Makieta 1 - Fenestra: Gazeta Studencka

Transkrypt

Makieta 1 - Fenestra: Gazeta Studencka
O czym my w ogóle mówimy
5
Wiatr ze Wschodu
„Kiedyś symbolami wolności słowa był Leszek Kołakowski
i Jacek Kaczmarski. A teraz jest pani Wójciak, która o papieżu
mówi, że jest ch***. To byłoby strasznie śmieszne, gdyby
nie było tak smutne...”– rozmowa z dziennikarzem TVN24
i Newsweeka, Marcinem Mellerem
2
Drużyny z Rosji czy Ukrainy bardzo dobrze radzą sobie
w międzynarodowych rozgrywkach, a gwiazdy futbolu
często decydują się na transfery do klubów z byłego ZSRR.
Co za tym stoi?
Przede wszystkim ogromne zaplecze finansowe
6
Bezpłatny dwumiesięcznik
Nr 25 z maj 2013
Do niedawna media
wręcz bombardowały
nas informacjami na
temat kolejnego kryzysu na Półwyspie Koreańskim. Tym razem
sytuacja stała się na
tyle poważna, iż może
dojść do otwartego
konfliktu.
Niebezpieczny
półwysep
Wojna1950-53
Bezpośrednią przyczyną wybuchu
konfliktu była chęć „wyzwolenia”
południowej części półwyspu z pod
władzy imperialistów. W tym celu
Fot. foter.com
W
iększość ekspertów ds.
bezpieczeństwa zaczyna jednak wątpić
w jego eskalację, a wojenną retorykę
przywódcy Korei Północnej uważają za
próbę maskowania rozbudowy potencjału atomowego i rakiet dalekiego zasięgu. Próbując zrozumieć aktualną destabilizację regionu należy cofnąć się do
początku konfliktu.
W 1943 roku podczas konferencji
kairskiej postanowiono, że Korea po
wojnie będzie państwem niepodległym
i zostaną przeprowadzone wolne wybory. Po kapitulacji Japonii, teren państwa
koreańskiego został podzielony na dwie
strefy okupacyjne: amerykańską i radziecką. Państwa te w myśl ustalonych
wcześniej zasad miały czuwać nad wyborem wspólnego koreańskiego rządu.
Jednak dotychczasowi sojusznicy zaczeli rywalizować ze sobą czego skutkiem było prześladowanie środowisk
politycznych o odmiennych poglądach.
Amerykanie utrudniali życie komunistom, a strona radziecka partiom demokratycznym i prawicowym. Rozbieżne
interesy mocarstw zaowocowały tragicznymi skutkami. Powstały dwa
rządy, a właściwie już państwa wrogo
do siebie nastawione. Premierem komunistycznej Korei został Kim Ir Sen,
dziadek obecnego przywódcy i bohater
narodowy wielbiony niczym bóg.
Konflikt Korei Południowej i Północnej ma długą historię
wysłano na granice ogromną północnokoreańską armię, która w krótkim czasie dosłownie przelała się przez terytorium wroga, zajmując jego stolicę i
praktycznie cały kraj z wyjątkiem okręgu Pusan. Udana obrona ów miasta
przez wojska USA, które zostały specjalnie przerzucone z Japonii, oraz wojska Republiki Ludowo-Demokratycznej pozwoliła na kontruderzenie, które
przechyliło szalę zwycięstwa na stronę
Korei Południowej. Wojna mogła by się
zakończyć gdyby nie tak zwani „ochotnicy” z Chin i pomoc materialna ZSRR.
Żadne z tych dwóch państw oficjalnie
nie przyłączyło się do wojny, jednak
wsparcie przyczyniło się do powstania
sytuacji patowej, podczas której żadna
ze stron nie była w stanie uzyskać przewagi. Zmęczenie konfliktem, śmierć
Stalina oraz coraz większy zastój na
froncie stały się przyczynami podpisa-
nia rozejmu. Wojna jednak formalnie
trwa nadal, gdyż nigdy nie podpisano
traktatu pokojowego.
Zmianawarty
Po śmierci w lipcu 1994 roku legendarnego założyciela komunistycznej
Korei Kim Ir Sena władzę przejął jego
syn Kim Dzong Il. Państwo to stało się
w tym momencie pierwszym i jedynym
komunistycznym reżimem na świecie z
rodzinną sukcesją władzy, która trwa
nadal. Nowy przywódca nie miał łatwego początku. Poparcie dla swojej władzy musiał najpierw ugruntować siłą.
Jego przeciwnicy przestawiali go jako
nie udolnego przywódcę, który doprowadził do kryzysu nuklearnego. Wiąże
się jego osobę też z szeregiem aktów
terroryzmu, którym szeroko sprzyjał.
Do największych zaliczyć można: eks-
plozje ładunku wybuchowego w Birmie, gdzie zginęło 17 wysokich urzędników południowokoreańskich w tym 4
ministrów, a prezydent cudem uniknął
śmierci. W 1987 ładunek ukryty w samolocie należącym do południowokoreańskiej linii lotniczej doprowadza do
śmierci 115 pasażerów. Korea
Południowa również obwinia Kim
Dzonga Ila za złamanie rozejmu w wyniku ostrzelania jej archipelagu Yeonpyeong oraz okrętu Cheonan. W rezultacie zatonięcia korwety zginęło 46 marynarzy. Część ekspertów uważa jednak, że za dwa ostatnie incydenty w
rzeczywistości odpowiada jego następca Kim Dzong Un.
Narastanienapięcia
Jest on już trzecim przywódcą Korei
Północnej z tzw. Dynastii Kimów.
Młody i nieprzewidywalny podobnie
jak jego ojciec, usiłuje umocnić swoją
pozycję w kraju i na arenie międzynarodowej za pomocą gróźb nowej wojny
oraz rozbudowy potencjału atomowego. Obecnie napięcie zaczęło narastać
w wyniku przeprowadzenia pod koniec
stycznia przez Koreę Płn. udanej próby
rakiety dalekiego zasięgu. Zagrożone
poczuły się Stany Zjednoczone, które
znalazły się w ewentualnym polu
rażenia pocisków zdolnych do przenoszenia ładunków nuklearnych. ONZ
jednomyślnie potępił koreański reżim.
Nawet Chiny, które są uważane za sojusznika Phenianiu wyraziły swoją dezaprobatę co do działań władz północy.
Na początku marca odbywały się
wspólne manewry wojsk USA i Korei
Południowej odebrane na północy jako
prowokacja. Reżim zagroził nawet
prewencyjnym uderzeniem atomowym, a 30 marca ogłosił zerwanie rozejmu i zamknął wspólny okręg przemysłowy Kaesong, ostatni symbol odprężenia pomiędzy dwoma stronami.
Napięta sytuacja zaczęła przypominać
początek nowego rozdziału konfliktu,
zważywszy na to, że Amerykanie na
ostrą retorykę odpowiadali w podobnym tonie i w tym celu rozmieścili
pływającą tarczę antyrakietową, która
ma zapewnić ochronę USA i sojusznikom w regionie. Ostatecznie napięcie
powoli opada, a gróźb ze strony reżimu
ubyło. Korea Północna zdaje sobie
sprawę, że gdyby wybuchła tzw. gorąca
wojna, pozostałaby sama. Sytuacja polityczna na świecie zmieniła się i nie
przypomina tej z czasów wojny koreańskiej, od której mija w tym roku już
60 lat.
JacekJÓŹWIAK
2
Wstępniak
ostatnim numerze Fenestry
wspominałam o zmianach, a raczej o
ich braku w naszym państwie. Jak się
jednak okazuje, muszę cofnąć moje
słowa – zmiany następują. W rządzie
na przykład doszło do kilku odwołań, Platforma Obywatelska zdaje
się tracić silną pozycję, a PiS zmienia nieznacznie swój stosunek do
niej. Dlaczego o tym wspominam?
Ponieważ chciałabym Was zachęcić
do regularnego odwiedzania nowej
strony internetowej Fenestry, na której piszemy o naszych obserwacjach
dotyczących procesów nie tylko w
państwie. Znajdziecie na niej sporą
dawkę polityki, ale nie zabraknie też
W
www.facebook.com/gazeta.fenestra
ciekawych tekstów dla miłośników
kultury, nauki czy sportu. Po adres
odsyłam na ostatnią stronę.
A co czeka na Was w tym numerze? Jak przystało na gazetę polityczną przygotowaliśmy dużo tekstów o tej właśnie tematyce. Skupiliśmy się nie tylko na sytuacji w
Polsce, ale także na świecie. Tym,
którzy zastanawiają się nad rozpoczęciem od października studiów na
drugim kierunku, ale nie wiedzą,
czy będą musieli za nie płacić, polecam artykuł Darii Drejzy. Dla miłośników futbolu ze wschodniej części
Europy Konrad Witkowski przygotował tekst rozprawiający o kulisach
tamtejszej piłki nożnej. Magdalena
Komentator
d kwietnia w duńskiej telewizji
emitowany jest nowy show, w którym prowadzący wraz z zaproszonymi mężczyznami na głos oceniają ciało stojącej przed nimi nagiej kobiety. Na program od razu
posypały się gromy, gdyż poniża
kobiety i zachęca do przedmiotowego ich traktowania. I nie ma się
co dziwić, gdyż z pewnością kobiety te były łapane na ulicy, a następnie siłą rozbierane i wpychane do
telewizyjnego studia. Ale gdzie
Dania, a gdzie nasze polskie piekiełko? Proszę bardzo, przykład
prosto z kraju: wybory miss SGGW.
Samorządowi, czy może raczej sa-
O
Witek z kolei zdecydowała się przybliżyć Wam ideę ustanawiania w
Polsce roku konkretnej postaci.
Postanowiliśmy w tym wydaniu
poświęcić również trochę miejsca
kobietom. Macie więc okazję przeczytać teksty o ich miejscu w przestrzeni publicznej, rozwoju kobiecych postaci w historii kina, a na
deser sprawdzić, co o poznańskim
futbolu myśli prawdziwa kobieta
sukcesu – Izabella ŁukomskaPyżalska.
Tradycyjnie już czekamy na Wasze komentarze i opinie. Wraz z całą
redakcją życzę udanej lektury!
li SGGW chce pozostać przy idei
wyborów, ale pozbawić je pierwiastków fizyczności, proponuję
następującą formę: studentki niezadbane, ubrane nie tylko aseksualnie, ale wręcz odpychająco, prezentujące na wybiegu... indeksy! W ten
sposób, przy pełnej politycznej poprawności, na pierwszy plan wysuwamy intelekt. A jeśli o politycznej
poprawności mowa, to najwyższy
czas pomyśleć nad zmianą okropnie
seksistowskiego tekstu pieśni Gaudeamus igitur, który głosi: Niechaj
żyją wszystkie dziewczyny, przystępne, piękne. Przystępne? Piękne? Co to w ogóle ma znaczyć?
Rozpoczynać studiowanie na drugim kierunku czy nie? Będzie on płatny?
jeśli tak, to od kiedy? Co ze studentami, którzy chcą zacząć studia drugiego
stopnia? Czy da się jakoś zwolnić z obowiązkowych opłat? Te i inne pytania
spędzają sen z powiek wielu studentom. jak jest naprawdę?
W
O
PZZ, Grupy sprzeciwiające się ACTA, Akcja Katolicka,
Więcej Demokracji, Tiry na Tory,
Obywatele Obywatelom oraz Forum Związków Zawodowych. To
tylko kilku reprezentantów ruchu,
którzy pojawili się na spotkaniu
„Platformy Oburzonych” 16 marca.
Co połączyło organizacje, stowarzyszenia i związki zawodowe, które, jeśli przyjrzeć się im bliżej, mają
bardzo różne postulaty? Spoiwem
był rząd, a raczej niechęć do niego i
jego ignorancji. Przykładem ma być
projekt podpisany przez dwa miliony obywateli, dotyczący referen-
Gracjan JAMROSZCZYK
Ucz się i płać!
okół tematu płatności za drugi kierunek
narosło wiele mitów. Przez ostatnie dwa lata studenci
tłumnie rekrutowali się na drugi kierunek powtarzając sobie: to ostatni rok, gdy mogę to zrobić za darmo. Jednak
okazywało się, że reforma była wciąż przekładana. Ostateczna decyzja jest taka, że od nowego roku akademickiego 2013/2014 student rozpoczynający drugi kierunek będzie musiał za niego zapłacić, chyba że dostanie stypendium rektora dla najlepszych studentów. Osoby przyjęte
na drugi kierunek przed dniem 1 października 2012 roku
(czyli rozpoczynające naukę na kolejnym kierunku studiów w roku akademickim 2012/2013) nie będą płacić za
studia.
Każda osoba studiująca stacjonarnie na uczelni publicznej ma prawo rozpocząć naukę na drugim kierunku.
Jeśli pragnie to zrobić od roku akademickiego 2013/2014
od tego czy dostanie stypendium rektora dla najlepszych
studentów na pierwszym kierunku, będzie zależało, czy
będzie musiała wnieść opłatę za studia na kolejnym.
Jeżeli na pierwszym roku studiów na drugim kierunku
nie spełni wspomnianych kryteriów zobowiązana jest
wnieść opłatę również za pierwszy rok studiów.
Ponad sto organizacji, stowarzyszeń i związków zawodowych w jednym miejscu. Nie był to parlament,
ale nie była to także ulica. akcja rozegrała się w sali
BHP Stoczni Gdańskiej. Reżyserem nie był andrzej
Wajda, a celem nie była rekonstrukcja historycznych
wydarzeń. Na miejscu znów pojawił się NSZZ
„Solidarność”. Powód? Oburzenie, lecz nie tylko ich.
Tym razem całej platformy.
Beata KAPUSTA
Redaktor naczelna
Seksowna przesada
mej uczelni, zebrało się w mediach
za zorganizowanie seksistowskiej
imprezy. Stało się coś strasznego –
jeszcze niedawno studentki stroniły
od hulaszczych zabaw, a wolne
chwile spędzały na odmawianiu
różańca. Nagle cały ten moralny
porządek został zachwiany przez
warszawskie wszeteczeństwo. I to
w murach uczelni! Zastanawia
mnie, czy można w ogóle zrobić
wybory miss unikając erotycznej
atmosfery i tego typu skojarzeń? Z
tego, co mi wiadomo, takie wybory
wręcz polegają na ocenianiu aparycji kandydatek, a aparycja ta ma do
siebie, że wszelkim dojrzałym samcom kojarzy się jednoznacznie. Jeś-
Druga
Polityki nigdy za wiele
Nowelizacja ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym
wprowadziła wiele istotnych zmian, które precyzują niejasną do tej pory sytuację „dwukierunkowców”. Zgodnie
z art. 99 tej ustawy uczelnia publiczna może pobierać
opłaty za świadczone usługi edukacyjne na studiach stacjonarnych, jeżeli jest to drugi lub kolejny kierunek studiów danego studenta. Konstrukcja ta zakłada, że
bezpłatne mogą być studia drugiego stopnia rozpoczęte
po studiach pierwszego stopnia. Jednak przepis ten nie
odnosi się do jednolitych studiów magisterskich rozpoczętych po ukończeniu studiów pierwszego stopnia na
danym kierunku, ponieważ zgodnie z art. 2 ust. 1 pkt 9
ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym studia jednolite
magisterskie traktowane są jako odrębna forma kształcenia. Wysokość opłat ustali rektor danej uczelni publicznej. Jednak opłaty te nie mogą przekraczać kosztów ponoszonych w zakresie niezbędnym do uruchomienia i
prowadzenia w danej uczelni studiów.
Sytuacja konkretnego studenta może być o wiele bardziej
skomplikowana, dlatego istnieje możliwość uzyskania odpowiedzi na nurtujące nas pytania z oficjalnego źródła. Na
stronie internetowej elektronicznej platformy usług administracji publicznej http://epuap.gov.pl/ po zalogowaniu
można zadać pytania w formie pisma urzędowego, na
które musi być udzielona odpowiedź w ciągu 30 dni.
Daria DREJZA
K
ażdego miesiąca w polskich
mediach można znaleźć krytyczną
uwagę wobec Kościoła rzymskokatolickiego. Nie tak dawno „Newsweek”
uraczył nasze oczy wymowną
okładką z księdzem obejmującym
głowę chłopca. Chwilę później dyrektorka poznańskiego teatru skomentowała nowego papieża. I od razu
podnosi się głos adwokatów diabła w
imię wolności słowa lub co gorsza,
rzekomego ujawniania prawdy. Praw-
dum w sprawie podniesienia wieku
emerytalnego. Wniosek Solidarności w tej sprawie przez Sejm został
odrzucony.
Referendum jest najważniejsze
Nie bez powodu jedną z
głównych twarzy powstającego ruchu społecznego jest Paweł Kukiz.
Muzyk od jakiegoś czasu zaangażował się w projekt zmieleni.pl.
Walczy w nim o jednomandatowe
okręgi wyborcze. To, obok postulatu nadania referendum większego
znaczenia, najpoważniejsze argumenty, jakie padły podczas spotkania. Kukiz to dobry reprezentant
oburzonych. Niektórzy zarzucają
mu radykalizm, a także brak
jach naszego kraju. 14 kwietnia 966
Mieszko I przyjął chrzest, tym samym
zrównał politycznie Państwo Gnieźnieńskie z innymi krajami Europy.
Następnie na tereny dzisiejszych ziem
polskich napłynęło duchowieństwo.
To jemu zawdzięczamy rozwój administracji, szkolnictwa, gospodarki rolnej oraz podwalin polskiej kultury. Od
tego czasu losy Polski były ściśle
związane z chrześcijaństwem, czy się
to komuś podoba czy nie. Wybitne
umysły, zasłużone dla kraju rekrutowały się z duchowieństwa. Lista jest
bardzo długa: Piotr Skarga, Jan
Długosz, Stanisław Konarski, Sta-
Ekscytujemy się, gdy po raz kolejny w imię tolerancji i wolności ludzkiej media„przywalą”
Kościołowi. A przecież bez tego Kościoła nie
byłoby ani Nas, ani tych mediów.
da jest jednak taka, że karmi się odbiorców skrajnymi przypadkami
służącymi manipulowaniu emocjami.
W rezultacie nowoczesny Polak gardzi duchowieństwem oraz Kościołem, widząc w nim wylęgarnię hipokryzji, pazerności oraz zagrożenie
dla wolności człowieka. À propos
wolności! Nie mielibyśmy jej tyle,
gdyby nie ten parszywy Kościół...
Wstydliwy rodowód
W zeszłym miesiącu minęła rocznica przełomowego momentu w dzie-
nisław Staszic, Michał Poniatowski,
Hugo Kołłątaj, etc. Można tu wręcz
mówić machulszczyzną: - Kopernik
też była… duchownym!
Mission Impossible
Inna rzecz to służba Kościoła
rzymskokatolickiego wobec ludzi i
Ojczyzny w PRL-u, o której warto
pamiętać. Nieoczekiwany wybór
Stefana Wyszyńskiego na prymasa
Polski okazał się zaskakująco
dobrym krokiem. Potępiał władzę za
tłumienie protestów robotniczych.
3
maj 2013
Szwajcaria
politycznego doświadczenia,
ale można to obrócić na jego korzyść.
Oburzeni Polacy mają dość polityki, więc osoba, która wyraźnie się
od niej odcina natychmiast zyskuje
poparcie. Dodatkowym plusem jest
jego nieustępliwość. O zmielonych
głośno było w internecie, okazjonalnie wspominało się w mediach, a
politycy po prostu temat przemilczeli. Mimo to Kukiz nie poddał się
i zamiast ustąpić, coraz głośniej domaga się zmian. Teraz obok Polaków, którzy poczuli się oszukani nie
zrealizowaniem postulatu o jednomandatowych okręgach wyborczych, ma obok siebie wszystkich
tych, którzy chcą, by Polska była
drugą Szwajcarią.
Cóż tam, Panie, w polityce?
Dzięki referendum szereg organizacji, które wystąpiły przeciwko
obecnemu porządkowi politycznemu, mogłyby wywierać większy
wpływ na kształt państwa, a przynajmniej miałyby szansę na sprawdzenie czy można ich postulaty
wprowadzić w życie. Obecnie najpoważniejszą formą sprzeciwu jest
strajk. Tylko on może zmusić
rządzących do zrobienia czegoś
więcej niż wysłuchanie. Piotr Duda
zapowiada kolejne protesty. W planach ma zorganizowanie kilkudniowej manifestacji we wrześniu w
Warszawie. Na razie jego platforma
ucichła, ale wygląda na to, że to tylko cisza przed burzą.
Połączone siły wielu organizacji
mogą zyskać poparcie obywateli,
ale ruch nie ma aspiracji politycz-
oraz Stanach Zjednoczonych, gdzie
taki system obowiązuje, znaczenie
mają głównie dwie największe partie. U nas obecnie z pewnością
byłoby to PO i PIS. Krótko mówiąc: zmiany są nierealne.
Paweł Kukiz traktuje JOW jako
lek na całe zło. Piotr Duda to samo
sądzi o referendach, dzięki którym
postulat Zmielonych (później także
innych organizacji) łatwiej będzie
wprowadzić w życie. W swoim
Paweł Kukiz traktuje JOW jako lek na całe zło.
Piotr Duda to samo sądzi o referendach, dzięki
którym postulat Zmielonych (później także innych organizacji) łatwiej będzie wprowadzić w życie.
nych. Bez tych trudno będzie o
wprowadzenie jakichkolwiek
zmian. Obecnie żadna z partii, które
zasiadają w Sejmie nie poprze ich
postulatów. Nie jest to na rękę
rządzącym, ale także opozycji.
Gdyby Ruch Palikota lub SLD poparło projekt wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych, mogłyby skazać się na polityczną śmierć. W Wielkiej Brytanii
podejściu zakładają, że ludzie będą
wybierać tych najlepszych i najuczciwszych, a w referendach podejmą
słuszne decyzje. Tylko, czy teraz
idąc na wybory nie kierujemy się
podobnym tropem? Być może problem leży w kandydatach i tym, że
nie mamy na kogo głosować, ale,
jak się nie ma, co się lubi, to się
lubi, co się ma.
Jarek WIĘCŁAWSKI
POLOWANIE NA ZAKONNICE
media stawiają bezdyskusyjny znak równości między ateizmem
a inteligencją. Powołaniem obozu laicyzacji przestało być uwolnienie społeczeństwa spod chrześcijańskiego prania mózgu.
Obecnie obóz ten sam formatuje swoich bezrefleksyjnych wyznawców zaszczepiając im nienawiść do całego Kościoła.
W efekcie przypomina to chemioterapię, gdzie chcąc zniszczyć
komórki rakowe, niszczymy cały organizm.
Zaznaczał, że najważniejszym
dobrem człowieka jest wolność. Starał się wychować Polaków na patriotów miłujących ojczyznę w czasach, gdy system gwarantował
awans najbardziej konformistycznym i nieobliczalnym ludziom. Docenić tę działalność można tylko
znając tamte czasy, gdzie znaczne
grono patriotów zostało „wybite”
kulą w łeb, a ocalała garstka nie
mogła pogodzić się z przegraną Pol-
ski, pozostając w cieniu. Wyszyński
angażował się również w rozwiązanie powojennego konfliktu polskoniemieckiego, czego przejawem
było orędzie polskich biskupów do
niemieckich ze słowami: „przebaczamy i prosimy o wybaczenie.”
Znany jest wszystkim pontyfikat
Karola Wojtyły. Ale czy ludzie wychowani w wolnej Polsce zastanawiali się, czym dla zwykłego
człowieka był wybór Polaka na pa-
Warto zastanowić się jakie miejce zajmuje obecnie Kościół w Polsce i jak jest postrzegany.
pieża? Dla człowieka, którego fizycznie i psychicznie waliły na
przemian czerwony sierp i młot, a
enklawę spokoju i nadziei zapewniał właśnie Kościół? Jaką iskrę nadziei na wysuszone marzenia o niepodległości Polaków rzuciła wizyta
Jana Pawła II w czerwcu 1979?
Niewykluczone, że słowa homilii: „Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi
oblicze Ziemi, Tej Ziemi”, przyczyniły się do powstania Solidarności.
Również w tym temacie Kościół
stawał na wysokości zadania, czy w
osobie ks. Popiełuszki, czy w chwili
ogłoszenia stanu wojennego, gdzie
internowanym duchowni pomagali
jawnie i w konspiracji.
Pamięć złotej rybki
Dziś, wolni od jarzma sowietów,
„pałujemy” Kościół tymi samymi
sposobami, którymi kiedyś posługiwali się nasi oprawcy. Zamiast potępić dane zachowanie, bezrefleksyjnie dajemy się podpuścić linczowi na całej instytucji, zapominając jak dużo jej zawdzięczamy.
Ekscytujemy się, gdy po raz kolejny
w imię tolerancji i wolności ludzkiej media „przywalą” Kościołowi.
A przecież bez tego Kościoła nie
byłoby ani Nas, ani tych mediów.
Michał PYCIO
Don Kichot
XXIwieku
Nie po drodze jest Viktorowi Orbanowi i Unii
Europejskiej. Premier Węgier jest wierny swoim
przedwyborczym obietnicom – usilnych starań
do reformowania kraju odmówić mu nie można.
Czy kluczem do sukcesu w Europie jest dziś
posiadanie polityka niepokornego?
P
rzewodniczący Komisji
Europejskiej Jose Manuel Barroso
napisał do premiera Węgier list
otwary, w którym grozi Budapesztowi wszczęciem procedury o naruszenie prawa unijnego w związku z
nowelizacją konstytucji. Czwarta
poprawka zakłada m.in.: prawo parlamentu do decydowania, które organizacje wyznaniowe zostaną
przez państwo węgierskie uznane
jako Kościoły, zdefiniowanie
małżeństwa tylko jako związku kobiety i mężczyzny, a także zakaz
prowadzenia kampanii przedwyborczych w komercyjnych mediach.
Ten niewielki kraj okazuje się być
najbardziej aktywnym bastionem
działań sprzecznych z interesami
Unii Europejskiej.
Walka z wiatrakiem
Polemika między rządem Madziarów a UE zaczyna przypominać
konfrontację Dawida z Goliatem.
W tej sytuacji nie jest łatwo osądzić
Unia wie, że nie może pozwolić sobie na to, żeby niewielki kraj stanął
na czele politycznej inicjatywy, której mogłoby przyświecać motto:
„Popatrzcie, bez Unii da się żyć!”
Budapeszt w Warszawie
– Jestem głęboko przekonany, że
przyjdzie taki dzień, że nam się
uda, że będziemy mieli w Warszawie – Budapeszt – mówił po przegranych w 2011 roku wyborach
parlamentarnych lider Prawa i
Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Polityczne ambicje największej
partii opozycyjnej w Polsce są póki
co sprawą drugorzędną, gdyż obecny rząd RP w działalności Fideszu
żadnej inicjatywy nie dostrzega.
Reformatorskie zapędy Viktora Orbana można zestawić z poczynaniami Donalda Tuska tylko na zasadzie antagonizmu. Część Polaków
uzna zapewne, że wzorem Platformy Obywatelskiej lepiej jest robić
niewiele, nie narażając się na burę z
Brukseli.
Taka postawa jest do wytłumaczenia w odniesieniu do państwa, w
którym jakość życia jest znacznie
Polska cierpi na brak polityków przez
duże„P”. Ze świecą szukać u nas postaci
niebywale charakterystycznych, które w imię
głoszonych idei są w stanie przeciwstawić się najmożniejszym tego Starego Kontynentu.
kto zyska, a kto straci. Wielu
mogłoby zadać pytanie o istotę sporu z konserwatywnym rządem tego
10-milionowego kraju, który nie
jest postrzegany jako europejski potentat w żadnej dziedzinie.
W czym więc rzecz? Unia wyraźnie obawia się niezależności swoich
członków. Kryzys światowy doprowadził do chaotycznej sytuacji niepewności i drastycznego spadku poziomu ufności do unijnych instytucji. Od Lizbony po Tallin Europejczycy poddają w wątpliwość, czy
decyzje Brukseli są jedynymi
słusznymi, jedynymi, które wyprowadzą Stary Kontynent na prostą.
Nasi bracia znad Dunaju są niczym
mały rycerz, który sam wiele nie
zdziała, ale może zainspirować
swoją postawą silniejszych od niego.
wyższa niż w Polsce i na Węgrzech, ponieważ unikając odważnych, często nawet ryzykownych reform stoimy w miejscu, a
stojąc – robimy krok w tył. Śmiem
postawić tezę, że Polska cierpi na
brak polityków przez duże „P”. Ze
świecą szukać u nas postaci niebywale charakterystycznych, które w
imię głoszonych idei są w stanie
przeciwstawić się najmożniejszym
tego Starego Kontynentu.
Oczywistym jest, że żaden polityk
nie porwie za sobą wszystkich, ale
Polska potrzebuje dziś kogoś pokroju premiera Węgier zarówno na
prawicy, jak i na lewicy. Kogoś, kto
nie będzie się bał, żeby głośno i
wyraźnie mówić w Europie o tym,
czego potrzebuje kraj nad Wisłą.
Błażej LENDZINSKI
4
www.facebook.com/gazeta.fenestra
P
łeć, orientacja seksualna, poglądy czy rodzinne plany nie powinny
mieć najmniejszego wpływu na nasze
życie zawodowe i rozwój ścieżki kariery. W praktyce nie mają, ale tylko
pozornie. Dlaczego? Można przecież
powiedzieć, że podział ról z
mężczyzną jako żywicielem rodziny i
kobietą – strażniczką domowego
ogniska już dawno stracił rację bytu i
odszedł w niepamięć. Mimo wszystko
płeć piękna nadal musi walczyć o poważne traktowanie na rynku pracy
oraz możliwości samorealizacji takie,
jakie posiadają mężczyźni.
Około 60% absolwentów szkół
wyższych w Polsce, 40% pracodawców i 35% osób prowadzących jednoosobową działalność to kobiety.
Niestety stanowią one tylko 12%
osób zasiadających w radach nadzorczych i zarządach spółek. Jeżeli kobiety są wykształcone, doświadczone
i przygotowane do pracy w biznesie,
Z
łośliwi mówią, że jeśli
chcesz zarobić na Facebooku, to wejdź w ustawienia swojego konta, kliknij „dezaktywuj” i wyjdź do pracy.
Prawda jest jednak zupełnie inna.
Żyjemy w czasach rozwoju mediów społecznościowych. Evan Bailyn, autor książki „Przechytrzyć social media”, nazywa je „Dzikim Zachodem” i trudno się z tym porównaniem nie zgodzić. Internet idzie do
przodu, a informacje społeczne znalazły się w centrum zainteresowania.
Kiedyś najważniejsza w marketingu
internetowym była wysoka pozycja
w wyszukiwarce, obecnie popularność mierzy się liczbą „polubień” i
komentarzy na fanpage. Dlaczego?
WieoTobiewszystko
Gdy 20-letni Mark Zuckerberg
zakładał portal Facebook, prawdopodobnie nie przypuszczał, w jakim
kierunku się to wszystko potoczy. Po
9 latach serwis ma ponad miliard
użytkowników i wyraźne aspiracje,
aby wpływać na świat.
a nie można ich spotkać na najwyższych stanowiskach, oznacza to,
że nie liczą się kompetencje, tylko
inne czynniki – twierdzi pełnomocnik rządu ds. równego traktowania,
Agnieszka Kozłowska-Rajewicz.
Inne, czyli konkretnie, jakie? Nadal
w naszym społeczeństwie pokutuje
przekonanie, że mężczyzna jest bardziej kreatywny i w pełni oddany
pracy. Jak pokazuje praktyka, ciągle
w przypadku zakładania rodziny, to
kobieta „wypada” z zawodowego
obiegu i poświęca się wychowaniu
dzieci. To nie polityka społeczna czy
legislacja są największymi polskimi
problemami, ale właśnie stereotypy i
mentalność. Niezwykle trudno
oprzeć się wrażeniu, że przy zatrudnianiu młodych ludzi, pracodawcy
mając przed sobą dwie podobne, co
do zawartości aplikacje – kobiety
oraz mężczyzny, wybiorą raczej
mężczyznę, bo „przecież kobieta potencjalnie równa się w niedalekiej
przyszłości założeniu rodziny, czyli
urodzeniu dzieci i problemom”.
Prawo,apraktyka
Polskie prawo dosyć dobrze chroni
równość obywateli na płaszczyźnie
zawodowej. Zabronione jest na
przykład pytanie na rozmowie kwalifikacyjnej o zamiar posiadania w najbliższej przyszłości dzieci. Agnieszka
Kozłowska-Rajewicz podkreśla, że
Spotkanie„Partycypacja kobiet w polityce”na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM
kłopot stanowi raczej wykonanie tego
prawa. – Zabronione jest także nierówne wynagradzanie pracy kobiet i
mężczyzn. Równa praca to równa
płaca, o równej wartości – prawo tego
wymaga. Tak powinno się dziać również w praktyce, a często niestety się
nie dzieje. Wówczas należy skierować się do Inspekcji Pracy, jako organu nadzorującego. Czy jedna wizyta
inspektora może zmienić podejście
pracodawców do problemu? Oczywiście nie. Dlatego tak ważne jest
edukowanie i debatowanie nad tym,
jak jeszcze można wpłynąć na zmianę
rzeczywistości oraz przełożyć teoretyczne zapisy na faktyczne zmiany na
rynku pracy. Na spotkaniu „Partycypacja kobiet w polityce”, które odbyło
się na Wydziale Nauk Politycznych i
Dziennikarstwa UAM 11. kwietnia
posłanka SLD, Krystyna Łybacka
słusznie wspominała, że już w szkole
podstawowej dzieciom wmawia się
pewną prawidłowość – chłopcy są
kreatywni, przebojowi, błyskotliwi, a
dziewczynki sumienne i przykładne.
Efekt? Wystarczy wrócić do wypowiedzi Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz.
Szerszespojrzenienaproblem
Dyskusja nad miejscem kobiety w
polskim życiu publicznym nie odnosi
się wyłącznie do kwestii zajmowania
kierowniczych stanowisk. Mgr Joanna Kałużna, która wraz z mgr Elizą
Kanią założyła, a teraz także
współprowadzi Koło Naukowe Studiów Genderowych na WNPiD UAM
stwierdza: – Problem dotyczy wielu
płaszczyzn, ale podejście się zmienia.
Pojawiają się śmieszne fanpage’e na
Facebooku, np. „Nie chodzę na panele, w których występują tylko
mężczyźni”. Jest to interesujące zjawisko, które nie tylko trafnie wyłapu-
je absurdy rzeczywistości, ale i je wyśmiewa. Osobiście bowiem nie wierzę, że w danym zakładzie organizującym konferencję, czy zespole badającym konkretne zagadnienie, nie
ma żadnej kobiety. Podobnie rzecz
wygląda w przekazach medialnych –
przykładowo, na temat bezpieczeństwa na drodze wypowiadają się zazwyczaj mężczyźni, tak jakby kobiety
w ogóle nie kierowały pojazdami, czy
nie były pieszymi.
Warto zwrócić również uwagę na
jeszcze jedną kwestię – prawa kobiet,
bez których nie byłoby całej dyskusji.
Nawet, jeśli pewne kwestie są uregulowane w konstytucji i ustawach, nie
oznacza to, że będą wykonywane w
praktyce, tak jak należałoby tego
oczekiwać i po to właśnie trzeba angażować ludzi i zmieniać ich postawy.
Przykładem mogą tu być tegoroczne
Walentynki, podczas których na poznańskim dworcu PKP kilkadziesiąt
Zawód Facebook
Nie każdy wie, że ten portal od
2010 roku ma wbudowany tzw.
„otwarty socjogram”. Jest to gigantyczna mapa powiązań między użytkownikami, ich zainteresowaniami,
ulubionymi miejscami itp. Zbiera informacje o znajomościach, ale co
najważniejsze - zapisuje odwiedzane
strony internetowe. Właśnie dzięki
temu portal może tak skutecznie wyświetlać reklamy dostosowane indywidualnie do Ciebie. Daje to ogromne, nieuchwytne wcześniej możliwości dla reklamodawców. Dzięki
temu można stwierdzić, że Facebook jest już czymś więcej niż portalem społecznościowym. Jest obowiązkowym elementem każdej strony internetowej. Media społecznościowe nie sprzedają produktów czy
usług, ich jedynym biznesowym zastosowaniem jest ułatwienie tej
sprzedaży.
Reklamadźwigniąhandlu
Podstawą kampanii reklamowej
na Facebooku jest fanpage. W inter-
necie można znaleźć wiele „złotych
zasad” prowadzenia fanpage'a, wśród których są m.in. bycie naturalnym, urządzenie konkursów i
dołączanie elementów graficznych
do każdego posta. Prowadzenie fanpage'a pozwoli tworzyć reklamy,
które będą wyświetlać się wskazanej
grupie odbiorców. Korzystając z Facebooka ludzie mają wrażenie, że
nie ma na nim nachalnej promocji.
„Lubiąc” jakiś fanpage czują się
częścią mini-społeczności osób o podobnych poglądach czy upodobaniach. Nawet profile firmowe nie
nakłaniają wprost do zakupu. Tak
samo jest z reklamami - jeśli ten
mały tekst u boku strony brzmi przyjaźnie, przyniesie ci więcej kliknięć.
To bardzo uproszczony schemat
działania tego zjawiska. Pojawia się
jednak pytania: kto się tym zajmuje?
Tajemnicefanpage'a
Nie jest sekretem, że mało która
duża firma prowadzi swój fanpage
sama. Zazwyczaj robią to agencje re-
klamowe. Istnieją nawet agencje social media, wyspecjalizowane właśnie w kreowaniu wizerunku na portalach społecznościowych. Pojawia
się nowy zawód - osoby wyspecjalizowanej w tych portalach. Coraz
częściej można zobaczyć ogłoszenia
o wakatach dla managera ds.
społeczności serwisu, specjalisty ds.
social media, czy social media content designera. Taka osoba musi posiadać nie tylko znajomość trendów
w PR i marketingu, ale także (w zależności od wymagań pracodawcy)
umieć tworzyć strony internetowe,
aplikacje i grafikę komputerową.
Ważna jest zdolność komunikacji z
każdą grupą i dostosowanie swojego
stylu wypowiedzi do tego prezentowanego przez obiorcę treści. W Polsce odbywają się nawet szkolenia z
„Facebook marketing”. Podczas nich
uczestnicy poznają system reklamowy FacebookAd. Uczą się, jak radzić sobie z firmową stroną na Facebooku, tworzyć aplikacje, a także
dowiadują się, czym są „black&white hat social media”.
Fot. foter.com
XXI wiek to czas, w którym
teoretycznie wszyscy jesteśmy sobie równi i mamy
prawo do zajmowania
różnych miejsc w życiu
publicznym oraz prywatnym.
Fot. Eliza Kania
Kobieta po polsku
Facebook daje coraz więcej możliwości
Siłalajków
Jednak media społecznościowe
mogą działać także w drugą stronę –
przeciwko firmie czy instytucji.
Świadczy o tym niedawna sprawa
ANTYNC+, profilu założonego
przez poznańskiego studenta. Po
pewnym czasie niezadowolonych
„lubiących” było tak wielu, że zmu-
5
maj 2013
kobiet zatańczyło manifestując walkę
z przemocą wobec kobiet. – Ktoś
może powiedzieć – to głupie. Ja powiem – świetnie, że duża grupa kobiet
potrafi się skrzyknąć i coś zorganizować. To pozwoli im nawiązać między
sobą więzi, które miejmy nadzieję później zaowocują kolejnymi inicjatywami. Pamiętajmy, że społeczeństwo
obywatelskie w Polsce dopiero raczkuje – podsumowuje mgr Kałużna.
Jak zatem można zreasumować sytuację oraz miejsce Polek w życiu
prywatnym i publicznym? Od pewnego czasu zauważamy wyraźny postęp.
Coraz większa część z nas porzuca
myślenie kierowane przestarzałymi
stereotypami. Dużo jest jeszcze jednak do zrobienia. Jak wynika z badania „Kobieta w życiu publicznym”,
opublikowanego przez CBOS w marcu tego roku, spora część naszych rodaków, bo aż 47% badanych,
chciałoby zwiększenia liczby kobiet
na kierowniczych stanowiskach w
rządzie, a także w fundacjach i organizacjach społecznych. Jednocześnie
aż 59%, jako powód braku widoczności kobiet w życiu publicznym,
wskazuje większe zaangażowanie w
obowiązki domowe, a 43% – zdominowanie przestrzeni publicznej przez
mężczyzn. Warto więc wyciągnąć
wnioski i zastanowić się nie nad tym,
czy kobieta wypełniałaby odpowiednio obowiązki na wysokim stanowisku, ale nad tym, jak wiele może
wnieść do swojego przyszłego, potencjalnego miejsca pracy. Podobnie
kwestia ta odnosi się do poszukiwania
wzorców i ekspertów w życiu publicznym – żeńska część społeczeństwa, jak pokazują badania, jest równie wykształcona i doświadczona, co
mężczyźni. Czasami nawet bardziej.
BeataKAPUSTA
siło to do reakcji, wcześniej niewzruszonego narzekaniami klientów,
prezesa nc+.
- W tym upatruję nowe możliwości Facebooka. We wpływaniu na zachowanie różnych grup związanych
z ośrodkami władzy oraz na centra
biznesowe. Rzecz w tym, czy pojawią się liderzy, którzy potrafią skupić wokół siebie dużą grupę użytkowników. Jeśli tak, to Facebook z
każdym miesiącem będzie przybierał
na znaczeniu - mówi Andrzej Piechocki, wykładowca na Wydziale
Nauk Politycznych i Dziennikarstwa
UAM.
Ciągledoprzodu
Niemal z każdym dniem pojawiają się informacje na temat nowości w mediach społecznościowym.
Przykładowo w połowie kwietnia
pojawiło się nowe narzędzie do monitorowania mediów społecznościowych - Wisetrends. Dzięki niemu
można m.in. obserwować ruch wokół polskich fanpage'y. Niewątpliwie
media społecznościowe są w stanie
intensywnego rozwoju i wszystko
wskazuje na to, że nie zamierzają się
zatrzymać. Czy za nimi nadążymy?
Aleksandra LAPS
Wielcy i (nie)zapomniani
P
atroni danego roku ustanawiani są uchwałą Sejmu. Obchodziliśmy już lata m.in. Fryderyka Chopina, Czesława Miłosza, Marii
Skłodowskiej-Curie, Janusza Korczaka, Juliusza Słowackiego, Zbigniewa Herberta. Wybór konkretnej
osoby wiąże się zawsze z jakąś rocznicą przypadającą w danym roku, np.
rok 2013 to sześćdziesiąta rocznica
śmierci i stulecie debiutu poetyckiego Juliana Tuwima. Zastanawiające
jest jednak, co z tych rocznic wynika, jaki jest cel ich upamiętniania w
taki sposób, i przede wszystkim –
czy cel udaje się osiągnąć?
Garść formalności
W art. 33a Regulaminu Sejmu
czytamy, że aby dany rok mógł zostać ustanowiony rokiem konkretnej
osoby, należy do 31. października
poprzedniego roku złożyć stosowny
projekt uchwały. Projekty trafiają
przed sejmową Komisję Kultury i
Środków Przekazu. Zadaniem komisji jest wybór maksymalnie trzech
osób lub wydarzeń historycznych,
które należy uczcić. Wokół postaci
czy rocznicy w danym roku muszą
Co łączy poetę, kompozytora i chemika? aktualnie
wiele - trwa właśnie rok trzech wybitnych postaci
z tych właśnie dziedzin. Rok 2013 jest Rokiem
juliana Tuwima, Witolda Lutosławskiego
i jana Czochralskiego.
mieć miejsce upamiętniające je wydarzenia. Ideą, jaka przyświeca licznym wystawom, koncertom, konkursom, publikacjom, jest oddanie
hołdu wybitnym Polakom oraz przede wszystkim edukowanie o ich dokonaniach i twórczości, bo jeśli chodzi o tę wiedzę, to mamy jako naród
powody do wstydu. Jak podało
TVN24 przy okazji Roku Chopinowskiego w 2010 roku – tylko 7%
Polaków wie, w jakim stylu tworzył
Chopin. Są to wyniki badań sprzed
trzech lat, jednak nie sądzę, by od
tamtego czasu zaszła jakaś diametralna zmiana w wiedzy rodaków.
Chopin górą
Zostając przy temacie Roku Chopina, nie sposób nie zauważyć, że
wyróżniał się na tle innych. Towarzyszyła mu znacznie większa liczba
wydarzeń kulturalnych, częstsze pojawianie się w mediach i przede
wszystkim nieporównywalnie większa skala niż na przykład podczas
Roku Miłosza czy Słowackiego. W
2010 roku prawdopodobnie każdy
wiedział, kto jest jego patronem, czego raczej nie można powiedzieć o innych latach. Dlaczego akurat Chopin? Jednym z powodów mógł być
szeroki przekrój środków promocji
Roku Chopinowskiego skierowanych
do każdego typu odbiorców – od niezliczonej ilości koncertów w filharmoniach, operach i teatrach, przez
otwarcie Muzeum Fryderyka Chopina, organizowanie zajęć, warsztatów
i konkursów dla dzieci, wydawanie
książek, albumów oraz płyt z różnym
aranżacjami muzyki Chopina, aż do
pojawienia się jego muzyki na festiwalach takich jak Woodstock czy
Open’er. Skala „chopinomanii” przekroczyła również granice Polski.
Fryderyk Chopin jest bowiem wymieniany przez obcokrajowców jako
najbardziej znany Polak, obok Jana
Pawła II i Lecha Wałęsy.
Jednak to wciąż nie jest dostateczne wytłumaczenie, dlaczego obchodom lat innych osobistości nie towarzyszył taki rozmach. A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pie-
niądze. W promocji wydarzeń Roku
Chopina z pewnością pomogło dofinansowanie tego celu przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego kwotą 50 mln zł. Dla porównania – program Roku Miłosza
dysponował budżetem w wysokości
7 mln zł, a na Rok Tuwima przeznaczono 800 tys. zł.
Za, a nawet przeciw
Opinie dotyczące akcji ustanawiania patronów roku są zróżnicowane.
Nie do podważenia jest fakt, że
żenująca niewiedza Polaków o historii i kulturze wymaga podejmowania inicjatyw dążących do zmiany
tego stanu rzeczy. Dlatego wydarzenia i uroczystości oddające hołd
konkretnym osobom w danym roku
są potrzebną i dość ciekawą formą
edukowania narodu. Jednak biorąc
pod uwagę skuteczność tych
działań, jak dotąd za sukces można
uznać jedynie Rok Chopinowski.
Chociaż jest to raczej pośredni sukces, bo choć głośny w swoim czasie,
nie wydaje się by był on długofalowy w skutkach, a wymagał niemałych nakładów finansowych.
Więc skoro efekt jest raczej marny –
czy stać na to nasze państwo i polskich podatników?
Magdalena WITEK
O czym my w ogóle mówimy
O modzie na Żydów, radykalnej prawicy i wolności słowa na uniwersytetach rozmawiamy
z dziennikarzem TVN24 i Newsweeka, byłym redaktorem naczelnym Playboya, maRCINEm mELLEREm
jak wygląda stosunek Polaków
do Żydów? Na łamach„Newsweeka” rozmawiał Pan z andrzejem
morozowskim, który opowiadał
o swoim żydowskim pochodzeniu. Ostatnio we Wprost ukazał
się artykuł o modzie na koszerne
jedzenie, żydowskie pochodzenie. Czy to tylko powierzchowna
fascynacja, czy głębsza zmiana
mentalności Polaków?
Wydawało mi się, że jest coraz normalniej. W niektórych kręgach moda
na Żydów pojawiła się parę lat temu.
W Krakowie jest festiwal muzyki
żydowskiej. Ale niedawno
przeczytałem wyniki badań wśród
warszawskich licealistów. Są szokujące. 40% z nich nie chciałoby
mieć sąsiada Żyda, 60% chłopaka
Żyda, czy dziewczyny Żydówki. To
strasznie dużo. Tu wychodzi podskórny antysemityzm.
a czy jest tzw. poprawność polityczna, która polega na tym, że
mówi się co innego niż myśli?
Nie, właśnie odwrotnie. Często
młodzi ludzie mówią otwarcie, że nie
lubią Żydów.
Dużo mówiło się również o
wzrastającej sile radykalnej
prawicy. Czy obawia się Pan radykalizmów, czy mają szansę
na wejście do mainstreamu?
Jak radykalne partie wchodzą do
mainstreamu to nie jest nic złego.
Wtedy łagodnieją, szczególnie, jak
wejdą do Sejmu. Ich przywódcy
jeżdżą po Polsce, ale bardzo się pilnują w tym, co mówią. Oni trochę
dorośli, latek przybyło, oleju w
głowie też. Są radykałowie, którzy
przechodzą bardziej do środka –
przykład Roman Giertycha. Chodziły nawet plotki, że ma zostać ministrem sprawiedliwości po Gowinie. Jest spora liczba osób, które
wyznają poglądy narodowe, nacjonalistyczne. Wolę mieć ich w Sejmie, niż na ulicach. Nie będę rwać
szat, włosów i czegoś jeszcze, gdy
narodowcy znajdą się na Wiejskiej.
Ostatnio środowiska akademickie są bardzo głośne i aktywne. Debata na naszej poznańskiej uczelni rozniosła się
na cały kraj. Była wojna na listy:
jedni w obronie profesor
Pawłowicz, drudzy przeciwko
niej, jedni w obronie dyrektor
Teatru Ósmego Dnia, drudzy za
jej odwołaniem. jak Pan ocenia
to, że profesorowie zabierają
zdecydowany głos w sprawach
politycznych?
Ja się bronię śmiechem. Nie jestem w stanie tego na poważnie
ogarnąć. Nawet jak zabierałem się
do napisania czegoś na poważnie,
to klawiatura od razu skręcała mnie
w stronę robienia sobie jaj. Gdy widzę, że pojawiają się poważne listy,
które robią z dyrektor Wójciak
symbol wolności słowa – to mi ręce
opadają. Również list w sprawie
prof. Pawłowicz. To jest jakieś rozedrganie. To jest kabaret, który
funkcjonuje na prawach powagi, na
uniwersytetach. Gdy ja dorastałem,
gdy była walka z cenzurą, to symbolami wolności słowa był Aleksander Sołżenicyn, Leszek
Kołakowski, Jacek Kaczmarski. A
teraz jest pani Wójciak, która o papieżu mówi, że jest ch***. O czym
my w ogóle mówimy. To byłoby
strasznie śmieszne, gdyby nie było
tak smutne...
Poznańscy naukowcy oburzyli
się na list minister nauki, która
zabraniała profesorom zarażać
studentów swoim światopoglądem. Czy to poważny postulat? Czy da się go w ogóle
spełnić?
Nie da się. To tak samo jak w
przypadku obiektywizmu dziennikarskiego. Tak jak dziennikarze
mają poglądy, tak samo profesorowie je mają. Studiowałem historię
na końcówce komuny. Wiedzieliśmy o profesorach, że ten należy do
partii, ten nie, ten ma takie poglądy,
a ten inne. Przekonywali do jednych
racji, albo innych.
Czyli uniwersytet powinien być
polem do starcia wszystkich
poglądów?
Powinien być konsensus co do
granicy, tego co dozwolone. Ale powinno być miejsce i dla prof. Magdaleny Środy i prof. Krystyny
Pawłowicz. Tak zawsze było na
uczelniach.
Rozmawiał Maciej KLUCZKA
6
Zrobionenaczarno
Dopiero lata 40. i film noir nobilitował kobiece bohaterki do ról
zmysłowych famme fatale. Szansa
filmu noir na zmianę dotychczasowych konwenansów wyrosła w momencie przystąpienia Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej do II
wojny światowej. Większość dobrych
reżyserów oraz pierwszoplanowych
aktorów zaangażowała się w akcje
charytatywne oraz filmowanie
działań na froncie. Sytuacja ta była
ogromną szansą dla osób grających
wówczas tylko role drugoplanowe.
Kino noir skupiło się głównie na psychologii bohaterów, nakreśleniu stanów, w których działają oni prowokowani popędem, a nie racjonalnym
myśleniem. Idealnie w te ramy wpasowały się trudne relacje damsko-męskie. Fabuła Sokoła maltańskiego jednego z najsłynniejszych obrazów
noir opleciona była wokół relacji detektywa odgrywanego przez legendarnego Humphrey’a Bogarta z
klientką graną przez Mary Astor.
Ona, jak przystało na rasową famme
fatale, prowadzi zawiłą intrygę, która
nie kończy się dla niej najlepiej. Inną
fatalną bohaterką kobiecą jest odgrywana przez Barbarę Stanwyck w Podwójnym ubezpieczeniu Phyllis Dietrichson, która umiejętną kokieteryjną
grą wywołuje w mężczyźnie instynkt
zbrodni. Kino noir pełne jest kultowych obrazów, takich jak np. Casablanca. Film, którego sekret tkwił w
tym, że scenariusz pomimo bazowania na sztuce Everybody Comes to
Rick's pisany był na bieżąco, a aktorzy nie wiedzieli, jak historia się
skończy, sprawił, że fani pokochali
błądzący wzrok Ingrid Bergman. Aktorka nie wiedząc, z którym bohaterem zwiąże się jej postać na końcu
filmu obdarzała urokiem każdego z
nich. Grana przez Bergman Ilsa nie
była typową famme fatale, jednak relacje, które łączyły ją z Rickiem były
zawikłane i niezwykle trudne.
Kobietapowłosku
Nieco inaczej bohaterki kobiece
potraktował neorealizm włoski, który
stawiał na naturalne krajobrazy, filmowanie ulicy oraz pokazywanie codziennych ludzkich tragedii. Takim
właśnie filmem jest Najpiękniejsza z
W historii filmu miało miejsce kilka przełomowych
wydarzeń: wprowadzenie montażu, rewolucja dźwiękowa czy obraz w kolorze. mało kto jednak wie,
w którym momencie bohaterki kobiece stały się postaciami z krwi i kości – takimi, jakie znamy dzisiaj.
Kobieta movie
biet. W Gorzkim ryżu na ekranie pojawiają się zmysłowe robotnice obserwowane przy pracy. De Santis,
reżyser obrazu, w wyjątkowo erotyczny sposób pokazał m.in. pracujące w wodzie kobiety.
wybitną włoską aktorką Anną Magnani. Bellissima to pewnego rodzaju
satyra na show-biznes. Żona ubogiego robotnika zafascynowana światem
filmowym marzy, aby jej córka została gwiazdą. Niestety mała Maria nie
ma talentu mogącego sprawić, że zostanie pokochana przez miliony. Obraz kończy się upokorzeniem matki,
która słyszy, jak filmowcy naśmie-
Niemablondynka
http://tv-facts.net/movie-review/casablanca/
K
ino po przełomie dźwiękowym zafascynowało się filmem gangsterskim. Historie opowiadające o
śmiałych poczynaniach przestępców
święciły ogromne triumfy, a gangsterzy stali się wręcz bohaterami ludowymi. W opozycji do okrutnych
przedstawicieli mafii stawał g-men policjant reprezentujący rządy prawa.
W tym jakże prostym i współcześnie
po wielokroć powielanym schemacie
nie było jednak bohaterek kobiecych,
a jeśli się pojawiały to stanowiły jedynie wątłe tło serwowanych przez scenarzystów historii.
www.facebook.com/gazeta.fenestra
W przemyśle filmowym nie zawsze było
miejsce dla postaci kobiecych.
wają się z jej dziecka. Ostatecznie
chcą oni zatrudnić Marię tylko ze
względu na jej naturalny komizm.
Oburzona matka odmawia stanowczo
i wraca do domu pozbawiona marzeń
o karierze córki. Kolejny kultowy
neorealistyczny film Rzym godzina
11 inspirowany był prawdziwą historią mającą miejsce we Włoszech. Pod
ciężarem poszukujących pracy maszynistek zawaliły się schody. Obraz
opowiada historię nieszczęsnych kobiet, które po złożeniu doniesienia na
policję dowiadują się, że nikt nie jest
winny katastrofie, gdyż nie można
było przewidzieć, że na jedno miejsce
zgłosi się aż tyle kandydatek bez pracy. Poszczególne epizody zagrane
przez plejadę włoskich aktorek stworzyły dzieło doceniane do dzisiaj. O
tym filmie mówi się także jako o obrazie, który wylansował modę.
Włoscy filmowcy lubili również fantazjować na punkcie sensualności ko-
Jako dumb blond zaczynała Marilyn Monroe. Kim była dumb blond?
Odpowiedzią amerykańskich scenarzystów na inwazję sex bomb w kinie, które sprawiały, że widzowie tracili wiarę w siebie. Niema blondynka,
miała być po prostu piękną, ale
głupią bohaterką, sprawiającą, że
każdy mężczyzna obok niej poczuje
się dowartościowany i interesujący, a
każda Amerykanka choć brzydsza, to
przynajmniej inteligentniejsza. Dumb
blond pojawiała się na ekranie by wyglądać i milczeć, bądź wypowiadać
jedynie pojedyncze frazy tak jak
Monroe w filmie Scudda Hoo, Scudda Ha, która pojawia się na ekranie,
by powiedzieć jedynie „hallo!” Marlin po pewnym czasie porzuciła jednak rolę zabawnych, niemych blondynek, na rzecz ambitniejszych
postaci. Przez znaczą część czasu kojarzona była jednak krzywdząco z
głupiutką, naiwną blondynką, będącą
jedynie bezwolnym narzędziem w rękach filmowców.
Girlpower
Przez lata kobiece bohaterki wypracowały sobie miejsce równorzędne przy bohaterach płci przeciwnej.
Co więcej często to one, w sposób
zupełnie niezamierzony królują na
ekranie. Po ostatniej ceremonii Oscarów świat oszalał na punkcie aktorki
Jenifer Lawrence, która w nieprzymuszony, naturalny sposób, podbiła
serca widzów nieco mdłego jak na
nominację do Oscara Poradnika pozytywnego myślenia. Niewątpliwie to
ona uniosła film i to przede wszystkim jej roli zawdzięcza on nominację
do Oscara dla najlepszego filmu.
Partnerujący jej Bradley Cooper był
wręcz przyćmiony blaskiem bijącym
od Lawrence. Co ciekawe coraz częściej na ekranie mężczyźni są słabi,
pełni wad, natręctw, problemów. Wystarczy przytoczyć głośne obrazy takie jak Wstyd, czy choćby na gruncie
polskim Lęk wysokości. Nawet ostatni film o Jamesie Bondzie pokazał, że
nawet najlepszy agent Jej Królewskiej Mości nie jest ideałem. Obserwujemy więc pewnego rodzaju zwrot
w kinematografii, w której zapewne
jeszcze nie raz role się odwrócą.
Joanna DZIEL
N
a kadrę przychodzą ci,
którzy jedzą kanapki z krewetkami.
Ci z krewetkowymi kanapkami przyszli jak do teatru, a że w teatrze było
słabo, to się poddali i tylko zagwizdali na koniec meczu – tak były premier Jan Krzysztof Bielecki po meczu Polski z Ukrainą krytykował
polskich kibiców za brak dopingu.
Jednak jego słowa można odnieść
nie tylko do przegranego pojedynku
z Ukraińcami. Na meczach reprezentacji Polski piłkarzom od ponad
dwóch lat brakuje wsparcia, jakie
można spotkać na spotkaniach ligowych.
ligowych polskiej ekstraklasy. Cisza
jak makiem zasiał, gwizdy na piłkarzy schodzących z boiska, brak zorganizowanego dopingu i opraw –
tak z kolei od 2011 roku prezentują
się trybuny na prawie każdym spotkaniu reprezentacji Polski. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest
przede wszystkim rezygnacja fanatyków (z których większość to kibice regularnie chodzący na mecze ligowe) z reprezentacyjnych pojedynków. Bez zorganizowanych
grup kibicowskich oraz odpowiedniego gniazdowego (osoba prowadząca doping), niemożliwe jest
stworzenie niesamowitej atmosfery
na trybunach. Ostatnim spotkaniem,
na którym prowadzony był regularny doping była potyczka Polaków z
– Żenujące było, że 57 tysięcy ludzi zostało
przekrzyczanych przez 2 tysiące Ukraińców –
słowa Jana Krzysztofa Bieleckiego najlepiej
podsumowują atmosferę, jaka obecnie panuje w trakcie
meczów reprezentacji Polski i nic nie wskazuje, by uległa
ona zmianie.
Opinia Jana Krzysztofa Bieleckiego nie była odosobniona. Jeszcze
przed Euro 2012, po towarzyskim
meczu Polski z Włochami we
Wrocławiu, Adrian Mierzejewski
wypowiadał się następująco: – To
jest kolejne spotkanie, gdzie ten doping jest, jaki jest. Chcielibyśmy,
żeby był cały czas, ale wiadomo,
jaka jest sytuacja na stadionach. –
Ich doping i wsparcie przydałoby
się w ciężkich chwilach. Myślę, że
jeżeli kibice nam nie pomogą może
być ciężko – to z kolei opinia Marcina Wasilewskiego po pojedynku
Polaków i Węgrów w Poznaniu w
listopadzie 2011 roku.
Oprawy, gromkie okrzyki, fanatyczny śpiew i wspaniała atmosfera
– tak wygląda większość meczów
W
ostatnich latach coraz
większą rolę w europejskiej piłce
nożnej odgrywają zespoły ze wschodu kontynentu. Drużyny z Rosji czy
Ukrainy bardzo dobrze radzą sobie
w międzynarodowych rozgrywkach,
a gwiazdy futbolu często decydują
się na transfery do klubów z byłego
ZSRR. Co za tym stoi? Przede
wszystkim ogromne zaplecze finansowe.
Drużyna CSKA Moskwa triumfowała w Pucharze UEFA
2004/2005, Zenit Sankt Petersburg
zwyciężył w tych rozgrywkach w
sezonie 2007/2008, a Szachtar Donieck powtórzył te wyczyny w edycji 2008/2009. Do fazy grupowej tegorocznej Ligi Mistrzów awansowało 5 zespołów zza naszej
wschodniej granicy. Wśród 32 ekip
rywalizujących w 1/16 finału aktualnej edycji Ligi Europy znalazło
się miejsce dla 7 przedstawicieli
Wybrzeżem Kości Słoniowej w listopadzie 2010 roku.
Kluczowe wydarzenie, które zaważyło na dalszych miesiącach, a
być może i latach, miało miejsce w
maju 2011 roku. Po zamieszkach w
finale Pucharu Polski Donald Tusk
wypowiedział wojnę kibolom. Wojnę, która szybko przemieniła się w
akcje skierowane przeciwko kibicom i przyjęła nieodpowiedni kierunek. Kierunek, który spowodował,
że już od spotkań z Argentyną i
Francją w czerwcu 2011 roku
możemy obserwować, tak popularny i początkowo chwalony przez
wielu, zachodni model dopingu.
Dopingu, który ogranicza się do kilku okrzyków przez 90 minut gry.
Dopingu, w którym „kibic” ograni-
Wiatr
tego regionu. Przypadki? Absolutnie nie. Wschodnioeuropejski futbol
zaczął na poważnie liczyć się na
arenie międzynarodowej i jest bardzo prawdopodobne, że będzie
osiągał coraz większe sukcesy.
Futbolowa oligarchia
W takich państwach jak Rosja i
Ukraina w społeczeństwie nie funkcjonuje pojęcie klasy średniej. Są
biedni i bogaci. Ci drudzy coraz
częściej decydują się na finansowanie klubów piłkarskich. W 2011
roku Sulejman Kerimow, jeden z
najbardziej majętnych ludzi w Europie Środkowo-Wschodniej, kupił
drużynę Anży Machaczkała. Dla
przedsiębiorcy, którego majątek
szacuje się na ponad 7 miliardów
dolarów, nie stanowiło problemu
maj 2013
Narodowy
piknik
obecnie brakuje na trybunach w
trakcie meczów reprezentacji. Tak
było między innymi podczas pojedynku Polski z Ukrainą i San Marino w marcu tego roku, gdy większość ludzi, którzy stali koło mnie,
nie raczyła nawet zdjąć czapki z
głowy. Wśród fanatyków takie zachowanie byłoby niedopuszczalne.
Podobnie jak gwizdy na piłkarzy,
gdy przegrywają lub rezygnacja z
dopingu z powodu złego wyniku.
– Żenujące było, że 57 tysięcy ludzi zostało przekrzyczanych przez 2
tysiące Ukraińców – słowa Jana
Krzysztofa Bieleckiego najlepiej
podsumowują atmosferę, jaka obecnie panuje w trakcie meczów repre-
zentacji Polski i nic nie wskazuje,
by uległa ona zmianie. Widok kilkudziesięciu tysięcy ludzi, którzy
siedzą na trybunach i gwiżdżą na
piłkarzy jest szczególnie bolesny,
kiedy przypomnimy sobie, jaka atmosfera była jeszcze trzy lata temu.
I jaka mogłaby być obecnie.
Mogłaby, pod warunkiem, że na
obiekcie będą fanatycy, a nie osoby,
które idą na mecz zjeść popcorn i
kiełbasę. Mogłaby, pod warunkiem,
że doping poprowadzą zorganizowani fani z danego miasta.
Mogłaby, lecz w kolejnych miesiącach to prawdopodobnie nie nastąpi.
Norbert KOWALSKI
Fot. forum.lechia.net
cza się do przyjścia na mecz, zjedzenia hamburgera lub popcornu i
siedzenia przez cały mecz. Dopingu, który wśród środowisk kibicowskich przyjmowany jest z politowaniem, a jednocześnie śmiechem,
gdyż przez to spotkania reprezentacji odbywają się w atmosferze rodzinnego pikniku, a nie piłkarskiego pojedynku.
Hymn Polski – jedna z najważniejszych, jeśli nie najważniejsza pieśń w kraju. Pieśń, której
każdy Polak powinien okazać minimum szacunku, między innymi poprzez zdjęcie nakrycia głowy w
trakcie jej śpiewania. Takich prostych aktów szacunku i patriotyzmu
Jak wygląda kibicowanie po polsku?
ze Wschodu
ściągnięcie do zespołu ze stolicy
Dagestanu piłkarzy pokroju Samuela Eto'o i Roberto Carlosa, a także
trenera Guusa Hiddinka. Zenit
Sankt Petersburg, najbogatszy klub
w Rosji, ma w składzie najlepszych
piłkarzy i cieszy największym poparciem politycznym. Kibicami
drużyny z dawnego Piotrogrodu są
prezydent Federacji Rosyjskiej
Władimir Putin oraz premier Dmitrij Miedwiediew. Sponsorem mistrzów Rosji z sezonu 2011/2012 jest
Gazprom - światowy potentat w
branży gazowej. Prezes koncernu
Aleksiej Miller, który jest jednocześnie właścicielem Zenitu, marzy
o międzynarodowych sukcesach
swojego klubu. Wielkie triumfy w
europejskich pucharach mogą w
niedalekiej przyszłości stać się faktem, bo klub mający budżet na po-
ziomie 100 milionów dolarów stać
na transfery zawodników z najwyższej półki.
Pomarańczowo-czarna rewolucja
W czasach istnienia Związku Radzieckiego drużyna Szachtara Donieck nigdy nie zdobyła mistrzostwa swojego kraju. W połowie lat
90. prezesem klubu z górniczego
miasta został Rinat Achmetow.
Ukraiński biznesmen i polityk z solidnej drużyny uczynił giganta
wschodnioeuropejskiej piłki. Od
1997 roku zespół grający w pomarańczowo-czarnych trykotach nigdy
nie zajął w lidze ukraińskiej gorszego miejsca niż drugie. W tym czasie
zdobył 7 tytułów mistrzowskich, a
w obecnych rozgrywkach pewnie
zmierza po kolejny. W sezonie
2010/2011 Szachtar wywalczył
awans do grona ośmiu najlepszych
drużyn Ligi Mistrzów. Tych sukcesów nie byłoby, gdyby nie pieniądze Achmetowa. O potencjale finansowym ukraińskiego oligarchy
świadczy fakt, że za około 300 milionów euro ufundował on swojemu
rodzinnemu Donieckowi jeden z
najnowocześniejszych stadionów na
Starym Kontynencie.
Lukratywna przyszłość
Jak widać, kiedy świat zmaga się
z kryzysem, magnaci z byłych republik radzieckich nie żałują kolejnych milionów wydawanych na futbol. To dobrze, bo rozwój tej dyscypliny w Europie Wschodniej przyczyni się do podobnego progresu
także na Zachodzie. Wszak teoretycznie lepiej rozwinięte państwa
zachodnie nie zwykły przegrywać z
„zacofanym” Wschodem. W żadnej
dziedzinie, a już na pewno nie w
piłce nożnej.
Konrad WITKOWSKI
Szanuj trenera swego
W T-mobile Ekstraklasie i w polskiej piłce w ogóle, zawód trenera do łatwych i przyjemnych nie należy.
W ostatnich latach niektóre kluby, a w zasadzie ich
prezesi, przyzwyczaili kibiców do zmian trenerów
tak częstych, jak zmiana pieluch u niemowlaka.
J
ednak w tym sezonie karuzela trenerska wyraźnie zwolniła.
Zwolnień szkoleniowców mamy
mniej. Prezesi poszli po rozum do
głowy, ale to także kryzys spowodował, że lepiej nie zrywać
gwałtownie kontraktów i nie narażać się tym samym na duże odprawy.
Rekordzistą w ilości zmian
szkoleniowców swojej drużyny
jest oczywiście Józef Wojciechowski. Specjalnie nie określiłem
szczebla, na którym specyficzny
Prezes dominuje. Rekordzistą Polski jest na pewno, a i w Europie
byłby w ścisłej czołówce. Niestety
zerwał z futbolem i w zupełnie innych branżach dręczy swoich nowych pracowników. W annałach
polskiej piłki na zawsze zapisze się
zwolnienie Bogusława Kaczmarka
z Polonii Warszawa w 2009 roku.
Popularny „Bobo” poprowadził
Polonię w czterech spotkaniach.
Trzy z nich wygrał, a jeden zremisował. Tym haniebnym remisem
rozsierdził chlebodawcę i na chleb
zarabiać musiał już gdzie indziej.
Fenomenem w T-Mobile Ekstraklasie (wtedy Orange Ekstraklasie)
był Jose Mari Bakero. Hiszpan
piłkarzem był bardzo dobrym. Trenerem jest beznadziejnym. Jedyny
w swoim rodzaju coach-demolka.
Gdy przejmował po Dusanie Radolskim drużynę z ulicy Konwiktorskiej dziennikarze mówili o bajecznej katalońskiej technice.
Wówczas chodziło im o przyszłość. To Czarne Koszule miały
prezentować taki styl. Skończyło
się na chaotycznej kopaninie, a jedynym bajecznym elementem tej
historii były zarobki Bakero. 125
000 złotych. Nowych polskich
złotych. Miesięcznie.
Swoimi sukcesami w Polonii
Bakero przekonał do siebie
działaczy Lecha Poznań. Ówczesny Prezes Kolejorza, Andrzej Kadziński, zatrudnił Hiszpana 3 listopada 2010 roku, czyli dzień przed
„meczem życia” zarówno dla
piłkarzy jak i kibiców Lecha.
Zwolnienie z pracy Jacka Zielińskiego w takich okolicznościach i
zatrudnienie takiego „fachowca”
na jego miejsce, to coś znacznie
więcej niż nietakt. Warto przypomnieć, że kilka miesięcy wcześniej
drużyna prowadzona przez Zielińskiego zdobyła po 17-stu latach
Mistrzostwo Polski. 4 listopada
2010 roku Lechici po niesamowitym meczu pokonali Manchester
City 3-1. Na pomeczowej konfe-
rencji prasowej Bakero słusznie
stwierdził, że ten mecz wygrała
drużyna Jacka Zielińskiego.
Potem dzielny Hiszpan zaczął robić to, co potrafi najlepiej, czyli
niszczyć. Oczywiście za duże pieniądze.
Są jednak w Polsce trenerzy i to
w dodatku polscy, którzy na swojej
profesji się znają. Zwłaszcza jedna
postać zasługuje na szczególne
uznanie. To Orest Lenczyk, czyli
„Oro Profesoro”, bo tak nazywają
go koledzy po fachu. Postać nietuzinkowa i nieprzeciętna. W sezonie 1977/78 jako „trenerski gówniarz”, bo tak dziś sam siebie nazywa, poprowadził Wisłę Kraków
do Mistrzostwa. W następnym sezonie doprowadził Wisłę do 1/4 finału Pucharu Mistrzów Krajowych, czyli obecnej Ligi Mistrzów. Potem prowadził jeszcze
m.in. Ruch Chorzów, Widzew
Łódź, GKS Katowice, czy Pogoń
Szczecin. W sezonie 2006/07 zdobył z GKS-em Bełchatów Wicemistrzostwo Polski. We wrześniu
2010 roku objął drużynę Śląska
Wrocław. W momencie, gdy został
szkoleniowcem Śląska, drużyna
dryfowała nad strefą spadkową.
Jeszcze w tym samym sezonie
Śląsk zajął drugie miejsce, a rok
później został Mistrzem. Trzeba
podkreślić, że Lenczyk nie miał
wielkich funduszy, ani wirtuozów
w szatni. Swoim spokojem i doświadczeniem zbudował bardzo ciekawy zespół. Ze Śląskiem pożegnał się w dziwnych okolicznościach. Przed meczem z Koroną
Kielce Christian Diaz nazwał go
ostentacyjnie słowem zaczynającym się na "ch" i nie mam tu
na myśli wyrazu „cham”. Argentyńczyk nie poniósł żadnych konsekwencji, a Lenczyka tydzień później zwolniono. Nie zareagował
zarząd, ale dlaczego nie zareagowali pozostali piłkarze?
Narzekamy, że mamy słabych
piłkarzy. Trzeba zwrócić uwagę, że
mamy słabych trenerów. W zasadzie mamy za mało trenerów. W
Ekstraklasie można wymienić 3-4
młodych obiecujących szkoleniowców. Reszta to zagraniczne
przybłędy pokroju Bakero albo
przepłacani przeciętniacy bez sukcesów. Kryzys sprawił, że trenerzy
pracują dłużej, ale czy lepiej? Pozytywnym zaskoczeniem jest dla
mnie Górnik Zabrze. Adam Nawałka pracuje tam od grudnia 2009
roku i zbudował solidną jak na
polskie warunki drużynę. Czy śladem włodarzy Górnika pójdą inni?
Mam nadzieję, że już nikt nie zatrudni ludzi pokroju Bakero.
Mikołaj ZAJĄCZKOWSKI
Największym sukcesem była wiosna 2011, czyli pierwsze pół roku.
Klubowi groził kompletny upadek,
ale nastąpiła tzw. zielona rewolucja.
Wtedy kibice mogli przyjść na stadion za darmo. To była rekordowa
ilość w całej historii polskiej pierwszej ligi. Na każdy z meczów przychodziło po 20-25 tys. ludzi. Udało
nam się utrzymać w rozgrywkach, a
także zająć drugie miejsce w klasyfikacji rundy wiosennej. Ten okres pod
względem sportowym i medialnym
był moim największym sukcesem.
Czy gdy obejmowała Pani funkcję prezes klubu były obawy, iż
zostanie Pani źle przyjęta w środowisku?
Nie. Traktowałam to jako eksperyment. Chciałam przekonać się, jak
wygląda funkcjonowanie klubu
piłkarskiego, w tym, jak wygląda
przygotowanie sportowców. Dla
mnie było to nowe doświadczenie,
pewnego rodzaju wyzwanie. Zainteresowanie medialne Wartą, a także
moją osobą przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Nie miałam czasu
na pracę, bo ciągle udzielałam wywiadów.
Parę dni temu zorganizowała
Pani spotkanie reprezentacji
Polski kobiet z Wartą. Wynik
tego meczu nie ma oczywiście
żadnego
znaczenia,
ale
chciałbym się dowiedzieć, jaki
był jego główny cel?
Głównym celem była promocja
piłki nożnej kobiecej. Nie chodziło o
Wartę, gdyż zawodnicy w tym spotkaniu nie mogli nawet grać na pełen
gwizdek. Musieli uważać na Panie,
co im trochę doskwierało. Nie był to
dla nich zwyczajny sparing, taki, jak
spotkanie przeciwko innym męskim
drużynom. Natomiast dla pań było to
cenne doświadczenie. Zawodniczki
mogły zmierzyć się z silniejszym
przeciwnikiem. Na co dzień nie mają
z kim trenować, a przecież zajmują w
rankingu FIFA 31. miejsce. Przypominam, że panowie zajmują 63.
Myślę, że szybciej doczekamy się
sukcesów piłkarek niż naszych piłkarzy. Po EURO 2012 i ostatnich meczach chyba nikt nie ma wątpliwości.
Mam nadzieję, że piłka nożna kobiet
będzie u nas bardziej popularna. Tak
jest na zachodzie, np. w Kanadzie,
gdzie na mecze przychodzi po 60 ty-
Zielona rewolucja
Właścicielka agencji Perfect model oraz współwłaścicielka firmy
deweloperskiej Family House. Co łączy ją ze sportem? Od stycznia 2011
Izabella Łukomska-Pyżalska jest także panią prezes poznańskiego
pierwszoligowca. W wywiadzie udzielonym Fenestrze opowiedziała m.in.
o obecnej sytuacji finansowej Dumy Wildy.
sięcy ludzi. W Niemczech również
ten sport jest popularniejszy.
Wcześniej działała Pani w zupełnie innych dziedzinach. Skąd
zainteresowanie piłką nożną?
Wszystko zaczęło się od Warty.
Zainteresowałam się jej problemami.
Od dawna klub nie mógł liczyć na
pomoc miasta. Do tej pory nic się nie
zmieniło. Od dwóch lat inwestuję w
zespół. Stworzyłam Warcie infrastrukturę. Teraz szukam wsparcia we
władzach miasta, a także próbuję pozyskać innych sponsorów, bo ile czasu moja firma może to sama finansować?
Teraz wygląda to bardzo kiepsko.
Dofinansowanie sportu w Poznaniu
jest równe praktycznie zeru. Obawiam się, że Warty niedługo na
pierwszoligowych boiskach już nie
będzie. Tak samo dzieje się w wielu
innych poznańskich klubach, które w
ostatnim czasie ogłosiły upadłość, zamknęły działalność czy musiały zrezygnować z gry na wyższym szczeblu. Przykładem mogą być zespoły koszykarskie czy siatkarskie. Obawiam
się, że przy braku stałych środków,
takiej stabilizacji, którą dają fundusze
z miasta, sportu w Poznaniu nie będzie.
W grudniu Family House
ogłosiła, iż ograniczy finansowanie klubu. W specjalnym komunikacie napisała Pani, iż środki, które spółka przeznaczała na
rzecz Warty, w żaden sposób nie
przekładały się na promocję firmy. Czy taka sama decyzja
byłaby podjęta, gdyby Warta
została wsparta większymi środkami finansowymi przez miasto?
Sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby ciężar finansowy nie spoczywał na
jednej firmie. Z taką sytuacją, nikt by
sobie nie poradził. Dlatego też pojawiają się sponsorzy strategiczni, którzy swoje zadanie wykonują przez
rok, może dwa. Gdy firma osiąga
swój cel, przestaje być sponsorem. To
naturalna kolej rzeczy.
Wydawca: Wydział Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM, ul. Umultowska 89a, 61-614 Poznań.
Redakcja:Wydział Nauk Politycznych i Dziennikarstwa, ul. Umultowska 89a, pokój 144, 61-614 Poznań
email: [email protected], facebook: www.facebook.com/gazeta.fenestra
nie, będziemy mogli zacząć myśleć o
rozbudowie i poprawieniu infrastruktury. Sprawa jest w toku. To mały
plus. Może kiedyś Warta będzie
mogła zainwestować we wspomniane
dziedziny: sama, przez wzięcie kredytu lub znalezienie inwestora. Obecnie sekcja piłkarska nie ma środków
na występy w pierwszej lidze.
We wspomnianym oświadczeniu
nazwała Pani drużynę nieudolną
i stwierdziła, iż piłkarzom nie
chce się po prostu grać. Ten problem dotyczył piłkarzyWarty czy
może jest to powszechny problem wśród polskich graczy?
Fot. Family House
Spotykamy się przy okazji wykładu zatytułowanego„Kobiety
sukcesu”. W styczniu 2011 roku
objęła Pani funkcję prezes klubu
Warty Poznań. Które ze swoich
działań w tej dziedzinie uważa
Pani za swój największy dotychczasowy sukces?
www.facebook.com/gazeta.fenestra
Izabella Łukomska-Pyżalska opowiada m. in.
o finansowaniu poznańskiego sportu przez miasto.
W Polsce bardzo ciężko znaleźć
sponsorów. Zespoły, które nie mają
wsparcia z miasta to najczęściej zespoły amatorskie lub występujące na
niskim szczeblu rozgrywkowym. Nie
znam żadnego klubu, który nie
miałby żadnych środków finansowych z samorządu, a jednocześnie
byłby w czołówce. Nie mam tutaj na
myśli tylko piłki nożnej.
jakie są obecnie stosunki na linii
klub-miasto? Czy sprawa budowy stadionu przy Drodze Dębińskiej w choćby minimalnym
stopniu ruszyła do przodu?
Miasto nie ma pieniędzy na zawodowy sport. Na Wartę przeznacza 40
tys. zł na rundę. Jeśli ktoś nie wie, jakie są realia, to dodam, iż to nie wy-
Redaktor naczelna
Beata Kapusta
Zastępca
redaktor naczelnej
Mikołaj Zajączkowski
Redaktor działu Polityka
Maciej Kluczka
Redaktor działu Sport
Mikołaj Zajączkowski
starcza nawet na miesiąc, zakładając,
że jest to minimalny budżet, a nie typowo pierwszoligowy.
Sytuacja się nie zmieniła. Miasto
nie chce wspierać Warty. Nie mamy
stadionu. Nie mamy też, gdzie grać,
choć Poznań było stać na wybudowanie areny za prawie miliard złotych.
Moja drużyna nie może tam występować z przyczyn stricte finansowych.
Nasz obecny stadion nie spełnia wymogów licencyjnych. Prace, które
wykonałam w zeszłym roku nadal nie
są wystarczające. Brakuje nam oświetlenia i zadaszania trybun na warunki pierwszoligowe.
Jestem bardzo rozczarowana
postawą miasta. Istnieje szansa, że
Stowarzyszenie Warta otrzyma użytkowanie wieczyste. Jeśli tak się sta-
Redakcja
Daria Drejza
Joanna Dziel
Gracjan Jamroszczyk
Jacek Jóźwiak
Norbert Kowalski
Aleksandra Laps
Błażej Lendzinski
Michał Pycio
JarekWięcławski
MagdalenaWitek
KonradWitkowski
Korekta
Katarzyna Banasiak
Specjalistka ds. promocji
Aneta Lis
Skład
Tomasz Szukała
To ogólny problem. Według mnie
jest wielu piłkarzy, którzy nie dążą do
perfekcji. Często nie dają z siebie
wszystkiego. Są oni na przeczekaniu.
Wcześniej grali w Ekstraklasie, teraz
się do niej nie potrafią dostać, więc
szukają klubów w pierwszej lidze,
które zapewnią im stałą pensję. Nie
ma w nich zacięcia, aby piąć się dalej. Jak przychodziłam do klubu wydawało mi się, iż dominuje myślenie:
„jestem dwudziestoletnim piłkarzem,
będę grał w pierwszej lidze, zarabiam
pięć tysięcy. Będę dobrze grał, to
wezmą mnie do Ekstraklasy i wtedy
będę zarabiał dwadzieścia czy trzydzieści tysięcy. Jak tam będę super
grał, dam z siebie wszystko, to zauważy mnie klub zagraniczny, w którym będę zarabiał X razy tyle”. Niestety, tak nie jest.
Piłkarze nie przestrzegają diety, za
mało trenują, za mało czasu i energii
poświęcają na samodoskonalenie.
Treningi z całą drużyną to jedno, ale
poza tym można chodzić na treningi
indywidualne i cały czas dążyć do
tego, aby być jeszcze lepszym. Zdarzają się wyjątki, które to robią, ale
przeważnie jest inaczej.
Czy dzisiaj sport bez pieniędzy
ma jeszcze rację bytu?
Nie. Aby znaczyć coś na arenie
międzynarodowej, potrzebne są pieniądze. Nie dogonimy europejskiej
czy światowej czołówki wyłącznie
dzięki determinacji czy woli walki.
Kondycję naszego sportu można zestawić z przykładem stosowania suplementacji – podczas gdy inni dbają
o to, by dostarczać organizmowi niezbędnych witamin i minerałów, my
nierzadko poprzestajemy na piciu
wody.
Rozmawiał Jarek WIĘCŁAWSKI
Opieka nad redakcją
red. Lesław Ciesiółka
Strona internetowa
www.gazetafenestra.pl
Facebook
www.facebook.com/gazeta.fenestra
Twitter
/twitter.com/FenestraGazeta
Druk
Drukarnia Prasowa
ul. Malwowa 158, Skórzewo
Redakcja zastrzega sobie prawo do
redagowania i skracania
nadesłanych tekstów.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam.

Podobne dokumenty