Klub Audiostereo.pl 2011

Transkrypt

Klub Audiostereo.pl 2011
Ayon Mercury II
30.10.2011 22:00 | pal55 w Artykuły
Pomału zaczynam się stawać „ekspertem” od urządzeń
austriackiego producenta – ale skoro do tej pory każde ze
słuchanych podobało mi się, a Dystrybutor daje kolejne do odsłuchu,
to co mi pozostaje innego, jak tylko brać. Na rozkładzie mam już
kilka odtwarzaczy CD, obie wersje Crossfire, Sparka Deltę i
Mercurego. Do tej pory omija mnie okazja do posłuchania kolumn
Ayona, ale może i na to przyjdzie czas. Tym razem trafiła do mnie
nowa wersja wspomnianego już, i recenzowanego na stronach
Audiostereo, Mercurego, oznaczona cyferką II. Podobnie jak
poprzednik, tak i ta wersja to wzmacniacz w układzie SET
dostarczający ok 23W (dla 8Ω) mocy na kanał z lampy 52B. Oczywiście są również pewne różnice, to w
końcu nie jest branża samochodowa, gdzie nowa wersja może mieć tylko nieco zmienioną karoserię. Tu
na pierwszy rzut oka można już zauważyć dodatkową puszkę transformatora, lampę prostowniczą (której
w pierwszej wersji w ogóle nie było), oraz nieco inny układ lamp, wymuszony pojawieniem się tej
dodatkowej puszki. Reszta pozostaje podobna – charakterystyczna dla produktów Ayona czarna
obudowa z zaokrąglonymi rogami, czerwone podświetlane logo, czy wskaźnik poprawnej polaryzacji
kabla zasilającego. Dodatkowa, srebrna puszka związana jest ze zmianami, które Gerhard Hirt i jego
projektanci poczynili w zasilaniu wzmacniacza, a i pojawienie się lampy prostowniczej w torze wymusiło
pewne zmiany w topologii układu. Lampy wejściowe i sterujące nie zmieniły się, to ciągle pary 6H30 i
12AU7, a między nimi ciągle znajduje się bardzo ładny zegar miernika biasu (co oczywiście implikuje, iż
Merkurego wyposażono w możliwość regulacji prądu podkładu). Jeszcze jedna rzecz różni wersję II od
poprzedniczki – otóż po niewielkiej ingerencji w układ (którą powinien wykonać producent lub dystrybutor)
w tym wzmacniaczu można zastosować w miejsce lamp mocy 52B również 300B lub 32B-S. W
zależności od zastosowanej lampy będzie się zmieniać oczywiście moc wyjściowa Mercurego – w
testowanej wersji z lampą 52B jest ona najwyższa możliwa.
Na froncie oprócz loga znajdują się dwie gałki – regulacji głośności oraz selektora wejść. Wzmacniacz
wyposażono w trzy wejścia liniowe (gniazda RCA firmy WBT), jedno XLR, wejście „direct in” (czyli
bezpośrednie na końcówkę mocy), oraz „pre-out”, czyli wyjście z przedwzmacniacza na końcówkę
mocy. Z tyłu znajdziemy także zaciski głośnikowe dla 4 i 8 Ω – bardzo solidne (również pochodzące z
firmy WBT), acz moim zdaniem nie najwygodniejsze w użytkowaniu – solidne dokręcenie widełek przy
cięższych kablach jest niełatwe. Zwłaszcza teraz, po doświadczeniach ze wzmacniaczem duńskiej firmy
Vitus, będę już pewnie narzekał na każde inne zaciski głośnikowe. Moim zdaniem odpowiedni organ Unii
Europejskiej powinien w trybie pilnym wprowadzić odpowiedni przepis wymuszający stosowanie takich
samych gniazd, jakie stosują Duńczycy, we wszystkich wzmacniaczach sprzedawanych na terenie UE.
Szanse na to są małe, ale sugeruję przy najbliższej okazji (choćby na zbliżającym się Audioshow)
obejrzeć zaciski we wzmacniaczach Vitusa – to absolutnie najwygodniejsze i najsolidniej trzymające
widełki zaciski, z jakimi zdarzyło mi się kiedykolwiek obcować.
Na tylnym panelu obok gniazda zasilania znajduje się (podobnie jak w innych urządzeniach Ayona)
wspomniana wcześniej dioda sygnalizująca prawidłową polaryzację napięcia zasilającego. Całość
uzupełnia przełącznik uziemienia, który można wykorzystać, jeśli po podłączeniu w głośnikach słychać
przydźwięk sieciowy. Mercurego II wyposażono w zdalne sterowanie – pilot jest mały, zgrabny, metalowy
(!) i obsługuje wszystkie podstawowe funkcje z „mute” włącznie.
Czym obie wersje różnią się zewnętrznie łatwo jest zauważyć, z brzmieniem jest nieco trudniej, bo tak
naprawdę to przynajmniej w moim przypadku (choć podejrzewam, że wcale nie jestem odosobnionym
przypadkiem) pamięć brzmienia słyszanego ponad rok temu jest dość… blada. Oczywiście przeczytałem
własny tekst o tamtym odsłuchu, co nieco pozwoliło mi odświeżyć sobie pamięć, ale to jednak nie to
samo, co postawienie dwóch urządzeń obok siebie i naprzemienny odsłuch.
Mercury II, podobnie jak jego poprzednik, oraz obie wersje starszego brata, Crossfire’a, nie jest typowym
przedstawicielem SETowej rodziny. Tego typu konstrukcje kojarzą się przede wszystkim z niezwykłą,
cudowną, słodką średnicą i pewnymi kompromisami na skrajach pasma. Tymczasem wzmacniacze z
Ayonowej rodziny 52B/62B (tak jest ona oznaczona na stronie producenta) zaprzeczają temu
stereotypowi i to muszę powiedzieć, że z kolejnymi wersjami coraz mocniej. Jako fanowi 300B trudno jest
mi pogodzić się z utratą niezwykłych zalet tej lampy w zakresie średnicy nawet na rzecz zdecydowanie
lepszych skrajów pasma. Dlatego np., lubiana przez wielu, KT88 dla mnie mogłaby w ogóle nie istnieć – i
owszem daje „kopa”, ale zapomina o „lampowej” średnicy (to moja prywatna opinia o tej lampie, a nie
żadna prawda objawiona, więc proszę zwolenników o powstrzymanie się od rozsyłania wici, tudzież
wytaczania dział). Jak pisałem we wszystkich wcześniejszych tekstach o wzmacniaczach tej rodziny, ich
średnica ustępuje 300B w niewielkim stopniu, za to skraje pasma, dynamika, wykop są w stanie z
nawiązką wynagrodzić ten odrobinę mniej cudowny środek pasma. Na ile pamiętam pierwszą wersję
testowanego wzmacniacza to faktycznie Gerhardowi Hirtowi udało się uzyskać jeszcze lepszy dźwięk.
Wówczas napisałem, że Merkury, mimo iż jest znakomitym wzmacniaczem, to jednak ustępował klasą
brzmienia Crossfirowi dość wyraźnie. Crossfire II to z kolei niewątpliwie lepszy wzmacniacz niż jego
pierwsza wersja. Próbując jakoś poukładać hierarchię ze względu na klasę brzmienia powiedziałbym, że
Mercury II zdecydowanie zbliżył się klasą brzmienia do pierwszej wersji Crossfire’a, choć nowszej wersji
starszego brata znowu ustępuje pola wyraźnie (acz chyba w mniejszym stopniu niż jedynka pierwsze
wersji Crossfire’a).
Czego więc można po tym wzmacniaczu oczekiwać? Ja „poszalałem” np. z nagraniami Rodrigo y
Gabrieli, czyli fantastyczną zabawą dwójki heavy metalowców na dwie gitary akustyczne. Jak już pisałem
wiele razy, jako człowiek sam coś tam brzdąkający na gitarze, uwielbiam słuchać dobrych nagrań tego
instrumentu. Do takich należą płyty wspomnianej meksykańskiej dwójki. Mercury II znakomicie spisał się z
oddaniem zarówno każdego detalu, każdego trącenia struny, stuknięcia w pudło, jak i oddaniem właściwej
proporcji między strunami a „drewnem”. Namacalność trójwymiarowej sceny właściwie nie ustępowała
temu, co na co dzień pokazuje mi mój Symphony II, a to potęgowało poczucie obcowania z muzykami
niemal na wyciągnięcie ręki (to nie oznacza, że wzmacniacz wypychał scenę do przodu, ale raczej, że ja
siedziałem dość blisko kolumn). W nagraniach z pięknymi damskimi wokalami, czy to Evy Cassidy, czy
to Etty James, to poczucie niemal intymnej bliskości jeszcze się potęgowało, bo i umiejętnością oddania
każdej, nawet najbardziej ulotnej emocji, każdej zmiany nastroju, austriacki wzmacniacz także niemal
dorównał SETowi na 300B. Małe jazzowe składy nagrane na żywo, jak choćby band Arne Domnerusa z
„Jazz at the Pawnshop”, doskonale pokazały dwie rzeczy. Po pierwsze to charakterystyczne dla SETów
znakomite, bardzo realistyczne budowanie sceny. Rzecz nie tylko w samej precyzji lokalizacji źródeł
pozornych, ich właściwej wielkości, ale także w „pokazywaniu” przestrzeni między instrumentami czy
dokoła sceny – dopiero wtedy ma się wrażenie bardzo zbliżone do tego z koncertów na żywo. Druga
kwestia to umiejętność pokazania pięknych barw instrumentów – choćby niesamowitego saksofonu, czy
klarnetu z wspomnianej płyty, ale i charakterystycznego ksylofonu. Mogę więc śmiało powiedzieć, że w
zakresie średnicy kompromis, z jakim musiałbym się pogodzić w przypadku zamiany mojej 300B na
Mercurego byłby naprawdę niewielki, może i do zaakceptowania.
Płytą, której często używam by sprawdzić co testowany sprzęt potrafi w górze pasma jest „Almost after”
Krzysztofa Herdzina, na której świetnie uchwycono pięknie różnicowane talerze perkusji, wybrzmienia i
całe otoczenie akustyczne. Ujmując rzecz krótko – nie znalazłem tu żadnych podstaw by się do
Merkurego przyczepić – talerze były dźwięcznie, bardzo dobrze różnicowane, każdy miał odpowiedni
ciężar, a wokół nich było mnóstwo powietrza. Gdy było trzeba brzmiało to ostro, a gdy było trzeba po
prostu dźwięcznie i miękko – w obydwu przypadkach dźwięk był odpowiednio dociążony, więc ani przez
moment nie miałem wrażenia rozjaśnienia dźwięku. Również sybilanty pojawiające się czy to u Patricii
Barber, czy to u Rebecci Pidgeon brzmiały po prostu naturalnie – żadnego podkreślania, eksponowania –
ot tak te panie śpiewają i tak to Merkury pokazał.
W kawałkach nieco cięższych/bardziej dynamicznych, Mercury po raz kolejny udowodnił, że SET nie
musi się równać kompromisowi w zakresie basu. Czy to „zasuwający zdrowo” na basie Marcus Miller,
czy to „garujący” Lars Ulrich – Ayon zachowywał się jak… tfu tfu rasowy tranzystor. Nisko schodzący,
energetyczny, szybki bas, świetnie zaznaczona faza ataku i wygaszania dźwięku, porywający rytm i… tak
można długo wymieniać. Jasne, że te 23W nie pokażą tego na dowolnej kolumnie (warto jednakże
pamiętać, że takie ograniczenie dotyczy wielu wzmacniaczy, a nie tylko lampowców średniej mocy), ale
jeśli obciążenie nie będzie zbyt trudne (i bardziej rzecz w tym by nie było większych spadków impedancji,
niż w skuteczności jako takiej), to austriacki wzmacniacz dostarczy Wam wrażeń w zakresie dynamiki,
basu jakich niejeden solid-state nie będzie w stanie. Muszę przyznać, że było to dla mnie pewnym
zaskoczeniem – tak, wcześniej słuchane przeze mnie wzmacniacze z tej rodziny też prezentowały taką
szkołę brzmienia, ale tutaj zrobiono wzmacniacz jeszcze bardziej lampowy (jakby to nie brzmiało)
poprzez zastosowanie lampowego prostownika. Najwyraźniej jednak całość zmian poczynionych w
zakresie zasilania wzmacniacza dała znakomite efekty w zakresie dynamiki, zejścia i dociążenia basu, a
jednocześnie uniknięto przesunięcia balansu tonalnego w dół. Nacisk jako taki jest, jak przystało na SETa,
na średnicę, ale uzupełniają ją wyborne skraje pasma, dzięki czemu otrzymujemy znakomite, koherentne
brzmienie w całym paśmie. Dzięki temu, że żadna część pasma nie jest ewidentnie lepsza/gorsza od
reszty, oraz dzięki ogromnym pokładom dynamiki drzemiącym w Mercurym II, jest to wzmacniacz
właściwie do każdej muzyki. Jasne, że dla fana „łojenia” Ayon nie będzie pierwszym wyborem. Ale już
ktoś taki jak ja, kto słucha co prawda głównie jazzu, bluesa i trochę klasyki, ale czasem lubi też zapuścić
AC/DC czy Metallicę, może spokojnie wybrać ten wzmacniacz i dzięki jego mocy być w znacznie
mniejszym stopniu ograniczonym przy wyborze odpowiednich kolumn. Pod pozorem wzmacniacza SET
dostajemy bowiem urządzenie, które co prawda ma SETową średnicę, ale w zakresie skrajów pasma
zachowuje się jak rasowy solid-state. Innymi słowy to wilk w owczej skórze, który pięknie wygląda, mruga
porozumiewawczo lampami, ale jak przychodzi co do czego to potrafi ostro przywalić z zaskoczenia. Ale
nawet i to robi z wdziękiem – jak więc go za to nie kochać?
Jak zwykle zachęcam do własnych odsłuchów, bo choć targanie tego ciężkiego klocka nie należy do
rzeczy najprzyjemniejszych, to jednak odsłuch rekompensuje wydatek energetyczny z nawiązką.
Tekst: Marek Dyba
Zdjęcia: Marcin Olszewski
Dystrybutor: Eter Audio
Cena: 32.000 PLN
Specyfikacja techniczna (wg producenta):
Klasa pracy: single-ended, czysta klasa A
Lampy: 2xAA52B-S
Impedancja obciążenia: 4 lub 8 Ω
Moc wyjściowa RMS: 2 x 23 W
Pasmo przenoszenia: 12 Hz - 50 kHz
Impedancja wejściowa (1 kHz): 100 kΩ
Czułość wejściowa (pełna moc): 450 mV
Stosunek S/N (pełna moc): 98 dB
Przydźwięk: 0,003 V
Sprzężenie zwrotne: 0 dB
Regulacja siły głosu: potencjometr
Pilot zdalnego sterowania: tak
Wejścia/wyjścia: 4 x liniowe, 1 x direct, 1 x wyjście z przedwzmacniacza
Wymiary (SxGxW): 510 x 410 x 250 mm
Waga: 45 kg
System wykorzystany w teście:
Odtwarzacz: Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją firmy Modwright
Gramofon: Michel Gyro SE z ramieniem TransFi Terminator z wkładką Koetsu Black
Przedwzmacniacza gramofonowy: ESELabs Nibiru
Kolumny: Tuby z głośnikiem FSAC-2B + Fostex T900A, Sundial Rapidus, JAF Bassoon
Kable głośnikowe: PHY HP, Organic Audio
IC: Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Audio Komako, Audio Metallurgy AG-0, Organic Audio
Sieciowe: Organic Audio, DIY Acrolink, Shunyata Diamondback Platinum
(c) Klub.audiostereo.pl

Podobne dokumenty