O katolickim wychowaniu
Transkrypt
O katolickim wychowaniu
Arkadiusz Robaczewski O katolickim wychowaniu Co to jest katolickie wychowanie? Warto dziś postawić to pytanie z kilku powodów. Po pierwsze, pedagogika przeżywa, razem z całą kulturą, poważny kryzys. W czasach zaś trudnych, czasach szczególnych zawirowań, dobrze jest zwracać się do wzorców i rozwiązań sprawdzonych. W wypadku wychowania katolickiego z takim wzorcem mamy do czynienia. Cała kultura Europy była kształtowana, przynajmniej do pewnego momentu, przez Kościół katolicki. To przez skondensowane w nim ożywcze i intensywne doktryny były inspirowane największe dzieła w architekturze, malarstwie, literaturze, muzyce. I to doktryna katolicka w sposób naturalny, nie narzucony odgórnie, jak wielu w ideologicznym zacietrzewieniu dziś mniema, zakreślała granice dobra, wskazując jednocześnie środki do realizacji owego dobra. Wyposażanie zaś człowieka w środki do realizacji dobra to nic innego jak wychowanie. To pierwszy powód, dla którego należy mówić dziś o wychowaniu katolickim. Drugi jest nie mniej istotny, choć posiada inny zasadniczo charakter. Otóż w dobie zacierania kryteriów zatarły się też i te służące odróżniania tego, co jest wychowaniem katolickim, od tego, co nim nie jest. Dobitnym przykładem jest podpisanie przez jeden z oddziałów Katolickiego Stowarzyszenia Wychowawców ulotki propagującej UE, gdzie, jeśli chodzi o dokumenty i praktykę, mamy zdeklarowane odchodzenie od tradycyjnego wychowania; można tu też wymienić udział Katolickiego Stowarzyszenia Wychowawców w pracach nad przeprowadzaną obecnie reformą edukacji, którą pośród wielu anty (np. antynarodowa) można też określić jako antykatolicką. Dlatego warto zastanawiać się nad tym, co istotne. I trzeba zaznaczyć wyraźnie: kiedy mówię o wychowaniu katolickim, nie mówię o wychowaniu jednej z, jak to się dzisiaj modnie mówi, "opcji religijnych". Twierdzę, że wychowanie katolickie nie tylko ukształtowało to, co cenne w europejskim dziedzictwie, ale jest także w zgodzie ze znaczeniem przymiotnika "katolicki" powszechne. To oznacza, że poza wychowaniem katolickim w istocie nie ma wychowania. Prawdą jest, że wielu spośród katolickich wychowawców pielęgnuje w sobie kompleks niższości wobec współczesnych, powiedzmy grosso modo, liberalnych nurtów pedagogicznych. Często ten kompleks objawia się tym, że katolickie stowarzyszenia próbują dotrzymać kroku różnej maści wychowawczym liberałom i antypedagogom, pospiesznie wprowadzając wszelkie nowinki pojawiające się na rynku pedagogicznych idei. Czy płynie to ze strachu, że straci się konkurencyjność, czy też może są jakieś inne, głębsze powody - tego nie będziemy tu stwierdzać. Powiedzmy to otwarcie: nie byłoby pedagogiki, gdyby nie Kościół katolicki. Dzisiejszy rzekomy postęp pedagogiki jest bardzo względny (aczkolwiek nie wolno ignorować pozytywnych rezultatów), dlatego zamiast starać się gonić tych, którzy pędzą po bezdrożach, zacznijmy lepiej na nowo odkrywać to, co już od dawna sprawdzone i co jedynie i prawdziwie ma wartość. Podstawą każdego systemu pedagogicznego jest, mniej lub bardziej wyraźnie zakładana, wizja człowieka. Zdaje się, że bolączką wielu systemów wychowawczych współczesnych jest właśnie Robaczewski O katolickim wychowaniu.rtf 2 brak jakiejś adekwatnej, tzn. przystającej do rzeczywistości koncepcji człowieka. Często pedagodzy katoliccy powołują się na personalizm jako podstawę swoich wychowawczych poczynań. Personalizmów jest jednak wiele, nie każdy mówi o prawdziwej wizji ludzkiej osoby. Nie można hasłem personalizmu zastępować rozumienia tego zasadniczego dla pedagogiki problemu. Istotą człowieka jest jego rozumność. Człowiek bowiem jest osobą - jednostką z natury rozumną. Boecjańska definicja osoby brzmi: Persona est rationalis natura individuae substantiae ("osoba jest indywidualną substancją natury rozumnej"). To zdanie może się nam wydawać niepozorne, zawiera w sobie jednak ogromnie ważką treść. Rozumności człowieka nie należy pojmować zbyt wąsko. Na pewno nie ogranicza się ona do dokonywania spekulacji myślowych czy skomplikowanych operacji intelektualnych. Słowo "rozumność" pochodzi od rozumu, a więc od specyficznie ludzkiej władzy. Wśród stworzeń na ziemi tylko człowiek posiada rozum - nie posiadają go zwierzęta. W średniowieczu w ludzkim rozumie upatrywano element, który czyni człowieka kimś niezwykłym we wszechświecie - sprawia, że jest podobny samemu Bogu. Dzięki rozumowi mógł bowiem człowiek poznawać otaczającą go rzeczywistość, poznawać prawdę o rzeczach i sobie samym, a przez to poznanie oraz zgodne z rzeczywistością, czyli rozumne działanie, przygotowywać się do oglądania Prawdy Najwyższej - Boga. Średniowiecze w tym punkcie ubogacało wątek zaczerpnięty od Arystotelesa, który pełnię szczęścia i zarazem cel ludzkiego życia upatrywał w spełnianiu najwyższego aktu (poznania) przez najwyższą osobową władzę (rozum!) wobec Najwyższego Bytu. Niestety, ta prawda o rozumności jako źródle godności człowieka już u schyłku średniowiecza zaczęła tracić swoje znaczenie. W renesansie filozofowie swoje wysiłki skierowali przeciwko intelektualizmowi poprzednich epok i zaczęli podważać prymat rozumu. W rezultacie uznano prymat działania, które stało się cenniejsze od kontemplacji i poznania. Postawa zajęta przez renesansowych myślicieli zaczęła przynosić zatrute owoce w postaci utylitaryzmu i irracjonalizmu. Są one obecne również w teoriach pedagogicznych. Rezultat jest taki, że celem wychowania jest "porządny obywatel", żyjący w społeczeństwie otwartym, sprawnie spełniający obowiązek posłuszeństwa wobec nakazów liberalnej demokracji, a nie ludzka osoba, która ma w sobie, jak pisał o. Jacek Woroniecki OP (ilu polskich pedagogów jest zaznajomionych z jego dziełem?) "odtwarzać doskonałości Boże na wzór Chrystusa. Życie chrześcijańskie jest rdzennie nadprzyrodzone i bardzo należy się pilnować, aby go nie obniżać do poziomu przyrodzonego (...)." Na ile współczesne programy, choćby z nazwy katolickie, ten postulat spełniają? Arkadiusz Robaczewski