Spr.Baranska UK
Transkrypt
Spr.Baranska UK
Erasmus w Wielkiej Brytanii Zdecydowałam się na praktykę w Anglii z jednego, głównego powodu – pragnęłam podszkolić swój język angielski, który zwłaszcza w mowie nie był moją mocną stroną. Stwierdziłam, więc, że tam gdzie mówią na co dzień w tym języku, będzie mi najłatwiej osiągnąć zamierzony cel. Powszechnie wiadomo, że początki zawsze bywają trudne. U mnie sprawdziło się to w 100 procentach. Jeszcze przed wylotem, 17 czerwca, stojąc w kolejce do odprawy na gdańskim lotnisku myślałam sobie: „Nie dam rady, nie dam rady. Co ja robię?”. Pomimo, że cały czas miałam ogromne obawy i wątpliwości, czy dobrze robię, wsiadłam jednak do tego samolotu i poleciałam na lotnisko Luton pod Londynem. W dniu, w którym przybyłam do hotelu - Mercure Oak Hotel Hatfield - wszyscy byli bardzo mili. Pani, która opiekowała się praktykantami, wszystko mi pokazała i wyjaśniła. Okazało się, że przez najbliższy tydzień będę mieszkać w pokoju sama, a za tydzień ma przyjechać jeszcze jedna koleżanka z innej uczelni z Polski. W pierwszych dniach nie było tak łatwo. Zwłaszcza pierwszy dzień okazał się bardzo trudny. Strasznie duży natłok informacji oraz ogromna liczba gości podczas posiłków w restauracji i nie zawsze zrozumienie składanych zamówień. Myślę, że ten pierwszy tydzień dał mi mocno „w kość”, ale musiałam sobie jakoś radzić. Powtarzałam sobie wtedy w duchu, że przecież przyjechałam tu, żeby zdobyć nowe doświadczenia, podszkolić angielski i, że te trzy miesiące szybko zlecą. Przecież każdy początek czegoś nowego w życiu niesie za sobą lęk i niepokój. Niestety po jakichś dwóch tygodniach okazało się, że nie wszyscy są mili i pomocni. Jednak po swoich doświadczeniach w poprzednich pracach i odbytych praktykach wiem, że często trafia się taka osoba w pracy, która uprzykrzy ci życie. Ale przywykłam do tego i po pewnym czasie przestałam się tym przejmować oraz zwracać uwagę na takie osoby. Trafiały się też takie osoby, które nic nie robiły i próbowały się wysługiwać praktykantami, ale to też było do przeżycia, gdyż większość osób z którymi zetknęłam się w pracy, w tym hotelu było bardzo fajnych, miłych i bardzo dobrze się z nimi pracowało. W kryzysowych sytuacjach ogromnie podnosiły na duchu pochwały. Takie pochwały od samego managera hotelu i naszej opiekunki dodawały sił i uskrzydlały. A było ich na pewno więcej niż jakichś nerwowych sytuacji. I z tego mam ogromną satysfakcję. Praktyki Erasmusa to, nie tylko ciągła praca, ale również dużo przeżytych wrażeń. Będąc w Wielkiej Brytanii obowiązkowo trzeba było odwiedzić Londyn i przeżyć całe to zamieszanie z narodzinami Royal Baby ☺. Jednodniową wycieczkę po Londynie zorganizowała nam opiekunka praktykantów. Jest to starsza Pani o niespożytych siłach i energii. Pokonywała z nami pieszo kilometry, żeby pokazać nam najciekawsze miejsca i zabytki tego ogromnego miasta. Południk zerowy w Londynie Bardzo lubię zwiedzać dlatego, już na własną rękę, odwiedziłam studenckie miasto (bardzo piękne) – Cambridge. Warto było wydać 15 funtów, aby zobaczyć wszystkie budynki uniwersyteckie z łódki na rzece. Warto było też zwrócić uwagę na mniejsze miasteczka, takie jak St. Albans, do którego dojazd autobusem zajmował zaledwie 30 minut. Miasto małe, ale bardzo urokliwe i z wieloma interesującymi zabytkami. Podsumowując, po 3 miesiącach stwierdzam, że warto było! Wyjeżdżając z Polski bałam się, że coś ważnego mogę stracić. Jednak tak się nie stało. Co zyskałam? Myślę, że bardzo dużo. Osiągnęłam główny cel wyjazdu - znacznie poprawiłam swój angielski. Ale teraz stwierdzam z dumą, że „dałam radę”!. Poza tym poznałam nowych ludzi i to różnych narodowości, zdobyłam ogromne doświadczenie. Była to również przygoda, której nie zapomnę do końca życia. Czasem trzeba po prostu zaryzykować w życiu i stawić czoła nowym wyzwaniom. Anna Barańska Studentka I roku WSTiH