więcej - ISP Modzelewski

Transkrypt

więcej - ISP Modzelewski
instytut studiów podatkowych
http://ksiegowosc.infor.pl/wiadomosci/742673,Laczenie-PIT-skladek-ZUS-i-skladek-na-NFZ-w-jedna-danineczy-to-ma-sens.html
Łączenie PIT, składek ZUS i składek na
NFZ w jedną daninę – czy to ma sens?
Ostatnia aktualizacja: 2016-06-06
Scalenie podatku dochodowego od osób fizycznych, składek na ZUS i składek na NFZ przyniesie
straty w dochodach budżetu państwa, sięgające co najmniej kilku miliardów złotych – twierdzi
profesor Witold Modzelewski. Sensowne jest jego zdaniem jedynie włączenie składki na
ubezpieczenie zdrowotne do podatku dochodowego.
Czy jest sens łączyć w jedną daninę podatek dochodowy, składki na ubezpieczenie społeczne oraz składki na
ubezpieczenie zdrowotne? Taki oto pomysł – jako akt rozpaczy w beznadziejnej walce o głosy wyborców – przedstawiła w
Łączenie PIT, składek ZUS i
składek na NFZ w jedną daninę
to, że co miesiąc pracodawcy mieliby robić jeden przelew a nie sześć, czyli nastąpi „uproszczenie” będące wszystkim w
podatkowej doktrynie liberałów. Jak dotąd pracodawcy
to, że im owych kilka przelewów sprawia jakąś
– czy nietonarzekali
manasens?
zeszłym roku koalicja PO-PSL tylko po to, aby przegrać wybory. Nikt z ówczesnych polityków (kto dziś ich jeszcze
pamięta?) nie potrafił sensownie wytłumaczyć ani sensu ani celu tej operacji, a jedynym zrozumiałym argumentem było
szczególną trudność, zwłaszcza że robią ich nawet kilka tysięcy w miesiącu, ale widać nie wiedzą, co jest dla nich „dobre” i
„korzystne”. Ów pomysł był zgodnie wyśmiany przez praktyków i ekspertów, a nawet wszechobecni (ówcześnie) w
mediach główni ekonomiści banków nie wykazali niezbędnego entuzjazmu dla scalenia tak odległych od siebie danin, ale
ostatecznie zdecydowali wyborcy: im to się też zupełnie nie podobało, bo poza totalnym zamieszaniem i koniecznością
uczenia się wszystkiego od początku, nie przyniosłoby to niczego dobrego.
Między Bogiem a prawdą należny jednak stwierdzić, że ma jakiś sens tylko włączenie składki na ubezpieczenie zdrowotnej
do podatku dochodowego, bo dziś jej kwotę przecież odejmuje się od tego podatku, ale nie w całości, czyli ktoś musiałby
na tej operacji stracić: albo budżet albo podatnicy. Idzie o tę część składki, którą obywatele płacą z własnej kieszeni. Ale
po co demontować system składek na ubezpieczenie społeczne? Przecież część z nich dzieli między siebie pracodawca i
pracownik, część płacą tylko pracodawcy a niektóre tylko ubezpieczeni.
Po wygranych wyborach podatnicy odetchnęli z ulgą, bo nikt nie chce takich „reform”. Wystarczyło pół roku i ku
powszechnemu osłupieniu pomysł ten podjąć prawicowy rząd powtarzając już po raz kolejny błąd (?) porzucenia
programu wyborczego rządzącej partii (pierwszy raz dotyczyło do VAT-u). Czyli wyborcy wyborcami, ale liberałowie są
wciąż realnie u władzy i realizują program rządu Ewy Kopacz. Po raz kolejny pokazała swoją siłę „twierdza III RP”, czyli
resort finansów, który – jak dotąd – storpedował skutecznie całość wyborczego programu podatkowego rządzącej
większości. Godzi się również przypomnieć wyjątkowy wręcz kuriozalny projekt ustawy o podatku handlowym, który
skutecznie zraził do obecnego rządu prawie całe środowisko polskich kupców i handlowców, a wyjście z tej sytuacji było
odsunięcie tego resortu od prac nad projektem tej ustawy.
Według publikowanych zapowiedzi scalenie tych danin ma nastąpić od 2018 r., będzie tylko jeden podatek od dochodu
osób fizycznych, który następnie będzie dzielony – już przez władzę – na część przeznaczoną dla budżetu oraz fundusze
ubezpieczeniowe. Nie trzeba nikogo przekonywać, że operacja ta zakończy się głębokim spadkiem dochodów publicznych,
co zresztą zauważono już w zeszłym roku. Dlaczego?
Materia³y prasowe
instytut studiów podatkowych
Odpowiedź jest raczej prosta: gdy jedyną daniną obciążająca podatnika będzie jakiś procent jego dochodów, to
najprostszym sposobem uniknięcia tego ciężaru będzie… brak dochodu. Dziś przedsiębiorcy muszą zapłacić
składki na ubezpieczenie społeczne, co prawda w dość niskiej kwocie (zrelacjonowane z przeciętnym wynagrodzeniem)
nawet wtedy, gdy nie wykazują dochodu. Po tej „reformie” nie będzie już tej bariery. A wszyscy wiemy, że podatnicy
prowadzący działalność gospodarczą płacą podatku tyle, ile chcą, powszechną praktyką jest „ponoszenie strat”, nie trzeba
składać w ciągu roku żadnych zeznań, a dla wielu z nich składki na ubezpieczenie społeczne są jedyną daniną publiczną
jaką w ogóle płacą. Od 2018 r. będzie to już przeszłością, ilość formalnie zatrudniających „na etacie” będzie wciąż spadać,
bo przejście na samozatrudnienie oznaczać będzie likwidację wszelkich obciążeń podatkowych i składkowych.
Przypomnę, że resort finansów, znów wbrew programowi wyborczemu sejmowej większości zapowiada, że podwyższając
kwotę zwolnienia od VAT-u do 200 tys. zł rocznie. Co to oznacza? Na samozatrudnienie będą mogli przejść wszyscy o
miesięcznych przychodach do 16 tys. zł, a dzięki „stracie” w podatku dochodowym (kto jest to w stanie sprawdzić?)
zlikwidowane zostaną wszelkie obciążenia publiczno-prawne docelowo od kilku milionów osób. Zatrudnienie kogokolwiek
na umowę o pracę straci jakikolwiek sens: i dla pracodawców i dla pracowników.
Jakie będą straty w dochodach publicznych z tego tytułu? Na pewno duże, sięgające co najmniej kilku miliardów złotych:
dziś łączna kwota wpływów sektora finansów publicznych z tych trzech źródeł (podatek dochodowy od osób fizycznych,
składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne) to ponad 260 mld zł. Kto więc jest inicjatorem tego pomysłu będącego
kolejną miną pod obecny rząd? Może opinia publiczna poznałaby autora tego pomysłu? Mogę mieć tylko skromną prośbę
do rządzącej większość: jeżeli chcecie rządzić do końca kadencji wyrzućcie ten pomysł do kosza.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
Materia³y prasowe

Podobne dokumenty