Rodzina katolicka - Jak zakłamano "Małpi proces"?

Transkrypt

Rodzina katolicka - Jak zakłamano "Małpi proces"?
Rodzina katolicka - Jak zakłamano "Małpi proces"?
piątek, 30 października 2009 10:47
Teoria ewolucji i związana z nią doktryna ewolucjonistyczna do dziś budzi spore emocje. Jedni
uważają ją za sprzeczną z chrześcijańską wiarą w Stwórcę i stworzenie, drudzy bronią jej jako
dającą się pogodzić z chrześcijaństwem. Chociaż pewne formy teorii ewolucji niewątpliwie nie muszą być sprzeczne z katolicką nauką –
czemu dał wyraz zarówno Pius XII, jak i Jan Paweł II – to faktem jest również, iż była ona nieraz
wykorzystywana do atakowania i ośmieszania wiary chrześcijańskiej. Niemal sztandarowym
przykładem antychrześcijańskich fobii zwolenników ewolucjonizmu i ewolucji jest historia tzw.
małpiego procesu. Mianem „małpiego procesu” określa się sprawę sądową, która w 1925 r.
przykuła uwagę światowej opinii publicznej. Wówczas to, w miasteczku Dayton w Tennessee, w
USA odbyła się rozprawa wytoczona przez władze stanowe młodemu nauczycielowi John’owi T. Scopesowi. Scopes został wtedy oskarżony o złamanie obowiązującego w Tennesee prawa
(tzw. „Butler Act”), które zakazywało nauczania w szkołach dotowanych przez stan teorii
głoszących pochodzenie człowieka od istot niższych, tj. zwierząt. Obrony Scopesa podjął się
Clarence Darryl, prawnik o ateistycznych przekonaniach. Stronę oskarżenia reprezentował
William J. Bryan, znany polityk, trzykrotny kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych, a
zarazem gorliwy chrześcijanin. W ten sposób doszło więc nie tylko do sądu nad samym
Scopesem, ale również do publicznego starcia na linii darwinizm – chrześcijaństwo. Na kanwie „Małpiego procesu” do dziś buduje się obraz chrześcijan jako zacietrzewionych i
agresywnych ignorantów. Do ukształtowania takiej mitologii „Małpiego proces” walnie przyczynił
się hollywoodzki dramat pt. „Kto sieje wiatr”. Owa nakręcona przez Stanleya Kramera w 1960 r.
produkcja (ze Spencerem Tracey w jednej z ról głównych) zaliczana jest do klasyki światowego
filmu i po 30 latach doczekała się ponownej ekranizacji (tym razem z Kirkiem Douglasem w
jednej z głównych ról). Choć film (vel oba filmy) jest dobrze zrobiony, wciągając widza w wir
fabularnej opowieści, mało w nim jest historycznej rzetelności, a ilość wprowadzonych tam
przeinaczeń każe mocno zastanowić się, czy nie mamy w jego wypadku do czynienia z
ewidentnie antychrześcijańską propagandówką i fałszywką.
Zacznijmy jednak od tego co, w tym filmie zostało pokazane prawdziwie? Niestety prócz
ukazaniu faktu, iż John T. Scopes nauczyciel w jednej ze szkół w Tenneese został w 1925 t.
postawiony przed sądem za nauczanie swych podopiecznych teorii ewolucji, niewiele w owej
produkcji znajdziemy prawdziwych informacji. Już sama postać oskarżonego, a także
okoliczności postawienia przed sądem i sposób jego traktowania zostały w filmie przekłamane.
W ekranowej wersji widzimy jak miejscowy pastor wraz z grupą wpływowych obywateli
miasteczka wkracza na salę lekcyjną, w trakcie nauczania przez Scopesa teorii Darwina i
przerywa mu lekcję. W rzeczywistości takie wydarzenie nie miało miejsca, a do samego
procesu doszło na skutek prowokacji zwolenników ewolucjonizmu, którym zależało na
1/3
Rodzina katolicka - Jak zakłamano "Małpi proces"?
piątek, 30 października 2009 10:47
doprowadzeniu w jego wyniku do obalenia prawa zakazującego nauczania darwinizmu. Sam
John Scopes nie przesiedział w więzieniu ani chwili (w filmie widzimy zaś, jak patrząc z celi
trafia go kamień rzucony przez jednego z protestujących przed celą chrześcijan). Poza tym
oskarżony w „małpim procesie” był tak naprawdę trenerem futbolu i nauczycielem matematyki,
który biologii uczył przez 2 tygodnie w zastępstwie.
W „Kto sieje wiatr” mieszkańcy Dayton zostali przedstawieni jako agresywny i nieżyczliwy tłum.
Świadczy o tym, choćby wzmiankowana powyżej scena, w której z tłumu demonstrantów leci
kamień uderzający Scopesa w głowę. Sam sposób przedstawienia tejże demonstracji sugeruje
też, iż protestujący chrześcijanie byli gotowi zlinczować Scopesa. Inna scena filmu pokazuje,
jak do Darryla (obrońcy Scopesa) podchodzi jeden z mieszkańców, prosząc go, by wyniósł się z
ich miasteczka. Tego rodzaju sceny, przy braku innych, które ukazywałyby życzliwość i dobroć
mieszkańców Dayton, kształtują w widzu ich zdecydowanie negatywny wizerunek. Tymczasem
to sam Clarence Darryl w książce "The World Famous Court Trial” wspominał
mieszkańców Dayton w następujący sposób: „… byłem traktowany lepiej, milej i bardziej
gościnnie niż wyobrażam sobie jak byłoby to w przypadku Północy". Także liczni przybyli
na proces reporterzy stwierdzali, iż obywatele tego miasteczka byli nadzwyczaj łagodni i
życzliwi.
W jeszcze bardziej zakłamany i nieprawdziwy sposób film „Kto sieje wiatr” prezentuje postać
Williama J. Bryana, oskarżyciela w „małpim procesie”. Pomijając już fakt, iż – w przeciwieństwie
do ukazanego w owej produkcji – finału, Bryan nie umarł na sali sądowej w ataku czegoś co
można by nazwać szałem, lecz w 5 dni po zakończeniu procesu, to niemal cała aktywność tego
człowieka jest tu przeinaczona. W filmie więc Bryan pytany o to, czy czytał dzieło Darwina „ O
powstawaniu gatunków” odpowiada, iż nigdy nie czytał i zamierza czytać „tych herezji”. Wedle
twórców obrazu „Kto sieje wiatr” William J. Bryan miał też sprzeciwiać się powołaniu
naukowców, jako ekspertów w procesie. Znacząca jest również scena, w której Bryan
przepytując w sądzie narzeczoną oskarżonego. Jest on względem niej bardzo agresywny,
wręcz krzycząc na tą niewiastę. I znów widać, że takie, a inne przedstawienie Williama Bryana
miało wykreować go na ograniczonego, tępego i agresywnego ignoranta. Tymczasem faktem
jest to, iż Bryan nie tylko czytał dzieło Darwina, ale znał jego treść wyśmienicie, co udowadniał
często i obszernie cytując twórcę ewolucjonizmu w czasie procesu. Bryan nie tylko, że nie
sprzeciwiał się udziałowi naukowców w procesie, ale sam wysuwał tenże wniosek. Co warto
zauważyć Bryan nie był też absolutnym i fanatycznym przeciwnikiem teorii ewolucji. Jedynym
co budziło u niego zdecydowany sprzeciw w wywodach Darwina, była teza o powstaniu
człowieka ze zwierzęcia. Oskarżyciel w „małpim procesie” nie wykluczał jednak różnych form
przeobrażeń w ramach niższych gatunków. Nieprawdziwa, z dwóch powodów, jest też wymowa
sceny, w ktorej Bryan krzyczy w sądzie na narzeczoną Scopsa. Po pierwsze, nawet, gdyby
Bryan miał takowy chamski i agresywny charakter, to i tak nie byłby go w stanie okazać w
czasie procesu żadnej kobiecie, a to z tej prostej przyczyny, iż na sali sądowej nie zeznawała
ani jedna niewiasta. Po drugie: oskarżyciel w „małpim procesie” miał opinię łagodnego i
uprzejmego człowieka. Jeden z niezgadzających się z nim ekspertów w procesie tak
2/3
Rodzina katolicka - Jak zakłamano "Małpi proces"?
piątek, 30 października 2009 10:47
charakteryzował jego charakter: "Jako mówca, Bryan promieniował szczerością
nacechowaną dobrym poczuciem humoru. Jako osoba był silnym, energicznym o ustalonych
poglądach lecz dobrotliwym, życzliwym, szczodrym, miłym i czarującym. Okazywał godną
pochwały tolerancję względem tych, którzy nie zgadzali się z nim. Bryan był największym
amerykańskim oratorem w swym czasie i być może we wszystkich czasach".
Rola łagodnego, rozsądnego i uprzejmego dżentelmena, przypadła jednak w filmie „Kto sieje
wiatr”, nie Bryanowi, lecz Clarencowi Darrylowi. Zapiski sądowe „małpiego procesu” wydają się
jednak temu przeczyć. Pokazują one bowiem, iż to Darryl był agresywny i chamski, co
wyrażało się obrażaniu sędziego. Tym kto sprzeciwiał wystąpieniu na sali sądowej naukowców
był też nie kto inny, jak Clarence Darryl. Obrońca oskarżonego nie chciał również, by
naukowcy złożyli świadectwo w sądzie jako eksperci.
W ten sposób Stanley Cramer, reżyser tej produkcji, postawił całą historię „małpiego procesu”
na opak. Niestety bijąca w oczy nierzetelność i kłamliwość jego filmu, nie dająca się tłumaczyć
choćby i jego fabularną, a nie stricte dokumentalną naturą, została nagrodzona, a nie
napiętnowana. Film „Kto sieje wiatr” został więc nominowany do Oscara, a obraz „małpiego
procesu” jaki przedstawił pokutuje aż po dziś dzień. Można powiedzieć, iż produkcja ta, była –
być może jeszcze nieśmiałą – zapowiedzią antychrześcijańskich oszustw i prowokacji
przemysłu rozrywkowego, tj. „Ostatnie kuszenie Chrystusa” czy „Kod da Vinci”.
Mirosław Salwowski
Źródło: Fronda.pl
3/3

Podobne dokumenty