Kontrasty w obrębie ulic – pdf do pobrania
Transkrypt
Kontrasty w obrębie ulic – pdf do pobrania
Socjologowie skłaniają się ku tezie: architektura miejskiej przestrzeni jest odzwierciedleniem różnic społecznych. To, co ludzi różni, będzie miało swój wyraz w fizycznym kształcie przestrzeni (np. ulicy). Jest więc przestrzeń miejska pewnym komunikatem: tu znajduje się dzielnica, dom, mieszkanie osób niedostosowanych społecznie, pogardzanych, tu żyją osoby z warstw wyższych. Pozycja w strukturze społecznej jest wzmocniona przez zamieszkiwanie określonego miejsca. Ale jest też tak, że miejsce, które zamieszkujemy w mieście czy w obrębie danej ulicy może determinować naszą pozycję społeczną, może już na starcie skazywać na nierówność życiowych szans. Dzieci z zaniedbanych, niszczejących dzielnic mają gorszą opiekę medyczną i muszą chodzić do gorszych szkół (nikt z dobrych nauczycieli 12 nie chce uczyć w „getcie”). W konsekwencji mają mniejsze możliwości znalezienia pracy – pracodawca mniej chętnie zaufa osobie pochodzącej z „gorszej” dzielnicy. Segregacja przestrzenna prowadzi często do społecznego wykluczenia i izolacji, powstaje błędne koło, w którym terytorium i problemy socjalne są ze sobą nierozerwalnie związane. Chociaż segregacja przestrzenna istnieje, odkąd istnieją miasta, to jednak we współczesnych społeczeństwach różnice statusowe stały się bardzo widoczne. Z jednej strony, jako efekt post-kapitalizmu, zwiększa się dystans ekonomiczny dzielący najbiedniejszych i najbogatszych; z drugiej strony w pewnych obszarach zmniejsza się dystans przestrzenny pomiędzy warstwami biegunowo przeciwnymi. Dominujące w świecie zachodnim państwo maciej kowalewski kontrasty w obrębie ulicy miasto podzielone socjalne próbuje bowiem hamować proces ucieczki najbogatszych poza miasto. Mając do dyspozycji rozmaite uregulowania prawne – mieszkania socjalne, ośrodki dla imigrantów i dodatki mieszkaniowe, planowo steruje procesem osiedlania się. Czym innym jest jednak naturalna tendencja do zamieszkiwania wśród osób o podobnym do naszego statusie społecznym, a czym innym tworzenie podziałów sztucznych, odgórna ingerencja w delikatne mechanizmy miejskiego rozparcelowania przestrzeni. Kreowanie struktur społeczno-przestrzennych stanowi dla zarządzających miastem silną pokusę, łatwo jest bowiem uwierzyć teorii, według której to fizyczne własności miejsca zamieszkania określają całokształt życia społecznego mieszkańców. Przekonanie, iż zachowania ludzkie są wytworem przestrzeni zaprojektowanej w odpowiednim kształcie, podziela większość architektów (co jest zresztą podstawą klasycznego sporu z socjologami). Mieszkanie w pięknym otoczeniu wyzwala piękne uczucia, rytm świateł ulicznych wyznacza odpowiedni rytm życia (to odpowiedź na problem współczesnego zabiegania), forma zaprojektowana dla potrzeb kultu wywoła adekwatne zachowania – oto przykłady poglądów wynikających z takich założeń. Socjologowie chętniej widzą przestrzeń jako produkt, efekt oddziaływań procesów społecznych. Twierdzą oni, że obiekty mogą być postrzegane na wiele różnych sposobów, niezależnie od oczywistych intencji 13 wszystkie fot. w artykule: marek ostrowski Zakładając, że w jednej całości osadniczej mieszkają ludzie pod pewnymi względami do siebie podobni, różnicować będzie ich nie tylko to, co widać: status materialny, rodzinny, pozycja zawodowa, przynależność do grupy etnicznej czy wyznaniowej, tryb życia. „Niewidoczne” składniki statusu, jak respektowanie norm grupowych, obyczajowość czy tzw. opinia środowiskowa będą w pewnych wypadkach pełniły jeszcze ważniejszą rolę w oznaczaniu, kto gdzie mieszka. Oprócz przestrzennych map mentalnych opisywanych przez Kevina Lyncha w „Image of the City”, ludzie dysponują indywidualnymi i zbiorowymi mapami społecznymi. Dzięki nim wiemy, gdzie mieszkają ludzie nam podobni i ludzie od nas różni. Doświadczenia jednostkowe (otrzymana w jakimś miejscu pomoc, więzy rodzinne, towarzyskie) i zbiorowe (opozycja „my” – „oni”) będą kreśliły te mapy w naszej świadomości. Atawizm plemienny porządkuje świat miejskiej przestrzeni, dzieląc dzielnice, ulice, domy na „dobre” i „złe” – takie, do których można się zbliżać, i takie, od których lepiej trzymać się z daleka. 14 twórców, że charakter przestrzeni nie wymusza jej interpretacji: miejsca pomyślane jako sacrum mogą być traktowane jako profanum, ludzie wydeptują ścieżki w trawie obok projektowanych tras przemieszczania się. Nawet prawny stan własności może być świadomie ignorowany. Można mnożyć przykłady rozbieżności pomiędzy „jedynie słusznym” czy „narzucającym się” odbiorem przestrzeni, a jej rzeczywistą recepcją. Wydaje się, że prawda leży gdzieś pomiędzy tymi dwoma stanowiskami – organizacja przestrzeni i organizacja społeczna bezustannie się nawzajem dookreślają. • Spór architektów i socjologów może pomóc zająć stanowisko wobec problemu kontrastów społeczno-przestrzennych, a zwłaszcza wobec prób rozwiązania tego problemu za pomocą sztucznie narzucanych danej społeczności form przestrzennych. Czy same kontrasty są zjawiskami patologicznymi? Można powiedzieć, że wraz ze skracaniem dystansu przestrzennego pomiędzy warstwami społecznymi mogą się one zacierać i pewne usprawnienia, rozwinięta przestrzeń i infrastruktura komercyjna stają się coraz bliższe także ubogim mieszkańcom miast. Segregacja przestrzenna, jeśli jest procesem żywiołowym, może stać się zaletą miasta. Poprzez fakt istnienia obszarów kulturowo jednorodnych i wyrazistych, zwiększa się jego atrakcyjność. Jednak narzucone zestawienie dwóch przeciwnych elementów społecznych w jednej przestrzeni może powodować konflikt. W strukturze jednej ulicy, w obrębie tak małej części miejskiej przestrzeni, społeczna segregacja jest w mojej ocenie zjawiskiem negatywnym. Mimo komunikacyjnego otwarcia na inne miejskie światy, ulica jest pewną całością kulturową, universum zamkniętym i – w stanie naturalnym – stanowi zbyt mały fragment miejskiej przestrzeni, żeby odmienności i nierówności społeczne mogły się w jej obszarze ujawniać bez negatywnych konsekwencji. Zarówno źle pojęty architektoniczny kontrapunkt, jak i zamieszkiwanie na jednej ulicy grup społecznych o sprzecznych interesach niszczy harmonię i delikatny ład przestrzeni społecznej. Czy w Ulsterze na ulicy „protestanckiej” dom „katolicki” ma rację bytu? Czy na starym mieście w Akko dom Izraelczyków „pasuje” do większości domów arabskich? Czy odremontowany w szczecińskim śródmieściu dom z mieszkaniami o zawrotnych cenach nie razi, gdy umieszczony jest obok niszczejącej kamienicy zamieszkałej przez ubogich ludzi z marginesu? Pojawia się dysonans, rozszczepienie tkanki ulicznej, zakładają domofony, montują kraty, by oddzielić bawiące się na podwórku dzieci „lepsze” od „gorszych” dzieci sąsiadów. Powstaje mur dzielący biednych od bogatych, na wzór gated communities – „osiedli za murem”, które pojawiły się w polskich miastach po 1989 r. W polskiej rzeczywistości (ale nie tylko w niej) trudno sobie wyobrazić realizację idei dobrego przykładu: nie znam przypadku, w którym sąsiedztwo osób lepiej uposażonych, zajmujących wyższe pozycje, stanowiło dla biedniejszych sąsiadów zachętę do społecznego awansu. Bez kompleksowej rewitalizacji społecznej rewitalizacja miasta nie może się powieść. • Zwolenników opisanego punktu widzenia można opacznie posądzić o propagowanie statusowej czystości w obrębie miast. Rzecz jednak nie w piętnowaniu tego, co odmienne, ale w sprzeciwie wobec jaskrawej, zakłócającej harmonię nierówności. Nie chodzi o uporczywe poszukiwanie jednorodności: niech ulica posiada w swej strukturze elementy różne, taką wielobarwność powinniśmy wspierać. Natomiast sąsiedztwo dwóch ładunków kulturowo czy społecznie różnych zmienia kontrast w pęknięcie i rozdziera mikrokosmos ulicy. Działajmy tam, gdzie możemy wzmacniać różnorodność, która jest zaletą, ale jednocześnie bądźmy aktywni w tych obszarach, gdzie nierówność prowadzi do społecznej izolacji. rozdarcie przestrzeni fizycznej i społecznej. Im bardziej przeciwstawne są interesy zamieszkujących obok siebie osób czy grup, tym wyraźniej ujawniać się będzie tendencja do izolacji. W opisywanym tu, szczecińskim przypadku, pojawia się odruch obronny: ludzie z odremontowanego budynku zamykają się w obrębie rewitalizowanej kamienicy, maciej kowalewski – socjolog, zajmuje się strukturami społeczno-przestrzennymi współczesnych miast polskich. Obecnie pochyla się uważnie nad zagadnieniem budownictwa społecznego. Jest asystentem w Zakładzie Socjologii Ogólnej Uniwersytetu Szczecińskiego. Razem z fotografikiem Markiem Ostrowskim tworzy grupę Studio Doktora Oktopusa. 15