czas ciszy

Transkrypt

czas ciszy
DLACZEGO MILCZENIE? 1. Właściwie chodzi o więcej, niż o abstynencję od niepotrzebnych słów, gdy wymaga się w czasie skupień, rekolekcji a nawet świąt młodzieży – chociaż w pewnych chwilach – milczenia oraz odkładania walkmanów, komputerów, radia, telefonów... Sens tego ćwiczenia – to wyciszenie! Jest ono potrzebne nie tylko pod względem leczenia się z gadulstwa, nadużywania muzyki, wewnętrznego hałasu... Wyciszenie jest przydatne – a może nawet konieczne – dla każdego, kto pragnie odkryć „coś więcej” w swoim życiu... 2. Autentyczne milczenie i wyciszenie stwarzają pewien mikroklimat: Nie tylko serce znajduje pokój – też nerwy się umacniają! Razem ze wszystkimi uczestnikami buduje się w tym odważnym ćwiczeniu jakby wielką antenę „trans‐satelitarną”: Słyszy się więcej, widzi się jaśniej, myśli pracują dokładniej, a uczucia cieszą się świeższymi barwami... Ludzie, którzy wspólnie się wyciszają są w głębokiej komunikacji, choć nie używa się zwyczajnego języka: Wystarczą małe znaki, a widzi się, co brakuje komuś przy stole, zauważa się, gdy męczy kogoś ból głowy, pomaga się, kiedy powstaje jakiś problem... 3. Wszystko jest otoczone szczególną atmosferą delikatności, a nawet maryjnością, która budzi zaufanie i bezpieczeństwo, która zaprasza do tego, by każdy gest i każda modlitwa stała się miłością... Prawdziwe milczenie nie jest jakimś brakiem, ale wyrazem pełności i dojrzałości: ono jest szczególną sztuką i ozdobą Matki Chrystusa: Maryja w Nazarecie była jakby „wcielonym milczeniem”. Dlatego potrafiła tak dobrze rozmawiać z Posłańcem Boga, (ale chyba nie tylko z NIM!) i przyjmować samo „Słowo Boże”, dając Mu ludzkie ciało. Tak też na Golgocie: W milczeniu pod Krzyżem, Maryja stała się Matką Kościoła, Matką wszystkich wierzących w Słowo Boże... 4. Maryja jest Mistrzynią milczenia. Od Niej chcemy uczyć się wyciszenia, które otwiera się dla Chrystusa: Gdy nasze wspólne milczenie staje się wyrazem wzajemnej miłości, to sam Jezus pośrodku nas jest owocem i nagrodą wszelkich starań i wyrzeczeń, walk i nowych kroków... Milczenie przecież jest bramą mądrości, jest fundamentem i tłem Ewangelii i Kościoła – jest warunkiem, by stać się uczniem Chrystusa – ojcem i matką wielu przez Słowo Boże W pierwszej części wiersza była mowa o tym, że chodzi nie tyle o to, abyśmy nic nie mówili, gdyż w rozważaniu odróżniłem milczenie od wyciszenia. Na dniu skupienia można być dobrze wyciszonym, a jednak wyjaśnić sprawy techniczne lub zapytać o potrzebne rzeczy. Można nie tylko pójść do spowiedzi, ale też rozmawiać z kimś o sprawach, które pogłębiają tematy – i to wszystko nie musi niszczyć wyciszenia. Mówi się coś, ale nie jest to gadaniem. To nie jest rozproszenie, gadulstwo, które cały czas trwa i dręczy nadmiarem słów. Wyciszenie jest czymś głębszym. Sens tego ćwiczenia to wyciszenie. Jest ono potrzebne nie tylko pod względem leczenia się z gadulstwa, nadużywania muzyki, wewnętrznego hałasu... Są tu wymienione typowe choroby naszych czasów. Gadulstwo może być uzależnieniem, podobnie jak palenie papierosów. Jest ono szkodliwe pod różnymi względami. Podobnie jest z nadużywaniem muzyki. Są ludzie, którzy przez cały dzień muszą czegoś słuchać, a w domu musi być włączony telewizor, niezależnie od tego, czy ktoś go ogląda czy nie. Przeżyłem kiedyś mocne doświadczenie. Odwiedziłem znajomą młodą matkę z małym dzieckiem. W pokoju, w którym siedzieliśmy, był włączony telewizor. Dziecko było akurat zajęte nową zabawką, ale jak to dziecko, jednym uchem słuchało, o czym rozmawiają starsi, a równocześnie spoglądało w telewizor. Ja nie potrafię jednocześnie rozmawiać i słuchać wiadomości. Mama dziecka zrozumiała, że nie czuję się dobrze w tej sytuacji i wyłączyła telewizor. I co się stało? Dziecko zaczęło protestować bardzo ostrym tonem. Reagowało jak człowiek uzależniony, który broni się agresywnie, jeżeli ktoś zabierze mu to, od czego jest uzależniony. Byłem przerażony, bo to dziecko miało trzy lata i już było uzależnione od tego stałego hałasu! Jak taki człowiek będzie się dalej rozwijał? Zaobserwowałem u siebie, że bardzo lubię słuchać radia, wiadomości, komentarzy. Wydaje mi się, że do pewnego stopnia jest ważne, abym chociaż trochę orientował się, co się dzieje w świecie, ale zauważyłem, że mnie to wciąga. Jeżeli jestem zajęty rozmowami albo pisaniem listu, to nie mogę słuchać radia, bo mnie to rozprasza: albo słucham muzyki, albo piszę. Ale odkryłem, że jednak to słuchanie trochę mnie wciąga, i postanowiłem, że w piątek nie będę słuchać radia – to będzie część mojego postu. Niech świat się wali – ja nie potrzebuję znać wiadomości i w piątek ich nie słucham. Trochę mnie to kosztuje, chociaż nie jestem uzależniony. Jednak zauważyłem, że nawet to może być czymś, czego się potem potrzebuje... Ja chcę jednak być całkowicie wolny. Chcę decydować o sobie, dlatego urządziłem sobie taki „post”. Post to nie tylko sprawa jedzenia. Może też być „post ucha” albo „post języka”, ludzi. Są możliwe bardzo różne formy postu. Obserwowałem w różnych sytuacjach, jak szybko można być uzależnionym od wrażeń akustycznych, grając, mówiąc, albo słuchając. Jeżeli człowiek cały czas mówi, to kiedy słucha? Kiedy myśli? Tutaj, w naszych rekolekcjach i dniach skupienia, świadomie idziemy pod prąd, aby znaleźć właściwą miarę. Trzeba czasami najpierw wpaść z jednej skrajności w drugą, aby znaleźć pomiędzy nimi właściwą miarę. Taki „post akustyczny” jest świadomym pójściem w drugą skrajność. Człowiekowi, który przez święta za dużo zjadł, dobrze robi dzień postu, kiedy w ogóle nie je albo je tak skromnie, że czuje głód. Potem organizm sam znajduje właściwą równowagę. Wyciszenie jest przydatne – a może nawet konieczne – dla każdego, kto pragnie odkryć „coś więcej” w swoim życiu… Autentyczne milczenie i wyciszenie stwarzają pewien mikroklimat, który można czasami tutaj wyczuć w tym domu, szczególnie w rekolekcjach, albo skupieniach. Mikroklimat nie tylko serce znajduje pokój, też nerwy się umacniają. Razem ze wszystkimi uczestnikami buduje się w tym odważnym ćwiczeniu jakby wielką antenę „trans‐satelitarną”. Wiemy, jak działają anteny, i tutaj we wspólnocie, jeżeli wspólnie milczymy, jesteśmy jakby taką „anteną”. Bardzo wyraźnie widać to w czasie Mszy świętej, jeżeli stoimy wszyscy w jednym kręgu. Tworzymy wtedy jakby „antenę”, aby przyjąć sygnały od Pana Boga, to, co Bóg Ojciec chce nam podarować. Antena „trans‐satelitarna” – owszem, coś takiego w technice nie istnieje, ale duchowo można ją stworzyć przez wspólne, właściwe wyciszenie. Jeżeli jeden milczy, to może być otwarty na osobistej modlitwie. Jeżeli grupa milczy dobrze, to ta „antena” jest mocniejsza, przyjmuje więcej. Słyszy się więcej, widzi się jaśniej, myśli pracują dokładniej, a uczucia cieszą się świeższymi barwami... Uczucia też regenerują się przez wiarę. Ludzie, którzy wspólnie się wyciszają, są w głębokiej komunikacji. Używając mniej słów, można sobie nawzajem więcej powiedzieć. Nie wyobrażam sobie, żeby Maryja i Józef od rana do wieczora gadali, ale z drugiej strony na pewno bardzo dużo sobie komunikowali. Nie potrzebowali wielu słów, aby się rozumieć, aby sobie nawzajem coś powiedzieć. Tak jest też według naszego zwyczaju przy stole. W pierwszym momencie wygląda to sztucznie, że ktoś nie ma chleba i nie mówi: „poproszę o chleb”, tylko czeka, aż ktoś inny to zauważy i poda to, co potrzebne. W takim milczeniu przy stole można nie tylko się najeść, ale jeszcze myśleć o czymś, słuchać pogodnej muzyki i zauważyć, co jest potrzebne drugiemu. Wystarczy spojrzenie, uśmiech, mały gest i człowiek jest w głębokiej komunikacji. Wystarczą małe znaki, a widzi się, co brakuje komuś przy stole, zauważa się, gdy męczy kogoś ból głowy, pomaga się, kiedy powstaje jakiś problem... Wszystko jest otoczone szczególną atmosferą delikatności. Tam gdzie cały czas słychać heavy‐metal, nie można mówić o delikatności. W tym wyciszeniu powstaje delikatność, a nawet, można powiedzieć, maryjność, która budzi zaufanie i bezpieczeństwo, która zaprasza do tego, by każdy gest i każda modlitwa stała się miłością... Ludzie, którzy pierwszy raz trafią w takie miejsce, są zdziwieni: jak to możliwe, skąd jest ta atmosfera? Owszem, chodzi nie tylko o wyciszenie. Jest więcej tajemnic do odkrycia. Ale to bardzo piękne, że staramy się unikać hałaśliwego zachowania. Prawdziwe milczenie nie jest jakimś brakiem, ale wyrazem pełności i dojrzałości. Ono jest szczególną sztuką i ozdobą Matki Chrystusa i Świętej Rodziny. Maryja w Nazarecie była jakby „wcielonym milczeniem”. Chodzącym, wcielonym... Dlatego potrafiła tak dobrze rozmawiać z Posłańcem Boga, ale chyba nie tylko z Nim. Tak też było na Golgocie. W milczeniu pod Krzyżem Maryja stała się Matką Kościoła, Matką wszystkich wierzących w Słowo Boże. W Nazarecie jeszcze mówiła: „Oto ja służebnica Pańska”. Tam już nic nie mówiła. Maryja jest mistrzynią milczenia. Od Niej chcemy uczyć się wyciszenia. Wyciszenia, które otwiera się dla Chrystusa: Gdy nasze wspólne milczenie staje się wyrazem wzajemnej miłości. I to jest najpiękniejsze, jeżeli mówimy, jeżeli przez wspólne milczenie pogłębiamy wzajemną miłość. W jednym z naszych domów był plakat z napisem: „Szanuj milczenie twojego brata”. Jeżeli sam tego nie potrzebujesz albo jeszcze nie rozumiesz po co, to szanuj przynajmniej staranie drugiego. Nie niszcz szansy na wyciszenie. Wzajemne milczenie – wzajemna miłość. Wspólne budowanie tej anteny. Gdy nasze wspólne milczenie staje się wyrazem wzajemnej miłości, to sam Jezus pośrodku nas jest owocem i nagrodą wszelkich starań i wyrzeczeń, walk i nowych kroków… Takie wyciszenie nie jest łatwe. Czasami jest to naprawdę walka aż do bólu, jeżeli ktoś jest uzależniony od hałaśliwego stylu życia i ma wejść w taki dom, i brać udział w wyciszeniu – to boli. Zauważyłem już w ramach rekolekcji, że młodzi ludzi cierpieli jakby ból. Milczenie może boleć, tak jak boli głód, gdy ktoś rzucił papierosy. Tak samo może też na początku boleć wyciszenie, zanim człowiek odkryje, jak piękne ono może być. To jest naprawdę walka, ale w tej walce z miłości powstaje atmosfera maryjności, delikatności, w której człowiek odnawia się. Milczenie przecież jest bramą mądrości, jest fundamentem i tłem Ewangelii i Kościoła. Bez wyciszenia Ewangelia nie dociera, Kościół nie jest dobrze widziany i akceptowany. Widzi się tylko parę brudnych rzeczy, ale nie widzi się istoty Kościoła. Takie milczenie jest warunkiem, by stać się prawdziwym uczniem Chrystusa – ojcem i matką wielu. Stać się uczniem Chrystusa, to znaczy stać się ojcem i matką wielu przez Słowo Boże, ale Słowa Bożego nie można dać, jeżeli sam nie jesteś wyciszony. Maryja musiała być wyciszona, aby przyjąć Słowo Boże. Jeżeli chcesz przyjąć Słowo Boże, to musisz być wyciszony, nie tylko tutaj. Dlatego ten temat – nie tylko po to, aby tłumaczyć, dlaczego tutaj są takie dziwne wymagania. To, co mówię, jest dla ciebie także na drogę do domu, abyś mógł przyjąć Słowo Boże naprawdę, dawać życie przez Słowo Boże i stać się „matką i ojcem.” o. W. Wermter, konferencja, 19.03.2005 r. 

Podobne dokumenty