wersja PDF - Fundacja HEREDITAS

Transkrypt

wersja PDF - Fundacja HEREDITAS
Przegląd powojennych obiektów handlowych w Warszawie i ich dzień dzisiejszy
Wciąż niewystarczająca powierzchnia pod inwestycje w centrum Warszawy implikuje
działania, których ofiarą niejednokrotnie pada historyczna architektura, w tym niedoceniane
obiekty handlowe. W miejscu budynków stanowiących relikty epoki minionej, i dotyczy to
także lat powojennych, powstają ekskluzywne galerie handlowe czy generujące szybki zysk
biurowce. Cztery lata temu rozebrano pawilon Chemia przy ul. Brackiej, znajdujący się na
liście dóbr kultury współczesnej, w tym roku podobny los spotka pawilon Emilia – z
ubolewaniem podkreśla Michał Krasucki, prezes Oddziału Warszawskiego TOnZ – obiekty o
większych kubaturach i możliwościach adaptacyjnych czasem znajdują szansę na swoje
drugie życie.
Tak stanie się z największym obiektem handlowym powojennej Warszawy – Centralnym
Domem Towarowym na rogu ul. Brackiej i Al. Jerozolimskich. Dzisiejszy Smyk powstał na
podstawie projektów Zbigniewa Ignatowicza i Jerzego Romańskiego z lat 1947-48. Projekt
uzyskał pierwszą nagrodę w otwartym konkursie ogłoszonym przez Stowarzyszenie
Architektów Polskich w 1948 r. Jego powstaniu towarzyszyły od samego początku niemałe
kontrowersje – piętnowany był jako „obcy ideowo”, niezgodny z obowiązującą doktryną
realizmu socjalistycznego, wg której ówcześnie powstający gmach miał być socjalistyczny w
treści i narodowy w formie. Tymczasem na niedużej działce w centrum stolicy wyrósł
budynek nawiązujący do nowoczesnych – zachodnich! – gmachów handlowych z lat 40. Do
głównych cech budowli należały: brak wewnętrznych podziałów i spiętrzenie kondygnacji
użytkowych (dążono do uzyskania maksymalnie rozległej powierzchni), „uwolnienie”
przestrzeni dzięki zastosowaniu przeszkleń, a także linearyzm podziałów (poprzez
zastosowanie m.in. horyzontalnych pasów okien obiegających poszczególne kondygnacje).
Cedet stał się pierwszym w powojennej Polsce obiektem o całkowicie przeszklonych
elewacjach, co osiągnięto dzięki zastosowaniu żelbetowego szkieletu, a tym samym
pozbawieniu ścian zewnętrznych funkcji nośnej. Gmach bardziej przypominał domy
towarowe Ericha Mendelsohna, Hermanna Dernburga czy Georga Falcka, aniżeli stanowił
odpowiedź na obowiązujące postulaty realizmu socjalistycznego.
Dynamiczna architektura Smyka (w tym podcięte przyziemie i ekspresyjnie ukształtowana
kondygnacja wieńcząca) stała się podstawą krytyki i zarzutów kosmopolityzmu pod adresem
twórców, powołano nawet specjalną komisję, której zadaniem miało być wprowadzenie
zmian w plastycznym wyrazie obiektu. Pomysłu tego – szczęśliwie – zaniechano.
Nowoczesny dom towarowy wyposażony był w czternaście wind (w tym sześć dla
kupujących, siedem towarowych i jedna do transportu pieniędzy), schody ruchome
(tradycyjne klatki schodowe umieszczone były jedynie w pionach ewakuacyjnych), centralne
ogrzewanie, urządzenia alarmowe, radiofoniczne, chłodnię, własną stację elektryczną,
transformatornię, telefony, kuchnię, prysznice, wanny i inne udogodnienia. Nie był Cedet
pozbawiony słabych punktów, które wymieniali sami twórcy – krytykowano m.in. zbyt niskie
pietra, niefunkcjonalne rozplanowanie części biurowej czy brak wentylacji. Pomimo tych czy
innych braków, Smyk jest jedną z trzech polskich budowli, jakie znalazły się na liście
obiektów architektury modernistycznej w kolekcji Muzeum Architektury we Frankfurcie nad
Menem – obok kościoła św. Rocha w Białymstoku (arch. Oskar Sosnowski) i warszawskiego
gmachu sądów Bohdana Pniewskiego. Smyk jest zarazem jedyną polską powojenną budowlą
na tej liście. To świetnie, że nowy inwestor, wdrażający projekt modernizacji CDT-u, chce
przywrócić elewację obiektu (wraz z neonem) sprzed pożaru w 1976 r. – mówi Krasucki –
szkoda tylko, że przy okazji rozebrany zostanie budynek biurowy na tyłach, od strony ul.
Brackiej, a w jego miejscu powstanie nowy biurowiec (projektu Andrzeja Chołdzyńskiego).
Upadek doktryny realizmu socjalistycznego w Polsce (1956 r.) przyniósł architektom większą
swobodę projektowania. Reguły tworzenia przy zachowaniu narodowej formy i
socjalistycznej treści, które łamać odwagę mieli tylko nieliczni projektanci, przestają
obowiązywać. Na przełomie lat 50. i 60. przychodzi czas – dość krótki, niestety – śmiałych
form i nowatorskich rozwiązań, także w architekturze obiektów handlowych, projektowanych
często przez uznanych architektów, w których obowiązują nowoczesne zasady – dąży się
przede wszystkim do maksymalnego zbliżenia towaru do klienta, z możliwością jego
dokładnego obejrzenia i dotknięcia. Powstają domy towarowe, pawilony handlowe, chętnie
też lokuje się sklepy w parterach budynków mieszkalnych.
W końcu 1957 r., u zbiegu ul. Marszałkowskiej i Al. Jerozolimskich powstaje pawilon
Śródmieście (proj. Tadeusz Tomicki i Ryszard Trzaska), który po części reprezentuje już
nowe spojrzenie na miejski budynek handlowy: jest to obiekt wolnostojący, autonomiczny,
lecz jednocześnie ściśle zintegrowany z przestrzenią śródmieścia, w której został usytuowany.
Twórcy zatarli granicę na styku: ulica – sklep poprzez m.in. poprowadzenie ścian
zewnętrznych ze szkła od stropu do posadzki, co pozwalało zauważyć ten sam rodzaj
okładziny – z płyt chodnikowych – na zewnątrz (na trotuarze przed sklepem) i wewnątrz
pawilonu. Koncepcję tę kontynuowali twórcy wolnostojącego pawilonu Chemia (1959,
realizacja: 1960), usytuowanego na skraju placu u wylotu ul. Brackiej. Jan Bogusławski i
Bohdan Gniewiewski jeszcze bardziej zredukowali granicę pomiędzy sklepem a otoczeniem:
dzięki uwolnieniu ścian zewnętrznych od elementów nośnych wprowadzić mogli całkowicie
przeszklone ściany, dzięki czemu towar leżący na półkach widoczny był dla przechodnia
mijającego pawilon i zdawał się leżeć „na wyciagnięcie ręki”. W podcieniu pawilonu
umieszczono oszklone gabloty wystawowe. Chemia od razu spotkała się z pozytywnym
przyjęciem środowiska architektów i zbierała pochlebne opinie – chociażby na łamach
ówczesnej prasy. Była obiektem realizującym w pełni program nowoczesnego pawilony
handlowego – przestrzeń handlowa obok pomieszczeń gospodarczych i biurowych, a w
piwnicach – magazyny. Dźwigi towarowe łączyły ze sobą poszczególne kondygnacje
budynku. W 2003 r. pawilon Chemia wpisany został na listę dóbr kultury współczesnej
SARP, a w 2008 r. – zburzony, pod inwestycję firmy Wolf Immobilien Polen, która
wystawiła w tym miejscu ekskluzywny dom handlowy, o dość ciężkiej sylwecie,
wypełniającej ściśle niewielki placyk.
Podobny los spotkał obiekt, który – zdawałoby się – dzięki zastosowanym w jego formie i
konstrukcji wybitnym rozwiązaniom, oprze się naporowi działań bezwzględnych nierzadko
inwestorów. Mowa o Supersamie, powstałym w l. 1959-1962 wg projektu Jerzego
Hryniewieckiego i Macieja Krasińskiego (konstrukcja dachu: Wacław Zalewski i Stanisław
Kuś). Trzy lata od swego powstania, Supersam wyróżniony został nagrodą honorową na
Biennale w São Paulo. Wyróżnienie przyznano z uwagi na zastosowanie w konstrukcji
wiszącego przekrycia budynku nowatorskiej logiki rozkładu sił, opartej na współpracy
przeciwstawnych elementów: ściskanych i rozciąganych. Budynek wzniesiony został z
wykorzystaniem wysokogatunkowej stali i szkła, prefabrykatów, aluminium i drewna.
Wystrój plastyczny sklepu był dziełem artystów: Gabriela i Hanny Rechowiczów oraz
Edwarda Krasińskiego. W 2006 r. Wojewódzki Konserwator Zabytków w Warszawie orzekł
o umorzeniu postępowania w sprawie wpisu Supersamu do rejestru zabytków. 20 grudnia
2006 r. nowy inwestor zburzył obiekt, przygotowując teren pod inwestycję. Przy pl. Unii
Lubelskiej, z zachowaną historyczną zabudową z początku XX w., z roku na rok pnie się
coraz wyżej w górę kolejna „świątynia handlu” stolicy, a jej twórcy prowadzą szeroko
zakrojoną wśród okolicznych mieszkańców i podmiotów wynajmujących biura akcję
ankietyzacyjną, która posłużyć ma wybraniu najmilej kojarzącej się (bynajmniej nie z galerią
handlową) nazwy dla swojego molocha.
Joanna Rajchert