Jednorożec - Zespół Szkół nr 2 w Dukli

Transkrypt

Jednorożec - Zespół Szkół nr 2 w Dukli
str.1
Nowa szkoła:
podwójne otwarcie
Drodzy czytelnicy!
Nowa szkoła:
Wielkie Otwarcie
Otwarcie ZSP nr 2 w Dukli, 10 IX 2010
Poczet sztandarowy LO w Dukli, 1 IX 2010
Młodzież gimnazjalna ZSP nr 2, 1 IX 2010
Grono pedagogiczne ZSP nr 2, 1 IX 2010
Przemówienie burmistrza M. Góraka, 1 IX 2010
Pragnę Was serdecznie powitać
w imieniu swoim i Redakcji
„Jednorożca” po przerwie wakacyjnej.
Nowy rok szkolny rozpoczęliśmy
w nowej szkole przy ulicy Armii
Krajowej. Wszystko jest tutaj nowe,
nawet gazetka ulegnie zmianom,
bowiem powiększyło się grono jej
członków i odbiorców. Pojawiły się
nowe osoby z klasy pierwszej LO i z
Gimnazjum,
więc
pisemko
z
pewnością się rozwinie. Przede
wszystkim zaś stanie się organem
Zespołu Szkół nr 2, co zdążyliście już
pewnie zauważyć po przeglądnięciu
loga strony tytułowej bieżącego
numeru.
A co w szkole?
Tradycyjnie 1-go września
rozpoczął się nowy rok szkolny.
Następnie
10
września
braliśmy udział w oficjalnym otwarciu
szkoły i poświeceniu krzyży.
W dniu 16 listopada
zakończono uroczyste otwarcie szkoły,
na które przybyło wielu znamienitych
gości. Została też oddana do użytku
hala widowiskowo-sportowa, więc
relacje z zawodów, myślę, że wkrótce
pojawią się w naszej gazetce.
Miejmy
nadzieję,
że
„Jednorożec” rozwinie się i z roku na
rok, podobnie jak liczba obecnych
uczniów szkoły, poszerzy swój zakres
tematyczny.
Sala gimn. w barwach narodowych, 16 XI 2010
Wprowadzenie pocztu sztandar., 16 XI 2010
Zgromadzeni goście, 16 XI 2010
Dyrektor szkoły wita gości, 16 XI 2010
Anna Kolanko, kl. II LO
Dyrektor J. Drajewicz wita gości, 10 IX 2010
Arcybiskup J. Michalik święci obiekt, 16 XI 2010
Goście podczas otwarcia szkoły, 10 IX 2010
Mecz siatkarski wielkiego otwarcia, 16 XI 2010
Pierwsze zajęcia w nowej szkole, IX 2010
1
str.1
str.2
Z życia szkoły
ssszkołyszkoły
Nowa szkoła:
Wielkie Otwarcie
Nowa szkoła:
podwójne otwarcie
Jak
wiadomo
nasze
liceum
przeniesione zostało do nowego
budynku. W związku z tym odbyły się
dwa otwarcia szkoły.
Pierwsze, tradycyjnie 1 września o
godz. 9:00, rozpoczęło się mszą świętą
w kościele p. w. św. Marii Magdaleny,
następnie zaś w nowym budynku o
godz. 10:00. Gdy przybyliśmy na nie,
pan dyrektor Jan Drajewicz zapoznał
nas ze szkołą, przedstawił nauczycieli i
wychowawców.
Natomiast oficjalne otwarcie szkoły
odbyło się 10 września o godz. 12:00.
Pojawiło się na nim wielu ważnych
gości: Ksiądz Dziekan Stanisław Siara,
O. Gwardian Krystian Olszewski, którzy
poświęcili krzyże do naszych sal
lekcyjnych, Wojewoda Podkarpacki
Mirosław Karapyta, Wicemarszałek
Województwa
Podkarpackiego
Bogdan
Rzońca,
Podkarpacki
Wicekurator Oświaty Antoni Wydro,
Senator Stanisław Piotrowicz, Starosta
Krośnieński Jan Juszczak, Burmistrz
Gminy Dukla Marek Górak z
pracownikami urzędu, radni powiatu
krośnieńskiego, Dyrektor Muzeum
Historycznego w Dukli Waldemar
Półchłopek, przedstawiciele sektora
bankowego z Dukli, Prezes GKiM w
Dukli Artur Wszołek, mjr SG Jan
Grochowski, dyrektorzy szkół z terenu
gminy Dukla oraz radni samorządu
dukielskiego.
Uroczystość
rozpoczęła
się
wniesieniem pocztu sztandarowego i
apelem uczniów z liceum i gimnazjum,
przygotowanym specjalnie na tę
uroczystość przez profesorkę Jolantę
Wojdyłę.
Po zakończeniu uroczystości goście
udali
się
na
przygotowany
poczęstunek.
Anna Kolanko, kl. II LO
powstania obiektu. Wśród nich
wymienił m. in. byłego wicepremiera
prof. Mariana Belkę, potem zaś
przeczytał przesłany przez niego list z
życzeniami.
Następnie
młodzież
gimnazjalna
odśpiewała pięknie wykonane pieśni
utrzymane w duchu patriotycznym i
sportowym.
Zgromadzeni
mogli
również obejrzeć układ taneczny w
wykonaniu uczniów.
Dyr. szkoły J. Drajewicz rozpoczyna uroczystości
Dnia 16-go listopada 2010 r. w Zespole
Szkół nr 2 w Dukli odbyło się otwarcie
sali gimnastycznej.
Początek uroczystości stanowiła msza
święta w kościele p. w. św. Marii
Magdaleny w Dukli, którą poprowadził
arcybiskup Józef Michalik. On też
wygłosił kazanie na temat wagi
kształcenia i wychowawczej roli szkoły
w
realizacji
ideału
człowieka
integralnego.
Następnie młodzież szkoły, jej
nauczyciele oraz zaproszeni goście
udali się w stronę szkoły przy ul. Armii
Krajowej.
Już na sali gimnastycznej, po
wprowadzeniu pocztu sztandarowego
szkoły
i
odśpiewaniu
hymnu
państwowego przez zgromadzonych,
młodzież LO i gospodarz szkoły dyr.
Jan Drajewicz przywitali zaproszonych
gości, wśród których znaleźli się
przedstawiciele: duchowieństwa na
czele z arcybiskupem Józefem
Michalikiem, władz centralnych na
czele z posłem Piotrem Babinetzem,
władz powiatowych na czele z
zastępcą
starosty
Andrzejem
Guzikiem, władz lokalnych na czele z
Przewodniczącym Rady Miejskiej
Zbigniewem Uliaszem, absolwentów
liceum na czele z rektorem
Uniwersytetu Rzeszowskiego prof.
Stanisławem
Uliaszem,
władz
oświatowych
na
czele
z
wicekuratorem
Antonim
Wydro,
emerytowanych nauczycieli, przyjaciół
szkoły i mieszkańców miasta.
Przemówienie wygłosił Burmistrz Dukli
Marek
Górak,
który
pokrótce
przedstawił etapy działań w realizacji
projektu i plany na przyszłość.
Podziękował on też osobom, które
szczególnie
przyczyniły
się
do
Wtedy dyr. szkoły Jan Drajewicz
poprosił arcybiskupa Józefa Michalika
o poświęcenie obiektu. Akt ten w
chwilę później kontynuowany był też
w innych miejscach, m. in. na dwóch
boiskach sportowych na zewnątrz oraz
w budynku szkoły i bibliotece
publicznej. W tym czasie pozostali na
sali mogli wysłuchać kolejnych
wystąpień gości.
Pierwsze z nich wygłosił wieloletni
radny i przewodniczący Komisji
Kultury, Oświaty, Zdrowia i Spraw
Obywatelskich Gminy Dukla Jan
Dembiczak, który podziękował za
wykonanie obiektu i podkreślił zasługi
zastępcy burmistrza Andrzeja Bytnara
w tym względzie.
Po nim wystąpił emerytowany
nauczyciel LO w Dukli Fryderyk
Krówka, który przedstawił się jako były
maturzysta pierwszego rocznika 1951
roku. Podziwiając wykonane dzieło
wspominał trudne początki szkoły.
Mówił też o chlubnych losach swoich
koleżanek i kolegów z klasy, których
podwaliny stworzyła dla nich szkoła.
Po powrocie arcybiskupa Michalika i
osób
mu
towarzyszących,
wyprowadzeniem
pocztu
sztandarowego została zamknięta
oficjalna część otwarcia. Dyrektor
szkoły
Jan
Drajewicz
zaprosił
przybyłych
na
obiad,
którym
zakończyła się uroczystość.
Andrzej Szwast
Budynek ZSP nr 2 w Dukli
2
str.2
str.3
„Dobry start życiowy da
Zespół Szkół Nr 2” – wywiad
z
zastępcą
dyrektora
Arkadiuszem Twardzikiem
Czas to zweryfikuje, ale jestem dobrej
myśli.
D.W. i K.P.: Czy można się spodziewać
w przyszłym roku szkolnym otwarcia
nowych profili? Jeśli tak, to jakich?
Dyr.: Czas na konkrety przyjdzie
niebawem, przed rekrutacją do szkoły.
Mówi się o wykorzystaniu świetnych
warunków bazy sportowej, które
może pomóc w utworzeniu klasy
sportowej. Nic nie jest postanowione,
ale jesteśmy dobrej myśli.
Wicedyrektor A. Twardzik z prof. M.
Walczak i z uczniami
Damian Walaszek i Krystian Pietruś:
Na początek może to, jak się Pan,
Panie Dyrektorze, odnajduje w nowej
szkole? Czy długo zajęło ogarnięcie tak
wielu spraw?
Dyr. Arkariusz Twardzik: Tematy
szkolne nie są mi obce, więc na pewno
było to dla mnie ułatwienie. Pierwsze
dni były szczególnie trudne dla mnie,
uczniów i nauczycieli. Ale ta adaptacja
poszła w dobrym kierunku i teraz jest
wszystko dobrze.
D.W. i K.P.: Co Pan może nam
powiedzieć o przyszłych inwestycjach
szkoły? Czy chodzące plotki o
strzelnicy i basenie można traktować
poważnie?
Dyr.: Myślę, że tak, w myśl zasady, że
w każdej plotce jest ziarno prawdy.
Jest już pewne miejsce, gdzie mógłby
powstać basen połączony z salą.
Słyszałem też, że Dyrektor Drajewicz
planuje wybudowanie strzelnicy na
strychu, są to jednak na razie plany na
przyszły rok. Temat jest otwarty, ale
konkretów jeszcze nie mogę zdradzić.
D.W. i K.P.: Co Pan myśli o połączeniu
liceum z gimnazjum? Uczucia uczniów,
jak i nauczycieli na ten temat są
mieszane. Jakie są Pana?
Dyr.: Najlepiej zweryfikuje to czas. Na
razie jest za krótko, by wyciągać
pewne wnioski. Program nauczania
liceum ma być pewną kontynuacją
gimnazjum.
Zachowanie
gimnazjalistów nie zawsze jest
wzorowe i jest pewna nadzieja, że
będą brać przykład ze starszych
kolegów z LO na ogół spokojniejszych.
D.W. i K.P.: Jak się Panu pracuje w
nowym
otoczeniu?
Jest
Pan
zadowolony, czy ma Pan pewne
zastrzeżenia, z którymi może się Pan z
nami podzielić?
Dyr.:
Tu
jestem
zadowolony.
Satysfakcjonuje mnie duży, nowy
budynek. Dobre wyposażenie i
odpowiednio
nowoczesne.
Współpraca z nauczycielami przebiega
dobrze i nie ma jakichś szczególnych
problemów.
D.W. i K.P.: Gdzie Pan wcześniej
pracował? Czy tęskni Pan za tamtym
otoczeniem?
Dyr.: Ostatnie 3 lata spędziłem w
Wietrznie, gdzie byłem Dyrektorem.
Bardzo dobrze wspominam szkołę,
nauczycieli i uczniów. Pracowało mi
się z nimi dobrze. Można powiedzieć,
że trochę tęsknie, ale życie przynosi
nowe wyzwania. Odnajduję się z nimi
w nowej szkole.
D.W. i K.P.: Co Pan robi w wolnym
czasie?
Jakieś
hobby,
zainteresowania?
Dyr.: Majsterkowanie, jak czas
pozwala. Komputer: wykonuję wtedy
nie rzeczy związane z pracą, ale
eksperymentując z jakimś nowym
oprogramowaniem. Lubię posłuchać
muzyki, jeśli czas pozwala. A latem
popracować w ogródku.
D.W. i K.P.: I na koniec, jakby Pan
zachęcił uczniów do wybrania naszej
szkoły?
Dyr.: Bliskość do naszej szkoły z
miejscowości gminy i ościennych.
Drugi argument to, to że dysponujemy
nowym obiektem, który pomaga
nauczać w sposób dosyć nowoczesny.
Na pewno oferta nowych kierunków
kształcenia. Gotowość nauczycieli, aby
pozyskiwać tutaj jak najzdolniejszych
uczniów i prowadzić ich dalej. „Dobry
start życiu da Zespół Szkół Nr 2” ☺
D.W. i K.P.: Serdecznie dziękujemy za
czas nam poświęcony i udzielenie
wywiadu. Życzymy owocnej pracy i
wytrwałości w tym, co Pan robi.
Dyr.: Dziękuję.
Wywiad przeprowadzili Damian
Walaszek i Krystian Pietruś z kl. I LO
Okiem pierwszoklasistki
Dnia
1-go
września
wstąpiliśmy w mury nowej szkoły.
Początkowo wszystko nas w niej
przytłaczało. Byłam zszokowana jej
wielkością i ogromem. Ciężko było się
w niej odnaleźć. Czasami nawet
zdarzały się problemy ze znalezieniem
z niej wyjścia.
Na pierwszych lekcjach nie
mogliśmy się na niczym skupić, na
szczęście jako I klasa byliśmy
traktowani ulgowo. W tym czasie
zapoznaliśmy się ze sobą, jak również
z naszym wychowawcą i profesorami.
Zdarzają się już początki pierwszych
przyjaźni i można powiedzieć, że
stajemy się coraz bardziej ze sobą
zżyci.
Pod koniec września klasa II LO
zorganizowała nam otrzęsiny, abyśmy
oficjalnie
wstąpili
w
szeregi
licealistów. W najbliższym czasie
również
planujemy
wycieczkę
integracyjną do Chyrowej.
Z rozmów ze starszymi kolegami
można wywnioskować, że w budynku
starej szkoły było lepiej, niż w tej
obecnej. Niestety, my nie mogliśmy
tego doświadczyć, gdyż rozpoczęliśmy
edukację w nowej szkole. Jednak na
mój gust szkoła wydaję się być bardzo
dobra i nowoczesna, co więcej mamy
bardzo zgraną klasę, w której wszyscy
się ze sobą zgadzają i myślę, że tak
pozostanie do końca.
Adriana Szyszlak, kl. I LO
3
str.3
str.4
Otrzęsiny okiem
pierwszoklasistów
K. Pietruś, A. Szyszlak, N. Głód
Otrzęsiny – to, na co wszystkie
kociaki
czekały
z
wielką
niecierpliwością. Wszyscy byliśmy
bardzo
ciekawi,
jakie
zadania
przygotowali nam starsi koledzy.
Mogliśmy się o tym przekonać już 30go września.
Najpierw podzielili nas na pięć
drużyn: Burki, Syjamskie, Dachowce,
Persy i Kiti-katy. Dla każdego były
przygotowane
różne
śmieszne
konkurencje, np. picie mleka ze
spodka, miauczenie piosenek czy
taniec z miotłą. Niektórzy mogli się
popisać
wspaniałym
wokalem,
miaucząc dane utwory. Inni mogli
poczuć się jak uczestnicy „Tańca z
Gwiazdami”, wykonując pląsy w takt
muzyki. Można było zobaczyć również
talenty
plastyczne
reszty
pierwszoklasistów, którzy rysowali
ustami portret wychowawczyni, pani
Beaty Zajdel.
Zabawa
była
udana.
Po
otrzęsinach odbyła się dyskoteka.
Wszyscy świetnie się bawili.
Za rok to my pokażemy
pierwszoklasistom, na co nas stać.
Joanna Górecka, kl. I LO
Fragment nadrzwiowej dekoracji otrzęsinowej
Rajd Dukielski
Dzień Życzliwości
Dnia 18 i 19 października
2010 roku uczniowie naszej szkoły
uczestniczyli w ,,Rajdzie Dukielskim’’.
Byli to zarówno gimnazjaliści jak i
licealiści.
Rozpoczął się on wyjazdem
autokarem do Rudawki Rymanowskiej,
skąd mieliśmy dotrzeć już pieszo do
Iwonicza Zdroju. Wtedy dołączyli do
nas także licealiści z Jedlicza, którzy
jednak uczestniczyli jedynie w
pierwszym dniu imprezy.
Trasa
nie
była
zbyt
wymagająca, więc szło się przyjemnie.
Jedyną przeszkodą było błoto, lecz
uczniom podobało się ono, ponieważ
dzięki temu było ciekawiej. Jak
obiecywał przewodnik trasa miała
prowadzić przez bardzo malownicze
tereny, lecz osobiście nie mogę tego
potwierdzić, ponieważ była mgła i nie
było nic widać. No cóż, musimy
uwierzyć mu na słowo.
W końcu dotarliśmy do
pensjonatu ,,Trzy Lilie” w Iwoniczu
Zdroju, gdzie mieliśmy spać. Na
wstępie
zostały
poprzydzielane
pokoje. Po obiadokolacji zostały
ogłoszone trzy konkursy: ekologiczny,
z wiedzy o terenie i plastyczny. Około
godziny 22-giej odbyło się spotkanie
dotyczące zachowania: sugerowano,
żebyśmy byli grzeczni i zostali w
swoich pokojach, ponieważ zaraz
będzie cisza nocna; kto by zaś miał
złamać ten zakaz, miał spać w pokoju z
opiekunami. Nikt z nas nie chciał
skorzystać z tej jakże kuszącej
propozycji. ☺
Następnego
dnia
po
śniadaniu
spakowaliśmy
się
i
zanieśliśmy bagaż do autokaru, który
pojechał do szkoły. Sami ruszyliśmy w
stronę Dukli. Ku zadowoleni uczniów
droga powrotna była przyjemniejsza i
krótsza. Nawet po drodze nasi
,,nałogowi karciarze’’ potrafili grać w
,,kuku”,
więc
zapewnili
sobie
dodatkową atrakcję. Gdy dotarliśmy
do szkoły, przywitał nas Pan Dyrektor,
który dopytywał się, jak było oraz
wręczył nagrody za konkursy.
Podsumowując: mimo to że
uczniowie byli cali pokryci błotem i
pogoda niezbyt im się udała, są
zadowoleni z rajdu i nie mogą się
doczekać następnego. Nie wiadomo,
co na to ich mamy, które zapewne
muszą to wszystko prać?
21-go listopada obchodzimy
światowy „dzień życzliwości”. Moim
zdaniem jest to idealny czas, kiedy
możemy się zastanowić nad swym
postępowaniem.
Często
jest
tak,
że
naśmiewamy się z ludzi starszych,
chorych czy biedniejszych. Nie
zastanawiamy się wówczas, co oni
czują. Nie zdajemy sobie sprawy z
tego, że możemy ich swoim
postępowaniem zranić.
Nieustąpienie
miejsca
siedzącego
osobie
starszej
w
autobusie jest nieżyczliwe. Kosztuje to
tak naprawdę niewiele, a staruszce
możemy zaoszczędzić bolących nóg.
Nie zastanawiamy się też nad tym, że
w przyszłości może nas spotkać to
samo.
W szkole wyśmiewając się z
młodszych kolegów, ich zachowania
czy ich ubioru bądź dokuczając i
gnębiąc ich, nie myślimy o tym, ile
zadajemy im bólu. Przez takie kpiny
popadają w depresję, co kończy się
niekiedy próbami samobójczymi.
W życiu nigdy nie wiadomo,
co nas może spotkać. Możemy
poważnie
zachorować,
stracić
majątek, przyjaciół, a z czasem się
zestarzejemy. Dlatego warto więc być
życzliwym przez cały rok. Przynajmniej
próbować. Idealnym dniem do tego
jest chociażby 21-szy listopada.
Damian Walaszek, kl. I LO
Ewelina Niwińska, kl. II LO
Wyróżniony plakat
Magdalena Jurczyk, GIM, Projekt plakatu,
techn. komputerowa; praca wyróżniona w
konkursie plastycznym „Porozmawiajmy o Aids”
4
str.4
str.5
„Każdy z nas ma plan…”
Maria Drozd, Świeca życia, rys. węglem
Każdy z nas ma jakiś plan…
do czegoś dąży, ustala sobie jakiś cel.
Jednych interesuje tylko kariera,
drudzy marzą o rodzinie, a inni o
wiecznej zabawie. Niestety wszystko
się kiedyś kończy... czasami zbyt
szybko. Dlatego korzystajmy jak
najczęściej z zasady carpe diem –
chwytaj dzień. Przypomina nam o tym
1 listopada – Święto Zmarłych. Warto
cieszyć się z każdej chwili, robić to, co
się chce i mieć przy sobie kogoś, kogo
się kocha, bo nigdy nie wiemy, kiedy
to wszystko się skończy…
Życie za życie…
Wiktoria i Tomek. Zawsze
uśmiechnięci, zadowoleni z życia,
zakochani. Każdy uważał ich za idealne
młode małżeństwo. A do tego
wszystkiego miało dojść dziecko.
Oczekiwali na nie z niecierpliwością.
Ciąża
przebiegała
prawidłowo.
Wiktoria ciągle więc kupowała nowe
ciuszki dla Maleństwa; miała być to
dziewczynka – Anastazja. Małżeństwo
mieszkało
w
małym
domku
odziedziczonym po dziadkach Wiktorii.
Tomek więc wyremontował pokoik dla
dziecka. Było tam tak kolorowo...
mnóstwo zabawek, łóżeczko.
W końcu nadszedł dzień
rozwiązania, bo Wiktoria już od kilku
dni leżała w szpitalu w oczekiwaniu,
Tomek zaś codziennie ją odwiedzał.
Nadszedł więc 5 maja 2009
roku.
Lekarz
powiedział,
że
najprawdopodobniej tego dnia pojawi
się dziecko. Tomek już kilka dni
wcześniej wziął w pracy urlop, bo
chciał być przy Wiktorii.
W końcu kobieta pojechała
na salę porodową. Tomek oczywiście
chciał być przy porodzie. Niby
wszystko było w porządku, ale nagle
lekarz poprosił mężczyznę o wyjście z
sali. Nie miał wyjścia, puścił rękę żony i
wyszedł. Na korytarzu była mama i
siostra Wiktorii. Zapytały, co się dzieje,
ale Tomek nie znał odpowiedzi.
Po jakimś czasie pielęgniarka
poprosiła ojca, aby wszedł ponownie.
Kiedy to zrobił podała mu dziecko na
ręce. Powiedziała, że to zdrowa
dziewczynka. Trzymając Maleństwo na
rękach czuł się najszczęśliwszym
człowiekiem na świecie: był bowiem
nie tylko mężem, ale i ojcem. Miał
obok siebie dwie osoby, które kochał
ponad wszystko. Chciał podejść do
żony, aby ją z radości ucałować, ale w
tym czasie lekarz złapał go za ramię i
wydusił z siebie słowa, których nikt się
nie spodziewał – „Przykro nam, ale
nastąpiły pewne komplikacje, pańska
żona nie przeżyła porodu, jej serce
było za słabe. Udało nam się uratować
tylko dziecko...” Tomek nie wierzył w
to, co słyszy, podał dziewczynkę
pielęgniarce i natychmiast podszedł do
żony. Przytulił ja, zaczął do niej mówić.
Nie odzywała się; on krzyczał. Upadł
na podłogę i płakał. Spędził tak jakiś
czas, po czym musiał wyjść, aby
powiadomić o tym kobiety czekające
na korytarzu. Wyszedł, ale nie dał rady
wypowiedzieć ani słowa. Lekarz
wytłumaczył, co się stało.
Po kilku godzinach do Tomka
podeszła pielęgniarka. Starsza kobieta
chciała pomóc, ale sama nie wiedziała
jak. Była przy Wiktorii i znała już
wcześniej to małżeństwo. Widziała, jak
kochają siebie i jeszcze wtedy
nienarodzone dziecko. Zaprowadziła
mężczyznę do niego i powiedziała, że
Wiktorii już nie ma, ale jest ktoś, kto
będzie ją zastępował, ktoś, kto
potrzebuje ojca.
Minęło kilka dni. Odbył się
pogrzeb. Przybyło mnóstwo ludzi,
ksiądz wygłosił piękne kazanie. Zaraz
po ceremonii Tomek pojechał do
szpitala, skąd mógł zabrać córeczkę do
domu. Bał się, że nie jest na to
gotowy, ale miał obok siebie bliskich,
którzy obiecali pomoc. Zabrał Małą do
domu. Brakowało mu Wiktorii, ale
wiedział, że ma teraz kogoś równie
ważnego, córeczkę – Wiktorię
Anastazję...
Ludzka głupota…
Były ferie zimowe. Grupa
przyjaciół postanowiła więc wybrać się
na kilka dni w góry. Piękna zima, dużo
śniegu, pogoda idealna na narty czy
snowboard...
Wszyscy dotarli na miejsce,
rozpakowali się w leśniczówce i ruszyli
prosto na stok. Mieli wykupione
karnety do późnego wieczora. Po
dobrej zabawie wrócili zmęczeni do
sachroniska i od razu położyli się spać.
Następnego dnia z samego
rana wyruszyli w góry. Każdemu
bardzo się podobało: piękne widoki,
narty i przede wszystkim dobra
zabawa. Cały więc dzień spędzili na
powietrzu, a wieczorem zorganizowali
imprezę. Trochę wypili i zaczęli się
wygłupiać. Jakieś zabawy, zakłady itp.
Trzech
chłopaków
postanowiło iść pozjeżdżać jeszcze
kilka razy ze stoku. Tylko jeden z nich
powiedział, że wraca już do domku.
Dwaj zostali. Wrócili po jakiejś
godzinie, lecz nie zastali tam swojego
kolegi. Myśleli, że poszedł do baru
albo gdzieś się jeszcze kręci i niedługo
wróci. Wszyscy więc cudownie
zmęczeni zasnęli...
Rankiem okazało się, że
chłopak nie wrócił. Grupa znajomych
zaczęła poszukiwania. Potem już z
pomocą
specjalistów
przeszukali
wszystkie możliwe miejsca. Młodzież
pojechała jednak do domów bez
kolegi...
Poszukiwania trwały kilka
dni... Pewnego dnia turysta znalazł
ciało zamarzniętego chłopaka.
xxx
Mam nadzieję, że te historie
uświadomią nas w tym, że warto
mądrze cieszyć się z każdego dnia. Nikt
z nas nie wie, kiedy nadejdzie nasz
czas albo chwila śmierci naszych
bliskich. Starajmy się korzystać z życia
tak, aby na koniec móc szczerze
powiedzieć, że było się szczęśliwym i
niczego się nie żałuje.
W takie dni jak Święto
Zmarłych należy też pamiętać o
zmarłych z rodziny, przyjaciołach... ale
nie tylko. Pomyślmy, ilu nieznajomych
żołnierzy oddało życie za to, abyśmy
teraz mogli żyć w takim kraju.
Odwiedzajmy też groby
zmarłych nie tylko 1 listopada, ale
również w normalne dni. Nie
zapominajmy o nich, bo to pozwoli
nam mądrzej żyć.
Barbara Kozubal, kl. II LO
5
str.5
str.6
Samotne
wędrówki
śladami jeleni... Wywiad
z Konradem Siokorą
przysłowiowe ręce i nogi. Potem
napisałem wiele innych dramatów.
podziękować tym wszystkim, którzy
przyczynili się do jej wydania.
J: Co jest Twoim natchnieniem do
pisania utworów?
J: Słyszałam, że masz w planach
wydanie drugiej książki. Czy to
prawda?
K: Istotnie, zamierzam wydać tomik
wierszy
wraz
z
„Trenami
Tereściańskimi” oraz osobno dramat.
Jednakże nie chce zdradzać nic więcej.
K: Inspiracją jest wiara katolicka,
ludzie,
ich
problemy,
różne
wydarzenia, które dotykają moje
otoczenie, ale ostatnio też po prostu
wszystko to, co się dzieje na świecie.
Piszę przede wszystkim o problemach
człowieka i jego życiu, o zmaganiach –
walce z pokusami i o cierpieniu. W
każdym utworze o takim właśnie
charakterze podkreślam, że jest on
istotą błądzącą, ale też potrafiącą
naprawić swoje błędy.
Konrad Sikora czyta wiersze podczas swego
wieczoru literackiego w Muzeum Pałac w Dukli
Konrad Sikora jest naszym kolegą,
uczniem
dukielskiego
Liceum
Ogólnokształcącego. Urodził się w
1992 r. w Krośnie. Jest on stypendystą
naukowym w dziedzinie botaniki i
entomologii.
Jego
opiekunem
naukowym jest pani Maria Walczak,
nauczycielka biologii w naszym liceum.
26 października 2010 r. Konrad miał
swój wieczór autorski w dukielskim
muzeum. Był on poświęcony głównie
książce, którą niedawno wydał.
Joanna Górecka: Kiedy napisałeś swój
pierwszy dramat?
Konrad Sikora: W wieku 16 lat. Była to
sztuka otwierająca mój pierwszy zbiór.
To misterium pisałem od stycznia, aż
do października, a więc 10 miesięcy.
Natychmiast
po
ukończeniu
postanowiłem go wystawić. Dzięki
pomocy wielu przyjaciół i cierpliwych
ludzi po dwóch miesiącach mozolnej
pracy w styczniu 2008 roku odbyła się
prapremiera, oczywiście w sali Domu
Ludowego w Zawadce Rymanowskiej.
Później były występy w Dukli i w
Warszawie,
gdzie
była
przeprowadzona akcja zbiórkowa na
remont naszego niepowtarzalnego
zabytku - kościoła. To był chyba
najważniejszy moment w mojej
twórczości, bo wiedziałem, że jestem
w stanie napisać coś, co ma
J: Czy czujesz się bardziej poetą, czy
dramatopisarzem?
K: Na to pytanie trudno mi jest
odpowiedzieć. Lubię zarówno poezję,
jak i dramat. Jednak chyba w dramacie
bardziej sprawdzam siebie. Ten rodzaj
literacki jest bardzo wymagający, ale
też bardzo ciekawy. Mamy tu bowiem
przede wszystkim postaci, które trzeba
odpowiednio wykreować. Lubię to
robić, ponieważ mam możliwość
tworzyć różne osobowości, a czasem
dzięki temu patrzyć z dystansem na
siebie. Chyba jednak bardziej czuję się
dramatopisarzem. Ta część twórczości
zajmuje mnie najbardziej.
J: Czy mógłbyś powiedzieć coś o
swojej niedawno wydanej książce?
K: „Persona” to moja debiutancka
książka. Zawiera wszystkie dramaty,
jakie napisałem do marca tego roku.
W każdym utworze można zobaczyć
moje
amatorskie
kroki
w
dramatopisarstwie. Tematy, jakie
poruszałem dotychczas, są pospolite,
często spotykane. Czasem chciałem się
pobawić, jak w komedii „Władza
moja…”, czasem też popatrzeć na nasz
świat młodzieży, zadać pytanie, co
nami targa, jak postępujemy. Muszę
tu podkreślić, że wszystkie dramaty są
przeznaczone na scenę i oczekują
realizacji. Ta książka to bardzo prosty
moim zdaniem zbiór. Sam fakt, że
znalazł się sponsor w osobie pana
Zbigniewa Trytko, był dla mnie darem
od Boga. A książka na pewno jest
przełomową w moim życiu. Prosty
chłopak ze wsi napisał książkę – ta
myśl była pierwszą po otrzymaniu
zbioru. W tym miejscu pragnę
J: Czym się interesujesz ?
K: Cóż… moich pasji jest kilka.
Najważniejszą jest jednak pisarstwo i
literatura. Następnie pszczoły, moje
wdzięczne owady i ogólnie przyroda.
Ta pasja wpływa na moją twórczość.
W naturze bowiem odnajduję Boga. W
każdym cichym szumie drzew...
wszędzie jest obecny. Natomiast
literatura daje mi możliwość poznania
ciekawych spraw. Często, czytając
różne teksty, zastanawiam się, co czuł
autor, gdy to pisał. Literatura
prowadzi mnie więc w przestrzeń
dramaturgiczną i pozwala choć trochę
poznać wnętrza twórców.
J: Który z pisarzy jest dla Ciebie
największym autorytetem?
K: Jeśli chodzi o dramat, to na pewno
Szekspir. Jego dramaty są bardzo
głęboko zakorzenione w ludzkiej
egzystencji, dziejach. Sama ich
budowa dla ówczesnych Szekspira
„kolegów po fachu” była zaskakująca i
kontrowersyjna. To mi najbardziej
imponuje.
Sam
jestem
nieco
kontrowersyjny, jak się mogłem już
dowiedzieć. Piszę bowiem dramaty w
XXI w., a rymuję kwestie nich zawarte.
W opinii niektórych krytyków jest to
błąd. Ale ja chce tkwić w tym błędzie,
bo rym jest także wymagający, a ja
lubię od siebie wymagać. Jeśli chodzi o
prozę, to cenie sobie Paulo Coelho.
Jego sposób niezwykle prostego
uchwycenia
rzeczywistości
bez
zbędnych
rzeczy
jest
bardzo
porywający. Ponadto ważne dla mnie
jest jego sposób budowania postaci.
Niektóre techniki można łatwo
przenieść do dramatu, a następnie na
deski teatralne. Kolejne, co mnie w
nim urzekło, to specyficzna magia w
każdej powieści. Wszystko jest niby
ludzkie i normalne, ale równocześnie
niepospolite. To właśnie cenię
najbardziej.
6
str.6
str.7
J: Czy mógłbyś coś opowiedzieć o
swoich górskich wędrówkach?
Maria Drozd, kl. I LO,
metafizyczny, rys. ołówkiem
Pejzaż
K: Wędrować lubiłem zawsze. Nigdy
nie zapomnę leśnych wypadów z tatą,
czy samotnych wędrówek śladami
jeleni. Bardzo dobrze czuję się też na
wycieczkach z profesorką Marią
Walczak. Zawsze takie eskapady są
miłe, pełne humoru i dobrej zabawy.
W każdej takiej wędrówce znajduje
coś
nowego.
Odkrywam
inne
zależności i inaczej widzę cud
stworzenia. Do moich ulubionych
jednak wędrówek należą samotne
spacery lasami. Szczególnie zimą, po
białym puchu, kiedy to wyraźnie widać
tropy zwierząt, co niejednokrotnie
zaprowadziło mnie do nich. Przyroda
niezwykle mnie uspokaja i wycisza.
Wędrując, wpadam bardzo często na
nowy pomysł dramatu. Po prostu
moje myśli są w pełni wyciszone i
składają się w jedną całość. A to już
można spotkać w mojej twórczości.
J: Czy wiążesz swoją dalszą przyszłość
z pisarstwem?
K: Jeśli mi nie braknie pomysłów,
zapału i odrobiny szczęścia, to na
pewno będę pisał dalej. Aktualnie
zajmuje się obszernym dramatem,
piszę trochę wierszy i nie przestaję
czytać. Czasem zastanawiam się, jak
godzę szkołę, maturę, pisanie i
czytanie. Ale póki co nie wychodzi mi
to źle.
J: Dziękuję, że zgodziłeś się na ten
wywiad. Życzę Ci wielu sukcesów w
dalszej karierze pisarskiej.
K: Ja również dziękuję. Było mi bardzo
miło.
Wywiad przeprowadziła Joanna
Górecka z kl. I LO
Wizyta w Barwinku
Straż Graniczna
Dnia 7 grudnia 2010
uczniowie klasy mundurowej wraz z
Panią Profesor Małgorzatą Kusiak
odwiedzili
posterunek
straży
granicznej w Barwinku. Była to pewnie
ostania okazja na zobaczenie pracy
posterunku straży granicznej w tym
miejscu, ponieważ zostanie on
zlikwidowany.
Historia straży granicznej
rozpoczyna się 16 maja 1991 roku
wraz z rozformowaniem Wojsk
Ochrony Pogranicza (WOP), które
wcześniej pełniło funkcję ochrony
granic RP.
Szczegółowe kontrole w
Barwinku trwały do 21 grudnia 2007
roku, kiedy to Polska weszła w strefę
Schengen i przejście graniczne zostało
zlikwidowane.
Na początku naszej wizyty w
posterunku poznaliśmy pracę straży
granicznej i czym dokładnie się
zajmuje. Jak się okazało nie było to
takie proste. Obowiązkami SG nie jest
tylko
pilnowanie
przejścia
granicznego, lecz także praca w
terenie.
Ma
ona
na
celu
przechwycenie
osób
nielegalnie
próbujących przedostać się przez
granice przemytników. Po obejrzeniu
zdjęć oraz filmów z akcji SG byłem
zadziwiony
ich
pomysłowością:
alkohol i papierosy oraz także często
ludzie byli schowani w przeróżnych
miejscach.
Następnie przeszliśmy do
pomieszczenia, w którym pokazano
nam uzbrojenie oraz urządzenia
przydatne podczas pracy. Były to
między innymi różnego typu kamerki,
przyrządy
do
sprawdzania
wiarygodności dokumentów oraz
banknotów, wskaźnik promieniowania
itp. Uczniów na pewno najbardziej
zainteresowała broń, którą można
było wziąć do ręki oraz kamizelki
kuloodporne.
Po
przymierzeniu
wszystkiego można było pstryknąć
sobie zdjęcie, z czego chętnie
skorzystaliśmy.
Myślę, że po tej wizycie
każdy z nas doceni pracę Straży
Granicznej i to, co robią dla naszego
kraju.
Damian Walaszek, kl. I LO
KĄCIK TWÓRCZY...
Poezja
Treny Tereściańskie
Agnieszce Zimie – wspaniałej,
prawdziwej, mądrej, prawej, wiecznie
uśmiechniętej, szesnastoletniej
dziewczynie, którą to Pan z pędu życia
wezwał do siebie
W dowód wielkiej rozpaczy i pustki po
stracie tak zacnej osoby
Rozgromiony przez siostrę śmierć
poświęca
Autor
Prolog
Potok szumi cicho… jękliwie…
Inaczej…
Płacze już dzisiaj żałośliwie,
Zaczął w pół do czwartej…
Ten szept, ta cisza, ten szelest
[żałobny…
I cisza – zastygł…
Woda wstrzymała wartki nurt
[swój,
Bo płacze…
Łzy wylewane ze skał wypływają,
Z kamieni potoku… a woda?
Zastygła, bo nie ma Ciebie…
Odeszłaś… lecz dokąd?
I poszłaś którędy?
Uśmiechasz się słodko,
Bo masz wielkie względy
I już nie cierpisz.
Co dalej? Jakie nasze
Cierpienie i płacze?
Cóż ja poradzę?
Ciebie nie zobaczę…
Już nie pogadamy,
Śmiać się nie będziemy,
Nie powspominamy…
A woda? Cichutka…
Nie płynie…
Nie chce płynąć
I chce zasnąć,
Zniknąć,
Wyschnąć…
A ja? W purpurze,
W czerni…
A oni?
Nie mają już barwy…
7
str.7
str.8
Na barki moje,
Twoich rodziców,
Całej wioski.
Płaczą po Tobie
Te drzewa,
Co Ci w okno zaglądały…
Płaczą i te,
Któreś na drodze spotykała…
Nie dotkną ciepłych, delikatnych
[dłoni…
Gdy jedna luka się wypełnia,
To druga staje przed nami
W swojej bolesnej okazałości.
My płaczemy…
Zalani łzami nicości,
Braku wytłumaczenia
Już osłabliśmy…
Maria Drozd, kl. I LO, Lilia, rys. ołówkiem
Tren I
Siedzę i słucham
Jak coś Tereścianka
Do mnie szepcze
Przez łzy…
Anioł przyszedł
Z lampą w ciemny, jesienny czas…
Oświecił Ci drogę,
Podał rękę,
A Ty – poddana
Poszłaś do Pana
Na bal…
Jakżeś chodziła po scenie,
Z umiejętnością
I wesołością –
To były czasy wspaniałe…
I jak mi mówiłaś
Słowa szczere –
Nigdy bez krzty kłamstwa –
To dobrze wspominam…
A tu Pan, który przyszedł
Za szybko, zbyt szybko
Zdjął Cię ze sceny
I przerwał sztukę…
Opadła kurtyna…
Również w moim sercu
Ciemność zapadła.
Pusto bez Ciebie,
Jedno wolne miejsce
W szkolnym autobusie,
Jedno w ławce kościelnej…
Pusto bez głosu Twego…
I ciężko…
To spadło tak nagle
Co dalej? Ty świętować będziesz
Narodzenie Pana,
A my? Bez Ciebie będzie
To najtrudniejszą ze sztuk…
Bo ta cisza,
Która aż dzwoni w uszach,
Rozdziera serce…
Nawet łzy już są suche,
Bo mokrych już brakło…
Słucham uważnie
I wiem:
To byłaś Ty…
Ciepła, rozpromieniona
I szczerze uśmiechnięta…
Prawdziwa…
Niby skryta, ale czuła,
Bardzo czuła
I szczera…
Maria Drozd, kl. I LO, Biały kwiat, rys.
ołówkiem
Epitafium
Maria Drozd, kl. I LO, Kwiat, rys.
ołówkiem
Tren III
Złota karoca
Otulona konwaliami dokoła
Wiezie Cię w niebiańskie
Posiadłości.
Tu dziś odpoczywa
Agnieszka Zima.
A jutro, gdy się wyśpi,
Wstanie i pójdzie w świat
Z uśmiechem na ustach.
Zawadka Rymanowska,
27 października A.D. 2010
Konrad Sikora, kl. III LO
Tam już wypełniłaś lukę,
Co zgotowana dla Ciebie
Od samych narodzin,
Od pierwszego serca uderzenia…
Tam już wypełniłaś lukę…
A tu?
Tu pusto…
Tu zimno i dziwnie bez Ciebie.
Dlaczego odeszłaś? –
Pytają już wszyscy.
Dlaczego Cię nie ma
Przy stole z Twą matką,
Z ojcem, z braćmi, siostrami…
A co z Wigilią?
Nie podzielą się opłatkiem z Tobą
I nie ucałują Cię,
Maria Drozd, kl. I LO, Słonecznik, rys.
ołówkiem
8
str.8
str.9
Proza
Poczwórne zwycięstwo
(fragment)
Mohamad Khan, kl. II LO, Jaskółki, rys. węglem
Sen wieczny
Tak bardzo chciałam zasnąć,
Zapomnieć o tym, co boli, doskwiera,
piecze,
Pogrążyć się w ciemności,
Zamknąć oczy, nie myśleć,
Marzenia bowiem są tak piękne,
Rzeczywistość krzywdzi.
Każdy człowiek kiedyś dorasta,
A od smutku uwalnia go cień,
Gdy jesteśmy mali, nikt nie wie,
Że kiedyś szczęście też kończy się.
Lecz gdybyśmy chcieli odlecieć,
Poczuć się lekko jak wiatr,
Czy uniesie nas nasza świadomość,
Czy polecimy w świat?
Uwolnimy się od smutków,
A na zawsze pozostanie nadzieja,
Niekiedy „matka głupich”.
Ewelina Toropiła, kl. III C GIM
Skały
Jak można kochać skały,
Gdy ostrą krawędzią ranią cię.
Gdy coś robisz nie tak,
To skały przed oczami masz.
Gdyby nawet śmierć mnie zabrała,
Nie krzyknę: Nie!
Gdyż skała i tak by mnie nie
pożałowała.
Ewelina Toropiła, kl. III C GIM
Maria Drozd, kl. I LO, Trawa, rys. ołówkiem
Był pochmurny i deszczowy
poranek. Po wczorajszej walce Artek
spał jak zabity. Wybiła już ósma rano.
Słychać było tylko tykanie zegara i
chrapanie pana Miodka.
Chłopak nie mógł już dłużej
spać, więc wstał i poszedł do kuchni.
Po kilku minutach pan Miodek zjawił
się w niej także.
- Dzień dobry, Arturze, jak
minęła noc? – zapytał mężczyzna z
uśmiechem na twarzy.
- Dobrze – odpowiedział Artek,
smażąc jajecznicę.
-Dzisiaj ostatnia konkurencja –
znów odezwał się pan Miodek. –
Denerwujesz się?
- Nie – odparł Artek.
- To dobrze – uśmiechnął się
nauczyciel. – Jak do tej pory
podejmowałeś każde wyzwanie, więc i
z tym powinieneś poradzić sobie bez
problemu.
- Mam nadzieję – rzekł Artur i
zaczął brać jajecznicę na talerz.
Było już w pół do dziewiątej. Z
łóżek wstali też Marian i Piotrek w
różowych humorach.
- Jak się miewa nasz potrójny, a
może i poczwórny zwycięzca? –
oznajmił wesoło Marian i uścisnął dłoń
Arturowi.
- Nawet ja założyłem się z Luigim
o to – powiedział Piotrek. – Jak ty
wygrasz, on będzie musiał rozebrać się
do majtek, wejść na dach i zaśpiewać
moją piosenkę.
- A jak przegram? – zapytał
Artek.
- To ja będę musiał dać się
Agnieszce pomalować – rzekł Piotrek.
- Ale na szczęście nie będziesz
musiał – wtrąciła Agnieszka, która
właśnie weszła do kuchni.
- Wszystko może się zdarzyć –
orzekł pan Miodek, trzymając kubek z
kawą. – Ale miejmy nadzieję, że Artur
wygra.
- A gdzie twój Krystian? – zwrócił
się Marian do Agnieszki, a ona
odparła:
- Koleś jeszcze śpi. Idę go
obudzić.
W chwilę później z hukiem
weszła do jego pokoju, skąd słyszeć
można było ciche pochrapywanie.
Potem na palcach już podeszła do
łóżka, gdzie spał Krystian, cały okryty
kołdrą.
- Hej! Wstawaj! – krzyknęła na
cały pokój Agnieszka i zaczęła bić
chłopaka poduszką. Ten się jedynie
przekręcił
i
tyle.
Dziewczyna
zdenerwowała się, potem zrzuciła go z
łóżka. W końcu jednak się dała za
wygraną i poszła do kuchni.
- Gdzie Krystian? – zapytał pan
Miodek.
- Śpi jak kamień! Nie mogę go
obudzić! – powiedziała Agnieszka.
- Ja to zrobię – rzekł Artek –
zaraz poruszy się jak na sprężynie!
Po tych słowach poszedł na
podwórko i wziął z krzaka wielką
tarantulę. Wszedł przez okno do
Krystiana i położył pająka na jego
głowie. Koleś zaczął się budzić.
- Aaa! – krzyknął – Zabierz to,
zabieeerz!
Zrzucił pająka z twarzy i
odskoczył w bok. Tarantula szybko
wspięła się po ścianie i wyszła przez
okno.
- Co tobie do łba strzeliło?! –
wściekł się Krystian. Artur nic nie
odpowiedział, tylko zachichotał.
- Chłopcy, idziecie? – zapytał
pan Miodek.
- Tak – odpowiedzieli chórem i
wyszli.
Weronika Boczar, kl. GIM
Gabriela Stanisz, kl. 1 C GIM, Portret,
farba plakatowa
9
str.9
str.10
Okiem ucznia...
„Prawdziwa miłość” Czy taka istnieje?
Maria Drozd, kl. I LO, Róża, rys. ołówkiem
Wielu ludzi zadaje sobie to
pytanie, nie znajdując odpowiedzi.
Jedni twierdzą, że takiej miłości nie
ma, inni zaś, że zdarza się ona raz w
życiu... Moim zdaniem wszyscy oni
mają w pewnym stopniu rację w tej
kwestii. Ja natomiast nie wierzę w taką
miłość i postaram się to poprzeć
argumentami.
Po pierwsze to często jesteśmy z
kimś bardzo długi okres czasu, a
później jest ogromne rozczarowanie.
Wydaje nam się, że to prawdziwa
miłość, a pozostają jedynie słowa: „a
miało być tak pięknie”. Na początku
zawsze się wydaje, że jest cudownie i
że nikt i nic nie może tego zniszczyć, a
jednak. Ludźmi kieruje pycha, dlatego
też nie potrafią się porozumieć i
odchodzą od siebie.
Powtarzamy, że miłość może
przetrwać wszystko, a tak nie jest.
Zawsze są jakieś przeszkody, które nie
umożliwiają nam bycie szczęśliwym. W
XXI wieku człowiek jest zbyt zabiegany
i zapracowany, by mieć czas dla
drugiej osoby. Często związki znajdują
swój koniec poprzez brak czasu. Nie
potrafimy też docenić tego, co
posiadamy, bo nawet jeśli taka miłość
gdzieś istnieje, to my jej nie umiemy
dostrzec.
Niektórzy ludzie twierdzą, że
należy korzystać z życia. Może mają
rację, bo ma się go tylko jedno. Osoby
takie prowadzą tzw. „dziki” tryb życia.
Polega to na tym, że zmieniają
partnerów jak rękawiczki. Ludzie z
takim podejściem nigdy nie będą tak
naprawdę kochać. Czym bowiem jest
miłość, która trwa dwa tygodnie, czy
miesiąc? Przez taki okres czasu nawet
nie zdążymy dobrze poznać drugiej
osoby. Najgorsze w takich związkach
jest to, że możemy wybrać kogoś
bardzo wrażliwego. Wtedy takim
zachowaniem ranimy innych ludzi, nie
zauważając tego. Więc czy możemy to
nazwać
prawdziwą
miłością?
Oczywiście, że nie.
Często również mylimy szczere
uczucie z zauroczeniem. Jeśli po roku
czasu okazuje się, że tak naprawdę nie
kochamy drugiej osoby... Różnie
kończą się te wakacyjne przygody
miłosne. Najczęściej są to chwilowe
zauroczenia, nie mające żadnego
sensu, rozpoczęte dla zabawy po
prostu.
Bardzo cierpi także miłość
nieodwzajemniona, bo czym jest taka
w związku, jeśli tylko jedna osoba
kocha?
Chłopcy najczęściej popełniają
jeden zasadniczy błąd, gdyż patrzą
przede wszystkim na wygląd. Szukają
dziewczyny takiej, którą mogliby się
pochwalić przed kumplami. Nie
zawsze są więc z nimi dla miłości, ale
dla szpanu.
Jak wynika z powyższych
argumentów nie ma prawdziwej
miłości. Gdy człowiek jest już pewny,
że to jest to, czego pragnie, okazuje
się, że mylił się.
Więc zwracam się z prośbą do
„prawdziwej miłości”: Jeśli istniejesz
naprawdę, to pokaż to całemu światu i
złącz
ze
sobą
zagubionych,
kochających się ludzi.
xxx
Miłość podobno prawdziwa,
Lecz czy zawsze uczciwa?
Na pierwszym miejscu stawiana,
Lecz rzadko wspominana.
Powoduje łzy i cierpienie,
Lecz nigdy zrozumienie.
Na początku jest wspaniała,
A później staje się tak mała.
Nagle jak pył znika,
Jak zamknięta do składziku.
Porzucona gdzieś na plaży,
Kto wie, o czym ona marzy?
Okrutna jak ta burza,
Czerwona jak z kolcami róża.
Gdy jej raz zasmakujesz,
Gorycz w sercu poczujesz...
Klaudia Fornal., kl. I LO
O przeżywaniu nieszczęśliwej miłości
Nieszczęśliwa miłość jest dla
każdego człowieka bolesna. Jednak
próbujemy sobie z nią jakoś radzić.
Każdy z nas ma na to inny sposób.
Dla niektórych ludzi jest to
bardzo ciężkie, szczególnie wtedy, gdy
są bardzo zakochani. Dlatego w takiej
sytuacji jedni szukają nowej miłości,
inny starają się zapomnieć o
ukochanej osobie, bawiąc się z
przyjaciółmi. Ale są też tacy, którzy nie
radzą sobie z tym wcale i myślą nawet
o samobójstwie.
Ci, którzy szukają nowej
miłości, często nie są przekonani co do
osób, z którymi się spotykają, ale dają
im i sobie nową szansę. Najczęściej
jednak,
chcąc
zapomnieć
o
nieszczęśliwej miłości, zakochują się
znów w niewłaściwej osobie. Lecz nie
jest to łatwe, gdyż każdego z nowych
partnerów porównują do tej, z którą
wcześniej byli związani.
Ci zaś, którzy uciekają od
nieszczęśliwej miłości w zabawę,
czasami przesadzają i popadają w
różne nałogi. Nie wiedzą, co mają ze
sobą zrobić i zaczynają palić, pić.
Zdarza się nawet, że sięgają po
narkotyki. Chcą od tego uciec i
zaczynają się tak nieszczęśliwie bawić,
że tracą kontrolę nad swoim życiem.
Najgorzej jest jednak wtedy,
kiedy ludzie w ogóle nie potrafią sobie
radzić z takimi sytuacjami i chcą
skończyć ze swoim życiem. Twierdzą,
że są nikomu niepotrzebni. Popadają
w depresję, nie potrafią sobie poradzić
i często także ludzie nie umieją im
pomóc.
Recepta więc na szczęśliwą
miłość według mnie polega na tym,
aby wkładać w nią więcej rozumu przy
wyborze drugiej połówki, nie kierować
się emocjami.
Adriana Szyszlak, kl. I LO
Donata Madej, kl. I LO, Śmiertelne zauroczenie,
rys. ołówkiem
10
str.10
str.11
Miłość niejedno ma imię
Każdy z nas ma inną, własną
definicję miłości. Która z nich jest
prawdziwa? A może wszystkie z nich
kryją w sobie prawdę, bo dla każdego
miłość jest czymś innym i wszyscy
kochamy coś innego.
Jedni darzą miłością siebie
nawzajem. Ludzie szukają bratnich
dusz, wspólnych zainteresowań, pasji,
spotykają się razem. Zdarza się, że po
poznaniu pewnej osoby zaczyna nam
na niej zależeć. Nagle staje się dla nas
ważna. Zrobilibyśmy dla niej wszystko,
by tylko była szczęśliwa. Po prostu ją
kochamy.
Inni mają tak z muzyką. Jest
ona dla nich czymś najważniejszym na
świecie, całym życiem. Niektórzy
zostali obdarzeni pięknym głosem lub
umiejętnością grania na jakimś
instrumencie. I to właśnie jest ich
największą miłością, są gotowi
poświęcić dla tego wszystko.
Niektórzy
zaś
kochają
podróże. W ten sposób odprężają się,
odpoczywają i dzięki temu są
szczęśliwi. Daje im to możliwość
poznawania nowych miejsc i różnych
kultur. Staje się to dla nich sposobem
na życie.
Donata Madej, kl. I LO,
śródziemnomorski, farba plakatowa
Krajobraz
Ludzie kochają także sport,
literaturę, sztukę, czy zwierzęta.
Można by tak wymieniać, ale
to nieważne, co i jak kochamy, bo
każdy z nas ma jakieś zainteresowania
i pasje. Ważne, że coś kochamy,
jesteśmy w stanie dla czegoś się
poświęcić i to nam daje możliwość
spełniania marzeń, a one z kolei
oderwania się od rzeczywistości.
Zastanawialiście się kiedyś
nad tym, co kochacie? Może warto w
końcu to zrobić i znaleźć cel w swoim
życiu, do którego będziecie z uporem
dążyć?
Karolina Szymańska, kl. I LO
Dwa oblicza miłości
Alessandro Algordi, Eros i Anteros, rzeźba
marmur
Powyższe dzieło przedstawia
dwóch braci, synów Afrodyty i Aresa
zwanych Erosem i Anterosem.
Są oni symbolami dwóch
miłości, które można podzielić na
równe i równiejsze, gdyż tylko sami
możemy ocenić, która jest piękniejsza,
trwalsza i nieustająca w uczuciu i
prawdzie.
Eros
jest
chłopcem
posiadającym skrzydła. Domyślić się
możemy przez to, iż oznacza miłość
niebiańską,
boską,
która
jest
doskonała.
Drugi z chłopców, Anteros,
traci właśnie opaskę z oczu. Ściąga mu
ją własny brat, by przejrzał wreszcie i
zobaczył, że miłość, którą prezentuje,
ziemska, jest zgubna i fałszywa. To
tylko zwykła mrzonka i zauroczenie.
Ślepa jak Anteros, na to, co tak
naprawdę dookoła się nich dzieje.
Myślę, że walka tych dwóch
amorków w człowieku często potrafi
niezłe figle płatać. A Wy co na ten
temat sądzicie? ☺
xxx
Rzeźbę wykonał Alessandro
Algordi w 1630 r. Zrobiona jest z
marmuru i posiada 82, 5 cm
wysokości. Posąg znajduje się w
Lichtenstein Museum w Wiedniu w
Austrii.
Krystian Pietruś, kl. I LO
Jak się uczyć?
Człowiek
musi
stale
dokształcać się.
Uczenie się to nabywanie
wiadomości,
umiejętności
lub
nawyków. Każdy ma swoją własną
technikę zdobywania wiedzy.
Najlepsze wyniki w uczeniu
się uzyskujemy, gdy mamy dobre:
warunki domowe, organizację pracy,
możliwości korzystania z różnych
źródeł. Oczywiście samo otoczenie nie
wystarczy. Najważniejsze są chęci,
cierpliwość i inne cechy charakteru,
takie jak zdolność lub umiejętność
obserwacji lub słuchania.
Uczenie związane jest też z
pojęciem takim jak pamięć. Jest to
coś, co człowiek czyni, a nie posiada.
Najważniejszą rolę w uczeniu
się odgrywa jednak systematyczność.
Najbardziej niekorzystnym zaś podczas
uczenia się jest lęk przed karą
nauczyciela, rodziców itp.
Niestety
nadal
większość
uczniów na pytanie, dlaczego się uczy,
odpowiada, „bo muszę”. Powinniśmy
jednak
wiedzieć,
czym
się
interesujemy i zdobywać tę wiedzę
bezinteresownie.
Wielką rolę w edukacji
odgrywa czas. Uczniowie uczą się tak
jakby na siłę, bez zrozumienia, na
pamięć, ze względu na odkładanie
nauki na ostatnią chwilę. Taka zaś nie
przynosi żadnych efektów.
Kolejnym
czynnikiem
motywacyjnym jest rywalizacja między
uczniami, czyli chęć pokazania, że jest
się lepszym. Nauka staje się
wyzwaniem, a co najgorsze jest to
wyzwanie, które nie tylko trzeba
podjąć, ale i wygrać. Niestety nie
wszyscy zawzięci są w stanie odnieść
sukces.
Zadanie
zbyt
trudne
najczęściej bowiem nie zostaje
wykonane, a my tracimy nasz zapał na
dalsze... wyzwania.
Nie jesteśmy doskonali, jednak
nie warto się załamywać. Należy
zrezygnować
z
narzekania.
W
sytuacjach gdy nasze szanse widzimy
w czarnych barwach, ważną rolę
bowiem odgrywa autoafirmacja. Jest
to traktowanie siebie z optymizmem,
wierzenie we własne możliwości.
Ważne jest, by skupiać się na swoich
zaletach. Możemy przecież stworzyć
własny program na sukces!
Magdalena Pachucka kl. I LO
11
str.11
str.12
Dlaczego warto uczyć się
języków obcych?
Mohamad Khan, kl. II LO, Palma, rys.
węglem
Świat, który nas otacza,
ciągle się zmienia i stawia coraz
wyższe
wymagania.
Teraz
nie
wystarczają już bardzo dobre oceny w
szkole. Ludzie, którzy chcą coś
osiągnąć, muszą pracować nad sobą,
rozwijać się a przede wszystkim uczyć.
W
dzisiejszych
czasach
szczególnie niezbędna jest znajomość
języków obcych.
Przykładów
na
ich
popularność mamy wiele. W szkołach
są to kółka zainteresowań, lecz także
coraz
więcej
prywatnych
korepetytorów poza nią. Nawiasem
mówiąc wiele osób wybiera ten
sposób na naukę, ponieważ prywatny
korepetytor udziela indywidualnej
lekcji. Młodzież uważa: „Po co nam się
uczyć w szkołach, jak możemy tak
„urobić” rodziców, że za wszelką cenę
załatwią nam te korepetycje, nie
zważając na koszty.” Coraz częściej też
ludzie podejmują się nauki nowych
języków ze względu na nacisk
społeczny. A mimo to jest bardzo dużo
osób, które nie znają nawet
podstawowych słówek w języku
angielskim...
Osobiście bardzo mi się
podoba pomysł dotyczący wymiany
uczniów i studentów między różnymi
krajami. Coraz bardziej popularna jest
więc współpraca szkół w Polsce z
zagranicą. Pozwala to prostemu
człowiekowi rozwijać swoje skrzydła,
poznawać nowe języki a przede
wszystkim poszerzać swoje horyzonty.
Znajomość nowo powstałych
języków jest bardzo przydatna w
różnych profesjach. Osoby, które
obywają się bez jakiegokolwiek języka
obcego, mają bardzo małe szanse na
znalezienie dobrej i płatnej pracy.
Ostatnie lata pokazały nam,
że wzrosła popularność nie tylko na
naukę angielskiego lub niemieckiego.
Coraz więcej jest chętnych do nauki
hiszpańskiego,
francuskiego
czy
włoskiego. Jest tak dlatego, że
przychodzi coraz większa moda na
nowe języki.
A jedynym argumentem,
który sprzeciwia się nauce nowych
języków, jest ten, że często
zapominamy o naszym ojczystym.
Dowodem na to są zapożyczenia, np. z
języka
angielskiego,
które
go
zachwaszczają, np. słówka typu:
,,super”, ,,extra” itp.
Warto jednak doskonalić
języki obce, ponieważ okażą się one
przydatne w dzisiejszej rzeczywistości.
Znajomość ich jest przecież konieczna
do pracy, relaksu i rozrywki.
Posługiwanie się nimi służy także do
integracji z innymi narodami, bo ,,Bez
znajomości języków obcych człowiek
czuje się gorzej niż bez paszportu” jak
powiedział rosyjski pisarz Antoni
Czechow.
Diana Skomiał, kl. I LO
Żyć w zgodzie z rodziną?
Maja Pietrzak, kl. 2 C GIM, Kompozycja, pastel
olejna
Konflikty w rodzinie są
nieuniknione.
Ale
czy
można
wyeliminować je całkiem? Byłoby to
trudne, ze względu na to, że zarówno
my jak i nasi rodzice mają swoje
zdanie.
Według mnie cała problem
polega na tym, by nauczyć się
akceptacji i tolerancji.
Zdarzało mi się napotkać
stwierdzenie „jajko mądrzejsze od
kury”, czyli dziecko mądrzejsze od
rodzica. Tak jest, nie często, ale się
dzieje. Rodzice oczywiście myślą, że są
najmądrzejsi, ale uważam, że sądzą to
tylko dlatego, że są starsi i więcej
przeżyli. Coś w tym jest, bo nabieranie
doświadczeń sprawia, że możemy
odróżnić dobro od zła i wiemy, jakie
decyzje podejmować. Dobrze jest więc
sięgać po porady ze strony starszych.
Istotna w relacjach jest
rozmowa, bo nic tak jak ona nie łączy
ludzi. Wymiana poglądów, wiedza o
sobie nawzajem sprawiają, że
poznajemy się bardziej. Dobrze więc
byłoby wyrobić w sobie umiejętność
rozmowy zamiast kłótni.
Rodziców uważamy za swój
autorytet. Tak uczono w szkole i oni
sami tego oczekują od nas. Ma to
dobre i złe strony. Jestem pewna, że
gdyby mogli oglądać siebie z dystansu,
nie
byliby
zachwyceni
swoim
zachowaniem i na pewno nie chcieliby
byśmy ich naśladowali.
Jest tego kilka powodów,
które
zebrałam
z
własnego
doświadczenia. Jednym z nich jest
stosunek rodzica do potomka. Jest to
postawa, która mówi: „Ja tu jestem
najważniejszy, mi wszystko wolno, ty
nie masz zdania, bo jesteś jeszcze
młoda”. Przez takie zachowanie
dziecko traci szanse wyrabiania
swojego zdania, także szacunek do
rodzica, który traktuje go jak mało
ważnego. Następnym błędem jest
wymaganie tylko od potomków,
zamiast też i od siebie, czyli my
popełniając błąd jesteśmy karygodni, a
ze strony rodzica to hmm... „ - Błędy?
Jakie
błędy?’’.
Oczywiście
przepraszanie dziecka jest dla nich
czymś nienormalnym.
Myślę, że brakuje tej
świadomości w rodzinach: dzieci uczą
się od rodziców bardziej przez
obserwację, niż słuchając tego, jak
mają postępować. O wychowaniu
wiele nie wiem, ale gdybym miała dać
radę rodzicom, to była by to prośba,
by traktowali nas jak dojrzałych ludzi.
W młodzieńcu zrodzi się duch, który
będzie powtarzał, by był rozsądny oraz
przypominał, że gdzieś tam ktoś liczy
na nas i na nasze dojrzałe decyzje.
Nigdy nie wolno zapominać,
że rodzice chcą dla nas jak najlepiej,
pomimo że nie zawsze ich decyzja
będzie dla nas satysfakcjonująca.
Trzeba więc stawiać na swoim,
pokazywać, że potrafimy mądrze o
siebie zadbać i powoli przyzwyczajać
się do roli rodzica, bo jest to piękny
dar, lecz niekiedy bardzo trudny.
Magdalena Pachucka, kl. I LO
12
str.12
str.13
Być sobą
Dobry bajer nie jest zły?
Kłamstwo – każdy z nas
mógłby dużo o nim opowiedzieć.
Stykamy się z nim wszędzie. Niektórzy
mówią, że czasem jest dobre, inni
natomiast, że zawsze jest czymś złym.
Kto ma rację? „Małe kłamstwo to nic
wielkiego”,
„Lepsze
kłamstwo
okrutnej
prawdy”,
od
Bycie sobą, na czym
właściwie polega? Być sobą czyli
bronić własnych poglądów, nie ulegać
wpływom oraz nie wstydzić się
własnej indywidualności. Po prostu
przestać wtapiać się w społeczeństwo,
które na wszystkie sposoby stara się
zrujnować to, w co wierzysz i uważasz
za słuszne.
Wielu z nas myśli o
powszechnej akceptacji. Myślimy, że
dostosowanie do otoczenia wszystko
załatwi. Gdyby tylko to nie kończyło
się na „papugowaniu” wyglądu
zewnętrznego, sytuacja nie byłaby
taka zła. Problem tkwi w tym, że na
siłę staramy się wszystko zmienić,
dopasować do poglądów innych, przez
co tracimy to, co najważniejsze własne ja. Aby być lubianym, musimy
preferować ten sam rodzaj muzyki,
styl
ubierania
czy
podobne
zainteresowania
sportem.
W
konsekwencji tego zmieniamy swoje
poglądy, systematycznie łamiemy
własne zasady. Tak naprawdę
przestajemy być sobą, a stajemy się
czymś w rodzaju klonu. I dlaczego?
Czy myślisz, że Twoja
wykreowana
pod
wpływem
środowiska osobowość jest lepsza od
tej poprzedniej?
Uświadom sobie wreszcie, że
żyjesz w toksycznej rzeczywistości,
która prędzej czy później zacznie Cię
wyniszczać i to na Twoje własne
życzenie! Czy jako TY, ten prawdziwy,
żyjący ze sobą w zgodzie, nie byłbyś
lepszy? Bo to, że bardziej lubiany,
może nie przez fałszywych przyjaciół,
lecz tych prawdziwych - tego jestem
pewna.
pomoże” – wiele osób kieruje się
takimi poglądami. Jednak czy na
pewno
kłamstwo
jest
najlepszym
rozwiązaniem?
Dlaczego ludzie kłamią?
Pozwolę sobie zacytować
Arystotelesa,
który
niejako
odpowiedział na to pytanie: „Prawda
zawsze leży po środku – może dlatego
wszystkim zawadza”. Ludzie boją się
tej niewygodnej dla nich prawdy i
dlatego wolą kłamać. Ponieważ
kłamstwa są bardziej pomysłowe,
sprawiają, że świat wydaje się być
lepszy, są mniej kłopotliwe niż prawda
i mniej zniechęcające, dają chwilowe
korzyści. Kłamstwo dla ratowania
skóry może w danym momencie
wydawać się wygodne. Ale jak się
czujemy, kiedy wszystko się wyda?
Wstyd, upokorzenie, wyrzuty sumienia
– takie są tego konsekwencje. Kiedy
kilka razy zostaniemy przyłapani na
kłamstwie, ludzie będą nas postrzegać
z przymrużeniem oka. „Jego nie bierz
na poważnie, on zawsze koloryzuje”,
„Nie wierz mu, on już często mijał się z
prawdą” – na pewno nikt nie chce,
żeby takimi słowami nas określano.
A co powiedzieć
szkolnych?
Najlepszym sposobem jest
mówienie prawdy, może nie zawsze
pomaga, ale lepsze to, niż kogoś
oszukać. Często przez kłamstwo
tracimy zaufanie bliskiej nam osoby,
przyjaciół lub kolegów szkolnych.
Wartością każdego człowieka jest
przede wszystkim prawda, a nie
oszustwo. Morgan Charles Langbridge
powiedział:
„Kłamstwo
zabija
przyjaźń”. Są to niezwykle mądre
słowa.
„Niewielkie
kłamstwo nikomu nie zaszkodzi, a mi
Monika Lenik, kl. I LO, Zagubienie, technika
mieszana
Kłamiąc tracimy zaufanie ludzi.
o
Ty a kłamstwo
Jonathan Carroll napisał:
„Łatwo jest uwierzyć w siebie, gdy się
kłamie, ponieważ wtedy mówi się o
kimś innym.” Ludzie, którzy łżą
nałogowo, tak naprawdę nie są sobą.
Sami gubią się w swojej obłudzie.
Takie
postępowanie
można
przyrównać do bagna. Z każdym
kolejnym kłamstwem wpadasz coraz
bardziej. W końcu wciąga Cię tak
głęboko, że nie możesz się z niego
wydostać.
Kłamstwa są najczęściej
kolorowe. Prawda jest szara – ale jest
szczerym złotem. Wolisz chwilową
tęczę, po której lunie kolejny deszcz,
czy drogocenny skarb, którego nikt ci
nie odbierze?
Urszula Osuch, kl. I LO
oszustwach
Zadaj sobie jedno pytanie:
Czy chciałbym się znaleźć na stole
operacyjnym u lekarza który ściągał na
kolokwiach?
Aleksandra Drozd, II C GIM, Oblicze fałszu,
rys. ołówkiem
Daria Szajna, kl. I LO
13
str.13
str.14
Wartości kreowane
w mediach
Aleksandra Głód, kl. 3 B GIM, Kompozycja
geometryczna, rys. piórkiem
Żyjemy
w
rzeczywistości
medialnej. Odczuwamy to na codzień w szkole, w rodzinie, w przestrzeni
miasta. Media audiowizualne są
środowiskiem,
które
kształtują
współczesne pokolenie. Nie jesteśmy
tylko biernymi odbiorcami, stajemy się
aktywnymi nadawcami w wirtualnej
przestrzeni sieci. Media są taką
dziedziną, która budzi największe
emocje - bo jednocześnie zachwyt lub
nienawiść. Coraz bardziej uzależniamy
się od nich, mają na nas coraz większy
wpływ. Mass media stały się
nieodłączną częścią współczesnej
rzeczywistości. Ta wszechobecność ma
wpływ na jednostki i określone
społeczności, nie tylko organizując
życie, ale prowadząc też do
powstawania
zmian
w
sferze
intelektualnej,
emocjonalnej
i
społecznej.
Środki masowego przekazu
kształtują określony system wartości,
stają
się
więc
środowiskiem
pozytywnego, ale i negatywnego
oddziaływania, są nośnikami wartości i
antywartości.
Ta
dwutorowość
oddziaływania na człowieka zaznacza
się w prasie, radio, filmie, telewizji i w
przekazie informacyjnym.
W mediach szczególnie
wykorzystuje się niebezpieczny dla
wychowania system S-M-S, oparty na
trzech obszarach aktywności ludzkiej:
sensacji,
muzyce
i
seksie.
Przygotowuje się w ten sposób pole
dla wprowadzenia nowego stylu,
nowej
moralności
opartej
na
relatywizmie oraz kultury opartej na
stylach
zachodnich.
Typowym
przykładem np. jest współczesna prasa
młodzieżowa „Bravo”, „Dziewczyna”.
Mass media mówią o
sprawach, których nie powinno się
poruszać publicznie, atakują masowo.
Ośmieszane są w nich takie wartości
jak:
małżeństwo,
rodzina,
posłuszeństwo dzieci. A przecież
środki masowego przekazu powinny
wspierać rodzinę w jej podstawowych
zadaniach. Jest jednak inaczej.
Współczesna telewizja ma
dzisiaj jeden cel - sprzedać produkt.
Właściciele pism, stacji telewizyjnych,
rozgłośni radiowych myślą głównie o
zysku i zarobkach. Gazety propagują
sensację i pornografię, telewizje
polują na gwałt i przemoc. Przekazy
medialne w coraz większym stopniu
nasycone są obrazkami przemocy.
Można je spotkać już w kreskówkach,
w
filmach,
w
programach
informacyjnych,
w
grach
komputerowych.
Człowiek
ma
prawo
oczekiwać prawdy wolnej od fałszu i
wymagać informacji rzetelnej i
prawdziwej. W tej dziedzinie, jak w
żadnej innej, podstawowym kryterium
moralnym powinna być służba
prawdzie,
czyli
zgodność
rzeczywistości z tym, co się
przekazuje. W świecie mass mediów
często mamy do czynienia z
przekazywaniem
prawdy
niewystarczająco
pełnej,
która
powinna być traktowana jako
kłamstwo.
Innym
problemem
dotyczącym mass mediów, a zwłaszcza
prasy, jest pogoń za niezdrową
sensacją
związaną
z
życiem
prywatnym sławnych ludzi show
biznesu, polityki czy kultury.
W wielu mediach nie mówi
się o narodzie i ojczyźnie, o
wartościach
chrześcijańskich
i
patriotyzmie, choć tematy te powinny
należeć do „ogólnego wykształcenia
obywatela”.
Aby nie ulegać negatywnym
wpływom ze strony mediów, należy
wykształcić trzy postawy, wskazywane
przez ks. biskupa Adama Lepę:
krytycyzm wobec nich, selektywne
korzystanie z ich ofert oraz postawę
twórczej aktywności.
Aleksandra Józefczyk, kl. II LO
Dlaczego należy mądrze się
odżywiać?
W ciągu ostatnich kilku lat
nastąpiły bardzo widoczne zmiany w
sposobie odżywiania się Polaków.
Powodów jest bardzo wiele, m.in.:
liczne migracje, podróże, zwiększona
aktywność zawodowa, a przede
wszystkim inny, szybszy styl życia…
brak czasu na to, co naprawdę ważne.
Szczególnie młodzi ludzie
bardzo często mówią, że brakuje im go
przede wszystkim na jedzenie.
Tłumaczą się ogromem pracy, zajęć…
to w szkole, to na uczelni, a nawet w
pracy. Często po całym dniu
spędzonym poza domem nie mają już
nawet sił, by przygotować sobie
pożywny, smaczny, a zarazem zdrowy
posiłek. Najczęściej jedzą, jak to
mówią: „coś na szybko”, zupkę z
torebki, czy po prostu w ulicznych
budkach zamawiają fast foody. Zaś w
przerwach między zajęciami zjadają
jedynie batoniki, chipsy itp.
Dzisiaj już nikogo nie dziwi
widok zabieganych, śpieszących się
ludzi z kawałkiem pizzy w ręku,
hamburgerem, hot dogiem, czy innym
„przysmakiem”.
Liczba
Polaków
jadających poza domem znacznie
wzrosła. Zadając pytanie: „Dlaczego
żywimy się w barach szybkiej obsługi i
ulicznych budkach ? ” … Otrzymujemy
odpowiedź: „Bo nie mamy czasu, bo
tak jest taniej.”
Ale czy na pewno to
wszystko jest tego warte?
Młodzi, jeszcze nieświadomi
konsumenci, jedzą fast foody i inne
tego typu rzeczy, ponieważ wydają im
się one smaczne i pożywne. Lecz to, co
takim jest, nie zawsze znaczy zdrowe i
dobre. Jedzenie zaś niezdrowych,
nieświeżych
i
bezwartościowych
posiłków, w dodatku w pośpiechu
może doprowadzić jedynie do wielu
chorób. Gdy zachorujemy, nie
będziemy w stanie pracować i uczyć
się. Zdrowie to rzecz najważniejsza dla
każdego, dlatego należy je szanować.
Bardzo łatwo je stracić, ale odzyskać o
wiele trudniej. Bo jak pisał w swojej
fraszce
„Na
zdrowie”
Jan
Kochanowski: „Szlachetne zdrowie,
nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż
się zepsujesz…”.
Więc może naprawdę warto
przywiązać większą uwagę do tego, co
i jak jemy.
Olimpia Pietrzak, kl. II LO
14
str.14
str.15
Foliowe reklamówki - nie !
Fornal Michał, kl. 2 A GIM, Drzewa,
wydzieranka
Współczesny człowiek bierze
od Ziemi wszystko, nie dając nic w
zamian. Czy potrafimy sobie wyobrazić
życie w zatrutym powietrzu, bez
lasów, łąk, kwiatów, zwierząt czy
wody? Niestety, w wielu miejscach na
Ziemi właśnie te dobra zostały
utracone. Jest to w dużym stopniu
wina
człowieka.
Miliony
ludzi
codziennie zatruwa naszą planetę, nie
zdając sobie nawet z tego sprawy.
Robią to poprzez wypalanie śmieci,
wyrzucanie opon do lasu czy nawet
kupowanie reklamówek foliowych
jednorazowego użytku. TAK! To
prawda. Jedna taka foliówka rozkłada
się kilkaset lat! Sprzedaje się w nich
już wszystko, nawet te towary, które
opakowań nie potrzebują. Średniej
wielkości miasto zużywa około 700
tysięcy takich torebek dziennie.
W
niektórych
sklepach
wprowadzona została opłata za takie
„przyjemności”, ale czy to coś pomoże
naszej planecie? Przecież 7 groszy to
bardzo mało. Żadna bariera dla
kupującego. Dlatego czasami stojąc
przy sklepowej kasie należy się chwilę
zastanowić, czy nie warto wydać te 4
zł i kupić materiałową torbę
ekologiczną i w ten sposób pomóc
naszej planecie, zamiast niszczyć ją
jeszcze bardziej.
Jeśli nie przekonałam Was,
to podam jeszcze kilka powodów,
dlaczego warto zamienić reklamówkę
foliową na torbę ekologiczną : po
pierwsze zwykła foliówka jest mniej
wytrzymała niż ekologiczna, a po
drugie torby plastikowe są bardzo
lekkie i latając w powietrzu osiadają
na drzewach. To niszczy nasz piękny
krajobraz. Tak, więc jeszcze raz proszę:
zastanówcie się zanim sięgniecie po
reklamówkę foliową. Jeśli macie tylko
okazję, ratujcie naszą planetę.
Adriana Szyszlak, kl. I LO
Nietolerancja w szkole
We współczesnym świecie
coraz
częściej
pojawia
się
nietolerancja. I to już od najmłodszych
lat - na podwórku, w sklepie a w
szczególności w szkole. W większości
przypadków jest to nieznośne i
oburzające. Nikt nie stara się temu
zapobiec, wszyscy umywają ręce.
Każdy myśli tylko, jak „zrobić łatwą
kasę”, a nie jak przysłużyć się innym.
Coraz częściej zdarza się też,
że to właśnie w takich miejscach jak
szkoła nietolerancję widać najbardziej.
Nie wiem, czym jest spowodowane, że
młodzież nie szanuje swoich kolegów.
Zbiera się w szkole „elita” (grupa
ludzi), mająca własny światopogląd, a
jeśli pojawia się ktoś z innym zdaniem,
od razu staje się ich ofiarą. Na taką
osobę padają wyzwiska, przeważnie
niecenzuralne.
Staje
się
ona
pośmiewiskiem zwykle całej grupki. A
potem dorośli się dziwią, że młody
człowiek popełnił samobójstwo i nie
wiedzą dlaczego... Są domysły: presja
otoczenia, trudna sytuacja w domu,
problemy osobiste... Mogą być takie
przyczyny, ale można też dodać ,,brak
tolerancji”.
To tylko jeden z tego typu
przykładów, a można dodawać
kolejne, tylko po co? Sądzę, że raczej
powinniśmy pomyśleć, jak taki stan
można zmienić.
Monika Lenik, kl. I LO
Donata Madej, kl. I LO, Jesienne liście, farba
plakatowa
Stare, dobre bajki…
Donata Madej, kl. I LO, Stroszek, rys. ołówkiem
Każdy
pamięta
swoje
dziecięce lata, w których dominowały
bajki. Oglądaliśmy je tuż po
przebudzeniu i z niecierpliwością
czekaliśmy na dobranockę. Przenosiły
nas w świat magii i czarów. Mogliśmy
ujrzeć sprytną mysz, uciekającą przed
niezdarnym kotem, wędrującego
koziołka czy skaczącego tygryska,
poznać tajniki życia w ulu, usłyszeć
gadającego psa, spotkać się z
duchami, bądź przenieść się w
przeszłość do epoki jaskiniowców. We
wszystkich dominowały cudowne
przygody, dobro, które zawsze
zwyciężało ze złem oraz spokój z jakim
mały człowiek może w wyobraźni
przeżyć i przemyśleć przygodę. Takie
bajki nie demoralizowały dzieci, wręcz
przeciwnie – uczyły dobrych wzorów.
A dzisiejsze? Aż ręce opadają,
gdy się je ogląda. Przemoc,
wulgaryzmy, obelgi – to są cechy
współczesnych, które mogą zniszczyć
psychikę dziecka. Rzadko kiedy zdarzy
się tam spotkać przyjaźń czy wzorzec
dobra. Wydawać by się mogło, że
tworzy się je dla dorosłych, a nie dla
dzieci. Coraz częściej pojawia się też
trudne słownictwo, którego dzieci nie
rozumieją, czy żarty, które bawią tylko
starszych. Mówi się, że bajki są dobre,
lecz patrząc na te najnowsze, które
wśród dzieci budzą agresję, nie wydaje
mi się, by tak było. Efekty są
zauważalne. Dzieci w wieku 5 lat coraz
częściej przeklinają i używają słów,
których nawet dorosły by się
powstydził.
Niestety
najmłodszym
pozostają jedynie stare utwory,
nagrane na kasetach lub płytach, bo w
telewizji pojawiają się coraz rzadziej.
Nie chcę nawet myśleć jakie „bajki”
pojawią się za 10 czy 20 lat i jak będą
wpływać na najmłodszych widzów,
zważając na fakt, że epoka tych
dobrych pomału przemija…
Anna Kolanko, kl. II LO
15
str.15
str.16
Muzyka
Dysonans
czy
konsonans?
Monika Lenik, kl. I LO, Boom, technika
mieszana
Fala dźwięku, to świetne
określenie dla tego wszystkiego, co w
dzisiejszych czasach, dociera do
naszych uszu, oblewa nas, otacza.
Już od najmłodszych lat
mamy do czynienia za światem wizji i
fonii. W miarę dorastania kształtują
się i zmieniają nasze gusta. Napływ
rwącego potoku muzyki wciąż
nieprzerwanie
trwa.
Ogromna
różnorodność, wymowa i ilość, wbrew
pozorom stawiają nas w trudnej
sytuacji. Sprawiają, że odczytanie,
przetworzenie i zrozumienie jej przez
każdego z nas odbywa się z zupełnie
różny od siebie sposób. Sami ciągle na
nowo odkrywamy, że jakaś melodia
jest nam bliska, lub że coś zupełnie
nam się nie podoba.
Konrad Bober, kl. 3 B GIM, Pagórki, rys.
ołówkiem
Jak spośród tak barwnej i
szerokiej gamy utworów, dostępnych
na rynku muzycznym, począwszy od
piosenek biesiadnych, a skończywszy
na kapelach rockowych, wybrać to, co
niesie ze sobą głębię?
Każdy typ muzyki jest dobry i
nie należy go krytykować. Jak ktoś
kiedyś powiedział: „Muzyka łagodzi
obyczaje”. Jednakże należy być
odpowiedzialnym, rozważnym i mimo
wszystko zwracać uwagę na to, jakie
treści, jakie prawdy wnoszone są przez
nią do naszego życia.
Przyjemnie jest wsłuchać się
w delikatne tony muzyki relaksacyjnej.
Klasyka dodaje nam chęci do pracy,
zapału, uczy skupienia, wzmaga pasję,
twórczość. Muzyka płynąca z radia
towarzyszy
nam
w
naszych
codziennych pracach i życiowych
trudnościach.
‘Playlisty’
na
przenośnych odtwarzaczach MP3 i nie
tylko wypełniają czas oczekiwania na
autobus, umilają powrót do domu,
dają możliwość poczucia zjednoczenia
z utworem.
Młodzież wielokrotnie dzięki
muzyce chce odreagować. Dając upust
swoim emocjom wraz z ostrymi
brzmieniami płynącymi z głośników ich
komputerów. Czy nie lepiej jednak
wyciszyć się, uspokoić niż jeszcze
bardziej, za pomocą twardych
brzmień,
coraz
mocniej
się
rozdrażniać?
Anna Jakimczuk, kl. 2 B GIM, Ołówkowe
wzgórza, rys. ołówkiem
Spróbujmy zróżnicować to,
czego słuchamy, ot tak dla czystego
eksperymentu. Może odkryjemy, że
pociągają nas również i melancholijnie
brzmiące utwory. Taka zmiana pozwoli
nam również na ponowne odkrycie, z
zupełnie innej strony, znanej nam już
piosenki.
Na zakończenie pragnę
wyrazić tylko jedną myśl: to czym za
młodu nasiąkniemy i zapiszemy w
swojej pamięci, towarzyszyło nam już
będzie do końca naszych dni.
Aleksandra Drozd, Kompozycja muzyczna, kl. 2
C GIM, rys. węglem
Dawid Khan, kl. II LO
Sport
Złota jesień z „C” klasą
Mohamad Khan, kl. II LO,
Szczyt marzeń, rys. węglem
Ruszyła
runda
jesienna
sezonu 2010/2011 w rozgrywkach piłki
nożnej klasy „C” na naszym domowym
podwórku.
Ten sezon zapowiada się o
tyle ciekawie i interesująco, że
przyjdzie nam oglądać potyczki
odwiecznych rywali i sąsiadów zza
miedzy. Warto wspomnieć tu o trzech
nowo powstałych zespołach: „Orlew”
Krosno z Suchodołu, Husarii” i
„Przełęczy II” z Dukli. Zapewne dzięki
nim rozgrywki staną się bardziej
ekscytujące i wciągną wielu kibiców z
Dukli i okolic do wspólnego dopingu.
Potentatów do awansu jest
co najmniej pięciu. Przed sezonem w
ciemno można było obstawiać, iż będą
to zespoły „Jasiołki” z Jaślisk, „Nurtu” z
Potoku i spadkowicza z „B” klasy
„Iwełki” z Iwli. „Biało-niebiescy” słabo
zaczęli sezon, jednak po kilku
kolejkach złapali rytm meczowy i
powoli pną się w górę, określając
swoją pozycję w lidze. Nie należy
zapomnieć także o tym, iż świetnie od
początku sezonu spisuje się Dukielska
„Husaria”. Jest to o tyle miłe
zaskoczeniem, iż klub został założony
dopiero na wakacjach tego roku.
Smaczku lidze dodaje także
to, iż każdy z zespołów może
powalczyć jak równy z równym i
wywieźć do domu korzystny wynik dla
swojej drużyny.
Jesień z naszą „podwórkową
ligą” zapowiada się naprawdę
emocjonująco i ciekawie.
Warto w te piękne, jeszcze
ciepłe dni, wyjść z domu i pójść na
mecz swojej drużyny, by wesprzeć ją
swoją obecnością i zagorzałym
dopingiem.
Krystian Pietruś, kl. I LO
16
str.16
str.17
Skrzydlaci Jeźdźcy
,,Budząc paniczny strach, skrzydlaci
jeźdźcy rzucali na kolana wielokrotnie
liczniejsze zastępy”
Moim pierwszym artykułem
w szkolnej gazetce ,,Jednorożec”
będzie tekst o drużynie pełnej pasji,
zaangażowania i ogromnej woli walki.
Zastanawiacie się teraz, o jakiej z
wielkich i znanym wszystkim drużyn
mogę pisać? Manchester United?
Chelsea Londyn? FC Barcelona? Otóż
nie, nie będzie to grupa światowej
sławy, mająca miliony kibiców i
najlepszych graczy na świecie.
Tekst będzie poświęcony
dukielskiej drużynie grającej w ,,C’’
klasie. ,,Husaria” - tak dumnie brzmi
jej nazwa, wybrana zresztą nie bez
powodu. Ma budzić respekt i strach,
tak jak to robiła w zamierzchłych
czasach polska jazda; cała Europa
drżała przed nią, mając przed oczami
jej potęgę i siłę. Tak miało być i teraz…
Klub powstał na wakacjach
2010 roku z inicjatywy młodych ludzi,
pragnących wziąć sprawy w swoje
ręce i stworzyć nową, niepowtarzalną
drużynę piłkarską.
Gdy usłyszałem o tym, od
razu
mnie
to
zainteresowało.
Pomyślałem, że w końcu coś się zmieni
w dukielskiej piłce i nie mogłem się
doczekać pierwszego spotkania. Takim
sposobem znalazłem się na pierwszym
meczu sparingowym ,,Husarii” z
,,Beskidem” Równe. Grający w klasie
wyżej
,,Beskid”
był
trudnym
przeciwnikiem
dla
dopiero
zaczynającej grę ,,Husarii”, ale
zawodnicy nie poddali się tak łatwo i
po męczącej walce wygrali 5:3. Choć
to był tylko sparing, wiedziałem już
wtedy, że drużyna ma potencjał i ,,to
coś”. Widać było ogromne braki w
technice i kondycji, ale z treningu na
trening zawodnicy stawali się coraz
lepsi. Po kilku raczej nieudanych
sparingach nadszedł czas na pierwsze
spotkanie ligowe. Wypadło na także
nowo co powstałą drużynę z
Suchodołu. ,,Pierwsza bitwa”, jak
nazywali ją sami zawodnicy, została
wygrana 6:1.
Minął tydzień, nadszedł czas
na ,,derby Dukli”: OKS ,,Husaria” Dukla
vs ,,Przełęcz” Dukla II. Spotkanie
zgromadziło dużą liczbę kibiców,
ponieważ wszyscy chcieli zobaczyć
zmagania dwóch dukielskich drużyn.
Pewna siebie „Przełęcz” myślała, że z
łatwością pokona sowich ledwie co
„opierzonych” rywali. Tym samym nie
był to zwykły mecz. Dla „Husarii” było
to spotkanie o honor i pokazanie
wszystkim, że muszą się z nimi liczyć.
Ku zdziwieniu większości kibiców mecz
zakończył się wynikiem 2:1 dla
„Husarii”.
Następne spotkanie nie było
dla klubu zbyt udane, zespół przegrał z
,,Chlebianką’’ Chlebna 4:1. Drużyna po
porażce jednak otrząsnęła się,
wygrywając kolejne mecze z takimi
drużynami jak: ,,Orzeł” Milcza, ,,Nurt”
Potok,
,,Błękitni”
Żeglce
oraz
,,Nafciarz”
Bóbrka.
Zremisowali
jedynie z drużyną z Wietrzna.
Wysokie kontrakty, reklamy
w
telewizji
i
drogie
transfery…
czyli
jak
pieniądze
mieszają
w
głowach piłkarzy.
Wydaje mi się, że coś jest nie
tak… Pamiętam swoje młodzieńcze
lata, gdy biegałem po krzywym boisku
z koszulką United i z utęsknieniem
wyczekiwałem następnego numeru
magazynu sportowego, by śledzić
karierę najlepszych piłkarzy na
bieżąco. Czytało się wtedy o tym,
czego dokonał Eric Cantona, jak
nadchodzi era Beckhama, czy o
fantastycznych uderzeniach Del Piero.
Dzisiaj, to aż żal zajrzeć na stronę
sportową Onetu, bo tam albo o
kłótniach
w
polskiej
kadrze,
skandalach obyczajowych piłkarzy
albo o sprzedanych meczach. Tyle tam
sportu, co mięsa w parówkach – aż
przykro. Zastanawiam się teraz, komu
można
ufać,
skoro
nawet
„najwierniejsi” zawodnicy zawodzą.
Wpływ pieniądza na mentalność
piłkarzy
Mohamad Khan, kl. II LO, Jesień, rys.
węglem
Runda jesienna powoli się
kończy, do zakończenia pozostało
jedynie pięć kolejek. Husaria zajmuje
drugie miejsce z dorobkiem 19 pkt,
przegrywając jedynie z niepokonanym
jak na razie zespołem z Jaślisk, lecz
wierzę, że i oni w końcu ulegną
,,Skrzydlatym Jeźdźcom”.
Mam nadzieję, że artykuł
mój Was zainteresował. Jeśli chcecie
dowiedzieć się czegoś więcej o klubie i
sprawdzić aktualne wyniki, zapraszam
na
stronę
www.okshusaria.futbolowo.pl
Drużynie
zaś
życzę
powodzenia w dalszych rozgrywkach i
awansu do klasy ,,B”.
Damian Walaszek, kl. I LO
Chcąc obejrzeć ciekawe
spotkanie sportowe, nie musimy
wcale ograniczać się, jak za dawnych
czasów, tylko do kolorowego przekazu
z dźwiękiem stereo. Obecnie mamy do
dyspozycji żywe transmisje w wysokiej
rozdzielczości
okraszone
piękną
oprawą techniczną, a co poniektórzy
mogą sobie pozwolić nawet na
oglądnięcie danego spotkania w 3D.
Do tego upiększające szare blokowiska
bannery z wizerunkiem naszych pupili,
czy w końcu gry wideo z mistrzowskim
odwzorowaniem
obiektów:
poczynając od twarzy zawodników, a
kończąc na chorągiewkach sędziego.
To zjawisko wymaga pieniędzy, ale
zarazem je rodzi. Dzięki temu mamy
na stadionach najnowsze technologie,
setki ujęć jednego spotkania w
telewizji
itp.
Jednym
słowem,
przemysł futbolowy rozwija się w
zastraszającym tempie. Wszystko to
odbywa się jednak kosztem czegoś
innego, najważniejszego w idei sportu
–
czystego
i
prawdziwego
współzawodnictwa.
Nie
odkryję
Ameryki, jeśli powiem, że teraz w
większości piłkarze wybierając klub,
nie kierują się jego tradycją, prestiżem
czy sukcesami, lecz tym, który zapłaci
mu najwięcej. Nie kwestionuję tutaj,
17
str.17
str.18
broń Boże, tego, że wysoka gaża im się
należy, ale moim zdaniem wypacza to
w
złym
kierunku
mentalność
zawodowców.
Niestosowne
jest
według mnie, gdy piłkarz pokroju
Teveza, będąc legendą w swoim klubie
i opisując go w samych superlatywach,
całując jego herb po każdym golu i
obiecując pozostać tu niemal do końca
kariery, po prostu odszedł. Nie trzeba
chyba nikomu przypominać, że od
razu udał się do największego rywala
klubu
i
wyraża
się
bardzo
nieprzychylnie
o
ex-trenerze
i
kolegach z drużyny, których jeszcze
nie tak dawno „kochał całym sobą”.
Poza tym wręcz niesmaczne jest płacić
za człowieka w dziesiątkach, a ostatnio
nawet w setkach (!) milionów, gdy na
świecie ludzie nie mają za co utrzymać
rodziny i umierają z głodu.
Czy zatem nie ma już zawodników,
którym można ufać?
Owszem, są – ale niestety
najczęściej są to sportowcy „starej
daty” typu Giggs, Solskjaer, Del Piero i
wielu innych. Niestety jest ich coraz
mniej, z prostego powodu – starzeją
się i stopniowo przechodzą lub przeszli
już na emeryturę. Jednak mają u mnie
ogromny szacunek, że nie dali się
wkręcić w „szał pieniądza”. Nie
odważę się jednak zakwalifikować
żadnego młodszego piłkarza do tej
kategorii,
tak
jak
wcześniej
wspomnianych graczy, mimo że mam
kilku kandydatów. Bo jak można
zaufać młodzieńcowi typu Wayne
Rooney, który mimo tego, że
ostatecznie
swoimi
ostatnimi
skandalami finansowo-obyczajowymi
zraził do siebie bardzo dużą rzeszę
fanów United? Pewnie nie tylko u
mnie stracił on sporo sympatii i
zaufania, którego nie będzie tak łatwo
teraz odbudować.
W słowach zakończenia
pragnę podziękować za uwagę i życzyć
wszystkim kibicom na świecie, aby ich
drużyny miały w swoich szeregach
oddanych, wiernych i dobrych sercem
zawodników. Miejmy nadzieję, że
żądza pieniądza nie zaszkodzi już
bardziej temu pięknemu sportowi,
jakim bez wątpienia jest piłka nożna.
Krzysztof Kostyra
Święta
Wielkimi krokami idą Święta!
Aleksandra Drozd, kl. 2 C GIM, Pasterka,
technika mieszana
Święta – dobry, wspólnie
spędzony czas. Wszędzie wielkie
sprzątanie,
dużo
komercji
–
kupowanie.
No
i
oczywiście
kolędowanie. Bo czym byłyby Święta,
gdyby nie było w nich kolęd? O tym
właśnie chcę napisać kilka zdań.
Kolędy – są jednym z
najpiękniejszych
zwyczajów
bożonarodzeniowych. Śpiewa się je na
całym świecie. Są pełne radości,
wesela i szczęścia. W każdej niemal
polskiej kolędzie żyje cały tutejszy
świat ze swoimi uczuciami i sposobem
mówienia. Polskie kolędy to jednak nie
tylko modlitwy czy pieśni. Są to
opowiadania. W wielu na pierwszym
planie są pasterze, parobcy, ich
rozmowy, którym za tło służy
narodzenie Chrystusa, ale obrazem
jest polski świat, polska wieś, polski
mróz grudniowy. Kolęda jest żywym
pomnikiem
dawnych
wieków,
spuścizną, która nas z nimi łączy.
Sympatyczna poprzez swoją prostotę,
humor,
jest
wyrazem
uczuć
szlachetnych, delikatnych, subtelnych i
dobrych. Sprawia, że wszyscy ją lubią i
śpiewają. Polska kolęda przemawia od
wszystkich do wszystkich. Jest w niej i
skupienie
duchowe
i
bujny
temperament, jest zaduma i tęsknota.
Czułość, humor i wesołość. Jeśli już raz
w czasach dzieciństwa kolęda zapadła
w duszę Polaka, to towarzyszy mu
wszędzie i zawsze. Odrywa go od
codziennej szarości, na obczyźnie daje
wrażenie obecności Ojczyzny. Przez
wieki towarzyszyła Polakom. Szła z
nimi na Sybir i do obozów
koncentracyjnych, wtórowała w walce
i w radościach.
Znane jest opowiadanie z
1915 r. z frontu francuskoniemieckiego,
które
ilustruje
intensywność oddziaływania polskiej
kolędy. Otóż w czasie I wojny
światowej w Wigilię 1915 r.
wieczorem z okopów francuskich
odezwały się tony kolędy polskiej.
Śpiewali ją polscy ochotnicy w wojsku
francuskim. Po pewnym czasie
odezwała się ta sama kolęda w
okopach niemieckich śpiewana przez
polskich żołnierzy zmuszonych służyć
w armii niemieckiej. Tej nocy ci
„wrogowie” nie strzelali do siebie…
Na zakończenie pragnę
jeszcze złożyć w imieniu Redakcji
„Jednorożca” serdeczne życzenia z
okazji zbliżających się Świąt Bożego
Narodzenia. Niech upłyną Wam one w
zdrowiu, szczęściu i radości, a
nadchodzący rok 2011 będzie lepszy
od poprzedniego!
Anna Kolanko, kl. II LO
REDAKCJA
„JEDNOROŻCA” :
Redaktor naczelny:
Anna Kolanko
Z-ca redaktora naczelnego:
Mohamad Khan
Opracowanie graficzne:
Maria Drozd
Członkowie Redakcji:
Sebastian
Kosior,
Adriana
Szyszlak, Barbara Kozubal, Krystian
Pietruś, Damian Walaszek, Joanna
Górecka,
Magdalena
Pachucka,
Weronika Boczar, Magdalena Jurczyk,
Oliwia Piczak
Prowadzący:
Andrzej Szwast
Adres Redakcji:
Liceum Ogólnokształcące
ul. Armii Krajowej 1
38 – 450 Dukla
Adres strony internetowej Szkoły:
http://www.lo.dukla.pl/
Kontakt:
e-mail: jednoroż[email protected]
tel. (013) 43 30 008
18
str.18
str.19
Konkurs
Ewelina Toropiła, kl. 3 C GIM
Daniel Belcik, GIM
Monika Lenik, kl. I LO
Joanna Szczurek, kl. 1 C GIM
Konkurs na logo „Jednorożca”
W związku z utworzeniem nowej
szkoły Redakcja „Jednorożca” ogłosiła
konkurs na logo nowej gazetki,
którego efekty prezentujemy na tej
stronie.
Wzięło w nim kilkoro uczniów,
co nas niezmiernie ucieszyło. Trójka z
nich reprezentowała Gimnazjum. Do
konkurencji stanęła tylko jedna osoba
z LO:
Redakcję zadziwiła pomysłowość
wszystkich uczestników konkursu oraz
poziom wykonanych prac w różnych
technikach.
Tylko jedna z nich zawierała
jednak rysunek jednorożca.
Redakcja postanowiła przyznać
dla każdego z uczestników konkursu
po pięć egzemplarzy bieżącego
numeru gazetki do własnej dyspozycji.
Za
udział
w
konkursie
dziękujemy.
Ewelina Toropiła, kl. 3 C GIM
Karolina Toropiła, kl. 2 AGIM
Joanna Szczurek, kl. 1 C GIM
Ewelina Toropiła, kl. 3 C GIM
Redakcja
Joanna Szczurek, kl. 1 C GIM
Daniel Belcik, GIM
Daniel Belcik, GIM
Jednorożec biegnie na Święta...
19
str.19