dzień wyjazdu w Dolomity. Wyjazd z Bie

Transkrypt

dzień wyjazdu w Dolomity. Wyjazd z Bie
Dolomity
Wpisany przez Wojtek
wtorek, 24 marca 2009 22:55
Relacja z pobytu w Dolomitach - maj 2008-05
W końcu nadszedł ten dzień. 16-05-2008 - dzień wyjazdu w Dolomity. Wyjazd z Bielska
zaplanowany na godz. 20:00. Ale jak to z planami i w tym przypadku konieczna była korekta,
aby był jeszcze doskonalszy ;-). Ostatecznie ekipą w składzie: Paweł Ząbek - mianowany
jednogłośnie kierownikiem wyprawy,
Bogdan Bednarz
- nasze wsparcie r
atownicze z Beskidzkiej Gupy GOPR, Arek Wojak - zgodnie z nazwiskiem stanowi ochronę
wyprawy,
Wojtek Wałczyk - dokumentacja
fotograficzna,
Ma
rcin Dudek
- o niezaspokojonym apetycie,
Przemek Gębala
- oprawa fotograficzna no i ja
Grzegorz Wrzoł
- próbujący coś napisać, po ostatnich szybkich zakupach wyruszamy w drogę o godz. 0:30.
Dolomity witają nas niestety dużym zachmurzeniem i deszczem. Mając w planach zrobienie via
ferraty Tridentina po północnej stronie Masywu Sellagruppe (gruppo Di Sella) szukamy miejsca
na założenie bazy w okolicy Corvara (Corvara in Badia). Niestety Włosi chyba nie wiedzieli, że
w Polsce mamy długi weekend i pozamykali wszystkie kampingi. Niezrażam
1/6
Dolomity
Wpisany przez Wojtek
wtorek, 24 marca 2009 22:55
y się jednak tymi drobnymi trudnościami i postanawiając dobrze się bawić rozbijamy się pod
sztuczną ścianką ćwicząc przed prawdziwym wspinaniem.
Ponieważ pogoda trochę zaburzyła nasz skrupulatnie opracowany przez Bogdana
harmonogram postanawiamy rozbić się bliżej Marmolady czekając na okno pogodowe
umożliwiające podjęcie próbę zaatakowania szczytu, który był naszym głównym celem.
Ostatecznie udaje nam się znaleźć czynny kamping Marmolada w miejscowości Canazei
(Canacei).
Następnego dnia nie zważając na pogodę, w ramach rozgrzewki i aklimatyzacji decydujemy się
na mały spacer po sąsiednich górkach z nadzieją, że pogoda się poprawi i pozwoli zapoznać
się z pierwszą via ferratą Ferrata dei Finanzieri prowadzącą na szczyt Colac (2715 mnpm).
Pogoda jednak nie jest dla nas łaskawa. Idąc większość drogi w deszczu przemoczeni
docieramy jedynie do górnej stacji kolejki gondolowej stacji narciarskiej nazwijmy ją Crepa
Neigra Ciampac (ładnie brzmi) na wysokość 2170 mnpm. Dalsza wędrówka w górę przy takiej
pogodzie nie miała sensu. Korzystając z chwilowych przejaśnień podsuszamy ciuchy, posilamy
się i użyczywszy sobie pozostawione przy nieczynnej restauracji leżaki nabieramy sił
obserwując spadające lawiny z góry na którą mieliśmy nadzieję wyjść. Po dłuższej przerwie
wracamy tym samym szlakiem. Tak minął drugi dzień pobytu w Dolomitach. No może
niezupełnie, ponieważ do wieczora pozostało trochę czasu do zagospodarowania, który
wykorzystaliśmy na posmakowanie tutejszych win.
Prognoza pogody na następny dzień zapowiadała, że rano powinno być w miarę ładnie.
Pogorszenie pogody miało nastąpić dopiero po południu.
Zamierzając wykorzystać chwilową dobrą pogodę szef zarządza wczesną pobudkę i
wyruszenie na szlak o godz. 6:00. Straszył nawet, że osobiście wszystkich pobudzi, ale na
straszeniu się skończyło. Na szczęście ekipa była bardzo zdyscyplinowana i aż rwała się w
góry, tak że o 6:00 wszyscy byli gotowi do wymarszu, z jednym wyjątkiem. Mnie niestety
wczorajszy dzień trochę zaszkodził i zdecydowałem się na kurację aby nabrać sił na kolejne
dni. Jak się później okazało ominęła mnie jedna z ciekawszych wypraw tego wyjazdu. Prognoza
pogody nie kłamała. Zazdrościłem reszcie wspaniałych widoków.
Na ten dzień zaplanowaliśmy dwie alternatywne trasy:
Via Ferrata delle Trincee - szczyt La Mesola (2727 mnpm) - przejście do Biwaku Bontadini
(2552 mnpm) i zejście do parkingu przy jeziorze Lago di Fedaia.
Via Ferrata Santner - obejście masywu Rosengartenspitze Cima Catiraccio (2981 mnpm) powrót przez przełęcz P.so delle Coronelle dalej Tschager Joch do punktu wyjścia.
Ostatecznie już w drodze wybrali wariant 1.
Po powrocie opowieściom nie było końca. Zdania czy udało się przejść całą via ferratę były
podzielone. Ostatecznie po zebraniu wszystkich dowodów ustalono, że wg mapy ferrata oparła
się zdobywcom, natomiast wg przewodnika ferrata została zaliczona. Podczas wyprawy nie
obyło się bez przygód. Pobłądziwszy nieco na szczycie La Mesola, o mały włos nie tracąc liny,
nie mogąc odnaleźć w śniegu szlaku i zabezpieczeń na własnej asekuracji musieli ewakuować
się ze szczytu i skrótami na około dotarli do zupełnie innego szlaku. Wszystko zakończyło się
jednak szczęśliwie i wykończeni lecz zadowoleni wrócili do bazy.
Prognoza pogody na następny dzień (to już wtorek) mówiła o deszczu przez cały dzień.
2/6
Dolomity
Wpisany przez Wojtek
wtorek, 24 marca 2009 22:55
Dlatego też na ten dzień zaplanowaliśmy przerwę na suszenie ciuchów i lizanie ran z
poprzedniego dnia. Przez całą noc padało i nic nie wskazywało, że wciągu dnia będzie inaczej.
Kiedy się obudziliśmy ku naszemu zdziwieniu przywitało nas jednak słoneczko. Niestety nie
świeciło zbyt długo. O 12:00 znowu zaczęło padać. Czyli do wieczorka wino, k...(ar)ty i śpiew J.
Wino smakowało coraz bardziej, było coraz weselej, ale szef zarządził marsz do łóżek. Jutro
pobudka o godz. 1:00 i wymarsz z zamiarem zdobycia Marmolady.
O dziwo pomimo udanej imprezy poprzedniego dnia wszyscy o 1:00 byli na nogach. Po
szybkim śniadaniu o 2:20 byliśmy już na szlaku. Wyjście z miejscowości Penia. Początkowo
ostro pod górę pokonując ok. 250 m przewyższenia, później już spokojnie doliną Val Di Contrin
w kierunku schroniska Rif. Contrin. Od schroniska do przełęczy Forc. La dell Marmolada znowu
ostro pod górę. Po 4 godzinach marszu przy świetle czołówek dotarliśmy do przełęczy gdzie jak
się nam wydawało powinna zaczynać się Via Rerrata Marmolada prowadząca na szczyt Punta
di Penia (3343 mnpm). Niestety z powodu niskiego pułapu chmur i zalegającego o tej porzez
roku jeszcze śniegu nie było dane nam jej odnaleźć. W zamian jak na miesiąc maj przystało
urządziliśmy sobie sympatyczną majówkę i bardzo przyjemnie spędzili czas paląc ognisko w
grocie pod Marmoladą na ponad 2600 mnpm. Po ok. 3 godz. nie mając nadziei na poprawę
pogody z wielkim żalem zarządziliśmy odwrót. Wróciliśmy tym samym szlakiem którym
wyszliśmy. Droga powrotna była bradzo przyjemna. Kiedy zeszliśmy poniżej pułapu chmur
naszym oczom ukazały się piękne widoki okolicznych szczytów gdzieniegdzie oświetlone
promykami słońca. Podziwialiśmy takie szczyty jak Piccol Vernel (3096 mnpm), Gran Vernel
(3210 mnpm), Mont De Leite (2516 mnpm), Occidentale (2998 mnpm), Col Ombert (2670
mnpm), Colac (2715 mnpm) i wiele innych.
Po powrocie do bazy jeszcze tego samego dnia spakowaliśmy się i prze
nieśli bazę na kamping w Fiames w pobliżu Cortina d'Ampezzo. Znajdujące się tam via ferraty
na nieco niższych poziomach i na południowych stokach dawały większe szanse na zrobienie w
końcu jakiejś drogi. Przy kolacji nasz główny taktyk Boguś przygotował dwie ferraty. W obu
szlak rozpoczynał się praktycznie przy kampingu dlatego też nie było potrzeby zrywać się w
środku nocy. Następnego dnia pozwoliliśmy sobie na odrobinę lenistwa i po pobudce o godz.
7:00 wyruszyliśmy na szlak o godz. 8:00.
Na ten dzień (już czwartek) wybraliśmy ferratę Strobbel prowadzącą na Punta Fiames (2300
mnpm). Tym razem mieliśmy szczęście. Nie padało. Na szczyt dotarliśmy i tak cali mokrzy, tym
razem jednak od własnego potu. Sama ferrata bardzo interesująca i w końcu wszyscy byli
usatysfakcjonowani. Na szczycie obowiązkowa sesja zdjęciowa. A było co podziwiać.
Przewalające się chmury sprawiały, że widoki zmieniały się z minuty na minutę. Zejście bez
większych trudności technicznych szlakiem okalającym okoliczne szczyty, a później z przełęczy
Forc. Del Pomagagnon (2178 mnpm)piargiem ostro w dół. Gdy tylko zeszlismy do kampingu
tradycyjnie zaczął padać deszcz. Tym razem jednak znacznie silniejszy niż zwykle.
Wieczorkiem aby nie zostać zalani przez wodę musieliśmy przeniść jeden namiot na wyższe
poziomy a wokół drugiego wybudować sieć melioracyjną. Do wieczora tradycyjnie wino,
k...(ar)ty i śpiew. Zmieniła się tylko sceneria. Tym razem urządziliśmy własny klub "Pod
prysznicami" gdzie spędziliśmy resztę dnia.
Piątek (to już ostatni dzień pobytu) nie zapowiadał poprawy pogody. Tym razem deszcz padał
od samego rana a nie jak zwykle od południa. Mimo to postanowiliśmy zaatakować szczyt Col
3/6
Dolomity
Wpisany przez Wojtek
wtorek, 24 marca 2009 22:55
Rosa (2166 mnpm). Mimo padającego deszczu wyruszyliśmy na szlak o 7:30. Tradycyjnie
Boguś z Wojtkiem ruszyli do przodu pierwsi. My tzn. Paweł, Arek i Grzgorz kilka minut za nimi.
Przemek z Mariuszem tym razem zamiast wspinania wybrali wypad na miasto na ostatnie
zakupy.
Od samego początku narzuciliśmy sobie bardzo ostre tempo chcąc dojść Bogdana z Wojtkiem.
Musieliśmy iść chyba bardzo szybko gdyż nawet nie zauważyliśmy kiedy wyprzedziliśmy
pierwszą dwójkę. Trochę się zdziwiliśmy kiedy dotarliśmy pod Via Ferratę E. Bovero i nie
zastalismy tam nikogo. Dotarli dopiero za ok. 0,5 godz. Jak się okazało podobno czekali na nas
gdzieś na początku szlaku zaraz przy kampingu i nawet nas szukali. Nam się jednak wydaje, że
po prostu poblądzili gdzieś i później tak się próbowali tłumaczyć ;-) . Pod via ferratę Bovero
dotarliśmy cali przepoceni i przemoczeni. Ciągle padał deszcz i przez moment zastanawialiśmy
się czy nie zawrócić. Nikt tego jednak nie chciał pierwszy zaproponować i czekaliśmy na jakiś
znak. Na moment deszcz ustał i to było właśnie to. Bez namysłu wskoczyliśmy w uprząż i
ruszyli w górę.
Sama via ferrata okazała się bardzo ciekawa. Chyba nawet o większym stopniu trudności niż
via ferrata z poprzedniego dnia. Duże ekspozycje oraz trudności techniczne wymagały
miejscami sporych umiejętności wspinaczkowych. Być może nasze wrażenia spotęgowane były
dodatkowo przez padający deszcz powodujący, że skała była bardzo śliska, co wymagało
jeszcze większej uwagi aby nie doprowadzić do sytuacji wymagającej sprawdzenia czy sprzęt
zabezpieczający działa prawidłowo.
Na szczyt dotarliśmy ok. 11. Niestety pogoda nie była dla nas łaskawa. Otaczające nasz
zewsząd deszczowe chmury przysłaniały zapewne wspaniałe z tego miejsca widoki. Mimo to na
szczycie tradycyjnie pamiątkowe zdjęcia, wpis do księgi pamiątkowej, zmiana mokrych ubrań
na mniej mokre, trochę kalorii w postaci czekolady i rodznek i szlakiem zejściowym z powrotem
do kampingu.
Po powrocie gorący prysznic (co za rozkosz po kilkugodzinnym marszu w przemoczonych
ciuchach), coś na ząb, pakowanie ostatnich tobołów do auta - tutaj należą się słowa uznania dla
Przemka i Marcina, którzy pod naszą nieobecnośc spakowali już większość rzeczy znacznie
upraszczając nam pakowanie - i w drogę powrotną do kraju.
Z powodu nie najlepszej, a wręcz wrednej pogody, nie udało nam się zrealizować wszystkich
planów z jakimi wyjeżdżaliśmy w Dolomity. Na miejscu trzeba było na bieżąco korygować plany
i szukać nowych dróg realnych do przejścia. Najbardziej żal oczywiście Królowej Dolomitów Marmolady, która była naszym głównym celem. Ale dzięki towarzystwu i panującej atmosferze
wyjazd i tak można zaliczyć do udanych. Na pewno nabyliśmy jakże cennego doświadczenia i
teraz już wiemy, że kolejnym razem wyjazd należy zaplanować w innym terminie. W maju jest
tam jeszcze za dużo śniegu szcz
ególnie w wyższych partiach i na szlakach prowadzonych północnymi stokami, który zakrywa
znaki i zabezpieczenia a tym samym praktycznie uniemożliwia, a na pewno bardzo utrudnia
bezpieczną wędrówkę. My trafiliśmy dodatkowo na fatalną pogodę, która okazała się główną
przeszkodą w realizacji naszych planów. Maj to również martwy okres w tamtejszej turystyce
4/6
Dolomity
Wpisany przez Wojtek
wtorek, 24 marca 2009 22:55
pomiędzy zakończonym już sezonem zimowym i nie rozpoczętym jeszcze sezonem letnim.W
efekcie większość kempingów, hoteli i schronisk była nieczynna. Miało to jednak swoje plusy.
Na szlaku byliśmy tylko my i nie musieliśmy się przepychać pomiędzy licznymi w tych stronach
turystami szczególnie na trudniejszych odcinkach jakimi są via ferraty.
Nie pozostaje zatem nic innego jak tylko powiedzieć: "My tu jeszcze wrócimy", tylko tym
razem już w innym terminie.
La Mesola (2727 mnpm) - Via Ferrata delle Trincee
Szlak znajduje się w rejonie Marmolady. Można rozbić obóz np. w miejscowości Canazei na
tamtejszym campingu "Marmolada" i tam urządzić bazę wypadową. Ceny w maju to 10 EUR za
osobę - all inclusive czyli ciepła woda i w naszym przypadku codziennie deszcz. Przydatny
samochód. Niestety wtedy trzeba zejść w to samo miejsce z którego się wychodziło.
Samochodem dojeżdżamy do parkingu przy jeziorze Lago di Fedaia Stamtąd już na nogach
znakowanym szlakiem nr 698 pod szczyt La Mesola gdzie zaczyna się Via Ferrata delle
Trincee.
Marmolada - Punta di Penia (3343 mnpm) - Via Ferrata Marmolada
Z parkingu w miejscowości Penia do schroniska Rif. Contrin (2016 mn
pm) ok. 1,45 godz. Szlak prowadzi bitą drogą na początku bardzo krętą i mocno pod górę. Po
pokonaniu ok. 250 m przewyższenia ukazuje się nam malownicza dolinka Val di Contrin, którą
już łatwo docieramy do schroniska. Od schroniska na przełęcz Forc.la della Marmolada (2910
mnpm) ok. 2 godziny. Szlak prowadzi mocno pod górę jednak bez większych trudności
technicznej - ok. 900 m przewyższenia. Wymagane jedynie trochę kondycji. Po drodze
wspaniałe widoki. Możemy podziwiać okoliczne szczyty takie jak: Piccol Vernel (3096 mnpm),
Gran Vernel (3210 mnpm), Mont De Leite (2516 mnpm), Occidentale (2998 mnpm), Col Ombert
(2670 mnpm), Colac (2715 mnpm) i wiele innych. Na przełęczy powinna zaczynać się via
ferrata którą dotarlibyśmy na szczyt Punta di Penia gdyby tylko udało nam się ją odnaleźć pod
śniegiem i w gęstych chmurach (bardziej szczegółowy opis jak uda nam się ją w końcu
pokonać).
Punta Fiames (2300 mnpm) - Via Ferrata M. Strobel
Szlak zaczyna się w miejscowości Fiames (koło Cortina d'Ampezzo). Od kampigu "Olympia"
idziemy drogą, aż do przydrożnego baru gdzie skręcamy w las i wchodzimy na nienumerowaną
ścieżkę. Początkowo szlak prowadzi lasem później piargiem dość ostro pod górę. Pod ferratę
docieramy po ok. 1,15 godz. intensywnego marszu pokonując ok. 300 m przewyższenia. Dalej
już via ferratą Strobel, którą po pokonaniu ok. 700 m przewyższenia docieramy na szczyt Punta
Fiames. Sama ferrata jest bardzo interesująca, ze sporymi ekspozycjami, miejscami
wymagająca podstawowych umiejętności wspinaczkowych. Lęk przestrzeni niedopuszczalny. Z
góry schodzimy szlakiem zejściowym przez przełęcz Forc. Del Pomagagnon (2178 mnpm) i
dalej szlakiem nr 202 ostro w dół piargiem ograniczonym z dwóch stron pionowymi ścianami
sięgającymi szczytów: Camp Dimai (2310 mnpm) oraz Croda Del Pomagagnon (2450 mnpm).
Po pokonaniu piargu już spokojnie szlakiem nr 208 trawersujemy zbocze, a następnie znowu
5/6
Dolomity
Wpisany przez Wojtek
wtorek, 24 marca 2009 22:55
piargiem w dół docieramy do kampigu "Olympia". Na przejście szlaku należy przeznaczyć ok. 5
- 6 godz. w tym obowiązkowa sesja zdjęciowa, relaks na szczycie i podziwianie widoków.
Ponieważ via ferrata jest poprowadzona od południowej strony i na stosunkowo niewielkich
wysokościach jest warta polecenia szczególnie w okresie wczesnowiosennym np. w maju J,
kiedy to zalegający jeszcze w wyższych partiach śnieg uniemożliwia dostęp do szlaków
poprowadzonych na wyższych poziomach.
Col Rosa (2166 mnpm) - Via Ferrata Ettore
Bovero
Wędrówkę na szczyt można rozpocząć z miejscowości Fiames (koło Cortina d'Ampezzo).
Opuszczając kamping "Olympia" idziemy leśną drogą, aż do rozwidlenia gdzie wchodzimy na
szlak nr 408. Szlak początkowo prowadzi nas świerkowym lasem. Później las przechodzi w
kosodrzewinę. Cały czas mocno pod górę. Po ok. 1,5 godz. bardzo intensywnego marszu
docieramy pod via ferratę pokonując ok. 400 m przewyższenia. Ubieramy kaski, uprząż,
zakładamy lonżę i wchodzimy w via ferratę. Po pokonaniu ok. 460 m przewyższenia docieramy
na szczyt Col Rosa. Sama ferrata jeszcze ciekawsza niż Ferrata M. Strobel. Miejscami
pokonanie niektórych odcinków wymaga wykazania się trochę wiekszymi niż podstawowe
umiejętnościami wspinaczkowymi. Wejście na trawers, mając pod nogami kilkadziesiąt metrów
powietrza i tylko kilkucentymetrowe zadziory na skale stanowiące oparcie dla butów również
stanowi duże przeżycie. W naszym przypadku dodatkowo padający deszcz i spływająca po
skale woda wymagała tym większej uwagi i zachowania maksimum ostrożności aby nie musieć
testować jakości sprzętu zabezpieczającego. O widokach nie będę się rozpisywał ponieważ
okalające nas chmury pozbawiły nas tym razem tej przyjemności dla oczu i ducha.
Z góry schodzimy szlakiem zejściowym nr 447. Po drodze możemy zwiedzić ukryte w skale
stanowiska strzelnicze z czasów I Wojny Światowej. Zejście prostym lecz dość stromym
szlakiem wymagającym od kolan i ud znacznego wysiłku. Po zejściu do rzeki T. Boite
zmieniamy szlak na nr 417 którym leśną dróżką docieramy do kampingu "Olympia". Na
przejście szlaku należy przeznaczyć ok. 5 godz. w tym obowiązkowa sesja zdjęciowa, relaks na
szczycie i podziwianie widoków.
Podobnie jak via ferrata Strobel via verrata Bovero jest poprowadzona od południowej strony i
na stosunkowo niewielkich wysokościach dlatego również jest warta polecenia szczególnie w
okresie wczesnowiosennym, kiedy to zalegający jeszcze w wyższych partiach śnieg
uniemożliwia dostęp do szlaków poprowadzonych na wyższych poziomach.
6/6

Podobne dokumenty