Zadyma wisi w powietrzu Prawdziwa Opoka

Transkrypt

Zadyma wisi w powietrzu Prawdziwa Opoka
Ten rząd popełnia błąd za błędem. Marcinkiewicz musi odejść!
S-PiS PORAŻEK RZĄDU
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 13 (317) 6 KWIETNIA 2006 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)
Ü Str. 2, 3
Jeśli Benedykt XVI wyrazi zgodę – wkrótce katolicy będą się modlić na nowym różańcu, poszerzonym o nową „dziesiątkę” tajemnicy chwalebnej.
Tak przynajmniej twierdzi osoba blisko związana z polskim Episkopatem, która nam przekazała tę informację, a jest to osoba godna najwyższego zaufania.
Otóż 1 kwietnia (w przededniu pierwszej rocznicy śmierci papieża) polscy kardynałowie i biskupi zwrócą się do kurii rzymskiej, a konkretnie do papieża Benedykta XVI z następującym dezyderatem: „(...) Prosimy Jego Świątobliwość, aby rozważył możliwość rozszerzenia
dotychczasowych tajemnic chwalebnych modlitwy różańcowej o szóstą tajemnicę chwalebną: Jan Paweł II Wielki wyniesiony na ołtarze
(...)”. Dalej hierarchowie Krk piszą, że taki papieski gest „(...) byłby wielkim uhonorowaniem nie tylko Papieża Tysiąclecia, ale i całego katolickiego Narodu, który Go wydał. Jan Paweł II – Wielki Obrońca Pokoju, który zawsze niestrudzenie niósł Chwalebną Nowinę o Zmartwychwstaniu Naszego Pana Jezusa Chrystusa, zostałby uwieczniony w ten sposób w prastarej modlitwie Kościoła, stając się Patronem
całego współczesnego Świata na cały ten niespokojny XXI wiek (...)”.
Tak więc do tajemnic chwalebnych: Zmartwychwstanie, Wniebowstąpienie, Zesłanie Ducha Świętego, Wniebowzięcie Najświętszej
Marii Panny i Ukoronowanie NMP na Królową Nieba i Ziemi doszłoby Wyniesienie Jana Pawła II na ołtarze.
Uroczyste ogłoszenie owego faktu miałoby nastąpić w dniu beatyfikowania JPII, ale – jak wiadomo – Kościół na wszystko potrzebuje czasu, więc już teraz biskupi czynią przygotowania do nowej modlitwy. Ekscelencje, jakby wyprzedzając sceptyczne opinie na temat swojej inicjatywy (np. takie, że dotychczasowe tajemnice odnoszą się wyłącznie do Boga i Jego Matki), wskazują na „istotny
precedens”, gdy stara adoracyjna pieśń wzorowana na Biblii – „Abba, Ojcze...” – adresowana była wyraźnie do papieża, a nie do
Stwórcy. „W ten sposób modlitwa różańcowa nabierze nowego wymiaru, a poprzez nią Bóg jeszcze ściślej zjednoczy się z Człowiekiem – Świętym Janem Pawłem II” – kończą swój list do papieża Benedykta.
A więc katolickie odstępstwo zaszło już tak daleko! Trudno o jakikolwiek inny komentarz...
MarS
Prawdziwa Opoka
W przeddzień rocznicy śmierci Karola Wojtyły i półtora miesiąca przed wizytą Benedykta XVI w Polsce warto
pamiętać, że święty Piotr, ogłoszony przez Kościół „pierwszym
papieżem ”, nie został nigdy nazwany przez Jezusa „opoką” Kościoła, nie otrzymał żadnych „kluczy” do Królestwa Niebieskiego
ani też władzy związywania i rozwiązywania. Nigdy nawet nie
był w Rzymie, a jego grób pod Bazyliką św. Piotra jest jednym z wielu fałszerstw.
Ü Str. 20
Zadyma wisi w powietrzu
Jeśli rząd polski ratyfikuje porozumienie EDA
(Europejska Agencja Obrony) – tysiące pracowników polskiego przemysłu zbrojeniowego mogą pójść na bruk. EDA to porozumienie 25 państw UE,
mające na celu zintegrowanie europejskiego rynku zbrojeniowego. Jeden z filarów polskiej gospodarki niewątpliwie padnie w rywalizacji z nowszymi technologicznie produktami zachodnimi. Stracimy
też dotychczasowe zagraniczne rynki zbytu.
Ü Str. 8
2
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y
POLSKA Jedna część Polaków cieszy się wiosną, a druga żyje zmar-
W służbie narodu
łym papieżem. I może niech tak zostanie.
Zmarł naprawdę wielki Polak – pisarz Stanisław Lem. Ten czołowy reprezentant literatury science fiction (tłumaczony na 41 języków) nigdy nie ukrywał, że jest ateistą. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” sprzed kilku lat z zadowoleniem przywitał powstanie antyklerykalnej partii RACJA; twierdził nawet, że się do niej
zapisze, bo już nie może patrzeć na panoszenie się Kościoła.
Czy w Polsce trzeba wierzyć w science fiction, żeby być antyklerykałem? O Lemie napiszemy za tydzień.
Przyboczne gwardie biskupów – PiS i LPR - chcą przemocą zlikwidować prostytucję, karząc osoby korzystające z usług seksualnych (patrz str. 3 i 4). Przygotowują też projekt ustawy likwidującej pornografię. Poseł Parda z LPR chce nawet, aby nazwiska osób
korzystających z usług prostytutek były publikowane oraz przekazywane rodzinom i zakładom pracy „przestępców”.
Nierząd jest stary jak świat i nikt go nigdy nie wyplenił. Czyżby więc
cała ta ustawa miała służyć wyłącznie biskupom do śledzenia księży?
Prezydent Lech odznaczył Krzyżem Zesłańców Sybiru generała
Wojciecha Jaruzelskiego, który wraz z rodziną został w 1940 roku deportowany na Syberię, gdzie zginął jego ojciec. Przyznanie
orderu nie jest jednak wyrazem znormalnienia Kaczyńskiego, ale
– jak twierdzi jego rzecznik – efektem... pomyłki.
Bo też po Kaczyńskim trudno się spodziewać ludzkich gestów. Chyba
że przez pomyłkę...
Sejm wybrał na rzecznika praw dziecka Ewę Sowińską – posłankę LPR, która przy każdej okazji powtarza, że jest 100-procentową Polką. Sowińska – aktywistka PZPR, nawiedzona lekarka, matka sześciorga dzieci, 11 razy była na pielgrzymce w Częstochowie;
w biurze poselskim zatrudniała własną córkę.
Sowińska już dawno (na własnym dziecku) przygotowywała się do bycia rzecznikiem. Chociaż, jak się ma do wyżywienia taką gromadkę
i łazi na wszystkie pielgrzymki...
Posłowie PiS – posłuszni ojcu Rydzykowi – nie chcą, aby Fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka prowadziła w szkołach kursy pierwszej pomocy. PiS-owcy uważają, że
WOŚP mogłaby mieć gorszący wpływ na dzieci.
Jak nie, jak tak! Przecież pierwszą pomoc stanowi także oddychanie
metodą usta-usta. A to takie obsceniczne i niemoralne!
Strach przed Kaczyńskimi staje się tak wielki, że pracownicy redakcji „Sukcesu” z 90 tys. wydrukowanych już egzemplarzy miesięcznika wycinali nożyczkami felieton Manueli Gretkowskiej, krytyczny wobec rodziny panującej! Już poprzedni tekst pisarki, również anty-Kaczyński, został przez biuro prasowe prezydenta nazwany pseudointelektualnym bełkotem. Wyrażono także zdziwienie, że „Sukces” w ogóle jeszcze publikuje Gretkowską.
I tak wróciły słynne nożyczki cenzury.
WARSZAWA PiS podjął kolejną próbę komorniczego zajęcia po-
pularnego lewicowego klubu Le Madame, ważnego ośrodka kultury w stolicy. Władze miasta nie chcą dojść do porozumienia
z właścicielami Le Madame, dążąc do likwidacji miejsca spotkań
młodzieży lewicowej. W obronie lokalu ponownie wystąpili jego
bywalcy (ponad 300 osób), blokując pracę komornika i ogłaszając strajk okupacyjny. Kiedy zamykaliśmy ten numer, władze miasta sygnalizowały chęć kompromisu.
Szczęśliwie komornik jest normalny i nie śpieszy się z likwidacją klubu, bo – jak wyznał mediom – prywatnie sam do niego uczęszcza.
POLSKA/UKRAINA Popierany w czambuł przez polskie władze
rząd Ukrainy zakazał wwozu polskiego mięsa pod pretekstem...
jego przemytu przez granicę. Władze próbują ustalić prawdziwe
motywy działań „pomarańczowych” sojuszników polskiej prawicy.
A ostrzegaliśmy, żeby w pomarańczowe nie inwestować, bo czerwone
– sowieckie – i tak na Ukrainę wróci.
WŁOCHY Ukazał się film dokumentalny „Karol Wojtyła: czło-
wiek, który zmienił historię”. Jest tam o bliskiej współpracy Jana
Pawła II z amerykańskim wywiadem. Były szef CIA, Robert Gatek, opowiada na ekranie niestworzone rzeczy o tym, jak papież
chronił Polskę przed radzieckimi czołgami oraz jak wywiad amerykański uniemożliwił zatajenie przed Polakami trasy pierwszej
pielgrzymki papieża, co było rzekomo zamiarem komunistów.
Wkrótce dowiemy się, że dzięki CIA Karol Wojtyła był pierwszym człowiekiem w kosmosie, skąd otacza nas tarczą antyrakietową. Amerykańską, ma się rozumieć!
WATYKAN Uroczyste przyjęcie dla setek osób z okazji nomina-
cji arcybiskupa Dziwisza na urząd kardynała sfinansowało zgromadzenie Legionistów Chrystusa. Ultrakonserwatywni legioniści
znani są m.in. dzięki licznym świadectwom byłych członków, którzy opisują ekscesy seksualne (także z udziałem dzieci) założyciela „świętego” zgromadzenia, księdza Marciala Maciela, ulubieńca Jana Pawła II.
Dziwisz przejął wszystkie kontakty. Może za parę lat znów „habemus”...
KANADA Kanadyjska Konferencja Zakonna grupująca 22 tysięcy sióstr, braci i księży z 230 zakonów wystosowała list do każdego katolickiego biskupa w kraju. Zakonnicy wyrzucają swoim biskupom „ślepe posłuszeństwo dyrektywom płynącym z Rzymu”,
cenzurę, krytykują stanowisko Kościoła w sprawie rozwodów, środków antykoncepcyjnych i homoseksualizmu. Konferencja grupuje
większość kanadyjskich zakonników.
List kanadyjski jest drugim masowym wypowiedzeniem posłuszeństwa
polityce Watykanu – po liście mnichów i mniszek hiszpańskich sprzed
kilku tygodni („FiM” 7/2006).
K
onflikt PiS-u z całym światem sprowadza się do tego,
że członki PiS-owskie są przekonane o sukcesach rządu Marcinkiewicza, a cały świat nie. Jak zwykle poza całym światem jest polski naród, który nie ma własnego zdania, więc żywi się propagandą z telewizora. A ponieważ
mówią tam teraz najczęściej głowy rządowe i prezydenckie – wychodzi, że jest klawo jak cholera. Jeśli do tego
jeszcze ktoś się załapie na becikowe, to wychwala kacze
rządy pod niebiosa. Tylko dlaczego PiS chce na chama
wyborów, skoro ma tak duże poparcie oraz przekonanie
o własnym mesjanizmie i „nienotowanych” osiągnięciach?
Myślę, że chyba jednak jest inaczej, bo przecież oni
sami najlepiej widzą, że wszystko im się
wali. Wpaść na chwilę i porozdawać
nadwyżki po poprzednikach potrafi
każdy, ale zrobić coś sensownego
z tymi ludźmi – nie ma szans!
Komentarz ten dedykuję tym,
którzy głosowali na PiS i wciąż
popierają rząd oraz prezydenta.
Możecie go wyciąć i dać im ode
mnie w prezencie.
Oto pobieżna lista dotychczasowych „sukcesów” nierządu
Kazimierza Marcinkiewicza:
Z. Wassermann i R. Sikorski
ostro skłócili się o los WSI (wywiad i kontrwywiad wojskowy).
Polska będzie dzięki temu jedynym państwem NATO, w którym przez co najmniej rok zabraknie operacyjnego zabezpieczenia
armii. Tyle czasu zajmie budowa nowych służb. W trakcie PiS-owskich czystek istnieje możliwość wycieku tajnych akt, co
może podważyć naszą zdolność
obronną.
Dorn i Marcinkiewicz wpadli
wspólnie na pomysł zreformowania, a właściwie zlikwidowania służby cywilnej. Korpus
bezpartyjnych i apolitycznych
urzędników państwowych stanowi
na całym świecie oczko w głowie rządów. Tylko u nas
można będzie teraz przyjmować do SC każdego, dosłownie z ulicy, z ominięciem ostrej procedury egzaminacyjnej. Preferowani są... pracownicy Urzędu Miasta Warszawy no i, oczywiście, koledzy kolegów z PiS. Aby ich skutecznie poukrywać, nie będzie odtąd publikacji ogłoszeń
o wolnych etatach ani informacji, kogo przyjęto do pracy.
Dorn kocha degradować i zwalniać. W MSWiA – które jest kompletnie zdezorganizowane – pracę tracą nawet
sekretarki tuż przed emeryturą i dziewczyny w ciąży. Powód jest jeden – objęcie stanowiska w czasie niesłusznych rządów.
A teraz zbiorowy sukces premiera, jego sekretarza
stanu Ryszarda Schnepfa i ministra spraw zagranicznych
Stefana Mellera. Panowie ci sprawili, że Polska od listopada nie ma ambasadora w Rosji, a placówką kieruje sekretarz ambasady. W świecie dyplomacji coś takiego odbiera się jako pomniejszenie znaczenia – w tym przypadku Rosji. Żaden inny kraj nie pozwolił sobie na podobne
poniżenie Moskwy. Ten rząd w ogóle lekceważy Wschód,
np. ostatnie II Forum Rosja-UE w Wilnie, z udziałem najbardziej wpływowych polityków rosyjskich, ukraińskich,
państw UE oraz USA. Polskę na prośbę premiera reprezentuje tam... Paweł Zalewski, poseł PiS.
Bez echa przeszła w naszych mediach awantura, jaką
w Brukseli zrobili ministrowie Meller i Schnepf. W trakcie
negocjacji budżetowych nagle zaczęli obrażać wszystkich
najważniejszych uczestników. Polsce groziła utrata poważnej części funduszy europejskich. W ostatniej chwili sprawę uratował szef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej
Jarosław Pietras. To bezpartyjny urzędnik pracujący dla Polski od 1991 r.; facet ma bardzo szerokie kontakty.
W Brukseli jest w stanie załatwić niemal wszystko. Dlatego musi odejść. Za sprawy europejskie ma odpowiadać
pani Ewa Ośniecka-Tamecka, zupełnie niekompetentna.
No, to może chociaż skarbem państwa chłopaki opiekują się jak należy? Ale gdzie tam! Marcinkiewicz powołał na głównego skarbnika Andrzeja Mikosza.
Minister wsławił się szybko i podwójnie:
pożyczał pieniądze osobnikowi prowadzącemu nielegalne operacje giełdowe
i sprzedał akcje państwowej Polfy Jelenia Góra litewskiej spółce, której
wcześniej doradzał... jak przejąć
Polfę Jelenia Góra.
Po jego dymisji szefem
skarbu został sam pan premier. W lutym zastąpił go
koleżka Wojciech Jasiński.
Kazio i Wojtek zabrali się do
rozwalenia Giełdy Papierów
Wartościowych. Od stycznia
powtarzali: prezes giełdy (od
1991 r.!) Wiesław Rozłucki musi odejść! Skarb Państwa nie
skierował na warszawski parkiet żadnych spółek. Lepszy głupi, ale swój – to pierwsze przykazanie w dekalogu PiS.
Wojciech Jasiński to dopiero ma ciekawe pomysły, zupełnie jak Robin Hood. Chciał, żeby
jego stolica była piękna, to zaordynował, aby dochody z trzech
Polf – zamiast trafiać do budżetu m.in. Łodzi – trafiały
do Warszawy. Przeniósł też
z Łodzi do stolicy, nie bacząc
na koszty, siedzibę Polskiego
Holdingu Farmaceutycznego. Pracownikom państwowej spółki Polskie Górnictwo Nafty i Gazu minister powiedział, że nie dostaną żadnych akcji pracowniczych, choć
prospekt giełdowy przewidywał przyznanie im (i to odpłatnie) pakietu akcji. Oczywiście, odmowa ta nie dotyczy
kadry kierowniczej PGNiG; prezesi z PiS-u prawo do akcji (i to darmowych) zachowali. Jasiński jest ambitny
i chce na przykład zreformować rynek energetyczny.
Warto pamiętać, że zreformować w języku PiS znaczy: rozwalić, popsuć, zniszczyć. Pomysł polega na połączeniu
w jedną firmę spółek produkujących prąd (elektrowni) oraz
zakładów energetycznych. Dlaczego ma być właśnie tak?
Chyba dlatego, że w całej Europie robi się na odwrót
– osobno łączy się elektrownie i osobno firmy sprzedające prąd. Teraz polskie duże firmy nie będą mogły kupić
sobie prądu w elektrowni (nawet jeśli ją mają za płotem),
lecz będą zmuszone korzystać z usług pośredników. Obecnie prąd z takiego Bełchatowa jest najtańszy w całej Europie, ale nasze rachunki – z powodu m.in. przestarzałej
technologii i strat – są najwyższe w Europie! Po reformie
ceny prądu wzrosną jeszcze o 10 procent, gdyż potrzebna jest forsa na nowe sieci przesyłowe. Ale za to siedziby nowych koncernów mieścić się będą... wiadoma rzecz
– w stolicy!
Pani Grażyna Gęsicka, minister rozwoju regionalnego,
wyrzuciła do kosza opracowania poprzednich rządów dotyczące koncepcji rozwoju gospodarczego na najbliższe
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
10 lat – budowane przez ponad 2 lata z udziałem ekspertów i pracodawców. Wydano miliony złotych, ale co tam – pani Grażynka ma
wenę i postanowiła napisać własną wizję, zwłaszcza na wykorzystanie kasy z UE. Gęsicka taki dokument opracowuje w ciągu... 34 dni.
Wymyśliła na przykład, że w jednym funduszu europejskim można połączyć ochronę środowiska oraz drogi. Skutek: organizacje społeczne
i edukacja zamiast odrębnych programów uzyskały rozproszone zadania w 8 programach europejskich. Co prawda w UE łapią się za głowy, ale oni się nie znają. Jest szansa, że niestety tylko na ścianie
wschodniej (i to wyłącznie w powiatach, gdzie wygrało PiS) mają otrzymać specjalne dodatkowe wsparcie z UE.
Pierwsza pani minister finansów prof. Lubińska zaczęła swoje
„śmieszne” rządy od zniechęcania inwestorów. Ale najbardziej zawiodłem się na jej następczyni, Zycie Gilowskiej, która miota się pomiędzy różnymi propozycjami podatkowymi i chce jeszcze bardziej uprościć procedurę odpisywania darowizn na Kościół. Wywołała także
awanturę z Balcerowiczem, którego wcześniej wielbiła, i proponuje powołać jeden centralny organ nadzoru bankowo-emerytalno-giełdowego. Podobne kuriozum nie występuje nigdzie na świecie. No cóż, nasza gospodarka też jest wyjątkowa.
Ministrowie – pracy i polityki społecznej Michałkiewicz oraz transportu i budownictwa – Polaczek (ten od apelu do abpa Muszyńskiego o modlitwy w intencji kierowców) – pozbawili rodziny korzystające z becikowego prawa do dodatku mieszkaniowego, prawa do stypendium i kredytu studenckiego oraz dopłat państwa do kredytu mieszkaniowego. Pracownicy Kancelarii Sejmu musieli zwracać uwagę ministrom, jak się wnosi poprawki do ustaw. Michałkiewicz dodatkowo
nie wie, co robi się z pieniędzmi na pomoc społeczną.
Minister rolnictwa Jurgiel (ten od wysyłania limuzyny po ojca
dyrektora) podczas negocjacji w Brukseli w sprawie rynku cukru
wstał i powiedział, że takie rozmowy są dla niego uwłaczające.
I wyszedł. Rozmówcy nie wiedzieli, czy do kolegi z Polski wezwać
lekarza, czy może tylko jest przepracowany. To jego debilne zachowanie najprawdopodobniej doprowadzi do wygaśnięcia poważnej
części funduszy UE dla polskiego rolnictwa. Bruksela dochodzi do
wniosku, że skoro rząd RP nie zamierza przedstawić planu ich wykorzystania, to nam na nich nie zależy. Jurgiel pieprzy coś średnio
raz na dzień, a ostatnio załatwił zakaz eksportu polskiego mięsa na
Ukrainę.
Minister gospodarki Woźniak ośmiesza Polskę, przedstawiając Unii
jakieś fantastyczne propozycje dotyczące wspólnego traktatu energetycznego, szuka źródeł paliw dla Polski w USA, nie chce prowadzić
rozmów z Rosją w sprawie handlu żywnością (podobnie jak Jurgiel).
Minister kultury Ujazdowski znów wydaje miliony na remonty kościołów, mnoży byty i instytucje. Minister środowiska rezygnuje z kasy
z UE. Minister edukacji i nauki Seweryński ma obsesję narodowego
wychowania, cierpi na manię centralizacji, wyrzuca ze szkół ekologów
i pacyfistów, czyni wstręty Owsiakowi.
Ktoś powie, że nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. I słusznie.
Dlatego nierząd Marcinkiewicza powinien być nieomylny, bo prawie
niczym poza głupotami się nie zajmuje. Bracia Kaczyńscy, a za nimi reszta PiS-owców, plotą, że rząd ma sukcesy i naprawia państwo (sic!). A ja wam powiadam: do tej pory jeszcze nigdy tak niewielu wybranych przez tak wielu nie zrobiło dla nich tak niewiele.
Ci ludzie są w rozpaczy, bo wszystko leci im z rąk. Może to wina
nadmiaru kościelnego kadzidła, które wdychają? Nieważne. Pozwólmy im odejść.
JONASZ
GORĄCE TEMATY
W
ybory są fikcją, oznajmił Rokita, znany szerzej jako premier z Krakowa. I dodał: Na życzenie braci Kaczyńskich żyjemy w nierzeczywistości, zajmujemy się sprawami, których nie ma, nie rozwiązując prawdziwych problemów, których jest aż nadto...
Co racja, to racja. My też kilkakrotnie pisaliśmy, że wybory nie są
możliwe, tyle że nie pieprzyliśmy
o „interesie Polski”, a o forsie. Wyborów nie będzie, bo partie jej nie
mają. Demokracja w tym sensie nie
COŚ NA ZĄB
Dziwki do wzięcia
różni się od monarchii czy dyktatury, że wszystko zniesie poza brakiem
pieniędzy. W tej chwili jest tak, że
partie są gołe i pierwsze grosze uciułają najwcześniej w przyszłym roku.
Wtedy jednak sondaże jeszcze dobitniej pokażą, że szanse na reelekcję mają tylko niektórzy i to przy dużym szczęściu. Tym bardziej więc państwo posłowie nie będą skłonni skończyć karnawału przed czasem. Ale
jest i drugi powód, choć wtórny: konkurentom braci jest na rękę, żeby
bliźniacy coraz bardziej pogrążali się
w rządzeniu. Liczą bowiem, że czas
pracuje na niekorzyść rodzinki, i że
ludzie w końcu pojmą, że to, co od
ubiegłorocznych wyborów jest wokół
nas, to rzeczywiście jakaś nierzeczywistość. Do tej pory bowiem mówiło się, że tylko krasnoludki potrafią
naszczać do mleka. Okazuje się, że
Kaczyńscy też potrafią. Jak kto nie
wierzy, niech wpadnie do Warszawy
i z tydzień pożyje w stolicy. Każdemu przejdzie.
Gdyby – mimo tego doświadczenia – ktoś nadal wierzył, że bliźniacy mają jakąś wizję państwa,
GŁASKANIE JEŻA
W jednej celi z Kwachem
W ubiegłym tygodniu dowiedziałem się
z okienka telewizora, że będę ścigany przez
prawo i być może skazany, a co za tym
idzie – wsadzony.
Geniusz polskiego prawa i Katon etyki Ziobro Zbigniew zwołał był konferencję prasową,
na której poinformował dziennikarzy, że wszyscy obywatele Rzeczypospolitej Trzy i Pół są równi wobec prawa. Następnie szybciutko wyjaśnił,
na czym ta równość polega. Otóż jak eksprezydent Aleksander Kwaśniewski był jeszcze gołowąsem, czyli ministrem do spraw młodzieży
i sportu, wziął i zdefraudował miliony dolarów.
„Tak na sto procent nie wiadomo, czy to Kwach
niech przyjrzy się, na co pozwalają
Wassermannowi. Obsesjoniście dali zgodę, a nawet podjudzają go, żeby jak najszybciej rozwalił Wojskowe Służby Informacyjne, bo Jarosław
ubrdał sobie, a Lech oczywiście za
nim, że to WSI chcą ich wrobić
w aferę FOZZ. Tymczasem gdyby oni
sami nie mieli kontaktów (osobistych
lub przez pośrednika – Adama Glapińskiego) z bohaterami tej afery,
o czym mówią świadkowie, to nie musieliby się tak denerwować. Gdyby
także przy innych okazjach sami nie
pchali się do oficerów, byliby poza
rąbnął tę kasę i czy w ogóle została rąbnięta,
ale się dokładnie sprawdzi, a jak prezydent jest
bez winy, to może spać prawie spokojnie”. Tak
mniej więcej perorował sprawiedliwy minister,
a mnie włos zjeżył się na głowie. Oto bowiem
muszę się przyznać, że były szef od sportu i od
młodzieży część zaginionej kasy przekazał piszącemu te słowa, i to wcale nie jest żart.
W latach 80. ubiegłego stulecia organizowałem wraz z przyjaciółmi największy w Polsce festiwal teatrów dla dzieci. Rok w rok przyjeżdżało nań około czterdziestu grup teatralnych,
a całe wydarzenie transmitowała „reżimowa” telewizja. Przedsięwzięcie to pochłaniało niemałą
wszelkimi podejrzeniami. Tymczasem
dziś krzyczą o spiskach, o tym, że złodzieje rzucają oskarżenia na porządnych ludzi, ale na nikim nie robi to
wrażenia. Ich oburzenie podzielają
tylko partyjni aktywiści oraz pewien
sędzia, którego oni teraz zrobili wiceministrem sprawiedliwości. Do tej
pory jednak do WSI dobrać się nie
mogli, teraz mogą.
U podstaw ich „reformy” leży więc
zemsta. W gruncie rzeczy ci plakatowi „państwowcy” mszczą się jednak
na państwie, osłabiając na co najmniej
kilka lat jego ważny instrument. Wassermann jak nakręcony klepie w kółko jedno i to samo: WSI kradną, zdradzają ojczyznę, handlują bronią oraz
paliwami. Na tym bądź co bądź prokuratorze nie robi żadnego wrażenia,
że wszystkie śledztwa w tych sprawach
zakończyły się niczym. Ale dobrze
kasę. Sporą część wydatków finansował minister
Olek – tak do niego wówczas mówiliśmy.
Bez wątpienia ludzie Ziobry zechcą teraz
mnie i innych organizatorów festiwalu przesłuchać „na okoliczność”, czy tamta kasiora nie została aby zdefraudowana. A była to forsa niemała – samo wyżywienie pięciuset uczestników
przez cztery dni kosztowało fortunę.
Oczywiście, po latach nikt z nas – organizatorów – nie ma już żadnych preliminarzy, faktur, list uczestników czy choćby potwierdzeń odbioru nagród. Jest tylko trochę zdjęć, filmów
i wspomnień, kiedy to szefem jury festiwalu bywał sam Wojciech Żukrowski.
Jak nic trafię do pierdla razem z Kwaśniewskim i Maciejem Szczepańskim – szefem Radiokomitetu (też dawał forsę), jednak żadne
kazamaty mi niestraszne, bo geniusz Ziobry
sprawi, że posiedzę najwyżej kilka miesięcy.
Jak to możliwe? Za taką straszną zbrodnię?
A możliwe – jak najbardziej. Oto superminister
3
– Wassermann mówi o zdradzie? To
dlaczego nie mówi wszystkiego? Rzeczywiście – pewien porucznik z WSI
postanowił dorobić na boku. Myślał, że z kim jak z kim, ale z Ruskimi ubije interes. Zanim jednak cokolwiek zrobił, już go same WSI zwinęły. Sprawa rzeczywiście dziwnie
przycichła, ale tajemnica jest prosta.
Tego porucznika po KUL-u rekomendował do służby ówczesny biskup
polowy Sławoj Leszek Głódź. Miał
dobre intencje, ale wyszło marnie.
Można mieć do niego pretensje, że
– mimo fachowego przygotowania
– nie wniknął w duszę protegowanego. Stawia to pod znakiem zapytania jego kwalifikacje zawodowe, nic
więcej. Druga jednak część odpowiedzialności spada na oficerów zawodowo w WSI odpowiedzialnych za
tzw. bezpieczeństwo wewnętrzne. Tu
nie ma przeproś, więc jak już ustalono, których dwóch zawaliło sprawę, to ich wyrzucono. Ale wrócili
i mają znaczenie. Mówi się, że pocałowali Wassermanna w rękę, wspierali go jako członka sejmowej komisji śledczej do spraw Orlenu i zostało im wybaczone. Ci zaś, którzy nie
chcieli albo nie będą chcieli ucałować Wassermannowej dłoni, zostaną pogonieni. Zatrudniając fachowców z giętkimi kręgosłupami i wmawiając publiczności, że tacy zmienią
wizerunek WSI, Wassermann też buduje kompletną nierzeczywistość.
I tak krok po kroku, dziedzina
po dziedzinie... Kaczyńscy tylko wtedy będą zadowoleni, gdy zewsząd będą słyszeli, że są piękni i postawni.
Zabierają się więc nawet za burdele. Prasa doniosła, że wybitni głowacze z PiS, posłowie Cymański i Piłka, wspomagani przez bigotów
z LPR, chcą karać klientów burdeli
między innymi poprzez podawanie
ich nazwisk do wiadomości publicznej. Żeby się im raz na zawsze odechciało. Zapewniam, że się nie odechce, czego dowodzą liczne przykłady. Zamiast więc wojować z dziwkami, wystarczy im zapłacić i dziwki
chętnie dołączą do grona tych, którzy PiS-em się zachwycają. Nawet nie
będą się specjalnie wyróżniać.
MAREK BARAŃSKI
sprawiedliwości taki oto pomysł ogłosił i chce
wprowadzić go w życie. Każdy skazany na
ciupę będzie musiał płacić czynsz za celę, czyli za swój w niej pobyt. A co będzie, jak nie
zapłaci? Wygląda na to, że łobuza dłużnika
czeka eksmisja zgodnie z prawem. Na bruk!
Ziobro – indagowany na tę okoliczność
przez dziennikarzy – przyznał, że jeszcze nie
wie, jak sprawę do końca rozegrać. Może tak,
że więźniowie, czyli czynszowi dłużnicy – mówi – będą musieli... zaległości odsiedzieć. Tu
dopiero, panie Ziobro, rodzi się prawdziwy
problem. Oto Kowalski siedzi i nie płaci. Siedzi więc dalej i znów nie płaci, nadal więc garuje. W ten sposób ktoś raz osadzony, na przykład za kradzież batonika w hipermarkecie,
otrzymuje de facto dożywocie.
Już bardziej podoba mi się ta eksmisja na
bruk. Z pierdla oczywiście, nie z mieszkania.
Polecam się szczerej uwadze...
MAREK SZENBORN
4
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
RZECZY POSPOLITE
Genetycznie obciążeni
Słynny „Kisiel”, czyli Stefan Kisielewski, nazwał kiedyś rządy późnego Gomułki dyktaturą ciemniaków. Nie wydaje się, aby od tamtych czasów dokonał się wielki postęp, bo obecne rządy można nazwać czasami głupców, i to głupców – być może – genetycznych.
Zresztą porównanie jest niesprawiedliwe dla Gomułki, który – przy
wszystkich swoich wadach – był
politykiem skromnym, mądrym
i dalekowzrocznym. I antyklerykalnym. Nie przez przypadek niektórzy uważają go za
jednego z najwybitniejszych
polityków w historii Polski.
Mówienie natomiast o panach i paniach z PiS z użyciem
takich słów jak „mądry” czy „wybitny” może wchodzić
w grę tylko w znaczeniu
ironicznym lub szyderczym. Oto kolejny na to dowód.
Poseł na Sejm Marek Suski,
szef mazowieckich struktur PiS,
udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”. Mówił m.in. o tym, jakie są
kryteria doboru kandydatów jego
partii na stanowiska samorządowe.
Suski twierdzi na przykład, że „jeśli twój dziadek miał dyplom, ojciec
miał dyplom, to ty już dyplomu pokazywać nie musisz. Wychowanie
w porządnej rodzinie, gdzie dbano
o wartości, gwarantuje przyzwoitość”.
No, co? Zatkało Was, Drodzy Czytelnicy? Ale to jeszcze nie koniec.
Gwiazda PiS dalej dzieli się swoją
mądrością: „Jeśli rodzina kandydata
walczyła za Polskę, o niepodległość,
dziadek był w AK, a pradziad walczył w powstaniu styczniowym, to taki ktoś daje nam gwarancję genetycznego patriotyzmu”.
Genetyczny patriotyzm... W tym
miejscu przypomina mi się potomek
szlacheckiej rodziny, a więc w pewnym sensie „inteligencji historycznej” (to inne określenie Suskiego)
Feliks Dzierżyński. Ten potomek
„porządnej rodziny” był jednocześnie jednym z architektów radzieckiej rewolucji i jej głównym „utrwalaczem”. Symbolizuje sobą to wszystko, czego ludzie PiS-u nienawidzą,
ale ze względu na „genetyczny patriotyzm” przodków powinien być
dla nich wzorowym kandydatem
w wyborach samorządowych.
Zdumiewa także łączenie przez
Suskiego przyzwoitości z posiadaniem dyplomu, a posiadanie dyplomu z pochodzeniem z „porządnej
rodziny”. Jest w tym jakieś zdumiewające zapętlenie przesądów,
społecznych mitów i pospolitej bezmyślności. Może także jakichś osobistych kompleksów...
Łączenie patriotyzmu z udziałem w powstaniach to już standard.
Kto był większym patriotą? Ten, kto
brał udział w nikomu niepotrzebnym powstaniu styczniowym (albo np. warszawskim),
czy ten, kto w nim nie brał
udziału, bo wiedział, że jest głupie w założeniach, szkodliwe
w skutkach i skazane na klęskę?
Kto bardziej przysłużył się Polsce
i Polakom: ten, kto strzelał zza
krzaka do Niemców, prowokując często likwidowanie niewinnych polskich zakładników (czasem
w proporcji jeden zabity Niemiec
– pięciu rozstrzelanych przypadkowych Polaków) oraz likwidował skazanych przez sądy kapturowe rodaków – „kolaborantów”, czy ten, kto
uważał, że taka walka przynosi więcej szkody niż pożytku, a pseudosądy – bez dania oskarżonym możliwości obrony – są karykaturą wymiaru sprawiedliwości?
Jak zauważyła niedawno pewna
młoda, utalentowana pisarka, „sytuacja ludzi głupich w Polsce ulega stałej poprawie”. Błyskotliwa kariera posła Suskiego jest tego żywym dowodem.
ADAM CIOCH
Prowincjałki
45-letnia Krystyna P. z Wolina chodziła na cmentarz i znieważała grób znajomego: wylewała na pomnik nieczystości, zaśmiecała gruzem, żużlem, niszczyła kwiaty i wyrzucała znicze. Zidentyfikowano ją dzięki ukrytej kamerze. Żona
zmarłego była załamana. Twierdzi, że znali z mężem Krystynę P. od 20 lat i wielokrotnie pomagali jej w życiu. Pani Krysia zaś wyjaśniła policjantom, że człowiek ten przez 15 lat był jej kochankiem, ale nie chciał odejść od żony. Po jego śmierci postanowiła wyrównać rachunki.
MIŁOŚĆ PO GRÓB
36-letni Dariusz R. ze Skarżyska-Kamiennej podczas seksu ze swoją konkubiną zażądał od niej miłości francuskiej. Kobieta nie miała na to ochoty, ale
kochanek zmusił ją siłą. W odwecie ugryzła go z całej siły w penisa. Pan Darek skatował konkubinę i poszedł spać z nieco poharatanym przyrodzeniem. Kobieta trafiła do szpitala, a mężczyzna – do aresztu.
NIE UMIAŁA PO FRANCUSKU
W Bydgoszczy pewien 50-latek podszedł wieczorem do pięciu nastolatek
siedzących na ławce i próbował zaimponować tym, co nosi w spodniach. Dziewczyny ruszyły w pościg za chwalipiętą. Widok mężczyzny ściganego przez grupę młodych kobiet zwrócił uwagę policjiantów, którzy zatrzymali „prezentera”.
UŚWIADOMIONE
107-letniej pani Walerii Hofman z Zielonej Góry urzędnicy z urzędu skarbowego kazali osobiście stawić się w urzędzie, by wyjaśniła błąd w zeznaniu podatkowym. Na miejscu okazało się, że pomyliła się nie pani Waleria, ale gapowata urzędniczka. To już druga pomyłka, która spotkała wiekową damę ze strony zielonogórskich urzędników. Wcześniej urzędowy komputer umieścił ją na liście dzieci mających zacząć naukę w szkole podstawowej.
OFIARA BIUROKRACJI
W Łodzi ojciec zabronił swemu 14-letniemu synowi wsiadać do autobusów
miejskich. „One są w tak opłakanym stanie, że w każdej chwili może dojść do
tragicznego wypadku, a ja nie chcę, by coś ci się stało” – tłumaczył. Syn posłuchał ojca, który jest... kierowcą w łódzkim MPK.
Opracowała AH
WIE, CO MÓWI
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Jest dwanaście miesięcy w roku, żeby robić wybory, o ile one już muszą być.
(kardynał Stanisław Dziwisz w odpowiedzi na pytanie, dlaczego
wybory nie mogą odbyć się w maju)
¶¶¶
Fot. WHO BE
Sylwia, 26 lat, 175 cm wzrostu,
90-60-95
Wykształcenie: (podobno) absolwentka marketingu i zarządzania
Zawód: dziwka
Miejsce pracy: Agencja towarzyska, Łódź, ul. Piotrkowska.
Pocałujcie mnie w dupę
Musimy zrobić wszystko, żeby przejąć władzę. Ja powiem tak brutalnie,
ale tak od serca. Nie utrzymywać w Prezydium Sejmu tych, którzy chodzą i krzyczą, nie krzyczą, a ryczą wręcz i jazgot podnoszą, krytykują rząd.
(Andrzej Lepper)
a drugi, gdy codziennie się budzi, to
zaraz przechodzi mu ochota na bara-bara. Każdemu by przeszła na jego miejscu. Jak ktoś nie pije, to walczy z alkoholizmem, inny nie ciupcia
i zaraz wprowadziłby ten, no... celibat. Kurwa to jest zawód, a kurewstwo to charakter. I nie myl tego. Czy
jak oglądasz Sejm i nagle krzyczysz
„o kurwa!”, to myślisz o prostytutce
czy o przemówieniu Giertycha?
– Ale jak się jednak zawezmą
i pozamykają burdele w walce o...
Twoją cześć i zbawienie duszy?
– Powiedz tym kutafonom, że
o swoją cześć to sama zadbam najlepiej, a oni niech się martwią o swoją. I niech najpierw zapewnią kobietom chleb, zanim zabiorą im pracę.
Mnie, koleżankom i ich dzieciom.
A politycy od Kaczorów to mogą
mnie w dupę pocałować!
– Oczywiście, jeśli wcześniej
zapłacą...
– Oczywiście!
Rozmawiał STACH
Należy się on panu (Order św. Brygidy – dop. OH) za krzewienie idei
ekumenicznych.
(prałat Henryk Jankowski, wręczając order Andrzejowi Lepperowi)
Ona: – Postawisz drinka?
Ja: – Nie ma sprawy. Możemy pogadać? Jestem dziennikarzem...
– Dziennikarzem i klientem?
– Dziś tylko dziennikarzem.
– No to postaw dwa drinki. Podwójne malibu. I nie pytaj: „Jak
taka ładna dziewczyna może...” itd.
Rzygać mi się chce, gdy to słyszę.
Ciekawe, że pytają o to różni tatuśkowie dopiero „po”.
– Już niedługo mogą nie pytać. Słyszałaś o projekcie PiS
w sprawie delegalizacji agencji,
a nawet srogim karaniu i piętnowaniu ich klientów, robieniu
im zdjęć. Chodzi podobno o walkę o godność kobiety.
– Kiedyś golono dziwkom głowy,
taplano w smole i pierzu, nawet zabijano, a zawód jak istniał, tak istnieje. Od zawsze do dziś. Jest popyt,
no to jest i podaż. Czyj to pomysł?
Kaczorów? Wcale się nie dziwię. Jeden nie może i chyba nigdy nie mógł,
¶¶¶
¶¶¶
Mam wrażenie, że doszliśmy do kabaretu.
¶¶¶
(Roman Giertych)
Jest sprawą czytelnika, radiosłuchacza czy telewidza odróżnić, które media są wolne, a które tylko udają... Nie jest to wcale trudne. Co więcej
– sądząc po wynikach ostatnich wyborów parlamentarnych – coraz więcej Polaków rozróżniać już potrafi.
(„Niedziela” 12/2006)
¶¶¶
(...) tak zwana rewolucja obyczajowa eksplodowała w filmie, w literaturze, w piosenkach, w prasie, w reklamie itd. Kształtuje ona dzisiaj modę,
przekraczając przy tym granice wszelkiej przyzwoitości. Za pośrednictwem
powszechnie dostępnych mass mediów wchodzi do naszych domów, zarażając sumienia moralne. (...) nie da się zakwestionować, że inwazja chorego erotyzmu jest zamachem na równowagę duchową obecnych i przyszłych pokoleń. Chodzi przede wszystkim o pewne aberracje pornograficzne, które zyskały w Polsce prawo obywatelstwa na skalę niespotykaną
w żadnym innym kraju.
(„Nasz Dziennik” 74/2006)
¶¶¶
Zdecydowanie najchętniej wszedłbym w ciało Angeliny Jolie.
(Bogusław Linda)
Wybrała OH
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
NA KLĘCZKACH
LEM – ZŁY,
BO ŚWIATŁY
W chór kondolencji i wspomnień po śmierci Stanisława Lema wpisały się największe media
na świecie: od Moskwy, poprzez
Nowy Jork – po Sydney. Znawcy
tematu zgodnie twierdzą, że literatura straciła nie tylko wybitnego pisarza, ale i wielkiego filozofa. Głos
musiał zabrać także Rydzykowy
„Nasz Dziennik”, który dzień po
śmierci autora „Solaris” napisał
wstrętnie: „Trzeba jednak powiedzieć, że pisarz ten miał wyraźnie
ateistyczny i lewicowy światopogląd,
któremu dawał wyraz w różnych publikacjach i wypowiedziach. Znany
jest również jego prześmiewczy stosunek do historii i tradycji polskiej”.
MarS
FERALNA PARAFIA
1333 ZŁOTYCH
ZA DRZEWKO
Parafia ewangelicko-augsburska
w Kaliszu administruje cmentarzem
w Ostrowie Wielkopolskim. Jesienią 2003 roku proboszcz Andrzej
Banert nakazał wycięcie setek
drzew na podległym sobie cmentarzu w Ostrowie. Twierdził, że były to chore samosiejki. Rzeczoznawcy orzekli, że kłamał. Dlatego miejscowe władze zażądały zapłacenia
się w postać świętej. Aktorka poprowadzi łodzian do katedry, gdzie
będzie na nią czekał ubrany w zwykłą sutannę arcybiskup Ziółek,
a we wnętrzu świątyni wierni usłyszą rozmowę św. Faustyny z Jezusem.
RP
LEKKĄ RĄCZKĄ…
…pabianiccy radni podarowali
dwóm miejscowym parafiom aż 130
tys. zł. Parafia NMP, która obcho-
OWSIAK GÓRĄ
Portal internetowy Wirtualna
Polska zapytał swoich użytkowników, czy politycy PiS mają prawo
zabronić Jurkowi Owsiakowi szkoleń pierwszej pomocy w szkołach.
Wypowiedziało się 33 900 internautów. Za wyrzuceniem fundacji Wielkiej Orkiestry ze szkół opowiedziało się jedynie 14 proc., 1 proc. nie
miał zdania. 85 proc. internautów
(28 815) było przeciwnych. No cóż,
panowie z PiS-u, pomimo starań
nie udało się wam jeszcze narodu
przekonać, że jedyną dopuszczalną formą ratowania życia jest pielgrzymka do błogosławionej rozgłośni w Toruniu.
A
TAK SIĘ RODZI
STRACH
Pismo wiceministra edukacji
Zielińskiego, które potępia zapraszanie do szkół ekologów i pacyfistów, już przynosi swoje owoce. W warszawskim liceum im. Cervantesa odwołano dyskusję na temat wolności słowa i praw człowieka (z udziałem m.in. Magdaleny Środy), bo dyrekcja nie chce
mieć z tego powodu problemów
w kuratorium.
AC
PRĄDOŻERCY
Na plebanii w Kuczkowie, gm.
Secemin, energetycy z rejonu myszkowskiego odkryli lewe podłączenie
kabli elektrycznych. Proboszcz parafii Podwyższenia Krzyża Świętego, ks. Czesław Malec, twierdzi, że
to nieprawda, a całe nieporozumienie już dawno wyjaśnił z energetykami. Tymczasem ci ostatni milczą
na ten temat jak zaklęci, zasłaniając się dobrem swojego klienta... Kilka lat temu podobna wpadka zdarzyła się księżulkowi spod Bełchatowa i tam także energetycy katolicy zadbali o ukręcenie sprawie łba.
Za ukradziony prąd i tak przecież
zapłacili parafianie.
BS
DOCHRAPAŁ SIĘ
Nawet pretorianie Jarosława
Kaczyńskiego byli zaskoczeni nominacją biskupiego brata na podsekretarza stanu w Ministerstwie
Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Marek
Chrapek (lat 40), młodszy brat
zmarłego tragicznie przed pięcioma laty biskupa Jana, będzie teraz nadzorował prace departamentów bezpieczeństwa żywności i weterynarii oraz ochrony roślin. Czym
sobie zasłużył na takie wyróżnienie,
skoro nawet nie jest członkiem PiS?
Młodszy Chrapek był dotąd kierowniczyną powiatowego zespołu doradców rolniczych w Staszowie i nawet w snach nie marzył o ministerialnym stanowisku.
RP
Minęło zaledwie kilka miesięcy od ucieczki w tajemniczych okolicznościach ks. Tadeusza F. z parafii św. Piotra i Pawła w Zagórowie („FiM” 9/2006), a już miejscowość ta żyje kolejnym księżowskim
skandalem. Oto nauczycielka miejscowego gimnazjum oskarżyła następcę ks. Tadeusza – diakona
Krzysztofa – o molestowanie seksualne. Biskup podjął natychmiastową decyzję o przeniesieniu diakona do innej miejscowości. PS
DEFINICJA
MORALNOŚCI
Gdzie jest prezydent?!
kary. Pastor pożalił się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, ale SKO podtrzymało decyzję.
Parafia szukała ostatniej deski ratunku w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Poznaniu.
W środę 22 marca WSA ogłosił prawomocny wyrok. Parafia musi zapłacić ponad 4 miliony złotych grzywny!
– Nie wiem, skąd weźmiemy
pieniądze – płacze ksiądz Krzysztof Rej, nowy proboszcz parafii,
której grozi komornicza licytacja
całego majątku.
Prezydent Ostrowa Wielkopolskiego Jerzy Świątek zapowiedział,
że nie zrezygnuje z dochodzenia
pieniędzy. Wielokrotnie pisaliśmy,
jak podobny numer uchodził na sucho. Wiadomo komu...
SB
ROZRYWKA MASOWA
Święta Faustyna jak żywa pojawi się niedługo na łódzkich ulicach. A wszystko to za sprawą rektora łódzkiej „Filmówki” Jerzego Woźniaka (kiedyś spec od rozrywki), który zabrał się za scenariusz i reżyserię widowiska poświęconego chorej psychicznie patronce Łodzi. W imprezie wystąpi m.in.
Eleni, zespół ojców franciszkanów,
chór uniwersytecki, a także
Agnieszka Greinert, która wcieli
dzi 100-lecie istnienia, otrzymała
90 tys. zł na oświetlenie świątyni,
zaś parafia św. Maksymiliana Kolbego – z okazji jubileuszu 25-lecia
– zainkasowała 40 tys. zł na koncert pieśni patriotyczno-maksymilianowskich. W Pabianicach brakuje pieniędzy na głodowe zasiłki dla
bezrobotnych, nie mówiąc już o niedożywionych dzieciach czy remontach dziurawych ulic.
PS
Z GLINY
POWSTAŁEŚ...
Wielkopostne rekolekcje dla
dzieci i młodzieży ze Zgierza wraz
z miejscowymi księżmi poprowadzą policjanci. Wzajemna współpraca mundurowych kwitnie już od
dłuższego czasu. W wypowiedzi dla
PAP nadkomisarz Joanna Kącka
z Komendy Wojewódzkiej Policji
w Łodzi poinformowała, iż „stróże prawa (...) prowadzili również
rozmowy dotyczące właściwego zabezpieczenia obiektów sakralnych
przed kradzieżami i włamaniami.
Wielokrotnie na mszach duchowni odczytywali listy, w których
wspólnie z policjantami apelowali
o przestrzeganie podstawowych zasad bezpieczeństwa m.in. o trzeźwość na drodze”. Rozumiemy (nie
bez podstaw), że księży te apele nie
muszą dotyczyć.
KC
W obronę Łukasza Wróbla
– twórcy niezwykle kontrowersyjnej wystawy antyaborcyjnej „Wybierz życie”, którą pod koniec 2005
roku „przyozdobiono” wiele polskich miast, m.in. Łódź i Lublin,
włączył się łódzki oddział Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Jego przedstawiciele żądają
natychmiastowego zakończenia
procesu, przypisując mu hipokryzję i cynizm. „Organy ścigania mogłyby znaleźć mnóstwo lepszych okazji, aby wykazać się stanowczością.
Swoistym zaślepieniem jest też brak
właściwej reakcji znaczącej części
środków społecznej komunikacji na
to ograniczanie prawdy. Jest to naszym zdaniem całkowite odwrócenie porządku moralnego” – piszą
członkowie Stowarzyszenia. No tak...
całkowicie moralne było natomiast
5
fałszerstwo (aborcja w 5 miesiącu
ciąży) i epatowanie gigantycznymi
zakrwawionymi płodami!
OH
PASZPORT DO RAJU
Na aukcji internetowej w Niemczech wielki skandal! Nie znalazł
się ani jeden chętny na zakup relikwii! Opusdeistowski rząd z ojcem Rydzykiem na czele nie przystąpił do świętej licytacji. A dotyczyła ona dokumentu nie byle jakiego, bo oryginalnego paszportu
Jana Pawła II z połowy 1967 roku, którego Karol Wojtyła używał
podczas wyprawy do Rzymu po
godność kardynalską. Żadnym
usprawiedliwieniem tej karygodnej
wpadki nie może być wysoka cena
wywoławcza (ok. 800 tys. zł!!!). Na
taką relikwię pieniądze powinny się
znaleźć. Błąd można jeszcze naprawić, organizując ogólnokatolandową zbiórkę i wyjaśniając przy okazji, jakim cudem tak ważny dokument jest poza granicami. Panowie
Dorn, Wassermann i Ziobro – do
roboty!
RP
IDZIE RUINA
Prasa hiszpańska donosi o głębokim kryzysie powołań do stanu
duchownego w ojczyźnie inkwizycji. Kraj, który nawrócił na katolicyzm pół kontynentu amerykańskiego, boryka się teraz z obojętnością
rodzimych wiernych – np. młodzież
uważa zawód księdza za najmniej
społecznie pożyteczny. Co roku
dwukrotnie więcej księży umiera,
niż jest wyświęcanych, a przeciętny wiek zakonnika to 68 lat. Połowie seminariów duchownych grozi
zamknięcie.
AC
ZEUSOWSZCZYCY
W OFENSYWIE
Grecki sąd zarejestrował stowarzyszenie wyznawców bogów
olimpijskich Apostolos Vrachiodilis. Założyciele organizacji nie uważają się jednak za pogan, bo – jak
mówią – chcą oddawać honory bogom czczonym przez praprzodków.
U nas sąd też zarejestrował stowarzyszenie wyznawców Swarożyca.
Tylko kiedy ono zakasuje watykańczyków?
KC
6
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
POLSKA PARAFIALNA
Remonty kościołów
za pieniądze podatników to w Katolandzie
norma. Ale żeby mieć
taki fart jak bazylika
katedralna w Szczecinie, to nawet u nas
rzadkość.
Bazylika – za poprzednich gospodarzy miasta, czyli za Niemców,
po prostu jeden z ewangelickich kościołów – to istne miejsce cudów. Zacznijmy od forsy, która niczym manna z nieba spada na ten obiekt. Tak
się składa, że nie jest on najpiękniejszy w mieście, wprost przeciwnie.
W dawnych czasach, zaraz po II wojnie, jak to się teraz modnie mówi
– zwalczająca Kościół komunistyczna
władza za państwową forsę odbudowała bazylikę z ruiny. Spadły bowiem
na świątynię angielskie bomby podczas jednego ze słynnych dywanowych
nalotów na Szczecin w 1944 r. Podniesienie jej z gruzów przez komuchów można uznać za cud pierwszy.
Cud drugi, mniejszy, nastąpił już
za posierpniowej demokracji, w połowie lat 90. Pobożni radni wyasygnowali z miejskiego tym razem budżetu kilkanaście milionów złotych
na gruntowną modernizację i przebudowę placu przed bazyliką. Znaczy za
komuny świątynia uzyskała status
zabytku klasy S, za niepodległości
zaś tytuł zabytku kultury i dziedzictwa narodowego. Wprawdzie jest to
dziedzictwo po narodzie niemieckim,
Katedra cudów pełna
C
zy Bóg chodzi do teatru?
– pod takim hasłem Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego zorganizował
w Warszawie teatralne rekolekcje wielkopostne.
Projekt obejmuje cykl sześciu katechez, głoszonych w każdy wtorek
wielkiego postu w jednej ze stołecznych kawiarni przez duchownych
chrześcijańskich zajmujących się te-
Teatralne
katechezy
Fot. Krzysztof Mościbroda
ale nie bądźmy drobiazgowi. Tym bardziej że kasa jest nasza, polska.
Ku ozdobie zewnętrznego wystroju zabytku miasto, znowu decyzją coraz bardziej pobożnych rajców, wyłożyło następne pieniądze – tym razem
na szamerowane pięknie drzwi główne katedry. Kosztowały bańkę, czyli
milion, bo to nie jakieś byle co, tylko
wrota przez artystę w specjalnym
kruszcu żelaznym wykute. Czy to nie
kolejny cud? Za Bóg zapłać, a więc
za friko, czyli od nas?
No, a teraz mamy cud czwarty.
Otóż świątynia otrzyma iglicę wieży.
Radni w tegorocznym budżecie Szczecina klepnęli 1 milion 240 tysięcy złotych na renowację zabytków... Ten milion to na remonty kościołów, 240 tys.
– na resztę. Z „kościelnego” miliona
więcej niż 750 tys. zł pochłonie instalacja szpicy na katedrze oraz odnowienie elewacji budynku. Co prawda
w Polsce każdy właściciel obiektu zabytkowego ma obowiązek, z mocy prawa, utrzymywać go w nienaruszonym
stanie. W porozumieniu z konserwatorem zabytków ma remontować
i dbać. Ale nie bądźmy naiwni. Z braku pieniędzy samorządy nigdy nie dofinansowują remontów zabytków, które mają prywatnego właściciela, ale
Kościół to przecież co innego – nie
zapominajmy, gdzie żyjemy.
Inne cuda odnotowane przez historię w katedrze szczecińskiej mniej
już rzucają się w oczy. Oto na wiosnę
1990 r. w bocznej nawie pewien ministrant nożem kuchennym odciął sobie genitalia. Był to odruch protestu
Zakazane koszulki
Władze Lubelszczyzny uhonorowały człowieka odpowiedzialnego za haniebne ocenzurowanie wystawy „T-shirt dla wolności”. Kolejny dowód na to, że
głupota w Polsce triumfuje.
18 marca, podczas uroczystej gali w Filharmonii Lubelskiej, po raz siódmy przyznano honorowe tytuły Ambasadora Województwa Lubelskiego. W kategorii „Osoba” statuetkę otrzymał miejscowy metropolita, arcybiskup Józef Życiński. „Za całokształt” – tak kapituła
plebiscytu pod przewodnictwem marszałka regionu,
Edwarda Wojtasa (PSL), uzasadniła przyznanie tytułu. Kandydaturę Życińskiego zgłosiło miasto Lublin
w osobie prezydenta grodu Andrzeja Pruszkowskiego
(PiS). Cwany gość ten prezydent – wszak wybory samorządowe za pasem...
Przypomnijmy: w Akademickim Centrum Kultury
UMCS Chatka Żaka miała się odbyć lubelska edycja festiwalu „Prawa człowieka w filmie”. Jego częścią była wystawa koszulek z napisami: „Nie płakałem po papieżu”,
„Jestem gejem/lesbijką”, „Nie chodzę do kościoła”,
„Nie chcę mieć dziecka” itp. Jeszcze przed jej otwarciem swoje niezadowolenie z wystawy wyraziła kuria
z Życińskim na czele („FiM” 8, 9/2006). Następnego dnia
rektor Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, prof. Wiesław A. Kamiński, nakazał ekspozycję zdemontować.
W tej sytuacji organizator festiwalu – Helsińska Fundacja Praw Człowieka – odwołał imprezę. Przeciw lizusostwu rektora protestowała młodzież. Urządziła happening, którego uczestnicy – ubrani w zakazane koszulki
– utworzyli żywą wystawę.
Radni lewicy bali się komentować decyzję o wyróżnieniu Życińskiego. Nie bał się natomiast Konrad
Rękas z klubu Porozumienie Lubelskie, a przy okazji
wykazał się poczuciem humoru: – Sytuacja naszego regionu jest tak tragiczna, że faktycznie pozostaje jedynie modlić się o cud...
Arcybiskup uroczystości nie zaszczycił. W jego zastępstwie statuetkę Ambasadora Województwa Lubelskiego odebrał ambasador zastępczy, ks. Adam Kaczor (na zdjęciu).
KAZIMIERZ CIUCIURKA
Fot. BAR
wobec kanonika S., ówczesnego proboszcza katedry, oraz krewnych przymuszających chłopca do nauki w seminarium. Ksiądz S. rzeczywiście miał
takie hobby, że lubił chwytać ministrantów za „aparaturę”, bo w ogóle
lubił chłopaczków. Czy zabawiał się
z tym akurat młodzieńcem, który dokonał samookaleczenia w katedrze?
Nie wiadomo, bo ofiara uporczywie
milczała, medycy nie byli bardzo dociekliwi, prokuratorzy – tym bardziej.
Cud był więc potrójny: sprawa,
choć tak drastyczna, przyschła, mimo
że kazał ją opisać na łamach „Wprost”
tow. rednacz. Marek Król, sekretarz propagandy KC PZPR i poseł na
sejm kontraktowy, no i kuśka przyszyta została udanie, a to najważniejsze!
W. JURCZAK
M
ódl się i pracuj, bo nie dostaniesz Ducha Świętego
podczas bierzmowania. To pewne jak amen w pacierzu.
Nowosielce. Niewielka, bogobojna wieś niedaleko Przeworska w wierzącym województwie podkarpackim. Ostatnio wybuchł tu wielki
atrem. Zadaniem rekolekcjonistów
ma być dokonanie oceny współczesnego polskiego teatru z perspektywy teologii oraz próba znalezienia
odpowiedzi na pytania: Czy teatr ma
prawo grzeszyć? Czy Bóg powinien
chodzić do teatru? Czy teatr jest
człowiekowi do zbawienia koniecznie potrzebny? Czy teatr jest sakramentem? Czy teatr ma prawo zstępować do piekieł, przekraczać normy, bluźnić? Na ile teatr ma prawo
do własnego spojrzenia na religię?
Koordynator tego pionierskiego projektu, Paweł Dobrowolski, powołując się na słowa Juliusza Osterwy: „Bóg stworzył teatr dla tych, którym nie wystarcza Kościół”, pragnie
przekonać Polaków, że w poszukiwaniach dróg do spotkania z Bogiem warto skorzystać z pomocy teatru. A niby co innego Kościół robi od 2 tysięcy lat?
AK
od Kościoła. Myśl, że to on odpycha gimnazjalistów od Kościoła, do
głowy mu nie przychodzi. Tych pięciu, których zakapował ministrant
donosiciel, dostało naganę zapisaną
w szkolnym dzienniku. Dostało się
także ich rodzicom, a sami „przestępcy” mają obowiązek meldować
Wychowanie przez
niebierzmowanie
skandal obyczajowy: usłużny ministrant doniósł do księdza proboszcza, że podczas szkolnej zabawy pięciu jego kolegów gimnazjalistów wypiło piwo. Ksiądz Kazimierz Kopeć tylko na to czekał: zapowiedział,
że nie dopuści dzieciaków do bierzmowania. W zeszłym roku nie dopuścił sześciu. Kopeć objął probostwo w Nowosielcach trzy lata temu. Nie certoli się – jak mu ktoś
podpadnie, to z ambony potrafi zdrowo opieprzyć. Po nazwisku! Niech
wszyscy wiedzą, że we wsi rządzi władza duchowa! Proboszcz uczy religii w miejscowym gimnazjum, ale
chyba nie lubi swoich uczniów. Mówi, że są trudni, ulegają pokusom,
błądzą i coraz częściej odwracają się
się w kościele niczym na komisariacie. Małolaty się burzą, bo coś
tam przecież słyszały o wolności
i demokracji, ale bądź tu mądry
i podskocz w Podkarpackiem. A jak
nie pójdziesz do bierzmowania, to
wstyd na cały powiat.
Miejscowi do tego stopnia boją się proboszcza, że aż nie chcą gadać z przyjezdnymi. Mówią, że Kopeć to dobry gospodarz. Kościół wyremontował, plebanię, ale podejścia
do ludzi, faktycznie, nie ma. Taki
jakiś surowy jest za bardzo. Nieżyciowy. W szkole też boją się plebana. Nauczyciele i dyrekcja nie mają zastrzeżeń do uczniów, ale nie
mają też nic do gadania.
TOMASZ ŻELEŹNY
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
U
waga
warszawiacy,
mieszkańcy Ursynowa!
Ujawniamy tajny plan
budowy kolejnego kościoła. Władze do spółki z Archidiecezją szykują szwindel, który
w was uderzy. Gdy go zrealizują,
w waszej okolicy będą aż trzy gigantyczne świątynie i trzy gigantyczne plebanie. Wasze mieszkania z dnia na dzień stracą na
wartości. Nawet wyprowadzić
się nie będziecie mieli dokąd, bo
nie będziecie mieli za co.
Mieszkańcy Ursynowa żyli ostatnio wydarzeniami wokół tzw. Góry
Cwila na osiedlu Jary. W tym jedynym w okolicy parku Archidiecezja
chce wybudować wielki kościół. Skandal opisaliśmy w artykule „Park kościelny” („FiM” 8/2006). Skandal, bo
obok stoi największy w Polsce, dwukondygnacyjny i wciąż niedokończony, choć czynny, kościół Wniebowstąpienia Pańskiego, zwany przez tuziemców Malborkiem. Nowy kościół
kuria postanowiła wybudować 800
metrów od „Malborka”! Mieszkańcy protestowali. Biedna kuria musiała prowadzić aż siedmioletnią wojnę
z bezbożnikami. Chociaż poprzedni
burmistrz oddał jej ten park – za darmo oczywiście – to w 2002 r. Naczelny Sąd Administracyjny uznał rację
mieszkańców i park miał pozostać.
Wydawało się ludziom, że teraz będą wreszcie mieli spokój. W życiu!
We wrześniu 2005 r. zdominowana
przez prawicę rada miejska uchwaliła, że da kurii upatrzony przez nią
park – w zamian za jakieś niewiele
warte działki. No i w listopadzie, ledwo prawiczki wygrały wybory, sprawę klepnięto – kuria stała się prawnym właścicielem parku. Wszystko
załatwiano po cichu, ale sprawa i tak
wyszła na jaw. O tym, co się szykuje, poinformował mieszkańców radny Ursynowa Piotr Guział. Protesty wybuchły z nową siłą. – Niedługo kościół będzie tu stał na co drugiej ulicy! – pyskowali wściekli mieszkańcy. Wykrakali! Wielebny Wojdat
– proboszcz „Malborka”, który na
J
POLSKA PARAFIALNA
7
Ursynów ukrzyżowany
spotkaniach z mieszkańcami rżnął
świętoszka, że nic nie może poradzić, bo to nie on chce budować nowy kościół, tylko kuria – nie powiedział ludziom, oczywiście, całej prawdy. Ona, ta prawda, jest zaś taka, że
w kuriewnych planach bloki i mieszkania będą zaledwie dodatkiem do
przestrzeni z każdej strony zamkniętej kościołem. Gdziekolwiek by blok
stał, na którąkolwiek by stronę wychodziły okna, to i tak oczy mieszkańców zawsze trafią na wieżę kościelną, jak – nie przymierzając
– na memento mori.
Mamy w rękach dokument
– prawdziwą bombę. Wynika z niego, że oprócz kościoła w parku,
w odległości 600 metrów od „Malborka”, tyle że po drugiej stronie os.
Stokłosy, na miejskiej działce stanie
JESZCZE JEDEN KOŚCIÓŁ i gigantyczna plebania! To nie jest primaaprilisowy żart!
2 lutego br. prezydent miasta wydał decyzję o warunkach zabudowy terenu przy ul. Lachmana 2 ZWM 12a
(znak: AM-D/XII/AP/7331/541/MU/03).
Ma tu powstać plebania (1000 mkw!),
kościół (750 mkw.), placówka oświatowa, garaże podziemne i dzwonnica o wysokości 15 m. Dwa lata temu wniosek w tej sprawie złożył
w Ratuszu nie kto inny, tylko ks.
Tadeusz Wojdat w imieniu parafii
Wniebowstąpienia Pańskiego. Ten
sam świętoszek, który zarzekał się,
że niczego nie wie i niczego nie może. Kiedy chodził na spotkania z protestującymi mieszkańcami broniącymi Góry Cwila i mydlił im oczy
swoją niemocą, miał już w łapach
zgodę na jeszcze jeden kościół.
Na placu, gdzie stanie kościół,
jest m.in. szkolne boisko i plac zabaw. Ostatnio teren odgrodzono od
szkoły i mieszkańcy trzymają tam
eśli ksiądz ma sumienie, nie powinno mu
ono pozwolić żyć w spokoju – mówi
Danuta Lachowicz z Janiewic koło Sławna,
matka 23-letniej Beaty, która zginęła w wypadku spowodowanym przez kapłana.
– Nie dość że zabił naszą córkę i wnusia, to jeszcze ani przez moment nie wyraził
odrobiny skruchy.
Do tragedii doszło 18 czerwca 1999 roku w Milkanowie pod Włocławkiem. Kierujący samochodem osobowym ks. Marek Sobański (lat 43) z Częstochowy podczas niedozwolonego wyprzedzania pod górkę doprowadził do czołowego zderzenia z pojazdem kierowanym przez Dariusza P., mieszkańca Kutna. W wypadku zginął kutnianin,
jego dwóch synów, w tym półtoramiesięczny
Mateusz, a także narzeczona Dariusza – Beata. Tragedii nie przeżyła również pasażerka jadąca z księdzem. Po długotrwałym procesie sprawca wypadku skazany został na
5 lat pozbawienia wolności, jednakże wszelkimi sposobami unikał odsiadki. Do celi
swoje samochody, bo nie mają ich
gdzie parkować. Ciasno jak cholera. Urzędnik, który podpisał kwit plebanowi, wie o tym, bo zaznaczył: „(...)
Pleban dzwonnicę wygłuszy? Już teraz bladym świtem dzwony z „Malborka” podrywają na nogi mieszkańców w całej okolicy. Jeśli dojdą do
Odległości pomiędzy kościołem istniejącym a planowanymi
wszelkie uciążliwości powstające na
działce nie mogą przedostać się poza
jej granice i nie mogą oddziaływać na
pobliską zabudowę mieszkaniową wielorodzinną” (sic!). To znaczy co?
trafił dopiero po doprowadzeniu go przez
policjantów. Wyrok miał odsiadywać do połowy 2008 roku, jednakże już w listopadzie
tego jeszcze dwie dzwonnice, przyjdzie zwariować. Nawet wyprowadzić
się stąd nie będzie można, bo kto będzie chciał mieszkać pod dzwonnicą?
Niniejszym informujemy nieszczęsne
mąż, wciąż nie może mówić spokojnie o swojej córce i wnuku. Ułaskawienie księdza jeszcze bardziej ją przygnębiło.
Ułaskawiony
2005 roku, na krótko przed upływem kadencji, ułaskawił go prezydent Aleksander
Kwaśniewski. Sobański wyszedł na wolność.
– Darek był narzeczonym naszej córki
i za miesiąc mieli się pobrać – mówi łamiącym się głosem matka Beaty. – Z wnusiem
Mateuszkiem jechali do nas, córka miała
wkrótce obronić pracę dyplomową w wyższej
uczelni w Słupsku, gdzie studiowała od kilku lat. Gdy dotarła do mnie wiadomość
o wypadku, myślałam, że zwariuję.
Choć od tamtej tragedii minęło już prawie sześć lat, pani Danuta, podobnie jak jej
– Ksiądz przez kilka lat unikał sprawiedliwości, a przecież sąd i tak potraktował go łagodnie: rok więzienia za każdego zabitego. A do tego jeszcze ta łaskawość Kwaśniewskiego! Ciekawe, jak by zareagował, gdyby w wypadku zginęło jego
dziecko! To niesprawiedliwe. Nie jestem
mściwa, ale nie mogę się pogodzić z tym,
co nas spotkało.
Pani Danuta ma żal do księży jeszcze
z jednego powodu. Jej proboszcz – Ryszard
Szczygieł – okazał się bezdusznym urzędnikiem.
ofiary magistrackiej usłużności kościelnej, że zgodę na budowę, ten
oczywisty wyrok na ich mienie i spokój, podpisała Krystyna Reindl-Siwek, główny specjalista w Biurze Naczelnego Architekta Miasta.
Ten kwit był jedną z najpilniej
strzeżonych tajemnic Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. O oddaniu ziemi wiedzą władze dzielnicy
Ursynów, bo otrzymały dokument 15
lutego br. Milczą jednak, nie informują mieszkańców. Właśnie przerwaliśmy tę zmowę! I mówimy ludziom: Nie jesteście bez szans! Łączcie się i walczcie. Wasze mieszkania
stracą na wartości z dnia na dzień.
I nic im nie pomoże, że tuż obok jest
stacja metra. To niech wam przynajmniej za to zapłacą!
Ursynowskie osiedla zaczęto budować w połowie lat 70. Państwo odbierało chłopom pola, aby Warszawa mogła się rozwijać. Wypłacano
odszkodowania. Przepisy były takie:
żeby ziemię zabrać, należało wskazać, co powstanie na konkretnej działce: blok, boisko, szkoła czy droga.
Budowy kościołów nie przewidywano. Prawo mówiło, że gdyby na terenach, które chłopom wówczas zabrano, powstało coś innego niż założono w planach, należało płacić gigantyczne (dziś) odszkodowania albo ziemię oddać. Pobliski hipermarket wypłacił odszkodowanie dawnemu właścicielowi ziemi, bo w planach
zagospodarowania Ursynowa na terenie, gdzie teraz stoi sklep, zaplanowano salę gimnastyczną. Kiedy
w parku pod Górą Cwila i na boisku powstaną oba kościoły i plebanie, też idźcie do sądu! Nie darujcie
swego. I wyzbądźcie się nadziei, że
jakoś się z kościelnymi dogadacie. Na
tym jeszcze nikt dobrze nie wyszedł.
TOMASZ ŻELEŹNY
– Gdy chcieliśmy pochować Beatkę i Mateuszka na naszym cmentarzu, poszłam do
proboszcza i opowiedziałam o wszystkim. Nie
ukrywałam faktu, że córka założyła rodzinę
przed ślubem, który miał się dopiero odbyć.
Ale ksiądz właśnie z tego powodu nie zgodził się wpuścić trumny do kościoła i nie uległ
nawet prośbie księdza prałata. Czy moja
Beatka była większym przestępcą niż ksiądz,
który spowodował jej śmierć?
Dopóki ks. Szczygieł był proboszczem,
matka Beaty nie pojawiała się w miejscowej
świątyni. Teraz chodzi do kościoła – jak to
określa – tylko dla Boga, a nie księży.
– Trzeba żyć dalej – mówi ze łzami
w oczach.
A ks. Sobański? Nie odezwał się do dziś,
nie przeprosił, nie współczuł ani nie wyraził żalu z powodu tego, co się stało. Chyba
dwa lata po wypadku przyszedł jedynie list
z przeprosinami... od jego przełożonych. Teraz ksiądz znów cieszy się wolnością.
RYSZARD PORADOWSKI
8
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
DOBRE, BO POLSKIE
W
swoim wyborczym programie pt. „Rodzina na
swoim” panowie Kaczyńscy
obiecywali zbudować w Polsce 3 miliony mieszkań w ciągu 8 lat. Bardzo się to publiczności spodobało. Klaszczące
dłonie siłą rzeczy nie mogły
utrzymać kalkulatora. A poza
tym – kto w takiej chwili ma
głowę do liczenia...
Szkoda. Zwłaszcza przed wyborami warto chwilę policzyć, żeby potem nie wziąć sobie strupa na
głowę na cztery lata. Gdyby panowie Kaczyńscy traktowali swój program mieszkaniowy poważnie, to
musieliby budować ponad 1000
mieszkań dziennie, a więc nieco ponad 30 tysięcy miesięcznie. Tyle nie
budowano nawet w czasach „wiel-
Kaziu, bój
się Boga!
kiej płyty” Gierka. Ale z realizacją budowlanego programu PiS jest
znacznie gorzej, niż się wydaje.
W listopadzie i grudniu zeszłego roku oddano do użytku
łącznie 28 575 mieszkań. Gdyby
plan braci miał się ziścić, to oddanych do użytku mieszkań powinno być ponad 60 tysięcy, czyli dwa razy tyle, aniżeli faktycznie zbudowano w listopadzie
i grudniu 2005 r.!
To nie koniec. W styczniu br.
oddano do użytku tylko 8 tysięcy 599 mieszkań, czyli aż o 28
procent mniej niż w styczniu zeszłego roku! Innymi słowy, pod
rządami Marcinkiewicza budownictwo mieszkaniowe – zamiast
przyspieszyć – bardzo zwolniło.
W lutym br. oddano do użytku 8 tysięcy 643 mieszkania. Zatem w styczniu i lutym oddano
do użytku łącznie 17 245 mieszkań, czyli o 11,7 proc. mniej, aniżeli w pierwszych dwóch miesiącach 2005 roku.
19 marca na konwencji samorządowej PiS w Sali Kongresowej
Marcinkiewicz „skorygował” swe
obietnice mieszkaniowe. Oznajmił, że co prawda trzech milionów mieszkań w ciągu ośmiu lat
PiS nie zbuduje, ale dwa miliony
to z palcem w...
Oni naprawdę mają nas za
idiotów. Dowodzą tego na każdym kroku. Chwalą się na przykład, że doprowadzili do obniżki cen na podręczniki szkolne.
Ale tym, że w ciągu pierwszych
czterech miesięcy roku fundują
nam drugą podwyżkę cen gazu,
już się nie chwalą... No, dobrze
– nie płaczmy, nie mażmy się. Sami jesteśmy sobie winni. Trzeba
było wziąć ten cholerny kalkulator i policzyć.
JERZY STOLICZNY
Jeśli rząd się nie
opamięta, to tysiące
pracowników
przemysłu obronnego wyjdą na ulice.
Rząd ma wielką
ochotę zatańczyć
tak, jak mu
w Brukseli zagrają.
Trudność w wypowiadaniu się na
tematy zbrojeniowe wynika, że tak
powiem, z asortymentu. Bez wątpienia od zarania dziejów lwia część
postępu cywilizacyjnego wiązała się
z wojną. Od wynalezienia koła, po
dzisiejsze, zdalnie sterowane automatyczne aparaty latające – wszystko służy przede wszystkim zabijaniu, zdobywaniu lub obronie. Oczywiście, najbardziej związany jest
z wojną przemysł zbrojeniowy. Pieniądze są tu kolosalne, co sprawia,
że konkurencja jest brutalna – także między sojusznikami z NATO.
Oblicza się, że w wyniku gigantycznych nakładów i bezwzględnej polityki protekcyjnej, której celem jest
ochrona własnego przemysłu zbrojeniowego, Stany Zjednoczone pod względem techniki
i technologii wojennej wyprzedzają Europę o mniej więcej 30
lat. Europa przekonała się o tym
podczas wojny na Bałkanach. Wojska europejskie nie były w stanie
sprostać wymaganiom narzuconym
przez jednostki amerykańskie. Europejscy dowódcy zobaczyli czarno
na białym, że ich metody walki,
a przede wszystkim sprzęt, jakim
dysponują, są anachroniczne.
EDA, czyli Europejska
Agencja Obrony
Europa przystąpiła więc do działania. Jak na porządnych, anglosasko-frankofońskich technokratów
przystało, europejscy politycy wzięli się najpierw za tworzenie odpowiednich ram instytucjonalnych, które spięłyby wspólnym celem działania 25 państw. Tak zrodziła się EDA
(European Defense Agency) – Europejska Agencja Obrony. Jej celem
jest zintegrowanie europejskiego wysiłku technologicznego w dziedzinie
zbrojeń, a także integracja na poziomie wytwórczości i handlu. Europejski rynek wojskowy ma być na
równych zasadach otwarty dla członków UE. Oferty na zakup lub wytwarzanie sprzętu, na usługi z zakresu obronności, mają być ogłaszane
w Internecie. Każdy uczestniczący
w przetargu będzie miał takie same
prawa i takie same możliwości. Nie
jest jasne, jak ten mechanizm będzie
traktował partnerów z USA, którzy
nie tylko swój rynek przed Unią
szczelnie zamknęli, ale też – niejako ponad Unią – robią interesy
z poszczególnymi jej państwami.
A przecież są także interesy wewnątrz
Zadyma wisi
w powietrzu
Unii. Równe zasady wcale bowiem
nie oznaczają równych szans.
Polski problem
Polska transformacja gospodarcza zaatakowała rodzimy przemysł
zbrojeniowy silnie i skutecznie. Nie
wytrzymywały nie tylko zakłady wlokące się w ogonie, ale też te najsilniejsze. Po halach Łabęd hulał wiatr,
bo przestarzałych czołgów nikt nie
chciał, a na nowe konstrukcje nie
było pieniędzy. Gasły bydgoskie zakłady naprawy sprzętu lotniczego, bo
zerwanie współpracy wojskowej
z Rosją odcięło je od dostaw
niezbędnych części i silników samoloto-
wych. Wytwórnia śmigłowców w Świdniku, w miarę pogrążania się w niespłacalnych kredytach,
oddawała konkurencji krok po kroku swoje rynki w Azji Południowo-Wschodniej. Także polskie Ministerstwo Obrony Narodowej zaczęło rodzimy przemysł zbrojeniowy traktować per noga. W rezultacie tamtej
polityki ludzie „zbrojeniówki” spędzali czas nie w miejscu pracy tylko
na demonstracjach w Warszawie. Miotali petardy, przekleństwa, od czego
jednak roboty nie przybywało. Sytuacja zmieniła się dopiero po zmianie
rządu. Duet Szmajdziński-Zemke
(minister i wiceminister obrony w rządzie SLD), doprowadził do porozumienia z Rosją i rozstrzygnął trzy największe w historii przetargi: na samolot wielozadaniowy, kołowy transporter opancerzony i pociski przeciwpancerne. Armia złożyła zamówienia
w przemyśle. Na rynki zagraniczne
wróciło konsorcjum Bumar, które bardzo udanie zaczęło nie tylko promować polski sprzęt, ale też handlować
nim. Zawarto wielomilionowe kontrakty. Wszystko to są jednak dopiero początki zdrowia po długotrwałej
chorobie. Jest jasne, że ani technologicznie, ani pod względem jakości
nie jesteśmy przygotowani do konkurencji z koncernami francuskimi czy
brytyjskimi. Związki zawodowe są więc
zdecydowanie źle nastawione do takich pomysłów jak EDA. Politycy zaś
twierdzą, że związki są zachowawcze
i chcieliby ideę EDA poprzeć. Związkowcy grożą: będzie wojna!
Jerzy Szpecht, przewodniczący
Sekcji Krajowej Przemysłu Zbrojeniowego Związku Zawodowego Przemysłu Elektromaszynowego OPZZ: – My
nie negujemy samej idei, my tylko obawiamy się, że nie zyskamy nowych rynków, natomiast stracimy te, które mamy, także własny. Restrukturyzacja
branży nie została jeszcze zakończona. Jest poprawa, ale lekka, trzeba
pracować dalej.
Na tę chwilę nasze bezwarunkowe członkostwo w EDA może
oznaczać koniec polskiego przemysłu zbrojeniowego. Powodzenie zbrojeniówki i jej dalszy byt w 50 proc.
zależą od wieloletnich zamówień polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej. Jeśli tego nie ma, a do tej pory nie ma, to i przemysłu nie ma
– sam eksport nie uratuje sprawy.
Decyzje muszą zapaść w kwietniu,
gdyż program ma obowiązywać od
lipca. Rząd chce zgłosić akces do
EDA, twierdzi, że gdyby nas tam
nie było, to nigdy nasze interesy nie
będą uwzględniane. Wiadomo – nieobecni nie mają racji. MON zapewnia, że pracuje nad wieloletnim planem zakupów na lata 2007–2012.
Taki okres spokojnie by nam wystarczył – unowocześnilibyśmy technologie i produkty, a więc nie bylibyśmy tylko chłopcem do kopania. Jeśli my, jako polski przemysł obronny, zawrzemy te umowy z polskim
rządem, to będziemy mieli pewność,
że nikt nam ich nie odbierze. No,
ale ten plan ma powstawać do jesieni, a EDA ma działać od lipca,
nie wierzę więc, że MON zdąży. Może być gorąco.
Stanisław Głowacki, przewodniczący Rady Sekcji Krajowej Przemysłu Zbrojeniowego NSZZ „Solidarność”: – Kodeks zasad postępowania państw należących do EDA skonstruowany został przez wielkich i dla
wielkich. Realizatorem wszystkich zamówień będą przedsiębiorstwa duże,
tzw. wykonawcy końcowi. Natomiast
przedsiębiorstwa średnie i małe będą się musiały ubiegać o status podwykonawcy. Biorąc pod uwagę nomenklaturę europejską, wszystkie
polskie przedsiębiorstwa są albo małe, albo średnie. W związku z tym
już na starcie wiadomo, że my nie
będziemy wykonawcami. Poza tym
– przy takich nakładach na naukę
i badania, jakie mamy w Polsce
– z góry skazujemy się na to, że konkurencję przegramy i polskiej armii
nie będą modernizować polskie
przedsiębiorstwa, tylko zagraniczne. Dlatego podejmowanie dziś decyzji jest nieroztropne. To jest jakiś
dziwny amok, bo to przecież nie jest
decyzja polityczna UE, lecz decyzja
zachodnioeuropejskiego lobby zbrojeniowego, wielkich koncernów europejskich. Polski przemysł obronny daje pracę kilkudziesięciotysięcznej grupie ludzi, z przyległościami
– stutysięcznej. Wartość sprzedaży
– około miliarda
euro. Rugowanie nas z rynków,
które z takim trudem udało się odzyskać, to byłby nonsens. Europejski kodeks postępowania dotyczy
przecież wszelkich zamówień, nie ma
więc wątpliwości, że chodzi także
o rynki trzecie, na których nieźle sobie radzimy. Już raz popełniliśmy
błąd na początku lat 90. Byliśmy
świętsi od papieża i sami wypchnęliśmy się z rynków na podstawie tzw.
czarnej listy ONZ. Odbudowa jest
bardzo trudna. Znakomicie zrobił to
minister Zemke, włączył się w to
z sukcesami Bumar, kontynuują następcy, nie rozumiem więc, dlaczego tak się do tego EDA pchamy. Moim zdaniem, w kwietniu powinniśmy
uczciwie naszym partnerom powiedzieć: nie jesteśmy gotowi. Tak wcześniej zrobiła Hiszpania, a Niemcy
w ogóle wyśmiali cały ten kodeks.
Forsują go Francuzi i ponadnarodowe koncerny europejskie.
– Dlaczego więc
rząd ma taką ochotę?
– Takie samo pytanie zadaliśmy...
Nie potrafię odpowiedzieć... Być może są na rząd jakieś naciski. W każdym razie my uczciwie ostrzegamy,
że w obronie swoich zakładów wyjdziemy na ulicę. Nie pozwolimy, żeby ta krew, te łzy, które wylaliśmy, te
wyrzeczenia, poszły na marne, żeby
przed metą ktoś podcinał nam nogi.
Nie przesadziłem więc chyba z tytułem tego artykułu: zadyma rzeczywiście wisi w powietrzu.
MAREK BARAŃSKI
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
M
y, Arcybiskup, doktor, generał dywizji,
Honorowy Obywatel
Hrubieszowa, Goniądza, Szudziałowa, Korycina, Moniek etc., etc. wszem wobec widomym czynimy, iż nasze kościelno-wojskowe dokonania
upamiętnić postanowiliśmy
specjalną, sobie poświęconą, muzealną ekspozycją
we wsi Bobrówka.
Nasz ulubiony arcybiskup
„Flaszka” Głódź, po 13 latach balowania w wojsku, zainkasował 250 tys. zł odprawy i co
miesiąc pobiera ok. 7 tys. zł emerytury (por. „Wielki Głódź pieniędzy”
– „FiM” 22/2005). Od półtora roku
jest ordynariuszem diecezji warszawsko-praskiej. Ma tu za darmo kwaterę, wikt i opierunek (z napojami
z Rzymu
(Fiorenzo
Angelini – dop.
red.) był u nas na
poświęceniu kościoła – nie może się nadziwić pani M.
Z tą „połową wsi” kobieta trochę przesadza, ale faktem jest, że
arcybiskup Głódź postanowił wrócić do korzeni i w rodzinnej wsi ostro
inwestuje w nieruchomości. Już wcześniej wykupił kilka gospodarstw. Wyremontował je (z pomocą wojska
– jak twierdzą tubylcy), stworzył zaplecze socjalne dla zakonnic pracujących przy miejscowym kościele pw.
POLSKA PARAFIALNA
demograficzny)
szkole podstawowej w Bobrówce:
– Działka
ma 4,5 tysiąca metrów kwadratowych,
a na niej doskonale utrzymany parterowy budynek. To była duża, ośmioklasowa szkoła, w 1996 roku gruntownie wyremontowana. Gmina wymieniła między innymi cały dach
włącznie z więźbami oraz zainstalowała nowoczesne ogrzewanie olejowe. Nie pamiętam, ile dokładnie za
wszystko zapłaciliśmy, ale sam kocioł
Paromat-Simplex firmy Viessmann
kosztował ponad 10 tysięcy złotych.
Jeśli dodać instalację, grzejniki oraz
materiały i robociznę, to wyjdzie co
najmniej 50. I teraz Głódź kupił całość za 60 tysięcy złotych! – irytuje się
radny gminny z Jaświł.
Muzeum Flaszki
włącznie...), zapewne też kilkanaście
tysięcy kieszonkowego. W każdym razie na brak kasy nie narzeka. Chwała mu więc, że jej nie przepija, lecz
inwestuje w pomnik-muzeum swojego życia.
¤¤¤
Podlaska wieś Bobrówka (gmina
Jaświły, powiat Mońki) jest klasyczna, jak cała ściana wschodnia. Młodzi pouciekali do miast, nawet do
takich jak Nowy Jork i Chicago. Zostało 390 mieszkańców utrzymujących
się – w większości – z rent i emerytur oraz rachitycznego rolnictwa. To
właśnie tutaj 61 lat temu urodził się
Sławoj Leszek. Najstarsi pamię-
tają go jeszcze bosego i zasmarkanego, z krówkami na pastwisku,
szkolnym tornistrem...
– Psotny był dzieciak. Jak już podrósł, trochę za dziewczynami polatał, ale że szykowali go rodzice na
księdza, to trzymali dyscyplinę. Chociaż i tak siedział przez parę miesięcy w więzieniu. Tu, w Białymstoku.
Podobno za politykę, ale kto go tam
wie. Teraz z niego wielki pan, już
pół wsi wykupił. A jakie limuzyny tu
przyjeżdżają... Wojsko, milicja, różne inne biskupy. Nawet kardynał
Matki
Odkupiciela, a restauracyjno-hotelowe dla swoich gości, pragnących wypocząć na łonie natury z dala od ciekawskiej gawiedzi
i paparazzich.
¤¤¤
Komunikat Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego:
„Biskup Polowy WP gen. bryg. Tadeusz Płoski przewodniczył 9 grudnia
2004 r. Mszy św. w kościele pw. Matki Bożej Odkupiciela w Bobrówce,
rodzinnej miejscowości Abpa Sławoja Leszka Głódzia. Mszę św. koncelebrowali Abp Wojciech Ziemba, Metropolita Białostocki, Abp Sławoj Leszek Głódź, Biskup Warszawsko-Praski, oraz księża kapelani wojskowi. (...)
We Mszy św. uczestniczyli m.in. Prezydent Białegostoku [Ryszard Tur
z ZChN], przedstawiciele Policji i władz
samorządowych”.
¤¤¤
Najnowszy nabytek ekscelencji
to kompleks nieruchomości po
zamkniętej niedawno (ostry niż
9
Wprawdzie
Bobrówka to nie Manhattan, ale
i tak coś tanio to wyszło...
– Owszem, ogłoszono przetarg,
ale po pierwsze: kto o nim mógł
wiedzieć oprócz miejscowej biedoty? A po drugie: pewien przedsiębiorca z Moniek interesował
się zakupem, gdy jednak usłyszał,
że będzie musiał rywalizować
z Głódziem, zrezygnował. Ostatecznie jedynym uczestniczącym
w przetargu był arcybiskup, którego reprezentował mieszkający
w Bobrówce bratanek Maciej.
Cena wywoławcza wynosiła 59,8
tysiąca złotych i kupił nieruchomość za jednym postąpieniem
– wyjaśnia radny.
¤¤¤
Abp Głódź uchodzi za jednego z najbardziej próżnych hierarchów kat. Kościoła. Ale czyż można go za to winić, skoro ludzie sami
mu się wlizują? Oto fragment bałwochwalczego uzasadnienia do
Uchwały nr XXXV/170/05 Rady Powiatu w Mońkach z 12 grudnia 2005
r., dot. przyznania Głódziowi honorowego obywatelstwa powiatu:
„Sam fakt, że Jego Ekscelencja
urodził się na terenie naszego powiatu (...) jest dla nas chlubą, wyróżnieniem i dumą. (...) Arcybiskup Sławoj
Leszek Głódź zasłużył się przy powołaniu i funkcjonowaniu Biebrzańskiego Parku Narodowego. Jego osoba
nobilituje działalność BPN. Swoją
obecnością uświetniał poświęcenie Centrum Edukacji i Zarządzania w Osowcu Twierdzy, poświęcenie pierwszego
sztandaru Polskich Parków Narodowych. Brał udział w Biebrzańskich Sianokosach. (...) Nadanie tytułu Honorowego Obywatela Powiatu Monieckiego będzie dla naszego środowiska
wielkim wyróżnieniem i przede wszystkim wypełnieniem woli licznych wnioskodawców”.
Głódź ma poczucie humoru: „Dziękuję
radnym, że mieli odwagę jednogłośnie przyznać mi ten tytuł. Posiadam
już honorowe obywatelstwo Rubieszowa (dawna nazwa Hrubieszowa
– dop. red.), Goniądza, Szudziałowa,
Korycina...” – wyliczał dumnie, jednocześnie co nieco karcąc Mońki, że
się ociągały.
Teraz postanowił pójść dalej – w kupionej przed
miesiącem szkole urządzi izbę pamięci sobie poświęconą.
– Wypowiedział się na ten
temat na łamach
lokalnej prasy.
Tłumaczył, że ma
mnóstwo pamiątek i nie ma ich
gdzie pomieścić.
Oprócz części muzealnej chce urządzić mieszkańcom
Bobrówki... siłownię
oraz gabinet fizykoterapii. Będą mieli emeryci
gdzie ćwiczyć... – ironizuje
radny z Jaświł.
Gwoli sprawiedliwości dodajmy, że arcybiskup zastanawia
się również nad utworzeniem w pozostałej części szkoły centrum charytatywnego, choć jeszcze nie określa,
jaka miałaby być misja ośrodka usytuowanego na głębokim zadupiu.
Cokolwiek by tam powstało, jest
faktem, że tak towarzyskiemu arcybiskupowi jakaś rupieciarnia jest potrzebna. Przecież samych mundurów
paradnych ma kilka, bo przebierał
się w każdy rodzaj wojsk, a także
w mundury polowe. Na dodatek liczni wojskowi poddani wręcz obsypywali go podarkami. Wielu chciało się
pierwszemu kadrowemu w wojsku
przypodobać, a już najbardziej generałowie i pułkownicy Ludowego Wojska Polskiego.
Arcybiskupowi brakuje trochę gadżetów z dzieciństwa
i wczesnej młodości, ale na
wieść o muzeum gminni kolekcjonerzy – węsząc szansę zarobku – rozpoczęli przeszukiwania
strychów i piwnic. Odnaleziono już
oryginalny nocnik, na którym ekscelencja zrobił pierwszą kontrolowaną kupę, flaszkę ze smoczkiem,
pistolet, za pomocą którego przysposabiał się do wojskowości...
Pielgrzymujący do Bobrówki będą mieli co podziwiać.
ANNA TARCZYŃSKA
Fot. WHO BE, serwis
MON
10
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
POD PARAGRAFEM
Porady prawne
W 2003 roku
zlikwidowałem
działalność gospodarczą z przyczyn
ekonomicznych i przez rok pobierałem zasiłek dla bezrobotnych.
Ponieważ mam 62 lata, nikt nie
chce mnie już przyjąć do pracy.
ZUS odmówił mi przyznania świadczenia przedemerytalnego, ponieważ nie ogłosiłem upadłości. Zaprzestałem działalności gospodarczej z przyczyn ode mnie niezależnych, gdyż spadło zapotrzebowanie na moje usługi (prowadziłem
bar przydrożny). Nie mogłem jednak ogłosić upadłości, ponieważ
przed likwidacją zaspokoiłem
wszystkich wierzycieli. Czy w takiej sytuacji nie przysługuje mi
świadczenie przedemerytalne? (Ryszard R., Świebodzice)
Rzeczywiście, zgodnie z przepisami – w przypadku prowadzenia działalności gospodarczej podstawą otrzymania świadczenia przedemerytalnego jest ogłoszenie upadłości. Pozostałe warunki w przypadku mężczyzny
to: ukończenie w chwili upadłości 61
lat oraz posiadanie okresu uprawniającego do emerytury, wynoszącego co
najmniej 25 lat. Przepisy o postępowaniu upadłościowym stanowią, iż warunkiem ogłoszenia upadłości jest niewypłacalność przedsiębiorcy. Oznacza
to, iż nie zaspakaja on swoich wymagalnych wierzytelności lub że ich wartość przekracza wartość jego majątku. Jeżeli zatem, jak Pan pisze, nie
miał Pan długów i był Pan wypłacalny, to nie mógł Pan w tej sytuacji zgłosić wniosku o upadłość. W związku
z powyższym nie przysługuje Panu
świadczenie przedemerytalne.
¤¤¤
We wrześniu 2003 r. potrąciłem pieszego i zostałem uznany
za winnego spowodowania wypadku. Sąd skazał mnie na rok pozbawienia wolności z zawieszeniem
na 3 lata oraz grzywnę. Zostałem
zobowiązany również do zapłaty
odszkodowania osobie poszkodowanej. Należności wyrównałem
w sierpniu 2004 r. Czy moje odbycie kary liczone jest od zapłaty należności, czy od uprawomocnienia się wyroku? Czy jest możliwość zniesienia mojego wyroku?
(Maciej K., Przemyśl)
Z Pana listu wynika, iż chciałby
Pan wiedzieć, czy i kiedy wpis o Pana skazaniu zostanie usunięty z rejestru skazanych. Zasada jest taka,
że zatarcie skazania następuje z mocy prawa z upływem określonego
w Kodeksie karnym okresu, który liczony jest od wykonania, darowania
lub przedawnienia wykonania kary.
Długość tego okresu zależy od rodzaju orzeczonej kary. Pan jednak
został skazany na karę pozbawienia
wolności w zawieszeniu. Orzeczony
przez sąd trzyletni termin zawieszenia wykonania kary, zwany okresem
próby, biegnie od uprawomocnienia
się orzeczenia. Kodeks karny przewiduje, że w tej sytuacji skazanie ulega
zatarciu, tj. zostaje uznane za niebyłe z mocy prawa z upływem 6 miesięcy od zakończenia okresu próby.
Informacja o Pana skazaniu powinna zatem zostać usunięta z rejestru
skazanych z upływem trzech lat i sześciu miesięcy od uprawomocnienia
się orzeczenia. Oczywiście, pod warunkiem że w okresie próby nie naruszy Pan rażąco porządku prawnego, a w szczególności nie popełni Pan
nowego przestępstwa. Wówczas sąd
może bowiem zarządzić wykonanie
kary. W takiej sytuacji zatarcie skazania nastąpiłoby z mocy prawa dopiero z upływem lat dziesięciu od wykonania kary.
¤¤¤
25 lat temu w USA dostałem
rozwód z byłą żoną, z którą ślub
zawarłem w Polsce. W tym kraju
też zawarłem ponowne małżeństwo. Rok temu zmarła moja druga żona. Przebywając czasowo
w Polsce, dowiedziałem się od znajomych, że mój rozwód w USA jest
nieważny. Czy to prawda? Amerykański prawnik zapewniał mnie,
że Polska zawarła z USA stosowną umowę o uznawaniu rozwodów
orzeczonych w obu tych krajach.
(Benon J., Gniezno)
Z tego, co mi wiadomo, Stany
Zjednoczone nie przystąpiły do międzynarodowej konwencji o uznawa-
niu rozwodów i separacji podpisanej
w Hadze w 1970 r. Dlatego też, aby
Pana rozwód był skuteczny na terenie Rzeczypospolitej, konieczne jest
wystąpienie do Sądu Okręgowego właściwego ze względu na miejsce Pana
zamieszkania z wnioskiem o uznanie
tego wyroku. Jeżeli nie mieszka Pan
w Polsce, to wniosek należy złożyć
do Sądu Okręgowego w Warszawie.
We wniosku należy wskazać sąd, który udzielił rozwodu, podać datę
i miejsce zawarcia małżeństwa, nazwiska i imiona stron, a także wymienić
ich aktualne adresy zamieszkania
w celu doręczenia odpisu wniosku byłemu małżonkowi. Do wniosku trzeba również dołączyć poświadczony odpis wyroku rozwodowego opatrzony
oświadczeniem sądu, iż jest on prawomocny, oraz jego uwierzytelnione
tłumaczenie na język polski.
Wszystkie amerykańskie dokumenty powinny zostać dodatkowo poświadczone tzw. Apostille przez sekretarza stanu. Jeżeli nie przebywa Pan stale w Polsce, to może
Pan zlecić przeprowadzenie takiego postępowania za pośrednictwem ustanowionego w sprawie pełnomocnika – adwokata z Polski.
¤¤¤
Do 1990 roku przez 7 lat
prowadziłem 1-osobową działalność gospodarczą. Systematycznie odprowadzałem składki do ZUS. Od 1990 roku jestem zatrudniony w państwowym zakładzie pracy i tutaj nie
chcą mi zaliczyć do stażu pracy tych 7 lat prowadzenia działalności gospodarczej. Czy
słusznie? (Józef P., Katowice)
Jeżeli chodzi Panu o okres pracy,
jaki jest liczony przy ustalaniu prawa
do emerytury lub renty, to czas prowadzenia działalności gospodarczej
będzie zaliczony do stażu pracy. Nie
może być inaczej, skoro płacił Pan
w tym okresie składki na ubezpieczenie społeczne. Jeżeli jednak ma Pan
na myśli uprawnienia urlopowe, to
okres prowadzenia działalności gospodarczej nie jest wówczas zaliczany
do stażu pracy. Podobnie jest przy
ustalaniu odprawy pracowniczej
w przypadku rozwiązania umowy
o pracę z przyczyn leżących po stronie pracodawcy. Wysokość należnej odprawy zależy od łącznego
stażu pracy u wszystkich pracodawców. W tym wypadku do stażu pracy nie wlicza się również okresu
zatrudnienia na umowę zlecenie,
a także okresu pobierania nauki.
¤¤¤
Z parkingu strzeżonego
skradziono mi samochód.
Wnosząc sprawę do sądu przeciwko firmie, której powierzyłem opiekę nad samochodem,
podałem jej aktualny adres
oraz nazwisko jej właściciela. Sąd
wezwał mnie jednak do wskazania prywatnego adresu właściciela firmy. A przecież to nie on osobiście ukradł mi auto. Skoro wytoczyłem pozew przeciwko spółce cywilnej, to czy żądanie sądu
jest słuszne? Co mam zrobić, jeśli sąd apelacyjny, do którego się
odwołałem, utrzyma w mocy postanowienie o zawieszeniu postępowania? (Kazimierz z Głubczyc)
Wytaczając powództwo przeciwko spółce cywilnej, należy pozwać jej
wspólników, czyli konkretne osoby
fizyczne. Oczywiście, ma Pan rację, że
właściciel firmy odpowiada wobec Pana za niewykonanie umowy, tj. niedopilnowanie samochodu, a nie za jego
kradzież. Jest to jego osobista odpowiedzialność związana z prowadzoną
działalnością gospodarczą. Sąd słusznie więc wezwał Pana do podania
adresu właściciela firmy. Inna sytuacja byłaby wówczas, gdyby zawarł Pan
umowę np. ze spółką z ograniczoną
odpowiedzialnością. Spółka ta posiada osobowość prawną, co oznacza,
że może w swoim imieniu nabywać
prawa, zaciągać obowiązki, a także
pozywać i być pozywana. Taką spółkę mógłby Pan pozwać do sądu bez
konieczności pozywania jej wspólników. W zaistniałej sytuacji sąd podejmie z urzędu zawieszone postępowanie z chwilą, gdy wskaże Pan
aktualny adres pozwanego. Adres ten
może Pan ustalić, zwracając się na
piśmie do Wydziału Ewidencji Gospodarczej Urzędu Miasta (bądź
Gminy) z prośbą o wydanie odpisu
z ewidencji gospodarczej, wskazując
nazwę spółki oraz nazwisko jej wspólnika. W odpisie tym powinna znaleźć się również informacja o aktualnym adresie wspólnika.
¤¤¤
Jakie warunki dają podstawę
do zakończenia płacenia alimentów? (Stały czytelnik)
Kodeks rodzinny przewiduje trzy
przypadki powstania i ustania obowiązku alimentacyjnego. Jeżeli chodzi o alimenty między krewnymi, to
zasada jest taka, że uprawniona do
alimentów jest osoba, która znajduje
się w niedostatku. Jeżeli sytuacja materialna uprawnionego ulega poprawie, to zobowiązany może wytoczyć
powództwo o uchylenie lub zmianę
obowiązku alimentacyjnego. Podstawą świadczeń alimentacyjnych, do jakich zobowiązani są rodzice względem
dzieci, jest to, czy dziecko jest w stanie utrzymać się samodzielnie. Fakt
dojścia do pełnoletności nie zawsze
musi oznaczać ustanie obowiązku alimentacyjnego. Pisaliśmy o tym szerzej
m.in. w „FiM” 11, 12/2006. Trzecim
rodzajem są alimenty między byłymi
małżonkami. Mogą to być alimenty
zwykłe – przysługują one małżonkowi znajdującemu się w niedostatku.
Alimenty represyjne obciążają natomiast małżonka wyłącznie winnego
rozkładu pożycia względem małżonka, którego sytuacja materialna uległa znacznemu pogorszeniu. W obu
przypadkach obowiązek alimentacyjny wygasa z chwilą zawarcia przez
uprawnionego nowego małżeństwa.
Jeżeli natomiast zobowiązany jest małżonek, który nie został uznany za winnego rozkładu pożycia, to obowiązek
ten wygasa z upływem lat pięciu od
orzeczenia rozwodu.
¤¤¤
Jestem rozwodnikiem i płacę
alimenty na córkę. Czy jest
prawna możliwość, aby po uzyskaniu przez córkę pełnoletności alimenty wypłacać bezpośrednio córce, a nie jej matce,
np. zakładając konto dla córki? (Robert I.)
Kodeks rodzinny stanowi, iż
dziecko pozostaje pod władzą rodzicielską aż do uzyskania pełnoletności. Z chwilą ukończenia lat
osiemnastu córka Pana nabędzie
pełną zdolność do czynności prawnych, co oznacza, że tylko ona będzie miała prawo do dochodzenia
alimentów i ich otrzymywania,
a nie jej matka. W związku z tym
nie ma przeszkód prawnych, aby
córka otworzyła sobie konto w banku, na które będzie Pan przesyłał
alimenty. Nie będzie miała też żadnych utrudnień w wypłacaniu i wpłacaniu pieniędzy na to konto. Proszę
zwrócić jednak uwagę, że warunkiem
trwania obowiązku alimentacyjnego
jest niemożność samodzielnego utrzymania się przez dziecko.
¤¤¤
Moja kuzynka ma 85 lat i jest
inwalidką I grupy. Nie ma dzieci,
a jej jedyną opiekunką jest jej siostrzenica. Ma jeszcze rodzinę po
siostrze i bracie, która się nią nie
opiekuje. Kuzynka ma domek
i działkę, które chciałaby przekazać swojej siostrzenicy. Czy jeśli
sporządzi testament notarialny,
to pozostałe dzieci po siostrze
i bracie będą miały prawo do tej
działki, czy tylko ta jedna siostrzenica? (Stefan P., Przezmark)
Jeśli Pana kuzynka ustanowi w testamencie swoją jedyną spadkobierczynią siostrzenicę, to pozostałe dzieci jej rodzeństwa nie będą miały do
domku i działki żadnych praw. Nie
będą miały również prawa do zachowku, gdyż nie przysługuje on krewnym
linii bocznej, czyli rodzeństwu oraz jego dzieciom. Jeżeli jednak kuzynka
nie pozostawi testamentu, to wszystkie dzieci jej rodzeństwa będą po niej
dziedziczyć na mocy ustawy.
¤¤¤
Drodzy Czytelnicy!
Nasza rubryka zyskała wśród Was
uznanie. Otrzymujemy dziesiątki pytań
tygodniowo. Z tego względu prosimy
o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania
i wątpliwości. Odpowiedzi szukajcie
tylko na łamach „FiM”.
Opracował MECENAS
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
Jeżeli zwykli ludzie w Polsce w obronie
swoich praw mogą jeszcze do pewnego
stopnia liczyć na związkowców, to z całą
pewnością nie powinni pokładać nadziei
w politykach. Niezależnie od partii, jakie
reprezentują ci ostatni.
Tego rodzaju refleksje, raczej niewesołe, wynieśliśmy ze spotkania
związkowców, polityków, naukowców, pracodawców i dziennikarzy, jakie odbyło się ostatnio w Sosnowcu
i zostało poświęcone miejscu i roli
związków zawodowych. Debatę – tak
potrzebną wobec masowego bezrobocia i łamania praw pracowniczych
– wykorzystuje się ich do zbierania
podpisów na listy wyborcze, mami
obietnicami, a później lekceważy.
Poseł Grzegorz Tobiszowski
z PiS, teolog, rozbawił mnie ciągłym
powoływaniem się na naukę społeczną Kościoła i „Ojca Świętego”.
Nie musi być na temat, byle było
katolicko...
A TO POLSKA WŁAŚNIE
konferencji od zaprzyjaźnionych
związkowców antyklerykałów, uczestniczących w pracach komisji sejmowych. Otóż potwierdzają oni klerykalną ofensywę na Sejm, o czym już
sygnalizowaliśmy przy okazji prac
nad ustawą o związkach partnerskich w poprzedniej kadencji. Episkopat ma zwyczaj przysyłania swoich obserwatorów do prac w komisjach, a ci nie tylko obserwują poczynania parlamentarzystów, ale także mają prawo zabierania głosu. Na
przykład podczas prac nad ustawą
profesor Marii Szyszkowskiej poczynania komisji obserwowała zakonnica. Dowiedziałem się, że zwyczaj ów został zapoczątkowany za
czasów premiera Millera (tak, te-
Człowiek człowiekowi politykiem
– zorganizował Związek Zawodowy
Górników pod kierownictwem swojego przewodniczącego, Andrzeja
Chwiluka, przy wsparciu Fundacji
im. Róży Luksemburg.
Okazuje się, że w Polsce mniej
niż 15 procent pracowników należy
do związków zawodowych – najmniej
w Europie i prawdopodobnie również na świecie, jeśli nie liczyć Chin.
W Szwecji „uzwiązkowienie” sięga
70–80 procent i nie przez przypadek właśnie tam sytuacja pracowników wobec pracodawców należy
do najlepszych. Podobnie jest w innych krajach skandynawskich i we
Francji – dowód wielkiej mobilizacji społecznej widzimy właśnie na
ulicach tego kraju. To jest coś,
o czym przestraszeni i niepotrafiący zadbać o siebie Polacy mogą tylko pomarzyć. Na pytanie o sens pracy związkowej, stawiane na konferencji, istnieje więc oczywista odpowiedź, tylko że ani nasi związkowcy, ani pozostali pracownicy nie potrafią wyciągnąć z niej wniosków.
Na spotkaniu charakterystyczne
było zachowanie polityków, m.in. posła Jacka Piechoty, jednego z liderów SLD i byłego ministra, oraz
posła Zaborowskiego z tej samej
partii. Jak na ludzi współodpowiedzialnych za klęskę lewicy i sukces
skrajnej prawicy – prezentowali oni
rzadko spotykane samozadowolenie
i pewność siebie. Wieczny poseł (szósta z rzędu kadencja!) Piechota pouczał niczym Balcerowicz o niezmiennych prawach rynku, a Zaborowski wyśmiewał cytowane dane
statystyczne na temat rozmiarów polskiej biedy, twierdząc, że „nie jest
tak źle”. Trudno tę butę zrozumieć,
bo przecież stali oni przed swoimi
wyborcami, czyli chlebodawcami.
Cóż, wybory były niedawno, mandaty poselskie ma się w kieszeni, a na
zabieganie o głosy i ogłupianie wyborców obietnicami przyjdzie czas
za kilka lat. Sami związkowcy
z OPZZ narzekali zresztą, że są przez
SLD traktowani instrumentalnie
11
Pedofil i prokurator
Maciej C. przez pięć lat gwałcił
chorego psychicznie chłopca. Mimo to prokurator nie chciał, aby
zboczeniec trafił do więzienia.
Adam urodził się chory psychicznie. Z tego powodu trafił do domu dziecka, w którym spędził całe dzieciństwo.
Kilka lat temu chłopcem zaopiekowała się Marianna C., prowadząca rodzinę zastępczą dla dzieci porzuconych
przez rodziców. Częstym gościem w jej
domu był również 21-letni Maciej C.
– siostrzeniec Marianny i student jednej z poznańskich uczelni. Nikt nie miał
pojęcia, że młody mężczyzna wykorzystuje seksualnie Adama. I to na wszelkie możliwe sposoby. Trwało to pięć
długich lat. Aż w końcu zboczeniec przyznał się do winy. Jedyny problem stanowiło przesłuchanie Adama, któremu choroba uniemożliwiała zrozumienie tego, co się dzieje. Ostatecznie jednak podpisano akt oskarżenia i Maciej
C. miał odpowiadać za obcowanie
płciowe z osobą poniżej 15 roku życia
oraz wykorzystanie osoby upośledzonej
umysłowo. Za te przestępstwa grozi do
10 lat pozbawienia wolności. Tymczasem prokurator Czarosław Leszczyński okazał się szokująco wyrozumiały.
Zgodził się na dobrowolne poddanie karze, akceptując karę zaledwie dwóch
lat więzienia... w zawieszeniu. Taki zapadłby wyrok, gdyby informacja o stanowisku prokuratora Leszczyńskiego
nie dotarła do jego przełożonych. Ci
– w ostatniej chwili – wycofali wniosek o dobrowolne poddanie się karze.
Proces, który oczywiście toczył się za
zamkniętymi drzwiami, niedawno został zakończony. Wyrok brzmiał – półtora roku bezwzględnego więzienia. Orzeczenie nie jest jeszcze prawomocne,
bo obrońca Macieja C. złożył apelację.
Bardzo rzadko zgadzamy się z pomysłami ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale tym razem trudno
zrozumieć wyrozumiałość prokuratury
wobec ohydnego przestępcy.
PS Imię pokrzywdzonego chłopca
zostało zmienione.
ANDRZEJ SOBCZAK
Mieszanie gliny
Cynicznego Leszka Millera już w polityce nie ma, ale SLD nie przestaje pokazywać język wyborcom
Fot. Alex Wolf
Czasem mam wrażenie, że nie
ma drugiej równie cynicznej formacji jak SLD, który uważa, że lewicowi wyborcy i tak muszą – z braku alternatywy – zagłosować na tę
partię. Stąd niesłychane lekceważenie własnego elektoratu. Trzeba przyznać, że partie liberalne i prawicowe są bardziej lojalne wobec swoich wyborców – najzamożniejszych
Polaków, gorliwych katolików – i wobec sojusznika, jakim jest Kościół.
Oni coś przynajmniej dla nich załatwiają – jeśli nie dotacje dla Kościoła, to obniżkę podatków dla najzamożniejszych. Co Sojusz zrobił dla
swoich podczas 4 lat rządów?!
W tym kontekście dziwi pokora,
z jaką związkowcy odnoszą się do
polityków. Kiedy jeden z organizatorów zwracał się do posła Piechoty per „panie ministrze”, to ten odpowiadał, zwracając się do niego po
imieniu. Któż, jeśli nie działacze społeczni, ma nauczyć polityków, gdzie
jest ich miejsce – miejsce ludzi wynajętych do reprezentowania naszych
interesów?! Przecież to my jesteśmy
„Panami i Paniami Wyborcami”,
a oni tylko zatrudnianymi przez nas
urzędnikami, czyli np. ministrami.
Na koniec kilka informacji, jakie
udało nam się uzyskać w kuluarach
go z SLD) i już wówczas – na przykład przy pracach nad poprawkami
do kodeksu pracy – inna mniszka
przysłana przez episkopat złościła
się, że rząd nie dotrzymuje słowa
danego biskupom, i opieprzała
związkowców katolików za to, że zachowują się niezgodnie z zaleceniami swoich panów biskupów. Jednym
z jej zadań było niedopuszczenie,
aby w kodeksie znalazł się zapis
o zakazie dyskryminacji w miejscu
pracy ze względu na orientację seksualną pracownika. Biedaczce nie
udało się przeforsować tego, czego
chcieli biskupi, bo było to sprzeczne z prawem unijnym.
Ten skandaliczny obyczaj mieszania się kleru do prac ustawodawczych
jest kontynuowany... Oto podczas
prac nad ustawą zakazującą pracy
w niedzielę obecni byli aż dwaj księża, którzy parlamentarzystom i związkowcom wygłosili kazanie o tym, jak
Bóg stwarzał świat, podkreślając przy
tym, że siódmego dnia, czyli – według nich – w niedzielę, kazał odpoczywać. Księża byli bardzo wnerwieni, kiedy nasi zaprzyjaźnieni związkowcy postulowali, aby zamykać również pracujące w niedzielę parafialne punkty sprzedaży dewocjonaliów...
ADAM CIOCH
Przez województwo pomorskie
przewala się fala PiS-owskich czystek. Obecnie podmywa szefów
powiatowych komend policji.
W Kwidzynie, Tczewie, Człuchowie, Kościerzynie, Chojnicach, Lęborku, Malborku i Wejherowie wszyscy dostali propozycję nie do odrzucenia: albo spławią się dobrowolnie
i wtedy zachowają pewne przywileje, albo w niedługim czasie odpowiednie komisje kontrolne wejdą do
ich komend i nie ma mowy, żeby czegoś tam nie znalazły. Wtedy dyscyplinarka, czyli przerąbane na całej linii. Część już jest „po zabiegu”, część
tradycyjnie chowa się na lekarskich
zwolnieniach. Są przypadki, że na
skutek odwołań i chorobowego
w niektórych komendach powiatowych nie ma kto rządzić.
PiS-uarowa kosa nie oszczędziła
nawet Cezarego Tatarczuka, szeryfa
z Wejherowa. Swego czasu zasłynął on na całą Polskę pomysłem, aby
wraz z miejscowym proboszczem organizować procesje w miejsca, gdzie
w lasach przy szosie importowane
tirówki spieszyły kierowcom z pierwszą pomocą. Tatarczukowi nie pomogła ani pobożność, ani doktorat.
Komendanci, których na razie
oszczędzono, siedzą cicho i udają, że
ich nie ma. Jasne – kto w takim momencie chciałby gadać z pismakami! Tym bardziej że jeden z miejscowych ważnych PiS-iorków już zapowiedział, iż czesanie komendantów to
dopiero początek. Po rozprawieniu się
z szeryfami przyjdzie czas na ich zastępców, a później na naczelników
wydziałów, ich zastępców i tak do
spodu – po klawisza od „dołka”. Ciekawe, skąd PiS-owcy wezmą tylu
swoich, no i czy choć sprzątaczki
oszczędzą... MARCIN SZOBA
12
PATRZYMY IM NA RĘCE
Homiletyk
złotousty
Homiletyka to sztuka mówienia kazań. Cenionym
homiletykiem jest nasz
pan minister sprawiedliwości Ziobro, tylko nie
wiedzieć czemu nie
chwali się tym. Skromniś.
Przed kilkoma dniami minister Ziobro publicznie zapewniał, że on wcale
nie zamierza szukać haków na byłego
prezydenta, no ale co ma zrobić, skoro jakaś gazeta napisała, że Aleksander Kwaśniewski jest złodziejem.
W trosce o jego dobre imię kazał natychmiast wszcząć śledztwo, bo przecież: – Droga postępowania karnego
jest jedyną, która
może rozwiać wątpliwości co do tej sprawy (chodzi o finanse kierowanego przez
Kwaśniewskiego 20 lat temu Komitetu
ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej – dop.
red.). Jeśli okaże się, że zarzuty stawiane panu Kwaśniewskiemu są niezasadne, to będę bardzo zadowolony i chętnie powiem o tym na konferencji prasowej takiej jak ta – szydził absolwent
„Podyplomowych studiów homiletyki”
Papieskiej Akademii Teologicznej (tak,
tak, mało kto wie, że Ziobro ukończył
specjalistyczne studia kaznodziejskie, co
– nie wiedzieć czemu – starannie ukrywa w oficjalnym życiorysie).
Kolejny przykład bezinteresownej
praworządności obecnego kierownictwa Ministerstwa Sprawiedliwości wymaga krótkiego wprowadzenia.
Otóż 15 lutego 2006 r. przed Sądem Okręgowym w Gdańsku miał ruszyć pierwszy z procesów cywilnych,
jakie bracia Jacek (zaliczany do legend
Solidarności, minister stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy, współzałożyciel Platformy Obywatelskiej)
i Witold
(zaprzyjaźniony z Donaldem Tuskiem,
członek byłego Kongresu Liberalno-Demokratycznego) Merklowie wytoczyli PiS-owskiemu „bulterierowi” Jackowi Kurskiemu. W obu przypadkach
chodziło o gołosłowne oskarżenie, jakoby bracia uczestniczyli w „gigantycznych aferach prywatyzacyjnych”.
Kurski był w kłopocie, gdyż nie dysponował „amunicją” na poparcie swoich oskarżeń. A tu nagle zleciała mu na
łeb gwiazdka z nieba:
– 14 lutego 2006 r. na polecenie ministra sprawiedliwości i moje dyrektorzy Biura Postępowania Przygotowawczego oraz Biura ds. Przestępczości
Według Kalisza, sprawie nadano
rangę priorytetową, a nawet poganiano prokuratorów apelacyjnych telefonicznie, oczekując odpowiedzi w trybie natychmiastowym. Zdaniem Kaczmarka – były to standardowe, rutynowe działania ministra sprawiedliwości
prokuratora generalnego i nie należy
w nich upatrywać jakiegokolwiek
ewentualnego nadużycia bądź takowego insynuować. Wiceprokurator generalny gładko prześlizgnął się nad
kwestią tempa, w jakim „teren” miał
przygotować odpowiedzi.
A co dało tandemowi Ziobro-Kaczmarek takiego kopa?
Pismo. Zwykłe pismo do ministra
od tej samej, co w przypadku Kwaśniewskiego, gazety, która:
– Zarzuciła nam, że prokuratura
jest organem spowolniałym, bezwolnym
Zorganizowanej (odpowiednio Jerzy Ziętek
i Bogdan Święczkowski, zwany Godzillą
– dop. red.) Prokuratury Krajowej zwrócili się do wszystkich prokuratur
apelacyjnych
w kraju o ustalenie i poinformowanie, czy w podległych im jednostkach zarejestrowano postępowania
przygotowawcze przeciwko Jackowi
Merklowi i Witoldowi Merklowi
(choć prokuratorzy kopali aż do 1990
roku, niczego nie znaleźli – dop. red)
– przyznał w Sejmie 23 lutego Janusz Kaczmarek.
Został wywołany do tablicy przez
posłów Jolantę Szymanek-Deresz
i Ryszarda Kalisza (oboje SLD), którzy niedwuznacznie sugerowali, że Kurskiemu pospieszył z pomocą towarzysz partyjny Ziobro.
i chroni braci Merkli, w sposób niedostateczny prowadząc postępowania, które się
w ich sprawie toczą – rozweselał przysypiających posłów zastępca Ziobry.
¤¤¤
Skoro panowie ministrowie od sprawiedliwości
tak reagują na prasowe
enuncjacje, to my również
uprzejmie informujemy, że prześladuje nas od pewnego czasu wrażenie, iż
prokuratura ma sraczkę na samą
myśl o pewnym śledztwie, którego
byliśmy inicjatorami.
¤ 19 grudnia 2005 r. temu samemu Kaczmarkowi złożyliśmy „Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia
przestępstwa” przez radnego Iwo Bendera (syn słynnego radiomaryjnego
Ryszarda – dop. red.), warszawskiego działacza PiS, będącego wówczas
dyrektorem Gabinetu Politycznego
w Ministerstwie Skarbu.
Przypomnijmy, że w dwóch kolejnych publikacjach („Hollywood”
i „Artykuł 233” – „FiM” 48, 50/2005)
ujawniliśmy fakt złożenia przez Bendera kłamliwego oświadczenia majątkowego, w którym ukrył swoje powiązania ze spółką Eastern Enterprises.
Firmą, która wyssała z Poczty Polskiej
prawie milion złotych na produkcję
dwóch cuchnących amatorszczyzną
reklamówek.
Dodajmy jeszcze, że we władzach
EE pojawiali się okresowo eksponowani aparatczycy Prawa i Sprawiedliwości (np. poseł Artur Zawisza, typowany dzisiaj na przewodniczącego
„bankowej” komisji śledczej), członkowie ich rodzin (np. żona Marka
Grzelczyka, byłego prezydenta Zamościa), ludzie związani z Opus Dei
(Sebastian Bojemski, czołowy ideolog PiS, członek Rady Nadzorczej
Instytutu Środkowoeuropejskiego
z okresu, gdy IŚ kierował premier
Kazimierz Marcinkiewicz);
¤ po 10 dniach nasze zawiadomienie (wraz z załączonym „Artykułem 233”) zostało przekierowane z Biura Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej do
Anny Świtalskiej-Kozyry, naczelnika Wydziału Nadzoru nad Postępowaniem Przygotowawczym
Prokuratury
Apelacyjnej w Warszawie.
Powód? „Celem nadania właściwego
biegu procesowego” – jak to określił
autor pisma (sygn. PR III Ko
3672/05), prok. Włodzimierz Wolny, wielce doświadczony śledczy, który był kiedyś nawet zastępcą prokuratora generalnego pod minister Hanną Suchocką (1997–2000);
¤ 13 stycznia 2006 r. kwity na Bendera przesłano dalej, do Wydziału I
warszawskiej Prokuratury Okręgowej, „celem procesowego załatwienia
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
i powiadomienia zawiadamiającego
o przestępstwie (czyli „FiM” – dop.
red.), o podjętej decyzji” – czytamy
w piśmie (sygn. Ap I Ko 42/05) prok.
Doroty Kaniak;
¤ coś tam poczta musiała szwankować, bo wspomniany wyżej dokument
dotarł z ulicy na ulicę dopiero 18 stycznia, ale i tak cieszymy się bardzo, że
w ogóle gdzieś dotarł. Sprawa ostatecznie trafiła do „rejonówki” na warszawskim Śródmieściu wraz z pismem (sygn.
I Ko 83/06) polecającym, żeby coś z tym
fantem zrobić. A że nie ma jeszcze
w Polsce prokuratur podrejonowych, na
Śródmieściu zarejestrowano wreszcie
(25 stycznia) sprawę w dzienniku śledztw
pod numerem I Ds. 120/06. „Obdarowany” nią prokurator Andrzej Piaseczny na razie zastanawia się, czy i jakie
przedstawić Benderowi zarzuty – poinformował nas Piotr Woźniak, szef
śródmiejskiej prokuratury.
Dla pokrzepienia jego duszy podpowiadamy, że smród wokół pana Iwa
spowodował dyskretne spuszczenie go
z posady dyrektora Gabinetu Politycznego Ministra Skarbu. Może więc jest
to sygnał, że można już upadłą gwiazdę PiS brać za tyłek?
¤¤¤
„Informuję z tej trybuny, że Prokuratura Krajowa i każdy prokurator
w tym państwie nie będzie nikogo
chronił, co więcej – będzie stawiał zarzuty tam, gdzie będzie popełnione
przestępstwo. Nie będzie patrzeć na legitymację partyjną, czy to jest strona
lewa, czy to jest strona prawa” – powiedział w Sejmie Janusz Kaczmarek.
Oficjalnie zastępca prokuratora generalnego, prywatnie żartowniś, który tym
samym wyraźnie zbliżył się do Zbigniewa Ziobry, wciąż jeszcze prowadzącego w rywalizacji o nagrodę „Złote usta”.
ANNA TARCZYŃSKA
13
Pole karne
Idziesz na mecz?
Zmów „Pod twoją
obronę” i na wszelki
wypadek „Wieczne
odpoczywanie”. Niestety – nie ma pewności, czy to pomoże.
Na pewno to możesz
dostać w mordę,
a jak będziesz miał
pecha, to i nożem.
N
o i nie licz na ochroniarzy
– oni sami umierają ze
strachu. Ale są za to wyjątkowo uprzejmi: – Proszę się nie martwić. Mamy monitoring
i z pewnością ustalimy, kto za chwilę
złamie państwu rękę lub wybije zęby...
Policja też nie ma już kłopotów
z burdami na stadionach. Dzięki ustawie o bezpieczeństwie na imprezach
masowych mundurowi odpowiadają jedynie za porządek na zewnątrz stadionów. Na stadionach są ochroniarze.
Wedle ustawy, jest to formacja „odpowiednio wyszkolona i wyposażona, wyraźnie wyróżniająca się elementami ubioru”.
Rzeczywiście – kamizelki, takie same jak ci od robót drogowych, mają
i jest na nich napisane „SŁUŻBA PORZĄDKOWA”... Na tym kończy się
kompatybilność z ustawą. Przede wszystkim ochroniarze owi to zazwyczaj żadni ochroniarze, tylko żałośni amatorzy,
którzy z braku innej pracy brali co było. Wielu z nich zresztą to starzy policjanci, którym się wydaje, że jeszcze
mogą góry przenosić, choć tak naprawdę brzuszek i przepalone płuca pozwalają im
co najwyżej wyjść na spacer z jamnikiem, bo
o dogonieniu, a tym bardziej pokonaniu, młodego, napakowanego byka
mowy nie ma. Takie wojsko „św. Jadwigi” na
pewno nikogo nie przestraszy. Dlatego liczba
agresywnych zachowań
na stadionach pierwszej
i drugiej ligi sięga niemal 750 ekscesów w sezonie i od lat nie maleje. Nie robi się nic poza gadaniem, żeby z tym skończyć. Przeciwnie – określona rozporządzeniem
Rady Ministrów procedura, według której ochroniarz ma postępować w razie
stadionowej zadymy, jest idiotyczna. Na
przykład stwierdzenie prawa do przebywania na obiekcie dokonuje się poprzez „sprawdzenie biletu, dokumentu
uprawniającego lub zaproszenia” oraz
„porównanie tych dokumentów ze wzorem i ustalenie, czy danej osoby nie ma
w rejestrze zakazu stadionowego”. Pokażcie mi tego kozaka, który – na
kilkanaście minut przed meczem, przepychany przez napierający tłum – posprawdza to, co mu każą. Nie ma takiej możliwości. Byłem, widziałem.
Zatem bandzior wchodzi na trybuny
jak chce. A skoro już tam jest, to „dymi” ile wlezie.
Ochroniarz może mu przeszkodzić
– to prawda. Musi się najpierw zwrócić do niego grzecznie: „Dzień dobry,
służba porządkowa”, następnie podać
swoje imię i nazwisko oraz okazać identyfikator, tak „aby osoba legitymowa-
na miała możliwość odczytania danych
w tym dokumencie”. Potem należy już
tylko objaśnić łysolowi podstawę prawną ingerencji w jego prawo do bycia
na meczu i powiedzieć, jaki jest formalny powód jego legitymowania.
Przy usuwaniu bandyty ze stadionu
procedurę trzeba jeszcze raz powtórzyć.
Dodano jeszcze wezwanie
do dobrowolnego opuszczenia trybun. Jeśli zachodzi konieczność użycia siły fizycznej, może to zrobić tylko zatrudniony w agencji pracownik wyposażony w odpowiednią licencję na usuwanie. Albo policjant. Ponieważ już
powiedzieliśmy, że policji na stadionach nie ma, to wracamy do punktu
wyjścia. Jasne jest, że kiedy ochroniarz
zaprasza łysola do wyjścia, reszta jego kumpli wstaje i mówi... No, nieważne, co mówi...
O tym, że może być normalnie,
świadczy byle jaki mecz ligi angielskiej.
Na stadionach, z których parę lat temu
wiało grozą, kibice siedzą tuż przy murawie – tak blisko, że
podają piłkarzom piłkę. Nie ma mowy
o pancernych kratach,
łańcuchach i fosach.
Było źle, jest bardzo
dobrze. Ale tam nie
mówili, że wezmą się
za stadionowych chuliganów, tylko się za
nich wzięli.
Bójki pseudofanów już dawno przestały być jedynie napieprzaniem się przygłupich blokowców.
W zastraszającym
tempie wzrasta w incydentach udział
młodzieży akademickiej czy środowisk
inteligenckich. Ludzie po prostu odreagowują stresy. Zabójca kibica we Wrocławiu – dwa lata temu – był krakowskim studentem, zaś zabójca aresztowany po niedawnym meczu Wisły z Cracovią pochodzi z poważanej rodziny.
A zaczęło się, przypomnijmy, od noża
rzuconego z trybun przez „Miśka”
w głowę Dino Baggia.
Teraz kibole nie wyskakują cichcem
zza węgła, tylko – tak jak to uczynili
z Krakowie – dopędzają ofiarę mercedesem... Na słynnych już internetowych
„ustawkach” określa się liczbę i wiek
wojowników, kolorystykę ubrań i rodzaj
używanej broni. Klasyczna „ustawka”
jest na ręce, nogi i kastety. Powszechnie szanowany przez kiboli kodeks „honorowy” zabrania jednostronnego używania w walce ostrego narzędzia i bezwzględne nakazuje pomszczenie śmierci w ten sposób zadanej.
Próba zapanowania nad tym przez
kler, który urządził pokazowe pojednanie kibiców Wisły i Cracovii, zakończyła się kompromitacją. Agresja z piłkarskich stadionów rozwija się i ewoluuje w najgorszym kierunku. Faceci
z szalikami pojawiają się już i walczą
na drogach publicznych oraz na imprezach niewiele mających ze sportem
wspólnego – choćby na juwenaliach czy
paradach równości. Ich bandytyzm ubrany jest coraz częściej w „patriotyczny”
kostium wszechpolaków, rasistów i neonazistów. Ekspansja trwa, ruch jest coraz bardziej zorganizowany...
Władze zaś udają, że tego nie widzą. Premier bajdurzy o nowych stadionach narodowych, o mistrzostwach Europy... Kto tu, panie Marcinkiewicz,
przyjedzie? Do powiatu Europy, żeby
dostać po ryju?
DARIUSZ JAN MIKUS
Fot. Wojciech Kamiński
14
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
ZE ŚWIATA
Striptizerka nawrócona
H
eather Veight z Riversdale w Kalifornii ma 31 lat, męża i dwoje dzieci. Raz w miesiącu odwiedza jakiś klub dla panów, gdzie
tańczą hoże striptizerki.
Nawet płaci im za występy. Mówi: „Rozumiem kulturę tych dziewczyn – szanuję je”. Nie dziwota:
w latach 90. robiła w klubach Las
Vegas to samo, występowała też
w filmach porno i miała sukcesy.
Nagle przeraziła się piekła. Teraz
chadza do klubów „table dance”, by
rozmawiać z koleżankami po fachu o Bogu. Została bowiem chrześcijańską ewangeliczką. Objeżdża
z dwiema podobnie przeobrażonymi towarzyszkami konwencje porno
i rozdaje egzemplarze Biblii.
Wspiera ją 1700-osobowa Kongregacja Południowych Baptystów
kwotą 50 tys. dolarów rocznie. Nie
liczy koleżanek, które nawróciła,
zresztą nie każde nawrócenie jest
trwałe, nawet gdy oferuje się stypendia na college. Veigh jest realistką i nie namawia dziewczyn,
by rzuciły zawód przed przystąpieniem do zgromadzenia. W końcu
do kościoła przychodzą grzesznicy
– zauważa.
PZ
Baczność, geje!
W
ojna jest zajęciem pracochłonnym, zwłaszcza dla żołnierzy.
Nie daje wielu sposobności do uprawiania hobby, chyba że
jest nim zabijanie, a już całkiem niemożliwe jest dorobienie na boku do żołdu – jeśli nie uwzględnić łupienia ludności cywilnej.
A jednak... Grupa dzielnych
komandosów amerykańskich z elitarnej 81 dywizji powietrzno-desantowej wpisała swoje oferty na
homoseksualnej stronie internetowej. Kopulowali w zamian za kasiorę. Wpadli, niestety, a przełożeni nie posiadali się z oburzenia.
Staną przed sądem wojskowym
oskarżeni o sodomię i uprawianie
seksu za pieniądze, czyli męską
prostytucję. Solidarności i wsparcia odmówiły im nawet organizacje gejowskie: Steve Ralls, rzecznik Legal Defence Network, ugrupowania obrony gejów i lesbijek
w wojsku, oświadczył: „Nie możemy pobłażać żołnierzom, którzy uprawiają seks dla pieniędzy”.
TN
Wściekła baba
S
ztuka nie znosi kompromisów.
Nawet jeśli chodzi o nocnik.
Pierre Pinoncelli, blisko 80-letni artysta francuski, dobitnie wyraził swą awersję do znacznie bardziej
odeń znanego artysty Marcela Duchampa, dadaisty. Nie wiemy na
pewno, czy Pinoncelli wie, kto to jest
Tomczak. Być może nie wie nawet,
kto to jest Olbrychski. Jednak postąpił tak samo jak ci dwaj wybitni
mężowie, którzy, podobnie jak on,
nie mogli zaakceptować innych niż
własne środki wyrazu artystycznego. Pan Tomczak nie mógł patrzeć
na wystawioną w Zachęcie rzeźbę
przedstawiającą Jana Pawła II przygniecionego głazem, więc usunął ten
głaz. Artysta Olbrychski natomiast
na chwilę wcielił się na powrót
w Kmicica i w tejże Zachęcie pociął
szablą fotosy aktorów, w tym swój
własny, w hitlerowskich mundurach.
U
Zgromadzenie pedofilek
B
adania przeprowadzone w Australii przez organizację Child
Wise wykazały, że istnieje takie zjawisko jak pedofilia kobiet.
Sześć procent wszystkich zgłoszonych przestępstw seksualnych popełniają właśnie one. Sprawa jest
dla nich o tyle łatwa, że mają nieskrępowany dostęp do dzieci. Poza
tym są poza podejrzeniami, bo nikt
nie przypuści, że kobieta może zrobić dziecku coś złego. Jeśli jednak
zostaje pociągnięta do odpowiedzialności karnej, to dostaje wyrok znacznie niższy od mężczyzn pedofilów.
Tylko 2 proc. kobiet otrzymuje kary więzienia, podczas gdy 16,5 proc.
samców przeprowadza się do celi.
Przestępstw seksualnych na dzieciach w grupie sprawców płci żeńskiej najczęściej dopuszczają się zakonnice i nianie. Według rzeczniczki Child Wise, międzynarodowe badania potwierdzają, że trendy obserwowane w Australii są typowe dla
innych krajów świata.
PZ
porcelanowy nocnik, wyeksponowany do góry dnem. Pinoncelli już dawno miał z tym nocnikiem na pieńku.
Już raz próbował go potłuc – w 1993
roku. Wtedy mu się nie powiodło,
ale za to udało mu się użyć go zgodnie z przeznaczeniem.
Sondaż wśród najwybitniejszych
artystów wykazał, że uważają pracę
Duchampa za przełomowe dzieło nowoczesnej sztuki, na równi z „Guernicą” Picassa i portretem Marilyn
Monroe Andy’ego Warhola. Najwyraźniej Pinoncelli jest innego zdania.
Sąd wymierzył mu grzywnę w wysokości 45 tys. euro, a dyrekcja Centrum
Pompidou orzekła, że najdroższy nocnik świata da się skleić.
TW
i amerykańskiego Uniwersytetu Harvarda. Stwierdza
on, że picie więcej niż trzech filiżanek kawy dziennie dramatycznie zwiększa ryzyko ataku serca. Dotyczy to zwłaszcza osób poniżej 50 roku życia. Ale
nie wszystkich. Zagrożeni są
posiadacze genu, który zwalnia metabolizm. Problem
w tym, że nie wiadomo, kto
jest nosicielem owego genu,
dopóki nie przeprowadzi się badań krwi. Inny problem jest taki, że gen ów jest dość popularny: posiada go jedna trzecia rasy białej. 2–3 filiżanki kawy
podwyższają ryzyko zawału o 36 proc., zaś 4 i więcej – aż o 64 proc. Ponieważ badania prowadzono
w Ameryce, gdzie pija się kawę określaną przez Europejczyków mianem wodnistej lury, wyniki są tym
groźniejsze dla konsumentów mocnej kawy serwowanej w Europie.
JF
Mała czarna
Szczęśliwa prostytutka
deptom dziennikarstwa wpajano ongiś, że jeśli pies ugryzie
człowieka, to nie jest żadna wiadomość. No, chyba że to człowiek ugryzie psa.
interwencja lekarzy. Belferka była już wcześniej ostrzegana przez
przełożonych, by nie zachowywała się w taki sposób wobec uczniów.
Teraz nie przyznała się do winy,
ale Hudson sam w szyję ugryźć
się nie mógł. Kolb wyleciała z pracy i to nie tylko dlatego, że nie
miała aktualnych szczepień przeciw wściekliźnie.
TW
Stary Francuz Pinoncelli postąpił podobnie. Przyszedł na wystawę w Paryżu z młotkiem i rozwalił
pracę znienawidzonego Duchampa.
Był nią powstały w 1917 r. i wart
obecnie 3 mln euro awangardowy
czone głowy świata intensywnie pracują nad
rozgryzieniem tajemnic działania kawy. Rezultaty ich dociekań są, niestety, niejednoznaczne. Często jedne badania przeczą drugim: raz kawa jest
zła, raz dobra.
Stwierdzano między
innymi, że
pobudza
popęd seksualny, że zawarte
w niej antyutleniacze zwalczają
szkodliwe wolne rodniki, że kawa bezkofeinowa zwiększa
prawdopodobieństwo
chorób serca.
Ostatnio opublikowano raport naukowców z Uniwersytetu Toronto w Kanadzie
A
Takie kryterium atrakcyjności
medialnej spełnia i swobodnie
przekracza doniesienie z USA, że
nauczycielka pogryzła ucznia. Caroline Kolb poleciła 14-letniemu
Garrickowi Hudsonowi wypluć
cukierek. Gdy odmówił, za karę
wyrzuciła go na korytarz, a zanim
zdążył opuścić klasę, dotkliwie
ugryzła go w kark. Konieczna była
Wojna z urynałem
„Xaviera Hollander: szczęśliwa prostytutka” taki tytuł nosi film dokumentalny, do którego zdjęcia kręcone są pod okiem 62-letniej tytułowej bohaterki z San Francisco.
Bierze ona czynny udział w produkcji obrazu, sponsorowanego
przez Center for Sex and Culture.
Kilka nagich par w trakcie 3,5-godzinnego seminarium demonstruje
pożycie seksualne wedle instrukcji
kompletnie ubranej Xaviery. Gdy
jedna z kobiet pod wpływem pieszczot partnera zaczyna jęczeć w ekstazie, po chwili wtóruje jej pani
K
obiety, które są w ciąży krócej niż 9 tygodni, mogą się
poddawać aborcji w domu, bo
jest to całkiem bezpieczne.
Oto konkluzja koordynatora rządowego projektu badawczego przeprowadzonego w Wielkiej Brytanii.
Dane tamtejszego ministerstwa zdrowia dotyczą 20 tys. brytyjskich kobiet,
które decydują się na wczesne przerwanie niepożądanej ciąży przy użyciu środków farmaceutycznych.
Koordynator Shirley Butler
stwierdza: „Nie mieliśmy żadnych
z widowni, bo nie może się oprzeć
sile namiętności.
Do nakręcenia filmu o swym życiu zachęcił Hollander reżyser Robert Dunlap, mąż jej kuzynki. Od
kilku lat objeżdża świat, by spotykać
się i rozmawiać z byłymi kochankami Xaviery – płci obojga.
Xaviera, urodzona w Indonezji
jako Vera De Fries, jest autorką kilkunastu książek dotyczących technik seksualnych, uczestniczy w seminariach i konwencjach seksterapeutów i prostytutek. Przez 30 lat redagowała w „Penthouse” rubrykę pod
tytułem „Call me Madam”. „Miałam
tyle radochy” – przyznaje z satysfakcją i nie chce się czuć jak kobieta
upadła. Sławę i pieniądze przyniosła
jej książka „Szczęśliwa prostytutka”,
która sprzedała się w 15 mln egzemplarzy. „Ta książka oparta jest na
prawdzie, pokazuje, że seks może być
zabawą” – zapewnia autorka.
Obecnie Hollander mieszka
w Amsterdamie, gdzie prowadzi pensjonat. Dwa zawały przed kilku laty
sprawiły, że musiała zaniechać prowadzenia kabaretu. Przez dwa lata
dochowywała celibatu.
TN
Zrób to sama
istotniejszych problemów z wyjątkiem
krwawienia jednej z kobiet. W moim
przekonaniu przerwanie ciąży poza
szpitalem jest bezpieczne”. Kobiety,
które brały udział w badaniach, również były usatysfakcjonowane.
Chemiczne aborcje są dopuszczalne w Anglii do 12 tygodna ciąży. Kobiety zażywają tabletkę preparatu mifepristone w szpitalu i wracają pięć
dni później po cztery następne dawki tego leku, który przerywa ciążę. Szef
Stowarzyszenia Planowania Rodziny,
Anne Weyman, stwierdza: „Chemiczne aborcje są bardzo bezpieczne i efektywne. Przeprowadzenie drugiego etapu w domu jest komfortowe i zapewnia prywatność”. Wyniki badań nie są
nagłaśniane, by nie prowokować fanatyków religijnych.
JF
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
G
arry Wills – nazwisko w USA
dobrze znane – to wybitny historyk religii, krytyk i pisarz katolicki, który chadza własnymi
ścieżkami i nie podporządkowuje się autorytetom ani modom.
Znaczny rozgłos wywołała przed
sześciu laty w USA jego krytyczna
książka o pontyfikacie Jana Pawła
II pt. „Grzech papieski: struktury oszustwa”. Potem uwagę zwróciła niekonwencjonalna autobiografia „Dlaczego
jestem katolikiem”, o której recenzenci pisali, że autor zapomniał do tytułu wstawić słowa „wciąż”.
Teraz na rynku pojawia się kolejna pozycja Willsa: „Co Jezus miał na
myśli”. Autor demaskuje w niej tradycyjne myślenie i burzy zaszufladkowane prawdy oficjalnego katolicyzmu. Ta książka nie pochlebia nikomu. Chrześcijańską prawicę oburzy
konstatacja autora: „Jeśli pragną politycznie chrześcijańskiego państwa, to
nie idą śladami Jezusa”. Lewica kościelna poczuje się dotknięta stwierdzeniem, że „Chrystus nie czynił cudów z pobudek humanitarnych”. Kaznodzieje rozprzestrzeniających się
w Stanach megakościołów o powierzchni miasteczek handlowych
wzdrygną się na wieść, że „Jezus nie
zamierzał zastępować rzymskich świątyń innymi miejscami oddawania religijnego kultu, czy byłyby to chatki, czy
bogate katedry”.
ZE ŚWIATA
O papieżu Benedykcie prof. Wills
ma taką oto opinię: „Podobnie jak jego poprzednicy, wraca do religii, którą
Jezus odrzucił wraz ze wszystkimi rekwizytami i obrządkami kapłaństwa”.
Ma wreszcie, już na wstępie, niemiłą
wieść dla niemal wszystkich chrześcijan: „Chrystus nie był jednym z was”...
Przez długi czas uważany był za
religijnego konserwatystę, bo publikował eseje w sztandarowym tygodniku intelektualnej prawicy amerykańskiej – „National Review”. Dziś
prawica woli z nim nie polemizować. Konserwatyści w USA nie mogą spokojnie przyjąć do wiadomo-
Jezus był antyklerykałem
Garry Wills
Problem z Willsem jest taki, że
nie można zakwalifikować jego rozważań i wniosków jako rojeń wariata, frustracji zajadłego wroga Kościoła czy tyrad odszczepieńca. Ma on niekwestionowaną wiedzę i erudycję, którą trudno podważyć, i nie obawia się
przełamywać utartych schematów i sądów, choćby miało to dla tradycjonalistów bluźnierczy wydźwięk.
C
oraz częściej – choć wciąż zbyt rzadko – rozlegają się głosy ostrzegające przed niepohamowanym pochodem fundamentalistów religijnych w USA.
Do postawienia tamy ich agresywnemu ekstremizmowi kilkakrotnie wzywał były senator oraz ambasador
Danforth (do niedawna reprezentował USA w ONZ),
ści, że według Willsa syn boży był
„radykalnym egalitarystą”, protoplastą feminizmu i „nigdy nie cofał się
przed mówieniem prawdy potężnym
sprawującym władzę”. Mało tego
– Wills analizuje i poddaje krytyce
kościelny pogląd, że seks jest czymś
nieczystym, oraz głosi: „Ci, którzy
prześladują homoseksualistów, prześladują Jezusa”.
W ujęciu Willsa Chrystus nie jest
wcale miłym, łagodnym zbawcą, znanym z lekcji religii, lecz osobą z gatunku Che Guevary – „nieobliczalnym dysydentem, który przypisywał
sobie siłę taką, jaka charakteryzuje
Boga w Księdze Hioba”. Jezus nauczał (w tłumaczeniu Willsa): „Jeśli
ktoś przychodzi do mnie bez nienawiści dla swego ojca i matki, żony
i dzieci, swych braci i sióstr, ten nie
może być moim wyznawcą”.
CS
15
Irlandia molestowana!
W
Irlandii – do niedawna bunkrze konserwatywnego katolicyzmu
na miarę Polski – od kilku lat nie ustaje trzęsienie ziemi pod
fundamentami tamtejszego Kościoła, wychodzą bowiem na jaw coraz to nowe dane o rozmiarach przestępstw seksualnych kleru.
Ostatnim – jak dotychczas – aktem było opublikowanie studium
(w oparciu o dwuletnie analizy archiwów) autorstwa archidiecezji Dublin, które ujawnia, że ponad stu jej
księży było w minionym półwieczu
oskarżonych o pedofilię. Dopuścili
się przestępstw na ponad 350 dzieciach. Dane ujawnione przez prominentnego hierarchę, arcybiskupa
Diarmuida Martina, zostały przez
media uznane za bardzo poważne.
Komentując je, Martin, były watykański dyplomata oddelegowany
do Dublina w roku 2003, stwierdził:
„Przeraża mnie, że tyle dzieci zostało skrzywdzonych”, i skonstatował, że konieczna będzie sprzedaż
dóbr kościelnych w celu zdobycia
pieniędzy na odszkodowania. Jak
dotąd – w związku ze 105 procesami przeciw 32 księżom – archidiecezja zapłaciła 5,8 mln euro. W ubiegłym roku szok w Irlandii wywołał
raport przedstawiający przestępstwa
seksualne duchownych w diecezji
Ferns: 21 kapłanów było sprawcami molestowania seksualnego ponad setki dzieci.
Pierwsza odsłona skandalu miała miejsce w roku 1994, gdy wyszło
na jaw, że władze chroniły przed
ekstradycją do Anglii księdza pedofila – recydywistę. Spowodowało
to upadek rządu. W roku 2001 ekipa premiera Bertie Aherna przeprosiła Irlandczyków za przedłużanie cierpień dzieci w sierocińcach
i domach poprawczych, które na zlecenie władz prowadzili (i zamieniali niemal w obozy koncentracyjne)
katoliccy zakonnicy.
26 archidiecezji i diecezji irlandzkich musi złożyć raporty obrazujące rozmiary molestowania seksualnego dzieci przez księży. Abp Martin był jak dotąd jedynym arcybiskupem, który wypowiedział się w tej
kwestii. Z badań wynika, że 25 procent mieszkańców ultrakatolickiej
Irlandii doświadczyło przemocy seksualnej w dzieciństwie.
TW
Luthera Kinga i Desmonda Tutu. Na drugim biegunie umieścił przykłady złej religii: amerykańskich telekaznodziejów i muzułmańskich kamikadze.
Jednocześnie 57-letni Wallis, który znany jest ze swych
kampanii na rzecz sprawiedliwości społecznej i walki z biedą, podkreślił, że odpowiedzią nie jest eliminacja religii,
Do jakiej partii należy Bóg?
który jest pastorem protestanckim. Teraz w jego ślady poszedł Jim Wallis – jedna z najbardziej wpływowych postaci w USA – z którym konsultowali się amerykańscy
prezydenci oraz premier Wielkiej Brytanii – Blair.
Wallis – autor cieszącej się w USA dużą popularnością książki „Bóg w polityce: Dlaczego amerykańska
prawica nie ma racji, a lewica nie rozumie, o co chodzi”
– podczas wizyty w Londynie (promocja książki) wezwał
postępowych chrześcijan w USA do odebrania prawicowym dewotom uzurpowanego przez nich prawa wypowiadania się w imieniu Boga. „W naszym życiu politycznym potrzebna jest debata moralna – stwierdził Wallis.
– Religia nie ma monopolu na moralność; nie chodzi
o to, czy ktoś jest wierzący, ale czy ma moralny kompas”. Wezwał demokratyczną lewicę do przejęcia inicjatywy, przypominając, że „lewica musi pamiętać o długiej
historii postępowej religii”. Przytoczył przykłady Martina
J
ames Hanley nie ma spokojnej i pogodnej jesieni życia.
Najpierw ten 69-letni duchowny
z parafii św. Józefa w Mendham
został oskarżony przez 24 młodych ludzi o molestowanie seksualne, co kosztowało jego diecezję 5 mln dolarów. Nie poszedł wprawdzie do więzienia, ale Watykan zlaicyzował go. To jeszcze nic.
Kiedy były duchowny pragnął wynająć pokój w hotelu, recepcjonista
lecz kierowanie się wytycznymi „lepszej religii”. „Jasne
jest, że Bóg nie jest republikaninem ani demokratą”.
Amerykańskie dane statystyczne pokazują, że 80
procent wyborców, którzy uznali „wartości moralne” za
najważniejszą kwestię, w ostatniej elekcji prezydenckiej
głosowało na George’a Busha. W opinii Johna Wallisa,
który jest chrześcijańskim ewangelikiem, Bush i religijna prawica w USA z premedytacją wypaczają przesłanie
religijne do celów politycznych. Wallis przypomniał, że
w Biblii można znaleźć 2 tys. odniesień do kwestii biedy
– problemu, którego cynicznie nie dostrzegają. „Nie wątpię, że prezydent ma szczere intencje, ale jego teologia
jest alarmująca. To teologia imperialna – ostrzega Wallis. – Jego klientelą są bogaci, a dokonywane z myślą
o nich cięcia podatkowe są sednem polityki. Ameryka jest
jedynym krajem, gdzie można głosić, iż bogaci są bogaci, bo doświadczają łaski bożej”.
TN
zażądał zapłaty z góry. Afront tak
rozjuszył Hanleya, że przylał pracownikowi pałą bejsbolową, którą
wreszcie dał mu całusa w policzek.
Kiedy zaloty nie przynosiły efektu,
Hanley wściekł się i próbował wymusić uległość za pomocą
bejsbola. Właściciel pały wyjaśnił, że nie wybierał się na
rozgrywkę sportową, a kij
służył mu za laskę. Owieczki proboszcza Jamesa Hanleya mają szczęście, że nie używał tego
narzędzia, gdy był ich duszpasterzem.
CS
Swędząca pała
jak raz miał przy sobie. Wersja 23letniego recepcjonisty jest nieco inna: Hanley prawił mu dusery, mówił, że jest przystojny, ściskał go,
Mniejszości górą!
N
ie dość, że baba, to jeszcze lesbijka i w dodatku... biskup.
Co w tej Ameryce się wyrabia!
Kościół episkopalny w Kalifornii (tak się zwie amerykańska wersja anglikanizmu) ma zamiar uczynić biskupem ks. Bonnie Perry
– panią, która żyje otwarcie w związku lesbijskim. Kandydatka jest obecnie proboszczem kościoła w Chicago, a jej partnerka jest również duchowną. Wybory mają się odbyć
6 maja. Nie ma innych kandydatów?
Są... Najpoważniejszym rywalem ks.
Perry jest ks. Robert Taylor – zdeklarowany homoseksualista.
Sprawa nie stałaby na ostrzu noża, gdyby kalifornijski Kościół episkopalny nie mianował w roku 2003
biskupem Gene’a Robinsona, który jest gejem i wcale tego nie ukrywa. Wywołało to w Kościele ostre
kontrowersje – tradycyjna frakcja,
zwłaszcza w Afryce i USA, groziła
już wtedy schizmą.
Zwierzchnik Kościoła anglikańskiego, arcybiskup Canterbury Rowan Williams, wyraził głęboki niesmak w związku z planami awansowania Bonnie Perry. W listopadzie inni arcybiskupi żądali odeń,
by uczynił coś z „niepoprawną niemoralnością seksualną” pleniącą
się w Kościele. Jeśli w maju Perry zostanie biskupem, a w czerwcu Kościół episkopalny w USA zatwierdzi tę kandydaturę i odrzuci
krytycyzm pod adresem bpa Robinsona, rozbrat anglikanów i episkopalian wydaje się przesądzony.
PZ
16
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
MITY KOŚCIOŁA
ŻYDZI POLSCY (cz. 27)
Niedoszli obywatele
Działacze polityczni zaangażowani w reformę państwa
w dobie Sejmu Czteroletniego mieli na uwadze także
Żydów. Przyznanie Żydom pełni praw miało przyspieszyć ich asymilację i polonizację.
W latach 1772, 1793 i 1795
Rzeczpospolita Obojga Narodów
została kawałek po kawałku podzielona między obce mocarstwa. Aż do
zakończenia I wojny światowej państwo polskie znikło z map Europy,
zaś w 1815 r. kongres wiedeński ustalił ostatecznie granice rozbiorów.
W trakcie procesu rozbiorów „kwestia żydowska” ciągle odgrywała żywotną rolę. Do tego czasu w trzech
sąsiednich mocarstwach mieszkało
stosunkowo niewielu Żydów, a w
Rosji właściwie ich nie było. Zaborcy stanęli wobec problemów dotąd
im nieznanych, gdyż pod ich władzą
znalazła się najliczniejsza w świecie społeczność żydowska.
Pierwszy rozbiór Polski i groza
zupełnej ruiny ocuciły żywioły patriotyczne. Prym wiodła w tym partia Czartoryskich, a należeli do niej
najwybitniejsi politycy i pisarze. Postępowa część społeczeństwa zaabsorbowana była w tym czasie reformą szkolnictwa, skarbu i wojska.
Głoszono potrzebę wprowadzenia
tronu dziedzicznego, zniesienia liberum veto, ustanowienia sejmu nieustającego, zrównania mieszczan ze
szlachtą, uwłaszczenia chłopów itp.
W latach 80. XVIII w. – wraz ze
wzrostem wpływów ideologii oświeceniowych – zaczęła sobie torować
drogę również myśl o potrzebie zreformowania statusu Żydów. Asumpt
do tego dała wydana w 1781 r. praca C.W. Dohma, która spotkała się
z szerokim oddźwiękiem w Europie.
D
Pierwszy projekt reformy opracował
w 1776 r. kanclerz koronny Andrzej
Zamojski, a pomagał mu w tym bp
płocki Szembek. Projekt bardzo
spodobał się klerowi, gdyż przypominał antysemickie ustawodawstwo
minionych wieków, ograniczające
prawa obywatelskie i możliwości
ekonomiczne Żydów. Debata dotycząca kwestii żydowskiej osiągnęła
apogeum w trakcie obradowania
Sejmu Czteroletniego. Podstawowym zagadnieniem tej przedłużonej debaty polskiego parlamentu było stworzenie Polski
na tyle silnej, by mogła się bronić przed obcymi mocarstwami,
a szczególnie przed Rosją. Potrzebie zreformowania Żydów
rozgłos nadał projekt posła pińskiego, Mateusza
Butrymowicza, opublikowany w 1789
roku pod tytułem „Sposób
uformowania
Żydów w pożytecznych krajowi obywatelów”.
Autor był zwolennikiem idei oświeceniowych i emancypacji Żydów, ale
pod jednym warunkiem: powinni
stać się światli i zasymilowani kulturowo. Jego wywodom przyświecała przesłanka, wedle której „człowiek rodzi się ni złym, ni dobrym, ni
rozumnym, ni głupim (…), lecz ze
sposobnością stania się jednym lub
drugim, wedle okoliczności. Religia,
o dziś toczą się spory, czy za inicjowana 24 marca 1794 roku
insurekcja kościuszkowska mia ła jakikolwiek sens. Okupiona tysiąca mi ofiar – doprowadziła do trzeciego
rozbioru Polski, a na dodatek tak trwa le ukształtowała narodową świadomość,
że – mimo klęski – inspirowała przy szłe pokolenia do kolejnych powstań
z góry skazanych na porażkę.
Wraz z powstaniem kościuszkowskim narodził się bowiem pokutujący w najlepsze mit
rozmodlonego patriotyzmu, utożsamiającego
walkę narodowowyzwoleńczą z wiarą katolicką. To stereotyp ukształtowany z jednej strony przez powstańczą i kościelną propagandę, a z drugiej – żarliwie podsycany przez literaturę sentymentalną.
Władze insurekcji od samego początku
przywiązywały dużą wagę do zapewnienia działaniom powstańczym poparcia Kościoła. Był
to zapewne wyraz pragmatyzmu Kościuszki,
bo on sam był antyklerykałem z przekonania.
Już nazajutrz po zaprzysiężeniu Naczelnika na
prawodawstwo, edukacja, są to najistotniejsze okoliczności, trzy rzeczy,
które formują człowieka”. Przekształceniu Żydów w obywateli kraju służyć miało m.in. zastąpienie
kalendarza żydowskiego („pełnego świąt, które uczą Żydów próżności”) kalendarzem katolickim, zniesienie barier rytualnych (koszerność potraw), zmiana ubioru oraz
obowiązkowa nauka języka polskiego. Jeśli nie byliby do tego skłonni, należało im dopomóc środkami przymusu. W podobnym tonie
wypowiadali się inni mężowie stanu – Tadeusz Czacki i Hugo Kołłątaj. Równouprawnienie Żydów
miało być w znacznej mierze okupione wyzbyciem się własnej tradycji i kultury. Była to zresztą
w owych czasach tendencja dająca
się odczuć w równym stopniu także w innych krajach.
krakowskim rynku, wydany został uniwersał
do duchowieństwa z zaleceniem czytania z ambon aktu powstania narodowego. Apelowano
do księży o zachęcanie wiernych do występowania w obronie ojczyzny, ofiarność i okazywanie posłuszeństwa władzom powstańczym.
Ciekawe w tej debacie było stanowisko samych Żydów. Podziały
między Żydami na tym tle odbijały
w istocie jeden z największych konfliktów epoki – konflikt między religijnymi tradycjonalistami a humanistycznymi reformatorami.
Wśród polskich Żydów nie brakowało takich, którzy uważali się za
przedstawicieli nowoczesnej europejskiej kultury. Istniał nawet żydowski ruch oświeceniowy, znany
pod nazwą haskala. W dysputach
i sporach na temat roli Żydów
w społeczeństwie polskim zwolennicy haskali, zwani maskilim („myślący”), łączyli się z przedstawicielami polskiego oświecenia, występując przeciwko chasydom oraz ortodoksyjnym Żydom, którzy pozostali pod wpływem rabinów. Należeli
do nich Mendel Lewin z Satanowa, nauczyciel na dworze
księcia Adama Czartoryskiego, Salomon
Majmon, znawca filozofii Kanta (sam
Kant twierdził ponoć,
że nikt go tak dobrze
nie pojął jak Mamon),
oraz Salomon z Wilna („litewska Jerozolima”), nadworny lekarz Stanisława Augusta i autor eseju pt.
„Projekt dotyczący reformy
Żydów”. Haskalę – jako „pomiot piekieł” – zwalczały wszystkie pobożne orientacje żydowskie,
choćby najbardziej sobie wrogie. Herszel Józefowicz, rabin
z Chełma, który przemawiał zapewne w imieniu większości polskich
Żydów, stwierdził, że nie chce być
reformowany, kształcony ani rządzony przez Polaków. Chasydzi gotowi byli wręcz zrezygnować z praw
cywilnych, jeśli tylko pozostawiono
by ich kulturę, tradycję i dotychczasowy sposób życia...
a w nich próśb kierowanych do Boga: „Przepuść strach, bojaźń i wstyd na nieprzyjacioły
nasze, niech pierzchną i uciekają przed nami.
Jak ustępuje dym przed wiatrem, wosk przed
ogniem, tak niech się rozproszą nieprzyjacioły Ojczyzny naszej”.
Narodziny mitu
W obawie przed zbyt daleko idącymi analogiami do rewolucji francuskiej Tadeusz
Kościuszko za wszelką cenę starał się udowodnić, że polskie powstanie nie stawia sobie za cel obalenia religii. Wydał więc rozkaz nakazujący odmawianie modlitw we
wszystkich oddziałach, a sam ostentacyjnie
nosił krucyfiks i publicznie modlił się przed
każdą bitwą. Powstańczej armii co prawda
brakowało karabinów i armat, o butach
i mundurach nie wspominając, ale za to nie
mogła narzekać na brak modlitewników,
Nowe zadania dla duszpasterstwa wojskowego określił podpisany przez Kościuszkę
i opublikowany 30 sierpnia „Przepis nauk dla
kapelanów obozowych”. Polecał duchownym
traktowanie żołnierzy jako „obywatelów i obrońców Ojczyzny”, wpajanie im patriotyzmu, poczucia dobra powszechnego i odpowiedzialności za los przyszłych pokoleń oraz dyscypliny i szacunku dla przełożonych i urzędów. Poza tym kapelani, zachęcając do cierpliwego znoszenia trudów życia obozowego, mieli żołnierzy odwodzić od buntów, podtrzymywać ducha
Podczas obrad Sejmu Czteroletniego przedstawiciele różnych żydowskich społeczności – przeważnie zwolennicy haskali – wspólnie z grupą liberalnych posłów złożyli wiele petycji, w których prosili o przyznanie Żydom pełni praw publicznych oraz
uchylenie różnych restrykcji zawodowych. Towarzyszyła temu napięta
sytuacja w Warszawie, gdzie Żydzi od
dawna mieli ograniczone prawa pobytu i mogli tu przebywać jedynie podczas obrad sejmu. Szukali jednak rozmaitych sposobów, by pozostać dłużej. Założyli nawet na peryferiach stolicy żydowskie miasteczko – Nową Jerozolimę (dzisiaj są tam Aleje Jerozolimskie). Mieszczaństwo warszawskie, któremu przewodził prezydent
Jan Dekert, dążyło do usunięcia Żydów i co rusz słało w tej sprawie petycje do sejmu oraz urządzało pogromy. Dopiero w marcu 1790 r. kres zamieszkom położyło wojsko.
Sejm polski, być może głównie
z uwagi na stan nastrojów społecznych, zwlekał z reformą statusu Żydów. Postępowe jednostki zdominowane zostały przez stronnictwo konserwatywne. W 1791 r., pod koniec
obrad Sejmu Czteroletniego, zwolennicy zmian, współpracując potajemnie ze słabym, lecz liberalnym królem, posłużyli się strategicznym wybiegiem, by przeforsować dokument
znany jako Konstytucja 3 maja. Miała ona umożliwić w przyszłości kolejne rewolucyjne reformy, m.in. tę dotyczącą Żydów.
Pertraktacje z Żydami wznowił sekretarz królewski Piatolli, z pochodzenia Włoch. Projekt przewidywał
spłacenie przez Żydów – w zamian za
poszerzenie praw obywatelskich – wielomilionowych długów królewskich.
Jeszcze w maju 1792 r. Piatolli miał
nadzieję, że komisja sejmowa, której
przewodził H. Kołłątaj, zatwierdzi projekt. Lecz już 29 maja, na wieść o wtargnięciu wojsk rosyjskich do Polski,
sejm przerwał obrady i – zamiast mów
sejmowych – szczęk broni wypełnił
stolicę.
ARTUR CECUŁA
wojskowego, a co najważniejsze – przeciwdziałać panice. „Przepis” wieńczyło wezwanie: „We
wszystkich naukach niech będą [żołnierze] oświeceni, że w oczach Boga i świata, w duchu religii i obywatelstwa, najznakomitszą jest zasługą
bić się za Ojczyznę, bronić jej granic i życie nieść
dla jej dobra”.
AK
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
T
o był nietuzinkowy człowiek. Zwłaszcza ze
względu na czasy, w jakich żył i działał. Potęga Kościoła katolickiego była wówczas niezachwiana, nie było radia
i telewizji, nie było Internetu, więc
dla milionów ludzi Kościół był ostatecznym arbitrem, w duchu średniowiecznym rozstrzygającym co dobre,
a co złe. Trzeba było mieć hart ducha i odwagę księdza Huszny
(1892–1939) żeby poważyć się na
własne zdanie. Czas, w którym żył
i pracował, od czasów Jana XXIII
myślenia wzięły w nim jednak górę, opanowały duszę. Bez zgody
przełożonych wydał w 1917 roku
broszurę swego autorstwa pt. „Syn
człowieczy”, a potem – ciągle bez
imprimatur – kolejną, o heretyckim
do dziś tytule: „Kościół demokratyczny”. W tej ostatniej proponował, aby... parafianie samodzielnie
wybierali sobie księży!
Jasne, że to nie mogło pozostać
bez odpowiedzi. Biskup kielecki Augustyn Łosiński, ten sam, który wyświęcał Husznę na księdza, teraz obłożył go ekskomuniką. Wówczas był
PRZEMILCZANA HISTORIA
używał języka polskiego w liturgii,
nie wymagał celibatu od księży.
W drodze
Idea Kościoła Narodowego trafiła w Zagłębiu na podatny grunt,
tym bardziej że ks. Huszno jednoznacznie stanął w obronie robotników, a przeciw kapitałowi. Z różnych
przyczyn jednak, m.in. w wyniku konfliktów w łonie Kościoła Narodowego, a także na skutek bojkotu przez
władze państwowe, Huszno zdecydował się na przymierze z działają-
Jak to jednak często wśród pionierów bywa, początkową sielankę
rychło zastąpiły swary – wzmocnione indywidualnymi niedoskonałościami. Niepowodzenia organizacyjne mocno nadszarpnęły autorytet
księdza Andrzeja. W 1932 r. doszła do tego śmierć ukochanej żony Stefanii. Osobistych kłopotów
i porażek nie łagodził szacunek, jakim ksiądz cieszył się wśród mieszkańców Zagłębia. Był trybunem
i powiernikiem ludzi biednych, zapracowanych. Pomógł też wielu chorym dzięki szczególnym umiejętno-
17
Górniczej. Do dziś zachowały się nekrologi rozklejane w mieście, zapowiadające początek uroczystości na
godzinę 19.30. W rzeczywistości pogrzeb rozpoczął się o godzinie 10.
Mimo to uczestniczyły w nim tłumy.
Robotnicy brali dzień urlopu, zamieniali dniówki, byle tylko oddać ostatnią posługę swemu religijnemu i społecznemu idolowi, który – jako ksiądz
Kania – trafił nawet na łamy powieści „Czarne skrzydła” Juliusza
Kadena-Bandrowskiego.
Przy okazji nabożeństwa pogrzebowego, korzystając z sytuacji, że
Buntownik
„Tysiącprocentowe zyski daj nam dzisiaj i przebacz
słabości i tchórzliwości nasze, jeśli w czymkolwiek,
kiedykolwiek przewiniliśmy, idąc na chwilowe
ustępstwa robotnikom”. Autorem tej szyderczej
„Modlitwy kapitalistów” był ksiądz Andrzej Huszno.
dzieliło zaledwie 40 lat, ale to przecież cała epoka. O Soborze Watykańskim II nikt wtedy nie myślał.
Nikt nawet w najśmielszych wizjach
nie przeczuwał posoborowego aggioramento. Tymczasem już w lipcu
1923 roku w położonej gdzieś na
końcu świata Dąbrowie Górniczej,
„przy ołtarzu pod gruszą”, ksiądz
Andrzej Huszno odprawił pierwszą
mszę w języku narodowym. Po polsku. Mało tego – nad wejściem do
kaplicy (nabożeństwa gromadziły tysiące uczestników) umieścił cytat ze
Słowackiego: „Polsko, twa zguba
w Rzymie”. Doceniał również rolę
wolnego słowa i niezależnej prasy
w kształtowaniu wolności osobistej
człowieka. Wydawał „Głos Ziemowita” – dwutygodnik poświęcony
sprawom religijnym, społecznym
i naukowym. W nakładzie od czterech do dziesięciu tysięcy egzemplarzy kolportowany był w Polsce
i USA. Pisał tam m.in.: „Gdy ludzkość zrozumie naukę Chrystusa, znikną wszelkie zmory, takie jak militaryzm, kapitalizm. Religia przestanie
być wędzidłem i klapą bezpieczeństwa w ręku państw czy warstw uprzywilejowanych”. Czysty socjalista,
a nie ksiądz. A przecież zapowiadało się normalnie...
to także sygnał dla ówczesnej władzy – ks. Huszną zajął się prokurator. Prokuratura, okazuje się, w każdej epoce ma jakiegoś swojego Ziobrę. Sprawa księdza odbiła się echem
nawet w Sejmie. W 1920 roku z sejmowej trybuny bronił go socjalistyczny poseł Kazimierz Czapiński: „To
są rzeczy niesłychane. Akt oskarżenia powiada, że pod wpływem Huszny miejscowi chłopi poszli na lewo
i zepsuł się stosunek do dworu.
W służbie biskupów, w służbie kleru i obszarników – interesów połączonych bardzo charakterystycznie
– prokuratoria daje rozporządzenie,
ażeby na 10 miesięcy ks. Husznę wpakować do kryminału”. Podobno od
więzienia wybronił go dopiero sam
Uczestnicy mszy polowej, odprawianej przez zbuntowanego Husznę – Dąbrowa Górnicza, 1923 r.
cym oficjalnie Kościołem prawosławnym. W 1926 roku Synod Biskupów
Prawosławnych przyjął buntowniczego księdza i jego zwolenników, a nawet uczynił go swoim generalnym administratorem na Polskę. Parafia
Huszny liczyła w Dąbrowie 1500
dusz. Przybywało wiernych i kapłanów chętnych do obejmowania kolejnych parafii. Do najbliższych
Od święceń do wyklęcia
Andrzej Huszno, chłopski syn
ze wsi Goleniowy koło Szczekocin
(dzisiaj woj. śląskie), zapowiadał się
na porządnego księdza. Był wschodzącą gwiazdą Kościoła. W kieleckim seminarium organizował odczyty i kursy samokształceniowe, redagował gazetę. Gdy objął parafie
w Wolbromiu i Pacanowie koło Korczyna, słuchał wykładów z filozofii
i historii literatury na Uniwersytecie Jagiellońskim. Niepokorna
natura i ciągoty do samodzielnego
Ksiądz Andrzej Huszno z żoną Stefanią i córką Indrą
Józef Piłsudski. Było jasne, że drogi księdza Huszny rozchodzą się
z drogami Kościoła rzymskiego.
W 1922 roku Andrzej Huszno wstąpił w Krakowie do powstałego na początku wieku w USA Polskiego Narodowego Kościoła Katolickiego, który
„nie uznawał nieomylności papieża,
współpracowników generalnego administratora należeli księża: Jan Pietruszka, Stanisław Zacharjasiewicz, Władysław Kocyłowski, Apolinary Filarski (z Bażanówki koło
Łęk Dukielskich), Leon Ostrowski,
Andrzej Koszowski, Bronisław Jaeger i Piotr Stanikowski.
ściom ziołoleczniczym. Nazywano
go nawet znachorem, co wtedy oznaczało głębokie uznanie.
Niekończąca się historia
Edward Potępa, historyk z Dąbrowy Górniczej, od kilkudziesięciu
lat gromadzi i opracowuje materiały związane z księdzem „wiecznym
poszukiwaczem” (tak go
nazywa). To z jego kolekcji pochodzą unikalne ilustracje do niniejszego artykułu. Pan Edward tłumaczy z uśmiechem swoją pasję: „Spłacam rodzinny moralny dług. Mój
ojciec – Władysław – mając czterdzieści lat, rozchorował się na kamicę
woreczka żółciowego. Poszedł po ratunek do księdza Huszny. Ten zalecił
mu regularne picie wywaru z pewnej mieszanki ziołowej i obiecał, że
przeżyje jeszcze dalszych
czterdzieści lat. Tak też
się stało”.
4 czerwca 1939 roku
ks. Huszno zmarł na raka
w dąbrowskim szpitalu. Miał 47 lat.
Natychmiast rozgłoszono, że
wprawdzie święceń kapłańskich mu
nie przywrócono, ale na łożu śmierci Huszno pogodził się z Kościołem
katolickim. Dla potwierdzenia ceremonię pogrzebową urządzono
w kościele parafialnym w Dąbrowie
Huszno nie może już protestować,
proboszcz powtórnie ochrzcił jego
córkę, liczącą wówczas dziesięć lat.
Z Indry – tak podczas pierwszego
chrztu nazwał ją sam ojciec – „przerobiono” ją na Irenę. Jednak Indra-Irena odziedziczyła po ojcu niepokorny charakter. Już jako osoba
dorosła zdarła z grobowca na dąbrowskim cmentarzu napis głoszący o pojednaniu jej ojca z Kościołem katolickim, bo to był fałsz. Po
wyjściu za mąż wyjechała do Warszawy. Tam zmarła. Była matką
dwóch synów.
Mija 67 rok od śmierci ks. Huszny. W całej Polsce od przeszło 30
lat księża katoliccy odprawiają msze
po polsku, zwróceni do wiernych
przodem, a Kościół głosi swą „społeczną naukę”, w której nawołuje
o szacunek dla ludzi pracy. Pierwszego maja odprawia się uroczyste
nabożeństwa ku czci Józefa Robotnika. Spełniło się marzenie ks. Huszny? Czy dziś już nic nie miałby do
roboty? Myślę, że i dziś jego natura nie dawałaby mu spokoju. On
przecież nie znosił obłudy, zakłamania. Zawołanie o „życiu w prawdzie”
traktowałby zapewne poważnie i dosłownie. Może dziś tak pochopnie
by go nie ekskomunikowali, ale kłopotów miałby co niemiara. Wszak
w roku 2005 ks. prof. Jan Związek z Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie napisał o nim:
„Swą postawą wyrządził wiele zła
Kościołowi w Zagłębiu”.
IRENEUSZ ŁĘCZEK
18
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
CZYTELNICY DO PIÓR
Ślepota na opętanie C
Jestem studentem UMCS w Lublinie (na wydziale Animator i Menedżer Kultury). Nie wierzę i nie
należę do żadnej partii, ale coraz
poważniej myślę o wstąpieniu
w szeregi RACJI PL!
Dlaczego? Bo w młodych ludzi
także przestaję już wierzyć. Często
czytałem na łamach „FiM” artykuły
pełne wiary i nadziei, że może kiedyś
upadnie Krk, że może ludziom otworzą się oczy, jednak po zajęciach na
UMCS, podczas których poruszono
temat kultury masowej, moja wiara
w lepsze dla nas czasy zaczęła poważnie słabnąć. Zaczęło się od tego,
że odpowiadałem na pytanie wykładowcy, jaka jest sytuacja w mediach.
Całym sercem wstawiłem się za wszelkimi mniejszościami – zarówno narodowymi, jak i religijnymi. Powiedziałem, że denerwuje mnie sytuacja,
w której dyskryminuje się wszystkich
poza katolikami, że w TVP są programy katolickie („Ziarno”, „Między ziemią a niebem” itp.), a nie ma nic dla
muzułmanów, żydów, wyznawców innych religii... Jeśli mają obywatelstwo,
płacą podatki itd., to powinni mieć
także swojego przywódcę duchowego – choć kilka minut w tygodniu,
tak ze zdrowego rozsądku... Starałem
się uzasadnić moje poglądy, powołując się m.in. na reguły demokracji
(której, niestety, w Polsce brak), przytaczając hasło TVP „Mój abonament
– moja telewizja”, dzięki któremu
każdy – a więc i katolik, i żyd, i prawosławny – powinien znaleźć w TV
coś dla siebie... Wtedy od moich „koleżanek” studentek usłyszałem teksty
w stylu: „Jak chcą, to niech sobie założą swoją telewizję i wtedy będą oglądać to, co będą chcieli!”. Kiedy zaś
powiedziałem, że także i tym mniejszościom należy przyznać kasę na ich
kult religijny, skoro 20 mln złotych
przyznano na „świątynię nie-opatrzności”, to 18 na 20 osób w sali zrobiło mi taką megajazdę, że bajka! Były wśród nich dziewczyny uwielbiające punk, tzw. rasta, które uważają się
za tolerancyjne... Ręce opadają! Taki
kamuflaż stosują chyba na co dzień,
hołdując na niby hasłu „Każdy inny,
wszyscy równi”. Gdzie ich ideologia?
Po co te maski? Więc przeciw moim
poglądom wytaczali wszystko, ale bez
szczególnie rozumowego uzasadnienia. Objawiła się więc dyskryminacja
wszystkiego oprócz katolicyzmu, i to
z ust studentów kierunku artystyczno-humanistycznego, na którym – wydawałoby się – powinny studiować osoby o umysłach otwartych na inność
i nowocześnie myślące... Jest to, niestety, następne pokolenie owieczek,
a raczej baranków służalczo oddających honory Krk... A po zajęciach od
jednej z najbardziej „katolickich”
dziewczynek usłyszałem taki tekścik:
„Jak jeszcze raz poruszysz ten temat
na zajęciach, to ci wpierdolę!”. Odpowiedź była szybka: „Zawsze, gdy
F
rancuska młodzież znów na ulicach! Taka jest
odpowiedź studentów na ustawę zaproponowaną przez prawicowy rząd, na czele którego stoi
Dominique de Villepin.
Ustawa przewiduje, że
osoby w wieku od 18 do
26 lat będą mogły być zatrudniane przez przedsiębiorców na dwuletni okres próbny, podczas którego będzie ich można zwolnić bez podawania przyczyn. Wedle władz francuskich, ustawa ta (potocznie zwana kontraktem niewolników) ma się przyczynić do zmniejszenia bezrobocia. Niezadowolonych z tego rozwiązania
studentów wsparły lewicowe związki zawodowe. Na uczelniach doszło do starć między studentami a policją.
Trzeba przyznać, że nasi francuscy rówieśnicy wiedzą,
tylko będzie taka potrzeba i okazja,
będę go poruszał!”. Właśnie te doświadczenia i ślepota na opętanie Katolandu przez wszędobylskich święto(je)bliwych sprawiła, że zacząłem
tracić wiarę także w młodych ludzi.
Postanowiłem działać! MUSZĘ działać, bo jeśli tego nie zrobię lub choćby nie spróbuję, to kiedyś nie podaruję sobie braku reakcji i niepodjęcia
próby zmiany mentalności „ślepych”.
Nie chcę więcej doświadczać coraz
większych przywilejów Krk i nie życzę tego nikomu! Nie życzę nikomu
doświadczania nietolerancji ani dyskryminacji... Natomiast życzę tego
wszystkim (nie z nienawiści, tylko
w celu prezentacji i doświadczenia tego na własnej skórze), którzy dziś
(28.02.2006 r.) stanęli przeciwko mniejszościom! Za pośrednictwem „FiM”
życzę wam z całego serca, abyście kiedyś znaleźli się w sytuacji, miejscu,
kraju, gdzie nie będziecie mogli, mimo ogromnych chęci, obejrzeć Papy
w telewizorku; życzę, żeby wasze dzieci nie miały „Ziarna” na dzień dobry, żeby w TV cały dzień puszczali
wam talk-show o islamie z islamskim
prowadzącym i modły żydów lub muzułmanów, których kiedyś mieliście
głęboko w dupie! Życzę wam, abyście
na własnej skórze doświadczyli dyskryminacji, będąc w mniejszości... Może to otworzy wam rozum, bo przecież artystom przydaje się w życiu
umysł otwarty...
Andrzej Pantoł
jak należy prowadzić „dialog z rządem”, który chce ich
pozbawić perspektyw na godnie opłacaną pracę i bezpieczeństwo socjalne. Niestety, w moim kraju jest
o wiele gorzej niż we Francji. Nasza młodzież niczego od prawicowego rządu nie chce. Po prostu nie
chce tu mieszkać i masowo wyjeżdża do pracy za granicą. Większość marzy po
cichu, że urządzi się tam na dłużej. Obojętność na to,
co się dzieje we własnym domu, jest największą porażką rządzących i największym oskarżeniem. Ale oni są
zbyt zajęci paktami stabilizacyjnymi, przyspieszonymi wyborami, ściganiem nielubianych rozgłośni radiowych
i stacji telewizyjnych, żeby zwracać uwagę na takie drobiazgi.
Łukasz Czaja, student UMCS
Francuska wiosna
Pani pozna Pana
Naturalnej urody rencistka 3 grupy, z wyższym
wykształceniem, lat 39, niegotująca bałaganiara z własnym mieszkaniem, niepaląca i niepijąca, pozna rencistę. Wykluczeni rozwodnicy
i karani. Świebodzice (1/a/13)
Niezależna, kulturalna, uczciwa, 65/156/64,
o dobrej prezencji, bez nałogów, z własnym M-3,
pozna kulturalnego, niezależnego Pana w odpowiednim wieku, kochającego wycieczki, spacery i ciekawe rozmowy. Katowice (2/a/13)
Pragnę ciepła, przyjaźni, serca i czułego seksu.
Jeżeli możesz mi to dać, to poznajmy się, a nie
pożałujesz. Mam 58 lat, zgrabną sylwetkę i miłą aparycję. We dwoje życie jest radośniejsze.
Tylko przemyślane listy z dawnego woj. toruńskiego i okolic. Chełmno (3/a/13)
Czująca tchnienie wiosny 55-latka z Warszawy szuka przyjaciela. Mile widziany pan uduchowiony lub stanu duchownego. (4/a/13)
Wesoła optymistka, emerytka ze średnim wykształceniem i poczuciem humoru, 70/158/70,
pozna Pana do lat 75 o podobnych walorach.
Warszawa (5/a/13)
Samotna, typowa kobieta, 70/154/52, pozna spokojnego, wyrozumiałego Pana, niepijącego
i niepalącego, nieszczupłego, bez zobowiązań.
Do lat 60, z woj. zachodniopomorskiego. (6/a/13)
o jakiś czas media donoszą o przypadkach ciężkiego, czasem wręcz śmiertelnego, pobicia małych dzieci.
Podczas przesłuchań ich okrutni
oprawcy tłumaczą, że „dziecko
stale płakało”.
Dziecko uporczywie płacze, gdy
jest chore albo wtedy, gdy jest głodne. Wielokrotne badania resortu
oświaty stwierdzają, że co piąte
(w najbiedniejszych rejonach kraju
– co trzecie) dziecko w Polsce przychodzi do szkoły głodne, gdyż nie
ile spraw trafia do sądów czy mediów (oczywiście, nie każde pobicie kończy się śmiercią)? Ułamek
procenta!
Te zjawiska świadczą o tym, że
państwo polskie nie potrafi skutecznie zadbać o warunki normalnego,
godnego życia wielkiej grupy obywateli, opieka społeczna beznadziejnie wykonuje swoje obowiązki,
a skala nędzy po 1989 r. zastraszająco wzrosła. GUS podaje, że za tzw.
komuny poniżej progu ubóstwa żyło ok. 15 proc. obywateli, chociaż
Hańba głodu
jadło śniadania. Te dzieci zapewne
też nie jadły kolacji. Obiad w szkole (nie w każdej) zapewnia im przynajmniej jeden porządny posiłek.
Niewątpliwie obiektywny dowód na
powszechną biedę w rodzinach polskich przytoczył premier Marcinkiewicz. Przy okazji „becikowego”, wyliczając kwotę, którą na ten prezent
rząd musi przygotować, podał, że
dochód 72 proc. rodzin polskich posiadających dzieci nie przekracza
miesięcznie 504 zł brutto na osobę
w rodzinie, czyli 350 zł netto! Te
dwie liczby pokazują, że co najmniej
20 proc. rodzin polskich głoduje!
I nie można uciekać w łatwe tłumaczenie, że to dotyczy rodzin patologicznych (pewnie też), bo jest to
zjawisko związane niewątpliwie
z bezrobociem i powiększającą się
sferą ubóstwa.
Najbiedniejsze są właśnie małe
dzieci, które nie potrafią jeszcze żebrać lub kraść, więc płaczą z głodu,
denerwując opiekunów. Czterolatek
został zabity, gdyż – jak mówił zabójca – poszedł do lodówki i wyjął
resztkę jakiegoś jedzenia!
Ostatnio hospitalizowano 5-letnią dziewczynkę, która była pod
wpływem alkoholu i narkotyków.
Pewnie płakała z głodu i trzeba ją
było jakoś uciszyć... Niewątpliwie
duża część takich płaczących, głodnych dzieci jest „uspokajana” alkoholem, a jak go zabraknie, to biciem. Z publikowanych oficjalnie
danych wynika, że w Polsce liczba
dzieci pobitych to około 30 tysięcy
rocznie! Ile z nich jest zgłaszanych,
Pan pozna Pana
Kawaler, lat 43, niepalący i niepijący domator,
pozna pannę, chętnie z dzieckiem, lub wdowę,
w celu zabicia samotności. Wielkopolska (1/b/13)
60/170/80, emeryt ateista, w separacji, z samochodem, pozna Panią w wieku 50–60 lat o podobnych cechach, lubiącą wycieczki i domową
ciszę we dwoje, pragnącą żyć w konkubinacie.
Świebodzice (2/b/13)
Wolny, 47/162, interesujący się parapsychologią, medycyną i filozofią, o zdolnościach plastycznych i muzycznych, pozna życzliwą i dobrą
Panią w wieku 27–50 lat, najlepiej niechrześcijankę i niewierzącą. Mińsk Mazowiecki (3/b/13)
Inne
Wolny, samotny, uczciwy, dyskretny i kulturalny, 56/172/84, niezależny agnostyk bez nałogów,
milionerów było mniej, a obecnie
poniżej progu ubóstwa żyje ok. 60
proc. społeczeństwa. Liczba samobójstw w Polsce wzrosła natomiast
o 40 proc. Zaistniało też zupełnie
nowe zjawisko – samobójstwa matek, które zabijają siebie, a często
także swoje głodujące dzieci. Mówienie o wielkim sukcesie transformacji jest goebbelsowską prawdą,
powtarzaną przez media w nadziei,
że stanie się faktem.
Jan Grubelski
lubiący naturę, pozna przyjaciół o podobnych cechach, w celu towarzyskim. Małopolska (1/c/13)
Jak zamieścić bezpłatne ogłoszenie?
1. Do listu z własnym anonsem (krótki i czytelny) należy dołączyć znaczek pocztowy (luzem) za 1,30 zł i wysłać na nasz adres.
Jak odpowiedzieć na ogłoszenie?
1. Wybierz ofertę(y), na którą(e) chcesz odpowiedzieć. 2. Napisz czytelny list z odpowiedzią i podaj swój adres (lub e-mail). 3. List włóż
do koperty, zaklej ją, a w miejscu na znaczek
wpisz numer oferty, na którą odpowiadasz.
4. Kopertę tę wraz ze znaczkiem za 1,30 zł (liczba znaczków musi odpowiadać liczbie odpowiedzi) włóż do większej koperty i wyślij na
nasz adres. Oferty bez załączonych znaczków
(luzem) nie będą przekazywane adresatom.
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
LISTY
Słyszeliście to!
Biskupi nie chcą wyborów w maju. A dokładnie: nie życzą sobie i już!
Powód jest (dla nich) oczywisty: wizyta ICH szefa i nadzorcy z Watykanu. Jak to usłyszałem, po prostu wody mi odeszły z pięści (tak je zacisnąłem).
A gówno mnie obchodzą wasi szefowie, szamani i inni czarownicy
i ogłupiacze narodów. Kiście się sami we własnym sosie, spotykajcie się,
pedałujcie wzajemnie, chlajcie i żryjcie za pieniądze naiwniaków. Ale
nie mówcie mi i moim myślącym rodakom (są jeszcze tacy), kiedy mamy robić wybory! Dla widzimisię jednego czy drugiego złodzieja Polska
ma cierpieć cztery lata kaczyzmu? No
bo przecież w czerwcu jest Boże Ciało, w lipcu i sierpniu pielgrzymki,
wrzesień – miesiąc cudów, październik – litanie i tak cały rok, na okrągło. Proponuję cały najbliższy rok poświęcić Janowi Pawłowi II, następny
jego następcy z Wehrmachtu, czyli
modlitwy i czuwania 24 godziny na
dobę, a więc dla wszystkich zero pracy i seksu. NIC! A chałupy i samochody przepisać na Caritas. Niech się
księża cieszą. Bo niby po co człowiek żyje?
Zbyszek z Sanoka
Eldorado dla księży
Czytam i czytam o tym biednym
Kościele rzymskokatolickim, poniewieranym przez sądy amerykańskie.
Bardzo się dziwię Watykanowi, że nie
przysyła do Polski swoich przestępców, pedofilów oraz innych hien w sutannach. W RP przecież nie grożą wielomilionowe odszkodowania, np. za
gwałcenie nieletnich. Za wypadki drogowe ze skutkiem śmiertelnym, popełnione przez pijany kler, grozi co
najwyżej kara w zawieszeniu. Jeżeli
(sporadycznie) zdarzy się inaczej i tak
uniewinni was prezydent. Za przekręty finansowe pochwalą was, podziwiając inwencję. Przybywajcie więc, wszelkiej maści przestępcy w czarnych kieckach z całego świata. Tu czeka na was
azyl, ochrona, wszelkie dobrodziejstwa, no i mnóstwo kasiory (z budżetu państwa). Boruta z Włocławka
Pranie mózgu
Dziś mam 19 lat, ale bardzo dobrze pamiętam czasy, gdy byłem
w 3 klasie gimnazjum i usiłowano mnie
poddać praniu mózgu, które nazywa
się przygotowaniem do bierzmowania. W trakcie tego przygotowania
na jednej lekcji religii odważyłem się
– czy jak kto woli: ośmieliłem – zapytać księdza, jak Kościół przeciwstawia się teorii Darwina. Usłyszałem, że
jest to stek kłamstw. Któregoś dnia
postanowiłem porozmawiać z księdzem o moich lewicowych poglądach,
bo podobno ksiądz jest tolerancyjny
i można z nim o wszystkim dyskutować... Myliłem się. Ksiądz – zamiast
nakłaniać mnie w cywilizowany sposób do swoich przekonań – postawił
ultimatum: albo wyrzeknę się szatańskiego komunizmu, albo nie dopuści
mnie do bierzmowania. Powiedział
mi teraz, że jeżeli nie będę bierzmowany, to nie jestem katolikiem i wierzącym. No i nie byłem bierzmowany, i jakoś specjalnie mnie to nie ruszyło... Wręcz przeciwnie – nawet tego nie poczułem. I pomyśleć, że
w podstawówce i 1 klasie gimnazjum
byłem ministrantem... Teraz zamierzam wstąpić do partii RACJA i pokazywać ludziom, czym jest kler.
Arkadiusz Bartłomiejczyk
Teokracja
Nazywanie naszego biednego
państwa demokratycznym jest kolejnym przykładem, że w obecnej rzeczywistości coraz więcej słów traci
swoje dotychczasowe znaczenie. Panujący u nas ustrój to klasyczna teokracja. Nie jest możliwe zbudowanie
demokratycznego ładu w kraju, którego znaczny odsetek obywateli żyje mentalnie w epoce przedoświeceniowej.
AK, Warszawa
Spieprzać na mszę!
Mały obrazek z życia w Katolandzie. W naszej mieścinie robią nagonki na ludzi, zupełnie tak, jak za
okupacji! Tyle że łapią nas nie Niemcy, ale księża. W poprzednią niedzielę księża z pomagierami zaatakowali młodych ludzi, którzy siedzieli sobie spokojnie obok przychodni
zdrowia. Kazali im „spieprzać na
mszę”. Proboszcz ogłosił z ambony,
że młodzież musi być w niedzielę na
mszy, a po mszy do domu!
Czytelnik z Jelcza-Laskowic
Nie płakałem po JPII
Gdy Biały Ojciec opuścił ziemski
padół, miałem cichą nadzieję, że jego osoba już nie zakłóci spokoju tym,
LISTY OD CZYTELNIKÓW
którzy nie mieli go za tzw. autorytet
moralny. O, naiwności moja! Wybranka mojego serca jest nauczycielką języka niemieckiego w gimnazjum. Wykręciła się co prawda od rekolekcji,
ale nie ma szans na ucieczkę od kolejnego pomysłu pani dyrektor, która godnie (?) chce uczcić śmierć Papy. Otóż każdy wychowawca ma zaprezentować swym podopiecznym
materiał poświęcony życiu Wielkiego Rodaka... Lenin – tfu! Papież
– wiecznie żywy!
A nasi posłowie bawią się w najlepsze (Gosiewski śmiało może startować na rzecznika Watykanu – toż
to Navarro-Valls 2). Wpadli na pomysł, żeby Polska, czyli podatnik, skupowała pamiątki po Papie, którymi
ateiści i heretycy ośmielają się handlować na aukcjach internetowych.
Pomysł poparł gen. dywizji w stanie
spoczynku, Flaszka Głodź (6 tys. emerytury do tłustej łapy), i szef SLD
Olejniczak, że nie wspomnę o niejakim Glempie (specjalista od machania kropidłem na nowo otwartych stacjach metra – 100 tys. za Dworzec
Gdański). Panowie, zrzućcie się na
te dewocjonalia z własnej kieszeni
i jedźcie z tym w cholerę na Białoruś, spragnioną zapewne chrześcijańskiej ręki wyzwolicieli, która położy
łapę na ich majątku. Może raz na zawsze temat zniknie ze zniewolonych
mediów, bo nie wierzę, aby o takich
pierdołach nadawali w Rydzyjku czy
Nietrwałej.
Czytelnik
Dzwon, że ch... strzela
Mieszkam w Szczecinie na os. Bukowym, gdzie mniej więcej rok temu
oddano do użytku nowy kościół (niestety). Kiedy zaczynają bić dzwony,
to człowieka ch... może strzelić. Przepraszam za słownictwo, ale nie mogę tego spokojniej wyrazić. Ponadto
klecha prowadzący ten biznes robi już
szmal między innymi na pogrzebach.
Problem w tym, że zwłoki dowożone
są do kościoła chodnikiem, który nie
należy do klechy, ale do spółdzielni
Dąb. Wygląda to tak, że między ludźmi spacerującymi chodnikiem często
w ciągu jednego dnia przejeżdżają
dwa karawany. Wcześniej msze pogrzebowe odbywały się w wybudowanym baraku, a karawany parkowały na placu zabaw dla dzieci. Poszedłem z tym do spółdzielni, ale tam
– jak to w Katolandzie – tylko mi
współczuli z powodu mojej „nietolerancji”. Co mam zrobić w tej sprawie? Przede wszystkim chodzi o te
nieszczęsne dzwony i chodnik, którym muszę się, niestety, poruszać.
Mam nadzieję, że udzielicie mi odpowiedzi. Dodaję, że kościół ten stoi
w samym centrum osiedla pomiędzy
blokami, w odległości od nich 10–15
metrów. Fajnie, co?
Sandacz
Od redakcji
Na terenie osiedla mieszkaniowego poziom hałasu, jaki dopuszcza polskie prawo, wynosi 60 decybeli w dzień
(godz. 6–22) i 50 decybeli nocą (godz.
22–6 rano). Przekroczenie norm niesie za sobą poważne skutki zdrowotne. Poczynając od uszkodzenia narządu słuchu, po zaburzenia pracy serca (podwyższenie ciśnienia tętniczego),
bóle głowy, oczu, stany i odruchy lękowe, pobudzenie nerwowe, zaburzenia snu. Nadmierny hałas może także spowodować kłopoty żołądkowo-jelitowe. Tutaj powinna Państwu pomóc
inspekcja ochrony środowiska. Jeżeli
chodzi o biznes pogrzebowy, to ksiądz
proboszcz w sposób nieuprawniony korzysta z osiedlowej drogi wewnętrznej.
Dewastując ją, naraża mieszkańców
na dodatkowe wydatki. Dziwi nas, że
władze spółdzielni nie są zainteresowane obroną praw i interesów mieszkańców – jej członków. Z naszej strony radzimy zainteresować sprawą członków rady nadzorczej spółdzielni. Jeżeli oni nie podejmą interwencji, to proponujemy podnieść sprawę dewastacji drogi wewnętrznej podczas dorocznego walnego zgromadzenia członków
spółdzielni, do której Pan należy.
19
Ratujmy „FiM”!
Bardzo proszę redakcję o wydrukowanie tego e-maila oraz numeru
konta „FiM”.
Jestem wciąż pod wrażeniem Komentarza Jonasza, w którym przytacza fragmenty uzasadnień z wyroków
sądowych przeciwko „Faktom i Mitom”. To wielki skandal i najlepszy
dowód, że żyjemy w państwie wyznaniowym. Skoro inne gazety padają
z braku reklam i spadku sprzedaży,
to nie dziwię się, że „FiM” ma jeszcze większe kłopoty z powodu klerykalnych wyroków wyznaniowych sądów, które okradają naszą gazetę
na setki tysięcy złotych nienależnych
zazwyczaj odszkodowań. Uważam, że
to celowe, sterowane (wiadomo przez
kogo) działanie, mające na celu zniszczenie najodważniejszej, antyklerykalnej gazety w kraju. NASZEJ GAZETY! Dlatego apeluję do Was, Koledzy i Koleżanki, Światli Polacy, Czytelnicy „FiM”, Antyklerykałowie:
niech każdy przeleje na konto „Faktów i Mitów”, ile tylko może. Ja będę pierwszy, który to zrobi. W ten
sposób przetrzymamy najgorszy okres
PiS-uarowej RP. Nie wyobrażam sobie piątku bez „FiM”.
Marian Kozubski, Szczecin
Drodzy Czytelnicy, dziękujemy za
tak liczne wyrazy zatroskania, gesty
i konkretne propozycje pomocy. Faktycznie, nie jest nam łatwo i każda
pomoc się przyda. Ulegając prośbom
i namowom wielu z Was, drukujemy
konto, na które możecie wpłacać dowolne kwoty. Dziękujemy z góry, także – a może przede wszystkim – za
cotygodniowy zakup gazety. Kochamy
Was!
Redakcja
Wpłata na rzecz „FiM”: Raiffeisen Bank Polska o/Łódź 65 1750
1093 0000 0000 0349 7437.
20
CZUCIE I WIARA
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
i zarazem obowiązek dotyczył wszystkich apostołów oraz zboru Chrystusowego (por. Mt 18. 15–18; Łk
17. 3–4; 2 Kor 2. 5–10). Przypisywanie więc Piotrowi szczególnej pozycji w Kościele, uznawanie go za
pierwszego papieża, ojca świętego,
opokę albo głowę Kościoła – jest
jednym wielkim nieporozumieniem!
Potwierdza to nawet jeden ze święjeden jest przewodnik wasz, Chrystus”
ks. Jakuba Wujka, gdzie czytamy:
tych i największych nauczycieli Ko(Mt 23. 8–10). Tak więc jest tylko
,,Polski przekład »żeś ty jest opoką«,
ścioła katolickiego – św. Augustyn.
jeden Nauczyciel i jeden Ojciec,
będzie zawsze trochę niedokładny, gdyż
Oto jego słowa: ,,Gdy byłem kapła„a ktokolwiek by chciał między wanie potrafi oddać tej gry słów, jaka się
nem, napisałem książkę przeciwko limi być wielki, niech będzie sługą wazawiera między Petrus i petra”.
stowi Donatusa. W tej książce na
szym” (Mt 20. 26). Tymi słowami
Znamienne jest jednak, że słów
pewnym miejscu powiedziałem, że
Jezus rozstrzygnął spór apostołów
skierowanych do Piotra nie przytazbór zbudowany jest na Piotrze jako
o pierwszeństwo (por. Mt 20. 20–23;
cza żaden z pozostałych ewangelina opoce; takie tłumaczenie rówMk 10. 35–40), co również podaje
stów. Żaden z nich nie tylko nie
nież wyśpiewuje wielu w pieśni błow wątpliwość słowa wypowiedziane
przedstawia Piotra jako opoki, ale
gosławionego Ambrożego, w odniejakoby przez Jezusa do Piotra (Mt
nie wspomina też o budowaniu kosieniu do koguta: »Patrz, jak opoka
16. 18) oraz dyskredytuje Kościół
ścioła (Mt 16. 18). Czyż to nie dziwtopnieje, gdy po raz pierwszy kur zahierarchiczny. Co więc sądzić o ,,klune, że nie wspomina o tym nawet
pieje«. Później bardzo często rozmyczach” Piotrowych?
Marek, który – jak podaje Papiasz
ślałem nad słowami Chrystusa: »Tyś
Przywilej ,,kluczy” nie był zare– przekazuje dokładnie to, co głosił
jest Piotr, a na tej opoce zbuduję
zerwowany wyłącznie dla Piotra i nie
Piotr? Wiele więc wskazuje na to,
kościół mój«, i doszedłem do wniooznaczał też władzy, jak tego chce
że słów w takim ujęciu Jezus nigdy
sku, że należy rozumieć, iż kościół
Kościół rzymski. Wbrew twierdzenie wypowiedział. Tym bardziej że
zbudowany ma być na Tym, którego
niom papiestwa, że dwa klucze doChrystus nie przyszedł tworzyć jaPiotr wyznał, mówiąc »Tyś jest Chrytyczą podwójnej władzy: duchowej
kieś nowej organizacji odrębnej od
stus, Syn Boga żywego«, jak rówi świeckiej, Nowy Testament uczy,
judaizmu (nawet słowo ekklesia nie
nież, że Piotr, nazwany od tej
odnosi się do organiOpoki, przedstawia Kościół
zacji, a jedynie do
zbudowany na tej Opoce
zgromadzenia, zboru,
i otrzymujący klucze Królewspólnoty), ale by głostwa Niebieskiego. Piotrowi
sić Królestwo Boże
nie powiedziano »Ty jesteś
i doprowadzić do
opoką«, lecz »tyś jest Piotr«.
ożywienia i odnowy
Chrystus był bowiem opowszystkich, którzy
ką, którą Szymon wyznał, tak
wraz z Izraelem Bojak cały Kościół Go wyznażym będą tworzyć jedje” (św. Augustyn, ,,Retracną duchową społecztions”, por. ,,O nauce chrzeność „zbudowaną na
ścijańskiej. Sprostowania”).
fundamencie apostoCokolwiek by powiedział
łów i proroków, któreKościół rzymskokatolicki
go kamieniem węgielo Piotrze jako opoce, głonym jest sam Chrystus”
wie, kluczach, jedno jest
(Ef 2. 19–20, por. J 10.
pewne: nauka i roszczenia
16; Ga 6. 16; Ef 2. 12).
Kościoła nie tylko nie maPowyższy tekst poją oparcia w Biblii, ale stotwierdza również, że
ją w rażącej sprzeczności
wszyscy apostołowie
z jej przesłaniem. Doktryna
umieszczeni są na jedgłosząca uprzywilejowaną
nym poziomie; wszypozycję Piotra posłużyła nie
scy, z apostołem Piotyle do otwarcia drzwi Krótrem włącznie, są ,,kalestwa Niebios, ale do zdomieniami” w duchobycia i utrzymania ogromwym fundamencie
nej władzy. Sprzyjało temu
– podobnie jak proroprzeniesienie w 330 r. stocy. Apostoł Piotr nie
góruje więc nad pozo- Z przekręconych słów Ewangelii Kościół zrobił fun- licy do Konstantynopola, bo
od tej pory biskupi Rzymu
stałymi. Przeciwnie, dament swojego nauczania
stawali się na Zachodzie
jest podporządkowaosobistościami najważniejszymi. Już
ny decyzji kolegium apostolskiego,
że ,,klucze Królestwa Niebios” symwcześniej zresztą mieli poparcie cebolizują poznanie i umiejętność przektóre wysyła go do Samarii (Dz 8. 14);
sarzy rzymskich z Konstantynem
kazania prawdy Ewangelii. Takie kluwzywa do wytłumaczenia się z pobyWielkim na czele, a w roku 533
cze posiadali również uczeni w Pitu w domu Korneliusza (Dz 11. 1–3),
cesarz Justynian faktycznie uczyśmie, których Jezus zganił, mówiąc:
a podczas tzw. soboru w Jerozolimie
nił biskupa Rzymu głową Kościoła
,,Biada wam, zakonoznawcy, że pozgromadzeniu przewodzi raczej Jarzymskokatolickiego. Później wystarchwyciliście klucz poznania; sami nie
kub, który też wymieniony jest jako
czyło tylko pokrętnie zinterpretoweszliście, a tym, którzy chcieli wejść,
pierwszy z filarów zboru w Jerozoliwać i zafałszować odpowiednie tekzabroniliście” (Łk 11. 52, por. Mt 23.
mie (Dz 15. 19–20; Ga 2. 9).
sty Nowego Testamentu...
13). Tym bardziej więc przywilej ,,kluPonadto pamiętać też należy, że
Nie uznajemy więc papieża – biczy”, tj. prawo głoszenia Ewangelii,
Jezus powiedział: ,,Nie pozwalajcie
skupa Rzymu – za opokę i głowę
został przyznany nie tylko Piotrowi
się nazywać Rabbi, bo jeden tylko
społeczności chrześcijańskiej, poniei apostołom, ale także wszystkim wyjest – Nauczyciel wasz, Chrystus,
waż sam Bóg ,,wszystko poddał pod
znawcom Chrystusa (por. Dz 1. 8;
a wy wszyscy jesteście braćmi. Nikonogi jego [Chrystusa], a jego same1 Kor 2. 13; 1 P 2. 9).
go też na ziemi nie nazywajcie ojcem
go ustanowił Głową Kościoła [zboswoim; albowiem jeden jest Ojciec
Podobnie przedstawia się spraru]” (Ef 1. 22).
wasz, Ten w niebie. Ani też nie pozwawa z przywilejem ,,związywania i rozBOLESŁAW PARMA
lajcie się nazywać przewodnikami, gdyż
wiązywania”. Również ten przywilej
Prawdziwa Opoka
Przeczytałam w Waszym tygodniku, że nie uznajecie
papieża za opokę i głowę Kościoła Chrystusowego,
a przecież to sam Pan Jezus powiedział do Piotra:
,,Ty jesteś Opoką, a na tej Opoce zbuduję Kościół mój
i bramy piekielne nie zwyciężą go. I tobie dam klucze
Królestwa Niebieskiego; a cokolwiek zwiążesz na ziemi,
będzie związane i w niebiesiech; a cokolwiek rozwiążesz
na ziemi, będzie rozwiązane i w niebiesiech”
(Mt 16. 18–19, przekład ks. Eugeniusza Dąbrowskiego).
Czyż ze słów tych nie wynika, że Pan Jezus uczynił
Piotra Opoką i Głową Kościoła rzymskokatolickiego?
Zanim przejdziemy do omówienia poruszonych kwestii, przypomnijmy najpierw pewne fakty, których nie można pominąć przy lekturze Biblii. Po pierwsze – czytając
np. Ewangelie, zawsze należy pamiętać, że nie dysponujemy ich oryginalnymi tekstami, tylko kopiami.
Po drugie – należy pamiętać, że historia kształtowania się kanonu Nowego Testamentu trwała co najmniej
do połowy czwartego stulecia. Po
trzecie – żaden przekład nie posiada tej samej rangi co oryginał. Nawet najwierniejsze przekłady zawierają pewne nieścisłości i przekłamania, które wynikają z samego tłumaczenia. Jest tak chociażby dlatego, że każda zmiana języka jest zmianą pojęć i sensu tekstu oryginalnego. Po czwarte – nawet w najlepszych przekładach Biblii niektóre
teksty zostały oddane tendencyjnie
i są raczej komentarzem tekstu pierwotnego, niż jego wiernym tłumaczeniem. Przykładem tego może być
przytoczony powyżej tekst z Ewangelii św. Mateusza w tłumaczeniu
ks. E. Dąbrowskiego lub niektóre
teksty z Biblii Tysiąclecia, którą
w ,,Midraszu” (luty 2006 r.) nazwano Biblią tysiąca błędów. I wreszcie
należy pamiętać o podstawowej zasadzie hermeneutyki biblijnej: nie
należy budować jakiejkolwiek obowiązującej doktryny biblijnej w oparciu o jeden tekst. Tym bardziej gdy
inne teksty uczą czegoś zupełnie innego. Czego więc uczy Biblia na
temat opoki i kluczy Piotrowych?
Przede wszystkim w rozumieniu
Izraelitów pojęcie ,,opoka-skała”
związane było z miejscem schronienia lub z trwałym podłożem do
wznoszenia budowli. W sposób obrazowy Biblia nazywa więc Opoką
samego Boga. Potwierdzają to liczne teksty. Oto niektóre z nich: „Pan
[Jahwe] skałą i twierdzą moją, i wybawieniem moim, Bóg mój opoką
moją, na której polegam. Tarczą moją i rogiem zbawienia mego, warownią moją (...). Któż bowiem jest Bogiem oprócz Pana? Kto jest skałą
prócz Boga naszego? (...) Pan żyje!
Niech będzie błogosławiona skała moja! Niech będzie wywyższony Bóg, mój
Zbawiciel!” (Ps 18. 3, 32, 47; por.
Ps 71. 3; Pwt 32. 3; 2 Sm 23. 3).
W Ewangelii Mateusza Jezus użył
pojęcia ,,skała” na określenie niewzruszonego fundamentu: ,,Każdy,
kto słucha tych słów moich i wykonuje je, będzie przyrównany do męża
mądrego, który zbudował dom swój
na opoce” (Mt 7. 24). Natomiast apostołowie Piotr i Paweł utożsamili skałę z Chrystusem. „Jak napisano: Oto
kładę na Syjonie kamień obrazy i skałę zgorszenia, a kto w niego uwierzy,
nie będzie zawstydzony” (Rz 9. 33,
por. Iz 8. 13–14; 28. 16) oraz: ,,Przystąpcie do niego, do kamienia żywego, przez ludzi wprawdzie odrzuconego, lecz przez Boga wybranego jako
kosztowny (...). Dlatego to powiedziane jest w Piśmie: Oto kładę na Syjonie kamień węgielny, wybrany, kosztowny, a kto weń wierzy, nie zawiedzie się” (1 P 2. 4, 6). Również na
innym miejscu czytamy, że „skałą jest
Chrystus” (1 Kor 10. 4), a „fundamentu innego nikt nie może założyć
oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus” (1 Kor 3. 11).
Katolicka interpretacja tekstu
Ewangelii Mateusza (16. 18–19) stoi
więc w rażącej sprzeczności z przesłaniem całej Biblii oraz ze zdrowym rozsądkiem. Bo czyż chwiejny
i zmienny z natury człowiek może być
gwarantem trwałości, niezmienności,
bezpieczeństwa i zbawienia?
Gdyby nawet założyć, że tekst
Ewangelii Mateusza (16. 18) jest autentyczny, to i tak Chrystus nie powiedział do Piotra: „Ty jesteś opoką”
– jak to podają katolickie przekłady
Biblii – lecz: „Ty jesteś Piotr (gr. petros – kamień), a na tej opoce (gr. petra – opoka, skała) zbuduję kościół
mój”. W takim przypadku Chrystus
jedynie porównał Piotra do skały, ale
nie nazwał go opoką, tylko kamieniem. Katolicka interpretacja miała
by więc sens jedynie wtedy, gdyby
w tekście dwukrotnie użyto słowa Petros albo Petra. Jest jednak inaczej,
i trudność tę zauważa się nawet w przypisach do tego tekstu w przekładzie
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
J
aką rolę odgrywali w pierwotnym chrześcijaństwie
bracia Jezusa i ich potomkowie? Okazuje się, że byli przywódcami rozmaitych gmin – zgodnie z sukcesją dynastyczną.
Z całą pewnością w najbliższym
otoczeniu Jezusa i we wczesnym Kościele chrześcijańskim małżeństwo
i ojcostwo nie były zakazane. Według
głośnej hipotezy, sam Jezus zawarł
z Marią Magdaleną z Betanii pota-
SZKIEŁKO I OKO
który po śmierci Jezusa jako biskup
stanął na czele partii nazarejskiej
w Jerozolimie i przybrał status świętego męża, miał zapewne dzieci. Co
prawda nie zachowała się na ten temat żadna wzmianka, jednakże jest
on wielokrotnie opisywany jako żarliwy zwolennik Prawa Mojżeszowego,
które zalecało małżeństwo i płodzenie potomstwa. Ważne jest tutaj świadectwo Hegezypa, który urodził się
ok. 110 r. na Wschodzie i pochodził
NIEŚWIĘTE PISMO
Komu stołek?
jemne małżeństwo dynastyczne i miał
z tego związku potomstwo. Teraz stawiamy pytanie: czy także bracia Jezusa mieli potomstwo? Źródła historyczne dowodzą, że tak było. Najstarszym tego świadectwem jest zapis
w Pierwszym Liście do Koryntian ap.
Pawła, gdzie mowa jest, iż bracia Jezusa byli żonaci: „Czyż nie wolno nam
zabierać ze sobą żony chrześcijanki, jak
czynią to pozostali apostołowie i bracia Pańscy, i Kefas?” (1 Kor 9. 5). Skądinąd wiadomo, że Jezus miał czterech braci – Józefa, Szymona, Jakuba i Judasza Tomasza – oraz co najmniej dwie siostry.
W przypadku Judasza Tomasza,
o którym krążyła
legenda, że był
bliźniaczym
bratem Jezusa, istnieje
przekaz, iż
był on
założycielem
rodu. Również Jakub,
W
prawdopodobnie z żydowskiej rodziny. Po nawróceniu na chrześcijaństwo
tenże Hegezyp udał się do Rzymu,
gdzie poznał naukę Krk opartą na
paulińskiej ortodoksji. Niestety, jego
pisma zachowały się jedynie w skromnych fragmentach znajdujących się
w „Historii Kościoła” Euzebiusza
z Cezarei. Euzebiusz podaje, że potomkowie Judy (Judasza), „brata Pańskiego”, pewnego razu stanęli oskarżeni przed cesarzem Domicjanem: „Z rodziny
Pańskiej żyli jeszcze wnukowie Judy, tak zwanego brata Pańskiego według ciała.
O nich to doniesiono, że pochodzą z rodu Dawidowego. (...) i spytał ich
[Domicjan], czy
pochodzą od Dawida, a oni
odpowiedzieli, że tak” („Historia Kościoła” III 20.
religiach istnieje kategoria „pomazańców
Bożych”, czyli ludzi obarczonych boską mi sją: Mojżeszów, Chrystusów... Istnieją także ludzie
przez różne praktyki religijne tak skutecznie „pomazani”, że do końca życia nie potrafią zmyć
i zetrzeć z siebie piętna, jakim ich naznaczono.
W krajach o kulturze katolickiej istnieje na przykład instytucja „byłego księdza”, a nawet
„ekskleryka”.
Ktoś, kto otarł się o seminarium, choćby spędził tam tylko jeden rok, dla społeczeństwa pozostanie na zawsze naznaczony. Nieważne, co będzie później robił albo kim zostanie. To społeczne piętno bywa czasem przez owych byłych „uwewnętrznione”, a w efekcie
oni sami żyją ciągle w cieniu swojej przeszłości. Pamiętam, jak babcia z przejęciem i zgrozą opowiadała mi
o pewnym byłym księdzu ze Szczecina, któremu urodziło
się dwoje upośledzonych dzieci. Podobno – wskazując na
nie – mówił swoim znajomym: „Patrz, jak mnie Bóg pokarał za to, że zdradziłem Kościół”. Oto idealna ofiara
Kościoła – nie dość, że został odepchnięty i potępiony, to
jeszcze mówi i myśli kategoriami swoich wrogów! Na dodatek przestrzega innych przed niewiernością katolicyzmowi! Czyli ciągle pełni swoje kapłańsko-apostolskie funkcje. Tak, bo księdzem albo katolikiem (z racji chrztu) jest
się już ponoć na wieki, a co Kościół swoją ręką raz pomaże, to już na zawsze zostaje pomazane...
Niestety, moc napiętnowania nie jest specjalnością tylko watykańskiej religii. Podobne problemy z uwolnieniem
1–6). Rzymianie obawiali się istnienia
prawowitego rodu królewskiego, wokół którego mogliby się skupić buntowniczo nastawieni Żydzi. Według
Euzebiusza, potomkowie braci Jezusa, a może i jego samego, przewodzili gminom chrześcijańskim zgodnie
z sukcesją dynastyczną „jako męczennicy i krewni Pańscy”. Śledził on ich
losy do czasów cesarza Trajana, czyli do lat 98–117. Wiadomo między
innymi, że został wówczas ukrzyżowany jeden z potomków braci Jezusa,
imieniem Szymon. Nadto wiadomo,
że szczególne miejsce w hierarchii nazarejskiej zajmowali wówczas dwaj
bracia: Jakub i Juda. Byli oni wnukami Judasza Tomasza – „brata Pańskiego”. Im też na ogół bibliści przypisują dziś autorstwo dwóch listów, które
trafiły do kanonu pism NT.
W czasach Konstantyna Wielkiego ówczesny biskup Rzymu Sylwester I (314–335) – ten sam, który
według pobożnej bajeczki uzdrowił
cesarza z trądu, w zamian za co otrzymał „darowiznę Konstantyna”, będącą zalążkiem państwa kościelnego
i początkiem świeckiej władzy papieży – spotkał się ponoć w pałacu laterańskim z ośmioma przywódcami
„Pańskich”, z których każdy przewodził jednemu Kościołowi. Domagali
się oni, by odwołano biskupów z Jerozolimy, Antiochii, Efezu i Aleksandrii, gdyż biskupstwa te – zgodnie
z sukcesją dynastyczną – im się należą. Prosili też o wznowienie przesyłania pieniędzy na rzecz Kościoła jerozolimskiego, który miał być uznany
jednoznacznie za Kościół macierzysty.
Jak można się było spodziewać,
biskup Rzymu wyśmiał ich żądania
i odrzucił prośby, twierdząc, że tylko
on ma prawo mianowania biskupów,
a Kościół macierzysty jest w Rzymie.
ARTUR CECUŁA
się od narzuconych pęt miewają także żydzi czy wyznawcy innych religii. Fatwę – islamską klątwę często skutkującą zabiciem przeklętego – rzuca się także na odstępców, a nawet walczących ateistów, jeśli tylko mieli pecha urodzić się w muzułmańskiej rodzinie. Przecież Hitler mordował jako żydów nawet tych, którzy swoim żydostwem gardzili, nienawidzili je
czy dawno się go wyparli, chociażby poprzez chrzest. Ze względu
na „żydowskie piętno” szli jednak
do komór gazowych razem z prawowiernymi rabinami czy tańczącymi chasydami.
Mam znajomego – ewangelicznego protestanta, który żyje bardzo niebiblijnie, bo „nie potrafi zastosować
się do rad Pisma”, a jednak pozostaje nadal członkiem
swojego kościoła (nie wykluczają go, bo płaci dużą dziesięcinę). Godzi się na bycie drugą kategorią chrześcijanina tylko dlatego, że „Biblia ma zawsze rację”. Nawet wtedy, gdy jego życie mówi, że jej nie ma...
Czy damy sobie narzucić to piekące piętno, zależy
tylko od nas samych. Czy będziemy żyli życiem „byłych” protestantów, katolików czy owych księży, czy
raczej uwolnimy się od etykietek, aby wybrać nowe,
wolne życie – oto wybór, jaki stoi przed każdym, kto
z różnych powodów przeszedł trudną drogę poszukiwań i zmiany światopoglądu. To jest ciągła walka na
poziomie umysłu o to, czy poddamy się narzuconym
nam kategoriom myślenia. Ale od jej wyniku zależy,
czy będziemy żyli życiem ludzi, czy robaków.
MAREK KRAK
ŻYCIE PO RELIGII
Pomazańcy
K
iedy włączamy kompu ter, uruchamiamy ja kiekolwiek urządzenie
elektroniczne albo badamy polityczną organizację społeczeństwa i dowolny organizm żywy,
zawsze, prędzej czy później,
musimy odwołać się do poję cia systemu. Jest ono tak po wszechne, że dziś nikt już nie
zastanawia się ani nad jego
sensem, ani pochodzeniem.
Mówimy o systemach zasilania,
systemie ubezpieczeń społecznych,
systemach planetarnych, systemach
przesyłania informacji i energii...
Tymczasem termin ten – chociaż powszechny, ważny i tak bardzo zadomowiony w naszym myśleniu – jest
określeniem stosunkowo nowym,
a przede wszystkim niełatwym do
jednoznacznego zdefiniowania.
Jego twórcą w postaci znanej
nam obecnie jest austriacki biolog i myśliciel Ludwig von Bertalanffy, który w roku 1928 po raz
21
analiza powinna dotrzeć do podstaw funkcjonowania i struktury
badanego obiektu lub zjawiska. Jest
to metoda o tyle słuszna, że
w ogromnej liczbie wypadków pozwala uniknąć nadmiernych uproszczeń i uwolnić się od mitów oraz
nieuzasadnionych opinii. Metoda
analityczna nie dostarczała zadowalającej odpowiedzi na pytanie,
dlaczego w każdym systemie,
z chwilą połączenia jego elementów, pojawia się to „coś”, czyli nowość, której nie można wywieść
z samych elementów. W organizmach ta nowa jakość zwie się życiem, a u istot myślących rozumem,
duszą czy osobowością. Kłopoty
z interpretacją tych nowych jakości stanowią doskonałą pożywkę dla
fantastycznych rozważań teologów.
Dopiero ogólna teoria systemów Bertalanffy’ego przyniosła
metodę interpretacji świata wolną od ideologii. Zakłada ona całościowe widzenie każdego syste-
HISTORIA WOLNEJ MYŚLI
Teoria systemów
pierwszy zaprezentował zarysy swojej koncepcji ogólnej teorii systemów. Wzorował się przy tym na
wcześniejszej o rok publikacji
W. Köhlera, proponującego opracowanie teorii systemów nieorganicznych na wzór systemów biologicznych. Bertalanffy podjął próbę zrealizowania tego programu.
Nie spotkał się jednak z dobrym
przyjęciem ze strony innych naukowców, którzy – specjalizując się
w wąskich dziedzinach – nie dostrzegali potrzeby uogólniania wyników szczegółowych badań i wyciągania wniosków o charakterze
interdyscyplinarnym. Bertalanffy,
choć zrażony tą wyraźną niechęcią
świata nauki, nie przerwał prac nad
swoją koncepcją, ale musiało upłynąć jeszcze dziewięć lat, zanim po
raz drugi wystąpił z nią publicznie.
Na szczęście w ciągu owych dziewięciu lat dokonał się znaczny postęp w naukach biologicznych
i technicznych, a badacze zaczęli
wreszcie dostrzegać związki oraz
analogie między informacją, zjawiskami biologicznymi i procesami fizycznymi. Zaczął się systemowy etap w nauce i filozofii Zachodu, który miał walnie przyczynić
się do powstania informatyki, a potem komputeryzacji.
Nowatorstwo metody Bertalanffy’ego polegało na zakwestionowaniu postawy analitycznej. Otóż
w XVII wieku, kiedy europejska
nauka i filozofia szukały dróg ostatecznego uwolnienia się od scholastyki, Kartezjusz sformułował
ideę zakładającą, że każdy problem
należy rozłożyć na możliwie najbardziej elementarne części składowe. Ich jak najprecyzyjniejsza
mu, uwzględniające jego elementy, lecz nie redukujące go wyłącznie do tych elementów. Człowiek
nie jest więc zbiorem komórek czy
tkanek (choć z pewnego punktu
widzenia można tak na niego spojrzeć), tylko funkcją tych elementów, które – współdziałając ze sobą – powodują pojawienie się nowych jakości jako życia i ducha.
Ważne jest przy tym, że te jakości
nie zostały dodane z zewnątrz,
z nieznanych źródeł, lecz wyrastają z samego systemu. Tak samo jak
rozsypane koraliki i sznurek nie są
naszyjnikiem, dopóki nie zostaną
połączone. Nikomu jednak nie
przyjdzie do głowy twierdzić, że
cecha „bycia naszyjnikiem” została w tajemniczy sposób nadana paciorkom i sznurkowi z zewnątrz.
Według teorii systemów, owa cecha wynika z samych paciorków
i sznurka. Teoria Bertalanffy’ego
głosi też, że każdy system rozwija
się według wewnętrznej dynamiki
i stara się korygować zakłócenia.
Biologia dość wcześnie zastosowała koncepcje austriackiego uczonego, aby opisywać procesy fizjologii i ewolucji. Natomiast informatycy i elektronicy docenili ogólną
teorię systemów jako narzędzie stosowane w ich codziennej pracy. Teolodzy zaś na ogół nie godzą się na
interpretację systemową, ponieważ
odziera ona z cudowności fenomen
życia i rozumu. Tymczasem pojęcie
systemu jest stosowane coraz szerzej i okazuje się niemal wyznacznikiem nowego sposobu myślenia,
uwolnionego od skrajności interpretacji analitycznych z jednej strony a religijnego konserwatyzmu
– z drugiej.
LESZEK ŻUK
22
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
NASZA RACJA
ZEBRANIA RACJI PL
Augustów – Bogdan Nagórski, tel. 601
815 228;
Bełchatów – Marek Szymczak, tel. 603
274 363, [email protected];
Będzin – zebrania w każdy trzeci poniedziałek miesiąca, godz. 18, ul. Małachowskiego 29;
Białystok – dyżury: wt.–czw., godz. 16–18,
DH „Koral”, ul. Wyszyńskiego 2, lok. 309,
tel. 502 443 985;
Bolesławiec – Wiesław Polak, tel. (75)
734 34 25;
Brzeg – zebrania w każdy ostatni czwartek miesiąca, godz. 19, restauracja „Laguna” (przy obwodnicy). Koordynator na Brzeg:
Zenon Makuszyński, tel. 696 078 240;
Busko Zdrój – Kamil Oliwkiewicz,
tel. 600 121 793; [email protected];
Bydgoszcz – ul. Garbary 24. Dyżury
w każdy czwartek, godz. 17–19;
Bytom – dyżury we czwartki, godz. 17–19,
ul. Dworcowa 2. Kontakt: Robert Cieślak;
Chełm – kontakt: [email protected];
Cieszyn – kontakt tel.: 661 210 589, 609
784 856;
Częstochowa – zebrania w pierwszy wtorek m-ca, al. NMP 2, lokal Ogólnopolskiego Zrzeszenia Emerytów i Rencistów; dyżury: każdy wtorek godz. 17–19; kontakt:
Maciej Kołodziejczyk, tel. 601 505 890;
Dąbrowa Górnicza – zebrania w każdą
trzecią środę m-ca, godz. 17, w siedzibie
Polskiego Związku Wędkarskiego przy
ul. Wojska Polskiego 35;
Elbląg – kontakt: 601 391 586; [email protected];
Gdańsk – 2.04, godz. 11, Przymorze, ul.
Opolska 2, klub osiedlowy „Maciuś”, I p.,
sala 9. Tel.: (58) 302 64 93, 691 943 633;
Gdynia – 2.04, godz. 12, restauracja „Arkadia” (ul. Władysława IV) – zebrania pow.
gdyńskiego w każdą pierwszą niedzielę m-ca. Kontakt: 604 906 246, 606 924 771;
Gliwice – Andrzej Rogusz, e-mail: [email protected], tel. 600 267 076;
Gorzów Wlkp. – Czesława Król, tel. 604
939 427;
Gryfice – Henryk Krajnik, tel. 603 947 963;
Gubin – Mirosław Sączawa, tel. 600 872
683;
Jastrzębie – kontakt: 604 140 272;
Jelenia Góra – 8.04, ul. 1 Maja 67 (siedziba Unii Pracy) – obecność obowiązkowa;
Kalisz – Stanisław Sowa, tel. (62) 753
08 74;
Katowice – Ryszard Pawłowski, tel.: (32)
203 20 83, 606 202 093;
Kluczbork – Dariusz Sitarz, tel. (77) 414
20 47;
Kołobrzeg – dyżury członków zarządu powiatowego w każdy poniedziałek w godz.
16–18 w siedzibie przy ul. Rybackiej 8, tel.
505 155 172;
Konin – kontakt: Zbigniew Górski, tel. 601
735 455;
Kostrzyn – Andrzej Andrzejewski, tel. 502
076 244;
Kraków – Zarząd Wojewódzki RACJI PL,
31-300 Kraków 64, skr. poczt. 36, tel.: (12)
636 73 48, (12) 626 05 07, 695 052 835.
Spotkania w trzeci czwartek miesiąca
o godz. 17, korty WKS Wawel, budynek
nr 38, ul. Podchorążych 3. Zarząd RACJI
PL w Krakowie poszukuje chętnych do
organizacji struktur powiatowych w Niepołomicach, Wieliczce, Suchej Beskidzkiej,
Wadowicach, Andrychowie, Nowym Targu, Bochni i Brzesku. Zgłoszenia prosimy
kierować pod nr tel. (12) 636 73 48;
Legnica – kontakt: Krzysztof Lickiewicz,
tel.: 854 86 55, 607 375 631;
Łowicz – Mirosław Iwański, tel. 837
78 39;
Łódź – cotygodniowe zebrania odbywają
się we wtorki w godzinach 16–18, ul.
Zielona 15, I piętro, pokój nr 10. Kontakt:
Jolanta Komorowska, tel. (42) 684 47 55;
Mysłowice – druga sobota każdego
m-ca w Brzęczkowicach, lokal „Alf” (naprzeciwko Mini Kliniki), godz. 17, Remigiusz Buchalski, tel. 508 496 086;
Myszków – Daniel Ptaszek, tel. 508 369
233;
Niemodlin – Bogdan Kozak, tel. 694 512
707;
Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak, tel.
(68) 388 76 20;
Nowy Targ – każdy 3 piątek m-ca, godz.
17, bar „Omega”, ul. Szaflarska 25, Stanisław Rutkowski, tel. (18) 275 74 04;
Nowy Tomyśl – Barbara Kryś, tel. (68)
384 61 95;
Nysa – Andrzej Piela, tel. (77) 435 79 40;
Olsztyn – tel. kontaktowy: 693 656 908;
Opatów – tel. (15) 868 46 76;
Ostrowiec Świętokrzyski – Arkadiusz
Frejlich, tel. 697 264 490;
Pińczów – tel. 888 656 655;
Płock – tel. 603 601 519;
Poznań – 3.04, godz. 17.30, Klubokawiarnia „Proletaryat”, ul. Wrocławska 9
– zebranie członków i sympatyków z Poznania i powiatu. Kontakt: Witold Kayser
(61) 821 74 06. Koordynator na powiaty
jarociński, pleszewski i krotoszyński – Marcin, tel. 692 675 579;
Powiat słupecki – Włodzimierz Frankiewicz, tel. 692 157 291;
Radom – Maciej Tokarski – przewodniczący Koła RACJI PL w Radomiu, tel. 660
687 179;
Rybnik – Bożena Wołoch, tel. (wieczorami) 880 754 928;
Rzeszów – spotkania w drugi i ostatni poniedziałek miesiąca, godz. 16, pub „Korupcja” ul. Króla Kazimierza 8 (boczna Słowackiego), tel.: 606 870 540, (17) 856 19 14;
Sanok – kontakt: Klaudiusz Dembicki,
e-mail: [email protected], tel. 606
636 273;
Siedlce – zebranie członków i sympatyków RACJI PL w każdy pierwszy piątek
miesiąca o godz. 17 w barze „Smaczek”,
ul. Kazimierzowska 7. Kontakt: Marian
Kozak, tel. 606 153 691; adres: Siedlce 6,
skr. poczt. 9;
Siemianowice Śląskie – każdy drugi poniedziałek m-ca, godz. 16, ul. Szkolna 7.
Kontakt: Zygmunt Pohl, tel. 501 797 260;
Skarżysko-Kamienna – Wiesław Milczarczyk, tel. 693 424 226;
Słupsk – kontakt: 505 010 972;
Starachowice – tel. (41) 274 15 76;
Stargard Szczeciński – 9.04, godz. 17,
w sali PCK przy ul. Limanowskiego 24
odbędzie się zabranie RACJI PL, na które
zapraszamy członków i sympatyków. Marian Przyjazny, tel. 601 961 034.
Staszów – Dariusz Klimek, tel. 606 954
842;
Szczecin – 1.04 o godz. 11 w siedzibie
partii odbędzie się walne zebranie organizacji miejskiej. Obecność wszystkich członków obowiązkowa. Biuro Zarządu Wojewódzkiego i Miejskiego mieści się przy
ul. Włościańskiej 1, czynne jest w soboty w godzinach 11–13; tel. (91) 483 77
54, e-mail: [email protected];
Tarnów – Bogdan Kuczek, tel. (14) 624
27 93;
Toruń – kontakt: 607 811 780;
Turek – kontakt: Wiesław Szymczak, tel.
609 795 252;
Wałcz – zebrania w każdy pierwszy piątek m-ca, godz. 17, ul. Dworcowa 14. Kontakt: Józef Ciach, tel. 506 413 559;
Warszawa – sprawami organizacyjnymi
Warszawy i Mazowsza zajmuje się Krzysztof Mróź – przewodniczący Komisji Nadzwyczajnej ds. Mazowsza, tel. 608 070
752, e-mail: [email protected];
Wrocław – członków i zainteresowanych
członkostwem w RACJI PL zapraszam
w każdą środę w godz. 16–18 do sali PKPS
we Wrocławiu, przy ul. Zelwerowicza 4
(w pobliżu pl. 1 Maja). Jerzy Dereń, tel.
(71) 392 02 02; 698 873 975; [email protected];
Zawiercie – Daniel Ptaszek, tel. 508 369
233 – zebrania w pierwszy wtorek m-ca;
Zielona Góra – Bronisław Ochota, tel. 602
475 228;
Żary – Andrzej Sarnowski, tel. 507 150 177.
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Leksykon naszych czasów (3)
Ameryka – w zależności od numeru RP – ziemia obiecana, wróg,
sojusznik, Wielki Brat.
Białoruś – oficjalnie krytykowany ideał kaczyzmu, wzór dla
IV RP.
Czyste dobro – nadzienie Jarosława K.
Demokracja – paszła w PiS...
Dziwisz, abp – Rydzyk Platformy Obywatelskiej.
Emfaza – znacznik myślenia
i wypowiedzi członków PiS o èLechu i Jarosławie K.
Falandyzacja – nowa kategoria prawa określająca èodwracanie kota ogonem.
Geriatria – pieszczotliwe określenie Senatu RP.
Homofobia – strach przed homoseksualną orientacją innych, w RP
także przed ujawnieniem własnej.
Indoktrynacja – rzeczywisty cel
tworzenia Narodowego Instytutu
Wychowania.
Inwigilacja – rzeczywisty cel
powołania Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Jarosław K. – nowy bohater
„Procesu”, czeka na swojego Kafkę;
èPrezes Pan.
Kaczyńska Maria – First Lady
z second handu.
Klerwakmowa – ubogacona
èkwakmowa.
Kofan Anan – Sekretarz Generalny ONZ wg posłanki Begerowej.
Kruk – PiSowi oka nie wykole; nowa wersja przysłowia inspirowana działalnością nielegalnej
przewodniczącej KRRiTV.
Kwakmowa – nowomowa IV
RP przewidziana przez Orwella
w roku 1948, opisana w „Roku
1984”, twórczo zastosowana w III,
rozwijana w IV RP.
Lech i Jarosław K. – pierwsze
bliźnięta IV RP.
Madonna z Jurkiem – pierwowzór okładki „Machiny” (èMadonna z Lourdes), pochodzący
z 1992 r. z tygodnika „Poznaniak”;
przedstawia piosenkarkę Madonnę z Markiem Jurkiem jako dzieciątkiem.
Madonna z Lourdes – obraz
piosenkarki Madonny z córką Lourdes, zamieszczony na okładce tygodnika „Machina” w 2006 r.; ze
względu na zastąpienie zdjęcia
Marszałka Sejmu Marka Jurka podobizną córki piosenkarki – symbol obrazy w IV RP; èMadonna
z Jurkiem.
Marcinkiewicz Kazimierz – marionetka, która zerwała sznurki.
My z bratem – forma pluralis
majestatis stosowana przez najwyższy organ III/IVRP.
Najmita – polityk spoza układu, w wyniku èzaciągu w rządzie
Marcinkiewicza (np. Gilowska, Religa, Meller, Mikosz); w PiS niewolny, czeka na swoją Konopnicką.
Obraza uczuć religijnych (art.
196 kk) – polski paragraf 22 czeka na swojego Hellera.
Odwracanie kota ogonem – ulubione zajęcie èJarosława K.
Panie Jerzy – forma zwrócenia
się posła Rewińskiego do posła
Jurka, zastosowana w 1993 r. na
koniec I kadencji Sejmu w celu
uniknięcia poufałości.
Preexposé – wystąpienie premiera èMarcinkiewicza poprzedzające exposé Prezesa Pana èJarosława K.
Prywatna inicjatywa – projekty rozwiązań i ustaw zgłaszane
przez ènajemników.
Rozwiązywanie Sejmu – ulubiona zabawa èJarosława K.
Somora i Gomora – miasta,
w których wg posła Girzyńskiego
zabrakło jednego sprawiedliwego.
Szczuka Kazimiera – najdroższa parodystka w IV RP, jeden występ – 500 tys. zł.
Szczuka mięsa èKazimiera
Szczuka po występie u èKuby Wojewódzkiego.
Toruń – duchowa stolica Moherowej Polski.
Ubogacenie – termin èklerkwakmowy oznaczający wzbogacenie duchowe; zgodnie z prawem
pierwszych chrześcijan – każdemu
według potrzeb – wiernych Kościół
ubogaca ubóstwem, rodzinę – dziećmi, kler – dobrami materialnymi
(rezydencje, mercedesy).
Uważnienie – termin èklerkwakmowy oznaczający uczynienie
nieważnego ważnym, uwiarygodnienie lub zawłaszczenie przez kler
katolicki świeckich działań, zwyczajów, świąt (np. ślub kościelny
uważnia cywilny, święto Józefa Robotnika – 1 Maja).
Wehrmacht – siły zbrojne III
Rzeszy użyte przez J. Kurskiego
w III RP w służbie IV RP.
Wojewódzki Kuba – człowiek
i program w Polsacie; według wrogów – powiatowy, we własnym
mniemaniu – światowy, faktycznie
– Rozpruwacz.
Wychowanie w posłuszeństwie
– forma komunikacji przez èbicie, preferowana przez inicjatorów
powołania Narodowego Instytutu
Wychowania.
Zaciąg – nabór ènajmitów do
rządu Marcinkiewicza.
Przykład praktycznego zastosowania leksykonu do tłumaczeń
Ustawa z dnia 7 stycznia 1993
roku o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach
dopuszczalności przerywania ciąży – brzmienie w klerkwakmowie:
Ustawa z dnia 7 stycznia 1993 roku o ubogaceniu rodziny, ochronie dziecka poczętego i niedopuszczalności przerywania stanu błogosławionego.
JOANNA SENYSZYN
Zaproszenie
RACJA Polskiej Lewicy zaprasza na manifestację pod hasłem
DOŚĆ PAŃSTWA KLERYKALNEGO!
Warszawa, sobota – 22 kwietnia, godz. 12.00
Spotykamy się przed Sejmem. Przemarsz Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem do placu Zamkowego.
Masowy udział w tej manifestacji będzie ważnym sygnałem sprzeciwu wobec
klerykalizacji Polski. Odpowiednie hasła, banery itp. – mile widziane. Przedstawiciele partii, organizacji i stowarzyszeń, którzy chcieliby wygłosić przemówienie (maksymalnie 5 minut), proszeni są o kontakt: [email protected].
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
23
Rozporządzenie ministra finansów
w sprawie określenia nowych tytułów podatkowych
podatku dochodowego od osób fizycznych.
Zarządza się, co następuje:
Troje dzieci zdaje egzamin, który ma zdecydować, czy zostaną przepuszczone z pierwszej klasy do drugiej.
Nauczyciel zaczyna je przepytywać:
– Jasiu, przeliteruj słowo: TATA.
– T-A-T-A.
– Świetnie, Jasiu, zdałeś. A teraz ty, Moniko, przeliteruj słowo MAMA.
– M-A-M-A.
– Świetnie, Moniko, zdałaś. A teraz ty, Ahmed. Przeliteruj: DYSKRYMINACJA OBCOKRAJOWCÓW W ŚWIETLE POLSKICH PRZEPISÓW KONSTYTUCYJNYCH.
Jak nazywają się nogi Chucka Norrisa? – Prawo i sprawiedliwość.
¤¤¤
Dlaczego Jarosław Kaczyński jest kawalerem?
– Bo mu brat najładniejszą dziewczynę poderwał.
¤¤¤
Listopad. Deszcz i wiatr. Trzy prostytutki chodzą po chodniku i rozmawiają.
– Zimno jak cholera. Dziś poszłabym z facetem nawet za 50 złotych – rzekła pierwsza.
Druga: – Taka zimnica, że nawet za 20.
Na to trzecia: – Teraz to ja nawet za darmo – od rana nic ciepłego w ustach
nie miałam.
¤¤¤
Blondynka kupiła sobie bilet lotniczy w pierwszej klasie. Usiadła wygodnie w fotelu, rozejrzała się i zobaczyła ludzi światowych, którzy pięknie mówili w różnych językach. Blondynka chciała być taka sama. Nagle podeszła
do niej stewardesa: – Witamy na pokładzie. Może podać coś do picia?
Blondynka pewna siebie: – Tak, poproszę orange juice. Niech będzie
jabłkowy.
§ 1. W związku z koniecznością zwiększenia dochodów budżetu ustanawia się nowe źródła przychodów podlegające opodatkowaniu podatkiem dochodowym od osób fizycznych:
1) panny cnotliwe – podatek od luksusu – 10 proc.
2) panny niecnotliwe – podatek od użyteczności publicznej – 10 proc.
3) stare panny – podatek od nieużyteczności publicznej – 20 proc.
4) prostytutki – podatek dochodowy – 15 proc.
5) mężatki – podatek obrotowy – 8 proc.
6) cichodajki – podatek od ruchomości – 18 proc.
7) żonaci z wdową posiadającą dzieci – podatek spadkowy – 12 proc.
8) kobiety w trakcie okresu – podatek VAT:
a) 7 dni – 22 proc.
b) 9 dni – 40 proc.
c) 22 dni – 100 proc.
10) babcie – podatek od nieruchomości – 10 proc. podstawy emerytury
11) panny w mini – podatek od widowisk – 80 proc.
12) spółkujący w krzakach – podatek leśny i gruntowy – 45 proc.
13) spółkujący w samochodzie – podatek drogowy – 25 proc.
14) teściowe – podatek od nakładów zbędnych – 50 proc.
15) kobiety w ciąży – podatek od wartości dodanej – 80 proc.
16) małżeństwa – podatek za użytkowanie wieczyste – 45 proc.
§ 2. W związku z koniecznością natychmiastowego i właściwego
wprowadzenia w życie powyższych przepisów karze podlegają:
1) wdowcy – za zniszczenie mienia społecznego – 60 proc.
2) bezdzietne mężatki – za sabotaż – 75 proc.
3) panny z dzieckiem – za prowadzenie działalności bez wpisu do rejestru
– 100 proc.
4) kawalerowie – za kłusownictwo – 75 proc.
5) rozwodnicy i rozwódki – za dezercję – 35 proc.
6) panny mówiące, że to pierwszy raz – za składanie fałszywych zeznań
– 40 proc.
7) cnotliwe kobiety powyżej 18. roku życia – za nieterminowe świadczenia
– 30 proc.
§ 3. Rozporządzenie wchodzi w życie z dniem ogłoszenia i ma zastosowanie do przychodów osiąganych od 1.01.2006 r.
Opracowała @
SZYFROGRAM
1. Moherowe lub z antenką: 10-61-42-23-49-38,
2. Budzą się, gdy rozum śpi: 14-56-1-69-47-9,
3. Walka: 39-50-22,
4. Gryzoń z rodziny myszowatych: 34-60-5-31-13-66,
5. Niejedna w karnawale: 26-2-68-16-70-43,
6. Piąty miesiąc: 44-73-3,
7. Misja: 65-7-33-54-72-32-62-40-27,
8. Wilczyca: 15-71-19-52-12-21,
9. Krewny ze strony matki: 8-30-55,
10. Potomek: 6-58-63-41-59-48-11,
11. Materiał na beret: 74-18-29-46-25,
12. Nieprzebyte chaszcze: 53-4-57-20-28-35,
13. Nieprzyjaciel: 37-17-67-24,
14. Stosowany do usypiania: 36-45-64-51.
Rozwiązaniem są słowa Mae West.
Rozwiązaniem krzyżówki z numeru 11/2006: „Religie są jakoś skąpe w udzielaniu odpowiedzi na pytanie, które uwielbiam: Co u diabła robił Pan Bóg przed stworzeniem świata?”. Nagrody (koszulka + czapka „FiM”) wylosowali: Ryszard Skibiński z Milejowa, Alina Grzelak z Kowali Oleckich, Tadeusz Nowak z Dębicy. Gratulujemy! Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 10 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na: [email protected] lub pocztą WYŁĄCZNIE NA KARTKACH POCZTOWYCH na adres redakcji podany w stopce. W rozwiązaniu prosimy podać numer tygodnika, wybrany wzór (do obejrzenia na www.faktyimity.pl), rozmiar koszulki oraz adres, na który mamy wysłać nagrodę.
TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Barański, Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Adam Cioch
– tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział
promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail: [email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat:
tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów.
WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 maja na trzeci kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 maja na trzeci kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł kwartalnie.
Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005
lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających
w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok;
pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA:
New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726.
Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 maja na trzeci kwartał 2006 r. Cena 36,40 zł. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl
Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE Gwiazdy popkultury
D
alszy ciąg zbawiennych porad
dotyczących opieki nad nowym
nabytkiem w postaci chłopa. A i ze
starym nie zaszkodzi spróbować.
Kontrola
Kiedy nacieszymy się już naszym
mężczyzną, a on oswoi się z nami
i zacznie ufnie jeść z ręki, możemy za-
odbywać się od najmłodszych lat
i jeśli została zaniedbana w rodzinnym gnieździe, to nie mamy żadnych
szans, żeby to zmienić. W ciężkich
przypadkach najlepiej po prostu zmienić egzemplarz na inny. Można też
oddać go w dobre ręce, na przykład
irytującej nas od dawna koleżanki, zostawić w schronisku wysokogórskim
bądź zostawić w lesie na parkingu.
że w związku z posiadaniem mężczyzny nie mamy już wolnego czasu.
Raczej pozostaje nam zorganizować
jego czas wolny, żeby nie zgnuśniał
do reszty. Niektóre optymistki odnajdują się, oglądając transmisje sportowe, lepiąc samolociki albo przekopując ogródek jego rodziców. Pesymistki biorą drugi etat, prace zlecone i wtedy... robią kariery.
Wiosenny poradnik dla kobiet – cz. 3
Doda Elektroda i Karol Wojtyła – obecna i była gwiazda polskich widowisk medialnych – królują na słupach ogłoszeniowych. Tylko jak JPII ma
Fot. K. Krakowiak
cieszyć się niebem, skoro powinien „zostać z nami”?
Czarny humor
Rys. Tomasz Kapuściński
Ksiądz przed kazaniem polecił
w pierwszym rzędzie usiąść dziewicom, w drugim rzędzie kobietom, które nie zdradziły swojego męża, w trzecim usiadły te, które zdradziły raz,
w czwartym dwa razy, w piątym...
– Słyszałaś ten dowcip?
– Nie...
– Musiałaś stać za daleko!
¤¤¤
Przychodzi Josek do rabina:
– Rebe, mój synek bawi się pieniędzmi, kieliszkiem i ogląda się za
dziewczynami. Co to może znaczyć?
– Oj, on będzie ksiądz katolicki.
¤¤¤
Rozmowa fanek Radia Maryja po
imprezie:
– Podobało ci się?
– Było super! Dawno tak nie dałam w beret!
cząć wypuszczać go z domu. Najpierw
tylko do pracy, potem do mamusi na
obiad, aż w końcu nawet na piwo
z kolegami. Ale trzeba być czujnym.
Wprawdzie nie można go przykuć
do kaloryfera ani wszędzie mu towarzyszyć, ale od czego mamy komórki.
Jak ma czyste sumienie i kocha, to
sam się melduje średnio co godzinę,
przynajmniej SMS-em. Martwić się
należy, gdy za długo „abonent jest
czasowo niedostępny”. Wtedy trzeba
przykrócić smycz, bo byłoby wielkim
marnotrawstwem, gdyby naszego wypielęgnowanego ulubieńca używała jakaś flądra. I to za nasze pieniądze!
Tresura
Prędzej wielbłąda przeprowadzisz przez ucho igielne, niż nauczysz
czegoś mężczyznę. Tresura powinna
Czas wolny
Posłuszeństwo
Mężczyznę zdobywamy w przekonaniu, że wypełni przyjemnościami nasz czas wolny. I tu następuje
duże rozczarowanie, gdyż okazuje się,
Mężczyźni nigdy nie słuchają tego, co się do nich mówi. Mają co
prawda dwoje uszu, ale jedno z nich
służy do wpuszczania naszych słów,
drugie – do ich wypuszczania. Jeśli
czasem wydaje się nam, że słuchają naszych wywodów w skupieniu,
to niechybnie boli ich brzuch albo
muszą niezwłocznie udać się do
toalety. Dlatego próby obarczenia ich nawet pozornie prostymi obowiązkami, takimi jak zrobienie podstawowych zakupów, wyrzucenie śmieci lub podlanie kwiatka podczas naszej nieobecności, nie mają najmniejszego
sensu i powodują w nas niepotrzebną irytację.
Opracowała @

Podobne dokumenty