Chaos jest piękny! Rozmowa z Cecilią Cacciatori

Transkrypt

Chaos jest piękny! Rozmowa z Cecilią Cacciatori
Chaos jest piękny! Rozmowa z Cecilią
Cacciatori
Włoska przyrodniczka Cecilia Cacciatori przyjeżdża do Puszczy Białowieskiej od trzech lat. Pracę
magisterską napisała na temat wpływu bobrowych tam na lasy łęgowe. Obecnie rozpoczyna własny
projekt badawczy, dotyczący mchów w Puszczy. Zamierza zrobić doktorat związany z ekologią lasu.
Tutaj znalazła realizację swoich dziecięcych marzeń o przyrodzie nienaruszonej ręką człowieka.
Spotkaliśmy się kiedyś w Puszczy i usłyszałem od niej, że to jest jej dom. Było to dość zaskakujące
przedstawienie się przez osobę spotkaną w sercu obszaru ochrony ścisłej najstarszego lasu Europy.
Cecilia związała swoje życie z Puszczą Białowieską. O tym właśnie rozmawialiśmy dla wydawanego
w Polsce białoruskiego miesięcznika społeczno-kulturalnego „Czasopis”, a przy okazji, zadając
bardziej kontrowersyjne pytania, powstała rozmowa dla DŻ na temat konfliktu wokół powiększenia
parku narodowego.
Jaką część przyczyn konfliktu trwającego od lat wokół Puszczy Białowieskiej widzisz
w lokalnym świecie nauki?
Cecilia Cacciatori. Fot. Janusz Korbel
Cecilia Cacciatori: Na temat ochrony przyrody i środowiska naturalnego mamy do czynienia
z dwoma odmiennymi poglądami w obrębie samej nauki leśnej. Spotykamy poglądy, głównie wśród
leśników, że przyroda potrzebuje człowieka – oraz odmienne: że przyroda sama świetnie dawała
i daje sobie radę. Te różnice mają głębokie korzenie. Osoby przekonane o tym, że przyroda nas
potrzebuje, stworzyły hierarchię, na której szczycie jest człowiek, będący ogrodnikiem przyrody. Jest
to pogląd o tyle dziwny, że wszyscy wiemy, iż przyroda była długo przed nami. Oceany istnieją bez
naszego zarządzania, bez naszej pomocy trwają góry, reprodukują się zwierzęta, istnieje tak
wspaniały las jak Amazonia. Gdyby zwolennicy teorii człowieka-gospodarza byli konsekwentni,
powinniśmy wszystkim tym zarządzać. Czyżby zwolennicy zarządzania przyrodą mieli odwagę głosić,
że w Amazonii powinniśmy też wycinać drzewa i usuwać drzewa martwe, żeby pomóc procesom
naturalnym?
Teoretycy gospodarki leśnej powiadają w Białowieży, że nie ma już tutaj lasu pierwotnego,
dlatego człowiek powinien Puszczy pomagać.
Jeśli nie ma lasu pierwotnego, to dlatego, że go zniszczyliśmy. Niszczono Puszczę zarówno w czasach
królewskich, jak i carskich, choć w niewielkim stopniu, bo służyła za łowisko; zniszczyły ją wojny
światowe i angielska firma drzewna Centura. Puszcza dawała daniny miejscowej ludności w trudnych
czasach, a dzisiaj leśnicy, którzy nadal eksploatują Puszczę, mają śmiałość mówić, że robią to dla jej
dobra!? Głoszenie, że las nas potrzebuje, bo wcześniej go zniszczyliśmy, brzmi najbardziej
zarozumiale, jak tylko można sobie wyobrazić. Najpierw powodujemy chorobę, by później ogłosić się
lekarzem. Niszczymy to, co później chcemy leczyć. Jesteśmy jak lekarz, który truje zdrowego
pacjenta, żeby później zarabiać na jego leczeniu. To okropne, ale jak napisał Upton Sinclair,
najtrudniej jest coś zrozumieć, kiedy płaci się nam za niezrozumienie. Potrzebujemy więcej
skromności i uczciwości.
Chaos jest piękny! Rozmowa z Cecilią Cacciatori
1
Mówmy otwarcie: chcemy drewna z lasu i dlatego go wycinamy. Jeśli rozmawia się uczciwie,
wówczas łatwiej również o kompromis. Gdy jednak słyszę przeciwników powiększenia parku
narodowego na cały obszar Puszczy argumentujących, że byłoby to dla niej niedobre, brzmi to
śmiesznie. Mamy przecież oczy i wystarczy chodzić po Puszczy i porównać część gospodarczą
z obszarem ochrony ścisłej w Białowieskim Parku Narodowym. W ciągu kilku lat miałam wielokrotnie
okazję sama to widzieć. Jeśli ktoś chce powiedzieć, że woli monokulturę świerka lub sosny od
naturalnego odnowienia lasu, to w porządku, ma do tego prawo, ale niech mówi to szczerze, a nie
argumentując, że chodzi o dobro przyrody.
W Puszczy Białowieskiej prowadzi się wyjątkowo dużo badań naukowych, jednak nie
przekłada się to na objęcie całej Puszczy parkiem narodowym. Jaka jest rola nauki: czy
służy bardziej karierze naukowców, czy ochronie przyrody? A może nauka powinna być
niezależna i nie wiązać się z ochroną?
Rola nauki zmieniła się w czasie. W przeszłości miała za cel odkrywanie świata przyrody, wiedzę
czystą albo służącą polepszeniu warunków życia. Dzisiaj nie tylko odkryliśmy wszystko, co jest
potrzebne do godnego życia, ale ponieważ znacznie zużyliśmy zasoby ograniczonej planety,
rozważamy kolonizowanie kosmosu. Nauka powinna więc służyć dzisiaj przede wszystkim
zachowaniu bogactw, które jeszcze posiadamy i których utratą ryzykujemy. Jaki sens mnożyć setki
badań w jakimś temacie, skoro grozi nam utrata samego źródła wiedzy? Gdzie jest nasz rozum, nasza
inteligencja? Przyroda nie potrzebuje sławnych naukowców, lecz inteligentnych, myślących,
wrażliwych ludzi. To kategoria coraz rzadsza i cenniejsza. Inteligencja nie ma wiele wspólnego
z wykształceniem i tytułami akademickimi. Żeby zrozumieć wartość dzikiej przyrody i pierwotnego
lasu, nie potrzeba dyplomu magistra czy doktora. I odwrotnie – dyplomy nie gwarantują mądrości
i wrażliwości na piękno. Niestety, trzeba przyznać, że większości naukowców nie interesuje stan
środowiska i ochrona przyrody. Dla nich przyroda to teren badań, źródło obiektów i tematów
publikacji naukowych. Interesuje ich kariera, awans na drabinie stopni akademickich. Oczywiście, są
wyjątki, ale musimy pamiętać, że dla ochrony środowiska wcale nie jest potrzebna nauka.
Pierwsze parki narodowe na świecie powstały nie dzięki naukowcom, lecz wskutek zaangażowania
poetów i literatów, ludzi związanych raczej ze sztuką niż nauką. Tak było we Francji w przypadku
lasu Fontainebleau, w którym w roku 1861 został założony pierwszy na świecie rezerwat przyrody,
jeszcze przed utworzeniem parku Yellowstone. Powstał dzięki zaangażowaniu poetów, a szczególnie
malarzy, dla których ów las był ważnym źródłem inspiracji. W Stanach Zjednoczonych parki
narodowe Yellowstone i Yosemite powstały głównie dzięki działalności Johna Muira i Galen Clark,
którzy byli rozmiłowani w przyrodzie, a nie mieli żadnego związku ze środowiskiem naukowym.
Warto przypomnieć, że podobnie było w Polsce. Tatrzański Park Narodowy mógł powstać dzięki
wykupieniu w XIX w. części Tatr przez hrabiego Zamoyskiego, założyciela Polskiego Towarzystwa
Literacko Artystycznego, a pionierem ochrony przyrody był Jan Gwalbert Pawlikowski.
Niestety, obserwujemy, że nauka nie tylko nie jest niezbędna dla ochrony przyrody, ale czasem
nawet się jej sprzeciwia. Przykładem na to, dotyczącym Puszczy, są poglądy niektórych naukowców,
głoszących, że nawet po objęciu całej Puszczy parkiem narodowym niezbędne byłyby zabiegi
sprzyjające gatunkom roślin, które pojawiły się ostatnio wskutek cięć w lasach gospodarczych, a jako
termofile potrzebują więcej słońca. Idąc tym tokiem myślenia, trzeba wycinać tu i ówdzie drzewa, by
tworzyć małe polany. Są oni gotowi poświęcić integralność złożonego ekosystemu dla przetrwania
wybranych gatunków, które tymczasem środowiskowe cechy lasu selekcjonują aż do ich zniknięcia.
Tacy naukowcy traktują Puszczę jak ogród botaniczny, w którym chcieliby mieć jak najwięcej
Chaos jest piękny! Rozmowa z Cecilią Cacciatori
2
gatunków. Jeśli jednak chcemy zachować prawdziwą puszczę, powinniśmy mieć szacunek dla tej
cechy, która ją czyni puszczą, czyli dla samoregulacji i braku ingerencji człowieka. W przeciwnym
razie nie będziemy mogli mówić o puszczy ani reklamować jej pierwotnych cech. Musimy pamiętać,
że las to żywy organizm, a nie tylko lista gatunków. To także procesy, funkcje, struktura i wzajemne
oddziaływania. Organizm, jest czymś więcej niż sumą pojedynczych elementów, które się na niego
składają. I właśnie to „więcej” musimy zachować.
Co sądzisz o tradycji regionalnej?
Cecilia Cacciatori. Fot. Janusz Korbel
Ludzie tutaj są bardzo mili i gościnni. Tradycja ma jednak różne strony. Piękna jest tradycja
tworząca lokalny krajobraz, tradycja lokalnych potraw, śpiewów, ale jest też tradycja kulturowa,
która ogranicza ludzi. Nie lubię na przykład tradycyjnego systemu rodzinnego i miejsca, jakie
przypisane jest w nim kobiecie. Ten patriarchalny system, akceptowany powszechnie i traktowany
jako coś normalnego i naturalnego (przynajmniej z religijnego punktu widzenia), wychowuje
pokolenia kobiet przekonanych, że największą cnotą, a co gorsze naturalnym przeznaczeniem
kobiety, jest być dobrą żoną, matką i – jak mówi się w Polsce – kurą domową. Taka tradycja tłumi
potencjał kobiet, które zresztą – w rezultacie tradycyjnego wychowania – chętnie się na swoją rolę
godzą. Idea, wedle której kobieta zamiast realizować siebie powinna zostać czyjąś żoną i matką, jako
że są to najwyższe cele i najszlachetniejsze dążenia w jej życiu, bardzo mnie bulwersuje.
Nie podoba mi się też tutejsza triada: Bóg – Ojczyzna – Rodzina, do której trzeba jeszcze dodać pracę.
Kiedy ludzie wracają do domu po pracy, pracują nadal, żeby podnieść standard swojego domu
i właściwie w ogóle go nie opuszczają. Mężczyźni naprawiają coś albo pracują w garażu, a kobiety
w ogrodzie i domu. Nie ma w tym oczywiście nic złego, ale wygląda na to, że dom jest istotą całego
życia. Dookoła są tymczasem piękne krajobrazy! Wystarczy wsiąść na rower i pojechać. Tymczasem
ludzie spędzają całe życie w biurze lub w domu oraz w kościele czy cerkwi. Dla mnie jest to
małostkowe. Zawsze uważałam, że dom powinien być miejscem, do którego się wraca, ale żyjąc
szerzej. Życie w domu to trochę za mało. W tym regionie jest odwrotnie – dom jest dla ludzi całym
światem. Bardzo to mały świat. Oczywiście, jest to część tradycji, ale myślę, że tradycja może się
podobać, gdy ją oglądamy z zewnątrz, ale niekoniecznie jest dobra dla kogoś, kto w jej ramach żyje.
Bywają bardzo malownicze tradycje, które nie pozwalają ludziom wykorzystać swojego potencjału.
Jeżeli w przyszłości uda mi się tutaj zamieszkać, chciałabym żyć poza domem, korzystać z bogactwa
regionu, a nie po prostu budować „swoje gniazdko”.
Bardzo mili, otwarci, gościnni ludzie miejscowi są przeciwni powiększeniu Białowieskiego
Parku Narodowego i wielu formom ochrony przyrody. Czy można coś zrobić dla zmiany tego
podejścia, czy też pozostaje czekać, aż nastąpi wymiana pokoleń?
To trudne pytanie. Wydawało mi się, że dobre argumenty przekonują wszystkich ludzi. Teraz nie
jestem już tak pewna. Widzę, że wielokrotnie powtarzane poglądy zakorzeniają się i nie pozwalają
przyjąć innych. Chyba jedyną drogą jest burzenie podziałów na „swój” i „obcy”. Pokazywanie, że ci,
którzy chcą powiększenia parku narodowego, są takimi samymi ludźmi, jak przeciwnicy. To nie jest
jakiś inny gatunek. Muszą mieć drewno na opał, zużywają energię. Nie jest to więc konflikt między
ludźmi a przyrodą, lecz między poglądami ludzi.
Chaos jest piękny! Rozmowa z Cecilią Cacciatori
3
Warto też uświadamiać tubylcom, że obecny dobrostan Białowieży jest wynikiem ochrony przyrody.
Gdy mój włoski profesor przyjeżdżał do Białowieży ponad 25 lat temu, nie było tutaj żadnej bazy
turystycznej, a wieś była biedna, co bardzo go poruszało. Obecnie standard Białowieży przewyższa
wiele wiosek mojego kraju, gdzie nie ma takiego bogactwa i dobrobytu jak tutaj. Ogromny wzrost
dobrobytu dokonał się jedynie dzięki ochronie przyrody i dzięki parkowi narodowemu. Oburza mnie
fakt wykorzystywania przez lokalną społeczność sławy Białowieskiego Parku Narodowego dla
robienia swoich interesów, czyli zbierania z tego owoców, a później opluwania tego, na czym się
wzbogacono – krytykując park narodowy i dążenia ekologów. Uporządkowane, gospodarcze lasy są
wszędzie na świecie, więc ludzie przyjeżdżają tutaj z innego powodu – żeby zobaczyć Puszczę i żubry,
czyli efekty skutecznej ochrony.
Myślę, że ludzie miejscowi jednak tego nie rozumieją – nie wiążą rozwoju Białowieży
z ochroną. Kiedyś mój sąsiad na pytanie, czemu turyści tu przyjeżdżają, odpowiedział
szczerze: „Nie wiem, przecież tu nic nie ma!”. Niby jesteśmy tacy sami, ale kiedyś
przeczytałem w Internecie, że nie każdy chce żyć jak ja – „dziki człowiek”…
No dobrze, są aktywiści ekologiczni jak ty, organizacje pozarządowe, ale poza nimi większość
naukowców w Białowieży żyje normalnie, mieszka w normalnym standardzie. Co więcej, oni też jedzą
grzyby, jagody, a ich pensje są często niższe niż pensje leśników. Nie chodzi więc o pieniądze. Nikt
nie ma prawa powiedzieć, że obrońcy przyrody są bogaci i dlatego stać ich na ochronę przyrody.
Taka argumentacja jest pozbawiona sensu. Wszyscy tu żyjący – jesteśmy mieszkańcami tego regionu
i chcemy dla niego jak najlepiej. Jak najlepiej to jednak nie znaczy rozwój w zachodnim stylu, czyli
budować wszędzie, gdzie jest jeszcze „wolna przestrzeń” – jak chcą tego niektórzy w Białowieży –
niszcząc pola i łąki, mieć kilka samochodów i jak najwięcej dóbr.
Jak najlepiej, to znaczy mieć więcej pieniędzy, czyli jeszcze więcej turystów… Tworzy się
więc nowe atrakcje, jak ekskluzywne restauracje, korty tenisowe, są plany uruchomienia
kolei przez środek Puszczy, powstają luksusowe hotele z basenami dla obsługi konferencji,
a ich goście w ogóle nie muszą być zainteresowani dziką przyrodą. Przyjeżdżają jak do
Monte Carlo.
Ludzie mają prawo podziwiać dziką przyrodę i piękno pierwotnej Puszczy. Rolą państwa jest, żeby to
zachować i nie pozwolić, aby Białowieża zamieniła się w Monte Carlo. Na naszej planecie jest dość
miejsca dla innych form turystyki. Rola państwa polega na tym, by zapewnić ochronę wartościom
przyrodniczym i lokalnej architekturze. Są różne sposoby ochrony lokalnych wartości. Tutaj musimy
pamiętać, że najważniejsza jest ochrona przyrody, bo dla niej utworzono pierwotnie park narodowy,
który dał początek rozwojowi Białowieży. Już pierwsze parki narodowe w Stanach Zjednoczonych
utworzono, by chroniąc przyrodę zadowolić oczekiwania ludzi. Tworzono je także dla przyszłych
pokoleń, które powinny zastać niezniszczone wartości przyrodnicze. Mówienie o lokalnej demokracji
i rozwoju kosztem tych wartości jest niedemokratyczne i głęboko szkodliwe dla samego
społeczeństwa.
Gdy słyszę starostę hajnowskiego, dążącego do uruchomienia pociągu przez środek Puszczy,
czy też byłego ministra środowiska, który był „za parkiem”, ale zarazem za koleją przez
Puszczę i za budową kolejki linowej nad pierwotnym lasem, to wydaje mi się, że nasze
poglądy konserwatorskie są mało popularne.
Przedstawiasz poglądy płynące z dość popularnego myślenia, że wszystko jest przedmiotem ekonomii
i chodzi tylko o zysk. Wielu ludzi tak myśli. Ludzie ci nie odczuwają wartości innych niż pieniądz. Oni
Chaos jest piękny! Rozmowa z Cecilią Cacciatori
4
poprą tak samo park narodowy, jak i Disneyland – byle tylko przynosiło to pieniądze. A jeśli nie
będzie przynosiło, bez wahania to zlikwidują. Pomimo podejmowanych prób, modele ekonomiczne
nie pasują do działania przyrody. Ludzie ci nie rozumieją, że parki narodowe nie powstały dla
zarabiania pieniędzy. Ekonomia i lokalny rozwój są dobre tylko wówczas, gdy nie zagrażają
wartościom, dla których chronimy przyrodę. Obszary chronione to dzisiaj maleńkie wyspy na
planecie. Nie możemy się zgodzić, żeby ludzki egoizm i chciwość zniszczyły je w imię indywidualnych
interesów.
Obawiam się, że większość miejscowych ludzi nie myśli nawet o pieniądzach, lecz po prostu
są przekonani, że trzeba przyrodą zarządzać, gospodarować. Zostawienie przyrody samej
sobie obraża tych ludzi.
To dlatego, że lokalna ludność widzi Puszczę jako swoją posesję do gospodarowania. Traktuje ją jak
miejski park, w którym trzeba zachować porządek. A Puszcza tym nie jest! Ludzie nie potrafią
zrozumieć, że w przyrodzie nieporządek nie jest czymś negatywnym, jak postrzegamy go w obrębie
swojego środowiska życia. W dzikiej przyrodzie to, co nazywamy nieporządkiem, to stan, do którego
nieuchronnie prowadzą procesy naturalne. Podstawowe prawo fizyki mówi, że wszystko zmierza do
chaosu.
Nikt nie ma ochoty słuchać pouczeń jak ma postępować. Bardzo mi przykro, że ludzie nie rozumieją
procesów przyrodniczych w ich regionie. W takich sytuacjach najlepszym wyjściem jest
podejmowanie decyzji dla większego dobra przez rząd, stawiając mniejszości lokalne przed faktem
dokonanym, jak to miało miejsce w regionie, w którym mieszkam, gdy postanowiono (mimo wielu
konfliktów z lokalnymi mieszkańcami) utworzyć park narodowy. Po latach, wszystkie wioski dookoła
ścigają się, żeby znaleźć się w obrębie parku! Na tym polega zadanie rządu. Słuchanie głosów
każdego prowadzi do szkodzenia wszystkim. Ochrona środowiska i dziedzictwa ludzkości jest
podstawowym obowiązkiem państwa a nie sprawą widzimisię różnych grup interesu. Trzeba więcej
skromności, racjonalności i innej hierarchii wartości.
Co rozumiesz przez hierarchię wartości?
To trudny temat, bo wiążący się z religią. Kolejność, że najpierw jest Bóg, potem człowiek, a dopiero
potem natura, prowadzi do złego postępowania. Usprawiedliwia maksymalizację eksploatacji
zasobów naturalnych i traktowanie siebie jako władcy świata. Ten chory, fatalny światopogląd, wraz
z ideologią kapitalistyczną, zbudowaną na koncepcji konsumpcjonizmu i rozwoju, jest przyczyną
obecnej katastrofy ekologicznej. Dopóki nie zrozumiemy, że jesteśmy jednym z gatunków pośród
innych, wzajemnie powiązanych, będziemy kontynuować ekologiczne katastrofy, zużywać zasoby
naturalne i niszczyć cudowne skarby przyrody, takie jak Puszcza Białowieska. Wszystko, co żyje na
planecie, składa się na jeden organizm. My jesteśmy tylko jego częścią, jakkolwiek ważną.
Niezrozumiała, absurdalna hierarchia, którą wielu ludzi sobie zbudowało, postawiła człowieka na
szczycie piramidy…
Powiedział o tym niedawno nawet dyrektor białoruskiego parku narodowego,
w propagandowym programie telewizyjnym z Białorusi, a przemysłowiec z Hajnówki dodał,
że przecież nie robak jest na szczycie piramidy!
Ludzie utracili świadomość krytyczną. Akceptują to, co słyszą. Wystarczy, że są to słowa, jakie
słyszeli zawsze lub jakich oczekują. Zarzuty wobec przyrodników, że dla nich „robak jest ważniejszy
od człowieka”, są pozbawione zarówno sensu, jak i logiki. Kiedy odrzucimy jakiś skrajny pogląd, to
Chaos jest piękny! Rozmowa z Cecilią Cacciatori
5
nie oznacza, że popieramy inny, także skrajny. Jeśli odrzucam skrajny pogląd, stawiający człowieka
na szczycie piramidy, to nie oznacza, że ustawiam tam robaka. Dla mnie nie ma żadnej piramidy.
Wolę porównać naszą sytuację do smacznej zupy. Wszystkie składniki są potrzebne. Żaden składnik
nie jest ważniejszy, a jeśli któregoś zabraknie, to zupa będzie niesmaczna. Oczywiście, jako gatunek
chronimy przede wszystkim siebie. Wynika to z biologicznego instynktu. Ludzie są nam najbliżsi i ich
obdarzamy też uczuciami. Są to dary, jakie otrzymaliśmy od przyrody, podobnie jak inteligencję,
z której powinniśmy korzystać i żyć w harmonii, bez wywyższania się. Potrafię kochać kogoś bez
uważania, że jest kimś ważniejszym od innych istot.
A co będzie, jeśli większość społeczeństwa będzie wolała Puszczę uporządkowaną, bez
martwych drzew, z asfaltowymi ścieżkami rowerowymi, pociągami retro, kolejkami
linowymi, luksusowymi hotelami?
Cóż, demokracja to ciekawy system, w którym 51% ludzi może podjąć katastrofalne, bezsensowne
decyzje, a inne 49%, które im się sprzeciwia, jest zmuszone do akceptacji. Jeśli czegoś chce
większość, to przecież wcale nie znaczy, że ta rzecz jest dobra, słuszna albo mądra. Trzeba szacować
nie ilość ludzi, którzy popierają argument, ale jakość argumentu. Gdyby ludzie chcieli przerobić
Colosseum na parking, który mógłby być tam bardziej potrzebny, albo wybudować luksusowy hotel
na archeologicznej powierzchni Pompei, aby zaspokoić wygodę turystów, a tylko garstka historyków
broniłaby tych zabytków, mielibyśmy podobną sytuację. Mnie zastanawia co innego – dlaczego tak
konsekwentnie bronimy zabytków sztuki, a tak słabo bronimy zabytków przyrody? Dla mnie jest to
inny przejaw ludzkiej próżności. Mając przed oczami cuda świata przyrody, widzą i szanują tylko
swoje wytwory.
Nasi oponenci w sprawie Puszczy chcą ją chronić, ale chcą ją chronić właśnie jak zabytek
architektury – chcą, żeby trwała niezmiennie i dlatego chcą wchodzić do niej z piłami,
mówiąc na przykład, że dąb się nie odnawia i trzeba wyciąć stare drzewa, wpuszczając
światło do lasu.
Jeśli chcą, żeby Puszcza trwała, powinni ją zostawić w spokoju. Powstała bez naszego udziału i tylko
bez naszej interwencji może przetrwać. Inaczej zostanie zmieniona w zwykły las, jakich w Europie
jest mnóstwo. Poza tym, dla mnie takie rojenie o niezmienności jest trucizną dla umysłu. Niech sobie
kształtują parki, ale nie las. Wszystko się zmienia. Nic nie trwa wiecznie. Wiecznie nie trwa ani
miłość, ani nawet życie. Już dawno temu Heraklit zauważył – panta rhei, wszystko się zmienia.
A nasza cywilizacja jeszcze tego nie zrozumiała? Każdy człowiek się zmienia, starzeje, chociaż
chcielibyśmy stworzyć muzeum cery. Zmienność jest wiedzą płynącą z nauki, więc warto się uczyć.
Powtórzę na koniec: Jak serio można głosić, że Puszcza potrzebuje zabiegów gospodarczych, aby
istniała? To niby wcześniej, zanim pojawił się człowiek, jej tu nie było? Była! Podobnie jak i obecnie
jest – i to piękna – w obszarze ochrony ścisłej, gdzie człowiek nie ingeruje. Mam nadzieję, że do
takiego piękna wróci cała Puszcza Białowieska, gdy wreszcie skończy się haniebny gwałt
dokonywany poza granicami parku narodowego i nie będziemy już potrzebować rezerwatu ścisłego,
by podziwiać grzyby w kształcie koralowców na martwych drzewach i zgubić się w dzikiej przyrodzie.
Dziękuję za rozmowę.
Chaos jest piękny! Rozmowa z Cecilią Cacciatori
6

Podobne dokumenty