-masowych makiet wyrzutni. Raz w roku, w celu
wymiany doświadczeń, w Toruniu są też organizowane tzw. zgrupowania centralne pododdziałów wyposażonych w wyrzutnie. Wówczas
opracowuje się nowe zadania ogniowe oraz analizuje filmy z wcześniejszych strzelań. Takie zgrupowanie kończy się „na ostro”, czyli oddaniem
strzałów pociskami bojowymi przez kilkanaście obsług z jednostek wojskowych z całego kraju. „Wdrożyliśmy nowe urządzenia rejestrujące MDVR
3200”, wyjaśnia płk Janiak. „Nagrywają one obraz z głowicy pocisku od chwili jego uzbrojenia do momentu trafienia w cel oraz zapewniają pomiar
kluczowych danych telemetrycznych. Wykorzystuje się je później w szkoleniu”.
Polska armia jest członkiem Spike User Club, skupiającym użytkowników tej broni. Wymieniają oni między sobą doświadczenia. Mamy dużo takich
pocisków i używamy ich od ponad dziesięciu lat, więc nasz głos jest znaczący w tym gronie. „Jako jedni z nielicznych strzelaliśmy z ppk Spike na
azymut, czyli w warunkach, gdy operator nie widzi celu, a dopiero później pocisk zostaje nakierowany na konkretny obiekt”, opisuje płk Janiak.
„Strzelamy też do celów położonych na linii horyzontu, do celów ruchomych, z pomieszczeń, w nocy, a nawet do obiektów znajdujących się na
morzu. Co ciekawe, spike nieźle sobie radzi również wtedy, gdy nie ma dobrej pogody i są wysokie fale”.
Broń na lata
Na ppk Spike jest dziesięć lat gwarancji, a można go użytkować przez 30 lat. Oznacza to, że rakietom dostarczonym w latach 2004–2005 już się
ona skończyła. Pociski z tej puli zostały poddane programowi starzeniowemu. „Dla nas najważniejsze jest zaufanie żołnierzy do broni”, wyjaśnia płk
Kraszewski. Dzięki temu, nawet po wygaśnięciu gwarancji, systematycznie kontrolowane, ppk Spike nadal pozostaną w pełnej gotowości.
Należy mieć nadzieję, że zapowiadany już od dawna, a obecnie negocjowany, nowy zakup ppk Spike dojdzie do skutku. Potrzebujemy takich rakiet
dla naszych wojsk zmechanizowanych i zmotoryzowanych, a w pierwszej kolejności – do rosomaków. Wdrożenie ZSSW znacząco wzmocni
potencjał przeciwpancerny, zwłaszcza pododdziałów piechoty zmotoryzowanej, bo dziś w każdym jej batalionie jest raptem po kilka wyrzutni ppk
Spike, a brygady na rosomakach własnych czołgów nie mają. Oczywiście w trakcie walki żołnierze mogą liczyć na wsparcie innych środków walki,
w tym artylerii czy własnych czołgów z brygad kawalerii pancernej oraz zmechanizowanych, ale siły średnie i lekkie nie zawsze będą mogły czekać
na pomoc tych ostatnich. Wówczas ogień własnych pododdziałów może się okazać kluczowy.
Autor: Norbert Bączyk
Strona: 3

Podobne dokumenty