Dziedzictwo św. Wojciecha Biskupa i Męczennika na Ziemi Rudzkiej
Transkrypt
Dziedzictwo św. Wojciecha Biskupa i Męczennika na Ziemi Rudzkiej
10.02.2013 Dziedzictwo św. Wojciecha Biskupa i Męczennika na Ziemi Rudzkiej Dziedzictwo św. Wojciecha Biskupa i Męczennika na Ziemi Rudzkiej Wpisany przez Kuria Metropolitalna Ks. Zenon Mońka DZIEDZICTWO ŚW. WOJCIECHA BISKUPA I MĘCZENNIKA NA ZIEMI RUDZKIEJ Św. Wojciech jest jedną z najważniejszych postaci Kościoła w Polsce. Z pochodzenia był Czechem, a z wyboru Polakiem. I chociaż na polskiej ziemi spędził zaledwie kilka miesięcy, to jednak wywarł wielki wpływ na proces umacniania się chrześcijaństwa nad Wisłą i w całej środkowej Europie. Jego grób w Gnieźnie związany jest po dzień dzisiejszy z najważniejszymi wydarzeniami w historii Kościoła i historii Polski. W ten sposób swoim życiem i postępowaniem zasłużył sobie na miano pierwszego patrona Polski i patrona duchownej jedności Europy. Nie potwierdzona w źródłach historycznych, ale dawna tradycji wspomina, że droga, którą wędrował św. Wojciech do Gniezna prowadziła przez Rudę, w której zaznaczył on ślad swojej obecności. Św. Wojciech urodził się około 950 roku w rodzinie chrześcijańskiej. Rodzice jego - ojciec książę Sławnik i matka Strzeżysława posiadali swoją posiadłość w czeskich Libicach położonych nad rzeką Cedliną w pobliżu miasta Podiebrady. W tamtych czasach między rodem Sławników a rodem Przemyślidów stosunki były bardzo napięte. Dlatego libicki książę Sławnik bardzo pragnął, aby w przyszłości wszyscy jego synowie – a miał ich siedmiu, wyrośli na dzielnych wojowników. Takiej przyszłości pragnął również dla Wojciecha. Dlatego na chrzcie nadano mu to imię. Znaczyło ono : “radość wojów” lub “pociecha wojska”. Imię to było bardzo popularne wśród narodów słowiańskich. Na zachodzie Wojciech jest bardziej znany i czczony pod imieniem Adalbert. Takie imię otrzymał w czasie bierzmowania, którego udzielił mu arcybiskup Moguncji Adalbert (1). W życiu stało się jednak inaczej niż sobie życzył ojciec. Zamiast nosić miecz i poznawać tajniki sztuki wojennej, Wojciech zaczął się uczyć łaciny, śpiewu, psalmów i zgłębiać mądrość świętych ksiąg. Początkowe wykształcenie otrzymał Wojciech w domu rodzinnym. W 972 roku rozpoczął dalszą naukę w słynącej na owe czasy z wysokiego poziomu nauczania szkole katedralnej w Magdeburgu. W ciągu 9 lat nauki zdobył rozległą wiedzę teologiczną, poznał chrześcijański ideał życia, ustrój kościelny oraz funkcjonowanie urzędów. W 981 roku Wojciech jako subdiakon wrócił do Czech. Po krótkim pobycie w rodzinnych Libicach udał się do Pragi. Tu otrzymał święcenia diakonatu, a następnie święcenia kapłańskie z rąk biskupa Pragi Thitmara. Jako syn książęcy mieszkał na dworze na Hradczanach, gdzie miał możliwość spotkania wielu wysokich dostojników Kościoła i państwa. Były to kontakty bardzo cenne dla Wojciecha i niewątpliwie miały duży wpływ na późniejsza jego działalność. W 982 oku niespodziewanie zachorował i umarł biskup Pragi Thitmar. Wojciech był jednym z tych, którzy czuwali przy łożu konającego. Umierający biskup głośno wyznawał swe winy i żal z powodu niewystarczającej gorliwości w wypełnianiu swoich obowiązków. Dla młodego kapłana było to przeżycie wstrząsające. W życiu Wojciecha przyszedł czas na głęboka refleksję, pokutę i modlitwę. Zaczął naśladować Chrystusa na wzór benedyktynów z Magdeburga (2). Niedługo po tych smutnych przeżyciach Wojciech z racji wykształcenia i pozycji społecznej niespodziewanie znalazł się w centrum wydarzeń. 83.18.26.76/archidiecezja/sanktuaria/617-dziedzictwo-w-wojciecha-biskupa-i-mczennika-na-ziemi-rudzkiej.html?tmpl=component&print=1&page= 1/5 10.02.2013 Dziedzictwo św. Wojciecha Biskupa i Męczennika na Ziemi Rudzkiej Po śmierci biskupa Thitmara trzeba było jak najprędzej wybrać nowego pasterza Pragi. Nie była to jednak rzecz łatwa. Kościół czeski tworzył dopiero swe struktury, a dominującą rolę w Pradze odgrywał kler niemiecki. Osoba Wojciecha – rodaka, który z racji nauk otrzymanych w Magdeburgu nie ustępował wykształceniem duchownym niemieckim, była najlepszą kandydaturą na to stanowisko. Książe czeski Bolesław II zaproponował więc na stolicę biskupią w Pradze młodego kapłana Wojciecha Sławnikowica. Za przyjęciem tej kandydatury opowiadali się wszyscy wojowie, wielmoże, duchowieństwo i lud Pragi. Wojciech został wybrany biskupem jednomyślnie w 982 roku. Zgodnie z ówczesnym prawem musiał teraz otrzymać inwestyturę z rąk cesarza, a sakrę biskupią z rąk metropolity mogunckiego. Stało się to rok później: najpierw cesarz niemiecki Otton II przekazał mu pastorał i pierścień biskupi, a następnie metropolita Moguncji (do której to metropolii należała wówczas diecezja praska) udzielił mu sakry biskupiej 29.VI.983 roku (3). Radość Czechów z powołania ich rodaka na stolicę biskupią w Pradze była wielka. Szybko jednak euforia i zachwyt przemieniły się w niechęć, a później nawet we wrogość i nienawiść okazywaną nowemu biskupowi. Rodzi się pytanie: dlaczego? Biskup Wojciech od początku bardzo poważnie potraktował swoją posługę pasterską w diecezji. Zrezygnował z wystawnego dworskiego życia. Bardzo dokładnie wypełniał swoje pasterskie obowiązki. Pragnął gorąco aby jego diecezjanie przestrzegali przykazań Bożych i nauczania Kościoła. Tymczasem, choć od przyjęcia chrztu przez Czechów upłynęło już prawie sto lat, to jednak wśród nich wciąż była praktykowana obyczajowość pogańska. Czesi nadal nie zachowywali przykazań Bożych i nie przestrzegali nauczania Kościoła. Ciągle zdarzały się przypadki wielożeństwa czy handlu niewolnikami. Kapłani lekceważyli swojego biskupa i buntowali przeciwko niemu wielmożów czeskich. Biskup Wojciech w ostrych słowach krytykował wszelkie odstępstwa od zasad wiary. Im częściej to czynił, tym więcej zdobywał sobie wrogów, szczególnie wśród wielmożów, którzy najbardziej byli przyzwyczajeni do naginania zasad wiary do własnych potrzeb i upodobań. Konflikt narastał i w końcu stał się tak poważny, że Wojciech zdecydował się opuścić Pragę w 989 roku i udać się po radę do papieża. Podróż do Rzymu nie oznaczała dla Wojciecha zrzeczenia sie godności biskupiej. Papież Jan XV bardzo serdecznie przyjął gościa z Pragi. Udzielił biskupowi Wojciechowi jedynie rady , aby na jakiś czas odsunął się od spraw publicznych i całkowicie oddał się modlitwie i kontemplacji. „Gdzie znajdę najlepsze miejsce do modlitwy i kontemplacji, jak nie w ojczyźnie Jezusa Chrystusa, Ziemi Świętej?” - stwierdził Wojciech, myśląc o radzie papieża. Wyruszył więc w drogę z nadzieją, że niedługo będzie mógł uklęknąć u grobu Pańskiego . Na początku pielgrzymki zatrzymał się w benedyktyńskim klasztorze na Monte Cassino. I tam nastąpił nieoczekiwany koniec wędrówki. Benedyktyni przekonali go, że podróż , w którą się wybiera jest bardzo niebezpieczna (4). Wojciechowi towarzyszyły zaledwie trzy osoby (jedną z nich był brat Radzim). W owych czasach na drogach pełno było zbójów napadających na podróżujących. Na Monte Cassino biskup Wojciech nie przebywał długo, choć Benedyktyni przyjęli go z wielką życzliwością. Tutaj miał okazję po raz pierwszy przyjrzeć się z bliska życiu zakonnemu. Ten krótki pobyt we wspólnocie zakonnej, a także spotkanie w greckim klasztorze z pustelnikiem św. Nilem, pozwoliły mu rozkochać się w ciszy i ascezie życia klasztornego. Za radą św. Nila udał się do Rzymu i wybrał benedyktyński klasztor świętych Bonifacego i Aleksego na Awentynie, aby tam w zakonie służyć Bogu. Tam też odbył nowicjat ze swoim bratem Radzimem. Z ochotą poddawał się rygorom życia zakonnego. Jak każdy nowicjusz odmawiał modlitwy brewiarzowe, studiował, wykonywał różne prace fizyczne i wszystkie inne obowiązki (5). I choć życie w klasztorze było surowe i wymagało wiele wyrzeczeń, Wojciech czuł się na rzymskim Awentynie bardzo szczęśliwy. Wreszcie w 990 roku w Wielki Czwartek, (wraz ze swoim bratem Radzimem) złożył profesję zakonną i otrzymał habit zakonny. I tak oto biskup Wojciech został mnichem benedyktyńskim. Tymczasem sytuacja w Pradze zmieniła się na lepsze. Stolica biskupia bez swojego pasterza na miejscu straciła wiele i to nie tylko w znaczeniu kościelnym, ale także i państwowym. Dlatego książę Bolesław II 83.18.26.76/archidiecezja/sanktuaria/617-dziedzictwo-w-wojciecha-biskupa-i-mczennika-na-ziemi-rudzkiej.html?tmpl=component&print=1&page= 2/5 10.02.2013 Dziedzictwo św. Wojciecha Biskupa i Męczennika na Ziemi Rudzkiej wysłał delegację, która przeprosiła biskupa i poprosiła o powrót do Pragi. Wojciech zdecydował się w 992 roku opuścić Rzym i wrócił do Pragi. Tu podjął na nowo obowiązki biskupie i pracował jak dawniej. Czesi nie dotrzymali jednak obietnicy poprawy życia. Kler nie zmienił nastawienia do Wojciecha. Biskup wyczuwał coraz większą wrogość Przemyślidów do Sławników. Na dodatek bratu księcia Bolesława II Strachkwasowi Benedyktowi zaproponowano nawet przejęcie biskupstwa praskiego. W tej sytuacji pod koniec 994 roku biskup Wojciech opuścił Pragę i udał się ponownie do klasztoru na Awentynie w Rzymie(6). Był to jednak powrót niezgodny z prawem kościelnym choć Papież Jan XV powiedział mu: „Synu, ponieważ nie chcą iść z tobą... oddaj się w spokoju kontemplacji”(7). Po śmierci Jana XV metropolita Moguncji Willigis sprawujący władzę nad diecezją praską oraz nowy papież Grzegorz V nakazali biskupowi Wojciechowi powrót do diecezji w Pradze. Biskup Wojciech prosił jednak papieża, aby w przypadku, gdy go nie przyjmie książę Bolesław II, mógł nie wracać do diecezji i podjąć pracę misyjną.. Na tę prośbę papież wyraził zgodę. Pod koniec lipca 996 roku Wojciech udał się do Moguncji. Spodziewał się, że tu spotka się z delegacja czeską, która poprosi go ponownie o powrót do Pragi. Chociaż delegacja nie przybyła, postanowił pod koniec 996 roku powraca do Czech. Zmienił jednak plan dalszej podróży i udał się na dwór księcia polskiego w Gnieźnie. Wcześniej dowiedział się już, że Przemyślidzi wymordowali mu prawie całą rodzinę (8). Ocaleli jedynie dwaj jego bracia Sobibor i Radzim. Nie wiemy dokładnie kiedy biskup Wojciech znalazł się na dworze księcia Bolesława Chrobrego; najwcześniej zapewne na przełomie lutego i marca 997 roku. Tu doczekał się odmownej odpowiedzi księcia czeskiego Bolesława II. To zdecydowało o dalszym jego losie (9). Odpowiedź ta, jak pisze mnich benedyktyński Kanapariusz, napełniła biskupa radością, bo odtąd „wolny od pęt pasterskiej troski o diecezję praską mógł podjąć działalność misyjną. Jak mogę – mówił - rządzić owczarnią, która w twarz mi mówi, że mnie nie chce. Nie boję się już więcej, że mnie papież odwoła, a od surowego arcybiskupa przyjdzie list ze smutną wiadomością”(10). Rezygnując z rządów diecezją w Pradze Wojciech został odtąd tylko biskupem misyjnym. Podjął się nowego wyzwania, które okazało się dla niego drogą do świętości. Misję ewangelizacyjną rozpoczął św. Wojciech od udania sie do Prusów. Przygotowania do wyprawy misyjnej trwały krótko. Bolesław Chrobry przydzielił do obrony biskupa 30 wojów. Wyruszył najprawdopodobniej z Gniezna w kwietniu 997 roku. Wyprawa drogą lądową dotarła do Gdańska. Według przekazów, Wojciech nauczał tam, odprawiał Mszę św., chrzcił miejscową ludność. Stąd wraz z całą załogą popłynął łodzią w kierunku Prus położonych na prawym brzegu dolnej Wisły (11). Nie wiemy dokładnie, gdzie się zatrzymał: czy na półwyspie Sambijskim czy na terenie Pomeranii na wschód od dorzecza Wisły i Nogatu. Stąd odesłał ochronę. Pozostał tylko sam ze swoim bratem Radzimem i kapłanem Benedyktem (12). Nie chciał nawracać pogan na wiarę siłą czy mieczem. Pragął iść do pogan jedynie z Krzyżem i Ewangelią. Następnie trzej misjonarze wyruszyli drogą morską i przybyli do Truso, rozległej nadbałtyckiej osady i spotkali się z Prusakami. Odczuli wyraźną niechęć z ich strony. Prusowie nie chcieli słyszeć o nowej wierze. Postanowili wypędzić przybyszów, nie czyniąc im jednak krzywdy. Wywieźli ich tylko na drugi brzeg rzeki, gdzie misjonarze spędzili 5 dni w bezpiecznym miejscu. Mimo wrogiego przyjęcia przez pogan misjonarze nie zrezygnowali z rozpoczętej misji ewangelizacyjnej. Przeszli pieszo około 20 km, a następnie zatrzymali się na polanie w pobliżu Świętego Gaju, aby odpocząć. Później znużeni trudami podróży zasnęli. Właśnie wtedy zaskoczyli ich Prusowie. Byli uzbrojeni we włócznie. Rzucili się na biskupa Wojciecha. Pierwszym, który zadał mu cios włócznią w samo serce był kapłan pogański. Potem do krwawego dzieła przystąpili inni godząc w jego ciało 6-cioma włóczniami. (Tradycja potwierdza ten fakt mówiąc, że biskup został ugodzony siedmiokrotnie). Na koniec odcięto Wojciechowi głowę i wbito ją na pal. To było rytualne morderstwo dokonane na Wojciechu 23 kwietnia 997 roku. Radzimowi i Benedyktynowi darowano życie (13). Oni też wrócili na dwór Bolesława 83.18.26.76/archidiecezja/sanktuaria/617-dziedzictwo-w-wojciecha-biskupa-i-mczennika-na-ziemi-rudzkiej.html?tmpl=component&print=1&page= 3/5 10.02.2013 Dziedzictwo św. Wojciecha Biskupa i Męczennika na Ziemi Rudzkiej Chrobrego, aby dać świadectwo o męczeńskiej śmierci biskupa Wojciecha. Książe Bolesław Chrobry nie żałując środków wykupił jego ciało, za które jak mówi legenda – dał tyle złota ile ono ważyło. Doczesne szczątki biskupa – misjonarza i męczennika z wielkimi honorami przeniesiono do Gniezna. Wiadomość o zamordowaniu Wojciecha odbiła się szerokim echem w całym chrześcijańskim świecie. Jego głęboka wiara oraz ewangeliczne cnoty budziły podziw i powszechny szacunek. Nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że zginął człowiek święty. Już 1 XII 999 roku ówczesny papież Sylwester II ogłosił biskupa Wojciecha świętym. Na liturgiczny obchód święta wyznaczono dzień jego męczeńskiej śmierci 23 kwietnia (14). Kult św. Wojciecha zaczął się rozwijać zaraz po jego śmierci. I tak na progu drugiego tysiąclecia Kościół polski otrzymał pierwszego świętego Męczennika, a w nim otrzymał też Bożą moc i wielkie wsparcie na nowe milenium. W ciągu wieków kult i pamięć o postaci św. Wojciecha na ziemiach polskich ciągle się rozwijała. Liczne ośrodki kultu, do których także należy Ruda w ziemi wieluńskiej, przypominają dzieła i zasługi św. Wojciecha. Trwałym śladem jego obecności na tej ziemi był pierwszy kościół w Rudzie. Nie jest znana dokładna data wybudowania tego kościoła. Według starej tradycji ta pierwotna drewniana świątynia miała być zbudowana pod koniec X wieku “przez samego św. Wojciecha”(15). Na jej miejscu w następnym stuleciu zastał zbudowany kościół murowany. Pierwszy kronikarz dziejów Polski Gall Anonim, mnich benedyktyński żyjący na przełomie XI i XII wieku, wspomina w swym dziele o konsekracji kościoła p.w. św. Wojciecha w Rudzie w 1106 roku (16). Była to budowla w stylu romańskim, murowana, jednonawowa, z jedną wieżą, z olewińskiego kamienia i wzniesiona – jak głosi tradycja – na miejscu starego kościoła drewnianego (17). Zachowany do dziś w kościele parafialnym fragment północnej ściany dawnej świątyni jest cennym zabytkiem sztuki romańskiej z okresu tamtych czasów. O dziedzictwie duchowym i materialnym, które św. Wojciech pozostawił w Rudzie pisał w liście pasterskim w sprawie kongresu eucharystycznego w Wieluniu w dniach od 27 do 29 czerwca 1931 r. biskup częstochowski Teodor Kubina: „Wieluń choć miasto nie duże, wielką rolę odgrywało w życiu religijnym naszego Narodu. Nie było jeszcze klasztoru na Jasne Górze, nie było świątyń katolickich w Zagłębiu Dąbrowskim, a w Wieluniu już stał wspaniały dom Boży, wokół którego rozwijało się potężne życie religijne. Jak dzieje Kościoła św. w Polsce głoszą, początki życia religijnego i Ziemi Wieluńskiej sięgają czasów św. Wojciecha, biskupa i męczennika. Ten wielki apostoł naszego narodu sam położył fundamenty Kościoła św. na ziemi wieluńskiej. W drodze do Gniezna zatrzymał się blisko miejsca, to znaczy w Rudzie, gdzie wznosi się Wieluń i pierwszy głosił słowo Boże tutejszej ludności, wówczas jeszcze pogańskiej i pierwszy odprawił Mszę św. na ziemi wieluńskiej. Ziarno rzucone przez niego na tej ziemi szybko się rozrosło i przyniosło obfity plon. Liczne i piękne kościoły powstawały tak w samym Wieluniu jak też i w całej okolicy. Przetrwał także duch św. Wojciecha na ziemi wieluńskiej. Ludność tam mieszkająca słynie z głębokiej wiary i gorącego przywiązania do Kościoła katolickiego”(18). Te słowa pierwszego biskupa częstochowskiego Teodora Kubiny w pełni oddają to, co na przestrzeni minionych stuleci aż po dzień dzisiejszy dokonało się dzięki świętemu Wojciechowi w Rudzie, a przez nią w całej ziemi wieluńskiej. Obecne uroczystości w parafii Ruda są również tego owocem. 1. Z. H. Frost, Fr. Sowa, Twoje imię, WAM Kraków 1975, s. 536 2. J. Związek ks., Misja św. Wojciecha i jej znaczenie. “Wiadomości Archidiecezji Częstochowskiej”, R. 71:2006, s.26; 3. Tamże, s. 26 4. Tamże, s. 27 5. Tamże, s. 27 83.18.26.76/archidiecezja/sanktuaria/617-dziedzictwo-w-wojciecha-biskupa-i-mczennika-na-ziemi-rudzkiej.html?tmpl=component&print=1&page= 4/5 10.02.2013 Dziedzictwo św. Wojciecha Biskupa i Męczennika na Ziemi Rudzkiej 6. Tamże, s. 27 7. Tamże, s. 28 8. Tamże, s. 28 9. Tamże, s. 28 10. G. Labuda, Święty Wojciech w działaniu, w tradycji i legendzie, w: Święty Wojciech w tradycji i kulturze europejskiej, red. K. Śmigiel, Gniezno 1992, s. 68 11. J. Związek ks., dz. cyt., s. 29 12. G. Labuda, dz. cyt., s. 70 13. J. Związek ks., dz. cyt. s. 30 14. J. Związek ks., dz. cyt. s. 31 15. Katalog kościołów i duchowieństwa diecezji częstochowskiej 1968, Częstochowa 1968, s. 251 16. Anonim tzw. Gall, Kronika polska, przekł. R. Grodecki, Wrocław 1965, s. 105 17. Tamże, s. 105 18. Kubina T. bp, List pasterski w sprawie III Diecezjalnego Kongresu Eucharystycznego w Wieluniu. “Wiadomości Diecezjalne”, R. 6: 1931 s. 35 - 37 « poprzednia następna » 83.18.26.76/archidiecezja/sanktuaria/617-dziedzictwo-w-wojciecha-biskupa-i-mczennika-na-ziemi-rudzkiej.html?tmpl=component&print=1&page= 5/5