marzenia art

Transkrypt

marzenia art
Temat miesiąca: Marzenia – Zwierciadło maj 2006r
Tu mówi serce.
Lead: Jesteśmy stworzeni do urzeczywistniania marzeń. Żyjemy napędzani ciągłą potrzebą spełniania pragnień
serca. W naszym świecie nie ma niczego, żadnego działania, ani rzeczy, które nie byłyby powodowane tęsknotą,
domagającą się przejawienia w świecie materialnym. Pragniemy szczęścia, miłości, wiedzy, mądrości,
bezpieczeństwa finansowego. Wszystkie siły życia sprzyjają naszym marzeniom.
Lift: Gdy głęboko zajrzysz w swoje serce, wyłoni się Wielkie Marzenie, które nada kierunek twojemu życiu.
Poczujesz je całym ciałem, ożywi każdą komórkę. Już cię nie opuści, nawet gdybyś wątpiła: może mi się zdaje,
poczekam, aż mi przejdzie. Ale nie przechodzi. To jest ta chwila, aby... Zmienić pracę. Kupić dom. Pojechać do
Afryki. Pokochać mężczyznę. Założyć ogród różany. Serce nie kłamie.
Beata wymarzyła Rafała, Rafał wymarzył ją. Wymarzyli swój dom. Atrakcyjni trzydziestolatkowie (ona w agencji PR,
on we własnej firmie nadzorującej gry losowe) są małżeństwem od dwóch lat. Zanim się spotkali, długo odpoczywali
po poprzednich burzliwych związkach. Aż w końcu – jak mówią – marzenie dojrzało: już czas, niech się pojawi ten
jedyny, ta na całe życie.
Pierwsze minuty Nowego Roku. Beata (jeszcze Grzegrzółka) zapisuje marzenia. Drugiego stycznia w pracy
oświadcza od drzwi: „W ciągu najbliższych dwóch lat kupuję mieszkanie, poznaję mężczyznę życia, pobieramy się i
zakładamy rodzinę.” Stuprocentowa pewność w głosie robi wrażenie.
Mniej więcej w tym samym czasie Rafał Jóźwiak zaczyna wyobrażać sobie przyszłą żonę: kasztanowe włosy nieco
przysłaniają twarz, wysiada z samochodu w przeciwsłonecznych okularach, brodzą razem w liściach jesienią. Marzy
też o pierwszym własnym domu.
W tym samym czasie – ale jeszcze osobno, ciągle się nie znają - szukają mieszkania. Jak się później okazało, ten
sam developer pokazywał im budujący się właśnie blok na warszawskiej Pradze. Zachwyca ich przestrzeń, jaka
roztacza się za oknami i widok podświetlonej nocą katedry praskiej. Rafał wybiera mieszkanie na trzecim piętrze,
duże, z okrągłym salonem. Niestety – oświadcza developer – to mieszkanie zostało już zarezerwowane (przez
Beatę; ciągle się nie znają). Decyduje się na mieszkanie na szóstym piętrze, w tej samej klatce.
Pierwsza do ledwo wykończonego budynku wprowadza się Beata, potem Rafał: w dużym domu przez wiele tygodni
zapalają się tylko dwa światła. Pierwszy raz spotykają się na klatce schodowej i wymieniają sąsiedzkie uprzejmości.
Za dwa tygodnie Beata odbiera SMS z zaproszeniem na kawę, „żeby się zintegrować”. Pamięta, zamykała drzwi na
klucz i pomyślała, że oto idzie na pierwszą randkę ze swoim przyszłym mężem. Rafał pomyślał: znalazłem żonę.
Po dwóch tygodniach znajomości planują ślub. Jadą do rodziców Rafała, oznajmiają nowinę przyjaciołom. Ogólny
szok: „przecież jeszcze przed chwilą byliście szczęśliwymi singlami.”
Od pierwszych chwil razem magia. Spacerują w parku w Wilanowie (brodzą w jesiennych liściach), on zaczyna
zdanie, ona je kończy, albo odwrotnie; jakby byli jedną osobą. Jakby świat puszczał do nich oko. Ze wszystkich pór
roku lubią... jesień. Życie bez zupy... nie ma sensu. Urodzili się pod znakiem... Panny. Studiowali... filozofię. Używają
takiego samego pióra do pisania, proszku do prania, w sklepie wybierając ser mówią chórem: „tylko nie kozi.” Byli w
tych samych miejscach, na tych samych koncertach i wystawach, starali się o tę samą pracę w tym samym czasie.
Ślub tylko w maju, mimo że wszyscy przestrzegają, że maj przynosi pecha. W swoim mieszkaniu na szóstym piętrze
Rafał organizuje biuro firmy, przenosi się do Beaty razem z meblami. Wszystkie pasują! I tak dalej, i tak dalej.
Przed ślubem pojechali na wycieczkę do Wilna. Na głównym placu jest takie miejsce, gdzie wypowiada się marzenie
i wtedy ono się spełnia. Oboje pomyśleli, żeby być razem, żeby po dwudziestu latach ciągle się lubić i być ciekawym
siebie nawzajem. „Zaklęcia, magia, dlaczego nie? – zastanawiają się. - Człowiek sobie wewnętrznie pomaga
wyrażając intencję; wypowiadając marzenie stwarza prawdopodobieństwo jego spełnienia.”
Wydają się być mistrzami marzeń, które się spełniają. Nie czytali żadnych książek na ten temat, a jednak wiedzą, jak
to się robi, jakimś szóstym zmysłem dotykają tajemnicy. No właśnie: jak to się robi?
Marzę, a potem biorę co jest
Rafał jako pięciolatek przestał chodzić. Poważna choroba bioder unieruchomiła dziecko na trzy lata. Koledzy biegali
po podwórku, grali w piłkę, on leżał w domu w gipsie. I nie było pewne, czy kiedykolwiek będzie chodził. A jednak
rodzice podtrzymywali w nim wiarę, najmniejszą zmianę tłumaczyli jako etap zdrowienia. Dwa miesiące w gipsie,
tydzień bez gipsu, można poruszać palcami, inaczej ułożyć nogę, ulga, radość. Marzył o bieganiu. Gdy stanął na
nogach i zrobił samodzielnie kilka kroków to było jak gwiazdka z nieba. „I tak mi już zostało – mówi Rafał. – Jestem
szczęśliwy, że żyję, że mogę chodzić.” Przyrzeka, że choćby nie miał tego wszystkiego, co ma – fantastycznej żony,
domu, własnej firmy, i tak byłby szczęśliwy.
- Cztery lata byłam sama – mówi Beata. – Polubiłam swoją samotność. Rozgościłam się w swoim dobrym życiu.
Marzyłam o domu, mężczyźnie i rodzinie, ale gdyby tak się nie stało, nie rozpaczałabym. Tak, z całą pewnością to
nie było rozpaczliwe pragnienie. Nie z braku, z cierpienia: jak nie będę miała to umrę, raczej z ciekawości życia, z
radości doświadczania jego różnorodności, piękna.
Oboje mają w sobie ten luz, który jest niezbędny, aby móc cieszyć się spełnionym marzeniem. Moje życie jest dobre
takie, jakie jest. Doceniam. Dziękuję. I marzę.
Wydaje się, że ten moment jest dla nas najtrudniejszy: już wiemy, że życie bez oczekiwań może być cudownie
spokojne. Ale nie sposób pozbyć się marzeń. Marzenia są siłą napędową życia, jego esencją, dodają energii,
skrzydeł. Jak to pogodzić?
Nauczycielka zen Yoko Beck w swojej książce: „Zen w codziennym życiu. Miłość i praca” (Wydawnictwo ELAY)
pisze, że to jest sprzeczność pozorna. Po prostu myli nam się dążenie z oczekiwaniem. To, czy kierujemy się
dążeniem, czy oczekiwaniem, łatwo rozpoznać. Dążenie daje zadowolenie. Może wiązać się z nieprzyjemnościami,
ale zawsze przynosi satysfakcję. Oczekiwanie zaś nie daje jej nigdy, ponieważ wiąże się z walką, której celem jest
osiągnięcie czegoś. Osiągnięcia same w sobie są czymś naturalnym i ważne, byśmy nauczyli się kierować swoim
życiem. Ale dopóki przyszłej nagrody szukamy gdzieś poza nami samymi, dopóty jesteśmy skazani na
rozczarowanie. Życie dba o to, ma swoje metody, by nam to rozczarowanie pokazać - metody skuteczne i
powtarzalne.
Yoko Beck jest bezlitosna. Pisze, że gdy uzależnimy się od marzeń, nasze życie minie prawie niezauważalnie.
Stłumią je wyobrażenia o tym, jacy powinniśmy być my sami i wszyscy wokół nas. Jeśli toniemy we własnych ideach
i fantazjach, to jest katastrofa. Umieramy.
Lubię także podejście Neale’a Walsha autora kultowych „Rozmów z Bogiem” (Wyd. Limbus). Pisze on, że lubi
marzyć, lubi szczegółowo określać, co by chciał. Ale gdy już to zrobi... bierze, co się nadarza. Powód: „nigdy nie
przeszkadzam Bogu w jego planach w stosunku do mnie.” Kiedy był młody, wyobrażał sobie, jak powinna wyglądać
idealna dla niego partnerka. Automatycznie odrzucał wszystkie, które nie pasowały do ideału. „I wtedy to się stało,
jedna z tych rozkosznych niespodzianek, jakie zsyła nam życie” – opowiada Walsh. Zakochał się w kobiecie, która w
niczym nie przypominała tej z wyobrażeń. Okazała się nadzwyczajną partnerką. Wtedy zrozumiał, jak wiele stracił
upierając się przy swoim na temat ludzi, zdarzeń i miejsc, naginając życie do oczekiwań. Dobro przychodzi czasem
pod postacią całkiem nieoczekiwaną: „Przekonałem się, że można się rozsmakować nawet w brokułach.”
Zazwyczaj pragniemy jednak bardzo konkretnych rzeczy: zrzucić kilka kilogramów, dostać się na studia, zrobić
prawo jazdy, pojechać do Włoch, więcej zarabiać. Jeśli konkretne marzenie wraca i nie daje spokoju, nie ma sensu z
nim walczyć. Można tylko czuwać, aby nie zakłóciło ogólnego zadowolenia z życia, i podjąć wysiłek, dążenie do jego
spełnienia. Twórczo wpływam na swoje życie – to bardzo przyjemna myśl.
Powiedz, o czym marzysz
- „Wszystkie swoje marzenia wypowiedziałam w obecności innych – mówi Beata. – I ludzie na nie odpowiedzieli,
umożliwili mi ich spełnienie.” Pamięta, jeszcze jako studentka, w pociągu zwierzyła się nowopoznanej miłej
rudowłosej dziewczynie, że marzy o tym, aby pracować w radiu, a dziewczyna na to: „Jestem z Rozgłośni
Harcerskiej, zapraszam do współpracy.” Podobnie było z przygodą w piśmie „Ruch muzyczny”: mówiła znajomym,
że chciałaby pisać recenzje z koncertów, płyt, aż któregoś dnia trafiła na kogoś, kto jej to zaproponował. Namiętnie
oglądała w telewizji „Nocne rozmowy”. Któregoś dnia zamarzyła, żeby pracować przy realizacji tego programu. „Tak?
To się dobrze składa, bo właśnie pracuję w tym programie, ale wyjeżdżam do Ameryki i szukam zastępstwa” –
usłyszała od nieznajomej na towarzyskiej imprezie. Przepracowała w telewizji dwa i pół roku, a potem program
zdjęto z ramówki.
Autorzy fachowej książki na temat urzeczywistnienia marzeń „Oswajanie marzeń” (Wydawnictwo Kos) Paul
Levesgue i Art. McNeil zalecają, aby opowiadać o marzeniu (a także o planach, jak marzenie zrealizować)
wszystkim, którzy tylko chcą słuchać. To porządkuje świadomość, wytwarza się coś w rodzaju „pola sił”, które
sprawia, że spotykamy odpowiednich ludzi, zaczynamy zauważać cudowne zbiegi okoliczności. Gdy myślimy i
mówimy o marzeniu, wtedy umysł skierowany jest na szukanie rozwiązań, wyłania się porządek ważności spraw.
Łatwo i naturalnie rezygnujemy wówczas z działań, które nie są dla nas ważne, zyskujemy czas, aby zrealizować
swoje ważne marzenie.
Musi być ważne, musi przeszywać nas dreszcz radości na myśl o jego spełnieniu. Bez tego rozkosznego dreszczu
nie wytrwamy, gdy na drodze pojawią się kolejne przeszkody.
Rafał urzeczywistnił marzenie z dzieciństwa. W gospodarstwie dziadków na wsi jako dziecko obserwował, jak tata
dosiada konia i galopuje, aż ziemia drży. Rozpromienia się na tamto wspomnienie: „łoł!” Mieć swojego konia. Wstać
rano, z kawą w ręku wyjrzeć przez okno, popatrzeć na łąkę, a potem pogalopować przed siebie. Dwa i pół roku
zeszło mu na spełnieniu tej wizji. Gospodarstwo dziadków było. Skąd wziąć konia? Gdzie nauczyć się jeździć? Jak
wybudować wybieg? Stajnię? Czego potrzebuje koń? Półtora roku brał lekcje jazdy: wstawał o świcie i przed pracą,
bez względu na pogodę, uczył się jeździć. Potem siał trawę wokół domu dziadków, sadził drzewa, grodził wybieg,
urządzał stajnie, kupował owies. „Byłem u kresu” – przyznaje.
Po czym poznasz, że posuwasz się w realizacji marzenia? – pytają autorzy „Oswajania marzeń.” Podziel realizację
na etapy i sprawdzaj postępy. I teraz uwaga: świętuj zwycięstwa na drodze. Nawet drobne. Świętowaniu poświęcają
autorzy zadziwiająco dużo miejsca, wiedząc z pewnością przed jakim wyzwaniem ten pomysł nas stawia. Mamy się
cieszyć! Koniecznie. Im więcej świętowania, tym większa motywacja na później.
Zapraszamy gości, urządzamy przyjęcie. Oznajmiamy, co nam się udało. Pozwalamy gościom klaskać, robić
historyczne zdjęcia na dowód, przynieść dowcipne prezenty związane ze świętowanym osiągnięciem, wznosić
toasty, wygłaszać przemówienia, recytować na naszą cześć. Nie przeszkadzamy, gdy chcą przeciąć wstęgę,
odsłonić pamiątkową tablicę, uderzyć w dzwony, położyć kamień węgielny, a nawet podnieść flagę.
A potem już tylko chwila spokoju, w samotności, (najlepiej w miłym miejscu przyrody, w lesie, nad rzeką, w górach),
aby podziękować sobie: „Naprawdę to zrobiłam! Spełnię do końca moje marzenie.” I ostatnie podszepty pesymizmu i
zwątpienia oddalają się z zachodzącym za horyzont słońcem.
Dusza dobija się do człowieka
Dziesięć lat temu Urszula Sadomska, dyrektor finansowy w korporacji, pojechała na pierwsze zajęcia z rozwoju
osobistego. Siedziała cichutko w kącie, przerażona, bidulka, która myśli tylko o tym, żeby nikt niczego od niej nie
chciał, o nic nie pytał, bo co odpowie. Dzisiaj się z tego śmieje: „Nie do wiary, byłam przecież ważnym dyrektorem od
pieniędzy.” A jednak nie czuła się dobrze w swoim życiu. Zarabiała dużo. I co z tego? Mówi, że osiągać materialne
cele jest dosyć łatwo. Ale w którymś momencie to już nie wystarcza i dusza zaczyna dobijać się do człowieka. Wtedy
pytasz siebie: Czy to co robię jest moją pasją? Czy czuję się spełniona? Czego chcę od życia i czego życie chce ode
mnie? Jak być szczęśliwą? I szukasz odpowiedzi. Studiowała psychologię, poznawała wiedzę z różnych dziedzin
rozwoju osobistego, zarządzania ludźmi. Napisała pracę doktorską na SGH na temat nowoczesnego przywództwa.
Przebyła długi etap wędrowca: człowiek wędruje, przysiada na chwilę w jednym miejscu, rozgląda się, bada, czy to
już moje miejsce, nie, jeszcze nie to, idzie dalej, aż wreszcie trafia na swoje. Jak to poznać? W duszy gra muzyka
radości.
Zakochała się w idei coachingu. Zdała międzynarodowe egzaminy dla coachów. Coach to człowiek, który towarzyszy
innym w rozwoju, nie daje rad, nie ocenia, słucha, pyta, pomaga odkrywać wewnętrzne ograniczenia, a także
pragnienia duszy. Pięć lat temu, w wieku 45 lat, odeszła z korporacji, założyła własną firmę szkoleniową, pracuje z
ludźmi: „Widzę, jak rozkwitają, nabierają sił, dotykają szczęścia w sobie, zmieniają swoje życie” – rozpromienia się. –
„Tak, żyję swoją pasją, podążam za marzeniem.”
Już na początku drogi odkryła, czego tak naprawdę szuka: chodzi o przemianę siebie: „To dotarło do mnie z całą
oczywistością: jeśli nie pokocham ludzi otwartą, bezwarunkową miłością dziecka, nie będę szczęśliwa.” Zdarzenie z
ostatnich dni: mężczyzna, który poprosił o konsultacje, zdradza żonę: „To wywołało we mnie nieprzyjemne uczucia.
Ale za chwilę pomyślałam: Kimże jestem, żeby oceniać? Żeby oceniać, trzeba zrozumieć, a żeby zrozumieć, trzeba
by przeżyć to wszystko, co przeżył ten człowiek, a to niemożliwe.”
Dziesięć lat temu miała takie marzenie: być otwartą, radosną, kochającą osobą. Później doszło drugie: towarzyszyć
ludziom w odkrywaniu pragnień ich serca. Spełniło się.
Ale nie dostała tego za darmo. Przeszła długą drogę wewnętrznej transformacji. Mierzenia się z ograniczeniami.
Wysiłek, ból, dużo łez. Jednak z każdym krokiem było coraz lżej, coraz więcej szczęścia, spokoju, dobrych relacji z
ludźmi, spełnienia, więc dusza wie, czego się domaga.
Beata opowiada o najcięższym roku w swoim życiu. Zamknięto program „Nocne rozmowy”, nie mogła znaleźć pracy.
Przeżywała żałobę po półtorarocznym wyniszczającym związku. Pojechała na Suwalszczyznę do przyjaciół, którzy
zakładali gospodarstwo agroturystyczne, trochę im pomagała, ale głównie dochodziła do siebie. Rozglądała się w
sobie: „Byłam przerażona, wyczerpana fizycznie, pusta w środku: jestem do niczego, nie dam rady. Co teraz? Ku
czemu zmierzam? Bezsenność, depresja.”
Fatalny rok, frustrujący, ale konieczny. Smutek wypłynął i zrobił miejsce nowym marzeniom: „Wystrzelił mnie do
życia.” Nigdy nie wiadomo, czy to co najgorsze, nie okaże się najlepsze.
Więcej o marzeniach w książce Paula Levesgue’a, Arta McNeil’a, „Oswajanie marzeń, Jak marzyć z rozmachem,
Jak marzenia urzeczywistniać”, Wydawnictwo „Kos” (www.kos.com.pl)
Marzenia są źródłem sukcesu
- Każdy sukces zaczyna się od marzenia, wizji, za którą chcemy podążać – mówi Robert Dilts, ekspert od
motywowania ludzi do spełniania ich marzeń.
Robert Dilts prowadzi treningi, konsultacje i szkolenia na całym świecie. W marcu był w Polsce z autorskim
programem modelowania czynników sukcesu „Odkrywając klucze do swoich marzeń.” Oto niektóre inspirujące myśli
i ćwiczenia.
*Marzenia są źródłem sukcesu. Ludzie, którzy odnoszą sukcesy, mówią, że jest to możliwe dzięki wytrwałej pracy:
„99 procent tego sukcesu to praca.” Pytanie, co sprawia, że mają siłę, aby wykonać tę pracę. Oczywiście marzenie.
To siła marzenia motywuje do wysiłku, podejmowania wyzwań i ryzyka, pobudza w chwilach zwątpienia.
*Marzenie jest czymś, co nigdy nie umiera, jest częścią nas, sprawia, że jesteśmy niepowtarzalni. Twoje marzenie
możesz urzeczywistnić tylko ty, ponieważ tylko ty masz talent, aby wykonać coś w jedyny, wyjątkowy sposób. Nie
ma drugiej takiej osoby na świecie. Nie pozbawiaj świata swojego marzenia.
*Aby zostać człowiekiem odnoszącym sukcesy należy: Odkryć swoje marzenie, znaleźć swoją pasję. Wyrazić pasję
jako wizję. Zidentyfikować się z wizją: tak, to jest moje, tego właśnie chcę. Udzielić sobie pozwolenia - aby odnieść
sukces; aby kochać to, co robię; podążać za swoją pasją; stawać się sobą; prosić, otrzymywać, dawać. Zbudować
krąg wsparcia: nie wszyscy będą nas wspierać, chodzi o to, aby znaleźć takich ludzi, którzy w nas uwierzą. Zmienić
swoją wizję w działanie: zmierzyć się z nieznanym, podjąć ryzyko.
*W każdym z nas istnieją pod osobowości: marzyciel, realista i krytyk. Wszystkie są potrzebne. Najpierw marzymy,
kształtujemy wizję; dajemy sobie na to tyle czasu, ile potrzeba. W tej fazie nie dopuszczamy realisty, ani krytyka.
Gdy już wizja jest bardzo atrakcyjna, do głosu dochodzi realista, który pyta: „Kiedy się za to weźmiesz? Ile czasu
sobie dajesz? Jaki jest pierwszy krok? Następne kroki? Kto może pomóc? Po czym poznasz, że robisz postępy?
Jakich środków, jakiego wsparcia potrzebujesz? Gdy już odpowiemy na pytania, zaplanujemy działania, z pewnością
wyłoni się krytyk, który wskaże wszystkie możliwe przeszkody: za mało czasu, za mało pieniędzy, za dużo pracy...
Krytyk znajduje problemy, które my zamieniamy na pytania, służące rozwiązaniu. Pytania zaczynają się od: jak? Jak
sprawić, aby nie ograniczał nas czas? Jak rozłożyć pracę na odcinki? Itd.
*Ćwiczenie: przemowa w windzie. Należy wyjaśnić w krótkim czasie (nie więcej niż 200 słów) osobie lub kilku
osobom, o co chodzi w projekcie, który zamierzamy zrealizować. Przemowa powinna zawierać kluczowe elementy
wizji, przyciągnąć uwagę ludzi, zainspirować.
* Nie trać z oczu marzenia. Koncentruj się na wizji. Utrzymuj jej klarowny obraz w głowie. A wtedy nie pokonają cię
żadne trudności, ani przeszkody.
*Znajdź metaforę dla swojej wizji (drzewo, spirala, słońce, woda, zwierzę) i powieś ją na ścianie, na którą często
zerkasz.
*Poszukaj przekonań, które cię ograniczają – bo nic innego poza przekonaniami nas nie ogranicza. Przekonania nie
są rzeczywistością, są wyborem. Jakiego przekonania potrzebujesz, żeby spełnić swoje marzenie?
*Kto oprócz ciebie skorzysta na twoim spełnionym marzeniu? Jeśli wygrasz, kto wygra z tobą? Jaki wkład wniesiesz
w życie innych? Kogo zainspirujesz? Czyje życie stanie się lepsze, ciekawsze?
*Z kim będziesz współpracować? Gdy ludzie łączą swoje talenty, umiejętności, wizje i pomysły we wspólnym
działaniu, wtedy powstaje trzecia wartość, większa od pojedynczych wkładów. Dobrą metaforą do tego typu
współpracy jest sytuacja, w której dwa atomy wodoru łączą się z atomem tlenu. Wynik tego połączenia jest
zdumiewający. Powstaje woda – coś, co nie jest ani wodorem, ani tlenem; coś, co tworzy podstawy wszelkiego
życia. Jednak, aby wytworzyć wodę tlen musi pozostać całkowicie tlenem, a wodór wodorem. Nowy związek
skutkuje powstaniem czegoś, co składa się z obu składników, jednak jest jednocześnie czymś zupełnie nowym.
Możemy się dopełniać, pozostając całkowicie sobą, całkowicie różni – to podstawa partnerstwa.
*Ludzie są w stanie robić rzeczy niemożliwe. Idź za marzeniem. Zrób coś nowego, coś niemożliwego. Wiele rzeczy
wydaje się niemożliwych, dopóki staną się możliwe.
(Dilts wyświetla film o kobiecie bez rąk, która żyje, jak każdy z nas. Wszystkie czynności wykonuje palcami u stóp:
myje się, ubiera, je, przewija i karmi własne dziecko, pisze na komputerze, prowadzi samochód, uczy się, jeździ po
świecie.)
*Hojność i wdzięczność czynią nas radosnymi i spełnionymi. Pomagaj innym w urzeczywistnianiu ich marzeń i nigdy
nie zapominaj o tych marzeniach, które udało się już spełnić.
(Dilts opowiada o chwili sprzed dziesięciu lat, która zapadła mu w serce. Wysiadł z samochodu i przywitał się z
mamą: „Byłem tak pochłonięty swoimi kłopotami, że nawet nie zauważyłem, w jak doskonałym stanie jest mama,
jeszcze niedawno chora na raka w ostatnim stadium. Teraz przywitała mnie promienna, właśnie wróciła z kolejnej
zagranicznej wyprawy, opowiadała o swoich pasjonujących przedsięwzięciach: nauczyła się pływać, grała w
reklamach. Ocknąłem się: przecież marzyłem o tym, żeby wyzdrowiała, włożyłem w to dużo wysiłku. Marzyłem, aby
mieć szczęśliwy dom, dzieci, podróżować po świecie z wykładami. I to wszystko się stało, ale ja się nie cieszę.
Wtedy postanowiłem, że będę dziękował za spełnione marzenia; nie pozwolę, aby choć jeden dzień minął bez
wdzięczności.”)
Renata Dziurdzikowska