styczEń 2015
Transkrypt
styczEń 2015
Patrón rokù s. 9–13 Tory Zrzeszenia na 2015 s. 3–4 Boje kaszubskich drużyn s. 42–44 Numer wydano dzięki dotacji Ministra Administracji i Cyfryzacji oraz Samorządu Województwa Pomorskiego W NUMERZE: 3 Tory Zrzeszenia na 2015 Łukasz Grzędzicki 5 Rebeka albo rzecz o samotności muzykologa Witosława Frankowska 9 Kaszëbsczi piesniodzeja z Cérzni Stanisłôw Janke 10 Kaszubski wieszcz z Cierzni Stanisław Janke 12 Ò nôleżny mù môl w pamiãcë Bòżena Ùgòwskô 14 Wisła bez flisaków? Stanisław Salmonowicz 16 Tacewnô pòzwa „Grif ”. Wòjcech Czedrowsczi w papiorach bezpieczi (dz. 4) Słôwk Fòrmella 18 Ignacego Danielewskiego „Śpiewnik dla przemysłowców” z końca XIX wieku Józef Borzyszkowski 21 Zapomniana kartuska powieść Tadeusz Linkner 25 Òbëwatelsczi bùdżet Sławomir Lewandowski, tłóm. Hana Makùrôt 28 Historia z Bożych Mąk odczytana Kazimierz Ostrowski 28 Historiô òdczëtónô z Bòżich Mãków Tłóm. Danuta Pioch 30 Stolemczi 2014 Adrian Watkowski, tłóm. Tomôsz Ùrbańsczi 31 Jem Kaszëbką w sto procentach sj, dm Kaszëbsczi pielgrzim sj 32 Kaszëbsczi dlô wszëtczich. Ùczba 39 Róman Drzéżdżón, Danuta Pioch 34 Dwór Artusa w odnowionej szacie Marta Szagżdowicz I–VIII NAJÔ ÙCZBA 35 Listy 36 Kaszëbsczé słowa zataconé w malënkach Môrcën R. Òdelsczi 37 Apartnoscë gminë Damnica Jolanta Puchalska, tłóm. Mariô Szréder 39 O Kaszubach na Pomorzu Przednim Andrzej Hoja 40 Gąsôrka z Zãblewa Tómk Fópka 42 Boje kaszubskich drużyn Janusz Kowalski 44 Òrmuzd wcyg seje 45 46 48 49 50 Piraci i poganie Jacek Borkowicz Zrozumieć Mazury. Smaki Waldemar Mierzwa Nie ma ciszy białych dróg... Maria Pająkowska-Kensik Bajanie o Sztórmach abo o Chojniarzach! Zyta Wejer Mieszanka sensacji, miłości i historii Z Markiem Adamkowiczem rozmawiał Dariusz Majkowski 51 By nie zniknęła pamięć... Z Iwoną Piastowską rozmawiał DM 52 Z drugiej ręki 54 Lektury 58 59 61 Trójmiejscy Kociewiacy wybrali patrona Krzysztof Kowalkowski Robòta, chtërna je pasją Elżbiéta Prëczkòwskô Klëka 66 Działo się w Gdańsku 67 68 Wszëtczé nasze lëdzczé farwë Tómk Fópka Gòdné pranié Rómk Drzéżdżónk POMERANIA stëcznik 2015 Od redaktora Jô cë pòmnik chcôł wëstawic I pò całim kraju szukôł, I gdze jaczi béł le kamiéń, Rzezbë młotã jô gò stłukôł. ADRES REDAKCJI Te słowa pochodzące z wiersza „Kaszëbskô” to chyba najbardziej znany cytat z poezji ks. Leona Heykego. Decyzją Rady Naczelnej Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego właśnie temu wielkiemu poecie, pisarzowi, publicyście i nauczycielowi zostaje poświęcony rok, który rozpoczynamy. Będziemy wspólnie szukać kamienia, z którego uda się zbudować pomnik odpowiedni do dokonań Heykego. Najłatwiej można go zapewne odnaleźć w pięknych terenach gminy Szemud, w której urodził się patron roku, ale warto poszukać też w Wygodzie, Kościerzynie, Kartuzach czy Chojnicach, bo i z tymi miejscami był związany. Swoje do pomnika powinni dorzucić też Kociewiacy, bo ks. Leon Heyke wiele lat spędził w Pelplinie, a zginął zamordowany przez hitlerowców w Lesie Szpęgawskim pod Starogardem. Poza tym patron roku przemawia do nas swoimi utworami literackimi czy publicystycznymi. Będzie co robić! My zaczynamy od kilku tekstów, które publikujemy w tym numerze „Pomeranii”, ale zapraszamy Czytelników do dzielenia się za naszym pośrednictwem swoją wiedzą na temat ks. Heykego w ciągu całego roku. Czekamy na Państwa listy, artykuły, utwory poetyckie, prozatorskie czy dramaturgiczne o patronie 2015 roku. Dariusz Majkowski PRENUMERATA Pomerania z dostawą do domu! Koszt prenumeraty rocznej krajowej z bezpłatną dostawą do domu: 55 zł. W przypadku prenumeraty zagranicznej: 150 zł. Podane ceny są cenami brutto i uwzględniają 5% VAT. Aby zamówić roczną prenumeratę, należy • dokonać wpłaty na konto: PKO BP S.A. 28 1020 1811 0000 0302 0129 35 13, ZG ZKP, ul. Straganiarska 20–23, 80-837 Gdańsk, podając imię i nazwisko (lub nazwę jednostki zamawiającej) oraz dokładny adres • zamówić w Biurze ZG ZKP, tel. 58 301 90 16, 58 301 27 31, e-mail: [email protected] • Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: [email protected] lub kontaktując się z Infolinią Prenumeraty pod numerem: 22 693 70 00 – czynna w dni robocze w godzinach 7–17. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Zamawiający roczną prenumeratę obejmującą co najmniej 6 miesięcy 2015 roku otrzymają jedną z książek do wyboru. Lista pozycji do wyboru jest dostępna na stronie www.miesiecznikpomerania.pl/kontakt/prenumerata oraz w tym numerze „Pomeranii”, na s. 66. Książki wyślemy we wrześniu 2015 roku. 2 80-837 Gdańsk ul. Straganiarska 20–23 tel. 58 301 90 16, 58 301 27 31 e-mail: [email protected] REDAKTOR NACZELNY Dariusz Majkowski ZASTĘPCZYNI RED. NACZ. Bogumiła Cirocka ZESPÓŁ REDAKCYJNY (WSPÓŁPRACOWNICY) Piotr Machola (redaktor techniczny) Marika Jelińska (Najô Ùczba) KOLEGIUM REDAKCYJNE Edmund Szczesiak (przewodniczący kolegium) Andrzej Busler Roman Drzeżdżon Piotr Dziekanowski Aleksander Gosk Stanisław Janke Wiktor Pepliński Bogdan Wiśniewski Tomasz Żuroch-Piechowski TŁUMACZENIA NA JĘZYK KASZUBSKI Hanna Makurat Maria Szreder Tomasz Urbański Danuta Pioch FOT. NA OKŁADCE Okładka I Trasa narciarska na Wieżycy, fot. Piotr Kowalewski Okładka IV Kaszuby zimą, fot. Paweł Kowalewski WYDAWCA Zarząd Główny Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego 80-837 Gdańsk ul. Straganiarska 20–23 DRUK Wydawnictwo Bernardinum Sp. z o.o. Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i redagowania artykułów oraz zmiany tytułów. Za pisownię w tekstach w języku kaszubskim, zgodną z obowiązującymi zasadami, odpowiadają autorzy i tłumacze. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam. Wszystkie materiały objęte są prawem autorskim. POMERANIA styczeń 2015 Rok księdza Leona Heykego Tory Zrzeszenia na 2015 Nowy rok, jak zawsze, przynosi nowe zadania. Zresztą sami je przed sobą jako Zrzeszeniem Kaszubsko-Pomorskim postawiliśmy. Co prawda już na początku grudnia ustaliliśmy, przedyskutowaliśmy i formalnie przyjęliśmy plan pracy Zarządu Głównego ZKP, ale oczywiście pozostaje on otwarty na uzupełnienia, bo życie przynosi ciągle nowe wyzwania i nowe szanse. Jako grupa ludzi tworzących oparte głównie na społecznej (nieodpłatnej) pracy Zrzeszenie wpływamy na otaczającą nas rzeczywistość i staramy się urządzać ją zgodnie z celami przez nas wspólnie wyznaczanymi. Ta kooperacja wielu pasjonatów silnie do tego zmotywowanych i aktywnych dostarcza co roku urobek powiększający zasoby i potencjał ruchu kaszubsko-pomorskiego. Do zrealizowania w 2015 roku w różnych strukturach i agendach Zrzeszenia jest sporo zadań. Łukasz Grzędzicki Budowanie więzi międzypokoleniowych Poza cyklicznymi od lat organizowanymi przez ZKP wydarzeniami, które stały się już pewną tradycją (jak np. Zjazdy Kaszubów), w roku 2015 większą uwagę chcemy zwrócić na budowanie więzi współpracy w ramach naszego niemałego środowiska i przyciąganie do niego nowych twórczych osób. Na znaczeniu zyska funkcja wychowawczo-integracyjna Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego dotychczas przejawiająca się m.in. w działalności Klubu Studenckiego Pomorania i w takich projektach, jak warsztaty dla młodzieży „Remusowa Kara”, przegląd i warsztaty teatralne „Zdrzadniô Tespisa” oraz spotkania piszących po kaszubsku. Do użytku oficjalnie oddamy pieczołowicie odbudowaną chëcz w Łączyńskiej Hucie – dotychczas terenową siedzibę klubu Pomorania położoną nad jeziorami raduńskimi, która przyciągała przez lata młodzież i była miejscem różnych mniej formalnych spotkań zrzeszeniowych. To urokliwe miejsce, mające już w środowisku swoją legendę, chcemy na nowo wykorzystywać do przemyślanego budowania więzi pomiędzy różnymi pokoleniami w ZKP. Koleżeńskie, osobiste relacje wzmacniane ideą wspólnego działania regionalnego leżą przecież u podstaw Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Chcemy zrobić z chëczë miejsce dyskusji i konstruktywnych sporów oraz spotkań między osobami, które mogą się wykazać konkretnymi dokonaniami w życiu publicznym, a młodymi członkami Zrzeszenia. Najlepiej „zapalić” można nowe osoby do sprawy kaszubsko-pomorskiej poprzez relacje personalne, bo jesteśmy uczestnikami żywego ruchu opartego na przekazywaniu idei i podzielanych wartości. Tej wewnątrzorganizacyjnej dynamiki pomiędzy pokoleniami, która permanentnie regeneruje siły tego środowiska, nie są w stanie zastąpić żadne pieniądze. O podtrzymywanie i wspieranie tego, wydawałoby się naturalnego dla nas, POMERANIA styczeń 2015 Leon Heyke (1885–1939) – ksiądz, katecheta i poeta młodokaszubski z Nordy. Ogłoszony patronem obecnego roku przez Radę Naczelną Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Fot. z archiwum J. Borzyszkowskiego 3 Rok księdza Leona Heykego procesu musimy jako władze ZKP lepiej zabiegać. Pomóc ma w tym również fakt, że patronem roku 2015 ogłosiliśmy Leona Heykego, który był nie tylko jednym z najwybitniejszych młodokaszubskich literatów, ale także pedagogiem. W dwudziestoleciu międzywojennym jako prefekt przy Państwowym Seminarium Nauczycielskim w Kościerzynie wpływał na rozbudzenie się zainteresowań kaszubszczyzną u wielu późniejszych działaczy regionalnych. Ochrona zróżnicowania kulturowego i językowego Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie z roku na rok przyjmuje na siebie coraz to nowe obszary związane z nauczaniem języka, kultury i historii Kaszub w szkołach. Chociaż czasami wydaje się, że jest to już ponad siły stowarzyszenia, to opcją alternatywną pozostaje nicnierobienie... Pozostawienie zdiagnozowanych problemów samym sobie byłoby jednak wbrew misji ZKP i naszym wewnętrznym przekonaniom. Dlatego w tym roku wydamy kolejne podręczniki do nauki kaszubskiego, w tym także tak potrzebne książki do szkół ponadgimnazjalnych, oraz materiały metodyczne do nauki historii i kultury regionu. Inne projekty adresowane będą do nauczycieli, by ich zachęcić do wzbogacania i uatrakcyjniania zajęć z języka regionalnego, który uczony jest przecież jako przedmiot dla chętnych. Nawiązana przez Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie współpraca ze Związkiem Kurpiów zaowocowała organizacją jesienią minionego roku wspólnej konferencji w Maleninie koło Tczewa. Poświęcona ona była obecności elementów wiedzy o regionie i lokalnych gwar w edukacji na Kociewiu, Kurpiach i w Borach Tucholskich. Pokłosiem tej konferencji jest VIII tom „Tek Kociewskich”, który został wydany niedawno przez Kociewski Oddział ZKP w Tczewie, oraz skierowana do władz państwowych petycja zawierająca wyartykułowane postulaty odnoszące się do potrzeby zachowania regionalizmów. Biorąc pod uwagę doświadczenia społeczności kaszubskiej w staraniach o wzmocnienie instytucjonalnych ram chroniących specyfikę językową 4 Kaszub, a z drugiej strony aspiracje zgłaszane w ramach Zrzeszenia przez środowiska kociewskie oraz krajniackie i borowiackie, w 2015 roku trzeba większą uwagę skupić na działaniach zmierzających do prawnego i realnego zagwarantowania ochrony ich gwar. Jest to konsekwencją naszych wspólnych ustaleń z konferencji w Maleninie. Utrwalanie pamięci i codzienna praca dla regionu Zawsze ważna w Zrzeszeniu była działalność wydawnicza. Spośród kilkunastu ciekawych publikacji, które ukażą się w tym roku, warto wymienić tłumaczenie „Księgi Rodzaju” z języka hebrajskiego na kaszubski, którego dokonał o. prof. Adam Sikora, i biografię niezwykle barwnej i otoczonej legendą postaci, jaką był ks. ppłk Józef Wrycza, autorstwa dr. Krzysztofa Kordy. Już niedługo do rąk czytelników trafi I tom – Historia – „Vademecum kaszubskiego”. Autorem zawartej w nim syntezy dziejów Kaszub jest prof. Józef Borzyszkowski. Rok 2015 to też czas rocznic, które nie mogą przejść niezauważone: 95. rocznica Zaślubin Polski z Morzem, 70. rocznica zakończenia II wojny światowej, 25. odrodzenia się samorządów terytorialnych czy 10. rocznica ustawowego uznania języka kaszubskiego za jedyny język regionalny w Polsce. Daty związane z tymi rocznicami są kamieniami milowymi w dziejach kaszubsko-pomorskiego ruchu regionalnego. Wydaje się, że w roku 2015 historia zatoczy koło – połączy wyżej wymienione rocznice. W 1920 roku w wyniku postanowień traktatu wersalskiego linia kolejowa łącząca Gdańsk ze środkowymi Kaszubami została przecięta granicą utworzonego wówczas Wolnego Miasta. W 1945 linię tę na skutek działań wojennych zniszczono. Jednakże po wielu latach dzięki inwestycji przeprowadzonej przez samorząd terytorialny – województwo pomorskie – spełnią się marzenia, o których wielokrotnie przez lata mówiono na zebraniach Zrzeszenia i którym latami poświęcano tyle miejsca w „Pomeranii”. W 2015 roku Gdańsk i Szwajcarię Kaszubską znowu połączy linia kolejowa. W końcu mijającego roku we współpracy ze Zrzeszeniem Pomorska Kolej Metropolitalna wydała We współpracy ze Zrzeszeniem Pomorska Kolej Metropolitalna wydała kalendarz na rok 2015 z napisami w języku polskim i kaszubskim kalendarz na rok 2015 z napisami w języku polskim i kaszubskim. Uruchomienie tej linii kolejowej zmieni Kaszuby i będzie znakiem dla wielu ludzi ze środowiska Zrzeszenia, że nie można tracić nadziei. Miarą skuteczności działań Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego nie były i również w tym roku nie będą proste wskaźniki: kilometry wybudowanych dróg lub linii kolejowych, setki lub tysiące egzemplarzy wydanych książek czy wciąż rosnąca liczba dzieci uczących się języka kaszubskiego w szkołach. Wokół wymienionych w statucie celów zrzeszamy osoby, które swoją pracą, aktywnością i pasją w miejscach, gdzie je los zaprowadził, konsekwentnie budują pozycję Kaszub i Pomorza. Nie jest to na ogół zapewne widowiskowe, tak jak nie będą ekscytujące plany działania struktur i agend Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Jednak ich konsekwentne realizowanie sprawia, że sprawa kaszubsko-pomorska może jechać i rozwijać się po torze, który wspólnie staramy się wytyczać i budować. Życzę, by nie zabrakło nam sił i by każdy z nas z tego zadania mógł się dobrze wywiązywać w rozpoczynającym się 2015 roku. POMERANIA STYCZEŃ 2015 muzyka REBEKA albo rzecz o samotności muzykologa Rok 2014, obwołany Rokiem Oskara Kolberga, obfitował w wiele inicjatyw mających na celu utrwalenie postaci największego polskiego etnografa i folklorysty. W całym kraju odbywały się konferencje muzykologiczne, wystawy, koncerty, podjęto wiele działań o charakterze edukacyjnym i promocyjnym. Również i Filharmonia Kaszubska w Wejherowie postanowiła się wpisać w program ogólnopolskich obchodów poprzez podjęcie ambitnego zamiaru wystawienia pierwszej w historii opery kaszubskiej1. Witosława Frankowska Tylko czy na pewno pierwszej? Może warto się zastanowić, co jest tak naprawdę elementem przesądzającym o tym, że dzieło postrzegamy jako regionalne lub nie. Warto wspomnieć, że już wcześniej podejmowano próby przeniesienia kultury regionu nadmorskiego na scenę operową – pierwszą z nich była przyjęta z ogromnym entuzjazmem „Legenda Bałtyku” (1924) Feliksa Nowowiejskiego, której kanwę stanowiła kaszubska baśń o zatopionej Winecie. W ślad za nią miała pójść opera „Kaszuby” tego samego kompozytora – niestety, nie została ona ukończona. Pozostało po niej jedynie 7 arii koncertowych, wydanych w postaci zbioru na głos sopranowy i fortepian (1934). Zarówno „Legenda Bałtyku”, jak i nieukończona opera „Kaszuby” obok tematyki nawiązują do muzyki Pomorza poprzez motywy melodyczne, taneczne, niejednokrotnie też cytaty pieśni w języku kaszubskim. Jeszcze większe nagromadzenie motywów regionalnych – wierzeń, legend, nie mówiąc już o środowisku rybaków, w którym dzieje się akcja – znajdziemy w operze „Jan z Kolna” Jana Michała Wieczorka (1973), skomponowanej do libretta Leona POMERANIA stëcznik 2015 Roppla („Żeglarz Złocistego Słońca”). Przez wzgląd na rozbudowany aparat wykonawczy (soliści, chór, zespół taneczny, orkiestra symfoniczna) opera ta doczekała się, jak dotąd, jedynie kameralnej prezentacji w ramach „Spotkań z muzyką Kaszub” w Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie (2011). Wydaje mi się, że mimo przeważającej narracji w języku polskim nikt z obecnych podczas tego koncertu nie odniósł wrażenia uczestnictwa w dziele niekaszubskim. A tego rodzaju powątpiewania towarzyszyły wielu słuchaczom „Rebeki”. Nie znając jeszcze dzieła, już sam tytuł budził uzasadnioną wątpliwość – jak się ma imię Rebeka do realiów kaszubskich? Podjęte poszukiwania związków pomiędzy postacią bohaterki a jej biblijną poprzedniczką w Księdze Rodzaju całkowicie zawiodły. Już nawet do moniuszkowskiej Halki byłoby jakby nieco bliżej… Kośćcem każdej opery – barokowej, seria, buffa, współczesnej jest zawsze libretto. To ono decyduje o ostatecznym kształcie dzieła, stąd więc obok przejrzystości formalnej, zróżnicowania bohaterów niezwykle ważnym elementem jest w nim wewnętrzna dramaturgia – element, którego w wejherowskim przedstawieniu zdecydowanie zabrakło. Zamiast trzyaktowego dzieła operowego przedstawiono trzy krótkie umuzycznione sceny rodzajowe. W pierwszej tytułowy bohater Karski (alter ego Oskara Kolberga) rozmawia z duchami swoich informatorek (aż chce się zapytać: czy nie byłoby lepiej zatrudnić w tym miejscu żeńską część zespołu Camerata Musicale?) i, niejako od pierwszego wejrzenia, zakochuje się w Rebece – sierocie przygarniętej przez żydowskiego karczmarza. Akt II upływa w realiach (?) kaszubskiej karczmy – grupa drwali (przedzierzgających się deus ex machina w grupę rybacką z sieciami – akcja dzieje się, podkreślam, w Wejherowie) swym głośnym i nachalnym zachowaniem wobec posługującej w karczmie Rebeki doprowadza do nieuchronnej konfrontacji pomiędzy zakochanym badaczem a solidarnym klanem Rąbców2. Tu następuje 15-minutowa przerwa, a po niej akt III, w którym mamy do czynienia z niespodziewanym zwrotem wydarzeń. Wszyscy uczestnicy zatargu znajdują się nagle za kratami, a na scenę wkracza sędzia przesłuchujący świadków – żandarma, tajemniczą Stazję z Gdańska, co to „nie chca, ale mùsza” złożyć obciążające Karskiego oświadczenie. Wszystkim skazanym grozi bardzo wysoka kara (tysiąc i pięć tysięcy marek – czy stawki nie są zbyt wygórowane nawet jak na pruską 5 muzyka jurysdykcję?), dopiero po mowie obrończej Prokopa sytuacja się poprawia. Karski musi jednak opuścić Kaszuby. I opuszcza je, zasypiając z obrazem Rebeki w oczach. To całkiem niezły pomysł na poetycką etiudę filmową, niestety, nie spełnia wymogów sceny operowej. Dialogom brakuje wewnętrznej dramaturgii, chwilami ma się wrażenie obcowania nie ze scenariuszem sztuki, a jej konspektem. Pociąga to też za sobą określone konsekwencje – postaciom zwyczajnie brakuje krwi i kości. Wyznania Karskiego adresowane do Rebeki („mój aniele”) w żaden sposób nie mogły przyprawić o żywsze bicie serca. Przyprawiły natomiast o konsternację 6 publiczność, zaskoczoną nagłym a niespodziewanym końcem dzieła. Obawiam się, że wynika to przede wszystkim z braku doświadczeń autora libretta w tej materii. Można być dobrym felietonistą, znakomitym gawędziarzem, konferansjerem, autorem świetnych tekstów do piosenek – nie znaczy to jednak, że od razu podoła się określonym i wielce wymagającym prawom sceny. Przyglądając się polskim operom ludowym, trzeba podkreślić, że autorami librett byli nierzadko aktorzy, reżyserzy i śpiewacy w jednej osobie, jak Wojciech Bogusławski („Nędza uszczęśliwiona”, „Cud mniemany czyli krakowiacy i górale”). Umiejętność adaptacji scenicznej była w jego przypadku pochodną długotrwałej obecności na scenie. Wydaje się zatem rzeczą uzasadnioną, że nosząc się z zamiarem sprostania tak dużemu wyzwaniu, jakie niesie z sobą produkcja operowa – należałoby zdecydowanie więcej czasu poświęcić na zapoznanie się z twórczością poprzedników i zarazem klasyków gatunku. Niestety, obecne realia wystawiennicze niosą ze sobą liczne pułapki. Nawet najlepiej skonstruowany wniosek do ministerstwa, zaaprobowany w marcu, a przeznaczony do realizacji w grudniu (ostatnim z możliwych terminów) – nie ma szans na artystyczne spełnienie. Nie daje się autorom większych form odpowiedniego czasu na wspólną pracę nad dziełem, jego cyzelowanie. Warunki są bowiem jasne – żeby środki nie przepadły, projekt musi wejść w fazę realizacji najpóźniej w październiku. Licząc realnie, kompozytorowi pozyskanemu w maju pozostają tylko 4 miesiące na napisanie dzieła. Haendel tworzył 1–2 opery na rok, bywały też i takie, które pisał przez dwa lata – dawało to pewnego rodzaju komfort pracy bez groźby utraty zlecenia. I tego dzisiejsi twórcy mogą starszym mistrzom zdecydowanie pozazdrościć. Powróćmy jednak do wejherowskiej premiery. Operę „Rebeka” oglądałam w miłym towarzystwie prof. Zbigniewa Jerzego Przerembskiego – etnomuzykologa, częstego gościa naszych kaszubskich wydarzeń muzycznych. Biorąc pod wzgląd niedawne doświadczenia profesora z operą Kolberga „Król pasterzy”, wystawianą w Operze Krakowskiej w czerwcu tego roku (profesor pełnił tam rolę opiekuna merytorycznego), byłam ciekawa jego spostrzeżeń. Jak się okazało, w dużej mierze zgodnych z moimi. Wśród sześciu zaprezentowanych w dziele pieśni i podań ludowych zabrakło jakichkolwiek odniesień do tomu Pomorze Kolberga, a wydawało się to naturalnym ukłonem w stronę badacza z Przysuchy. Wśród melodii tradycyjnych rozpoznałam „Lecą gąsczi, lecą”, „Òd błotka do błotka”, nieznaną pieśń o Kasi, co się wody bała, i o ściętych świerkach (zakładam licentia poetica autora libretta) oraz „Wałe rëczą” i pieśń „Rëbôcë, rëbôcë” o późniejszej POMERANIA STYCZEŃ 2015 muzyka proweniencji aniżeli rok 1875, w którym to Kolberg miał odwiedzić Wejherowo. Mimo braku odniesień do zawartości tomu Pomorze, kompozytor Michał Dobrzyński bardzo zgrabnie wplótł owe melodie ludowe do warstwy muzycznej, unikając wrażenia prostej stylizacji. Muzyka bydgoskiego kompozytora zdecydowanie wybijała się ponad ludowość całego obrazka – gęsta warstwa instrumentalna tworzyła odrębny plan dźwiękowy, daleki od sielsko-anielskich rozwiązań harmonicznych z czasów Kolberga. Profesor Przerembski zwrócił uwagę na predylekcję kompozytora do rozwiązań ostinatowych i artykulacji staccato, co w sferze towarzyszenia instrumentalnego rodziło wyraźne skojarzenia z brzmieniem instrumentów strunowych szarpanych – w większości jednak obcych polskiej muzyce ludowej, zwłaszcza zaś tej z północy kraju. Zarówno w ariach, jak i towarzyszeniu orkiestry zabrakło typowej dla muzyki Kaszub rozlewnej liryki i artykulacji legato. Rozległy ambitus cechował partię tenora, któremu nieraz przyszło wykonywać niewygodne dźwięki z górnej części tessitury. Partia Rebeki, przeznaczona na głos sopranowy, jakby częściej oscylowała wokół średnicy skali, co z kolei nie dawało solistce szansy na pokazanie wszystkich walorów brzmieniowych. Z całą pewnością jednak arie Rebeki były należycie zilustrowane – kompozytor zastosował w nich skalę żydowską, jasno charakteryzującą postać. Nadal jednak pozostaje otwarte pytanie – czy tytułowa Rebeka była Żydówką, czy sierotą z Kaszub przygarniętą przez żydowskiego karczmarza? Muzyka wyraźnie wskazuje na odpowiedź pierwszą, a to znowu rodzi pytanie o istotę regionalnego osadzenia dzieła. W całości formy scenicznej dał się odczuć niedosyt fragmentów instrumentalnych o charakterze tanecznym. Zazwyczaj elementy te wnoszą do każdego dzieła potrzebny oddech i przestrzeń. Obawiam się jednak, że zarówno kształt libretta, jak przyjęta obsada wykonawcza takiej możliwości po prostu nie zakładały. Wejherowskiemu przedstawieniu zabrakło profesjonalnego reżysera, POMERANIA stëcznik 2015 7 muzyka który ustrzegłby dzieło przed pułapkami wybiórczego nagłośnienia (nie powinno się nagłaśniać określonych wykonawców – albo wszystkich, albo żadnego) i papierowości bohaterów głównych. Aż żal brał, gdy mający w sobie tyle potencjału scenicznego i głosowego tenor Jacek Szymański albo rozmawiał z głosami z zaświatów, albo stukał w maszynę do pisania, w przerwach wygłaszając sakramentalną kwestię: „o, aniele”. A mógł stworzyć pełnowymiarową postać, podobnie jak eteryczna Karolina Karcz, odtwórczyni roli Rebeki, której przypadło bądź to użalać się nad swym smutnym losem, bądź krzątać po karczmie. Wyjątkiem był naprawdę pięknie zaśpiewany i przekonująco odegrany duet w wykonaniu dwojga zakochanych – Rebeki i Karskiego. Mimo niełatwej partii, opartej na progresji opadających sekst, wyrazistą, silną postać Sędziego stworzył w III akcie baryton Jacek Batarowski. Sporo zastrzeżeń budziła dykcja solistów – zmagających się nie tylko z nowym dla siebie językiem, ale i dużą salą oraz gęstą fakturą orkiestry. Były jednak i akcenty bardzo podnoszące na duchu. Osobiście urzekła mnie kreacja aktorska przewodnika Karskiego – Jana, z naturalną swobodą i młodzieńczością oddana przez Adama Hebla. Bardzo przekonujący jako karczmarz był również Ryszard Nalepka. Mimo przyjaznej scenografii tu i ówdzie zdarzały się elementy wzmagające szczególną czujność odbiorców. Na cenzurowanym znalazła się, oczywiście, maszyna do pisania, którą w przedstawieniu posługiwał się Karski – przedmiot tym bardziej nie na miejscu, że zachowały się zapisy Kolberga w wersji rękopiśmiennej, z użyciem atramentu lub ołówka (dodajmy, że maszyna do pisania w Polsce przyjęła się dopiero u końca XIX wieku – jednym z jej pierwszych użytkowników był pisarz Bolesław Prus). Mocno zastanawiała obecność drewnianego kija baseballowego u boku żandarma, jak również jakość obsługi w karczmie, w której trunki serwowane były na sposób „szkocki”. Z dużym zaciekawieniem przyglądaliśmy się strojowi badacza, niepodobnemu do żadnego z surdutów upamiętnionych na portretach Kolberga, a zdecydowanie bliższemu kostiumowi rodem z włoskiej commedia dell’arte. Pomysł na stworzenie dzieła teatralno-muzycznego o charakterze operowym był z całą pewnością przedni, podobnie imponujący był rozmach różnych warsztatów towarzyszących projektowi „e-Kolberg” (stworzenie bazy kostiumowej i animacji do muzyki powstałej podczas warsztatów improwizacji muzycznej). Natomiast czy równie dobry był pomysł zatrudniania na jednej scenie profesjonalistów i amatorów (chór Rąbców), nie jestem przekonana. Mimo niewątpliwych starań ze strony zespołu męskiego, jednak wyczuwało się brak doświadczenia scenicznego w grze aktorskiej, jak również spore problemy rytmiczne. Problemów tych nie miała towarzysząca solistom Orkiestra Kameralna Progress, złożona z młodych muzyków, głównie absolwentów Akademii Muzycznej w Gdańsku. Czujną opiekę nad realizacją zapisu partyturowego sprawował niezawodny dyrygent młodego pokolenia – Szymon Morus, który chyba najbardziej zasłużył się do zaistnienia utworu w możliwie najlepszym kształcie. Szkoda tylko, że system dystrybucji biletów nie pozwolił wszystkim chętnym na udział w premierze, w wyniku czego jedna trzecia sali pozostała pusta. Rozumiem, że instytucja ma określone zobowiązania wobec sponsorów, osób współpracujących etc. Kierowane na ich ręce zaproszenia powinny być jednak potwierdzane, co stworzyłoby realną szansę dla tych optymistów, którzy mimo braku biletu czy zaproszenia gotowi są ponieść ryzyko walki o miejsce na sali. Jacek Dehnel, jeden z moich ulubionych publicystów, w swoim felietonie Prawdziwa cnota: krytyk się boi przestrzegał, by poeci i prozaicy nie brali się za krytykę literacką, a muzycy za muzyczną „choćby dlatego, że środowisko artystów, bez względu na uprawianą sztukę, składa się w sporej części z ludzi niebywale ambitnych, łaknących sławy, nadwrażliwych, obrażających się łatwo o każdą recenzję, która nie jest hymnem pochwalnym, a do tego połączonych w rozmaite jawne i niejawne związki, koterie, stronnictwa, grupy wsparcia. Dlatego artysta-krytyk w przeciągu dwóch sezonów straci prawie wszystkich znajomych, narobi sobie zaciekłych wrogów i zaprzepaści wszelkie szanse na serdeczny odbiór dzieł własnych przez środowisko w następnych dwóch czy trzech dziesięcioleciach”3. Przygotowując się zatem na „sto lat samotności”, pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników „Pomeranii” i życzę Państwu ze wszech miar udanego Nowego Roku 2015, bogatego w różne ciekawe wydarzenia, które – wzorem „Rebeki” – niech pobudzą nas do głębszych refleksji nad kształtem i przyszłymi drogami kultury regionalnej. Fot. DM Przypisy 1 Premiera opery odbyła się 13 grudnia 2014 r. w Filharmonii Kaszubskiej w Wejherowie. 2 Może warto zacytować, co sam Kolberg pisał o Kaszubach: „Charakter mieszkańców w ogóle łagodny, rzadko słychać o gwałtownych wybuchach namiętności” (O. Kolberg, Pomorze, t. 39, PWM 1965, s. 40–41). 3 Jacek Dehnel, Prawdziwa cnota: krytyk się boi [w:] Młodszy księgowy, Wydawnictwo W.A.B. 2013, s. 7. Rebeka – kaszubska opera ludowa. Muzyka: Michał Dobrzyński, libretto: Tomasz Fopke, reżyseria i inscenizacja: Jolanta Rożyńska, przygotowanie chóru Camerata Musicale: Aleksandra Janus, przygotowanie solistów i chóru: Jakub Ostrowski, korepetytor języka kaszubskiego: Tomasz Fopke, kostiumy: Aneta Fittkau, kierownictwo muzyczne: Szymon Morus. Soliści: Karski – Jacek Szymański (tenor), Rebeka – Karolina Karcz (sopran), Sędzia – Jacek Batarowski (baryton), Jan – Adam Hebel, Żyd Mendel – Ryszard Nalepka, Szandara – Daniel Kuptz, Stazja – Katarzyna Hermann, Prokop – Rafał Rompca, chór Camerata Musicale, Orkiestra Kameralna Progress. Filharmonia Kaszubska w Wejherowie. 8 POMERANIA STYCZEŃ 2015 Rok ksãdza Léóna Hejczi Kaszëbsczi piesniodzeja z Cérzni Léón Hejka nôleżi do môłégò karna widzałëch kaszëbsczich pòetów pierszi pòłowë XX stalata. Ùrodzył sã 10 rujana 1885 rokù w rodzënie gbùra i szôłtësa we wsë Cérzniô, w terczasny òbéńdze gminë Wejrowò, na nordowëch Kaszëbach. Stanisłôw Janke Òn chòdzył do prësczi pòwszédny szkòłë w niedaleczich Bieszkòwicach i do klasycznégò gimnazjum w Wejrowie. Dzãkã òpiece i dëtkóm wejrowsczégò dzekana ks. Walãtégò Dąbrowsczégò rodã z Gòwina, Króla Kaszëbów, jak gò zwelë, skùńcził Dëchòwné Seminarium w Pelplinie, a pòsobno doktorancczé teòlogiczné sztudia w Fribùrgù Brizgòwijsczim i we Wrocławiu. Pełnił pòsłëgã dëszpasturską jakò wikari w czile parafiach na Pòmòrzim. Òbczas I swiatowi wòjnë służił, jak wiele jinëch pòmòrsczich ksãżi tamtëch czasów, w prësczi armii; béł sanitariuszã i kapelanã w Chełmnie i Czôrnym. Miôł lëteracką pierszëznã w 1911 rokù w pismionie „Gryf”, béł to cykel liricznëch wiérztów „Piesnie północny”. Jegò pierszi i jediny tomik wiérztów Kaszëbski Spiewe ùkôzôł sã w 1927 rokù w Chònicach. Léón Hejka je téż ùsôdcą prozatorsczich dokazów: cykelów hùmòresków „Bardzenskji wergle”, òpùblikòwónëch w 1922 rokù na starnach lëteracczégò dodôwkù „Druh” do cządnika „Pomorzanin”, jak téż zbiérkù òpòwiedniów Podania kaszubskie (1931). Jegò dwie szôłôbùłczi, binowé dokazë òpiarté na smiésznëch pòwiôstkach: „Agust Szloga” (1935) i „Katilina” (1937), wiele razy ze zwénëgą wëstôwiałë amatorsczé teatrowé karna, midzë jinszima w Kòscérznie i Wejrowie. Dôł sã téż POMERANIA stëcznik 2015 pòznac jakò pùblicysta, ùsôdca wiele artiklów ò kaszëbsczi tematice i szkiców z ôrtu katechezë. Òd 1920 rokù wëfùlowiwôł òbò wiązczi katechetë, prefekta, nôpierwi w Państwòwim Chłopsczim Seminarium dlô Szkólnëch, a pòsobno w Państwòwim Gimnazjum i Liceùm m. Józefa Wëbicczégò w Kòscérznie. Béł tamò nié le dëchòwim òpiekùnã, ale i kaszëbsczim prowôdzôrzã młodi pòmòrsczi inteligencji. Prawie w Kòscérznie, czej wëfùlowiwôł nieletką służbã szkólnégò i dëszpasturza, tej przez prawie dwadzesce lat robił nad ùsôdzanim romanticznégò pòematu bòhatersczégò „Dobrogòst i Miłosława”. Spòdlim epòsu je XIII-stalatné Pòmòrzé za czasów panowaniô ksãca Swiãtopôłka Bëlnégò. Nawkół głównégò zôtoru liricznégò pòematu splôtają sã lëczné pòwiôstczi i òdpòwiednie, òpisënczi przirodë i pòmòrsczi òbëczajnoscë, a nad wszëtkò wòjnowé biôtczi ksãca Swiãtopôłka i jegò wòjôrzów z Krzëżôkama. Ùdbą ùtwórcë bëło zamkniãcé szesnôsceszlabizowégò pòematu w trzech dzélach, swòbódnëch òpò wiesc ach zwónëch brawãdama, z chtërnëch kòżdô miała sã składac z dwanôsce spiéwów, a te z piãc té mów. Ùkôzałë sã leno dwie pierszé pòwiôstczi. Piérszi dzél, „Miłosława”, òstôł òpùblikowóny w latach 1923–1925 na starnach lëteracczégò dodôwkù pt. „Pomorze” do pismiona „Kurier Gdański”; drëdżi dzél „Wojewoda” w latach 1926–1928 w toruńsczim „Mestwinie”, nôùkòwô-lëteracczim dodôwkù do cządnika „Słowo Pomorskie”, a téż jakò samòdzélnô ksążka (Toruń, 1928). Trzecy dzél „I sã stało” Léón Hejka zaczął pùblikòwac w 1931 rokù w „Gryfie”, a pòsobno òd 1938 rokù w regionalnym dodôwkù pismiona „Gazeta Kartuska” zatitlowónym „Kaszuby”,. W lëpińcowim, òstatnym numrze „Kaszub” w 1939 rokù ùkôzała sã ósmô spiéwa. Nie pòjawił sã do kùpieniô ani spózniony zélnikowi 9 Rok ksãdza Léóna Hejczi numer „Kaszub”, ani pòstapné numrë dodôwkù. Wëbùchniãcé wòjnë zamknãło na wiedno niedługą, bò ledwò czilelatną historiã kartësczich „Kaszub”. Ùsôdca nie skùńcził téż trzecégò binowégò dokazu „Mądri Dëga”, chtëren swiôdkòwie czëtalë w maszinopisu. Aùtor zdżinął dokładno ò trzecy pò pôłnim 16 rujana 1939 rokù, rozstrzélóny przez Miemców w Szpãgawsczim Lese. Òstatné sztërczi pòetë, czej stojôł w rujanowi kòmùdny dzéń przed régą lëdzczi nienawiscë, pòjawiłë sã proroczo w jegò wiérzce „Swiãtô smierc”: „Mòdlë sã, czej strzała trafi, / Co zbawionô dësza mdze!... / Serce mòje, co të płaczesz?/ w niebie, tam të ùzdrzisz mie!”. Czej jô ùsôdzôł lëteracką biografiã Léóna Hejczi, zamkłą w ksążce Poeta z kaszubskiej nocy (1998), jô sã stôł zastôwcą fùlowégò wëdaniô wszëtczich jegò lëteracczich dokazów pòza zbiérkã Podania kaszubskie, chtëren béł etnograficzną prôcą. Nie spełniłabë sã mòja rojitwa, czejbë nié wiôldżi editorsczi wkłôd Wòjcecha Czedrowsczégò, chtëren béł gwôscëcelã wëdôwiznë Oficyna Czec. Dzãka jegò starze jakò pierszô ùkôzała sã pòetickô ksążka Kaszëbsczé spiéwë (1999), z pòsłowim pòetë Édmunda Pùzdrowsczégò. Pòsobną ksążką béł pòemat Dobrogòst i Miłosława (1999), wëdóny na spòdlim maszinopisu, niecałownégò, zrobionégò przez kaszëbsczégò pisarza i editora Léóna Roppla. Òstatnym wznowionym dokazã Léóna Hejczi bëłë Szôłôbùłki (2002), z dwùma binowima dokazama „Agùst Szlôga” i „Katilina”, wëdóné z leżnoscë 10-lecô nadaniô Gminny Bibliotece Pùbliczny w Szemôłdze miona ks. dr. Léóna Hejczi. Léón Hejka béł przed wszëtczim piesniodzejôrzã. Jegò niejedne pòeticczé sentencje są czãsto wëkòrzëstiwóné jakò cytatë, zéwiszcza na kaszëbsczich stanicach i òbczas wiele wëdarzeniów tikającëch sã jegò pamiãcë. Czej Kaszëbë i Pòmòrze zwëskałë niepòdległosc, napisôł wiérztã „Kaszëbskô”, a w ni taczé hewò le frazë: „Stôł sã cud, Kaszëbskô wstała / I zaczinô jic na nowò”. Do nôbarżi znónëch wersów pòetë nôleżą słowa z zakùńczeniô jegò wiérztë „Swiat kaszëbsczi”: „Tu je mòja mòc i chwała, / Mégò serca swiãti dzél; / W jegò służbie jô sã trawiã / Zdrzącë w jegò wiôldżi cél”. Nôleżi miec nôdzejã, że te aforizmë bãdą towarzëłë òbchòdóm i wëdarzenióm ògłoszonégò przez Kaszëbskò-Pòmòrsczé Zrzeszenié Rokù ks. Léóna Hejczi 2015 i je ùsnôżiwałë. Kaszubski wieszcz z Cierzni Leon Heyke należy do wąskiego grona wybitnych poetów kaszubskich pierwszej połowy XX wieku. Urodził się 10 października 1885 roku w rodzinie rolnika i sołtysa w przysiółku Cierznia, na terenie obecnej gminy Wejherowo, czyli na północnych Kaszubach. Stanisław Janke Uczęszczał do pruskiej szkoły powszechnej w pobliskich Bieszkowicach i gimnazjum klasycznego w Wejherowie. Dzięki opiece i pomocy finansowej wejherowskiego dziekana ks. Walentego Dąbrowskiego rodem z Gowina, Króla Kaszubów, jak go zwano, ukończył Seminarium Duchowne w Pelplinie, a następnie doktoranckie studia teologiczne we Fryburgu Bryzgowijskim i Wrocławiu. Pełnił posługę duszpasterską jako wikariusz w kilku parafiach na Pomorzu. Podczas I wojny światowej służył, jak wielu innych kapłanów 10 pomorskich tamtych czasów, w armii pruskiej; był sanitariuszem i kapelanem w Chełmnie i Czarnem. Zadebiutował w 1911 roku w „Gryfie” cyklem wierszy lirycznych „Piesnie północny”. Jego pierwszy i jedyny tomik wierszy Kaszëbski Spiewe ukazał się w 1927 roku w Chojnicach. Leon Heyke jest także autorem utworów prozatorskich: cyklu humoresek „Bardzenskji wergle”, opublikowanych w roku 1922 na łamach „Druha”, literackiego dodatku „Pomorzanina”, oraz zbioru legend Podania kaszubskie (1931). Jego dwie szałabułki, sztuki sceniczne oparte na zabawnych anegdotach: „Agust Szloga” (1935) i „Katilina” (1937), wielokrotnie POMERANIA STYCZEŃ 2015 Rok księdza Leona Heykego / Zachë ze stôri szafë z powodzeniem wystawiały amatorskie zespoły teatralne, między innymi w Kościerzynie i Wejherowie. Dał się również poznać jako publicysta, autor licznych artykułów o tematyce kaszubskiej i szkiców z dziedziny katechezy. Od 1920 roku pełnił obowiązki katechety, prefekta, najpierw w Państwowym Seminarium Nauczycielskim Męskim, a następnie w Państwowym Gimnazjum i Liceum im. Józefa Wybickiego w Kościerzynie. Był tam nie tylko duchowym opiekunem, ale i kaszubskim przewodnikiem młodej inteligencji pomorskiej. Właśnie w Kościerzynie, pełniąc niełatwą służbę nauczyciela i duszpasterza, przez prawie dwadzieścia lat pracował nad romantycznym poematem bohaterskim „Dobrogòst i Miłosława”. Tłem eposu jest XIII-wieczne Pomorze z czasów panowania księcia Świętopełka Wielkiego. Wokół głównego nurtu lirycznego poematu splatają się liczne powiastki i podania, opisy przyrody i obyczajowości pomorskiej, a nade wszystko wojenne zmagania księcia Świętopełka i jego wojów z Krzyżakami. Zamiarem twórcy było zamknięcie szesnastozgłoskowego poematu w trzech częściach, swobodnych opowieściach zwanych brawędami, z których każda miała się składać z dwunastu pieśni, a te z pięciu tematów. W pełni ukazały się dwie pierwsze opowieści. Pierwsza część pt. „Miłosława” została opublikowana w latach 1923–1925 na łamach „Pomorza”, dodatku literackiego „Kuriera Gdańskiego”; druga część „Wojewoda” w latach 1926–1928 w toruńskim „Mestwinie”, dodatku naukowo-literackim „Słowa Pomorskiego”, a także jako samodzielna książka (Toruń, 1928). Trzecią część „I sã stało” Leon Heyke zaczął publikować w 1931 roku w „Gryfie”, a następnie od 1938 roku w „Kaszubach”, dodatku regionalnym „Gazety Kartuskiej”. Pracę nad tymi ostatnimi pieśniami ukończył w maju 1939 roku. W lipcowym, ostatnim numerze „Kaszub” w 1939 roku ukazała się ósma pieśń. Nie pojawił się w sprzedaży ani opóźniony numer sierpniowy „Kaszub”, ani następne numery pisma. Wybuch wojny zamknął na zawsze niedługą, bo zaledwie paroletnią, historię kartuskich „Kaszub”. Twórca nie dokończył także trzeciej sztuki scenicznej „Mądri Dëga”, POMERANIA stëcznik 2015 którą świadkowie czytali w maszynopisie. Autor zginął dokładnie o trzeciej po południu 16 października 1939 roku, rozstrzelany przez Niemców w Lesie Szpęgawskim. Ostatnie chwile poety, stojącego w październikowy ponury dzień przed szeregiem ludzkiej nienawiści pojawiły się proroczo w jego wierszu „Swiãtô smierc”: „Mòdlë sã, czej strzała trafi, / Co zbawionô dësza mdze!... / Serce mòje, co të płaczesz? / w niebie, tam të ùzdrzisz mie!”. Pracując nad literacką biografią Leona Heykego, zamkniętą w książce Poeta z kaszubskiej nocy (1998), stałem się orędownikiem pełnego wydania wszystkich jego dzieł literackich poza Podaniami kaszubskimi, które były pracą etnograficzną. Nie ziściłoby się moje marzenie, gdyby nie wielki wkład edytorski Wojciecha Kiedrowskiego, który był właścicielem Oficyny Czec. Dzięki jego staraniom jako pierwsza pozycja ukazała się książka poetycka Kaszëbsczé spiéwë (1999), z posłowiem poety Edmunda Puzdrowskiego. Kolejną publikacją był poemat Dobrogòst i Miłosława (1999), wydany na podstawie maszynopisu, niekompletnego, sporządzonego przez kaszubskiego pisarza i edytora Leona Roppla. Ostatnim wznowionym dziełem Leona Heykego były Szôłôbùłki (2002), z dwiema sztukami scenicznymi „Agùst Szlôga” i „Katilina”, wydane z okazji 10-lecia nadania Gminnej Bibliotece Publicznej w Szemudzie imienia ks. dr. Leona Heykego. Leon Heyke był przede wszystkim wieszczem. Jego niektóre sentencje poetyckie są często wykorzystywane jako cytaty, hasła na kaszubskich sztandarach i podczas wielu wydarzeń poświęconych jego pamięci. Gdy Kaszuby i Pomorze odzyskały niepodległość, napisał wiersz „Kaszëbskô”, a w nim takie oto frazy: „Stôł sã cud, Kaszëbskô wstała / I zaczinô jic na nowò”. Do najbardziej znanych wersów poety należą słowa z zakończenia jego wiersza „Swiat kaszëbsczi”: „Tu je mòja mòc i chwała, / Mégò serca swiãti dzél; / W jegò służbie jô sã trawiã / Zdrzącë w jegò wiôldżi cél”. Należy mieć nadzieję, że te aforyzmy będą towarzyszyć obchodom i wydarzeniom ogłoszonego przez Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie Roku ks. Leona Heykego 2015 i je uświetniać. Bùdla z ceramiczną kapslą Terôzka wnetk wszëtczé bùdle z pitkù zamikóné są blaszanyma kapslama, zakrãtkama abò tropama, a chtëż jesz pamiãtô ne prakticzné bùdle sztopóné ceramiczną kapslą? Chùtczim a wprawnym rëchã rãczi òtmikómë, kùli chcemë pijemë, a tej zamikómë nazôd, bë gas w lëft nie ùlecôł. Taczé zamkniãcé bùdlë z piwã, bą belwòdą, òranżadą czë lemóniadą pòpùlarné bëło w Pòlsce do lat 70. XX stalatégò. Pòtemù fabriczi zaczãłë le bùdle kapslowac, chòc ceramiczné kapsle czësto w zabëcé nie szłë. Nawetka dzysdnia dô jesz do kùpie niô bùdelczi, jaczé są na taczi ôrt zamikóné. rd 11 Rok ks. Léóna Hejczi Ò nôleżny mù môl w pamiãcë Jednym z pùnktów gòdnikòwi Przédny Radzëznë KPZ béł wëbiér patróna rokù 2015 i żebë nie bëło prosto, zaprezentowónëch òstało dwùch kandidatów, baro różnëch, ksądz i ksążã: Léón Hejka i Bògùsłôw X. Dzeli jich wnet wszëtkò: czasë z jich historicznym pòmachtanim, spòsób bëcégò i żëcégò, pòchòdzenié i droga, na jaczi sã realizowelë, a nawet geòòbrëmié jich dzejaniô czë jeleżnoscë smiercë. Co jich parłãczi? Ùmiłowanié swójszczëznë. Dlô ksãca wôżné bëło scalenié, zmòcnienié i ùtrzimanié zemi pòmòrsczi, a ksądz miôł starã ò przekôzanié snôżotë ti zemi w rodnym, lesôcczim słowie. I jesz mòże to, że chòc dzeli jich pôrã wieków, to tak samò są krëjamnyma pòstacjama dlô wiãkszoscë współczasnëch. Bòżena Ùgòwskô Kąsk dzëwiłë mie głosë tëch, co cwierdzëlë, że nie je wôrt welowac na Hejkã, kò ò nim doch wszëtcë wiedzą. Mòże wiedzą, leno co? Hasła, jaczima je òkresliwóny, są baro enigmaticzné: jeden z wiôldżich młodokaszëbów, dali – Swiãtopôłk lëteraturë kaszëbsczi (téż titel pùblikacji pòkònferencyjny pòd redakcją prof. Jowitë Kãcyńsczi), pòéta lesôcczich strón (tim titlã rodôkòwi òddôł tczã Bòles Bòrk) czë pòéta ka szëbsczi nocë (taczi titel mô biograficzné òpracowanié, jaczégò aùtorã je badéra jegò żëcégò i ùtwórstwa Stanisłôw Janke). Prawie Janke mógłbë służëc za nôwiãkszégò znajôrza Hejczi, a òn pòkórno przëznôwô, że na wiele pitaniów ni mòże nalezc òdpòwiedzë, a jesz, że nawet to, co ùznôwóné biwô za fakt, nié do kùńca mòże za taczi bëc przëjãté, jeżlë nigdze nie je to pòswiôdczoné. Pò prôwdze òdkrëc pòétã z Cérzni Szkólny kaszëbsczégò jãzëka, lubòtnicë lëteraturë, gazétnicë, kaszëbsczi dzejôrze to mòże jesz kąsk znają ùtwórstwò (ale rozmajitosc interpretacyjnô chòcbë jegò pòézji kôże cwierdzëc, że je òdczëtiwónô abò dosłowno, abò tendencyjno, z ùdo kazniwanim swòjich teòriów, a nié przesłaniów, chòc taczé głosë są skądjinąd baro pòżëteczné, bò kôżą wmiknąc 12 w głąb i samémù sã doòkreslëc) i òglowé faktë z żëcégò. Mëszlã, że latosé roczëznë: 130. ùrodzeniô i 76. smiercë – òbie te datë parłãczi rujan – mdą dobrą leżnoscą, bë pò prôwdze òdkrëc pòétã z Cérzni (stąd łatwò gò szło rozpòznac pòd jednym z przëbrónëch pseùdonimów – Cerzón, a jinszé: Stanisłôw Czernicczi, Hùgò Levon i jich rozmajité wariantë – chto bë sã pòd nima doszukiwôł skrómnégò ksãdza). Ju sóm fakt, że dwùch wiôldżich młodokaszëbów dôwno miało swòje roczné patrónatë (Majkòwsczi w 2008 rokù, a w 2010 Karnowsczi), a Hejka òstôł jakbë z bòkù, jakbë zôs gdzes òdżił dëch Majkòwsczégò, doszukiwającégò sã w drëchù bezùstôwnégò votum separatum, a czej ju sã nadarzëła spòsobnosc, bë nã niehònorną lukã zakrëc, mùszôł jesz kònkùrowac ze sztërë wieczi starszim Grifitą Bògùsławã X, chtëren gwësno jesz doczekô sã nôleżny mù érë, taką móm nôdzejã! Prof. Zbigórz Zelónka dostrzégô jesz jednã znankã wskôzëjącą na to, że je òn mało znóny – donëchczas nie pòwsta żódnô mònografiô jegò ùtwórstwa, a doch i Majkòwsczi, i Karnowsczi doczekelë sã taczich pùblikacjów, szerok i pòdrobno przedstôwiającëch i jich dokazë, i biograficzną chronologiã. Môłim przëczinkã do taczégò òpracowaniô bëła kònferencjô, jakô 10 lat temù, 5 gòdnika 2005 r., òdbëła sã we Wejrowie. Tam niejedny z prelegentów, np. prof. T. Linkner, redaktorka pòkònferencyjnégò zbiéru prof. J. Kãcyńskô, S. Janke, prof. Z. Zelónka, wskôzywelë dalszé tématë jich zajimającé abò mògącé rozbùdzëc cekawòsc jinëch badérów. Czejbë to sã zjiscëło, wszëtczé te ùmëslënczi bë mògłë bëc plónã pòstãpnégò dokazu, a pòwstałô ksążka Swiãtopôłk kaszëbsczi lëteraturë mògłabë jakno I tom òtmëkac nôùkòwé i kriticznolëteracczé analizë ùtwórstwa ksãdza Hejczi. Minãła dekada, a z nią nasta wiãkszô cëszô. Gwësno ks. Hejka w swòji skrómnoscë bë sã nie dopòminôł ò nôleżny mù môl w pamiãcë, ale czë temù mô òstac skôzóny na taką zasnëtą głãbòką dôką wiédzã ò swòji òsobie? Wsłëchac sã w spiéw z rodnégò dodomù Gwësno nie dopòmôgôł rozsłôwianiémù sebie przez ideòlogiczną i pòliticzną agitacjã – te òbrëmia òstróżno pòmijôł. Nigdë nie doòkreslił, czim je dlô nie gò regionalizm, a leno ze sztridów z Majkòwsczim mòże sã doznac, że nie widzała mù sã narzucywónô przez redaktora „Grifa” ùnifikacjô pisënkù i lëteracczi słowiznë, że za wôrtnotã miôł to słowò i ten spiéw dëszë, jaczé wëniósł z rodnégò dodomù i nie chcôł sã jich wëzbëc. A że nie dbôł ò swòje, mòże swiôdczëc chòcbë i to, że zbiérk wiérztów POMERANIA STYCZEŃ 2015 Rok ks. Léóna Hejczi i słowama, chtërne mògłëbë skrëszëc kòżdé serce i jaczé w dzysészich czasach kòżdé dzéwczã chcałobë òd swégò mùlka ùczëc. Kaszëbski Spiewe wëdôł (w 1927 r.) pò szesnôsce latach òd debiutu na łamach „Grifa” (w 1911 r.) i co pòdkresliwają zgódno badérowie (Janke, Zelónka), gwësno nie parłãczëło sã to z materialnyma jiwrama. Ni mòże mù téż zarzucëc falszëwi skrómnoscë, skòrno dzelił sã swòjima ùmëslënkama w gazétach. Mòże ùznô wôł, że tim spòsobã trafi rëchli i do wiã kszi rzeszë czëtińców? – ksążczi wnenczas jesz bëłë rzôdczima gòscama pòd wiesczima strzechama. To pitanié téż sã ju nie doczekô òdpòwiedzë. Skłónic sã nad pòdmiotã liricznym Nôwiãkszé zdzëwienié ògarinô równak, czej czëje sã, że Hejka béł pòétą kòntrowersyjnym, a to nôczãscy za sprawą lirików zebrónëch w „Zéw miłosny” (jeden z dzélów Kaszëbsczich spiéwów). I nie bëłobë w tim nick kòntrowersyjnégò, czejbë nié zdrzenié na Hejkã bez prizmat jegò kapłańsczi dostójnoscë miast dëszë pòéticczi. A doch pò dzys dzéń badérowie jegò ùtwórstwa nie doznelë sã, kògùm bëła dlô lirika Hanka-Pies niôdejka i czë w całoscë bëła to pòstacjô realnô, czë mòże misticznô, zrodzonô z bòkadoscë jegò wseczëców i w tak zawòalowóny fòrmie wërôżającô jegò wiarã i pòswiãcenié Bògù (Matce Bòsczi?). I niech to téż òstónie krëjamnotą pòétë, a czëtińcowie niech próbùją wsłëchac sã w jegò wiérztë i pòématë sercã i dëszë pòrëszeniama. Tej mòże niekònieczno le Hanka mdze rozbùdzac cekawòsc, ale i nad pòdmiotã liricznym chtos sã skłóni, nad jegò wrazlëwòtą, delikatnoscą POMERANIA stëcznik 2015 Ùczestnic aùtora Kaszëbską òbarchniałégò Hejka wëapartniwôł sã w karnie mło dokaszëbów ôrtã ùtwórstwa i bënowim pòstrzéganim sprawów kaszëbsczich – jegò słowò nie niosło w se biôtczi, le we wiãkszoscë pòkazywało snôżotã wôrtosców stanowiącëch spòdlé lëdzczégò żëcégò: lëdzką miłotã, piãkné krôjmalënczi nôtërë i tegò, co jã òżëwiwô, chòcbë szum lasów, spiéw ptôchów, parmiéń słuńca, zresztą pòéta sóm ò se pòwiôdô, że to, co sã w głowie mëkcëło i co piersë rozpiérało, w drobnëch, letczich piesniach jegò serce wëspiéwało (Na wieczi), kò ni mógł nie spiewac, skòrno dostôł złotą lutniã, bë chwałë Kaszëbsczi pòmnik w piesni sã ùjawił (Kaszëbskô). Lëterackô samòrealizacjô zagwësniła mù môl w przédnictwie Towarzëstwa i pòstrzéganié jakno jednégò z „wiôldżi trójcë”, łączno z Majkòwsczim i Karnowsczim. Równak ni miôł tëli szczescô, bë jegò spiéwë doczekałë sã tak pòczestnégò ùwôżaniô, jak Żëcé i przigòdë Remùsa czë Sowizdrzôł ù Krëbanów abò Nowòtné spiéwë i dramatë. A wezmë na to pòemat Dobrogòst i Miłosława wëmôgô òd czëtińca wiédzë historiczny i militarny, kùlturowégò spòdlégò strzédnowiecznégò żëcégò, znajomòscë słowiańsczi mitologii, geògraficznégò rozeznaniô w kaszëbsczim i kòcewsczim ùsztôłtowanim terenu czë fizjograf i cznëch pòzwach. Mëszlã, że naji kùlturze niematerialny w całoscë wiôlgą krziwdã wcyg robi zdrzenié na kaszëbiznã i Kaszëbë bez prizmat fòlkloru i lëdowòscë, co czëni je cekawim pòlã eksploracji pòd wzglãdã etniczny egzoticzi, ale pòmijô wësoczé wôrtnotë lëteracczé czë artisticzné. Ten pòzdrzatk mógłbë sã zmienic, czejbë pònadstalatny brzôd ùtwórstwa doczekôł sã òpracowaniô historii kaszëbsczi lëteraturë i czejbë szerzi, w òglowòpòlsczich i eùropejsczich cządnikach pùblikòwóné bëłë analizë kriticzné, zachãcywającé do sygnieniô pò dokazë pòmòrsczich lëteratów. Tej mòże i Kaszëbi bùsznic sã bãdą ze swòjich ùtwórców, a lëdze zeza Kaszëb zmienią swòje mëszlenié i mdą miec w ùwôżanim piszącëch w jãzëkù swòji tatczëznë. Mòże téż ùrzeką jich pòzwë, jaczé Zelónka òdnôszô do Hejczi: romantik z Cérzni, Swiãtopôłk lëteraturë kaszëbsczi, pòéta Kaszëbską òbarchniałi. *** Rok 2015 – jegò rok – sã zaczął. Czë bãdze to rok rézów szlachama lirika (jemù gwësno dobrze bëłë znóné słowa Gòethégò, że chto chce pòétã pòznac, mùszi jegò kraj nawiedzëc, i sóm przewanożił Kaszëbë w szérz i zdłuż, zbiérającë pòwiôstczi i pòdania, zachòwóné w lëdzczi pamiãcë, bë nie ùmarłë ra zã z brawãdnikama), òdkrëców i no wégò òdczëtaniô jistniejącëch pòòsta łosców jegò „spiéwów”? Mòże dô sã òdnalezc jaczis z tëch dokazów, co jak donądka ùznôwóné są za znikwioné do nédżi przez hitlerówców. Jeżlë nie pòprzestónie sã na swòji wiédzë, wiedno mògący sã rozwinąc ò nowé òbrëmia czë czerënczi, to nen rok gwësno mdze bòkadną w przigòdë i przeżëca wanogą stegnama brzëmiącyma złotą lutnią i piesnią jesz nie ùczëtą.. 13 GAWĘDY O LUDZIACH I KSIĄŻKACH Wisła bez flisaków? STANISŁAW SALMONOWICZ Zapomniany dziewiętnastowieczny wierszopis śpiewał w rytmie mazurka tak: „Jest kraina, w tej krainie / Kędy dzielny żyje lud / Stara Wisła z dawna płynie / Najpiękniejsza z naszych wód”. Nie są moim celem romantyczne zachwyty nad Wisłą, która „płynie po polskiej krainie”. Poetyckich utworów opiewających rzekę od Beskidów po Gdańsk nie brakuje. Także nie brak prac naukowych, historycznych o roli gospodarczej Wisły dla państwa polskiego przez wieki. Po II wojnie, kiedy odeszliśmy od wschodu, od Niemna czy Wilii, a rzeka Bug z dorzecza Wisły stała się rzeką graniczną, to Antoni Gołubiew, na łamach „Tygodnika Powszechnego”, wzywając do realizmu, pisał, że Polska nade wszystko „leży nad Wisłą”. Ta rzeka łączy bowiem wiele istotnych miejsc w historii Polski, meandrowo dążąc do Bałtyku: od Krakowa poprzez Sandomierz, Kazimierz, Warszawę, Płock, Włocławek, Toruń, Bydgoszcz, Grudziądz, Malbork aż po zmienną deltę wokół Gdańska i ujście do morza. To są fakty niewątpliwe, ale czy z nich coś dzisiaj dla nas wynika?! Przez wieki więc Wisła była czymś więcej niż nawet Ren dla Niemiec, czymś porównywalnym z Dunajem łączącym Niemcy – Austrię – Słowację – Węgry, Serbię i Rumunię. Rzeka, zwłaszcza wielka, stanowiła 14 główną drogę komunikacyjną w epoce konia jako jedynego konkurenta, a jako droga komunikacyjna była w sumie bezpieczniejsza, wygodniejsza, a nade wszystko tańsza i niezbędna przy przewozie towarów masowych o znacznym ciężarze. Wszystkie główne rzeki niemieckie są od dawna spławne, tworzą wspaniały system łączności żeglugi wewnętrznej i międzynarodowej: Łaba – Ren – Dunaj – także i Odra z nimi połączona – pozwalają na związki wodą wielkich aglomeracji w głębi kraju z Atlantykiem, Morzem Północnym, Bałtykiem i krainami naddunajskimi po Morze Czarne włącznie. Po zjednoczeniu Niemiec i upadku komunizmu w Europie środkowo wschodniej Berlin stał się wielkim portem wewnętrznym, podobnie jak Bratysława. Statki handlowe, ale i spacerowe, turystyczne łączą Berlin nie tylko z regionem, ale również we wszystkich możliwych kierunkach, mogą płynąć do Polski do dorzecza Odry, do Bydgoszczy, na północ i na południe i na zachód. Łączą równie dobrze Berlin z Zagłębiem Ruhry, z Amsterdamem, z Antwerpią, Wiedniem czy Budapesztem. Z miast nadreńskich czy mozerskich (Bonn czy Frankfurt n. Menem) można statkiem pasażerskim, powoli, ale wygodnie, luksusowo, i ciekawie płynąć niemal przez całą wiosnę, lato, część jesieni do Dunaju, a Dunajem aż do Morza Czarnego. Wisła była kiedyś, a zwłaszcza od połowy XV w. po rozbiory Polski, głównym rdzeniem komunikacyjnym polskiej gospodarki, a Gdańsk – jej centrum eksportowo-importowym. Toczyły się między Gdańskiem, dumnym, bogatym i broniącym swoich, może nazbyt szczodrze mu udzielonych przywilejów handlowych, a państwem polskim liczne, nieraz ostre spory. Szlachta nie kochała rzecz jasna monopolu handlowego miasta, ale także nie rozumiała konieczności prowadzenia własnej polityki morskiej. Opisywał podróże flisacze do Gdańska i opiewał uroki Wisły i miast nad Wisłą Sebastian Fabian Klonowic, który w 1595 r. ogłosił poemat pt. „Flis, to jest spuszczanie statków Wisłą”. W tym utworze wyrażał także poglądy polskiej szlachty, która gardziła handlem morskim, nie doceniała wagi tych spraw. Napisał słynne zdanie: „Może nie wiedzieć Polak, co to morze, gdy pilnie orze”. W istocie, bogata aż do wojen połowy wieku XVII, Polska od końca XV w. żyła radośnie, niczym dzisiejsza Rosja nafty i gazu, eksportując wyłącznie surowce do krajów Europy zachodniej. Sprzedawano też produkty rolne i leśne. Przynosiło to właścicielom wielkich folwarków, polskiej szlachcie i magnatom ogromne zyski w tej epoce, jednakże nie była to żadna gwarancja ekonomiczna na przyszłość, także i dlatego, że państwo polsko-litewskie mało na POMERANIA STYCZEŃ 2015 gawędy o ludziach i książkach tym korzystało, a szlachta w dużej mierze swe dochody upłynniała polityką wysokiej konsumpcji (wina, obrazy, stroje, meble, itd.), na czym zarabiał głównie zachód Europy. Część dochodów otrzymywały właśnie miasta nad Wisłą, ale głównie Gdańsk, ubocznie Elbląg, a także różne miasta w kraju nad Wisłą leżące, w tym oczywiście i Toruń, i Grudziądz. Wszędzie tam, gdzie do dziś pozostały w miastach wielkie budynki dawnych spichlerzy na zboża, korzystano z handlu wiślanego. Tak czy inaczej, Wisłą pływał niemal cały kraj, sprzedając własne płody, a kupując wyroby ówczesnego przemysłu Holandii, Belgii, Wielkiej Brytanii, krajów skandynawskich, a nawet Francji. Już w 1447 r. przywilej królewski, wydany w Piotrkowie, gwarantował swobodę pływania po Wiśle. Wspomnijmy tylko różne, dziś poza fachowcami zapomniane nazwy statków wiślanych: szkuty i dubasy, lichteny i barki. Dla eksportu towarów ciężkich, zwłaszcza drzewa, niezbędne były oczywiście, opiewane aż po wiek XIX, tratwy flisaków. Flota handlowa i wojenna Wielkiej Brytanii przez wiek XVII budowana była z polskich sosen wysokopiennych, zwłaszcza na maszty dostarczanych. Figura Flisaka do dziś stoi w Toruniu, nieraz już zmieniała swoje miejsce, była uszkadzana i remontowana. Obecnie znajduje się na Rynku Staromiejskim, a na nim, pod nr 5, dziś już mocno przebudowana kamienica, niegdyś zwana domem „Pod Turkiem”, która mieściła gospodę flisaków odpoczywających nieraz kilka dni w Toruniu po mozolnej, zwłaszcza wiosennej podróży Wisłą. W tej przerwie w podróży do Gdańska pasowano na flisa młodych flisaków (pierwszy raz biorących udział w spływie), których zwano „frycami”. Była to ceremonia wesoła, wzorowana na różnych ówczesnych cechowych zwyczajach, niewolnych, rzecz jasna, od popijania alkoholi. Śpiewano znaną piosenkę flisaków: Flisaczkowa żona siedzi sobie doma, A flisaczek nieboraczek, Robi na chleb jak robaczek, Płynie do Torunia. POMERANIA stëcznik 2015 I rozbiór Polski odciął szykanami pruskimi Gdańsk od Polski, II rozbiór uczynił miasto pruskim. Wisła etapami traciła swoje znaczenie. Główną rolę odegrały jednak spadek znaczenia eksportu płodów rolnych na Zachód oraz fakt, że Wisłę przecięły granice zaborów. Galicja pod władzą austriacką ciążyła do Wiednia. Rosja nie była zainteresowana handlem wiślanym. Nadal jednak statki pływały po Wiśle. W 1846 r. tonaż statków wiślanych zarejestrowanych w Toruniu wynosił jednak jeszcze około 7200 ton. Nadal Wisła będzie służyć w pewnej mierze komunikacji pasażerskiej, którą sprawować będą odtąd statki parowe. Od 1855 r. istniało codzienne lokalne połączenie handlowo-pasażerskie Torunia z Warszawą, a raz w tygodniu z Gdańska do Warszawy. Kolej jednak zadała wkrótce, w drugiej połowie XIX w., decydujący cios roli Wisły. Powrót Wisły w struktury państwa polskiego w II Rzeczypospolitej wiele tu nie zmienił. II Rzeczypospolita raczej zaniedbywała drogi wodne. Odcinkami odbywał się rzadki ruch pasażerski, nieraz już tylko turystyczny. W jakiejś mierze polskie rzeki doceniała Marynarka Wojenna. Toruń czas jakiś był portem wojennym, działała tu Szkoła Marynarki Wojennej. Rozwój Gdyni uczynił tu duże zmiany, jednakże aż po wrzesień 1939 r. działały na Wiśle monitory rzeczne, których rola jeszcze w kampanii wojennej 1919/1920 na wschodzie była zauważalna. Połączenia Wisły z Bugiem i Prypecią umożliwiały kontakt bezpośredni z flotą wojenną morską i pozwoliły na rozwijanie na dużą skalę flotylli wojennej rzecznej w dorzeczu Prypeci z portem wojennym flotylli w Pińsku. Tam właśnie wielu Kaszubów odbywało swoją służbę wojskową w marynarce. Mamy za sobą lata 1945–1989, a więc dzieje PRL-u, oraz lata dzisiejsze III Rzeczypospolitej: 1989–2014. Święcimy 25-lecie upadku komunizmu, swobód gospodarczych, polityki nowoczesnej. Czy coś z tego wynikło ważnego dla Wisły? Przed wojną mieszkałem w Wilnie nad Wilią. Wilia nie jest rzeką porównywalną ani z Niemnem, ani z Wisłą. Od czasów przecież carskich i na Niemnie, i na Wilii uprawiana była żegluga śródlądowa. Co do Wilna przedwojennego nie wiem, jak wyglądała sprawa roli gospodarczej żeglugi, natomiast rola rekreacyjno-turystyczna była niewątpliwa. Istniała w Wilnie mała flota stateczków spacerowych, które zapewniały codzienne czy stałe rejsy w okresie wiosenno-letnim (a nawet jesienią) wokół Wilna. Wiele rodzin z Wilna wynajmowało na okresy urlopowe takie czy inne locum, nieraz chałupy wiejskie, nad brzegami Wilii, w lesie. Można było nawet tam zamieszkać, a rannym stateczkiem dopływać owe 12–15 kilometrów do pracy w biurze w Wilnie. Był jeden, ogromny na moje ówczesne wyobrażenia, statek spacerowy z kabinami, pomostami. Nazywał się oczywiście „Józef Piłsudski”, ale był tak duży, że tylko w pewnych okresach żeglugowych mógł Wilią pływać. W epoce PRL-u sprawy żeglugi śródlądowej raczej zaniedbano. Nawet system Odry nie został w pełni wyremontowany po wojennych zniszczeniach. Były projekty czy realizacje, ale głównie nastawione na politykę przeciwpowodziowo-energetyczną. Stąd także tama, wielce dyskusyjna i może szkodliwa we Włocławku. Wśród rozlicznych hurraprojektów epoki Edwarda Gierka, z których najczęściej nic pozytywnego nie wynikło, były także projekty zagospodarowania Wisły. W 1975 r. władze PZPR zapowiedziały szumny program żeglugi śródlądowej na Wiśle i Odrze. Program ten, pełen gromkich obietnic, został przedstawiony na kolejnym zjeździe PZPR w 1980 r. Jak dziś wiemy, termin był w pewnym sensie wyjątkowo pechowy. Lata 1980– –1989 ze znanych powodów nie były latami twórczych dokonań, zwłaszcza gospodarczych. Czy jednak ostatnie 25 lat dokonały tu „nowego otwarcia”? Budujemy autostrady, a co z Wisłą? Kiedy spaceruję po bulwarze nadwiślańskim w Toruniu, to, bez względu na porę roku, widzę tylko bezludną, ponurą rzekę, momentami ukazującą mielizny i niskie brzegi, momentami woda wysoka, a tak czy inaczej, nic na rzece nie płynie. Czy świat flisaka, w jakimś nowoczesnym ujęciu, nie może się odrodzić? 15 KASZËBI W PRL-U Tacewnô pòzwa „Grif ”. Wòjcech Czedrowsczi w papiorach bezpieczi S Ł Ô W K F ÒR M E L L A* Szescdzesąté lata ùszłégò stalata to czas rësznégò dzejaniô Wòjcecha Czedrowsczégò na kaszëbsczim gónie. Midzë jinszima czerowôł òn w tim cza su klubã Pòmòraniô a òkróm te reda gòwôł wëdôwóny przez Kaszëbskò-Pò mòrsczé Zrzeszenié biuletin, jaczi pòd kùńc ti dekadë dostôł titel „Pomerania”. Dôwny przédnik karna Òrmùzd i przińdny załóżca òficynë Czec nie cze rowôł sã za baro za tim, że jegò robòta mòże nie widzec sã pòlsczim wëszëznóm i wcyg, jak to sã gôdô, robił swòje. Równak bezpieka téż nie da so pòkù i dali cygnãła to, co zaczãła. Prawie na przełómanim lat szescdzesątëch i sétmëdzesątëch XX wiekù SB zôs zwiãksza swòje zajinteresowanié W. Czedrowsczim. Służba Bezpiekù, chtërna rozprôcowiwa w tim czasu Lecha Bądkòwsczégò, dozdrza, że Czedrowsczi czãsto sã z nim pòtikô i wiele z nim gôdô. To i znóné bezpiece dôwné dzejania ë pòzdrzatczi bòhatera najégò tekstu bëło przëczëną prowadzeniô òd gòdnika 1970 r. przez III Wëdzél gduńsczi bezpieczi òperacjowi sprawë (ewidencjowégò kwestionariusza) ò tacewny pòzwie „Grif”. Niedowiérnota w òdniesenim do Kaszëbów To, że W. Czedrowsczi béł znôwù krë jamno dozéróny przez pòliticzną pòlicjã kòmùnysticzny Pòlsczi sparłãczoné 16 bëło z rozmajitima jiwrama dlô niegò i jegò familie. Robił òn w tim czasu w swòjim wëùczonym warkù w Gduńsczi Pòdjimiznie Sanitarnëch Instalacjów na stanowiszczu czerownika dzéla robòtów. Jegò białka, Renata Mariô Czedrowskô z dodomù Raabe (ùrodzonô w 1938 r. w Kartuzach), robia w Gduńskù jakno zãbiôrka. W gòdnikù 1970 r. òstelë òni rôczony do Zôpadnëch Niemców, to je do Niemiecczi Federalny Repùbliczi (NFR) przez cotkã Renatë Léòkadiã Neubert. Wastna Neubert bëła Pòlôszką, gdową pò chłopie Niemcu, a swòjã rôczbã zrëchtowa przez Związk Pòlôchów w Niemcach „Zgòda”. Czedrowscë mielë przëjachac na dwa tidzénie (òd czwiôrtégò do òsmënôstégò łzëkwiata 1971 r.), żebë jã òdwiedzëc, mielë równak jeden stolemny tôczel. Bëło nim ùdostanié paszpòrtu. Dzysô, czej jesmë przënãcony do tegò, że letkò je wëjachac z Pòlsczi za grańcã, dzywné mòże sã wëdawac, że czedës to, czë sã dostónie paszpòrt, czë nié, zanôlégało òd dobri (abò lëchi) wòlë fónkcjonariuszów Wëdzélu Paszpòrtów Wòjewódzczi Kòmańdë Òbëwatelsczi Milicje. Wëjachac za grańcã, òsoblëwie do kapitalisticznëch państwów, bëło baro drãgò. R. i W. Czedrowscë doznelë sã ò tim w gromicznikù 1971 r. Złożëlë òni tej wniosczi ò wëdanié paszpòrtów, w jaczich mùszelë pòdac wiele wiadłów ò se ë ò swòji familie, gdze jadą i chto jich tam rôcził. 20 gromicznika tegò rokù dostelë òdpòwiesc: „òdmówno”. Wôrt pòdsztrëchnąc, że Zastãpca Przédnika (dzél 4) Wëdzélu Paszpòrtów WKÒM w Gduńskù majór T. Sobótka òbgôdôł tã decyzjã z półkòwnikã Wład isławã Pòżogą, chtëren béł w tim czasu I Zastãpcą Wòjewódzczégò Kòmańdanta ÒM do sprawów Służbë Bezpiekù w Gduńskù. Widzymë tej, że sprawa ta zaszła dosc wësok, ale nie béł to jesz ji kùńc. W. Czedrowsczi, czej dostôł „òd mòwã”, 26 strëmiannika 1971 r. napisôł òdwòłanié òd decyzje gduńsczi WKÒM do paszpòrtowégò bióra Minysterstwa Bënowëch Sprawów (MBS). Je to baro cekawi dokùmeńt, w chtërnym W. Czedrowsczi pisze, że ni miôł niżódny òsoblëwi chãcë jachac do Niemców, bò zrobilë òni wiele krziwdów jegò rodzënie. Nadczidnął téż ò tim, że bùten szëkù bëłobë mëslec, żebë chcôł òn wëjachac z Pòlsczi na wiedno, bò czëje sã baro zrzeszony ze swòją rodną kaszëbską zemią. Wërazył dejade téż swój pòzdrzatk na témã tegò, czemù tã „òdmòwã” dostôł. Wedle W. Czedrowsczégò bëła òna skùtkã niedowiérnotë państwòwëch wëszëznów w òdniesenim do niegò jakò do człowieka, co w KPZ zajimôł sã kùlturową robòtą dlô dobra Kaszëb ë Pòmòrzégò. Napisôł òn prosto, że jinëch przëczënów ny decyzje nie widzy i protestëje procëm niedowiérnoce w òdniesenim do Kaszëbów. W òdwòłanim tim je zamkłô jesz jednô cekawô nadczidka. Òkazywô sã, że òdmòwa wëdaniô paszpòrtu z 1971 r. nie bëła pierszą w żëcym dzejarza. Ju w 1960 r., jesz òb czas sztudiów na POMERANIA STYCZEŃ 2015 KASZËBI W PRL-U Gduńsczi Pòlitechnice, W. Czedrowsczi miôł jachac w gromadze z cziledzesąt sztudérama w rézą do Italie i Francje. Nie wëjachôł tam równak, bò ju tedë nie dostôł paszpòrtu. Z tekstu òdwòłaniô wëchôdô, że ju na pòczątkù szescdzesątëch lat W. Czedrowsczi miôł swiądã tegò, że stało sã tak leno przez jegò spòłeczną robòtã na kaszëbsczim gónie. Wôrt przëbôczëc w tim môlu, że w 1960 r. Czedrowsczi jakno przédnik klubù Òrmùzd béł krëjamno dozéróny w òbrëmienim òperacjowi sprawë ò tacewny pòzwie „Smãtk”, a na zôczątkù 1971 r. béł ju „figùrańtã” ewidencjowégò kwestionariusza ò kriptonimie „Grif”. Czë bëło leno przëtrôfkã, że przińdny załóżca òficynë Czec prawie w czasu, czej béł rozprôcowiwóny przez bezpiekã, nie dostôwôł zgòdë na wëjôzd za grańcã? Wierã nié… Co sã zôs tikô pózniészich kawlów napisónégò przez W. Czedrowsczégò òdwòłaniô, to sprawa doszła do przédnictwa MBS. 7 maja 1971 r. Zastãpca Przédnika II Wëdzélu Bióra Paszpòrtów ë Òsobistëch Dokazów MBS pòdpółkòwnik Józef Nowak zacwierdzył òdmòwã wëdaniô paszpòrtu dlô R. i W. Czedrowsczich. W 1973 r. Renata Czedrowskô òsta zôs rôczonô z swòjim chłopã do Zôpadnëch Niemców. Tim razã rôczbã wësła Brigitte Karschies, to je sostra Renatë. Czedrowscë mielë tej starã ò zgòdã na wëjôzd i jã… dostelë. W paszpòrtowim kwestionariuszu W. Czedrowsczégò, chtëren w 1973 r. dërch béł rozprôcowiwóny przez III Wëdzél WKÒM w Gduńskù, napisóné òstało, że z òperacjowëch przëczënów lepi bë bëło, czejbë wëjachôł. Òkróm tegò kòle słowa „wëdac”, chtërno òznôczało zgòdã na wëdanié paszpòrtu W. Cze drowsczémù, dopisóné òstało rãczno: zgódno z ùwôgama III Wëdzélu. Widzymë tej, że zgòda na wëjachanié naszégò bòhatera i jegò białczi do NFR òsta dokładno òbgôdónô i że wëjôzd nen béł wierã pòtrzébny SB. Chto wié, czë Czedrowscë nie bëlë krëjamno dozéróny téż òb czas swòjégò bëcégò w Niemcach?... W kòżdim razu na gwës bezpieka ni mia namkłé na to, co òni tam robilë i z czim sã pòtikelë. …chto ù kògò je? Skòrno piszemë ju ò wëjazdach z Pòlsczi do Zôpadnëch Niemców, to wôrt tuwò przedstawic pòzdrzatk W. Czedrowsczé POMERANIA stëcznik 2015 W. Czedrowsczi. Òdj. z archiwùm INP gò na tã sprawã, jaczi mòżemë nalezc prawie w nadczidniãtim kąsk wëżi jegò òdwòłanim. Napisôł òn w nim, że czuł ò dosc czãstëch wnioskach ò wëdanié paszpòrtu skłôdónëch przez lëdzy, co chcelë wëjachac do NFR na wiedno. Wiedzôł téż, że wëjeżdżiwac chcelë tam téż Kaszëbi, chòc béł dbë, że nie bëłë to wielné przëtrôfczi i chòdzëło colemało ò mieszkańców zemiów, co przed 1939 r. słëchałë Niemcóm. Béł tim faktã baro zajiscony, bò jak sóm scwierdzył w swòjim dokùmence, bëło to dokazã tegò, że robòta i smierc mòji rodzëznë (przez wiele pòkòleniów) na pòlskò-niemiecczim przëgrańczim pòszła w dzélu na marné. Dodôł jesz, że sprawa ta òstónie wierã òbgôdónô przez przédnictwò KPZ, bò nie je to leno sprawa wëszëznów, ale całi kaszëbsczi spòlëznë. Na kùńc wôrt wspòmnąc jesz ò tim, że pòzdrzatczi W. Czedrowsczégò wed le dbë fónkcjonariuszów służbë bezpiekù bëłë młodokaszëbsczé. W esbecczim dokùmeńce z 10 łżëkwiata 1971 r., chtëren tikôł sã midzë jinszima sytuacje w KPZ, zapisóné òstało, że wedle inteligencczich strzodowiszczów Ùbrzegù** dzejnota przedstôwców KPZ szlachòwa za przedwòjnową młodokaszëbską rësznotą. Wedle aùtora rapòrtu ta slédnô w czasach „lëdowi” Pòlsczi nie bëła ju pòtrzébnô ë ni mia niżódnégò cwëkù, bò pòdsztrëchiwanié etniczny apartnotë Kaszëbów nie je ju wôżné dlô zwëczajnégò przedstôwcë ti grëpë. W tekstu drãgò na gwës zmerkac, chto je tą grëpą, to je, czë chòdzy tuwò ò Kaszëbów, czë ò inteligenta z Ùbrzegù. W kòżdim razu widzec je w tim, że wedle SB nie bëło niżódny pòtrzebë, żebë kaszëbskô rësznota na ògle jistnia. Pòzdrzatczi W. Czedrowsczégò ùznóné òstałë za młodokaszëbsczé temù, że pòwiedzôł òn rôz òb czas kôrbieniô z L. Bądkòwsczim ë Izabellą Trojanowską, że je nié do pòjãcô, żebë w cządnikach i gazétach, co wëchôdają na ùbrzegù, kaszëbsczim sprawóm pòswiãcony béł leno krótczi zôpisënk abò nórcëk kaszëbsczi. Wedle Czedrowsczégò taczi nórcëk mòże bëc w cządnikach w westrzódkù Pòlsczi abò rzeszowsczich, ale nié na Pòmòrzim (abò na Ùbrzegù, jak ùpiarto zapisywelë esbecë). W dokùmence je téż zdanié wzãté w cëznik, chtërno je wierã cytatã z tegò, co pòwiedzôł dôwny przédnik Òrmùzda a jaczé brzëmiało: „To je sromòta dlô nas, bò chto ù kògò je…” *Autor je starszim archiwistą w archiwalnym dzélu gduńsczégò partu Institutu Nôrodny Pa miãcë. ** Fónkcjonariuszowie SB w swòjich aktach nają rodną zemiã zwelë colemało „Ùbrzegã” (pòl. „Wybrzeże”). 17 muzyka Ignacego Danielewskiego „Śpiewnik dla przemysłowców” z końca XIX wieku Przypominając czytelnikom „Pomeranii” przeróżne śpiewniki, z jakich korzystali nasi ojcowie, zarówno te zawierające pieśni „bòżé” jak i „kòzé”, zamierzałem teraz przywołać najpierw poznańską „Lutnię Polską”, a później bochumski „Nowy Śpiewnik Polski”. Domowe egzemplarze obydwóch pochodzą z jednego źródła. Są darem śp. Marii Bruskiej z Karsina, znanej sympatii Jana Karnowskiego, którą poznałem jako student historii. Zdarzyło się jednak, że niespodziewanie mój księgozbiór wzbogacił egzemplarz śpiewnika sygnalizowanego w tytule. Ten wspaniały dar otrzymałem 27 maja br. od profesora Jerzego Szewsa. Józef Borzyszkowski „Nakładem i drukiem J. B. Langiego” Kserokopię „Śpiewnika dla przemysłowców” na prośbę darczyńcy przesłałem do Biblioteki Miejskiej w Gnieźnie, gdzie go dotąd bliżej nie znano. Gniezno jest tu ważne, bo tam właśnie „Nakładem i drukiem J. B. Langiego” (bez podania roku wydania) ukazało się to dzieło, które „opracował Nadwiślanin”. Pod tym pseudonimem kryje się właśnie Ignacy Danielewski (1829–1907), używający także innych imion i nazwisk, by uniknąć ujawnienia swej pięknej, patriotycznej działalności autorsko-wydawniczej represjonowanej przez Prusaków. Domyślamy się z prof. J. Szewsem, że „Śpiewnik dla przemysłowców” ukazał się pod koniec XIX wieku. Ta datacja oparta jest na analizie zamieszczonego na końcu zestawienia pt. „Nakładem Księgarni J. B. Langiego w Gnieźnie wyszły następujące książki:” – i tu ich wykaz wraz z cenami w markach; na pierwszym miejscu „Boga Rodzica. Śpiew św. Wojciecha; Pieśń od św. 18 Wojciecha ułożona, którą XX. Wikaryusze Kościoła Metrop. Gnieźń., w każdą niedzielę i święta uroczyste przy grobie Jego śpiewają, z fundacji X. Kan. Raczyńskiego, w 8°, stron 4 z nutami – 10 Mk [marek]”. Na ostatnim miejscu z 51 uwzględnionych druków jest „Nauka o odpustach i jubileuszu wielkim, ogłoszonym na rok Pański 1875, z dodatkiem modlitw przy odwiedzaniu kościołów, podług Ks. Zacharyaszewicza z r. 1776. Wydanie Czwarte pomnożone i poprawione. 1875. 8°. Stron 72 –15 Mk”. Rok 1875 tu niewiele mówi, bo cały ów spis zaprezentowany jest wg tytułów lub autorów w układzie alfabetycznym. Przy niejednym druku brak roku wydania, a wśród tych datowanych jako najpóźniejsze pojawiają się kilka razy lata 1897 i 1898. Analizując ten wykaz, dostrzegamy, iż brak roku wydania dotyczy m.in. książki „Lirnik polski, zawierający 547 dumek, aryi, krakowiaków i piosenek ludowych. Stron 696. Brosz. 1. Mk; Karton 1.25 Mk, Opr. w płótno – 1,50 Mk.” Bez roku wydania jest też kilka pozycji autorstwa Józefa Chociszewskiego (1837–1914), jednego z najbardziej płodnych pisarzy zaboru pruskiego. Z jego 12 obecnych w tym wykazie publikacji połowa nie ma roku wydania, a są to znane z tamtej epoki i niezmiernie popularne, a więc drukowane wielokroć, opowieści i dramaty dla ludu w rodzaju „Genowefa”, „Król swatem. Gawęda z 1683 r.”, „Rozbójnik w okolicach Poznania. Powieść oparta na prawdziwym zdarzeniu” czy „Sposób na gadatliwe kobiety. Żyd przed sądem. 2 wesołe krotochwile do odgrywania w teatrzykach domowych”. Bez roku wydania jest też słynna „Dunina książka do nabożeństwa dla wszystkich katolików, szczególniej zaś dla wygody katolików archidyecezyi Gnieźnieńskiej i Poznańskiej, z polecenia Najprzewieleb. Arcyb. Dunina ułożona, na nowo z rozkazu Najprzewieleb. Arcyb. X. Floryana Stablewskiego przejrzana…” – w kilku postaciach, na różnym papierze i w różnych oprawach – do skóry z okuciami włącznie – w cenie od 1,50 do 5 Mk. Wiemy, że diecezja chełmińska należała wówczas do metropolii gnieźnieńsko-poznańskiej, stąd też popularność „Duninówki” także na Pomorzu. POMERANIA STYCZEŃ 2015 muzyka Zanim przejdę do zaprezentowania życia Ignacego Danielewskiego i zawartości jego śpiewnika, warto przywołać postać Jana Bernarda Langego (1817– –1881) – księgarza i wydawcy rodem ze Śląska, działającego od 1849 r. w Gnieźnie. Najpierw był tam kierownikiem filii księgarni E. W. Güntera z Leszna, gdzie poprzednio pracował, którą to w 1849 r. przejął na własność. Jego ożywioną działalność wydawniczą kontynuował syn Romuald, a po jego śmierci (1892) wdowa Joanna z Wnukowskich Langowa. Po jej śmierci w 1912 r. firmę, pod dotychczasową nazwą, przejęła córka. Funkcjonowała ona do 1933 roku, co odnotowano m.in. w „Encyklopedii wiedzy o książce”. Biogram założyciela firmy zawiera też „Wielkopolski słownik biograficzny”. (Z Haliną, córką adwokata Michała, przedstawiciela rodu Langa-Wnukowskich, w 1922 r. ożenił się Kazimierz Jasnoch [1886–1966] – malarz kaszubski z Czerska i Poznania, posiadacz willi „Halszki Jasnochówka” w Borsku nad Jeziorem Wdzydzkim). „Nadwiślanin” i „Majster od Przyjaciela” Znając firmę wydawniczą drukarza, księgarza i nakładcy, wypada zaprezentować także autora śpiewnika, jeszcze bardziej, a to za sprawą Hieronima Derdowskiego, związanego także z Kaszubami. Ignacy Danielewski – drukarz, wydawca, pisarz ludowy, dziennikarz i działacz narodowy – pochodził z Wielkopolski. Urodził się bowiem w Borku Wielkopolskim jako syn Konstantego, zarządcy tamtejszego majątku ziemskiego. Kształcił się w Seminarium Nauczycielskim w Paradyżu. Jako nauczyciel pracował od 1848 r. w Trzemesznie, a potem w Bydgoszczy, gdzie w 1855 r. porzucił zawód i przeniósł się do Chełmna n. Wisłą. Tam znalazł pracę u Józefa Gółkowskiego, właściciela księgarni i drukarni oraz wydawcy tygodnika „Nadwiślanin”, wychodzącego od 1850 r., niejako na miejscu zlikwidowanej wówczas słynnej „Szkoły Narodowej”, na której łamach z programem kaszubskim wystąpił Florian Ceynowa. Poślubiwszy córkę Gółkowskiego, Danielewski przejął z czasem kierownictwo firmy i poszerzył działalność „Nadwiślanina”, wydając doń kilka dodatków, POMERANIA stëcznik 2015 m.in. „Przyjaciela Ludu”, przekształconego w 1861 r. w osobny tygodnik, bardzo popularny na całym Pomorzu. Stąd też zrodził się przydomek Danielewskiego – „Majster od Przyjaciela”. Ignacy Danielewski wydawał także przez 30 lat popularny wówczas i tani „Polski Kalendarz Katolicki dla Kochanych Wiarusów Prus Zachodnich, Wielkiego Księstwa Poznańskiego i Śląska”. Kalendarz ten najpierw drukowano w Chełmnie, a z czasem w Toruniu. Działalnością dziennikarską naraził się Danielewski Prusakom, m.in. informacjami o wypadkach warszawskich roku 1861, poprzedzających wybuch powstania styczniowego, za które sąd zaborcy skazał go na roczne więzienie w gdańskiej twierdzy Wisłoujście. Tam powstała jego słynna z czasem we wszystkich zaborach pieśń „Wisło moja, Wisło stara…”. Dzięki tej popularności i sławie został na 3 lata posłem do sejmu pruskiego. Sprzedawszy „Nadwiślanina” i całość firmy na rzecz pokrycia długów, przeniósł się w roku 1873 do Torunia, gdzie nabywcy jego pisma w 1867 r. założyli pierwszy na Pomorzu dziennik polski – „Gazetę Toruńską”. Jako redaktor odpowiedzialny „Gazety Toruńskiej” od marca 1873 r., a rychło jej naczelny, odbył kolejne kary więzienia. Prowadził to pismo do 1894 r. Jego współpracownikiem i autorem licznych tekstów był mu bliski przez wiele lat Hieronim Derdowski (1852–1902), publikujący także teksty kaszubskie na łamach „Przyjaciela”, wydawanego przez Ignacego Danielewskiego w latach 1875–1897. Równocześnie z pracą dziennikarsko-redaktorską Danielewski uprawiał bogatą, adresowaną do ludu, twórczość literacką, wydawaną w Chełmnie i Toruniu, w tym także liczne pieśni. Zapomniany zbiór pieśni Mało dotąd znanym, a raczej całkowicie zapomnianym jest opracowany przez Ignacego Danielewskiego „Śpiewnik dla przemysłowców”. Przemysłowcami nazywano wówczas przede wszystkim rzemieślników i podobnych im przedsiębiorców, zrzeszających się w aktywnych w II połowie XIX wieku Towarzystwach Przemysłowych, działających w większości miast Pomorza – Prus Zachodnich i Wielkopolski – Wielkiego Księstwa Poznańskiego, w których aktywni byli także przedstawiciele lokalnej inteligencji. Zawodowy skład tej grupy zdradzają tytuły większości z 55 zaprezentowanych przez Danielewskiego (w tym wiele jego autorstwa) pieśni. Pierwsze trzy – cztery dotyczą tradycyjnej wówczas wędrówki po kraju i Europie wyzwolonego w warsztacie mistrza czeladnika. Kolejne to pieśni przypisane ludziom konkretnych zawodów. Stąd mamy piosenki: szewskie i szewczyka, krawczyka, mularskie, stolarską, powroźnika, ciesielską, zduńską czyli garncarską, piekarską, krawiecką, „Prząśniczka”, kominiarczyka, bednarskie, kołodziejskie, kowalskie, blacharza, młynarskie, rzeźnicką, piwowara, brukarza, furmana, druciarczyka, prawnego doradcy (!), grajka, skrzypka, „Marzenie o grajku”, „Pieśń organisty na weselu”, medyka, 2 pieśni żeglarzy, rybacką i „Rybacy na Wiśle”, flisacką, nocnego stróża, „Szynkareczka” i „Do szynkareczki” („Hulanka”), „Piosnka pastuszków”, kosiarza, „Pieśń żniwiarzy”, „Góral”, 2 piosnki górnika. Jak widać, spotykamy w tym gronie także przedstawicieli zawodów kiedyś arcyważnych, a dziś niemal nieznanych – np. druciarczyk, powroźnik… W śpiewniku tym w przypadku każdej pieśni zaprezentowano najpierw melodię – zapis nutowy z tekstem pierwszej zwrotki, a niżej całość utworu. Na przykład pierwszy utwór pt. „Wędrowczyk”, autorstwa Danielewskiego, liczy zwrotek piętnaście; druga pieśń pt. „Czeladnik na wędrówce” – anonimowa – tylko dwie, przy czym melodia została oznaczona jako ludowa. Nazwisko Danielewskiego jako autora tekstu figuruje pod wieloma innymi piosnkami; to m.in. mularska, stolarska, powroźnika, ciesielska, zduńska czyli garncarska, jedna bednarska (druga ks. S. Tomickiego!), także kołodziejska i kowalska… Każda niemal z nich zawiera jakieś przywołanie z historii Polski lub wezwanie do przykładnej pracy – podstawowej wartości ówczesnego wzorca patriotyzmu – ludzi pracy organicznej! Jako że jam synem kołodzieja, proponuję tekst „Drugiej piosnki kołodziejskiej” autorstwa „Majstra od Przyjaciela” i „Nadwiślanina” (zob. s. 20). 19 muzyka Na uwagę zasługuje też piosnka z numerem 53 pt. „Góral” – słowa J. Korzeniowski, znana jako „Czerwony pas”: Czerwony pas, za pasem broń, I topór, co błyska z dala. Wesoła myśl, swobodna dłoń, To strój, to życie górala. Pamiętamy ją z refrenem o Hucułach, którego tu brak… Ostatnia z pieśni w „Śpiewniku dla przemysłowców” z numerem 55 – „Druga piosnka górnika” obwieszcza nam los ludzi wykonujących ten trudny zawód w głębi ziemi: Warto zauważyć, że niektóre z piosenek obecnych w tym zbiorze znane nam są i dziś, niekiedy wyniesione z rodzinnego domu. Przykładem „Prząśniczka” – melodia Stanisława Moniuszki do słów filomaty Jana Czeczota oraz „Piosnka furmana” – spopularyzowana przed laty przez ZPiT „Mazowsze”. Podobnie ma się rzecz z ludową „Piosnką pastuszków” – „A za lasem wołki moje, za lasem…”. Nie mniej nam bliska jest „Pieśń żeglarzy” – melodia F. Szuberta, która głosi: 20 DZIAŁO SIĘ w styczniu • 5 I 1925 – rozpoczęła działalność Poczta Polska w Wolnym Mieście Gdańsku. • 11 I 1885 – w Kłącznie urodził się Antoni Franciszek Szroeder, rolnik, działacz społeczno-polityczny Ziemi Bytowskiej i członek Związku Polaków w Niemczech. Aresztowany w 1942, został skazany na śmierć przez hitlerowski Trybunał Ludowy. Wyrok wykonano 1 kwietnia 1943. • 12 I 1915 – w Pelplinie zmarł ks. Antoni Neubauer, działacz narodowo-katolicki, przez 5 kadencji poseł Ziemi Kaszubskiej i Kociewskiej do Parlamentu Rzeszy Niemieckiej. Był ostatnim rektorem seminarium w Pelplinie przed jego zamknięciem (1.09.1876) przez władze pruskie w okresie nasilającego się kulturkampfu. Urodził się 12 lipca 1842 w Lignowach. • 12 I 1995 – w Gdańsku zmarł Zbigniew Kosycarz, fotoreporter prasy pomorskiej po II wojnie światowej. Urodził się 25 lipca 1925 w Lubieniu k. Rabki-Zdroju. • 25 I 1945 – rozpoczęła się ewakuacja więźniów obozu koncentracyjnego Stutthof. Ten tragiczny Marsz Śmierci pochłonął ok. 12 000 ofiar. Analizując treści zawartych w tym śpiewniku piosenek, poznajemy pracę konkretnych rzemieślników czy nieco z kpiną, humorem zasygnalizowanie np. zajęcia medyka – doktora, ale szerzej życie codzienne nie tylko adresatów tej publikacji – przemysłowców. Można powiedzieć, że ówcześni przemysłowcy reprezentowali niejako przemysł domowy, którym to pojęciem z czasem określano to, co dziś nazywamy sztuką ludową. Ówcześni przemysłowcy do współczesnych mają się niejako tak, jak dawniejsi kapitaliści do tych ludzi, których my dziś tak określamy. Kapitalistą bowiem nazywano dawniej rentierów, ludzi żyjących z odsetek od złożonych w bankach lub zainwestowanych w dużych przedsięwzięciach gospodarczych kapitałów… Warto i o tym pamiętać, a jak najwięcej różnych pieśni, także tych dawnych, znać. • 29 I 1995 – Rada Partów Nordowych przekształciła się w Jednotã Nordowëch Partów, skupiającą 20 północnych oddziałów ZKP. Sekretarzem pierwszej i drugiej Rady był Bernard Hinc z Wejherowa. • 1 I 1835 – w Przetoczynie urodził się ks. Franciszek Rąbca, nauczyciel, przyrodoznawca w Collegium Marianum w Pelplinie. Wspólnie z ks. Antonim Pomieczyńskim, pochodzącym ze Swarzewa, byli pierwszymi Kaszubami, którzy zostali przyjęci na audiencji w Watykanie przez papieża Piusa IX (26 kwietnia 1870). • 1 I 1995 – Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie objęło administracyjny i merytoryczny zarząd nad Kaszubskim Uniwersytetem Ludowym w Wieżycy. • 15 I 1935 – oficjalnie rozpoczęła działalność Rozgłośnia Pomorska Polskiego Radia. Dysponowała studiami w Toruniu, Gdyni i Bydgoszczy. Rozgłośnia prezentowała m.in. audycje o tematyce kaszubskiej i w języku kaszubskim. Źródło: Feliks Sikora, Kalendarium kaszubsko-pomorskie POMERANIA STYCZEŃ 2015 literatura Zapomniana kartuska powieść Władysław Janta-Połczyński (1854–1946) to autor nie tylko Estetyki łowiectwa, ale także powieści, jak Polująca pani, Karczma pod wilkiem, Najada Szczyrbskiego Jeziora czy Święty Eustachy. Chociaż o swoim pisarstwie wypowiadał się krytycznie i miał w tym wiele racji, to jako że u nas literatura myśliwska nie była i nie jest obfita, jednak powinno się o jego utworach pamiętać. A na Kaszubach tym bardziej, ponieważ był autorem książki, której akcja dzieje się przed stu laty w Kartuzach. Tadeusz linkner Myślę tu o powieści Święty Eustachy, która jako „powieść myśliwska” podaje „wspomnienia z życia leśnika z ostatnich chwil panowania niemieckiego w Kaszubach”. Bez wątpienia Kartuzy Władysławowi Stanisławowi Janta-Połczyńskiemu musiały być znane, jeżeli jego młodszy brat, czyli Roman Teodor Stanisław Janta-Połczyński (ich dziadek miał na imię Teodor, a ojciec Stanisław) reprezentował Kartuzy i Wejherowo w niemieckim sejmie. Praca leśnika też nie mogła być Władysławowi obca z racji pełnienia takiej służby w 1919 roku, i to może właśnie w kaszubskich okolicach. Zatem cytowana wyżej fraza z podtytułu tej powieści zdaje się nieprzypadkowa. A wtenczas mamy tu poddane fabularyzacji wspomnienia samego autora, wzbogacone o to wszystko, co niegdyś od kogoś zasłyszał. To oczywiście ważne dla genezy tego utworu, chociaż nie jest to pamiętnik, dziennik czy w ogóle źródłowy materiał, lecz oparta na „wspomnieniach” pełna literackiej fikcji powieść. Miejsce akcji Wszystko dzieje się tylko w Kartuzach, i to bodaj w ostatnich miesiącach przed wybuchem pierwszej wojny światowej POMERANIA stëcznik 2015 – wiosną i latem. Do tamtejszego nadleśnictwa, którego fotografia zapowiada pierwszy rozdział, zgłasza się na praktykę po odbytych w niemieckim Eberswaldzie studiach Eustachy Drożdżyński. Ponieważ jest Polakiem, więc nie zachwyci tym pruskiego urzędnika, który nie tylko do jego niełatwego w wymowie nazwiska będzie miał pretensje. Niemniej zatrudni go w kartuskim nadleśnictwie jako sekretarza. Eustachy znajdzie sobie kwaterę u pani Dewitz, wdowy po niemieckim nauczycielu, i następnego dnia rozpocznie urzędowanie w kartuskim nadleśnictwie. Spotka się tam ze studiującym w Niemczech synem nadleśniczego, który przyjechał właśnie na wakacje, oraz z pochodzącym z Bawarii leśniczym Jahnke. Ponadto w Kartuzach będzie miał okazję poznać jeszcze inne osoby, m.in. córkę pani Dewitz, Teresę, która tak bardzo go zainteresuje, że nie zwróci specjalnej uwagi na inną, tym razem kaszubską dziewczynę, Marię Derdowską. W hotelu, do którego będzie chodził na obiady, pozna właściciela pobliskiego folwarku Wojciecha Budzisza, z którym nieraz porozmawia o kulturze łowieckiej na Pomorzu i Kaszubach. Natomiast w pracy zaprzyjaźni się ze wspomnianym już tutaj Jahnkem. A w córce wdowy się zakocha. Finał tej miłości okaże się dla niego nieszczęsny. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, dostrzeże bowiem dzięki zgoła sensacyjnej historii związanej z Teresą swoją przyszłą żonę. Natomiast gdy skończy się wojna, z której Eustachy wróci cały i zdrowy, przyjdzie mu się pożegnać na kartuskim dworcu z Jahnkem, od którego usłyszy (s. 138): – Wszystko w świecie idzie swoim logicznym porządkiem; ziemia się kula i narody się na niej kulają, raz są w słońcu, to znów w ciemności. Wam wynurzyło się z kaszubskiego morza, a nam znów zgasło. Oto skutki lichego posiewu: gdzie korzeń nie uwiązł głęboko, tam drzewo łatwe do wyrwania – oby i wam to poszło na naukę! [wszystkie cytaty pochodzą z wyd. II, Poznań 1928 – przyp. red.] Dwa główne wątki: łowiecki i miłosny I to byłoby tyle po lekturze tej powieści. Lecz to dopiero początek. Ponieważ jej akcja dzieje się w Kartuzach, mamy tu kaszubskie treści. A że są to ostatnie chwile pruskiego panowania na Kaszubach przed wybuchem pierwszej wojny światowej, więc to tym bardziej interesujące. Podobnie jak poruszana w niej tematyka myśliwska oraz tak bliska jej osnowa tego utworu, budząca skojarzenie z powieścią Józefa Weyssenhoffa Soból i panna, czego Julian Ejsmond w słowie wstępnym nie mógł przemilczeć: 21 literatura W książce „Św. Eustachy” bohaterami są dwie pasje najszlachetniejsze ludzkiego żywota, dwie najpotężniejsze namiętności: Soból i Panna, a raczej Soból i Panny. Jak bowiem u Weyssenhoffa symboliczny soból znaczy łowiecką pasję bohatera jego powieści, tak podobnie mamy u Janta-Połczyńskiego, ale potem zamiast wskazanej w Sobolu i pannie jednej, Eustachy musi wybierać z dwóch tę właściwą i jego patron nie pozwoli mu się pomylić. Wszak ważny jest tu jeszcze obrazek św. Eustachego, który odgrywa tutaj rolę rzeczywistej relikwii. Natomiast te dwie namiętności naszego bohatera – zarówno tę pierwotną łowiecką, jak miłosną uda się autorowi Świętego Eustachego trafnie wyeksponować. Przy czym trzeba powiedzieć, że wątek miłosny okaże się nawet silniejszy od tego pierwszego i tak znaczący, że żądzą powinno się go zwać, a z jego omówienia byłby nawet zadowolony Stanisław Przybyszewski. Portret kobiety fatalnej Ale to nie wszystko. Przypadek bowiem Teresy zdradza nienawistne uczucia, jakimi kierowali się Prusacy wobec Polaków. Poza tym jest to doskonale rozegrane psychologicznie, nie mówiąc już o naszkicowanym tu wprawną ręką młodopolskim portrecie kobiety fatalnej, kobiety-wampa, jaką okazała się Teresa. Istniejąc zaś obok anielskiej Marii, zyskała tym bardziej ekspresjonistyczne walory. Trzeba też pamiętać, że pomimo tragicznej sytuacji Eustachego i wyrażanej poprzez nią Polaków i oczywiście Kaszubów pod pruskim zaborem, jednak humorystycznych sytuacji mamy tu wiele. Kompatybilne z rzeczywistymi powieściowe realia pozwalają jednak mówić, że nie spotyka się tu tylko złych Niemców, ale także dobrych, do których należy Jahnke. Nie można też wykluczyć z tej powieści biografizmu, chociaż dawkuje go autor niewielkimi porcjami. Jeżeli zaś wiele wskazuje na obyczajowy charakter tej książki, to w finale nie można jej odmówić walorów kryminalnych, do czego autor przygotowuje odbiorcę już wcześniej. Natomiast jak w Świętym Eustachym czytelny jest najbardziej Weyssenhoff, tak reminiscencji z Czechowa też możemy się tu dopatrzeć, nie mówiąc już o tych z Pana Tadeusza i także z niemieckiego pisarza 22 doby modernizmu Hansa Heinza Ewersa, przy którym szczególnie modernistyczny oniryzm zyskuje w tej powieści tym większą czytelność. Gdyby jeszcze głębiej wejrzeć w treść tego utworu, jego koneksje, reminiscencje i filozofię słowa, udałoby się odkryć więcej, ale na pierwszy raz powinno to wystarczyć, jeżeli chcemy tym wskazanym kwestiom przyjrzeć się bliżej. możemy i patrzeć w świat szeroki w lepszą przyszłość. Twojej woli silnej, twardej, kaszubskiej i Twojej mowie, postponowanej tak bardzo przez obcych i nieraz swoich, zawdzięczamy ten skrawek mały, a tak cenny. Gwaro moja! jakżeś Ty słodka dla nas dzisiaj! Naleciałości germańskie, to jakoby blizny na ciele języka, świadczące o Twych ciężkich zmaganiach z krzyżacką nawałą. (…) Kaszubskie treści – miejsce, język, ludzie Powieść rozpoczyna się od opisania kancelarii pruskiego nadleśnictwa i wiadomo, że jest to „nadleśnictwo kartuskie”, co potwierdza dana na pierwszej karcie fotografia. A w kancelarii „duszący zapach knastru” z fajki nadleśniczego pozwala narratorowi powiedzieć, że tytoń pochodzi z „ziemiorosłej kaszubskiej produkcji”. Co prawda praktykant Eustachy Drożdżyński nie ma ani typowo kaszubskiego nazwiska, ani nie urodził się na Kaszubach, ale Bory Tucholskie są przecież temu regionowi bliskie. Nazwisko naszego bohatera byłoby na pewno pomorskie, gdyby specjalnie go nie utworzono, by sprawić kłopot pruskiemu urzędnikowi. Natomiast gdy tylko w ten wiosenny czas nasz bohater po długiej i niezbyt przyjemnej rozmowie z nadleśniczym wydostanie się wreszcie z zadymionej kancelarii, narrator wykorzysta to, opowiadając Kaszuby – ich krajobraz, przyrodę, cokolwiek o mieszkających w tym regionie, dzięki którym Polska odzyskała dostęp do morza, o kaszubskiej mowie noszącej ślady zmagania się z obcymi. O tym najlepiej mówił Aleksander Majkowski, którego wierszem („Kaszëbsko-pomorskô mowa”, 1904) autor ten pochwalny hymn poświęcony kaszubskiej ziemi i Kaszubom zakończył (s. 14): Kochana Ziemio kaszubska, biedna jesteś – i biedne są ziemie twoje – oprócz tych starych szumiących lasów i stu jezior zwierciadeł. Kwiecie wrzosu, to twoja cała ozdoba i bogactwo, ale miłość Ojczyzny, natura nieugięta, hart ducha jest u Ciebie – Bracie Kaszubie, twardy a wielki! – Tobie zawdzieczamy dziś wiele, wszystko prawie – okno na świat szeroki – wolny oddech na morze – płuca i oko – te dwa najważniejsze organa życia, którymi oddychać Legł ce ojc z mieczem w ręku, wojną bity w grobie, Brat szedł pod biołym orzłem zdobywać so świate. (…) Eustachy, idąc z nadleśnictwa ulicą Jeziorną, będzie miał okazję podziwiać okolicę, którą też opowiedziano w podobnym stylu i wedle tej samej kompozycji, jak przedtem zwracając szczególną uwagę na wiersz Majkowskiego, tak tym razem na klasztor i przydane mu legendarne zdarzenie (s. 22): Granice tej osady z dwóch stron otoczone są malowniczemi jeziorami. Duża tafla wody jednego z nich oddzielała nas właśnie od wzgórza, na którem niegdyś Jan z Rasocina ufundował klasztor. Okazały gmach ocieniony staremi lipami, i wzniosłe wieżyce odzwierciadlały się w spokojnej toni. Najbogatszy to był klasztor w całej Polsce, 50 wsi, 74 jezior i stawów rybnych, 9 młynów, 20 karczem i w jedenastu miejscach rozległe lasy zawdzięczali zakonnicy naszym nabożnym ofiarnym przodkom. I stanął wspaniały klasztor „Rajem Marji” nazwany, kościół gotycki, ozdobny w kosztowne ołtarze i stalle, w marmury i misterne rzeźby, budząc i dziś jeszcze podziw w oczach znawców sztuki (…). Ostatni dwaj zakonnicy Kartuz z rozpaczy, czy z wyrzutów sumienia, po zniesieniu klasztoru w roku 1804 porwawszy krzyże rzucili się z nimi w nurty jeziora. Tego jednak byłoby za mało, by zorientować się w przestrzeni Kartuz, więc Janta-Połczyński później dopowie, czyniąc to wedle kolejnych spacerów Eustachego po okolicy, jak to z „Góry Wolności” roztacza się widok na oba jeziora i wieniec ciemnych okrążających je lasów (s. 53). Poza tym zwróci jego uwagę, że Wzgórze to wieńczy ruina starej kaplicy, a zakłady ogrodnicze, składające się z starych drzew, wreszcie ławki do spoczynku POMERANIA STYCZEŃ 2015 literatura Nadleśnictwo w Kartuzach ok. 1916 roku. Ze zbiorów J. Nacla wraz z powyżej wzmiankowanym widokiem, uczyniły miejsce to ulubionym i często powtarzanym pobytem, tak dla obcych jak i dla tutejszych mieszkańców (s. 53). Natomiast do poprzedniego akapitu zaraz potem przyda, że chociaż Kartuzy liczące wtenczas trzy tysiące sześciuset mieszkańców były wsią, to zyskały godność powiatowego miasta (s. 25). Przy czym mogły się pochwalić sądem okręgowym, urzędem ziemskim i wyższą szkołą żeńską. Wynajęcie mieszkania nie sprawiło Eustachemu żadnego kłopotu, ponieważ tę miejscowość odwiedzało wówczas wielu turystów. Zamieszkał u wdowy po tamtejszym bakałarzu (s. 26), a z okna swego pokoju mógł podziwiać Jezioro Klasztorne i kartuskie lasy. I mieszkałby tu spokojnie, gdyby nie przesadne zamiłowanie pani Dewitz do czystości i porządku, która co raz przeszkadzała mu sprzątaniem. Nie to jednak w tym miejscu okaże się tak ważne, jak sam wygląd mieszkania, który Eustachemu się nie podobał, ale ponieważ od przeciętnego małomiasteczkowego wnętrza na POMERANIA stëcznik 2015 Kaszubach niewiele się różnił, więc nie można tego przemilczeć. Poza landszaftami i obrazami Johanha Moltkego czy Roona jakże nie nie zwrócić uwagi chociażby na meble czy przede wszystkim na te „heklowane” serwetki, które pomimo wspomnianej już tutaj dewiacji pani Dewitz, którą na karb jej niemieckiego Ordnungsliebe trzeba złożyć, także w polskim drobnomieszczańskim domu cieszyły się niegdyś szczególnym uznaniem (s. 27): Pluszowa staroświecka kanapa i fotele pokryte były szarym, zdobnym w kwiatki kitajem. Ta ochrona wszakże nie wystarczała dla porządku miłującej właścicielki; w miejscach, gdzie przypuszczalnie mogłaby się głowa oprzeć, umieszczono ręcznie wykonane białe heklówki. Takiemi heklowanemi ochronkami okryty był i stolik przy łóżku, komoda, podkładka pod lampę, a nawet cylinder u lampy miał kokieteryjnie heklowaną czapeczkę. Poza tym można jeszcze zwrócić uwagę na kulinaria, które podczas pobytu w tym domu ostały się Eustachemu w pamięci. Chodziło o śniadanie, które przyniosła mu Resi (Teresa). Co prawda z pewną ironią o tym tutaj się mówi, ale trzeba pamiętać m.in. o tym przesadnym porządkowaniu wszystkiego i wszędzie przez jej matkę, co i z przesadną ciekawością, i ze skąpstwem musiało mieć związek. Jak bowiem się dowiemy, na śniadanie podano dzbanek z napojem, zwącym się w Kartuzach kawą, śmietannik, wbrew swej nazwie zawierający odtłuszczone mleko, przytem bułeczki i na talerzyku krążek masła z misterną płaskorzeźbą przedstawiającą różę, ale za to wszystko spoczywało na tacy, pokrytej kolorową haftowaną serwetką (s. 50) A potem dowiemy się o kartuskiej niedzieli. Jak bowiem w innych katolickich krajach, tak i w Polsce, zdaniem autora kościół zastępuje wiele rozrywek i podnietę ducha, niewiele lub wcale nie mającej wspólnego z nabożeństwem (s. 41), tak Na Kaszubach niedziela to rzeczywista uroczystość, a nabożeństwo, to prawdziwe skupienie ducha i żarliwej modlitwy (s. 41). W Kartuzach Eustachy uda się do pocysterskiej kolegiaty Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny 23 literatura zbudowanej na przełomie XIV i XV wieku. Nie zwróci, co prawda, uwagi na jej zewnętrze, z dachem przypominającym wieko trumny i barokowym hełmem wieży, o którym tyle zawsze się mówi, ale najpierw określi jej położenie, a potem we wnętrzu tej świątyni zwrócą jego uwagę ołtarz i stalle (s. 42): Kościół ów, w gotyckim stylu zbudowany, stoi na wzgórzu nad samem jeziorem: ołtarz marmurowy w stare bardzo rzeźby ozdobny i piękne stalle są robotą zakonników, których cele zniesiono, a prochy się rozsypały po ziemi kaszubskiej, nie pozostawiając śladu grobowca. Ponieważ bohater tej kartuskiej powieści stołuje się (poza śniadaniem) w hotelu „Wittstock”, więc będzie miał okazję poznać okolicznych notabli, tę małomiasteczkową honorację, stojącą na uboczu od niżej i wyżej położonej hierarchji (s. 58), oraz przybyszy spoza miasta, jak chociażby Wojciecha Budzisza, o którym już tu było. Poza tym zdarzy mu się spotkać kaszubskiego rybaka, co z racji kaszubskich treści okaże się nie tylko w tej powieści najobszerniejsze, ale najbardziej znamienne. Dojdzie do tego przy kartuskim jeziorze, kiedy to rybak wróci akurat z połowu. Warto tu podać tę rozmowę, by wiedzieć, że nie tylko Żeromski w literackim słowie z kaszubskiej mowy korzystał, ale także Władysław Janta-Połczyński; i to być może jeszcze wcześniej niż autor Wiatru od morza, czego mamy tu najlepszy dowód. Ponadto tak zapisano tu kaszubską mowę, jak umiano i zasłyszano. Dlatego gdyby ta powieść ukazała się obecnie, ponieważ jest absolutnie nieosiągalna, można by to naprawić. Oczywiście tutaj podajemy ten fragment wedle pisowni Władysława Janta-Połczyńskiego (s. 112–114): Nad brzegiem jeziora na piasku pracował rybak zajęty suszeniem obieży rybackiej. Ubrany był w niebieskie płótno, ulubiony kolor kaszubski. Świeżo z wody wyciągnięte przyrządy rybołowne zawieszał na słupkach. W wyciągniętej na brzeg łódce pluskały się ryby. – Guten Tag – odezwałem się jak zawsze z przezorności najpierw po niemiecku. Spojrzał na mnie badawczo i wyjąwszy z ust krótką fajeczkę splunął, poczem bąknął przez zęby z kaszubska: – Dobry dzień. – Polak jesteście – rzekłem pospiesznie, życzliwie się uśmiechając. – Rybak polski, kaszubsci. – Po niemiecku nie umiecie? – Umeć to ume, ale gadać, to gadam gdzie trza – tu nie urząd – dodał z niechęcią. – Ale przecież w Niemczech należy mówić po niemiecku – rzekłem, z ciekawością wyczekując odpowiedzi na prowokującą uwagę. – Tu ne Memce pane, tu Kaszubści. – Jakżeż? – Tu kraj pruski. – Ne pruski – tylko polsci – zawołał podniesionym głosem, i oczy mu się zaiskrzyły – żeby kraj beł prusci toby i Memec był u nas poseł, a u nas jest Jąta Połczynsci poseł, polsci pan (…). Uśmiechnąłem się, nie zdradzając zadowolenia, w jakie mnie krewka ta odpowiedź wprowadziła. Pragnąc zmienić przedmiot rozmowy, zapytałem obojętnie. – Cóż tu robicie? – A cóż mam robić? rozwiesząm sece na szteki i knepele co obeschną – burknął niechętnie i odwrócił się znów do swej pracy. – Dużo ryb schwytaliście? – pytałem znowu, – Rebe ochebe, pane, ne dużo – same szczuki (szczupaki). – Gdzie sprzedajecie wasz połów? – Tu lub w Fischmarku w Gdańsku, białka (żona) zawiozi. Przypatrywał mi się badawczo, a po chwili: – Pan z Kartuz – tutejszy? – Od niedawna jestem w urzędzie, w nadleśnictwie. – Aha, słyszoł o tem, leśny. I Polak? – Tak – rzekłem z wahaniem – jestem Polakiem. – Paniszek na podrygi (komornem) wu wdowa Dewic… – Tak, u pani Dewitz mieszkam – potwierdziłem. – Pozdaj… Mtesa posedo córke… one se nazewo Rosede. – Zdaje się, że tak jej imię. – To zasmierdziale memke i córke też ne perfume – rzekł i splunąwszy wcisnął znów fajeczkę pomiędzy zęby, odwrócił się i jakby mnie nie było, zaczął dalej sieci rozwieszać. widzałé radio na Kaszëbach 800 000 słëchińców na Pòmòrzim dzéń w dzéń wôżné wiadła twòja òblubionô mùzyka pòzdrówczi ë kònkùrsë 24 POMERANIA STYCZEŃ 2015 spòlëzna Òbëwatelsczi bùdżet W 2014 rokù mieszkańcowie czile pòmòrsczich gardów mòglë pierszi rôz sami rozsądzëwac ò tim, jaczé inwesticje chcelëbë òni realizowac w nôblëższim sąsedztwie. Òbëwatelsczi Bùdżet, to je taczi, ò chtërnym rozsądzywają mieszkańcowie, wszedł wej dzyrskò w swiat donądka zastrzegłi le dlô ùrzãdowników. Ti slédny stanãlë tim razã na starżë pòrządkù, òmëlëcą dozérającë całi proces. Sławomir Lewandowski Nôwikszi w Sopòce Pijonérą, i to nié leno w najim regionie, ale téż w kraju, je Sopòt, chtëren jakno pierszi w Pòlsce wprowadzył Òbëwatelsczi Bùdżet. W 2014 rokù w kùrorce òdbëła sã ju czwiôrtô edicjô. Sopòt przëznôwô téż nôwicy dëtków na jednégò mieszkańca – kòl 107 złotëch. Dlô przërównaniô Gduńsk przeznacziwô 5 razë mni – kòl 24 złotëch na mieszkańca, Gdiniô za to përznã wicy jak 10 złotëch. Włodnikòwie trójgardzczégò kùrortu òb czas slédny edicji Òbëwatelsczégò Bùdżetu pòszlë krok dali i rôczëlë aùtorów dobëtnëch wniosków do ùdzélu w jich zjiscënkù. Òznôczô to, że mieszkańc Sopòtu, chtëren złożił wniosk, mòże dawac bôczenié na pòkroczi inwesticji. Sąsedzë zeza miedzë sopòcanów, mieszkańcowie Gduńska, w gro miczn ikù ùszłégò rokù mòglë za to pierszi rôz welowac nad projektama zgłoszonyma przez mieszkańców w òbrëmienim Òbëwatelsczégò Bùdżetu 2014. Jakno że gard je wiôldżi, tej bùdżet na zôczątkù béł widzałi – 9 miliónów złotëch – pò 1,5 mln w kòżdim z szesc kònsultacjowëch òkrãgów. Ùrzãdownicë przekònywelë, POMERANIA stëcznik 2015 że gduńsczi òbëwatelsczi bùdżet to pòsobny krok do przódkù, jaczi zrobił Gduńsk w slédnëch latach. Do tegò czasu gard przekôzywôł dëtczi bùtenrządowim òrganizacjóm, wspié rającë realizowóné przez nie projektë, midzë jaczima jednym z nôbarżi znónëch je projekt bùdacji môłëch placów zabawów. Jiną fòrmą wspiarcô òbëwatelsczich projektów bëło przekazëwanié bùdżetowëch strzódków dlô radzëznów dzélniców i sedlëszczów. Tim razã rządzënë gardu rozsądzëłë dac prawò wëbiéru wszëtczim òbëwatelóm, chtërny skùńczëlë 16. rok żëcô. Gduńszczanie w pierszim pilotażowim projekce „Òbëwatelsczi Bùdżet 2014 w Gduńskù” złożëlë razã jaż 421 wniosków. Do realizacji òstało wëbrónëch 27 z nich. W welowanim ùdzél wzãło wicy jak 51 tësący òsób, co dôwô 13,6% ùprawnionëch. Na przełómanim séwnika i rujana negò prawie rokù gduńszczanie mòglë welowac zôs, tim razã w òbrëmienim Òbëwatelsczégò Bùdżetu 2015. Nen rôz mieszkańcowie złożëlë leno 180 wniosków. 168 wniosków tikało sã dzélnicowëch projektów i 12 òglowògardowëch projektów. W drëdżi edicji na gduńsczi bùdżet particypacjowi òstało przeznaczonëch 11 miliónów złotëch. Do zjiscënkù bëło wëbrónëch 21 projektów. W welowanim ùdzél wzãło 37 965 mieszkańców Gduńska, co dôwô 10,13% ùprawnionëch. W przëtrôfkù Gduńska tak w pierszi, jak téż w drëdżi edicji nôwicy bôczënków mieszkańcowie zgłôszalë w sprawie pòdzélu òkrãgów, w chtërnëch òdbëwałë sã welowania. Òbrzészkòwi pòdzél, jisti jak òb czas wëbòrów, na straconym pòłożenim z górë stôwiôł môłé dzélnice. Mieszkańcowie prawie taczich dzélniców, jak Swiãti Wòjcech czë Rudniczi, chtërne mają kòl 1 tësąca òbëwatelów, ni mają wnetka niżódnëch mòżnotów, cobë nimò procëmnotów skùteczno zrealizowac projekt na swòji òbéńdze w kònfrontacji z rechùjącym wicy jak 10 tësący mieszkańców Nowim Pòrtã czë wicy jak 13-tësãcznym Brzéznã. Wszëtczé wëmienioné dzélnice leżą w jednym òkrãgù – numer 1. Mòżlëwé, że radny terôczasny kadencji zajimną sã ùreglowanim grańców dzélniców gardu, ò co miôł starã dzél radnëch ju pò welowanim nad pierszą edicją bùdżetu. Wątplëwòtë mieszkańców bùdzą téż tzw. szkòłowé projektë, chtërne np. przewidëją remònt gimnasticzny zalë dostãpny colemało leno dlô ùczniów, a wiãc nié dlô wszëtczich mieszkańców. Gdiniô pierszi rôz ùmòżebniła mie szkańcóm zgłôszanié projektów do 25 spòlëzna Òbëwatelsczégò Bùdżetu w 2014 rokù. Procedura werifikacji i wëbiéraniô wniosków szlachòwała za tą przeprowadzoną w Gduńskù i Sopòce. Nôprzód projektë bëłë skłôdóné przez mieszkańców. Pòstãpno bëłë òne taksowóné z fòrmalnégò pòzdrzatkù przez robòtników Ùrzãdu Gardu przëjima jącëch wniosczi. Pòsobno bëłë òne przekôzywóné przënôleżnym òrganizacjowim jednostkóm Ùrzãdu Gardu Gdini abò gardowim òrganizacjowim jednostkóm w célu dokònaniô przez nie techniczno-dëtkòwi analizë mòżlëwòtë zjisceniô zabédowónëch przedsewzãców. Projektë, jaczé przeszłë pòzytiwną werifikacjã, bëłë welowóné przez mieszkańców. Welowanié òdbëwało sã za pòstrzédzëzną internetu, nót bëło sã zalogòwac na przërëchtowóny do negò célu stronie pòprzez pòdanié swòjégò numra PESEL. Personë, chtërne ni mają przistãpù do sécë, mògłë skòrzëstac z cziledzesąt lokalów w biórach radzëznów dzélniców, bibliotekach czë klubach seniora abò z mòbilnëch pùnktów do welowaniô. Jak gôdô Joana Grajter z gazétnégò bióra Ùrzãdu Gardu, w welowanim wzãłë ùdzél 40 863 personë, co òznôczô, że frekwencjô wëniosła 17,1%. Co czekawé, w wëbierze projektów brało ùdzél 1595 dzecy do lat 18. Bëło to mòżebné dzãka zapisënkòwi, wedle chtërnégò kòżden mieszkańc Gdini mòże òddac głos. Wëbrónëch òstało 41 projektów, z czegò 33 òstałë ju zrealizowóné. Dostónk dëtków przeznaczony na nen cél to 3 miliónë złotëch. Rządzënë Gdini zapòwiedzałë ju pòsobną edicjã bùdżetu. Nié leno Trójgard Òbëwatelsczi Bùdżet niecëzy je téż mieszkańcóm Słëpska. Drëgô jegò edicjô, chtërna òdbëła sã w ùszłim rokù, pòkôzała, że òbëwatele chcą przede wszëtczim inwesticji w infrastrukturã. Wikszosc wniosków tikała sã remòntu szaséjów, bùdowë kòłowëch stegnów, parkingów i rewitalizacji parków. 2 miliónë złotëch zarezerwòwóné na nen cél w bùdżece gardu slédno mdą rozdzéloné midzë 16 dobëtnëch projektów (8 infrastrukturowëch i 8 spòlëznowëch), chtërne òstałë wëbróné z 38 zgłoszonëch. Zamëszlómë pòsobną edicjã Słëpsczégò Òbëwatelsczégò Bùdżetu na 2016 rok. Dodôwkòwò dëdómë, jak zwikszëc kòntrolã mieszkańców na etapie realizacji nëch inwesticjów i zagwësnic jima prawò do ùdzélu w òdbiorze robòtów – gôdô Karolëna Chaleckô z gazétnégò bióra Ùrzãdu Gardu w Słëpskù. W Lãbòrgù na brëkùnk Òbëwatel sczégò Bùdżetu zarezerwòwóny òstôł 1 milión złotëch. Na skùtk welowaniô do wëkònaniô òstało wëbrónëch 7 zadaniów, z chtërnëch dwa ju są zrealizowóné. Pòòstałé są na etapie zjiscënkù. Jinak jak w przëwòłónëch rëchli gardach, w Lãbòrgù mòżno bëło welowac blós w stacjonarnëch pùnktach, m.jin. Szas. Wieżëckô (Gduńsk-Zakòniczin) òstała zgłoszonô w I edicje òbëwatelsczégò bùdżetu. Równak inwesticje w môlach, gdze mieszkô niewiele mieszkańców, ni mają wiãkszich szansów na „dobëcé” w wiôldżim òkrãgù. Òdj. S. Lewandowsczi 26 w ùrzãdze gardu. Je mòżebné, że prawie temù bëła niskô frekwencjô – welowało leno 1 288 personów z 17 944 ùprawnionëch, tj. 7,18%. Równak rzą dzënë gardu nie pòddôwają sã i ju zapòwiedzałë pòsobną edicjã. Jak gôdô Tomôsz Bronk, Nôczelnik Wëdzélu Gardowi Gòspòdarczi Gardowégò Ùrzãdu w Lãbòrgù, przë leżnoscë inaùgùracji òbëwatelsczégò bùdżetu më pòznelë brëkùnczi i prioritetë mieszkańców najégò gardu. Téż w Bëtowie na projektë zgłoszoné w Òbëwatelsczim Bùdżece bëło głosowóné w welownëch lokalach. W welowanim wzãło ùdzél 2 455 òsób ùprawnionëch, czëlë frekwencjô wënôszała 12,4%. Wëbrónëch òstało do zrealizowaniô 16 zadaniów, na jaczich wëkònanié przeznaczonëch je 700 tësący złotëch. W Tczewie zôs wëbróné òstałë te projektë, chtërne w apartnëch òkrã gach dobëłë nôwicy pòdpisënków mieszkańców i nachôdałë sã w dët kòwim limice. Spòmidzë 37 zgłoszonëch òstało wëbrónëch 15 zadaniów do zjiscënkù. Pòdpisënczi pòd swòjim wnioskã zbiérelë sami mieszkańcowie – prowadnikòwie projektu. Pòd zgłoszonyma projektama pòdpisało sã razã 9 069 mieszkańców Tczewa. Ùprawnionëch bëło kòl 48 tësący. Wszëtczé zadania òstałë ju zjisconé. Dzãka òbëwatelsczémù bùdżetowi më zrealizowelë 15 projektów za 500 tësący złotëch. To mòże nie je wiele w zasygù całégò bùdżetu gardu, ale nôwôżniészé je to, że mieszkańcowie wcygnãlë sã w ro bòtã dlô swòjégò òkrãża, wëmëslëlë projektë, zebrelë pòdpisënczi, a dzysdnia są bùszny z negò, co ùdało sã jima zdzejac – gôdô Małgòrzata Mëkòwskô, gazétny rzecznik Gardowégò Ùrzãdu w Tczewie. Òbëwatelsczi bùdżet pòkôzôł, że mieszkańcowie chcą rozsądzëwac ò swòjim gardze i są aktiwnyma partnerama dlô samòrządzënë. Swój Òbëwatelsczi Bùdżet mielë téż mieszkańcowie Pruszcza i Sztumù. W Sztumie na nen cél òstało przeznaczonëch 700 tësący złotëch, a w Pruszczu jaż 2 miliónë złotëch, co dôwô kąsk wicy jak 71 złotëch na mieszkańca i je widzałim wënikã, jeżlë mô sã na bôczënkù to, że Gduńsk, stolëca wòjewództwa, przeznôczô niecałé 24 POMERANIA STYCZEŃ 2015 spòlëzna Dzãka òbëwatelsczémù bùdżetowi w Tczewie òstało zjisconëch 15 projektów za 500 tës. zł. Òdj. S. Lewandowsczi złote, a nôlepszi w nym zestawienim Sopòt 107 złotëch. Wôrt je sã angażowac Òbëwatelsczi Bùdżet niezanôleżno òd fòrmë, jaką przëjimô, dôwô mieszkańcóm mòżlëwòtã zjisceniô gwôsnëch ùdbów, a to, jaczé òne są, zanôlégô ju leno òd brëkùnków i przemëslnotë jich samëch. Mùszą òne blós miescëc sã w òbrëmieniach, chtërne òstałë òkresloné na brëkùnk ny inicjatiwë, przede wszëtczim wôżny je pieniãżny limit inwesticji, ji zasyg i czas realizacji – kò wej wikszosc samòrządzënów rozkłôdô inwesticjã na bùdżetowi rok. Ùdzél òbëwatelów w sprôwòwanim rządzënë pòzwôlô aùtoróm projektów i nym, co dają so czas na welowanié, bùtnowò pòkazac gwôsną òbëwatelskòsc, stac sã spòlëznowò òdpòwiedzalnym òbëwatelã gardu. Aùtorowie ùjawernionëch projektów mògą téż ceszëc sã z tegò, że mielë òni wôżny wkłôd w rozwij swòji môłi tatczëznë. To, że Òbëwatelsczi Bùdżet pòmôgô w bùdowanim parłãczi pòmidzë mieszkańcã a môlã jegò zamieszkaniô, je widzec chòcbë na POMERANIA stëcznik 2015 spòlëznowëch pòrtalach, gdze promò wóné są gardowé projektë, rozwijają sã tam diskùsje, głosë pòpiarcô, a téż sztridë. Czedë sã analizëje bùdżetë wëżi wëmienionëch pòmòrsczich gardów, mòże duńc do swiądë, że niezanôleżno òd tegò, czë je to Gduńsk, Słëpskò, Lãbòrg czë Bëtowò, brëkùnczi mieszkańców szlachùją za sobą. Nôprawa abò bùdacjô szaséjów, chòdników, kòłowëch stegnów czë placów zabawów, rewitalizacjô miastowëch placów i parków, bùdowa òswietleniô, a téż pòpù l a r né sëłow n ie pòd chmùrką. Włodnikòwie i radny gardów dostôwają fertich zbiérë ùdbów òd mieszkańców, czasã razã z instrukcją, jak i za jaczé dëtczi mòże gwësné zadanié wëkònac. Tuwò rodzy sã pëtanié, czë Òbëwatelsczi Bùdżet (czëtôj: m.jin. kòszt òrganizacji welacji) jawerno je brëkòwny do tegò, cobë rozwijac spòlëznową òdpòwiedzalnotã òbëwatelów? Kò wëbiérómë radnëch, chtërny są, a przënômni mielëbë bëc, najima przedstójnikama. Teòretno to jima më bë mielë zgłaszac swòje bédënczi i ùdbë na rozwij gardu. Tak je w teòrii, bò w praktice radny są aktiwny leno w òkòlim wëbòrów, a na co dzéń blós niewielny wsłëchiwają sã bôczlëwò w głos lëdzy, jaczich òni reprezentëją. W taczi jeleżnoscë particypacjowi bùdżet wëdôwô sã institucją zagwësniwającą, że mieszkańcowie mògą sã stac wespółòdpòwiedzalny za swój gard. Jak pòkazywają statisticzi welowaniów, dopiérze zainteresowanié taką fòrmą òbëwatelskòscë przejôwiô miészëzna do tegò ùprawnionëch. Wësléctwa nót je szëkac chòcbë w nym, że jesz sã ùczimë òbëwatelsczich pòstawów. Jesz nie wszëtcë chcemë brac òdpòwiedzalnotã za naje gardë. Zôczątczi są równak wiedno drãdżé, w kòżdim razu wôrt je sã angażowac, skòrno mómë taką mòżlëwòtã. Kò jesz czile lat przódë më sã żôlëlë, że samòrządzënowé władze najich gardów nie garną sã z przekazëwaniem dëtkòwëch strzódków na òbëwatelsczé bùdżetë. Terô te strzódczi przekôzëją, leno më jakbë w to nie wierzëlë, przënômni wikszosc naju nie chce wcyg w to ùwierzëc. Tłómaczëła Hana Makùrôt 27 Z POŁUDNIA Historia z Bożych Mąk odczytana KAZIMIERZ OSTROWSKI Krzyże i kapliczki przydrożne, figury Chrystusa, Matki Bożej To losy i zawirowania życiowe poszczególnych osób, rodzin i świętych pośrodku wsi lub w ogrodach przed domami, tak lub społeczności lokalnych doprowadziły do ich powstania” – pisze we wstępie autor moliczne na Kaszubach i całym numentalnej księgi Boże Męki Pomorzu, rzadko wywołują szczególne zaciekawienie. Są (…) niemal z każdym obiektem powiatu chojnickiego, Andrzej bowiem czymś zwyczajnym religijnego kultu w wolnej Ortmann. Wydawnictwo jest owocem długoletniego zainw naszym krajobrazie, nikogo przestrzeni wiąże się jakaś teresowania i pracy, autor ma nie dziwią. Przy bliższym zainopowieść, legenda, pamięć już w dorobku wcześniejsze teresowaniu można się jednak dowiedzieć, że niemal z każznaczącego wydarzenia, publikacje, ale były to zaledwie zapowiedzi obecnego dym obiektem religijnego kulczęsto wspomnienie dzieła. Zewidencjonował, sfotu w wolnej przestrzeni wiąże ważnego momentu w historii tografował i udokumentował się jakaś opowieść, legenda, pamięć znaczącego wydarzekonkretnej rodziny. 652 obiekty kultu na terenie miast, gmin i wiosek powiania, często wspomnienie ważtu, ponadto ok. 90 obiektów nego momentu w historii konkretnej rodziny. Boże Męki (bo tak nazywamy na Pomorzu stanowiących prywatne zbiory (np. drogi krzyżowe czy kote znaki ludowej pobożności) „nie same tworzą historię. To lekcja świątków Chełmowskiego w Brusach-Jagliach), a każżywi ludzie, ich budowniczowie i ci, którzy się przy nich zbie- dy krzyż, kapliczka czy figura ma swoją wnikliwie spisaną rają lub zbierali, zapisują swoim życiem historię tych miejsc. narrację. Piękna i cenna książka. Historiô òdczëtónô z Bòżich Mãków Bòżé Mãczi i kaplëczczi przëdrożné, figùrë Christusa, Matczi Bòsczi i swiãtëch we westrzódkù wsë abò w ògardach przed chëczama, tak wielné na Kaszëbach i na całim Pòmòrzim, rzôdkò wëwòłiwają òsoblëwé zacekawienié. Są bò czims zwëczajnym w najim krôjmalënkù, nikògò nie dzëwùją. Przë blëższim zainteresowanim mòże sã równak dowiedzec, że colemało z kòżdim òbiektã religijnégò ùczestnieniô na wòlny rëmii je sparłãczonô jakôs pòwiôstka, legenda, wdôr znaczącégò wëdarzeniô, colemało wspòmink wôżnégò sztótu w dzejach kònkretny familie. Bòżé Mãczi (bò tak zwiemë na Pòmòrzim ne znanczi lëdowi pòbòżnotë) „nié same twòrzą historiã. To żëwi lëdze, jich bùdownicë i ti, co sã przë nich gromadzą abò gromadzëlë, zapisywają swòjim żëcym dzeje tëch môlów. To kawle i żëcowé młolënë apartnëch personów, familiów abò môlowëch spòlëznów doprowadzëłë do jich pòwstaniô” – pisze we wprowadzenim aùtor mònumentalny knédżi Boże Męki powiatu chojnickiego, Andrzéj Òrtmann [tłóm. cytatów – DP]. Wëdôwizna 28 je brzadã wielelatnégò zacekawieniô i prôcë, aùtor mô ju w ùróbkù wczasniészé pùblikacje, ale bëłë to blós zapòwiescë terôczasnégò dokazu. Spisôł, zrobił òdjimczi i ùdokaznił 652 òbiektë kùltu w zôkrãżim miast, òbéńdów i wsów krézu, òkróm tegò 90 òbiektów z priwatnëch zbiérów (np. krziżewé drodżi czë kòlekcjô swiątków Chełmòwsczégò w Brusach-Jagliach), a kòżdô Bòżô Mãka, kaplëczka czë figùra mô swójną wjimno spisóną narracjã. Snôżô i wôrtnô knéga. W Czôrnowie przë drodze z Brusów do Lesna stoji mùrowónô kaplëczka kù tczë Nôswiãtszégò Serca Pana Jezësa z rokù 1912. W latach 70. brëkòwa reperacje, a òb czas robòtów nalezlë przë ni kòscë sztërzech òsób. Westrzód môlowëch lëdzy je żëwi przekôz, że bëlë tam pòchòwóny żôłnérze Napòleòna. Kaplëczka òsta òdbùdowónô w përznã jinszim placu i tam téż przenioslë kòsce. Apartnô dwaszosowô kaplëczka w pòłożony sprzëti Dąbrówce kòle Brusów: w dólny wlëdze mô figùrã sw. Józwë z Dzecątkã, w górny Matkã Bòską, a na szczice metalową POMERANIA STYCZEŃ 2015 Z PÔŁNIÉGÒ W Czarnowie przy drodze z Brus do Leśna stoi murowana kapliczka ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa z roku 1912. W latach 70. wymagała remontu, a podczas prac znaleziono przy niej szczątki czterech osób. Wśród ludzi miejscowych utrzymuje się przekaz, iż byli tam pochowani żołnierze napoleońscy. Kapliczkę odbudowano w nieco innym miejscu i tam też przeniesiono szczątki. Oryginalna dwukondygnacyjna kapliczka w pobliskiej Dąbrówce k. Brus: w dolnej wnęce ma figurę św. Józefa z Dzieciątkiem, w górnej Matkę Bożą, a na szczycie metalową chorągiewkę z datą 1862 oraz inicjałami J. v. P., prawdopodobnie fundatora Józefa v. Piechowskiego. Od 1927 r. kapliczką opiekuje się rodzina Przytarskich, właścicieli gospodarstwa, lecz o intencjach jej powstania nic nie wiedzą. Piękna ośmiokątna kapliczka słupowa z czerwonej cegły, z czterema ewangelistami w przeszklonych wnękach, została wybudowana w wieku XVIII w Lichnowach w podzięce za ocalenie tej części wsi od nawałnicy, która kilkadziesiąt metrów dalej zniszczyła domy i uprawy. W Cołdankach (gm. Chojnice) w 1923 r. właściciel majątku Adam Wolszlegier (powstaniec wielkopolski) wystawił kapliczkę z figurą Matki Boskiej nad grobem swej żony i pierwszego dziecka, zmarłych podczas połogu; pamiątkę rodzinnego dramatu wciąż pielęgnują mieszkańcy wsi, przyjeżdża ze Szczecina wnuczka fundatora. W Kamionce k. Swornegaci Józef i Helena Szada-Borzyszkowscy wystawili w 2005 r. krzyż jako wotum „za otrzymane łaski na zamieszkałej ziemi” oraz na pamiątkę 100. rocznicy urodzin ojca – Pawła. Motywy budowania Bożych Mąk są bardzo różne i różne są też ich losy. Dużo powstało z wdzięczności za uratowanie z wojny, inne zaś dla upamiętnienia poległych i pomordowanych w tej wojnie. W Płęsnie na sośnie w pobliżu domostwa Ryszarda Ryngwelskiego wisi krucyfiks, a pod nim tabliczka „Krzyż ten umieścił wiosną 1932 roku mój dziad Józef (…) Przestrzelony w 1945 roku przez żołnierzy Armii Czerwonej. Pozostał jako szczególny znak dla potomnych”. Ten krzyż wysoko na starej sośnie przetrwał, lecz wielka liczba innych uległa zniszczeniu, głównie przez hitlerowskich okupantów, z nienawiści do polskiej i katolickiej kultury. Ortmann udokumentował również te wszystkie „Utracone Boże Męki” oraz liczne przykłady powojennej odbudowy, z wielkim zaangażowaniem mieszkańców osiedla, jak choćby kapliczki Matki Bożej na Nowej Ameryce w Chojnicach. Ile znaczą te pamiątki i miejsca modlitwy zbiorowej bądź osobistej, jaką mają historyczną i emocjonalną wartość, o tym świadczyć może kapliczka z figurą Matki Bożej przy zabudowaniach Majkowskich w Kosobudach. Stała przedtem w polu, w 2012 r. odnowiono ją i przeniesiono blisko domu. Znaleziono podczas remontu list do potomnych z wiadomością, iż Boża Męka została zbudowana w 1904 r. przez rodzinę Karnowskich ku czci Niepokalanej NMP i na pamiątkę śmierci śp. Józefa Karnowskiego, który „dnia 17 sierpnia tego roku spadł w tym miejscu z fury i natychmiast Bogu ducha oddał, przeżywszy lat 68, jako prawy obywatel, wierny chrześcijanin, kochający ojciec”. Na koniec prośba: „Gdy po latach, z dopuszczenia bożego bendze to pismo kto czytał, prosi rodzina z Matką s. p. Józefa Karnowskiego o pobożne westchnienie za całą rodziną poboznim Zdrowas Maria. Kosobudy w pazderniku 1904. Anna Karnowska z rodziną”. chòrądżew z datą 1862 i inicjałama J. v. P., gwësno fùndatora Józefa v. Piechòwsczégò. Òd 1927 r. kaplëczczi dozérô familiô Przëtarsczich, miéwców gbùrstwa, leno ò intencjach ji pòwstaniô nick nie wiedzą. Snôżô òsmëkańtnô kaplëczka pôlowô z czerwòny cegłë, ze sztërzema ewanielistama w przeszklonëch wlëgach, òsta pòstawionô w XVIII stolecym w Lëchnowach w pòdzãkòwanim za zretanié tegò dzéla wsë òd chajë, jakô cziledzesąt métrów dali znikwiła chëczë i zaséwë. W Cołdankach (òbéńda Chònice) w 1923 r. miéwca majątkù Adóm Wolszleger (wiôlgòpòlsczi pòwstańc) pòstawił kaplëczkã z figùrą Matczi Bòsczi nad mòdżiłą swòji białczi i pierszégò dzecka, ùmarłëch pòdczas zlegniãcô; wdôr familijny dramë dërchã dozérają mieszkańcë wsë, przëjéżdżô ze Szczecëna òtroczëca fùndatora. W Kamiónce kòle Swòrów Józef i Léna Szada-Bòrzëszkòwscë wëstawilë w 2005 r. krziż jakno pòdzãkã „za łasczi dostóné na zamieszkałi zemi” a téż na wdôr 100. roczëznë òjca – Pawła. Mòtiwë stôwianiô Bòżich Mãków są rozmajité i rozmajité są téż jich kawle. Wiele pòwstało z wdzãcznotë za zretanié z wòjnë, jiné zôs dlô ùwdôrzeniô zabitëch i pòmòrdowónëch na ti wòjnie. W Płãsnie na chójce sprzëti dodomù Riszarda Ringwelsczégò wisy krucyfiks, a pòd nim tôblëczka „Krziż nen ùmôlnił na zymkù 1932 rokù mój Stark Józef (…) Przestrzélony w 1945 rokù przez żôłnérzów Czerwiony Armie. Zaòstôł jakno apartnô znanka dlô przińdnëch”. Nen krziż wësok na stôri chójce przedërchôł, ale wiôldżi dzél jinëch òstôł znikwiony, przédno przez hitlerowsczich òkùpantów, z niezgarë do pòlsczi i katolëcczi kùlturë. Òrtmann ùdokaznił téż te wszëtczé „Straconé Bòżé Mãczi” a téż wielné przëmiarë pòwòjnowi òdbùdowë, z wiôldżim zaangażowanim mieszkańców òbsadłowiô, jak chòcle kaplëczczi Matczi Bòsczi na Nowi Americe w Chònicach. Wiele znaczą te pamiątczi i place wespòlëznowi mòdlëtwë, jaczé mają historiczną i wseczëcową wôrtnotã, ò tim mòże zeswiôdczëc kaplëczka z figùrą Matczi Bòżi przë sedlëszczu Majkòwsczich w Kòsobùdach. Pierwi stoja w pòlu, w 2012 jã òdnowilë i przenioslë bliskò dodomù. Przë reperacji nalezlë lëst do pòsobników z wiadłã, że kaplëczka òsta zbùdowónô w 1904 rokù przez familiã Karnowsczich na tczã Niepòkalóny NMP i na wdôr smiercë sp. Józefa Karnowsczégò, jaczi „dnia 17 zélnika tegò rokù spôdł w tim placu z fórë i i zarôzka Bògù ducha òddôł, pò przeżëcym 68 lat, jakno rzetelny mieszkańc, wiérny chrzescón, kòchający òjc”. Na kùńc prosba: „Czej pò latach, z Bòżi łasczi bãdze to pismiono chto czëtôł, prosy familiô z Matką sp. Józefa Karnowsczégò ò nôbòżné wzdichniãcé za całą rodzëznã pòbòżnym Zdrowas Marija. Kòsobùdë w rujanie 1904. Anna Karnowskô z familią”. POMERANIA stëcznik 2015 29 wëdarzenia Stolemczi 2014 Sztudérsczé Karno Pòmòraniô òd 1967 rokù wëapartniwô dzejarzów i stowôrë za promòcjã Kaszub i Pòmòrzô. Medal Stolema je ùznôwóny za nôwôżniészą, kòl Òrmùzdowëch Skrów, nôdgrodã, jaką mòże dostac za robòtã przë kaszëbsczi kùlturze. Latos, w XLVII edicje, ma ùdbała sã wëapartnic dwie Stolemczi: Wandã Kiżewską i Bòżenã Ùgòwską. A d r i a n Wat ko w s k i Wanda Kiżewskô z Czëczków kòl Brus mô 95 lat i nimò tegò wcyg ùsôdzô kùlturalné żëcé w swòjim òkòlim. Më sã ji zapitelë, co je dlô ni nôwôżniészé w ji dzejnoce: Robòta z młodima. Dlôte jô zaczãła starã ò bùdowã dodomù kùlturë w Czëczkòwach. To béł plac, dze ma wëstawiła wiele kaszëbsczich dokazów na binã – òdpòwiedza. Laùreatce w dniu wrãczeniô Medalu Stolema towarził Teatr Obrzędu Ludowego „Zaboracy”, założony przez Stolemkã w 1978 rokù. Danuta Miszczik, co prowadzy Zabòraków òd 1987 rokù, wié, że wiedno mòże liczëc na dobré słowò i wiele nowëch ùdbów òd swòji cotczi: Òna wiedno dôwała mie wspiarcé w drãdżich sztërkach, nié leno jeżlë jidze ò téater, ale téż ò codniowé sprawë. Kòżdi, òsoblëwie młodi lëdze, mógł bëc gwësny, że cotka (tak jã nazéwają nié le krewny) gò wësłëchô i jemù doradzy. Drëgô z latosëch Stolemków Bòże na Ùgòwskô znónô je przede wszë tczim ze swòji robòtë przë kaszëbsczim jãzëkù. Prowadzy ùczbë dlô klerików z dëchòwnégò seminarium w Pelplinie i sztudérów z Gduńsczégò Ùniwersytetu. Pisze wiérztë pò kaszëbskù. Żlë jã spëtac, co òpisëje w swòji pòezje, gôdô: jô lubiã òbserwòwac lëdzy, Kaszëbów i Pòlôchów. Jejich wëbòrë, pòstawë i zachòwania są dlô mie nôlepszima témiznama, na jaczé jô piszã. Òkróm tegò Bòżena Ùgòwskô mô czas na prôcã w Radzëznie Kaszëbsczégò Jãzëka i w żuri wiele môlowëch jãzëkòwëch i lëteracczich 30 miónków, midze jinszima: miónków m. Mieczysława Strijewsczégò, Rodny Mòwë, Czëtaniô Remùsa. Czasã je drãgò parłãczëc familiowé i warkòwé òbrzészczi z robòtą przë kaszëbiznie. Jô bë chcała pòdzãkòwac mòjémù chłopòwi, Mirkòwi. Òn je dlô mie wiôldżim wspiarcym. Przez wiele lat jô ni miała prawa jazdë i to òn mie mùszôł wòzëc na różné rozegracje – wspòminô. Dlô òbù białków Medal Stolema je baro wôżny. Wanda Kiżewskô ceszi sã, że młodi lëdze, jaczim òddała całé swòje warkòwé żëcé, ùdbelë so wëapartnic prawie jã: jô jem baro szczestlëwô, że wa tak nôdgrodzëła mòje dzejanié – gôda. Dlô Bòżenë Ùgòwsczi nôdgroda mô wiôldżi znaczënk téż dlôte, że òb czas swòjich sztudiów to òna bëła w Pòmòranie i òrganizowała rozegracje dôwaniô medalów: przëjimóm tã nôdgrodã jakno wiôldżé wëapartnienié a téż òbrzészk, żebë zrobic dlô Kaszub jesz wiãcy – pòd czorchiwô. Tłóm. Tomôsz Ùrbańsczi Òdj. Nataliô Derc POMERANIA STYCZEŃ 2015 z kraju i swiata / lëdze Jem Kaszëbką w sto procentach Karolëna Labùda mô 23 lata i pòchodzy z Jasenia w gminie Czôrnô Dąbrówka w bëtowsczim pòwiece. Òd czile lat mieszkô i robi jakò frizjérka w Serakòjcach. W maju 2014 rokù za namówienim starszich, krewnëch i drëchów zgłosëła sã do kònkùrsu piãknoscë Miss Kaszëb i Kòcewiô w Bëtowie. Zwëskała tam pierszi plac. Pózni w kònkùrsu Miss Pòlsczi Pòmòrsczi Zemi w Jezerzëcach kòle Słëpska téż dobëła pierszi môl i tak dostała sã do czwiercfinału Miss Pòlsczi 2014 i do półfinału tegò kònkùrsu w Kòzenicach kòl Warszawë. 7 gòdnika w finale kònkùrsu w Warszawie nie dostała sã do pierszi dzesątczi, ale òstała wëbrónô Miss Pòlsczi internaùtów Wirtualny Pòlsczi. Czej mieszkała w Jaseniu, nôleżała do Regionalnégò Kaszëbsczégò Karna Jaseń, chtërno prowadzëła Agnészka Stolc; karno istnieje òd 1968 rokù i mô w swòjim repertuarze wiele kaszëbsczich tuńców i piesniczków nagriwónëch dlô telewizji („Hej tu ù nas na Kaszëbach”, „Wieje wiater òd mòrzô”, „Gwiżdże”, „Dëgùsë”, „Wieselé” „Scënanié kani”). W rozmòwie z gazétnikã „Pòme ranii” rzekła, że ji starszi i starkòwie gôdiwają pò kaszëbskù, a òna sama, jak do ni chtos pò kaszëbskù zagôdô, téż w tim jãzëkù òdpòwiôdô. Kòl ni doma pamiãtô sã ò rodnëch tradicjach, m.jin. tëch z Gòdowégò cządu, ò różańcu i ò pùstonocnëch zwëkach. „Jô jem w sto procentach Kaszëbką” – rzekła na kùńc kôrbiónczi. W òstatnym czasu jesmë mòglë bëc téż bùszny z jesz jedny Kaszëbczi, Móniczi Leman. 23-latné dzéwczã z Piôszna (gm. Tëchómie) zakwalifikòwało sã do kònkùrsu Miss Model of the World w chińsczim Shenzhen. Nigle wëstąpiła w mésterstwach swiata módelków razã z jinyma ùczãstniczkama tegò finału zaprezentowa sã òbczas Miss Model China. Bëła to zôpòwiesc i rôczba na Miss Model of the World, a Mónika pòkôzała sã tam w regionalnëch kaszëbsczich ruchnach, jaczé przëszëkòwa dlô ni wësziwôrka z Tëchómia Gabriela Reca (wiãcy ò ni na s. 59–60). Winszëjemë najim dzéwczãtóm i jesmë rôd, że przëznôwają sã do swòji kaszëbskòscë. sj, dm Kaszëbsczi pielgrzim W 2014 rokù minãło dzesãc lat, od czedë Krësztof Meyer ze Strzebielëna chòdzy piechti, co dwa lata, na wanodżi do swiãtëch môlów w Eùropie, co razã dało przeszło 17 tësący kilométrów. Pielgrzim mô 46 lat i òd ùrodzeniô mieszkô w Strzebielënie. Pierszi rôz rëgnął do Rzimù przez całą Pòlskã, Czechë i Aùstriã. Wtenczas nawetka ni miôł celtu, spôł colemało pòd gòłim niebã. Òbczas swòjégò pielgrzimòwaniô nigdë sã nie gòli i chòdzy le w samëch sandałach. Tej w Rzimie, pò przeńdzenim piechti 2400 kilométrów przez 51 dni, dzãka pòmòcë ò. Kònrada Hejmo dostôł kartã na wińdzenié na plac przed sedzbą Òjca Swiãtégò w Castel Gandolfo i miôł leżnosc widzec i czëc Jana Pawła II; to bëło prawie òsmë miesący przed smiercą papieża. Dwa lata pòzdze (w 2006) szedł ju 1000 kilométrów wiãcy i w całoscë 71 dni, bò przez Lourdes i Santiago de Compostela doszedł jaż do Fatimë w Pòrtugalsczi. Drëdżi rôz do Rzimù szedł dłëgszą drogą, jaż kòle 3500 kilométrów, bò przë leżnoscë wstąpił do sanktuarium Matczi Bòsczi Pòkòju w Medziugorie. W 2010 chcôł duńc POMERANIA stëcznik 2015 jaż do Zemi Swiãti, ale w Tërecczi òstôł pòbiti przez rozbleków i nalôzł sã w szpitalu. W 2012 rëgnął do Marijnëch sanktuariów w Pôłniowi Eùropie, midzë jinszima do La Sallet we francësczich Alpach, do sanktuarium Piãkny Pani, chtërna w 1846 rokù ùkôzała sã dwùm pasturkóm. Do Rzimù szedł jesz trzecy rôz w 2014 rokù, czej téż béł w Asyżu i Padwie. Pielgrzimòwanié zaczął ju z młodëch lat, i téż z jinyma lëdzama, bò tej szedł wiedno w séwnikù do Swôrzewa do Matczi Bòsczi Królowi Pòlsczégò Mòrza. Chòdzył téż w Kaszëbsczi Pielgrzimce z Élu do Czãstochòwë. Béł kòl Matczi Bòsczi Òstrobramsczi w Wilnie na Lëtwie. Terô chòdzy sóm, bò tak rozmieje nôbarżi przeżëwac swòje pielgrzimòwanié. Równak jak gôdô, bez mòcny wiarë to bë sã nie dało. Mùszi wiedno pòkònac wiele przeszkòdów, chòcbë i to, że nie rozmieje gadac w cëzëch jãzëkach. Jidze, czë je zemno, czë je szlaga, czë je gòrąc. Przed kòżdą pielgrzimką ks. prałat Alfónks Fòrmela, probòszcz parafii pòd wezwanim św. Piotra Apòsztoła, òdprôwiô mszã swiãtą w jegò intencji, a pò zakùńczenim kòżdi swiãti wanodżi – mszã dzãkczënną. Gdze Krësztof Meyer pùdze w 2016 rokù? Tim razã chce jic z jinyma Kaszëbama do Krakòwa, na zéńdzenié z Òjcã Swiãtim Francëszkã, chtëren tamò przëjedze pòd kùńc lëpińca z leżnoscë 31. Swiatowëch Dni Młodzëznë. Krësztof Meyer je Kaszëbą, bëlno gôdô pò kaszëbsku. Jesz gwësno nierôz ò kaszëbsczim pielgrzimie ze Strzebielëna ùczëjemë. sj 31 KASZËBSCZI DLÔ WSZËTCZICH ÙCZBA 39 Zëma RÓMAN DRZÉŻDŻÓN, DANUTA PIOCH Zëma to pò pòlskù zima. Słowò zëma (zëmnica, zyb) mòże téż znaczëc zimno, chłód, ziąb. W zëmie mómë mróz – temperatura poniżej zera i padô sniég – śnieg, czasã grôd – grad, plësk – śnieg z deszczem, a na drzewach i jinszich rzeczach òsôdzô sã żłódz – szadź. Mróz malëje na rutach kwiôtczi, na wòdach kładze sklëniané tôfle. Czedë òb czas padaniô sniegù nadéńdze wiater, tej mómë kùrzatwã – zamieć i pòwstôwają smiotë – zaspy. Cwiczënk 1 Przeczëtôj gôdkã i przełożë jã na pòlsczi jãzëk. Wëzwëskôj do te słowôrz kaszëbskò-pòlsczi. (Przeczytaj rozmowę i przetłumacz ją na język polski. Wykorzystaj do tego słownik kaszubsko-polski). – Brrrr, ale je to zyb. – Cëż të chcesz, kò mómë stëcznik, zëma je. – Jô wczora przëjachôł z Majorczi, temù nie jem zëmë zwëczajny. – Mùszisz sã przënãcëc… abò sã cepli òbléc. – Jem cepło òblokłi. – Chcemë sã sniegòwima kùglama pòrzëcac, tej òd razu sã tobie cepli zrobi. – Ni móm rãkawiców. – A widzysz, jô ò piscówkach nie zabéł. – Piscówczi są dlô dzecy. – Jô widzã, że cepłi mùcë të téż ni môsz. Të wierã sã chcesz zaznobic. – Mùcã? Mòże jesz wełnianą? – A jaką? Wełnianô nôlepi grzeje. – Wełnianô grëze. – Szkòda gadac! Cëż mie to, niech cë nen sniég na glacã padô. – Nen sniég, to bë téż mógł òprzestac padac. Padô a padô, a bez ne smiotë wëjachac aùtołã nie jidze. – Ju nie gniecë. Mómë zëmã, a w zëmie padô sniég i je zyb, ale za to zdrzë, jakùż pëszno nen bielëchny swiat wkół wëzdrzi. – Môsz prôwdã i snieżélca mòże ùlepic. – Jo, jeden prawie ze mną gôdô. Kò të jes całi biôłi òd negò sniegù. Wezkôj so sczëszczë sniég a jidzmë w chëczë. – Jo, pòjma, pòkôżã cë òdjimczi z Majorczi, tej nama zarôzka cepli mdze. Cwiczënk 2 Przedolmaczë z kaszëbsczégò jãzëka na pòlsczi rzeklënë sparłãczoné ze zëmą, zanotérowóné bez ks. Bernata Sëchtã w jegò słowarzu. (Przetłumacz z języka kaszubskiego na polski związane z zimą powiedzenia zanotowane przez ks. Bernarda Sychtę w jego słowniku). 32 Czegò òb lato nie zrobisz, tegò òb zëmã nie nadrobisz. Jakô zëma, taczé lato. Sëchô zëma, sëché lato. Chto òb żniwa sedzy w chłodze, bãdze òb zëmã żił w głodze. Czej lëstë z drzewa długò nie spôdają, òstrą zëmã przepò wiôdają. Czej w Gromiczną z daków cecze, to sã zëma jesz pòwlecze. Czim wikszé w lutim mrozë, tim krótszô bãdze zëma. Òbjasnij znaczenié kòżdi z rzeklënów. (Wyjaśnij znaczenie każdego powiedzenia). Cwiczënk 3 Zdrzë na taczé słowa: zëmnica, zaznobic, pòdmùch. Òd jaczich słów òne mògłë pòwstac? (Popatrz na słowa… Od jakich wyrazów one mogły powstać?) Wiedno je jaczés słowò pierszé (słowò pòdstawòwé), a òd niegò mòże pòwstac pòstãpné (słowò pòchódné). Nen dzél, chtëren mòżemë nalezc i w słowie pòdstawòwim, i pòchódnym, zwiemë pòdstawą słowòtwórczą (je to jich pòspólny dzélëk). (Istnieje zawsze jakieś słowo pierwsze [wyraz podstawo wy], a od niego może powstać kolejne [wyraz pochodny]. Ta cząstka, którą znajdujemy i w słowie podstawowym, i w pochodnym, zwana jest podstawą słowotworczą [to jest ich część wspólna]). Tedë òmôwióné słowa mają taczé słowòtwórczé pòdstawë (zatem przywołane słowa mają następujące podstawy słowotwórcze): zëmno – zëmnica znobic – zaznobic pòdmùchac – pòdmùch POMERANIA STYCZEŃ 2015 KASZËBSCZI DLÔ WSZËTCZICH Pòdsztrëchnij słowòtwórczé pòdstawë w taczich słowach (podkreśl podstawy słowotwórcze w takich słowach...): mrówka – mrowiskò mech – meszk mòrze – mòrsczi chléb – chlebòwi Co sã dzeje w nëch słowòtwórczich pòdstawach? Czë òne są juwerné ze sobą jak w przikładach z cwiczënka 3? (Co dzieje się w tych podstawach słowotwórczych? Czy są takie same, jak w przykładach z ćwiczenia 3?) W słowòtwórczi pòdstawie mòże nastąpic wë miana samòzwãków abò spółzwãków, mòżemë tej gadac ò samòzwãkòwëch abò spółzwãkò wëch òbòcznoscach w słowòtwórczi pòdsta wie, np. slédz – sledzówka é : é; dak – daczk k : cz. (W podstawie słowotwórczej może zachodzić wymia na samogłosek lub spółgłosek, mówimy wtedy o obo cznościach samogłoskowych lub spółgłoskowych w podstawie słowotwórczej…) Wëpiszë z pòdónëch na pòczątkù cwiczënka pôr słów òsóbno òbòcznoscë samòzwãkòwé i òsóbno spółzwãkòwé. (Wypisz z podanych na początku ćwiczenia par słów oddzie lnie oboczności samogłoskowe i oddzielnie spółgłoskowe). Bôczë, że òbòcznoscë dozwôlają sprôwdzac òrtografną pòprawnotã, np. wëmiana ó na o czë rz na r. (Zwróć uwagę, że oboczności ułatwiają sprawdzenie poprawności ortograficznej…). Cwiczënk 5 Pò wëdzelenim w słowach słowòtwórczi pòdstawë czasã cos òkróm ni òstôwô. Tak bëło na przëmiôr w słowach: zëmno – zëmnica; znobic – zaznobic. (Po wyodrębnieniu w wyrazach podstawy słowotwórczej czasami coś jeszcze pozostaje. Tak było na przykład w słowach…). W pierszi pôrze słów òstôł dzélëk -ica (pò słowòtwórczi pòdstawie); w drëdżi za- (przed słowòtwórczą pòdstawą). (W pierwszej parze słów pozostała cząstka -ica [po podstawie słowotwórczej]; w drugiej za- [przed podstawą słowotwórczą]). Taczé dzélëczi òstôwającé pò wëdzelenim słowò twórczi pòdstawë zwiemë fòrmantama. Żelë òne stoją pò ni – to zwiemë je przërostkama (sufi ksama), a jak przed nią – to przedrostkama (prefiksama). (Takie cząstki pozostające po wydzieleniu podstawy słowotwórczej nazywamy formantami. Jeśli stoją one po podstawie słowotwórczej – to noszą nazwę przyrostków [sufi ksów], a jeśli przed nią – to przedrostków [prefiksów]). POMERANIA stëcznik 2015 Pòdzelë na pòdstawã słowòtwórczą i na fòrmantë taczé słowa: wëjachac, snieżélc, bielëchny, òprzestac. Przë fòrmantach zapiszë: przedrostk, przërostk. (Podziel na podstawę słowotwórczą i na formanty takie słowa... Przy formantach zapisz: przedrostek, przyrostek). Cwiczënk 6 Ôrtë fòrmantów nie kùńczą sã na przedrostkù i przërostkù. Mómë jich jaż sztërë zortë. Òkróm ju pòznónëch mògą jesz bëc wrostczi (midzë słowòtwórczima pòdstawama, np. kòżd - o roczny) i zerowé fòrmantë (dze nick nie dodô wómë, ale skrôcómë pòdstawòwé słowò, np. pòdmùchac – pòdmùch ø). (Rodzaje formantów nie kończą się na przedrostku i przyrostku. Mamy ich aż cztery rodzaje. Oprócz już poznanych mogą jeszcze być wrostki [pomiędzy podstawami słowotworczymi, np. …] i formanty zerowe [gdzie nic nie dodajemy, a wręcz skracamy słowo podstawowe, np. …) Wëdzelë fòrmantë w słowach: stôrodôwny, dokôz, Pła czëbóg, pòdskòczëc, dãbòwi, smarowac, przënëkac, nëk, délokùlôk. Nazwij ôrtë fòrmantów w kòżdim z nich. Cwiczënk 7 Wezwëskùjącë słowôrz, przedolmaczë z pòlsczégò jãzëka na kaszëbsczi pòstãpné słówka (korzystając ze słownika, przetłumacz z języka polskiego na kaszubski następujące słówka…): grad, kra lodowa, kulig, lodowiec, lód, łyżwy, narty, plucha, sanie, sanki, sztorm, ślizgać się, ślizgawka, śnieżyca, wiatr, zawieja. Ùłożë pòwiôstkã przë ùżëcym tëch słów. Wëzwëskôj téż słowa zgromadzoné przed cwiczënkã 1. (Ułóż opowiadanie, w którym użyjesz tych słów. Wykorzystaj także słowa zgromadzone przed ćwiczeniem 1). SŁOWÔRZK Cwiczënk 4 glaca – głowa (pogardl.); òdjimk – zdjęcie; òprzestac – przestać; piscówczi – wełniane rękawice z jednym palcem i wyściółką ze skręconego wełnianego sznura, z tzw. (kasz.) nôwiązã; smiot – zaspa; snieżélc – bałwan; zaznobic – zaziębić; zwëczajny – przyzwyczajony; zyb – przejmujący chłód 33 Gdańsk mniej znany Dwór Artusa w odnowionej szacie Od niedawna szczyci się wyremontowaną fasadą. Aby przywrócić blask elewacji frontowej gdańskiego Dworu Artusa, przez pół roku na rusztowaniach pracowało dwunastu specjalistów. Dzięki ich wysiłkom złocenia, polichromie i detale architektoniczne znów cieszą oko przechodniów. Zapraszamy do podziwiania! Marta Szagżdowicz Dwór jakich mało Dwór Artusa od XIV wieku mieści się w reprezentacyjnym miejscu, jakim jest Długi Targ. Początkowo spotykali się tu kupcy – i to tylko najbogatsi, którzy chcieli biesiadować jedynie w swoim gronie. Po przebudowie obiektu w XV stuleciu gdańszczanie zasiadali w Dworze Artusa przy ławach, od obranych patronów czy charakterystycznej cechy zwanych św. Rajnolda, św. Krzysztofa, Marii, Malborską, Holenderską, Szyprów i Sędziów. Od 1752 roku w Wielkiej Hali (jej powierzchnia to niemal 400 metrów kwadratowych!) mieściła się giełda kupiecka. Mimo że budynek uległ zniszczeniu w 1945 roku, został odbudowany, a do świetności doprowadzono także wnętrze. Możemy się o tym przekonać, jeśli tylko przekroczymy próg Muzeum Historycznego Miasta Gdańska, którego Dwór jest oddziałem. Oprócz funkcji muzealnej miejsce to służy mieszkańcom podczas ważnych uroczystości, to właśnie tu nadaje się Honorowe Obywatelstwo Miasta Gdańska. Dzisiaj jednak skupiamy się na odnowionej fasadzie. Jej wygląd Dwór Artusa zawdzięcza Abrahamowi van den Blockowi, który pracował nad nią w latach 1616–1617. Mistrz nadał frontowej elewacji cechy stylu manieryzmu niderlandzkiego. Gdańszczanie nie przykładali dużej wagi do tyłów budynku, dzięki czemu tam zachowała się gotycka elewacja. 34 Gdańskie ideały Wygląd Dworu Artusa zdradza nam, do czego dążyli dawni gdańszczanie. Na szczycie budynku dostrzec można Fortunę – cel mieszkańców Gdańska, który mogą osiągnąć, jeśli będą się kierowali Siłą i Sprawiedliwością. Figury symbolizujące te cnoty zobaczyć możemy w niszach pomiędzy pilastrami. Podejdźmy bliżej pod główny portal wejściowy. Po prawej i lewej stronie zobaczymy medaliony z popiersiami króla Zygmunta III Wazy i Władysława IV. Władysław przedstawiony został jako młodzieniec – nie ma wąsów ani brody. Gdy tworzono fasadę, był jeszcze dwudziestolatkiem. Wizerunki władców Rzeczypospolitej świadczą o tym, że miasto chciało pozostawać pod opieką polskich monarchów. Starożytne wzorce Zwróćmy także uwagę na cztery figury usytuowane na konsolach na wysokości szczytów okien. To starożytni bohaterowie, których cenili gdańszczanie. Pierwszy z lewej – Scypion (236–183 p.n.e.) zwany Afrykańskim, ponieważ to właśnie on pokonał w północnej Afryce pod Zamą, w 202 roku p.n.e., kartagińskiego wodza Hannibala. Kolejna figura to Temistokles – żył w latach 524–459 p.n.e., był przywódcą Ateńczyków, dowodził flotą w zwycięskiej dla Greków bitwie pod Salaminą. Statki greckie przyczyniły się do klęski okrętów perskich, które niszczyły same siebie w ciasnej zatoce. Trzecim bohaterem, którego upamiętnili gdańszczanie, jest żyjący w IV w. p.n.e. Kamillus. W czasie najazdu Galów mianowany został dyktatorem, pokonał wrogów, a następnie odbudował zniszczony Rzym. Zyskał przydomek „drugiego założyciela miasta”. Ostatnia figura to Juda Machabeusz, który żył w II w. p.n.e., był przywódcą żydowskiego powstania Machabeuszy przeciwko Seleucydom. Żydzi nie chcieli odprawiać nabożeństw ku czci bogów greckich. Judzie udało się zdobyć Jerozolimę i ponownie poświęcić Świątynię. Miał wtedy nastąpić cud – jednodniowe zapasy oliwy do palenia w menorze wystarczyły na osiem dni. Stąd powstało święto żydowskie Chanuka. Fot. M.S. POMERANIA STYCZEŃ 2015 I skòmlą òd strachù, i rëczą òd gòrzu, Łbë w górã dwigają, to nurzają w mòrzu I kãsëc bë chcałë, ùderzëc – Że biédny ten rëbôk, co w nordë czas biegnie, Bò zdżinie, przepadnie, chòc bój stoczi – legnie… Nié lëdzóm nóm z Gòskã sã zmierzëc!” W 426. numerze „Pomeranii” (12/2009) w publikacji „Stary i nowy Jasień” napisałem: „Każdy, kto kiedyś trafił do gdańskiej dzielnicy Jasień, zwrócił uwagę na osobliwe nazwy jej ulic: Kraśnięta, Pólnicy, Rycerza Blizbora, Stolema, Remusa, Damroki... Wszystkie pozostają w związku bądź z literaturą kaszubską, bądź też z lokalną mitologią”. Do tych nazw dodano niedawno nową – we wciąż rozbudowującym się Jasieniu mamy obecnie także ulicę Goska. Patrona ulicy zaproponowali jej mieszkańcy, a samorządowe władze miasta Gdańska to usankcjonowały. Ta dość dziwna nazwa nieznana dotąd ogółowi mieszkańców Jasienia wzięła się od ducha morza Goska (takiego kaszubskiego Neptuna). Gosk to również duch domowy, opiekun ludzi gościnnych i gości. Duchy kaszubskie to postaci mitologiczne występujące w kulturze kaszubskiej. Takich bogów i duchów, w które dawniej lud kaszubski wierzył i które czcił, naliczono ponad setkę. Gosk, kaszubskie Gòsk, występuje tylko na Kaszubach i jest to słowo pochodzenia kaszubskiego. Poeta kaszubski Leon Roppel (Piętów Tóna) opisał ducha morza w wierszu pod tytułem „Gosk”. Czej stark mój przed nordą na mòrze wëbiégôł, Gôdiwa mù mëmka, żebë sã wëstrzégôł I dalek nie òdbiégł òd kraju – „Bò pón mòrza, Gòsk, pò mòrzu ju gòni, A bôt jegò cygnie ze sto chòba kòni, Co sëłë ùbëtkù nie znają. A wiater gò w blónë deszczowé òwijô, A wkół jegò bôta parónë wcyg biją, Że widno sã robi dokòła. Na mòrzu zôs wałë jak scërze sã jeżą: To skôczą, to copią sã, zãbiska szczerzą I pianą w krąg pôrzkają biôłą: POMERANIA stëcznik 2015 Jerzy Nacel Błędy i nieporadności „Wprost”, rzekomo „najczęściej cytowany tygodnik polski”, wymienił na stronie 6 numeru z 8–14 grudnia 2014 r. 7 miejsc, gdzie „kupują polscy krezusi”, a w tym ulicę Chmielną w Gdańsku, która – według „Wprost” – „razem z placem Długi Targ stanowi tzw. drogę królewską i serce gdańskiego Starego Miasta”. 1. Skoro jakiś plac nazywa się Targiem, to równocześnie się o nim jako o placu nie pisze. Ale warszawiści lubią pisać „masło maślane”. 2. Drogą Królewską jest ulica Długa + Długi Targ. To serce Głównego Miasta, a Stare Miasto jest daleko stamtąd. 3. Ulica Chmielna stanowi główną arterię Wyspy Spichrzów. Krezusów na tej ulicy się nie spotyka. Janusz Kowalski KONKURS Nowa ulica w podgdańskim Jasieniu Dodajmy jeszcze, że niedawno jasieńska apteka położona przy głównej ulicy Damroki otrzymała nazwę tej trochę mitologicznej kaszubskiej księżniczki żyjącej w XIII wieku. Damroka jest imieniem spotykanym jedynie na Kaszubach, przetrwało ono z czasów średniowiecza. Nazwę Damroka otrzymała również maszyna do drążenia poziomych podziemnych kanałów (potocznie zwana kretem), która wywierciła tunel pod Martwą Wisłą. Dodam jeszcze, że imię to wybrano z kilkunastu tysięcy głosów oddanych przez internautów. Należy się cieszyć, że mieszkańcy naszej pomorskiej ziemi nawiązują do kaszubskiej spuścizny kulturalnej. ZRZESZENIE KASZUBSKO-POMORSKIE ogłasza otwarty pisemny konkurs na KONCEPCJĘ funkcjonowania dziewiętnastowiecznego zespołu dworsko-parkowego w Starbieninie Oczekujemy m.in.: przedstawienia koncepcji funkcjonowania (przeznaczenia, wykorzystania, rozwoju) zespołu fundusze UE, fundusze krajowe, fundusze celowe, itp.) wraz ze skróconym opisem warunków, zasad i trybu postępowania Pisemne oferty należy składać do 31stycznia 2015 Szczegóły oferty dostępne są na stronie: w w w.starbienino.pl 35 jãzëk Kaszëbsczé słowa zataconé w malënkach Kòżdi grónk mô swój tónk – to wierã nôlepszi zôczątk, chtërny rozwidniwô ùdbã na przeprowôdzenié kònkùrsu plasticzno-jãzëkòwégò na Kaszëbach. Nimò żëcégò we Wrocławiu – stolëcë Dolnégò Szląska, w jaczi sztudérowôł dr Florión Stanisłôw Wenanti Ceynowa – ùmëslôł jem so kònkùrs ò Kaszëbach i na Kaszëbach. W lëpińcu ùdbôł jem so, że ti jeseni na czilenôsce kaszëbsczich gãbach, na zmianã, wëmalëje sã redota i zadzëwòwanié. Do kùńca séwnika rozesłôł jem do sztërnôsce spòdlecznëch szkòłów, gdze ùczi sã jãzëka kaszëbsczégò, bédënk przeprowôdzeniégò kònkùrsu wedle mòji ùdbë. Dzewiãc szkòłów, a téż wëżi jak 250 sztëk ùczniów pòdzelëło mój wiôldżi entuzjazm. Òglowi titel kònkùrsu brzëmiôł hewò tak: Jesień z kaszubskim słowem w tle. Òkôzało sã pózni, że pòwstałë lokalné zjinaczenia ti pòzwë, np. Jesień w gminie Czarna Dąbrówka z kaszubskim słowem w tle. Ùczniowie òstelë pòdzelony na dwa wiekòwé karna: kategóriô klas I–III i IV–VI. Kònkùrs miôł rozwijac ùmiejãtnoscë rãczné i wëòbrazniã ùcznia, wrazlëwòsc na drobnotë a téż pòkazy wanié kaszëbsczégò słowa w kònteksce jeseni. Przédnym célã ti fòrmë dzejaniô bëła rewitalizacjô kaszëbsczégò jãzëka przez zôbawã i miónczi. Zebróny materiôł wizualno-tekstowi przësłużi sã (móm taką nôdzejã) do wëdaniô nowatorsczi pùblikacji pòkazëjący jãzëkòwi òbrôz swiata młodëch Kaszëbów. Wszëscë ùczniowie mielë mòżlëwòsc przësłaniô nôwëżi dwùch prôc, zato nie bëło ògrańczeniów w òbrëmienim ùżiwaniégò materiałów a téż plasticznëch techników. Nót je pòdczorchnąc, że ùczniowie w swòjich dokazach wëkôzalë sã, w wiãkszoscë przëpôdków, wiôlgą przemëslnoscą i talentã. Nie ògrańczalë sã do zamieszczaniô na swòjich prôcach słowa jesień 36 w kaszëbsczi wersji jãzëkòwi. Wiele rozmajitëch ùdbów òbjãło kaszëbsczé słowa, òpisë zdaniowé a téż pòeticczé cytatë. Wôrt równak spòstrzéc, że w materii jãzëka przewôgã miało ùsôdzkòwé dzejanié, a nié przedstôwné, czegò przikłôdama są wëbróné ùczniowsczé ùdbë: „kaszëbskô jeséń”, „złotô jeséń”, „farwnô jeséń”, „czas na grzëbë”, „Ùwôga pòtrus!”, „kaszëbsczi las”, „stôwk”, a téż wëjimczi wiérztów: „Jeséń” (Jón Trepczik), „Pò deszczu” (Stanisłôw Janke), „Cządë rokù” (Jaromira Labùdda). Bòkadnosc dëchòwô a téż kùlturowô Kaszëb malowónô òbrazã i słowã je widzałô, i nót je robic wszëtkò, bë miec wcyg ò niã starã, bë nią żëc, a téż, bë òna żëła, nié leno w mòwie starków, ale i w naszi (corôz barżi téż w mòji) codniowi kaszëbsczi mòwie, w pisanym jãzëkù a téż w gôdce, np. w jãzëkù pòwszédnégò kùpòwaniô, sztridów i zgòdë, w diskùrsu ùlëcznym czë radiowim, w jãzëkù przerwë midzëlekcjowi czë feriowi, w jãzëkù wërażającym emòcje, w jãzëkù diskùsji, w jãzëkù nowòrocznëch i całorocznëch żëczbów. Przë ti leżnoscë chcôłbëm złożëc wszëtczim znónym mie (i jesz wcyg niepòznónym) Kaszëbóm żëczbë niezmò głoscë i pòstãpnëch inspiracjów w cãżczi materii rewitalizacji jãzëka, spòkòju i refleksji, zdrowiô a téż wszëtczégò dobrégò a wëmalowónégò farwama nié jedny – jesénny, le sztërzech cządów rokù. Serdeczné pòdzãkòwania za pòmòc przë przeprowadzenim kònkùrsu: Jesień z kaszubskim słowem w tle, skłôdóm ùcznióm, rodzëcóm a téż direktoróm i szkólnym niżi wëmienionëch szkòłów: Katolëckô Spòdlecznô Szkòła m. Piotra Dunina w Chònicach, Spòdlecznô Szkòła nr 82 we Gduńskù, Spòdlecznô Szkòła m. gen. Stanisława Sosabòwsczégò w Kaliszu (kaszëbsczim), Spòdlecznô Szkòła (w Zespòle Szkòłów) w Kôłpinie, Spòdlecznô Szkòła w Lëpińcach, Spòdlecznô Szkòła w Mòjszu, Spòdlecznô Szkòła (w Zespòle Szkòłów) w Pòbłocym, Spòdlecznô Szkòła w Roczitach, Spòdlecznô Szkòła w Sławòszënie. Dr Môrcën R. Òdelsczi Kòmisjô Nôùk Filologicznëch PAN, Òddzél we Wrocławiu Dokôz Annë Lis (VI klasa) POMERANIA STYCZEŃ 2015 z zôpadnëch Kaszub Apartnoscë gminë Damnica J o l a n ta P u c h a l s k A Pòd taczim titlã òdbëła sã turistnô rozegracjô òrganizowónô bez Zrzesz Szkòłów (ZS) w Damnie ë Regionalny Òddzél Pòlsczégò Turistno-Krôjoznajôrsczégò Towarzëstwa (pòl. skrócënk PTTK) w Słëpskù we wespółrobòce z Nadlesnictwã Gminë Damnica, Spòrtowò-Integracyjną Stowôrą „Aktiwny Damnica” ë Krézowim Starostwã w Słëpskù. Rozegracja zaczãła sã w Centrum Sztôłceniégò i Kùlturë (CSiK) w Damnicë. Tam wszëtczich bëtników (bez mała 80 ùczniów ze szkòłów dôwnégò słëpsczégò wòjewództwa) serdeczno przëwitalë direchtór ZS w Damnie Joana Rusôk, Paùel Lewandowsczi ë direchtór CSiK Grégór Gùrłôcz, a téż… Damnisz – trzëlatnô glingòtka gminë. Pò òbezdrzenim mùltimedialnégò pòkôzkù ò òsoblëwëch wôrtnotach naszi môłi tatczëznë wszëtcë rëszëlë na kòłową abò piechtną wanogã szlachã „Apatnosców gminë Damnica”. Zycher nôwiakszą atrakcją òkôzôł sã stôrodôwny dwór z 1871 rokù w centrum Damnicë. Pierszi szos dwòru mô paradné zadanié. Nad dwiérzama je tãczné òkno, scanë wëkłôdóné są drzewianą bòazerią wkół kasetonów. Przed hòlã je żirandol w sztôłce òkrãtu. Nôpiãkni wëzdrzi balowô zala, zwónô szpéglową. Na scanach są kasetonë ze strójnym sztofã òtoczoné drzewianą bòazerią. Midzë nima mòże ùzdrzec wąsczé krisztalowé szpégle i rëszné lãpë w sztôłce kwiatów. Dlô niechtërnëch przédną atrakcją òb czas òbzeraniégò òbiektu bëła przeszło 12-métrowô kònoplanô palma, jakô je kòl 110–170 lat stôrô. POMERANIA stëcznik 2015 Pòstãpnym apartnym môlã béł dwór w Bòbrownikach. To je neòklasyczny bùdink ò wiéchrzëznie 1680 kwadratmétrów, chtëren mô dwie kòndignacje. Pierszi szos mô paradné zadanié, a na drëdżim mieszkają lëdze. Na pierszim szosu, gdze dzys są bióra, ùchòwałë sã òzdobné trapë, kachlowi piéck, szpédżel i wëjimczi sztukaturë. Pò zôpadny starnie je wiôlgô torma, z jaczi je widzec piãkny òbrôz òkòlégò. Niedalek dwòru je wiôldżi ògród. Na jegò terenie są stolemné szlachòtë rodë – bùczi, dãbë, lëpë. Bëtnicë imprezë òb czas jachaniégò na kòłach mielë mòżlewòtã òbezdrzec dwór w Damnie. Ò tim mùrowónym bùdinkù, z jednym szosã ë krzëwim dakã, legeńda pòwiôdô, że je drëdżim za régą. Pierszi dwór miôł sã zapadnąc, czedë jegò miéwcka wëszczwa psama jedną proszącą babã. Kòłownicë weszlë téż do neògò ticczégò kòscoła z 1878 rokù. Z dôw nëch kòscelnëch sprzãtów òstało wiele wôrtnëch stôrodôwnotów, midzë jinyma XVIII-stalatny wôłtôrz, chtë ren òstôł ùfùńdowóny w 1708 rokù 37 z zôpadnëch Kaszub przez niemiecczich panowników. Do dzysô ùchòwałë sã w kòscele XIX-sta lat né bòczné wôłtarze, kôzalnica, wërzink sw. Piotra ë Paùla, òrganë, òbrôz Ùkrziżowaniégò Christusa ë tãczné òkna z herbama panowników tëch zemiów. Czekawinką òkôzôł sã téż bùdink, w chtërnym terôzka je króm, a przódë bëła tam gòspòda. Za to ti wãdrowczicë, co szlë piechti, mielë leżnotã òbzerac jeden z czile zaòstałëch młënów słëpsczégò krézu, gdze terô fąksnérëje agroturistnô gòspòdarka „Damno-Młin”. To je bëlny môl do wëpòczinkù dlô wãdkôrzów, czôłenkôrzów, kòłow ników czë lubòtników piechtnëch wanogów. Pierszé wspòminczi ò młënie w Damnie pòchòdzą z 1784 rokù. Pò drëdżi swiatowi wòjnie młin òstôł baro rozbùdowóny ë ùnowniony. Ale mòże tuwò jesz nalezc stôré maszinë z kùńca XIX stalatégò, chtërne dzejałë do zamkniãcégò młëna w 1992 rokù. Kùńcã dosc mãczącégò, ale czeka wégò wãdru bëła baza naszi rozegracje – bùdink Zrzeszë Szkòłów w Damnie. Czemù w tim môlu? Mało chto wié, że w tim prawie placu ju òd wiele lat je dozéróny turistny ë ekòlogòwi ôrt wëchòwaniô dzecy ë młodzëznë. Nié wszëtcë téż wiedzą, że aùtorã pierwòsztôłtu céchù ë fanë gminë Damnica je direchtorka naszi szkòłë, to je w Damnie, Joana Rusôk. W céchù béł dąb, òd chtërnégò wëwòdzy sã pòzwa Damnicë, ë symbòl rzéczi Łëpawë bògati w lasfórë. W 2003 rokù Radzëzna Gminë Damnica ùsadzëła nowé symbòle. Czekawinką dlô turistów mòże bëc wòdospôd kòl dwòru w Damnie na rzéce Charstnica. Je òn zaòstałoscą pò wòdny elektrownie, chtërna pierwi bëła w tim placu. Mómë téż piãkné pòwiôstczi ò stôrëch dzejach, chtërne parłãczą sã z kaszëbsczima kòrzeniama. A jaczi bëlny lëdze tuwò mieszkają... W drëdżim dzélu rozegracje kòżden móg òbezdrzec wëstôwk (dzãka Nadlesnictwù Damnica) ò „Apartnoscë Rodë”. W gminie Damnica je teren òbjãti programą òchrónë rodë „Nôtëra 2000”. Je to nôtërné sedlëszcze rozmajitëch zortów ptôchów. Kòżden, chto chcôł, móg tegò dnia pòsmùkac mélca, sprawdzëc, jaczé szpùrë òstôwiają lesné 38 zwierzãta, czë téż pòsłëchac kòncertu wszelejaczich ptôchów. Pò krótczim òdpòczinkù i wësłëcha nim „Zwëczajny piesnie ò nadzwë czajnym môlu” (òficjalny gminowi spié wë, chtërny aùtorã je Grégór Gùrłôcz) we wëkònanim szkòłowégò chùru z Damna, òdbéł sã Regionalny Kòn kùrs Wiôldżich Mówców. Òb czas niegò òsmë ùczestników przedstawiło swój geògrafno-historiczny región òd stronë czekawëch môlów, z òsoblëwim bôczenim na piãkno òbrazu zemie, krôjòbrazu ë stôrodôwnotów, historie, pòwiôstków, zjawiszczów ë doznaniów z wanogów òdbëtëch pò swòjim òkòlim. Nôbëlniészą ë farwną pòlaszëzną gôdała ùczónka Domicela Dëda ze Spòdleczny Szkòłë nr 5 w Słëpskù. Na naszim kònkùrsu bëlë wójt gmi në Damnica Grégór Jawòrsczi, przed stôwcë Nadlesnictwa gminë Damnica – Ana Krisôk ë Grégór Czersczi, pùbli cysta ë dzejôrz PTTK dr A. Òrłowsczi i téż Janusz Grabòwsczi z RO PTTK w Słëpskù. Jesmë gwës, że nasza rozgracjô zjisca swój cél, a ji bëtnicë wrócëlë do se dodóm z przeswiôdczenim, że gmina Damnica swòjima apartnoscama „piãknã nas òczarziwô” (jak je to zapisóné w naszi spiéwie). To ju nie je krëjamnota! Tłómaczëła Mariô Szréder Òdj. M. Szréder POMERANIA STYCZEŃ 2015 wYdarzenia O Kaszubach na Pomorzu Przednim Co wiedzą o Kaszubach niemieccy mieszkańcy Pomorza żyjący na jego zachodnim krańcu, za Odrą? Zapewne niewiele więcej niż my o nich. 25 listopada 2014 roku w Muzeum Pomorza (Pommersches Landesmuseum) w Gryfii (Greifswald) zaistniała jednak szansa, aby wiedzę tę pogłębić i poznać się bliżej. W ramach odbywającego się w Gryfii corocznie, już od ponad piętnastu lat, festiwalu kultury polskiej „polenmARkT” Referat ds. Pomorza działający przy wspomnianym muzeum zorganizował dyskusję panelową zatytułowaną „Die Kaschubei – Erinnerung, Raum, Identität” (Kaszuby – tożsamość, przestrzeń, pamięć). Andrzej Hoja Jako prelegenci zaproszeni zostali: dr Miłosława Borzyszkowska-Szewczyk, reprezentująca Uniwersytet Gdański, Instytut Kaszubski i Stowarzyszenie Güntera Grassa w Gdańsku, oraz Roland Borchers, z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie – koordynator projektu nagrań relacji biograficznych na Kaszubach i dotyczących Kaszubów o nazwie: „Pamięć i tożsamość na Kaszubach”. Moderatorem rozmowy był dr Christian Pletzing, dyrektor Centrum Akademii Sankelmark pod Flensburgiem. Wszyscy goście spotkali się przed laty na Pomorzu Gdańskim, gdzie byli związani z realizacją polsko-niemieckiego projektu „Śladami żydowskimi po Kaszubach” w latach 2006–2010. Na początku spotkania Miłosława Borzyszkowska-Szewczyk, w krótkim wprowadzeniu do tematu, zapoznała widownię z podstawowymi informacjami o Kaszubach, omawiając zagadnienia związane z historią, terytorium czy ich statusem prawnym w państwie polskim. Postawione na wstępie pytania o różnice pomiędzy kaszubskimi stereotypami a rzeczywistością stały się dobrym wprowadzeniem do drugiej części spotkania, w której pokazano najpierw krótki film dokumentalny „Jô so ùrodzala w Réwie” – wybór fragmentów relacji biograficznej pani Gertrudy Kowalik, urodzonej w Rewie, a następnie zaproszono gości do dyskusji. Opowieść o życiu w Rewie nagrana została w 2012 roku w ramach projektu Muzeum Pomorza w Greifswaldzie i Muzeum Narodowego w Szczecinie, we współpracy z Fundacją Ośrodka Karta. POMERANIA stëcznik 2015 Dotyczył on dokumentowania relacji biograficznych świadków historii na Pomorzu Zachodnim (fragmenty relacji Gertrudy Kowalik pt. „Rewianka znad Zalewu Szczecińskiego” opublikowano na łamach Pomeranii nr 5/2014). Film i poruszone w nim problemy stały się punktem wyjścia do dalszej dyskusji prelegentów. Mówiono w niej m.in. o kondycji języka kaszubskiego oraz podjęto próbę wyjaśnienia problemu identyfikacji Kaszubów, wskazując różne jej kryteria: pochodzenie, znajomość języka, deklaratywność. Istotnym tematem były również relacje kaszubsko-niemieckie, począwszy od XIX w. – momentu krystalizacji współczesnej idei tożsamości kaszubskiej, aż po okres II wojny światowej i skutków, jakie wywarła ona na kaszubskie społeczeństwo. Interesujące były rozważania dotyczące stereotypów i ich kreacji przez samych Kaszubów, a także problemów i obrazu dzisiejszej kondycji kultury kaszubskiej. Duże zaciekawienie budziły, co również zobrazowały późniejsze pytania zebranej widowni, kwestie identyfikacji narodowej/ etnicznej/ językowej wśród Kaszubów oraz skomplikowane konfiguracje tożsamościowe w społeczeństwie kaszubskim. Kaszubszczyznę po dyskusji można było również w pewnym sensie zabrać do domu. Dzięki uprzejmości Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego i Instytutu Kaszubskiego uczestnicy spotkania mieli możliwość otrzymania płyty „Młodi dlô Gduńska” i płyt z bajkami kaszubskimi oraz publikacji W cieniu morza czasu. Literackie obrazy Gdańska i Kaszub pod red. M. Borzyszkowskiej-Szewczyk. Wieczór kaszubski w Gryfii pokazał, że choć tematyka kaszubska nie jest dobrze znana na Pomorzu Przednim, to jednak budzi spore zainteresowanie. Wydarzenie takie, jak to nakazuje zastanowić się nad sensem i potrzebą promocji wiedzy o Kaszubach nie tylko w Polsce, ale i równolegle poza jej granicami. Czasem bowiem skutki takich działań podejmowanych poza Polską mogą się okazać o wiele bardziej skuteczne w umacnianiu tożsamości wśród Kaszubów i poczucia jej wartości niż zabiegi podejmowane w kraju, ponadto w perspektywie czasu mogą przynieść o wiele bardziej wymierne korzyści. 39 kaszëbsczé sprawë wszelejaczé Gasôrka z Ząblewa Długò jem prosył. Kùreszce Anna Barsowskô sã zgòdza. Më to wzãlë na dwa razë. Dwie rozmòwë. t Ó m k f Ó P KA Pierszô W gòdnikòwi wieczór w dodomie Barsowsczich w Chwaszczënie kôrbimë jak nierôz. Donëchczôs bëło ò sprawach wsë, bò Gerard Barsowsczi je szôłtësã Chwaszczëna (òd 27 lat), a ò kaszëbsczich – wastnô Ania przez lata bëła prowadniczką môlowégò Kòła Wiesczich Gòspòdëniów, terô dozérô karna wësziwù. Ta rozmòwa bãdze jinszô. Te rozmòwë. Włącziwóm nagriwanié. Jô bëła nôstarszô z òsmë sztëk dzecy doma. A na zôczątkù bëło nas le troje młodëch na gbùrstwie: szczeniã, zgrzébiã i jô. Czej jem bëła malinkô, a starszi szlë na pòle, to zastawilë mie délã w dómie. Delë na stółczkù co do jedzeniô, zabôwczi. Pies sã dokraglowôł bez nen dél do mie a zlizôł z chleba. Kóń przëszedł, zazdrzôł, co tam je, i w kùńcu jô mù pòda chléb, tej òn gò letkò wzął, wërwôł na pòdwórkò i gò zjôdł. A przëszedł za wiãcy… Më sã òd małoscë kamracëlë. Pies pasł krowë na łące, a jô sã mògła chwilã przespac. To béł Bùrk. Béł szari. Leno mie a tatë słëchôł. Kóń téż. Klacz. Brunô, Lotta. Tata jã zaprzigôł dosc młodo, razã z ji mëmą, Fùksą. Ale tëli nie cygna, co stôrô. Tam, dze më mieszkelë, to sã pisze Ząblewò. Kòlãdã ksądz wëpòwiôdôł Rosochë. Meldunk je Ząblewò. Parafia Łebno. Gmina Szëmôłd. – Kùli tam bëło gbùrstwów? – pitóm. Labùda, më Bóncë w dole, Szladze na górze (Barsowsczich zégar wëbił pół ósmi), a przez łączi Grzenkòwicz. 12 hektarów, w tim dzewiãc łąków. Jô òd trzech – szterzech lat pasła z cotką gãsë a krowë. Z cotką Léną. Cotka przë tim przãdła lëdzóm wełnã. Kółkò wzãła, przãdła na szpólã a pózni to sã robiło na mòtowidło. Krowë bëłë tak colemało òd trzecégò maja (òd òdpùstu w Łebniu) na wédze ju òd sódmi reno, ò przëpôłnim nëka 40 sã je dodóm, do dojeniô, a tej dali, jaż do szaroscë. I do jeseni. A gãsë za jednym bëłë wënëkiwóné. – Przãdzenié. A wiãzenié, héklowanié, wësziwanié? Wësziwac doma, to bëło wanszónrë wësziwóné, jak „swiéżô wòda”, mòdré. Cotka krziżëkã tôflôczi wësziwa. (Zwòni telefón). Nie, dziś nie jestem na kole haftu. Mam gościa. Oddzwonię. – Co robiło dlô rozegracji môłé dzeckò przë pôsanim? Co jô robia? A z sycënë plotła różné rzeczë. Kwiatë zbiéra. Òbzéra, jaczé to mô kòrzenie, lëstë. Pszmiélóm w trôwie miód wëjôda… – Jak waje krowë sã nazywałë? Ò co pan mie pitô… Blësa, Bùta, Sëwô. Nie pamiãtóm. – A jak sã do kònia gôdało? Hùjt, czuder, hije… – A czej sã miôł zatrzëmac? Hó? Nié, prr. Jem chòdza za kòniã, za płëgã, za kracôkã. Na szlópach wòdã wòza w beczce. Jak tatã wzãlë do szpitala, tej më z cotką muszałë zbòżé z pòla zwiezc. – A krómë? Króm béł w Łebniu (1,5 kilométra drodżi) abò w Smażënie (kòl 2,5 km). Jô lubia jic do Smażëna przez las. Ptôszczi spiéwa, drzéwka bëłë. Kùpòwało sã pétroch, mąkã, cëczer. Mëma piekła chléb. 8–9 blachów, rôz na tidzéń. Mòja robòta przë chlebie to bëło bùlew skrobanié. – Szkòła? Do szkòłë sã szło òd sédmë lat – na séd më lat. Skùńcza bòdôj 12 sztëk. W szkòle jem na SKO zbiéra (Szkòłowô Kas a Òbszcządnoscë – przëp. TF). A z kòleżanką Anielą më szłë na miónczi w ùczbie. – Szkólny? Czerownikã szkòłë béł Pòtrëkùs z Szë môłda. Wëchòwôwcką òd pierszi klasë bëła Krisza Flera, pamiãtóm téż panią Patelczik, bòdôj z Pòbłoca. Béł jesz szkólny Langa a Jadża Szwôbòwa. Òna terô w Lëzënie mieszkô. Pózni jem zrobia kùrs przëspòsobieniô rolniczégò w Łebniu. – A jak chłop w òkò wpôdł? Chto kòmù... W Łebniu na zabawie mie wëzdrzôł. Dërch sã ò mie pitôł. Pózni w Czelnie mie zaczepił. Tej më sã òżenilë. Mieszkelë w Czelnie, a do Chwaszczëna przëcygnãlë w szescdzesątim szóstim. – Robòta? Òd szternôsce lat jem bëła w Szëmôłdze na sztëli. Do Barłomina na kòle dojéżdża las sadzëc. Całi dzéń leno szszut, szszut… Òd 16 lat jem sprząta szkòłã w Czelnie. W 67 rokù przez chwilã taczi spòżiwczi kiosk w Chwaszczënie prowadza. Jesz tej Wanodżi nie bëło (restaùracjô – przëp. TF). W 70 rokù przeszła do spółdzelni robic. Pózni, jaż do dzysô, kòl sąsôda na ògrodnictwie. – Cygnãło panią do spòlëznowégò dzejaniô. Kòło Wiesczich Gòspòdëniów w Chwaszczënie, nôlepszé na Pòmòrzu. Pòwstało karno spiéwù Kaszëbczi. Rëszno dzejô kòło wësziwù, w jaczim pòtikô sã 29 òsób z gminów Żukòwò, Gdiniô, Gduńsk, Przëwidz, Szëmôłd, Przedkòwò… Przez 23 lata jem prowadza KGW, a jem w nim òd 72 rokù. Na pierszim zebranim mie wëbrelë prowadniczką drobiarsczi sekcji. Môłé kùrczãta, kaczczi, gãsë do rozprowadzeniô midzë lëdzy. Po gãsë jem jezdza do Straszëna, pò kaczczi do Smażëna. A jednodniowé kùrczãta bëłë z Redë. – Gaz, kawã wa téż rozprowôdza? Jô. I brzadowé drzéwka. Zabawë më robilë… Na żëwò. Òrkestra bëła proszonô. Òrganë, gitara, perkùsjô, akòrdión, czasã na trąbce. Spiéwelë a grelë. – A znóny na Lesôkach mùzykeńcë Włoch i Abisyńczik téż grelë? Tëch jô ju nie pamiãtóm. Za młodô jem… A tu je zdjãcé, jak jô bëła w lese. A tu do pierszi Kòmónie Swiãti… POMERANIA STYCZEŃ 2015 kaszëbsczé sprawë wszelejaczé – Dobrze je nãcëc dzecë do robòtë? Robòta za młodu hartëje. Piątka naszich dzecy téż sobie w żëcym radzy. Kòżdé mô robòtã. A wnuków mómë dwanôsce. – Plusë a minusë zdrzącë w tił… Czedës wszëtcë bëlë razã wieczorama doma. Terô tegò ni ma. Kòżdi w swój kòmpùter wzérô. To mie sã nie widzy. Mòje marzenia sã spełniłë. Jem chcała dobrégò chłopa, swòjã chëcz a aùtół. Jaczi je, taczi je, ale sã spełniło… – Jaczi je… Pani gôdô ò chłopie czë ò aùce? (Smiejemë sã). Në, ni ma żódny willë… Drëgô Jedzemë aùtołã do Ząblewa, zrobic òdjimczi. Kòmùdno. Padô deszcz. Czësto nié jak òb zëmã. Pani Ania wspòminô. Czej jem pôsa, cotka Léna naùcza mie całégò pôcerza, wszëtkò to, co ba w katézmùsu. Cotka ùcza mie dobrëch rzeczi, w tim, że sã rodzyców słëchô. To bëła starszô sostra tatë, ò 11 lat. Chca jic do klôsztoru, ale ni miała wëprawë. – A jak to bëło za kòmùnë? Nôlepi bëło za Gerka. Chto rozmiôł tej skòrzëstac – ten skòrzëstôł. Tata czëtôł gazétã „Gromada. Rolnik Polski”. Jak tata przeczëtôł – przeczëtała jô téż. Barżi jem lubia ksążczi czëtac. Nôbarżi mie sã widzôł „Robinson Crusoe”. Jem bëła tej w drëdżi klasë. Miała jic do szkòłë, a to bëła takô kùrzawa. Mëma sã bòja ò mie i mie wiãcy bùlew do skrobaniô dała, cobë jô nie zdąża do szkòłë. Ale jô ba ùpiartô, bùlwë ùskroba i do szkòłë zdąża. Pùka do szkòłowëch dwiérzów i nicht nie òtmikôł. Zeszła wastnô Flera, co mieszka na górze w szkòle, i rzekła „Dziecko, po coś ty przyszła?”. Tegò dnia nicht z ùczniów nie doszedł do szkòłë w Łebniu. Szkólno zeszła do biblioteczi i wëpòżëcza mie trzë ksążczi m.jin. „Robinsona”. Rzekła, że z tima ksążkama w taszë mie wiater w lëft nie weznie. Czëtała jem przë pétrochòwi lampie. Nierôz jem ùsna przë tim czëtanim, a mëma gasa lampã. Jem sã zbùdza, zapôliwa i dali czëta. – Ząblewò, Łebno, a dali? Pierszi rôz jem sama dali w swiat wëjacha, jak jem mia trzënôsce lat. Chùtczi jem jezdza z mëmą na rénk do Wejrowa. Béł czas, że bëłë twòrzoné biblioteczné pùnktë i jem na kùrs jacha, do Gduńska. Jem wësadła z pekaesu na dwòrcu a sã zapita milicjanta. Òn mie pòdprowadzył tak trochã i jem trafia. Kùrs prowadzëlë w Domù Partijny POMERANIA stëcznik 2015 Propagandë, krótkò sôdzë, bez òkno jem widza, jak sôdzëwi chòdzëlë. Po tim kùrsu jem brała ksążczi a roznôsza pò chëczach starszim lëdzom do czëtaniô. Nawetkã mie za to pózni we Wejrowie pòdzãkòwelë. – Pekaesë. A aùtołë? Do pierszégò aùtoła jem wsôdała, jak jem do slëbù jacha. Czôrnô wołga. A nasz pierszi aùtół to bëła syrenka 105. Dojéżdżómë do Łebnia òd Szëmôłda. Tu mieszkô mòja kòleżanka. Jesz wcyg dzejô spòdleczno, w Caritasu. Skrącywómë w prawò, na Lëzëno. Tu më czãsto w dwa ògnie grelë. Kòl Zelińsczich. A tu bëłë taczé danë… Wjéżdżómë do Ząblewa. Z tegò pòla më zwòzywelë zbòżé, a tu człowiek sã nôbarżi bòjôł jachac, przez ten bisząg. Kòniã, z tim zbòżã. Stôwómë. Wësôdómë. Sztëczk jidze më. Robiã òdjimczi. Z daleka. To je ju nowi bùdink, a stądka je widzec përznã ti łączi. Czasã tu przëjéżdżóm i sobie to òbéńdã. Wsôdómë nazôt. Jedzemë pòd Chwa szczëno. Tu bëła le takô môłô chòjna. A tu béł grób żôłniérza. Më gò z cotką wiedno strojiłë. – Pòlôch? Niemc? Rusk? Kògò to béł żôłniérz – nie wiém. Cotka gôda, że to béł człowiek. Jesmë w Dolmierzu. Wieczerzã jem rôd jôdiwa na drôbce. Bùten. Na pòdwórkù bëło błotkò, a w nim żabë òb wieczórk chrochta. A jô to lubia. Drôbka bëła ò słomiany dak òpiartô. Mùsza bëc drôbka, bąsôk na drôbce, wãbórk a drąg ze szmatą na pòszëkù. Taczé przepisë. – Drąg ze szmatą? Pewno, cobë nen òdżin zadëszëc, jak sã zacznie żôlëc… Gôdómë ò sklepach, robienim wôrztów i strëganim dëflów. Tata robił kòrczi. Wszãdze bëło fùl żôgòwinów. Tata to szmëdlësoma wëcynôł. Dobrze sã w taczich kòrkach chòdzëło. I sle tata téż naprôwiôł. – Jak mëma córkã wòła? Naszi wòłelë na mie „Anka”. Tak jesz mie sã przëbôczało... Jem grabiła żëto z grabloma wsëniãtima pòd pôchã. Mia jem tej szesc – sétmë lat. Ledwò jem mògła ùcygnąc. Jedna białka mie rzekła: „Wezże to òstaw! Kò të jes za małô, za słabô do ti robòtë!”. Jem dristno òdpòwiedza: „Kò Pón Bóg mie stwòrził pò to, żebëm robia”. – A przë torfie wastnô robia? Anka Bónkòwô – òdjimk òd przëjãcô. Z archiwùm familie Jo. Nawetkã cąc, ale to tak dlô głëpòtë tata mie dôł. A tak jem wòza w kònia gò z cotką na szlópach a ùkłôda: dwa tak a dwa tak. I to sã sëszëło. I tim sã pôlëło òb zëmã. Trzimało cepło. A z wiérzkù béł ten czôrny torf nisczi. Jegò sã kùglało… Torf kòpało sã na zymkù, sëszało jaż do jeseni. I trzimało w torfòwnikù. I pôlało sã. Jak sã zrobiło jednã kùlã, a na drëdżi rok drëgą, tej jak sã òstawiło to… jak sã na to gôdało… midzë jedną a drëgą, taczé przejscé, scanã – czasã wòda pòtrafiła jã wëpchnąc. Człowiek mùszôł wërëwac… Jô lubia robòtã przë torfie. Zajachelë më do Chwaszczëna. Bùrk żił wiãcy jak 20 lat. To sã rzôdkò zdôrzô. Jesz gò w òczach móm, jak sã do mie jakno szczeniã todrowôł. Kóń téż zeszedł ze staroscë. Czej bëm sã mògła copnąc w czasu, chcałabëm jaką szkòłã jesz zrobic. W ca łoscë to jem òd dzecka chcała bëc szkólną. Wléze pan na kawã? Ò 17.28 przëszedł jesz esemes òd wastnë Anie: przë kòpanim torfù midzë stôrą a nową torfkùlą bëła òstawionô bórta… 41 SPORT – PIŁKA NOŻNA Boje kaszubskich drużyn Zawsze istniało współzawodnictwo sprawnościowe zarówno ludzi jak i zwierząt, naszych braci mniejszych. Zadowolenie dziecięcego zwycięzcy wyścigu na szkolnym boisku jest także radością jego rodziców i nauczycieli. Jeźdźcy, w ogóle osoby dosiadające rumaków w boju, w wyścigach, czy podczas parad, z zachowania swoich pupili odczytują ich zadowolenie z sukcesów lub przygnębienie w przypadku porażek. To samo dotyczy zachowań psów i innych zwierząt wytresowanych do występowania w cyrkach. J ANUSZ KO WA L SKI Te spostrzeżenia można, bez ryzyka myślowej porażki, przenieść na ludzi – sportowców indywidualnych i zespołowych, amatorskich i zawodowych, młodzieżowych i zachowujących się parasportowo w wieku emerytalnym. Fascynacja sprawnością i osiągnięciami sportowców jest tak wielka, że stała się zjawiskiem społecznym. Boje piłkarskie są prowadzone obecnie w Polsce systemem: jesień – wiosna. Podczas trwającej właśnie zimowej przerwy między nimi kibice wspominają radości z sukcesów i rozgoryczenia w wyniku porażek swoich drużyn. W I lidze piłkarskiej są trzy drużyny z Kaszub. Dla kibicowskich wspomnień przygotowałem skrótowe relacje z cotygodniowych spotkań jesiennej połowy sezonu 2014–2015. 1. kolejka (2–3 VIII). Słabe zwycięstwo Drutexu-Bytovii z Wisłą Płock 3:2, a 0:0 Arki Gdynia z Dolcanem Ząbki ulokowały te kluby w środku, a pogrom Chojniczanki 1:4 w meczu z Pogonią Siedlce sprawił, że znalazła się na przedostatniej pozycji tabeli. Na stadionie Bytovii było 1300 widzów (komplet). 2. kolejka (8–9 VIII). Remisy Bytovii i Arki po 1:1 z Wigrami Suwałki i z Sandecją Nowy Sącz nie zmieniły w sposób zasadniczy pozycji tych klubów w tabeli. Natomiast Chojniczanka po przegranej 0:1 z Zagłębiem Lubin znalazła się na dnie tabeli. 42 3. kolejka (17–18 VIII). Wygrana Arki i Chojniczanki po 2:1 z GKS Tychy i Chrobrym Głogów przesunęły je w górę tabeli, a porażka Bytovii ze Stomilem Olsztyn 0:1 spowodowała, że powstała w tabeli alfabetyczna kolejność naszych klubów: A – B – C. W Bytowie było 1000 widzów. Wicelider klasyfikacji zdobywców goli I ligi Janusz Surdykowski (Drutex-Bytovia) strzelił 11 bramek. Zdjęcie z wygranego przez bytowian 2:1 meczu z Miedzią Legnica (24.10). Fot. K. Rolbiecki 4. kolejka (22–23 VIII). Porażki Arki i Chojniczanki po 0:1 ze Stomilem Olsztyn i Olimpią Grudziądz oraz 0:0 Bytovii z Pogonią Siedlce; w sumie tylko dwa gole w trzech meczach. Kibice nie lubią takich spotkań, co odzwierciedla frekwencja w Bytowie: tym razem (i w 6. kolejce, podaję wyprzedzająco) po 900 widzów. 5. kolejka (26–27 VIII). Remisy: Bytovii 2:2 z Zagłębiem i Chojniczanki 1:1 z GKS Katowice oraz przegrana Arki 1:2 z Widzewem Łódź. Chojniczanka przedostatnia w tabeli. 6. kolejka (30–31 VIII). Pogrom Bytovii 1:4 w starciu z Chrobrym Głogów oraz remisy: Chojniczanki 1:1 z Dolcanem Ząbki i Arki 4:4 z Miedzią Legnica. Ten wynik i słabości sąsiadów z tabeli dały Arce powrót na 11–12 pozycję oraz przywróciły alfabetyczną kolejność naszych klubów. 7. kolejka (6 IX). Arka przegrała 2:4 z liderującą Termaliką Bruk-Bet Nieciecza, a Bytovia 2:3 z Olimpią Grudziądz. Chojniczanka zaliczyła kolejny remis 1:1, tym razem z Sandecją. Nasze drużyny ramię w ramię osuwały się coraz niżej w tabeli. Obecnie zajmują pozycje 16–18. 8. kolejka (13–14 IX). Przegrane Arki i Bytovii: 0:2 z Flotą Świnoujście i 1:4 z GKS Katowice przesunęły nasze kluby na przed- i ostatnią pozycję w tabeli. A wygrana Chojniczanki 3:0 z GKS Tychy umożliwiła jej skok z 18. na 10. miejsce. Na bytowskim stadionie 600 widzów. POMERANIA STYCZEŃ 2015 SPORT – PIŁKA NOŻNA 9. kolejka (20 IX). Jedyną atrakcją tej kolejki było – dla nas – grożenie trenerowi Arki utratą pracy, jeżeli Arka nie wygra z Chojniczanką. Był wynik 1:1, więc trener padł. Dolcan – Bytovia 0:0. Obydwa te remisy prawie nie zmieniły pozycji naszych drużyn w tabeli. 10. kolejka (27–28 IX). Po raz pierwszy wszystkie nasze drużyny wygrały: Bytovia 6:1 z Sandecją Nowy Sącz, Chojniczanka 2:0 z Widzewem Łódź, a Arka 1:0 z Wisłą Płock. Ich kolejność w tabeli jest odwrotnie alfabetyczna: C – B – A (nie mylić z pewnym Biurem). W Bytowie 500 widzów, ale po wyniku 6:1 będzie więcej. 11. kolejka (3–4 X). Wyniki bramkowo minimalne: Chojniczanka 1:0 z Miedzią Legnica, a przegrane Bytovii 2:3 z GKS Tychy i Arki 0:1 z Wigrami Suwałki. W tabeli kolejność C – B – A bez zmian. 12. kolejka (11–12 X). Dwie sensacje jednego dnia: Chojniczanka – Termalica Bruk-Bet Nieciecza (nieprzerwanie lider tabeli od początku rozgrywek) 1:0 i w meczu międzypaństwowym Polska – Niemcy 2:0. Bytovia – Arka 1:1. W Bytowie 1200 widzów jako – odsunięty w czasie – skutek dobrej gry Bytovii w 10. kolejce. 13. kolejka (18 X). Bez rewelacji. Arka i Bytovia wygrały po 1:0 z Pogonią Siedlce i Widzewem Łódź – klubami obecnie ze strefy spadkowej. Flota Świnoujście – Chojniczanka 2:1. Nasze kluby zbliżyły się do siebie i do środka tabeli. 14. kolejka (25–26 X). Wyniki meczów zgodne z układem tabeli. Przegrały: Arka z wiceliderem Zagłębiem 0:4, Chojniczanka ze Stomilem Olsztyn 0:3, a Bytovia wygrała z dołującą Miedzią Legnica 2:1. Na stadionie w Bytowie było tylko, bo zimno (?), 500 widzów. 15. kolejka (31 X – 2 XI). Arka skromnie wygrała 1:0 z Chrobrym Głogów, więc i skromnie awansowała w tabeli z 14. na 13. miejsce. Chojniczanka zremisowała 1:1 z Wisłą Płock, a Bytovia minimalnie przegrała 0:1 z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza. Te wyniki zapewniły im dotychczasowe pozycje w tabeli. 16. kolejka (8 XI). Chojniczanka przegrała 1:2 z Wigrami Suwałki, a mimo to – dzięki stosunkowi bramek – utrzymała się na 9. miejscu tabeli. Arka wygrała 3:0 z Olimpią Grudziądz i wyprzedziła Bytovię, która zremisowała 1:1 z Flotą Świnoujście i spadła na 13. pozycję. Na stadionie w Bytowie 500 widzów. 17. kolejka (16 XI) zakończyła rundę podstawową (jesienną) meczów sezonu 2014–2015. Arka, po zwyciężeniu 2:1 GKS Katowice, przesunęła się o jedną pozycję w górę tabeli. Chojniczanka wygraną 2:0 z Bytovią nie zmieniła swej pozycji. Bytovia wykazała, wśród rozpatrywanych drużyn, największą niestabilność formy. Zaczęła rozgrywki na 5. i 4. pozycji (1. i 2. kolejka) i szybko osunęła się do strefy spadkowej (kolejki 6–9). Następnie podniosła się, aby obecnie znaleźć się na 14. pozycji, tj. tuż nad strefą spadkową. Przyczynę takiej sytuacji wyjaśnił „Dziennik Bałtycki”, który 19 XI podał, że dwaj ważni piłkarze Bytovii zostali usunięci z klubu za przybycie na trening w stanie upojenia alkoholowego. W świetle dziejów Bytovii (linia przerywana wykresu) można chyba przyjąć, że alkoholizm niektórych piłkarzy klubu trwał od dawna. 18. kolejka (22–23 XI). Cieszą zwycięstwa naszych drużyn, 2:1 Arki z Dolcanem Ząbki, a zwłaszcza 5:0 Chojniczanki z Pogonią Siedlce. Martwi kolejna przegrana Bytovii, tym razem 1:2 z Wisłą Płock. Wykres i wyniki dotychczasowych bojów kaszubskich drużyn w I lidze w sezonie 2014–2015 w postaci ich pozycji w tabeli. U góry wykres (linie kropkowane) zapełnienia trybun bytowskiego stadionu podczas spotkań Bytovii. A nad wykresem przewagi Termaliki (lidera) nad zmieniającymi się wiceliderami w punktach (P) i w różnicach bramek (B). POMERANIA stëcznik 2015 43 SPORT – PIŁKA NOŻNA/ wëdarzenia 19. kolejka (28–30 XI), ostatnia przed przerwą zimową. Przegrane: Chojniczanki 1:2 z Zagłębiem Lubin, a Arki 1:3 z Sandecją Nowy Sącz. Bytovia wygrała 2:1 z Wigrami Suwałki, ale w tabeli pozostała na tej samej, barażowej, 15. pozycji. Na bytowskim stadionie 700 widzów (mimo mrozu). Z dotychczasowych spotkań I ligi można wywnioskować, że Termalica z liczącej 750 mieszkańców ledwie sołeckiej Niecieczy (gm. Żabno, pow. tarnowski) awansuje do ekstraligi, a nasze kluby będą walczyć o utrzymanie się w I lidze. Bytowscy kibice szybko reagują zarówno na wzrost, jak i na spadek formy swojej drużyny. Nie jest tam potrzebny nowy stadion. Wystarczy pełne zadaszenie trybun. PZPN chce, żeby zbudować wieżę transmisyjną, ale o wartości tego, co miano by z niej transmitować, się nie mówi. O spotkaniach naszych drużyn w I lidze dobrze mówią słowa kontredansa: Raz na lewo, raz na prawo, trochę na przód, trochę w tył, hej wesoło brzmij zabawo… Z tym, że o tej ligowej zabawie trzeba by smutno powiedzieć: Raz do góry, raz do dołu, ale ogólnie z tendencją zniżkową. Ale nie martwmy się. W I lidze w sezonie 2015–2016 też będą trzy kaszubskie drużyny. Jedna z dotychczasowych spadnie do II ligi, ale – wiele na to wskazuje – w jej miejsce z ekstraligi przybędzie Lechia. R E K L A M A 44 Òrmùzd wcyg seje Kòlegium Redakcyjné i redakcjô cządnika „Pomerania” mają wëbróné dobiwców „Skrë Òrmùzdowi” za 2014 rok. Naje wëprzédnienia dostónie latos sédmë laùreatów: Zbigórz Błaszkòwsczi – direktór Spòdleczny Szkòłë w Niezabëszewie. Z jegò pòdskacënkù w 2005 rokù pòwstało tam dzecné karno Kacper i Lénka, w jaczim rok w rok wëstãpiwô kòl 60% ùczniów. Wasta Błaszkòwsczi rozkòscérzô kaszëbską kùlturã w swòji szkòle i w òkòlim i téż mô starã ò dwiganié kwalifikacjów przez szkólnëch kaszëbsczégò jãzëka. Zbigórz Klotzke – emeritowóny szkólny z Lëzëna, badéra ùszłotë Kaszub, aùtor wiele ksążków, m.jin. Barłomino. Monografia wsi, Parafia i kościół pod wezwaniem św. Wawrzyńca w Luzinie, Bedeker Luziński, Kębłowo. Wieś i parafia. Krësztof Kòrda – spòlëznowi dzejôrz i regionalësta z Tczewa. Z wësztôłceniô historik, w 2013 rokù òbronił doktorat na Gduńsczim Ùniwersytece (napisôł dokôz ò ks. Józefie Wrëczë). Òb slédné 8 lat radny tczewsczi Radzëznë Gardu, łoni òstôł nôleżnikã Radzëznë Tczewsczégò Krézu. Zaangażowóny w dzejanié kòcewsczégò partu Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô. A l icjô Serkòwskô – lëdowô ùtwórczka, jakô zajimô sã kaszëbsczim wësziwkã i malënkã na rutach. Mieszkô i robi w Kartuzach. Ji ùsôdzczi jidze nalezc w rozmajitëch zbiérach priwatnëch w Pòlsce i za grańcą, a téż w wielnëch pòmòrsczich institucjach kùlturë. W 2003 rokù òstała wëprzédnionô Medalã za zasłëdżi w rozkòscérzanim lëdowégò ùtwórstwa przez Gduńsczi Part Stowôrë Lëdowëch Ùtwórców m. Longina Malicczégò. Riszard Stoltmann – przédnik szczecyńsczégò partu Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô, jaczi latos òbchòdzył XX-lecé. M.jin dzãka spòlëznowi robòce wastë Stoltmanna ùdało sã w Szczecënie pòstawic òbelisk na wdôr mieszkającëch tam Kaszëbów i zòrganizowac nôùkòwą Agnes Łukasik, latosô stipendistka fùnduszu m. Izabelë Trojanowsczi. Òdj. P. Cyskòwsczi kònferencjã na témã grifa i dinastie Grifitów. Dobiwca Skrë włącziwô sã téż w òdrodã kaszëbskò-pòmòrsczi rësznotë w Kòszalënie. Macéj Tamkùn – z wësztôłceniégò historik, teòlog i pedagòg. Òd 35 lat zajimô sã malarstwã. Jegò dokazë są w mùzeach, swiãtnicach i państwòwëch institucjach, i téż w zbiérach priwatnëch. W swòjim ùróbkù mô wiãcy jak dwadzesce indiwidualnëch wëstôwków. Brôł ùdzél w wielnëch zbiérnëch ekspòzycjach. Artista je téż ilustratorã ksążków, fòtografikã i pòetą. Danuta Tocke – òd wiele lat zaangażowónô w robòtã partu Dãbògórzé-Kòsôkòwò Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô. Miała wiôldżi ùdzél w pòwstanim Chëczë Nordowëch Kaszëbów w Kòsôkòwie. Wastnô Tocke wespółòrganizëje m.jin. regionalné warkòwnie dlô dzecy i Kaszëbsczi festin w Rewie. Założëła téż Fòlklorné Karno Kosakowianie. Òrmùzdowé Skrë są wrãcziwóné òd 1985 rokù za rozkòscérzanié wôrtnotów, jaczé zasłëgiwają na spòlëznowé achtnienié, ùtwórczé pasje, szerzwienié kùlturë kaszëbsczi i jiny pòmòrsczi, dobiwanié nad drãdżima strzodowiszczowima warënkama, spòlëznowé inicjatiwë w òbrëmienim kùlturë. Kòlegium Redakcyjné i nôleżnicë redakcji„Pòmeranii” wëbrelë téż 21. stipendistkã fùnduszu m. Izabelë Trojanowsczi. Òstała nią Agnes Łukasik, prezenterka Radia Kaszëbë. POMERANIA STYCZEŃ 2015 fenomen pomorskości Piraci i poganie Jacek Borkowicz Niemiecka wyspa Fehmarn – o ile w ogóle jest znana Polakom – kojarzy nam się przeważnie z miejscem, przez które przejeżdża się w drodze na prom wiodący do Danii. Zapewne mało który z przygodnych podróżnych zastanawia się nad jej historią, a dawna nazwa wyspy, Wębrza, wśród turystów-rodaków na ogół wzbudza jedynie wzruszenie ramion. A jednak był czas, kiedy wymawiali ją ze strachem i Niemcy, i Duńczycy. W połowie XII stulecia właśnie stąd wyprawiały się długie łodzie słowiańskich korsarzy, którzy pustoszyli wybrzeża Sundu, Skagerraku i Kattegatu. To oni spalili Konungahelę: bajecznie bogate miasto, leżące na pograniczu Szwecji i Norwegii, już nigdy nie podniosło się po tym ciosie. Słowiańscy (wendyjscy, jak wtedy mówiono) piraci w swoich łupieskich wędrówkach poruszali się szlakami wcześniejszych rabusiów morza, Wikingów. Teraz skutecznie napędzali stracha ich potomkom. Korsarze z Wębrzy należeli do plemienia Wagrów, od którego pochodzi używana do dzisiaj niemiecka nazwa regionu: Wagrien. Rozciąga się on po obu stronach cieśniny oddzielającej Fehmarn od dużego lądu. Naprzeciw wyspy znajdziemy miasteczko Oldenburg. Niech nas nie zmyli nazwa – Oldenburg Wagryjski nie ma wiele wspólnego z miastem o tej samej nazwie leżącym nieopodal Bremy. Z jednym wyjątkiem: oba miasta były w przeszłości książęcymi stolicami. Dolnoniemiecka nazwa naszego Oldenburga tłumaczy się jako Starogród, w tym wypadku raczej Starigard. Tak kiedyś musieli go nazywać jego mieszkańcy. Położona za rogatkami miasteczka wioska Klein Wessek przypomina swoją nazwą o dawnych wendyjskich gospodarzach tej ziemi: Wessek to przecież nic innego jak osiek, słowiańska osada na terenach zagarniętych przez Niemców. Podobny Osiek oddzielał kiedyś gdańskie Stare POMERANIA stëcznik 2015 Południowowschodnie wybrzeże wyspy Fehmarn (pobr. 30.12.2014). Autor: Torbenbrinker|Torbenbrinker. Źródło: Wikimedia Commons Miasto od krzyżackiego zamku. Niemiecka pisownia zachowała nawet w tym wypadku, jak owada w bursztynie, archaiczną kaszubską wymowę: uesek. Helmold z Bozowa, dwunastowieczny kronikarz, wymienia imię jednego z wagryjskich książąt: Rochel to według niego idolatra maximus, notoryczny poganin, jak można luźno, acz trafnie przetłumaczyć sens owego epitetu. Nadmorska Wagria pozostała pogańskim księstewkiem aż do 1160 r., to jest do czasu jej podboju przez duńskich i niemieckich feudałów. Zastanawia zbieżność między zjawiskami pogaństwa a piractwa. Rugia, inne pogańskie księstwo Wendów, które upadło niedługo, bo w osiem lat po Wagrii, stanowiła przecież centrum kultu Swantewita. Gdy pomyszkujemy po nadmorskich zatoczkach Europy, wszędzie natkniemy się na tę samą zależność. Pagania, kraj pogan – tak zapisywali jego nazwę średniowieczni kronikarze – to zarówno najpóźniej zdobyty przez Wenecjan, korsarski odcinek wybrzeża Adriatyku, jak i najdzikszy, najdłużej się broniący przed zakusami francuskich feudałów skrawek wybrzeża Bretanii. Takie same ośrodki pogaństwa i piractwa jednocześnie odnajdziemy na Wolinie oraz estońskiej wyspie Saaremaa, zwanej kiedyś Ozylią. To nie przypadek. W XII wieku zorganizowane korsarstwo było chyba jedyną formą zachowania niepodległości małych krain. Na Północy system feudalny zagarniał już wtedy ostatnie skrawki europejskiego lądu. Wszędzie, gdzie dotarł ów system, gdzie się zagnieździł, rządzić poczynał baron, mający nad sobą księcia, który z kolei zginał kolano przed królem. Wszędzie tam zanikała też instytucja wolnych gospodarzy, którzy nawet jeśli mieli swojego księcia, to z reguły sami go sobie wybierali, własne zaś sprawy załatwiali demokratycznie – na wiecach. Piractwo było więc tam – można powiedzieć – formą strukturalnego oporu przed naporem feudalizmu. Podobnie jak pogaństwo, które w tym wypadku uznać można za ideową podbudowę owego oporu. Wiadomo przecież, że w warunkach średniowiecza chrystianizacja była pierwszym i niezbędnym etapem dzieła feudalizacji. Co było do okazania – jak mawiają logicy. Wszędzie tam, gdzie upadły małe pirackie republiki, natychmiast wykorzeniano także relikty pogaństwa. Pod koniec XII wieku prawie cały południowy basen Morza Bałtyckiego, tak niedawno jeszcze będący przytuliskiem brodatych wioślarzy, czcicieli słowiańskich bożków, był już ziemią chrześcijańską. Prawie cały – bo za wyjątkiem Litwy. Ale to już osobna opowieść. 45 ZROZUMIEĆ MAZURY Smaki u gburów starcza tylko do Wielkanocy, biedni zadowalają się nim podczas żniw. Biały chleb nazywają kołaczem”. Więcej obserwacji poczynił Albert Kuchnia poszczególnych części dawnych Prus Wschodnich była do siebie podob- Zweck. Pisał on w pracy Mazurzy: „Wyna. Pisząc więc o smakowych upodo- żywienie Mazurów ogranicza się prawie baniach Wschodnioprusaków, mamy wyłącznie do spożywania produktów na myśli tak Mazurów, Warmiaków, pozyskanych przez nich samych; ale Litwinów pruskich, jak i Oberlandczy- również przy korzystaniu z nich Mazur ków. O kształcie ich kulinarnej tradycji postępuje bardzo ostrożnie. Jeśli może zadecydowały kuchnie dwóch narodów, na nich coś zyskać, rezygnuje przeważktóre odegrały największą rolę w dzie- nie z ich spożycia. Nawet gospodarze jach krainy: Niemców i Polaków. Jak jedzą niewiele mięsa i zazwyczaj tylko zauważa Rafał Wolski, autor wstępu do w niedzielę. Jedynie podczas żniw dania książki Smak Mazur. Kuchnia dawnych mięsne pojawiają się trzy – cztery razy Prus Wschodnich, do niemieckiej spuści- w tygodniu. Ponieważ jest mało okazji zny gastronomicznej należą skłonność do sprzedawania jarzyn, je się je w dudo słodko-kwaśnego przyprawiania po- żych ilościach; zwłaszcza kiszona kaputraw, obfitość mięsa i jego przetworów, sta (saure Kunst) stanowi zimą smaczną zamiłowanie do klusek; z kuchni polskiej potrawę. Jada się również dużo cebuli. wywodzi się częste stosowanie śmietany Z czerwonych buraków Mazur gotuje i ziół przyprawowych, znakomite wędli- chętnie jedzony barszcz (Schnittka, Büdny, a także takie potrawy, jak barszcz schwing); posiłek często stanowi kasza z buraków ćwikłowych czy flaki. Zgo- i potrawy z grochu; latem spożywa się dzić się też niestety trzeba z Wolskim, też dużo mleka i świeżego sera (Glums). że choć „kilka, może kilkanaście tysięcy Na stole nigdy nie brak ziemniaków rodzin o wschodniopruskich korzeniach, i chleba. Kawę piją przeważnie tylko korozsianych między Niemcami a Litwą, biety, nawet te biedne i najbiedniejsze, gotuje jeszcze od czasu do czasu według przynajmniej w niedzielę i święta. Bartradycyjnych receptur, to nie ulega wąt- dzo lubiany jest sporządzany z tartych pliwości, że dzisiaj regionalnej kuchni ziemniaków placek (Flinsen) smażony na Prus Wschodnich jako żywego zjawiska tłuszczu, przygotowywany zwłaszcza dla chorych, szczególnie gorączkujących, już nie ma”. Mało mamy też historycznych za- który choć ciężko strawny, uchodzi za pisków poświęconych kulinarnym potrawę dietetyczną. Z kaszy gryczanej, przyzwyczajeniom Mazurów. W liczą- namoczonej uprzednio w słodkim mlecej kilkaset stron Historii Mazur Max P. ku, Mazur potrafi upiec z dodatkiem jaToeppen poświęcił jadłu ledwie kilka jek i masła, smaczny placek – »gryczan«; zdań: „Jadano grubą kaszę gryczaną, jednak w ogóle zadowala się kaszą grukiszoną kapustę, zakwaszane czerwo- boziarnistą, drobniejszą niosąc na targ. ne buraczki, kluski z makiem. Używano Chleb piecze się z grubo mielonej mąki; dużo cebuli. Chleb i potrawy mączne biały chleb Mazur nazywa już ciastem spożywano rzadziej, głównie u bogatych (»kołaczem«). (…) Wyrobnicy jedzą nai w okresie ciężkich prac”, zauważając turalną koleją rzeczy skromniej niż zresztą dalej, że „chleb i potrawy mączne gospodarze. Kawałek kiełbasy, słoniny uznawane są za smakołyk. Chleba nawet albo śledzia uważają zazwyczaj już za WA L DE M AR M IERZ WA 46 wyszukane, trudne do zdobycia smakołyki. Z ryb jadają pośledniejsze gatunki, ale i te bywają dla nich rzadko dostępne. Lepsze rodzaje ryb są z Mazur przeważnie wysyłane na sprzedaż”. Poszukując śladów kuchni mazurskiej, warto sięgnąć do literatury pięknej i wspomnieniowej. Niemiecka twórczość poświęcona utraconym Prusom Wschodnim jest dość bogata. Sporo w niej ciekawych memuarów, choć akurat niewiele miejsca zajmują w nich kulinaria. Hrabina Marion von Doenhoff o sprawach kuchni też pisała raczej oszczędnie, choć – co warto podkreślić – bez cienia fałszywego skrępowania: „Dobrze jadało się tylko wtedy, kiedy byli goście; na co dzień wino pił tylko ojciec, dzieci zaś wodę, którą przywożono codziennie do gotowania w ciągniętym przez konia wielkim aluminiowym beczkowozie. (…) Nie kupowało się niczego – wszystko pochodziło z własnej produkcji: jajka, warzywa, owoce. Wszystko też jadło się w swoim czasie, a więc wtedy, gdy nadchodziła pora na poszczególne owoce czy warzywa. I tak najpierw tygodniami jedliśmy szpinak, potem groszek, dopóki nie dojrzał, stając się twardy niczym kule armatnie, potem przychodziła pora na marchewkę. Poza tym wszystko było zaprawiane albo w inny sposób przygotowane na zimę, marchew zakopywało się w piasku, ogórki kisiło w kamiennych garnkach przykrytych drewnianą pokrywką obciążoną kamieniem”. Mało, a właściwie wcale nie pisywał o jedzeniu Ernst Wiechert, urodzony w Piersławku koło Piecek, piewca mazurskiej krainy, autor m.in. Dzieci Jerominów. Przeciwieństwem Wiecherta był Hans Hellmut Kirst. Trzeba jednak pamiętać, że jego wspomnienia zamieszczone w publikacji Moje Prusy Wschodnie mocno idealizują obraz mazurskiej krainy. Pisał Kirst w tej książce: „Gdzie indziej mogło POMERANIA STYCZEŃ 2015 Zrozumieć Mazury się mówić: jedzenie i picie trzyma razem duszę i ciało, utrzymuje nas przy życiu, ale w Prusach Wschodnich raczej by się powiedziało: a po cóż innego się żyje? Kuchnia wschodniopruska jest ciężka, zawiesista i esencjonalna – podobnie jak upojne wina burgundzkie. Aby strawić to wszystko, co przygotowano w naszych ojczystych kuchniach, trzeba było mieć dobre zdrowie i znakomity apetyt, czyli cechy, które były przydane każdemu Wschodnioprusakowi. Oczywiście, istniało tu pewne pokrewieństwo z kuchnią polską, litewską i rosyjską. Do podstawowych składników naszych potraw należała więc śmietana, również wędzona słonina i inne tłuszcze, zwłaszcza zaś smalec, a także pachnące, świeże ubite masło. Przepisy przekazywano z pokolenia na pokolenie. Niemal w każdej rodzinie przechowywano zapiski kulinarne – w listach, zeszytach, na luźnych kartkach. Było rzeczą całkiem naturalną, że moja matka sama uprawiała jarzyny, sama zbierała owoce i sama piekła chleb. Ulubionymi przyprawami były: majeranek – dodawany do kiełbasy pasztetowej, niezbędny wręcz do grochówki i flaków, następnie koperek do ziemniaków ze śmietaną oraz kminek do chleba. Następnie kardamon! Kardamonem pachniało w całych Prusach Wschodnich w czasie świąt, podczas idyllicznego Bożego Narodzenia i niezliczonych uroczystości. Kto jeszcze dziś poczuje zapach kardamonu, gdziekolwiek by był, nieuchronnie musi wspomnieć Prusy Wschodnie, jeśli naprawdę tam go niegdyś wąchał”. „Ryb było u nas pełno – pisał dalej Kirst – pochodziły z rzek, jezior, z zalewu i z Bałtyku. Prawie każdy gatunek środkowoeuropejski pojawiał się u nas na stole kilka razy w tygodniu, a już koniecznie w piątki. Szczególnym specjałem były sielawy, zwłaszcza te z Mikołajek, ale również z jeziora Dąbrowa (z Dąbrówna). Taka sielawa uwędzona, jedzona w miarę możliwości jeszcze na ciepło, stanowiła prawdziwy rarytas. Nie mniej delikatne, ale nieporównanie bardziej rozpowszechnione były flądry, ociekające tłuszczem płastugi, również najchętniej spożywane w postaci wędzonej”. Do ulubionych przysmaków mazurskich należały oczywiście także wędzone węgorze. „Zjadano je całymi metrami”. POMERANIA stëcznik 2015 W oczekiwaniu na posiłek. Drzeworyt z końca XIX wieku. Ze zbiorów autora Główną jarzyną były ziemniaki, przyrządzano z nich kilka ówczesnych smakołyków. Za takie Kirst uważał wiele odmian klusek, a także, lubiane w całych Prusach Wschodnich, placki kartoflane, „na każdą porę dnia, jedzone także jako »coś na ząb«, przed posiłkiem, między posiłkami, nawet na deser, ale także jako danie podstawowe, a zatem jako obiad składający się z jednego dania”. Ziemniaki stanowiły również podstawę solidnego chłopskiego śniadania. W Wilkach Kirsta ich bohater Materna każe sobie takie podać. Stanowią je „trzy kartofle pokrojone w plastry, usmażone na świeżym maśle, do tego gruba na dwa centymetry szynka pokrojona w kostkę; na to cztery jajka rozbełtane ze śmietaną”. Hans Hellmut Kirst uważał, że jedynie rdzenna Wschodnioprusaczka umiała przyrządzić królewiecki klops albo królewieckie flaki, przy czym przymiotnik „królewiecki” uważał on jedynie za ozdobnik, bo klopsy i flaki jadano w całym kraju. Jego zdaniem „klops powinien mieć zwartą konsystencję, a jednak rozpływać się w ustach i mieć zarazem zdecydowanie mięsny smak. Flaki zaś musiały być „niezwykle wonne, powinny się łatwo przełykać, a zarazem rozkosznie ocierać o język i dziąsła”. Ze smakowitą nostalgią wspomina Kirst chleb, o którym w wielu okolicach mówiło się „po prostu i nad wyraz trafnie: chleb domowy. (…) Na oświadczenie: Mama jutro piecze! – pisze – zbiegaliśmy się w takim domu, otaczaliśmy kręgiem pachnące bochny, obwąchując je z zapałem i wyczekując chwili, kiedy będzie można je pokroić. Były to niezapomniane, cudowne chwile żarłoczności – chętnie i z całą świadomością godziliśmy się z grożącymi niedomaganiami żołądka. Najpierw pochłanialiśmy – bez żadnych dodatków – specjalnie dla nas upieczone małe chlebki zwane także podpłomykami. Potem przychodził czas na przylepki wielkich bochnów. Rozdzielano je pośród nas, a potem smarowano na przemian to masłem, to marmoladą, na koniec jednym i drugim. Potem także smalcem – ale koniecznie ze skwarkami”. O ile dziecięcy bohaterowie wspomnień Kirsta fascynowali się chlebem, o tyle dorośli rozpamiętywali smak napoi alkoholowych. Wschodnioprusacy uważali, że wprawdzie dobrymi sposobami na trawienie są pokrzepiająca drzemka lub uprawianie miłości, ale za zdecydowanie najskuteczniejszy i najbardziej lubiany „środek” na żołądek uchodził alkohol. 47 z Kociewia Nie ma ciszy białych dróg… Maria Pa j ą ko w s k a- K e n s i k Kolorowe świąteczne jarmarki. U zachodnich sąsiadów mają już długą tradycję. W tym roku miała być nawet z południowego Kociewia wyprawa na taki jarmark, potem zwiedzanie Drezna. Skończyło się na planach, bo nie uzbierała się dostatecznie duża grupa. W przedświątecznej krzątaninie łatwiej znaleźć czas na pobliski jarmark. W tym roku zaliczyłam trzy: w Gdańsku, Bydgoszczy, Świeciu. Obcy wzór? A choinka to niby skąd przywędrowała i już całkiem oswojona zajmuje ważne miejsce w prawie wszystkich domach? Pamiętam, jak nie mogłam zrozumieć, że mogą być święta bez choinki. Tak było u mojej cioci i wujka (na Kociewiu nie używa się formy – wujostwo), którzy nie stroili choinki, bo nie mając dzieci, uważali ją za zbyteczną. Na samą myśl o tym robiło się bardzo smutno. W moich domach (obecnie to już czwarty…) zawsze widać było choinkę i świąteczne dekorację – od kuchni aż po sień… Zdarzało się, że właśnie w Wigilię zaczął padać śnieg – to już była pełnia szczęścia. Wieczerza mogła być skromna, Gwiazdor niebogaty (podarunkiem była książka, gra planszowa, troszkę słodyczy) i wszyscy bliscy w domu, i jeszcze tylko ciepło było potrzebne – od platy, pieca. Rodzinnie śpiewane kolędy błogością otulały serca… Teraz jest bardziej kolorowo, bogato, dostatnio, głośno. Przy natłoku wrażeń, zgiełku uciech – rzewne stają się wspomnienia dawnych Wigilii. Na szosie do Świecia n. Wisłą była prawdziwa sanna. Młodsi pewnie nie 48 znają tego słowa. Duże sanie (jak z baśni o królowej śniegu), do nich zaprzężone konie. Dźwięk dzwonków zamiast samochodowych klaksonów. Była taka baśń dzieciństwa. Przywołała ją notatka, że w Jeżewie (blisko Laskowic Pomorskich) przygotowano spektakl słowno-muzyczny właśnie pod tytułem „Nad ciszą białych dróg”. Jest tu ciekawy ośrodek kociewskiej kultury. Śledzę działalność, podziwiam albumową monografię wsi autorstwa Zbigniewa Dąbrowskiego. Ożywiają się różne grupy działania – koła gospodyń, kluby seniora. Przed kolejnym Kongresem Kociewskim zbieram dobre przykłady. W Zespole Szkół Menedżerskich w Świeciu po raz czwarty zorganizowano konkurs bożonarodzeniowy. Tytuł tegorocznej edycji brzmiał: „Najpiękniejszy kociewski stół świąteczny”. Najwyżej oceniono prezentację przygotowaną przez gimnazjalistów z Warlubia. Orzechy, pierniki, jabłka – wszystko jak dawniej bywało. I budzący zainteresowanie gości przepis na zupę brzadową. Ale miałam święto przed świętami! Drugie miejsce zajęła grupa ze Zbrachlina, gdzie edukacja regionalna też ma się dobrze. Różne formy regionalnej kultury – materialne dziedzictwo i niematerialne (np. gwary) – trzeba chronić, by „nie zagubić się w masie i bezczasowości” (tu wspominam dobre, mądre wystąpienie Donalda Tuska przed laty na ten temat). Duża różnorodność jest bogactwem. Leniwym, prymitywnym (mówią, że są praktyczni) może przeszkadzać, bo zobowiązuje do działania i wymaga wzmożonej staranności. Na południu Kociewia prężnie działające Towarzystwo Przyjaciół Dolnej Wisły (już nieraz o tym wspominałam) chroni krajobraz kulturowy, ciągle pamiętając o ochronie różnorodności biologicznej. W przygotowanym na zlecenie ministerstwa rolnictwa Informatorze o starych odmianach roślin czytam, że „Włączanie społeczności do czynnego udziału w ochronie różnorodności biologicznej danego regionu (…) służy umacnianiu więzi międzypokoleniowej, promowaniu tradycji (…)”. Chroni się i opisuje każdą odmianę rośliny, pochyla nad każdym robaszkam, a różnorodność mowy, całe gwarowe bogactwo i piękno…? Pomyślałam – humaniści muszą, jak przyrodnicy, też nie rezygnować „dla wygody” z ciągłej troski, czuwania, rejestrowania szczegółów. Edukacja Regionalna to prawie praca radosnego Syzyfa. Ciągle od nowa, ale są efekty. Uznanie należy się „Pomeranii” m.in. za wkładkę „ùczba”. Też mamy na Kociewiu różne publikacje z tego zakresu i szykują się nowe. W listopadowym numerze poświęcono dwie strony sąsiadom Kaszubów, czyli Kociewiakom. A to miła niespodzianka. Bardzo mnie ucieszyła. Tak powinno być. Dobry sąsiad zawsze cenny. Podczas uczby na Pomorzu trzeba też poświęcić uwagę Borowiakom, Krajniakom…, by pokazać zróżnicowanie regionu. W kolejny rok wkraczam z odnowioną nadzieją, czego i Czytelnikom życzę. Może i cisza białych dróg będzie nam dana... W borach i lasach jest to możliwe. POMERANIA STYCZEŃ 2015 gadki Rózaliji Bajanie o Sztórmach abo o Chojniarzach! Z y ta W e j e r Kożdi wjy, że Rózalija je rodam zez Czarni Wodi, ale kożdi nie wjy, że po kóndzieli je ze Sztórmów (Sturmowskych). Pjyrwu całka wieś należała do protoplasti rodu, chtóran to dostał tan kawał ziamni łod jakowygoś ksiancia pomorskygo, łu chtórnygo służył jako dzielni ricerz. Łu jakygo to było ksiancia, ja nie wjam, bo żam je bełch zez historii, ale dejma na to, że łu Mściwoja II, chtóran 5 lat siedział wew Austrii, we swoji kómturiji wew Wiener Neustadt, ji łuczył sia diplomaciji ji fechtunku łod krziżaków, zez chtórnymi potamu wojował do imantu. Tego Stórma, to widzi mnie sia, łón prziwlók myt ze sobó aż łod tych austrijaków, a potamu we wszitkych wojaczkach zez nim rejterował. Na końcu wew nadgroda nadał mu tan kawał ziamni ji chojnów wew tych Borach Tucholskich. Potómki tego Stórma sia spolszczyli ji wziani sia nazwać po szlachecku – Sturmoski. Sturmowski, ale ludek gadał: „Jidzim do Sztórmów”, bo Sturmów było ciaszko wimówjyć! Ja łuż niy pamniantóm, żebi te Sztórmi byli szlachta! Co najwiżi jim ostało, że wszitke nosili kapelusze – chustków nie achtoweli. Ja tyż nie achtuja ji szlós! Kobjyta Wujana to mniała moda gadać: „Ja se chójka spuszcza ji kapelusz móm”. Jedna ciotka Aga to do kościoła durcham jeździyła briczkó abo wasóngam. Ziamni to jim po uwłaszczaniu ostało niy za bardzo, ano tak bardzi chojni. Nie dziwota tedi, że było gadane: „Idzim do Chojniarzów”. Dawnimi czasi to gospodarka zawdy dostawał jedan, a reszta musiała szukać kobjytów, co mniałi ziamnia, bo niechtórnim szuri sia nie darzyłi ji majóntek przipad jaki córce – na niy! Tedi łu nas na łojcowjiźnie siedział Wu – Jan (wujek Jan) ji mi rodzina gadelim: „Jidzim do Wujana”. Zara przi Wujanie mniał swoja pracharija jego brat stryjeczni, mówma kuzin – Walanti. Tak Bogam a prawdó, to niy łón mniał dostać ta pracharija, jano jego brat Pjoter, chtóran był posłam na sejm wew dwudziestoleciu mniandziwojannim, ale że jako patrijota dał sia zwerbować do wojaczki, miśla u Hallera, to mu pracharija przeszła mnimo nosa, bo Walanti jó obrabiał ji przejón jego prawa. Tamu Walantamu to Mniamci deli tituł Von Sturmowski, bo mniał niy tyle morgi, ale wjele lasu (chojnów). Mniamniaszki só ajgen, mniał morgów tyle, że mu sia Von należało, ji eszcze flinta móg mniyć ji polować na zwiyrza! Gorzi poszło tamu Pjotrowju, co był wew sejmie posłam ji bez to mnieli go ujante na liście stracańców! Jego ty psiekrwje wew srodze okrutni sposób zamanczyli! Tera mómi wew naszi wsi (czyt. mnieście) łulica Sturmowskygo, a na dzwjyrzach stari szkołi, do chtórni ja chodzyłóm za gzuba, jego popjyrsie wygrawerowane. Łón sia łożaniył na gospodarka, wew Tómaszewje kele Pogódków. Tam wew tych Pogódkach je we szkole Jizba Pamnianci Jego Jimniania. Tam só różne fotki ji jinksze akcesoria. Jedne Sturmowske zez Pjinczina majó na ścianie jego portryt, bo to był dziadek Łojca moji młodziutki krewni, chtórna łuż robji doktorat zez gwarów ji sia interesuje mojimi gadkami. Jeji brat tyż ma do łuczinku zez janzikoznastwam. Tych Sturmowskych tu na Kociewiu było wjele, a to wew Sumninie, a to kele Łanga, tak bardzi na Łanskych Parcelach pod Czyrskam, a to wew Ciyciórce, a to wew Lubjikach. Wejta jano bim dicht zabaczyła ło mojim kuzinie zez Chójniców. Tan ziamni nima, ale zato je igżóner ji wedle jego cychunku wew Czarni Wodzie je srodze apartni dach na kościele łurichtowani! A eszcze zabaczyłóm rzec, że ta jedna Ciotka zez Ciyciórki mocko wjele psisała, jano szkoda, że do szufladi!!! Tera Ja za nió dwa szichti łotwałóm ji na tan przikład ło tych Sztórmach pjisza, bo jych je corazki mni (wjera sia tera rodzó bardzi marni), ji sia łó niych mni słiszi, śłyć Panie nad jejych duszó! Niech tedi moja bajanka ło dzielnim wojaku ji jego rodzie łostanie dla potómnych, cobi kósk wiedzieli, jak to drzewjej biwało!!! Rok po roku mnija, co rok nowa historija. Rózalija R E K L A M A POMERANIA stëcznik 2015 49 literatura Mieszanka sensacji, miłości i historii Z pomorskim dziennikarzem i pisarzem Markiem Adamkowiczem rozmawiamy o jego książce Oblężenie oraz o czasach napoleońskich w Gdańsku. Pomerania: Oblężenie to kryminał historyczny. Dlaczego zdecydowałeś się właśnie na taki gatunek i ile Czytelnik znajdzie w twojej książce fikcji, a ile faktów? Marek Adamkowicz: Powieść rzeczywiście ma w sobie wiele z kryminału historycznego, ale na pewno nie ogranicza się do jednego tylko gatunku. Czytelnik znajdzie w książce sporo sensacji, w tle zaś pojawia się również wątek miłosny. Myślę, że z tego wszystkiego wyszła dość ciekawa mieszanka. W każdym razie na pewno jest to literatura, po którą sam chciałbym sięgnąć. I to jest chyba najlepsza odpowiedź na pytanie o wybór gatunku. Natomiast treść książki stanowi pochodną moich zainteresowań dziejami Gdańska. W odniesieniu do czasów napoleońskich historia miasta jest słabo rozpoznana, dzięki czemu – paradoksalnie – miałem stosunkowo dużą swobodę w snuciu opowieści. Szkielet fabuły, w tym niektóre opisane miejsca czy postaci, jak choćby gubernator miasta gen. Jean Rapp, są autentyczne, niemniej sama intryga została zmyślona, aczkolwiek ma w sobie dużą dozę prawdopodobieństwa. Akcję książki umieściłeś w 1813 roku. Dlaczego właśnie ten rok i dlaczego okres wojen napoleońskich? Bo oblężenie miasta, do którego doszło w roku 1813, jest jednym z kluczowych wydarzeń w dziejach Gdańska. Nie będzie przesadą, jeśli porównamy je do tego, co się stało w 1945 roku. Zniszczenia i straty ludnościowe były wprawdzie mniejsze, ale upadek napoleońskiego Wolnego Miasta zamknął ostatecznie czasy świetności Gdańska, tej dawnej, kojarzonej na przykład ze słynnym na całą Europę 50 Gimnazjum Akademickim. Miasto nie odzyskało już nigdy dawnej pozycji, stając się prowincjonalną mieściną pruską – ważną, chociażby ze względów militarnych, ale jednak „gorszego sortu”. Przyznam, że był jeszcze jeden powód takiego wyboru czasu akcji, a mianowicie to, że temat napoleońskiego Wolnego Miasta, w przeciwieństwie do Gdańska z lat międzywojennych, nie został jeszcze wyeksploatowany przez pisarzy. Z czego to wynika? Brakuje zainteresowanych czytelników, mamy za mało źródeł czy są inne przyczyny? Po części jest to chyba wynik pewnych mód, co zresztą dotyczy zarówno historyków, jak i literatów. Można powiedzieć, że w danym czasie interesowały ich określone tematy. Mamy więc sporo książek o kaprach królewskich, bitwie pod Oliwą czy Konradzie Leczkowie, burmistrzu Gdańska, którego zabili Krzyżacy. Wydarzenia z czasów pierwszego Wolnego Miasta rzeczywiście traktowano po macoszemu, co nie znaczy, że temat w ogóle nie był badany. Na uwagę zasługują chociażby artykuły prof. Władysława Zajewskiego czy książki dr. Andrzeja Nieuważnego, który należy obecnie do czołowych znawców epoki napoleońskiej. Wiem też, że przybywa młodych badaczy i pasjonatów historii, którzy zgłębiają tajemnice Gdańska z początków XIX wieku. Gorzej wygląda sprawa z beletrystyką, choć i tu można znaleźć kilka tytułów. Chociażby Wydmę Umarłych Sławomira Siereckiego. Jedną z ciekawostek związanych z tą powieścią jest to, że jej akcja dzieje się nie tylko w Gdańsku, ale i w Helu, który w czasach Wolnego Miasta był miasteczkiem dość szczególnym, a mianowicie swego rodzaju „kolonią” Gdańska, zamieszkałą zresztą w większości przez Niemców. Co się działo w 1813 roku w oblężonym Gdańsku? Chciałoby się powiedzieć, że nic dobrego. Relacje na ten temat, które miałem okazję czytać, budzą przerażenie, i to mimo upływu dwóch wieków. Najpierw, na początku oblężenia, wielu gdańszczan i żołnierzy zmarło na skutek tyfusu, potem nastał czas głodu. Biedaków, którzy nie byli w stanie zapłacić wysokiej kontrybucji, wyrzucono z miasta, a jako że Rosjanie i Prusacy nie przepuścili ich przez swoje posterunki, ludzie ci żywili się tylko tym, co znaleźli na ziemi niczyjej. Poza mury twierdzy Francuzi wyrzucili nawet dzieci z sierocińca. Na szczęście, dzięki staraniom jednego z carskich POMERANIA STYCZEŃ 2015 literatura / ROK KS. LEONA HEYKEGO generałów, po dwóch tygodniach tułaczki pozwolono im przejść do bezpiecznej strefy. Dla mnie ten epizod jest jednym z symboli oblężenia z 1813 roku. Właściwie na każdej stronie Oblężenia widzimy, że autor świetnie zna historię. Dotyczy to nie tylko dziejów ważnych postaci, jak np. wspomniany Jean Rapp, ale także kuchni oblężonego Gdańska, ubrań, uzbrojenia, ówczesnego wyglądu miasta itp. Ile czasu zajęło ci studiowanie takich historycznych szczegółów? Poznawanie życia codziennego dawnych gdańszczan jest zajęciem niezwykle czasochłonnym. W moich przypadku nie było inaczej. Poznawanie realiów epoki zajęło mi kilka lat i w zasadzie nabrało tempa, kiedy… powieść była już gotowa. To zajęcie wydaje mi się na tyle fascynujące, że wciąż szukam rozmaitych śladów związanych z Gdańskiem napoleońskim. Niedawno na przykład miałem okazję zobaczyć zapiski Krzysztofa Celestyna Mrongowiusza, w których stwierdza, że musi przestać palić, bo „słabuje na zdrowiu”. Poczyniona na marginesie książki notatka jest datowana na czerwiec 1813 roku, czyli niemal dokładnie ten czas, w którym dzieje się akcja powieści! Tego rodzaju drobiazgi działają na wyobraźnię i niejako pozwalają wejść w skórę ludzi żyjących kilkaset lat temu. Jak dobrze trzeba znać Gdańsk, żeby czytając Oblężenie orientować się, gdzie właśnie toczy się akcja? Każdy, kto zna miasto choćby tylko pobieżnie, bez problemu odnajdzie opisywane przeze mnie miejsca. Takie zresztą było moje założenie przy pisaniu książki. Współczesny Gdańsk różni się dość mocno od tego z XIX wieku, a ja nie chciałem prowadzić Czytelnika do miejsc nieistniejących. Zamiast tego zaproponowałem na przykład scenerię ulicy Ogarnej czy katedry w Oliwie. Skąd u ciebie ta miłość do historii Gdańska? Urodziłem się w Gdańsku, wychowałem, tutaj też pracuję. Nie wiem, czy mówienie o miłości do historii miasta nie byłoby nadużyciem, ale na pewno jest to moje miejsce na ziemi. Rozmawiał Dariusz Majkowski POMERANIA stëcznik 2015 By nie zniknęła pamięć… Z Iwoną Piastowską, dyrektorką Biblioteki Publicznej Gminy Szemud, rozmawiamy m.in. o planach związanych z ustanowieniem roku ks. Leona Heykego, który jest patronem tej placówki. Jak doszło do nadania szemudzkiej bibliotece imienia ks. Heykego? Kiedy narodził się pomysł, by nadać bibliotece w Szemudzie imię, zawiązała się specjalna komisja, której członkami byli m.in. Franciszek Liedke (ZKP), Bolesław Bork (pisarz i działacz ZKP), główny inicjator przedsięwzięcia Władysław Hirsz (wójt Gminy Szemud) i Irena Piastowska (ówczesna dyrektorka biblioteki). Rozmów było sporo, zanim ostatecznie zdecydowano się na wybór patrona dla szemudzkiej książnicy, którym został ks. Heyke. Również czytelnicy i mieszkańcy gminy po przedstawieniu propozycji uznali, że jest to słuszny wybór, i pomoże w tym, by nie zniknęła pamięć o tak wielkim człowieku, jakim dla Kaszubów i dla naszego terenu jest Leon Heyke. Nadanie imienia nastąpiło 8 czerwca 1992 r. Jak kultywujecie pamięć o waszym patronie? Biblioteka w Szemudzie początkowo co roku uroczyście obchodziła ten ważny dzień. Obecnie bardzo uroczystą formę nadajemy obchodom organizowanym co 5 lat. Na przykład na 15-lecie, czyli w 2007 r., mieszkańcy mogli wysłuchać bardzo interesującego wykładu Jowity Kęcińskiej pt. „Leon Heyke – Świętopełk literatury kaszubskiej”. Z okazji 20-lecia wydaliśmy gazetkę informacyjną i o naszym patronie, i o bibliotece. Warto również wspomnieć zaprzyjaźnionego z nami czytelnika z Wrocławia, profesora Wojciecha Pisarskiego, który gdy tylko się dowiedział, że patronem biblioteki ma zostać Leon Heyke, systematycznie przekazywał nam informacje o nim znajdujące się w instytucjach i uczelniach we Wrocławiu, gdzie Heyke w 1912 r. dokończył studia doktoranckie. Macie już jakieś plany w związku z Rokiem ks. Heykego? Dla naszej biblioteki jest ogromnym wyróżnieniem decyzja Rady Naczelnej ZKP o ustanowieniu roku 2015 Rokiem ks. Leona Heykego. Jeszcze w styczniu odwiedzą naszą książnicę gimnazjaliści z Luzina, aby poznać jej patrona. Przekażę im, jak doszło do nadania imienia, i oczywiście przedstawię postać ks. dr. Heykego. Wiem też, że gimnazjaliści będą mieli konkurs z wiedzy o życiu i twórczości naszego patrona. Mam ponadto pomysł, aby i w naszej gminie taki konkurs zorganizować, może na szczeblu powiatowym. Na pewno w okolicach 10 października, kiedy obchodzić będziemy 130. rocznicę narodzin patrona naszej placówki, zorganizujemy „Urodziny ks. dr. Leona Heykego”. Myślę, że w trakcie tego roku pojawi się jeszcze mnóstwo innych inicjatyw, aby godnie uczcić to, że 2015 został ogłoszony Rokiem ks. Leona Heykego. 51 Jerzy Nacel patriotami tego kaszubskiego, musimy się go uczyć. [Weronika Rogala] KaJerzy Nacel urodził się w 1937 roku w Karjest trudnym językiem, dlatego szëbsczi tuzach w rodzinie kaszubskiej. Jako dwuletnie dziecko stracił ojca, który został rozstrzelany (…) coraz go mniej młodzieży używa. przez Niemców w lesie kartuskim we wrześniu 1939 roku za działalność antyhitlerowską [Martyna Kobierowska] w ramach Związku Zachodniego. SzkołęNabralibyśmy podstawową i liceum ogólnokształcące ukończył wprawy, gdybyśmy toWydziale ćwiczyli często. w Kartuzach. Po studiach na Farmaceutycznym dawnej Akademii Medycznej w Gdańsku podjął pracę asystenta w Katedrze Krajewski] Nawet w cza[Wojciech i Zakładzie Chemii Ogólnej tej uczelni. Oprócz działalności dydaktycznej (również jakosie współautor skryptów chemii dla studentów medycyny) lekcji, które odbywają się w języku brał udział w cyklu badań (syntez) nad substancjami przeciwcukrzycowymi (współpraca ze starogardzką Polfą). polskim, pozwalam sobie wtrącić takie Będąc członkiem Polskiego Towarzystwa Historii Medycyny i Farmacji zajsłowa kaszubskie. Omawialiśmy np. mował się historią aptekarstwa na Kaszubach – w efekcie powstała monografia aptekarstwa kartuskiego. Jest również współautorem haseł Encyklowzory elektronowe kreskowe, czyli pedii Zielarstwa i Ziołolecznictwa Wydawnictwa Naukowego PWN-u. Czë młodi lëdze sztrichòwé mòdła, takie wstawki będę Jako członek Zarządu Oddziału Gdańskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Poinicjuje upamiętnienie miejsc związanych z obecnością Kana pewno robił.Ziemią Kaszubską przejawia zaczekawiony są kaszëbizną? morskiego szubów w Gdańsku. Jego zainteresowanie się również w działalności publicystycznej, głównie na łamach czasopi[TVP] Czy inne sma społeczno-kulturalnego Pomerania. Prywatnieprzedmioty bibliofil i amator gry też chciałTVP Gdańsk, Wiedno Kaszëbë, 12.11.2014 w szachy. Od 2003 roku jest emerytowanym nauczycielem akademickim. byś mieć w języku kaszubskim? http://www.tvp.pl/gdansk/publicystyka/ [R. Rafiński] Nie byłoby to problewiedno-kaszb/wideo/odc-12112014/17623782 mem dla nas. Musielibyśmy się tylko bardziej przyłożyć do języka kaszubWidzymë szkòłową jizbã, w chtërny kòl skiego, żeby nim władać w 100 procenbiórka stoji białka, w rãce mô statk ze skła, tach. *** na scanie tôfla, a na ni periodny ùstôw [Dariusz Glazik, naczelnik Wydziapierwiôstków. Czedë w programie gôdô sã pò kaszëbskù, na ekranie pòjôwiô sã łu Edukacji, Kultury i Sportu w Starostwie Powiatowym w Bytowie] Myślę, pòlsczi tłómaczënk. [TVP, Anna Cupa-Dziemińska] Ùczba że to mogłaby być fantastyczna i atrakchemie pò kaszëbskù? To je mòżlywé cyjna lekcja, nie tylko sam język kaszubi to je gwësno naju przińdnota. Ale ski w języku kaszubskim, ale również czë młodi lëdze zaczekawiony są i inne przedmioty (…) [TVP] Gôdają w Bëtowie, gdze kaszëbizną? To dzysô sprawdzymë. W Brusach, Bëtowie i Chònicach. w slédnëch dwùch latach ò czileset proKòżdô szkòła je òsoblëwô. W Brusach ceńt ùrosła lëczba ùczniów, co w strzéddzejô jedurné na swiece kaszëbsczé nëch szkòłach ùczą sã kaszëbsczégò. liceùm òglowòsztôłcącé. Ta szkòła jak- To ewenemeńt na całé Kaszëbë, bò no pierszô na Kaszëbach zaczãła ùczëc wëmëslëlë tuwò sztipendia za nôùkã kaszëbsczégò jãzëka ju 23 lata temù. kaszëbsczégò. [Dariusz Glazik] Chcieliśmy zmotySą pionierama. Òstatno zaczinają pò kaszëbskù ùczëc jinëch przedmiotów, wować dodatkowo uczniów do nauki języka kaszubskiego, stąd pojawił się też na przëmiôr chemie. [Uczéń kòl tôflë] Westrzód chemi pomysł ufundowania stypendiów dla cznëch reakcjów mómë reakcjã syntezë, trzydziestki najzdolniejszych uczniów reakcjã analizë i jinszi rozkładzënë, w każdym typie szkoły. Te pieniądze, reakcjã pòjedinczi wëmianë i reakcjã oczywiście, pochodzą ze zwiększonej subwencji oświatowej dla powiatu bydëbëltny wëmianë. [Ùczenka trzimie statk z jaczims płinã] towskiego, którą przeznaczamy właśnie na wypłatę stypendiów, ale również na Terô wlejã chlorowòdorowi kwas… [Wojciech Krajewski, nauczyciel pomoce dydaktyczne do nauczania jęchemii w Kaszubskim Liceum Ogólno- zyka kaszubskiego oraz na wycieczki. kształcącym w Brusach] Taką inspira- Łącznie z samego kaszubskiego zwiękcją na pewno był pierwszy podręcznik szona subwencja jest o ponad 2 miliony z chemii, napisany w języku kaszub- złotych. Na stypendia przeznaczamy skim przez pana Jerzego Nacla. Na 500 tysięcy złotych. Gôdają ùczniowie z bëtowsczi szkòłë podstawie tego podręcznika napisałem scenariusz lekcji. Podsunąłem pomysł [Ania Friede] Téż mògą bëc dëtczi, ale to je tak z miłotë dlô ti mòji môłi młodzieży. (…) Gôdają ùczniowie KLO [Rafał Ra- òjczëznë.(…) [Patryk Jakubek] Në kąsk fiński] To jest nasz regionalny ję- je... Jakbë nie bëło dëtków, to bëm nie zyk. Powinniśmy (…) jesteśmy jakby chòdzył tak czãsto. Ale chcôłem téż CHEMIÔ ÒGLOWÔ I ÒRGANICZNÔ CHEMIÔ ÒGLOWÔ I ÒRGANICZNÔ okładka2.indd 1,3 52 Jerzy Nacel 2013-06-21 15:42:44 sóm dlô sebie, żebë sã kąsk naùczëc. [Małgorzata Kop Ostrowska] Czëjemë sã trochã wëróżniony przez to, taczi wëjątkòwi, że za nôùkã pieniãdze dostajemë. [Wioletta Katarzyna Ratajczak-Toczek, nauczycielka języka kaszubskiego] Jô ju widzã ù naszich ùczniów, że òni gôdają: „Pani, nawetka jakbë më nie dostelë tëch dëtków, më bë téż chòdzëlë na tã rodną mòwã, bò tu je tak fajno, wiesoło, mòżemë sã pòtkac”. (…) [TVP] 30 ùczniów z kòżdi strzédny szkòłë z bëtowsczégò krézu dostôwô co miesąc za nôùkã kaszëbsczégò 150 złotëch (…). Tej gwësno nôùka sã lónëje. [Dariusz Glazik] Rzeczywiście skutek był potężny, tak jak przewidywaliśmy. Przed programem stypendialnym, który już drugi rok szkolny funkcjonuje, mieliśmy zaledwie kilkudziesięciu uczniów, i to w jednej szkole, uczących się języka kaszubskiego. W tej chwili w pięciu zespołach szkół ponadgimnazjalnych młodzież uczy się języka kaszubskiego i w dwóch specjalnych ośrodkach szkolno-wychowawczych. Łącznie to zdecydowanie ponad 300 osób uczy się tego języka. [TVP] Òstôwô dërch mòralné pita nié: czë płacëc za nôùkã rodny mòwë? A z drëdżi stronë, jak jinaczi mòt i wòwac, skòrno młodzëzna w strzédnëch POMERANIA STYCZEŃ 2015 Z drugiej ręki szkòłach bez 3 lata mùszi sã rëchtowac do maturë (…) i mô fùl jinëch zajimniãców? *** [TVP] Wedle òstatnëch pòdôwków Kùratorium Pòùczënë we Gduńskù ka szëbsczégò w całoscë ùczi sã latos kòle 18 200 sztëk ùczniów, z tegò 78% w spòd lecznëch szkòłach, 16% w gimnazjach i le 6% w strzédnëch szkòłach. [Łukasz Grzędzicki, prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego] Nôùka w szkòłach strzédnëch (…) to je kwestia przede wszëtczim òrganizacyjnô. I tu nôwiãcy mają do zrobieniô direktorzë szkòłów i samòrządowcë. Jeżlë młodi lëdze, co dojéżdżiwają do szkòłë strzédny, ni mają aùtobùsu, cobë wrócëc dodóm, to ni mògą òstac w szkòle dłëżi na tim jãzëkù kaszëbsczim. (…) są rozmajité mòtiwacje. Jô më szlã, że młodi lëdze ùczą sã kaszëb sczégò, bò są czekawi swiata (…), ale wiém téż, że są samòrządë, chtërne wprôwadzają rozmajité zôchãtë (…), fùndëją stipendia dlô młodëch lëdzy. Ti, co chcą sã ùczëc (…) wedle mòjégò pòzdrzatkù, pòwinni dostac dobré stipendium. Pierszi sztudérzë etnofilologie kaszëbsczi Radio Gdańsk, Na bôtach i w bòrach, 14.12.2014 http://www.radiogdansk.pl/index.php/audycje-rg/radio-gdansk-po-kaszubsku/ item/19299-najpiekniejsza-kaszubka.html [RG, Magdaléna Kropidłowskô] Całima miesądzoma żelë w niepewnoscë, czë stwòrzą dlô nich czerënk. Jak ju władze ùczelni zagwësniłë, że czerënk pòwstónie, zafelowało chãtnëch. Jak nalazło sã dosc chãtnëch, zafelowało pieńdzy. To wszëstkò bawiło dwa lata, ale skùńczëło sã szczestlëwie. Studencë etnofilologie kaszëbsczi, ti, jaczich szukôł Ùniwersytet Gduńsczi i jaczich do studiowaniô zachãcywałë kaszëbsczé media, są pierszima w historii sztudérama pierszégò w historii czerënkù na ùniwersytece nastawionégò blós na ùczbã jãzëka i kùlturë kaszëbsczi. (…) na te studia POMERANIA stëcznik 2015 Òdjimk ze stronë czerënkù: https://www.facebook.com/etnofilologiakaszubska?fref=ts zapiselë sã nié blós swiéżi maturziscë, ale téż lëdze dozdrzeniałi (…) [sztudérka 1, Brigita Michalewicz] (…) Je nas małô grëpa i przez to czëjemë sã taczi zjednóny baro. [sztudérka 2] Më sã tuwò ùczimë filozofii, mómë téż kaszëbsczi jãzëk – w pisënkù, czëtanim, gôdanim, psychòlogiã, pedagogikã i (…) jinszé hùmanisticzné przedmiotë. [sztudérka 1] Wszëtkò to je pòtrzé bné, żebë më mòglë w przińdnëch latach ùczëc i zajmòwac sã kaszëbsczim jãzëkã. [RG] A wa jesta zadowòlony z tegò, co wa pòtkelë tu na tëch studiach? (…) Czë to sã realizëje, to, co wa chcelë? [sztudéra 1] Kąsk jo, a kąsk nié, bò to, co mie sã widzy, to je to, że na naji je taczé wiôldżé wëzdrzenié, że sã nas zaprôszô na promòcjã ksążczi czë jaczis wëkłôd (…) Co trzecô strzodã (…) më mómë (…) zajãca w terenie. To, co sã tak mni widzy, to taczé przedmiotë, jak psychòlogia, pedagògika, ale wiém, że to je pòdstawa programòwô, i jinszi drodżi ni ma. (…) [RG] Pani je przedstôwcą tëch star szich studentów na etnofilologie ka szëbsczi. Czemù pani w taczim wiekù sã zdecydowa jic na studia? [sztudérka 1] Prawie temù, że terô jô móm na to czas. Czej jô bëła młodô, zajima sã robòtą, dzecoma. A terô, czej dzecë wëszłë z dodomù, mògã realizowac swòje marzenia (…). Nigdë nie je za pózno. (…) [RG] Jaczé wa môta planë związóné z tima studiama, co pò studiach? [sztudérka 3] Jô nie wiém jesz, co jô bãdã robic. Ale jô bë chcała do radia abò ùczëc dzecë w szkòle, taczé malinczé nôlepszé są do ùczeniô. [sztudérka 4] Ja nie mówię po kaszubsku, przyszłam tutaj, żeby się nauczyć tego kaszubskiego. Jestem (…) w tej chwili na piątym roku etnologii na Uniwersytecie Gdańskim, i język przyda mi się bardzo do badań terenowych. Jeżeli ktoś mówi do mnie po kaszubsku, to również powinnam odpowiedzieć po kaszubsku, bo tak wydaje mi się bardziej kulturalnie, więc postaram się nauczyć. [sztudéra 1] Wiedno bëło mie wstid, że kaszëbsczi jãzëk znajã (…), leno że historii nie znóm, temù jô to wzął. [sztudérka 2] Żëcé zrobi swòje, ale jô mëszlã, że jô bë chca do szkòłë i tam ùczëc dzôtczi kaszëbiznë i tegò, co jô tuwò sã naùczã (…). [RG] Dopòwiém, że na etnofilologie kaszëbsczi sztudérëje szternôsce sztëk lëdzy. 53 Znaki ludowej pobożności Andrzej Ortmann, mieszkaniec podchojnickiego Czartołomia, od kilkunastu lat zajmuje się dokumentowaniem historii lokalnych obiektów kultu religijnego. Owocem tej pasji były najpierw publikacje traktujące o przydrożnych znakach pobożności z terenu parafii w Krojantach, a następnie z dekanatu chojnickiego. Autor nie ustawał w swojej peregrynacji szlakiem krzyży i kapliczek, czego pięknym, materialnym świadectwem jest album Boże Męki powiatu chojnickiego. Wydawnictwo, opatrzone przedmową prof. Jacka Knopka, stanowi wartościowy przyczynek do badań nad kulturą duchową i historią regionu. W publikacji odnajdziemy opis aż 652 współczesnych obiektów związanych z pobożnością ludową; zamieszczono również informacje o nieistniejących już Bożych Mękach (np. krzyżach ściętych przez Niemców w czasie II wojny światowej). Nawigację po tej ciekawej lekturze ułatwia to, że kolejne rozdziały odnoszą się do jednostek terytorialnych: miast i gmin powiatu. Godna podkreślenia jest myśl autora zawarta we wstępie: „Boże Męki nie same tworzą historię. To żywi ludzie, ich budowniczowie i ci, którzy się przy nich zbierają lub zbierali (...)”. Z wieloma z nich rozmawiał A. Ortmann, gromadząc materiał do opracowania. Informacje przekazane przez mieszkańców i fundatorów miały dla autora największą wartość, ponieważ zasób faktografii dotyczącej tego rodzaju obiektów kultu jest bardzo ograniczony. W ostatnich latach pojawiły się natomiast liczne publikacje zawierające wizerunki plastyczne kapliczek czy figur wolno stojących (bez szczegółowego opisu, np. na Kociewiu Świeckim teka rysunków Łukasza Lewandowskiego, wykonanych z natury). 54 Nierzadko życzliwi mieszkańcy udostępniali autorowi także zdjęcia archiwalne z rodzinnych zbiorów, co miało niebagatelne znaczenie szczególnie w przypadku znaków pobożności o odległej metryce bądź nieobecnych już w lokalnym krajobrazie. Eksploracja terenowa przyniosła też bogaty plon ikonograficzny w postaci licznych fotogramów (np. zdjęcia grot z figurami z obszaru gminy Brusy, s. 59, 72 czy 76). Pożyteczna okazała się również kwerenda biblioteczna, przeprowadzona m.in. w chojnickim muzeum i bibliotece publicznej. Autor uważnie śledził strony internetowe, np. parafii, stowarzyszeń oraz urzędów miast i gmin. Album, starannie wydany przez Bernardinum i współfinansowany ze środków Unii Europejskiej, powinien się znaleźć na półce z regionalnymi rarytasami – cieszy oko, skłania do refleksji oraz wzbogaca zasób naszej wiedzy o pomorskiej kulturze religijnej. I zaprasza Czytelnika „Pomeranii”, „by wyruszył na szlak, podziwiać otaczające nas piękno. A w podziwie nad wielkością i mądrością Stwórcy, by usiadł gdzieś pod krzyżem i w modlitwie podziękował Bogu za Jego dzieło” (s. 9). Kazimierz Jaruszewski Andrzej Ortmann, Boże Męki powiatu chojnickiego, Chojnice 2014. Dzieje stawania się miastem Samorządowe władze Rumi przywiązują znaczną wagę do poznania i upowszechnienia dziejów miejskiej społeczności. Jednym z najnowszych tego dowodów jest publikacja Sylwii Bykowskiej Historia Rumi w latach 1945–1990, stanowiąca drugi tom współczesnej monografii historycznej tego miasta pod redakcją Błażeja Śliwińskiego, w całości sfinansowana przez miejski samorząd. Autorka tej książki po kolei, ciekawie i w przystępny sposób omówiła w niej rozwój przestrzenny i gospodarczy Rumi oraz przejawy życia społeczno-politycznego tej miejscowości. Następnie, nietypowo jak dla tego typu opracowań, przedstawiła zagadnienia oświatowe, kulturalne oraz religijno-kościelne. Mianowicie uczyniła to poprzez opis dziejów poszczególnych rumskich szkół, placówek i organizacji kulturalnych oraz czterech miejscowych parafii, bez sprowadzenia ich historii do wspólnego mianownika, uogólnienia. Całość poprzedza przedmowa pióra burmistrz Elżbiety Rogali-Kończak i wstęp odautorski, a kończy interesujący aneks opracowany przez Beatę Możejko „Historia symboli samorządowych: herbu i flagi”. Integralną częścią publikacji są też liczne przypisy, bibliografia, spis tabel oraz indeks osób, co w dużej mierze nadaje książce charakter naukowy. Oddzielnie należy wspomnieć o starannej szacie edytorskiej (na pewno lepszej niż opublikowanego w 2012 r. tomu pierwszego monografii Historia Rumi. Od pradziejów do 1945 r.) i bogatym materiale ilustracyjnym, stanowiącym wartość samą w sobie. Należy podkreślić, że podstawę rozważań S. Bykowskiej stanowiła szeroka baza źródłowa, w tym zawartość kilku polskich archiwów państwowych i rumskich instytucji, liczne czasopisma, kilka stron internetowych oraz bogata literatura przedmiotu, m.in., co warto podkreślić, kilkadziesiąt miejscowych kronik. Dobrze to świadczy nie tylko o podejściu autorki do warsztatu historyka – regionalisty, ale także o rumianach, którzy najwyraźniej czynnie włączyli się w przygotowanie publikacji o ich historii. Jednak w tym kontekście POMERANIA STYCZEŃ 2015 LEKTURY trójmiejskiej drukarni wydawnictw podziemnych. Warto tutaj dopowiedzieć, że prowadzące ją osoby dalekie były od wykorzystywania swojej pracy do urzeczywistniania celów osobistych, także awansu w podziemnej hierarchii: „Złożoną materię tych zagadnień [strategii działań podziemnych – dop. BB] gotowi byliśmy powierzyć lepiej do tego przygotowanym inteligenckim, solidarnościowym elitom” (s. 59). Czy wyzbycie się prywatnych ambicji, często ważących negatywnie w historii naszego kraju i regionu, było jedną z przyczyn sukcesu polskiego, pomorskiego społeczeństwa w przełomie 1989 r.? Środowisko szeroko pojętych kaszubskich regionalistów, w tym najbardziej członkowie Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, najmocniej powinno jeszcze bardziej szkoda, że nie wykorzy- docenić to, że w opracowaniu S. Bykowstano relacji mieszkańców Rumi pamię- skiej rumscy Kaszubi są ważnym podtających opisywane osoby i wydarzenia. miotem narracji, a Zrzeszenie uznano Jak sądzę, był to jeden z powodów, dla za jedną z dwóch (obok Związku Harktórych w niektórych partiach książ- cerstwa Polskiego) organizacji, które ki zbytnio zaufano źródłom pisanym, miały największy wpływ na dzieje w tym szczególnie prasie, a przecież jej Rumi w ostatnich dziesięcioleciach. Wytreść formułowano wówczas na wyraź- mownie świadczy o tym poświęcenie ZKP jednego z podrozdziałów. ne polityczne zapotrzebowanie. Trzeba jednocześnie powiedzieć, Na pew no przełomową datą w historii Rumi jest rok 1954, w którym że niektóre stwierdzenia autorki (jeżeli otrzymała ona prawa miejskie. Lektura nie są pomyłką) ukazują, że Zrzeszenie prezentowanej książki stanowi dobre jest odbierane w niektórych środowiuzasadnienie tezy, że co prawda było to skach inaczej, niż sądzą jego członkowydarzenie znaczące, ale nie spowodo- wie. Potwierdza to sformułowanie: „Na wało natychmiastowej eliminacji z no- obszarze Kaszubszczyzny [winno być: wego miasta cech typowych dla osad Kaszub – dopis. BB] procesowi temu towiejskich. Te nadal były obecne, co mię- warzyszyła potrzeba zamanifestowania dzy innymi poświadczają trudności ze jednocześnie etnicznej tożsamości nastworzeniem typowego miejskiego cen- rodowej [podkreśl. moje – BB]. Na teretrum Rumi z ratuszem, współczesnym nie Rumi objawiło to się powołaniem do rynkiem itp., mającego stanowić, we- życia w czerwcu 1981 roku rumskiego dług niektórych osób, ostateczne prze- Oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego”. Krótko dodam jedynie, że zwyciężenie jej wiejskiego rodowodu. Cieszy, że pracy S. Bykowskiej nie w oficjalnych dokumentach Zrzeszenie można odbierać jako opracowania, któ- odcina się od przypisywania Kaszubom re mogłoby wzbudzić zainteresowanie oddzielnej narodowości. Nie ustrzeżono się w tej publikacji jedynie niewielkiego kręgu osób mniej lub bardziej związanych z Rumią, czy od potknięć redakcyjnych, stylistyczteż miłośników regionalnej historii. nych, błędnie podanych imion wymieZnajdziemy w niej bowiem sporo wąt- nianych osób, pomyłek w zapisach bików o znaczeniu szerszym, mocno wpi- bliograficznych itp. Przede wszystkim jednak jest pewsanych w dzieje większych społeczności i na nie wpływających. Do nich między ne, że Historia Rumi w latach 1945–1990 innymi zaliczam nadal mało znany fakt stanowi ważną pozycję w powiększająfunkcjonowania w Rumi w latach 1984– cej się bibliografii historii Kaszub, tym –1989 największej w rejonie aglomeracji cenniejszą, iż mocno potwierdza ona POMERANIA stëcznik 2015 duże znaczenie opracowań lokalnych dla powstawania bardziej ogólnych publikacji. Bogusław Breza Sylwia Bykowska, Historia Rumi w latach 1945– –1990, Wydawnictwo Region, Gdynia – Rumia 2014. Baro krótkò tatczëznë Czedë jô wzął do rãczi nônowszą ksążkã ks. Władisława Szulësta – historiczną mònografiã wsów Gòstómkò, Żółno i Suminë – tej jô sã baro skrësził. Kò to są môle z naszi parłãczni z aùtorã z lëpùsczi parafii (czim człowiek je starszi, tim barżi za tak czims teskni), wiosczi, jaczé jô znóm òd dzecka, przez lëdzy, chtërny przëchôdelë do kòscoła, a colemało czej przëjéżdżelë na mszã swiãtą i kòl nas doma òstôwielë swòje kòła. Czemù ùsôdca wzął na naùkòwą warkòwniã prawie te trzë wsë? W ksążce ni ma ò tim wërazny nadczidczi. Czej jô zazwònił do aùtora do Lëpùsza i sã gò ò to spitôł, òn mie òdrzekł, że to są jego rodné stronë. Gòstómkò – rodzynnô wies, Żółno nôleżało wiedno do szôłtëstwa w Gòstómkù, a Suminë bëłë lesnictwã. Wszãdze tamò lëdze pôsalë bëdło, mielë leżnosc spòtëkac sã jakò sąsadze. To bëła ta jich òbéńda, pòspólnô krôjna. W pisanim ti ksążczi Władisłôw Szulëst pòdpiérô sã baro bògatą lëteraturą, archiwalnyma dokùmeńtama, ale téż wiele wiédzą swòjégò starka Ferdinanda i gwôsnym doswiôdczenim. Co je wôrt zapamiãtaniô z prësczégò cządu tëch wsów? Przed wszëtczim to, że Miemcë zbùdowelë w Gòstómkù szkòłã, chtërna bëła z jedny stronë skôrbnicą wiédze, a z drëdżi germanizacyjnym nôrzãdzã, môlã zniewòleniô. Że w Gòstómkù rosła liczba katolëków i że katolëcë żenilë sã z lëtrama, a w całoscë żëlë zgódno, jak dobri sąsadze. W cządze midzëwòjnowim do szkòłë w Gòstómkù przëszlë szkólny z Pòlsczi i nié le ùczëlë dzecë, ale téż mielë starã ò rozwij kùlturë, w tim kaszëbsczi i materialny. Dotëchczas żëcé tuwò szło wedle pòlsczi rzeklënë: wies zacësznô, wies 55 LEKTURY – w Lëpuszu; le terô ju przëjéżdżiwają nié na kòłach, ale colemało aùtama. Ja k w ied no aùtor za m iesc y ł w ksążce dzesątczi òdjimków – stôrëch i nowëch, wszëtczé òpisóné, z mionama i nôzwëskama òdjimniãtëch; je to baro bëlnô robòta, bò w rodzynnëch albùmach są zdjãca, chtërnëch gwôscëcele ju ni mògą w całoscë pòwiedzec, chto na nich je. Baro wôrtné są téż planë katastralné – òd prësczégò cządu do dzys. Òsoblëwò ta mònografiô sprawi wiele redoscë nôleżnikóm lëpùsczi parafii. Jô jã czëtôł z czerzwionyma plachcama na skarni. Stanisłôw Janke spòkójnô. II swiatowô wòjna wszëtkò zmieniła. Nastôł czas miemiecczich represjów, òsobistëch i zbiérnëch dramatów. Hitlerówcowie wsôdzelë lëdzy do lagru Stutthof, a partizanowie kredlë doróbk gòspòdarzów. Aùtor pisze ò czekawim i dramaticznym zetkanim przédników Tajny Òrganizacji Wòjskòwi „Grif Pòmòrsczi”: „W Gòstómkù Léón i Józef [Kùlasowie] wiele razy przebiwelë ù rodzënë Żëwicczich. Na jednym z zetkaniów »Jur« (Dambek) i »Ryś« (Gierszewski) pòwadzëlë sã ze sobą i wëcygnãlë pistóle, tej Léón i Józef Kùlasowie zareagòwelë i pòwiedzelë, że chtëren pierszi strzeli, tegò zabiją. Wtenczas »Jur« i »Ryś« zatknãlë pistóle za pas”. Dali W. Szulëst pisze: „Czej òmôwiómë to zańdzenié, wôrt je nadmienic, że pòdług Zdzysława Kùrowsczégò Dambk béł człowiekã nieòbliczalnym i bezwzôjnym, ùdbôł sobie zniszczëc Józefa Gierszewsczégò, chtëren bòdôj stanął na jegò drodze”. Cząd pò wòjnie téż przëniósł jiwer wiele mieszkańcóm tëch môlów. Władza przejmòwała i ùpaństwòwiała zemiã gbùrów (jesz pò wòjnie tak jich zwelë w ùprocëmnienim do pléwków – môłorolnëch chłopów). Baro wôrtnô je wiédza, że mieszkańcë do dzys mają starã ò religijné zwëczi: majewé, różańcowé, pùsté noce. Przë tim gôdô sã, że òd wieków chòdzą do tegò samégò parafialnégò kòscoła – pòd wezwanim Michała Archanioła 56 Władysław Szulist, Dziedzictwo przeszłości. Gostomko, Żółno, Suminy [ksążka wëdónô przez aùtora], Lipusz 2014. Mãka Pańskô na Swiãtëch Górach Kristina Labùdda (rocznik 1940) pò chòdzy z Wëszecëna, je emeritowóną wielelatną szkólną. Lata lateczné wespółdzejô z wejrowsczima francëszkanama, òd 2011 jakò òsoba swieckô je pòdwëższą sostrą III Francëszkańsczégò Zôkònu w Wejrowie; tamò francëszkanie mają starã nad kalwarią i znónym z cëdownoscë òbrazã Matczi Bòsczi Wejrowsczi, patronczi Ùzdrowieniô Chòrëch na Dëszë i Cele. Ju jakò szkólnô Kristina Labùdda bëła rozlubionô w mùzyce, teatrze, literaturze. Jakò pòetka miała swòjã pierszëznã jakò 55-latnô białka wiérztã „Kaszëbskô Jerozolëma”. Dopiérze prawie pò dwadzesce latach òd pierszëznë ùkôzała sã ji pierszô pòetickô ksążka Z Chrystusem przez Kaszubską Golgotę. Z cerpiącym Christusã przez Wejrowską Gòlgòtã”. Są to pòeticczé rozmiszliwania ò Mãce Pańsczi, sztërnôsce stacjach Krziżewi Drodżi pisóné pò pòlskù i aùtorskò przetłómaczoné na kaszëbsczi jãzëk. Pòetka pisze biôłé wiérztë, co w ji pòkòlenim je rzôdkò spòtikóné. Dzysô przë tak rozpùstnym jãzë kù pùbliscysticzi, mediów, a nawetka lëteraturë, jãzëk wiérztów Kristinë Labùddë je òsoblëwą òazą wãzłowatoscë. Prof. Jerzi Tréder napisôł pò pòlskù ò ji kaszëbsczim jãzëkù hewò le tak: „Jak samé rozmiszlania, tak pòprawnô i razã prostô, piãknô, do përzënë zrozmiałô je kaszëbizna tëch rozwôżaniów. Mòże òna bëc prawie fòrmą kùltiwòwaniô rozwiju mòwë Kaszëbów, chtërny tak lëcznô ùczãstniczą w kalwarijnëch nôbòżéństwach”. We strzodã 26 lëstopadnika 2014 rokù w Mùzeùm Pismieniznë i Mùzyczi Kaszëbskò-Pòmòrsczi w Wejrowie òdbëła sã promòcjô ksążczi Kristinë Labùddë. Przë nafùlowóny pò brzedżi zalë młodzëzna gimnazjalnô i Ana Jankòwskô recytowelë tã pòezjã – pò pòlskù i pò kaszëbskù. Bëtnicë tegò zetkaniô bëlë baro zasłëchóny w tëch dokazach. Pòetka bédëje nieletczé chrzescë jaństwò. Sygnie wsłëchac sã w niejedne wersë „Twój krziż / niech sã stónie / naszą chwałą” („Christe Zbôwco”); „Panie, pòmòżë cerpiącym / òdkrëc mòc / kòżdégò cerpieniô, / jaczé Bóg / na nas zséłô” („Jezës dwigô krziż”); „Matkò Bòlesnô, / naùczë nas cerpiec / z gòdnoscą / pò ùtrace nôblëższich” („Jezës zjãti z krziża”). Nimò prostégò jãzëka aùtorka nie ùmëkô sã przed metafòrama: „Czelich gòrzczëznë / òstôł wëpiti do dna” („Jezës dwigô krziż”); „Ùpôdôsz, Jezë, POMERANIA STYCZEŃ 2015 LEKTURY / przëgniotłi cãżôrã / naszich winów” („Pierszi ùpôdk Jezësa”). Pòetickô ksążka Kristinë Labùddë bãdze òsoblëwie wôrtnô dlô Sanktuarium Matczi Bòsczi Wejrowsczi. Kùstosz tegò sanktuarium, ò. Daniel Szustak, napisôł w przedmòwie pò pòlskù: „Ten dokôz ùkazywô nama, lëdzóm wierzącym, że nie dô sã zrozmiec Christusa, czej nie bãdzemë zdrzelë na Krziż. Nie dô sã zrozmiec cwëkù codniowégò żëcô, czej nie bãdzemë zdrzelë na krziż. Krziż, chtëren je Znakã bòlescë, je téż Znakã dobëcô i paschalny redotë”. W całosce wiérzte tercjarczi z Wejrowa są bëlnym wkłôdã do kaszëbsczi pismieniznë. Stanisłôw Janke Krystyna Labudda, Z Chrystusem przez Kaszubską Golgotę. Z cerpiącym Christusã przez Wejrowską Gòlgòtã, Wydawnictwo WR, Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej, Wejherowo 2014. Wędrówki śladami wielkich Pomorzan Do rąk czytelników na Kociewiu i w Borach Tucholskich trafiła niedawno bardzo ciekawa publikacja. Jej autorami są regionaliści związani z Osiem i ziemią świecką: Mariusz Chudecki i Józef Malinowski. Książka zawiera dwa przewodniki historyczno-turystyczne dotyczące szlaków im. prof. Alfonsa Hoffmanna i ks. dr. Bernarda Sychty. Zostały opracowane w pierwszej dekadzie XXI w., ale dla potrzeb nowego wydawcy, uaktualniono opisy oraz rozszerzono materiał informacyjny i ilustracyjny. Zmieniono też w 2013 r. przebieg jednego ze szlaków (im. A. Hoffmanna). Książka została opublikowana jako tom I planowanej serii wydawniczej „Dziedzictwo kulturowe Wdeckiego Parku Krajobrazowego”. W pierwszym przewodniku, o intrygującym i bardzo trafnym tytule „Profesor Alfons Hoffmann – człowiek, który oświetlił Pomorze”, w części historycznej ukazano zasługi wybitnego uczonego i inżyniera w dziedzinie elektryfikacji Pomorza i hydroenergetycznego POMERANIA stëcznik 2015 wykorzystania Wdy (Czarnej Wody). Autor, Mariusz Chudecki, przedstawił również znaczący wpływ hydroenergetyki na rozwój Pomorza w okresie międzywojennym – na przykładzie elektrowni w Gródku. Ilustracja pomieszczona na stronie 25 publikacji ukazuje uroczyste uruchomienie pierwszej turbiny w tym zakładzie przez Prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego w 1923 r. W części turystycznej, opracowanej przez Józefa Malinowskiego, odnajdziemy szczegółowy opis żółtego szlaku (wraz z kilometrażem). Malowniczy szlak prowadzi od Błędna do Leosi i liczy 40 kilometrów. Wędrówkę rozpoczynamy w Błędnie (na trasie Śliwice – Skórcz), a kończymy przy nieczynnej stacji PKP w niewielkiej osadzie Leosia (na linii kolejowej Laskowice – Tuchola). Czytelnika zainteresować mogą również ciekawostki na temat sandru Wdy (s. 73–74). Drugi przewodnik, o rozbudowanym tytule „Piękno przyrody, ludowej kultury i słowa. Śladami ks. dr. Bernarda Sychty po Ziemi Świeckiej”, zawiera szczegółowe informacje biograficzne dotyczące związków cenionego na Pomorzu leksykografa, folklorysty i literata z obszarem współczesnych gmin Osie, Drzycim i Jeżewo. Na tym właśnie terenie członkowie Bractwa Czarnej Wody wytyczyli szlak rowerowy nazwany przez nich „naokólnym” (s. 5). Szlak zaczyna się i kończy w Osiu, gdzie w latach 1941–1945 ukrywał się przed Niemcami ksiądz Sychta. Trasa wiedzie przez Żur, Drzycim, Gródek, Laskowice, Jeżewo, Czersk Świecki, Jaszcz, Brzeziny i Miedzno, a więc przez obszar, na którym zasłużony leksykograf gromadził materiał do trzytomowego Słownictwa kociewskiego na tle kultury ludowej. Większość dystansu możemy pokonać drogami asfaltowymi o niewielkim natężeniu ruchu. Dopełnieniem części historycznej jest opis turystyczny, traktujący również obszernie o środowisku przyrodniczym. Zaprojektowany szlak liczy 55 kilometrów, a do większych jego atrakcji zaliczymy m.in. wybudowane przed II wojną światową elektrownie wodne (Żur – na 10. kilometrze trasy i Gródek – po 21 kilometrach). Przy kościele w Gródku krzyżują się też oba ukazane w publikacji szlaki turystyczne (s. 168). Natomiast w okolicy Żuru J. Malinowski poleca odwiedziny „kirchacza” – pozostałości dawnego cmentarza ewangelickiego (s. 163). Ten regionalny rzeczownik utworzono, jak podaje autor, od niemieckiego Kirchhof – cmentarz. Ciekawostki językowe niewątpliwie wzbogacają przekaz o charakterze historyczno-kulturowym. Oba przewodniki są warte polecenia Czytelnikom „Pomeranii”, szczególnie tym lubiącym piesze i rowerowe wędrówki. Atutem wydawnictwa jest ponadto przypomnienie zasług dwóch wspaniałych Pomorzan. Jeden z nich był twardo stąpającym po ziemi inżynierem, ale i marzycielem, który już od dziecięcych lat pragnął oświetlić umiłowane Pomorze. Drugi zaś był uczonym kapłanem, „piastunem słowa”, który z kolei, uratował przed zapomnieniem potężny zasób kaszubskiej i kociewskiej leksyki. Pamiętajmy o nich na szlaku. Ziemia świecka czeka na swoich eksploratorów! Kazimierz Jaruszewski Mariusz Chudecki i Józef Malinowski, Szlakami prof. Alfonsa Hoffmanna i ks. dr. Bernarda Sychty po Ziemi Świeckiej, Bractwo Czarnej Wody i Wdecki Park Krajobrazowy, Osie 2013. 57 z Kociewia Trójmiejscy Kociewiacy wybrali patrona W Sali Mieszczańskiej Ratusza Staromiejskiego w Gdańsku 29 listopada 2014 r. odbyło się spotkanie członków i sympatyków Trójmiejskiego Klubu Kociewiaków (TKK) – sekcji Towarzystwa Miłośników Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gdańskim. Na początku prezes TKK Hubert Pobłocki poinformował, że zarząd klubu podjął rezolucję, by za patrona Trójmiejskiego Klubu Kociewiaków obrać króla Jana III Sobieskiego. Był on bowiem przez niemal 30 lat starostą gniewskim na Kociewiu, a ponadto w 2015 r. minie 50 lat od odsłonięcia w Gdańsku sprowadzonego ze Lwowa pomnika Jana III Sobieskiego. Zebrani przyjęli tę wiadomość oklaskami. Następnie prezes Pobłocki przypomniał zasługi słynnego Kociewiaka i członka TKK, prof. Stefana Raszeji, który 27 czerwca tego roku otrzymał tytuł Doktora Honoris Causa Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego (GUM). Jest to już drugi taki tytuł profesora, poprzedni otrzymał od Akademii Medycznej w Bydgoszczy. Hubert Pobłocki odczytał napisaną po kociewsku relację z uroczystości w GUM, opublikowaną w „Kociewskim Magazynie Regionalnym”. Prof. Stefan Raszeja, dziękując za życzenia i wyrazy uznania, podkreślił, że Hubert Pobłocki zasługuje na tytuł „wielkiego propagatora gwary kociewskiej”. Mówiąc o Kociewiu, wspomniał m.in. zmarłego niedawno Józefa Weltrowskiego, członka Trójmiejskiego Klubu Kociewiaków, w latach wojny współpracującego z „Gryfem Pomorskim”. Już tradycyjnie podczas spotkań TKK odbywają się promocje publikacji o Kociewiu i ich mieszkańcach, a także książek napisanych przez Kociewiaków. Pierwsze z zaprezentowanych 29 listopada dzieł nosi tytuł Doktor Danuta Galewska 1935–2012. Życie z pasją i troska 58 o bliźnich. Jego autorami są Adam Galewski (syn tytułowej bohaterki) i Jan Kulas. Ten ostatni opowiedział o pracy nad książką (w której zebrano wspomnienia, relacje i refleksje aż 62 osób) i przybliżył zebranym postać dr Danuty Galewskiej, oddanej pracy i ludziom, działającej m.in. w NSZZ Solidarność i Tczewskim Stowarzyszeniu „Trzeźwość”. Następnie wykład na temat tożsamości mieszkańców kociewskiej wsi Morzeszczyn w powiecie tczewskim wygłosił Przemysław Kilian, który prowadzi badania socjologiczne w tej miejscowości. Kolejną publikacją promowaną podczas spotkania była książka Nie licząc pięknych dorszy zaprezentowana przez autora, senatora Andrzeja Grzyba. Jest to nie tylko bogato ilustrowana relacja z jego jedenastej już wyprawy na ryby do północnej Norwegii, ale także książka o Kociewiu, bo w czasie tej podróży często z przyjaciółmi o Kociewiu rozmawiali. Hubert Pobłocki przed zaproszeniem do ostatniej części wydarzenia książkę Andrzeja Grzyba skomentował limerykiem „Lepsiej”: Toć lepsi je łowjić dorsze, niżli robjić rzeczy gorsze. Dodać należy, że do klubu dołączyli kolejni członkowie, którym legitymacje Towarzystwa Miłośników Ziemi Kociewskiej wręczyła sekretarz TKK Maria Odya. Otrzymali je Jan Ryszard Morawski z Malenina oraz Gerard Ostrowski. Nie zabrakło pokazu pięknych haftów autorstwa Marii Leszman z Pelplina i Katarzyny Nowak z Tczewa. Uczestnikom spotkania zapewniono też „Podkurek zes Zielónygo Smoka wew Gdóń sku” oraz szarlotkę i jabłka ufundowane przez właścicieli Jabłoniowego Dworku w Maleninie. Wydarzenie zakończyły kolędy i pastorałki kociewskie pięknie wykonane przez Kapelę Burczybas z Gniewa pod kierownictwem Wojciecha Górskiego. Krzysztof Kowalkowski Fot. ze zbiorów autora POMERANIA STYCZEŃ 2015 na zôpadnëch Kaszëbach Robòta, chtërna je pasją Czejbë dzesãc lat temù chtos mie rzekł, że mdã zajimac sã wësziwkama, to bëm nie dała wiarë – gôdô Gabriela Reca, włôscëcelka warkòwégò krómù wësziwkòwégò w Tëchómiu kòle Bëtowa. To, że terô mómë zamówienia z całégò swiata, je pòcwierdzenim, że kaszëbsczi wësziwk mô wiôldżé ùznanié i sã baro widzy. El ż b i é ta P r ë c z kò w s kô Zaczãło sã òd Gzubów W samim centrum wsë na jednym z bùdinków wisy zôchãcba „Pracownia Haftu Ręcznego i Renowacji Tkanin Unikatowych Gabi”. W òknie widzec rozmajité wësziwczi, statczi z kaszëbsczim malënkã i farwné pùpczi. Czëkô tam na nas włôscëcelka krómù Gabriela Reca, chtërna sedzy prawie przë swòji maszinie. Czej nas ùzdrza, skùńcza robòtã i ùsmiéwkã przëwita nas w swòjich progach. Zarô pòdeszła do stôrégò òrnatu, co wërząskóny leżôł na stole. Nad tim jô terô robiã. Je to òrnôt z kòscoła w Bòrëszkach, baro stôri, z pòczątkù XX wiekù abò jesz starszi. Niechtërnëch elementów ni mòżna nigdze dostac, tej radzyme so, jak jidze. Wiele pòmôgô mie wastnô Inga Mach, chtërna je dlô mie mésterką wësziwkù. Wiedno pòmòże, doradzy. Òd ni wszëtkò sã zaczãło. Renowacjô je baro drãgą robòtą. Rozbiérómë ne stôré materiałë, jak mechanicë aùtół na drobné dzéle, i tedë – sztëk pò sztëkù – òdnôwiómë. Mòdlã sã tej, żebë wszëtkò sã ùdało. Techniczi sã zmieniwają. Tuwò prawie mómë pòdkłôd zrobiony z casta tak, żebë nitczi sã nie rozsuwałë. Jaczé lëdze mielë tej ùdbë?! Mie zadzywiô jak ne sostrë norbertanczi w Żukòwie tëli setków lat temù pòtrafiłë zrobic taczé dzeła. To je niepòjãté – dodôwô wësziwôrka. Czedës wastnô Gabriela zajimała sã wëchòwiwanim dzecy i kùcharzenim na wiesołach. Ji przigòda z wësziwkã zaczãła sã w czasach, czej ji dzôtczi nôleżałë do dzecnégò karna fòl kloristicznégò Gzubë, jaczé òd wiele lat POMERANIA stëcznik 2015 prowadza Lucyna Trëba. Nót bëło tedë ùszëc nôleżnikóm grëpë stroje. Òna sã za to wzãła. Gzubë wëjachałë na wëstãp na zómk do Bëtowa. Tam prowadzący rzekł, że stroje wësziwa Inga Mach. Jakno że to nie bëła prôwda, wastnô Inga wëszła na westrzódk i ò tim rzekła. Tej do Gabrielë Recë pòdeszła instruktorka karna, chtërna rzekła, że ji wësziwczi bãdą jesz czedës sławné. To bëłë proroczé słowa. Inga Mach w 2005 rokù zrëchtowa na zómkù w Bëtowie kùrs wësziwkù i renowacji – rozmiłowónô w swòjim kùnszce, chcała gò przekôzac jinszim, żebë nie zadżinął. Ùdba bëła trafionô, zapisało sã na niegò òsmë białk. Tam zrodza sã deja założeniô wësziwkòwi warkòwni. Zôczątczi bëłë drãdżé. Jô sama sedza w pracowni, rozmiszla nad wszëtczim i tej przëszło do mie młodé dzéwczã sã spëtac ò plac na staż. Wierã jã Stwórca przësłôł, żebë mie dodac mòcë. Tak to sã wszëtkò zaczãło. Nôprzód bëłë zlécenia z mùzeùm, pózni stanice. To je drãgô robòta, ale jak òna ju pòwstónie, to tak, jakbë sã dzeckò ùrodzëło – dodôwô włôscëcelka wësziwkòwégò krómù w Tëchómiu. Na całi swiat Dzys w warkòwni robi piãc białk. Kòżdô je znajôrką w czim jinszim, jednakò czej bierzą sã za nowi projekt, tej wszëtkò òbgôdiwają razã, bò wespół pòjôwiają sã bëlniészé ùdbë. Tak narodzëłë sã ùdbë na bluzczi, czitle, handtaszczi, sëknie z kaszëbsczima mòtiwama. Nôwicy robią pòdług szkòłë żukòwsczi, jinszé wësziwczi robią leno na zlécenié. W òstatnym czasu Gabriela Reca wespół z Ingą Mach przërëchtowałë propòrc dlô karna Lëdowô nóta z Kanadë, jaczé dëcht niedôwno miało swòjã pierszą rézã pò Kaszëbach 59 na zôpadnëch Kaszëbach i promòwało swòjã nową platkã kaszëbską. To bëło wspaniałé wseczëcé bëc przë swiãcenim negò propòrca na wiôldżim swiónowsczim òdpùsce, dze bëło kòl 20 tësący lëdzy. Ceszã sã, że kùlt naszi Kaszëbsczi Matinczi sã rozkòscérzô. Nen propòrc ju rézowôł pò Nowim Jorkù i wiele jinszich môlach Sztéców (Zjednoczonëch Stanów) i Kanadë. Gabriela Reca dodôwô: Jô robiã do Kanadë wiele rozmajitëch rzeczi, bò mój brat tam mieszkô i téż rozsłôwiô Kaszëbë. Dokazë z warkòwni Gabi są na całim swiece. W Japónii, Aùstralii, Tajwanie, Kanadze, Miemcach, Francji, Norwegii, Rusji, a téż w Pòlsce, przede wszëtczim na Kaszëbach. Mie sã tak zdôwô, że ti, co wëjachalë ze swòji Tatczëznë, tesknią za nią i chòc w taczi spòsób sã parłãczą z nama – wzdichô wësziwôrka. Z cekawszich zamówieniów to béł zbiérk òbrësków dlô Kancelarii Prezydenta Pòlsczi, szlipsë dlô premiera Donalda Tuska, strój dlô sztaturczi Manekin Peace w Brukselë, bluzka z kaszëbsczim wësziwkã dlô aktorczi Martë Żmùdë-Trzebiatowsczi, kòstjimë do teatru w Słëpskù, sëknie slëbné, a w òstatnym czasu strój kaszëbsczi specjalnie ùszëti dlô Móniczi Leman z Piôszna, chtërna jakno jedurnô reprezentantka Pòlsczi wëbiérô sã do Chin na kònkùrs „Miss módelków”. Baro jem rôd, jak lëdze przëslą specjalné pòdzãkòwanié za naszã robòtã. Na zjazdach Kaszëbów widzã lëdzy, co chòdzą w strojach zrobionëch przez nas. Ceszã sã, że chòc w taczi spòsób mògã rozsławiac mòjã Kaszëbską Tatczëznã, a òsoblëwie, że ta snôżô tradicjô nie zadżinie. Nie zarobi sã na tim wiôldżégò majątkù, ale lëdze mają robòtã, je satisfakcjô i są nowé ùdbë – gôdô Gabriela Reca. Chcący wszëtkò mòże Do ti robòtë pòtrzébnô je cerplëwòta, ùdżibłosc i dokładnosc. Nie je letkò nalezc taczich lëdzy, chtërny chcą òddac ti robòce swòje serce. Do te wastnô Gabriela rëchtëje w szkòłach warkòwnie dlô dzecy pòdczas midzënôrodnëch wëmianów. Wszëtkò, co je zrobioné, rozchôdô sã natëchstopach. Marzenim wësziwôrczi je przëszëkòwanié rozmajitëch projektów do przódkù tak, żebë nie bëło nót czekac miesądzama na nie. Òkróm tegò chcałabë 60 sã zajëmac wësziwanim, a całą robòtą marketingòwą i òrganizacyjną, żebë zajął sã chtos jinszi, barżi w tim skrãtny. Do tegò chcałabë stwòrzëc wëpòżiczalniã strojów kaszëbsczich, bò widzy, że takô je baro brëkòwnô. Za swòje dokònania Gabriela Reca dosta lokalną markã „Zielone Serce Pomorza” w 2010 rokù (certifikat przëznôwô Fundacja Partnerstwo Dorzecze Słupi – dop. red.). W nôblëższim czasu czekô nas jesz wëpòsażenié chëczë kaszëbsczi, jakô òsta sprowadzonô do Mòdrzejewa z Nowëch Hët. To je wiôldżé wezwanié. To, co robiã, dôwô mie redosc, chòc pò drodze wiedno są jaczés jiwrë – dodôwô. W òkòlim Tëchómia pòwstôwają pòsobné wësziwkòwé warkòwnie. Całô ta stolemnô robòta dôwô bòkadny brzôd i je ùgwësnienim, że dlô chcącégò ni ma rzeczi niemòżlëwëch. A jesz do tegò je to dobri przëkłôd, jak mòżna pòłączëc zamiłowanié z robòtą. Kąsk szkòda, że tu, w Tëchómiu, cëchnie nasza rodnô mòwa. Ni ma ju z kògùm bëlno pògadac pò kaszëbskù – gôdô na rozestanim. Òdjimczi ze zbiérów aùtorczi Przë pòwstanim repòrtażu pòmôgała aùtorce licealistka z Kòscérznë Justina Tréder. Tekst je brzadã zéńdzeniów dlô piszącëch pò kaszëbskù, jaczé òdbëłë sã w dniach 25-26 rujana 2014 rokù w Tëchómiu. Òstałë òne ùdëtkòwioné przez Minysterstwò Administracje i Cyfrizacje. POMERANIA STYCZEŃ 2015 KLËKA Starzëno. Swiãto kaszëbiznë Na latosy kònkùrs „Bë nie zabëc mòwë starków” miona Jana Drzéżdżona ùczniowie z pùcczégò krézu przëjachelë ze swòjima szkólnyma do Starzëna. Jak rok w rok jich zadanim bëło przedstawienié (z pamiãcë) òpùblikòwónégò ju tekstu w kaszëbsczim jãzëkù i swòjégò dokazu napisónégò pò kaszëbskù. Òso blëwie gwôsné dokazë stojałë latos na wësoczi rówiznie. Tekstë np. Szëmona Helanda (dobiwcë latoségò Grand Prix) czë startëjący w nômłodszi kategórie Wiktorie Szënszecczi pòkazywają, że wcyg na Kaszëbach nie felëje młodëch pisarsczich talentów. Hewò wszëtcë dobiwcowie: Klasë I–III 1. Agata Lessnaù, 2. Daniela Bizewskô, 3. Wérónika Krëża, wëp. Wiktoriô Szënszeckô Klasë IV–VI 1. Juliô Lessnaù, 2. Kamil Lessnaù, 3. Mariusz Bùnk, wëp. Jakùb Klebba Gimnazjalëscë 1. Dominika Òrzeł, 2. Andżelika Wach, 3. Katarzëna Rambiert, wëp. Agata Gappa Wëżigimnazjalné szkòłë 1. Szëmón Heland, 2. Wòjcech Zielke, 3. Rozaliô Głombiowskô Nôdgrodã za nôlepszi kaszëbsczi pisënk dostała Rozaliô Głombiowskô. Òrganizatorama kònkùrsu bëlë: Mù zeùm Pùcczi Zemi w Pùckù i Zespół Szkòłów w Starzënie. Wspiarlë jich: Minysterstwò Administracji i Cyfrizacji, Mùzeùm Kaszëbskò-Pòmòrsczi Mùzyczi i Pismieniznë w Wejrowie, Kòło Wsowëch Gòspòdëniów w Starzënie, Pòwiatowé Starostwò w Pùckù i Ùrząd Gminë Pùck. Red. Òdj. DM Chònice I Przëmùszewò. Niezabôczonô Ana Łajming Na rôczbã partu Kaszëbskò-Pòmòr sczégò Zrzeszeniô w Chònicach z lu bòtnikama ùtwórstwa Anë Łajming pò tkôł sã Zbigórz Gierszewsczi, przédnik Zabòrsczégò Nôùkòwégò Towarzëstwa w Brusach. Aùtor prowadnika pt. Szlak literacki Anny Łajming pòprowadzył słëchińców pò lesnëch drogach, wioskach, sedlëszczach, pùstkach znónëch z kôrtów prozë i wspòminków pisarczi. A w Przëmùszewie, rodny wsë Anë Łajming, 24 lëpińca òbchòdzëlë ji 110. roczëznã. Nowé wëdôwczi ksążków ti aùtorczi promòwelë prof. Józef Bò rzëszkòwsczi i prof. Cezari Òbracht-Pron dzyńsczi. Bëła téż roczëznowô torta. KO, tłóm. red. Wejrowò. Znajemë nowégò Idola Dobiwca kònkùrsu dlô młodëch spié wnëch talentów z Kaszub òstôł wëbróny òbczas finałowégò kòncertu w Kaszëbsczi Filharmónie w Wejrowie. Na titel Kaszëbsczégò Idola 2014 zasłużëła pòdług jurorów Marcelina Szroeder. Òbczas finału zaspiéwała dokôz „Nowi dzéń” z platczi „Miłota”. Latosô Idolka w slédnëch latach brała ùdzél w wielnëch festiwalach i kònkùrsach, w jaczich colemało zajimała nôwëższé môle. POMERANIA stëcznik 2015 Drëdżi plac w latosy edicji Kaszëb sczégò Idola dosta Malwina Laska, a trzecy ex aequo Aleksandra Hinc i Éwa Mientke. Nôdgrodã pùbliczi latos wëspiéwôł so Łukôsz Jung. Przed wejrowsczima wëstãpama wszëtczich 11 finalistów przechòdzëło szkòlenia prowadzoné m.jin. przez Wérónikã Kòrthals-Tartas. Finałowi kònkùrs béł dzélã òbchòdów jëbleùszu 10-lecô dzejaniô Radia Kaszëbë. Red. 61 KLËKA Mãczëkôł. „Pòeticczé rézë pò Kaszëbach” 14 lëstopadnika òdbéł sã VI Pòeticczi Kònkùrs dlô ùczniów spòdlecznëch szkòłów. Namieniony je òn dlô dzecy z klas II–VI z całëch Kaszub. W pierszim dzélu ùczãstnicë mùszą ùsadzëc dokazë tak w kaszëbsczim, jak i pòl sczim jãzëkù, a w drëdżim recytowac ùsôdzczi kaszëbsczi lëteraturë. Ùdbò dôwôczką kònkùrsu „Pòeticczé rézë pò Kaszëbach” je szkólnô Ana Różk. Jurorama w latosy edicje bëlë: Felicjô Baska-Bòrzëszkòwskô i Wòjcech Mëszk. Dobiwcama òstelë: Dominika Leszczińskô, Kacper Kùtz, Agata Szczepańskô, Paweł Żëwicczi, Kinga Ciemińskô, Karolëna Lewińskô. Red. Òdj. ze zbiérów Spòdleczny Szkòłë w Mãczëkale Kòscérzna. Môłi ksążã na Kaszëbach Młodi aktorowie, ùczniowie ze Zrze szë Pùblicznëch Szkòłów nr 3 w Kòs cérznie wëstąpilë 8 gòdnika w zalë m. L. Szopińsczégò. Pòkôzelë przedstôwk „Môłi ksążã”, jaczi pòwstôł pòd artisticznym dozérã szkólnëch: Béjatë Jankòwsczi, Lucynë Hendrich i Mirosławë Krocz. Tim razã bòhatéra ksążczi Antoine’a de Saint-Exupéry’égò skùńcził swòjã rézã pò rozmajitëch planétach prawie na Kaszëbach i wëlądowôł na promòcji ksążczi Aleksandrë i Dariusza Majkòwsczich Mòja pierszô Bibliô. Stôri Testament w òbrôzkach. Òbczas swòjégò wëstãpù dzecë z kòscersczi „trójczi” czëtałë téż wëjimczi z tegò dokazu. Na rozegracjã przëszło kòl 150 mieszkańców Kòscérznë i òkòlégò. Red. Bòrzestowò. Miłota do rézowaniô Òbczas jesénnégò zéńdzeniô Remù sowégò Krãgù (6 lëstopadnika 2014 r.) do Bòrzestowa przëjachôł Jón Kòstuch, kòłowi rézownik i pielgrzim. Wieczór z gòscã zaczął sã òd przeczëtaniô dzélu ksążczi Aleksandra Majkòwsczégò Żëcé i przigòdë Remùsa. Pózni Jón Kòstuch kôrbił ò swòjich przigòdach sparłãczonëch z rézowanim, ò swòji miłoce do kòła a téż ò kòłowi pielgrzimce na kanonizacjã Jana Pawła II do Rzimù. Red. Òdj. ze zbiérów Remùsowégò Krãgù Chojnice. Kościół – Centrum Sztuki Miejscem licznych wydarzeń kulturalnych w Chojnicach jest Centrum Sztuki Collegium ARS, znajdujące się w pięknie odrestaurowanym pojezuickim kościele Zwiastowania NMP. Kościół ten, nazywany powszechnie gimnazjalnym, był przez 30 lat ośrodkiem osobnej parafii, obecnie ponownie jest filią parafii pw. Ścięcia św. Jana Chrzciciela. Proboszcz ks. Jacek Dawidowski z wielką życzliwością aprobuje wszelkie inicjatywy kulturalne. Kościół ma nowe organy, na których koncertują wybitni muzycy z całego kraju; odbyły się recitale m.in. Michała 62 Rakowskiego z Pelplina, Michała Wachowiaka z Bydgoszczy i Krzysztofa Latały z Krakowa. W przyległych salach (z bocznym wejściem, sala nad sklepieniem ma powierzchnię 400 m kw.) organizowane są wystawy artystyczne (jako pierwszy wystawiał prof. Maciej Świeszewski z ASP w Gdańsku) lub dokumentalne, w pomieszczeniach podziemia oprócz wystaw także wykłady, wieczory autorskie i promocje książek, spotkania stowarzyszeń kulturalnych itp. Z gościnności Collegium ARS korzysta także oddział ZKP w Chojnicach. W ramach październikowych Dni Kultury były tam czynne dwie wystawy. 28 listopada odbył się wieczór wspomnień o prof. Brunonie Synaku oraz promocja jego ostatniej książki Bezsens i sens choroby nieodwracalnej. Odbyła się projekcja filmu o Profesorze, czytano artykuł prof. Cezarego Obracht-Prondzyńskiego, wspominano Zmarłego. Anna Dunst zaprezentowała nowe wydawnictwa ZKP. KO POMERANIA STYCZEŃ 2015 KLËKA Chmielno. Promòcjô ksążczi ò rëbaczenim na Kaszëbach Jem jô RËBÔK… Rybołówstwo na Kaszubach – tradycja i współczesność – to titel ksążczi, jakô ùkôzała sã łońsczégò rokù. Ji aùtorama są prof. Anna Kwasniewskô, Krësztof Zamòscëńsczi, Mirosłôw Kùklik i Matéùsz Kònkel, a nôùkòwą redakcją zajãła sã prof. Anna Kwasniewskô. Wëdôwcą pùblikacji je Kaszëbsczi Ùniwersytet Lëdowi, a pòwstała òna na pòlét dwùch pòmòrsczich môlowëch rëbacczich karnów: LGR Kaszuby i Północnokaszubska LGR. Aùtorzë piszą w ni ò rëbaczenim czedës i dzysô – ò nôrzãdłach, sprzãtach i metodach łowieniô w kòlbrzegòwim i jezórnym rëbaczenim, ò òrganizacji łowitwë, i téż ò spòlëznowëch normach, niematerialny kùlturowi spôdkòwiznie rëbôków i jich kùchni. 8 gòdnika w Gminowim Òstrzódkù Kùlturë w Chmielnie òdbëło sã pòtkanié, na jaczim ta ksążka bëła promòwónô. Òbczas niegò mòżna bëło pòznac aùtorów i krëjamnotë jich robòtë nad pòwstanim ti pùblikacji. Całémù pòtkaniémù towarzëła mùzyka w wëkònanim partu zespòłu Karno Cybulowé, a do spiéwù włączëlë sã gòsce, dlô chtërnëch òstałë przërëchtowóné spiéwniczi z rëbacczima piesniama, w tim i z tą, òd jaczi swój titel wzãła promòwónô pùblikacjô. Judita Kroskòwskô, tłóm. red. Òdj. ze zbiérów LGR Kaszuby Czeczewò. Nadzwëkòwé dankòwé przëòzdobë Stowôra Drëchów Szkòłë w Czeczewie ùdbała so ògłosëc szkòłowi kònkùrs na kùgle i dankòwé przëòzdobë inspirowóné mòdłama kaszëbsczégò wësziwkù. Jurorzë bëlë baro zadzëwòwóny, czej widzelë, na jaczi ôrt dzecë i jich starszi sparłãczëlë wësziwk i wëòzdobë. Delë bôczënk na òriginalné ùdbë i technikã (np. wëzwëskanié nudlów, stréflów, birnów, zbòżégò czë brzadu). Kònkùrs òstôł przeprowadzony w dwùch kategóriach. Juri (Jerzi Stachùrsczi – direktor Zespòłu Szkòłów w Czeczewie, kòmpòzytor i pòeta, Bronisława Kònkòl – nôleżniczka KPZ w Baninie, wësziwôrka, Lucyna Reiter-Szczigieł – szkólnô kaszëbsczégò jãzëka) wëprzédniło dobiwców. W kategórie „Przëòzdobë zrobioné razã z nôblëższima” bëlë to: Norbert Hòlk, Matéùsz Szëłejkò, Anna Rzeszewicz, Òliwiô Litwin, Wiktoriô Kreft. W kategórie „Przëòzdobë zrobioné samòstójno przez ùczniów”: Michôł Kòman, Wiktór Łasak, Maksio Wãsersczi, Éwelina Pùpacz, Małgòrzata Brilowskô. Kònkùrs òstôł zakùńczony 12 gòd nika, a dobiwcowie dostelë nôdgrodë òbczas Szkòłowi Wilëji 18 gòdnika. Lucyna Reiter-Szczigieł, Wérónika Kraùza, tłóm. red. Òdj. ze zbiérów Zespòłu Szkòłów w Czeczewie Brusë. Bana do Tuwimòwa Bana Brusë – Tuwimòwò zajacha 14 gòdnika na binã brusczégò Centrum Kùlturë i Biblioteczi m. Jana Karnowsczégò. Òdbëła sã tam pro mòcjô ksążczi Nôsnôżniészé wiérztë dlô dzecy – dokazów Juliana Tuwima przetłómaczonëch na kaszëbsczi przez Tomasza Fópkã. Wiérztë pre zentowelë nôleżnicë Teatru Lëdowégò Òbrzãdu „Zaboracy” z Czëczków, pòd przédnict wã Danutë Miszczik. Na binie dało òbezdrzec karno POMERANIA stëcznik 2015 dzecy, jaczé wespół z cotką Grzesza żdało na banowiszczu w Brusach na banã do Tuwimòwa. W tim czasu môłi rézownicë recytowelë znóné wszëtczim wiérztë Tuwima. Je wiedzec, że na pòtkanim ni mògło zafelowac ùtwórcë kaszëbsczi wersji wiérztów – Tomasza Fópczi. Red. Òdj. ze zbiérów Centrum Kùlturë i Biblioteczi w Brusach 63 KLËKA Wdzydze. Nowi wëstôwk Pòd kùńc łońsczégò rokù w Mùzeùm – Kaszëbsczim Etnograficznym Par kù we Wdzydzach òsta zrobionô mò dernizacjô stałi ekspòzycje „Tédora i Izydór Gùlgòwscë w 90-lecé pòwstaniô Mùzeùm”, prezentowóny w chëczë nr 3 z Chrztowa. Pò òdnowienim wëstôwk dostôł nowi titel: „Tédora i Izydór Gùlgòwscë. Ùtwórcowie pierszégò na pòlsczich zemiach mùzeùm na wòlnym lëfce”. Ekspòzycjô pòkazywô dokôz Tédorë (z d. Fethke) i Izydora Gùlgòwsczich, jaczi w 1906 r. przërëchtowelë w XVIII-stalatny gbursczi chëczë wëstôwk z tipòwim dlô tegò czasu wëkùstrzenim i wôrtnyma przëmiarama lëdowégò kùńsztu. Ekspòzycjô bëła ùroczësto òtemkłô òbczas òbchòdów w Mùzeùm òdpùstu sw. Barbarë, 4 gòdnika. Red. Òdj. ze zbiérów Mùzeùm – Kaszëbsczégò Etnograficznégò Parkù we Wdzydzach (dzél plakatu) Chònice. Dwie niedzele z kùlturą regionu Tradicyjné jesenné Dnie Kaszëbskò-Pòmòrsczi Kùlturë w Chònicach (12–25 rujana) bëłë bòkadné w pòtkania i rozegracje dlô dzecy, młodzëznë i dozdrzeniałëch. Òdbëłë sã m.jin. wëstôwczi òbrazów Rómana Drozdowsczégò Słomą malowane i kòlekcji pamiątków Piotra Pùczińsczégò Św. Jan Paweł II – Pielgrzym Świata, promòcje ksążczi Andrzeja Òrtmanna Boże Męki powiatu chojnickiego i pismiona „Kwartalnik Chojnicki”, pòtkania kaszëbsczégò pisôrza Grégòra Schramczi z ùczniama szkòłów i nôleżnikama KPZ; II Przezérk Kaszëbsczich Teatrów „Zdrzadniô Tespisa”; II turniér cëskaniégò w baszkã ò czelëch bùrméstra Chòniców. Dzecë brałë ùdzél w pòtkaniach z kaszëbską bôjką, w Swòrach ùczëłë sã tradicyjnégò pieczeniô chleba, na plasticzny kònkùrs „Na kaszubskich stegnach” przësłałë wiãcy jak 730 dokazów, brałë ùdzél w kònkùrsu recytacji kaszëbsczich ùsôdzków na témë sparłãczoné z nôtërą, w Spòdleczny Szkòle nr 7 miona J. Karnowsczégò gòscëłë karno Kartësczé Zwónczi i grëpã ùczniów z Kartuz. W LO miona Chònicczich Filomatów òdbëło sã edukacyjné sympòzjum „W 150. rocznicę urodzin księdza senatora Feliksa Bolta”. Part KPZ òrganizëje Dnie Kùlturë ju òd 1986 r., w wespółrobòce z Gardową Pùbliczną Biblioteką, Chònicczim Dodomã Kùlturë, Zespòłã Szkòłów nr 7 (i jinyma szkòłama), Chònicczim Towarzëstwã Drëchów Nôùków, parafią pw. Scãcô sw. Jana Chrzcëcela i jin. KO, tłóm. red. Òb czas warkòwniów w Swòrach. Òdj ze zbiérów KPZ part w Chònicach Wieżëca-Kòszôłkòwò. Wëstôwk pòdskôcony Remùsã 27 gòdnika w Wieżëcë-Kòszôłkòwie òstôł òtemkłi plenerowi wëstôwk w iôlgòf òr matowëc h òdji m ków inspirowónëch ksążką Aleksandra Majkòwsczégò Żëcé i przigòdë Remùsa. Aùtorã dokazów i ùdbòdôwôczã projektu je Pioter Zatoń. Wespółrobilë z nim nôleżnicë Teatru Młodëch Gòtów. Projekt wspiarło môlowé karno rëbacczé – LGR Kaszuby. Òbczas wernisażu 64 dzélëczi z Żëcégò i przigòdów Remùsa czëtelë Wanda Czedrowskô i Janusz Mamelsczi. Red. Òdj. W. Drewka. POMERANIA STYCZEŃ 2015 KLËKA Kartuzë. Ks. Perszón ò slédnëch rzeczach człowieka i swiata 21 lëstopadnika w kawiarence „Pod Refektarzem” òdbéł sã wëkłôd ks. prof. Jana Perszona „Eschatologiô jakno nôùka chrzescëjańsczi nôdzeji”. Wespółòrganizatorama tegò zéńdzeniô bëlë: kartësczi part Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô i ks. prałat Pioter Krupińsczi. Ks. Perszón kôrbił ò slédnëch rzeczach człowieka i swiata. Nawlékôł do chrzescëjańsczi i lëdowi kaszëbsczi kùlturë. Tłóma- cził, że nôfùlniészą òdpòwiescą na wszelejaczé pitania człowieka ò cwëk i ò sprawiedlëwòtã na tim swiece je Jezës. Ks. Perszón òmôwiôł téż pùstonocné spiéwé, w jaczich je widzec pòczëcé, że jesmë na tim swiece leno na sztót, na pielgrzimce, i wiedno mùszimë bëc przëszëkòwóny do drodżi. Na spòdlim tekstu Elżbiétë Kòwalewsczi Òdj. Elżbiéta Kòwalewskô Stargard Szczecyńsczi. Kaszëbskô wilëjô z niemiecczima Pòmòrzanama W stargardzczim Hòtelu-Restaùracje „Spichlerz” 11 gòdnika òdbëła sã tradicyjnô Kaszëbskô Wilëjô. Tameczné kòło Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô tim razã rôczëło na tã ùroczëznã 9 dôwnëch mieszkańców Stargardu i stargardzczégò krézu z Przédnégò Pòmòrzô (Vorpommern). Bëło to dlô nich wiôldżé przeżëcé. Pòdskôcënkã do zarôczeniô niemiecczich Pòmòrzanów béł artikel „Wo kommen all die Kaschuben her?”(„Skądka pòchòdzą Kaszëbi?”) Willégò Schulza w „Die Pommersche Zeitung” (nr 17 z 26.04.2014 r.), gdze òsta òpisónô historiô Kaszub. Red. Òdj. ze zbiérów kòła KPZ w Stargardze Szczecyńsczim Sąpólno (gm. Przechlewò). Smãtôrz bez nôgróbków Z wòlë mieszkańców szôłtëstwa i gmi nowëch wëszëznów za wnetka 100 tës. zł je zrobionô rewitalizacjô zabët POMERANIA stëcznik 2015 kòwégò ewanielicczégò smãtôrza. Na terenie dôwny nekropòlie òstałë téż wëstawioné do òbzéraniô istniejącé fùndameńtë znikwionégò w 1977 r. neògòticczégò kòscoła. Swiãtnica pòw stała w pòłowie XIX w., ale pò II swiatowi wòjnie ni miała ju sakralnégò znaczënkù; w bùdinkù béł magazyn zbòżégò i szitów. Môl chòwaniô dôwnëch mieszkańców wsë i sąsednëch sedlëszczów òstôł ògacony, smãtôrzowé stegnë ùcwiardzoné, a òkòlé ùpòrządkòwóné. Òkróm te je tuwò pòstawionëch czile łôwków. Dëtczi na ten cél są ùdostóné z Òperacjowi Programë „Rëbë” i z szôł tësczégò fùnduszu. Przed pórtą pò jawiła sã infòrmacyjnô tôfla z òpisënkã historie kòscoła wespół z òdjimkama jegò brëłë i bëna. Krótkô szpacéra pò dôwny nekro pòlie nawòdzy do kòmùdny refleksji. Wszëtczé nôgróbczi òstałë w pòwòj nowim czasu skażoné; tej-sej z zemi wëstôwają jich zaòstałoscë. Signum temporis. Kazmiérz Jaruszewsczi Tłóm. red. 65 LISTA KSIĄŻEK / WIEŚCI Z GDAŃSKIEGO ODDZIAŁU ZKP UWAGA PRENUMERATORZY! W 2015 r. nasi prenumeratorzy będą mogli otrzymać jedną książkę – tę, którą wybiorą z poniższej listy. Prosimy o wskazanie konkretnego tytułu do końca czerwca 2015 r. telefonicznie (nr 58 301 90 16), mejlowo ([email protected]) lub za pośrednictwem poczty tradycyjnej (Redakcja „Pomeranii”, ul. Straganiarska 20–23, 80-837 Gdańsk). • Antologiô kaszëbsczi dramë – Spòd strzechë na binã, red. i wybór Bożena Ugowska – zbiór kaszubskich dramatów, wydanych w standaryzowanej pisowni. Prezentuje 9 sztuk, dawno już niepublikowanych. • Baśnie (Brawãdë) Jana Drzeżdżona – zbiór 20 baśni, które wg ich autora „są ożywieniem prastarych mitów dostosowanych do możliwości percepcyjnych wyobraźni dziecięcej”. Książka jest dwujęzyczna: polska i kaszubska. • Lëdze są lëdzama. Dzysdniowô kaszëbskô proza – książka prezentuje teksty nagrodzone w konkursie prozatorskim im. Jana Drzeżdżona w 2013 roku. Zawiera utwory Artura Jabłońskiego, Wojciecha Myszka, Jerzego Hoppego, Grzegorza Schramkego i Anny Skotnickiej. • Młodokaszubi. Szkice biograficzne, pod red. J. Borzyszkowskiego i C. Obracht-Prondzyńskiego – publikacja poświęcona życiowym i ideologicznym drogom młodokaszubów. Są w niej szkice biograficzne ponad 30 postaci, które współtworzyły ruch młodokaszubski. • W krôjnie Grifa. Téatrowé scenarniczi – książka zawiera zbiór kaszubskojęzycznych scenariuszy, których autorkami są: Dorota Formela, Elżbieta Pryczkowska i Teresa Wejer. Publikacja jest doskonałą pomocą dydaktyczną nie tylko dla nauczycieli, którzy prowadzą w szkole koło teatralne, ale także dla tych, którzy chcą uatrakcyjnić prowadzone przez siebie zajęcia edukacyjne. • Źródła do kaszubsko-polskich aspektów dziejów Pomorza Zachodniego, pod red. B. Wachowiaka, Poznań, t. 1–4 [uwaga: jeden tom do wyboru] – opracowanie źródeł do dziejów Pomorza Zachodniego pod kątem polsko-kaszubskich aspektów jego historii. Praca pod redakcją Bogdana Wachowiaka, przy współpracy Zygmunta Szultki, Włodzimierza Stępińskiego i Edwarda Włodarczyka. • 50 lat z Pomeranią – książka prezentuje 50 artykułów publicystycznych, niezwykle ważnych dla ruchu kaszubsko-pomorskiego. Te teksty to pół wieku historii Pomorza, a także przegląd twórczości wielu znamienitych piór kaszubsko-pomorskiej publicystyki. Trudnego wyboru artykułów z bogatego archiwum „Pomeranii” dokonał redaktor Edmund Szczesiak przy współpracy A. Buslera, B. Cirockiej, K. Kordy i D. Majkowskiego. DZIAŁO SIĘ w Gdańsku • 3, 9, 30 listopada – Kluby i Wspólnoty Kaszubskie ZKP Oddział w Gdańsku obchodziły swoje rocznice: Wspólnota Przymorska – XXVII, Klub Matarnia – VIII, Klub Morena przy kościele Bożego Ciała – XVI. • 11 listopada – członkowie oddziału gdańskiego uczestniczyli w Paradzie Niepodległości. W bazylice Mariackiej, pod przewodnictwem biskupa Wiesława Szlachetki, odprawiono koncelebrowaną Mszę Świętą za Ojczyznę. Homilię wygłosił ksiądz biskup. • 26 listopada – odbyło się zakończenie konkursu rzeźbiarskiego na szopkę bożonarodzeniową „Czas Godów”, w którym wzięło udział 17 rzeźbiarzy z Kaszub i Pomorza. Organizatorem był oddział gdański ZKP, z którym współpracowało Stowarzyszenie Moja Wspólnota działające przy kościele pw. Opatrzności Bożej na Zaspie. Patronat honorowy nad konkursem objął prezydent Paweł Adamowicz, wsparcia finansowego udzielił Urząd Miejski w Gdańsku. I nagrodę zdobyli (ex aequo): Stanisław Plata, Jerzy Kamiński, Edward Jastrzębski, II nagrodę (ex aequo) Józef Semmerling, Robert Wyskiel, Mieczysław Woźniak. III nagrodę Włodzimierz 66 Ostoja-Lniski. Wyróżnienia: Roman Samorowski, Stanisław Śliwiński, Leszek Baczkowski, Zdzisław Grajper, Piotr Janka, Michał Ostoja-Lniski, Regina Matuszewska, Czesław Kasperowicz, Marek Nowicz, Marek Zagórski. Wystawę pokonkursową można oglądać do 2 lutego 2015 r. w Gdańskim Ośrodku Dokumentacji Nauczania (GODN) Jana Pawła II. • 7 grudnia – w GODN Jana Pawła II odbyło się walne zebranie członków Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego Oddział w Gdańsku poprzedzone mszą świętą koncelebrowaną przez ks. dr. Leszka Jażdżewskiego. Podczas spotkania wystąpiły gwiôzdczi z Gowidlina, co dla wielu uczestników było miłą niespodzianką. • 10 grudnia – w Ratuszu Staromiejskim w Gdańsku odbyło się wręczenie Medali Stolema Wandzie Kiżewskiej i Bożenie Ugowskiej. W tym kaszubskim święcie uczestniczyli także członkowie naszego oddziału. • 13 grudnia – przedstawiciele oddziału gdań skiego, z prezesem Pawłem Trawickim, uczest niczyli w prapremierze pierwszej opery kaszubskiej „Rebeka”. • 14 grudnia – z kościoła pw. Ignacego Loyoli w Gdańsku-Starych Szkotach TVP Polonia transmitowała mszę św., której przewodniczył ks. abp Sławoj Leszek Głódź. Wśród licznych pocztów sztandarowych ze swoimi stanicama byli Kaszubi z Banina, Gdańska, Gdyni, Kolbud, Redy i Żukowa, którzy przybyli do miejsca pierwszej posługi i pierwotnego pochówku Sługi Bożego bp. Konstantyna Dominika. Uczestniczyła również młodzież z Liceum Klasy Mundurowe z Redy. • 14 grudnia – w kościele pw. św. Brygidy, po mszy św. z łacińską liturgią Słowa, odbyła się promocja książki ks. dr. Leszka Jażdżewskiego Przeszłość obecnych obszarów archidiecezji gdańskiej. Średniowiecze. Tom 1. Proboszcz parafii pw. św. Brygidy ks. kanonik Ludwik Kowalski zachęcił przybyłych gości do zapoznania się z interesującą historią kościołów gdańskich, Żuław Stablewskich, Wyżyn Gdańskich i Kaszub. Przybliżył również dorobek autora, wymieniając jego liczne monografie opisujące zjawiska ważne dla miejscowości, w których przebywał. W promocji uczestniczył m.in. recenzent książki doc. dr inż. Andrzej Januszajtis. Teresa Juńska-Subocz POMERANIA STYCZEŃ 2015 sëchim pãkã ùszłé Wszëtczé nasze lëdzczé farwë TÓMK FÓPKA Pòdobno chłopi widzą trzë farwë. Jedna z nich je leno fëjnô. płodnosc. Téż ùspòkòjiwô. Cemnozelonô je chłopską farwą, òznôczô bògactwò, dëtczi. Czerwònô nôbarżi przëcygô òkò Resztã… wëcynô cenzura. Bez farwów nie dô sã żëc. Jakùż ceszëc sã sniegã bez jegò i pòdskôcô. Ga je ji za wiele, człowiek robi sã nerwés. Czerbieli? Jak żôrotnô je trôwa bez swi zelonoscë? Biskùp bez wionô parłãczi sã ze swiãtama i z dôwanim kòmùs czegòs. pùrpùrë? Kò to sã prosto nie dô! A nie wiedzec czemù, czôr- Żôłti je farwą słuńca, redotë, dobrëch wspòminków. Wiele żôłtégò dôwô pòczëcé szczescô. no-biôłi òbrôz nie je farwny. Razã z òranżową (apfelzynoA to téż są farwë… Normalno człowiek wą) rôczi do jedzeniô. Rożewô Nôwiãcy far wów je w tãdze. Ksądz Sëchta w swim rozróżniwô ùspòkòjiwô. Apfelzynowô to cepło, jinosc pòmidzë codniosłowôrzu pòdôwô, że człowiek 256 farwów, wą szaroscą a zabawą. Bruny je zmiéniô sã jak tãga: czej òn je zdrów, to òn je czerwòny jak a w całoscë na swiece pewny, sztabilny. Parłãczi sã ze zemią a tim, co z nôtërë. Złotô rusk, czej je chòri, tej òn je lilewi, – wicy jak je symbòlã bògactwa i lepszich czej òn mô strach, tej òn staje sã bladi jak kréda, jak scana, a czej 16 mëliónow! czasów. Nôlepi ji klédëje czôrnô abò biôłô. òn je złi, tej òn zelenieje; a czej òn Co radzą doktorzë? Na mô ju ùmrzéc, tej òn żôłknie jak zmãczoną głowã nôlepi robią żôłtô a rożewô. Na zgniłosc, wòsk. Wiãcy chłopów jak białk je daltonistoma. Znaczi, że òglowé zmãczenié – òranżowô. Cobë zezmiarcëc – mòdrô. kòlorów nie rozpòznôwô. Jedze taczi aùtołã i nie wié, czë je Zelonô za to na zajiscenié, nadcësnienié a nerwòwòsc. Mòdrô je na bòlącą gôrdzel a òbniżenié cepłoscë cała. Lilewô léczi żôłti, czerwiony czë ju zelony wid i… bùms! I ju wié… Normalno człowiek rozróżniwô 256 farwów, a w całoscë ùszë, òczë a nos. Rożewô pòmòże téż w samòtnoscë. Żôłtô na swiece – wicy jak 16 mëliónow! Gôdają, że to je tak, jak je na cëkrową chòrobã a bòlenié głowë. Apfelzynowô léczi z kùcharzenim i szëcym. Prôwdac, białeczczi lepi z warzenim skórã. Czerwionô je na krzél, gripë a rzëpë. Złotô pòmôgô i z jigłą so radzą, ale to chłopi są w tim méstrama. Tak tej w ùczbie. A tôblëca farwów do żëcô brëkòwnëch pòdług Tómka malôrze mùszą znac 1688 farwów, a infòrmaticë bòdôj jaż Fópczi wëzdrzi tak: biôłô – platinowô – sniegòwô – strzébrz16 777 216! A jak baro wôżné je rozróżniwanié farwów? Chòcle wło- nô – mlécznô – mącznô – biôłô jak dzéń – sëwô – kąsk czôrsów. Prosté, nieskażoné jaczim doktoratã chłopiszcze pòtrafi niészô – jesz wcyg biôłô – jakbë pòpiołã wëczapónô – kawa rozeznac, czë jegò białka mô szëmlaté, lësé czë czôrné włosë. z mlékã – brunô – jak sniég kòle kùzni – szôkòladowô – cemGòrzi je ze zmerkanim, że cos sã ji na głowie zmienia. Kòl nô jak droga na rôrotë – czësto czôrnô – wãglowô – czôrnô jak pik – całowô – żôłtô – wòskòwô – słuńcowô – złotô – cëzy białczi to je wiedno lepi widzec. A tak kąsk pòwôżni. Czë farwë mają jaczé głãbszé zna- jajowô – kanarkòwô – cytrónowô – żôłdzôwô – bladô – jak czenié? Ùczałi gôdają, że jo. Że czôrny nié wiedno òznôczô w mòji kąpnicë – apfelzynowô – zelonô – bùlwòwô – lasożałobã, a biôłi – niedowinnosc. Że znającë mòwã farwów, wô – stôro-sztólowô – zôzdroscowô – mòdrô – wësziwòwò-mòrskô, wësziwòwò-jezórnô, wësziwòwò-błotkòwô – pòtrafimë lepi sprzedac. Sebie abò cos. Przédnyma farwama w biznesu są szarô/strzébrznô, niebòwô – òłówòwô – piãkno-òczowô – jasno- i cemnomòdrô czôrnô a biôłô. Strzébrznô òznôczô pòrządnosc, i wszëtczé – lilewô – rożewô – czerwònô – rekòwô – krewawô – jiné farwë z nią stroją. Czôrnô farwa to mòc, rządzenié, biskùpòwô – letkò-gãbno-wstëdlëwô – pierszo-majewòmądrosc a pòwôga. Nie je dobrze, czej ji je za wiele. Biôłô je -fanowô – wiszniowô – tomatowô – jagòdowô – straszno czëstô, niedowinnô i bezpiecznô. Tamsam rzeszi sã z żôlã, czerwònô – rostowô. A nad tim wszëtczim je jesz jedna farwa. Czôrno-żôłtô. np. w Japónii. Mòdrô to wëtrwałosc, wiérné przestojenié. Wikszosc lëdzy jã lubi. Ùspòkòjiwô. Zelonô to roscenié, Kaszëbskô. POMERANIA stëcznik 2015 67 z bùtna Gòdné pranié RÓMK DRZÉŻDŻÓNK – Ach, jakùż jô lubiã nen gòdny czas. Prac ni mùszi, szëc ni mùszi, prząsc ni mùszi, òrac ni mùszi. Mój të dobri Bòże – redostno mrëczôł pòd knérą brifka, sedzącë rozwalony jak trôt w mòjim nôwëgódniészim zëslu. – Cëż të tã mërmòtôsz? – A nick, tak so òdpòcziwóm òd ny całoroczny ùcemiãdżi – tej przecygnął sã jak kòt a rozanielonym głosã rzekł: – Rôd jem z negò gòdnégò czasu, czedë człowiek wiele ni mùszi… to znaczi, rzekã cë jinaczi, ni mòże robic, na przëmiôr prac. – E tam – machnął jem przed knérą prawą pają – zgnié lcowati zgniélc z cebie wë chôdô. To jaż je w lëfce czëc. – Niżóden zgniélc, leno zwëk, a zwëk nie je pieniądzama do zapłaceniô. – Pòwiôdôsz! Czejbë ce dëbelt zapłacëlë, tej të bë sã za niczim nie òbzérôł, le prôł, sził, òrôł a prząsł, to bë le kółeczkò fërkòtało. – Bëlno wiész, że jô nadzwëk wszëtczich najich pëlckòwsczich zwëków pilëjã – brifka òdrzekł nó to czësto spòkójno. – Òrôł jem pòlé w jagwańce, bë naszô swiãtô zemia òdpòczãła? – A môsz të pòlé? – dôł jô mù kòntrã. – Cëż z tegò, że ni móm? Nôwôżniészé, że najich starków pradôwnô zwëcz tak kôże! Chtëż ò tim nie pamiãtô, nie je Pëlckòwiôkã. – Tej jô Pëlckòwiôkã nie jem, kò jem zarôzka pò Gòdach prôł! Brifka wezdrzôł nó miã a klepnął sã w łësënã. – Kùliż razy jem cë gôdôł! Czedë të, mackù jeden natrzasłi, kùpisz so aùtomat? Tak të môsz grzéch. – Ale to bëłë blós żoczi… – Baro zasmiardłé? – zaczekawił sã brifka. – Kò wiész, dobri aùtomat nawetka taczé pół rokù noszoné, zaschłé żoczi wëpierze. – Fùj, a biôj mie blós lóz. Jô ce nie mdã ò swòjich brudach pòwiôdôł. 68 – Môsz prôwdã… – przëswiôdcził mie brifka a zarô dodôł – ale nieczësté sëmienié téż. Nie wiész të, że bez no twòjé bezrozëmné pranié żoków w nym swiãtim gòdnym czasu chtos z twòji familie mòże ùmrzéc? – Cotka Truda… – Cotka Truda? Ùmarła? Na z Berlëna? – Jo. – Dôj ji wieczné òdp ò cznienié – brifka sã przeżegnôł a wezdrzôł nó miã z triumfã. – Nie gôdôł jem! Prôwdã naji starkòwie mielë: Chtëż w czas Gòdów pierze, tegò krewnëch zemia f lot do se zabierze! Chòba że mô aùtomat… – Na niã béł ju czas… Mia dzewiãcdzesąt sztërë lata. – Czas czasã, mògła jesz biédôczka pòżëc… a tak bez ne twòje żoczi wzãła a përdã wëpiãła. Dôj ji, Panie, wieczné òdpòcznienié w ti swiãti zemi… eee… chcôł jem rzec, w ti niemiecczi zemi. Jô cë dobrze, drëszkù, radzã, të sã za niżódné pranié nie bierzë. Dôj so z tim pòkù, nôlepi do zymkù. Abò kùreszce pralkã so kùpi! – Cëż të dërch z ną pralką? – A co, chcesz kùpic? Wejle! Gwiôzdór prawie mòji białce nową kùpił. Tak ë më z mòją wcyg rozmëszlalë, cëż z ną stôrą zrobic. Na złom wëwiezc szkòda, kò to mùszi za ùtilizacjã zapłacëc. Të nama z nieba spôdł! Wiele za nią nie chcemë. Të doch ją w robòce môsz widzóné. Dobrze krący, le mùszi co cãżczégò na niã pòstawic, żebë za baro pò chëczi nie skôka. Tej co? Robimë geszëft? – A to mòże w nym gòdnym czasu geszëftë robic? Brifka sã zamëslił, szukającë w głowie òdpòwiescë. Nie wara to długò, czedë wstôł z zësla, chwôcył mie za rãkã, a trzãsącë niã, zawòłôł: – Z tegò, co jô wiém, niżóden zwëk geszëftów w gòdnym czasu nie zakôzywô! Zresztą, cëż to je za geszëft? To doch je dobri ùczink! (...) zwëk nie je pieniądzama do zapłaceniô. POMERANIA STYCZEŃ 2015 Jarosłôw Kroplewsczi Mòje serakòjsczé miesące Latos bédëjemë Czëtińcóm kalãdôrz z wiérztów. W kòżdim miesącu bãdzemë drëkòwac jeden dokôz – prawie ò nim. Aùtor „Mòjich serakòjsczich miesąców”, jak gôdô, wëchòwôł sã w Serakòjcach i w tim môlu robił wnet wszëtkò pierszi rôz: zaczął jezdzëc na szrëcach i na kòle, zazdrzôł sã w gwiôzdë, kùszkôł sã z dzéwczëcã… Téż tam słëchôł cotczënëch kaszëbsczich pòwiôstków; ò tim wiãcy bãdze w gromicznikù. Z wësztôłceniô i z warkù je bùdownikã (skùńcził Gduńską Pòlitechnikã i jesz czasã tam wrôcô, cobë ùczëc jinëch), ale biwô téż malôrzã i lëteratã. Jegò dokazë lëteracczé, i pòlskò- i kaszëbskòjãzëkòwé, òstałë wëprzédnioné w czile kònkùrsach, m.jin. w tim miona Jana Drzéżdżona, i bëłë drëkòwóné w zbiérnëch ksążkach. W 2011 rokù wëdôł zbiérk swòjich prozatorsczich ùsôdzków pt. „Różowy guzik”. Jakno pòeta miôł swòjã pierszëznã w najim cządnikù, w 1976 rokù. STËCZNIK Gòdnik ju szedł, a stëcznik co! Sã zaòstôł? Bò smiotë, Bò do górë i z górë? Czôłnã bez jezora nie szło, bò zamiarzłé, Na saniach nié, bò jesz sã mògło załómac… I bëło tak: Doma wczora, Bùten witro. A dze dzys? Dzys na òknach sôdł malownik. Całim rokã sôdł, Wszëtczima miesącoma. Zabielił gòdnikã, Zaskrził gromicznikã, Ùkwiacył łżëkwiatã, Zadôcził pajicznikã. A na kùńcu dôł stëcznikòwi sztãpel. Nié z gminë, Nié z plebanii, A ze serakòjsczégò nieba.
Podobne dokumenty
Mały Siegi s. 13
• Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: pr...
Bardziej szczegółowo