Zadyma wisi w powietrzu Prawdziwa Opoka
Transkrypt
Zadyma wisi w powietrzu Prawdziwa Opoka
Ten rząd popełnia błąd za błędem. Marcinkiewicz musi odejść! S-PiS PORAŻEK RZĄDU INDEKS 356441 ISSN 1509-460X http://www.faktyimity.pl Nr 13 (317) 6 KWIETNIA 2006 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT) Ü Str. 2, 3 Jeśli Benedykt XVI wyrazi zgodę – wkrótce katolicy będą się modlić na nowym różańcu, poszerzonym o nową „dziesiątkę” tajemnicy chwalebnej. Tak przynajmniej twierdzi osoba blisko związana z polskim Episkopatem, która nam przekazała tę informację, a jest to osoba godna najwyższego zaufania. Otóż 1 kwietnia (w przededniu pierwszej rocznicy śmierci papieża) polscy kardynałowie i biskupi zwrócą się do kurii rzymskiej, a konkretnie do papieża Benedykta XVI z następującym dezyderatem: „(...) Prosimy Jego Świątobliwość, aby rozważył możliwość rozszerzenia dotychczasowych tajemnic chwalebnych modlitwy różańcowej o szóstą tajemnicę chwalebną: Jan Paweł II Wielki wyniesiony na ołtarze (...)”. Dalej hierarchowie Krk piszą, że taki papieski gest „(...) byłby wielkim uhonorowaniem nie tylko Papieża Tysiąclecia, ale i całego katolickiego Narodu, który Go wydał. Jan Paweł II – Wielki Obrońca Pokoju, który zawsze niestrudzenie niósł Chwalebną Nowinę o Zmartwychwstaniu Naszego Pana Jezusa Chrystusa, zostałby uwieczniony w ten sposób w prastarej modlitwie Kościoła, stając się Patronem całego współczesnego Świata na cały ten niespokojny XXI wiek (...)”. Tak więc do tajemnic chwalebnych: Zmartwychwstanie, Wniebowstąpienie, Zesłanie Ducha Świętego, Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny i Ukoronowanie NMP na Królową Nieba i Ziemi doszłoby Wyniesienie Jana Pawła II na ołtarze. Uroczyste ogłoszenie owego faktu miałoby nastąpić w dniu beatyfikowania JPII, ale – jak wiadomo – Kościół na wszystko potrzebuje czasu, więc już teraz biskupi czynią przygotowania do nowej modlitwy. Ekscelencje, jakby wyprzedzając sceptyczne opinie na temat swojej inicjatywy (np. takie, że dotychczasowe tajemnice odnoszą się wyłącznie do Boga i Jego Matki), wskazują na „istotny precedens”, gdy stara adoracyjna pieśń wzorowana na Biblii – „Abba, Ojcze...” – adresowana była wyraźnie do papieża, a nie do Stwórcy. „W ten sposób modlitwa różańcowa nabierze nowego wymiaru, a poprzez nią Bóg jeszcze ściślej zjednoczy się z Człowiekiem – Świętym Janem Pawłem II” – kończą swój list do papieża Benedykta. A więc katolickie odstępstwo zaszło już tak daleko! Trudno o jakikolwiek inny komentarz... MarS Prawdziwa Opoka W przeddzień rocznicy śmierci Karola Wojtyły i półtora miesiąca przed wizytą Benedykta XVI w Polsce warto pamiętać, że święty Piotr, ogłoszony przez Kościół „pierwszym papieżem ”, nie został nigdy nazwany przez Jezusa „opoką” Kościoła, nie otrzymał żadnych „kluczy” do Królestwa Niebieskiego ani też władzy związywania i rozwiązywania. Nigdy nawet nie był w Rzymie, a jego grób pod Bazyliką św. Piotra jest jednym z wielu fałszerstw. Ü Str. 20 Zadyma wisi w powietrzu Jeśli rząd polski ratyfikuje porozumienie EDA (Europejska Agencja Obrony) – tysiące pracowników polskiego przemysłu zbrojeniowego mogą pójść na bruk. EDA to porozumienie 25 państw UE, mające na celu zintegrowanie europejskiego rynku zbrojeniowego. Jeden z filarów polskiej gospodarki niewątpliwie padnie w rywalizacji z nowszymi technologicznie produktami zachodnimi. Stracimy też dotychczasowe zagraniczne rynki zbytu. Ü Str. 8 2 Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. KSIĄDZ NAWRÓCONY KOMENTARZ NACZELNEGO FA K T Y POLSKA Jedna część Polaków cieszy się wiosną, a druga żyje zmar- W służbie narodu łym papieżem. I może niech tak zostanie. Zmarł naprawdę wielki Polak – pisarz Stanisław Lem. Ten czołowy reprezentant literatury science fiction (tłumaczony na 41 języków) nigdy nie ukrywał, że jest ateistą. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” sprzed kilku lat z zadowoleniem przywitał powstanie antyklerykalnej partii RACJA; twierdził nawet, że się do niej zapisze, bo już nie może patrzeć na panoszenie się Kościoła. Czy w Polsce trzeba wierzyć w science fiction, żeby być antyklerykałem? O Lemie napiszemy za tydzień. Przyboczne gwardie biskupów – PiS i LPR - chcą przemocą zlikwidować prostytucję, karząc osoby korzystające z usług seksualnych (patrz str. 3 i 4). Przygotowują też projekt ustawy likwidującej pornografię. Poseł Parda z LPR chce nawet, aby nazwiska osób korzystających z usług prostytutek były publikowane oraz przekazywane rodzinom i zakładom pracy „przestępców”. Nierząd jest stary jak świat i nikt go nigdy nie wyplenił. Czyżby więc cała ta ustawa miała służyć wyłącznie biskupom do śledzenia księży? Prezydent Lech odznaczył Krzyżem Zesłańców Sybiru generała Wojciecha Jaruzelskiego, który wraz z rodziną został w 1940 roku deportowany na Syberię, gdzie zginął jego ojciec. Przyznanie orderu nie jest jednak wyrazem znormalnienia Kaczyńskiego, ale – jak twierdzi jego rzecznik – efektem... pomyłki. Bo też po Kaczyńskim trudno się spodziewać ludzkich gestów. Chyba że przez pomyłkę... Sejm wybrał na rzecznika praw dziecka Ewę Sowińską – posłankę LPR, która przy każdej okazji powtarza, że jest 100-procentową Polką. Sowińska – aktywistka PZPR, nawiedzona lekarka, matka sześciorga dzieci, 11 razy była na pielgrzymce w Częstochowie; w biurze poselskim zatrudniała własną córkę. Sowińska już dawno (na własnym dziecku) przygotowywała się do bycia rzecznikiem. Chociaż, jak się ma do wyżywienia taką gromadkę i łazi na wszystkie pielgrzymki... Posłowie PiS – posłuszni ojcu Rydzykowi – nie chcą, aby Fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka prowadziła w szkołach kursy pierwszej pomocy. PiS-owcy uważają, że WOŚP mogłaby mieć gorszący wpływ na dzieci. Jak nie, jak tak! Przecież pierwszą pomoc stanowi także oddychanie metodą usta-usta. A to takie obsceniczne i niemoralne! Strach przed Kaczyńskimi staje się tak wielki, że pracownicy redakcji „Sukcesu” z 90 tys. wydrukowanych już egzemplarzy miesięcznika wycinali nożyczkami felieton Manueli Gretkowskiej, krytyczny wobec rodziny panującej! Już poprzedni tekst pisarki, również anty-Kaczyński, został przez biuro prasowe prezydenta nazwany pseudointelektualnym bełkotem. Wyrażono także zdziwienie, że „Sukces” w ogóle jeszcze publikuje Gretkowską. I tak wróciły słynne nożyczki cenzury. WARSZAWA PiS podjął kolejną próbę komorniczego zajęcia po- pularnego lewicowego klubu Le Madame, ważnego ośrodka kultury w stolicy. Władze miasta nie chcą dojść do porozumienia z właścicielami Le Madame, dążąc do likwidacji miejsca spotkań młodzieży lewicowej. W obronie lokalu ponownie wystąpili jego bywalcy (ponad 300 osób), blokując pracę komornika i ogłaszając strajk okupacyjny. Kiedy zamykaliśmy ten numer, władze miasta sygnalizowały chęć kompromisu. Szczęśliwie komornik jest normalny i nie śpieszy się z likwidacją klubu, bo – jak wyznał mediom – prywatnie sam do niego uczęszcza. POLSKA/UKRAINA Popierany w czambuł przez polskie władze rząd Ukrainy zakazał wwozu polskiego mięsa pod pretekstem... jego przemytu przez granicę. Władze próbują ustalić prawdziwe motywy działań „pomarańczowych” sojuszników polskiej prawicy. A ostrzegaliśmy, żeby w pomarańczowe nie inwestować, bo czerwone – sowieckie – i tak na Ukrainę wróci. WŁOCHY Ukazał się film dokumentalny „Karol Wojtyła: czło- wiek, który zmienił historię”. Jest tam o bliskiej współpracy Jana Pawła II z amerykańskim wywiadem. Były szef CIA, Robert Gatek, opowiada na ekranie niestworzone rzeczy o tym, jak papież chronił Polskę przed radzieckimi czołgami oraz jak wywiad amerykański uniemożliwił zatajenie przed Polakami trasy pierwszej pielgrzymki papieża, co było rzekomo zamiarem komunistów. Wkrótce dowiemy się, że dzięki CIA Karol Wojtyła był pierwszym człowiekiem w kosmosie, skąd otacza nas tarczą antyrakietową. Amerykańską, ma się rozumieć! WATYKAN Uroczyste przyjęcie dla setek osób z okazji nomina- cji arcybiskupa Dziwisza na urząd kardynała sfinansowało zgromadzenie Legionistów Chrystusa. Ultrakonserwatywni legioniści znani są m.in. dzięki licznym świadectwom byłych członków, którzy opisują ekscesy seksualne (także z udziałem dzieci) założyciela „świętego” zgromadzenia, księdza Marciala Maciela, ulubieńca Jana Pawła II. Dziwisz przejął wszystkie kontakty. Może za parę lat znów „habemus”... KANADA Kanadyjska Konferencja Zakonna grupująca 22 tysięcy sióstr, braci i księży z 230 zakonów wystosowała list do każdego katolickiego biskupa w kraju. Zakonnicy wyrzucają swoim biskupom „ślepe posłuszeństwo dyrektywom płynącym z Rzymu”, cenzurę, krytykują stanowisko Kościoła w sprawie rozwodów, środków antykoncepcyjnych i homoseksualizmu. Konferencja grupuje większość kanadyjskich zakonników. List kanadyjski jest drugim masowym wypowiedzeniem posłuszeństwa polityce Watykanu – po liście mnichów i mniszek hiszpańskich sprzed kilku tygodni („FiM” 7/2006). K onflikt PiS-u z całym światem sprowadza się do tego, że członki PiS-owskie są przekonane o sukcesach rządu Marcinkiewicza, a cały świat nie. Jak zwykle poza całym światem jest polski naród, który nie ma własnego zdania, więc żywi się propagandą z telewizora. A ponieważ mówią tam teraz najczęściej głowy rządowe i prezydenckie – wychodzi, że jest klawo jak cholera. Jeśli do tego jeszcze ktoś się załapie na becikowe, to wychwala kacze rządy pod niebiosa. Tylko dlaczego PiS chce na chama wyborów, skoro ma tak duże poparcie oraz przekonanie o własnym mesjanizmie i „nienotowanych” osiągnięciach? Myślę, że chyba jednak jest inaczej, bo przecież oni sami najlepiej widzą, że wszystko im się wali. Wpaść na chwilę i porozdawać nadwyżki po poprzednikach potrafi każdy, ale zrobić coś sensownego z tymi ludźmi – nie ma szans! Komentarz ten dedykuję tym, którzy głosowali na PiS i wciąż popierają rząd oraz prezydenta. Możecie go wyciąć i dać im ode mnie w prezencie. Oto pobieżna lista dotychczasowych „sukcesów” nierządu Kazimierza Marcinkiewicza: Z. Wassermann i R. Sikorski ostro skłócili się o los WSI (wywiad i kontrwywiad wojskowy). Polska będzie dzięki temu jedynym państwem NATO, w którym przez co najmniej rok zabraknie operacyjnego zabezpieczenia armii. Tyle czasu zajmie budowa nowych służb. W trakcie PiS-owskich czystek istnieje możliwość wycieku tajnych akt, co może podważyć naszą zdolność obronną. Dorn i Marcinkiewicz wpadli wspólnie na pomysł zreformowania, a właściwie zlikwidowania służby cywilnej. Korpus bezpartyjnych i apolitycznych urzędników państwowych stanowi na całym świecie oczko w głowie rządów. Tylko u nas można będzie teraz przyjmować do SC każdego, dosłownie z ulicy, z ominięciem ostrej procedury egzaminacyjnej. Preferowani są... pracownicy Urzędu Miasta Warszawy no i, oczywiście, koledzy kolegów z PiS. Aby ich skutecznie poukrywać, nie będzie odtąd publikacji ogłoszeń o wolnych etatach ani informacji, kogo przyjęto do pracy. Dorn kocha degradować i zwalniać. W MSWiA – które jest kompletnie zdezorganizowane – pracę tracą nawet sekretarki tuż przed emeryturą i dziewczyny w ciąży. Powód jest jeden – objęcie stanowiska w czasie niesłusznych rządów. A teraz zbiorowy sukces premiera, jego sekretarza stanu Ryszarda Schnepfa i ministra spraw zagranicznych Stefana Mellera. Panowie ci sprawili, że Polska od listopada nie ma ambasadora w Rosji, a placówką kieruje sekretarz ambasady. W świecie dyplomacji coś takiego odbiera się jako pomniejszenie znaczenia – w tym przypadku Rosji. Żaden inny kraj nie pozwolił sobie na podobne poniżenie Moskwy. Ten rząd w ogóle lekceważy Wschód, np. ostatnie II Forum Rosja-UE w Wilnie, z udziałem najbardziej wpływowych polityków rosyjskich, ukraińskich, państw UE oraz USA. Polskę na prośbę premiera reprezentuje tam... Paweł Zalewski, poseł PiS. Bez echa przeszła w naszych mediach awantura, jaką w Brukseli zrobili ministrowie Meller i Schnepf. W trakcie negocjacji budżetowych nagle zaczęli obrażać wszystkich najważniejszych uczestników. Polsce groziła utrata poważnej części funduszy europejskich. W ostatniej chwili sprawę uratował szef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej Jarosław Pietras. To bezpartyjny urzędnik pracujący dla Polski od 1991 r.; facet ma bardzo szerokie kontakty. W Brukseli jest w stanie załatwić niemal wszystko. Dlatego musi odejść. Za sprawy europejskie ma odpowiadać pani Ewa Ośniecka-Tamecka, zupełnie niekompetentna. No, to może chociaż skarbem państwa chłopaki opiekują się jak należy? Ale gdzie tam! Marcinkiewicz powołał na głównego skarbnika Andrzeja Mikosza. Minister wsławił się szybko i podwójnie: pożyczał pieniądze osobnikowi prowadzącemu nielegalne operacje giełdowe i sprzedał akcje państwowej Polfy Jelenia Góra litewskiej spółce, której wcześniej doradzał... jak przejąć Polfę Jelenia Góra. Po jego dymisji szefem skarbu został sam pan premier. W lutym zastąpił go koleżka Wojciech Jasiński. Kazio i Wojtek zabrali się do rozwalenia Giełdy Papierów Wartościowych. Od stycznia powtarzali: prezes giełdy (od 1991 r.!) Wiesław Rozłucki musi odejść! Skarb Państwa nie skierował na warszawski parkiet żadnych spółek. Lepszy głupi, ale swój – to pierwsze przykazanie w dekalogu PiS. Wojciech Jasiński to dopiero ma ciekawe pomysły, zupełnie jak Robin Hood. Chciał, żeby jego stolica była piękna, to zaordynował, aby dochody z trzech Polf – zamiast trafiać do budżetu m.in. Łodzi – trafiały do Warszawy. Przeniósł też z Łodzi do stolicy, nie bacząc na koszty, siedzibę Polskiego Holdingu Farmaceutycznego. Pracownikom państwowej spółki Polskie Górnictwo Nafty i Gazu minister powiedział, że nie dostaną żadnych akcji pracowniczych, choć prospekt giełdowy przewidywał przyznanie im (i to odpłatnie) pakietu akcji. Oczywiście, odmowa ta nie dotyczy kadry kierowniczej PGNiG; prezesi z PiS-u prawo do akcji (i to darmowych) zachowali. Jasiński jest ambitny i chce na przykład zreformować rynek energetyczny. Warto pamiętać, że zreformować w języku PiS znaczy: rozwalić, popsuć, zniszczyć. Pomysł polega na połączeniu w jedną firmę spółek produkujących prąd (elektrowni) oraz zakładów energetycznych. Dlaczego ma być właśnie tak? Chyba dlatego, że w całej Europie robi się na odwrót – osobno łączy się elektrownie i osobno firmy sprzedające prąd. Teraz polskie duże firmy nie będą mogły kupić sobie prądu w elektrowni (nawet jeśli ją mają za płotem), lecz będą zmuszone korzystać z usług pośredników. Obecnie prąd z takiego Bełchatowa jest najtańszy w całej Europie, ale nasze rachunki – z powodu m.in. przestarzałej technologii i strat – są najwyższe w Europie! Po reformie ceny prądu wzrosną jeszcze o 10 procent, gdyż potrzebna jest forsa na nowe sieci przesyłowe. Ale za to siedziby nowych koncernów mieścić się będą... wiadoma rzecz – w stolicy! Pani Grażyna Gęsicka, minister rozwoju regionalnego, wyrzuciła do kosza opracowania poprzednich rządów dotyczące koncepcji rozwoju gospodarczego na najbliższe Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. 10 lat – budowane przez ponad 2 lata z udziałem ekspertów i pracodawców. Wydano miliony złotych, ale co tam – pani Grażynka ma wenę i postanowiła napisać własną wizję, zwłaszcza na wykorzystanie kasy z UE. Gęsicka taki dokument opracowuje w ciągu... 34 dni. Wymyśliła na przykład, że w jednym funduszu europejskim można połączyć ochronę środowiska oraz drogi. Skutek: organizacje społeczne i edukacja zamiast odrębnych programów uzyskały rozproszone zadania w 8 programach europejskich. Co prawda w UE łapią się za głowy, ale oni się nie znają. Jest szansa, że niestety tylko na ścianie wschodniej (i to wyłącznie w powiatach, gdzie wygrało PiS) mają otrzymać specjalne dodatkowe wsparcie z UE. Pierwsza pani minister finansów prof. Lubińska zaczęła swoje „śmieszne” rządy od zniechęcania inwestorów. Ale najbardziej zawiodłem się na jej następczyni, Zycie Gilowskiej, która miota się pomiędzy różnymi propozycjami podatkowymi i chce jeszcze bardziej uprościć procedurę odpisywania darowizn na Kościół. Wywołała także awanturę z Balcerowiczem, którego wcześniej wielbiła, i proponuje powołać jeden centralny organ nadzoru bankowo-emerytalno-giełdowego. Podobne kuriozum nie występuje nigdzie na świecie. No cóż, nasza gospodarka też jest wyjątkowa. Ministrowie – pracy i polityki społecznej Michałkiewicz oraz transportu i budownictwa – Polaczek (ten od apelu do abpa Muszyńskiego o modlitwy w intencji kierowców) – pozbawili rodziny korzystające z becikowego prawa do dodatku mieszkaniowego, prawa do stypendium i kredytu studenckiego oraz dopłat państwa do kredytu mieszkaniowego. Pracownicy Kancelarii Sejmu musieli zwracać uwagę ministrom, jak się wnosi poprawki do ustaw. Michałkiewicz dodatkowo nie wie, co robi się z pieniędzmi na pomoc społeczną. Minister rolnictwa Jurgiel (ten od wysyłania limuzyny po ojca dyrektora) podczas negocjacji w Brukseli w sprawie rynku cukru wstał i powiedział, że takie rozmowy są dla niego uwłaczające. I wyszedł. Rozmówcy nie wiedzieli, czy do kolegi z Polski wezwać lekarza, czy może tylko jest przepracowany. To jego debilne zachowanie najprawdopodobniej doprowadzi do wygaśnięcia poważnej części funduszy UE dla polskiego rolnictwa. Bruksela dochodzi do wniosku, że skoro rząd RP nie zamierza przedstawić planu ich wykorzystania, to nam na nich nie zależy. Jurgiel pieprzy coś średnio raz na dzień, a ostatnio załatwił zakaz eksportu polskiego mięsa na Ukrainę. Minister gospodarki Woźniak ośmiesza Polskę, przedstawiając Unii jakieś fantastyczne propozycje dotyczące wspólnego traktatu energetycznego, szuka źródeł paliw dla Polski w USA, nie chce prowadzić rozmów z Rosją w sprawie handlu żywnością (podobnie jak Jurgiel). Minister kultury Ujazdowski znów wydaje miliony na remonty kościołów, mnoży byty i instytucje. Minister środowiska rezygnuje z kasy z UE. Minister edukacji i nauki Seweryński ma obsesję narodowego wychowania, cierpi na manię centralizacji, wyrzuca ze szkół ekologów i pacyfistów, czyni wstręty Owsiakowi. Ktoś powie, że nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. I słusznie. Dlatego nierząd Marcinkiewicza powinien być nieomylny, bo prawie niczym poza głupotami się nie zajmuje. Bracia Kaczyńscy, a za nimi reszta PiS-owców, plotą, że rząd ma sukcesy i naprawia państwo (sic!). A ja wam powiadam: do tej pory jeszcze nigdy tak niewielu wybranych przez tak wielu nie zrobiło dla nich tak niewiele. Ci ludzie są w rozpaczy, bo wszystko leci im z rąk. Może to wina nadmiaru kościelnego kadzidła, które wdychają? Nieważne. Pozwólmy im odejść. JONASZ GORĄCE TEMATY W ybory są fikcją, oznajmił Rokita, znany szerzej jako premier z Krakowa. I dodał: Na życzenie braci Kaczyńskich żyjemy w nierzeczywistości, zajmujemy się sprawami, których nie ma, nie rozwiązując prawdziwych problemów, których jest aż nadto... Co racja, to racja. My też kilkakrotnie pisaliśmy, że wybory nie są możliwe, tyle że nie pieprzyliśmy o „interesie Polski”, a o forsie. Wyborów nie będzie, bo partie jej nie mają. Demokracja w tym sensie nie COŚ NA ZĄB Dziwki do wzięcia różni się od monarchii czy dyktatury, że wszystko zniesie poza brakiem pieniędzy. W tej chwili jest tak, że partie są gołe i pierwsze grosze uciułają najwcześniej w przyszłym roku. Wtedy jednak sondaże jeszcze dobitniej pokażą, że szanse na reelekcję mają tylko niektórzy i to przy dużym szczęściu. Tym bardziej więc państwo posłowie nie będą skłonni skończyć karnawału przed czasem. Ale jest i drugi powód, choć wtórny: konkurentom braci jest na rękę, żeby bliźniacy coraz bardziej pogrążali się w rządzeniu. Liczą bowiem, że czas pracuje na niekorzyść rodzinki, i że ludzie w końcu pojmą, że to, co od ubiegłorocznych wyborów jest wokół nas, to rzeczywiście jakaś nierzeczywistość. Do tej pory bowiem mówiło się, że tylko krasnoludki potrafią naszczać do mleka. Okazuje się, że Kaczyńscy też potrafią. Jak kto nie wierzy, niech wpadnie do Warszawy i z tydzień pożyje w stolicy. Każdemu przejdzie. Gdyby – mimo tego doświadczenia – ktoś nadal wierzył, że bliźniacy mają jakąś wizję państwa, GŁASKANIE JEŻA W jednej celi z Kwachem W ubiegłym tygodniu dowiedziałem się z okienka telewizora, że będę ścigany przez prawo i być może skazany, a co za tym idzie – wsadzony. Geniusz polskiego prawa i Katon etyki Ziobro Zbigniew zwołał był konferencję prasową, na której poinformował dziennikarzy, że wszyscy obywatele Rzeczypospolitej Trzy i Pół są równi wobec prawa. Następnie szybciutko wyjaśnił, na czym ta równość polega. Otóż jak eksprezydent Aleksander Kwaśniewski był jeszcze gołowąsem, czyli ministrem do spraw młodzieży i sportu, wziął i zdefraudował miliony dolarów. „Tak na sto procent nie wiadomo, czy to Kwach niech przyjrzy się, na co pozwalają Wassermannowi. Obsesjoniście dali zgodę, a nawet podjudzają go, żeby jak najszybciej rozwalił Wojskowe Służby Informacyjne, bo Jarosław ubrdał sobie, a Lech oczywiście za nim, że to WSI chcą ich wrobić w aferę FOZZ. Tymczasem gdyby oni sami nie mieli kontaktów (osobistych lub przez pośrednika – Adama Glapińskiego) z bohaterami tej afery, o czym mówią świadkowie, to nie musieliby się tak denerwować. Gdyby także przy innych okazjach sami nie pchali się do oficerów, byliby poza rąbnął tę kasę i czy w ogóle została rąbnięta, ale się dokładnie sprawdzi, a jak prezydent jest bez winy, to może spać prawie spokojnie”. Tak mniej więcej perorował sprawiedliwy minister, a mnie włos zjeżył się na głowie. Oto bowiem muszę się przyznać, że były szef od sportu i od młodzieży część zaginionej kasy przekazał piszącemu te słowa, i to wcale nie jest żart. W latach 80. ubiegłego stulecia organizowałem wraz z przyjaciółmi największy w Polsce festiwal teatrów dla dzieci. Rok w rok przyjeżdżało nań około czterdziestu grup teatralnych, a całe wydarzenie transmitowała „reżimowa” telewizja. Przedsięwzięcie to pochłaniało niemałą wszelkimi podejrzeniami. Tymczasem dziś krzyczą o spiskach, o tym, że złodzieje rzucają oskarżenia na porządnych ludzi, ale na nikim nie robi to wrażenia. Ich oburzenie podzielają tylko partyjni aktywiści oraz pewien sędzia, którego oni teraz zrobili wiceministrem sprawiedliwości. Do tej pory jednak do WSI dobrać się nie mogli, teraz mogą. U podstaw ich „reformy” leży więc zemsta. W gruncie rzeczy ci plakatowi „państwowcy” mszczą się jednak na państwie, osłabiając na co najmniej kilka lat jego ważny instrument. Wassermann jak nakręcony klepie w kółko jedno i to samo: WSI kradną, zdradzają ojczyznę, handlują bronią oraz paliwami. Na tym bądź co bądź prokuratorze nie robi żadnego wrażenia, że wszystkie śledztwa w tych sprawach zakończyły się niczym. Ale dobrze kasę. Sporą część wydatków finansował minister Olek – tak do niego wówczas mówiliśmy. Bez wątpienia ludzie Ziobry zechcą teraz mnie i innych organizatorów festiwalu przesłuchać „na okoliczność”, czy tamta kasiora nie została aby zdefraudowana. A była to forsa niemała – samo wyżywienie pięciuset uczestników przez cztery dni kosztowało fortunę. Oczywiście, po latach nikt z nas – organizatorów – nie ma już żadnych preliminarzy, faktur, list uczestników czy choćby potwierdzeń odbioru nagród. Jest tylko trochę zdjęć, filmów i wspomnień, kiedy to szefem jury festiwalu bywał sam Wojciech Żukrowski. Jak nic trafię do pierdla razem z Kwaśniewskim i Maciejem Szczepańskim – szefem Radiokomitetu (też dawał forsę), jednak żadne kazamaty mi niestraszne, bo geniusz Ziobry sprawi, że posiedzę najwyżej kilka miesięcy. Jak to możliwe? Za taką straszną zbrodnię? A możliwe – jak najbardziej. Oto superminister 3 – Wassermann mówi o zdradzie? To dlaczego nie mówi wszystkiego? Rzeczywiście – pewien porucznik z WSI postanowił dorobić na boku. Myślał, że z kim jak z kim, ale z Ruskimi ubije interes. Zanim jednak cokolwiek zrobił, już go same WSI zwinęły. Sprawa rzeczywiście dziwnie przycichła, ale tajemnica jest prosta. Tego porucznika po KUL-u rekomendował do służby ówczesny biskup polowy Sławoj Leszek Głódź. Miał dobre intencje, ale wyszło marnie. Można mieć do niego pretensje, że – mimo fachowego przygotowania – nie wniknął w duszę protegowanego. Stawia to pod znakiem zapytania jego kwalifikacje zawodowe, nic więcej. Druga jednak część odpowiedzialności spada na oficerów zawodowo w WSI odpowiedzialnych za tzw. bezpieczeństwo wewnętrzne. Tu nie ma przeproś, więc jak już ustalono, których dwóch zawaliło sprawę, to ich wyrzucono. Ale wrócili i mają znaczenie. Mówi się, że pocałowali Wassermanna w rękę, wspierali go jako członka sejmowej komisji śledczej do spraw Orlenu i zostało im wybaczone. Ci zaś, którzy nie chcieli albo nie będą chcieli ucałować Wassermannowej dłoni, zostaną pogonieni. Zatrudniając fachowców z giętkimi kręgosłupami i wmawiając publiczności, że tacy zmienią wizerunek WSI, Wassermann też buduje kompletną nierzeczywistość. I tak krok po kroku, dziedzina po dziedzinie... Kaczyńscy tylko wtedy będą zadowoleni, gdy zewsząd będą słyszeli, że są piękni i postawni. Zabierają się więc nawet za burdele. Prasa doniosła, że wybitni głowacze z PiS, posłowie Cymański i Piłka, wspomagani przez bigotów z LPR, chcą karać klientów burdeli między innymi poprzez podawanie ich nazwisk do wiadomości publicznej. Żeby się im raz na zawsze odechciało. Zapewniam, że się nie odechce, czego dowodzą liczne przykłady. Zamiast więc wojować z dziwkami, wystarczy im zapłacić i dziwki chętnie dołączą do grona tych, którzy PiS-em się zachwycają. Nawet nie będą się specjalnie wyróżniać. MAREK BARAŃSKI sprawiedliwości taki oto pomysł ogłosił i chce wprowadzić go w życie. Każdy skazany na ciupę będzie musiał płacić czynsz za celę, czyli za swój w niej pobyt. A co będzie, jak nie zapłaci? Wygląda na to, że łobuza dłużnika czeka eksmisja zgodnie z prawem. Na bruk! Ziobro – indagowany na tę okoliczność przez dziennikarzy – przyznał, że jeszcze nie wie, jak sprawę do końca rozegrać. Może tak, że więźniowie, czyli czynszowi dłużnicy – mówi – będą musieli... zaległości odsiedzieć. Tu dopiero, panie Ziobro, rodzi się prawdziwy problem. Oto Kowalski siedzi i nie płaci. Siedzi więc dalej i znów nie płaci, nadal więc garuje. W ten sposób ktoś raz osadzony, na przykład za kradzież batonika w hipermarkecie, otrzymuje de facto dożywocie. Już bardziej podoba mi się ta eksmisja na bruk. Z pierdla oczywiście, nie z mieszkania. Polecam się szczerej uwadze... MAREK SZENBORN 4 Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. Z NOTATNIKA HERETYKA RZECZY POSPOLITE Genetycznie obciążeni Słynny „Kisiel”, czyli Stefan Kisielewski, nazwał kiedyś rządy późnego Gomułki dyktaturą ciemniaków. Nie wydaje się, aby od tamtych czasów dokonał się wielki postęp, bo obecne rządy można nazwać czasami głupców, i to głupców – być może – genetycznych. Zresztą porównanie jest niesprawiedliwe dla Gomułki, który – przy wszystkich swoich wadach – był politykiem skromnym, mądrym i dalekowzrocznym. I antyklerykalnym. Nie przez przypadek niektórzy uważają go za jednego z najwybitniejszych polityków w historii Polski. Mówienie natomiast o panach i paniach z PiS z użyciem takich słów jak „mądry” czy „wybitny” może wchodzić w grę tylko w znaczeniu ironicznym lub szyderczym. Oto kolejny na to dowód. Poseł na Sejm Marek Suski, szef mazowieckich struktur PiS, udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”. Mówił m.in. o tym, jakie są kryteria doboru kandydatów jego partii na stanowiska samorządowe. Suski twierdzi na przykład, że „jeśli twój dziadek miał dyplom, ojciec miał dyplom, to ty już dyplomu pokazywać nie musisz. Wychowanie w porządnej rodzinie, gdzie dbano o wartości, gwarantuje przyzwoitość”. No, co? Zatkało Was, Drodzy Czytelnicy? Ale to jeszcze nie koniec. Gwiazda PiS dalej dzieli się swoją mądrością: „Jeśli rodzina kandydata walczyła za Polskę, o niepodległość, dziadek był w AK, a pradziad walczył w powstaniu styczniowym, to taki ktoś daje nam gwarancję genetycznego patriotyzmu”. Genetyczny patriotyzm... W tym miejscu przypomina mi się potomek szlacheckiej rodziny, a więc w pewnym sensie „inteligencji historycznej” (to inne określenie Suskiego) Feliks Dzierżyński. Ten potomek „porządnej rodziny” był jednocześnie jednym z architektów radzieckiej rewolucji i jej głównym „utrwalaczem”. Symbolizuje sobą to wszystko, czego ludzie PiS-u nienawidzą, ale ze względu na „genetyczny patriotyzm” przodków powinien być dla nich wzorowym kandydatem w wyborach samorządowych. Zdumiewa także łączenie przez Suskiego przyzwoitości z posiadaniem dyplomu, a posiadanie dyplomu z pochodzeniem z „porządnej rodziny”. Jest w tym jakieś zdumiewające zapętlenie przesądów, społecznych mitów i pospolitej bezmyślności. Może także jakichś osobistych kompleksów... Łączenie patriotyzmu z udziałem w powstaniach to już standard. Kto był większym patriotą? Ten, kto brał udział w nikomu niepotrzebnym powstaniu styczniowym (albo np. warszawskim), czy ten, kto w nim nie brał udziału, bo wiedział, że jest głupie w założeniach, szkodliwe w skutkach i skazane na klęskę? Kto bardziej przysłużył się Polsce i Polakom: ten, kto strzelał zza krzaka do Niemców, prowokując często likwidowanie niewinnych polskich zakładników (czasem w proporcji jeden zabity Niemiec – pięciu rozstrzelanych przypadkowych Polaków) oraz likwidował skazanych przez sądy kapturowe rodaków – „kolaborantów”, czy ten, kto uważał, że taka walka przynosi więcej szkody niż pożytku, a pseudosądy – bez dania oskarżonym możliwości obrony – są karykaturą wymiaru sprawiedliwości? Jak zauważyła niedawno pewna młoda, utalentowana pisarka, „sytuacja ludzi głupich w Polsce ulega stałej poprawie”. Błyskotliwa kariera posła Suskiego jest tego żywym dowodem. ADAM CIOCH Prowincjałki 45-letnia Krystyna P. z Wolina chodziła na cmentarz i znieważała grób znajomego: wylewała na pomnik nieczystości, zaśmiecała gruzem, żużlem, niszczyła kwiaty i wyrzucała znicze. Zidentyfikowano ją dzięki ukrytej kamerze. Żona zmarłego była załamana. Twierdzi, że znali z mężem Krystynę P. od 20 lat i wielokrotnie pomagali jej w życiu. Pani Krysia zaś wyjaśniła policjantom, że człowiek ten przez 15 lat był jej kochankiem, ale nie chciał odejść od żony. Po jego śmierci postanowiła wyrównać rachunki. MIŁOŚĆ PO GRÓB 36-letni Dariusz R. ze Skarżyska-Kamiennej podczas seksu ze swoją konkubiną zażądał od niej miłości francuskiej. Kobieta nie miała na to ochoty, ale kochanek zmusił ją siłą. W odwecie ugryzła go z całej siły w penisa. Pan Darek skatował konkubinę i poszedł spać z nieco poharatanym przyrodzeniem. Kobieta trafiła do szpitala, a mężczyzna – do aresztu. NIE UMIAŁA PO FRANCUSKU W Bydgoszczy pewien 50-latek podszedł wieczorem do pięciu nastolatek siedzących na ławce i próbował zaimponować tym, co nosi w spodniach. Dziewczyny ruszyły w pościg za chwalipiętą. Widok mężczyzny ściganego przez grupę młodych kobiet zwrócił uwagę policjiantów, którzy zatrzymali „prezentera”. UŚWIADOMIONE 107-letniej pani Walerii Hofman z Zielonej Góry urzędnicy z urzędu skarbowego kazali osobiście stawić się w urzędzie, by wyjaśniła błąd w zeznaniu podatkowym. Na miejscu okazało się, że pomyliła się nie pani Waleria, ale gapowata urzędniczka. To już druga pomyłka, która spotkała wiekową damę ze strony zielonogórskich urzędników. Wcześniej urzędowy komputer umieścił ją na liście dzieci mających zacząć naukę w szkole podstawowej. OFIARA BIUROKRACJI W Łodzi ojciec zabronił swemu 14-letniemu synowi wsiadać do autobusów miejskich. „One są w tak opłakanym stanie, że w każdej chwili może dojść do tragicznego wypadku, a ja nie chcę, by coś ci się stało” – tłumaczył. Syn posłuchał ojca, który jest... kierowcą w łódzkim MPK. Opracowała AH WIE, CO MÓWI MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Jest dwanaście miesięcy w roku, żeby robić wybory, o ile one już muszą być. (kardynał Stanisław Dziwisz w odpowiedzi na pytanie, dlaczego wybory nie mogą odbyć się w maju) ¶¶¶ Fot. WHO BE Sylwia, 26 lat, 175 cm wzrostu, 90-60-95 Wykształcenie: (podobno) absolwentka marketingu i zarządzania Zawód: dziwka Miejsce pracy: Agencja towarzyska, Łódź, ul. Piotrkowska. Pocałujcie mnie w dupę Musimy zrobić wszystko, żeby przejąć władzę. Ja powiem tak brutalnie, ale tak od serca. Nie utrzymywać w Prezydium Sejmu tych, którzy chodzą i krzyczą, nie krzyczą, a ryczą wręcz i jazgot podnoszą, krytykują rząd. (Andrzej Lepper) a drugi, gdy codziennie się budzi, to zaraz przechodzi mu ochota na bara-bara. Każdemu by przeszła na jego miejscu. Jak ktoś nie pije, to walczy z alkoholizmem, inny nie ciupcia i zaraz wprowadziłby ten, no... celibat. Kurwa to jest zawód, a kurewstwo to charakter. I nie myl tego. Czy jak oglądasz Sejm i nagle krzyczysz „o kurwa!”, to myślisz o prostytutce czy o przemówieniu Giertycha? – Ale jak się jednak zawezmą i pozamykają burdele w walce o... Twoją cześć i zbawienie duszy? – Powiedz tym kutafonom, że o swoją cześć to sama zadbam najlepiej, a oni niech się martwią o swoją. I niech najpierw zapewnią kobietom chleb, zanim zabiorą im pracę. Mnie, koleżankom i ich dzieciom. A politycy od Kaczorów to mogą mnie w dupę pocałować! – Oczywiście, jeśli wcześniej zapłacą... – Oczywiście! Rozmawiał STACH Należy się on panu (Order św. Brygidy – dop. OH) za krzewienie idei ekumenicznych. (prałat Henryk Jankowski, wręczając order Andrzejowi Lepperowi) Ona: – Postawisz drinka? Ja: – Nie ma sprawy. Możemy pogadać? Jestem dziennikarzem... – Dziennikarzem i klientem? – Dziś tylko dziennikarzem. – No to postaw dwa drinki. Podwójne malibu. I nie pytaj: „Jak taka ładna dziewczyna może...” itd. Rzygać mi się chce, gdy to słyszę. Ciekawe, że pytają o to różni tatuśkowie dopiero „po”. – Już niedługo mogą nie pytać. Słyszałaś o projekcie PiS w sprawie delegalizacji agencji, a nawet srogim karaniu i piętnowaniu ich klientów, robieniu im zdjęć. Chodzi podobno o walkę o godność kobiety. – Kiedyś golono dziwkom głowy, taplano w smole i pierzu, nawet zabijano, a zawód jak istniał, tak istnieje. Od zawsze do dziś. Jest popyt, no to jest i podaż. Czyj to pomysł? Kaczorów? Wcale się nie dziwię. Jeden nie może i chyba nigdy nie mógł, ¶¶¶ ¶¶¶ Mam wrażenie, że doszliśmy do kabaretu. ¶¶¶ (Roman Giertych) Jest sprawą czytelnika, radiosłuchacza czy telewidza odróżnić, które media są wolne, a które tylko udają... Nie jest to wcale trudne. Co więcej – sądząc po wynikach ostatnich wyborów parlamentarnych – coraz więcej Polaków rozróżniać już potrafi. („Niedziela” 12/2006) ¶¶¶ (...) tak zwana rewolucja obyczajowa eksplodowała w filmie, w literaturze, w piosenkach, w prasie, w reklamie itd. Kształtuje ona dzisiaj modę, przekraczając przy tym granice wszelkiej przyzwoitości. Za pośrednictwem powszechnie dostępnych mass mediów wchodzi do naszych domów, zarażając sumienia moralne. (...) nie da się zakwestionować, że inwazja chorego erotyzmu jest zamachem na równowagę duchową obecnych i przyszłych pokoleń. Chodzi przede wszystkim o pewne aberracje pornograficzne, które zyskały w Polsce prawo obywatelstwa na skalę niespotykaną w żadnym innym kraju. („Nasz Dziennik” 74/2006) ¶¶¶ Zdecydowanie najchętniej wszedłbym w ciało Angeliny Jolie. (Bogusław Linda) Wybrała OH Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. NA KLĘCZKACH LEM – ZŁY, BO ŚWIATŁY W chór kondolencji i wspomnień po śmierci Stanisława Lema wpisały się największe media na świecie: od Moskwy, poprzez Nowy Jork – po Sydney. Znawcy tematu zgodnie twierdzą, że literatura straciła nie tylko wybitnego pisarza, ale i wielkiego filozofa. Głos musiał zabrać także Rydzykowy „Nasz Dziennik”, który dzień po śmierci autora „Solaris” napisał wstrętnie: „Trzeba jednak powiedzieć, że pisarz ten miał wyraźnie ateistyczny i lewicowy światopogląd, któremu dawał wyraz w różnych publikacjach i wypowiedziach. Znany jest również jego prześmiewczy stosunek do historii i tradycji polskiej”. MarS FERALNA PARAFIA 1333 ZŁOTYCH ZA DRZEWKO Parafia ewangelicko-augsburska w Kaliszu administruje cmentarzem w Ostrowie Wielkopolskim. Jesienią 2003 roku proboszcz Andrzej Banert nakazał wycięcie setek drzew na podległym sobie cmentarzu w Ostrowie. Twierdził, że były to chore samosiejki. Rzeczoznawcy orzekli, że kłamał. Dlatego miejscowe władze zażądały zapłacenia się w postać świętej. Aktorka poprowadzi łodzian do katedry, gdzie będzie na nią czekał ubrany w zwykłą sutannę arcybiskup Ziółek, a we wnętrzu świątyni wierni usłyszą rozmowę św. Faustyny z Jezusem. RP LEKKĄ RĄCZKĄ… …pabianiccy radni podarowali dwóm miejscowym parafiom aż 130 tys. zł. Parafia NMP, która obcho- OWSIAK GÓRĄ Portal internetowy Wirtualna Polska zapytał swoich użytkowników, czy politycy PiS mają prawo zabronić Jurkowi Owsiakowi szkoleń pierwszej pomocy w szkołach. Wypowiedziało się 33 900 internautów. Za wyrzuceniem fundacji Wielkiej Orkiestry ze szkół opowiedziało się jedynie 14 proc., 1 proc. nie miał zdania. 85 proc. internautów (28 815) było przeciwnych. No cóż, panowie z PiS-u, pomimo starań nie udało się wam jeszcze narodu przekonać, że jedyną dopuszczalną formą ratowania życia jest pielgrzymka do błogosławionej rozgłośni w Toruniu. A TAK SIĘ RODZI STRACH Pismo wiceministra edukacji Zielińskiego, które potępia zapraszanie do szkół ekologów i pacyfistów, już przynosi swoje owoce. W warszawskim liceum im. Cervantesa odwołano dyskusję na temat wolności słowa i praw człowieka (z udziałem m.in. Magdaleny Środy), bo dyrekcja nie chce mieć z tego powodu problemów w kuratorium. AC PRĄDOŻERCY Na plebanii w Kuczkowie, gm. Secemin, energetycy z rejonu myszkowskiego odkryli lewe podłączenie kabli elektrycznych. Proboszcz parafii Podwyższenia Krzyża Świętego, ks. Czesław Malec, twierdzi, że to nieprawda, a całe nieporozumienie już dawno wyjaśnił z energetykami. Tymczasem ci ostatni milczą na ten temat jak zaklęci, zasłaniając się dobrem swojego klienta... Kilka lat temu podobna wpadka zdarzyła się księżulkowi spod Bełchatowa i tam także energetycy katolicy zadbali o ukręcenie sprawie łba. Za ukradziony prąd i tak przecież zapłacili parafianie. BS DOCHRAPAŁ SIĘ Nawet pretorianie Jarosława Kaczyńskiego byli zaskoczeni nominacją biskupiego brata na podsekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Marek Chrapek (lat 40), młodszy brat zmarłego tragicznie przed pięcioma laty biskupa Jana, będzie teraz nadzorował prace departamentów bezpieczeństwa żywności i weterynarii oraz ochrony roślin. Czym sobie zasłużył na takie wyróżnienie, skoro nawet nie jest członkiem PiS? Młodszy Chrapek był dotąd kierowniczyną powiatowego zespołu doradców rolniczych w Staszowie i nawet w snach nie marzył o ministerialnym stanowisku. RP Minęło zaledwie kilka miesięcy od ucieczki w tajemniczych okolicznościach ks. Tadeusza F. z parafii św. Piotra i Pawła w Zagórowie („FiM” 9/2006), a już miejscowość ta żyje kolejnym księżowskim skandalem. Oto nauczycielka miejscowego gimnazjum oskarżyła następcę ks. Tadeusza – diakona Krzysztofa – o molestowanie seksualne. Biskup podjął natychmiastową decyzję o przeniesieniu diakona do innej miejscowości. PS DEFINICJA MORALNOŚCI Gdzie jest prezydent?! kary. Pastor pożalił się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, ale SKO podtrzymało decyzję. Parafia szukała ostatniej deski ratunku w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Poznaniu. W środę 22 marca WSA ogłosił prawomocny wyrok. Parafia musi zapłacić ponad 4 miliony złotych grzywny! – Nie wiem, skąd weźmiemy pieniądze – płacze ksiądz Krzysztof Rej, nowy proboszcz parafii, której grozi komornicza licytacja całego majątku. Prezydent Ostrowa Wielkopolskiego Jerzy Świątek zapowiedział, że nie zrezygnuje z dochodzenia pieniędzy. Wielokrotnie pisaliśmy, jak podobny numer uchodził na sucho. Wiadomo komu... SB ROZRYWKA MASOWA Święta Faustyna jak żywa pojawi się niedługo na łódzkich ulicach. A wszystko to za sprawą rektora łódzkiej „Filmówki” Jerzego Woźniaka (kiedyś spec od rozrywki), który zabrał się za scenariusz i reżyserię widowiska poświęconego chorej psychicznie patronce Łodzi. W imprezie wystąpi m.in. Eleni, zespół ojców franciszkanów, chór uniwersytecki, a także Agnieszka Greinert, która wcieli dzi 100-lecie istnienia, otrzymała 90 tys. zł na oświetlenie świątyni, zaś parafia św. Maksymiliana Kolbego – z okazji jubileuszu 25-lecia – zainkasowała 40 tys. zł na koncert pieśni patriotyczno-maksymilianowskich. W Pabianicach brakuje pieniędzy na głodowe zasiłki dla bezrobotnych, nie mówiąc już o niedożywionych dzieciach czy remontach dziurawych ulic. PS Z GLINY POWSTAŁEŚ... Wielkopostne rekolekcje dla dzieci i młodzieży ze Zgierza wraz z miejscowymi księżmi poprowadzą policjanci. Wzajemna współpraca mundurowych kwitnie już od dłuższego czasu. W wypowiedzi dla PAP nadkomisarz Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi poinformowała, iż „stróże prawa (...) prowadzili również rozmowy dotyczące właściwego zabezpieczenia obiektów sakralnych przed kradzieżami i włamaniami. Wielokrotnie na mszach duchowni odczytywali listy, w których wspólnie z policjantami apelowali o przestrzeganie podstawowych zasad bezpieczeństwa m.in. o trzeźwość na drodze”. Rozumiemy (nie bez podstaw), że księży te apele nie muszą dotyczyć. KC W obronę Łukasza Wróbla – twórcy niezwykle kontrowersyjnej wystawy antyaborcyjnej „Wybierz życie”, którą pod koniec 2005 roku „przyozdobiono” wiele polskich miast, m.in. Łódź i Lublin, włączył się łódzki oddział Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Jego przedstawiciele żądają natychmiastowego zakończenia procesu, przypisując mu hipokryzję i cynizm. „Organy ścigania mogłyby znaleźć mnóstwo lepszych okazji, aby wykazać się stanowczością. Swoistym zaślepieniem jest też brak właściwej reakcji znaczącej części środków społecznej komunikacji na to ograniczanie prawdy. Jest to naszym zdaniem całkowite odwrócenie porządku moralnego” – piszą członkowie Stowarzyszenia. No tak... całkowicie moralne było natomiast 5 fałszerstwo (aborcja w 5 miesiącu ciąży) i epatowanie gigantycznymi zakrwawionymi płodami! OH PASZPORT DO RAJU Na aukcji internetowej w Niemczech wielki skandal! Nie znalazł się ani jeden chętny na zakup relikwii! Opusdeistowski rząd z ojcem Rydzykiem na czele nie przystąpił do świętej licytacji. A dotyczyła ona dokumentu nie byle jakiego, bo oryginalnego paszportu Jana Pawła II z połowy 1967 roku, którego Karol Wojtyła używał podczas wyprawy do Rzymu po godność kardynalską. Żadnym usprawiedliwieniem tej karygodnej wpadki nie może być wysoka cena wywoławcza (ok. 800 tys. zł!!!). Na taką relikwię pieniądze powinny się znaleźć. Błąd można jeszcze naprawić, organizując ogólnokatolandową zbiórkę i wyjaśniając przy okazji, jakim cudem tak ważny dokument jest poza granicami. Panowie Dorn, Wassermann i Ziobro – do roboty! RP IDZIE RUINA Prasa hiszpańska donosi o głębokim kryzysie powołań do stanu duchownego w ojczyźnie inkwizycji. Kraj, który nawrócił na katolicyzm pół kontynentu amerykańskiego, boryka się teraz z obojętnością rodzimych wiernych – np. młodzież uważa zawód księdza za najmniej społecznie pożyteczny. Co roku dwukrotnie więcej księży umiera, niż jest wyświęcanych, a przeciętny wiek zakonnika to 68 lat. Połowie seminariów duchownych grozi zamknięcie. AC ZEUSOWSZCZYCY W OFENSYWIE Grecki sąd zarejestrował stowarzyszenie wyznawców bogów olimpijskich Apostolos Vrachiodilis. Założyciele organizacji nie uważają się jednak za pogan, bo – jak mówią – chcą oddawać honory bogom czczonym przez praprzodków. U nas sąd też zarejestrował stowarzyszenie wyznawców Swarożyca. Tylko kiedy ono zakasuje watykańczyków? KC 6 Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. POLSKA PARAFIALNA Remonty kościołów za pieniądze podatników to w Katolandzie norma. Ale żeby mieć taki fart jak bazylika katedralna w Szczecinie, to nawet u nas rzadkość. Bazylika – za poprzednich gospodarzy miasta, czyli za Niemców, po prostu jeden z ewangelickich kościołów – to istne miejsce cudów. Zacznijmy od forsy, która niczym manna z nieba spada na ten obiekt. Tak się składa, że nie jest on najpiękniejszy w mieście, wprost przeciwnie. W dawnych czasach, zaraz po II wojnie, jak to się teraz modnie mówi – zwalczająca Kościół komunistyczna władza za państwową forsę odbudowała bazylikę z ruiny. Spadły bowiem na świątynię angielskie bomby podczas jednego ze słynnych dywanowych nalotów na Szczecin w 1944 r. Podniesienie jej z gruzów przez komuchów można uznać za cud pierwszy. Cud drugi, mniejszy, nastąpił już za posierpniowej demokracji, w połowie lat 90. Pobożni radni wyasygnowali z miejskiego tym razem budżetu kilkanaście milionów złotych na gruntowną modernizację i przebudowę placu przed bazyliką. Znaczy za komuny świątynia uzyskała status zabytku klasy S, za niepodległości zaś tytuł zabytku kultury i dziedzictwa narodowego. Wprawdzie jest to dziedzictwo po narodzie niemieckim, Katedra cudów pełna C zy Bóg chodzi do teatru? – pod takim hasłem Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego zorganizował w Warszawie teatralne rekolekcje wielkopostne. Projekt obejmuje cykl sześciu katechez, głoszonych w każdy wtorek wielkiego postu w jednej ze stołecznych kawiarni przez duchownych chrześcijańskich zajmujących się te- Teatralne katechezy Fot. Krzysztof Mościbroda ale nie bądźmy drobiazgowi. Tym bardziej że kasa jest nasza, polska. Ku ozdobie zewnętrznego wystroju zabytku miasto, znowu decyzją coraz bardziej pobożnych rajców, wyłożyło następne pieniądze – tym razem na szamerowane pięknie drzwi główne katedry. Kosztowały bańkę, czyli milion, bo to nie jakieś byle co, tylko wrota przez artystę w specjalnym kruszcu żelaznym wykute. Czy to nie kolejny cud? Za Bóg zapłać, a więc za friko, czyli od nas? No, a teraz mamy cud czwarty. Otóż świątynia otrzyma iglicę wieży. Radni w tegorocznym budżecie Szczecina klepnęli 1 milion 240 tysięcy złotych na renowację zabytków... Ten milion to na remonty kościołów, 240 tys. – na resztę. Z „kościelnego” miliona więcej niż 750 tys. zł pochłonie instalacja szpicy na katedrze oraz odnowienie elewacji budynku. Co prawda w Polsce każdy właściciel obiektu zabytkowego ma obowiązek, z mocy prawa, utrzymywać go w nienaruszonym stanie. W porozumieniu z konserwatorem zabytków ma remontować i dbać. Ale nie bądźmy naiwni. Z braku pieniędzy samorządy nigdy nie dofinansowują remontów zabytków, które mają prywatnego właściciela, ale Kościół to przecież co innego – nie zapominajmy, gdzie żyjemy. Inne cuda odnotowane przez historię w katedrze szczecińskiej mniej już rzucają się w oczy. Oto na wiosnę 1990 r. w bocznej nawie pewien ministrant nożem kuchennym odciął sobie genitalia. Był to odruch protestu Zakazane koszulki Władze Lubelszczyzny uhonorowały człowieka odpowiedzialnego za haniebne ocenzurowanie wystawy „T-shirt dla wolności”. Kolejny dowód na to, że głupota w Polsce triumfuje. 18 marca, podczas uroczystej gali w Filharmonii Lubelskiej, po raz siódmy przyznano honorowe tytuły Ambasadora Województwa Lubelskiego. W kategorii „Osoba” statuetkę otrzymał miejscowy metropolita, arcybiskup Józef Życiński. „Za całokształt” – tak kapituła plebiscytu pod przewodnictwem marszałka regionu, Edwarda Wojtasa (PSL), uzasadniła przyznanie tytułu. Kandydaturę Życińskiego zgłosiło miasto Lublin w osobie prezydenta grodu Andrzeja Pruszkowskiego (PiS). Cwany gość ten prezydent – wszak wybory samorządowe za pasem... Przypomnijmy: w Akademickim Centrum Kultury UMCS Chatka Żaka miała się odbyć lubelska edycja festiwalu „Prawa człowieka w filmie”. Jego częścią była wystawa koszulek z napisami: „Nie płakałem po papieżu”, „Jestem gejem/lesbijką”, „Nie chodzę do kościoła”, „Nie chcę mieć dziecka” itp. Jeszcze przed jej otwarciem swoje niezadowolenie z wystawy wyraziła kuria z Życińskim na czele („FiM” 8, 9/2006). Następnego dnia rektor Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, prof. Wiesław A. Kamiński, nakazał ekspozycję zdemontować. W tej sytuacji organizator festiwalu – Helsińska Fundacja Praw Człowieka – odwołał imprezę. Przeciw lizusostwu rektora protestowała młodzież. Urządziła happening, którego uczestnicy – ubrani w zakazane koszulki – utworzyli żywą wystawę. Radni lewicy bali się komentować decyzję o wyróżnieniu Życińskiego. Nie bał się natomiast Konrad Rękas z klubu Porozumienie Lubelskie, a przy okazji wykazał się poczuciem humoru: – Sytuacja naszego regionu jest tak tragiczna, że faktycznie pozostaje jedynie modlić się o cud... Arcybiskup uroczystości nie zaszczycił. W jego zastępstwie statuetkę Ambasadora Województwa Lubelskiego odebrał ambasador zastępczy, ks. Adam Kaczor (na zdjęciu). KAZIMIERZ CIUCIURKA Fot. BAR wobec kanonika S., ówczesnego proboszcza katedry, oraz krewnych przymuszających chłopca do nauki w seminarium. Ksiądz S. rzeczywiście miał takie hobby, że lubił chwytać ministrantów za „aparaturę”, bo w ogóle lubił chłopaczków. Czy zabawiał się z tym akurat młodzieńcem, który dokonał samookaleczenia w katedrze? Nie wiadomo, bo ofiara uporczywie milczała, medycy nie byli bardzo dociekliwi, prokuratorzy – tym bardziej. Cud był więc potrójny: sprawa, choć tak drastyczna, przyschła, mimo że kazał ją opisać na łamach „Wprost” tow. rednacz. Marek Król, sekretarz propagandy KC PZPR i poseł na sejm kontraktowy, no i kuśka przyszyta została udanie, a to najważniejsze! W. JURCZAK M ódl się i pracuj, bo nie dostaniesz Ducha Świętego podczas bierzmowania. To pewne jak amen w pacierzu. Nowosielce. Niewielka, bogobojna wieś niedaleko Przeworska w wierzącym województwie podkarpackim. Ostatnio wybuchł tu wielki atrem. Zadaniem rekolekcjonistów ma być dokonanie oceny współczesnego polskiego teatru z perspektywy teologii oraz próba znalezienia odpowiedzi na pytania: Czy teatr ma prawo grzeszyć? Czy Bóg powinien chodzić do teatru? Czy teatr jest człowiekowi do zbawienia koniecznie potrzebny? Czy teatr jest sakramentem? Czy teatr ma prawo zstępować do piekieł, przekraczać normy, bluźnić? Na ile teatr ma prawo do własnego spojrzenia na religię? Koordynator tego pionierskiego projektu, Paweł Dobrowolski, powołując się na słowa Juliusza Osterwy: „Bóg stworzył teatr dla tych, którym nie wystarcza Kościół”, pragnie przekonać Polaków, że w poszukiwaniach dróg do spotkania z Bogiem warto skorzystać z pomocy teatru. A niby co innego Kościół robi od 2 tysięcy lat? AK od Kościoła. Myśl, że to on odpycha gimnazjalistów od Kościoła, do głowy mu nie przychodzi. Tych pięciu, których zakapował ministrant donosiciel, dostało naganę zapisaną w szkolnym dzienniku. Dostało się także ich rodzicom, a sami „przestępcy” mają obowiązek meldować Wychowanie przez niebierzmowanie skandal obyczajowy: usłużny ministrant doniósł do księdza proboszcza, że podczas szkolnej zabawy pięciu jego kolegów gimnazjalistów wypiło piwo. Ksiądz Kazimierz Kopeć tylko na to czekał: zapowiedział, że nie dopuści dzieciaków do bierzmowania. W zeszłym roku nie dopuścił sześciu. Kopeć objął probostwo w Nowosielcach trzy lata temu. Nie certoli się – jak mu ktoś podpadnie, to z ambony potrafi zdrowo opieprzyć. Po nazwisku! Niech wszyscy wiedzą, że we wsi rządzi władza duchowa! Proboszcz uczy religii w miejscowym gimnazjum, ale chyba nie lubi swoich uczniów. Mówi, że są trudni, ulegają pokusom, błądzą i coraz częściej odwracają się się w kościele niczym na komisariacie. Małolaty się burzą, bo coś tam przecież słyszały o wolności i demokracji, ale bądź tu mądry i podskocz w Podkarpackiem. A jak nie pójdziesz do bierzmowania, to wstyd na cały powiat. Miejscowi do tego stopnia boją się proboszcza, że aż nie chcą gadać z przyjezdnymi. Mówią, że Kopeć to dobry gospodarz. Kościół wyremontował, plebanię, ale podejścia do ludzi, faktycznie, nie ma. Taki jakiś surowy jest za bardzo. Nieżyciowy. W szkole też boją się plebana. Nauczyciele i dyrekcja nie mają zastrzeżeń do uczniów, ale nie mają też nic do gadania. TOMASZ ŻELEŹNY Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. U waga warszawiacy, mieszkańcy Ursynowa! Ujawniamy tajny plan budowy kolejnego kościoła. Władze do spółki z Archidiecezją szykują szwindel, który w was uderzy. Gdy go zrealizują, w waszej okolicy będą aż trzy gigantyczne świątynie i trzy gigantyczne plebanie. Wasze mieszkania z dnia na dzień stracą na wartości. Nawet wyprowadzić się nie będziecie mieli dokąd, bo nie będziecie mieli za co. Mieszkańcy Ursynowa żyli ostatnio wydarzeniami wokół tzw. Góry Cwila na osiedlu Jary. W tym jedynym w okolicy parku Archidiecezja chce wybudować wielki kościół. Skandal opisaliśmy w artykule „Park kościelny” („FiM” 8/2006). Skandal, bo obok stoi największy w Polsce, dwukondygnacyjny i wciąż niedokończony, choć czynny, kościół Wniebowstąpienia Pańskiego, zwany przez tuziemców Malborkiem. Nowy kościół kuria postanowiła wybudować 800 metrów od „Malborka”! Mieszkańcy protestowali. Biedna kuria musiała prowadzić aż siedmioletnią wojnę z bezbożnikami. Chociaż poprzedni burmistrz oddał jej ten park – za darmo oczywiście – to w 2002 r. Naczelny Sąd Administracyjny uznał rację mieszkańców i park miał pozostać. Wydawało się ludziom, że teraz będą wreszcie mieli spokój. W życiu! We wrześniu 2005 r. zdominowana przez prawicę rada miejska uchwaliła, że da kurii upatrzony przez nią park – w zamian za jakieś niewiele warte działki. No i w listopadzie, ledwo prawiczki wygrały wybory, sprawę klepnięto – kuria stała się prawnym właścicielem parku. Wszystko załatwiano po cichu, ale sprawa i tak wyszła na jaw. O tym, co się szykuje, poinformował mieszkańców radny Ursynowa Piotr Guział. Protesty wybuchły z nową siłą. – Niedługo kościół będzie tu stał na co drugiej ulicy! – pyskowali wściekli mieszkańcy. Wykrakali! Wielebny Wojdat – proboszcz „Malborka”, który na J POLSKA PARAFIALNA 7 Ursynów ukrzyżowany spotkaniach z mieszkańcami rżnął świętoszka, że nic nie może poradzić, bo to nie on chce budować nowy kościół, tylko kuria – nie powiedział ludziom, oczywiście, całej prawdy. Ona, ta prawda, jest zaś taka, że w kuriewnych planach bloki i mieszkania będą zaledwie dodatkiem do przestrzeni z każdej strony zamkniętej kościołem. Gdziekolwiek by blok stał, na którąkolwiek by stronę wychodziły okna, to i tak oczy mieszkańców zawsze trafią na wieżę kościelną, jak – nie przymierzając – na memento mori. Mamy w rękach dokument – prawdziwą bombę. Wynika z niego, że oprócz kościoła w parku, w odległości 600 metrów od „Malborka”, tyle że po drugiej stronie os. Stokłosy, na miejskiej działce stanie JESZCZE JEDEN KOŚCIÓŁ i gigantyczna plebania! To nie jest primaaprilisowy żart! 2 lutego br. prezydent miasta wydał decyzję o warunkach zabudowy terenu przy ul. Lachmana 2 ZWM 12a (znak: AM-D/XII/AP/7331/541/MU/03). Ma tu powstać plebania (1000 mkw!), kościół (750 mkw.), placówka oświatowa, garaże podziemne i dzwonnica o wysokości 15 m. Dwa lata temu wniosek w tej sprawie złożył w Ratuszu nie kto inny, tylko ks. Tadeusz Wojdat w imieniu parafii Wniebowstąpienia Pańskiego. Ten sam świętoszek, który zarzekał się, że niczego nie wie i niczego nie może. Kiedy chodził na spotkania z protestującymi mieszkańcami broniącymi Góry Cwila i mydlił im oczy swoją niemocą, miał już w łapach zgodę na jeszcze jeden kościół. Na placu, gdzie stanie kościół, jest m.in. szkolne boisko i plac zabaw. Ostatnio teren odgrodzono od szkoły i mieszkańcy trzymają tam eśli ksiądz ma sumienie, nie powinno mu ono pozwolić żyć w spokoju – mówi Danuta Lachowicz z Janiewic koło Sławna, matka 23-letniej Beaty, która zginęła w wypadku spowodowanym przez kapłana. – Nie dość że zabił naszą córkę i wnusia, to jeszcze ani przez moment nie wyraził odrobiny skruchy. Do tragedii doszło 18 czerwca 1999 roku w Milkanowie pod Włocławkiem. Kierujący samochodem osobowym ks. Marek Sobański (lat 43) z Częstochowy podczas niedozwolonego wyprzedzania pod górkę doprowadził do czołowego zderzenia z pojazdem kierowanym przez Dariusza P., mieszkańca Kutna. W wypadku zginął kutnianin, jego dwóch synów, w tym półtoramiesięczny Mateusz, a także narzeczona Dariusza – Beata. Tragedii nie przeżyła również pasażerka jadąca z księdzem. Po długotrwałym procesie sprawca wypadku skazany został na 5 lat pozbawienia wolności, jednakże wszelkimi sposobami unikał odsiadki. Do celi swoje samochody, bo nie mają ich gdzie parkować. Ciasno jak cholera. Urzędnik, który podpisał kwit plebanowi, wie o tym, bo zaznaczył: „(...) Pleban dzwonnicę wygłuszy? Już teraz bladym świtem dzwony z „Malborka” podrywają na nogi mieszkańców w całej okolicy. Jeśli dojdą do Odległości pomiędzy kościołem istniejącym a planowanymi wszelkie uciążliwości powstające na działce nie mogą przedostać się poza jej granice i nie mogą oddziaływać na pobliską zabudowę mieszkaniową wielorodzinną” (sic!). To znaczy co? trafił dopiero po doprowadzeniu go przez policjantów. Wyrok miał odsiadywać do połowy 2008 roku, jednakże już w listopadzie tego jeszcze dwie dzwonnice, przyjdzie zwariować. Nawet wyprowadzić się stąd nie będzie można, bo kto będzie chciał mieszkać pod dzwonnicą? Niniejszym informujemy nieszczęsne mąż, wciąż nie może mówić spokojnie o swojej córce i wnuku. Ułaskawienie księdza jeszcze bardziej ją przygnębiło. Ułaskawiony 2005 roku, na krótko przed upływem kadencji, ułaskawił go prezydent Aleksander Kwaśniewski. Sobański wyszedł na wolność. – Darek był narzeczonym naszej córki i za miesiąc mieli się pobrać – mówi łamiącym się głosem matka Beaty. – Z wnusiem Mateuszkiem jechali do nas, córka miała wkrótce obronić pracę dyplomową w wyższej uczelni w Słupsku, gdzie studiowała od kilku lat. Gdy dotarła do mnie wiadomość o wypadku, myślałam, że zwariuję. Choć od tamtej tragedii minęło już prawie sześć lat, pani Danuta, podobnie jak jej – Ksiądz przez kilka lat unikał sprawiedliwości, a przecież sąd i tak potraktował go łagodnie: rok więzienia za każdego zabitego. A do tego jeszcze ta łaskawość Kwaśniewskiego! Ciekawe, jak by zareagował, gdyby w wypadku zginęło jego dziecko! To niesprawiedliwe. Nie jestem mściwa, ale nie mogę się pogodzić z tym, co nas spotkało. Pani Danuta ma żal do księży jeszcze z jednego powodu. Jej proboszcz – Ryszard Szczygieł – okazał się bezdusznym urzędnikiem. ofiary magistrackiej usłużności kościelnej, że zgodę na budowę, ten oczywisty wyrok na ich mienie i spokój, podpisała Krystyna Reindl-Siwek, główny specjalista w Biurze Naczelnego Architekta Miasta. Ten kwit był jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. O oddaniu ziemi wiedzą władze dzielnicy Ursynów, bo otrzymały dokument 15 lutego br. Milczą jednak, nie informują mieszkańców. Właśnie przerwaliśmy tę zmowę! I mówimy ludziom: Nie jesteście bez szans! Łączcie się i walczcie. Wasze mieszkania stracą na wartości z dnia na dzień. I nic im nie pomoże, że tuż obok jest stacja metra. To niech wam przynajmniej za to zapłacą! Ursynowskie osiedla zaczęto budować w połowie lat 70. Państwo odbierało chłopom pola, aby Warszawa mogła się rozwijać. Wypłacano odszkodowania. Przepisy były takie: żeby ziemię zabrać, należało wskazać, co powstanie na konkretnej działce: blok, boisko, szkoła czy droga. Budowy kościołów nie przewidywano. Prawo mówiło, że gdyby na terenach, które chłopom wówczas zabrano, powstało coś innego niż założono w planach, należało płacić gigantyczne (dziś) odszkodowania albo ziemię oddać. Pobliski hipermarket wypłacił odszkodowanie dawnemu właścicielowi ziemi, bo w planach zagospodarowania Ursynowa na terenie, gdzie teraz stoi sklep, zaplanowano salę gimnastyczną. Kiedy w parku pod Górą Cwila i na boisku powstaną oba kościoły i plebanie, też idźcie do sądu! Nie darujcie swego. I wyzbądźcie się nadziei, że jakoś się z kościelnymi dogadacie. Na tym jeszcze nikt dobrze nie wyszedł. TOMASZ ŻELEŹNY – Gdy chcieliśmy pochować Beatkę i Mateuszka na naszym cmentarzu, poszłam do proboszcza i opowiedziałam o wszystkim. Nie ukrywałam faktu, że córka założyła rodzinę przed ślubem, który miał się dopiero odbyć. Ale ksiądz właśnie z tego powodu nie zgodził się wpuścić trumny do kościoła i nie uległ nawet prośbie księdza prałata. Czy moja Beatka była większym przestępcą niż ksiądz, który spowodował jej śmierć? Dopóki ks. Szczygieł był proboszczem, matka Beaty nie pojawiała się w miejscowej świątyni. Teraz chodzi do kościoła – jak to określa – tylko dla Boga, a nie księży. – Trzeba żyć dalej – mówi ze łzami w oczach. A ks. Sobański? Nie odezwał się do dziś, nie przeprosił, nie współczuł ani nie wyraził żalu z powodu tego, co się stało. Chyba dwa lata po wypadku przyszedł jedynie list z przeprosinami... od jego przełożonych. Teraz ksiądz znów cieszy się wolnością. RYSZARD PORADOWSKI 8 Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. DOBRE, BO POLSKIE W swoim wyborczym programie pt. „Rodzina na swoim” panowie Kaczyńscy obiecywali zbudować w Polsce 3 miliony mieszkań w ciągu 8 lat. Bardzo się to publiczności spodobało. Klaszczące dłonie siłą rzeczy nie mogły utrzymać kalkulatora. A poza tym – kto w takiej chwili ma głowę do liczenia... Szkoda. Zwłaszcza przed wyborami warto chwilę policzyć, żeby potem nie wziąć sobie strupa na głowę na cztery lata. Gdyby panowie Kaczyńscy traktowali swój program mieszkaniowy poważnie, to musieliby budować ponad 1000 mieszkań dziennie, a więc nieco ponad 30 tysięcy miesięcznie. Tyle nie budowano nawet w czasach „wiel- Kaziu, bój się Boga! kiej płyty” Gierka. Ale z realizacją budowlanego programu PiS jest znacznie gorzej, niż się wydaje. W listopadzie i grudniu zeszłego roku oddano do użytku łącznie 28 575 mieszkań. Gdyby plan braci miał się ziścić, to oddanych do użytku mieszkań powinno być ponad 60 tysięcy, czyli dwa razy tyle, aniżeli faktycznie zbudowano w listopadzie i grudniu 2005 r.! To nie koniec. W styczniu br. oddano do użytku tylko 8 tysięcy 599 mieszkań, czyli aż o 28 procent mniej niż w styczniu zeszłego roku! Innymi słowy, pod rządami Marcinkiewicza budownictwo mieszkaniowe – zamiast przyspieszyć – bardzo zwolniło. W lutym br. oddano do użytku 8 tysięcy 643 mieszkania. Zatem w styczniu i lutym oddano do użytku łącznie 17 245 mieszkań, czyli o 11,7 proc. mniej, aniżeli w pierwszych dwóch miesiącach 2005 roku. 19 marca na konwencji samorządowej PiS w Sali Kongresowej Marcinkiewicz „skorygował” swe obietnice mieszkaniowe. Oznajmił, że co prawda trzech milionów mieszkań w ciągu ośmiu lat PiS nie zbuduje, ale dwa miliony to z palcem w... Oni naprawdę mają nas za idiotów. Dowodzą tego na każdym kroku. Chwalą się na przykład, że doprowadzili do obniżki cen na podręczniki szkolne. Ale tym, że w ciągu pierwszych czterech miesięcy roku fundują nam drugą podwyżkę cen gazu, już się nie chwalą... No, dobrze – nie płaczmy, nie mażmy się. Sami jesteśmy sobie winni. Trzeba było wziąć ten cholerny kalkulator i policzyć. JERZY STOLICZNY Jeśli rząd się nie opamięta, to tysiące pracowników przemysłu obronnego wyjdą na ulice. Rząd ma wielką ochotę zatańczyć tak, jak mu w Brukseli zagrają. Trudność w wypowiadaniu się na tematy zbrojeniowe wynika, że tak powiem, z asortymentu. Bez wątpienia od zarania dziejów lwia część postępu cywilizacyjnego wiązała się z wojną. Od wynalezienia koła, po dzisiejsze, zdalnie sterowane automatyczne aparaty latające – wszystko służy przede wszystkim zabijaniu, zdobywaniu lub obronie. Oczywiście, najbardziej związany jest z wojną przemysł zbrojeniowy. Pieniądze są tu kolosalne, co sprawia, że konkurencja jest brutalna – także między sojusznikami z NATO. Oblicza się, że w wyniku gigantycznych nakładów i bezwzględnej polityki protekcyjnej, której celem jest ochrona własnego przemysłu zbrojeniowego, Stany Zjednoczone pod względem techniki i technologii wojennej wyprzedzają Europę o mniej więcej 30 lat. Europa przekonała się o tym podczas wojny na Bałkanach. Wojska europejskie nie były w stanie sprostać wymaganiom narzuconym przez jednostki amerykańskie. Europejscy dowódcy zobaczyli czarno na białym, że ich metody walki, a przede wszystkim sprzęt, jakim dysponują, są anachroniczne. EDA, czyli Europejska Agencja Obrony Europa przystąpiła więc do działania. Jak na porządnych, anglosasko-frankofońskich technokratów przystało, europejscy politycy wzięli się najpierw za tworzenie odpowiednich ram instytucjonalnych, które spięłyby wspólnym celem działania 25 państw. Tak zrodziła się EDA (European Defense Agency) – Europejska Agencja Obrony. Jej celem jest zintegrowanie europejskiego wysiłku technologicznego w dziedzinie zbrojeń, a także integracja na poziomie wytwórczości i handlu. Europejski rynek wojskowy ma być na równych zasadach otwarty dla członków UE. Oferty na zakup lub wytwarzanie sprzętu, na usługi z zakresu obronności, mają być ogłaszane w Internecie. Każdy uczestniczący w przetargu będzie miał takie same prawa i takie same możliwości. Nie jest jasne, jak ten mechanizm będzie traktował partnerów z USA, którzy nie tylko swój rynek przed Unią szczelnie zamknęli, ale też – niejako ponad Unią – robią interesy z poszczególnymi jej państwami. A przecież są także interesy wewnątrz Zadyma wisi w powietrzu Unii. Równe zasady wcale bowiem nie oznaczają równych szans. Polski problem Polska transformacja gospodarcza zaatakowała rodzimy przemysł zbrojeniowy silnie i skutecznie. Nie wytrzymywały nie tylko zakłady wlokące się w ogonie, ale też te najsilniejsze. Po halach Łabęd hulał wiatr, bo przestarzałych czołgów nikt nie chciał, a na nowe konstrukcje nie było pieniędzy. Gasły bydgoskie zakłady naprawy sprzętu lotniczego, bo zerwanie współpracy wojskowej z Rosją odcięło je od dostaw niezbędnych części i silników samoloto- wych. Wytwórnia śmigłowców w Świdniku, w miarę pogrążania się w niespłacalnych kredytach, oddawała konkurencji krok po kroku swoje rynki w Azji Południowo-Wschodniej. Także polskie Ministerstwo Obrony Narodowej zaczęło rodzimy przemysł zbrojeniowy traktować per noga. W rezultacie tamtej polityki ludzie „zbrojeniówki” spędzali czas nie w miejscu pracy tylko na demonstracjach w Warszawie. Miotali petardy, przekleństwa, od czego jednak roboty nie przybywało. Sytuacja zmieniła się dopiero po zmianie rządu. Duet Szmajdziński-Zemke (minister i wiceminister obrony w rządzie SLD), doprowadził do porozumienia z Rosją i rozstrzygnął trzy największe w historii przetargi: na samolot wielozadaniowy, kołowy transporter opancerzony i pociski przeciwpancerne. Armia złożyła zamówienia w przemyśle. Na rynki zagraniczne wróciło konsorcjum Bumar, które bardzo udanie zaczęło nie tylko promować polski sprzęt, ale też handlować nim. Zawarto wielomilionowe kontrakty. Wszystko to są jednak dopiero początki zdrowia po długotrwałej chorobie. Jest jasne, że ani technologicznie, ani pod względem jakości nie jesteśmy przygotowani do konkurencji z koncernami francuskimi czy brytyjskimi. Związki zawodowe są więc zdecydowanie źle nastawione do takich pomysłów jak EDA. Politycy zaś twierdzą, że związki są zachowawcze i chcieliby ideę EDA poprzeć. Związkowcy grożą: będzie wojna! Jerzy Szpecht, przewodniczący Sekcji Krajowej Przemysłu Zbrojeniowego Związku Zawodowego Przemysłu Elektromaszynowego OPZZ: – My nie negujemy samej idei, my tylko obawiamy się, że nie zyskamy nowych rynków, natomiast stracimy te, które mamy, także własny. Restrukturyzacja branży nie została jeszcze zakończona. Jest poprawa, ale lekka, trzeba pracować dalej. Na tę chwilę nasze bezwarunkowe członkostwo w EDA może oznaczać koniec polskiego przemysłu zbrojeniowego. Powodzenie zbrojeniówki i jej dalszy byt w 50 proc. zależą od wieloletnich zamówień polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej. Jeśli tego nie ma, a do tej pory nie ma, to i przemysłu nie ma – sam eksport nie uratuje sprawy. Decyzje muszą zapaść w kwietniu, gdyż program ma obowiązywać od lipca. Rząd chce zgłosić akces do EDA, twierdzi, że gdyby nas tam nie było, to nigdy nasze interesy nie będą uwzględniane. Wiadomo – nieobecni nie mają racji. MON zapewnia, że pracuje nad wieloletnim planem zakupów na lata 2007–2012. Taki okres spokojnie by nam wystarczył – unowocześnilibyśmy technologie i produkty, a więc nie bylibyśmy tylko chłopcem do kopania. Jeśli my, jako polski przemysł obronny, zawrzemy te umowy z polskim rządem, to będziemy mieli pewność, że nikt nam ich nie odbierze. No, ale ten plan ma powstawać do jesieni, a EDA ma działać od lipca, nie wierzę więc, że MON zdąży. Może być gorąco. Stanisław Głowacki, przewodniczący Rady Sekcji Krajowej Przemysłu Zbrojeniowego NSZZ „Solidarność”: – Kodeks zasad postępowania państw należących do EDA skonstruowany został przez wielkich i dla wielkich. Realizatorem wszystkich zamówień będą przedsiębiorstwa duże, tzw. wykonawcy końcowi. Natomiast przedsiębiorstwa średnie i małe będą się musiały ubiegać o status podwykonawcy. Biorąc pod uwagę nomenklaturę europejską, wszystkie polskie przedsiębiorstwa są albo małe, albo średnie. W związku z tym już na starcie wiadomo, że my nie będziemy wykonawcami. Poza tym – przy takich nakładach na naukę i badania, jakie mamy w Polsce – z góry skazujemy się na to, że konkurencję przegramy i polskiej armii nie będą modernizować polskie przedsiębiorstwa, tylko zagraniczne. Dlatego podejmowanie dziś decyzji jest nieroztropne. To jest jakiś dziwny amok, bo to przecież nie jest decyzja polityczna UE, lecz decyzja zachodnioeuropejskiego lobby zbrojeniowego, wielkich koncernów europejskich. Polski przemysł obronny daje pracę kilkudziesięciotysięcznej grupie ludzi, z przyległościami – stutysięcznej. Wartość sprzedaży – około miliarda euro. Rugowanie nas z rynków, które z takim trudem udało się odzyskać, to byłby nonsens. Europejski kodeks postępowania dotyczy przecież wszelkich zamówień, nie ma więc wątpliwości, że chodzi także o rynki trzecie, na których nieźle sobie radzimy. Już raz popełniliśmy błąd na początku lat 90. Byliśmy świętsi od papieża i sami wypchnęliśmy się z rynków na podstawie tzw. czarnej listy ONZ. Odbudowa jest bardzo trudna. Znakomicie zrobił to minister Zemke, włączył się w to z sukcesami Bumar, kontynuują następcy, nie rozumiem więc, dlaczego tak się do tego EDA pchamy. Moim zdaniem, w kwietniu powinniśmy uczciwie naszym partnerom powiedzieć: nie jesteśmy gotowi. Tak wcześniej zrobiła Hiszpania, a Niemcy w ogóle wyśmiali cały ten kodeks. Forsują go Francuzi i ponadnarodowe koncerny europejskie. – Dlaczego więc rząd ma taką ochotę? – Takie samo pytanie zadaliśmy... Nie potrafię odpowiedzieć... Być może są na rząd jakieś naciski. W każdym razie my uczciwie ostrzegamy, że w obronie swoich zakładów wyjdziemy na ulicę. Nie pozwolimy, żeby ta krew, te łzy, które wylaliśmy, te wyrzeczenia, poszły na marne, żeby przed metą ktoś podcinał nam nogi. Nie przesadziłem więc chyba z tytułem tego artykułu: zadyma rzeczywiście wisi w powietrzu. MAREK BARAŃSKI Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. M y, Arcybiskup, doktor, generał dywizji, Honorowy Obywatel Hrubieszowa, Goniądza, Szudziałowa, Korycina, Moniek etc., etc. wszem wobec widomym czynimy, iż nasze kościelno-wojskowe dokonania upamiętnić postanowiliśmy specjalną, sobie poświęconą, muzealną ekspozycją we wsi Bobrówka. Nasz ulubiony arcybiskup „Flaszka” Głódź, po 13 latach balowania w wojsku, zainkasował 250 tys. zł odprawy i co miesiąc pobiera ok. 7 tys. zł emerytury (por. „Wielki Głódź pieniędzy” – „FiM” 22/2005). Od półtora roku jest ordynariuszem diecezji warszawsko-praskiej. Ma tu za darmo kwaterę, wikt i opierunek (z napojami z Rzymu (Fiorenzo Angelini – dop. red.) był u nas na poświęceniu kościoła – nie może się nadziwić pani M. Z tą „połową wsi” kobieta trochę przesadza, ale faktem jest, że arcybiskup Głódź postanowił wrócić do korzeni i w rodzinnej wsi ostro inwestuje w nieruchomości. Już wcześniej wykupił kilka gospodarstw. Wyremontował je (z pomocą wojska – jak twierdzą tubylcy), stworzył zaplecze socjalne dla zakonnic pracujących przy miejscowym kościele pw. POLSKA PARAFIALNA demograficzny) szkole podstawowej w Bobrówce: – Działka ma 4,5 tysiąca metrów kwadratowych, a na niej doskonale utrzymany parterowy budynek. To była duża, ośmioklasowa szkoła, w 1996 roku gruntownie wyremontowana. Gmina wymieniła między innymi cały dach włącznie z więźbami oraz zainstalowała nowoczesne ogrzewanie olejowe. Nie pamiętam, ile dokładnie za wszystko zapłaciliśmy, ale sam kocioł Paromat-Simplex firmy Viessmann kosztował ponad 10 tysięcy złotych. Jeśli dodać instalację, grzejniki oraz materiały i robociznę, to wyjdzie co najmniej 50. I teraz Głódź kupił całość za 60 tysięcy złotych! – irytuje się radny gminny z Jaświł. Muzeum Flaszki włącznie...), zapewne też kilkanaście tysięcy kieszonkowego. W każdym razie na brak kasy nie narzeka. Chwała mu więc, że jej nie przepija, lecz inwestuje w pomnik-muzeum swojego życia. ¤¤¤ Podlaska wieś Bobrówka (gmina Jaświły, powiat Mońki) jest klasyczna, jak cała ściana wschodnia. Młodzi pouciekali do miast, nawet do takich jak Nowy Jork i Chicago. Zostało 390 mieszkańców utrzymujących się – w większości – z rent i emerytur oraz rachitycznego rolnictwa. To właśnie tutaj 61 lat temu urodził się Sławoj Leszek. Najstarsi pamię- tają go jeszcze bosego i zasmarkanego, z krówkami na pastwisku, szkolnym tornistrem... – Psotny był dzieciak. Jak już podrósł, trochę za dziewczynami polatał, ale że szykowali go rodzice na księdza, to trzymali dyscyplinę. Chociaż i tak siedział przez parę miesięcy w więzieniu. Tu, w Białymstoku. Podobno za politykę, ale kto go tam wie. Teraz z niego wielki pan, już pół wsi wykupił. A jakie limuzyny tu przyjeżdżają... Wojsko, milicja, różne inne biskupy. Nawet kardynał Matki Odkupiciela, a restauracyjno-hotelowe dla swoich gości, pragnących wypocząć na łonie natury z dala od ciekawskiej gawiedzi i paparazzich. ¤¤¤ Komunikat Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego: „Biskup Polowy WP gen. bryg. Tadeusz Płoski przewodniczył 9 grudnia 2004 r. Mszy św. w kościele pw. Matki Bożej Odkupiciela w Bobrówce, rodzinnej miejscowości Abpa Sławoja Leszka Głódzia. Mszę św. koncelebrowali Abp Wojciech Ziemba, Metropolita Białostocki, Abp Sławoj Leszek Głódź, Biskup Warszawsko-Praski, oraz księża kapelani wojskowi. (...) We Mszy św. uczestniczyli m.in. Prezydent Białegostoku [Ryszard Tur z ZChN], przedstawiciele Policji i władz samorządowych”. ¤¤¤ Najnowszy nabytek ekscelencji to kompleks nieruchomości po zamkniętej niedawno (ostry niż 9 Wprawdzie Bobrówka to nie Manhattan, ale i tak coś tanio to wyszło... – Owszem, ogłoszono przetarg, ale po pierwsze: kto o nim mógł wiedzieć oprócz miejscowej biedoty? A po drugie: pewien przedsiębiorca z Moniek interesował się zakupem, gdy jednak usłyszał, że będzie musiał rywalizować z Głódziem, zrezygnował. Ostatecznie jedynym uczestniczącym w przetargu był arcybiskup, którego reprezentował mieszkający w Bobrówce bratanek Maciej. Cena wywoławcza wynosiła 59,8 tysiąca złotych i kupił nieruchomość za jednym postąpieniem – wyjaśnia radny. ¤¤¤ Abp Głódź uchodzi za jednego z najbardziej próżnych hierarchów kat. Kościoła. Ale czyż można go za to winić, skoro ludzie sami mu się wlizują? Oto fragment bałwochwalczego uzasadnienia do Uchwały nr XXXV/170/05 Rady Powiatu w Mońkach z 12 grudnia 2005 r., dot. przyznania Głódziowi honorowego obywatelstwa powiatu: „Sam fakt, że Jego Ekscelencja urodził się na terenie naszego powiatu (...) jest dla nas chlubą, wyróżnieniem i dumą. (...) Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź zasłużył się przy powołaniu i funkcjonowaniu Biebrzańskiego Parku Narodowego. Jego osoba nobilituje działalność BPN. Swoją obecnością uświetniał poświęcenie Centrum Edukacji i Zarządzania w Osowcu Twierdzy, poświęcenie pierwszego sztandaru Polskich Parków Narodowych. Brał udział w Biebrzańskich Sianokosach. (...) Nadanie tytułu Honorowego Obywatela Powiatu Monieckiego będzie dla naszego środowiska wielkim wyróżnieniem i przede wszystkim wypełnieniem woli licznych wnioskodawców”. Głódź ma poczucie humoru: „Dziękuję radnym, że mieli odwagę jednogłośnie przyznać mi ten tytuł. Posiadam już honorowe obywatelstwo Rubieszowa (dawna nazwa Hrubieszowa – dop. red.), Goniądza, Szudziałowa, Korycina...” – wyliczał dumnie, jednocześnie co nieco karcąc Mońki, że się ociągały. Teraz postanowił pójść dalej – w kupionej przed miesiącem szkole urządzi izbę pamięci sobie poświęconą. – Wypowiedział się na ten temat na łamach lokalnej prasy. Tłumaczył, że ma mnóstwo pamiątek i nie ma ich gdzie pomieścić. Oprócz części muzealnej chce urządzić mieszkańcom Bobrówki... siłownię oraz gabinet fizykoterapii. Będą mieli emeryci gdzie ćwiczyć... – ironizuje radny z Jaświł. Gwoli sprawiedliwości dodajmy, że arcybiskup zastanawia się również nad utworzeniem w pozostałej części szkoły centrum charytatywnego, choć jeszcze nie określa, jaka miałaby być misja ośrodka usytuowanego na głębokim zadupiu. Cokolwiek by tam powstało, jest faktem, że tak towarzyskiemu arcybiskupowi jakaś rupieciarnia jest potrzebna. Przecież samych mundurów paradnych ma kilka, bo przebierał się w każdy rodzaj wojsk, a także w mundury polowe. Na dodatek liczni wojskowi poddani wręcz obsypywali go podarkami. Wielu chciało się pierwszemu kadrowemu w wojsku przypodobać, a już najbardziej generałowie i pułkownicy Ludowego Wojska Polskiego. Arcybiskupowi brakuje trochę gadżetów z dzieciństwa i wczesnej młodości, ale na wieść o muzeum gminni kolekcjonerzy – węsząc szansę zarobku – rozpoczęli przeszukiwania strychów i piwnic. Odnaleziono już oryginalny nocnik, na którym ekscelencja zrobił pierwszą kontrolowaną kupę, flaszkę ze smoczkiem, pistolet, za pomocą którego przysposabiał się do wojskowości... Pielgrzymujący do Bobrówki będą mieli co podziwiać. ANNA TARCZYŃSKA Fot. WHO BE, serwis MON 10 Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. POD PARAGRAFEM Porady prawne W 2003 roku zlikwidowałem działalność gospodarczą z przyczyn ekonomicznych i przez rok pobierałem zasiłek dla bezrobotnych. Ponieważ mam 62 lata, nikt nie chce mnie już przyjąć do pracy. ZUS odmówił mi przyznania świadczenia przedemerytalnego, ponieważ nie ogłosiłem upadłości. Zaprzestałem działalności gospodarczej z przyczyn ode mnie niezależnych, gdyż spadło zapotrzebowanie na moje usługi (prowadziłem bar przydrożny). Nie mogłem jednak ogłosić upadłości, ponieważ przed likwidacją zaspokoiłem wszystkich wierzycieli. Czy w takiej sytuacji nie przysługuje mi świadczenie przedemerytalne? (Ryszard R., Świebodzice) Rzeczywiście, zgodnie z przepisami – w przypadku prowadzenia działalności gospodarczej podstawą otrzymania świadczenia przedemerytalnego jest ogłoszenie upadłości. Pozostałe warunki w przypadku mężczyzny to: ukończenie w chwili upadłości 61 lat oraz posiadanie okresu uprawniającego do emerytury, wynoszącego co najmniej 25 lat. Przepisy o postępowaniu upadłościowym stanowią, iż warunkiem ogłoszenia upadłości jest niewypłacalność przedsiębiorcy. Oznacza to, iż nie zaspakaja on swoich wymagalnych wierzytelności lub że ich wartość przekracza wartość jego majątku. Jeżeli zatem, jak Pan pisze, nie miał Pan długów i był Pan wypłacalny, to nie mógł Pan w tej sytuacji zgłosić wniosku o upadłość. W związku z powyższym nie przysługuje Panu świadczenie przedemerytalne. ¤¤¤ We wrześniu 2003 r. potrąciłem pieszego i zostałem uznany za winnego spowodowania wypadku. Sąd skazał mnie na rok pozbawienia wolności z zawieszeniem na 3 lata oraz grzywnę. Zostałem zobowiązany również do zapłaty odszkodowania osobie poszkodowanej. Należności wyrównałem w sierpniu 2004 r. Czy moje odbycie kary liczone jest od zapłaty należności, czy od uprawomocnienia się wyroku? Czy jest możliwość zniesienia mojego wyroku? (Maciej K., Przemyśl) Z Pana listu wynika, iż chciałby Pan wiedzieć, czy i kiedy wpis o Pana skazaniu zostanie usunięty z rejestru skazanych. Zasada jest taka, że zatarcie skazania następuje z mocy prawa z upływem określonego w Kodeksie karnym okresu, który liczony jest od wykonania, darowania lub przedawnienia wykonania kary. Długość tego okresu zależy od rodzaju orzeczonej kary. Pan jednak został skazany na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu. Orzeczony przez sąd trzyletni termin zawieszenia wykonania kary, zwany okresem próby, biegnie od uprawomocnienia się orzeczenia. Kodeks karny przewiduje, że w tej sytuacji skazanie ulega zatarciu, tj. zostaje uznane za niebyłe z mocy prawa z upływem 6 miesięcy od zakończenia okresu próby. Informacja o Pana skazaniu powinna zatem zostać usunięta z rejestru skazanych z upływem trzech lat i sześciu miesięcy od uprawomocnienia się orzeczenia. Oczywiście, pod warunkiem że w okresie próby nie naruszy Pan rażąco porządku prawnego, a w szczególności nie popełni Pan nowego przestępstwa. Wówczas sąd może bowiem zarządzić wykonanie kary. W takiej sytuacji zatarcie skazania nastąpiłoby z mocy prawa dopiero z upływem lat dziesięciu od wykonania kary. ¤¤¤ 25 lat temu w USA dostałem rozwód z byłą żoną, z którą ślub zawarłem w Polsce. W tym kraju też zawarłem ponowne małżeństwo. Rok temu zmarła moja druga żona. Przebywając czasowo w Polsce, dowiedziałem się od znajomych, że mój rozwód w USA jest nieważny. Czy to prawda? Amerykański prawnik zapewniał mnie, że Polska zawarła z USA stosowną umowę o uznawaniu rozwodów orzeczonych w obu tych krajach. (Benon J., Gniezno) Z tego, co mi wiadomo, Stany Zjednoczone nie przystąpiły do międzynarodowej konwencji o uznawa- niu rozwodów i separacji podpisanej w Hadze w 1970 r. Dlatego też, aby Pana rozwód był skuteczny na terenie Rzeczypospolitej, konieczne jest wystąpienie do Sądu Okręgowego właściwego ze względu na miejsce Pana zamieszkania z wnioskiem o uznanie tego wyroku. Jeżeli nie mieszka Pan w Polsce, to wniosek należy złożyć do Sądu Okręgowego w Warszawie. We wniosku należy wskazać sąd, który udzielił rozwodu, podać datę i miejsce zawarcia małżeństwa, nazwiska i imiona stron, a także wymienić ich aktualne adresy zamieszkania w celu doręczenia odpisu wniosku byłemu małżonkowi. Do wniosku trzeba również dołączyć poświadczony odpis wyroku rozwodowego opatrzony oświadczeniem sądu, iż jest on prawomocny, oraz jego uwierzytelnione tłumaczenie na język polski. Wszystkie amerykańskie dokumenty powinny zostać dodatkowo poświadczone tzw. Apostille przez sekretarza stanu. Jeżeli nie przebywa Pan stale w Polsce, to może Pan zlecić przeprowadzenie takiego postępowania za pośrednictwem ustanowionego w sprawie pełnomocnika – adwokata z Polski. ¤¤¤ Do 1990 roku przez 7 lat prowadziłem 1-osobową działalność gospodarczą. Systematycznie odprowadzałem składki do ZUS. Od 1990 roku jestem zatrudniony w państwowym zakładzie pracy i tutaj nie chcą mi zaliczyć do stażu pracy tych 7 lat prowadzenia działalności gospodarczej. Czy słusznie? (Józef P., Katowice) Jeżeli chodzi Panu o okres pracy, jaki jest liczony przy ustalaniu prawa do emerytury lub renty, to czas prowadzenia działalności gospodarczej będzie zaliczony do stażu pracy. Nie może być inaczej, skoro płacił Pan w tym okresie składki na ubezpieczenie społeczne. Jeżeli jednak ma Pan na myśli uprawnienia urlopowe, to okres prowadzenia działalności gospodarczej nie jest wówczas zaliczany do stażu pracy. Podobnie jest przy ustalaniu odprawy pracowniczej w przypadku rozwiązania umowy o pracę z przyczyn leżących po stronie pracodawcy. Wysokość należnej odprawy zależy od łącznego stażu pracy u wszystkich pracodawców. W tym wypadku do stażu pracy nie wlicza się również okresu zatrudnienia na umowę zlecenie, a także okresu pobierania nauki. ¤¤¤ Z parkingu strzeżonego skradziono mi samochód. Wnosząc sprawę do sądu przeciwko firmie, której powierzyłem opiekę nad samochodem, podałem jej aktualny adres oraz nazwisko jej właściciela. Sąd wezwał mnie jednak do wskazania prywatnego adresu właściciela firmy. A przecież to nie on osobiście ukradł mi auto. Skoro wytoczyłem pozew przeciwko spółce cywilnej, to czy żądanie sądu jest słuszne? Co mam zrobić, jeśli sąd apelacyjny, do którego się odwołałem, utrzyma w mocy postanowienie o zawieszeniu postępowania? (Kazimierz z Głubczyc) Wytaczając powództwo przeciwko spółce cywilnej, należy pozwać jej wspólników, czyli konkretne osoby fizyczne. Oczywiście, ma Pan rację, że właściciel firmy odpowiada wobec Pana za niewykonanie umowy, tj. niedopilnowanie samochodu, a nie za jego kradzież. Jest to jego osobista odpowiedzialność związana z prowadzoną działalnością gospodarczą. Sąd słusznie więc wezwał Pana do podania adresu właściciela firmy. Inna sytuacja byłaby wówczas, gdyby zawarł Pan umowę np. ze spółką z ograniczoną odpowiedzialnością. Spółka ta posiada osobowość prawną, co oznacza, że może w swoim imieniu nabywać prawa, zaciągać obowiązki, a także pozywać i być pozywana. Taką spółkę mógłby Pan pozwać do sądu bez konieczności pozywania jej wspólników. W zaistniałej sytuacji sąd podejmie z urzędu zawieszone postępowanie z chwilą, gdy wskaże Pan aktualny adres pozwanego. Adres ten może Pan ustalić, zwracając się na piśmie do Wydziału Ewidencji Gospodarczej Urzędu Miasta (bądź Gminy) z prośbą o wydanie odpisu z ewidencji gospodarczej, wskazując nazwę spółki oraz nazwisko jej wspólnika. W odpisie tym powinna znaleźć się również informacja o aktualnym adresie wspólnika. ¤¤¤ Jakie warunki dają podstawę do zakończenia płacenia alimentów? (Stały czytelnik) Kodeks rodzinny przewiduje trzy przypadki powstania i ustania obowiązku alimentacyjnego. Jeżeli chodzi o alimenty między krewnymi, to zasada jest taka, że uprawniona do alimentów jest osoba, która znajduje się w niedostatku. Jeżeli sytuacja materialna uprawnionego ulega poprawie, to zobowiązany może wytoczyć powództwo o uchylenie lub zmianę obowiązku alimentacyjnego. Podstawą świadczeń alimentacyjnych, do jakich zobowiązani są rodzice względem dzieci, jest to, czy dziecko jest w stanie utrzymać się samodzielnie. Fakt dojścia do pełnoletności nie zawsze musi oznaczać ustanie obowiązku alimentacyjnego. Pisaliśmy o tym szerzej m.in. w „FiM” 11, 12/2006. Trzecim rodzajem są alimenty między byłymi małżonkami. Mogą to być alimenty zwykłe – przysługują one małżonkowi znajdującemu się w niedostatku. Alimenty represyjne obciążają natomiast małżonka wyłącznie winnego rozkładu pożycia względem małżonka, którego sytuacja materialna uległa znacznemu pogorszeniu. W obu przypadkach obowiązek alimentacyjny wygasa z chwilą zawarcia przez uprawnionego nowego małżeństwa. Jeżeli natomiast zobowiązany jest małżonek, który nie został uznany za winnego rozkładu pożycia, to obowiązek ten wygasa z upływem lat pięciu od orzeczenia rozwodu. ¤¤¤ Jestem rozwodnikiem i płacę alimenty na córkę. Czy jest prawna możliwość, aby po uzyskaniu przez córkę pełnoletności alimenty wypłacać bezpośrednio córce, a nie jej matce, np. zakładając konto dla córki? (Robert I.) Kodeks rodzinny stanowi, iż dziecko pozostaje pod władzą rodzicielską aż do uzyskania pełnoletności. Z chwilą ukończenia lat osiemnastu córka Pana nabędzie pełną zdolność do czynności prawnych, co oznacza, że tylko ona będzie miała prawo do dochodzenia alimentów i ich otrzymywania, a nie jej matka. W związku z tym nie ma przeszkód prawnych, aby córka otworzyła sobie konto w banku, na które będzie Pan przesyłał alimenty. Nie będzie miała też żadnych utrudnień w wypłacaniu i wpłacaniu pieniędzy na to konto. Proszę zwrócić jednak uwagę, że warunkiem trwania obowiązku alimentacyjnego jest niemożność samodzielnego utrzymania się przez dziecko. ¤¤¤ Moja kuzynka ma 85 lat i jest inwalidką I grupy. Nie ma dzieci, a jej jedyną opiekunką jest jej siostrzenica. Ma jeszcze rodzinę po siostrze i bracie, która się nią nie opiekuje. Kuzynka ma domek i działkę, które chciałaby przekazać swojej siostrzenicy. Czy jeśli sporządzi testament notarialny, to pozostałe dzieci po siostrze i bracie będą miały prawo do tej działki, czy tylko ta jedna siostrzenica? (Stefan P., Przezmark) Jeśli Pana kuzynka ustanowi w testamencie swoją jedyną spadkobierczynią siostrzenicę, to pozostałe dzieci jej rodzeństwa nie będą miały do domku i działki żadnych praw. Nie będą miały również prawa do zachowku, gdyż nie przysługuje on krewnym linii bocznej, czyli rodzeństwu oraz jego dzieciom. Jeżeli jednak kuzynka nie pozostawi testamentu, to wszystkie dzieci jej rodzeństwa będą po niej dziedziczyć na mocy ustawy. ¤¤¤ Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie. Otrzymujemy dziesiątki pytań tygodniowo. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Odpowiedzi szukajcie tylko na łamach „FiM”. Opracował MECENAS Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. Jeżeli zwykli ludzie w Polsce w obronie swoich praw mogą jeszcze do pewnego stopnia liczyć na związkowców, to z całą pewnością nie powinni pokładać nadziei w politykach. Niezależnie od partii, jakie reprezentują ci ostatni. Tego rodzaju refleksje, raczej niewesołe, wynieśliśmy ze spotkania związkowców, polityków, naukowców, pracodawców i dziennikarzy, jakie odbyło się ostatnio w Sosnowcu i zostało poświęcone miejscu i roli związków zawodowych. Debatę – tak potrzebną wobec masowego bezrobocia i łamania praw pracowniczych – wykorzystuje się ich do zbierania podpisów na listy wyborcze, mami obietnicami, a później lekceważy. Poseł Grzegorz Tobiszowski z PiS, teolog, rozbawił mnie ciągłym powoływaniem się na naukę społeczną Kościoła i „Ojca Świętego”. Nie musi być na temat, byle było katolicko... A TO POLSKA WŁAŚNIE konferencji od zaprzyjaźnionych związkowców antyklerykałów, uczestniczących w pracach komisji sejmowych. Otóż potwierdzają oni klerykalną ofensywę na Sejm, o czym już sygnalizowaliśmy przy okazji prac nad ustawą o związkach partnerskich w poprzedniej kadencji. Episkopat ma zwyczaj przysyłania swoich obserwatorów do prac w komisjach, a ci nie tylko obserwują poczynania parlamentarzystów, ale także mają prawo zabierania głosu. Na przykład podczas prac nad ustawą profesor Marii Szyszkowskiej poczynania komisji obserwowała zakonnica. Dowiedziałem się, że zwyczaj ów został zapoczątkowany za czasów premiera Millera (tak, te- Człowiek człowiekowi politykiem – zorganizował Związek Zawodowy Górników pod kierownictwem swojego przewodniczącego, Andrzeja Chwiluka, przy wsparciu Fundacji im. Róży Luksemburg. Okazuje się, że w Polsce mniej niż 15 procent pracowników należy do związków zawodowych – najmniej w Europie i prawdopodobnie również na świecie, jeśli nie liczyć Chin. W Szwecji „uzwiązkowienie” sięga 70–80 procent i nie przez przypadek właśnie tam sytuacja pracowników wobec pracodawców należy do najlepszych. Podobnie jest w innych krajach skandynawskich i we Francji – dowód wielkiej mobilizacji społecznej widzimy właśnie na ulicach tego kraju. To jest coś, o czym przestraszeni i niepotrafiący zadbać o siebie Polacy mogą tylko pomarzyć. Na pytanie o sens pracy związkowej, stawiane na konferencji, istnieje więc oczywista odpowiedź, tylko że ani nasi związkowcy, ani pozostali pracownicy nie potrafią wyciągnąć z niej wniosków. Na spotkaniu charakterystyczne było zachowanie polityków, m.in. posła Jacka Piechoty, jednego z liderów SLD i byłego ministra, oraz posła Zaborowskiego z tej samej partii. Jak na ludzi współodpowiedzialnych za klęskę lewicy i sukces skrajnej prawicy – prezentowali oni rzadko spotykane samozadowolenie i pewność siebie. Wieczny poseł (szósta z rzędu kadencja!) Piechota pouczał niczym Balcerowicz o niezmiennych prawach rynku, a Zaborowski wyśmiewał cytowane dane statystyczne na temat rozmiarów polskiej biedy, twierdząc, że „nie jest tak źle”. Trudno tę butę zrozumieć, bo przecież stali oni przed swoimi wyborcami, czyli chlebodawcami. Cóż, wybory były niedawno, mandaty poselskie ma się w kieszeni, a na zabieganie o głosy i ogłupianie wyborców obietnicami przyjdzie czas za kilka lat. Sami związkowcy z OPZZ narzekali zresztą, że są przez SLD traktowani instrumentalnie 11 Pedofil i prokurator Maciej C. przez pięć lat gwałcił chorego psychicznie chłopca. Mimo to prokurator nie chciał, aby zboczeniec trafił do więzienia. Adam urodził się chory psychicznie. Z tego powodu trafił do domu dziecka, w którym spędził całe dzieciństwo. Kilka lat temu chłopcem zaopiekowała się Marianna C., prowadząca rodzinę zastępczą dla dzieci porzuconych przez rodziców. Częstym gościem w jej domu był również 21-letni Maciej C. – siostrzeniec Marianny i student jednej z poznańskich uczelni. Nikt nie miał pojęcia, że młody mężczyzna wykorzystuje seksualnie Adama. I to na wszelkie możliwe sposoby. Trwało to pięć długich lat. Aż w końcu zboczeniec przyznał się do winy. Jedyny problem stanowiło przesłuchanie Adama, któremu choroba uniemożliwiała zrozumienie tego, co się dzieje. Ostatecznie jednak podpisano akt oskarżenia i Maciej C. miał odpowiadać za obcowanie płciowe z osobą poniżej 15 roku życia oraz wykorzystanie osoby upośledzonej umysłowo. Za te przestępstwa grozi do 10 lat pozbawienia wolności. Tymczasem prokurator Czarosław Leszczyński okazał się szokująco wyrozumiały. Zgodził się na dobrowolne poddanie karze, akceptując karę zaledwie dwóch lat więzienia... w zawieszeniu. Taki zapadłby wyrok, gdyby informacja o stanowisku prokuratora Leszczyńskiego nie dotarła do jego przełożonych. Ci – w ostatniej chwili – wycofali wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Proces, który oczywiście toczył się za zamkniętymi drzwiami, niedawno został zakończony. Wyrok brzmiał – półtora roku bezwzględnego więzienia. Orzeczenie nie jest jeszcze prawomocne, bo obrońca Macieja C. złożył apelację. Bardzo rzadko zgadzamy się z pomysłami ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale tym razem trudno zrozumieć wyrozumiałość prokuratury wobec ohydnego przestępcy. PS Imię pokrzywdzonego chłopca zostało zmienione. ANDRZEJ SOBCZAK Mieszanie gliny Cynicznego Leszka Millera już w polityce nie ma, ale SLD nie przestaje pokazywać język wyborcom Fot. Alex Wolf Czasem mam wrażenie, że nie ma drugiej równie cynicznej formacji jak SLD, który uważa, że lewicowi wyborcy i tak muszą – z braku alternatywy – zagłosować na tę partię. Stąd niesłychane lekceważenie własnego elektoratu. Trzeba przyznać, że partie liberalne i prawicowe są bardziej lojalne wobec swoich wyborców – najzamożniejszych Polaków, gorliwych katolików – i wobec sojusznika, jakim jest Kościół. Oni coś przynajmniej dla nich załatwiają – jeśli nie dotacje dla Kościoła, to obniżkę podatków dla najzamożniejszych. Co Sojusz zrobił dla swoich podczas 4 lat rządów?! W tym kontekście dziwi pokora, z jaką związkowcy odnoszą się do polityków. Kiedy jeden z organizatorów zwracał się do posła Piechoty per „panie ministrze”, to ten odpowiadał, zwracając się do niego po imieniu. Któż, jeśli nie działacze społeczni, ma nauczyć polityków, gdzie jest ich miejsce – miejsce ludzi wynajętych do reprezentowania naszych interesów?! Przecież to my jesteśmy „Panami i Paniami Wyborcami”, a oni tylko zatrudnianymi przez nas urzędnikami, czyli np. ministrami. Na koniec kilka informacji, jakie udało nam się uzyskać w kuluarach go z SLD) i już wówczas – na przykład przy pracach nad poprawkami do kodeksu pracy – inna mniszka przysłana przez episkopat złościła się, że rząd nie dotrzymuje słowa danego biskupom, i opieprzała związkowców katolików za to, że zachowują się niezgodnie z zaleceniami swoich panów biskupów. Jednym z jej zadań było niedopuszczenie, aby w kodeksie znalazł się zapis o zakazie dyskryminacji w miejscu pracy ze względu na orientację seksualną pracownika. Biedaczce nie udało się przeforsować tego, czego chcieli biskupi, bo było to sprzeczne z prawem unijnym. Ten skandaliczny obyczaj mieszania się kleru do prac ustawodawczych jest kontynuowany... Oto podczas prac nad ustawą zakazującą pracy w niedzielę obecni byli aż dwaj księża, którzy parlamentarzystom i związkowcom wygłosili kazanie o tym, jak Bóg stwarzał świat, podkreślając przy tym, że siódmego dnia, czyli – według nich – w niedzielę, kazał odpoczywać. Księża byli bardzo wnerwieni, kiedy nasi zaprzyjaźnieni związkowcy postulowali, aby zamykać również pracujące w niedzielę parafialne punkty sprzedaży dewocjonaliów... ADAM CIOCH Przez województwo pomorskie przewala się fala PiS-owskich czystek. Obecnie podmywa szefów powiatowych komend policji. W Kwidzynie, Tczewie, Człuchowie, Kościerzynie, Chojnicach, Lęborku, Malborku i Wejherowie wszyscy dostali propozycję nie do odrzucenia: albo spławią się dobrowolnie i wtedy zachowają pewne przywileje, albo w niedługim czasie odpowiednie komisje kontrolne wejdą do ich komend i nie ma mowy, żeby czegoś tam nie znalazły. Wtedy dyscyplinarka, czyli przerąbane na całej linii. Część już jest „po zabiegu”, część tradycyjnie chowa się na lekarskich zwolnieniach. Są przypadki, że na skutek odwołań i chorobowego w niektórych komendach powiatowych nie ma kto rządzić. PiS-uarowa kosa nie oszczędziła nawet Cezarego Tatarczuka, szeryfa z Wejherowa. Swego czasu zasłynął on na całą Polskę pomysłem, aby wraz z miejscowym proboszczem organizować procesje w miejsca, gdzie w lasach przy szosie importowane tirówki spieszyły kierowcom z pierwszą pomocą. Tatarczukowi nie pomogła ani pobożność, ani doktorat. Komendanci, których na razie oszczędzono, siedzą cicho i udają, że ich nie ma. Jasne – kto w takim momencie chciałby gadać z pismakami! Tym bardziej że jeden z miejscowych ważnych PiS-iorków już zapowiedział, iż czesanie komendantów to dopiero początek. Po rozprawieniu się z szeryfami przyjdzie czas na ich zastępców, a później na naczelników wydziałów, ich zastępców i tak do spodu – po klawisza od „dołka”. Ciekawe, skąd PiS-owcy wezmą tylu swoich, no i czy choć sprzątaczki oszczędzą... MARCIN SZOBA 12 PATRZYMY IM NA RĘCE Homiletyk złotousty Homiletyka to sztuka mówienia kazań. Cenionym homiletykiem jest nasz pan minister sprawiedliwości Ziobro, tylko nie wiedzieć czemu nie chwali się tym. Skromniś. Przed kilkoma dniami minister Ziobro publicznie zapewniał, że on wcale nie zamierza szukać haków na byłego prezydenta, no ale co ma zrobić, skoro jakaś gazeta napisała, że Aleksander Kwaśniewski jest złodziejem. W trosce o jego dobre imię kazał natychmiast wszcząć śledztwo, bo przecież: – Droga postępowania karnego jest jedyną, która może rozwiać wątpliwości co do tej sprawy (chodzi o finanse kierowanego przez Kwaśniewskiego 20 lat temu Komitetu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej – dop. red.). Jeśli okaże się, że zarzuty stawiane panu Kwaśniewskiemu są niezasadne, to będę bardzo zadowolony i chętnie powiem o tym na konferencji prasowej takiej jak ta – szydził absolwent „Podyplomowych studiów homiletyki” Papieskiej Akademii Teologicznej (tak, tak, mało kto wie, że Ziobro ukończył specjalistyczne studia kaznodziejskie, co – nie wiedzieć czemu – starannie ukrywa w oficjalnym życiorysie). Kolejny przykład bezinteresownej praworządności obecnego kierownictwa Ministerstwa Sprawiedliwości wymaga krótkiego wprowadzenia. Otóż 15 lutego 2006 r. przed Sądem Okręgowym w Gdańsku miał ruszyć pierwszy z procesów cywilnych, jakie bracia Jacek (zaliczany do legend Solidarności, minister stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy, współzałożyciel Platformy Obywatelskiej) i Witold (zaprzyjaźniony z Donaldem Tuskiem, członek byłego Kongresu Liberalno-Demokratycznego) Merklowie wytoczyli PiS-owskiemu „bulterierowi” Jackowi Kurskiemu. W obu przypadkach chodziło o gołosłowne oskarżenie, jakoby bracia uczestniczyli w „gigantycznych aferach prywatyzacyjnych”. Kurski był w kłopocie, gdyż nie dysponował „amunicją” na poparcie swoich oskarżeń. A tu nagle zleciała mu na łeb gwiazdka z nieba: – 14 lutego 2006 r. na polecenie ministra sprawiedliwości i moje dyrektorzy Biura Postępowania Przygotowawczego oraz Biura ds. Przestępczości Według Kalisza, sprawie nadano rangę priorytetową, a nawet poganiano prokuratorów apelacyjnych telefonicznie, oczekując odpowiedzi w trybie natychmiastowym. Zdaniem Kaczmarka – były to standardowe, rutynowe działania ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego i nie należy w nich upatrywać jakiegokolwiek ewentualnego nadużycia bądź takowego insynuować. Wiceprokurator generalny gładko prześlizgnął się nad kwestią tempa, w jakim „teren” miał przygotować odpowiedzi. A co dało tandemowi Ziobro-Kaczmarek takiego kopa? Pismo. Zwykłe pismo do ministra od tej samej, co w przypadku Kwaśniewskiego, gazety, która: – Zarzuciła nam, że prokuratura jest organem spowolniałym, bezwolnym Zorganizowanej (odpowiednio Jerzy Ziętek i Bogdan Święczkowski, zwany Godzillą – dop. red.) Prokuratury Krajowej zwrócili się do wszystkich prokuratur apelacyjnych w kraju o ustalenie i poinformowanie, czy w podległych im jednostkach zarejestrowano postępowania przygotowawcze przeciwko Jackowi Merklowi i Witoldowi Merklowi (choć prokuratorzy kopali aż do 1990 roku, niczego nie znaleźli – dop. red) – przyznał w Sejmie 23 lutego Janusz Kaczmarek. Został wywołany do tablicy przez posłów Jolantę Szymanek-Deresz i Ryszarda Kalisza (oboje SLD), którzy niedwuznacznie sugerowali, że Kurskiemu pospieszył z pomocą towarzysz partyjny Ziobro. i chroni braci Merkli, w sposób niedostateczny prowadząc postępowania, które się w ich sprawie toczą – rozweselał przysypiających posłów zastępca Ziobry. ¤¤¤ Skoro panowie ministrowie od sprawiedliwości tak reagują na prasowe enuncjacje, to my również uprzejmie informujemy, że prześladuje nas od pewnego czasu wrażenie, iż prokuratura ma sraczkę na samą myśl o pewnym śledztwie, którego byliśmy inicjatorami. ¤ 19 grudnia 2005 r. temu samemu Kaczmarkowi złożyliśmy „Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa” przez radnego Iwo Bendera (syn słynnego radiomaryjnego Ryszarda – dop. red.), warszawskiego działacza PiS, będącego wówczas dyrektorem Gabinetu Politycznego w Ministerstwie Skarbu. Przypomnijmy, że w dwóch kolejnych publikacjach („Hollywood” i „Artykuł 233” – „FiM” 48, 50/2005) ujawniliśmy fakt złożenia przez Bendera kłamliwego oświadczenia majątkowego, w którym ukrył swoje powiązania ze spółką Eastern Enterprises. Firmą, która wyssała z Poczty Polskiej prawie milion złotych na produkcję dwóch cuchnących amatorszczyzną reklamówek. Dodajmy jeszcze, że we władzach EE pojawiali się okresowo eksponowani aparatczycy Prawa i Sprawiedliwości (np. poseł Artur Zawisza, typowany dzisiaj na przewodniczącego „bankowej” komisji śledczej), członkowie ich rodzin (np. żona Marka Grzelczyka, byłego prezydenta Zamościa), ludzie związani z Opus Dei (Sebastian Bojemski, czołowy ideolog PiS, członek Rady Nadzorczej Instytutu Środkowoeuropejskiego z okresu, gdy IŚ kierował premier Kazimierz Marcinkiewicz); ¤ po 10 dniach nasze zawiadomienie (wraz z załączonym „Artykułem 233”) zostało przekierowane z Biura Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej do Anny Świtalskiej-Kozyry, naczelnika Wydziału Nadzoru nad Postępowaniem Przygotowawczym Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Powód? „Celem nadania właściwego biegu procesowego” – jak to określił autor pisma (sygn. PR III Ko 3672/05), prok. Włodzimierz Wolny, wielce doświadczony śledczy, który był kiedyś nawet zastępcą prokuratora generalnego pod minister Hanną Suchocką (1997–2000); ¤ 13 stycznia 2006 r. kwity na Bendera przesłano dalej, do Wydziału I warszawskiej Prokuratury Okręgowej, „celem procesowego załatwienia Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. i powiadomienia zawiadamiającego o przestępstwie (czyli „FiM” – dop. red.), o podjętej decyzji” – czytamy w piśmie (sygn. Ap I Ko 42/05) prok. Doroty Kaniak; ¤ coś tam poczta musiała szwankować, bo wspomniany wyżej dokument dotarł z ulicy na ulicę dopiero 18 stycznia, ale i tak cieszymy się bardzo, że w ogóle gdzieś dotarł. Sprawa ostatecznie trafiła do „rejonówki” na warszawskim Śródmieściu wraz z pismem (sygn. I Ko 83/06) polecającym, żeby coś z tym fantem zrobić. A że nie ma jeszcze w Polsce prokuratur podrejonowych, na Śródmieściu zarejestrowano wreszcie (25 stycznia) sprawę w dzienniku śledztw pod numerem I Ds. 120/06. „Obdarowany” nią prokurator Andrzej Piaseczny na razie zastanawia się, czy i jakie przedstawić Benderowi zarzuty – poinformował nas Piotr Woźniak, szef śródmiejskiej prokuratury. Dla pokrzepienia jego duszy podpowiadamy, że smród wokół pana Iwa spowodował dyskretne spuszczenie go z posady dyrektora Gabinetu Politycznego Ministra Skarbu. Może więc jest to sygnał, że można już upadłą gwiazdę PiS brać za tyłek? ¤¤¤ „Informuję z tej trybuny, że Prokuratura Krajowa i każdy prokurator w tym państwie nie będzie nikogo chronił, co więcej – będzie stawiał zarzuty tam, gdzie będzie popełnione przestępstwo. Nie będzie patrzeć na legitymację partyjną, czy to jest strona lewa, czy to jest strona prawa” – powiedział w Sejmie Janusz Kaczmarek. Oficjalnie zastępca prokuratora generalnego, prywatnie żartowniś, który tym samym wyraźnie zbliżył się do Zbigniewa Ziobry, wciąż jeszcze prowadzącego w rywalizacji o nagrodę „Złote usta”. ANNA TARCZYŃSKA 13 Pole karne Idziesz na mecz? Zmów „Pod twoją obronę” i na wszelki wypadek „Wieczne odpoczywanie”. Niestety – nie ma pewności, czy to pomoże. Na pewno to możesz dostać w mordę, a jak będziesz miał pecha, to i nożem. N o i nie licz na ochroniarzy – oni sami umierają ze strachu. Ale są za to wyjątkowo uprzejmi: – Proszę się nie martwić. Mamy monitoring i z pewnością ustalimy, kto za chwilę złamie państwu rękę lub wybije zęby... Policja też nie ma już kłopotów z burdami na stadionach. Dzięki ustawie o bezpieczeństwie na imprezach masowych mundurowi odpowiadają jedynie za porządek na zewnątrz stadionów. Na stadionach są ochroniarze. Wedle ustawy, jest to formacja „odpowiednio wyszkolona i wyposażona, wyraźnie wyróżniająca się elementami ubioru”. Rzeczywiście – kamizelki, takie same jak ci od robót drogowych, mają i jest na nich napisane „SŁUŻBA PORZĄDKOWA”... Na tym kończy się kompatybilność z ustawą. Przede wszystkim ochroniarze owi to zazwyczaj żadni ochroniarze, tylko żałośni amatorzy, którzy z braku innej pracy brali co było. Wielu z nich zresztą to starzy policjanci, którym się wydaje, że jeszcze mogą góry przenosić, choć tak naprawdę brzuszek i przepalone płuca pozwalają im co najwyżej wyjść na spacer z jamnikiem, bo o dogonieniu, a tym bardziej pokonaniu, młodego, napakowanego byka mowy nie ma. Takie wojsko „św. Jadwigi” na pewno nikogo nie przestraszy. Dlatego liczba agresywnych zachowań na stadionach pierwszej i drugiej ligi sięga niemal 750 ekscesów w sezonie i od lat nie maleje. Nie robi się nic poza gadaniem, żeby z tym skończyć. Przeciwnie – określona rozporządzeniem Rady Ministrów procedura, według której ochroniarz ma postępować w razie stadionowej zadymy, jest idiotyczna. Na przykład stwierdzenie prawa do przebywania na obiekcie dokonuje się poprzez „sprawdzenie biletu, dokumentu uprawniającego lub zaproszenia” oraz „porównanie tych dokumentów ze wzorem i ustalenie, czy danej osoby nie ma w rejestrze zakazu stadionowego”. Pokażcie mi tego kozaka, który – na kilkanaście minut przed meczem, przepychany przez napierający tłum – posprawdza to, co mu każą. Nie ma takiej możliwości. Byłem, widziałem. Zatem bandzior wchodzi na trybuny jak chce. A skoro już tam jest, to „dymi” ile wlezie. Ochroniarz może mu przeszkodzić – to prawda. Musi się najpierw zwrócić do niego grzecznie: „Dzień dobry, służba porządkowa”, następnie podać swoje imię i nazwisko oraz okazać identyfikator, tak „aby osoba legitymowa- na miała możliwość odczytania danych w tym dokumencie”. Potem należy już tylko objaśnić łysolowi podstawę prawną ingerencji w jego prawo do bycia na meczu i powiedzieć, jaki jest formalny powód jego legitymowania. Przy usuwaniu bandyty ze stadionu procedurę trzeba jeszcze raz powtórzyć. Dodano jeszcze wezwanie do dobrowolnego opuszczenia trybun. Jeśli zachodzi konieczność użycia siły fizycznej, może to zrobić tylko zatrudniony w agencji pracownik wyposażony w odpowiednią licencję na usuwanie. Albo policjant. Ponieważ już powiedzieliśmy, że policji na stadionach nie ma, to wracamy do punktu wyjścia. Jasne jest, że kiedy ochroniarz zaprasza łysola do wyjścia, reszta jego kumpli wstaje i mówi... No, nieważne, co mówi... O tym, że może być normalnie, świadczy byle jaki mecz ligi angielskiej. Na stadionach, z których parę lat temu wiało grozą, kibice siedzą tuż przy murawie – tak blisko, że podają piłkarzom piłkę. Nie ma mowy o pancernych kratach, łańcuchach i fosach. Było źle, jest bardzo dobrze. Ale tam nie mówili, że wezmą się za stadionowych chuliganów, tylko się za nich wzięli. Bójki pseudofanów już dawno przestały być jedynie napieprzaniem się przygłupich blokowców. W zastraszającym tempie wzrasta w incydentach udział młodzieży akademickiej czy środowisk inteligenckich. Ludzie po prostu odreagowują stresy. Zabójca kibica we Wrocławiu – dwa lata temu – był krakowskim studentem, zaś zabójca aresztowany po niedawnym meczu Wisły z Cracovią pochodzi z poważanej rodziny. A zaczęło się, przypomnijmy, od noża rzuconego z trybun przez „Miśka” w głowę Dino Baggia. Teraz kibole nie wyskakują cichcem zza węgła, tylko – tak jak to uczynili z Krakowie – dopędzają ofiarę mercedesem... Na słynnych już internetowych „ustawkach” określa się liczbę i wiek wojowników, kolorystykę ubrań i rodzaj używanej broni. Klasyczna „ustawka” jest na ręce, nogi i kastety. Powszechnie szanowany przez kiboli kodeks „honorowy” zabrania jednostronnego używania w walce ostrego narzędzia i bezwzględne nakazuje pomszczenie śmierci w ten sposób zadanej. Próba zapanowania nad tym przez kler, który urządził pokazowe pojednanie kibiców Wisły i Cracovii, zakończyła się kompromitacją. Agresja z piłkarskich stadionów rozwija się i ewoluuje w najgorszym kierunku. Faceci z szalikami pojawiają się już i walczą na drogach publicznych oraz na imprezach niewiele mających ze sportem wspólnego – choćby na juwenaliach czy paradach równości. Ich bandytyzm ubrany jest coraz częściej w „patriotyczny” kostium wszechpolaków, rasistów i neonazistów. Ekspansja trwa, ruch jest coraz bardziej zorganizowany... Władze zaś udają, że tego nie widzą. Premier bajdurzy o nowych stadionach narodowych, o mistrzostwach Europy... Kto tu, panie Marcinkiewicz, przyjedzie? Do powiatu Europy, żeby dostać po ryju? DARIUSZ JAN MIKUS Fot. Wojciech Kamiński 14 Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. ZE ŚWIATA Striptizerka nawrócona H eather Veight z Riversdale w Kalifornii ma 31 lat, męża i dwoje dzieci. Raz w miesiącu odwiedza jakiś klub dla panów, gdzie tańczą hoże striptizerki. Nawet płaci im za występy. Mówi: „Rozumiem kulturę tych dziewczyn – szanuję je”. Nie dziwota: w latach 90. robiła w klubach Las Vegas to samo, występowała też w filmach porno i miała sukcesy. Nagle przeraziła się piekła. Teraz chadza do klubów „table dance”, by rozmawiać z koleżankami po fachu o Bogu. Została bowiem chrześcijańską ewangeliczką. Objeżdża z dwiema podobnie przeobrażonymi towarzyszkami konwencje porno i rozdaje egzemplarze Biblii. Wspiera ją 1700-osobowa Kongregacja Południowych Baptystów kwotą 50 tys. dolarów rocznie. Nie liczy koleżanek, które nawróciła, zresztą nie każde nawrócenie jest trwałe, nawet gdy oferuje się stypendia na college. Veigh jest realistką i nie namawia dziewczyn, by rzuciły zawód przed przystąpieniem do zgromadzenia. W końcu do kościoła przychodzą grzesznicy – zauważa. PZ Baczność, geje! W ojna jest zajęciem pracochłonnym, zwłaszcza dla żołnierzy. Nie daje wielu sposobności do uprawiania hobby, chyba że jest nim zabijanie, a już całkiem niemożliwe jest dorobienie na boku do żołdu – jeśli nie uwzględnić łupienia ludności cywilnej. A jednak... Grupa dzielnych komandosów amerykańskich z elitarnej 81 dywizji powietrzno-desantowej wpisała swoje oferty na homoseksualnej stronie internetowej. Kopulowali w zamian za kasiorę. Wpadli, niestety, a przełożeni nie posiadali się z oburzenia. Staną przed sądem wojskowym oskarżeni o sodomię i uprawianie seksu za pieniądze, czyli męską prostytucję. Solidarności i wsparcia odmówiły im nawet organizacje gejowskie: Steve Ralls, rzecznik Legal Defence Network, ugrupowania obrony gejów i lesbijek w wojsku, oświadczył: „Nie możemy pobłażać żołnierzom, którzy uprawiają seks dla pieniędzy”. TN Wściekła baba S ztuka nie znosi kompromisów. Nawet jeśli chodzi o nocnik. Pierre Pinoncelli, blisko 80-letni artysta francuski, dobitnie wyraził swą awersję do znacznie bardziej odeń znanego artysty Marcela Duchampa, dadaisty. Nie wiemy na pewno, czy Pinoncelli wie, kto to jest Tomczak. Być może nie wie nawet, kto to jest Olbrychski. Jednak postąpił tak samo jak ci dwaj wybitni mężowie, którzy, podobnie jak on, nie mogli zaakceptować innych niż własne środki wyrazu artystycznego. Pan Tomczak nie mógł patrzeć na wystawioną w Zachęcie rzeźbę przedstawiającą Jana Pawła II przygniecionego głazem, więc usunął ten głaz. Artysta Olbrychski natomiast na chwilę wcielił się na powrót w Kmicica i w tejże Zachęcie pociął szablą fotosy aktorów, w tym swój własny, w hitlerowskich mundurach. U Zgromadzenie pedofilek B adania przeprowadzone w Australii przez organizację Child Wise wykazały, że istnieje takie zjawisko jak pedofilia kobiet. Sześć procent wszystkich zgłoszonych przestępstw seksualnych popełniają właśnie one. Sprawa jest dla nich o tyle łatwa, że mają nieskrępowany dostęp do dzieci. Poza tym są poza podejrzeniami, bo nikt nie przypuści, że kobieta może zrobić dziecku coś złego. Jeśli jednak zostaje pociągnięta do odpowiedzialności karnej, to dostaje wyrok znacznie niższy od mężczyzn pedofilów. Tylko 2 proc. kobiet otrzymuje kary więzienia, podczas gdy 16,5 proc. samców przeprowadza się do celi. Przestępstw seksualnych na dzieciach w grupie sprawców płci żeńskiej najczęściej dopuszczają się zakonnice i nianie. Według rzeczniczki Child Wise, międzynarodowe badania potwierdzają, że trendy obserwowane w Australii są typowe dla innych krajów świata. PZ porcelanowy nocnik, wyeksponowany do góry dnem. Pinoncelli już dawno miał z tym nocnikiem na pieńku. Już raz próbował go potłuc – w 1993 roku. Wtedy mu się nie powiodło, ale za to udało mu się użyć go zgodnie z przeznaczeniem. Sondaż wśród najwybitniejszych artystów wykazał, że uważają pracę Duchampa za przełomowe dzieło nowoczesnej sztuki, na równi z „Guernicą” Picassa i portretem Marilyn Monroe Andy’ego Warhola. Najwyraźniej Pinoncelli jest innego zdania. Sąd wymierzył mu grzywnę w wysokości 45 tys. euro, a dyrekcja Centrum Pompidou orzekła, że najdroższy nocnik świata da się skleić. TW i amerykańskiego Uniwersytetu Harvarda. Stwierdza on, że picie więcej niż trzech filiżanek kawy dziennie dramatycznie zwiększa ryzyko ataku serca. Dotyczy to zwłaszcza osób poniżej 50 roku życia. Ale nie wszystkich. Zagrożeni są posiadacze genu, który zwalnia metabolizm. Problem w tym, że nie wiadomo, kto jest nosicielem owego genu, dopóki nie przeprowadzi się badań krwi. Inny problem jest taki, że gen ów jest dość popularny: posiada go jedna trzecia rasy białej. 2–3 filiżanki kawy podwyższają ryzyko zawału o 36 proc., zaś 4 i więcej – aż o 64 proc. Ponieważ badania prowadzono w Ameryce, gdzie pija się kawę określaną przez Europejczyków mianem wodnistej lury, wyniki są tym groźniejsze dla konsumentów mocnej kawy serwowanej w Europie. JF Mała czarna Szczęśliwa prostytutka deptom dziennikarstwa wpajano ongiś, że jeśli pies ugryzie człowieka, to nie jest żadna wiadomość. No, chyba że to człowiek ugryzie psa. interwencja lekarzy. Belferka była już wcześniej ostrzegana przez przełożonych, by nie zachowywała się w taki sposób wobec uczniów. Teraz nie przyznała się do winy, ale Hudson sam w szyję ugryźć się nie mógł. Kolb wyleciała z pracy i to nie tylko dlatego, że nie miała aktualnych szczepień przeciw wściekliźnie. TW Stary Francuz Pinoncelli postąpił podobnie. Przyszedł na wystawę w Paryżu z młotkiem i rozwalił pracę znienawidzonego Duchampa. Był nią powstały w 1917 r. i wart obecnie 3 mln euro awangardowy czone głowy świata intensywnie pracują nad rozgryzieniem tajemnic działania kawy. Rezultaty ich dociekań są, niestety, niejednoznaczne. Często jedne badania przeczą drugim: raz kawa jest zła, raz dobra. Stwierdzano między innymi, że pobudza popęd seksualny, że zawarte w niej antyutleniacze zwalczają szkodliwe wolne rodniki, że kawa bezkofeinowa zwiększa prawdopodobieństwo chorób serca. Ostatnio opublikowano raport naukowców z Uniwersytetu Toronto w Kanadzie A Takie kryterium atrakcyjności medialnej spełnia i swobodnie przekracza doniesienie z USA, że nauczycielka pogryzła ucznia. Caroline Kolb poleciła 14-letniemu Garrickowi Hudsonowi wypluć cukierek. Gdy odmówił, za karę wyrzuciła go na korytarz, a zanim zdążył opuścić klasę, dotkliwie ugryzła go w kark. Konieczna była Wojna z urynałem „Xaviera Hollander: szczęśliwa prostytutka” taki tytuł nosi film dokumentalny, do którego zdjęcia kręcone są pod okiem 62-letniej tytułowej bohaterki z San Francisco. Bierze ona czynny udział w produkcji obrazu, sponsorowanego przez Center for Sex and Culture. Kilka nagich par w trakcie 3,5-godzinnego seminarium demonstruje pożycie seksualne wedle instrukcji kompletnie ubranej Xaviery. Gdy jedna z kobiet pod wpływem pieszczot partnera zaczyna jęczeć w ekstazie, po chwili wtóruje jej pani K obiety, które są w ciąży krócej niż 9 tygodni, mogą się poddawać aborcji w domu, bo jest to całkiem bezpieczne. Oto konkluzja koordynatora rządowego projektu badawczego przeprowadzonego w Wielkiej Brytanii. Dane tamtejszego ministerstwa zdrowia dotyczą 20 tys. brytyjskich kobiet, które decydują się na wczesne przerwanie niepożądanej ciąży przy użyciu środków farmaceutycznych. Koordynator Shirley Butler stwierdza: „Nie mieliśmy żadnych z widowni, bo nie może się oprzeć sile namiętności. Do nakręcenia filmu o swym życiu zachęcił Hollander reżyser Robert Dunlap, mąż jej kuzynki. Od kilku lat objeżdża świat, by spotykać się i rozmawiać z byłymi kochankami Xaviery – płci obojga. Xaviera, urodzona w Indonezji jako Vera De Fries, jest autorką kilkunastu książek dotyczących technik seksualnych, uczestniczy w seminariach i konwencjach seksterapeutów i prostytutek. Przez 30 lat redagowała w „Penthouse” rubrykę pod tytułem „Call me Madam”. „Miałam tyle radochy” – przyznaje z satysfakcją i nie chce się czuć jak kobieta upadła. Sławę i pieniądze przyniosła jej książka „Szczęśliwa prostytutka”, która sprzedała się w 15 mln egzemplarzy. „Ta książka oparta jest na prawdzie, pokazuje, że seks może być zabawą” – zapewnia autorka. Obecnie Hollander mieszka w Amsterdamie, gdzie prowadzi pensjonat. Dwa zawały przed kilku laty sprawiły, że musiała zaniechać prowadzenia kabaretu. Przez dwa lata dochowywała celibatu. TN Zrób to sama istotniejszych problemów z wyjątkiem krwawienia jednej z kobiet. W moim przekonaniu przerwanie ciąży poza szpitalem jest bezpieczne”. Kobiety, które brały udział w badaniach, również były usatysfakcjonowane. Chemiczne aborcje są dopuszczalne w Anglii do 12 tygodna ciąży. Kobiety zażywają tabletkę preparatu mifepristone w szpitalu i wracają pięć dni później po cztery następne dawki tego leku, który przerywa ciążę. Szef Stowarzyszenia Planowania Rodziny, Anne Weyman, stwierdza: „Chemiczne aborcje są bardzo bezpieczne i efektywne. Przeprowadzenie drugiego etapu w domu jest komfortowe i zapewnia prywatność”. Wyniki badań nie są nagłaśniane, by nie prowokować fanatyków religijnych. JF Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. G arry Wills – nazwisko w USA dobrze znane – to wybitny historyk religii, krytyk i pisarz katolicki, który chadza własnymi ścieżkami i nie podporządkowuje się autorytetom ani modom. Znaczny rozgłos wywołała przed sześciu laty w USA jego krytyczna książka o pontyfikacie Jana Pawła II pt. „Grzech papieski: struktury oszustwa”. Potem uwagę zwróciła niekonwencjonalna autobiografia „Dlaczego jestem katolikiem”, o której recenzenci pisali, że autor zapomniał do tytułu wstawić słowa „wciąż”. Teraz na rynku pojawia się kolejna pozycja Willsa: „Co Jezus miał na myśli”. Autor demaskuje w niej tradycyjne myślenie i burzy zaszufladkowane prawdy oficjalnego katolicyzmu. Ta książka nie pochlebia nikomu. Chrześcijańską prawicę oburzy konstatacja autora: „Jeśli pragną politycznie chrześcijańskiego państwa, to nie idą śladami Jezusa”. Lewica kościelna poczuje się dotknięta stwierdzeniem, że „Chrystus nie czynił cudów z pobudek humanitarnych”. Kaznodzieje rozprzestrzeniających się w Stanach megakościołów o powierzchni miasteczek handlowych wzdrygną się na wieść, że „Jezus nie zamierzał zastępować rzymskich świątyń innymi miejscami oddawania religijnego kultu, czy byłyby to chatki, czy bogate katedry”. ZE ŚWIATA O papieżu Benedykcie prof. Wills ma taką oto opinię: „Podobnie jak jego poprzednicy, wraca do religii, którą Jezus odrzucił wraz ze wszystkimi rekwizytami i obrządkami kapłaństwa”. Ma wreszcie, już na wstępie, niemiłą wieść dla niemal wszystkich chrześcijan: „Chrystus nie był jednym z was”... Przez długi czas uważany był za religijnego konserwatystę, bo publikował eseje w sztandarowym tygodniku intelektualnej prawicy amerykańskiej – „National Review”. Dziś prawica woli z nim nie polemizować. Konserwatyści w USA nie mogą spokojnie przyjąć do wiadomo- Jezus był antyklerykałem Garry Wills Problem z Willsem jest taki, że nie można zakwalifikować jego rozważań i wniosków jako rojeń wariata, frustracji zajadłego wroga Kościoła czy tyrad odszczepieńca. Ma on niekwestionowaną wiedzę i erudycję, którą trudno podważyć, i nie obawia się przełamywać utartych schematów i sądów, choćby miało to dla tradycjonalistów bluźnierczy wydźwięk. C oraz częściej – choć wciąż zbyt rzadko – rozlegają się głosy ostrzegające przed niepohamowanym pochodem fundamentalistów religijnych w USA. Do postawienia tamy ich agresywnemu ekstremizmowi kilkakrotnie wzywał były senator oraz ambasador Danforth (do niedawna reprezentował USA w ONZ), ści, że według Willsa syn boży był „radykalnym egalitarystą”, protoplastą feminizmu i „nigdy nie cofał się przed mówieniem prawdy potężnym sprawującym władzę”. Mało tego – Wills analizuje i poddaje krytyce kościelny pogląd, że seks jest czymś nieczystym, oraz głosi: „Ci, którzy prześladują homoseksualistów, prześladują Jezusa”. W ujęciu Willsa Chrystus nie jest wcale miłym, łagodnym zbawcą, znanym z lekcji religii, lecz osobą z gatunku Che Guevary – „nieobliczalnym dysydentem, który przypisywał sobie siłę taką, jaka charakteryzuje Boga w Księdze Hioba”. Jezus nauczał (w tłumaczeniu Willsa): „Jeśli ktoś przychodzi do mnie bez nienawiści dla swego ojca i matki, żony i dzieci, swych braci i sióstr, ten nie może być moim wyznawcą”. CS 15 Irlandia molestowana! W Irlandii – do niedawna bunkrze konserwatywnego katolicyzmu na miarę Polski – od kilku lat nie ustaje trzęsienie ziemi pod fundamentami tamtejszego Kościoła, wychodzą bowiem na jaw coraz to nowe dane o rozmiarach przestępstw seksualnych kleru. Ostatnim – jak dotychczas – aktem było opublikowanie studium (w oparciu o dwuletnie analizy archiwów) autorstwa archidiecezji Dublin, które ujawnia, że ponad stu jej księży było w minionym półwieczu oskarżonych o pedofilię. Dopuścili się przestępstw na ponad 350 dzieciach. Dane ujawnione przez prominentnego hierarchę, arcybiskupa Diarmuida Martina, zostały przez media uznane za bardzo poważne. Komentując je, Martin, były watykański dyplomata oddelegowany do Dublina w roku 2003, stwierdził: „Przeraża mnie, że tyle dzieci zostało skrzywdzonych”, i skonstatował, że konieczna będzie sprzedaż dóbr kościelnych w celu zdobycia pieniędzy na odszkodowania. Jak dotąd – w związku ze 105 procesami przeciw 32 księżom – archidiecezja zapłaciła 5,8 mln euro. W ubiegłym roku szok w Irlandii wywołał raport przedstawiający przestępstwa seksualne duchownych w diecezji Ferns: 21 kapłanów było sprawcami molestowania seksualnego ponad setki dzieci. Pierwsza odsłona skandalu miała miejsce w roku 1994, gdy wyszło na jaw, że władze chroniły przed ekstradycją do Anglii księdza pedofila – recydywistę. Spowodowało to upadek rządu. W roku 2001 ekipa premiera Bertie Aherna przeprosiła Irlandczyków za przedłużanie cierpień dzieci w sierocińcach i domach poprawczych, które na zlecenie władz prowadzili (i zamieniali niemal w obozy koncentracyjne) katoliccy zakonnicy. 26 archidiecezji i diecezji irlandzkich musi złożyć raporty obrazujące rozmiary molestowania seksualnego dzieci przez księży. Abp Martin był jak dotąd jedynym arcybiskupem, który wypowiedział się w tej kwestii. Z badań wynika, że 25 procent mieszkańców ultrakatolickiej Irlandii doświadczyło przemocy seksualnej w dzieciństwie. TW Luthera Kinga i Desmonda Tutu. Na drugim biegunie umieścił przykłady złej religii: amerykańskich telekaznodziejów i muzułmańskich kamikadze. Jednocześnie 57-letni Wallis, który znany jest ze swych kampanii na rzecz sprawiedliwości społecznej i walki z biedą, podkreślił, że odpowiedzią nie jest eliminacja religii, Do jakiej partii należy Bóg? który jest pastorem protestanckim. Teraz w jego ślady poszedł Jim Wallis – jedna z najbardziej wpływowych postaci w USA – z którym konsultowali się amerykańscy prezydenci oraz premier Wielkiej Brytanii – Blair. Wallis – autor cieszącej się w USA dużą popularnością książki „Bóg w polityce: Dlaczego amerykańska prawica nie ma racji, a lewica nie rozumie, o co chodzi” – podczas wizyty w Londynie (promocja książki) wezwał postępowych chrześcijan w USA do odebrania prawicowym dewotom uzurpowanego przez nich prawa wypowiadania się w imieniu Boga. „W naszym życiu politycznym potrzebna jest debata moralna – stwierdził Wallis. – Religia nie ma monopolu na moralność; nie chodzi o to, czy ktoś jest wierzący, ale czy ma moralny kompas”. Wezwał demokratyczną lewicę do przejęcia inicjatywy, przypominając, że „lewica musi pamiętać o długiej historii postępowej religii”. Przytoczył przykłady Martina J ames Hanley nie ma spokojnej i pogodnej jesieni życia. Najpierw ten 69-letni duchowny z parafii św. Józefa w Mendham został oskarżony przez 24 młodych ludzi o molestowanie seksualne, co kosztowało jego diecezję 5 mln dolarów. Nie poszedł wprawdzie do więzienia, ale Watykan zlaicyzował go. To jeszcze nic. Kiedy były duchowny pragnął wynająć pokój w hotelu, recepcjonista lecz kierowanie się wytycznymi „lepszej religii”. „Jasne jest, że Bóg nie jest republikaninem ani demokratą”. Amerykańskie dane statystyczne pokazują, że 80 procent wyborców, którzy uznali „wartości moralne” za najważniejszą kwestię, w ostatniej elekcji prezydenckiej głosowało na George’a Busha. W opinii Johna Wallisa, który jest chrześcijańskim ewangelikiem, Bush i religijna prawica w USA z premedytacją wypaczają przesłanie religijne do celów politycznych. Wallis przypomniał, że w Biblii można znaleźć 2 tys. odniesień do kwestii biedy – problemu, którego cynicznie nie dostrzegają. „Nie wątpię, że prezydent ma szczere intencje, ale jego teologia jest alarmująca. To teologia imperialna – ostrzega Wallis. – Jego klientelą są bogaci, a dokonywane z myślą o nich cięcia podatkowe są sednem polityki. Ameryka jest jedynym krajem, gdzie można głosić, iż bogaci są bogaci, bo doświadczają łaski bożej”. TN zażądał zapłaty z góry. Afront tak rozjuszył Hanleya, że przylał pracownikowi pałą bejsbolową, którą wreszcie dał mu całusa w policzek. Kiedy zaloty nie przynosiły efektu, Hanley wściekł się i próbował wymusić uległość za pomocą bejsbola. Właściciel pały wyjaśnił, że nie wybierał się na rozgrywkę sportową, a kij służył mu za laskę. Owieczki proboszcza Jamesa Hanleya mają szczęście, że nie używał tego narzędzia, gdy był ich duszpasterzem. CS Swędząca pała jak raz miał przy sobie. Wersja 23letniego recepcjonisty jest nieco inna: Hanley prawił mu dusery, mówił, że jest przystojny, ściskał go, Mniejszości górą! N ie dość, że baba, to jeszcze lesbijka i w dodatku... biskup. Co w tej Ameryce się wyrabia! Kościół episkopalny w Kalifornii (tak się zwie amerykańska wersja anglikanizmu) ma zamiar uczynić biskupem ks. Bonnie Perry – panią, która żyje otwarcie w związku lesbijskim. Kandydatka jest obecnie proboszczem kościoła w Chicago, a jej partnerka jest również duchowną. Wybory mają się odbyć 6 maja. Nie ma innych kandydatów? Są... Najpoważniejszym rywalem ks. Perry jest ks. Robert Taylor – zdeklarowany homoseksualista. Sprawa nie stałaby na ostrzu noża, gdyby kalifornijski Kościół episkopalny nie mianował w roku 2003 biskupem Gene’a Robinsona, który jest gejem i wcale tego nie ukrywa. Wywołało to w Kościele ostre kontrowersje – tradycyjna frakcja, zwłaszcza w Afryce i USA, groziła już wtedy schizmą. Zwierzchnik Kościoła anglikańskiego, arcybiskup Canterbury Rowan Williams, wyraził głęboki niesmak w związku z planami awansowania Bonnie Perry. W listopadzie inni arcybiskupi żądali odeń, by uczynił coś z „niepoprawną niemoralnością seksualną” pleniącą się w Kościele. Jeśli w maju Perry zostanie biskupem, a w czerwcu Kościół episkopalny w USA zatwierdzi tę kandydaturę i odrzuci krytycyzm pod adresem bpa Robinsona, rozbrat anglikanów i episkopalian wydaje się przesądzony. PZ 16 Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. MITY KOŚCIOŁA ŻYDZI POLSCY (cz. 27) Niedoszli obywatele Działacze polityczni zaangażowani w reformę państwa w dobie Sejmu Czteroletniego mieli na uwadze także Żydów. Przyznanie Żydom pełni praw miało przyspieszyć ich asymilację i polonizację. W latach 1772, 1793 i 1795 Rzeczpospolita Obojga Narodów została kawałek po kawałku podzielona między obce mocarstwa. Aż do zakończenia I wojny światowej państwo polskie znikło z map Europy, zaś w 1815 r. kongres wiedeński ustalił ostatecznie granice rozbiorów. W trakcie procesu rozbiorów „kwestia żydowska” ciągle odgrywała żywotną rolę. Do tego czasu w trzech sąsiednich mocarstwach mieszkało stosunkowo niewielu Żydów, a w Rosji właściwie ich nie było. Zaborcy stanęli wobec problemów dotąd im nieznanych, gdyż pod ich władzą znalazła się najliczniejsza w świecie społeczność żydowska. Pierwszy rozbiór Polski i groza zupełnej ruiny ocuciły żywioły patriotyczne. Prym wiodła w tym partia Czartoryskich, a należeli do niej najwybitniejsi politycy i pisarze. Postępowa część społeczeństwa zaabsorbowana była w tym czasie reformą szkolnictwa, skarbu i wojska. Głoszono potrzebę wprowadzenia tronu dziedzicznego, zniesienia liberum veto, ustanowienia sejmu nieustającego, zrównania mieszczan ze szlachtą, uwłaszczenia chłopów itp. W latach 80. XVIII w. – wraz ze wzrostem wpływów ideologii oświeceniowych – zaczęła sobie torować drogę również myśl o potrzebie zreformowania statusu Żydów. Asumpt do tego dała wydana w 1781 r. praca C.W. Dohma, która spotkała się z szerokim oddźwiękiem w Europie. D Pierwszy projekt reformy opracował w 1776 r. kanclerz koronny Andrzej Zamojski, a pomagał mu w tym bp płocki Szembek. Projekt bardzo spodobał się klerowi, gdyż przypominał antysemickie ustawodawstwo minionych wieków, ograniczające prawa obywatelskie i możliwości ekonomiczne Żydów. Debata dotycząca kwestii żydowskiej osiągnęła apogeum w trakcie obradowania Sejmu Czteroletniego. Podstawowym zagadnieniem tej przedłużonej debaty polskiego parlamentu było stworzenie Polski na tyle silnej, by mogła się bronić przed obcymi mocarstwami, a szczególnie przed Rosją. Potrzebie zreformowania Żydów rozgłos nadał projekt posła pińskiego, Mateusza Butrymowicza, opublikowany w 1789 roku pod tytułem „Sposób uformowania Żydów w pożytecznych krajowi obywatelów”. Autor był zwolennikiem idei oświeceniowych i emancypacji Żydów, ale pod jednym warunkiem: powinni stać się światli i zasymilowani kulturowo. Jego wywodom przyświecała przesłanka, wedle której „człowiek rodzi się ni złym, ni dobrym, ni rozumnym, ni głupim (…), lecz ze sposobnością stania się jednym lub drugim, wedle okoliczności. Religia, o dziś toczą się spory, czy za inicjowana 24 marca 1794 roku insurekcja kościuszkowska mia ła jakikolwiek sens. Okupiona tysiąca mi ofiar – doprowadziła do trzeciego rozbioru Polski, a na dodatek tak trwa le ukształtowała narodową świadomość, że – mimo klęski – inspirowała przy szłe pokolenia do kolejnych powstań z góry skazanych na porażkę. Wraz z powstaniem kościuszkowskim narodził się bowiem pokutujący w najlepsze mit rozmodlonego patriotyzmu, utożsamiającego walkę narodowowyzwoleńczą z wiarą katolicką. To stereotyp ukształtowany z jednej strony przez powstańczą i kościelną propagandę, a z drugiej – żarliwie podsycany przez literaturę sentymentalną. Władze insurekcji od samego początku przywiązywały dużą wagę do zapewnienia działaniom powstańczym poparcia Kościoła. Był to zapewne wyraz pragmatyzmu Kościuszki, bo on sam był antyklerykałem z przekonania. Już nazajutrz po zaprzysiężeniu Naczelnika na prawodawstwo, edukacja, są to najistotniejsze okoliczności, trzy rzeczy, które formują człowieka”. Przekształceniu Żydów w obywateli kraju służyć miało m.in. zastąpienie kalendarza żydowskiego („pełnego świąt, które uczą Żydów próżności”) kalendarzem katolickim, zniesienie barier rytualnych (koszerność potraw), zmiana ubioru oraz obowiązkowa nauka języka polskiego. Jeśli nie byliby do tego skłonni, należało im dopomóc środkami przymusu. W podobnym tonie wypowiadali się inni mężowie stanu – Tadeusz Czacki i Hugo Kołłątaj. Równouprawnienie Żydów miało być w znacznej mierze okupione wyzbyciem się własnej tradycji i kultury. Była to zresztą w owych czasach tendencja dająca się odczuć w równym stopniu także w innych krajach. krakowskim rynku, wydany został uniwersał do duchowieństwa z zaleceniem czytania z ambon aktu powstania narodowego. Apelowano do księży o zachęcanie wiernych do występowania w obronie ojczyzny, ofiarność i okazywanie posłuszeństwa władzom powstańczym. Ciekawe w tej debacie było stanowisko samych Żydów. Podziały między Żydami na tym tle odbijały w istocie jeden z największych konfliktów epoki – konflikt między religijnymi tradycjonalistami a humanistycznymi reformatorami. Wśród polskich Żydów nie brakowało takich, którzy uważali się za przedstawicieli nowoczesnej europejskiej kultury. Istniał nawet żydowski ruch oświeceniowy, znany pod nazwą haskala. W dysputach i sporach na temat roli Żydów w społeczeństwie polskim zwolennicy haskali, zwani maskilim („myślący”), łączyli się z przedstawicielami polskiego oświecenia, występując przeciwko chasydom oraz ortodoksyjnym Żydom, którzy pozostali pod wpływem rabinów. Należeli do nich Mendel Lewin z Satanowa, nauczyciel na dworze księcia Adama Czartoryskiego, Salomon Majmon, znawca filozofii Kanta (sam Kant twierdził ponoć, że nikt go tak dobrze nie pojął jak Mamon), oraz Salomon z Wilna („litewska Jerozolima”), nadworny lekarz Stanisława Augusta i autor eseju pt. „Projekt dotyczący reformy Żydów”. Haskalę – jako „pomiot piekieł” – zwalczały wszystkie pobożne orientacje żydowskie, choćby najbardziej sobie wrogie. Herszel Józefowicz, rabin z Chełma, który przemawiał zapewne w imieniu większości polskich Żydów, stwierdził, że nie chce być reformowany, kształcony ani rządzony przez Polaków. Chasydzi gotowi byli wręcz zrezygnować z praw cywilnych, jeśli tylko pozostawiono by ich kulturę, tradycję i dotychczasowy sposób życia... a w nich próśb kierowanych do Boga: „Przepuść strach, bojaźń i wstyd na nieprzyjacioły nasze, niech pierzchną i uciekają przed nami. Jak ustępuje dym przed wiatrem, wosk przed ogniem, tak niech się rozproszą nieprzyjacioły Ojczyzny naszej”. Narodziny mitu W obawie przed zbyt daleko idącymi analogiami do rewolucji francuskiej Tadeusz Kościuszko za wszelką cenę starał się udowodnić, że polskie powstanie nie stawia sobie za cel obalenia religii. Wydał więc rozkaz nakazujący odmawianie modlitw we wszystkich oddziałach, a sam ostentacyjnie nosił krucyfiks i publicznie modlił się przed każdą bitwą. Powstańczej armii co prawda brakowało karabinów i armat, o butach i mundurach nie wspominając, ale za to nie mogła narzekać na brak modlitewników, Nowe zadania dla duszpasterstwa wojskowego określił podpisany przez Kościuszkę i opublikowany 30 sierpnia „Przepis nauk dla kapelanów obozowych”. Polecał duchownym traktowanie żołnierzy jako „obywatelów i obrońców Ojczyzny”, wpajanie im patriotyzmu, poczucia dobra powszechnego i odpowiedzialności za los przyszłych pokoleń oraz dyscypliny i szacunku dla przełożonych i urzędów. Poza tym kapelani, zachęcając do cierpliwego znoszenia trudów życia obozowego, mieli żołnierzy odwodzić od buntów, podtrzymywać ducha Podczas obrad Sejmu Czteroletniego przedstawiciele różnych żydowskich społeczności – przeważnie zwolennicy haskali – wspólnie z grupą liberalnych posłów złożyli wiele petycji, w których prosili o przyznanie Żydom pełni praw publicznych oraz uchylenie różnych restrykcji zawodowych. Towarzyszyła temu napięta sytuacja w Warszawie, gdzie Żydzi od dawna mieli ograniczone prawa pobytu i mogli tu przebywać jedynie podczas obrad sejmu. Szukali jednak rozmaitych sposobów, by pozostać dłużej. Założyli nawet na peryferiach stolicy żydowskie miasteczko – Nową Jerozolimę (dzisiaj są tam Aleje Jerozolimskie). Mieszczaństwo warszawskie, któremu przewodził prezydent Jan Dekert, dążyło do usunięcia Żydów i co rusz słało w tej sprawie petycje do sejmu oraz urządzało pogromy. Dopiero w marcu 1790 r. kres zamieszkom położyło wojsko. Sejm polski, być może głównie z uwagi na stan nastrojów społecznych, zwlekał z reformą statusu Żydów. Postępowe jednostki zdominowane zostały przez stronnictwo konserwatywne. W 1791 r., pod koniec obrad Sejmu Czteroletniego, zwolennicy zmian, współpracując potajemnie ze słabym, lecz liberalnym królem, posłużyli się strategicznym wybiegiem, by przeforsować dokument znany jako Konstytucja 3 maja. Miała ona umożliwić w przyszłości kolejne rewolucyjne reformy, m.in. tę dotyczącą Żydów. Pertraktacje z Żydami wznowił sekretarz królewski Piatolli, z pochodzenia Włoch. Projekt przewidywał spłacenie przez Żydów – w zamian za poszerzenie praw obywatelskich – wielomilionowych długów królewskich. Jeszcze w maju 1792 r. Piatolli miał nadzieję, że komisja sejmowa, której przewodził H. Kołłątaj, zatwierdzi projekt. Lecz już 29 maja, na wieść o wtargnięciu wojsk rosyjskich do Polski, sejm przerwał obrady i – zamiast mów sejmowych – szczęk broni wypełnił stolicę. ARTUR CECUŁA wojskowego, a co najważniejsze – przeciwdziałać panice. „Przepis” wieńczyło wezwanie: „We wszystkich naukach niech będą [żołnierze] oświeceni, że w oczach Boga i świata, w duchu religii i obywatelstwa, najznakomitszą jest zasługą bić się za Ojczyznę, bronić jej granic i życie nieść dla jej dobra”. AK Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. T o był nietuzinkowy człowiek. Zwłaszcza ze względu na czasy, w jakich żył i działał. Potęga Kościoła katolickiego była wówczas niezachwiana, nie było radia i telewizji, nie było Internetu, więc dla milionów ludzi Kościół był ostatecznym arbitrem, w duchu średniowiecznym rozstrzygającym co dobre, a co złe. Trzeba było mieć hart ducha i odwagę księdza Huszny (1892–1939) żeby poważyć się na własne zdanie. Czas, w którym żył i pracował, od czasów Jana XXIII myślenia wzięły w nim jednak górę, opanowały duszę. Bez zgody przełożonych wydał w 1917 roku broszurę swego autorstwa pt. „Syn człowieczy”, a potem – ciągle bez imprimatur – kolejną, o heretyckim do dziś tytule: „Kościół demokratyczny”. W tej ostatniej proponował, aby... parafianie samodzielnie wybierali sobie księży! Jasne, że to nie mogło pozostać bez odpowiedzi. Biskup kielecki Augustyn Łosiński, ten sam, który wyświęcał Husznę na księdza, teraz obłożył go ekskomuniką. Wówczas był PRZEMILCZANA HISTORIA używał języka polskiego w liturgii, nie wymagał celibatu od księży. W drodze Idea Kościoła Narodowego trafiła w Zagłębiu na podatny grunt, tym bardziej że ks. Huszno jednoznacznie stanął w obronie robotników, a przeciw kapitałowi. Z różnych przyczyn jednak, m.in. w wyniku konfliktów w łonie Kościoła Narodowego, a także na skutek bojkotu przez władze państwowe, Huszno zdecydował się na przymierze z działają- Jak to jednak często wśród pionierów bywa, początkową sielankę rychło zastąpiły swary – wzmocnione indywidualnymi niedoskonałościami. Niepowodzenia organizacyjne mocno nadszarpnęły autorytet księdza Andrzeja. W 1932 r. doszła do tego śmierć ukochanej żony Stefanii. Osobistych kłopotów i porażek nie łagodził szacunek, jakim ksiądz cieszył się wśród mieszkańców Zagłębia. Był trybunem i powiernikiem ludzi biednych, zapracowanych. Pomógł też wielu chorym dzięki szczególnym umiejętno- 17 Górniczej. Do dziś zachowały się nekrologi rozklejane w mieście, zapowiadające początek uroczystości na godzinę 19.30. W rzeczywistości pogrzeb rozpoczął się o godzinie 10. Mimo to uczestniczyły w nim tłumy. Robotnicy brali dzień urlopu, zamieniali dniówki, byle tylko oddać ostatnią posługę swemu religijnemu i społecznemu idolowi, który – jako ksiądz Kania – trafił nawet na łamy powieści „Czarne skrzydła” Juliusza Kadena-Bandrowskiego. Przy okazji nabożeństwa pogrzebowego, korzystając z sytuacji, że Buntownik „Tysiącprocentowe zyski daj nam dzisiaj i przebacz słabości i tchórzliwości nasze, jeśli w czymkolwiek, kiedykolwiek przewiniliśmy, idąc na chwilowe ustępstwa robotnikom”. Autorem tej szyderczej „Modlitwy kapitalistów” był ksiądz Andrzej Huszno. dzieliło zaledwie 40 lat, ale to przecież cała epoka. O Soborze Watykańskim II nikt wtedy nie myślał. Nikt nawet w najśmielszych wizjach nie przeczuwał posoborowego aggioramento. Tymczasem już w lipcu 1923 roku w położonej gdzieś na końcu świata Dąbrowie Górniczej, „przy ołtarzu pod gruszą”, ksiądz Andrzej Huszno odprawił pierwszą mszę w języku narodowym. Po polsku. Mało tego – nad wejściem do kaplicy (nabożeństwa gromadziły tysiące uczestników) umieścił cytat ze Słowackiego: „Polsko, twa zguba w Rzymie”. Doceniał również rolę wolnego słowa i niezależnej prasy w kształtowaniu wolności osobistej człowieka. Wydawał „Głos Ziemowita” – dwutygodnik poświęcony sprawom religijnym, społecznym i naukowym. W nakładzie od czterech do dziesięciu tysięcy egzemplarzy kolportowany był w Polsce i USA. Pisał tam m.in.: „Gdy ludzkość zrozumie naukę Chrystusa, znikną wszelkie zmory, takie jak militaryzm, kapitalizm. Religia przestanie być wędzidłem i klapą bezpieczeństwa w ręku państw czy warstw uprzywilejowanych”. Czysty socjalista, a nie ksiądz. A przecież zapowiadało się normalnie... to także sygnał dla ówczesnej władzy – ks. Huszną zajął się prokurator. Prokuratura, okazuje się, w każdej epoce ma jakiegoś swojego Ziobrę. Sprawa księdza odbiła się echem nawet w Sejmie. W 1920 roku z sejmowej trybuny bronił go socjalistyczny poseł Kazimierz Czapiński: „To są rzeczy niesłychane. Akt oskarżenia powiada, że pod wpływem Huszny miejscowi chłopi poszli na lewo i zepsuł się stosunek do dworu. W służbie biskupów, w służbie kleru i obszarników – interesów połączonych bardzo charakterystycznie – prokuratoria daje rozporządzenie, ażeby na 10 miesięcy ks. Husznę wpakować do kryminału”. Podobno od więzienia wybronił go dopiero sam Uczestnicy mszy polowej, odprawianej przez zbuntowanego Husznę – Dąbrowa Górnicza, 1923 r. cym oficjalnie Kościołem prawosławnym. W 1926 roku Synod Biskupów Prawosławnych przyjął buntowniczego księdza i jego zwolenników, a nawet uczynił go swoim generalnym administratorem na Polskę. Parafia Huszny liczyła w Dąbrowie 1500 dusz. Przybywało wiernych i kapłanów chętnych do obejmowania kolejnych parafii. Do najbliższych Od święceń do wyklęcia Andrzej Huszno, chłopski syn ze wsi Goleniowy koło Szczekocin (dzisiaj woj. śląskie), zapowiadał się na porządnego księdza. Był wschodzącą gwiazdą Kościoła. W kieleckim seminarium organizował odczyty i kursy samokształceniowe, redagował gazetę. Gdy objął parafie w Wolbromiu i Pacanowie koło Korczyna, słuchał wykładów z filozofii i historii literatury na Uniwersytecie Jagiellońskim. Niepokorna natura i ciągoty do samodzielnego Ksiądz Andrzej Huszno z żoną Stefanią i córką Indrą Józef Piłsudski. Było jasne, że drogi księdza Huszny rozchodzą się z drogami Kościoła rzymskiego. W 1922 roku Andrzej Huszno wstąpił w Krakowie do powstałego na początku wieku w USA Polskiego Narodowego Kościoła Katolickiego, który „nie uznawał nieomylności papieża, współpracowników generalnego administratora należeli księża: Jan Pietruszka, Stanisław Zacharjasiewicz, Władysław Kocyłowski, Apolinary Filarski (z Bażanówki koło Łęk Dukielskich), Leon Ostrowski, Andrzej Koszowski, Bronisław Jaeger i Piotr Stanikowski. ściom ziołoleczniczym. Nazywano go nawet znachorem, co wtedy oznaczało głębokie uznanie. Niekończąca się historia Edward Potępa, historyk z Dąbrowy Górniczej, od kilkudziesięciu lat gromadzi i opracowuje materiały związane z księdzem „wiecznym poszukiwaczem” (tak go nazywa). To z jego kolekcji pochodzą unikalne ilustracje do niniejszego artykułu. Pan Edward tłumaczy z uśmiechem swoją pasję: „Spłacam rodzinny moralny dług. Mój ojciec – Władysław – mając czterdzieści lat, rozchorował się na kamicę woreczka żółciowego. Poszedł po ratunek do księdza Huszny. Ten zalecił mu regularne picie wywaru z pewnej mieszanki ziołowej i obiecał, że przeżyje jeszcze dalszych czterdzieści lat. Tak też się stało”. 4 czerwca 1939 roku ks. Huszno zmarł na raka w dąbrowskim szpitalu. Miał 47 lat. Natychmiast rozgłoszono, że wprawdzie święceń kapłańskich mu nie przywrócono, ale na łożu śmierci Huszno pogodził się z Kościołem katolickim. Dla potwierdzenia ceremonię pogrzebową urządzono w kościele parafialnym w Dąbrowie Huszno nie może już protestować, proboszcz powtórnie ochrzcił jego córkę, liczącą wówczas dziesięć lat. Z Indry – tak podczas pierwszego chrztu nazwał ją sam ojciec – „przerobiono” ją na Irenę. Jednak Indra-Irena odziedziczyła po ojcu niepokorny charakter. Już jako osoba dorosła zdarła z grobowca na dąbrowskim cmentarzu napis głoszący o pojednaniu jej ojca z Kościołem katolickim, bo to był fałsz. Po wyjściu za mąż wyjechała do Warszawy. Tam zmarła. Była matką dwóch synów. Mija 67 rok od śmierci ks. Huszny. W całej Polsce od przeszło 30 lat księża katoliccy odprawiają msze po polsku, zwróceni do wiernych przodem, a Kościół głosi swą „społeczną naukę”, w której nawołuje o szacunek dla ludzi pracy. Pierwszego maja odprawia się uroczyste nabożeństwa ku czci Józefa Robotnika. Spełniło się marzenie ks. Huszny? Czy dziś już nic nie miałby do roboty? Myślę, że i dziś jego natura nie dawałaby mu spokoju. On przecież nie znosił obłudy, zakłamania. Zawołanie o „życiu w prawdzie” traktowałby zapewne poważnie i dosłownie. Może dziś tak pochopnie by go nie ekskomunikowali, ale kłopotów miałby co niemiara. Wszak w roku 2005 ks. prof. Jan Związek z Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie napisał o nim: „Swą postawą wyrządził wiele zła Kościołowi w Zagłębiu”. IRENEUSZ ŁĘCZEK 18 Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. CZYTELNICY DO PIÓR Ślepota na opętanie C Jestem studentem UMCS w Lublinie (na wydziale Animator i Menedżer Kultury). Nie wierzę i nie należę do żadnej partii, ale coraz poważniej myślę o wstąpieniu w szeregi RACJI PL! Dlaczego? Bo w młodych ludzi także przestaję już wierzyć. Często czytałem na łamach „FiM” artykuły pełne wiary i nadziei, że może kiedyś upadnie Krk, że może ludziom otworzą się oczy, jednak po zajęciach na UMCS, podczas których poruszono temat kultury masowej, moja wiara w lepsze dla nas czasy zaczęła poważnie słabnąć. Zaczęło się od tego, że odpowiadałem na pytanie wykładowcy, jaka jest sytuacja w mediach. Całym sercem wstawiłem się za wszelkimi mniejszościami – zarówno narodowymi, jak i religijnymi. Powiedziałem, że denerwuje mnie sytuacja, w której dyskryminuje się wszystkich poza katolikami, że w TVP są programy katolickie („Ziarno”, „Między ziemią a niebem” itp.), a nie ma nic dla muzułmanów, żydów, wyznawców innych religii... Jeśli mają obywatelstwo, płacą podatki itd., to powinni mieć także swojego przywódcę duchowego – choć kilka minut w tygodniu, tak ze zdrowego rozsądku... Starałem się uzasadnić moje poglądy, powołując się m.in. na reguły demokracji (której, niestety, w Polsce brak), przytaczając hasło TVP „Mój abonament – moja telewizja”, dzięki któremu każdy – a więc i katolik, i żyd, i prawosławny – powinien znaleźć w TV coś dla siebie... Wtedy od moich „koleżanek” studentek usłyszałem teksty w stylu: „Jak chcą, to niech sobie założą swoją telewizję i wtedy będą oglądać to, co będą chcieli!”. Kiedy zaś powiedziałem, że także i tym mniejszościom należy przyznać kasę na ich kult religijny, skoro 20 mln złotych przyznano na „świątynię nie-opatrzności”, to 18 na 20 osób w sali zrobiło mi taką megajazdę, że bajka! Były wśród nich dziewczyny uwielbiające punk, tzw. rasta, które uważają się za tolerancyjne... Ręce opadają! Taki kamuflaż stosują chyba na co dzień, hołdując na niby hasłu „Każdy inny, wszyscy równi”. Gdzie ich ideologia? Po co te maski? Więc przeciw moim poglądom wytaczali wszystko, ale bez szczególnie rozumowego uzasadnienia. Objawiła się więc dyskryminacja wszystkiego oprócz katolicyzmu, i to z ust studentów kierunku artystyczno-humanistycznego, na którym – wydawałoby się – powinny studiować osoby o umysłach otwartych na inność i nowocześnie myślące... Jest to, niestety, następne pokolenie owieczek, a raczej baranków służalczo oddających honory Krk... A po zajęciach od jednej z najbardziej „katolickich” dziewczynek usłyszałem taki tekścik: „Jak jeszcze raz poruszysz ten temat na zajęciach, to ci wpierdolę!”. Odpowiedź była szybka: „Zawsze, gdy F rancuska młodzież znów na ulicach! Taka jest odpowiedź studentów na ustawę zaproponowaną przez prawicowy rząd, na czele którego stoi Dominique de Villepin. Ustawa przewiduje, że osoby w wieku od 18 do 26 lat będą mogły być zatrudniane przez przedsiębiorców na dwuletni okres próbny, podczas którego będzie ich można zwolnić bez podawania przyczyn. Wedle władz francuskich, ustawa ta (potocznie zwana kontraktem niewolników) ma się przyczynić do zmniejszenia bezrobocia. Niezadowolonych z tego rozwiązania studentów wsparły lewicowe związki zawodowe. Na uczelniach doszło do starć między studentami a policją. Trzeba przyznać, że nasi francuscy rówieśnicy wiedzą, tylko będzie taka potrzeba i okazja, będę go poruszał!”. Właśnie te doświadczenia i ślepota na opętanie Katolandu przez wszędobylskich święto(je)bliwych sprawiła, że zacząłem tracić wiarę także w młodych ludzi. Postanowiłem działać! MUSZĘ działać, bo jeśli tego nie zrobię lub choćby nie spróbuję, to kiedyś nie podaruję sobie braku reakcji i niepodjęcia próby zmiany mentalności „ślepych”. Nie chcę więcej doświadczać coraz większych przywilejów Krk i nie życzę tego nikomu! Nie życzę nikomu doświadczania nietolerancji ani dyskryminacji... Natomiast życzę tego wszystkim (nie z nienawiści, tylko w celu prezentacji i doświadczenia tego na własnej skórze), którzy dziś (28.02.2006 r.) stanęli przeciwko mniejszościom! Za pośrednictwem „FiM” życzę wam z całego serca, abyście kiedyś znaleźli się w sytuacji, miejscu, kraju, gdzie nie będziecie mogli, mimo ogromnych chęci, obejrzeć Papy w telewizorku; życzę, żeby wasze dzieci nie miały „Ziarna” na dzień dobry, żeby w TV cały dzień puszczali wam talk-show o islamie z islamskim prowadzącym i modły żydów lub muzułmanów, których kiedyś mieliście głęboko w dupie! Życzę wam, abyście na własnej skórze doświadczyli dyskryminacji, będąc w mniejszości... Może to otworzy wam rozum, bo przecież artystom przydaje się w życiu umysł otwarty... Andrzej Pantoł jak należy prowadzić „dialog z rządem”, który chce ich pozbawić perspektyw na godnie opłacaną pracę i bezpieczeństwo socjalne. Niestety, w moim kraju jest o wiele gorzej niż we Francji. Nasza młodzież niczego od prawicowego rządu nie chce. Po prostu nie chce tu mieszkać i masowo wyjeżdża do pracy za granicą. Większość marzy po cichu, że urządzi się tam na dłużej. Obojętność na to, co się dzieje we własnym domu, jest największą porażką rządzących i największym oskarżeniem. Ale oni są zbyt zajęci paktami stabilizacyjnymi, przyspieszonymi wyborami, ściganiem nielubianych rozgłośni radiowych i stacji telewizyjnych, żeby zwracać uwagę na takie drobiazgi. Łukasz Czaja, student UMCS Francuska wiosna Pani pozna Pana Naturalnej urody rencistka 3 grupy, z wyższym wykształceniem, lat 39, niegotująca bałaganiara z własnym mieszkaniem, niepaląca i niepijąca, pozna rencistę. Wykluczeni rozwodnicy i karani. Świebodzice (1/a/13) Niezależna, kulturalna, uczciwa, 65/156/64, o dobrej prezencji, bez nałogów, z własnym M-3, pozna kulturalnego, niezależnego Pana w odpowiednim wieku, kochającego wycieczki, spacery i ciekawe rozmowy. Katowice (2/a/13) Pragnę ciepła, przyjaźni, serca i czułego seksu. Jeżeli możesz mi to dać, to poznajmy się, a nie pożałujesz. Mam 58 lat, zgrabną sylwetkę i miłą aparycję. We dwoje życie jest radośniejsze. Tylko przemyślane listy z dawnego woj. toruńskiego i okolic. Chełmno (3/a/13) Czująca tchnienie wiosny 55-latka z Warszawy szuka przyjaciela. Mile widziany pan uduchowiony lub stanu duchownego. (4/a/13) Wesoła optymistka, emerytka ze średnim wykształceniem i poczuciem humoru, 70/158/70, pozna Pana do lat 75 o podobnych walorach. Warszawa (5/a/13) Samotna, typowa kobieta, 70/154/52, pozna spokojnego, wyrozumiałego Pana, niepijącego i niepalącego, nieszczupłego, bez zobowiązań. Do lat 60, z woj. zachodniopomorskiego. (6/a/13) o jakiś czas media donoszą o przypadkach ciężkiego, czasem wręcz śmiertelnego, pobicia małych dzieci. Podczas przesłuchań ich okrutni oprawcy tłumaczą, że „dziecko stale płakało”. Dziecko uporczywie płacze, gdy jest chore albo wtedy, gdy jest głodne. Wielokrotne badania resortu oświaty stwierdzają, że co piąte (w najbiedniejszych rejonach kraju – co trzecie) dziecko w Polsce przychodzi do szkoły głodne, gdyż nie ile spraw trafia do sądów czy mediów (oczywiście, nie każde pobicie kończy się śmiercią)? Ułamek procenta! Te zjawiska świadczą o tym, że państwo polskie nie potrafi skutecznie zadbać o warunki normalnego, godnego życia wielkiej grupy obywateli, opieka społeczna beznadziejnie wykonuje swoje obowiązki, a skala nędzy po 1989 r. zastraszająco wzrosła. GUS podaje, że za tzw. komuny poniżej progu ubóstwa żyło ok. 15 proc. obywateli, chociaż Hańba głodu jadło śniadania. Te dzieci zapewne też nie jadły kolacji. Obiad w szkole (nie w każdej) zapewnia im przynajmniej jeden porządny posiłek. Niewątpliwie obiektywny dowód na powszechną biedę w rodzinach polskich przytoczył premier Marcinkiewicz. Przy okazji „becikowego”, wyliczając kwotę, którą na ten prezent rząd musi przygotować, podał, że dochód 72 proc. rodzin polskich posiadających dzieci nie przekracza miesięcznie 504 zł brutto na osobę w rodzinie, czyli 350 zł netto! Te dwie liczby pokazują, że co najmniej 20 proc. rodzin polskich głoduje! I nie można uciekać w łatwe tłumaczenie, że to dotyczy rodzin patologicznych (pewnie też), bo jest to zjawisko związane niewątpliwie z bezrobociem i powiększającą się sferą ubóstwa. Najbiedniejsze są właśnie małe dzieci, które nie potrafią jeszcze żebrać lub kraść, więc płaczą z głodu, denerwując opiekunów. Czterolatek został zabity, gdyż – jak mówił zabójca – poszedł do lodówki i wyjął resztkę jakiegoś jedzenia! Ostatnio hospitalizowano 5-letnią dziewczynkę, która była pod wpływem alkoholu i narkotyków. Pewnie płakała z głodu i trzeba ją było jakoś uciszyć... Niewątpliwie duża część takich płaczących, głodnych dzieci jest „uspokajana” alkoholem, a jak go zabraknie, to biciem. Z publikowanych oficjalnie danych wynika, że w Polsce liczba dzieci pobitych to około 30 tysięcy rocznie! Ile z nich jest zgłaszanych, Pan pozna Pana Kawaler, lat 43, niepalący i niepijący domator, pozna pannę, chętnie z dzieckiem, lub wdowę, w celu zabicia samotności. Wielkopolska (1/b/13) 60/170/80, emeryt ateista, w separacji, z samochodem, pozna Panią w wieku 50–60 lat o podobnych cechach, lubiącą wycieczki i domową ciszę we dwoje, pragnącą żyć w konkubinacie. Świebodzice (2/b/13) Wolny, 47/162, interesujący się parapsychologią, medycyną i filozofią, o zdolnościach plastycznych i muzycznych, pozna życzliwą i dobrą Panią w wieku 27–50 lat, najlepiej niechrześcijankę i niewierzącą. Mińsk Mazowiecki (3/b/13) Inne Wolny, samotny, uczciwy, dyskretny i kulturalny, 56/172/84, niezależny agnostyk bez nałogów, milionerów było mniej, a obecnie poniżej progu ubóstwa żyje ok. 60 proc. społeczeństwa. Liczba samobójstw w Polsce wzrosła natomiast o 40 proc. Zaistniało też zupełnie nowe zjawisko – samobójstwa matek, które zabijają siebie, a często także swoje głodujące dzieci. Mówienie o wielkim sukcesie transformacji jest goebbelsowską prawdą, powtarzaną przez media w nadziei, że stanie się faktem. Jan Grubelski lubiący naturę, pozna przyjaciół o podobnych cechach, w celu towarzyskim. Małopolska (1/c/13) Jak zamieścić bezpłatne ogłoszenie? 1. Do listu z własnym anonsem (krótki i czytelny) należy dołączyć znaczek pocztowy (luzem) za 1,30 zł i wysłać na nasz adres. Jak odpowiedzieć na ogłoszenie? 1. Wybierz ofertę(y), na którą(e) chcesz odpowiedzieć. 2. Napisz czytelny list z odpowiedzią i podaj swój adres (lub e-mail). 3. List włóż do koperty, zaklej ją, a w miejscu na znaczek wpisz numer oferty, na którą odpowiadasz. 4. Kopertę tę wraz ze znaczkiem za 1,30 zł (liczba znaczków musi odpowiadać liczbie odpowiedzi) włóż do większej koperty i wyślij na nasz adres. Oferty bez załączonych znaczków (luzem) nie będą przekazywane adresatom. Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. LISTY Słyszeliście to! Biskupi nie chcą wyborów w maju. A dokładnie: nie życzą sobie i już! Powód jest (dla nich) oczywisty: wizyta ICH szefa i nadzorcy z Watykanu. Jak to usłyszałem, po prostu wody mi odeszły z pięści (tak je zacisnąłem). A gówno mnie obchodzą wasi szefowie, szamani i inni czarownicy i ogłupiacze narodów. Kiście się sami we własnym sosie, spotykajcie się, pedałujcie wzajemnie, chlajcie i żryjcie za pieniądze naiwniaków. Ale nie mówcie mi i moim myślącym rodakom (są jeszcze tacy), kiedy mamy robić wybory! Dla widzimisię jednego czy drugiego złodzieja Polska ma cierpieć cztery lata kaczyzmu? No bo przecież w czerwcu jest Boże Ciało, w lipcu i sierpniu pielgrzymki, wrzesień – miesiąc cudów, październik – litanie i tak cały rok, na okrągło. Proponuję cały najbliższy rok poświęcić Janowi Pawłowi II, następny jego następcy z Wehrmachtu, czyli modlitwy i czuwania 24 godziny na dobę, a więc dla wszystkich zero pracy i seksu. NIC! A chałupy i samochody przepisać na Caritas. Niech się księża cieszą. Bo niby po co człowiek żyje? Zbyszek z Sanoka Eldorado dla księży Czytam i czytam o tym biednym Kościele rzymskokatolickim, poniewieranym przez sądy amerykańskie. Bardzo się dziwię Watykanowi, że nie przysyła do Polski swoich przestępców, pedofilów oraz innych hien w sutannach. W RP przecież nie grożą wielomilionowe odszkodowania, np. za gwałcenie nieletnich. Za wypadki drogowe ze skutkiem śmiertelnym, popełnione przez pijany kler, grozi co najwyżej kara w zawieszeniu. Jeżeli (sporadycznie) zdarzy się inaczej i tak uniewinni was prezydent. Za przekręty finansowe pochwalą was, podziwiając inwencję. Przybywajcie więc, wszelkiej maści przestępcy w czarnych kieckach z całego świata. Tu czeka na was azyl, ochrona, wszelkie dobrodziejstwa, no i mnóstwo kasiory (z budżetu państwa). Boruta z Włocławka Pranie mózgu Dziś mam 19 lat, ale bardzo dobrze pamiętam czasy, gdy byłem w 3 klasie gimnazjum i usiłowano mnie poddać praniu mózgu, które nazywa się przygotowaniem do bierzmowania. W trakcie tego przygotowania na jednej lekcji religii odważyłem się – czy jak kto woli: ośmieliłem – zapytać księdza, jak Kościół przeciwstawia się teorii Darwina. Usłyszałem, że jest to stek kłamstw. Któregoś dnia postanowiłem porozmawiać z księdzem o moich lewicowych poglądach, bo podobno ksiądz jest tolerancyjny i można z nim o wszystkim dyskutować... Myliłem się. Ksiądz – zamiast nakłaniać mnie w cywilizowany sposób do swoich przekonań – postawił ultimatum: albo wyrzeknę się szatańskiego komunizmu, albo nie dopuści mnie do bierzmowania. Powiedział mi teraz, że jeżeli nie będę bierzmowany, to nie jestem katolikiem i wierzącym. No i nie byłem bierzmowany, i jakoś specjalnie mnie to nie ruszyło... Wręcz przeciwnie – nawet tego nie poczułem. I pomyśleć, że w podstawówce i 1 klasie gimnazjum byłem ministrantem... Teraz zamierzam wstąpić do partii RACJA i pokazywać ludziom, czym jest kler. Arkadiusz Bartłomiejczyk Teokracja Nazywanie naszego biednego państwa demokratycznym jest kolejnym przykładem, że w obecnej rzeczywistości coraz więcej słów traci swoje dotychczasowe znaczenie. Panujący u nas ustrój to klasyczna teokracja. Nie jest możliwe zbudowanie demokratycznego ładu w kraju, którego znaczny odsetek obywateli żyje mentalnie w epoce przedoświeceniowej. AK, Warszawa Spieprzać na mszę! Mały obrazek z życia w Katolandzie. W naszej mieścinie robią nagonki na ludzi, zupełnie tak, jak za okupacji! Tyle że łapią nas nie Niemcy, ale księża. W poprzednią niedzielę księża z pomagierami zaatakowali młodych ludzi, którzy siedzieli sobie spokojnie obok przychodni zdrowia. Kazali im „spieprzać na mszę”. Proboszcz ogłosił z ambony, że młodzież musi być w niedzielę na mszy, a po mszy do domu! Czytelnik z Jelcza-Laskowic Nie płakałem po JPII Gdy Biały Ojciec opuścił ziemski padół, miałem cichą nadzieję, że jego osoba już nie zakłóci spokoju tym, LISTY OD CZYTELNIKÓW którzy nie mieli go za tzw. autorytet moralny. O, naiwności moja! Wybranka mojego serca jest nauczycielką języka niemieckiego w gimnazjum. Wykręciła się co prawda od rekolekcji, ale nie ma szans na ucieczkę od kolejnego pomysłu pani dyrektor, która godnie (?) chce uczcić śmierć Papy. Otóż każdy wychowawca ma zaprezentować swym podopiecznym materiał poświęcony życiu Wielkiego Rodaka... Lenin – tfu! Papież – wiecznie żywy! A nasi posłowie bawią się w najlepsze (Gosiewski śmiało może startować na rzecznika Watykanu – toż to Navarro-Valls 2). Wpadli na pomysł, żeby Polska, czyli podatnik, skupowała pamiątki po Papie, którymi ateiści i heretycy ośmielają się handlować na aukcjach internetowych. Pomysł poparł gen. dywizji w stanie spoczynku, Flaszka Głodź (6 tys. emerytury do tłustej łapy), i szef SLD Olejniczak, że nie wspomnę o niejakim Glempie (specjalista od machania kropidłem na nowo otwartych stacjach metra – 100 tys. za Dworzec Gdański). Panowie, zrzućcie się na te dewocjonalia z własnej kieszeni i jedźcie z tym w cholerę na Białoruś, spragnioną zapewne chrześcijańskiej ręki wyzwolicieli, która położy łapę na ich majątku. Może raz na zawsze temat zniknie ze zniewolonych mediów, bo nie wierzę, aby o takich pierdołach nadawali w Rydzyjku czy Nietrwałej. Czytelnik Dzwon, że ch... strzela Mieszkam w Szczecinie na os. Bukowym, gdzie mniej więcej rok temu oddano do użytku nowy kościół (niestety). Kiedy zaczynają bić dzwony, to człowieka ch... może strzelić. Przepraszam za słownictwo, ale nie mogę tego spokojniej wyrazić. Ponadto klecha prowadzący ten biznes robi już szmal między innymi na pogrzebach. Problem w tym, że zwłoki dowożone są do kościoła chodnikiem, który nie należy do klechy, ale do spółdzielni Dąb. Wygląda to tak, że między ludźmi spacerującymi chodnikiem często w ciągu jednego dnia przejeżdżają dwa karawany. Wcześniej msze pogrzebowe odbywały się w wybudowanym baraku, a karawany parkowały na placu zabaw dla dzieci. Poszedłem z tym do spółdzielni, ale tam – jak to w Katolandzie – tylko mi współczuli z powodu mojej „nietolerancji”. Co mam zrobić w tej sprawie? Przede wszystkim chodzi o te nieszczęsne dzwony i chodnik, którym muszę się, niestety, poruszać. Mam nadzieję, że udzielicie mi odpowiedzi. Dodaję, że kościół ten stoi w samym centrum osiedla pomiędzy blokami, w odległości od nich 10–15 metrów. Fajnie, co? Sandacz Od redakcji Na terenie osiedla mieszkaniowego poziom hałasu, jaki dopuszcza polskie prawo, wynosi 60 decybeli w dzień (godz. 6–22) i 50 decybeli nocą (godz. 22–6 rano). Przekroczenie norm niesie za sobą poważne skutki zdrowotne. Poczynając od uszkodzenia narządu słuchu, po zaburzenia pracy serca (podwyższenie ciśnienia tętniczego), bóle głowy, oczu, stany i odruchy lękowe, pobudzenie nerwowe, zaburzenia snu. Nadmierny hałas może także spowodować kłopoty żołądkowo-jelitowe. Tutaj powinna Państwu pomóc inspekcja ochrony środowiska. Jeżeli chodzi o biznes pogrzebowy, to ksiądz proboszcz w sposób nieuprawniony korzysta z osiedlowej drogi wewnętrznej. Dewastując ją, naraża mieszkańców na dodatkowe wydatki. Dziwi nas, że władze spółdzielni nie są zainteresowane obroną praw i interesów mieszkańców – jej członków. Z naszej strony radzimy zainteresować sprawą członków rady nadzorczej spółdzielni. Jeżeli oni nie podejmą interwencji, to proponujemy podnieść sprawę dewastacji drogi wewnętrznej podczas dorocznego walnego zgromadzenia członków spółdzielni, do której Pan należy. 19 Ratujmy „FiM”! Bardzo proszę redakcję o wydrukowanie tego e-maila oraz numeru konta „FiM”. Jestem wciąż pod wrażeniem Komentarza Jonasza, w którym przytacza fragmenty uzasadnień z wyroków sądowych przeciwko „Faktom i Mitom”. To wielki skandal i najlepszy dowód, że żyjemy w państwie wyznaniowym. Skoro inne gazety padają z braku reklam i spadku sprzedaży, to nie dziwię się, że „FiM” ma jeszcze większe kłopoty z powodu klerykalnych wyroków wyznaniowych sądów, które okradają naszą gazetę na setki tysięcy złotych nienależnych zazwyczaj odszkodowań. Uważam, że to celowe, sterowane (wiadomo przez kogo) działanie, mające na celu zniszczenie najodważniejszej, antyklerykalnej gazety w kraju. NASZEJ GAZETY! Dlatego apeluję do Was, Koledzy i Koleżanki, Światli Polacy, Czytelnicy „FiM”, Antyklerykałowie: niech każdy przeleje na konto „Faktów i Mitów”, ile tylko może. Ja będę pierwszy, który to zrobi. W ten sposób przetrzymamy najgorszy okres PiS-uarowej RP. Nie wyobrażam sobie piątku bez „FiM”. Marian Kozubski, Szczecin Drodzy Czytelnicy, dziękujemy za tak liczne wyrazy zatroskania, gesty i konkretne propozycje pomocy. Faktycznie, nie jest nam łatwo i każda pomoc się przyda. Ulegając prośbom i namowom wielu z Was, drukujemy konto, na które możecie wpłacać dowolne kwoty. Dziękujemy z góry, także – a może przede wszystkim – za cotygodniowy zakup gazety. Kochamy Was! Redakcja Wpłata na rzecz „FiM”: Raiffeisen Bank Polska o/Łódź 65 1750 1093 0000 0000 0349 7437. 20 CZUCIE I WIARA PYTANIA CZYTELNIKÓW Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. i zarazem obowiązek dotyczył wszystkich apostołów oraz zboru Chrystusowego (por. Mt 18. 15–18; Łk 17. 3–4; 2 Kor 2. 5–10). Przypisywanie więc Piotrowi szczególnej pozycji w Kościele, uznawanie go za pierwszego papieża, ojca świętego, opokę albo głowę Kościoła – jest jednym wielkim nieporozumieniem! Potwierdza to nawet jeden ze święjeden jest przewodnik wasz, Chrystus” ks. Jakuba Wujka, gdzie czytamy: tych i największych nauczycieli Ko(Mt 23. 8–10). Tak więc jest tylko ,,Polski przekład »żeś ty jest opoką«, ścioła katolickiego – św. Augustyn. jeden Nauczyciel i jeden Ojciec, będzie zawsze trochę niedokładny, gdyż Oto jego słowa: ,,Gdy byłem kapła„a ktokolwiek by chciał między wanie potrafi oddać tej gry słów, jaka się nem, napisałem książkę przeciwko limi być wielki, niech będzie sługą wazawiera między Petrus i petra”. stowi Donatusa. W tej książce na szym” (Mt 20. 26). Tymi słowami Znamienne jest jednak, że słów pewnym miejscu powiedziałem, że Jezus rozstrzygnął spór apostołów skierowanych do Piotra nie przytazbór zbudowany jest na Piotrze jako o pierwszeństwo (por. Mt 20. 20–23; cza żaden z pozostałych ewangelina opoce; takie tłumaczenie rówMk 10. 35–40), co również podaje stów. Żaden z nich nie tylko nie nież wyśpiewuje wielu w pieśni błow wątpliwość słowa wypowiedziane przedstawia Piotra jako opoki, ale gosławionego Ambrożego, w odniejakoby przez Jezusa do Piotra (Mt nie wspomina też o budowaniu kosieniu do koguta: »Patrz, jak opoka 16. 18) oraz dyskredytuje Kościół ścioła (Mt 16. 18). Czyż to nie dziwtopnieje, gdy po raz pierwszy kur zahierarchiczny. Co więc sądzić o ,,klune, że nie wspomina o tym nawet pieje«. Później bardzo często rozmyczach” Piotrowych? Marek, który – jak podaje Papiasz ślałem nad słowami Chrystusa: »Tyś Przywilej ,,kluczy” nie był zare– przekazuje dokładnie to, co głosił jest Piotr, a na tej opoce zbuduję zerwowany wyłącznie dla Piotra i nie Piotr? Wiele więc wskazuje na to, kościół mój«, i doszedłem do wniooznaczał też władzy, jak tego chce że słów w takim ujęciu Jezus nigdy sku, że należy rozumieć, iż kościół Kościół rzymski. Wbrew twierdzenie wypowiedział. Tym bardziej że zbudowany ma być na Tym, którego niom papiestwa, że dwa klucze doChrystus nie przyszedł tworzyć jaPiotr wyznał, mówiąc »Tyś jest Chrytyczą podwójnej władzy: duchowej kieś nowej organizacji odrębnej od stus, Syn Boga żywego«, jak rówi świeckiej, Nowy Testament uczy, judaizmu (nawet słowo ekklesia nie nież, że Piotr, nazwany od tej odnosi się do organiOpoki, przedstawia Kościół zacji, a jedynie do zbudowany na tej Opoce zgromadzenia, zboru, i otrzymujący klucze Królewspólnoty), ale by głostwa Niebieskiego. Piotrowi sić Królestwo Boże nie powiedziano »Ty jesteś i doprowadzić do opoką«, lecz »tyś jest Piotr«. ożywienia i odnowy Chrystus był bowiem opowszystkich, którzy ką, którą Szymon wyznał, tak wraz z Izraelem Bojak cały Kościół Go wyznażym będą tworzyć jedje” (św. Augustyn, ,,Retracną duchową społecztions”, por. ,,O nauce chrzeność „zbudowaną na ścijańskiej. Sprostowania”). fundamencie apostoCokolwiek by powiedział łów i proroków, któreKościół rzymskokatolicki go kamieniem węgielo Piotrze jako opoce, głonym jest sam Chrystus” wie, kluczach, jedno jest (Ef 2. 19–20, por. J 10. pewne: nauka i roszczenia 16; Ga 6. 16; Ef 2. 12). Kościoła nie tylko nie maPowyższy tekst poją oparcia w Biblii, ale stotwierdza również, że ją w rażącej sprzeczności wszyscy apostołowie z jej przesłaniem. Doktryna umieszczeni są na jedgłosząca uprzywilejowaną nym poziomie; wszypozycję Piotra posłużyła nie scy, z apostołem Piotyle do otwarcia drzwi Krótrem włącznie, są ,,kalestwa Niebios, ale do zdomieniami” w duchobycia i utrzymania ogromwym fundamencie nej władzy. Sprzyjało temu – podobnie jak proroprzeniesienie w 330 r. stocy. Apostoł Piotr nie góruje więc nad pozo- Z przekręconych słów Ewangelii Kościół zrobił fun- licy do Konstantynopola, bo od tej pory biskupi Rzymu stałymi. Przeciwnie, dament swojego nauczania stawali się na Zachodzie jest podporządkowaosobistościami najważniejszymi. Już ny decyzji kolegium apostolskiego, że ,,klucze Królestwa Niebios” symwcześniej zresztą mieli poparcie cebolizują poznanie i umiejętność przektóre wysyła go do Samarii (Dz 8. 14); sarzy rzymskich z Konstantynem kazania prawdy Ewangelii. Takie kluwzywa do wytłumaczenia się z pobyWielkim na czele, a w roku 533 cze posiadali również uczeni w Pitu w domu Korneliusza (Dz 11. 1–3), cesarz Justynian faktycznie uczyśmie, których Jezus zganił, mówiąc: a podczas tzw. soboru w Jerozolimie nił biskupa Rzymu głową Kościoła ,,Biada wam, zakonoznawcy, że pozgromadzeniu przewodzi raczej Jarzymskokatolickiego. Później wystarchwyciliście klucz poznania; sami nie kub, który też wymieniony jest jako czyło tylko pokrętnie zinterpretoweszliście, a tym, którzy chcieli wejść, pierwszy z filarów zboru w Jerozoliwać i zafałszować odpowiednie tekzabroniliście” (Łk 11. 52, por. Mt 23. mie (Dz 15. 19–20; Ga 2. 9). sty Nowego Testamentu... 13). Tym bardziej więc przywilej ,,kluPonadto pamiętać też należy, że Nie uznajemy więc papieża – biczy”, tj. prawo głoszenia Ewangelii, Jezus powiedział: ,,Nie pozwalajcie skupa Rzymu – za opokę i głowę został przyznany nie tylko Piotrowi się nazywać Rabbi, bo jeden tylko społeczności chrześcijańskiej, poniei apostołom, ale także wszystkim wyjest – Nauczyciel wasz, Chrystus, waż sam Bóg ,,wszystko poddał pod znawcom Chrystusa (por. Dz 1. 8; a wy wszyscy jesteście braćmi. Nikonogi jego [Chrystusa], a jego same1 Kor 2. 13; 1 P 2. 9). go też na ziemi nie nazywajcie ojcem go ustanowił Głową Kościoła [zboswoim; albowiem jeden jest Ojciec Podobnie przedstawia się spraru]” (Ef 1. 22). wasz, Ten w niebie. Ani też nie pozwawa z przywilejem ,,związywania i rozBOLESŁAW PARMA lajcie się nazywać przewodnikami, gdyż wiązywania”. Również ten przywilej Prawdziwa Opoka Przeczytałam w Waszym tygodniku, że nie uznajecie papieża za opokę i głowę Kościoła Chrystusowego, a przecież to sam Pan Jezus powiedział do Piotra: ,,Ty jesteś Opoką, a na tej Opoce zbuduję Kościół mój i bramy piekielne nie zwyciężą go. I tobie dam klucze Królestwa Niebieskiego; a cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebiesiech; a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane i w niebiesiech” (Mt 16. 18–19, przekład ks. Eugeniusza Dąbrowskiego). Czyż ze słów tych nie wynika, że Pan Jezus uczynił Piotra Opoką i Głową Kościoła rzymskokatolickiego? Zanim przejdziemy do omówienia poruszonych kwestii, przypomnijmy najpierw pewne fakty, których nie można pominąć przy lekturze Biblii. Po pierwsze – czytając np. Ewangelie, zawsze należy pamiętać, że nie dysponujemy ich oryginalnymi tekstami, tylko kopiami. Po drugie – należy pamiętać, że historia kształtowania się kanonu Nowego Testamentu trwała co najmniej do połowy czwartego stulecia. Po trzecie – żaden przekład nie posiada tej samej rangi co oryginał. Nawet najwierniejsze przekłady zawierają pewne nieścisłości i przekłamania, które wynikają z samego tłumaczenia. Jest tak chociażby dlatego, że każda zmiana języka jest zmianą pojęć i sensu tekstu oryginalnego. Po czwarte – nawet w najlepszych przekładach Biblii niektóre teksty zostały oddane tendencyjnie i są raczej komentarzem tekstu pierwotnego, niż jego wiernym tłumaczeniem. Przykładem tego może być przytoczony powyżej tekst z Ewangelii św. Mateusza w tłumaczeniu ks. E. Dąbrowskiego lub niektóre teksty z Biblii Tysiąclecia, którą w ,,Midraszu” (luty 2006 r.) nazwano Biblią tysiąca błędów. I wreszcie należy pamiętać o podstawowej zasadzie hermeneutyki biblijnej: nie należy budować jakiejkolwiek obowiązującej doktryny biblijnej w oparciu o jeden tekst. Tym bardziej gdy inne teksty uczą czegoś zupełnie innego. Czego więc uczy Biblia na temat opoki i kluczy Piotrowych? Przede wszystkim w rozumieniu Izraelitów pojęcie ,,opoka-skała” związane było z miejscem schronienia lub z trwałym podłożem do wznoszenia budowli. W sposób obrazowy Biblia nazywa więc Opoką samego Boga. Potwierdzają to liczne teksty. Oto niektóre z nich: „Pan [Jahwe] skałą i twierdzą moją, i wybawieniem moim, Bóg mój opoką moją, na której polegam. Tarczą moją i rogiem zbawienia mego, warownią moją (...). Któż bowiem jest Bogiem oprócz Pana? Kto jest skałą prócz Boga naszego? (...) Pan żyje! Niech będzie błogosławiona skała moja! Niech będzie wywyższony Bóg, mój Zbawiciel!” (Ps 18. 3, 32, 47; por. Ps 71. 3; Pwt 32. 3; 2 Sm 23. 3). W Ewangelii Mateusza Jezus użył pojęcia ,,skała” na określenie niewzruszonego fundamentu: ,,Każdy, kto słucha tych słów moich i wykonuje je, będzie przyrównany do męża mądrego, który zbudował dom swój na opoce” (Mt 7. 24). Natomiast apostołowie Piotr i Paweł utożsamili skałę z Chrystusem. „Jak napisano: Oto kładę na Syjonie kamień obrazy i skałę zgorszenia, a kto w niego uwierzy, nie będzie zawstydzony” (Rz 9. 33, por. Iz 8. 13–14; 28. 16) oraz: ,,Przystąpcie do niego, do kamienia żywego, przez ludzi wprawdzie odrzuconego, lecz przez Boga wybranego jako kosztowny (...). Dlatego to powiedziane jest w Piśmie: Oto kładę na Syjonie kamień węgielny, wybrany, kosztowny, a kto weń wierzy, nie zawiedzie się” (1 P 2. 4, 6). Również na innym miejscu czytamy, że „skałą jest Chrystus” (1 Kor 10. 4), a „fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus” (1 Kor 3. 11). Katolicka interpretacja tekstu Ewangelii Mateusza (16. 18–19) stoi więc w rażącej sprzeczności z przesłaniem całej Biblii oraz ze zdrowym rozsądkiem. Bo czyż chwiejny i zmienny z natury człowiek może być gwarantem trwałości, niezmienności, bezpieczeństwa i zbawienia? Gdyby nawet założyć, że tekst Ewangelii Mateusza (16. 18) jest autentyczny, to i tak Chrystus nie powiedział do Piotra: „Ty jesteś opoką” – jak to podają katolickie przekłady Biblii – lecz: „Ty jesteś Piotr (gr. petros – kamień), a na tej opoce (gr. petra – opoka, skała) zbuduję kościół mój”. W takim przypadku Chrystus jedynie porównał Piotra do skały, ale nie nazwał go opoką, tylko kamieniem. Katolicka interpretacja miała by więc sens jedynie wtedy, gdyby w tekście dwukrotnie użyto słowa Petros albo Petra. Jest jednak inaczej, i trudność tę zauważa się nawet w przypisach do tego tekstu w przekładzie Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. J aką rolę odgrywali w pierwotnym chrześcijaństwie bracia Jezusa i ich potomkowie? Okazuje się, że byli przywódcami rozmaitych gmin – zgodnie z sukcesją dynastyczną. Z całą pewnością w najbliższym otoczeniu Jezusa i we wczesnym Kościele chrześcijańskim małżeństwo i ojcostwo nie były zakazane. Według głośnej hipotezy, sam Jezus zawarł z Marią Magdaleną z Betanii pota- SZKIEŁKO I OKO który po śmierci Jezusa jako biskup stanął na czele partii nazarejskiej w Jerozolimie i przybrał status świętego męża, miał zapewne dzieci. Co prawda nie zachowała się na ten temat żadna wzmianka, jednakże jest on wielokrotnie opisywany jako żarliwy zwolennik Prawa Mojżeszowego, które zalecało małżeństwo i płodzenie potomstwa. Ważne jest tutaj świadectwo Hegezypa, który urodził się ok. 110 r. na Wschodzie i pochodził NIEŚWIĘTE PISMO Komu stołek? jemne małżeństwo dynastyczne i miał z tego związku potomstwo. Teraz stawiamy pytanie: czy także bracia Jezusa mieli potomstwo? Źródła historyczne dowodzą, że tak było. Najstarszym tego świadectwem jest zapis w Pierwszym Liście do Koryntian ap. Pawła, gdzie mowa jest, iż bracia Jezusa byli żonaci: „Czyż nie wolno nam zabierać ze sobą żony chrześcijanki, jak czynią to pozostali apostołowie i bracia Pańscy, i Kefas?” (1 Kor 9. 5). Skądinąd wiadomo, że Jezus miał czterech braci – Józefa, Szymona, Jakuba i Judasza Tomasza – oraz co najmniej dwie siostry. W przypadku Judasza Tomasza, o którym krążyła legenda, że był bliźniaczym bratem Jezusa, istnieje przekaz, iż był on założycielem rodu. Również Jakub, W prawdopodobnie z żydowskiej rodziny. Po nawróceniu na chrześcijaństwo tenże Hegezyp udał się do Rzymu, gdzie poznał naukę Krk opartą na paulińskiej ortodoksji. Niestety, jego pisma zachowały się jedynie w skromnych fragmentach znajdujących się w „Historii Kościoła” Euzebiusza z Cezarei. Euzebiusz podaje, że potomkowie Judy (Judasza), „brata Pańskiego”, pewnego razu stanęli oskarżeni przed cesarzem Domicjanem: „Z rodziny Pańskiej żyli jeszcze wnukowie Judy, tak zwanego brata Pańskiego według ciała. O nich to doniesiono, że pochodzą z rodu Dawidowego. (...) i spytał ich [Domicjan], czy pochodzą od Dawida, a oni odpowiedzieli, że tak” („Historia Kościoła” III 20. religiach istnieje kategoria „pomazańców Bożych”, czyli ludzi obarczonych boską mi sją: Mojżeszów, Chrystusów... Istnieją także ludzie przez różne praktyki religijne tak skutecznie „pomazani”, że do końca życia nie potrafią zmyć i zetrzeć z siebie piętna, jakim ich naznaczono. W krajach o kulturze katolickiej istnieje na przykład instytucja „byłego księdza”, a nawet „ekskleryka”. Ktoś, kto otarł się o seminarium, choćby spędził tam tylko jeden rok, dla społeczeństwa pozostanie na zawsze naznaczony. Nieważne, co będzie później robił albo kim zostanie. To społeczne piętno bywa czasem przez owych byłych „uwewnętrznione”, a w efekcie oni sami żyją ciągle w cieniu swojej przeszłości. Pamiętam, jak babcia z przejęciem i zgrozą opowiadała mi o pewnym byłym księdzu ze Szczecina, któremu urodziło się dwoje upośledzonych dzieci. Podobno – wskazując na nie – mówił swoim znajomym: „Patrz, jak mnie Bóg pokarał za to, że zdradziłem Kościół”. Oto idealna ofiara Kościoła – nie dość, że został odepchnięty i potępiony, to jeszcze mówi i myśli kategoriami swoich wrogów! Na dodatek przestrzega innych przed niewiernością katolicyzmowi! Czyli ciągle pełni swoje kapłańsko-apostolskie funkcje. Tak, bo księdzem albo katolikiem (z racji chrztu) jest się już ponoć na wieki, a co Kościół swoją ręką raz pomaże, to już na zawsze zostaje pomazane... Niestety, moc napiętnowania nie jest specjalnością tylko watykańskiej religii. Podobne problemy z uwolnieniem 1–6). Rzymianie obawiali się istnienia prawowitego rodu królewskiego, wokół którego mogliby się skupić buntowniczo nastawieni Żydzi. Według Euzebiusza, potomkowie braci Jezusa, a może i jego samego, przewodzili gminom chrześcijańskim zgodnie z sukcesją dynastyczną „jako męczennicy i krewni Pańscy”. Śledził on ich losy do czasów cesarza Trajana, czyli do lat 98–117. Wiadomo między innymi, że został wówczas ukrzyżowany jeden z potomków braci Jezusa, imieniem Szymon. Nadto wiadomo, że szczególne miejsce w hierarchii nazarejskiej zajmowali wówczas dwaj bracia: Jakub i Juda. Byli oni wnukami Judasza Tomasza – „brata Pańskiego”. Im też na ogół bibliści przypisują dziś autorstwo dwóch listów, które trafiły do kanonu pism NT. W czasach Konstantyna Wielkiego ówczesny biskup Rzymu Sylwester I (314–335) – ten sam, który według pobożnej bajeczki uzdrowił cesarza z trądu, w zamian za co otrzymał „darowiznę Konstantyna”, będącą zalążkiem państwa kościelnego i początkiem świeckiej władzy papieży – spotkał się ponoć w pałacu laterańskim z ośmioma przywódcami „Pańskich”, z których każdy przewodził jednemu Kościołowi. Domagali się oni, by odwołano biskupów z Jerozolimy, Antiochii, Efezu i Aleksandrii, gdyż biskupstwa te – zgodnie z sukcesją dynastyczną – im się należą. Prosili też o wznowienie przesyłania pieniędzy na rzecz Kościoła jerozolimskiego, który miał być uznany jednoznacznie za Kościół macierzysty. Jak można się było spodziewać, biskup Rzymu wyśmiał ich żądania i odrzucił prośby, twierdząc, że tylko on ma prawo mianowania biskupów, a Kościół macierzysty jest w Rzymie. ARTUR CECUŁA się od narzuconych pęt miewają także żydzi czy wyznawcy innych religii. Fatwę – islamską klątwę często skutkującą zabiciem przeklętego – rzuca się także na odstępców, a nawet walczących ateistów, jeśli tylko mieli pecha urodzić się w muzułmańskiej rodzinie. Przecież Hitler mordował jako żydów nawet tych, którzy swoim żydostwem gardzili, nienawidzili je czy dawno się go wyparli, chociażby poprzez chrzest. Ze względu na „żydowskie piętno” szli jednak do komór gazowych razem z prawowiernymi rabinami czy tańczącymi chasydami. Mam znajomego – ewangelicznego protestanta, który żyje bardzo niebiblijnie, bo „nie potrafi zastosować się do rad Pisma”, a jednak pozostaje nadal członkiem swojego kościoła (nie wykluczają go, bo płaci dużą dziesięcinę). Godzi się na bycie drugą kategorią chrześcijanina tylko dlatego, że „Biblia ma zawsze rację”. Nawet wtedy, gdy jego życie mówi, że jej nie ma... Czy damy sobie narzucić to piekące piętno, zależy tylko od nas samych. Czy będziemy żyli życiem „byłych” protestantów, katolików czy owych księży, czy raczej uwolnimy się od etykietek, aby wybrać nowe, wolne życie – oto wybór, jaki stoi przed każdym, kto z różnych powodów przeszedł trudną drogę poszukiwań i zmiany światopoglądu. To jest ciągła walka na poziomie umysłu o to, czy poddamy się narzuconym nam kategoriom myślenia. Ale od jej wyniku zależy, czy będziemy żyli życiem ludzi, czy robaków. MAREK KRAK ŻYCIE PO RELIGII Pomazańcy K iedy włączamy kompu ter, uruchamiamy ja kiekolwiek urządzenie elektroniczne albo badamy polityczną organizację społeczeństwa i dowolny organizm żywy, zawsze, prędzej czy później, musimy odwołać się do poję cia systemu. Jest ono tak po wszechne, że dziś nikt już nie zastanawia się ani nad jego sensem, ani pochodzeniem. Mówimy o systemach zasilania, systemie ubezpieczeń społecznych, systemach planetarnych, systemach przesyłania informacji i energii... Tymczasem termin ten – chociaż powszechny, ważny i tak bardzo zadomowiony w naszym myśleniu – jest określeniem stosunkowo nowym, a przede wszystkim niełatwym do jednoznacznego zdefiniowania. Jego twórcą w postaci znanej nam obecnie jest austriacki biolog i myśliciel Ludwig von Bertalanffy, który w roku 1928 po raz 21 analiza powinna dotrzeć do podstaw funkcjonowania i struktury badanego obiektu lub zjawiska. Jest to metoda o tyle słuszna, że w ogromnej liczbie wypadków pozwala uniknąć nadmiernych uproszczeń i uwolnić się od mitów oraz nieuzasadnionych opinii. Metoda analityczna nie dostarczała zadowalającej odpowiedzi na pytanie, dlaczego w każdym systemie, z chwilą połączenia jego elementów, pojawia się to „coś”, czyli nowość, której nie można wywieść z samych elementów. W organizmach ta nowa jakość zwie się życiem, a u istot myślących rozumem, duszą czy osobowością. Kłopoty z interpretacją tych nowych jakości stanowią doskonałą pożywkę dla fantastycznych rozważań teologów. Dopiero ogólna teoria systemów Bertalanffy’ego przyniosła metodę interpretacji świata wolną od ideologii. Zakłada ona całościowe widzenie każdego syste- HISTORIA WOLNEJ MYŚLI Teoria systemów pierwszy zaprezentował zarysy swojej koncepcji ogólnej teorii systemów. Wzorował się przy tym na wcześniejszej o rok publikacji W. Köhlera, proponującego opracowanie teorii systemów nieorganicznych na wzór systemów biologicznych. Bertalanffy podjął próbę zrealizowania tego programu. Nie spotkał się jednak z dobrym przyjęciem ze strony innych naukowców, którzy – specjalizując się w wąskich dziedzinach – nie dostrzegali potrzeby uogólniania wyników szczegółowych badań i wyciągania wniosków o charakterze interdyscyplinarnym. Bertalanffy, choć zrażony tą wyraźną niechęcią świata nauki, nie przerwał prac nad swoją koncepcją, ale musiało upłynąć jeszcze dziewięć lat, zanim po raz drugi wystąpił z nią publicznie. Na szczęście w ciągu owych dziewięciu lat dokonał się znaczny postęp w naukach biologicznych i technicznych, a badacze zaczęli wreszcie dostrzegać związki oraz analogie między informacją, zjawiskami biologicznymi i procesami fizycznymi. Zaczął się systemowy etap w nauce i filozofii Zachodu, który miał walnie przyczynić się do powstania informatyki, a potem komputeryzacji. Nowatorstwo metody Bertalanffy’ego polegało na zakwestionowaniu postawy analitycznej. Otóż w XVII wieku, kiedy europejska nauka i filozofia szukały dróg ostatecznego uwolnienia się od scholastyki, Kartezjusz sformułował ideę zakładającą, że każdy problem należy rozłożyć na możliwie najbardziej elementarne części składowe. Ich jak najprecyzyjniejsza mu, uwzględniające jego elementy, lecz nie redukujące go wyłącznie do tych elementów. Człowiek nie jest więc zbiorem komórek czy tkanek (choć z pewnego punktu widzenia można tak na niego spojrzeć), tylko funkcją tych elementów, które – współdziałając ze sobą – powodują pojawienie się nowych jakości jako życia i ducha. Ważne jest przy tym, że te jakości nie zostały dodane z zewnątrz, z nieznanych źródeł, lecz wyrastają z samego systemu. Tak samo jak rozsypane koraliki i sznurek nie są naszyjnikiem, dopóki nie zostaną połączone. Nikomu jednak nie przyjdzie do głowy twierdzić, że cecha „bycia naszyjnikiem” została w tajemniczy sposób nadana paciorkom i sznurkowi z zewnątrz. Według teorii systemów, owa cecha wynika z samych paciorków i sznurka. Teoria Bertalanffy’ego głosi też, że każdy system rozwija się według wewnętrznej dynamiki i stara się korygować zakłócenia. Biologia dość wcześnie zastosowała koncepcje austriackiego uczonego, aby opisywać procesy fizjologii i ewolucji. Natomiast informatycy i elektronicy docenili ogólną teorię systemów jako narzędzie stosowane w ich codziennej pracy. Teolodzy zaś na ogół nie godzą się na interpretację systemową, ponieważ odziera ona z cudowności fenomen życia i rozumu. Tymczasem pojęcie systemu jest stosowane coraz szerzej i okazuje się niemal wyznacznikiem nowego sposobu myślenia, uwolnionego od skrajności interpretacji analitycznych z jednej strony a religijnego konserwatyzmu – z drugiej. LESZEK ŻUK 22 Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. NASZA RACJA ZEBRANIA RACJI PL Augustów – Bogdan Nagórski, tel. 601 815 228; Bełchatów – Marek Szymczak, tel. 603 274 363, [email protected]; Będzin – zebrania w każdy trzeci poniedziałek miesiąca, godz. 18, ul. Małachowskiego 29; Białystok – dyżury: wt.–czw., godz. 16–18, DH „Koral”, ul. Wyszyńskiego 2, lok. 309, tel. 502 443 985; Bolesławiec – Wiesław Polak, tel. (75) 734 34 25; Brzeg – zebrania w każdy ostatni czwartek miesiąca, godz. 19, restauracja „Laguna” (przy obwodnicy). Koordynator na Brzeg: Zenon Makuszyński, tel. 696 078 240; Busko Zdrój – Kamil Oliwkiewicz, tel. 600 121 793; [email protected]; Bydgoszcz – ul. Garbary 24. Dyżury w każdy czwartek, godz. 17–19; Bytom – dyżury we czwartki, godz. 17–19, ul. Dworcowa 2. Kontakt: Robert Cieślak; Chełm – kontakt: [email protected]; Cieszyn – kontakt tel.: 661 210 589, 609 784 856; Częstochowa – zebrania w pierwszy wtorek m-ca, al. NMP 2, lokal Ogólnopolskiego Zrzeszenia Emerytów i Rencistów; dyżury: każdy wtorek godz. 17–19; kontakt: Maciej Kołodziejczyk, tel. 601 505 890; Dąbrowa Górnicza – zebrania w każdą trzecią środę m-ca, godz. 17, w siedzibie Polskiego Związku Wędkarskiego przy ul. Wojska Polskiego 35; Elbląg – kontakt: 601 391 586; [email protected]; Gdańsk – 2.04, godz. 11, Przymorze, ul. Opolska 2, klub osiedlowy „Maciuś”, I p., sala 9. Tel.: (58) 302 64 93, 691 943 633; Gdynia – 2.04, godz. 12, restauracja „Arkadia” (ul. Władysława IV) – zebrania pow. gdyńskiego w każdą pierwszą niedzielę m-ca. Kontakt: 604 906 246, 606 924 771; Gliwice – Andrzej Rogusz, e-mail: [email protected], tel. 600 267 076; Gorzów Wlkp. – Czesława Król, tel. 604 939 427; Gryfice – Henryk Krajnik, tel. 603 947 963; Gubin – Mirosław Sączawa, tel. 600 872 683; Jastrzębie – kontakt: 604 140 272; Jelenia Góra – 8.04, ul. 1 Maja 67 (siedziba Unii Pracy) – obecność obowiązkowa; Kalisz – Stanisław Sowa, tel. (62) 753 08 74; Katowice – Ryszard Pawłowski, tel.: (32) 203 20 83, 606 202 093; Kluczbork – Dariusz Sitarz, tel. (77) 414 20 47; Kołobrzeg – dyżury członków zarządu powiatowego w każdy poniedziałek w godz. 16–18 w siedzibie przy ul. Rybackiej 8, tel. 505 155 172; Konin – kontakt: Zbigniew Górski, tel. 601 735 455; Kostrzyn – Andrzej Andrzejewski, tel. 502 076 244; Kraków – Zarząd Wojewódzki RACJI PL, 31-300 Kraków 64, skr. poczt. 36, tel.: (12) 636 73 48, (12) 626 05 07, 695 052 835. Spotkania w trzeci czwartek miesiąca o godz. 17, korty WKS Wawel, budynek nr 38, ul. Podchorążych 3. Zarząd RACJI PL w Krakowie poszukuje chętnych do organizacji struktur powiatowych w Niepołomicach, Wieliczce, Suchej Beskidzkiej, Wadowicach, Andrychowie, Nowym Targu, Bochni i Brzesku. Zgłoszenia prosimy kierować pod nr tel. (12) 636 73 48; Legnica – kontakt: Krzysztof Lickiewicz, tel.: 854 86 55, 607 375 631; Łowicz – Mirosław Iwański, tel. 837 78 39; Łódź – cotygodniowe zebrania odbywają się we wtorki w godzinach 16–18, ul. Zielona 15, I piętro, pokój nr 10. Kontakt: Jolanta Komorowska, tel. (42) 684 47 55; Mysłowice – druga sobota każdego m-ca w Brzęczkowicach, lokal „Alf” (naprzeciwko Mini Kliniki), godz. 17, Remigiusz Buchalski, tel. 508 496 086; Myszków – Daniel Ptaszek, tel. 508 369 233; Niemodlin – Bogdan Kozak, tel. 694 512 707; Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak, tel. (68) 388 76 20; Nowy Targ – każdy 3 piątek m-ca, godz. 17, bar „Omega”, ul. Szaflarska 25, Stanisław Rutkowski, tel. (18) 275 74 04; Nowy Tomyśl – Barbara Kryś, tel. (68) 384 61 95; Nysa – Andrzej Piela, tel. (77) 435 79 40; Olsztyn – tel. kontaktowy: 693 656 908; Opatów – tel. (15) 868 46 76; Ostrowiec Świętokrzyski – Arkadiusz Frejlich, tel. 697 264 490; Pińczów – tel. 888 656 655; Płock – tel. 603 601 519; Poznań – 3.04, godz. 17.30, Klubokawiarnia „Proletaryat”, ul. Wrocławska 9 – zebranie członków i sympatyków z Poznania i powiatu. Kontakt: Witold Kayser (61) 821 74 06. Koordynator na powiaty jarociński, pleszewski i krotoszyński – Marcin, tel. 692 675 579; Powiat słupecki – Włodzimierz Frankiewicz, tel. 692 157 291; Radom – Maciej Tokarski – przewodniczący Koła RACJI PL w Radomiu, tel. 660 687 179; Rybnik – Bożena Wołoch, tel. (wieczorami) 880 754 928; Rzeszów – spotkania w drugi i ostatni poniedziałek miesiąca, godz. 16, pub „Korupcja” ul. Króla Kazimierza 8 (boczna Słowackiego), tel.: 606 870 540, (17) 856 19 14; Sanok – kontakt: Klaudiusz Dembicki, e-mail: [email protected], tel. 606 636 273; Siedlce – zebranie członków i sympatyków RACJI PL w każdy pierwszy piątek miesiąca o godz. 17 w barze „Smaczek”, ul. Kazimierzowska 7. Kontakt: Marian Kozak, tel. 606 153 691; adres: Siedlce 6, skr. poczt. 9; Siemianowice Śląskie – każdy drugi poniedziałek m-ca, godz. 16, ul. Szkolna 7. Kontakt: Zygmunt Pohl, tel. 501 797 260; Skarżysko-Kamienna – Wiesław Milczarczyk, tel. 693 424 226; Słupsk – kontakt: 505 010 972; Starachowice – tel. (41) 274 15 76; Stargard Szczeciński – 9.04, godz. 17, w sali PCK przy ul. Limanowskiego 24 odbędzie się zabranie RACJI PL, na które zapraszamy członków i sympatyków. Marian Przyjazny, tel. 601 961 034. Staszów – Dariusz Klimek, tel. 606 954 842; Szczecin – 1.04 o godz. 11 w siedzibie partii odbędzie się walne zebranie organizacji miejskiej. Obecność wszystkich członków obowiązkowa. Biuro Zarządu Wojewódzkiego i Miejskiego mieści się przy ul. Włościańskiej 1, czynne jest w soboty w godzinach 11–13; tel. (91) 483 77 54, e-mail: [email protected]; Tarnów – Bogdan Kuczek, tel. (14) 624 27 93; Toruń – kontakt: 607 811 780; Turek – kontakt: Wiesław Szymczak, tel. 609 795 252; Wałcz – zebrania w każdy pierwszy piątek m-ca, godz. 17, ul. Dworcowa 14. Kontakt: Józef Ciach, tel. 506 413 559; Warszawa – sprawami organizacyjnymi Warszawy i Mazowsza zajmuje się Krzysztof Mróź – przewodniczący Komisji Nadzwyczajnej ds. Mazowsza, tel. 608 070 752, e-mail: [email protected]; Wrocław – członków i zainteresowanych członkostwem w RACJI PL zapraszam w każdą środę w godz. 16–18 do sali PKPS we Wrocławiu, przy ul. Zelwerowicza 4 (w pobliżu pl. 1 Maja). Jerzy Dereń, tel. (71) 392 02 02; 698 873 975; [email protected]; Zawiercie – Daniel Ptaszek, tel. 508 369 233 – zebrania w pierwszy wtorek m-ca; Zielona Góra – Bronisław Ochota, tel. 602 475 228; Żary – Andrzej Sarnowski, tel. 507 150 177. KATEDRA PROFESOR JOANNY S. Leksykon naszych czasów (3) Ameryka – w zależności od numeru RP – ziemia obiecana, wróg, sojusznik, Wielki Brat. Białoruś – oficjalnie krytykowany ideał kaczyzmu, wzór dla IV RP. Czyste dobro – nadzienie Jarosława K. Demokracja – paszła w PiS... Dziwisz, abp – Rydzyk Platformy Obywatelskiej. Emfaza – znacznik myślenia i wypowiedzi członków PiS o èLechu i Jarosławie K. Falandyzacja – nowa kategoria prawa określająca èodwracanie kota ogonem. Geriatria – pieszczotliwe określenie Senatu RP. Homofobia – strach przed homoseksualną orientacją innych, w RP także przed ujawnieniem własnej. Indoktrynacja – rzeczywisty cel tworzenia Narodowego Instytutu Wychowania. Inwigilacja – rzeczywisty cel powołania Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Jarosław K. – nowy bohater „Procesu”, czeka na swojego Kafkę; èPrezes Pan. Kaczyńska Maria – First Lady z second handu. Klerwakmowa – ubogacona èkwakmowa. Kofan Anan – Sekretarz Generalny ONZ wg posłanki Begerowej. Kruk – PiSowi oka nie wykole; nowa wersja przysłowia inspirowana działalnością nielegalnej przewodniczącej KRRiTV. Kwakmowa – nowomowa IV RP przewidziana przez Orwella w roku 1948, opisana w „Roku 1984”, twórczo zastosowana w III, rozwijana w IV RP. Lech i Jarosław K. – pierwsze bliźnięta IV RP. Madonna z Jurkiem – pierwowzór okładki „Machiny” (èMadonna z Lourdes), pochodzący z 1992 r. z tygodnika „Poznaniak”; przedstawia piosenkarkę Madonnę z Markiem Jurkiem jako dzieciątkiem. Madonna z Lourdes – obraz piosenkarki Madonny z córką Lourdes, zamieszczony na okładce tygodnika „Machina” w 2006 r.; ze względu na zastąpienie zdjęcia Marszałka Sejmu Marka Jurka podobizną córki piosenkarki – symbol obrazy w IV RP; èMadonna z Jurkiem. Marcinkiewicz Kazimierz – marionetka, która zerwała sznurki. My z bratem – forma pluralis majestatis stosowana przez najwyższy organ III/IVRP. Najmita – polityk spoza układu, w wyniku èzaciągu w rządzie Marcinkiewicza (np. Gilowska, Religa, Meller, Mikosz); w PiS niewolny, czeka na swoją Konopnicką. Obraza uczuć religijnych (art. 196 kk) – polski paragraf 22 czeka na swojego Hellera. Odwracanie kota ogonem – ulubione zajęcie èJarosława K. Panie Jerzy – forma zwrócenia się posła Rewińskiego do posła Jurka, zastosowana w 1993 r. na koniec I kadencji Sejmu w celu uniknięcia poufałości. Preexposé – wystąpienie premiera èMarcinkiewicza poprzedzające exposé Prezesa Pana èJarosława K. Prywatna inicjatywa – projekty rozwiązań i ustaw zgłaszane przez ènajemników. Rozwiązywanie Sejmu – ulubiona zabawa èJarosława K. Somora i Gomora – miasta, w których wg posła Girzyńskiego zabrakło jednego sprawiedliwego. Szczuka Kazimiera – najdroższa parodystka w IV RP, jeden występ – 500 tys. zł. Szczuka mięsa èKazimiera Szczuka po występie u èKuby Wojewódzkiego. Toruń – duchowa stolica Moherowej Polski. Ubogacenie – termin èklerkwakmowy oznaczający wzbogacenie duchowe; zgodnie z prawem pierwszych chrześcijan – każdemu według potrzeb – wiernych Kościół ubogaca ubóstwem, rodzinę – dziećmi, kler – dobrami materialnymi (rezydencje, mercedesy). Uważnienie – termin èklerkwakmowy oznaczający uczynienie nieważnego ważnym, uwiarygodnienie lub zawłaszczenie przez kler katolicki świeckich działań, zwyczajów, świąt (np. ślub kościelny uważnia cywilny, święto Józefa Robotnika – 1 Maja). Wehrmacht – siły zbrojne III Rzeszy użyte przez J. Kurskiego w III RP w służbie IV RP. Wojewódzki Kuba – człowiek i program w Polsacie; według wrogów – powiatowy, we własnym mniemaniu – światowy, faktycznie – Rozpruwacz. Wychowanie w posłuszeństwie – forma komunikacji przez èbicie, preferowana przez inicjatorów powołania Narodowego Instytutu Wychowania. Zaciąg – nabór ènajmitów do rządu Marcinkiewicza. Przykład praktycznego zastosowania leksykonu do tłumaczeń Ustawa z dnia 7 stycznia 1993 roku o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży – brzmienie w klerkwakmowie: Ustawa z dnia 7 stycznia 1993 roku o ubogaceniu rodziny, ochronie dziecka poczętego i niedopuszczalności przerywania stanu błogosławionego. JOANNA SENYSZYN Zaproszenie RACJA Polskiej Lewicy zaprasza na manifestację pod hasłem DOŚĆ PAŃSTWA KLERYKALNEGO! Warszawa, sobota – 22 kwietnia, godz. 12.00 Spotykamy się przed Sejmem. Przemarsz Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem do placu Zamkowego. Masowy udział w tej manifestacji będzie ważnym sygnałem sprzeciwu wobec klerykalizacji Polski. Odpowiednie hasła, banery itp. – mile widziane. Przedstawiciele partii, organizacji i stowarzyszeń, którzy chcieliby wygłosić przemówienie (maksymalnie 5 minut), proszeni są o kontakt: [email protected]. Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE 23 Rozporządzenie ministra finansów w sprawie określenia nowych tytułów podatkowych podatku dochodowego od osób fizycznych. Zarządza się, co następuje: Troje dzieci zdaje egzamin, który ma zdecydować, czy zostaną przepuszczone z pierwszej klasy do drugiej. Nauczyciel zaczyna je przepytywać: – Jasiu, przeliteruj słowo: TATA. – T-A-T-A. – Świetnie, Jasiu, zdałeś. A teraz ty, Moniko, przeliteruj słowo MAMA. – M-A-M-A. – Świetnie, Moniko, zdałaś. A teraz ty, Ahmed. Przeliteruj: DYSKRYMINACJA OBCOKRAJOWCÓW W ŚWIETLE POLSKICH PRZEPISÓW KONSTYTUCYJNYCH. Jak nazywają się nogi Chucka Norrisa? – Prawo i sprawiedliwość. ¤¤¤ Dlaczego Jarosław Kaczyński jest kawalerem? – Bo mu brat najładniejszą dziewczynę poderwał. ¤¤¤ Listopad. Deszcz i wiatr. Trzy prostytutki chodzą po chodniku i rozmawiają. – Zimno jak cholera. Dziś poszłabym z facetem nawet za 50 złotych – rzekła pierwsza. Druga: – Taka zimnica, że nawet za 20. Na to trzecia: – Teraz to ja nawet za darmo – od rana nic ciepłego w ustach nie miałam. ¤¤¤ Blondynka kupiła sobie bilet lotniczy w pierwszej klasie. Usiadła wygodnie w fotelu, rozejrzała się i zobaczyła ludzi światowych, którzy pięknie mówili w różnych językach. Blondynka chciała być taka sama. Nagle podeszła do niej stewardesa: – Witamy na pokładzie. Może podać coś do picia? Blondynka pewna siebie: – Tak, poproszę orange juice. Niech będzie jabłkowy. § 1. W związku z koniecznością zwiększenia dochodów budżetu ustanawia się nowe źródła przychodów podlegające opodatkowaniu podatkiem dochodowym od osób fizycznych: 1) panny cnotliwe – podatek od luksusu – 10 proc. 2) panny niecnotliwe – podatek od użyteczności publicznej – 10 proc. 3) stare panny – podatek od nieużyteczności publicznej – 20 proc. 4) prostytutki – podatek dochodowy – 15 proc. 5) mężatki – podatek obrotowy – 8 proc. 6) cichodajki – podatek od ruchomości – 18 proc. 7) żonaci z wdową posiadającą dzieci – podatek spadkowy – 12 proc. 8) kobiety w trakcie okresu – podatek VAT: a) 7 dni – 22 proc. b) 9 dni – 40 proc. c) 22 dni – 100 proc. 10) babcie – podatek od nieruchomości – 10 proc. podstawy emerytury 11) panny w mini – podatek od widowisk – 80 proc. 12) spółkujący w krzakach – podatek leśny i gruntowy – 45 proc. 13) spółkujący w samochodzie – podatek drogowy – 25 proc. 14) teściowe – podatek od nakładów zbędnych – 50 proc. 15) kobiety w ciąży – podatek od wartości dodanej – 80 proc. 16) małżeństwa – podatek za użytkowanie wieczyste – 45 proc. § 2. W związku z koniecznością natychmiastowego i właściwego wprowadzenia w życie powyższych przepisów karze podlegają: 1) wdowcy – za zniszczenie mienia społecznego – 60 proc. 2) bezdzietne mężatki – za sabotaż – 75 proc. 3) panny z dzieckiem – za prowadzenie działalności bez wpisu do rejestru – 100 proc. 4) kawalerowie – za kłusownictwo – 75 proc. 5) rozwodnicy i rozwódki – za dezercję – 35 proc. 6) panny mówiące, że to pierwszy raz – za składanie fałszywych zeznań – 40 proc. 7) cnotliwe kobiety powyżej 18. roku życia – za nieterminowe świadczenia – 30 proc. § 3. Rozporządzenie wchodzi w życie z dniem ogłoszenia i ma zastosowanie do przychodów osiąganych od 1.01.2006 r. Opracowała @ SZYFROGRAM 1. Moherowe lub z antenką: 10-61-42-23-49-38, 2. Budzą się, gdy rozum śpi: 14-56-1-69-47-9, 3. Walka: 39-50-22, 4. Gryzoń z rodziny myszowatych: 34-60-5-31-13-66, 5. Niejedna w karnawale: 26-2-68-16-70-43, 6. Piąty miesiąc: 44-73-3, 7. Misja: 65-7-33-54-72-32-62-40-27, 8. Wilczyca: 15-71-19-52-12-21, 9. Krewny ze strony matki: 8-30-55, 10. Potomek: 6-58-63-41-59-48-11, 11. Materiał na beret: 74-18-29-46-25, 12. Nieprzebyte chaszcze: 53-4-57-20-28-35, 13. Nieprzyjaciel: 37-17-67-24, 14. Stosowany do usypiania: 36-45-64-51. Rozwiązaniem są słowa Mae West. Rozwiązaniem krzyżówki z numeru 11/2006: „Religie są jakoś skąpe w udzielaniu odpowiedzi na pytanie, które uwielbiam: Co u diabła robił Pan Bóg przed stworzeniem świata?”. Nagrody (koszulka + czapka „FiM”) wylosowali: Ryszard Skibiński z Milejowa, Alina Grzelak z Kowali Oleckich, Tadeusz Nowak z Dębicy. Gratulujemy! Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 10 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na: [email protected] lub pocztą WYŁĄCZNIE NA KARTKACH POCZTOWYCH na adres redakcji podany w stopce. W rozwiązaniu prosimy podać numer tygodnika, wybrany wzór (do obejrzenia na www.faktyimity.pl), rozmiar koszulki oraz adres, na który mamy wysłać nagrodę. TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Barański, Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail: [email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 maja na trzeci kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 maja na trzeci kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 maja na trzeci kwartał 2006 r. Cena 36,40 zł. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: [email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu. 24 Nr 13 (317) 31 III – 6 IV 2006 r. JAJA JAK BIRETY ŚWIĘTUSZENIE Gwiazdy popkultury D alszy ciąg zbawiennych porad dotyczących opieki nad nowym nabytkiem w postaci chłopa. A i ze starym nie zaszkodzi spróbować. Kontrola Kiedy nacieszymy się już naszym mężczyzną, a on oswoi się z nami i zacznie ufnie jeść z ręki, możemy za- odbywać się od najmłodszych lat i jeśli została zaniedbana w rodzinnym gnieździe, to nie mamy żadnych szans, żeby to zmienić. W ciężkich przypadkach najlepiej po prostu zmienić egzemplarz na inny. Można też oddać go w dobre ręce, na przykład irytującej nas od dawna koleżanki, zostawić w schronisku wysokogórskim bądź zostawić w lesie na parkingu. że w związku z posiadaniem mężczyzny nie mamy już wolnego czasu. Raczej pozostaje nam zorganizować jego czas wolny, żeby nie zgnuśniał do reszty. Niektóre optymistki odnajdują się, oglądając transmisje sportowe, lepiąc samolociki albo przekopując ogródek jego rodziców. Pesymistki biorą drugi etat, prace zlecone i wtedy... robią kariery. Wiosenny poradnik dla kobiet – cz. 3 Doda Elektroda i Karol Wojtyła – obecna i była gwiazda polskich widowisk medialnych – królują na słupach ogłoszeniowych. Tylko jak JPII ma Fot. K. Krakowiak cieszyć się niebem, skoro powinien „zostać z nami”? Czarny humor Rys. Tomasz Kapuściński Ksiądz przed kazaniem polecił w pierwszym rzędzie usiąść dziewicom, w drugim rzędzie kobietom, które nie zdradziły swojego męża, w trzecim usiadły te, które zdradziły raz, w czwartym dwa razy, w piątym... – Słyszałaś ten dowcip? – Nie... – Musiałaś stać za daleko! ¤¤¤ Przychodzi Josek do rabina: – Rebe, mój synek bawi się pieniędzmi, kieliszkiem i ogląda się za dziewczynami. Co to może znaczyć? – Oj, on będzie ksiądz katolicki. ¤¤¤ Rozmowa fanek Radia Maryja po imprezie: – Podobało ci się? – Było super! Dawno tak nie dałam w beret! cząć wypuszczać go z domu. Najpierw tylko do pracy, potem do mamusi na obiad, aż w końcu nawet na piwo z kolegami. Ale trzeba być czujnym. Wprawdzie nie można go przykuć do kaloryfera ani wszędzie mu towarzyszyć, ale od czego mamy komórki. Jak ma czyste sumienie i kocha, to sam się melduje średnio co godzinę, przynajmniej SMS-em. Martwić się należy, gdy za długo „abonent jest czasowo niedostępny”. Wtedy trzeba przykrócić smycz, bo byłoby wielkim marnotrawstwem, gdyby naszego wypielęgnowanego ulubieńca używała jakaś flądra. I to za nasze pieniądze! Tresura Prędzej wielbłąda przeprowadzisz przez ucho igielne, niż nauczysz czegoś mężczyznę. Tresura powinna Czas wolny Posłuszeństwo Mężczyznę zdobywamy w przekonaniu, że wypełni przyjemnościami nasz czas wolny. I tu następuje duże rozczarowanie, gdyż okazuje się, Mężczyźni nigdy nie słuchają tego, co się do nich mówi. Mają co prawda dwoje uszu, ale jedno z nich służy do wpuszczania naszych słów, drugie – do ich wypuszczania. Jeśli czasem wydaje się nam, że słuchają naszych wywodów w skupieniu, to niechybnie boli ich brzuch albo muszą niezwłocznie udać się do toalety. Dlatego próby obarczenia ich nawet pozornie prostymi obowiązkami, takimi jak zrobienie podstawowych zakupów, wyrzucenie śmieci lub podlanie kwiatka podczas naszej nieobecności, nie mają najmniejszego sensu i powodują w nas niepotrzebną irytację. Opracowała @