Pobierz pdf - Prószyński i S-ka

Transkrypt

Pobierz pdf - Prószyński i S-ka
Okruchy raju
Okruchy raju
Copyright © Tanya Valko, 2014
Projekt okładki
Sylwia Tymkiewicz
(studio-kreacji.pl)
Zdjęcie na okładce
© Kamil Akca/Trevillion Images
Redaktor prowadzący
Anna Derengowska
Redakcja
Anna Płaskoń-Sokołowska
Korekta
Grażyna Nawrocka
Łamanie
Alicja Rudnik
ISBN 978-83-7839-772-4
Warszawa 2014
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
Druk i oprawa
Drukarnia POZKAL Spółka z o.o.
88-100 Innowrocław, ul. Cegielna 10-12
Bhinneka tunggal ika (Jedność w różnorodności)
– przysłowie starojawajskie
PRZEDMOWA
Drogie Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy,
w 2012 roku po ponaddwudziestoletnim pobycie w krajach arabskich przeniosłam się do Azji, która urzekła
mnie od pierwszej chwili, i postanowiłam Was, moi Drodzy, troszeczkę z nią zapoznać. W tym roku oddaję zatem
w Wasze ręce powieść Okruchy raju, która jest pierwszą
częścią nowej serii Azjatycka saga.
W swojej książce jak zwykle fikcyjne losy bohaterów
wplatam w wydarzenia historyczne. Przedstawiam dzieje Indonezji, wychodząc od dramatycznego roku 1965
i „komunistycznego upuszczenia krwi”, poprzez czystki
wśród ludności chińskiej, aż po czasy współczesne, pełne kontrastów pomiędzy bogactwem a życiem na skraju
nędzy w dżakarckich slumsach.
Informacje czerpałam ze sprawozdań prasowych i internetowych oraz z relacji telewizyjnych. W języku polskim brakuje publikacji dotyczących historii Indonezji,
dlatego korzystałam głównie z prac w języku angielskim.
7
Najchętniej sięgam po miesięcznik „Tempo”, najbardziej
niezależną z indonezyjskich gazet, w której zaraz po moim
przyjeździe w październiku 2012 roku znalazłam dodatek
specjalny „Requiem for a massacre” (obecnie wydany
także jako samodzielna książka), który mną wstrząsnął.
Zawiera relacje świadków masakry, która miała miejsce
po 30 września 1965 roku, oraz wyznania wykonawców
wyroków, którzy opowiadają o tym w sposób tak naturalny,
jakby nie chodziło o eksterminację prawie dwóch milionów ludzi. Niektórzy z katów ponoć wciąż żyją, a nawet
piastują wysokie stanowiska. Obejrzałam również dwa
wstrząsające filmy: oscarowy Rok niebezpiecznego życia
z 1982 roku oraz dokument z 2012 roku Act of killing,
reżyserowany przez Joshuę Oppenheimera, który spędził sporo czasu z „emerytowanymi” dowódcami brygad
śmierci (film dla ludzi o bardzo mocnych nerwach). Sytuacja ta przypominała mi okres w historii Polski, kiedy
w latach 50. i 60. wychwytywano przeciwników reżimu,
często bez procesu osadzano w więzieniach, katowano,
torturowano, zabijano.
Czystki wśród ludności chińskiej i stosunek Indonezyjczyków do ludzi należących do tej grupy etnicznej do złudzenia
przypominają sytuację polskich Żydów – ich wielokrotne
prześladowania i eksterminację. Pragnę jednak podkreślić,
że przedstawione przeze mnie w Okruchach raju sytuacje
oraz uczestniczący w nich bohaterowie są fikcyjni i wszelkie ich podobieństwo do osób realnych jest przypadkowe.
W mojej powieści, mówiącej o odległym regionie świata,
wprowadzam nowe postacie, które różnią się od znanych
8
dotychczas, ukazuję pasje, uczucia i podłoże psychologiczne ich czynów, które tak często są odległe od europejskich
motywacji i znanych nam stereotypów. Pojawiają się zatem
Meila, Karim i Pravat, jednak obok nich są także moje
ulubione bohaterki z Arabskiej sagi – Dorota i Marysia,
które nadal przemierzają ze mną świat. To za ich pośrednictwem, poprzez ich życie i uczucia, staram się pokazać
azjatyckie realia. Jak pół-Arabka odbiera łagodny azjatycki
islam, jak reaguje na buddyjską tolerancję seksualną? Co
o Indonezji sądzi Dorota i czy jest to kraj dla typowego
Polaka? Co się dzieje z porwaną malutką Nadią? Na te
i wiele innych pytań otrzymacie odpowiedź na kartach
mojej najnowszej powieści.
Będzie tam też można spotkać Polaków, którzy od lat
przyjeżdżają do Indonezji i zamieszkują archipelag, znajdując szczęście oraz spełnienie. Należą do nich również
księża misjonarze i siostry zakonne, którzy licznie przybywali tu już w latach 60. zeszłego stulecia – ze względu na ich liczebność wyspa Flores nazywana jest polską
wyspą. Polaków można spotkać nawet na końcu świata,
a w przyjaznej wszystkim Indonezji tym bardziej.
Dlatego trudno się dziwić moim bohaterkom, Dorocie
i Marysi, że oczarowane rajskim archipelagiem postanawiają spędzić tam trochę czasu. Zapraszam do przemierzania krętych azjatyckich ścieżek ich śladem, a dowiecie
się wielu niezwykłych, pasjonujących rzeczy, będziecie
świadkami ciekawych wydarzeń, które nas, Polaków, mogą
szokować, a w monsunowym podzwrotnikowym kraju są
zupełnie naturalne.
9
Drodzy Czytelnicy, możecie sami porównać podejście
Azjatów do religii, wolności, do miłości czy seksu z naszym,
polskim, a także z przedstawionym przeze mnie w Arabskiej sadze. Kiedy to zrobicie, może dojdziecie do wniosku, że chcecie żyć w atmosferze tolerancji, z wiecznym
uśmiechem na ustach i życzliwością na co dzień. Jeśli
tak, zapraszam na rajski archipelag lub do przeczytania
następnych powieści z Azjatyckiej sagi.
I
INDONEZYJSKA
DZIEWCZYNA
ANTYKOMUNISTYCZNE
„UPUSZCZENIE KRWI”
M
arysia siedzi w kuchni w ekskluzywnym apartamencie Senopati na dwudziestym siódmym piętrze wieżowca
położonego w centrum Dżakarty. Zadumała się nad swoim
życiem i skomplikowanym losem. Jakże to wszystko się
plecie. Szczuplutka, niska Indonezyjka, będąca najprawdopodobniej w wieku mamy Marysi, Doroty, spogląda
na nią poważnym wzrokiem, choć jej twarz wydaje się
promienieć radością. Jak oni to robią?, zastanawia się
pół Polka, pół Arabka. Uśmiech przyklejony do ust, a niejednokrotnie serce kraje się z bólu i żalu. Muszę się tego
w końcu nauczyć. Prawie dwa lata w Tajlandii niewiele mi
dały i nie zmieniły mojego genetycznie uwarunkowanego,
poważnego czy wręcz ponurego charakteru i negatywnego
nastawienia do otaczającego mnie świata. Trzeba to zmienić, postanawia. Teraz pojawia się moja kolejna i może
ostatnia już szansa, podsumowuje.
– Nad czym rozmyślasz, kochanie? – pyta słodkim
głosem Meila. – Nie smuć się, życie nikogo nie oszczędza.
13
– Och, droga ibu*. – Marysia wzdycha ciężko i patrzy
z ufnością na starszą kobietę. – Nie chciałabyś wiedzieć,
co mnie spotkało… – Zawiesza głos, bo wie, że nie jest
jeszcze gotowa do zwierzeń.
Kobieta nie naciska, nie zadaje niedyskretnych pytań. Taki sposób bycia też całkowicie różni się od tego, do jakiego przywykła Marysia. Arabowie nie daliby
jej spokoju, dopóki nie wyjawiłaby prawdy, a i Polacy
drążyliby do bólu. Tutaj ma szansę na uleczenie swojej
krwawiącej duszy.
– Wiesz co, putri**? Nie będziemy dzisiaj gotować w domu
– oświadcza Indonezyjka, zdejmując kolorowy fartuszek.
– Zjemy na mieście.
– Ale przecież za chwilę przyjdzie Karim. Jak tylko
skończy dyżur, ma do nas dołączyć.
– Znajdzie nas. Istnieją przecież telefony komórkowe.
– Meila wybucha zaraźliwym śmiechem. – Zapraszam cię
do mojego lokalu. Jeszcze tam nie byłaś, prawda?
– Oczywiście, że nie. – Marysia szeroko otwiera oczy
ze zdziwienia. – Karim mówił, że niezbyt bezpiecznie jest
jeść w warungu*** – wyrywa jej się i jak zawsze zbyt późno
gryzie się w język.
– Warungi również mam, bo to jest rewelacyjny biznes
w naszym kraju, ale tam, gdzie cię zapraszam, to regularna
   * Ibu (indonezyjski) – pani; matka.
  ** Putri (indonezyjski) – córka.
*** Warung (indonezyjski) – mały rodzinny biznes, restauracja,
kawiarnia, sklep; często wózek na kółkach oferujący sprzedaż owoców oraz dań kuchni azjatyckiej. W Indonezji, Malezji i Tajlandii
nieodzowna część życia i element kultury.
14
restauracja w piętrowym murowanym budynku – mówi
z przekąsem kobieta.
– Przepraszam… – Dziewczyna, zawstydzona, zaciska
usta.
– Daj spokój! Nie znasz realiów naszego kraju i jeszcze długo będziesz popełniać takie gafy. – Meila nadal
wygląda na rozbawioną i ani deka nieobrażoną. – Moja
kochana… Mam dziesięć knajp na kółkach, jedną normalną
z pubem i karioką dla buli*, salony masażu, dwie firmy
ojekowe** po dziesięć motorów każda, hotel i trzy apteki.
Teraz dobrze jest inwestować w przemysł farmaceutyczny.
Zastanawiam się nad otwarciem prywatnej kliniki, ale to
śpiewka przyszłości. – Indonezyjka wyznaje prawie obcej
osobie jak na spowiedzi. – Stąd też stać mnie na takie
mieszkanko w apartamentowcu, służbę, kierowcę, dwa
samochody, własny rewelacyjny skuterek, utrzymanie
domu w górach Puncak i willi na Bali. Nie wstydzę się
tego, że jestem obrzydliwie bogata, i jedno ci powiem,
moja droga: do wszystkiego doszłam własną ciężką pracą.
A zaczynałam bardzo marnie. – Marszczy czoło i twardo
patrzy przed siebie, lecz już po chwili uśmiecha się słodko, chwyta torebkę i pogania swojego gościa do wyjścia.
Marysia rzuca jeszcze okiem przez okno i widok
wielkiego, prawie dwudziestomilionowego miasta zapiera jej dech w piersiach. Jeszcze dużo muszę się nauczyć, stwierdza. Przede wszystkim, jak przyjmować
   * Bule (indonezyjski slang) – biały cudzoziemiec; albinos; zwrot
kolokwialny.
  ** Ojek (indonezyjski) – motor służący za taksówkę na jednego
pasażera.
15
niepowodzenia i ciężki los z radością. Cóż, sądzę, że
właśnie znalazłam najlepszą nauczycielkę pod słońcem,
podsumowuje z euforią i przyspiesza kroku, usiłując
dogonić żwawo maszerującą, sięgającą jej niewiele nad
łokieć Indonezyjkę.
– Masz ochotę na piwo? Bo ja tak. – Meila w swojej
restauracji jest witana jak królowa i wszyscy biegają dookoła niej w popłochu.
– Myślałam, że jesteś muzułmanką – wypala Marysia,
a jej rozmówczyni mierzy ją tylko rozbawionym wzrokiem.
– Byłam w swoim życiu muzułmanką, jak trzeba było, to
chrześcijanką, a nawet pięcioletnią komunistką. – Śmieje
się figlarnie. – Przeszłam przez wszystko, przez całe bagno
i zawirowania mojego cudownego kraju. – Gwałtownie
poważnieje. – Moja historia wcale nie jest wesoła, ale
trzeba się cieszyć, że na dzień dzisiejszy mamy happy
end. – Meila moczy usta w piwie i pogrąża się w myślach. Milczenie trwa bardzo długo, lecz Marysia go nie
przerywa. Wie, że właściwy moment nadejdzie, a cisza
jej nie ciąży. Matka Karima sama musi zadecydować, czy
wtajemniczyć obcą dziewczynę w swoje losy i zdradzić
jej zapewne niejedną tajemnicę. – Miałam pięć lat, kiedy skończyło się moje dzieciństwo – zaczyna w końcu
swoją opowieść.
***
Meila niejeden raz się zastanawiała, czemu pamięta
tylko ten rok – rok, w którym skończyła pięć lat. Czemu
16
nie przychodzi jej na myśl nic z wcześniejszego życia?
Czemu o niczym innym nie śni, tylko od ponad pięćdziesięciu lat nurza się w koszmarach z zeszłego wieku. Rok
tysiąc dziewięćset sześćdziesiąty piąty był pod każdym
względem niezwykły. Aż do września upływał na niekończących się zebraniach, manifestacjach, ogromnych
wiecach, paradach, tańcu i śpiewie. Nawet pora deszczowa okazała się nad wyraz łagodna. Mama Fatuma i tata
Johan byli tacy szczęśliwi, tacy aktywni, mieli wielu
przyjaciół i działali od rana do nocy. Hamza, brat Meili,
czuł się coraz lepiej, zwłaszcza od czasu, kiedy zamieszkał z nimi wujek Jusuf. Byli bardzo do siebie podobni
– ciągle błądzili gdzieś myślami, nigdy nie patrzyli prosto
w oczy, tylko przez człowieka, na wskroś rzeczy albo
po prostu w ziemię. Rzadko dawali się do czegokolwiek
zmusić albo przekonać. Jedyna różnica między nimi była
taka, że wujek niewiele, bo niewiele, ale mówił i można
z nim było nawiązać jakiś kontakt. Na pewno wiedział,
co się dookoła niego dzieje, bo był tylko skrytym i nieśmiałym inteligentnym nastolatkiem, mały Hamza zaś
był po prostu chory.
– Ostrzegam was, uważajcie! – Pewnego ciepłego popołudnia zaalarmował rodzinę młody Jusuf. – Czarne chmury
zbierają się nad PKI*. Za dużo ludzi jest głodnych, masy
nie mają co jeść! – wykrzyknął gwałtownie i wyrzucił
ręce do góry, by po chwili spiec raka ze wstydu za swoją
zuchwałość.
   * PKI (Partai Komunis Indonesia) – Komunistyczna Partia Indonezji
założona w 1921 r.
17
– Co ty opowiadasz?! – Fatuma popukała się w czoło
swoim wypielęgnowanym palcem. – Nasz wódz Sukarno*
nigdy nie dopuściłby do takiej sytuacji, żeby rodacy nie
mieli przynajmniej miski ryżu! – Wściekła, trzepnęła młodocianego szwagra przez plecy. – Jak możesz opowiadać
takie bzdury! To są tylko i wyłącznie oszczerstwa! – Obróciła się do niego tyłem, by przygotować się do wyjścia. Jej
mąż jak zawsze stał z boku i nie angażował się w kłótnie
pomiędzy nimi, pochylił się jednak i szepnął coś do brata
z wyrozumiałym wyrazem twarzy.
Johan van der Berg miał otwarty umysł i interesował
się wszystkimi sprawami. Nie był zaślepionym komunistą, takim jak jego żona czy wielu innych towarzyszy,
którzy byli dobrzy tylko w wygłaszaniu teorii, czytaniu
Marksa i Engelsa i manifestacjach. On autentycznie pragnął równości i demokracji, lecz nie tej sterowanej, dającej
dobrobyt nielicznym, a wszystkim pozostałym nędzę
i ubóstwo, ale prawdziwej. Niejednokrotnie zabierał swoją
   * Ahmed Sukarno (1901–1970) – pierwszy prezydent niepodległej Indonezji. Syn jawajskiego nauczyciela. Był przywódcą
indonezyjskiego ruchu niepodległościowego. Po odzyskaniu wolności 17 sierpnia 1945 r. ogłosił powstanie Republiki Indonezji.
Ustanowił system polityczny, który nazwał demokracją sterowaną.
Polegał on na skupieniu w jego rękach większości władzy wykonawczej przy utrzymywaniu skłóconego i rozbitego wewnętrznie
parlamentu. W czasie swoich rządów coraz bardziej polegał na armii i Komunistycznej Partii Indonezji (PKI). Ustanowił rządową
kontrolę nad mediami oraz prawo dyskryminujące Chińczyków
zamieszkujących Indonezję. Doszło do zwiększenia pomocy dla
Indonezji z krajów bloku wschodniego. Od 1966 r. aż do śmierci
był przetrzymywany w areszcie domowym.
18
ukochaną córeczkę Meilę nad kanały, gdzie pokazywał
jej życie biedoty, ale zawsze powtarzał, że nie wolno jej
nikomu o tych wycieczkach opowiadać, a w szczególności matce. Przeważnie brał z sobą worek lub dwa ryżu
i jakieś warzywa czy owoce, aby wspomóc mieszkańców
slumsów. Kiedy wręczał im te dary, rzucali się na jedzenie jak zwierzęta. Meila nie mogła tego pojąć, nie mogła
zrozumieć, czemu ona i jej rodzina żyją w pięknym domu
z ogrodem, mają wielki amerykański samochód, motor
i rowery, a tamci biedacy zamieszkują ciemne nory z klepiskiem zamiast drewnianej podłogi i wszechobecnymi
szczurami. Najgorszy jednak był dla niej odór zgnilizny,
ale ojciec zawsze spoglądał krytycznym okiem, kiedy się
krzywiła lub zatykała nos, więc usiłowała tego nie robić
i jakoś wytrzymać. Odwiedzającą slumsy dziewczynkę
zawsze ciasno otaczali sami dziwni ludzie – ułomni,
koślawi i wyglądający na niedorozwiniętych. I brudni,
brudni i śmierdzący. Oni muszą być głupi, że tutaj mieszkają, to była jej najczęstsza refleksja. Brzydził ją ich strój,
ich straszna fizjonomia, a wyraz oczu wręcz przerażał.
Spotkali raz małego chłopca, może czteroletniego, który
zamiast rąk miał kikuty zakończone trzema długimi,
nienaturalnie wygiętymi palcami, a stojąca przy nim
dziewczynka, na oko równolatka Meili, miała nadęty
brzuch, skórę odbarwioną plamami oraz zdeformowaną
stopę z jednym długim wielkim paluchem i jedynie dwoma
mniejszymi wyrastającymi tuż koło pięty. Innym razem
pewna smutna matka niosła przy piersi w brudnych
bawełnianych nosiłkach nieruchome niemowlę, które
19
lśniło od potu, a z jego czarnych, głęboko osadzonych
oczu bił dziwny blask. Była tam też kobieta, której całe
ciało pokrywały guzki, z których wyciekała żółtawokrwawa substancja. Błagalnie wyciągała ona do Johana
i Meili swoje czarne od brudu, lepkie ręce.
– Daj tej pani pieniążek. – Ojciec wyciągnął banknot
i podał córce.
– Ja nie chcę! – wykrzyknęła Meila. – Brzydzę się!
– Nigdy nie wiadomo, co komu pisane, córeczko. – Spojrzał na nią karcąco. – Dzisiaj jesteś bogaczem, a jutro
możesz wylądować na bruku – łagodnie pouczał. – Nie
wolno gardzić ludźmi jedynie z powodu ich niezaradności,
biedy czy ułomności.
– Ale dlaczego oni tak mają, papo? – zapytała naiwnie Meila, a on czule pogładził ją po policzku. – Czy my
jesteśmy inni?
– Spójrz na twoich rówieśników, którzy tutaj mieszkają
– odparł tylko. – Tak samo lubicie się bawić, rozrabiać,
śmiać się, uczyć i poznawać świat, lecz te dzieci nie dostają takiej możliwości. Ty masz białą sukieneczkę z falbankami i ręcznie haftowaną krajką, błyszczące butki,
dobre jedzenie i zapewne ukończysz renomowaną szkołę,
a oni… – Zawiesił głos, chcąc zmusić ją do samodzielnego myślenia i wyciągnięcia własnych wniosków. – To
się nazywa nierówność społeczna i niesprawiedliwość
– oznajmił poważnie, jednakże córka nie zrozumiała, co
miał na myśli. Przytoczył więc argument, który mógł przemówić do pięciolatki: – Te dzieciaczki od najmłodszych
lat muszą pracować.
20

Podobne dokumenty