Kurier Trzodowy 2/2011

Transkrypt

Kurier Trzodowy 2/2011
Ogłoszenia
bez
płatne
# AnalIza chemiczna. Kontakt: tel.: 696-515-270 - Wrocław/Gaj
# Dinalgen 60 mg/ml - roztwór do wstrzykiwań dla świń. Obniży gorączkę w
przypadku choroby układu oddechowego oraz zespołu MMA u macior. Nie
podawać zwierzętom cierpiącym na choroby serca, wątroby lub nerek,
odwodnionym, z hipowolemią lub hipotensją. Stosować wyłącznie u zwierząt!
Skład: Ketoprofen i alkohol benzylowy (E1519). www.scanvet.pl TANIO!!!
# Samolot MORANE MS-892 Sprzedam. Płatowiec bezresursowy, 4osobowy,
silnik: Lycoming O-320-E2A, cena 120000zł, szczeg: [email protected]/ 502557606
# Gęsią wątróbkę kupuję po najwyższych cenach. L. Breitbarth, tel. 887454570
# Dom murowany, 3 pokoje, kuchnia, 3 pomieszczenia podpiwniczone, siła,
woda ze studni, działka 1000 m2, blisko piękny zalew na terenie Wąchocka.
Cena do uzgodnienia (160.000, - PLN), www.anonseogloszenia.pl / 41-2712507
# Mój dawno znany proszek do tuczenia świń „Smakolin” jest najlepszy nie
tylko do tuczenia świń ale także do tuczenia innych zwierząt domowych. Do
nabycia w drogeryi św. Jana, R. Gryglewicz, Wielkie Przedmieście 12.
# Chętnie Cię poznam piękna dziewczyno! Roman Tyczny - tel. 692482225
# Buchaj 11/2 roczny, czarno i biało pstrokaty, należący chałupnikowi J.O. w
Bolesławiu, jest zdatny do rozpłodowania i może być puszczany do cudzych
krów i jałówek, aż do najbliższego ogólnego wybierania buhajów /kontakt w red.
***
Zaskakujące wyniki badań!
Amerykańscy naukowcy przeprowadzili z okazji imprezy na Kozanowie
specjalne badania. Udowodnili, że aż 50,5% jej uczestników nie zamierza
dostosować się do głównego hasła towarzyszącego imprezie „Pij odpowiedzialnie”!
Osób chcących bawić się według tego hasła jest jednak całe 35%. Nad sposobem
picia waha się jeszcze 14,5% badanych. Największy odsetek pragnących bawić się
„bezstresowo”, czyli pić nieodpowiedzialnie, to tzw. Trzodownicy, których 95%
zapowiada zrobienie istnej trzody. Z kolei z pośród nich, najwięcej wywodzi się ze
środowiska historyków, bo aż 75%! Nie wiadomo, jak pozostali uczestnicy
zareagują na ich nieokrzesane zachowanie. Pozostaje więc mieć nadzieję, że
impreza zadowoli nawet najbardziej wybrednych jej uczestników, a obie strony da
się pogodzić. W końcu, jak głosi reklama: vodka – connecting people!
CNN/PAP
***
W tym miesiącu polecamy:
www.matuswamsieniepodoba.republika.pl
Redakcya:
[email protected]
Nakładem: Hanys & Hanys Comp.
Druk: Ksero pod Zegarem
Nakład: 600 000 egz.
Przeczytaj i podaj dalej! W tej chwili.
Kurier Trzodowy
Głos trzody w twoim domu.
Nr 2/2011 (8) Wychodzi kiedy chce i kiedy może
***
~ Zamiast wstępu, czyli dwugłos redakcyjny w sprawie Kuriera ~
Drodzy Trzodownicy i Trzodowniczki!
1. Trzymacie oto w ręku wyjątkowy numer waszego ulubionego
(podobno) pisma! Jego wyjątkowość polega na tym, że najprawdopodobniej jest
to ostatni dreszcz umierającego, czyli ostatnie wydanie gazetki. Kurier nie
wywinie Wam już chyba żadnego numeru! Tak jak na pogrzebie powinniśmy
pocieszać się myślą, że zmarły rozpocznie nowe, szczęśliwsze życie na „tamtym
świecie”, tak radujmy się i weselmy, że swoimi grafomańskimi tekstami (uwaga
nie dotyczy Maćka) nie będzie już ono zajmować uwagi czytających, a autorzy i
redakcja wykorzystają z pożytkiem dla siebie czas, który zazwyczaj poświęcali
na przygotowanie kolejnego numeru, pełnego infantylnych tekstów. Zawiedzeni
końcem czasopisma mogą być jedynie ogłoszeniodawcy, gdyż ich anonse biły
wszelkie rekordy popularności i przynosiły im bilionowe zyski. Nie nabijajmy
jednak kieszeni kapitalistom-wyzyskiwaczom, ciemiężycielom i zjadaczom
trzody. Adios amigos.
Hanys
2. E! „KT” nie umrze; pozostanie w pamięci i sercach wielu
Trzodowników. Doświadczenie bycia redaktorem tak wysokonakładowego pisma
nauczyło mnie, że tworzeniu wzniosłej idei towarzyszą zawsze skrajne emocje.
Czasami przychodzi zwątpienie i myśl porzucenia projektu. Pojawiają się też
pozytywne odczucia i satysfakcja, że bierze się udział w czymś wzniosłym. Dla
mnie było tak w momencie wyjścia każdego kolejnego numeru z drukarni i
rozkolportowaniu go wśród studenckiej braci, kiedy na twarzach pojawiał się
uśmiech i dało się słyszeć radosne pochrumkiwanie. Poza tym powstanie
redakcji sprawiło, że środek ciężkości szeroko pojętej kultury przesunął się we
Wrocławiu nieco na zachód. No... przynajmniej był to najprężniej działający
ośrodek kulturotwórczy w środkowej części naszego bloku.
Dla mnie to nie koniec, bo nawet jeżeli Kurier zniknie w formie
materialnej, to powstanie wokół niego osnowa legendy przekazywana kolejnym
adeptom trzody, która sprawi, że nie zniknie w odmętach historii. Nie pękajmy!
ja
Hanys ad vocem: No, dobra, OK. Jak mogłem zapomnieć! Plusem naszej
inicjatywy jest oczywiście szerzenie wzniosłej idei trzody, co rzeczywiście jest
godne uznania i pochwały. Ale to tyle :/
P r zedst awi a my
Wa m
wyni ki
a noni mowej
a n kiety
dotyczącej h a sł a re kl a muj ącego V edycj ę i mp rezy „ u H a nysów”.
Oto one:
•
•
•
•
Pij odpowiedzialnie – 49,5 %
Nie ma litości dla... – 38%
Wypij setę, wypij litra... – 25%
ura ura ura! Denaturat! - 9,5%
***
Jeżeli znudziło Cię już bycie przemiłym/ą, ociekającym/ą słodyczą pluszakiem,
którego każdy chce wyściskać. Jeżeli nigdy nie powiedziałeś/aś, że zupa jest za słona.
Jeżeli nigdy nie przechodziłeś/aś na czerwonym. Jeżeli nigdy nie byłeś/aś winien grosza
pani w sklepie, to może jest to właśnie moment na przeczytanie poniższych przemyśleń:
Buntownikiem być, czyli krótki kurs, jak zostać młodym i zbuntowanym
Jak widać ankietowani cenią sobie połączenie dobrej zabawy z
bezpieczeństwem. Jesteśmy dumni, że kampania społeczna „Kuriera Trzodowego”,
którą prowadziliśmy przez ostatnie pół roku, przynosi rezultaty. Dlatego pamiętaj:
Pij odpowiedzialnie!
***
Nadzwyczaj lekkie pióro i niezwykły kunszt Autora sprawia, że poniższy tekst
genialnie oddaje atmosferę ostatnich miesięcy naszych studiów! Przeczytajcie zresztą
sami:
Praca magisterska na korytarzach.
Nastał czas ostatniego semestru studiów dla naszego niepowtarzalnego rocznika
’87 (i części roczników okolicznych ;)). Okres ten wiąże się, co w sumie naturalne, ze
zwiększonym zainteresowaniem pracą magisterską, która będzie ukoronowaniem
kilkuletnich trudów i wysiłków młodych (ciągle młodych ;)) historyków. Z tego powodu
magisterka stała się w instytutowych korytarzach częstym tematem rozmów. Tak jak
dawniej zawsze wypadało zapytać jak tam kurs prawa jazdy, przygotowania do matury
czy wrażenia po komisji wojskowej tak teraz wypada pytać o pracę magisterską. Jest to
dość wygodny sposób na zagajenie rozmowy i myślę, że nie ma w tym nic złego, w
końcu to obecnie sprawa, która jest dla nas wszystkich „wspólna”. Gorsze jest to, że
dzięki temu dowiaduję się ile osób jest bardziej zaawansowana ode mnie :(. Jeszcze
gorzej, że im więcej rozmawiam o magisterce tym mniej się nią rzeczywiście zajmuję…
W związku z tym mam takie życzenie, żeby się wszystkim napisały prace magisterskie
same, tak do połowy czerwca [jak tam Wasze prace? – przyp red.], a kiedy się spotkamy
już po obronach, miesiąc czy pięć lat później, żebyśmy nadal mieli jakieś tematy do
wspólnej rozmowy :).
Maćko
***
Pod rozwagę:
Redakcja podsuwa pomysł dla studentów mających zawsze problemy z
wyborem tematów swoich prac zaliczeniowych: opracować „Kuriera
Trzodowego” za lata 2009-2011. Gwarantujemy pomoc!
Dobrý den. Przedstawiam na łamach Kuriera mój skromny, subiektywny
poradnik, z którym każdy (przyszły) młody buntownik winien się zapoznać. Tak więc
jeśli chcesz zostać prawdziwym buntownikiem musisz koniecznie się z tym
poradnikiem zapoznać. Poniżej kilka (bez)sensownych rad:
1. Określ przeciw czemu chcesz się zbuntować. Muszą to być koniecznie ludzie
starsi od ciebie. Muszą być związani z jakąś instytucją, nieważne czy to np. rząd,
kościół czy korporacja.
2. Po znalezieniu tego przeciwko czemu chcesz się zbuntować, zacznij czytać
fachową literaturę na temat obiektu twojego buntu (im bardziej ta literatura jest
nieobiektywna tym lepiej, wszak liczą się emocje i wzruszenia).
3. Znajdź ludzi którzy podobnie myślą i załóżcie grupę buntowników. Jeśli
jesteś tak zbuntowany i alternatywny, ze nienawidzisz kontaktów z ludźmi, możesz ze
swoimi braćmi w buncie gadać przez Internet (np. facebook, internetowe fora gdzie
będziecie rozprawiać nad naprawianiem problemów tego świata).
4. Możesz dołączyć do jakiejś subkultury, ale takiej, wiesz no, zaangażowanej,
możesz np. dołączyć do nastoletnich punków (?????) walczących z Coca-colą lub
McDonaldsem (jeśli ktoś się wyłamie i złapiecie daną osobę na potajemnym
wpieprzaniu cheeseburgera, to wtedy banujecie dziada i usuniecie zło z waszej grupy w sensie wyrzucicie go, a nie zrobicie mu krzywdy, no, bez przesady). Pamiętaj kup do
tego pły…,wróć, ściągnij z RapidShare jakąś płytę zaangażowanego zespołu, tu zależy
wobec czego się buntujesz. Może to być buntownicze, niekomercyjne Sex Pistols
(hahahaha), chociaż nie, oni coś jednak potrafili zagrać, znajdź zespół, który nie ma
umiejętności, ale ma przekaz. Bo niby dlaczego jakaś muzyka ma zagłuszać ważne
obserwacje społeczne???
5. Kup sobie odpowiedni ubiór, za kasę, którą dostajesz od ojca, pracownika
dużej firmy… Zorganizujcie później spotkanie, na które zostaniesz zawieziony przez
mamę najnowszym modelem Skody, albo BMW. Tylko pamiętaj wysiądź wcześniej, bo
jeśli zobaczysz, że inni koledzy wysiadają z innych samochodów, to możesz mieć
wrażenie, że wszyscy lecą w ch***, a nie się buntują, a to by było przykre…
6. Jeśli się to jednak stanie, to nic straconego. Zawsze możesz się zbuntować
przeciw tym którzy się buntują (w równie dogmatyczny i bezsensowny sposób)...
Tak więc zapamiętaj: jeśli będziesz się trzymał powyższych rad, to zawsze
będziesz w awangardzie buntu….:P
/Ewru/
***
Trzoda-Szklarsko-Porębsko-Chlewna
Lata lecą, człowiek się starzeję, ale hasło No Trzoda No Fun jest nieśmiertelne.
Tym razem nasza wesoła kompanija w niepełnym składzie udała się na Rajd Historyka,
by tam wśród młodego pokolenia historyków krzewić nasze piękne ideały Trzody
Chlewnej. Aby od samego początku dać młodym adeptom Szewskiego Instytutu dobry
przykład zaczęliśmy wraz z Hanysem wcielać hasło Nunc est bibendum w piątek, już
przed wejściem do autokaru. W efekcie już podczas podróży zabrakło nam trunków,
bowiem pękła barmańska cytrynówka i kilka browarków. Uczestnicy mieli też okazję
posłuchać duetu dwóch meneli śpiewających między innymi o braku litości dla
wychowania w trzeźwości. Duże słowa pochwały należą się Panu Szoferowi, który
podczas raptem trzygodzinnej trasy zrobił nam dwa postoje na tzw. „siku” i dokupienie
zapasów. Po przyjeździe do pensjonatu „Halny” przywitała nas smaczna kolacja. Po
wieczerzy w sali zabawowej zawisł nasz trzodowy transparent, pod którym brać
studencka poczęła robić sobie pamiątkowe zdjęcia. Piątkowa impreza skończyła się
dość szybko dla Hanysa, gdyż był on już w swoim własnym świecie po opuszczeniu
autokaru… Ja balowałem do rana.
Sobota przywitała nas śniegiem. Grupa niewyżytych zapaleńców udała się na
wodospad Kamieńczyka oraz na Szrenicę. W tej grupie byliśmy również my wypacając
kaca i podziwiając piękne widoki. Po powrocie zaczęło się ponowne uzupełnianie
płynów wesołościowych w naszych przepitych organizmach. Sobotnia impreza trwała
również do rana, chodź była godzinę krótsza w związku ze zmianą czasu z godziny
drugiej na trzecią. Jednakże to nie przeszkodziło ekipie w dobrej zabawie. Z jednego
pokoju unosiły się na korytarz piękne zapachy zachęcające do wstąpienia doń na bucha.
W piwnicy trwała dyskoteka, a my promowaliśmy nową przyśpiewkę pod juwenalia: „A
melanż trwa lalalalalalalalalalala…”. Niektórzy odbyli też poważne rozmowy o
życiu… Inni tańczyli, biegali, pili, leżeli jedni na drugich. Generalnie standarcik. Tym
razem nikt nie będzie wspominał wybryków jednej osoby z całego rajdu, bowiem ta
osoba była nad wyraz grzeczna. Metafor już wystarczy, a na koniec należy wspomnieć,
że podróż powrotna autokarem przebiegła niezwykle spokojnie ponieważ wszyscy byli
mega zmęczeni i jeszcze bardziej mega przepici.
Śmiałek
***
Swedish Szmatte
Szmata nie zawsze nosiła nazwę szwedzkiej, jednakowoż od samego początku
wykazywała tendencje do szwedzkości, czyli - wpisując się w tutejszą nomenklaturę do bycia trzodową. Początki "pizzy" z Da Grasso (bo to o niej mowa) sięgają
niebotycznie daleko, ale na pokładzie szwedzkiego okrętu pojawiła się jakieś 10 lat
temu, kiedy to opuściła miasto Łódź i przywędrowała do grodu Kozielskiego. Pierwsza
zanotowana cena dużej ścierwy z dwoma białymi to 9zl. Co bardziej smarkaci
czytelnicy mogą nie pamiętać, że drzewiej biel na miejscu nie była ograniczana. Takie
warunki sprzyjały generowaniu skrajnej perwersji sosowej, i to właśnie te warunki
sprawiły, że duża z dwoma białymi została okryta kultem. Na początku naszego związku
z Margheritą (należy nadmienić, że kupowanie w Da Grasso czegoś innego zakrawa na
bezczelność i brak poszanowania dla zasad i starszych) niektórzy faktycznie traktowali
posiłek 'u grubego' jak wyjście na PIZZĘ. Wtedy tez jadało się nawet widelcem i nożem.
Zaborcza ludzka natura szybko dała jednak o sobie znać, więc już rok później Da
Grasso kojarzyło się wyłącznie z rozpustą. Ok. roku 2004 sieć rozrosła się, filie
franczyzy powstały po całej Polsce. Globalizacja dotknęła tez samej kolebki; pizza
drożała, ciasta było mniej, a co najważniejsze - bo diametralnie zmieniło postrzeganie
okrągłej, i zapoczątkowało fazę regresu - zaczęło się ograniczanie sosu. Od tej chwili
można było zjeść na miejscu ograniczona jego ilość, doszło nawet do tragicznej sytuacji,
w której na wynos nie można było wziąć dwóch białych. Nastał początek końca. "Klub
całej" (osoby mogące pochwalić się zjedzeniem jednej dużej na jedno posiedzenie, co w
czasach większej ilości ciasta oznaczało niemało) był wstrząśnięty. Spacery na biel
wyszły z tradycji. Choć było to już dobre kilka lat temu, lata świetności Da Grasso
nigdy nie powróciły. Było nam za to dane przeżyć uwłaczające chwile ze spalonymi
plackami, 3h oczekiwania, rozwadnianiem bieli, czy brakiem białego w ogóle.
Społeczność Da Grasso się rozpierzchła, ale nadal, już w zupełnie innej rzeczywistości
siedząc nad białym otwartym pudełkiem, nie trudno poddać się fali wspomnień - kiedy
każdy kawałek zgięty w "kaczuszkę" mieścił w sobie morze białego, gęstego sosu,
którego nigdy nie dość...
Szwed.
***
Wesoły kącik
Na gospodarzach imprezy spoczywa obowiązek zabawiania gości,
dbania o dobre samopoczucie biesiadujących i miłą atmosferę biby.
Jednak, że redaktorzy nie posiadają umiejętności godnych wodzirejów
ani tym bardziej bawidamków, zwróciliśmy się w tej materii o pomoc do
znanego z sypania dowcipami na prawo i lewo, wielkiego autorytetu,
który nota bene podpisał się także pod hasłem naszej imprezy. Karol
Strassburger, bo o nim mowa, podzielił się z nami wyśmienitym
dowcipem! Niestety opowiedzenie go w odpowiedniej aranżacji przerasta
nasze możliwości, tak, że przedstawiamy go Wam poniżej (to taka
wojskowa anegdota):
-Sierżant prosi do siebie szeregowca i mówi tak:
„Szeregowy Głąb, chodźcie no tutaj do mnie na sekundeczkę. Powiedźcie
mi taką rzecz. W jakiej temperaturze wrze woda?”
-On to: „Obywatelu sierżancie, w temperaturze 90O Celsjusza”
-„Dureń, Głąb jesteście!”
-„Tak jest, przepraszam. Mnie się pomyliło z kątem prostym”.