PREZENTACJE "Pro Libris"
Transkrypt
PREZENTACJE "Pro Libris"
PREZENTACJE Paulina Komorowska-Birger Urodzona 28.04.1965 r.; dyplom 1990 r. na Wydziale Ceramiki i Szk³a, PWSSP (obecnie ASP) we Wroc³awiu; pracuje w Katedrze Sztuki i Kultury Plastycznej na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Zielonogórskiego; mieszka w Zielonej Górze. Wybrane wystawy indywidualne: 2005 W drodze..., Muzeum Narodowe, Poznañ; 2004 Prywatne Archiwum, Galeria Miejska, Wroc³aw; 2003 Arche – Fakty, BWA, Zielona Góra; 2001 Mosty, sympozjum; Nitra, S³owacja; 2000 Dialog wewnêtrzny, BWA, Zielona Góra; 1999 Przestrzenie, Galeria Miejska, Wroc³aw; 1998 The Studio of The Corning Museum of Glass, Corning, NY, USA; 1994 Œciana p³aczu, Mieczykowa 7, Zielona Góra; 1993 Muzeum Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra (ekspozycja do roku 1997); 1992 Galeria Na Solnym, Wroc³aw; 1991 Galeria Na Odwachu, Wroc³aw; 1991 Galeria Sztuki, Zielona Góra. Wybrane wystawy zbiorowe: 2005 Mity/ Anty-Mity, Galeria Forum +, CK Zamek, Wroc³aw; 2005 Szk³o zbli¿a, Ratusz, Leszno; Muzeum Narodowe, Poznañ; 2005 Art Poznañ 2005,Targi Sztuki, Stara RzeŸnia, Poznañ; 2005 J.Ensen in Berlin, Atelierhaus <Fabrik Phoenix>, Berlin; 2004 Promocja Prolibris, Stara Winiarnia, Zielona Góra; 2004 Wejœcie, BWA, Zielona Góra; 2003 Pomiêdzy, Galeria Miejska, Wroc³aw; 2003 Jehsen – zaginiona wieœ, projekt polsko – niemiecki, Bia³owice; 2002 Kontynuacje i sprzeciw, BWA, Wroc³aw 2001 Salon Jesienny, BWA, Zielona Góra; 2000 Cacao Fabrik, Helmond, Holandia; 2000 Euro-Fire in the land of Liege, Liege, Belgia; 1999 ISKIP WSP Zielona Góra; Muzeum Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra; 1998 Polska Abstrakcja Analityczna, BWA, Wroc³aw; 1998 Zwischen Geste und Dyskurs, Instytut Polski, Berlin, Niemcy; 1998 Miêdzy gestem a dyskursem, Galeria Prowincjonalna, S³ubice; 1997 Malarstwo – Katedra, Mieczykowa 7, Zielona Góra; 1997 Spektrum, Braunschweig, Niemcy; BWA, Zielona Góra; 1996 Spirala 1, Œwieradów Zdrój; 1996 Kolekcje, Mieczykowa 7, Zielona Góra; 1995 Plener, Galeria H, Vejprty, Czechy; 1995 Nie zas³aniaj mi s³oñca, Galeria GI, Zielona Góra; 1994 Prezentacja artystów zielonogórskich, Instytut Polski, Lipsk, Niemcy; 1993 Pracownia 22, Lubin; 1993 Wystawa asystentów IWP WSP w Zielonej Górze”, BWA, Zielona Góra; 1993 Sztuka nieobecna, Miêdzynarodowe Centrum Sztuki, Poznañ; 1993 Wystawa pracowników IWP WSP w Zielonej Górze”, Galeria GI, Zielona Góra; 1992 Dyplom 90-91, ASP, Gdañsk; 1992 Tydzieñ M³odej Sztuki, Poznañ; 1991 Reims presente Wroc³aw expose, Reims, Francja; 1991 Wystawa wystaw – przegl¹d wystaw z lat 1984-1991, Galeria Sztuki, Zielona Góra; 1991 Die Malerei von Schiesscheiben, Innsbruck, Austria. 74 El¿bieta Koœcielak Wenus z mleka „Dzie³o sztuki jest przede wszystkim konkretem jednostkowym, wywo³uj¹cym przemo¿ne wra¿enie osobowej poniek¹d indywidualnoœci...okreœlaj¹cym je kryterium jest w³aœnie jednoœæ przebijaj¹ca z ró¿norodnoœci jego czêœci, jego charakter organiczny, to, ¿e objawia jakiœ celowy projekt” – pisa³ S.Alexander w Philosophy and Art.1 S³owa te w zaskakuj¹co trafny i syntetyczny sposób dotykaj¹ istoty sztuki Pauliny Komorowskiej-Birger. Sama autorka mówi¹c o swojej twórczoœci wypowiada bez ma³a te same s³owa: „W twórczoœci ka¿da powstaj¹ca praca jest swoistym pamiêtnikiem, czy to bêdzie napisana ksi¹¿ka, zagrany koncert czy namalowany obraz; dzie³o bêdzie opowiadaæ w pewien sposób o osobie, która powo³a³a je do ¿ycia, choæby na krótka chwilê.” 2 Prace artystki s¹ zaproszeniem widza w œwiat wielow¹tkowych historii, z których powstaje jeden spójny obraz, a nawet, nie zawaham siê u¿yæ tego s³owa, filozofia sztuki. Prace Pauliny Komorowskiej-Birger przybieraj¹ formê dialogu: artysty ze sztuk¹, artysty z kultur¹, artysty z natur¹ ludzk¹, z przyrod¹, z drugim cz³owiekiem, którym mo¿e byæ widzodbiorca. Ale nie musi nim byæ, czêsto jest on bowiem jedynie biernym œwiadkiem monologu artystki czy jej „rozmowy” z bytem trans- cendentnym. Jest to twórczoœæ w równym stopniu racjonalna, abstrakcyjna, co emocjonalna, czêsto wrêcz namacalnie korzystaj¹ca z atrybutów codziennoœci i otaczaj¹cej je aury. Instalacje Pauliny Komorowskiej-Birger s¹ okruchami rozbitego w czasie postmodernizmu œwiata wartoœci, rozbitej zbiorowej i indywidualnej to¿samoœci cz³owieka oraz integralnoœci kultury. Artystka nie komentuje tego faktu, wydaje siê, ¿e jest on dla niej oczywisty. Z drobnych zdarzeñ i fragmentów codziennoœci nieœpiesznie buduje now¹ ca³oœæ, poszukuje nowych sensów, kreuje nowe znaczenia. Prywatne gesty, wspomnienia, notatki staj¹ siê tak samo wa¿ne, jak kierunkowskazy estetyczne, etyczne czy poznawcze znanych systemów kultury. Zadziwiaj¹ca jest naturalnoœæ i bezpoœrednioœæ z jak¹ odnosi siê do problemów ostatecznych czy ontologicznie prymarnych, jak ¿ycie i œmieræ, cel istnienia, przemijanie. W jej pracach staj¹ siê one po prostu naturaln¹ czêœci¹ nas samych. W monumentalnej instalacji „W drodze...” prezentowanej w Muzeum Narodowym w Poznaniu 3 autorka odwo³uje siê do wielkiej egzystencjalnej kategorii przemijania, jak te¿ do uczucia przyjaŸni, które jest naszym 1 S.Alexander, Philosophy and Art, w: Jurnal of Philosophical Studies, kwiecień 1929. Cytat za: Matila C. Ghyka, Złota liczba, Universitas, Kraków 2001, s.124. 2 P.Komorowska- Birger, katalog wystawy Mity/Anty-Mity, Galeria Autorska Elżbiety Kościelak FORUM+,CK Zamek, Wrocław 2005. 3 P. Komorowska-Birger, W drodze..., instalacja, wystawa zbiorowa Szkło zbliża, kurator prof. Małgorzata Dajewska, mgr Dorota Shroeder-Szufa, Muzeum Narodowe w Poznaniu, lipiec-sierpień 2005 PREZENTACJE 75 Wenus z mleka, Galeria Forum +, w ramach wystawy Mity i Anty-mity, Wroc³aw, 2005 W drodze..., w ramach wystawy Szk³o zbli¿a, Muzeum Narodowe Poznañ, 2005 (Kamieñ + szk³o)2, Plener, Vejprty (Czechy), 1995 Bez tytu³u, w ramach wystawy Kontynuacje i Sprzeciw, BWA Wroc³aw, 2002 potocznym doœwiadczeniem, do pamiêci o ludziach nam bliskich, którzy odeszli. Praca poœwiêcona jest pamiêci Przes³awa Kornackiego, tragicznie zmar³ego kolegi z okresu studiów, artysty, pracownika naukowego wroc³awskiej Akademii Sztuk Piêknych, w dziesi¹t¹ rocznicê jego œmierci. Patio 76 Muzeum Narodowego stworzy³o architektoniczne warunki do wykreowania „sakralnej” przestrzeni, w której utworzone szpalery ga³êzi, niczym koœcielne chor¹gwie, drzewce dla „worków” utkanych ze szklanych nici. Misterne sploty szklanego tworzywa stanowi¹ nie tylko rozpoznawalny element wielu instalacji Pauliny Komorowskiej-Birger, ale tak¿e metaforyczn¹ pajêczynê chroni¹c¹ wartoœci najwa¿niejsze, prymarne, czy te¿ s¹ kokonem daj¹cym pocz¹tek nowej jakoœci. We wnêtrzu „worków” z w³ókien szk³a znajdowa³a siê fotografia zmar³ego artysty, ci¹gle ta sama, w czterech kolorach: niebieskim i szarym oraz zielonym i br¹zowym – kolorach nieba i ziemi. W centrum zbudowanej w ten sposób przestrzeni dzie³a znajdowa³y siê trzy przedmioty, atrybuty œwi¹tyni: klêcznik, œwiecznik i skrzyneczka na ofiarê. Niezwykle czysta formalnie praca nie posiada³a w zasadzie ani jednego zbêdnego elementu. Nasycona emocjami, by³a równoczeœnie pe³na refleksji i wewnêtrznego spokoju. Powsta³a przestrzeñ-epitafium, ale te¿ przestrzeñ nasycona wiar¹ w przyjaŸñ i niewiar¹ w œmieræ konkretnej osoby, której nie widzieliœmy d³ugo przed jej œmierci¹. Ona ¿yje w nas, tak jakby fakt ostatecznego jej odejœcia by³ zawarty w nie nale¿¹cym do naszego porz¹dku rzeczy. Wystawa Mity/Anty-Mity w Galerii Forum+ w CK Zamek we Wroc³awiu-Leœnicy to próba spojrzenia na stan wspó³czesnej kultury w dobie globalizacji i ujawniaj¹cych siê nowych zjawisk w kulturze i sztuce w epoce przejœcia miêdzy epokami. Upadek cywilizacji zachodnioeuropejskiej „odtr¹biony” wielokrotnie i potwierdzony przez autorytety (np. S.Huntington, F.Fukujama) niesie ze sob¹ nie tylko negacjê dawnych wartoœci, ale przede wszystkim próby dekonstrukcji elementów systemowych „starego porz¹dku kulturowego”. Do kategorii tych nale¿y bez w¹tpienia tak¿e mit, jako jednostka kultury. Na wystawie prezentowane s¹ prace: Joanny Hoffmann, Michalisa Katzourakisa, Pauliny Komorowskiej-Birger, Gosi Koœcielak, Christosa Mandziosa, Darii Mileckiej, Juana Muńoza, Bruce Naumana, Marii Papadimitriou, Przemys³awa Pintala, Susan Sensemann, Mariosa Spiliopoulosa, Anny Stêpkowskiej, Zafosa Xagorarisa i Opy Zouni. Artyœci z Polski,Grecji, USA i Hiszpanii przedstawiaj¹c swoje ujêcie mitu odwo³ywali siê w spo- sób poœredni lub bezpoœredni to tej kategorii. Czêœæ prac pochodz¹cych z kolekcji prywatnych powsta³a wczeœniej i zosta³a przedstawiona w kontekœcie wystawy, czêœæ by³a realizowana z myœl¹ o tej wystawie. Paulina Komorowska-Birger przedstawi³a instalacjê „Wenus z Mleka” odwo³uj¹c siê do najbardziej popularnego rozumienia mitu w naszym krêgu cywilizacyjno-kulturowym, mianowicie do zbioru mitów greckich i rzymskich. Mit o Afrodycie, rzymskiej Wenus, sta³ siê przyczynkiem do analizy wspó³czesnej kondycji kultury i sztuki. Pos¹¿ek Wenus z Milo, kopia jakich wiele w sklepach z pami¹tkami w krajach œródziemnomorskich, sta³ siê ³¹cznikiem pomiêdzy klasycznym piêknem a œwiatem kultury masowej. Wenus zamkniêta w „szklanym kokonie” jest pocz¹tkiem koñca lub form¹ koñcow¹ nowo powsta³ej formacji. Ta p³ynnoœæ czy niedookreœlonoœæ jest nie tylko elementem wspó³czesnej kultury, ale tak¿e jej wartoœci¹. Piêkno, które w kulturze masowej sta³o siê kiczem, jest jednoczeœnie czymœ trwa³ym i niezmiennym. Jest, czy ju¿ nim nie jest...? W instalacji P. Komorowskiej-Birger Wenus nie wynurza siê z morskiej piany, lecz z kasetki, szkatu³ki, „puszki Pandory” posadowionej na stosie ksi¹¿ek. Ich tytu³y to wydawa³oby siê przypadkowy zbiór lektur znajduj¹cych siê w wiêkszoœci biblioteczek domowych: bajki Braci Grimm, podrêcznik historii sztuki „Sztuka i czas”, „Sztuka kochania” Michaliny Wis³ockiej, historia sztuki w wydaniu rosyjskim, podrêcznik u¿ytkowania programów komputerowych w jêzyku angielskim i kilka innych. Œwiat w pigu³ce: podrêczniki, poradniki, coœ co mia³o (ma) stanowiæ bazê naszej wiedzy i naszego doœwiadczenia... Ile z tej wiedzy ju¿ uleg³o dewaluacji? Obok Wenus stanê³a ludowa maselnica wype³niona bia³ymi ¿ywymi i czerwonymi suszonymi ró¿ami. Mit czystego piêkna skonfrontowany z codziennoœci¹ i symbolem kultury ludowej. O ile pierwszy element instalacji, Wenus na stosie ksi¹¿ek, jest intelektualnym dialogiem kultury wysokiej z popularn¹, maselnica wprowadza w ca³oœæ kompozycji doœæ istotny kontrapunkt. W miejsce idei ca³oœciowych kultur pojawia siê idea sieci kulturowych. „Transkulturowoœæ nie zak³ada relacji miêdzy kulturami pojêtymi jako ca³oœci, to nie jest spotkanie ani dialog dwóch monolitycznych kultur; transkulturowoœæ ca³oœci rozsadza i wszystkie je przenika, staj¹c siê istotn¹ cech¹ dzisiejszych spo³eczeñstw”, pisze Wolfgang Welsch 4. Diagnoza wspó³czesnej kultury i sztuki jak¹ postawi³a w tej pracy Paulina KomorowskaBirger wydaje siê byæ przera¿aj¹ca. Ale czy na pewno? Autorka spokojnie porz¹dkuje chaotyczn¹ rzeczywistoœæ, zamykaj¹c najistotniejsze wartoœci w szklanych kokonach. Wroc³aw 12.09.2005 rok 4 cytat za: K.Wilkoszewska, Ku estetyce transkulturowej.Wprowadzenie, w: Estetyka transkulturowa, pod red. K.Wilkoszewskiej, Uniwersitas,Kraków 2004, s.14. PREZENTACJE 77 Jacek Weso³owski Moma Lisa und Götz 78 Moma Lisa i Goetz 0 0 Im vergangenen Jahr habe ich in der Bundesrepublik zwei große Kunstveranstaltungen gesehen: die erste war die spektakuläre MoMAAusstellung in Berlin, die zweite – das Kunstprojekt Götzen in Frankfurt/Oder. MoMA habe ich nur besucht, an Goetzen auch als Künstler teilgenommen. Minionego roku w Republice Federalnej by³em na dwóch du¿ych imprezach artystycznych: pierwsza to g³oœna berliñska MoMA, druga – projekt Goetzen we Frankfurcie nad Odr¹. Na Momie by³em widzem tylko, w Goetzen uczestniczy³em jako artysta. 1 1 In der Zeit vom 20. Februar bis zum 19. September 2004 besuchte mehr als eine Million Menschen Das MoMA. Meisterwerke aus dem Museum of Modern Art, New York in der Neuen Nationalgalerie Berlin. Die Einnahmen aus dem Verkauf der Eintrittskarten lagen etwas über den Gebühren, die das New Yorker Museum, das in jener Zeit renoviert wurde, für das Ausleihen der Werke berechnet hatte; insgesamt kostete die Ausstellung die deutschen Veranstalter fast zehn Millionen Euro. Vom Frühling an unternahm ich mehrere Anläufe, letztlich aber sah ich MoMA erst einige Tage vor Schließung der Ausstellung, nachdem ich endlich einen Weg gefunden hatte, die gigantischen Schlangen zu umgehen (die Menschen kampierten nachts auf Feldbetten und Luftmatratzen, um am Morgen in die Galerie zu gelangen). Ich hingegen begleitete einen Bekannten, der im Rollstuhl sitzt; auf diese Weise wurden wir eingelassen, ohne warten zu müssen. Wer das Ausstellungskonzept nicht kennt, das im Katalog erläutert wird, hat das Empfinden einer Wystawê MoMA (pe³ny tytu³ Das MoMA in Berlin. Meisterwerke aus dem Museum of Modern Art, New York) w Neue Nationalgalerie w Berlinie obejrza³o od 20 lutego do 19 wrzeœnia 2004 r. ponad milion ludzi. Wp³ywy ze sprzeda¿y biletów pokry³y z niewielk¹ nadwy¿k¹ koszty wynajmu kolekcji dzie³ wypo¿yczonych z nowojorskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej na czas jego remontu; wystawa kosztowa³a Niemców prawie dziesiêæ milionów euro. Od wiosny robi³em do Momy kilkakrotne podejœcia. Obejrza³em wystawê na kilka dni przed zamkniêciem, znalaz³szy wreszcie sposób na unikniêcie wielogodzinnego oczekiwania na wejœcie (ludzie przesypiali w kolejce noc na ³ó¿kach polowych czy turystycznych materacach, aby rano dostaæ siê do galerii): do wspólnego zwiedzania zaprosi³em znajomego na wózku inwalidzkim; wpuszczono nas bez kolejki. Widz nie zapoznany z wy³o¿on¹ w katalogu koncepcj¹ wystawy (mo¿na j¹ te¿ by³o poznawaæ z prze- noœnych magnetofonów ze s³uchawkami; powiem o niej za chwilê) odnosi wra¿enie pewnego ba³aganu. Wra¿eniu temu sprzyja architektura berliñskiej Nowej Galerii Narodowej, której otwarte wielokierunkowo sale uk³adaj¹ siê w swobodne porz¹dki. Kr¹¿yliœmy zatem ze znajomym wsród luŸnego, wielojêzycznego (czêsto s³ysza³o siê jêzyk polski) t³umu zwiedzaj¹cych, stale na nowo natykaj¹c siê na obejrzane juz dzie³a. I tak by³o dobrze. Powiem najpierw o kilku osobistych fascynacjach. Zobaczy³em na Momie orygina³ obrazu Jamesa Ensora Maski naprzeciw œmierci (1888), który by³ dla mnie silnym prze¿yciem. Któregoœ grudniowego dnia 1981 roku; przypadkowo (?) reprodukcja znalaz³a siê w numerze „Sterna” czy „Timesa”, poœwiêconym rozpoczêtej w³aœnie wojnie polsko-jaruzelskiej; by³em daleko od miejsca wypadków. Bardzo zauroczy³ mnie Balthus – nie zna³em bli¿ej tego malarza. Kupi³em zaraz w muzealnej ksiêgarni ksi¹¿kê Gilesa Néreta Balthus. Król kotów (Balthus. Der König der Katzen). Balthasar (Baltusz) Klossowski de Rola urodzi³ siê w 1908 roku w Pary¿u, zmar³ w 2001 we francuskiej Szwajcarii. De Rola byli comtes. Matka, póŸniejsza przyjació³ka Rilkego, u¿ywa³a nazwiska Baladine Klossowska. Na trzy lata przed œmierci¹ otrzyma³ Baltusz doktorat honoris causa na Uniwersytecie Wroc³awskim. Jest to malarstwo wiele mówi¹ce o malarzu (mniej o sztuce jako takiej) - indywidualne, niezale¿ne, osobiste. Pokazuje œwiat na granicy real- i surrealnoœci, rzeczywistoœci i snu. Dominuj¹cy u Balthusa temat – dorastaj¹ce dziewczynki w pozach erotycznych – dawa³ mu du¿e powodzenie u starszych milionerów. Zaiste fascynuj¹ce s¹ „obrazy ludzkiej samotnoœci“ Edwarda Hoppera: cz³owiek przy pompie benzynowej w wieczornym pejza¿u (Benzyna, 1940) zamyœlona bileterka w pustawym kinie (Kino w Nowym Jorku, 1939), dom bez ludzi za lini¹ kolejowego nasypu (Dom przy torze, 1925). Zaj¹³ mnie na d³u¿sz¹ chwilê Richard Tuttle swym Cloth Octagonal (1967). „Im mniej, tym wiêcej” – has³o minimalizmu. Dzie³o Tuttle´a jest to przybity wprost do œciany kawa³ p³ótna malarskiego ufarbowanego na wiosenn¹ zieleñ, niedbale zaobrêbionego, w formie nieregularnego oœmiok¹ta w wymiarze ok. 1,5 m. Jest gewissen Unordnung. Dieser Eindruck wird durch die Architektur der Neuen Nationalgalerie noch verstärkt, ihre Räume sind nämlich nach vielen Seiten hin offen. So kreisten wir in der Besuchermenge umher und stießen immer wieder auf Werke, die wir bereits gesehen hatten. Und das war gut so. Zunächst werde ich von einigen persönlichen Faszinationen berichten. Bei MoMA sah ich James Ensors Masken, dem Tod gegenüberstehend (1888) im Original; eine Reproduktion dieses Bildes hatte mich an einem Dezembertag des Jahres 1981 stark erschüttert, sie fand sich zufälligerweise (?) in einer Ausgabe des „Stern“ oder der „Times“, die dem damals gerade ausgebrochenen Jaruzelski-Polen-Krieg gewidmet war, den ich weit weg vom Ort des Geschehens erlebte. Balthus hat mich begeistert; ich kannte diesen Maler nicht näher, deshalb kaufte ich in der Museumsbuchhandlung sofort das Buch von Giles Néret Balthus. Der König der Katzen. Balthasar Klossowski de Rola wurde 1908 in Paris geboren und starb 2001 in der französischen Schweiz. Die Familie de Rola waren comtes. Balthus´ Mutter, die spätere Freundin von Rilke, benutzte den Namen Baladine Klossowska. Drei Jahre vor seinem Tod wurde Balthus von der Universität Breslau die Ehrendoktorwürde verliehen. Seine Malerei sagt viel über den Maler aus (und weniger über die Kunst im Allgemeinen) – sie ist individuell, eigenwillig und persönlich. Sie zeigt eine Welt an der Grenze zwischen Sur- und Realität, zwischen Traum und Wirklichkeit. Balthus’ Bilder sind dominiert von heranwachsenden Mädchen in erotischen Posen – was ihn bei älteren Millionären sehr erfolgreich machte. Faszinierend sind Edward Hoppers „Bilder der menschlichen Einsamkeit”: ein Mann an der Tankstelle im Dämmerlicht (Benzin, 1940), eine in Gedanken versunkene Platzanweiserin in einem halb leeren Kinoraum (Kino in New York, 1939), ein Haus ohne Menschen hinter einen Eisenbahndamm (Das Haus am Bahndamm, 1935). Etwas länger verweilte ich bei Richard Tuttles Cloth Octagonal (1967). „Je weniger, desto mehr” – wie die Minimalisten zu sagen pflegten. Das Werk von Tuttle ist ein direkt an die Wand genageltes Stück Leinwand, frühlingsgrün gefärbt, nachlässig umsäumt, in Form eines etwa 1,5 Meter großen Achtecks. Darin ist alles enthalten: vom Christustuch bis zu den Fahnen der verschiedenen Weltrevolutionen. Das MoMA-Konzept wird in einem umfangreichen Katalog dargelegt, auf dessen Umschlag PREZENTACJE 79 das berühmte Bild Dance von Henri Matisse prangt (eine der Versionen dieses Bildes sah ich vor Jahren in der Eremitage in Leningrad, das heute wieder St. Petersburg heißt). Der Katalog, der etwa das DIN A4-Format hat, ist in der Buchhandlung der Neuen Nationalgalerie in zwei Sprachen, Deutsch oder Englisch, zum Preis von 29 Euro erhältlich. 212 der insgesamt 376 Katalogseiten enthalten farbige Abbildungen, 43 Seiten sind Texte zur Ausstellung als Ganzem oder zu einzelnen ihrer Teile (nicht mitgerechnet die Kommentare zu einzelnen Werken, bibliographische Anmerkungen, Zeittafeln usw., die weitere rund 100 Textseiten mit kleinen Bildern einnehmen). Mit der MoMA-Ausstellung wollte die Leitung des New Yorker Museums in Berlin Meisterwerke der modernen Kunst präsentieren und zugleich das eigene Museum als eine Kulturinstitution von Weltrang vorstellen. Der Ausstellungskatalog unterstreicht diesen Rang, er führt eine imponierende Zahl von modernen Künstlern und ihren Werken vor. Die Organisatoren gliederten MoMA in übergeordnete und untergeordnete Teile, die im Katalog chronologisch geordnet sind. Ich nenne hier die Kapitel (und gebe in Klammern ihren Inhalt sowie die berühmtesten Namen an): Moderne Anfänge (Postimpressionismus, Symbolismus, Fauvismus; u.a. Cézanne, Seurat, van Gogh, Gauguin, Munch, Klimt, Henri Rousseau, Derain, Braque), Matisse Picasso (die zwei Riesen der Moderne), Kubismus und abstrakte Kunst (Gris, Delaunay, Chagall, Leger, Boccioni, Brancusi, Malewitsch, Rodtschenko, Mondrian, van Doesburg, die Amerikaner Davis und O´Keeffe), Fantastische Kunst, Dada, Surrealismus (de Chirico, Klee, Magritte, Ernst, Tanguy, Dali, Arp, Miró, Oppenheim, Giacometti, der Amerikaner Cornell), Neue Menschenbilder (Rodin – als Vorläufer der modernen Plastik, Lipschitz, Modigliani – als Bildhauer, figurative Malerei zwischen den Weltkriegen, u.a. Beckmann, Dix, Grosz. Dieser Teil enthält eine umfangreiche Sammlung mit Werken von Hopper, dem Stolz Amerikas.) Danach folgen Die neue amerikanische Malerei (expressive und geometrische Abstraktion, u.a. de Kooning, Pollock, Rothko, Newmann, Smith, Rauschenberg, Johns, Twombly, Kelly), Die Kunst des Realen (von Pop Art bis Postminimalismus, u.a. Warhol, Lichtenstein, Wesselmann, Oldenburg, Stella, Judd, Flavin, LeWitt, Serra), und schließlich Offenes Ende, auch in New York angesiedelt. Dieses offene Ende ist auf das Ende der 60ger Jahre datiert, wobei der Schwerpunkt 80 w nim wszystko: od chusty Chrystusa do sztandarów kolejnych Rewolucji Œwiata. Koncepcja wystawy MoMA. Arcydzie³a z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku opisana jest w okaza³ym katalogu ze s³ynnym Dance Matisse´a na ok³adce (wersjê obrazu widzia³em przed laty w Ermita¿u, wtedy leningradzkim, dziœ znów petersburskim). Ksi¹¿kê mo¿na kupiæ w ksiêgarni wewn¹trz Nowej Galerii Narodowej w dwóch wersjach jêzykowych: niemieckiej i angielskiej, cena 29 euro. Z 376. stronic grubego tomu, formatu ponad A4, zawieraj¹cego 212 barwnych tablic, 43 strony zajmuj¹ teksty objaœniaj¹ce wystawê w ca³oœci i w czêœciach (nie liczê komentarzy do poszczególnych dzie³, objaœnieñ bibliograficznych, tablic historycznych itd., co zajmuje ³¹cznie ok. 100 stron tekstu z obrazkami). W zamyœle kierownictwa nowojorskiego muzeum, wdziêcznie przyjêtym w Nowej Galerii Narodowej w Berlinie, MoMA jest pokazem arcydzie³ sztuki nowoczesnej i jest zarazem prezentacj¹ instytucji kulturalnej o znamienitej œwiatowej randze. Katalog wystawy s³u¿y ugruntowaniu tej rangi. Oczywiœcie daj¹c pokaz imponujacej iloœci twórców sztuki nowoczesnej oraz ich dzie³. Ca³oœæ ekspozycji Momy dzieli sie wg koncepcji organizatorów na czêœci nadrzêdne i im podrzêdne, u³o¿one w katalogu w ci¹g chronologiczny. Wymieniê nadrzêdne, rozœwietlaj¹c nieco ich zawartoœæ informacjami w nawiasach, z podaniem wyboru najs³ynniejszych nazwisk: Pocz¹tki sztuki nowoczesnej (postimpresjonizm, symbolizm, fowizm, m.in. Cézanne, Seurat, van Gogh, Gauguin, Munch, Klimt, Celnik Rousseau, Derain, Braque), Matisse i Picasso (jako dwaj olbrzymi sztuki nowoczesnej), Kubizm i sztuka abstrakcyjna (Gris, Delaunay, Chagall, Leger, Boccioni, Brancussi, Malewicz, Rodczenko, Mondrian, van Doesburg, Amerykanie Davis i 0´Keeffe) Malarstwo wyobraŸni, dadaizm, nadrealizm (de Chirico, Klee, Magritte, Ernst, Tanguy, Dali, Arp, Miró, Oppenheim, Giacometti, Amerykanin Cornell) Nowe widzenie cz³owieka (Rodin – jako prekursor rzeŸby nowoczesnej, Lipschitz, Modigliani – jako rzeŸbiarz, malarstwo figuratywne miêdzy wojnami, m.in. Beckmann, Dix, Grosz. W tym dziale mamy spory zbiór obrazów Hoppera, dumy Ameryki, po czym wkracza Nowe malarstwo amerykañskie (abstrakcjonizm ekspresywny i geometryczny, m.in. de Kooning, Pollock, Rothko, Newmann, Smith, Rauschenberg, Johns, Twombly, Kelly), Sztuka realnoœci (od pop-artu do postminimalizmu, m.in. Warhol, Lichtenstein, Wesselmann, Oldenburg, Stella, Judd, Flavin, LeWitt, Serra), wreszcie Offenes Ende, te¿ umieszczony w Nowym Jorku. Ów otwarty koniec naznaczony jest na koniec lat 60., z akcentem na malarstwie (Guston i du¿y wybór Richtera) i symbolicznym tylko pokazem sztuki instalacji i obiektu (Nauman i Artschwanger). Niektóre nazwiska powtarzaj¹ siê w obrêbie kilku rozdzia³ów, kilka, jak Picasso i Matisse, w wielu rozdzia³ach, niekiedy natykamy sie na nieco zaskakuj¹ce przyporz¹dkowania, np. Kandinsky umieszczony w rozdziale Pocz¹tki sztuki nowoczesnej obok Moneta, czy Chagall obok Legera w rozdziale Kubizm i sztuka abstrakcyjna. Wy¿ej wymienione tytu³y czêœci ekspozycji, tworz¹ce jej strukturê, wziê³y siê z imponuj¹cego sw¹ intelektualn¹ zrêcznoœci¹ konceptu, który pozwala opowiedzieæ sto lat dziejów sztuki nowoczesnej na kanwie 75.letniej historii nowojorskiego Muzeum (zosta³o ono za³o¿one przez Alfreda H. Barra Juniora w 1929 r.). Strukturê wystawy MoMa w Berlinie, wyra¿aj¹c¹ siê w tytu³ach czêœci katalogu, utkali organizatorzy z tytu³ów wystaw monograficznych zrealizowanych w Museum of Modern Art New York w ró¿nych latach; podajê tytu³y oryginalne poszczególnych wystaw oraz rok realizacji: Modern Stars – 1999/2000, Matisse Picasso – 2003, Cubism and Abstract Art – 1936, Fantastic Art, Dada, Surrealism – 1936/37, New Images of Man – 1959, The New American Painting – 1958/59, The Art of the Real – 1968, Open Ends – niedawno, bo na prze³omie wieków. 2 Zrealizowany od 5 czerwca do 31 paŸdziernika 2004 r. we Frankfurcie nad Odr¹, z rozpostarciem na S³ubice, projekt Goetzen nie jest intelektualnie wyrafinowany, natomiast imponuje wielostronnoœci¹ i wielocz³onowoœci¹ – zaznaczon¹ ju¿ w tytule przedsiêwziêcia: Goetzen – Ich und die Anderen. Internationales interdisziplinäres Kunstprojekt. „Götzen”, liczba pojedyñcza „Götz”, znaczy tyle co bo¿kowie. W odró¿nieniu od bogów = Götter, i Boga Jedynego = Gott. auf der Malerei liegt (Guston und eine große Zahl von Werken Richters), während die Objekt- und Installationskunst nur symbolisch repräsentiert ist (Nauman und Artschwanger). Einige Namen wiederholen sich in mehreren Kapiteln, andere wie Picasso oder Matisse in vielen Kapiteln, gelegentlich finden sich etwas überraschende Zuordnungen, z.B. wird Kandinsky in dem Kapitel Moderne Anfänge neben Monet platziert oder Chagall neben Leger in Kubismus und abstrakte Kunst. Die oben genannten Titel, die der Ausstellung ihre Struktur geben, gehen auf ein sehr geschicktes, intellektuell imponierendes Konzept zurück, das es erlaubt, die einhundertjährige Geschichte der modernen Kunst vor dem Hintergrund der 75jährigen Geschichte des New Yorker Museums zu erzählen (das 1929 von Alfred H. Barr Junior gegründet wurde). Die Struktur des MoMA in Berlin, die in den Katalogkapiteln deutlich wird, ist auf monographische Ausstellungen des New Yorker Museum of Modern Art New York aus verschiedenen Jahren zurückzuführen. Hier die Originaltitel der einzelnen Ausstellungen und das Jahr ihrer Realisierung: Modern Stars – 1999/2000, Matisse Picasso – 2003, Cubism und Abstrakt Art – 1936, Fantastic Art, Dada, Surrealism – 1936/37, New Images of Man – 1959, The New American Painting – 1958/59, The Art of the Real – 1968, Open Ends fand erst vor kurzem statt, an der Schwelle zum neuen Jahrhundert. 2 Das Projekt Goetzen, das vom 5. Juni bis zum 31. Oktober 2004 in Frankfurt/Oder stattfand und sich auf Slubice ausdehnte, ist nicht intellektuell raffiniert, imponiert jedoch durch seine Vielschichtigkeit, die bereits im Titel des Vorhabens anklingt: Goetzen – Ich und die Anderen. Internationales interdisziplinäres Kunstprojekt. Das Kunstprojekt Goetzen wird im Internet in deutscher und polnischer Sprache ausführlich dargestellt (http: www.kunstprojekt-goetzen.com). Wer sich das Ganze mit dem Computer ausdruckt, hat einen fertigen Katalog. Auf der Titelseite fasst der Projektautor und –kurator, Udo C. Cordes, den Sinn des Unternehmens kurz, aber poetisch zusammen: „Kunstprojekt Goetzen / Näherungsversuche // an das Ich / an die Anderen / an das Unlösbare / an das Unerklärbare/ an die beginnlose Welt”. Auf den folgenden Seiten des Internetkatalogs lesen wir PREZENTACJE 81 zunächst kulturpolitische Äußerungen: von Kulturstaatsministerin Christina Weiss, der Schirmherrin des Projektes Goetzen, sowie von dem deutschen und dem polnischen Bürgermeister der im Jahre 1945 geteilten Stadt Frankfurt/Oder. Danach folgen ein Text des Projektkurators und Essays von drei deutschen Kunsthistorikern ad rem artis. Schließlich werden die einzelnen Elemente des Projekts vorgestellt. Dazu gehören zwei Ausstellungen mit Werken der bildenden Kunst: Kein Bild ist wahr und GoetzenHäuser, ferner eine Essaysammlung zum Thema „Ich und die Anderen” von Professoren, Literaten und Publizisten (fünf aus Polen sowie je ein Deutscher, ein Este und ein Lette). Den umfangsreichsten Teil bilden Antworten auf die Frage „Was gibt mir im Leben Halt?”, die der Autor des Goetzen-Projekts Menschen von verschiedener Nationalität (in der Hauptsache jedoch Deutschen und Polen), von verschiedenem Geschlecht, Alter, Ausbildung und Beruf über das Internet stellte; die Antworten reichen von einem arbeitslosen Arzt bis zur Präsidentin der ViadrinaUniversität, Professor Gesine Schwan, die vor kurzem für das ehrenvolle Amt des Bundespräsidenten kandidierte. Insgesamt handelt es sich um gut 200 Antworten, von ganz einfachen Sätzen in der Art von „Den Halt im Leben gibt mir mein Mann” bis zu komplizierten philosophischen Texten, darunter einigen sehr umfangreichen. Interdisziplinär ist das Kunstprojekt Goetzen nicht nur, weil es verschiedene Kunstsparten in einem Konzept vereint (neben Ausstellungen und Publikationen gab es Podiumsdiskussionen und auch ein multimediales Spektakel aus Malerei, Poesie, Musik und Tanz); Götzen verbindet und mischt auch verschiedene Ebenen der – sehr weit verstandenen – Kultur. In Frankfurt/Oder wird die Natur zum Kontext der Kultur: der Fluss – der nichts davon weiß, dass er eine Grenze darstellt. Aber wir wissen es. Das Internationale des Goetzen-Projekts, das sich an den bereits genannten Essays und weltanschaulichen Äußerungen über den „Halt im Leben“ andeutet, zeigt sich vor allem an der Liste der beteiligten Künstler; es waren insgesamt einundzwanzig, deren Namen und Nationalität ich hier nach einem Leporello wiedergebe, das die Besucher vor Ort bekommen konnten: „Amador (ESP), Bucco (D), Burska (PL), Cordes (D), Escobedo (MEX), Gorecki (PL), Herold (D), Huan (RC), Hofmann (D), Jaeggi (SUI), Köker (D – im Internetkatalog aber mit TR vermerkt – J.W.), Leiberg (D), Lewandowsky (D), Prigow (RUS), 82 Projekt jest obszernie przedstawiony w internecie w dwóch jêzykach: niemieckim i polskim. Http://www.kunstprojekt-goetzen. com. Mo¿na wydrukowaæ go w ca³oœci na domowej drukarce i ma siê gotowy katalog. Na stronie tytu³owej autor i kurator projektu Udo. C. Cordes ujmuje zwiêŸle a poetycko sens przedsiêwziêcia: „Projekt artystyczny Goetzen / Próba zbli¿enia // do Ja / do innych / do nieodgadnionego / do niewyt³umaczalnego / do bezkresu wszechœwiata”. Na kolejnych stronach czytamy najpierw kulturpolityczne wypowiedzi: ministra kultury Republiki Federalnej, pani Christiny Weiss, najwy¿szej opiekunki projektu Goetzen oraz obu burmistrzów rozdzielonego w 1945 r. miasta Frankfurt/Oder, niemieckiego i polskiego. Nastêpnie katalog podaje wypowiedŸ kuratora Projektu oraz eseje trójki niemieckich uczonych-humanistów ad rem artis. Wreszcie prezentowane s¹ czêœci sk³adowe Projektu. Sa to dwie ekspozycje plastyczne: Kein Bild ist wahr (tomistyczn¹ frazê „obrazy k³ami¹” przet³umaczone w wersji polskiej katalogu jako Obraz i prawda) oraz GoetzenHäuser (bo¿kowe domki), nastêpnie zbiór wypowiedzi na temat „Ja i Inni” (profesorowie, pisarze i publicyœci: pi¹tka Polaków, po jednym Niemcu, Estoñczyku i £otyszu). Kolejn¹, pokaŸn¹ czêœæ stanowi¹ odpowiedzi na pytanie „Co daje mi oparcie w ¿yciu?”, które autor projektu Goetzen zadaje ludziom ró¿nej narodowoœci (wiekszoœæ to Niemcy i Polacy), p³ci, wieku, wykszta³cenia i profesji: od bezrobotnego lekarza do rektora Uniwersytetu Viadrina, pani profesor Gesine Swan, kandydatki na Najszacowniejszy Urz¹d w RFN w ostatnich wyborach prezydenckich. Jest tych odpowiedzi ponad dwieœcie. Od zdañ bardzo prostych typu „moim oparciem jest m¹¿” do skomplikowanych tekstów filozoficznych, niekiedy bardzo d³ugich. Interdyscyplinarnoœæ projektu artystycznego Goetzen (wystawom i internetowym publikacjom towarzyszy³y dyskusje panelowe, tak¿e multimedialny spektakl: malarstwo, poezja, muzyka, taniec) polega nie tylko na z³¹czeniu w jednym koncepcie ró¿nych dziedzin sztuki – zostaj¹ w nim po³¹czone ró¿ne dziedziny (i poziomy) kultury, bardzo szeroko pojêtej. Jej kontekstem we Frankfurcie nad Odr¹ jest natura p³yn¹cej spokojnie rzeki, która nic nie wie o tym, ¿e jest granic¹. Ale my wiemy. Natomiast miêdzynarodowoœæ Projektu, zaznaczona ju¿ wy¿ej przy esejach i wypowiedziach œwiatopogl¹dowych o „¿yciowym oparciu” eksponuje najwyraziœciej lista wystawiaj¹cych artystów, których by³o dwadzieœcioro i jeden. Przepisujê z ma³ego folderku, rozdawanego widzom w trakcie trwania Projektu: „Amador (ESP), Bucco (D), Burska (PL), Cordes (D), Escobedo (MEX), Górecki (PL) Herold (D), Huan (RC), Hofmann (D), Jaeggi (SUI), Köker (D – w internetowym katalogu zaznaczona wszak¿e jako TR – wtrêt J.W.), Leiberg (D), Lewandowsky (D), Prigow (RUS), Siegmund (D), Sosnowska (PL), Tillbergs (LET), Ulrichs (D), Walter (D), Wendisch (D), Weso³owski (PL)”. Niemcy s¹ jak widaæ w przewadze, cudzoziemcy natomiast w wiêkszoœci ¿yj¹ od lat w RFN, przewa¿nie w Berlinie – nawet jeœli tylko jedn¹ nog¹, drug¹ siêgaj¹c kraju swego pochodzenia – jak ni¿ej podpisany. Prosto z Warszawy przyjecha³y dwie gwiazdki polskiej sztuki najm³odszej: Monika Sosnowska i Bogna Burska. Najstarszy wiekiem (ur. 1931) Szwajcar Urs Jaeggi, wymieniany w encyklopediach jako pisarz i socjolog, podaje w ¿yciorysie, ¿e mieszka i pracuje w Mexico City oraz w Berlinie. Tim Ulrichs, bodaj¿e najbardziej znane znawcom nowej sztuki niemieckiej i œwiatowej nazwisko po Beuysie, urodzi³ siê w r. 1940, od lat jest profesorem sztuki w Monastyrze, dziêki czemu mo¿e finansowaæ swoje „woluntarystyczne” pomys³y. „Bo¿kowych domków” (z pomalowanych na bia³o p³yt paŸdzierzowych o wymiarach 3 x 3 x 3 m) by³o trzynaœcie. Dziesiêæ po niemieckiej stronie Odry i trzy po polskiej, te ostatnie w bliskoœci Collegium Polonicum, polskiego przyczó³ka der Europäischen Universität Viadrina Frankfurt/Oder. Wspomnê o tych, które zaczepi³y mi siê o zwoje na spacerze w dniu 5 czerwca 2004 r. – spacer ów by³ czêœci¹ uroczystoœci publicznej inicjacji projektu Goetzen w Koœciele Pokoju, najstarszej frankfurckiej œwi¹tyni – obecnych by³o ze dwieœcie osób. Mieszkaj¹cy w Nowym Jorku Chiñczyk Zhang Huan przypomnia³ nam w swej instalacji, ¿e swastyka wywodzi siê z symboliki religijnej Dalekiego Wschodu. Jörg Herold zinterpretowal swój wczeœniejszy pomys³ na „documenta” w Kassel: przez okno jego domku mo¿na by³o zobaczyæ prymitywnie wykonan¹ Siegmund (D), Sosnowska (PL), Tillbergs (LET), Ulrichs (D), Walter (D), Wendisch (D), Wesolowski (PL)”. Die Deutschen sind sichtlich in der Überzahl, die Ausländer hingegen leben und arbeiten mehrheitlich seit Jahren in der Bundesrepublik, vor allem in Berlin – auch wenn sie in ihrem Herkunftsland ebenfalls tätig sind, wie der Verfasser dieser Zeilen. Direkt aus Warschau kamen zwei Sternchen am Himmel der jüngsten polnischen Kunst nach Frankfurt: Monika Sosnowska und Bogna Burska. Der älteste unter den Götzen-Künstlern, der Schweizer Urs Jaeggi (geb. 1931), der in einigen Lexika als Schriftsteller und Soziologe bezeichnet wird, gibt in seiner Biographie an, dass er in Mexico City und Berlin zu Hause sei. Tim Ulrichs, für Kenner der modernen Kunst Deutschlands und der Welt der wohl bekannteste Name nach Beuys, wurde 1940 geboren und hat seit Jahren eine Kunstprofessur an der Fachhochschule Münster, was es ihm erlaubt, seine „volontaristischen” Ideen zu finanzieren. Es gab dreizehn „Götzen-Häuser” (aus weiß gestrichenen Spanplatten in der Größe von 3 x 3 x 3 m). Zehn von ihnen standen auf der deutschen Seite der Oder und drei auf der polnischen Seite, übrigens ganz in der Nähe des Collegium Polonicum, des polnischen Brückenkopfes der Europa-Universität Viadrina in Frankfurt/Oder. Ich werde jene Häuser erwähnen, die sich mir bei einem Spaziergang am 5. Juni 2004 einprägten; an dem Spaziergang nahmen etwa zweihundert Menschen teil, er gehörte zum Eröffnungsprogramm des Projektes Götzen in der Friedenskirche, der ältesten Kirche Frankfurts. Der in New York lebende Chinese Zhang Huan erinnerte uns in seiner Installation daran, dass das Hakenkreuz ursprünglich ein religiöses Symbol der fernöstlichen Kultur war. Jörg Herold variierte sein früheres Konzept für die „documenta” in Kassel: durch das Fenster seines Hauses konnte man eine primitiv gefertigte Leiter sehen, deren Fuß in einem Erdloch voller Schlamm steckte, ihr Ende hingegen ragte durch eine Öffnung im Dach in den blauen und (am 5.6.04) wolkenlosen Himmel hinein. Ryszard Gorecki (der vor kurzem von Slubice nach Berlin übersiedelte) beschmierte die eine Innenwand seines Hauses mit Maschinenfett, die andere mit Schokolade, die dritte verkleidete er mit CD-s, die vierte, die Wand mit der Tür, tapezierte er mit Zeitungsseiten voller Börsenkurse, auf dem Fußboden hatte er Weizensamen ausgestreut. Diese Formel unseres Daseins wurde von den Frankfurter Tauben PREZENTACJE 83 kommentiert, die durch die Haustür zu dem Futter drängten. Tim Ulrichs zeigte sein eigenes Verdauungssystem in einem Videofilm. Er nutzte dafür eine in der Inneren Medizin noch relativ neue Untersuchungsmethode: der Patient schluckt eine kleine Videokamera, die in seinem Organismus den natürlichen Weg zurücklegt, vom Ein- bis zum Ausgang. „Alles kann Kunst sein” – dieser vor vierzig Jahren geäußerten Maxime ist der Künstler immer treu geblieben. Ziemlich lange gab ich mich der Kontemplation über das Konzept von Monika Sosnowska hin. Ihr Markenzeichen sind bekanntlich „Architekturtäuschungen”. Der grünlich bemalte Innenraum ihres Hauses erinnerte irgendwie an ein öffentliches WC, der Platz reichte jedoch nicht für eine Abortschüssel, und für ein Pissoir war er schon gar nicht zu nutzen. Von außen unterschied sich ihr Götzen-Haus nicht von den anderen. Jaeggi hat das ihm zugeteilte Haus einfach demoliert. Udo C. Cordes äußerte in einem Gespräch mit mir die Ansicht, dass dies ein Akt der Hilflosigkeit des Künstlers gegenüber seiner Aufgabe sei. Für mich war es eher ein Ausdruck der Hilflosigkeit des Menschen gegenüber seiner Umwelt. Ein Gedankenpaket zur Geschichte, zur Gegenwart, zu der ungewissen Zukunft. Dieses Götzen-Haus hat sich mir am stärksten in Herz und Hirn eingebrannt. Auf die Frage „Was gibt mir Halt im Leben?” antwortete Jaeggi: „Nichts”. Die Götzen-Häuser waren als einzelne „Beiträge zum Thema” zu verstehen, die wir bei dem Spaziergang an der Oder nacheinander in uns aufnehmen und als Aussagen von Künstlern auf diese oder andere Art „lesen“ konnten. Dagegen bildete die Ausstellung Kein Bild ist wahr ein Ganzes. Erstaunlicherweise war es ein Gesamtwerk, das nicht als bewusste Konzeption aus der gemeinsamen Arbeit der teilnehmenden Künstler hervorging, denn die Künstler trafen sich mit dem Projektleiter immer nur einzeln zu Konsultationen, und ich glaube auch nicht, dass der Projektleiter die Ausstellung nach einem aleatorischen Konzept zusammenstellte. Ich weiß nicht, wie er es mit den anderen hielt – mit mir sprach er immer nur über die Form, nie über die Inhalte, die Botschaft. Es hatte den Anschein, als sei die Ganzheit der Ausstellung in der Friedenskirche von ganz allein entstanden – als habe der genius loci sie aus der Sensibilität der einzelnen Künstler hervorgezaubert. Die alte Kirche, die aus dem 13. Jh. stammt, zunächst römisch-päpstlich war und dann evangelisch, wurde während des Krieges bombardiert, in der 84 drabinê, której dó³ tkwi³ w dziurze w ziemi wype³nionej b³otem, góra zaœ wychyla³a siê przez otwór w dachu ku czystemu, bezchmurnemu (w dniu 5.06.04 r.) niebu. Ryszard Górecki (ostatnio ze S³ubic przeniós³ siê do Berlina) wymaza³ jedn¹ œcianê wewn¹trz swego domku smarem do maszyn, drug¹ czekolad¹, trzeci¹ wy³o¿y³ p³ytkami CD, czwart¹ – wejœciow¹ – wytapetowa³ gazetami z wynikami kursów gie³dowych, na pod³odze rozsypa³ ziarno pszenicy. Tê formu³ê naszego Dasein komentowa³y frankfurckie go³êbie, które usi³owa³y wcisn¹æ siê do œrodka w sprawie pokarmowej. Swój przewód pokarmowy pokaza³ w filmie wideo Tim Ulrichs – wykorzysta³ tu stosunkowo now¹ w diagnostyce internistycznej metodê badania uk³adu trawienno-wydalniczego: pacjent po³yka maleñk¹ kamerê, która odbywa naturaln¹ drogê w naszym organizmie – od wejœcia do wyjœcia. „Wszystko mo¿e byæ sztuk¹” – tej maksymie, wypowiedzianej 40 lat temu, artysta pozosta³ wierny. Doœæ d³ugo kontemplowa³em domek Moniki Sosnowskiej. Jak wiadomo jej logo stanowi¹ „z³udzenia architektoniczne”. Zielonkawe wnêtrze domku sw¹ architektur¹ budzi³o skojarzenie z publiczn¹ ubikacj¹, jednak¿e miejsce na klozet by³o za w¹skie, na pisuar zaœ niemo¿liwe do wykorzystania. Z zewn¹trz domek wygl¹da³ jak inne. Jaeggi domek swój po prostu zdemolowal. Udo C. Cordes w rozmowie ze mn¹ wyrazi³ pogl¹d, ¿e jest to obraz bezsi³y artysty wobec postawionego mu zadania. Ja by³bym sk³onny uwa¿aæ, ¿e to wyraz bezsi³y artysty-cz³owieka wobec otaczaj¹cego go œwiata. Reakcja na pamiêæ historii, na konstatacjê teraŸniejszoœci, na niepewne myœli o przysz³oœci. Ten „bo¿kowski domek” najbardziej wrazi³ mi siê w mózg i serce. Na pytanie „Co daje mi oparcie w ¿yciu?” Jaeggi odpowiedzia³: „Nic”. O ile Götzen-Häuser stanowi¹ „przyczynki do tematu”, które widz nanizuje na sznurek swej uwagi podczas spaceru nad Odr¹, „czytaj¹c” jakby kolejne wypowiedzi artystów w takim lub innym „porz¹dku zwiedzania”, o tyle wystawa Kein Bild ist wahr jest ca³oœci¹. Rzecz zdumiewaj¹ca, nie jest to ca³oœæ œwiadomie wykoncypowana we wspólnym trudzie uczestnicz¹cych w niej artystów, bo ci nie mieli ze sob¹ bezpoœredniej stycznoœci, kontaktuj¹c siê osobno i po- jedyñczo z kuratorem, nie wydaje siê równie¿, by ten ostatni budowa³ ekspozycjê wed³ug przemyœlanego konceptu ideowotreœciowego. Nie wiem jak z kolegami, ze mn¹ rozmawia³ wy³¹cznie o formie, nie o przes³aniu. Myœlê, ¿e ca³oœæ, któr¹ stanowi³a wystawa w Koœciele Pokoju, wytworzy³a siê niejako sama – z pojedynczej wra¿liwoœci poszczególnych artystów wywo³a³ j¹ genius loci. Stara, XIII-w. œwi¹tynia, najpierw papieska, potem protestancka, potem zbombardowana, potem zignorowana (czasy Dedeeru), wreszcie odbudowana – nie zosta³a przywrócona swej funkcji sakralnej. Zia³a pustk¹, gdy wszed³em do niej po raz pierwszy wiosn¹ 2003 r., aby poznaæ miejsce przydzielone mi przez kuratora w Projekcie. Natomiast w dniu otwarcia wystawy robi³a wra¿enie „urz¹dzonego koœcio³a”. W miejscu g³ównego o³tarza sta³o wielkie sanktuarium – GoetzenHaus koncepcji Udo C. Cordesa, wykonane przez fachowych stolarzy, do którego wiod³y wysokie schody; przez uchylone drzwi kabiny s¹czy³o siê œwiat³o. Ca³¹ nawê g³ówn¹ zajmowa³y postacie ukrêcone przez Elen Escobedo z odpadów tekstylnych, jakby negatyw ³awek dla wiernych – bez wiernych, bo „ludzie” ci, zgarbieni, z pochylonymi g³owami, zwróceni byli „twarzami” do wyjœcia, jakby „wypêdzano” ich z Domu Bo¿ego. Tytu³ instalacji: UchodŸcy. Z przeciwleglych okien przygl¹da³y siê sobie „witra¿e”. Z jednej strony „biblijne” obrazy Helge Leiberga na ogólny temat „Homo sapiens”, z drugiej Bogny Burskiej ekspresyjne maŸniêcia czerwon¹ farb¹ – jakby o szyby t³uk³o siê cia³o ludzkie, brocz¹ce krwi¹. Jakby tu by³a kaŸnia, nie koœció³ (aluzja do ofiary Abrahama? przecie¿ powstrzymanej przez Boga? tak, ale potem inne by³y ofiary). Inne prace „nawi¹zuj¹” do architektury koœcielnego wnêtrza i do jego funkcji, do koœcielnego inwentarza: jakby o³tarz boczny lub krypta (Ulla Walter), nisza ze œwiêtym (z Chrystusem - Bucco), zakrystia – prawdziwa – w której le¿¹cy na pod³odze ludzie (ze styropianu) ogl¹daj¹ telewizjê (Amador). Nad UchodŸcami unosz¹ siê duchy (zmar³ych, œwiêtych?) – Veit Hoffmann zrobi³ je z japoñskiego papieru i pomalowa³ temper¹. Dmitri A. Prigow nic nie zrobi³, tylko wykorzysta³ dziurê po sêku w parowiekowych drzwiach koœcio³a. Zas³oni³ j¹ od wewn¹trz DDR-Zeit dann ignoriert und schließlich wiederaufgebaut, erhielt aber ihre sakrale Funktion nicht zurück. Als ich die Kirche im Frühling 2003 zum ersten Mal betrat, um den Platz in Augenschein zu nehmen, den mir der Kurator in diesem Projekt zugewiesen hatte, gähnte sie vor Leere. Am Tag der Ausstellungseröffnung aber befand ich mich plötzlich in einer „eingerichteten Kirche”. An der Stelle des Hauptaltars stand ein monumentales Sanktuarium – ein Götzen-Haus, konzipiert von Udo C. Cordes und von erfahrenen Tischlern ausgeführt; in das Haus führte eine steile Treppe, im Inneren brannte Licht. Das ganze Mittelschiff der Kirche füllten menschliche Figuren, die Elen Escobedo aus Textilresten geformt hatte und die wie ein „Negativ” der Kirchenbänke wirkten – Bänke ohne Gottesdienstbesucher, denn diese „Menschen” gingen gebückt, mit gesenkten Köpfen und wandten ihre Gesichter dem Ausgang zu – als seien sie aus dem Haus Gottes „verbannt“ worden. Titel dieser Installation: Flüchtlinge. Zwei andere Künstler hatten die einander gegenüberliegenden Kirchenfenster (auf transparenter Folie) bemalt. Auf dem einen Fenster stellte Helge Leiberg „biblische” Bilder zu dem allgemeinem Thema „Homo sapiens” dar, auf dem anderen fanden sich expressive, rote Farbschmierereien von Bogna Burska – als sei ein menschlicher Körper gegen dieses Fenster geprallt und verblutet. Als sei hier ein Schlachthaus und keine Kirche (eine Anspielung auf das Alte Testament? Gott hat Abraham zwar aufgehalten, aber später gab es noch genug Blut). Andere Werke „knüpften” an die Architektur des Kircheninneren, seine Funktion und das kirchliche Inventar an: es gab einen Seitenaltar oder eine Krypta (von Ulla Walter), eine Nische mit einem Heiligen (mit Christus – von Bucco), eine Sakristei – eine wahrhaftige – in der die auf dem Boden liegenden Gläubige (aus Styropor) fernsehen (von Amador). Über den Flüchtlingen schwebten Geister (von Toten, von Heiligen?) – Veit Hoffmann hatte sie aus Japanpapier gemacht und mit Temperafarben bemalt. Dmitri A. Prigov fertigte gar nichts an, sondern nutzte ein Astloch in der jahrhundertealten Kirchentür für ein eigenes Arrangement. Er verdeckte das Loch von innen mit einem schwarzen Vorhang; zog man ihn zur Seite, sah man ein Stück einer Frankfurter Straße mit einem grauen Wohnblock. Von außen war gar nichts zu sehen. Es war die semantisch vielleicht vieldeutigste Arbeit unter der Werken der Ausstellung Kein Bild ist wahr – gemäß der PREZENTACJE 85 Maxime der Minimalisten „Je weniger, desto mehr”. Hier einige Vorschläge, um das Werk von Prigov zu interpretieren: das Auge Gottes, Türspion, Schlüsselloch, Briefkastenschlitz (hier fällt mir ein Schlitz in der Wand eines Hauses auf dem Markt in Florenz ein, in den Dantes Zeitgenossen ihre Denunziationen warfen) und so weiter. Der Künstler gab seiner Arbeit den Titel Perforation. Eine Dame fragte mich auf Deutsch, was das bedeute; ich antwortete: das Loch. Der „kirchliche” Schlüssel lässt sich auch auf zwei weitere Werke anwenden, in denen das Wort die Hauptrolle spielte. Die „Sound Installation” von Urs Jaeggi mit dem Titel Dinge (der in der polnischen Katalogversion als Sprawy = „Angelegenheiten” übersetzt wurde; ich wäre eher für den Begriff Rzeczy, der an die bekannte philosophische Formel „rzecz w sobie” = „Ding an sich” denken lässt) war eine poetische Rezitation des Autors (im Duett mit einer jungen Polin), die sich auf die „Worte des Evangeliums für den heutigen Sonntag” beziehen ließen. Mit einer „Predigt” hingegen ließe sich der Videofilm Fremde Freier von Judith Siegmund assoziieren, der in Slubice gedreht wurde. Bei den „fremden Freiern” handelt es sich um Sextouristen aus Deutschland, die im Film jedoch nicht gezeigt werden. Die Künstlerin spricht stattdessen mit Prostituierten, jungen Frauen aus den einstigen westlichen Republiken der früheren Sowjetunion. Sie sprechen russisch, der Film hat deutsche Untertitel. Die Künstlerin bekennt sich zum Feminismus, einer starken Strömung in der heutigen Kultur. Meine Position als Textautor möchte ich nutzen, um ein paar Worte über meine eigene Arbeit zu sagen. Ich habe drei Projekte entwickelt. Das erste wurde vom Denkmalschutz als gefährlich abgelehnt, das dritte vom Projektleiter (aus unbekannten Gründen) verworfen, das zweite wurde nach gewissen Turbulenzen schließlich angenommen. Alle drei Projekte hatte ich speziell „für diesen Ort“ konzipiert. Mit dem ersten wollte ich den Chor in der Kirche bevölkern, das dritte knüpfte an die Form eines Sarkophags an, das zweite, das realisiert wurde, an eine „Gedenkwand” (Grabtafeln, Grabplatten in der Kirche). Es war eine etwa 12 Meter lange Reihe von Köpfen (Gips, in Wachs getränkter Gips, kolorierter Gips, ein im Feuer versengter Kopf, Beton), die entlang der Wand des Kirchenschiffes aufgestellt (oder gelegt) waren. Ihnen waren verschiedene Gegenstände beigegeben: ein hundert Jahre altes Nachthemd, eine verrostete Schiene, auf zwei identischen 86 czarn¹ zas³on¹; odsuwaj¹c czerñ, widz mo¿e zobaczyæ fragment frankfurckiej ulicy z betonowym blokiem mieszkalnym. Z zewn¹trz nic nie zobaczy. Jest to bodaj najbardziej noœna znaczeniowo praca wystawy Obrazy k³ami¹ (Kein Bild ist wahr), wed³ug maksymy minimalistów „Im mniej, tym wiêcej”. Poddam Czytelnikowi kilka jej interpretacji: oko Opatrznoœci, judasz wiêzienny, dziurka od klucza, szpara pocztowej skrzynki (skojarzy³a mi siê na rynku we Florencji szpara w œcianie, do której w czasach Dantego i póŸniej mieszkañcy wrzucali pisane na siebie do w³adz donosy) i tak dalej. Artysta nada³ swej pracy tytu³ Perforacja. Pewna pani pyta³a mnie po niemiecku, co to s³owo znaczy, powiedzia³em, ¿e dziura, das Loch. Klucz „koœcielny” daje siê te¿ zastosowaæ do dwóch prac, których s³owo jest g³ównym tworzywem. „Sound Installation” Ursa Jaeggi pt. Dinge (na polski przet³umaczono tytu³ jako Sprawy – ja raczej bym powiedzia³ Rzeczy, przywo³uj¹c znan¹ w filozofii formu³ê „Ding an sich”), która jest autorsk¹ recytacj¹ poetyck¹ (w duecie z m³od¹ Polk¹), daje siê odnosiæ do „s³ów Ewangelii na niedzielê dzisiejsz¹”. Natomiast z „kazaniem” kojarzyæ siê mo¿e film wideo Judith Siegmund pt. Fremde Freier, nakrêcony w S³ubicach. Owi obcy „frajerzy”, niemieccy turyœci seksualni, nie pojawiaj¹ siê w filmie, rozmówczyniami artystki s¹ prostytutki, m³ode kobiety z by³ych zachodnich republik dawnego Zwi¹zku Radzieckiego. Mówi¹ po rosyjsku, film zaopatrzony jest w niemieckie napisy. Artystka przyznaje siê do silnego dziœ nurtu w kulturze, feminizmu. Wykorzystuj¹c m¹ pozycjê autora tekstu, powiem parê zdañ o swojej pracy. Zrobi³em trzy projekty. Pierwszy zakwestionowa³ konserwator zabytków, ¿e runie, trzeciego nie przyj¹³ kurator wystawy (z przyczyn mi nieznanych), wobec drugiego by³y wahania, w koñcu przeszed³. Wszystkie trzy projekty robi³em „pod miejsce”: pierwszym chcia³em „zaludniæ” chór na piêtrze, trzeci nawi¹zywa³ do formy sarkofagu, drugi, ten zrealizowany, do „œciany pamiêci” (tablice po zmar³ych, nagrobki koœcielne). By³ to ci¹g (ok. 12 m) ustawionych (lub u³o¿onych) pod œcian¹ nawy bocznej koœcio³a g³ów (gips, gips woskowany, gips podmalowany, jedna g³owa opalona w ogniu, beton). By³y tam ró¿ne aluzyjne przedmioty: stuletnia koszula nocna, kawa³ zardzewia³ej szyny, czapki na dwóch bliŸniaczych g³owach: studencki „dekiel” i tu¿ obok wojskowa fura¿erka – jedna g³owa (betonowa) na talerzu. Jedna g³owa w betonowym bloku, z hakiem – jakby obci¹¿enie p³awy, ktor¹ stawia siê na rzece. Za ka¿d¹ g³ow¹ – lub grup¹ raz dwóch i raz trzech g³ów (jak by powiedzia³ Mickiewiczowski Hrabia: „ansamblu”) ustawi³em pod œcian¹ tabliczkê maj¹c¹ informowaæ, kto zacz i kiedy. Tabliczki (kartki papieru formatu A5 na drewnianych stela¿ach) by³y wszak¿e puste. Tytu³ mojej pracy: Vota (³ac. zdania, s¹dy). 3 Na Momie dano nam do bezpoœredniego prze¿ycia dzie³a œwiatowych mistrzów moderny, uœwiêconych obecnoœci¹ w cennych zbiorach jednego z najwa¿niejszych muzeów sztuki nowoczesnej na œwiecie, maj¹cych trwa³e miejsce w historii sztuki. W Goetzen mieliœmy pokaz prac twórców wspó³czesnych w wiêkszoœci œrednio lub ma³o znanych szerokiej publicznoœci, zwanej kulturaln¹, stworzonych dla „bie¿¹cego” projektu. Zastanawiam siê, jak zakoñczyæ ten tekst. Mój przyjaciel K. M-ann, kolega po pêdzlu, d³ucie i komputerze skrzywi³ siê na moje przyjazne relacje z Momy. Na wystawie nie by³, ogl¹da³ migawki w telewizji, czyta³ trochê prasy. „No przecie¿ to widaæ o co chodzi: o demonstracjê, ¿e sztuka nowoczesna to jest USA, Nowy Jork. ¯e postimpresjonizm, Pary¿, Picasso, tak, ale bez ich pieniêdzy ta sztuka by przepad³a, a od pó³ wieku sztuka œwiatowa jest w Ameryce, nie w Europie; przywieŸli swoje muzeum, ¿eby to nam wytkn¹æ.” Mo¿e i tak, lecz trzeba trochê inwencji, aby aspekt ów „polityczny” Momy dostrzec i wyjawiæ, co czyni czêœæ niemieckiej krytyki (znany jest antyamerykanizm Niemców, zw³aszcza pokolenia karmionego skondensowanym mlekiem i m¹czk¹ bananow¹ z UNRR-y), zwykle nie tak bezogródkowo, jak powy¿ej. Natomiast Goetzen jest „polityczny” w samym za³o¿eniu. Bez swej „politycznoœci” nie by³by zrealizowany, gdy¿ pieni¹dze na sztukê przydzielaj¹ politycy. Polityka zaœ zale¿y od ekonomiki. Politycznie projekt Goetzen wyra¿a pogl¹d: „Przysz³oœæ Œwiata le¿y w Europie – w jej nowej formule i skali”. Köpfen eine Studentenmütze und eine Soldatenkappe, ein Kopf aus Beton lag auf einem Teller. Ein anderer Kopf war in einen Betonblock eingegossen und mit einem Haken versehen – wie die Beschwerung einer Boje, die mitten im Fluss angebracht ist. Hinter jedem Kopf (oder jeder Gruppe aus zwei oder drei Köpfen) stellte ich an der Wand Schilder auf, die über das was und wann informieren sollten. Die Schilder (Papierkärtchen im DIN A5-Format auf Leistenstellagen) ließ ich jedoch unbeschriftet. Titel meiner Arbeit: Vota ( lat. Sätze, Urteile). 3 Bei MoMA konnten wir die Werke von weltbekannten Meistern der Moderne direkt erleben; geheiligt werden sie durch die Tatsache, dass sie in einem der wichtigsten Museen der Welt für moderne Kunst, die ihren festen Platz in der Kunstgeschichte haben, vertreten sind. Götzen zeigte die Arbeiten von Gegenwartskünstlern, die dem breiteren, so genannten Kulturpublikum meist wenig oder gar nicht bekannt sind und die für ein „laufendes” Projekt entwickelt wurden. Ich überlege, wie ich diesen Text abschließen soll. Mein Freund K. M-ann, ein Künstlerkollege, zeigte sich sauer, als er meinen positiven Bericht über MoMA hörte. Er hatte die Ausstellung nicht besucht, nur ein paar Kurzberichte im Fernsehen gesehen, dies und das in der Presse gelesen. „Es ist doch ganz klar, was da abläuft: der Welt soll gezeigt werden, dass die moderne Kunst in den USA, in New York stattfindet. Der Postimpressionismus, Paris, Picasso, ja, gewiss, aber ohne ihr Geld wäre diese Kunst verloren gegangen, seit einem halben Jahrhundert wird die Weltkunst in Amerika und nicht in Europa gemacht; um uns das vorzuhalten, haben sie ihr Museum hierher gebracht.” Vielleicht ist es so, aber man muss schon über etwas Erfindungsgabe verfügen, um den „politischen” Aspekt der MoMA zu entdecken und ans Licht zu holen; das tat ein Teil der deutschen Kritik, wenn auch nicht so unverblümt wie oben zitiert (der Antiamerikanismus der Deutschen ist bekannt, besonders bei jener Generation, die mit der Kondensmilch und dem Bananenmehl aus den UNRRA-Paketen aufgezogen wurde). Goetzen hingegen ist schon von seiner Anlage her „politisch”. Wäre es anders gewesen, wäre es nicht realisiert worden, denn es sind die Politiker, die das Geld für die Kunst zuteilen. Die Politik wiederum hängt von der Ökonomie ab. Politisch drückt das Goetzen-Projekt Folgendes aus: „Die PREZENTACJE 87 Zukunft unserer Welt liegt in Europa – in seiner neuen Formel und Skala”. So sieht es auch mein Freund K. M-ann, der an dem Projekt nicht teilnahm, es aber gern gewollt hätte. Für die Welt ist es sicherlich gut, dass Gegenwartskünstler – aber auch Schriftsteller, Wissenschaftler und besonders die „einfachen Leute“, die ehemaligen (?) Kunden der beiden ehemaligen (?) Supermächte – in einer europäischen Stadt, die vor 60 Jahren durch eine Grenze in zwei Teile geschnitten wurde (eine Grenze, die heute an Bedeutung verliert), im Rahmen des Themas „Götzen – Ich und die Anderen” die Geschichte und Gegenwart reflektierten und sich Gedanken über die Zukunft des „Menschengeschlechts” in der „beginnlosen Welt” machten. Ich war auch da und habe mein Votum „gesagt”. Bei der Ausstellungseröffnung in der Friedenskirche im Juni 2004 wandten die Leute unseren Werken den Rücken zu – sie lauschten den Reden der Politiker, die Künstler wurden dem Publikum nicht vorgestellt. Dann aber haben uns die Menschen doch fünf Monate lang angeschaut. Es kamen Schulklassen, Studenten der Europa-Universität Viadrina und Kulturtouristen von beiden Seiten des Grenzflusses. Der Autor des Götzen-Projekts, Udo C. Cordes, ließ in Frankfurt an der Oder seine Skulptur EuropaDenkmal zurück. Tak te¿ uwa¿a mój przyjaciel K. M-ann, który nie uczestniczy³ w projekcie artystycznym Goetzen, a chcia³by by³. Jest rzecz¹ dla Œwiata na pewno dobr¹, ¿e w europejskim mieœcie, rozciêtym 60 lat temu na dwoje granic¹, która dziœ traci sw¹ moc, wspó³czeœni artyœci – tak¿e pisarze, naukowcy i zw³aszcza „zwykli sobie ludzie” – byli (?) klienci dwóch by³ych (?) potêg politycznych, w ramach tematu „Bo¿kowie – Ja i Inni”, reflektuj¹ historiê i wspó³czesnoœæ oraz odnosz¹ siê do przysz³oœci Ludzkiego Rodzaju w „bezkresie wszechœwiata”. I ja tam by³em i „powiedzia³em” swoje votum. Na otwarciu wystawy w czerwcu 2004 w Koœciele Pokoju ludzie stali do naszych dzie³ ty³em, s³uchaj¹c mów polityków, artystów nie przedstawiono. Ale przecie¿ potem, przez piêæ miesiêcy, ludzie nas ogl¹dali. By³y wycieczki szkolne, studenci Europa-Universität Viadrina, kulturalni turyœci z obu stron granicznej rzeki. Autor projektu Götzen, Udo C. Cordes, pozostawi³ po sobie we Frankfurcie nad Odr¹ rzeŸbê Pomnik Europy. (Sk³adam serdeczne podziêkowanie za cenn¹ pomoc w t³umaczeniu na niemiecki Pani Lizawecie von Zitzewitz, dyrektorowi Akademii Europejskiej w Kulicach-Külz – Jacek Weso³owski). Sven Pohl Kalter Stahl und weißer Zauber geschrieben am 01.05.2005 Die Beziehung zwischen Georg und dem Tod war immer mit demselben Ritual verbunden; stehenden Fußes sahen sich beide verbittert in ihre verlorenen, vom Glanz der Träume längst verlassenen Augen, bevor die Schlacht der Hoffnung zwischen beiden entbrannte. Der eine kämpfte mit der Sense, während der andere die bloße Faust gebrauchte, und bei jedem Schlag, jedem Hieb, mit jedem gebrochenen Knochen, jedem Tropfen Blut, verging Letzterem schließlich die Kraft zum Erhalt des selbsterwählten Lebens. Georg brach zusammen, die Sense triumphierte schon auf ihrem Weg in Richtung Nacken. Doch er blieb verschont vom kalten Stahl des Gegners, der jetzt einem anderen, mächtigerem Feind gegenüberstand, dem weißem Herrn. Dessen Worte waren immer dieselben: „Er ist noch nicht soweit.“ Der Tod ließ seine Waffe sinken, sprach: „Noch ist er zäh.“, verschwand im aufkommendem Nebel, der sich aber schnell wieder verflüchtigte. Auch der weiße Herr ging seiner Wege und verließ den Ort. Zurück blieb ein verletzter, Blut spuckender, aber noch lebender Georg. Zimna stal i bia³a magia Napisane 1 maja 2005 r. Stosunki Georga i œmierci opiera³y siê zawsze o ten sam rytua³; zanim na dobre rozgorza³a miêdzy nimi bitwa, stoj¹c wpatrywali siê zgorzknia³ym wzrokiem w swoje zaginione, pogr¹¿one w blasku marzeñ oczy. Œmieræ walczy³a kos¹, a Georg w szranki stawia³ tylko go³e piêœci. Ka¿de uderzenie, ka¿dy cios, ka¿da po³amana koœæ, ka¿da stracona kropla krwi stawa³y siê przyczyn¹ utraty si³, a¿ w koñcu wybrane ¿ycie powoli zaczê³o siê obracaæ w mrzonkê. Georg upada³, a kosa triumfalnie celowa³a w kark. Oszczêdzano mu jednak zimnej stali wroga. Uwagê przykuwa³ bowiem potê¿niejszy przeciwnik – bia³y pan, którego s³owa zawsze brzmia³y tak samo „nie pora jeszcze na niego”. Opuszcza³a œmieræ swój orê¿, mówi¹c, „jeszcze zbyt oporny” i znika³a w nadchodz¹cej mgle, rozp³ywaj¹c siê wraz z ni¹. Bia³y pan pod¹¿a³ dalej swoim szlakiem, a na miejscu zostawa³ ranny, pluj¹cy krwi¹, ale ¿yj¹cy jeszcze Georg. 89 Sven Pohl Im Stadtwappen geschrieben am 10.01.2005 Hinter dem achtzehnjährigen Georg fiel die morsche Tür ins verrostete Schloss. Die gealterten Dielen knarrten unter seinen unsicheren Schritt. Sein Schatten glitt im spärlichen Licht an die wenigen Gäste, den vielen leeren Tischen vorbei, bis er vor dem Tresen stand. Verlegen wischte Georg leicht mit der Hand darüber, bevor er sich bei dem Wirt, ein ungepflegtes Tier von Mann, eine Schachtel Streichhölzer bestellte. Er zahlte, legte die paar Pfennige in eine Schale, die auf dem Tresen stand, verabschiedete sich mit einem gemurmelten Nicken. In seinem Nacken spürte er die Blicke der Anwesenden. Es waren keine freundlichen, dass wusste er. Es war ihm egal. Sein Leben war sowieso ein unlösbares Rätsel, vor dessen Antwort es ihm inzwischen graute. Vorm Haus, in den Resten einer Pfütze stehend und vom Wind herausgefordert, zündete er sich seine vierzehnte Zigarette an. W miejskim herbie Napisane 10 stycznia 2005 r. Zmursza³e drzwi g³ucho zapad³y za osiemnastoletnim Georgiem w przerdzewia³y zamek. Stara, drewniana pod³oga skrzypia³a pod ka¿dym niepewnym krokiem. Cieñ m³odzieñca œlizga³ siê w sk¹pym œwietle, ³echtaj¹c nielicznych goœci i znacznie wiêcej pustych sto³ów, dotar³ w koñcu do kontuaru. Zanim zamówi³ pude³ko zapa³ek u gospodarza – brudnego jak zwierz dzikusa – zmieszany, lekko przejecha³ rêk¹ po kontuarze. P³ac¹c, po³o¿y³ kilka fenigów do stoj¹ego na ladzie pojemnika, mrucz¹c coœ, kiwn¹³ na po¿egnanie. Na karku czu³ spojrzenia obecnych. Nie by³y raczej przyjazne, wiedzia³ to na pewno. By³o mu wszystko jedno. ¯ycie, jakby nie spojrzeæ by³o dla niego zagadk¹, przed rozwi¹zaniem której zd¹¿y³by osiwieæ. Przed domem, stan¹³ w resztkach ka³u¿y. Przyjmuj¹c wyzwanie od wiatru, zapali³ swojego czternastego papierosa. 90 Sven Pohl Schlaf geschrieben am 03.01.2005 Für wen geht das Licht mitten in der Nacht aus, für wen geh ich schlafen, wann schließ ich meine Augen, um im sanften Schlag eines Vogels zu erwachen, und seine Flügel werde ich als die eines Engels erkennen ... Es wird sicherlich nach einem harten Arbeitstag geschehn, und meine Lider werden langsam und beruhigt den Engel neben mir erkennen, der schon so viele Jahre lächelnd meinen Weg begleitete; dies Engelchen mit roten Lippen leiht mir seine weißen Flügel, allein würde ich sonst den lieblichen Weg ins Blaue wahrscheinlich nicht finden, denn meine Flügel sind zu schwach, weil ich selbst zu schwach bin. Morgens, abends, tagsüber küss ich mein Engelchen, und hab ich genug von meinem Traum, frag ich meine Frau, was es neues gibt. Sen Napisane 3 stycznia 2005 r. Dla kogo gaœnie œwiat³o w œrodku nocy, dla kogo wzrok mój wtedy gaœnie, kiedy zamykam oczy, czekaj¹c ³agodnego uderzenia ptaka i w skrzyd³ach jego cherubina skrzyd³a rozpoznajê... Ciê¿ki dzieñ w pracy by³ zapewne, Ÿrenice moje powoli i spokojnie obok mnie anio³a dostrzegaj¹ - towarzysz uœmiechniêty mój przez lata; anio³ek ów z czerwonymi usty bia³e skrzyd³a swoje mi po¿ycza, bez tego sam nie znajdê wdziêcznej drogi do b³êkitu, skrzyd³a w³asne mam za s³abe, ca³e cia³o niezbyt silne. Ranek, wieczór, przez dzieñ ca³y cherubinka ca³owa³em, a¿ wreszcie przesycony snem tym nudnym, pytam ¿ony: nie by³o nic innego? T³umaczenie Grzegorz Gorzechowski 91 Armin Hauer 92 Semantisch geläuterte Aufklärung Semantyka wizualnego oporu Ryszard Górecki. Im Jahr 2002 verlegte der Maler (er war Leiter der Galerie Provincjonalna) seinen Wohnsitz von Slubice nach Berlin. Nun ist er inmitten des neoliberalen Wirbelsturms aus Globalisierung sowie Regionalisierung und im Kampf ums soziale Überleben angekommen. Der Wechsel von der kleinen polnischen Grenzstadt in die deutsche Weltstadt bescherte ihm zudem eine Existenz inmitten seines ikonografischen Rohmaterials. Die Graffitis, die Plakatwände und Markenzeichen sowie die politischen Slogans im Stadtraum fanden schon länger sein Interesse. Zudem sind die Managermagazine mit ihren Statistiken von Gewinnen und Verlusten und die Tageszeitungen mit ihren gestellten Menschenposen eine Fundgrube. Hier wird ein umfangreiches Arsenal an Pictogrammen, Diagrammen und Organigrammen aufgefahren. Man muss nur sehen, zugreifen und neu kontextualisieren. Schon gewinnen die erstarrten pictoralen Signale der Ökonomie ein zweites Leben. Ihre Bedeutung schwingt in unserem „Lesen” mit- doch durch die lapidare und ernüchternde Kommentierung seitens des Malers mittels anderer Codes können diese umschlagen. Sein lakonisch subversiver Prozess des Codeknackens lässt Bedeutungsvolles aufblitzen. Der semantische Käfig hat sich geöffnet. Es werden Zähne gezeigt, schwarz-humorige W roku 2002 Ryszard Górecki zamieszka³ w Berlinie. Znalaz³ siê w centrum neoliberalnego zamêtu, globalizacji i regionalizmu walcz¹c o socjalne i artystyczne prze¿ycie. Ta zamiana ma³ego polskiego nadgranicznego miasta na œwiatow¹ metropoliê, zaowocowa³a otwarciem siê nowego kosmosu ikonograficznego, bêd¹cego Ÿród³em jego sztuki. Graffiti, reklama, znaki firmowe, ale równie¿ slogany polityczne skupia³y od dawna jego uwagê. Do tego czasopisma dla managerów ze statystykami o wzroœcie i stratach, gazety i media elektroniczne ze sztucznie wykreowanymi postaciami sta³y siê kopalni¹ tematów. Tutaj znajduje siê œwiat bogaty w znaki graficzne, diagramy i ikony do wykorzystania. Trzeba tylko patrzeæ, znaleŸæ i stworzyæ nowy kontekst wizualny. W ten sposób „opatrzone” sygna³y wizualne œwiata ekonomii zyskuj¹ drugie ¿ycie. W naszym odbiorze ich znaczenie ogranicza siê do lapidarnie rzeczowego komentarza, u artysty jest prób¹ wprzêgniêcia ich w nowy kod znaczeniowy. Jego skalkulowana i wywrotowa metoda ³amania kodów zaowocowa³a w pe³ni otwieraj¹c semantyczn¹ klatkê. Ukazuj¹c k³y i pointy pe³ne czarnego humoru, prognozuj¹c fatalne skutki i piêtnuj¹c nieszczery optymizm. Malarstwo jest dla Góreckiego medium objaœniaj¹cym œwiat w sposób pozbawiaj¹cy nas iluzji. At home, mischtechnik auf papier, 50 x 70 cm, 2000 Przy domu, technika mieszana, papier, 50 x 70 cm, 2000 Pop and politics, mischtechnik auf papier, 50 x 70 cm, 2000 Pop i politycy, technika mieszana, papier, 50 x 70 cm, 2000 Gegen, Öl auf Leinwand, 130 x 180 cm, 2005 Dooko³a, olej, p³ótno, 130 x 180 cm, 2005 Chef, Öl auf Leinwand, 130 x 180 cm, 2005 Szef, olej, p³ótno, 130 x 180 cm, 2005 Obiekten Obiekty Obiekten Obiekty The greatest secret of the world, Öl, MDF, 30 x 50 cm, 2004 Najwiêkszy sekret œwiata, olej, MDF, 30 x 50 cm, 2004 The greatest secret of the world, Öl, MDF, 32 x 104,7 cm, 2004 Najwiêkszy sekret œwiata, olej, MDF, 32 x 104,7 cm, 2004 The greatest secret of the world, Öl, MDF, 13,8 x 37 cm, 2004 Najwiêkszy sekret œwiata, olej, MDF, 13,8 x 37 cm, 2004 Globalizacja ma równie¿ w swoim arsenale jêzyk obrazów, który mija siê ze skomplikowan¹ i radykaln¹ rzeczywistoœci¹. Jêzyk posiadaj¹cy w³asn¹ semantykê i w³asne ¿ycie wewnêtrzne: logo firmy ma potê¿n¹ moc – wzbudza po¿¹danie i stymuluje do dzia³ania. Wykres gie³dowy mo¿e uczyniæ akcjonariuszy biedakami lub obdarowaæ ich bogactwem – zdjêcia prasowe ze spotkañ polityków mog¹ spowodowaæ wybuchy bomb lub wystrza³y korków szampana. Wszystkie te znaki s¹ drogowskazami na jednokierunkowej drodze do globalnej wioski. Boczne uliczki oraz ma³e osiedla s¹ omijane. Te symbole w³adzy mo¿na porównaæ ze œredniowiecznym wp³ywem relikwii – reprezentuj¹ coœ czego nie jest siê zupe³nie pewnym, jednak wi¹¿e siê z tym g³êbok¹ nadziejê: skutecznego wp³ywu na w³adzê, mi³oœæ i szczêœcie. „Underdogs” globalnych i narodowych frontów walki o prze¿ycie rozwinêli w³asny jêzyk znaków pozwalaj¹cy odró¿niæ wroga od przyjaciela. Znacz¹c nim ziemiê niczyj¹ wiel- Pointen gesetzt, fatalistische Konsequenzen verortet oder hellfarbener Optimismus aufgezeigt. Die Globalisierung führt in ihrem Tross eine Bildsprache mit, die sich von den hochkomplexen und radikalisierenden Realitäten löste. Sie besitzt ein semantisches, handlungsgebietendes Eigenleben: Ein Firmenlogo hat wirklich Welt-Macht – es ruft Begehren und Handeln hervor. Eine Börsengrafik kann ihre Aktionäre verarmen lassen oder Reichtum bescheren – Pressefotos von Politikertreffen können Autobomben oder Sektkorken explodieren lassen. All diese Zeichen sind zum Wegweiser in der Einbahnstraße des globalen Dorfes geworden. Seitenstraßen oder Vordörfer werden nicht berücksichtigt. Solche Machtembleme gleichen mittelalterlichen, einflussreichen Reliquien – sie stehen für etwas so nie Gewesenes doch zutiefst Erhofftes: totale Effizienz im Wollen-Macht/Liebe/Glück. Die Underdogs des globalen, als auch des nationalen Lebenskampfes entwerfen ihr Zeichensystem von Freund und Feind. Sie hinterlassen es an Nichtorten des Städtischen. Berlin ist für diesen bizarren Zeichen-Crash eine gute Bühne. Góreckis Ausstellung in der Galerie BWA spitzte diese postmodeme, semantische Gemengelage zu. Sie gibt (wie immer wenn gute Kunst an den Wänden hängt) keine Antworten. Er konzipierte die Bilder gleich Wandinstallationen. Mal assoziieren die Wände Konferenzräume mit Statistiken, dann wieder ein Attac-Büro oder einen alternativen Infostand. Inmitten der Halle setzte er eine Bretterbude. Ihre Außenwände bearbeiteten die Sprayer von KARATE farbenfroh und sinnlich. Drinnen zeigen Aquarelle einen absurden Kurzschluss zwischen den Fotos aus unserem kollektiven Gedächtnis. Das kann dann so aussehen: Das Berliner Holocaustdenkmal inmitten eines Raumes mit McDonald’s Signet - davor ein Birkenzweig. Wieder heraustretend fallen die mannshohen schwarzen Wandbilder auf. Sie sind nach kleineren Skizzen entstanden. Auf dem ernsten Weiß der Wände wirken die schmallinigen Silhouetten eines Weltenmenschen mit Globuskopf (einprügelnd auf einen knienden, nackten Mann mit Alditüte) und einen auf uns schießenden Mannes mit Globus wie Offenbarungen einer Erkenntnis. PREZENTACJE 93 Ein drittes Wandbild nutzt ebenso allseits bekannte Metaphern: ein Haus, links und rechts Raketen, im Haus ein Pärchen auf der Couch und in Richtung TV sehend. Klischeehatte Lebensgefühle werden zu unverrückbaren Schatten an der Wand. Dazwischen prangen die verhalten leuchtenden Acrylbilder aus jüngster Zeit und zwei Serien mit ungelenk dokumentarisch konzipierten Aquarellen. Sie widmen sich zum einen den leeren „politischen-ideologischen” Räumen in Polen ( u.a. Kino, Kaserne) und zum anderen Zeitungsfotos von psychischen und sozialen Außenseitern (u.a. Sadist, Pädophiler, Artist, Politiker). Die qualitativ herausragenden Acrylbilder beweisen das Beisammensein von Gefahr und Alltag – sowie die abstrus triebhaft-ökonomischen Konnotationen. Zudem entwerfen sie aberwitzige Lebensmaxime. Im nüchternen Ton des allabendlichen Katastrophenrapports dokumentieren sie das, was sie sein wollen, aber nicht sind: geschlossene Systeme des Kausalen. Diese Art der Distanz gebietenden Wahrnehmung von ökonomischen und sozialen Härten ist zwar immer mal wieder seit den Sechzigerjahren in der Kunst anzutreffen, doch gerade heute ist eine solche Haltung eher eine Ausnahme. Zumindest in Deutschland erfolgt zur Zeit ein häufig surreal neoromantisches Verarbeiten von Bildemaus Werbung, Kunst und Medienwelt. In diesem subjektivistischen Kontext wirken seine Werke auf den ersten Blick spröde, ja fast objektiv-dokumentarisch. Augenscheinlich ist Górecki nicht an einer postsubjektiven Malerei interessiert. Gewissermaßen entschwindet das „Malerische” bei ihm seit Jahren immer effizienter und erfolgreicher, je klarer ein Bild-Zeichen auf der Leinwand entsteht. Pinsel und Farbe sind seine medialen Vehikel für eine semantisch geläuterte, desillusionierende Aufklärung - für ein Bildkonzept, das trotz der ernüchternden Erfahrungen auf einen kulturellen sowie auf einen politischen Diskurs einwirken könnte. 94 kich miast. Berlin jest wymarzon¹ scen¹ do takiej wojny znaków. Wystawa Ryszarda Góreckiego zaostrza jeszcze to semantyczne pomieszanie. Nie daje (jak zawsze gdy mamy do czynienia z dobr¹ sztuk¹) ¿adnej odpowiedzi. Obrazy pe³ni¹ rolê instalacji malarskiej. Budz¹c skojarzenia ze œcianami sal konferencyjnych i ich statystykami, biurem organizacji Attac lub stoiskiem jakiegoœ alternatywnego ruchu. W œrodku sali wystawowej stan¹³ prosty, zrobiony z p³yty, domek, którego œciany zewnêtrzne pokryli graffiti, zaproszeni do wspó³pracy przez artystê, cz³onkowie grupy Karate. W œrodku znalaz³y siê obrazy bêd¹ce absurdalnym spiêciem klisz z naszej zbiorowej pamiêci. Mo¿emy tam m.in. zobaczyæ wnêtrze z berliñskim pomnikiem Holocaustu, symbolami McDonalda i œciêtym konarem brzozy. Inaczej oddzia³ywuj¹ czarno-bia³e obrazy namalowane bezpoœrednio na œcianie, zapadaj¹ce w pamiêæ jak np. globalny policjant bij¹cy pa³k¹ nagiego cz³owieka z torb¹ Aldi w rêku. Do tego wieloformatowe, niepokoj¹ce kolorystyk¹ obrazy akrylowe i dwa „bliskie sercu” cykle mniejszych prac, nawi¹zuj¹cych do nieodleg³ej historii PRL. Obrazy te potwierdzaj¹ tezê, ¿e dobrze jest siê trzymaæ razem w obliczu zagro¿eñ dnia codziennego i bezkompromisowych wp³ywów ekonomii – proponuj¹c ironiczn¹ regu³ê na przetrwanie. W rzeczowym tonie katastroficznych raportów zachodniego œwiata dokumentuje siê to co powinniœmy wiedzieæ: z wyj¹tkiem systemu przyczyn. T³umaczenie Ryszard Górecki