wybrzeża - Teatr Wybrzeże

Transkrypt

wybrzeża - Teatr Wybrzeże
wybrzeża
NOWE REALIZACJE
LŻEJSZY REPERTUAR
13 stycznia premiera Fazy
delta, 20 stycznia Seksu
dla opornych, a tydzień
później Lekcji angielskiego
– trwają próby do
nowych spektakli Teatru
Wybrzeże
Teatr Nomada
wystawia Historię
Trzech Króli, Dorota
Androsz przysłuchuje
się życzeniom,
składanym nam
przez Nowy Rok
→ strony II-III
→ strona IV
Magazyn Teatru Wybrzeże
5.01.2012
Wiosna i lato w Teatrze Wybrzeże zapowiadają się niezwykle pracowicie. W tym czasie zaplanowaliśmy dla Państwa aż 12 premier. Wśród
nich po cztery (!) prapremiery dramatów polskich i zagranicznych,adaptacje prozy jednych z najważniejszych autorów XX wieku, tekst oparty o literaturę science fiction, a nawet – po wielu latach przerwy – spektakl dla dzieci!
N
owy rok rozpoczynamy bardzo intensywnie. Od 13
stycznia, przez trzy kolejne piątki na scenie Malarni, Scenie
Kameralnej i Czarnej Sali zaprezentujemy Państwu aż trzy premiery.
Pierwszą z nich będzie – przygotowana przez Adama Orzechowskiego – inscenizacja najnowszego, tragi-komicznego tekstu Radosława
Paczochy pod tytułem Faza Delta.
Następnie będą mogli Państwo zobaczyć niezwykle cenioną w innych krajach, a w Polsce wciąż nieznaną komedię Michele Riml Seks
dla opornych, którą – w koprodukcji z warszawskim Teatrem Polonia – wyreżyseruje Krystyna Janda.
Małżeństwo o długoletnim stażu,
próbujące w ekskluzywnym hotelu, przy pomocy tytułowego poradnika, ożywić swój związek, zagra wspaniały duet aktorów Teatru
Wybrzeże – Dorota Kolak i Mirosław Baka. Wreszcie 27 stycznia, na
Czarnej Sali, Krzysztof Pieczyński
wystawi tekst swojego autorstwa
pod tytułem Lekcja angielskiego.
W tej kameralnej opowieści o Polaku i Żydówce, którzy zamknięci
w jednej przestrzeni, próbują wykreować namiastkę prawdziwego
życia, zagrają Piotr Łukawski i –
debiutująca na naszej scenie – Katarzyna Dałek.
W lutym czeka nas kolejna prapremiera, niezwykle ciekawe, opowiadające o dążeniu do wolności
– zarówno narodowej jak i osobistej, Ciała obce Julii Holewińskiej,
uhonorowane w 2010 roku Gdyńską Nagrodą Dramaturgiczną. Będzie to trzecie – po Zwodnicy i Evie
Peron – przedstawienie, przygoto-
wane w naszym teatrze przez Kubę
Kowalskiego.
Na marzec planujemy dwie premiery. Pierwszą z nich będzie spektakl, którego scenariusz powstaje
na motywach magiczno-onirycznych opowiadań Bruno Schulza. Jego reżyserem będzie świetnie
znany trójmiejskiej publiczności,
etatowy reżyser naszego teatru –
Rudolf Zioło. Drugą premierę przygotuje niezwykle ceniony reżyser
młodego pokolenia Wiktor Rubin
(twórca szeroko komentowanej Orgii Pier Paolo Pasoliniego), a jej bohaterem będzie Michael Jackson.
Specjalnie dla Teatru Wybrzeże
tekst oparty na faktach z jego biografii pisze Jolanta Janiczak.
W kwietniu kolejny spektakl – po
Grupie Laokoona, Onych i Panu Tadeuszu – przygotuje na Dużej Scenie Jarosław Tumidajski. Tym razem będzie to adaptacja bardzo
ważnej dla kultury XX wieku i wielopiętrowej powieści Władca much
angielskiego noblisty Williama
Goldinga. Spektakl ten będzie jednocześnie premierą otwierającą
V edycję festiwalu Wybrzeże Sztuki,
która – ze względu na rozgrywane
w Polsce i na Ukrainie Mistrzostwa
Europy w piłce nożnej – odbędzie
się w tym roku już w maju.
Również w tym miesiącu będziecie mogli Państwo zobaczyć po raz
pierwszy w Polsce adaptację powieści science fiction Piknik na
skraju drogi braci Arkadija i Borysa
Strugackich. Ta traktująca o dziwnym miejscu zwanym Zoną i żyjących wokół niej ludziach opowieść,
jest uważana za jedną z najważniejszych dla swojego gatunku
i stała się między innymi podstawą scenariusza wspaniałego filmu
Andrieja Tarkowskiego pod tytułem Stalker. Spektakl wyreżyseruje dramaturg Teatru Wybrzeże – Jakub Roszkowski.
1 czerwca z kolei, w Dzień Dziecka, zaprosimy do teatru młodych
widzów. To dla nich zostanie przygotowana teatralna adaptacja czechosłowackiego serialu Arabella.
Opowieść o przygodach tytułowej królewny, której wspaniałe perypetie, na granicy światów baśniowego i realnego, bawiły przed
trzydziestu laty zarówno dzieci
jak i dorosłych, przygotuje Paweł
Aigner.
Jeszcze w tym sezonie pracę nad
swoimi przedstawieniami rozpocznie dwójka młodych absolwentów Wydziału Reżyserii krakowskiej PWST – Ewelina Marciniak
i Paweł Świątek.
Latem – po przerwie spowodowanej Euro2012 – planujemy dla Państwa dwie prapremiery, które odbędą się na naszej Scenie Letniej
w Pruszczu Gdańskim. Pierwsza
z nich to sztuka Tylko dla dorosłych,
napisana przez cenionego kanadyjskiego dramatopisarza George’a F.
Walkera – autora Loretty, granej
na Scenie Kameralnej w Sopocie.
Drugą będzie nowa sztuka jednego
z najważniejszych współczesnych
rosyjskich autorów, a także reżysera i aktora – Nikołaja Kolady. Jego
sztuki – Marylin Mongoł czy Gąska – grane były w nieomal wszystkich miastach Polski, trójmiejska publiczność natomiast miała
szansę oglądać jego interpretacje
Hamleta i Króla Leara na zeszło-
rocznym Festiwalu Szekspirowskim. Wierzymy, że Baba Chanel,
śmieszno-gorzka opowieść o chórze dojrzałych wdów będzie przyję-
ta przynajmniej równie ciepło, jak
poprzednie dzieła tego autora.
Ostatni premierowy spektakl pojawi się na przełomie sierpnia i września, na Dużej Scenie, w ramach festiwalu Solidarity of Arts. Rozmowy
na jego temat wciąż trwają, wiadomo jednak na pewno, że reżyserem
będzie Grzegorz Wiśniewski, twórca cenionych spektakli Teatru Wybrzeże Słodkiego ptaka młodości czy
Zmierzchu bogów. Jego najnowsze
przedstawienie zamknie w Teatrze
Wybrzeże sezon 2011/2012.
JR
Zapraszamy do przeczytania wywiadów z Krystyną Jandą, Radosławem
Paczochą i Krzysztofem Pieczyńskim oraz zapoznania się z szerszą notką o Ciałach obcych na II i III stronie Wybrzeży.
Planowane premiery
styczeŃ
Radosław Paczocha
FAZA DELTA
KWIECIEŃ
William Golding
WŁADCA MUCH
Reżyseria: Adam Orzechowski
Reżyseria: Jarosław Tumidajski
Michele Riml
SEX DLA OPORNYCH
MAJ
Arkadij i Borys Strugaccy
STALKER.
PIKNIK NA SKRAJU DROGI
Reżyseria: Krystyna Janda
LEKCJA ANGIELSKIEGO
Scenariusz i reżyseria:
Krzysztof Pieczyński
LUTY
Julia Holewińska
CIAŁA OBCE
Reżyseria: Jakub Roszkowski
CZERWIEC
na podstawie scenariusza
Václava Vorlíčka i Milosa Macourka
ARABELLA
Reżyseria: Paweł Aigner
Reżyseria: Kuba Kowalski
MARZEC
na podstawie tekstów Bruno Schulza
SZKICE Z SCHULZA (tytuł roboczy)
Reżyseria: Rudolf Zioło
Jolanta Janiczak
tekst oparty na faktach
z biografii Michaela Jacksona
(tytuł nieznany)
reżyseria: Wiktor Rubin
LATO
George Walker
TYLKO DLA DOROSŁYCH
Nikołaj Kolada
BABY CHANEL
Spektakl w reżyserii
Grzegorza Wiśniewskiego
w ramach festiwalu
Solidarity of Arts.
fot. Michał Andrysiak
Druga połowa sezonu
Radosław Paczocha Faza delta
Reżyseria: Adam Orzechowski
(zdjęcie z próby)
II Magazyn Teatru Wybrzeże www.wybrzeze.pl
Faza delta, czyli „poezja podwórkowa”
z Radosławem Paczochą, autorem dramatu Faza delta, rozmawia Martyna Wielewska
dali się jednak lubić, żeby byli nomen omen „zabawni”. Nie wiem
dlaczego, ale często jest tak, że im
głupiej, tym sympatyczniej; choć
bywa też, że im głupiej, tym straszniej. Myślę, że w Fazie jest i tak,
i tak. Ważny jest tu jeszcze asortyment towarzyszący „dobrej” zabawie, który bardzo się zmienił przez
ostatnie pół wieku. Dlatego trochę
na własny użytek definiuję Fazę
jako Zabawę à la Mrożek nasączoną filmem Trainspotting.
Czy Faza delta to sztuka o wymiarze pedagogicznym – ostrzega
(przed czym?) młode pokolenie?
Czy jest to raczej opowiedziana
bez ogródek historia, postawienie
drastycznej diagnozy?
Nie wiem, czy ktoś z piszących dziś
dla teatru stawia sobie poważnie za
cel napisanie sztuki pedagogicznej
czy edukacyjnej. Ale pewnie morał
gdzieś tam jest, może nawet jest ich
więcej. Pierwszy, najprostszy, mógłby być taki, że trzeba uważać, co
się w chwilach beztroski zażywa
i w jakich ilościach, bo się zabawa
może przeobrazić w coś monstrualnego i nieodwołalnego. Inny możliwy morał Fazy jest taki, że są ludzie, jak bohaterowie mojej sztuki,
dla których nie ma morałów.
Faza delta to, bezsprzecznie, sztuka ze świetnym wyczuciem językowym. Sprawiająca wrażenie pisania „z wewnątrz” środowiska. Skąd
Pańskie „doświadczenie” językowe? A może nie tylko językowe?
Urodziłem się i wychowałem na
Podkarpaciu, w małej miejscowości. Moja droga do pisania dla te-
atru nie należała do najkrótszych,
była to droga przez różne środowiska. Na pewno sporo z tej drogi we mnie zostało, w tym również
„nasłuch” jezykowy. Akurat język
w Fazie jest wariacją na temat języka ulicy, samego w sobie mało
ciekawego, z dużą ilością „przecinków” – dlatego starałem się ten
język umelodyjniać, doprowadzać
do absurdu, czarnego humoru.
Uważam, że realizm w odtwarzaniu języka ulicy sprawdza się najlepiej w kinie, czasem w powieści.
W teatrze trzeba szukać jeszcze czegoś ponad ten realizm – sam w sobie mógłby być nie do zniesienia.
Choć pewnie nie wszyscy widzowie
rozkochają się w tej mojej „poezji podwórkowej”. Ale na to jestem
przygotowany, język Fazy jest jakimś wyborem i ten wybór, jak każdy inny, ma swoją cenę.
Autor plakatu: Michał Książek
Na 13 stycznia 2012 roku zaplanowana jest premiera Pańskiej sztuki Faza delta w reżyserii
Adam Orzechowskiego, w Teatrze
Wybrzeże. Wcześniej swoją premierę miała Pańska sztuka Być jak
Kazimierz Deyna wyreżyserowana przez Piotra Jędrzejasa. Obie
sztuki portretują Polaka? Jakiego
Polaka?
Pisząc Deynę myślałem o tym, jak
groteskowo tzw. Wielka Historia odcisnęła się na moim pokoleniu. To trochę prywatna próba
uśmiechnięcia się do tego, co przewinęło się na moich oczach i czego mogło doświadczyć moje pokolenie. Z całą towarzyszącą tym
doświadczeniom pompą i idiotyzmem. Natomiast Faza delta celuje
w trochę inne emocje i inny świat.
Sztuka portretuje, bardziej niż konkretnych ludzi, pogoń za odmiennymi stanami świadomości, za zabawą. To młodzi „weekendowi”
Polacy, których rozrywki nie należą do specjalnie wyszukanych;
chłopaki z podwórka, spod trzepaka, czasem spod sklepu, z autobusu. Wielu z nich pewnie nawet pracuje, od poniedziałku do piątku
starają się jak mogą podnosić nasze narodowe PKB, a w weekendy
to już na całego podnoszą PKB (ale
w knajpach albo całodobowych
sklepach). I myślę, że raczej nie
chodzą do teatru. Wybór bohaterów jest zresztą nieprzypadkowy. Chciałem, żeby Faza była taką
Mrożkowską Zabawą, tylko pół
wieku później. U Mrożka bohaterowie sa plebejscy, u mnie małomiasteczkowi. Chciałem też, żeby moi
bohaterowie, choć niezbyt mądrzy,
Czy Pan, jako dramatopisarz,
chciałby brać udział w przygotowaniach do wystawienia własnych
sztuk? Jest Pan z którejś adaptacji
niezadowolony? Wyraża Pan swoje
uwagi, próbując ingerować w zamysł reżysera?
Traktuję udział w próbach jako
część pracy nad tekstem. Akurat
w przypadku Fazy praca odbywała się nieco inaczej, nie mogłem
być w Gdańsku podczas prób. Ale
byłem w stałym kontakcie z Adamem Orzechowskim, który podpowiedział mi kilka korzystnych
rozwiązań dla tekstu. Jeśli idzie
o współpracę autor-reżyser to
moim zdaniem i tak zależy ona
głównie od bezpośrednich relacji międzyludzkich. Ja akurat uza-
leżniam moją współpracę od reżysera – jeżeli reżyser potrzebuje
mojej obecności na próbach, jestem do dyspozycji. Ale też nie cierpię, gdy ktoś bierze mój tekst, zamyka się z grupą aktorów na dwa,
trzy miesiące, a ja nie wiem, co się
tam dzieje. Zawsze dzielę się z reżyserem swoimi refleksjami po obejrzanym przedstawieniu czy po
udziale w próbach. Zresztą pracuję
i pracowałem jako dramaturg,
a to akurat zajęcie wymaga obecności na próbach. A co do wystawień moich tekstów – etap prób to
już jest taki etap, kiedy tekst zmienia właściciela. Staje się bardziej
własnością reżysera, który stopniowo „traci” tekst na rzecz aktorów.
Idealnym uzupełnieniem tego peletonu jest widz. I to najlepiej taki,
któremu spektakl się podobał. No,
taka próbka życzeniowego myślenia na koniec. •
Skąd wybór pary aktorskiej Dorota
Kolak – Mirosław Baka?
Cenię ich i dzięki nim ta historia,
moim zdaniem, będzie potrzebna,
wzruszająca, zabawna i naiwna.
A poza tym od dawna chciałam,
i szukałam możliwości, żeby mogli
zagrać w naszym teatrze.
Teatr jako instytucja – jednolity repertuar z przewodnią myślą programową czy tematyczny i formalny eklektyzm? Jaki jest polski
teatr, a jaki powinien być?
Powinien być i taki, i taki, i jeszcze
inny. Powinien być dobry zwyczajnie. Myślę tylko, że mógłby zajmo-
wać się nieco więcej publicznością
niż samym sobą. Bo to grzech teraz
zbyt powszedni. •
Radosław Paczocha Faza delta Reżyseria:
Adam Orzechowski. Scenografia: Magdalena Gajewska. Muzyka: Paweł Czepułkowski
(Kormorany), Michał Litwiniec (Kormorany).
Występują: Sylwia Góra-Weber, Piotr Chys,
Michał Jaros, Piotr Witkowski. Prapremiera
13 stycznia na Scenie Malarnia.
Teatr dobry zwyczajnie
z Krystyną Jandą, reżyserką spektaklu Seks dla opornych,
rozmawia Martyna Wielewska
Czy Pani zdolności aktorskie mają
wpływ na sposób reżyserii?
Reżyseruję od prawie dwudziestu
lat, dla teatru telewizji zrobiłam
dwanaście pozycji, w teatrze (czy
teatrach) również działam rytmicznie. Nigdy nie zrobiłam czegoś, na
co nie miałabym pomysłu lub chęci. Podpisuję się bezdyskusyjnie
pod tym, co robię. Mam wyrazisty
styl „pisma”, choć podlega on tematowi i medium, w którym pracuję. Nigdy nie wychodzę od formy – zawsze dyktowana jest ona
przez temat i treść. Ale aktorstwo,
sposoby czy rozwiązania czysto aktorskie, są bardzo istotne. Jestem
wciąż przede wszystkim aktorką
i rozumiem aktorów pewnie tak,
jak niewielu reżyserów.
Seks dla opornych – czy według
Pani to rzeczywiście, jak głosi tytuł scenariusza Michele Riml, „banalna historia”?
Tak, taki tytuł chcieliśmy dać spektaklowi. Na Banalną historię nie
zgodziła się autorka. To historia nie
tyle banalna, co powszechna: zdarzająca się pewnie każdemu długoletniemu, nawet najlepszemu
związkowi. A do tego w Seksie dla
opornych mamy bohaterów-inteligentów: niegłupich, niekonwencjonalnych, niechcących żyć i kochać byle jak.
Autor plakatu: Ryszard Kaja
20 stycznia 2012 roku zobaczymy
w Teatrze Wybrzeże (od 12 lutego także na scenie Teatru Polonia)
sztukę pod tytułem Seks dla opornych w Pani reżyserii. Czy można
zestawić (niekoniecznie wartościująco) warszawski i gdański teatr pod względem doboru repertuaru?
Nie ma potrzeby zestawiać repertuarów. Teatr Wybrzeże to teatr
o wielkiej renomie, z zespołem aktorskim pracującym razem od lat,
wypracowanymi doświadczeniami, stylem i osiągnięciami. To teatr
państwowy i jako taki służący widzom: jeśli chodzi o edukację i rozrywkę, tradycję i awangardę, eksperymenty i klasykę. Natomiast
Teatr Polonia istnieje od sześciu
lat i wciąż zmaga się z istnieniem
i nieistnieniem na granicy między
ambicjami i sprzedażą. Zarówno
Wybrzeże, jak i Polonia dbają o poziom tego, co produkują: o teksty,
ich wymowę, jakość aktorstwa. I tu
się spotykamy.
Michele Riml Seks dla opornych Przekład:
Hanna Szczerkowska. Reżyseria: Krystyna
Janda. Dekoracje: Maciej Putowski. Przedstawienie powstaje w koprodukcji z warszawskim Teatrem Polonia. Prapremiera 20 stycznia na Scenie Kameralnej w Sopocie.
III Magazyn Teatru Wybrzeże www.wybrzeze.pl
O kilku autentycznych aktorach
Ciała obce
z Krzysztofem Pieczyńskim, autorem i reżyserem Lekcji angielskiego, rozmawia Martyna Wielewska
W Teatrze Wybrzeże trwają próby do Ciał obcych Juli Holewińskiej.
Reżyseruje Kuba Kowalski, scenografię do spektaklu przygotowuje
Katarzyna Stochalska. Planowana prapremiera – 17 lutego 2012 roku
na Scenie Kameralnej w Sopocie.
Mimo tak skonstruowanych bohaterów możemy się doszukać pewnych odstępstw: np. stosunek do
wiary i do Kościoła, którym bohater w Lekcji angielskiego zarzuca brak spontaniczności. To zresztą odległe echo dawno czytanych
przeze mnie książek: Czekając
na Boga Simone Weil i The Destiny of Man Nikolaja Bierdiajewa.
W tej ostatniej widać wyraźnie
opozycję między wiarą katolicką
i prawosławną: rosyjski filozof pokazuje, dlaczego wyznanie prawosławne wydaje mu się mniej zakłamaną religią.
Powiedziałabym, że słowa-klucze
w Pańskiej sztuce to: mówienie
i słuchanie. Czym jest dialog (nie
fot. Michał Andrysiak
fot. Michał Andrysiak
Lekcja angielskiego, której premiera zaplanowana jest na 27 stycznia 2012 roku, to Pański reżyserki
debiut w Teatrze Wybrzeże. Teatr
egzystencjalny, może teatr metafizyczny – czy tak określiłby Pan
swoją sztukę?
Mam nadzieję, że przygotowywany spektakl zasłuży na miano „teatru metafizycznego”. Metafizyka
wypływa z wrażliwości, a przejawia się często w poezji. Ale to także
niewidzialna sfera, która nieustannie szuka ujścia w naszym świecie.
To również ogromna siła i inspiracja: bez ducha nie ma nic. Można
powiedzieć, że jest kilka sposobów
docierania do tej sfery: poprzez
symbole albo poprzez luki. Poprzez symbole komunikujemy się
z drugą rzeczywistością. W lukach
doszukujemy się przejawów metafizyki – podobnie jak w wierszach
i muzyce, gdzie nierzadko najważniejsze zawarte jest między zdaniami, strofami, w pauzach i przemilczeniach.
Czy Pańskie umiejętności aktorskie pomagają w odgrywaniu innej
roli – roli reżysera?
Wysoko postawiłem poprzeczkę aktorom. Nie mają żadnych ulg z mojej strony. Czy moje własne aktorstwo ma jakiś związek z tym? Może
tak. Ale wierzę, że to nie talent czyni człowieka świetnym aktorem,
lecz właśnie ciężka praca.
Piotr Maciejewski, Julia Holewińska i Kuba Kowalski na próbie do Ciał obcych
tylko w sensie funkcji, jaką pełni
w teatrze), dialog jako porozumienie międzyludzkie?
Komunikacja międzyludzka stanowi część naszej kultury i podlega
dyscyplinie. Słuchanie nazwałbym
treningiem mentalnym, który polega na dążeniu do umysłowej koncentracji. Słuchać to skupiać się na
kimś, koncentrować się i wtedy dopiero poszukiwać wspólnego języka. Tak jest pomiędzy bohaterami:
on – umysł, ona – dusza, on – świadomość, ona – podświadomość.
Próbują porozumieć się w sferze
życiowej (to dwoje kochanków)
i w sferze symbolicznej (dążenie
do jedności). Ich rozmowy to negocjacje duszy i umysłu, świadomości i podświadomości. Ale jest też
chyba inna rozmowa: między ludzkim „ja” i uniwersalnym „ja”, które stworzyło wszechświat, które my
czasem nazywamy Bogiem.
Jaki więc ma być aktor?
Autentyczny. To pułap niemal nieosiągalny. Autentyczność nie polega jednak na nieustannej doskonałości, ale na szczerości – wobec
innych i wobec siebie. Szczerość to
opowiadanie własnych emocji, odczuć, myśli; to także przyznanie
się do własnych słabości. Właśnie
tego szukam w kinie czy w teatrze:
szczerej formy odsłaniającej człowieczeństwo, zmaganie się i ciągłe
dążenie. Wolę na przykład głęboką
emocjonalność i spontaniczność
Charlize Theron, w której aktorstwie widzę traumy jej osobistego życia, niż doskonałość Daniela
Day-Lewisa, za którą nie wiem, jaki
kryje się człowiek. Taki też niedoskonały, a jednak piękny po ludzku i głęboki, był Montgomery Clift.
Przyznaję, że taka jest również moja
droga: nie udało mi się uniknąć zasadzek. Ale chyba przez to jesteśmy, jako aktorzy, bardziej ludzcy. •
Lekcja angielskiego to sztuka
rozpisana na dwie role. Kobieta i mężczyzna. Polak i Żydówka.
Rozum i ciało. Czy, jak Pan mówi,
świadomość i podświadomość. Jak
ustrzec się przed stereotypizacją?
Krzysztof Pieczyński Lekcja angielskiego Reżyseria: Krzysztof Pieczyński. Scenografia:
Katarzyna Filimoniuk. Kostiumy: Barbara
Gębczak. Światło: Waldemar Schmidt. Muzyka: Marcin Mirowski. Występują: Katarzyna
Dałek, Piotr Łukawski. Premiera 27 stycznia
na Czarnej Sali.
Adam jest aktywnym działaczem
opozycji demokratycznej. Ma kochającą żonę, maleńkie dziecko,
oddanych kolegów, którzy uważają go za bohatera. Jego życie
w PRL to przede wszystkim walka z komuną, msze, teatry podziemne, rozrzucanie ulotek i hasła: Bóg, Honor, Ojczyzna. Jednak
ten chłop „z krwi i kości”, „wojownik” marzący o zrobieniu powstania, kochanek i kompan od kieliszka skrywa w sobie tajemnicę – od
dzieciństwa prowadzi wewnętrzną walkę, walkę z własnym ciałem i swoją biologiczną płcią. Ewa
to kobieta świetnie wykształcona,
była opozycjonistka, obecnie żyjąca w nędzy, zmagająca się z samotnością, odtrąceniem, frustracją, obrzydzeniem, jakie wzbudza
u najbliższych i przede wszystkim
z rozwijającym się rakiem.
Co łączy te dwie postaci? Tajemnica? Walka? Ideały? Polska? Rozgrywająca się równolegle w dwóch
czasach sztuka Julii Holewińskiej
to przede wszystkim tekst o dążeniu do wolności – zarówno narodowej jak i osobistej. Wielka,
oficjalna Historia splata się tu
z osobistym dramatem, górnolotne wspólnotowe hasła ulegają rozpadowi w zetknięciu z tym, co dla
dotychczas na scenie nieprezentowane, m.in. Termopile polskie Tadeusza Micińskiego, Zeszłego lata
w Czulimsku Aleksandra Wampiłowa i Cmentarzysko samochodów
Fernando Arrabala.
Jak trafnie zauważyła Joanna
Chojka w Gazecie Morskiej, dawny
uczeń Wilama Horzycy „miał rzadki dar odkrywania w utworach banalnych – nieraz z pogranicza bulwaru, jak Maleńka Alicja Albee’go
czy Nieprzyjaciel Greena – śladów metafizyki, jakiejś dwuznaczności egzystencjalnej”. Nie czynił
tego jednak za pomocą nowinek
technicznych ani spektakularnych
efektów stosowanych przez innych
reżyserów, uważając, że prawdziwy teatr zawsze musi wychodzić
od literatury, interpretować ją, jednocześnie nie będąc jej ilustracją.
Wierzył w moc słowa, które potrafi „olśnić, obudzić refleksję, głębo-
ko widza poruszyć”. Niezbędnym
warunkiem do osiągnięcia tego
celu było według niego bliskie porozumienie twórców spektaklu:
reżysera, scenografa, aktorów.
Powyższa recepta na teatr okazała się skuteczna. Świadczą o tym
liczne recenzje pochlebnie oceniające inscenizacje nawet nienajlepszych tekstów “odkurzonych”
przez Hebanowskiego oraz przeszło dwadzieścia nagród przezeń
otrzymanych, wśród których należy wspomnieć o: nagrodzie XV Festiwalu Teatrów Polski Północnej
w Toruniu za przekład i reżyserię
Heleny Eurypidesa (1973), nagrodzie im. Iwo Galla dla najlepszego
reżysera roku (1975) oraz nagrodzie XIX Kaliskich Spotkań Teatralnych za reżyserię Wychowanki
Fredry (1979).
Zapytany w jednym z wywiadów, jak daleko może być posu-
wielu nie mieści się w ramach tak
zwanej normalności. Sztuka Ciała obce w 2010 roku została uhonorowana Gdyńską Nagrodą Drama­
turgiczną.
Kuba Kowalski o Ciałach obcych: „Solidarnościowe hasła wysławiające pod niebiosa wolność
i niepodległość całkowicie tracą
znaczenie, kiedy dotyczą dramatu
indywidualnego człowieka zmagającego się ze swoją tożsamością
płciową – ot, cała smutna prawda. Potrafimy je skandować, kiedy
niesiemy je wypisane na sztandarach, potrafimy walczyć o wolność
i niepodległość narodu; jednak
kompletnie nie umiemy uszanować ich w odniesieniu do jednostki, zwłaszcza kiedy dotyczą
one jej seksualności i tożsamości
płciowej. Taka nasza niekonsek­
wencja.” •
Julia Holewińska Ciała obce Reżyseria: Kuba
Kowalski. Dramaturgia: Julia Holewińska.
Scenografia: Katarzyna Stochalska. Muzyka:
Piotr Maciejewski. Ruch sceniczny: Katarzyna Chmielewska. Występują: Justyna Bartoszewicz, Piotr Biedroń, Magdalena Boć, Małgorzata Brajner, Piotr Domalewski, Anna
Kociarz, Maciej Konopiński, Robert Ninkiewicz, Marek Tynda oraz Piotr Maciejewski
(perkusja) i Paulina Strzegowska (saksofon).
Planowana prapremiera 17 lutego 2012 roku
na Scenie Kameralnej w Sopocie.
nięta ingerencja reżysera w tekst,
odparł: „Uważam, że reżyser może
zrobić z tekstem wszystko... jeżeli jest inteligentny. Jeżeli zaś jest
nieinteligentny, to... lepiej, żeby
nic nie robił”.
7 stycznia 1967 roku premierą Zmierzchu demonów otwarto
nowe dzieje Teatru Wybrzeże –
w jego nowym gmachu. Pragnąc
upamiętnić tę rocznicę, przygotowaliśmy wystawę przypominającą najważniejsze i najpopularniejsze wydarzenia oraz postaci
tej 45-letniej historii, pośród nich
i Stanisława Hebanowskiego,
którego stulecie urodzin przypada w tym roku, a także zmarłych
przed dwudziestu laty Tadeusza Minca i Marka Okopińskiego.
Otwarcie wystawy w foyer głównego gmachu towarzyszyć będzie premierze Lekcji angielskiego 27 stycznia. •
Z archiwum Julia Ostrowska
STANISŁAW HEBANOWSKI
fot. archiwum prywatne
Niemal trzy dekady temu, 18 stycznia 1983 roku, odszedł Stanisław
Hebanowski (przez wielu zwany
Stulkiem), znakomity człowiek
teatru; reżyser, tłumacz, prozaik i poeta. Ci, którzy mieli okazję
go poznać, podkreślali życzliwość i skromność, cechujące autora przekładu Antygony. Z każdym umiał nawiązać kontakt, bez
względu na wiek, doświadczenie
czy umiejętności swego rozmówcy. Zawsze miał czas na wszystko
i dla wszystkich.
Teatrem zainteresował się już
jako nastolatek. Z upodobaniem
chodził do opery (szczególnie lubił dzieła Wagnera) i na zajęcia licealnego kółka dramatycznego.
Spotkania prowadziła polonistka
Maria Bojarska, która dbała o niesztampowy repertuar szkolnych
przedstawień. Podobnie postępo-
Stanisław Hebanowski (z prawej) i jego
aktorzy: Stanisław Michalski i Irena
Maślińska (prywatnie żona reżysera)
wał sam Hebanowski, będąc – wiele lat później – kierownikiem literackim Teatru Polskiego w Poznaniu
(1948-59, 1963-69) i Teatru Wybrzeże w Gdańsku (1969-80). Odświeżał
dawno zapomniane sztuki np. Cyganerię Warszawską Adolfa Nowaczyńskiego, sięgał także po teksty
IV Magazyn Teatru Wybrzeże www.wybrzeze.pl
Felieton ANDROszGENICZNY – pisze Dorota Androsz
Bardzo niedyplomatyczny
początek roku
K
rocząc
leniwie
pustymi ulicami
Gdańska, o piątej nad ranem, pierwszego dnia stycznia,
zobaczyłam coś wygrzebującego się spod sterty
posylwestrowego konfetti, zużytych petard, butelek i puszek. To coś gderało niezadowolonym,
dziecinnym głosem. To
coś wydawało się być ponadprzeciętnie
zirytowane. To coś zrobiło sobie tulipana z butelki
po szampanie i machało nim niezdarnie na wszystkie strony. Podeszłam bliżej, ignorując potencjalne
niebezpieczeństwo. To coś miało mniej więcej metr wzrostu, było
ubrane w różowe śpiochy, miało zawieszony na szyi wielki smoczek,
i waliło tulipanem w kępkę zmarzniętej trawy. Podeszłam jeszcze bliżej. To coś było sfrustrowane i wypluwało z siebie, zdzierając sobie
gardło niecenzuralne słowa.
„No co za ludzie! Banda. Macie
wymagania względem mnie?!? No
to, to są moje życzenia względem
Was. Żebyście w tym roku dali mi
święty spokój. Przestańcie wymagać ode mnie, aby w tym roku było
lepiej! Przestańcie w myślach konstruować swoje noworoczne pragnienia. Bo oszaleję. Skupcie się
w końcu na własnym działaniu!
Zrozumcie mój nowatorski sposób
myślenia i moje potrzeby. Skontrastujcie je ze swoimi. Błagam zrozumcie, że nasze wspólne funkcjonowanie, jest ograniczone. Jestem
Nowym Rokiem, który nie chce być
za rok Starym Rokiem. Moje plany
sięgają dalej.”
jednej drużyny i kopną finansowego karnego w kierunku bramki kulturalnej, to te
wydarzenia posłużą jedynie temu, aby pokazać wam, w jaki sposób
macie mnie traktować.
Z wdzięcznością. Jako
Nowy Rok, który planuje nigdy nie zostać Starym Rokiem, zawsze
myślę o sobie. Mam dosyć bycia bezinteresownym. Macie się mną
opiekować”
Nowy Rok usiadł okrakiem na
przewróconym koszu na śmieci, próbując poradzić sobie z szybko rosnącymi stopami, które właśnie rozciągnęły różowe śpiochy.
„W tym roku nastąpi zamiana
ról. Nie wy będziecie oczekiwać
ode mnie, ale ja stanę się wymagający w stosunku do was. Odpowiednio wami pokieruję, korzystając z możliwości manipulowania
waszym losem. Wytłumaczę wam,
jaka jest wasza funkcja w zależności od tego czy jesteście kobietą czy
mężczyzną. Dzieckiem płci męskiej
lub żeńskiej. Starcem płci męskiej
lub żeńskiej. Kolejność, w jakiej was
wymieniam i nazywam nie jest tutaj
przypadkowa. Musicie znać swoje
miejsce.”
Nowy Rok wydawał się być zaniepokojony lekkim ostrym zarostem
pokrywającym stopniowo jeszcze
przed chwilą dziecięce, niewinne
policzki. Kontynuował waląc pięściami w kosz jak w bęben.
Stało się dla mnie oczywiste, że
właśnie spotkałam Nowy Rok 2012,
który darł się, co raz głośniej walcząc z szybko postępującą mutacją
głosu.
„Jestem zazdrośnikiem i nie życzę sobie abyście z rozrzewnieniem
wspominali minione lata. W centrum zainteresowania może się
znajdować jedynie bieżący rok. Czyli ja, rok 2012! A tak w ogóle to ja
chcę jeść, pić, kochać się!!!”
„Ja jestem rokiem 2012! Nie oczekujcie ode mnie żywego zaangażowania we wszystkie wydarzenia
rozpoczynającego się roku. Nawet,
jeśli w toku trwania roku politycy powodowani zaskakującym sukcesem EURO 2012 założą koszulki
W tym roku wskazana będzie
kuchnia lekkostrawna, duże ilości alkoholu i sex w dużych dawkach. I różowe śpiochy w rozmiarze
XXXXXL dla każdego, kto uważa, że
bezwzględnie powinien być w centrum zainteresowania. •
Z 13. rzędu
Reflektorem po oczach
Abelard Giza
i Szymon Jachimek
TEATR
NOMADA
(Odcinek 4)
To miał być zimowy hit Teatru Nomada: Historia Trzech Króli spieszących za betlejemską gwiazdą, by
pokłonić się Zbawicielowi Wszego
Świata Odkupicielowi.
Kartonowe dekoracje przygotowywane z zapałem w adwentowe wieczory przez cały trójosobowy zespół
Teatru, stały na maleńkim przykościelnym placu i miast skrzyć się pod
śniegową – jak mawiał Multi-Inspicjent Andrzej – kordełką, mokły
w wigilijnym deszczu.
– Cię choroba! – wykrakał Dyrektor. Wykrakał, bo jeszcze tego samego dnia dotarł do niego SMS od
Multi-Inspicjenta: „Znokautowanym przez anginę ropną, nocnym
ciosem między migdały.”
Aktor Marek, wcierając sobie
w twarz drugie już opakowanie
czarnej pasty do butów, szukał rozwiązania:
– Mogę być i Baltazarem, i Melchiorem. Tylko nie nadążę z wcieraniem i zmywaniem pasty. Chyba, że będzie trzech białych, albo
że jak czarny to po prostu w cieniu
będę… ale to zakrawa o rasizm… To
może pan Dyrektor dwóch zagra?
Dyrektor właśnie poszukiwał sam
siebie pod wielką płachtą czerwonego prześcieradła z gumką. Wynurzył się wreszcie, łapiąc oddech.
– Nie dam rady. Przecież ja nawet
swojego tekstu nie pamiętam. Jezus
Maria... Właśnie, może bym Jezuska zagrał? Będę świetnie gugał…
po aramejsku…?
– Sam trzech króli nie pociągnę.
Broda panu odpadła.
Dyrektor był załamany bardziej
niż naród północnokoreański po
śmierci Kim Dzong Ila. Tymczasem
Marek rzekł:
– Mogę ewentualnie zadzwonić
po kuzyna. W życiu jeszcze na scenie nie stał, ale ma u mnie dług
wdzięczności.
Dyrektorskie oczy błysnęły niczym noworoczny fajerwerk.
– W zeszłym roku go dwa miesiące ukrywałem w domu przed policją. Przykleimy mu tekst na mirrę
i jakoś pójdzie. Dzwonić?
***
Na przykościelnym placyku stało
siedem osób. Wszyscy ukryci pod
parasolami. Lało jak z cebra, a kartonowe krówki i baranki już nawet nie klękały pod ciężarem wody,
a leżały jak długie. Teraz stajenka
przypominała ubojnię.
Marek dawał ostatnie uwagi
Przemkowi, pseudonim Śledziu.
– Śledziu, jesteś królem. Kojarzysz?
– Kurde. Lachony, bryki i dużo
koksu.
Marek już otwierał usta, by naprowadzić Śledzia na bliższy prawdzie nurt, ale wtedy z tłumu rozległo się wołanie:
– Zaczynać! Ojciec Mateusz nie
zaczeka!
Aktorzy Teatru Nomada ruszyli do
boju. Kiedy wpływali drżącym krokiem na scenę, Marek zdążył jeszcze szepnąć swojemu kuzynowi:
– Tekst masz na mirrze!
Śledziowi skrzywił się biceps
z frasunku. Stał pośród rozmiękczonego jak m&m’s w ustach kartonu i miał za zadanie czytać tekst
z mirry. Nie dość, że pośród parasolników nikt na mrirę nie wyglądał, to jeszcze z czytaniem Śledziu
radził sobie przeciętnie. Między innymi dlatego wolał BMW od Hyundaia, bo to pierwsze szło jeszcze jakoś przeliterować.
Tymczasem Dyrektor dawał z siebie wszystko.
– Ach, na firmamencie cóż za
gwiazda zawisła niezwykła!
Zapadła cisza. Marek syknął – to
była kolej Śledzia. Ten zaryzykował.
– No, gwiazda jak ta lala! Świeci się jak gary z Mango, możemy
wziąść pierdyknąć kończynami
i zobaczyć ococho.
Publiczność wstrzymała oddech.
A Śledziowi się spodobało. Z każdą kwestią nabierał mocy. I kiedy
w kulminacyjnej scenie pociągnął
z baniaka jedyne bydlęcie, które nie
klękało, na małym przykościelnym
placyku rozległy się wiwaty, jakich
Teatr Nomada dotąd nie słyszał.
***
Historia potoczyła się błyskawicznie. Jeszcze zanim Marek zmył
z siebie czarną pastę, Śledziu podpisał umowę na udział w kolejnej
edycji Tańca z gwiazdami. •
cdn
…aktora
Piotra
Łukawskiego:
1) Teatru uczyłem się uczę i mam
nadzieję nie przestać się uczyć.
2) Najwięcej dało mi spotkanie
z wiele spotkań, dało mi bardzo
wiele.
3) Moim największym teatralnym
wyzwaniem było liczę, że jest
jeszcze przede mną.
4) Moje największe teatralne
marzenie to grać, grać, grać.
5) Moim największym wyzwaniem
było jest i będzie porządkowanie
siebie.
6) Moje największe marzenie to
zdążyć zrealizować wszystkie
marzenia.
7) W teatrze szukam wzruszeń.
8) W życiu szukam przestałem
szukać, żyję.
9) Nie chciałbym zobaczyć
w teatrze chamstwa.
10) Nie chciałbym zobaczyć w życiu
przemocy.
11) Najbardziej u ludzi cenię
poczucie humoru.
12) Nie lubię u ludzi
konsekwentnie – braku poczucia
humoru.
13) Najlepiej wypoczywam
z Krysią, Janą i Łatą.
14) Najbardziej chciałbym
pojechać do ciepłych krajów.
15) Wybrzeże jest dla mnie tu
wykluły się moje marzenia
o Teatrze, więc chyba gniazdem...
…konsultanta
muzycznego
Rafała
Kowalczyka:
1) Teatru uczyłem się
podsłuchując.
2) Najwięcej dało mi spotkanie
z Kormoranami.
3) Moim największym teatralnym
wyzwaniem było są spektakle
oparte na klasycznych tekstach.
4) Moje największe teatralne
marzenie to pohałasować do woli.
5) Moim największym wyzwaniem
było przebiegnięcie jednorazowo
100 kilometrów.
6) Moje największe marzenie to
ucieczka od cywilizacji.
7) W teatrze szukam magii.
8) W życiu szukam właściwej drogi.
9) Nie chciałbym zobaczyć
w teatrze 50% rzeczy, które
widziałem.
10) Nie chciałbym zobaczyć w życiu
kolejnych informacji o wydłużeniu
przejazdów pociągów.
11) Najbardziej u ludzi cenię pasję.
12) Nie lubię u ludzi zamkniętych
umysłów.
13) Najlepiej wypoczywam udając
się w nieznane.
14) Najbardziej chciałbym
pojechać do Peru i Chile.
15) Wybrzeże jest dla mnie
rysuje
Agnieszka
Szczepaniak
domem.
drugim

Podobne dokumenty