Makieta 1 - Fenestra: Gazeta Studencka
Transkrypt
Makieta 1 - Fenestra: Gazeta Studencka
O czym my w ogóle mówimy 5 Wiatr ze Wschodu „Kiedyś symbolami wolności słowa był Leszek Kołakowski i Jacek Kaczmarski. A teraz jest pani Wójciak, która o papieżu mówi, że jest ch***. To byłoby strasznie śmieszne, gdyby nie było tak smutne...”– rozmowa z dziennikarzem TVN24 i Newsweeka, Marcinem Mellerem 2 Drużyny z Rosji czy Ukrainy bardzo dobrze radzą sobie w międzynarodowych rozgrywkach, a gwiazdy futbolu często decydują się na transfery do klubów z byłego ZSRR. Co za tym stoi? Przede wszystkim ogromne zaplecze finansowe 6 Bezpłatny dwumiesięcznik Nr 25 z maj 2013 Do niedawna media wręcz bombardowały nas informacjami na temat kolejnego kryzysu na Półwyspie Koreańskim. Tym razem sytuacja stała się na tyle poważna, iż może dojść do otwartego konfliktu. Niebezpieczny półwysep Wojna1950-53 Bezpośrednią przyczyną wybuchu konfliktu była chęć „wyzwolenia” południowej części półwyspu z pod władzy imperialistów. W tym celu Fot. foter.com W iększość ekspertów ds. bezpieczeństwa zaczyna jednak wątpić w jego eskalację, a wojenną retorykę przywódcy Korei Północnej uważają za próbę maskowania rozbudowy potencjału atomowego i rakiet dalekiego zasięgu. Próbując zrozumieć aktualną destabilizację regionu należy cofnąć się do początku konfliktu. W 1943 roku podczas konferencji kairskiej postanowiono, że Korea po wojnie będzie państwem niepodległym i zostaną przeprowadzone wolne wybory. Po kapitulacji Japonii, teren państwa koreańskiego został podzielony na dwie strefy okupacyjne: amerykańską i radziecką. Państwa te w myśl ustalonych wcześniej zasad miały czuwać nad wyborem wspólnego koreańskiego rządu. Jednak dotychczasowi sojusznicy zaczeli rywalizować ze sobą czego skutkiem było prześladowanie środowisk politycznych o odmiennych poglądach. Amerykanie utrudniali życie komunistom, a strona radziecka partiom demokratycznym i prawicowym. Rozbieżne interesy mocarstw zaowocowały tragicznymi skutkami. Powstały dwa rządy, a właściwie już państwa wrogo do siebie nastawione. Premierem komunistycznej Korei został Kim Ir Sen, dziadek obecnego przywódcy i bohater narodowy wielbiony niczym bóg. Konflikt Korei Południowej i Północnej ma długą historię wysłano na granice ogromną północnokoreańską armię, która w krótkim czasie dosłownie przelała się przez terytorium wroga, zajmując jego stolicę i praktycznie cały kraj z wyjątkiem okręgu Pusan. Udana obrona ów miasta przez wojska USA, które zostały specjalnie przerzucone z Japonii, oraz wojska Republiki Ludowo-Demokratycznej pozwoliła na kontruderzenie, które przechyliło szalę zwycięstwa na stronę Korei Południowej. Wojna mogła by się zakończyć gdyby nie tak zwani „ochotnicy” z Chin i pomoc materialna ZSRR. Żadne z tych dwóch państw oficjalnie nie przyłączyło się do wojny, jednak wsparcie przyczyniło się do powstania sytuacji patowej, podczas której żadna ze stron nie była w stanie uzyskać przewagi. Zmęczenie konfliktem, śmierć Stalina oraz coraz większy zastój na froncie stały się przyczynami podpisa- nia rozejmu. Wojna jednak formalnie trwa nadal, gdyż nigdy nie podpisano traktatu pokojowego. Zmianawarty Po śmierci w lipcu 1994 roku legendarnego założyciela komunistycznej Korei Kim Ir Sena władzę przejął jego syn Kim Dzong Il. Państwo to stało się w tym momencie pierwszym i jedynym komunistycznym reżimem na świecie z rodzinną sukcesją władzy, która trwa nadal. Nowy przywódca nie miał łatwego początku. Poparcie dla swojej władzy musiał najpierw ugruntować siłą. Jego przeciwnicy przestawiali go jako nie udolnego przywódcę, który doprowadził do kryzysu nuklearnego. Wiąże się jego osobę też z szeregiem aktów terroryzmu, którym szeroko sprzyjał. Do największych zaliczyć można: eks- plozje ładunku wybuchowego w Birmie, gdzie zginęło 17 wysokich urzędników południowokoreańskich w tym 4 ministrów, a prezydent cudem uniknął śmierci. W 1987 ładunek ukryty w samolocie należącym do południowokoreańskiej linii lotniczej doprowadza do śmierci 115 pasażerów. Korea Południowa również obwinia Kim Dzonga Ila za złamanie rozejmu w wyniku ostrzelania jej archipelagu Yeonpyeong oraz okrętu Cheonan. W rezultacie zatonięcia korwety zginęło 46 marynarzy. Część ekspertów uważa jednak, że za dwa ostatnie incydenty w rzeczywistości odpowiada jego następca Kim Dzong Un. Narastanienapięcia Jest on już trzecim przywódcą Korei Północnej z tzw. Dynastii Kimów. Młody i nieprzewidywalny podobnie jak jego ojciec, usiłuje umocnić swoją pozycję w kraju i na arenie międzynarodowej za pomocą gróźb nowej wojny oraz rozbudowy potencjału atomowego. Obecnie napięcie zaczęło narastać w wyniku przeprowadzenia pod koniec stycznia przez Koreę Płn. udanej próby rakiety dalekiego zasięgu. Zagrożone poczuły się Stany Zjednoczone, które znalazły się w ewentualnym polu rażenia pocisków zdolnych do przenoszenia ładunków nuklearnych. ONZ jednomyślnie potępił koreański reżim. Nawet Chiny, które są uważane za sojusznika Phenianiu wyraziły swoją dezaprobatę co do działań władz północy. Na początku marca odbywały się wspólne manewry wojsk USA i Korei Południowej odebrane na północy jako prowokacja. Reżim zagroził nawet prewencyjnym uderzeniem atomowym, a 30 marca ogłosił zerwanie rozejmu i zamknął wspólny okręg przemysłowy Kaesong, ostatni symbol odprężenia pomiędzy dwoma stronami. Napięta sytuacja zaczęła przypominać początek nowego rozdziału konfliktu, zważywszy na to, że Amerykanie na ostrą retorykę odpowiadali w podobnym tonie i w tym celu rozmieścili pływającą tarczę antyrakietową, która ma zapewnić ochronę USA i sojusznikom w regionie. Ostatecznie napięcie powoli opada, a gróźb ze strony reżimu ubyło. Korea Północna zdaje sobie sprawę, że gdyby wybuchła tzw. gorąca wojna, pozostałaby sama. Sytuacja polityczna na świecie zmieniła się i nie przypomina tej z czasów wojny koreańskiej, od której mija w tym roku już 60 lat. JacekJÓŹWIAK 2 Wstępniak ostatnim numerze Fenestry wspominałam o zmianach, a raczej o ich braku w naszym państwie. Jak się jednak okazuje, muszę cofnąć moje słowa – zmiany następują. W rządzie na przykład doszło do kilku odwołań, Platforma Obywatelska zdaje się tracić silną pozycję, a PiS zmienia nieznacznie swój stosunek do niej. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ chciałabym Was zachęcić do regularnego odwiedzania nowej strony internetowej Fenestry, na której piszemy o naszych obserwacjach dotyczących procesów nie tylko w państwie. Znajdziecie na niej sporą dawkę polityki, ale nie zabraknie też W www.facebook.com/gazeta.fenestra ciekawych tekstów dla miłośników kultury, nauki czy sportu. Po adres odsyłam na ostatnią stronę. A co czeka na Was w tym numerze? Jak przystało na gazetę polityczną przygotowaliśmy dużo tekstów o tej właśnie tematyce. Skupiliśmy się nie tylko na sytuacji w Polsce, ale także na świecie. Tym, którzy zastanawiają się nad rozpoczęciem od października studiów na drugim kierunku, ale nie wiedzą, czy będą musieli za nie płacić, polecam artykuł Darii Drejzy. Dla miłośników futbolu ze wschodniej części Europy Konrad Witkowski przygotował tekst rozprawiający o kulisach tamtejszej piłki nożnej. Magdalena Komentator d kwietnia w duńskiej telewizji emitowany jest nowy show, w którym prowadzący wraz z zaproszonymi mężczyznami na głos oceniają ciało stojącej przed nimi nagiej kobiety. Na program od razu posypały się gromy, gdyż poniża kobiety i zachęca do przedmiotowego ich traktowania. I nie ma się co dziwić, gdyż z pewnością kobiety te były łapane na ulicy, a następnie siłą rozbierane i wpychane do telewizyjnego studia. Ale gdzie Dania, a gdzie nasze polskie piekiełko? Proszę bardzo, przykład prosto z kraju: wybory miss SGGW. Samorządowi, czy może raczej sa- O Witek z kolei zdecydowała się przybliżyć Wam ideę ustanawiania w Polsce roku konkretnej postaci. Postanowiliśmy w tym wydaniu poświęcić również trochę miejsca kobietom. Macie więc okazję przeczytać teksty o ich miejscu w przestrzeni publicznej, rozwoju kobiecych postaci w historii kina, a na deser sprawdzić, co o poznańskim futbolu myśli prawdziwa kobieta sukcesu – Izabella ŁukomskaPyżalska. Tradycyjnie już czekamy na Wasze komentarze i opinie. Wraz z całą redakcją życzę udanej lektury! li SGGW chce pozostać przy idei wyborów, ale pozbawić je pierwiastków fizyczności, proponuję następującą formę: studentki niezadbane, ubrane nie tylko aseksualnie, ale wręcz odpychająco, prezentujące na wybiegu... indeksy! W ten sposób, przy pełnej politycznej poprawności, na pierwszy plan wysuwamy intelekt. A jeśli o politycznej poprawności mowa, to najwyższy czas pomyśleć nad zmianą okropnie seksistowskiego tekstu pieśni Gaudeamus igitur, który głosi: Niechaj żyją wszystkie dziewczyny, przystępne, piękne. Przystępne? Piękne? Co to w ogóle ma znaczyć? Rozpoczynać studiowanie na drugim kierunku czy nie? Będzie on płatny? jeśli tak, to od kiedy? Co ze studentami, którzy chcą zacząć studia drugiego stopnia? Czy da się jakoś zwolnić z obowiązkowych opłat? Te i inne pytania spędzają sen z powiek wielu studentom. jak jest naprawdę? W O PZZ, Grupy sprzeciwiające się ACTA, Akcja Katolicka, Więcej Demokracji, Tiry na Tory, Obywatele Obywatelom oraz Forum Związków Zawodowych. To tylko kilku reprezentantów ruchu, którzy pojawili się na spotkaniu „Platformy Oburzonych” 16 marca. Co połączyło organizacje, stowarzyszenia i związki zawodowe, które, jeśli przyjrzeć się im bliżej, mają bardzo różne postulaty? Spoiwem był rząd, a raczej niechęć do niego i jego ignorancji. Przykładem ma być projekt podpisany przez dwa miliony obywateli, dotyczący referen- Gracjan JAMROSZCZYK Ucz się i płać! okół tematu płatności za drugi kierunek narosło wiele mitów. Przez ostatnie dwa lata studenci tłumnie rekrutowali się na drugi kierunek powtarzając sobie: to ostatni rok, gdy mogę to zrobić za darmo. Jednak okazywało się, że reforma była wciąż przekładana. Ostateczna decyzja jest taka, że od nowego roku akademickiego 2013/2014 student rozpoczynający drugi kierunek będzie musiał za niego zapłacić, chyba że dostanie stypendium rektora dla najlepszych studentów. Osoby przyjęte na drugi kierunek przed dniem 1 października 2012 roku (czyli rozpoczynające naukę na kolejnym kierunku studiów w roku akademickim 2012/2013) nie będą płacić za studia. Każda osoba studiująca stacjonarnie na uczelni publicznej ma prawo rozpocząć naukę na drugim kierunku. Jeśli pragnie to zrobić od roku akademickiego 2013/2014 od tego czy dostanie stypendium rektora dla najlepszych studentów na pierwszym kierunku, będzie zależało, czy będzie musiała wnieść opłatę za studia na kolejnym. Jeżeli na pierwszym roku studiów na drugim kierunku nie spełni wspomnianych kryteriów zobowiązana jest wnieść opłatę również za pierwszy rok studiów. Ponad sto organizacji, stowarzyszeń i związków zawodowych w jednym miejscu. Nie był to parlament, ale nie była to także ulica. akcja rozegrała się w sali BHP Stoczni Gdańskiej. Reżyserem nie był andrzej Wajda, a celem nie była rekonstrukcja historycznych wydarzeń. Na miejscu znów pojawił się NSZZ „Solidarność”. Powód? Oburzenie, lecz nie tylko ich. Tym razem całej platformy. Beata KAPUSTA Redaktor naczelna Seksowna przesada mej uczelni, zebrało się w mediach za zorganizowanie seksistowskiej imprezy. Stało się coś strasznego – jeszcze niedawno studentki stroniły od hulaszczych zabaw, a wolne chwile spędzały na odmawianiu różańca. Nagle cały ten moralny porządek został zachwiany przez warszawskie wszeteczeństwo. I to w murach uczelni! Zastanawia mnie, czy można w ogóle zrobić wybory miss unikając erotycznej atmosfery i tego typu skojarzeń? Z tego, co mi wiadomo, takie wybory wręcz polegają na ocenianiu aparycji kandydatek, a aparycja ta ma do siebie, że wszelkim dojrzałym samcom kojarzy się jednoznacznie. Jeś- Druga Polityki nigdy za wiele Nowelizacja ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym wprowadziła wiele istotnych zmian, które precyzują niejasną do tej pory sytuację „dwukierunkowców”. Zgodnie z art. 99 tej ustawy uczelnia publiczna może pobierać opłaty za świadczone usługi edukacyjne na studiach stacjonarnych, jeżeli jest to drugi lub kolejny kierunek studiów danego studenta. Konstrukcja ta zakłada, że bezpłatne mogą być studia drugiego stopnia rozpoczęte po studiach pierwszego stopnia. Jednak przepis ten nie odnosi się do jednolitych studiów magisterskich rozpoczętych po ukończeniu studiów pierwszego stopnia na danym kierunku, ponieważ zgodnie z art. 2 ust. 1 pkt 9 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym studia jednolite magisterskie traktowane są jako odrębna forma kształcenia. Wysokość opłat ustali rektor danej uczelni publicznej. Jednak opłaty te nie mogą przekraczać kosztów ponoszonych w zakresie niezbędnym do uruchomienia i prowadzenia w danej uczelni studiów. Sytuacja konkretnego studenta może być o wiele bardziej skomplikowana, dlatego istnieje możliwość uzyskania odpowiedzi na nurtujące nas pytania z oficjalnego źródła. Na stronie internetowej elektronicznej platformy usług administracji publicznej http://epuap.gov.pl/ po zalogowaniu można zadać pytania w formie pisma urzędowego, na które musi być udzielona odpowiedź w ciągu 30 dni. Daria DREJZA K ażdego miesiąca w polskich mediach można znaleźć krytyczną uwagę wobec Kościoła rzymskokatolickiego. Nie tak dawno „Newsweek” uraczył nasze oczy wymowną okładką z księdzem obejmującym głowę chłopca. Chwilę później dyrektorka poznańskiego teatru skomentowała nowego papieża. I od razu podnosi się głos adwokatów diabła w imię wolności słowa lub co gorsza, rzekomego ujawniania prawdy. Praw- dum w sprawie podniesienia wieku emerytalnego. Wniosek Solidarności w tej sprawie przez Sejm został odrzucony. Referendum jest najważniejsze Nie bez powodu jedną z głównych twarzy powstającego ruchu społecznego jest Paweł Kukiz. Muzyk od jakiegoś czasu zaangażował się w projekt zmieleni.pl. Walczy w nim o jednomandatowe okręgi wyborcze. To, obok postulatu nadania referendum większego znaczenia, najpoważniejsze argumenty, jakie padły podczas spotkania. Kukiz to dobry reprezentant oburzonych. Niektórzy zarzucają mu radykalizm, a także brak jach naszego kraju. 14 kwietnia 966 Mieszko I przyjął chrzest, tym samym zrównał politycznie Państwo Gnieźnieńskie z innymi krajami Europy. Następnie na tereny dzisiejszych ziem polskich napłynęło duchowieństwo. To jemu zawdzięczamy rozwój administracji, szkolnictwa, gospodarki rolnej oraz podwalin polskiej kultury. Od tego czasu losy Polski były ściśle związane z chrześcijaństwem, czy się to komuś podoba czy nie. Wybitne umysły, zasłużone dla kraju rekrutowały się z duchowieństwa. Lista jest bardzo długa: Piotr Skarga, Jan Długosz, Stanisław Konarski, Sta- Ekscytujemy się, gdy po raz kolejny w imię tolerancji i wolności ludzkiej media„przywalą” Kościołowi. A przecież bez tego Kościoła nie byłoby ani Nas, ani tych mediów. da jest jednak taka, że karmi się odbiorców skrajnymi przypadkami służącymi manipulowaniu emocjami. W rezultacie nowoczesny Polak gardzi duchowieństwem oraz Kościołem, widząc w nim wylęgarnię hipokryzji, pazerności oraz zagrożenie dla wolności człowieka. À propos wolności! Nie mielibyśmy jej tyle, gdyby nie ten parszywy Kościół... Wstydliwy rodowód W zeszłym miesiącu minęła rocznica przełomowego momentu w dzie- nisław Staszic, Michał Poniatowski, Hugo Kołłątaj, etc. Można tu wręcz mówić machulszczyzną: - Kopernik też była… duchownym! Mission Impossible Inna rzecz to służba Kościoła rzymskokatolickiego wobec ludzi i Ojczyzny w PRL-u, o której warto pamiętać. Nieoczekiwany wybór Stefana Wyszyńskiego na prymasa Polski okazał się zaskakująco dobrym krokiem. Potępiał władzę za tłumienie protestów robotniczych. 3 maj 2013 Szwajcaria politycznego doświadczenia, ale można to obrócić na jego korzyść. Oburzeni Polacy mają dość polityki, więc osoba, która wyraźnie się od niej odcina natychmiast zyskuje poparcie. Dodatkowym plusem jest jego nieustępliwość. O zmielonych głośno było w internecie, okazjonalnie wspominało się w mediach, a politycy po prostu temat przemilczeli. Mimo to Kukiz nie poddał się i zamiast ustąpić, coraz głośniej domaga się zmian. Teraz obok Polaków, którzy poczuli się oszukani nie zrealizowaniem postulatu o jednomandatowych okręgach wyborczych, ma obok siebie wszystkich tych, którzy chcą, by Polska była drugą Szwajcarią. Cóż tam, Panie, w polityce? Dzięki referendum szereg organizacji, które wystąpiły przeciwko obecnemu porządkowi politycznemu, mogłyby wywierać większy wpływ na kształt państwa, a przynajmniej miałyby szansę na sprawdzenie czy można ich postulaty wprowadzić w życie. Obecnie najpoważniejszą formą sprzeciwu jest strajk. Tylko on może zmusić rządzących do zrobienia czegoś więcej niż wysłuchanie. Piotr Duda zapowiada kolejne protesty. W planach ma zorganizowanie kilkudniowej manifestacji we wrześniu w Warszawie. Na razie jego platforma ucichła, ale wygląda na to, że to tylko cisza przed burzą. Połączone siły wielu organizacji mogą zyskać poparcie obywateli, ale ruch nie ma aspiracji politycz- oraz Stanach Zjednoczonych, gdzie taki system obowiązuje, znaczenie mają głównie dwie największe partie. U nas obecnie z pewnością byłoby to PO i PIS. Krótko mówiąc: zmiany są nierealne. Paweł Kukiz traktuje JOW jako lek na całe zło. Piotr Duda to samo sądzi o referendach, dzięki którym postulat Zmielonych (później także innych organizacji) łatwiej będzie wprowadzić w życie. W swoim Paweł Kukiz traktuje JOW jako lek na całe zło. Piotr Duda to samo sądzi o referendach, dzięki którym postulat Zmielonych (później także innych organizacji) łatwiej będzie wprowadzić w życie. nych. Bez tych trudno będzie o wprowadzenie jakichkolwiek zmian. Obecnie żadna z partii, które zasiadają w Sejmie nie poprze ich postulatów. Nie jest to na rękę rządzącym, ale także opozycji. Gdyby Ruch Palikota lub SLD poparło projekt wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych, mogłyby skazać się na polityczną śmierć. W Wielkiej Brytanii podejściu zakładają, że ludzie będą wybierać tych najlepszych i najuczciwszych, a w referendach podejmą słuszne decyzje. Tylko, czy teraz idąc na wybory nie kierujemy się podobnym tropem? Być może problem leży w kandydatach i tym, że nie mamy na kogo głosować, ale, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Jarek WIĘCŁAWSKI POLOWANIE NA ZAKONNICE media stawiają bezdyskusyjny znak równości między ateizmem a inteligencją. Powołaniem obozu laicyzacji przestało być uwolnienie społeczeństwa spod chrześcijańskiego prania mózgu. Obecnie obóz ten sam formatuje swoich bezrefleksyjnych wyznawców zaszczepiając im nienawiść do całego Kościoła. W efekcie przypomina to chemioterapię, gdzie chcąc zniszczyć komórki rakowe, niszczymy cały organizm. Zaznaczał, że najważniejszym dobrem człowieka jest wolność. Starał się wychować Polaków na patriotów miłujących ojczyznę w czasach, gdy system gwarantował awans najbardziej konformistycznym i nieobliczalnym ludziom. Docenić tę działalność można tylko znając tamte czasy, gdzie znaczne grono patriotów zostało „wybite” kulą w łeb, a ocalała garstka nie mogła pogodzić się z przegraną Pol- ski, pozostając w cieniu. Wyszyński angażował się również w rozwiązanie powojennego konfliktu polskoniemieckiego, czego przejawem było orędzie polskich biskupów do niemieckich ze słowami: „przebaczamy i prosimy o wybaczenie.” Znany jest wszystkim pontyfikat Karola Wojtyły. Ale czy ludzie wychowani w wolnej Polsce zastanawiali się, czym dla zwykłego człowieka był wybór Polaka na pa- Warto zastanowić się jakie miejce zajmuje obecnie Kościół w Polsce i jak jest postrzegany. pieża? Dla człowieka, którego fizycznie i psychicznie waliły na przemian czerwony sierp i młot, a enklawę spokoju i nadziei zapewniał właśnie Kościół? Jaką iskrę nadziei na wysuszone marzenia o niepodległości Polaków rzuciła wizyta Jana Pawła II w czerwcu 1979? Niewykluczone, że słowa homilii: „Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze Ziemi, Tej Ziemi”, przyczyniły się do powstania Solidarności. Również w tym temacie Kościół stawał na wysokości zadania, czy w osobie ks. Popiełuszki, czy w chwili ogłoszenia stanu wojennego, gdzie internowanym duchowni pomagali jawnie i w konspiracji. Pamięć złotej rybki Dziś, wolni od jarzma sowietów, „pałujemy” Kościół tymi samymi sposobami, którymi kiedyś posługiwali się nasi oprawcy. Zamiast potępić dane zachowanie, bezrefleksyjnie dajemy się podpuścić linczowi na całej instytucji, zapominając jak dużo jej zawdzięczamy. Ekscytujemy się, gdy po raz kolejny w imię tolerancji i wolności ludzkiej media „przywalą” Kościołowi. A przecież bez tego Kościoła nie byłoby ani Nas, ani tych mediów. Michał PYCIO Don Kichot XXIwieku Nie po drodze jest Viktorowi Orbanowi i Unii Europejskiej. Premier Węgier jest wierny swoim przedwyborczym obietnicom – usilnych starań do reformowania kraju odmówić mu nie można. Czy kluczem do sukcesu w Europie jest dziś posiadanie polityka niepokornego? P rzewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso napisał do premiera Węgier list otwary, w którym grozi Budapesztowi wszczęciem procedury o naruszenie prawa unijnego w związku z nowelizacją konstytucji. Czwarta poprawka zakłada m.in.: prawo parlamentu do decydowania, które organizacje wyznaniowe zostaną przez państwo węgierskie uznane jako Kościoły, zdefiniowanie małżeństwa tylko jako związku kobiety i mężczyzny, a także zakaz prowadzenia kampanii przedwyborczych w komercyjnych mediach. Ten niewielki kraj okazuje się być najbardziej aktywnym bastionem działań sprzecznych z interesami Unii Europejskiej. Walka z wiatrakiem Polemika między rządem Madziarów a UE zaczyna przypominać konfrontację Dawida z Goliatem. W tej sytuacji nie jest łatwo osądzić Unia wie, że nie może pozwolić sobie na to, żeby niewielki kraj stanął na czele politycznej inicjatywy, której mogłoby przyświecać motto: „Popatrzcie, bez Unii da się żyć!” Budapeszt w Warszawie – Jestem głęboko przekonany, że przyjdzie taki dzień, że nam się uda, że będziemy mieli w Warszawie – Budapeszt – mówił po przegranych w 2011 roku wyborach parlamentarnych lider Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Polityczne ambicje największej partii opozycyjnej w Polsce są póki co sprawą drugorzędną, gdyż obecny rząd RP w działalności Fideszu żadnej inicjatywy nie dostrzega. Reformatorskie zapędy Viktora Orbana można zestawić z poczynaniami Donalda Tuska tylko na zasadzie antagonizmu. Część Polaków uzna zapewne, że wzorem Platformy Obywatelskiej lepiej jest robić niewiele, nie narażając się na burę z Brukseli. Taka postawa jest do wytłumaczenia w odniesieniu do państwa, w którym jakość życia jest znacznie Polska cierpi na brak polityków przez duże„P”. Ze świecą szukać u nas postaci niebywale charakterystycznych, które w imię głoszonych idei są w stanie przeciwstawić się najmożniejszym tego Starego Kontynentu. kto zyska, a kto straci. Wielu mogłoby zadać pytanie o istotę sporu z konserwatywnym rządem tego 10-milionowego kraju, który nie jest postrzegany jako europejski potentat w żadnej dziedzinie. W czym więc rzecz? Unia wyraźnie obawia się niezależności swoich członków. Kryzys światowy doprowadził do chaotycznej sytuacji niepewności i drastycznego spadku poziomu ufności do unijnych instytucji. Od Lizbony po Tallin Europejczycy poddają w wątpliwość, czy decyzje Brukseli są jedynymi słusznymi, jedynymi, które wyprowadzą Stary Kontynent na prostą. Nasi bracia znad Dunaju są niczym mały rycerz, który sam wiele nie zdziała, ale może zainspirować swoją postawą silniejszych od niego. wyższa niż w Polsce i na Węgrzech, ponieważ unikając odważnych, często nawet ryzykownych reform stoimy w miejscu, a stojąc – robimy krok w tył. Śmiem postawić tezę, że Polska cierpi na brak polityków przez duże „P”. Ze świecą szukać u nas postaci niebywale charakterystycznych, które w imię głoszonych idei są w stanie przeciwstawić się najmożniejszym tego Starego Kontynentu. Oczywistym jest, że żaden polityk nie porwie za sobą wszystkich, ale Polska potrzebuje dziś kogoś pokroju premiera Węgier zarówno na prawicy, jak i na lewicy. Kogoś, kto nie będzie się bał, żeby głośno i wyraźnie mówić w Europie o tym, czego potrzebuje kraj nad Wisłą. Błażej LENDZINSKI 4 www.facebook.com/gazeta.fenestra P łeć, orientacja seksualna, poglądy czy rodzinne plany nie powinny mieć najmniejszego wpływu na nasze życie zawodowe i rozwój ścieżki kariery. W praktyce nie mają, ale tylko pozornie. Dlaczego? Można przecież powiedzieć, że podział ról z mężczyzną jako żywicielem rodziny i kobietą – strażniczką domowego ogniska już dawno stracił rację bytu i odszedł w niepamięć. Mimo wszystko płeć piękna nadal musi walczyć o poważne traktowanie na rynku pracy oraz możliwości samorealizacji takie, jakie posiadają mężczyźni. Około 60% absolwentów szkół wyższych w Polsce, 40% pracodawców i 35% osób prowadzących jednoosobową działalność to kobiety. Niestety stanowią one tylko 12% osób zasiadających w radach nadzorczych i zarządach spółek. Jeżeli kobiety są wykształcone, doświadczone i przygotowane do pracy w biznesie, Z łośliwi mówią, że jeśli chcesz zarobić na Facebooku, to wejdź w ustawienia swojego konta, kliknij „dezaktywuj” i wyjdź do pracy. Prawda jest jednak zupełnie inna. Żyjemy w czasach rozwoju mediów społecznościowych. Evan Bailyn, autor książki „Przechytrzyć social media”, nazywa je „Dzikim Zachodem” i trudno się z tym porównaniem nie zgodzić. Internet idzie do przodu, a informacje społeczne znalazły się w centrum zainteresowania. Kiedyś najważniejsza w marketingu internetowym była wysoka pozycja w wyszukiwarce, obecnie popularność mierzy się liczbą „polubień” i komentarzy na fanpage. Dlaczego? WieoTobiewszystko Gdy 20-letni Mark Zuckerberg zakładał portal Facebook, prawdopodobnie nie przypuszczał, w jakim kierunku się to wszystko potoczy. Po 9 latach serwis ma ponad miliard użytkowników i wyraźne aspiracje, aby wpływać na świat. a nie można ich spotkać na najwyższych stanowiskach, oznacza to, że nie liczą się kompetencje, tylko inne czynniki – twierdzi pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Inne, czyli konkretnie, jakie? Nadal w naszym społeczeństwie pokutuje przekonanie, że mężczyzna jest bardziej kreatywny i w pełni oddany pracy. Jak pokazuje praktyka, ciągle w przypadku zakładania rodziny, to kobieta „wypada” z zawodowego obiegu i poświęca się wychowaniu dzieci. To nie polityka społeczna czy legislacja są największymi polskimi problemami, ale właśnie stereotypy i mentalność. Niezwykle trudno oprzeć się wrażeniu, że przy zatrudnianiu młodych ludzi, pracodawcy mając przed sobą dwie podobne, co do zawartości aplikacje – kobiety oraz mężczyzny, wybiorą raczej mężczyznę, bo „przecież kobieta potencjalnie równa się w niedalekiej przyszłości założeniu rodziny, czyli urodzeniu dzieci i problemom”. Prawo,apraktyka Polskie prawo dosyć dobrze chroni równość obywateli na płaszczyźnie zawodowej. Zabronione jest na przykład pytanie na rozmowie kwalifikacyjnej o zamiar posiadania w najbliższej przyszłości dzieci. Agnieszka Kozłowska-Rajewicz podkreśla, że Spotkanie„Partycypacja kobiet w polityce”na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM kłopot stanowi raczej wykonanie tego prawa. – Zabronione jest także nierówne wynagradzanie pracy kobiet i mężczyzn. Równa praca to równa płaca, o równej wartości – prawo tego wymaga. Tak powinno się dziać również w praktyce, a często niestety się nie dzieje. Wówczas należy skierować się do Inspekcji Pracy, jako organu nadzorującego. Czy jedna wizyta inspektora może zmienić podejście pracodawców do problemu? Oczywiście nie. Dlatego tak ważne jest edukowanie i debatowanie nad tym, jak jeszcze można wpłynąć na zmianę rzeczywistości oraz przełożyć teoretyczne zapisy na faktyczne zmiany na rynku pracy. Na spotkaniu „Partycypacja kobiet w polityce”, które odbyło się na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM 11. kwietnia posłanka SLD, Krystyna Łybacka słusznie wspominała, że już w szkole podstawowej dzieciom wmawia się pewną prawidłowość – chłopcy są kreatywni, przebojowi, błyskotliwi, a dziewczynki sumienne i przykładne. Efekt? Wystarczy wrócić do wypowiedzi Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz. Szerszespojrzenienaproblem Dyskusja nad miejscem kobiety w polskim życiu publicznym nie odnosi się wyłącznie do kwestii zajmowania kierowniczych stanowisk. Mgr Joanna Kałużna, która wraz z mgr Elizą Kanią założyła, a teraz także współprowadzi Koło Naukowe Studiów Genderowych na WNPiD UAM stwierdza: – Problem dotyczy wielu płaszczyzn, ale podejście się zmienia. Pojawiają się śmieszne fanpage’e na Facebooku, np. „Nie chodzę na panele, w których występują tylko mężczyźni”. Jest to interesujące zjawisko, które nie tylko trafnie wyłapu- je absurdy rzeczywistości, ale i je wyśmiewa. Osobiście bowiem nie wierzę, że w danym zakładzie organizującym konferencję, czy zespole badającym konkretne zagadnienie, nie ma żadnej kobiety. Podobnie rzecz wygląda w przekazach medialnych – przykładowo, na temat bezpieczeństwa na drodze wypowiadają się zazwyczaj mężczyźni, tak jakby kobiety w ogóle nie kierowały pojazdami, czy nie były pieszymi. Warto zwrócić również uwagę na jeszcze jedną kwestię – prawa kobiet, bez których nie byłoby całej dyskusji. Nawet, jeśli pewne kwestie są uregulowane w konstytucji i ustawach, nie oznacza to, że będą wykonywane w praktyce, tak jak należałoby tego oczekiwać i po to właśnie trzeba angażować ludzi i zmieniać ich postawy. Przykładem mogą tu być tegoroczne Walentynki, podczas których na poznańskim dworcu PKP kilkadziesiąt Zawód Facebook Nie każdy wie, że ten portal od 2010 roku ma wbudowany tzw. „otwarty socjogram”. Jest to gigantyczna mapa powiązań między użytkownikami, ich zainteresowaniami, ulubionymi miejscami itp. Zbiera informacje o znajomościach, ale co najważniejsze - zapisuje odwiedzane strony internetowe. Właśnie dzięki temu portal może tak skutecznie wyświetlać reklamy dostosowane indywidualnie do Ciebie. Daje to ogromne, nieuchwytne wcześniej możliwości dla reklamodawców. Dzięki temu można stwierdzić, że Facebook jest już czymś więcej niż portalem społecznościowym. Jest obowiązkowym elementem każdej strony internetowej. Media społecznościowe nie sprzedają produktów czy usług, ich jedynym biznesowym zastosowaniem jest ułatwienie tej sprzedaży. Reklamadźwigniąhandlu Podstawą kampanii reklamowej na Facebooku jest fanpage. W inter- necie można znaleźć wiele „złotych zasad” prowadzenia fanpage'a, wśród których są m.in. bycie naturalnym, urządzenie konkursów i dołączanie elementów graficznych do każdego posta. Prowadzenie fanpage'a pozwoli tworzyć reklamy, które będą wyświetlać się wskazanej grupie odbiorców. Korzystając z Facebooka ludzie mają wrażenie, że nie ma na nim nachalnej promocji. „Lubiąc” jakiś fanpage czują się częścią mini-społeczności osób o podobnych poglądach czy upodobaniach. Nawet profile firmowe nie nakłaniają wprost do zakupu. Tak samo jest z reklamami - jeśli ten mały tekst u boku strony brzmi przyjaźnie, przyniesie ci więcej kliknięć. To bardzo uproszczony schemat działania tego zjawiska. Pojawia się jednak pytania: kto się tym zajmuje? Tajemnicefanpage'a Nie jest sekretem, że mało która duża firma prowadzi swój fanpage sama. Zazwyczaj robią to agencje re- klamowe. Istnieją nawet agencje social media, wyspecjalizowane właśnie w kreowaniu wizerunku na portalach społecznościowych. Pojawia się nowy zawód - osoby wyspecjalizowanej w tych portalach. Coraz częściej można zobaczyć ogłoszenia o wakatach dla managera ds. społeczności serwisu, specjalisty ds. social media, czy social media content designera. Taka osoba musi posiadać nie tylko znajomość trendów w PR i marketingu, ale także (w zależności od wymagań pracodawcy) umieć tworzyć strony internetowe, aplikacje i grafikę komputerową. Ważna jest zdolność komunikacji z każdą grupą i dostosowanie swojego stylu wypowiedzi do tego prezentowanego przez obiorcę treści. W Polsce odbywają się nawet szkolenia z „Facebook marketing”. Podczas nich uczestnicy poznają system reklamowy FacebookAd. Uczą się, jak radzić sobie z firmową stroną na Facebooku, tworzyć aplikacje, a także dowiadują się, czym są „black&white hat social media”. Fot. foter.com XXI wiek to czas, w którym teoretycznie wszyscy jesteśmy sobie równi i mamy prawo do zajmowania różnych miejsc w życiu publicznym oraz prywatnym. Fot. Eliza Kania Kobieta po polsku Facebook daje coraz więcej możliwości Siłalajków Jednak media społecznościowe mogą działać także w drugą stronę – przeciwko firmie czy instytucji. Świadczy o tym niedawna sprawa ANTYNC+, profilu założonego przez poznańskiego studenta. Po pewnym czasie niezadowolonych „lubiących” było tak wielu, że zmu- 5 maj 2013 kobiet zatańczyło manifestując walkę z przemocą wobec kobiet. – Ktoś może powiedzieć – to głupie. Ja powiem – świetnie, że duża grupa kobiet potrafi się skrzyknąć i coś zorganizować. To pozwoli im nawiązać między sobą więzi, które miejmy nadzieję później zaowocują kolejnymi inicjatywami. Pamiętajmy, że społeczeństwo obywatelskie w Polsce dopiero raczkuje – podsumowuje mgr Kałużna. Jak zatem można zreasumować sytuację oraz miejsce Polek w życiu prywatnym i publicznym? Od pewnego czasu zauważamy wyraźny postęp. Coraz większa część z nas porzuca myślenie kierowane przestarzałymi stereotypami. Dużo jest jeszcze jednak do zrobienia. Jak wynika z badania „Kobieta w życiu publicznym”, opublikowanego przez CBOS w marcu tego roku, spora część naszych rodaków, bo aż 47% badanych, chciałoby zwiększenia liczby kobiet na kierowniczych stanowiskach w rządzie, a także w fundacjach i organizacjach społecznych. Jednocześnie aż 59%, jako powód braku widoczności kobiet w życiu publicznym, wskazuje większe zaangażowanie w obowiązki domowe, a 43% – zdominowanie przestrzeni publicznej przez mężczyzn. Warto więc wyciągnąć wnioski i zastanowić się nie nad tym, czy kobieta wypełniałaby odpowiednio obowiązki na wysokim stanowisku, ale nad tym, jak wiele może wnieść do swojego przyszłego, potencjalnego miejsca pracy. Podobnie kwestia ta odnosi się do poszukiwania wzorców i ekspertów w życiu publicznym – żeńska część społeczeństwa, jak pokazują badania, jest równie wykształcona i doświadczona, co mężczyźni. Czasami nawet bardziej. BeataKAPUSTA siło to do reakcji, wcześniej niewzruszonego narzekaniami klientów, prezesa nc+. - W tym upatruję nowe możliwości Facebooka. We wpływaniu na zachowanie różnych grup związanych z ośrodkami władzy oraz na centra biznesowe. Rzecz w tym, czy pojawią się liderzy, którzy potrafią skupić wokół siebie dużą grupę użytkowników. Jeśli tak, to Facebook z każdym miesiącem będzie przybierał na znaczeniu - mówi Andrzej Piechocki, wykładowca na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM. Ciągledoprzodu Niemal z każdym dniem pojawiają się informacje na temat nowości w mediach społecznościowym. Przykładowo w połowie kwietnia pojawiło się nowe narzędzie do monitorowania mediów społecznościowych - Wisetrends. Dzięki niemu można m.in. obserwować ruch wokół polskich fanpage'y. Niewątpliwie media społecznościowe są w stanie intensywnego rozwoju i wszystko wskazuje na to, że nie zamierzają się zatrzymać. Czy za nimi nadążymy? Aleksandra LAPS Wielcy i (nie)zapomniani P atroni danego roku ustanawiani są uchwałą Sejmu. Obchodziliśmy już lata m.in. Fryderyka Chopina, Czesława Miłosza, Marii Skłodowskiej-Curie, Janusza Korczaka, Juliusza Słowackiego, Zbigniewa Herberta. Wybór konkretnej osoby wiąże się zawsze z jakąś rocznicą przypadającą w danym roku, np. rok 2013 to sześćdziesiąta rocznica śmierci i stulecie debiutu poetyckiego Juliana Tuwima. Zastanawiające jest jednak, co z tych rocznic wynika, jaki jest cel ich upamiętniania w taki sposób, i przede wszystkim – czy cel udaje się osiągnąć? Garść formalności W art. 33a Regulaminu Sejmu czytamy, że aby dany rok mógł zostać ustanowiony rokiem konkretnej osoby, należy do 31. października poprzedniego roku złożyć stosowny projekt uchwały. Projekty trafiają przed sejmową Komisję Kultury i Środków Przekazu. Zadaniem komisji jest wybór maksymalnie trzech osób lub wydarzeń historycznych, które należy uczcić. Wokół postaci czy rocznicy w danym roku muszą Co łączy poetę, kompozytora i chemika? aktualnie wiele - trwa właśnie rok trzech wybitnych postaci z tych właśnie dziedzin. Rok 2013 jest Rokiem juliana Tuwima, Witolda Lutosławskiego i jana Czochralskiego. mieć miejsce upamiętniające je wydarzenia. Ideą, jaka przyświeca licznym wystawom, koncertom, konkursom, publikacjom, jest oddanie hołdu wybitnym Polakom oraz przede wszystkim edukowanie o ich dokonaniach i twórczości, bo jeśli chodzi o tę wiedzę, to mamy jako naród powody do wstydu. Jak podało TVN24 przy okazji Roku Chopinowskiego w 2010 roku – tylko 7% Polaków wie, w jakim stylu tworzył Chopin. Są to wyniki badań sprzed trzech lat, jednak nie sądzę, by od tamtego czasu zaszła jakaś diametralna zmiana w wiedzy rodaków. Chopin górą Zostając przy temacie Roku Chopina, nie sposób nie zauważyć, że wyróżniał się na tle innych. Towarzyszyła mu znacznie większa liczba wydarzeń kulturalnych, częstsze pojawianie się w mediach i przede wszystkim nieporównywalnie większa skala niż na przykład podczas Roku Miłosza czy Słowackiego. W 2010 roku prawdopodobnie każdy wiedział, kto jest jego patronem, czego raczej nie można powiedzieć o innych latach. Dlaczego akurat Chopin? Jednym z powodów mógł być szeroki przekrój środków promocji Roku Chopinowskiego skierowanych do każdego typu odbiorców – od niezliczonej ilości koncertów w filharmoniach, operach i teatrach, przez otwarcie Muzeum Fryderyka Chopina, organizowanie zajęć, warsztatów i konkursów dla dzieci, wydawanie książek, albumów oraz płyt z różnym aranżacjami muzyki Chopina, aż do pojawienia się jego muzyki na festiwalach takich jak Woodstock czy Open’er. Skala „chopinomanii” przekroczyła również granice Polski. Fryderyk Chopin jest bowiem wymieniany przez obcokrajowców jako najbardziej znany Polak, obok Jana Pawła II i Lecha Wałęsy. Jednak to wciąż nie jest dostateczne wytłumaczenie, dlaczego obchodom lat innych osobistości nie towarzyszył taki rozmach. A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pie- niądze. W promocji wydarzeń Roku Chopina z pewnością pomogło dofinansowanie tego celu przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego kwotą 50 mln zł. Dla porównania – program Roku Miłosza dysponował budżetem w wysokości 7 mln zł, a na Rok Tuwima przeznaczono 800 tys. zł. Za, a nawet przeciw Opinie dotyczące akcji ustanawiania patronów roku są zróżnicowane. Nie do podważenia jest fakt, że żenująca niewiedza Polaków o historii i kulturze wymaga podejmowania inicjatyw dążących do zmiany tego stanu rzeczy. Dlatego wydarzenia i uroczystości oddające hołd konkretnym osobom w danym roku są potrzebną i dość ciekawą formą edukowania narodu. Jednak biorąc pod uwagę skuteczność tych działań, jak dotąd za sukces można uznać jedynie Rok Chopinowski. Chociaż jest to raczej pośredni sukces, bo choć głośny w swoim czasie, nie wydaje się by był on długofalowy w skutkach, a wymagał niemałych nakładów finansowych. Więc skoro efekt jest raczej marny – czy stać na to nasze państwo i polskich podatników? Magdalena WITEK O czym my w ogóle mówimy O modzie na Żydów, radykalnej prawicy i wolności słowa na uniwersytetach rozmawiamy z dziennikarzem TVN24 i Newsweeka, byłym redaktorem naczelnym Playboya, maRCINEm mELLEREm jak wygląda stosunek Polaków do Żydów? Na łamach„Newsweeka” rozmawiał Pan z andrzejem morozowskim, który opowiadał o swoim żydowskim pochodzeniu. Ostatnio we Wprost ukazał się artykuł o modzie na koszerne jedzenie, żydowskie pochodzenie. Czy to tylko powierzchowna fascynacja, czy głębsza zmiana mentalności Polaków? Wydawało mi się, że jest coraz normalniej. W niektórych kręgach moda na Żydów pojawiła się parę lat temu. W Krakowie jest festiwal muzyki żydowskiej. Ale niedawno przeczytałem wyniki badań wśród warszawskich licealistów. Są szokujące. 40% z nich nie chciałoby mieć sąsiada Żyda, 60% chłopaka Żyda, czy dziewczyny Żydówki. To strasznie dużo. Tu wychodzi podskórny antysemityzm. a czy jest tzw. poprawność polityczna, która polega na tym, że mówi się co innego niż myśli? Nie, właśnie odwrotnie. Często młodzi ludzie mówią otwarcie, że nie lubią Żydów. Dużo mówiło się również o wzrastającej sile radykalnej prawicy. Czy obawia się Pan radykalizmów, czy mają szansę na wejście do mainstreamu? Jak radykalne partie wchodzą do mainstreamu to nie jest nic złego. Wtedy łagodnieją, szczególnie, jak wejdą do Sejmu. Ich przywódcy jeżdżą po Polsce, ale bardzo się pilnują w tym, co mówią. Oni trochę dorośli, latek przybyło, oleju w głowie też. Są radykałowie, którzy przechodzą bardziej do środka – przykład Roman Giertycha. Chodziły nawet plotki, że ma zostać ministrem sprawiedliwości po Gowinie. Jest spora liczba osób, które wyznają poglądy narodowe, nacjonalistyczne. Wolę mieć ich w Sejmie, niż na ulicach. Nie będę rwać szat, włosów i czegoś jeszcze, gdy narodowcy znajdą się na Wiejskiej. Ostatnio środowiska akademickie są bardzo głośne i aktywne. Debata na naszej poznańskiej uczelni rozniosła się na cały kraj. Była wojna na listy: jedni w obronie profesor Pawłowicz, drudzy przeciwko niej, jedni w obronie dyrektor Teatru Ósmego Dnia, drudzy za jej odwołaniem. jak Pan ocenia to, że profesorowie zabierają zdecydowany głos w sprawach politycznych? Ja się bronię śmiechem. Nie jestem w stanie tego na poważnie ogarnąć. Nawet jak zabierałem się do napisania czegoś na poważnie, to klawiatura od razu skręcała mnie w stronę robienia sobie jaj. Gdy widzę, że pojawiają się poważne listy, które robią z dyrektor Wójciak symbol wolności słowa – to mi ręce opadają. Również list w sprawie prof. Pawłowicz. To jest jakieś rozedrganie. To jest kabaret, który funkcjonuje na prawach powagi, na uniwersytetach. Gdy ja dorastałem, gdy była walka z cenzurą, to symbolami wolności słowa był Aleksander Sołżenicyn, Leszek Kołakowski, Jacek Kaczmarski. A teraz jest pani Wójciak, która o papieżu mówi, że jest ch***. O czym my w ogóle mówimy. To byłoby strasznie śmieszne, gdyby nie było tak smutne... Poznańscy naukowcy oburzyli się na list minister nauki, która zabraniała profesorom zarażać studentów swoim światopoglądem. Czy to poważny postulat? Czy da się go w ogóle spełnić? Nie da się. To tak samo jak w przypadku obiektywizmu dziennikarskiego. Tak jak dziennikarze mają poglądy, tak samo profesorowie je mają. Studiowałem historię na końcówce komuny. Wiedzieliśmy o profesorach, że ten należy do partii, ten nie, ten ma takie poglądy, a ten inne. Przekonywali do jednych racji, albo innych. Czyli uniwersytet powinien być polem do starcia wszystkich poglądów? Powinien być konsensus co do granicy, tego co dozwolone. Ale powinno być miejsce i dla prof. Magdaleny Środy i prof. Krystyny Pawłowicz. Tak zawsze było na uczelniach. Rozmawiał Maciej KLUCZKA 6 Zrobionenaczarno Dopiero lata 40. i film noir nobilitował kobiece bohaterki do ról zmysłowych famme fatale. Szansa filmu noir na zmianę dotychczasowych konwenansów wyrosła w momencie przystąpienia Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej do II wojny światowej. Większość dobrych reżyserów oraz pierwszoplanowych aktorów zaangażowała się w akcje charytatywne oraz filmowanie działań na froncie. Sytuacja ta była ogromną szansą dla osób grających wówczas tylko role drugoplanowe. Kino noir skupiło się głównie na psychologii bohaterów, nakreśleniu stanów, w których działają oni prowokowani popędem, a nie racjonalnym myśleniem. Idealnie w te ramy wpasowały się trudne relacje damsko-męskie. Fabuła Sokoła maltańskiego jednego z najsłynniejszych obrazów noir opleciona była wokół relacji detektywa odgrywanego przez legendarnego Humphrey’a Bogarta z klientką graną przez Mary Astor. Ona, jak przystało na rasową famme fatale, prowadzi zawiłą intrygę, która nie kończy się dla niej najlepiej. Inną fatalną bohaterką kobiecą jest odgrywana przez Barbarę Stanwyck w Podwójnym ubezpieczeniu Phyllis Dietrichson, która umiejętną kokieteryjną grą wywołuje w mężczyźnie instynkt zbrodni. Kino noir pełne jest kultowych obrazów, takich jak np. Casablanca. Film, którego sekret tkwił w tym, że scenariusz pomimo bazowania na sztuce Everybody Comes to Rick's pisany był na bieżąco, a aktorzy nie wiedzieli, jak historia się skończy, sprawił, że fani pokochali błądzący wzrok Ingrid Bergman. Aktorka nie wiedząc, z którym bohaterem zwiąże się jej postać na końcu filmu obdarzała urokiem każdego z nich. Grana przez Bergman Ilsa nie była typową famme fatale, jednak relacje, które łączyły ją z Rickiem były zawikłane i niezwykle trudne. Kobietapowłosku Nieco inaczej bohaterki kobiece potraktował neorealizm włoski, który stawiał na naturalne krajobrazy, filmowanie ulicy oraz pokazywanie codziennych ludzkich tragedii. Takim właśnie filmem jest Najpiękniejsza z W historii filmu miało miejsce kilka przełomowych wydarzeń: wprowadzenie montażu, rewolucja dźwiękowa czy obraz w kolorze. mało kto jednak wie, w którym momencie bohaterki kobiece stały się postaciami z krwi i kości – takimi, jakie znamy dzisiaj. Kobieta movie biet. W Gorzkim ryżu na ekranie pojawiają się zmysłowe robotnice obserwowane przy pracy. De Santis, reżyser obrazu, w wyjątkowo erotyczny sposób pokazał m.in. pracujące w wodzie kobiety. wybitną włoską aktorką Anną Magnani. Bellissima to pewnego rodzaju satyra na show-biznes. Żona ubogiego robotnika zafascynowana światem filmowym marzy, aby jej córka została gwiazdą. Niestety mała Maria nie ma talentu mogącego sprawić, że zostanie pokochana przez miliony. Obraz kończy się upokorzeniem matki, która słyszy, jak filmowcy naśmie- Niemablondynka http://tv-facts.net/movie-review/casablanca/ K ino po przełomie dźwiękowym zafascynowało się filmem gangsterskim. Historie opowiadające o śmiałych poczynaniach przestępców święciły ogromne triumfy, a gangsterzy stali się wręcz bohaterami ludowymi. W opozycji do okrutnych przedstawicieli mafii stawał g-men policjant reprezentujący rządy prawa. W tym jakże prostym i współcześnie po wielokroć powielanym schemacie nie było jednak bohaterek kobiecych, a jeśli się pojawiały to stanowiły jedynie wątłe tło serwowanych przez scenarzystów historii. www.facebook.com/gazeta.fenestra W przemyśle filmowym nie zawsze było miejsce dla postaci kobiecych. wają się z jej dziecka. Ostatecznie chcą oni zatrudnić Marię tylko ze względu na jej naturalny komizm. Oburzona matka odmawia stanowczo i wraca do domu pozbawiona marzeń o karierze córki. Kolejny kultowy neorealistyczny film Rzym godzina 11 inspirowany był prawdziwą historią mającą miejsce we Włoszech. Pod ciężarem poszukujących pracy maszynistek zawaliły się schody. Obraz opowiada historię nieszczęsnych kobiet, które po złożeniu doniesienia na policję dowiadują się, że nikt nie jest winny katastrofie, gdyż nie można było przewidzieć, że na jedno miejsce zgłosi się aż tyle kandydatek bez pracy. Poszczególne epizody zagrane przez plejadę włoskich aktorek stworzyły dzieło doceniane do dzisiaj. O tym filmie mówi się także jako o obrazie, który wylansował modę. Włoscy filmowcy lubili również fantazjować na punkcie sensualności ko- Jako dumb blond zaczynała Marilyn Monroe. Kim była dumb blond? Odpowiedzią amerykańskich scenarzystów na inwazję sex bomb w kinie, które sprawiały, że widzowie tracili wiarę w siebie. Niema blondynka, miała być po prostu piękną, ale głupią bohaterką, sprawiającą, że każdy mężczyzna obok niej poczuje się dowartościowany i interesujący, a każda Amerykanka choć brzydsza, to przynajmniej inteligentniejsza. Dumb blond pojawiała się na ekranie by wyglądać i milczeć, bądź wypowiadać jedynie pojedyncze frazy tak jak Monroe w filmie Scudda Hoo, Scudda Ha, która pojawia się na ekranie, by powiedzieć jedynie „hallo!” Marlin po pewnym czasie porzuciła jednak rolę zabawnych, niemych blondynek, na rzecz ambitniejszych postaci. Przez znaczą część czasu kojarzona była jednak krzywdząco z głupiutką, naiwną blondynką, będącą jedynie bezwolnym narzędziem w rękach filmowców. Girlpower Przez lata kobiece bohaterki wypracowały sobie miejsce równorzędne przy bohaterach płci przeciwnej. Co więcej często to one, w sposób zupełnie niezamierzony królują na ekranie. Po ostatniej ceremonii Oscarów świat oszalał na punkcie aktorki Jenifer Lawrence, która w nieprzymuszony, naturalny sposób, podbiła serca widzów nieco mdłego jak na nominację do Oscara Poradnika pozytywnego myślenia. Niewątpliwie to ona uniosła film i to przede wszystkim jej roli zawdzięcza on nominację do Oscara dla najlepszego filmu. Partnerujący jej Bradley Cooper był wręcz przyćmiony blaskiem bijącym od Lawrence. Co ciekawe coraz częściej na ekranie mężczyźni są słabi, pełni wad, natręctw, problemów. Wystarczy przytoczyć głośne obrazy takie jak Wstyd, czy choćby na gruncie polskim Lęk wysokości. Nawet ostatni film o Jamesie Bondzie pokazał, że nawet najlepszy agent Jej Królewskiej Mości nie jest ideałem. Obserwujemy więc pewnego rodzaju zwrot w kinematografii, w której zapewne jeszcze nie raz role się odwrócą. Joanna DZIEL N a kadrę przychodzą ci, którzy jedzą kanapki z krewetkami. Ci z krewetkowymi kanapkami przyszli jak do teatru, a że w teatrze było słabo, to się poddali i tylko zagwizdali na koniec meczu – tak były premier Jan Krzysztof Bielecki po meczu Polski z Ukrainą krytykował polskich kibiców za brak dopingu. Jednak jego słowa można odnieść nie tylko do przegranego pojedynku z Ukraińcami. Na meczach reprezentacji Polski piłkarzom od ponad dwóch lat brakuje wsparcia, jakie można spotkać na spotkaniach ligowych. ligowych polskiej ekstraklasy. Cisza jak makiem zasiał, gwizdy na piłkarzy schodzących z boiska, brak zorganizowanego dopingu i opraw – tak z kolei od 2011 roku prezentują się trybuny na prawie każdym spotkaniu reprezentacji Polski. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest przede wszystkim rezygnacja fanatyków (z których większość to kibice regularnie chodzący na mecze ligowe) z reprezentacyjnych pojedynków. Bez zorganizowanych grup kibicowskich oraz odpowiedniego gniazdowego (osoba prowadząca doping), niemożliwe jest stworzenie niesamowitej atmosfery na trybunach. Ostatnim spotkaniem, na którym prowadzony był regularny doping była potyczka Polaków z – Żenujące było, że 57 tysięcy ludzi zostało przekrzyczanych przez 2 tysiące Ukraińców – słowa Jana Krzysztofa Bieleckiego najlepiej podsumowują atmosferę, jaka obecnie panuje w trakcie meczów reprezentacji Polski i nic nie wskazuje, by uległa ona zmianie. Opinia Jana Krzysztofa Bieleckiego nie była odosobniona. Jeszcze przed Euro 2012, po towarzyskim meczu Polski z Włochami we Wrocławiu, Adrian Mierzejewski wypowiadał się następująco: – To jest kolejne spotkanie, gdzie ten doping jest, jaki jest. Chcielibyśmy, żeby był cały czas, ale wiadomo, jaka jest sytuacja na stadionach. – Ich doping i wsparcie przydałoby się w ciężkich chwilach. Myślę, że jeżeli kibice nam nie pomogą może być ciężko – to z kolei opinia Marcina Wasilewskiego po pojedynku Polaków i Węgrów w Poznaniu w listopadzie 2011 roku. Oprawy, gromkie okrzyki, fanatyczny śpiew i wspaniała atmosfera – tak wygląda większość meczów W ostatnich latach coraz większą rolę w europejskiej piłce nożnej odgrywają zespoły ze wschodu kontynentu. Drużyny z Rosji czy Ukrainy bardzo dobrze radzą sobie w międzynarodowych rozgrywkach, a gwiazdy futbolu często decydują się na transfery do klubów z byłego ZSRR. Co za tym stoi? Przede wszystkim ogromne zaplecze finansowe. Drużyna CSKA Moskwa triumfowała w Pucharze UEFA 2004/2005, Zenit Sankt Petersburg zwyciężył w tych rozgrywkach w sezonie 2007/2008, a Szachtar Donieck powtórzył te wyczyny w edycji 2008/2009. Do fazy grupowej tegorocznej Ligi Mistrzów awansowało 5 zespołów zza naszej wschodniej granicy. Wśród 32 ekip rywalizujących w 1/16 finału aktualnej edycji Ligi Europy znalazło się miejsce dla 7 przedstawicieli Wybrzeżem Kości Słoniowej w listopadzie 2010 roku. Kluczowe wydarzenie, które zaważyło na dalszych miesiącach, a być może i latach, miało miejsce w maju 2011 roku. Po zamieszkach w finale Pucharu Polski Donald Tusk wypowiedział wojnę kibolom. Wojnę, która szybko przemieniła się w akcje skierowane przeciwko kibicom i przyjęła nieodpowiedni kierunek. Kierunek, który spowodował, że już od spotkań z Argentyną i Francją w czerwcu 2011 roku możemy obserwować, tak popularny i początkowo chwalony przez wielu, zachodni model dopingu. Dopingu, który ogranicza się do kilku okrzyków przez 90 minut gry. Dopingu, w którym „kibic” ograni- Wiatr tego regionu. Przypadki? Absolutnie nie. Wschodnioeuropejski futbol zaczął na poważnie liczyć się na arenie międzynarodowej i jest bardzo prawdopodobne, że będzie osiągał coraz większe sukcesy. Futbolowa oligarchia W takich państwach jak Rosja i Ukraina w społeczeństwie nie funkcjonuje pojęcie klasy średniej. Są biedni i bogaci. Ci drudzy coraz częściej decydują się na finansowanie klubów piłkarskich. W 2011 roku Sulejman Kerimow, jeden z najbardziej majętnych ludzi w Europie Środkowo-Wschodniej, kupił drużynę Anży Machaczkała. Dla przedsiębiorcy, którego majątek szacuje się na ponad 7 miliardów dolarów, nie stanowiło problemu maj 2013 Narodowy piknik obecnie brakuje na trybunach w trakcie meczów reprezentacji. Tak było między innymi podczas pojedynku Polski z Ukrainą i San Marino w marcu tego roku, gdy większość ludzi, którzy stali koło mnie, nie raczyła nawet zdjąć czapki z głowy. Wśród fanatyków takie zachowanie byłoby niedopuszczalne. Podobnie jak gwizdy na piłkarzy, gdy przegrywają lub rezygnacja z dopingu z powodu złego wyniku. – Żenujące było, że 57 tysięcy ludzi zostało przekrzyczanych przez 2 tysiące Ukraińców – słowa Jana Krzysztofa Bieleckiego najlepiej podsumowują atmosferę, jaka obecnie panuje w trakcie meczów repre- zentacji Polski i nic nie wskazuje, by uległa ona zmianie. Widok kilkudziesięciu tysięcy ludzi, którzy siedzą na trybunach i gwiżdżą na piłkarzy jest szczególnie bolesny, kiedy przypomnimy sobie, jaka atmosfera była jeszcze trzy lata temu. I jaka mogłaby być obecnie. Mogłaby, pod warunkiem, że na obiekcie będą fanatycy, a nie osoby, które idą na mecz zjeść popcorn i kiełbasę. Mogłaby, pod warunkiem, że doping poprowadzą zorganizowani fani z danego miasta. Mogłaby, lecz w kolejnych miesiącach to prawdopodobnie nie nastąpi. Norbert KOWALSKI Fot. forum.lechia.net cza się do przyjścia na mecz, zjedzenia hamburgera lub popcornu i siedzenia przez cały mecz. Dopingu, który wśród środowisk kibicowskich przyjmowany jest z politowaniem, a jednocześnie śmiechem, gdyż przez to spotkania reprezentacji odbywają się w atmosferze rodzinnego pikniku, a nie piłkarskiego pojedynku. Hymn Polski – jedna z najważniejszych, jeśli nie najważniejsza pieśń w kraju. Pieśń, której każdy Polak powinien okazać minimum szacunku, między innymi poprzez zdjęcie nakrycia głowy w trakcie jej śpiewania. Takich prostych aktów szacunku i patriotyzmu Jak wygląda kibicowanie po polsku? ze Wschodu ściągnięcie do zespołu ze stolicy Dagestanu piłkarzy pokroju Samuela Eto'o i Roberto Carlosa, a także trenera Guusa Hiddinka. Zenit Sankt Petersburg, najbogatszy klub w Rosji, ma w składzie najlepszych piłkarzy i cieszy największym poparciem politycznym. Kibicami drużyny z dawnego Piotrogrodu są prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin oraz premier Dmitrij Miedwiediew. Sponsorem mistrzów Rosji z sezonu 2011/2012 jest Gazprom - światowy potentat w branży gazowej. Prezes koncernu Aleksiej Miller, który jest jednocześnie właścicielem Zenitu, marzy o międzynarodowych sukcesach swojego klubu. Wielkie triumfy w europejskich pucharach mogą w niedalekiej przyszłości stać się faktem, bo klub mający budżet na po- ziomie 100 milionów dolarów stać na transfery zawodników z najwyższej półki. Pomarańczowo-czarna rewolucja W czasach istnienia Związku Radzieckiego drużyna Szachtara Donieck nigdy nie zdobyła mistrzostwa swojego kraju. W połowie lat 90. prezesem klubu z górniczego miasta został Rinat Achmetow. Ukraiński biznesmen i polityk z solidnej drużyny uczynił giganta wschodnioeuropejskiej piłki. Od 1997 roku zespół grający w pomarańczowo-czarnych trykotach nigdy nie zajął w lidze ukraińskiej gorszego miejsca niż drugie. W tym czasie zdobył 7 tytułów mistrzowskich, a w obecnych rozgrywkach pewnie zmierza po kolejny. W sezonie 2010/2011 Szachtar wywalczył awans do grona ośmiu najlepszych drużyn Ligi Mistrzów. Tych sukcesów nie byłoby, gdyby nie pieniądze Achmetowa. O potencjale finansowym ukraińskiego oligarchy świadczy fakt, że za około 300 milionów euro ufundował on swojemu rodzinnemu Donieckowi jeden z najnowocześniejszych stadionów na Starym Kontynencie. Lukratywna przyszłość Jak widać, kiedy świat zmaga się z kryzysem, magnaci z byłych republik radzieckich nie żałują kolejnych milionów wydawanych na futbol. To dobrze, bo rozwój tej dyscypliny w Europie Wschodniej przyczyni się do podobnego progresu także na Zachodzie. Wszak teoretycznie lepiej rozwinięte państwa zachodnie nie zwykły przegrywać z „zacofanym” Wschodem. W żadnej dziedzinie, a już na pewno nie w piłce nożnej. Konrad WITKOWSKI Szanuj trenera swego W T-mobile Ekstraklasie i w polskiej piłce w ogóle, zawód trenera do łatwych i przyjemnych nie należy. W ostatnich latach niektóre kluby, a w zasadzie ich prezesi, przyzwyczaili kibiców do zmian trenerów tak częstych, jak zmiana pieluch u niemowlaka. J ednak w tym sezonie karuzela trenerska wyraźnie zwolniła. Zwolnień szkoleniowców mamy mniej. Prezesi poszli po rozum do głowy, ale to także kryzys spowodował, że lepiej nie zrywać gwałtownie kontraktów i nie narażać się tym samym na duże odprawy. Rekordzistą w ilości zmian szkoleniowców swojej drużyny jest oczywiście Józef Wojciechowski. Specjalnie nie określiłem szczebla, na którym specyficzny Prezes dominuje. Rekordzistą Polski jest na pewno, a i w Europie byłby w ścisłej czołówce. Niestety zerwał z futbolem i w zupełnie innych branżach dręczy swoich nowych pracowników. W annałach polskiej piłki na zawsze zapisze się zwolnienie Bogusława Kaczmarka z Polonii Warszawa w 2009 roku. Popularny „Bobo” poprowadził Polonię w czterech spotkaniach. Trzy z nich wygrał, a jeden zremisował. Tym haniebnym remisem rozsierdził chlebodawcę i na chleb zarabiać musiał już gdzie indziej. Fenomenem w T-Mobile Ekstraklasie (wtedy Orange Ekstraklasie) był Jose Mari Bakero. Hiszpan piłkarzem był bardzo dobrym. Trenerem jest beznadziejnym. Jedyny w swoim rodzaju coach-demolka. Gdy przejmował po Dusanie Radolskim drużynę z ulicy Konwiktorskiej dziennikarze mówili o bajecznej katalońskiej technice. Wówczas chodziło im o przyszłość. To Czarne Koszule miały prezentować taki styl. Skończyło się na chaotycznej kopaninie, a jedynym bajecznym elementem tej historii były zarobki Bakero. 125 000 złotych. Nowych polskich złotych. Miesięcznie. Swoimi sukcesami w Polonii Bakero przekonał do siebie działaczy Lecha Poznań. Ówczesny Prezes Kolejorza, Andrzej Kadziński, zatrudnił Hiszpana 3 listopada 2010 roku, czyli dzień przed „meczem życia” zarówno dla piłkarzy jak i kibiców Lecha. Zwolnienie z pracy Jacka Zielińskiego w takich okolicznościach i zatrudnienie takiego „fachowca” na jego miejsce, to coś znacznie więcej niż nietakt. Warto przypomnieć, że kilka miesięcy wcześniej drużyna prowadzona przez Zielińskiego zdobyła po 17-stu latach Mistrzostwo Polski. 4 listopada 2010 roku Lechici po niesamowitym meczu pokonali Manchester City 3-1. Na pomeczowej konfe- rencji prasowej Bakero słusznie stwierdził, że ten mecz wygrała drużyna Jacka Zielińskiego. Potem dzielny Hiszpan zaczął robić to, co potrafi najlepiej, czyli niszczyć. Oczywiście za duże pieniądze. Są jednak w Polsce trenerzy i to w dodatku polscy, którzy na swojej profesji się znają. Zwłaszcza jedna postać zasługuje na szczególne uznanie. To Orest Lenczyk, czyli „Oro Profesoro”, bo tak nazywają go koledzy po fachu. Postać nietuzinkowa i nieprzeciętna. W sezonie 1977/78 jako „trenerski gówniarz”, bo tak dziś sam siebie nazywa, poprowadził Wisłę Kraków do Mistrzostwa. W następnym sezonie doprowadził Wisłę do 1/4 finału Pucharu Mistrzów Krajowych, czyli obecnej Ligi Mistrzów. Potem prowadził jeszcze m.in. Ruch Chorzów, Widzew Łódź, GKS Katowice, czy Pogoń Szczecin. W sezonie 2006/07 zdobył z GKS-em Bełchatów Wicemistrzostwo Polski. We wrześniu 2010 roku objął drużynę Śląska Wrocław. W momencie, gdy został szkoleniowcem Śląska, drużyna dryfowała nad strefą spadkową. Jeszcze w tym samym sezonie Śląsk zajął drugie miejsce, a rok później został Mistrzem. Trzeba podkreślić, że Lenczyk nie miał wielkich funduszy, ani wirtuozów w szatni. Swoim spokojem i doświadczeniem zbudował bardzo ciekawy zespół. Ze Śląskiem pożegnał się w dziwnych okolicznościach. Przed meczem z Koroną Kielce Christian Diaz nazwał go ostentacyjnie słowem zaczynającym się na "ch" i nie mam tu na myśli wyrazu „cham”. Argentyńczyk nie poniósł żadnych konsekwencji, a Lenczyka tydzień później zwolniono. Nie zareagował zarząd, ale dlaczego nie zareagowali pozostali piłkarze? Narzekamy, że mamy słabych piłkarzy. Trzeba zwrócić uwagę, że mamy słabych trenerów. W zasadzie mamy za mało trenerów. W Ekstraklasie można wymienić 3-4 młodych obiecujących szkoleniowców. Reszta to zagraniczne przybłędy pokroju Bakero albo przepłacani przeciętniacy bez sukcesów. Kryzys sprawił, że trenerzy pracują dłużej, ale czy lepiej? Pozytywnym zaskoczeniem jest dla mnie Górnik Zabrze. Adam Nawałka pracuje tam od grudnia 2009 roku i zbudował solidną jak na polskie warunki drużynę. Czy śladem włodarzy Górnika pójdą inni? Mam nadzieję, że już nikt nie zatrudni ludzi pokroju Bakero. Mikołaj ZAJĄCZKOWSKI Największym sukcesem była wiosna 2011, czyli pierwsze pół roku. Klubowi groził kompletny upadek, ale nastąpiła tzw. zielona rewolucja. Wtedy kibice mogli przyjść na stadion za darmo. To była rekordowa ilość w całej historii polskiej pierwszej ligi. Na każdy z meczów przychodziło po 20-25 tys. ludzi. Udało nam się utrzymać w rozgrywkach, a także zająć drugie miejsce w klasyfikacji rundy wiosennej. Ten okres pod względem sportowym i medialnym był moim największym sukcesem. Czy gdy obejmowała Pani funkcję prezes klubu były obawy, iż zostanie Pani źle przyjęta w środowisku? Nie. Traktowałam to jako eksperyment. Chciałam przekonać się, jak wygląda funkcjonowanie klubu piłkarskiego, w tym, jak wygląda przygotowanie sportowców. Dla mnie było to nowe doświadczenie, pewnego rodzaju wyzwanie. Zainteresowanie medialne Wartą, a także moją osobą przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Nie miałam czasu na pracę, bo ciągle udzielałam wywiadów. Parę dni temu zorganizowała Pani spotkanie reprezentacji Polski kobiet z Wartą. Wynik tego meczu nie ma oczywiście żadnego znaczenia, ale chciałbym się dowiedzieć, jaki był jego główny cel? Głównym celem była promocja piłki nożnej kobiecej. Nie chodziło o Wartę, gdyż zawodnicy w tym spotkaniu nie mogli nawet grać na pełen gwizdek. Musieli uważać na Panie, co im trochę doskwierało. Nie był to dla nich zwyczajny sparing, taki, jak spotkanie przeciwko innym męskim drużynom. Natomiast dla pań było to cenne doświadczenie. Zawodniczki mogły zmierzyć się z silniejszym przeciwnikiem. Na co dzień nie mają z kim trenować, a przecież zajmują w rankingu FIFA 31. miejsce. Przypominam, że panowie zajmują 63. Myślę, że szybciej doczekamy się sukcesów piłkarek niż naszych piłkarzy. Po EURO 2012 i ostatnich meczach chyba nikt nie ma wątpliwości. Mam nadzieję, że piłka nożna kobiet będzie u nas bardziej popularna. Tak jest na zachodzie, np. w Kanadzie, gdzie na mecze przychodzi po 60 ty- Zielona rewolucja Właścicielka agencji Perfect model oraz współwłaścicielka firmy deweloperskiej Family House. Co łączy ją ze sportem? Od stycznia 2011 Izabella Łukomska-Pyżalska jest także panią prezes poznańskiego pierwszoligowca. W wywiadzie udzielonym Fenestrze opowiedziała m.in. o obecnej sytuacji finansowej Dumy Wildy. sięcy ludzi. W Niemczech również ten sport jest popularniejszy. Wcześniej działała Pani w zupełnie innych dziedzinach. Skąd zainteresowanie piłką nożną? Wszystko zaczęło się od Warty. Zainteresowałam się jej problemami. Od dawna klub nie mógł liczyć na pomoc miasta. Do tej pory nic się nie zmieniło. Od dwóch lat inwestuję w zespół. Stworzyłam Warcie infrastrukturę. Teraz szukam wsparcia we władzach miasta, a także próbuję pozyskać innych sponsorów, bo ile czasu moja firma może to sama finansować? Teraz wygląda to bardzo kiepsko. Dofinansowanie sportu w Poznaniu jest równe praktycznie zeru. Obawiam się, że Warty niedługo na pierwszoligowych boiskach już nie będzie. Tak samo dzieje się w wielu innych poznańskich klubach, które w ostatnim czasie ogłosiły upadłość, zamknęły działalność czy musiały zrezygnować z gry na wyższym szczeblu. Przykładem mogą być zespoły koszykarskie czy siatkarskie. Obawiam się, że przy braku stałych środków, takiej stabilizacji, którą dają fundusze z miasta, sportu w Poznaniu nie będzie. W grudniu Family House ogłosiła, iż ograniczy finansowanie klubu. W specjalnym komunikacie napisała Pani, iż środki, które spółka przeznaczała na rzecz Warty, w żaden sposób nie przekładały się na promocję firmy. Czy taka sama decyzja byłaby podjęta, gdyby Warta została wsparta większymi środkami finansowymi przez miasto? Sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby ciężar finansowy nie spoczywał na jednej firmie. Z taką sytuacją, nikt by sobie nie poradził. Dlatego też pojawiają się sponsorzy strategiczni, którzy swoje zadanie wykonują przez rok, może dwa. Gdy firma osiąga swój cel, przestaje być sponsorem. To naturalna kolej rzeczy. Wydawca: Wydział Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM, ul. Umultowska 89a, 61-614 Poznań. Redakcja:Wydział Nauk Politycznych i Dziennikarstwa, ul. Umultowska 89a, pokój 144, 61-614 Poznań email: [email protected], facebook: www.facebook.com/gazeta.fenestra nie, będziemy mogli zacząć myśleć o rozbudowie i poprawieniu infrastruktury. Sprawa jest w toku. To mały plus. Może kiedyś Warta będzie mogła zainwestować we wspomniane dziedziny: sama, przez wzięcie kredytu lub znalezienie inwestora. Obecnie sekcja piłkarska nie ma środków na występy w pierwszej lidze. We wspomnianym oświadczeniu nazwała Pani drużynę nieudolną i stwierdziła, iż piłkarzom nie chce się po prostu grać. Ten problem dotyczył piłkarzyWarty czy może jest to powszechny problem wśród polskich graczy? Fot. Family House Spotykamy się przy okazji wykładu zatytułowanego„Kobiety sukcesu”. W styczniu 2011 roku objęła Pani funkcję prezes klubu Warty Poznań. Które ze swoich działań w tej dziedzinie uważa Pani za swój największy dotychczasowy sukces? www.facebook.com/gazeta.fenestra Izabella Łukomska-Pyżalska opowiada m. in. o finansowaniu poznańskiego sportu przez miasto. W Polsce bardzo ciężko znaleźć sponsorów. Zespoły, które nie mają wsparcia z miasta to najczęściej zespoły amatorskie lub występujące na niskim szczeblu rozgrywkowym. Nie znam żadnego klubu, który nie miałby żadnych środków finansowych z samorządu, a jednocześnie byłby w czołówce. Nie mam tutaj na myśli tylko piłki nożnej. jakie są obecnie stosunki na linii klub-miasto? Czy sprawa budowy stadionu przy Drodze Dębińskiej w choćby minimalnym stopniu ruszyła do przodu? Miasto nie ma pieniędzy na zawodowy sport. Na Wartę przeznacza 40 tys. zł na rundę. Jeśli ktoś nie wie, jakie są realia, to dodam, iż to nie wy- Redaktor naczelna Beata Kapusta Zastępca redaktor naczelnej Mikołaj Zajączkowski Redaktor działu Polityka Maciej Kluczka Redaktor działu Sport Mikołaj Zajączkowski starcza nawet na miesiąc, zakładając, że jest to minimalny budżet, a nie typowo pierwszoligowy. Sytuacja się nie zmieniła. Miasto nie chce wspierać Warty. Nie mamy stadionu. Nie mamy też, gdzie grać, choć Poznań było stać na wybudowanie areny za prawie miliard złotych. Moja drużyna nie może tam występować z przyczyn stricte finansowych. Nasz obecny stadion nie spełnia wymogów licencyjnych. Prace, które wykonałam w zeszłym roku nadal nie są wystarczające. Brakuje nam oświetlenia i zadaszania trybun na warunki pierwszoligowe. Jestem bardzo rozczarowana postawą miasta. Istnieje szansa, że Stowarzyszenie Warta otrzyma użytkowanie wieczyste. Jeśli tak się sta- Redakcja Daria Drejza Joanna Dziel Gracjan Jamroszczyk Jacek Jóźwiak Norbert Kowalski Aleksandra Laps Błażej Lendzinski Michał Pycio JarekWięcławski MagdalenaWitek KonradWitkowski Korekta Katarzyna Banasiak Specjalistka ds. promocji Aneta Lis Skład Tomasz Szukała To ogólny problem. Według mnie jest wielu piłkarzy, którzy nie dążą do perfekcji. Często nie dają z siebie wszystkiego. Są oni na przeczekaniu. Wcześniej grali w Ekstraklasie, teraz się do niej nie potrafią dostać, więc szukają klubów w pierwszej lidze, które zapewnią im stałą pensję. Nie ma w nich zacięcia, aby piąć się dalej. Jak przychodziłam do klubu wydawało mi się, iż dominuje myślenie: „jestem dwudziestoletnim piłkarzem, będę grał w pierwszej lidze, zarabiam pięć tysięcy. Będę dobrze grał, to wezmą mnie do Ekstraklasy i wtedy będę zarabiał dwadzieścia czy trzydzieści tysięcy. Jak tam będę super grał, dam z siebie wszystko, to zauważy mnie klub zagraniczny, w którym będę zarabiał X razy tyle”. Niestety, tak nie jest. Piłkarze nie przestrzegają diety, za mało trenują, za mało czasu i energii poświęcają na samodoskonalenie. Treningi z całą drużyną to jedno, ale poza tym można chodzić na treningi indywidualne i cały czas dążyć do tego, aby być jeszcze lepszym. Zdarzają się wyjątki, które to robią, ale przeważnie jest inaczej. Czy dzisiaj sport bez pieniędzy ma jeszcze rację bytu? Nie. Aby znaczyć coś na arenie międzynarodowej, potrzebne są pieniądze. Nie dogonimy europejskiej czy światowej czołówki wyłącznie dzięki determinacji czy woli walki. Kondycję naszego sportu można zestawić z przykładem stosowania suplementacji – podczas gdy inni dbają o to, by dostarczać organizmowi niezbędnych witamin i minerałów, my nierzadko poprzestajemy na piciu wody. Rozmawiał Jarek WIĘCŁAWSKI Opieka nad redakcją red. Lesław Ciesiółka Strona internetowa www.gazetafenestra.pl Facebook www.facebook.com/gazeta.fenestra Twitter /twitter.com/FenestraGazeta Druk Drukarnia Prasowa ul. Malwowa 158, Skórzewo Redakcja zastrzega sobie prawo do redagowania i skracania nadesłanych tekstów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam.