Wrzesień - Nasz Dom Rzeszów
Transkrypt
Wrzesień - Nasz Dom Rzeszów
NA DRUGIM BRZEGU (fragment prozy) magazyn literacki Wers nr 9 (45), Wrzesień 2011 Proza Radovan Brenkus U rodził się 30 stycznia 1974 w Bardejowie. Absolwent Uniwersytetu im. P. J. Šafárika w Koszycach. Założył Wydawnictwo Pectus, w którym wydaje literaturę oryginalną i tłumaczenia z języków obcych. Jest redaktorem literackiego czasopisma „Dotyki”, zajmuje się krytyką literacką. Prezentuje swą twórczość w słowackim radiu, publikuje w krajowych i zagranicznych czasopismach. Związany także ze środowiskiem literackim Podkarpacia. Część jego twórczości została przetłumaczona na język angielski, polski, litewski, rosyjski, ukraiński i bułgarski. Debiutował poetycką 1997 książką Pochód martwych (1997). Następnie zaproponował poezję w tomikach: Rekwiem w prochu (2002), Romans z błędną iskierką (2005) oraz Dym z krainy cieni (2009). W prozie zainteresował zbiorem opowiadań Powroty piekła (2005). Rano żona Pawła wstała, zrobiła sobie kawę i kiedy ją piła, czytała książkę, przez którą postanowiła przebrnąć przed miesiącem. Dopiła aromatyczny czarny napój, ubrała fiołkową bluzeczkę i dżinsy. – Pójdę do sklepu sama. Znowu będziesz spać do obiadu – zamruczała. Ubrała buty. Windą zjechała z siódmego piętra i wyszła tylnymi wyjściowymi drzwiami. Słońce zawstydziło się z powodu plam, przykryło się jedyną pierzyną z obłoku. Gromada wron przy jaworze, których krakanie aż wykopywało zaświaty, rozpierzchła się tak prędko, jak gdyby ktoś rzucił w nie kamieniem. Wracała z zakupami. Szła chodnikiem, na końcu którego kłębili się ludzie, niczym pszczoły w ulu. – Co się dzieje? – zapytała starą, siwowłosą kobietę. – Aaa, jakiś samobójca – kulawa baba pomachała lagą. – Co to za wariat? – Nie wiem, nie znam go. Grupa ludzi w półokręgu stała przy wejściu, gdzie mieszkała. Podbiegła, rozgarnęła tłum, niczym łódka taflę wody. Przeczucie się spełniło. Przy spojrzeniu na męża doznała szoku, jakiego nie przeżyłaby nawet na krześle elektrycznym. Jej świat wewnętrzny przewrócił się do góry nogami i straciła pamięć, jakby ją przygniótł kamień. Kłótliwość i gderliwość zgasły w ckliwości. Od razu mąż okazał się jedynym człowiekiem, jakiego miała. Teraz czuła się opuszczona i przeklęta – jak na nieznanej wyspie. Wokół torsu trzymał suknię Werony, zwiniętą pod głową zamiast poduszki. Podeszła do niego i usiadła. Głowę Pawła przytuliła do łona. Każdy dogadywał swoje. – Na miłość boską, kolejne samobójstwo na tej ulicy. – Ja tych ludzi nie rozumiem. To są wariaci. – Cały świat oszalał. – Biedactwo. Ta wiedźma na pewno zmuszała go wieszać bieliznę. Nie zwracała na nich uwagi. Przegarniała mu włosy, uszlochana kiwała się w przód i w tył. Na koniec zawyła pełnym głosem: – Idźcie do piekła! Tłum zamarł, jakby zwietrzył apokalipsę. A później w milczeniu zaczął się kruszyć nie wiadomo dokąd. Po pogrzebie męża poniewierała się po ulicach, w domu przepłakiwała noce. Rano, kiedy siedziała na ławce i czekała na autobus, kiedy nie potrafiła dotaskać własnego ciała do pracy i spoglądać na idących obok, kiedy niczemu nie ufała i duchem przetaczała się pomiędzy życiem, a śmiercią, tego rana znalazła się w podobnej sytuacji jak mąż. Obcy facet na chodniku nie spuszczał z niej oczu tak samo, jak ona z niego. Zobaczyła przy nim rozwodnioną rzekę, która uspokoiła się, skamieniała na drogę, po której jeździły samochody, a po odwróceniu się mężczyzny na krawężniku wydało jej się, że kroczy mąż – na drugą stronę drogi, na drugi brzeg... Ze słowackiego przetłumaczyła Marta Świderska-Pelinko Poezja Sylwia Zawiślak U rodzona 5 grudnia 1991 roku w Rzeszowie. Interesuje się fotografią oraz rysunkiem. Ceni twórczość Leśmiana, Lechonia i Stachury. Uwielbia filmy Kieślowskiego i Jana Jakuba Kolskiego. Wyróżniona w XII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O ludzką twarz człowieka oraz przez konstantynowski miesięcznik kulturalny „Ex Libris 43bis” w konkursie literackim „Podróż Poetycka”. Dom ze starą ciszą Spóźniony list Pomiędzy białymi kuchni ścianami Gdzieś obok cichych szklanki błysków Ustawionych w chaotycznymi ładzie Na palcach przebiega mucha Czasem jeszcze w pamięci mi staje Żywy wciąż portret twej twarzy Między wysokich trawy smyczkami Ułożonej do snu dalekiej podróży Z sąsiedniego pokoju ze starym zegarem Dobiega z obdartego adaptera Mgła dźwięków wyszukanie tańczących Którą igła z płyty rzężąco wydobywa I widziałam jak wtedy marzyłeś Łowiąc oczyma Słońca promienie Żegnające nas czerwieni rozlewem By w mgnieniu oka w nim utonąć Za permanentnie niedomkniętym oknem Wiatr wygrywa nieznane pejzaże Rzucając w pobrudzoną wiosnami szybę Zachodzącego Słońca leniwą pajęczynę Pamiętasz, nocą nasłuchiwaliśmy świtu Który zostawiał pod zmęczonymi powiekami Sny co się zapomniane nie przyśniły I świerszczów harfowe pochwały nocy W plecionym dawnym sposobem fotelu Dziś zasiada żałobna cisza Zadumana spogląda pytająco na zegar Tykający od lat jednako Nie, ja wiem – pamiętasz te chwile Gdy złapałeś dla mnie motyla Wiosny delikatnego kochanka I rzekłeś – Jak on płyń dalej WERS nr 45, wrzesień 2011 Poezja Zdzisława Górska U rodzona w Strzyżowie. Poetka, malarka, autorka licznych felietonów i esejów, pomieszczonych m.in. w książce Przylądki dobrej nadziei (2010). Wydała 6 tomików wierszy – Wieczne źródło, Przesiewanie czasu, Po rajskim jabłku ziemi idę, Atlantycka huśtawka, Ojcu Św. Janowi Pawłowi w darze, Warto być. Laureatka konkursów ogólnopolskich i regionalnych. Jest członkiem ZLP od 2002 roku, należy także do Polish American Poets Academy w Wellington N.J. Coraz krótsze dnie Lato już było dzień nieuchronnie się skraca W życia kołowrocie tylko nocą w widnokrąg patrzę ani się wyrwać ani biec do niego Stoję spętana zniewolona życiem w labiryncie obowiązków krążąc Bo nie ma już Ariadny i kto poda mi nić Z pamięci jesieni Zrywaliśmy dojrzałe krople dzikiej róży Jesień już usychała jasnym bladym niebem Słowa przestały istnieć W makówce milczenia szeptały cicho ziarnka na granicy cienia 04.02.2011 R ocznik 1959. Poeta mieszka w Mielcu i Rzeszowie. Pracuje w Wojewódzkim Domu Kultury w Rzeszowie. Debiutował wierszem Nokturn (1984). Wiceprezes Regionalnego Stowarzyszenia Twórców Kultury w Rzeszowie i członek Grupy Literackiej Słowo w Mielcu. W br. wiersze poety drukowane są w dwujęzycznym wydawnictwie polsko-niemieckim W dalszej i bliższej perspektywie (So fern wie nah + płyta CD), a w lutym ukazał się album CD Odkrywanie krajobrazów słowa z wyborem wierszy autora w interpretacji Stacha Ożoga i Doroty Kwoki. Na początku września planowane jest wydanie almanachu Zanurzeni w słowie. Poezję jego tłumaczono na języki: rosyjski i niemiecki. Odejście Wiersz drugi lato mi odchodzi przyspiesza kroku już za nim nie nadążę niebo jeszcze wieczorem jasne choć w duszy grają świerszcze niepokoju chłód łasi się do nóg Zastałem Głęboki prześwit Przebudzenia Prowincja Provance Wpisana we mnie Przenikająca poranek Zachwyca niezwykłym układem Cieni Uderzeniem szafiru Połyskujących pobliskich wzgórz dnie krótsze nieubłaganie do nocy im śpieszno jak kiedyś nam do siebie Wirowanie Zostało jeszcze życie z rozdartą nadzieją słowem drapieżnym mocno kolcem dzikiej róży Stefan M. Żarów Z cyklu: Wiersze z Podróży – Prowansja Widnokrąg tak jasny na północy latem tylko oczy dziecka równać się z nim mogą kiedy ufnie każdemu w oczy patrzy i rozświetla nasz dorosły niepokój Nie udało się wino z najczerwieńszych kropli I wiele ważnych rzeczy też się już nie uda Poezja Zasypiam – może na wspomnienie białych śnieżynek i zamieci z obrazu Chełmońskiego Nie czuję winy dnia a noc przenosi mnie w przepaść zapomnienia Jutro – jasność byle nadzieją rozszczepi okno na dwoje Dziś – księżyc blady i do słońca daleko A ja – samotnością liścia opadam, opadam Wiruję z czasem grając na zwłokę 15.05.2011 To magiczna prowincja rzymian Urzekająca niepowtarzalnością Rozkładu światła Nadmorskiego nieba Zachwyca mnie Tak uderzająco istniejąca W moim sposobie spostrzegania Winorośli i bezkresu lawendowych pól Dominuje w corocznych powrotach Tknie niezwykłą intymnością Wyrafinowanego uczucia Dla tych co spoglądają Z niedowierzaniem odbierają piękno Jeden obraz przysłania Kolejne Dla nich jest wykreowaną Rzeczywistością Istniejącą poza sferą sacrum Pozostają wodorosty neuronów Pustych przestrzeni Wolni od załamania światła Przemierzają ziemię Lotem dmuchawca O takich rozbijamy się codziennie Gdy patrzymy przez płynące obłoki Zostajemy sami W wędrowaniu po obrzeżach Wyobraźni Gdyby ludzie sami poukładali pejzaże Wypełnione sztalugami przestrzenie Pozostał by tylko las Pozbawiony igliwia Zostałby zadrą strachu Podobny pisakom pustyni Ogołocony z orzeźwiającego chłodu Utwory prosimy nadsyłać do redakcji pocztą elektroniczną: [email protected] oraz w tradycyjnej formie pod adres: 35-082 Rzeszów, ul. Podgórska 4. www.naszdom.rzeszow.pl