Poetyckie teksty, piękne melodie, wyrafinowana harmonia i
Transkrypt
Poetyckie teksty, piękne melodie, wyrafinowana harmonia i
Reklama: 020 3026 6550 Smak debiutu 24.co.uk 27 Fot.: Patrycja Trzepizur Poetyckie teksty, piękne melodie, wyrafinowana harmonia i przejrzysta forma to znak rozpoznawczy dwupłytowego albumu „Strobel – Kofta – Wołek” Anny Stankiewicz. się stworzyć wartość. Wpisać się w kanon polskiej piosenki, dołożyć jakąś cegiełkę. I dołożyłaś. Przepiękna ta cegiełka, Aniu. Co teraz czujesz jako artystka? Dziś odczuwam ulgę i spokój, bo jestem głęboko przekonana, że zrobiłam to najlepiej, jak mogłam. Zaspokoiłam siebie. A jeśli przy tym sprawiłam, że ktoś czerpie z tych piosenek, z mądrości tych tekstów, że są dla kogoś pocieszeniem, albo jeśli kogoś rozbawią, to wspaniale. Moje konfrontacje z widownią po koncertach oraz listy, e-maile ludzi, do których trafia ten materiał, potwierdzają to, o czym mówię. Twój aksamitny głos nęci na płycie od początku do końca. Chciałaś uwieść kobiety czy mężczyzn? Czy ten album ma płeć? I wreszcie – dla kogo jest on przeznaczony? Hmm… Czy ja chciałam kogoś uwieść? Na lekcji polskiego powiedziałabym, że podmiotem lirycznym mógłby być każdy człowiek. Każdy, komu nie obce jest przeżywanie uczuć. Bez względu na płeć. Pod powiekami moich oczu jest oczywiście adresat tych tekstów, bo tylko wtedy można być wiarygodnym. Ale ja tego swojego adresata nie narzucam słuchaczowi. Bezpłatny magazyn na tablety www.iammagazine.pl D zięki tej płycie odkrywamy na nowo urodę słowa i melodii. Jak smakuje debiut kobiety dojrzałej? Dla kogo jest ta płyta? Opowiada nam o tym Anna Stankiewicz – artystka wrażliwa, delikatna i tajemnicza. Dokładnie taka, jak jej głos. zastanawiałam się, dla kogo ma ona być. Jeśli jest ktoś, kto nie wie, kim jest Janek Wołek czy Janusz Strobel, to nie szkodzi. Ale jeśli weźmie z tych piosenek coś dla siebie, to znaczy, że one są właśnie dla niego. Dalekie mi jest takie biznesowe myślenie, okreAniu, zacznę od gratulacji, bo płyta ślanie odbiorcy i dbałość o umiejętne, „Strobel – Kofta – Wołek”, na której śpiewasz, to niezwykłej urody prawdzi- zaplanowane trafienie w jego gust. wie rzadki ptak! Zastanawiam się tylko, Ja przede wszystkim myślałam o czy ma szansę poszybować? Bo kto dziś sobie i o płycie. O tym, w jaki sposób stworzyć coś, co będzie uniwersalne, fascynuje się tekstami Kofty, Wołka i umiałby wskazać utwory skomponowa- coś, co nie przeminie wraz z modą. Starałam się stworzyć ten album – ne przez Janusza Strobla? Za gratulacje serdecznie dziękuję. zarówno w kwestii wykonawczej, jak A co do twoich obaw – nie do końca je i od strony producenckiej – w zgodzie podzielam. Chyba muszę się szczerze ze swoją estetyką, wrażliwością. Nie chciałabym, aby to, co powiem, zaprzyznać, że tworząc tę płytę, dobierając materiał na nią, w ogóle nie brzmiało bałwochwalczo, ale starałam Skoro przed chwilą byłyśmy przy - Taka praca „płci” twojego artystycznego dziecka, to proces, cza- to zdradź nam, czy rodziłaś w bólach. sem bolesny, ale efekty są zawsze satysfakcjonujące, bo to trochę tak, jakbyśmy odnajdowali siebie - mówi artystka. Pytam oczywiście o płytę [uśmiech]. Wychodzę z założenia, że za wartością musi stać jakiś wysiłek. Moja praca nad płytą skupiła się na dwóch elementach: na pracy indywidualnej, takiej nad sobą, nad szukaniem tego, czym są dla mnie te piosenki, co przez 28 kultura i SZTUKA nie chcę powiedzieć. Taka praca to proces, czasem bolesny, ale efekty są zawsze satysfakcjonujące, bo to trochę tak, jakbyśmy odnajdowali siebie. Drugi element to praca z Januszem Stroblem, który poza faktem, że skomponował wszystkie te piosenki, objął kierownictwo muzyczne nad projektem. A zdradzić muszę, że Janusz jest niezwykle wymagającym nauczycielem. Mówię „nauczycielem”, nie partnerem, bo z Januszem kompromis w muzyce chyba nie jest możliwy, ale dlatego też, że niezwykle wiele nauczyłam się podczas pracy z nim. Było trochę łez, ale niech te wszystkie tajemnice pozostaną w ścianach Studia Realizacji Myśli Twórczych Piotra Semczuka, realizatora dźwięku i współproducenta naszej płyty. Praca na etapie zgrania i masteringu mnie właściwie ominęła, wykonali ją właśnie Janusz z Piotrem. Ten etap wymagał słyszenia takich szczegółów, których ucho zwykłego śmiertelnika nie jest w stanie wychwycić. Który z utworów jest dla ciebie wyjątkowy? Pod jakim względem wyjątkowy? Pytasz, który lubię najbardziej? Nie ma takiego, choć wiele z tych piosenek jest cudownych. Oczywiście jedne śpiewam częściej niż inne, ale to jest uwarunkowane dramaturgią koncertu, bo nie sposób zaśpiewać wszystkich dwadzieścia jeden, a tyle mieści ten album. Na pewno wyjątkowa jest piosenka pt. „Do góry dnem”, napisana specjalnie dla mnie przez Janka Wołka. To obraz małego prowincjonalnego miasteczka, w którym nawet wiosna ma smak jesieni. Gdzie nic się nie budzi do życia, tylko umiera – nawet miłość nie ma szans. Smutna, pozytywkowa melodia i obraz miejsca, które przytłacza i nie daje nadziei. A gdybym zapytała o piosenkę ci najbliższą, znaczącą więcej niż inne? Bardzo ważny jest dla mnie utwór zatytułowany „Jeśli w nas”. Piosenka, która dodaje otuchy. Jest w niej taki fragment: „Pamiętać chciej, że w ręce Boga jest pogoda, a parasol zawsze w twej”. Nie piękne? Sama czasem zapominam, że to ja jestem odpowiedzialna za to, żeby go mieć 21 utworów znajduje sie na płycie artystki pt. „Strobel – Kofta – Wołek”. ze sobą, rozłożyć, kiedy trzeba, a nie tylko mieć pretensje do Pana Boga i reszty świata. Bo przecież zawsze się znajdzie jakiś powód do pretensji. Upraszczam, rzecz jasna, a zacytowany przeze mnie fragment mógłby stać się przyczyną do głębszych rozważań. Są takie piosenki jak „Trzeba marzyć”. Oto cała tajemnica. Albo „Ździebełko ciepełka”… to podobno dokładnie tyle, ile nam potrzeba do bycia szczęśliwym. Warto to sobie przypominać w tych, jakże konsumpcyjnych, czasach. O, albo taka „Piosenka o pośpiechu”. Wiesz, zadzwoniła do mnie kiedyś siostra, która jechała spóźniona do pracy, gaz do dechy i automatycznie włączyła jej się płyta, którą miała w samochodowym odtwarzaczu. Usłyszała: „Po co my się tak spieszymy do niezałatwionych spraw?”, „Gdzie nam się tak bardzo spieszy, czy się ma zawalić świat?” czy: „Odejdziemy niekochani, bo się wciąż spieszymy tak”. Powiedziała, że uderzające było to zestawienie zwariowanej, zabieganej rzeczywistości, tego pośpiechu i gonitwy za tym, co pozornie ważne, z tym tekstem Kofty. Zwolniła. I nie chodzi tu oczywiście o chwilowe zdjęcie nogi z pedału gazu, ale o zadanie sobie pytania „po co?”. I tak: co piosenka, to jakaś z nią związana opowieść. Jakiś czas temu, Janusz Strobel powiedział, że ta płyta „przywraca piosence godność”… I myślę, że tak jest. Nie chciałabym spłycać myśli Janusza, wiesz, on bardzo filozoficznie podchodzi do wielu kwestii. Dla mnie te słowa znaczą tyle, że ta płyta jest mądra – nie mylić z przemądrzałą. Jest mądra, bo zawiera wszystkie elementy, jakie piosenka powinna zawierać. Jest piękny tekst, mogłabym powiedzieć – wiersz. Jest muzyka ściśle z tym wierszem związana. Jest interpretacja. Cóż więcej trzeba dobrej piosence? „Strobel – Kofta – Wołek” to twój późny debiut i aż ciśnie się na usta pytanie: gdzie ty byłaś przez te wszystkie lata?! Tak, to rzeczywiście późny debiut, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy karierę może zrobić każdy, kto choćby zgłosi się do telewizyjnego show, mając często kilkanaście lat. I nie umniejszając nikomu, zadaję pytanie: o czym taka osoba może mi zaśpiewać? Co wie o życiu, jakie ma doświadczenie, co przeżyła? Jaka prawda za nią stoi? Bo to, że ktoś ma nogi, wcale nie znaczy, że pójdzie we właściwym kierunku. Ja głos traktuję jak narzędzie. Czy to znaczy, że każdy, kto ma głos, ma zaraz coś do powiedzenia? Tak więc jak na czasy, w których karierę robi się, mając w najlepszym przypadku lat dwadzieścia, rzeczywiście jestem staruszką. Ale świadomą staruszką, bo wiem, że stoi za mną dojrzałość: nie tylko ta fizyczna, lecz także emocjonalna. A które muzyczne obszary cię inspirują na tym etapie twojego życia? Na co obierasz kierunek? Trudno mi określić jedyny kierunek moich muzycznych inspiracji. Poza studiami pedagogicznymi i logopedią posiadam również klasyczne wykształcenie muzyczne. Dwanaście lat chodziłam do szkoły muzycznej, grałam na skrzypcach. To dało mi dobre podstawy do uprawianego przeze mnie zawodu. Nie ograniczam się do żadnego obszaru muzycznego. Jestem otwarta na wszystko, co przedstawia sobą jakąś wartość, bo to bywa inspirujące. Niemniej nie z każdym gatunkiem muzyki chciałabym się mierzyć. Aniu, powiedz nam, gdzie można kupić płytę? Może powiem, gdzie jej kupić nie można, będzie krócej. Nie jest dostępna w żadnych sieciówkach. Dlaczego? Krótka historia: byłam kiedyś w pewnym mieście i szukałam księgarni muzycznej. Nie mogąc jej odnaleźć, weszłam do zwykłej księgarni i spytałam pracującą tam panią, czy w tym mieście jest placówka muzyczna. Pani była tym pytaniem trochę zdezorientowana, więc zapytałam prościej: „A gdyby pani chciała kupić płytę, dokąd by pani poszła?”. Pani mi na to odpowiedziała, już pewniejsza siebie, że poszłaby do takiego a takiego supermarketu i tam, w koszach, jak do bielizny, leżą różne płyty. Załamałam się i pomyślałam, że nie chciałabym, żeby moja płyta podzieliła ten smutny los. Żeby moja artystyczna droga nie była brukiem, na który upada ideał. Więc – być może kosztem popularności – zdecydowaliśmy z Januszem, że płyty poza sprzedażą internetową, dostępną o każdej porze, znajdą się w księgarniach muzycznych albo innych klimatycznych miejscach. Są w Warszawie, Sopocie, Krakowie, Toruniu i wielu innych dużych miastach. Są w galerii obrazów w Suwałkach i Łodzi, są w maleńkiej Tucholi w firmowym sklepie z czekoladą. Ładny pomysł, co? Ale o tym wszystkim na naszej stronie internetowej, Facebooku, słowem: dla chcącego nic trudnego. Bo z tą płytą tak jest: trzeba jej chcieć. Ona się nie narzuca. Rozmawiała Arleta Olendrowicz prawa strona