styczEń 2015

Transkrypt

styczEń 2015
Patrón rokù s. 9–13
Tory Zrzeszenia na 2015 s. 3–4
Boje kaszubskich drużyn s. 42–44
Numer wydano dzięki dotacji Ministra Administracji i Cyfryzacji
oraz Samorządu Województwa Pomorskiego
W NUMERZE:
3 Tory Zrzeszenia na 2015
Łukasz Grzędzicki
5 Rebeka albo rzecz o samotności muzykologa
Witosława Frankowska
9 Kaszëbsczi piesniodzeja z Cérzni
Stanisłôw Janke
10 Kaszubski wieszcz z Cierzni
Stanisław Janke
12 Ò nôleżny mù môl w pamiãcë
Bòżena Ùgòwskô
14 Wisła bez flisaków?
Stanisław Salmonowicz
16 Tacewnô pòzwa „Grif ”. Wòjcech Czedrowsczi
w papiorach bezpieczi (dz. 4)
Słôwk Fòrmella
18 Ignacego Danielewskiego „Śpiewnik dla
przemysłowców” z końca XIX wieku
Józef Borzyszkowski
21 Zapomniana kartuska powieść
Tadeusz Linkner
25 Òbëwatelsczi bùdżet
Sławomir Lewandowski, tłóm. Hana Makùrôt
28 Historia z Bożych Mąk odczytana
Kazimierz Ostrowski
28 Historiô òdczëtónô z Bòżich Mãków
Tłóm. Danuta Pioch
30 Stolemczi 2014
Adrian Watkowski, tłóm. Tomôsz Ùrbańsczi
31 Jem Kaszëbką w sto procentach
sj, dm
Kaszëbsczi pielgrzim
sj
32 Kaszëbsczi dlô wszëtczich. Ùczba 39
Róman Drzéżdżón, Danuta Pioch
34 Dwór Artusa w odnowionej szacie
Marta Szagżdowicz
I–VIII NAJÔ ÙCZBA
35 Listy
36 Kaszëbsczé słowa zataconé w malënkach
Môrcën R. Òdelsczi
37 Apartnoscë gminë Damnica
Jolanta Puchalska, tłóm. Mariô Szréder
39 O Kaszubach na Pomorzu Przednim
Andrzej Hoja
40 Gąsôrka z Zãblewa
Tómk Fópka
42 Boje kaszubskich drużyn
Janusz Kowalski
44 Òrmuzd wcyg seje
45 46 48 49 50 Piraci i poganie
Jacek Borkowicz
Zrozumieć Mazury. Smaki
Waldemar Mierzwa
Nie ma ciszy białych dróg...
Maria Pająkowska-Kensik
Bajanie o Sztórmach abo o Chojniarzach!
Zyta Wejer
Mieszanka sensacji, miłości i historii
Z Markiem Adamkowiczem rozmawiał
Dariusz Majkowski
51 By nie zniknęła pamięć...
Z Iwoną Piastowską rozmawiał DM
52 Z drugiej ręki
54 Lektury
58 59 61 Trójmiejscy Kociewiacy wybrali patrona
Krzysztof Kowalkowski
Robòta, chtërna je pasją
Elżbiéta Prëczkòwskô
Klëka
66 Działo się w Gdańsku
67 68 Wszëtczé nasze lëdzczé farwë
Tómk Fópka
Gòdné pranié
Rómk Drzéżdżónk
POMERANIA stëcznik 2015
Od redaktora
Jô cë pòmnik chcôł wëstawic
I pò całim kraju szukôł,
I gdze jaczi béł le kamiéń,
Rzezbë młotã jô gò stłukôł.
ADRES REDAKCJI
Te słowa pochodzące z wiersza „Kaszëbskô” to chyba najbardziej znany cytat z poezji ks. Leona Heykego. Decyzją Rady
Naczelnej Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego właśnie temu
wielkiemu poecie, pisarzowi, publicyście i nauczycielowi zostaje poświęcony rok, który rozpoczynamy.
Będziemy wspólnie szukać kamienia, z którego uda się zbudować pomnik odpowiedni do dokonań Heykego. Najłatwiej można go zapewne odnaleźć w pięknych
terenach gminy Szemud, w której urodził się patron roku, ale warto poszukać też
w Wygodzie, Kościerzynie, Kartuzach czy Chojnicach, bo i z tymi miejscami był związany. Swoje do pomnika powinni dorzucić też Kociewiacy, bo ks. Leon Heyke wiele
lat spędził w Pelplinie, a zginął zamordowany przez hitlerowców w Lesie Szpęgawskim pod Starogardem. Poza tym patron roku przemawia do nas swoimi utworami
literackimi czy publicystycznymi.
Będzie co robić! My zaczynamy od kilku tekstów, które publikujemy w tym numerze
„Pomeranii”, ale zapraszamy Czytelników do dzielenia się za naszym pośrednictwem
swoją wiedzą na temat ks. Heykego w ciągu całego roku. Czekamy na Państwa listy,
artykuły, utwory poetyckie, prozatorskie czy dramaturgiczne o patronie 2015 roku.
Dariusz Majkowski
PRENUMERATA
Pomerania z dostawą do domu!
Koszt prenumeraty rocznej krajowej z bezpłatną dostawą do domu: 55 zł. W przypadku prenumeraty zagranicznej: 150 zł. Podane ceny są cenami brutto i uwzględniają 5% VAT.
Aby zamówić roczną prenumeratę, należy
• dokonać wpłaty na konto: PKO BP S.A. 28 1020 1811 0000 0302 0129 35 13, ZG ZKP,
ul. Straganiarska 20–23, 80-837 Gdańsk, podając imię i nazwisko (lub nazwę jednostki
zamawiającej) oraz dokładny adres
• zamówić w Biurze ZG ZKP, tel. 58 301 90 16, 58 301 27 31, e-mail: [email protected]
• Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy
kierować na adres e-mail: [email protected] lub kontaktując się z Infolinią Prenumeraty pod numerem: 22 693 70 00 – czynna w dni robocze w godzinach 7–17. Koszt
połączenia wg taryfy operatora.
Zamawiający roczną prenumeratę obejmującą co najmniej 6 miesięcy 2015 roku
otrzymają jedną z książek do wyboru.
Lista pozycji do wyboru jest dostępna na stronie www.miesiecznikpomerania.pl/kontakt/prenumerata oraz w tym numerze „Pomeranii”, na s. 66. Książki wyślemy we wrześniu 2015 roku.
2
80-837 Gdańsk
ul. Straganiarska 20–23
tel. 58 301 90 16, 58 301 27 31
e-mail: [email protected]
REDAKTOR NACZELNY
Dariusz Majkowski
ZASTĘPCZYNI RED. NACZ.
Bogumiła Cirocka
ZESPÓŁ REDAKCYJNY
(WSPÓŁPRACOWNICY)
Piotr Machola (redaktor techniczny)
Marika Jelińska (Najô Ùczba)
KOLEGIUM REDAKCYJNE
Edmund Szczesiak
(przewodniczący kolegium)
Andrzej Busler
Roman Drzeżdżon
Piotr Dziekanowski
Aleksander Gosk
Stanisław Janke
Wiktor Pepliński
Bogdan Wiśniewski
Tomasz Żuroch-Piechowski
TŁUMACZENIA
NA JĘZYK KASZUBSKI
Hanna Makurat
Maria Szreder
Tomasz Urbański
Danuta Pioch
FOT. NA OKŁADCE
Okładka I
Trasa narciarska na Wieżycy,
fot. Piotr Kowalewski
Okładka IV
Kaszuby zimą, fot. Paweł Kowalewski
WYDAWCA
Zarząd Główny
Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego
80-837 Gdańsk
ul. Straganiarska 20–23
DRUK
Wydawnictwo Bernardinum Sp. z o.o.
Redakcja zastrzega sobie prawo
skracania i redagowania artykułów
oraz zmiany tytułów.
Za pisownię w tekstach w języku kaszubskim,
zgodną z obowiązującymi zasadami,
odpowiadają autorzy i tłumacze.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności
za treść ogłoszeń i reklam.
Wszystkie materiały objęte są
prawem autorskim.
POMERANIA styczeń 2015
Rok księdza Leona Heykego
Tory Zrzeszenia na 2015
Nowy rok, jak zawsze, przynosi nowe zadania. Zresztą sami je przed sobą jako Zrzeszeniem
Kaszubsko-Pomorskim postawiliśmy. Co prawda już na początku grudnia ustaliliśmy, przedyskutowaliśmy i formalnie przyjęliśmy plan pracy Zarządu Głównego ZKP, ale oczywiście pozostaje
on otwarty na uzupełnienia, bo życie przynosi ciągle nowe wyzwania i nowe szanse. Jako grupa
ludzi tworzących oparte głównie na społecznej (nieodpłatnej) pracy Zrzeszenie wpływamy na
otaczającą nas rzeczywistość i staramy się urządzać ją zgodnie z celami przez nas wspólnie
wyznaczanymi. Ta kooperacja wielu pasjonatów silnie do tego zmotywowanych i aktywnych
dostarcza co roku urobek powiększający zasoby i potencjał ruchu kaszubsko-pomorskiego. Do
zrealizowania w 2015 roku w różnych strukturach i agendach Zrzeszenia jest sporo zadań.
Łukasz Grzędzicki
Budowanie więzi międzypokoleniowych
Poza cyklicznymi od lat organizowanymi przez ZKP wydarzeniami, które stały się już pewną tradycją (jak np. Zjazdy
Kaszubów), w roku 2015 większą uwagę chcemy zwrócić na
budowanie więzi współpracy w ramach naszego niemałego
środowiska i przyciąganie do niego nowych twórczych osób.
Na znaczeniu zyska funkcja wychowawczo-integracyjna
Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego dotychczas przejawiająca się m.in. w działalności Klubu Studenckiego Pomorania
i w takich projektach, jak warsztaty dla młodzieży „Remusowa Kara”, przegląd i warsztaty teatralne „Zdrzadniô Tespisa”
oraz spotkania piszących po kaszubsku.
Do użytku oficjalnie oddamy pieczołowicie odbudowaną
chëcz w Łączyńskiej Hucie – dotychczas terenową siedzibę
klubu Pomorania położoną nad jeziorami raduńskimi, która przyciągała przez lata młodzież i była miejscem różnych
mniej formalnych spotkań zrzeszeniowych. To urokliwe
miejsce, mające już w środowisku swoją legendę, chcemy na
nowo wykorzystywać do przemyślanego budowania więzi
pomiędzy różnymi pokoleniami w ZKP. Koleżeńskie, osobiste
relacje wzmacniane ideą wspólnego działania regionalnego
leżą przecież u podstaw Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Chcemy zrobić z chëczë miejsce dyskusji i konstruktywnych sporów oraz spotkań między osobami, które mogą się
wykazać konkretnymi dokonaniami w życiu publicznym,
a młodymi członkami Zrzeszenia. Najlepiej „zapalić” można
nowe osoby do sprawy kaszubsko-pomorskiej poprzez relacje personalne, bo jesteśmy uczestnikami żywego ruchu
opartego na przekazywaniu idei i podzielanych wartości.
Tej wewnątrzorganizacyjnej dynamiki pomiędzy pokoleniami, która permanentnie regeneruje siły tego środowiska,
nie są w stanie zastąpić żadne pieniądze. O podtrzymywanie i wspieranie tego, wydawałoby się naturalnego dla nas,
POMERANIA styczeń 2015
Leon Heyke (1885–1939) – ksiądz, katecheta i poeta młodokaszubski z Nordy.
Ogłoszony patronem obecnego roku przez Radę Naczelną Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Fot. z archiwum J. Borzyszkowskiego
3
Rok księdza Leona Heykego
procesu musimy jako władze ZKP lepiej
zabiegać.
Pomóc ma w tym również fakt, że
patronem roku 2015 ogłosiliśmy Leona
Heykego, który był nie tylko jednym
z najwybitniejszych młodokaszubskich literatów, ale także pedagogiem.
W dwudziestoleciu międzywojennym
jako prefekt przy Państwowym Seminarium Nauczycielskim w Kościerzynie
wpływał na rozbudzenie się zainteresowań kaszubszczyzną u wielu późniejszych działaczy regionalnych.
Ochrona zróżnicowania
kulturowego i językowego
Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie
z roku na rok przyjmuje na siebie coraz
to nowe obszary związane z nauczaniem języka, kultury i historii Kaszub
w szkołach. Chociaż czasami wydaje
się, że jest to już ponad siły stowarzyszenia, to opcją alternatywną pozostaje
nicnierobienie... Pozostawienie zdiagnozowanych problemów samym sobie byłoby jednak wbrew misji ZKP i naszym
wewnętrznym przekonaniom. Dlatego
w tym roku wydamy kolejne podręczniki do nauki kaszubskiego, w tym
także tak potrzebne książki do szkół
ponadgimnazjalnych, oraz materiały
metodyczne do nauki historii i kultury regionu. Inne projekty adresowane
będą do nauczycieli, by ich zachęcić do
wzbogacania i uatrakcyjniania zajęć
z języka regionalnego, który uczony jest
przecież jako przedmiot dla chętnych.
Nawiązana przez Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie współpraca ze
Związkiem Kurpiów zaowocowała
organizacją jesienią minionego roku
wspólnej konferencji w Maleninie koło
Tczewa. Poświęcona ona była obecności elementów wiedzy o regionie
i lokalnych gwar w edukacji na Kociewiu, Kurpiach i w Borach Tucholskich.
Pokłosiem tej konferencji jest VIII tom
„Tek Kociewskich”, który został wydany
niedawno przez Kociewski Oddział ZKP
w Tczewie, oraz skierowana do władz
państwowych petycja zawierająca
wyartykułowane postulaty odnoszące
się do potrzeby zachowania regionalizmów. Biorąc pod uwagę doświadczenia społeczności kaszubskiej w staraniach o wzmocnienie instytucjonalnych
ram chroniących specyfikę językową
4
Kaszub, a z drugiej strony aspiracje
zgłaszane w ramach Zrzeszenia przez
środowiska kociewskie oraz krajniackie i borowiackie, w 2015 roku trzeba
większą uwagę skupić na działaniach
zmierzających do prawnego i realnego
zagwarantowania ochrony ich gwar.
Jest to konsekwencją naszych wspólnych ustaleń z konferencji w Maleninie.
Utrwalanie pamięci
i codzienna praca dla regionu
Zawsze ważna w Zrzeszeniu była działalność wydawnicza. Spośród kilkunastu ciekawych publikacji, które ukażą
się w tym roku, warto wymienić tłumaczenie „Księgi Rodzaju” z języka hebrajskiego na kaszubski, którego dokonał o.
prof. Adam Sikora, i biografię niezwykle
barwnej i otoczonej legendą postaci, jaką
był ks. ppłk Józef Wrycza, autorstwa dr.
Krzysztofa Kordy. Już niedługo do rąk
czytelników trafi I tom – Historia – „Vademecum kaszubskiego”. Autorem zawartej w nim syntezy dziejów Kaszub
jest prof. Józef Borzyszkowski.
Rok 2015 to też czas rocznic, które
nie mogą przejść niezauważone: 95.
rocznica Zaślubin Polski z Morzem, 70.
rocznica zakończenia II wojny światowej, 25. odrodzenia się samorządów
terytorialnych czy 10. rocznica ustawowego uznania języka kaszubskiego za
jedyny język regionalny w Polsce. Daty
związane z tymi rocznicami są kamieniami milowymi w dziejach kaszubsko-pomorskiego ruchu regionalnego.
Wydaje się, że w roku 2015 historia
zatoczy koło – połączy wyżej wymienione rocznice. W 1920 roku w wyniku
postanowień traktatu wersalskiego linia kolejowa łącząca Gdańsk ze środkowymi Kaszubami została przecięta granicą utworzonego wówczas Wolnego
Miasta. W 1945 linię tę na skutek działań wojennych zniszczono. Jednakże po
wielu latach dzięki inwestycji przeprowadzonej przez samorząd terytorialny
– województwo pomorskie – spełnią się
marzenia, o których wielokrotnie przez
lata mówiono na zebraniach Zrzeszenia
i którym latami poświęcano tyle miejsca w „Pomeranii”. W 2015 roku Gdańsk
i Szwajcarię Kaszubską znowu połączy
linia kolejowa. W końcu mijającego
roku we współpracy ze Zrzeszeniem
Pomorska Kolej Metropolitalna wydała
We współpracy ze Zrzeszeniem Pomorska Kolej
Metropolitalna wydała kalendarz na rok 2015
z napisami w języku polskim i kaszubskim
kalendarz na rok 2015 z napisami w języku polskim i kaszubskim. Uruchomienie tej linii kolejowej zmieni Kaszuby
i będzie znakiem dla wielu ludzi ze środowiska Zrzeszenia, że nie można tracić
nadziei.
Miarą skuteczności działań Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego nie były
i również w tym roku nie będą proste
wskaźniki: kilometry wybudowanych
dróg lub linii kolejowych, setki lub tysiące egzemplarzy wydanych książek
czy wciąż rosnąca liczba dzieci uczących
się języka kaszubskiego w szkołach.
Wokół wymienionych w statucie celów
zrzeszamy osoby, które swoją pracą,
aktywnością i pasją w miejscach, gdzie
je los zaprowadził, konsekwentnie budują pozycję Kaszub i Pomorza. Nie jest
to na ogół zapewne widowiskowe, tak
jak nie będą ekscytujące plany działania
struktur i agend Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Jednak ich konsekwentne
realizowanie sprawia, że sprawa kaszubsko-pomorska może jechać i rozwijać się
po torze, który wspólnie staramy się wytyczać i budować. Życzę, by nie zabrakło
nam sił i by każdy z nas z tego zadania
mógł się dobrze wywiązywać w rozpoczynającym się 2015 roku.
POMERANIA STYCZEŃ 2015
muzyka
REBEKA
albo rzecz o samotności muzykologa
Rok 2014, obwołany Rokiem Oskara Kolberga, obfitował w wiele inicjatyw mających na celu
utrwalenie postaci największego polskiego etnografa i folklorysty. W całym kraju odbywały
się konferencje muzykologiczne, wystawy, koncerty, podjęto wiele działań o charakterze edukacyjnym i promocyjnym. Również i Filharmonia Kaszubska w Wejherowie postanowiła się
wpisać w program ogólnopolskich obchodów poprzez podjęcie ambitnego zamiaru wystawienia pierwszej w historii opery kaszubskiej1.
Witosława Frankowska
Tylko czy na pewno pierwszej? Może
warto się zastanowić, co jest tak naprawdę elementem przesądzającym
o tym, że dzieło postrzegamy jako regionalne lub nie. Warto wspomnieć,
że już wcześniej podejmowano próby
przeniesienia kultury regionu nadmorskiego na scenę operową – pierwszą
z nich była przyjęta z ogromnym entuzjazmem „Legenda Bałtyku” (1924)
Feliksa Nowowiejskiego, której kanwę
stanowiła kaszubska baśń o zatopionej
Winecie. W ślad za nią miała pójść opera „Kaszuby” tego samego kompozytora
– niestety, nie została ona ukończona.
Pozostało po niej jedynie 7 arii koncertowych, wydanych w postaci zbioru
na głos sopranowy i fortepian (1934).
Zarówno „Legenda Bałtyku”, jak i nieukończona opera „Kaszuby” obok tematyki nawiązują do muzyki Pomorza
poprzez motywy melodyczne, taneczne, niejednokrotnie też cytaty pieśni
w języku kaszubskim. Jeszcze większe
nagromadzenie motywów regionalnych – wierzeń, legend, nie mówiąc już
o środowisku rybaków, w którym dzieje się akcja – znajdziemy w operze „Jan
z Kolna” Jana Michała Wieczorka (1973),
skomponowanej do libretta Leona
POMERANIA stëcznik 2015
Roppla („Żeglarz Złocistego Słońca”).
Przez wzgląd na rozbudowany aparat
wykonawczy (soliści, chór, zespół taneczny, orkiestra symfoniczna) opera ta
doczekała się, jak dotąd, jedynie kameralnej prezentacji w ramach „Spotkań
z muzyką Kaszub” w Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej
w Wejherowie (2011). Wydaje mi się, że
mimo przeważającej narracji w języku
polskim nikt z obecnych podczas tego
koncertu nie odniósł wrażenia uczestnictwa w dziele niekaszubskim.
A tego rodzaju powątpiewania towarzyszyły wielu słuchaczom „Rebeki”. Nie
znając jeszcze dzieła, już sam tytuł budził
uzasadnioną wątpliwość – jak się ma imię
Rebeka do realiów kaszubskich? Podjęte
poszukiwania związków pomiędzy postacią bohaterki a jej biblijną poprzedniczką
w Księdze Rodzaju całkowicie zawiodły.
Już nawet do moniuszkowskiej Halki byłoby jakby nieco bliżej…
Kośćcem każdej opery – barokowej,
seria, buffa, współczesnej jest zawsze
libretto. To ono decyduje o ostatecznym kształcie dzieła, stąd więc obok
przejrzystości formalnej, zróżnicowania
bohaterów niezwykle ważnym elementem jest w nim wewnętrzna dramaturgia – element, którego w wejherowskim przedstawieniu zdecydowanie
zabrakło. Zamiast trzyaktowego dzieła
operowego przedstawiono trzy krótkie
umuzycznione sceny rodzajowe.
W pierwszej tytułowy bohater Karski (alter ego Oskara Kolberga) rozmawia z duchami swoich informatorek (aż
chce się zapytać: czy nie byłoby lepiej
zatrudnić w tym miejscu żeńską część
zespołu Camerata Musicale?) i, niejako
od pierwszego wejrzenia, zakochuje się
w Rebece – sierocie przygarniętej przez
żydowskiego karczmarza. Akt II upływa w realiach (?) kaszubskiej karczmy
– grupa drwali (przedzierzgających się
deus ex machina w grupę rybacką z sieciami – akcja dzieje się, podkreślam,
w Wejherowie) swym głośnym i nachalnym zachowaniem wobec posługującej w karczmie Rebeki doprowadza
do nieuchronnej konfrontacji pomiędzy
zakochanym badaczem a solidarnym
klanem Rąbców2. Tu następuje 15-minutowa przerwa, a po niej akt III, w którym mamy do czynienia z niespodziewanym zwrotem wydarzeń. Wszyscy
uczestnicy zatargu znajdują się nagle
za kratami, a na scenę wkracza sędzia
przesłuchujący świadków – żandarma,
tajemniczą Stazję z Gdańska, co to „nie
chca, ale mùsza” złożyć obciążające Karskiego oświadczenie. Wszystkim skazanym grozi bardzo wysoka kara (tysiąc
i pięć tysięcy marek – czy stawki nie są
zbyt wygórowane nawet jak na pruską
5
muzyka
jurysdykcję?), dopiero po mowie obrończej Prokopa sytuacja się poprawia.
Karski musi jednak opuścić Kaszuby.
I opuszcza je, zasypiając z obrazem Rebeki w oczach.
To całkiem niezły pomysł na poetycką etiudę filmową, niestety, nie
spełnia wymogów sceny operowej.
Dialogom brakuje wewnętrznej dramaturgii, chwilami ma się wrażenie
obcowania nie ze scenariuszem sztuki,
a jej konspektem. Pociąga to też za sobą
określone konsekwencje – postaciom
zwyczajnie brakuje krwi i kości. Wyznania Karskiego adresowane do Rebeki („mój aniele”) w żaden sposób nie
mogły przyprawić o żywsze bicie serca.
Przyprawiły natomiast o konsternację
6
publiczność, zaskoczoną nagłym a niespodziewanym końcem dzieła.
Obawiam się, że wynika to przede
wszystkim z braku doświadczeń autora libretta w tej materii. Można być
dobrym felietonistą, znakomitym gawędziarzem, konferansjerem, autorem
świetnych tekstów do piosenek – nie
znaczy to jednak, że od razu podoła
się określonym i wielce wymagającym
prawom sceny. Przyglądając się polskim
operom ludowym, trzeba podkreślić, że
autorami librett byli nierzadko aktorzy,
reżyserzy i śpiewacy w jednej osobie,
jak Wojciech Bogusławski („Nędza
uszczęśliwiona”, „Cud mniemany czyli
krakowiacy i górale”). Umiejętność adaptacji scenicznej była w jego przypadku
pochodną długotrwałej obecności na
scenie. Wydaje się zatem rzeczą uzasadnioną, że nosząc się z zamiarem
sprostania tak dużemu wyzwaniu, jakie niesie z sobą produkcja operowa –
należałoby zdecydowanie więcej czasu
poświęcić na zapoznanie się z twórczością poprzedników i zarazem klasyków
gatunku.
Niestety, obecne realia wystawiennicze niosą ze sobą liczne pułapki.
Nawet najlepiej skonstruowany wniosek do ministerstwa, zaaprobowany
w marcu, a przeznaczony do realizacji
w grudniu (ostatnim z możliwych terminów) – nie ma szans na artystyczne
spełnienie. Nie daje się autorom większych form odpowiedniego czasu na
wspólną pracę nad dziełem, jego cyzelowanie. Warunki są bowiem jasne – żeby
środki nie przepadły, projekt musi wejść
w fazę realizacji najpóźniej w październiku. Licząc realnie, kompozytorowi
pozyskanemu w maju pozostają tylko
4 miesiące na napisanie dzieła. Haendel
tworzył 1–2 opery na rok, bywały też
i takie, które pisał przez dwa lata – dawało to pewnego rodzaju komfort pracy
bez groźby utraty zlecenia. I tego dzisiejsi twórcy mogą starszym mistrzom
zdecydowanie pozazdrościć.
Powróćmy jednak do wejherowskiej
premiery. Operę „Rebeka” oglądałam
w miłym towarzystwie prof. Zbigniewa
Jerzego Przerembskiego – etnomuzykologa, częstego gościa naszych kaszubskich wydarzeń muzycznych. Biorąc
pod wzgląd niedawne doświadczenia
profesora z operą Kolberga „Król pasterzy”, wystawianą w Operze Krakowskiej w czerwcu tego roku (profesor pełnił tam rolę opiekuna merytorycznego),
byłam ciekawa jego spostrzeżeń. Jak
się okazało, w dużej mierze zgodnych
z moimi.
Wśród sześciu zaprezentowanych
w dziele pieśni i podań ludowych zabrakło jakichkolwiek odniesień do
tomu Pomorze Kolberga, a wydawało
się to naturalnym ukłonem w stronę
badacza z Przysuchy. Wśród melodii
tradycyjnych rozpoznałam „Lecą gąsczi,
lecą”, „Òd błotka do błotka”, nieznaną
pieśń o Kasi, co się wody bała, i o ściętych świerkach (zakładam licentia poetica autora libretta) oraz „Wałe rëczą”
i pieśń „Rëbôcë, rëbôcë” o późniejszej
POMERANIA STYCZEŃ 2015
muzyka
proweniencji aniżeli rok 1875, w którym to Kolberg miał odwiedzić Wejherowo. Mimo braku odniesień do zawartości tomu Pomorze, kompozytor Michał
Dobrzyński bardzo zgrabnie wplótł owe
melodie ludowe do warstwy muzycznej, unikając wrażenia prostej stylizacji. Muzyka bydgoskiego kompozytora
zdecydowanie wybijała się ponad ludowość całego obrazka – gęsta warstwa
instrumentalna tworzyła odrębny plan
dźwiękowy, daleki od sielsko-anielskich
rozwiązań harmonicznych z czasów
Kolberga. Profesor Przerembski zwrócił
uwagę na predylekcję kompozytora do
rozwiązań ostinatowych i artykulacji
staccato, co w sferze towarzyszenia
instrumentalnego rodziło wyraźne
skojarzenia z brzmieniem instrumentów strunowych szarpanych – w większości jednak obcych polskiej muzyce
ludowej, zwłaszcza zaś tej z północy
kraju. Zarówno w ariach, jak i towarzyszeniu orkiestry zabrakło typowej
dla muzyki Kaszub rozlewnej liryki
i artykulacji legato. Rozległy ambitus
cechował partię tenora, któremu nieraz przyszło wykonywać niewygodne
dźwięki z górnej części tessitury. Partia
Rebeki, przeznaczona na głos sopranowy, jakby częściej oscylowała wokół
średnicy skali, co z kolei nie dawało solistce szansy na pokazanie wszystkich
walorów brzmieniowych. Z całą pewnością jednak arie Rebeki były należycie
zilustrowane – kompozytor zastosował
w nich skalę żydowską, jasno charakteryzującą postać. Nadal jednak pozostaje
otwarte pytanie – czy tytułowa Rebeka była Żydówką, czy sierotą z Kaszub
przygarniętą przez żydowskiego karczmarza? Muzyka wyraźnie wskazuje na
odpowiedź pierwszą, a to znowu rodzi
pytanie o istotę regionalnego osadzenia
dzieła.
W całości formy scenicznej dał się
odczuć niedosyt fragmentów instrumentalnych o charakterze tanecznym.
Zazwyczaj elementy te wnoszą do każdego dzieła potrzebny oddech i przestrzeń. Obawiam się jednak, że zarówno kształt libretta, jak przyjęta obsada
wykonawcza takiej możliwości po prostu nie zakładały.
Wejherowskiemu przedstawieniu
zabrakło profesjonalnego reżysera,
POMERANIA stëcznik 2015
7
muzyka
który ustrzegłby dzieło przed pułapkami wybiórczego nagłośnienia (nie
powinno się nagłaśniać określonych
wykonawców – albo wszystkich, albo
żadnego) i papierowości bohaterów
głównych. Aż żal brał, gdy mający
w sobie tyle potencjału scenicznego
i głosowego tenor Jacek Szymański
albo rozmawiał z głosami z zaświatów, albo stukał w maszynę do pisania,
w przerwach wygłaszając sakramentalną kwestię: „o, aniele”. A mógł stworzyć
pełnowymiarową postać, podobnie jak
eteryczna Karolina Karcz, odtwórczyni roli Rebeki, której przypadło bądź to
użalać się nad swym smutnym losem,
bądź krzątać po karczmie. Wyjątkiem
był naprawdę pięknie zaśpiewany i przekonująco odegrany duet w wykonaniu
dwojga zakochanych – Rebeki i Karskiego. Mimo niełatwej partii, opartej na
progresji opadających sekst, wyrazistą,
silną postać Sędziego stworzył w III akcie baryton Jacek Batarowski.
Sporo zastrzeżeń budziła dykcja
solistów – zmagających się nie tylko
z nowym dla siebie językiem, ale i dużą
salą oraz gęstą fakturą orkiestry. Były
jednak i akcenty bardzo podnoszące na
duchu. Osobiście urzekła mnie kreacja
aktorska przewodnika Karskiego – Jana,
z naturalną swobodą i młodzieńczością
oddana przez Adama Hebla. Bardzo
przekonujący jako karczmarz był również Ryszard Nalepka.
Mimo przyjaznej scenografii tu
i ówdzie zdarzały się elementy wzmagające szczególną czujność odbiorców. Na cenzurowanym znalazła się,
oczywiście, maszyna do pisania, którą
w przedstawieniu posługiwał się Karski
– przedmiot tym bardziej nie na miejscu, że zachowały się zapisy Kolberga
w wersji rękopiśmiennej, z użyciem
atramentu lub ołówka (dodajmy, że
maszyna do pisania w Polsce przyjęła
się dopiero u końca XIX wieku – jednym z jej pierwszych użytkowników
był pisarz Bolesław Prus). Mocno zastanawiała obecność drewnianego kija
baseballowego u boku żandarma, jak
również jakość obsługi w karczmie,
w której trunki serwowane były na
sposób „szkocki”. Z dużym zaciekawieniem przyglądaliśmy się strojowi badacza, niepodobnemu do żadnego z surdutów upamiętnionych na portretach
Kolberga, a zdecydowanie bliższemu
kostiumowi rodem z włoskiej commedia dell’arte.
Pomysł na stworzenie dzieła teatralno-muzycznego o charakterze
operowym był z całą pewnością przedni, podobnie imponujący był rozmach
różnych warsztatów towarzyszących
projektowi „e-Kolberg” (stworzenie
bazy kostiumowej i animacji do muzyki powstałej podczas warsztatów improwizacji muzycznej). Natomiast czy
równie dobry był pomysł zatrudniania na jednej scenie profesjonalistów
i amatorów (chór Rąbców), nie jestem
przekonana. Mimo niewątpliwych starań ze strony zespołu męskiego, jednak
wyczuwało się brak doświadczenia scenicznego w grze aktorskiej, jak również
spore problemy rytmiczne. Problemów
tych nie miała towarzysząca solistom
Orkiestra Kameralna Progress, złożona
z młodych muzyków, głównie absolwentów Akademii Muzycznej w Gdańsku. Czujną opiekę nad realizacją zapisu
partyturowego sprawował niezawodny
dyrygent młodego pokolenia – Szymon
Morus, który chyba najbardziej zasłużył
się do zaistnienia utworu w możliwie
najlepszym kształcie.
Szkoda tylko, że system dystrybucji
biletów nie pozwolił wszystkim chętnym na udział w premierze, w wyniku
czego jedna trzecia sali pozostała pusta.
Rozumiem, że instytucja ma określone
zobowiązania wobec sponsorów, osób
współpracujących etc. Kierowane na ich
ręce zaproszenia powinny być jednak
potwierdzane, co stworzyłoby realną
szansę dla tych optymistów, którzy
mimo braku biletu czy zaproszenia gotowi są ponieść ryzyko walki o miejsce
na sali. Jacek Dehnel, jeden z moich ulubionych publicystów, w swoim felietonie
Prawdziwa cnota: krytyk się boi przestrzegał, by poeci i prozaicy nie brali się
za krytykę literacką, a muzycy za muzyczną „choćby dlatego, że środowisko
artystów, bez względu na uprawianą
sztukę, składa się w sporej części z ludzi
niebywale ambitnych, łaknących sławy,
nadwrażliwych, obrażających się łatwo
o każdą recenzję, która nie jest hymnem
pochwalnym, a do tego połączonych
w rozmaite jawne i niejawne związki,
koterie, stronnictwa, grupy wsparcia.
Dlatego artysta-krytyk w przeciągu
dwóch sezonów straci prawie wszystkich znajomych, narobi sobie zaciekłych
wrogów i zaprzepaści wszelkie szanse
na serdeczny odbiór dzieł własnych
przez środowisko w następnych dwóch
czy trzech dziesięcioleciach”3.
Przygotowując się zatem na „sto lat
samotności”, pozdrawiam serdecznie
wszystkich czytelników „Pomeranii”
i życzę Państwu ze wszech miar udanego Nowego Roku 2015, bogatego w różne ciekawe wydarzenia, które – wzorem „Rebeki” – niech pobudzą nas do
głębszych refleksji nad kształtem i przyszłymi drogami kultury regionalnej.
Fot. DM
Przypisy
1
Premiera opery odbyła się 13 grudnia 2014 r.
w Filharmonii Kaszubskiej w Wejherowie.
2
Może warto zacytować, co sam Kolberg pisał
o Kaszubach: „Charakter mieszkańców w ogóle łagodny, rzadko słychać o gwałtownych
wybuchach namiętności” (O. Kolberg, Pomorze, t. 39, PWM 1965, s. 40–41).
3
Jacek Dehnel, Prawdziwa cnota: krytyk się boi
[w:] Młodszy księgowy, Wydawnictwo W.A.B.
2013, s. 7.
Rebeka – kaszubska opera ludowa. Muzyka: Michał Dobrzyński, libretto: Tomasz Fopke, reżyseria i inscenizacja: Jolanta Rożyńska, przygotowanie chóru Camerata Musicale: Aleksandra Janus, przygotowanie solistów i chóru: Jakub Ostrowski, korepetytor języka kaszubskiego:
Tomasz Fopke, kostiumy: Aneta Fittkau, kierownictwo muzyczne: Szymon Morus. Soliści: Karski – Jacek Szymański (tenor), Rebeka – Karolina
Karcz (sopran), Sędzia – Jacek Batarowski (baryton), Jan – Adam Hebel, Żyd Mendel – Ryszard Nalepka, Szandara – Daniel Kuptz, Stazja
– Katarzyna Hermann, Prokop – Rafał Rompca, chór Camerata Musicale, Orkiestra Kameralna Progress. Filharmonia Kaszubska w Wejherowie.
8
POMERANIA STYCZEŃ 2015
Rok ksãdza Léóna Hejczi
Kaszëbsczi
piesniodzeja z Cérzni
Léón Hejka nôleżi do môłégò karna widzałëch kaszëbsczich pòetów pierszi pòłowë XX stalata. Ùrodzył sã 10 rujana 1885 rokù w rodzënie gbùra i szôłtësa we wsë Cérzniô, w terczasny
òbéńdze gminë Wejrowò, na nordowëch Kaszëbach.
Stanisłôw Janke
Òn chòdzył do prësczi pòwszédny szkòłë
w niedaleczich Bieszkòwicach i do
klasycznégò gimnazjum w Wej­rowie.
Dzãkã òpiece i dëtkóm wej­rowsczégò
dzekana ks. Walãtégò Dąbrow­sczégò
rodã z Gòwina, Króla Kaszëbów, jak
gò zwelë, skùńcził Dëchòwné Seminarium w Pelplinie, a pòsobno doktorancczé teòlogiczné sztudia w Fribùrgù
Brizgòwijsczim i we Wrocławiu. Pełnił pòsłëgã dëszpasturską jakò wikari
w czile parafiach na Pòmòrzim. Òbczas
I swiatowi wòjnë służił, jak wiele jinëch pòmòrsczich ksãżi tamtëch czasów, w prësczi armii; béł sanitariuszã
i kapelanã w Chełmnie i Czôrnym.
Miôł lëteracką pierszëznã w 1911
rokù w pismionie „Gryf”, béł to cykel
liricznëch wiérztów „Piesnie północny”. Jegò pierszi i jediny tomik wiérztów Kaszëbski Spiewe ùkôzôł sã w 1927
rokù w Chònicach. Léón Hejka je téż
ùsôdcą prozatorsczich dokazów: cykelów hùmòresków „Bardzenskji wergle”,
òpùblikòwónëch w 1922 rokù na starnach lëteracczégò dodôwkù „Druh” do
cządnika „Pomorzanin”, jak téż zbiérkù
òpòwiedniów Podania kaszubskie (1931).
Jegò dwie szôłôbùłczi, binowé dokazë
òpiarté na smiésznëch pòwiôstkach:
„Agust Szloga” (1935) i „Katilina” (1937),
wiele razy ze zwénëgą wëstôwiałë amatorsczé teatrowé karna, midzë jinszima
w Kòscérznie i Wejrowie. Dôł sã téż
POMERANIA stëcznik 2015
pòznac jakò pùblicysta, ùsôdca wiele artiklów ò kaszëbsczi tematice i szkiców
z ôrtu katechezë.
Òd 1920 rokù wëfùlowiwôł òbò­
wiązczi katechetë, prefekta, nôpierwi w Państwòwim Chłopsczim Seminarium dlô Szkólnëch, a pòsobno
w Państwòwim Gimnazjum i Liceùm
m. Józefa Wëbicczégò w Kòscérznie.
Béł tamò nié le dëchòwim òpiekùnã,
ale i kaszëbsczim prowôdzôrzã młodi pòmòrsczi inteligencji. Prawie
w Kòscérznie, czej wëfùlowiwôł nieletką służbã szkólnégò i dëszpasturza, tej
przez prawie dwadzesce lat robił nad
ùsôdzanim romanticznégò pòematu
bòhatersczégò „Dobrogòst i Miłosława”. Spòdlim epòsu je XIII-stalatné
Pòmòrzé za czasów panowaniô ksãca
Swiãtopôłka Bëlnégò. Nawkół głównégò
zôtoru liricznégò pòematu splôtają
sã lëczné pòwiôstczi i òdpòwiednie,
òpisënczi przirodë i pòmòrsczi
òbëczajnoscë, a nad wszëtkò wòjnowé
biôtczi ksãca Swiãtopôłka i jegò
wòjôrzów z Krzëżôkama.
Ùdbą ùtwórcë bëło zamkniãcé
szesnôsceszlabizowégò pòematu
w trzech dzélach, swòbódnëch òpò­
wies­c ach zwónëch brawãdama,
z chtër­nëch kòżdô miała sã składac
z dwanôsce spiéwów, a te z piãc té­
mów. Ùkôzałë sã leno dwie pierszé
pòwiôstczi. Piérszi dzél, „Miłosława”, òstôł òpùblikowóny w latach
1923–1925 na starnach lëteracczégò
dodôwkù pt. „Pomorze” do pismiona
„Kurier Gdański”; drëdżi dzél „Wojewoda” w latach 1926–1928 w toruńsczim
„Mestwinie”, nôùkòwô-lëteracczim
dodôwkù do cządnika „Słowo Pomorskie”, a téż jakò samòdzélnô ksążka
(Toruń, 1928). Trzecy dzél „I sã stało”
Léón Hejka zaczął pùblikòwac w 1931
rokù w „Gryfie”, a pòsobno òd 1938
rokù w regionalnym dodôwkù pismiona „Gazeta Kartuska” zatitlowónym
„Kaszuby”,. W lëpińcowim, òstatnym
numrze „Kaszub” w 1939 rokù ùkôzała
sã ósmô spiéwa. Nie pòjawił sã do
kùpieniô ani spózniony zélnikowi
9
Rok ksãdza Léóna Hejczi
numer „Kaszub”, ani pòstapné numrë dodôwkù. Wëbùchniãcé wòjnë
zamknãło na wiedno niedługą, bò ledwò
czilelatną historiã kartësczich „Kaszub”. Ùsôdca nie skùńcził téż trzecégò
binowégò dokazu „Mądri Dëga”, chtëren
swiôdkòwie czëtalë w maszinopisu.
Aùtor zdżinął dokładno ò trzecy pò
pôłnim 16 rujana 1939 rokù, rozstrzélóny przez Miemców w Szpãgawsczim
Lese. Òstatné sztërczi pòetë, czej stojôł
w rujanowi kòmùdny dzéń przed régą
lëdzczi nienawiscë, pòjawiłë sã proroczo
w jegò wiérzce „Swiãtô smierc”: „Mòdlë
sã, czej strzała trafi, / Co zbawionô dësza
mdze!... / Serce mòje, co të płaczesz?/
w niebie, tam të ùzdrzisz mie!”.
Czej jô ùsôdzôł lëteracką biografiã
Léóna Hejczi, zamkłą w ksążce Poeta
z kaszubskiej nocy (1998), jô sã stôł zastôwcą fùlowégò wëdaniô wszëtczich
jegò lëteracczich dokazów pòza zbiérkã
Podania kaszubskie, chtëren béł etnograficzną prôcą. Nie spełniłabë sã
mòja rojitwa, czejbë nié wiôldżi editorsczi wkłôd Wòjcecha Czedrowsczégò,
chtëren béł gwôscëcelã wëdôwiznë
Oficyna Czec. Dzãka jegò starze jakò
pierszô ùkôzała sã pòetickô ksążka Kaszëbsczé spiéwë (1999), z pòsłowim pòetë
Édmunda Pùzdrowsczégò. Pòsobną
ksążką béł pòemat Dobrogòst i Miłosława (1999), wëdóny na spòdlim maszinopisu, niecałownégò, zrobionégò
przez kaszëbsczégò pisarza i editora
Léóna Roppla. Òstatnym wznowionym
dokazã Léóna Hejczi bëłë Szôłôbùłki
(2002), z dwùma binowima dokazama
„Agùst Szlôga” i „Katilina”, wëdóné
z leżnoscë 10-lecô nadaniô Gminny Bibliotece Pùbliczny w Szemôłdze miona
ks. dr. Léóna Hejczi.
Léón Hejka béł przed wszëtczim
piesniodzejôrzã. Jegò niejedne pòeticczé
sentencje są czãsto wëkòrzëstiwóné
jakò cytatë, zéwiszcza na kaszëbsczich
stanicach i òbczas wiele wëdarzeniów tikającëch sã jegò pamiãcë.
Czej Kaszëbë i Pòmòrze zwëskałë
niepòdległosc, napisôł wiérztã „Kaszëbskô”, a w ni taczé hewò le frazë: „Stôł
sã cud, Kaszëbskô wstała / I zaczinô jic
na nowò”. Do nôbarżi znónëch wersów
pòetë nôleżą słowa z zakùńczeniô jegò
wiérztë „Swiat kaszëbsczi”: „Tu je mòja
mòc i chwała, / Mégò serca swiãti dzél;
/ W jegò służbie jô sã trawiã / Zdrzącë
w jegò wiôldżi cél”.
Nôleżi miec nôdzejã, że te aforizmë
bãdą towarzëłë òbchòdóm i wëdarzenióm ògłoszonégò przez Kaszëbskò-Pòmòrsczé Zrzeszenié Rokù ks. Léóna
Hejczi 2015 i je ùsnôżiwałë.
Kaszubski
wieszcz z Cierzni
Leon Heyke należy do wąskiego grona wybitnych poetów kaszubskich pierwszej połowy
XX wieku. Urodził się 10 października 1885 roku w rodzinie rolnika i sołtysa w przysiółku
Cierznia, na terenie obecnej gminy Wejherowo, czyli na północnych Kaszubach.
Stanisław Janke
Uczęszczał do pruskiej szkoły powszechnej w pobliskich Bieszkowicach
i gimnazjum klasycznego w Wejherowie. Dzięki opiece i pomocy finansowej
wejherowskiego dziekana ks. Walentego Dąbrowskiego rodem z Gowina, Króla Kaszubów, jak go zwano, ukończył
Seminarium Duchowne w Pelplinie,
a następnie doktoranckie studia teologiczne we Fryburgu Bryzgowijskim
i Wrocławiu. Pełnił posługę duszpasterską jako wikariusz w kilku parafiach
na Pomorzu. Podczas I wojny światowej służył, jak wielu innych kapłanów
10
pomorskich tamtych czasów, w armii
pruskiej; był sanitariuszem i kapelanem
w Chełmnie i Czarnem.
Zadebiutował w 1911 roku w „Gryfie” cyklem wierszy lirycznych „Piesnie
północny”. Jego pierwszy i jedyny tomik wierszy Kaszëbski Spiewe ukazał się
w 1927 roku w Chojnicach. Leon Heyke
jest także autorem utworów prozatorskich: cyklu humoresek „Bardzenskji
wergle”, opublikowanych w roku 1922
na łamach „Druha”, literackiego dodatku „Pomorzanina”, oraz zbioru legend
Podania kaszubskie (1931). Jego dwie
szałabułki, sztuki sceniczne oparte na
zabawnych anegdotach: „Agust Szloga”
(1935) i „Katilina” (1937), wielokrotnie
POMERANIA STYCZEŃ 2015
Rok księdza Leona Heykego / Zachë ze stôri szafë
z powodzeniem wystawiały amatorskie zespoły teatralne, między innymi
w Kościerzynie i Wejherowie. Dał się
również poznać jako publicysta, autor
licznych artykułów o tematyce kaszubskiej i szkiców z dziedziny katechezy.
Od 1920 roku pełnił obowiązki
katechety, prefekta, najpierw w Państwowym Seminarium Nauczycielskim
Męskim, a następnie w Państwowym
Gimnazjum i Liceum im. Józefa Wybickiego w Kościerzynie. Był tam nie tylko
duchowym opiekunem, ale i kaszubskim przewodnikiem młodej inteligencji pomorskiej. Właśnie w Kościerzynie,
pełniąc niełatwą służbę nauczyciela
i duszpasterza, przez prawie dwadzieścia lat pracował nad romantycznym
poematem bohaterskim „Dobrogòst
i Miłosława”. Tłem eposu jest XIII-wieczne Pomorze z czasów panowania księcia
Świętopełka Wielkiego. Wokół głównego
nurtu lirycznego poematu splatają się
liczne powiastki i podania, opisy przyrody i obyczajowości pomorskiej, a nade
wszystko wojenne zmagania księcia
Świętopełka i jego wojów z Krzyżakami.
Zamiarem twórcy było zamknięcie szesnastozgłoskowego poematu
w trzech częściach, swobodnych opowieściach zwanych brawędami, z których każda miała się składać z dwunastu pieśni, a te z pięciu tematów. W pełni
ukazały się dwie pierwsze opowieści.
Pierwsza część pt. „Miłosława” została
opublikowana w latach 1923–1925 na
łamach „Pomorza”, dodatku literackiego
„Kuriera Gdańskiego”; druga część „Wojewoda” w latach 1926–1928 w toruńskim „Mestwinie”, dodatku naukowo-literackim „Słowa Pomorskiego”, a także
jako samodzielna książka (Toruń, 1928).
Trzecią część „I sã stało” Leon Heyke
zaczął publikować w 1931 roku w „Gryfie”, a następnie od 1938 roku w „Kaszubach”, dodatku regionalnym „Gazety
Kartuskiej”. Pracę nad tymi ostatnimi
pieśniami ukończył w maju 1939 roku.
W lipcowym, ostatnim numerze „Kaszub” w 1939 roku ukazała się ósma
pieśń. Nie pojawił się w sprzedaży ani
opóźniony numer sierpniowy „Kaszub”,
ani następne numery pisma. Wybuch
wojny zamknął na zawsze niedługą, bo
zaledwie paroletnią, historię kartuskich
„Kaszub”. Twórca nie dokończył także
trzeciej sztuki scenicznej „Mądri Dëga”,
POMERANIA stëcznik 2015
którą świadkowie czytali w maszynopisie. Autor zginął dokładnie o trzeciej
po południu 16 października 1939 roku,
rozstrzelany przez Niemców w Lesie
Szpęgawskim. Ostatnie chwile poety,
stojącego w październikowy ponury
dzień przed szeregiem ludzkiej nienawiści pojawiły się proroczo w jego wierszu
„Swiãtô smierc”: „Mòdlë sã, czej strzała
trafi, / Co zbawionô dësza mdze!... / Serce
mòje, co të płaczesz? / w niebie, tam të
ùzdrzisz mie!”.
Pracując nad literacką biografią
Leona Heykego, zamkniętą w książce
Poeta z kaszubskiej nocy (1998), stałem
się orędownikiem pełnego wydania
wszystkich jego dzieł literackich poza
Podaniami kaszubskimi, które były pracą etnograficzną. Nie ziściłoby się moje
marzenie, gdyby nie wielki wkład edytorski Wojciecha Kiedrowskiego, który
był właścicielem Oficyny Czec. Dzięki
jego staraniom jako pierwsza pozycja
ukazała się książka poetycka Kaszëbsczé
spiéwë (1999), z posłowiem poety Edmunda Puzdrowskiego. Kolejną publikacją był poemat Dobrogòst i Miłosława
(1999), wydany na podstawie maszynopisu, niekompletnego, sporządzonego
przez kaszubskiego pisarza i edytora
Leona Roppla. Ostatnim wznowionym
dziełem Leona Heykego były Szôłôbùłki
(2002), z dwiema sztukami scenicznymi „Agùst Szlôga” i „Katilina”, wydane
z okazji 10-lecia nadania Gminnej Bibliotece Publicznej w Szemudzie imienia ks. dr. Leona Heykego.
Leon Heyke był przede wszystkim
wieszczem. Jego niektóre sentencje poetyckie są często wykorzystywane jako
cytaty, hasła na kaszubskich sztandarach i podczas wielu wydarzeń poświęconych jego pamięci. Gdy Kaszuby i Pomorze odzyskały niepodległość, napisał
wiersz „Kaszëbskô”, a w nim takie oto
frazy: „Stôł sã cud, Kaszëbskô wstała /
I zaczinô jic na nowò”. Do najbardziej
znanych wersów poety należą słowa
z zakończenia jego wiersza „Swiat kaszëbsczi”: „Tu je mòja mòc i chwała, /
Mégò serca swiãti dzél; / W jegò służbie
jô sã trawiã / Zdrzącë w jegò wiôldżi
cél”.
Należy mieć nadzieję, że te aforyzmy będą towarzyszyć obchodom
i wydarzeniom ogłoszonego przez
Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie Roku
ks. Leona Heykego 2015 i je uświetniać.
Bùdla z ceramiczną kapslą
Terôzka wnetk wszëtczé bùdle z pitkù
zamikóné są blaszanyma kapslama,
zakrãtkama abò tropama, a chtëż jesz
pamiãtô ne prakticzné bùdle sztopóné ceramiczną kapslą? Chùtczim
a wprawnym rëchã rãczi òtmikómë,
kùli chcemë pijemë, a tej zamikómë
nazôd, bë gas w lëft nie ùlecôł.
Taczé zamkniãcé bùdlë z piwã, bą­
belwòdą, òranżadą czë lemóniadą
pò­pùlarné bëło w Pòlsce do lat 70.
XX stalatégò. Pòtemù fabriczi za­czãłë
le bùdle kapslowac, chòc ceramiczné kapsle czësto w zabëcé nie szłë.
Nawetka dzysdnia dô jesz do kùpie­
niô bùdelczi, jaczé są na taczi ôrt zamikóné.
rd
11
Rok ks. Léóna Hejczi
Ò nôleżny mù môl w pamiãcë
Jednym z pùnktów gòdnikòwi Przédny Radzëznë KPZ béł wëbiér patróna rokù 2015 i żebë nie
bëło prosto, zaprezentowónëch òstało dwùch kandidatów, baro różnëch, ksądz i ksążã: Léón
Hejka i Bògùsłôw X. Dzeli jich wnet wszëtkò: czasë z jich historicznym pòmachtanim, spòsób
bëcégò i żëcégò, pòchòdzenié i droga, na jaczi sã realizowelë, a nawet geòòbrëmié jich dzejaniô czë jeleżnoscë smiercë. Co jich parłãczi? Ùmiłowanié swójszczëznë. Dlô ksãca wôżné bëło
scalenié, zmòcnienié i ùtrzimanié zemi pòmòrsczi, a ksądz miôł starã ò przekôzanié snôżotë ti
zemi w rodnym, lesôcczim słowie. I jesz mòże to, że chòc dzeli jich pôrã wieków, to tak samò
są krëjamnyma pòstacjama dlô wiãkszoscë współczasnëch.
Bòżena Ùgòwskô
Kąsk dzëwiłë mie głosë tëch, co cwierdzëlë, że nie je wôrt welowac na Hejkã,
kò ò nim doch wszëtcë wiedzą. Mòże
wiedzą, leno co? Hasła, jaczima je
òkresliwóny, są baro enigmaticzné: jeden z wiôldżich młodokaszëbów, dali
– Swiãtopôłk lëteraturë kaszëbsczi (téż
titel pùblikacji pòkònferencyjny pòd
redakcją prof. Jowitë Kãcyńsczi), pòéta
lesôcczich strón (tim titlã rodôkòwi
òddôł tczã Bòles Bòrk) czë pòéta ka­
szëbsczi nocë (taczi titel mô biograficzné òpracowanié, jaczégò aùtorã je
badéra jegò żëcégò i ùtwórstwa Stanisłôw Janke). Prawie Janke mógłbë służëc
za nôwiãkszégò znajôrza Hejczi, a òn
pòkórno przëznôwô, że na wiele pitaniów ni mòże nalezc òdpòwiedzë, a jesz,
że nawet to, co ùznôwóné biwô za fakt,
nié do kùńca mòże za taczi bëc przëjãté,
jeżlë nigdze nie je to pòswiôdczoné.
Pò prôwdze òdkrëc pòétã z Cérzni
Szkólny kaszëbsczégò jãzëka, lubòtnicë
lëteraturë, gazétnicë, kaszëbsczi dzejôrze
to mòże jesz kąsk znają ùtwórstwò (ale
rozmajitosc interpretacyjnô chòcbë jegò
pòézji kôże cwierdzëc, że je òdczëtiwónô
abò dosłowno, abò tendencyjno, z ùdo­
kazniwanim swòjich teòriów, a nié przesłaniów, chòc taczé głosë są skądjinąd
baro pòżëteczné, bò kôżą wmiknąc
12
w głąb i samémù sã doòkreslëc) i òglowé
faktë z żëcégò. Mëszlã, że latosé roczëznë:
130. ùrodzeniô i 76. smiercë – òbie te datë
parłãczi rujan – mdą dobrą leżnoscą, bë
pò prôwdze òdkrëc pòétã z Cérzni (stąd
łatwò gò szło rozpòznac pòd jednym
z przëbrónëch pseùdonimów – Cerzón,
a jinszé: Stanisłôw Czernicczi, Hùgò Levon
i jich rozmajité wariantë – chto bë sã pòd
nima doszukiwôł skrómnégò ksãdza).
Ju sóm fakt, że dwùch wiôldżich
młodokaszëbów dôwno miało swòje
roczné patrónatë (Majkòwsczi w 2008
rokù, a w 2010 Karnowsczi), a Hejka
òstôł jakbë z bòkù, jakbë zôs gdzes òdżił
dëch Majkòwsczégò, doszukiwającégò
sã w drëchù bezùstôwnégò votum separatum, a czej ju sã nadarzëła spòsobnosc,
bë nã niehònorną lukã zakrëc, mùszôł
jesz kònkùrowac ze sztërë wieczi starszim Grifitą Bògùsławã X, chtëren
gwësno jesz doczekô sã nôleżny mù érë,
taką móm nôdzejã!
Prof. Zbigórz Zelónka dostrzégô jesz
jednã znankã wskôzëjącą na to, że je òn
mało znóny – donëchczas nie pòwsta
żódnô mònografiô jegò ùt­wórstwa,
a doch i Majkòwsczi, i Karnowsczi doczekelë sã taczich pùblikacjów, szerok
i pòdrobno przedstôwiającëch i jich dokazë, i biograficzną chronologiã. Môłim
przëczinkã do taczégò òpracowaniô
bëła kònferencjô, jakô 10 lat temù,
5 gòd­­nika 2005 r., òdbëła sã we Wejrowie.
Tam niejedny z prelegentów, np. prof. T.
Linkner, redaktorka pò­kònferencyjnégò
zbiéru prof. J. Kãcyńskô, S. Janke, prof.
Z. Zelónka, wskôzywelë dalszé tématë
jich zajimającé abò mògącé rozbùdzëc
cekawòsc jinëch badérów. Czejbë to
sã zjiscëło, wszëtczé te ùmëslënczi bë
mògłë bëc plónã pòstãpnégò dokazu,
a pòwstałô ksążka Swiãtopôłk kaszëbsczi
lëteraturë mògłabë jakno I tom òtmëkac
nôùkòwé i kriticznolëteracczé analizë ùtwórstwa ksãdza Hejczi. Minãła
dekada, a z nią nasta wiãkszô cëszô.
Gwësno ks. Hejka w swòji skrómnoscë bë sã nie dopòminôł ò nôleżny mù
môl w pamiãcë, ale czë temù mô òstac
skôzóny na taką zasnëtą głãbòką dôką
wiédzã ò swòji òsobie?
Wsłëchac sã w spiéw
z rodnégò dodomù
Gwësno nie dopòmôgôł rozsłôwianiémù
sebie przez ideòlogiczną i pòliticzną
agitacjã – te òbrëmia òstróżno pòmijôł.
Nigdë nie doòkreslił, czim je dlô nie­
gò regionalizm, a leno ze sztridów
z Maj­kòwsczim mòże sã doznac, że nie
widzała mù sã narzucywónô przez redaktora „Grifa” ùnifikacjô pisënkù i lëteracczi słowiznë, że za wôrtnotã miôł to
sło­wò i ten spiéw dëszë, jaczé wëniósł
z rodnégò dodomù i nie chcôł sã jich
wëz­bëc. A że nie dbôł ò swòje, mòże
swiôd­czëc chòcbë i to, że zbiérk wiérztów
POMERANIA STYCZEŃ 2015
Rok ks. Léóna Hejczi
i słowama, chtërne mògłëbë skrëszëc
kòżdé serce i jaczé w dzysészich czasach
kòżdé dzéwczã chcałobë òd swégò mùlka
ùczëc.
Kaszëbski Spiewe wëdôł (w 1927 r.) pò
szesnôsce latach òd debiutu na łamach
„Grifa” (w 1911 r.) i co pòdkresliwają zgódno badérowie (Janke, Zelónka), gwësno
nie parłãczëło sã to z materialnyma jiwrama. Ni mòże mù téż zarzucëc falszëwi
skrómnoscë, skòrno dzelił sã swòjima
ùmëslënkama w gazétach. Mòże ùznô­
wôł, że tim spòsobã trafi rëchli i do wiã­
kszi rzeszë czëtińców? – ksążczi wnenczas jesz bëłë rzôdczima gòscama pòd
wiesczima strzechama. To pitanié téż sã
ju nie doczekô òdpòwiedzë.
Skłónic sã nad pòdmiotã liricznym
Nôwiãkszé zdzëwienié ògarinô równak, czej czëje sã, że Hejka béł pòétą
kòntrowersyjnym, a to nôczãscy za sprawą lirików zebrónëch w „Zéw miłosny”
(jeden z dzélów Kaszëbsczich spiéwów).
I nie bëłobë w tim nick kòntrowersyjnégò,
czejbë nié zdrzenié na Hejkã bez prizmat jegò kapłańsczi dostójnoscë miast
dëszë pòéticczi. A doch pò dzys dzéń
badérowie jegò ùtwórstwa nie doznelë
sã, kògùm bëła dlô lirika Hanka-Pies­
niôdejka i czë w całoscë bëła to pòstacjô
realnô, czë mòże misticznô, zrodzonô
z bò­kadoscë jegò wseczëców i w tak
zawòalowóny fòrmie wërôżającô jegò
wiarã i pòswiãcenié Bògù (Matce Bòsczi?).
I niech to téż òstónie krëjamnotą pòétë,
a czëtińcowie niech próbùją wsłëchac sã
w jegò wiérztë i pòématë sercã i dëszë
pòrëszeniama. Tej mòże niekònieczno
le Hanka mdze rozbùdzac cekawòsc, ale
i nad pòdmiotã liricznym chtos sã skłóni, nad jegò wrazlëwòtą, delikatnoscą
POMERANIA stëcznik 2015
Ùczestnic aùtora Kaszëbską
òbarchniałégò
Hejka wëapartniwôł sã w karnie mło­
dokaszëbów ôrtã ùtwórstwa i bënowim
pòstrzéganim sprawów kaszëbsczich
– jegò słowò nie niosło w se biôtczi, le we
wiãkszoscë pòkazywało snôżotã wôrtosców stanowiącëch spòdlé lëdzczégò
żëcégò: lëdzką miłotã, piãkné krôjmalënczi nôtërë i tegò, co jã òżëwiwô,
chòcbë szum lasów, spiéw ptôchów,
parmiéń słuńca, zresztą pòéta sóm ò se
pòwiôdô, że to, co sã w głowie mëkcëło
i co piersë rozpiérało, w drobnëch, letczich pies­niach jegò serce wëspiéwało (Na wie­czi), kò ni mógł nie spiewac,
skòrno dostôł złotą lutniã, bë chwałë
Kaszëbsczi pòmnik w piesni sã ùjawił
(Kaszëbskô). Lëterackô samòrealizacjô
zagwësniła mù môl w przédnictwie Towarzëstwa i pòstrzéganié jakno jednégò
z „wiôldżi trójcë”, łączno z Majkòwsczim
i Karnowsczim. Równak ni miôł tëli
szczescô, bë jegò spiéwë doczekałë sã
tak pòczestnégò ùwôżaniô, jak Żëcé
i przigòdë Remùsa czë Sowizdrzôł ù Krëbanów abò Nowòtné spiéwë i dramatë. A wezmë na to pòemat Dobrogòst i Miłosława
wëmôgô òd czëtińca wiédzë historiczny i militarny, kùlturowégò spòdlégò
strzédnowiecznégò żëcégò, znajomòscë
słowiańsczi mitologii, geògraficznégò
rozeznaniô w kaszëbsczim i kòcewsczim
ùsztôłtowanim terenu czë fizjo­gra­f i­
cznëch pòzwach.
Mëszlã, że naji kùlturze niematerialny w całoscë wiôlgą krziwdã wcyg robi
zdrzenié na kaszëbiznã i Kaszëbë bez
prizmat fòlkloru i lëdowòscë, co czëni je
cekawim pòlã eksploracji pòd wzglãdã
etniczny egzoticzi, ale pòmijô wësoczé
wôrtnotë lëteracczé czë artisticzné. Ten
pòzdrzatk mógłbë sã zmienic, czejbë pònadstalatny brzôd ùtwórstwa
doczekôł sã òpracowaniô historii kaszëbsczi lëteraturë i czejbë szerzi,
w òglowòpòlsczich i eùropejsczich
cządnikach pùblikòwóné bëłë analizë
kriticzné, zachãcywającé do sygnieniô pò dokazë pòmòrsczich lëteratów.
Tej mòże i Kaszëbi bùsznic sã bãdą
ze swòjich ùtwórców, a lëdze zeza
Kaszëb zmienią swòje mëszlenié i mdą
miec w ùwôżanim piszącëch w jãzëkù
swòji tatczëznë. Mòże téż ùrzeką jich
pòzwë, jaczé Zelónka òdnôszô do Hejczi: romantik z Cérzni, Swiãtopôłk
lëteraturë kaszëbsczi, pòéta Kaszëbską
òbarchniałi.
***
Rok 2015 – jegò rok – sã zaczął. Czë
bãdze to rok rézów szlachama lirika
(jemù gwësno dobrze bëłë znóné słowa
Gòethégò, że chto chce pòétã pòz­nac,
mùszi jegò kraj nawiedzëc, i sóm przewanożił Kaszëbë w szérz i zdłuż, zbiérającë pòwiôstczi i pòdania, zachòwóné
w lëdzczi pamiãcë, bë nie ùmarłë ra­
zã z brawãdnikama), òdkrëców i no­
wégò òdczëtaniô jistniejącëch pò­òsta­
łosców jegò „spiéwów”? Mòże dô sã
òdnalezc jaczis z tëch dokazów, co jak
donądka ùznôwóné są za znikwioné
do nédżi przez hitlerówców. Jeżlë nie
pòprzestónie sã na swòji wiédzë, wiedno mògący sã rozwinąc ò nowé òbrëmia
czë czerënczi, to nen rok gwësno mdze
bòkadną w przigòdë i przeżëca wanogą stegnama brzëmiącyma złotą lutnią
i piesnią jesz nie ùczëtą..
13
GAWĘDY O LUDZIACH I KSIĄŻKACH
Wisła bez flisaków?
STANISŁAW SALMONOWICZ
Zapomniany dziewiętnastowieczny
wierszopis śpiewał w rytmie mazurka
tak: „Jest kraina, w tej krainie / Kędy
dzielny żyje lud / Stara Wisła z dawna płynie / Najpiękniejsza z naszych
wód”. Nie są moim celem romantyczne zachwyty nad Wisłą, która „płynie
po polskiej krainie”. Poetyckich utworów opiewających rzekę od Beskidów
po Gdańsk nie brakuje. Także nie brak
prac naukowych, historycznych o roli
gospodarczej Wisły dla państwa polskiego przez wieki. Po II wojnie, kiedy
odeszliśmy od wschodu, od Niemna czy
Wilii, a rzeka Bug z dorzecza Wisły stała się rzeką graniczną, to Antoni Gołubiew, na łamach „Tygodnika Powszechnego”, wzywając do realizmu, pisał, że
Polska nade wszystko „leży nad Wisłą”.
Ta rzeka łączy bowiem wiele istotnych
miejsc w historii Polski, meandrowo
dążąc do Bałtyku: od Krakowa poprzez
Sandomierz, Kazimierz, Warszawę,
Płock, Włocławek, Toruń, Bydgoszcz,
Grudziądz, Malbork aż po zmienną
deltę wokół Gdańska i ujście do morza.
To są fakty niewątpliwe, ale czy z nich
coś dzisiaj dla nas wynika?! Przez wieki
więc Wisła była czymś więcej niż nawet
Ren dla Niemiec, czymś porównywalnym z Dunajem łączącym Niemcy – Austrię – Słowację – Węgry, Serbię i Rumunię. Rzeka, zwłaszcza wielka, stanowiła
14
główną drogę komunikacyjną w epoce
konia jako jedynego konkurenta, a jako
droga komunikacyjna była w sumie
bezpieczniejsza, wygodniejsza, a nade
wszystko tańsza i niezbędna przy przewozie towarów masowych o znacznym
ciężarze. Wszystkie główne rzeki niemieckie są od dawna spławne, tworzą
wspaniały system łączności żeglugi
wewnętrznej i międzynarodowej: Łaba
– Ren – Dunaj – także i Odra z nimi połączona – pozwalają na związki wodą
wielkich aglomeracji w głębi kraju
z Atlantykiem, Morzem Północnym,
Bałtykiem i krainami naddunajskimi
po Morze Czarne włącznie.
Po zjednoczeniu Niemiec i upadku komunizmu w Europie środkowo­
wschodniej Berlin stał się wielkim
portem wewnętrznym, podobnie jak
Bratysława. Statki handlowe, ale i spacerowe, turystyczne łączą Berlin nie tylko z regionem, ale również we wszystkich możliwych kierunkach, mogą
płynąć do Polski do dorzecza Odry, do
Bydgoszczy, na północ i na południe
i na zachód. Łączą równie dobrze Berlin
z Zagłębiem Ruhry, z Amsterdamem,
z Antwerpią, Wiedniem czy Budapesztem. Z miast nadreńskich czy mozerskich (Bonn czy Frankfurt n. Menem)
można statkiem pasażerskim, powoli,
ale wygodnie, luksusowo, i ciekawie
płynąć niemal przez całą wiosnę, lato,
część jesieni do Dunaju, a Dunajem aż
do Morza Czarnego.
Wisła była kiedyś, a zwłaszcza
od połowy XV w. po rozbiory Polski,
głównym rdzeniem komunikacyjnym
polskiej gospodarki, a Gdańsk – jej
centrum eksportowo-importowym. Toczyły się między Gdańskiem, dumnym,
bogatym i broniącym swoich, może
nazbyt szczodrze mu udzielonych przywilejów handlowych, a państwem polskim liczne, nieraz ostre spory. Szlachta nie kochała rzecz jasna monopolu
handlowego miasta, ale także nie rozumiała konieczności prowadzenia
własnej polityki morskiej. Opisywał
podróże flisacze do Gdańska i opiewał
uroki Wisły i miast nad Wisłą Sebastian Fabian Klonowic, który w 1595 r.
ogłosił poemat pt. „Flis, to jest spuszczanie statków Wisłą”. W tym utworze
wyrażał także poglądy polskiej szlachty, która gardziła handlem morskim,
nie doceniała wagi tych spraw. Napisał słynne zdanie: „Może nie wiedzieć
Polak, co to morze, gdy pilnie orze”.
W istocie, bogata aż do wojen połowy
wieku XVII, Polska od końca XV w. żyła
radośnie, niczym dzisiejsza Rosja nafty
i gazu, eksportując wyłącznie surowce
do krajów Europy zachodniej. Sprzedawano też produkty rolne i leśne. Przynosiło to właścicielom wielkich folwarków, polskiej szlachcie i magnatom
ogromne zyski w tej epoce, jednakże
nie była to żadna gwarancja ekonomiczna na przyszłość, także i dlatego,
że państwo polsko-litewskie mało na
POMERANIA STYCZEŃ 2015
gawędy o ludziach i książkach
tym korzystało, a szlachta w dużej
mierze swe dochody upłynniała polityką wysokiej konsumpcji (wina, obrazy, stroje, meble, itd.), na czym zarabiał
głównie zachód Europy. Część dochodów otrzymywały właśnie miasta nad
Wisłą, ale głównie Gdańsk, ubocznie
Elbląg, a także różne miasta w kraju
nad Wisłą leżące, w tym oczywiście
i Toruń, i Grudziądz. Wszędzie tam,
gdzie do dziś pozostały w miastach
wielkie budynki dawnych spichlerzy
na zboża, korzystano z handlu wiślanego. Tak czy inaczej, Wisłą pływał
niemal cały kraj, sprzedając własne
płody, a kupując wyroby ówczesnego
przemysłu Holandii, Belgii, Wielkiej
Brytanii, krajów skandynawskich,
a nawet Francji. Już w 1447 r. przywilej królewski, wydany w Piotrkowie,
gwarantował swobodę pływania po
Wiśle. Wspomnijmy tylko różne, dziś
poza fachowcami zapomniane nazwy
statków wiślanych: szkuty i dubasy,
lichteny i barki. Dla eksportu towarów
ciężkich, zwłaszcza drzewa, niezbędne
były oczywiście, opiewane aż po wiek
XIX, tratwy flisaków. Flota handlowa
i wojenna Wielkiej Brytanii przez wiek
XVII budowana była z polskich sosen
wysokopiennych, zwłaszcza na maszty
dostarczanych. Figura Flisaka do dziś
stoi w Toruniu, nieraz już zmieniała
swoje miejsce, była uszkadzana i remontowana. Obecnie znajduje się na
Rynku Staromiejskim, a na nim, pod
nr 5, dziś już mocno przebudowana
kamienica, niegdyś zwana domem
„Pod Turkiem”, która mieściła gospodę
flisaków odpoczywających nieraz kilka
dni w Toruniu po mozolnej, zwłaszcza
wiosennej podróży Wisłą. W tej przerwie w podróży do Gdańska pasowano na flisa młodych flisaków (pierwszy
raz biorących udział w spływie), których zwano „frycami”. Była to ceremonia wesoła, wzorowana na różnych
ówczesnych cechowych zwyczajach,
niewolnych, rzecz jasna, od popijania
alkoholi. Śpiewano znaną piosenkę flisaków:
Flisaczkowa żona siedzi sobie doma,
A flisaczek nieboraczek,
Robi na chleb jak robaczek,
Płynie do Torunia.
POMERANIA stëcznik 2015
I rozbiór Polski odciął szykanami
pruskimi Gdańsk od Polski, II rozbiór
uczynił miasto pruskim. Wisła etapami traciła swoje znaczenie. Główną
rolę odegrały jednak spadek znaczenia
eksportu płodów rolnych na Zachód
oraz fakt, że Wisłę przecięły granice
zaborów. Galicja pod władzą austriacką ciążyła do Wiednia. Rosja nie była
zainteresowana handlem wiślanym.
Nadal jednak statki pływały po Wiśle.
W 1846 r. tonaż statków wiślanych
zarejestrowanych w Toruniu wynosił
jednak jeszcze około 7200 ton. Nadal
Wisła będzie służyć w pewnej mierze
komunikacji pasażerskiej, którą sprawować będą odtąd statki parowe. Od
1855 r. istniało codzienne lokalne połączenie handlowo-pasażerskie Torunia
z Warszawą, a raz w tygodniu z Gdańska do Warszawy. Kolej jednak zadała
wkrótce, w drugiej połowie XIX w., decydujący cios roli Wisły. Powrót Wisły
w struktury państwa polskiego w II
Rzeczypospolitej wiele tu nie zmienił.
II Rzeczypospolita raczej zaniedbywała
drogi wodne. Odcinkami odbywał się
rzadki ruch pasażerski, nieraz już tylko
turystyczny. W jakiejś mierze polskie
rzeki doceniała Marynarka Wojenna.
Toruń czas jakiś był portem wojennym,
działała tu Szkoła Marynarki Wojennej.
Rozwój Gdyni uczynił tu duże zmiany,
jednakże aż po wrzesień 1939 r. działały na Wiśle monitory rzeczne, których rola jeszcze w kampanii wojennej
1919/1920 na wschodzie była zauważalna. Połączenia Wisły z Bugiem i Prypecią umożliwiały kontakt bezpośredni
z flotą wojenną morską i pozwoliły na
rozwijanie na dużą skalę flotylli wojennej rzecznej w dorzeczu Prypeci z portem wojennym flotylli w Pińsku. Tam
właśnie wielu Kaszubów odbywało
swoją służbę wojskową w marynarce.
Mamy za sobą lata 1945–1989, a więc
dzieje PRL-u, oraz lata dzisiejsze III
Rzeczypospolitej: 1989–2014. Święcimy
25-lecie upadku komunizmu, swobód
gospodarczych, polityki nowoczesnej.
Czy coś z tego wynikło ważnego dla
Wisły?
Przed wojną mieszkałem w Wilnie
nad Wilią. Wilia nie jest rzeką porównywalną ani z Niemnem, ani z Wisłą. Od
czasów przecież carskich i na Niemnie,
i na Wilii uprawiana była żegluga śródlądowa. Co do Wilna przedwojennego
nie wiem, jak wyglądała sprawa roli
gospodarczej żeglugi, natomiast rola
rekreacyjno-turystyczna była niewątpliwa. Istniała w Wilnie mała flota stateczków spacerowych, które zapewniały codzienne czy stałe rejsy w okresie
wiosenno-letnim (a nawet jesienią) wokół Wilna. Wiele rodzin z Wilna wynajmowało na okresy urlopowe takie czy
inne locum, nieraz chałupy wiejskie,
nad brzegami Wilii, w lesie. Można
było nawet tam zamieszkać, a rannym
stateczkiem dopływać owe 12–15 kilometrów do pracy w biurze w Wilnie.
Był jeden, ogromny na moje ówczesne
wyobrażenia, statek spacerowy z kabinami, pomostami. Nazywał się oczywiście „Józef Piłsudski”, ale był tak duży,
że tylko w pewnych okresach żeglugowych mógł Wilią pływać.
W epoce PRL-u sprawy żeglugi
śródlądowej raczej zaniedbano. Nawet
system Odry nie został w pełni wyremontowany po wojennych zniszczeniach. Były projekty czy realizacje, ale
głównie nastawione na politykę przeciwpowodziowo-energetyczną. Stąd
także tama, wielce dyskusyjna i może
szkodliwa we Włocławku. Wśród rozlicznych hurraprojektów epoki Edwarda Gierka, z których najczęściej nic
pozytywnego nie wynikło, były także
projekty zagospodarowania Wisły.
W 1975 r. władze PZPR zapowiedziały
szumny program żeglugi śródlądowej
na Wiśle i Odrze. Program ten, pełen
gromkich obietnic, został przedstawiony na kolejnym zjeździe PZPR w 1980 r.
Jak dziś wiemy, termin był w pewnym
sensie wyjątkowo pechowy. Lata 1980–
–1989 ze znanych powodów nie były
latami twórczych dokonań, zwłaszcza
gospodarczych. Czy jednak ostatnie 25
lat dokonały tu „nowego otwarcia”?
Budujemy autostrady, a co z Wisłą?
Kiedy spaceruję po bulwarze nadwiślańskim w Toruniu, to, bez względu
na porę roku, widzę tylko bezludną,
ponurą rzekę, momentami ukazującą
mielizny i niskie brzegi, momentami
woda wysoka, a tak czy inaczej, nic na
rzece nie płynie. Czy świat flisaka, w jakimś nowoczesnym ujęciu, nie może się
odrodzić?
15
KASZËBI W PRL-U
Tacewnô
pòzwa „Grif ”.
Wòjcech Czedrowsczi
w papiorach bezpieczi
S Ł Ô W K F ÒR M E L L A*
Szescdzesąté lata ùszłégò stalata to
czas rësznégò dzejaniô Wòjcecha
Czedrowsczégò na kaszëbsczim gónie.
Midzë jinszima czerowôł òn w tim cza­
su klubã Pòmòraniô a òkróm te re­da­
gòwôł wëdôwóny przez Kaszëbskò-Pò­
mòrsczé Zrzeszenié biuletin, jaczi pòd
kùńc ti dekadë dostôł titel „Pomerania”.
Dôwny przédnik karna Òrmùzd
i prziń­dny załóżca òficynë Czec nie cze­
rowôł sã za baro za tim, że jegò ro­bòta
mòże nie widzec sã pòlsczim wë­szëznóm
i wcyg, jak to sã gôdô, robił swòje. Równak bezpieka téż nie da so pòkù i dali
cygnãła to, co zaczãła. Prawie na przełómanim lat szescdzesątëch i sétmëdzesątëch XX wiekù SB zôs zwiãksza swòje
zajinteresowanié W. Czedrowsczim.
Służba Bezpiekù, chtërna rozprôcowiwa
w tim czasu Lecha Bądkòwsczégò, dozdrza, że Czedrowsczi czãsto sã z nim
pòtikô i wiele z nim gôdô. To i znóné
bezpiece dôwné dzejania ë pòzdrzatczi
bòhatera najégò tekstu bëło przëczëną
prowadzeniô òd gòdnika 1970 r.
przez III Wëdzél gduńsczi bezpieczi
òperacjowi sprawë (ewidencjowégò
kwestionariusza) ò tacewny pòzwie
„Grif”.
Niedowiérnota w òdniesenim
do Kaszëbów
To, że W. Czedrowsczi béł znôwù krë­
jamno dozéróny przez pòliticzną pòlicjã
kòmùnysticzny Pòlsczi sparłãczoné
16
bëło z rozmajitima jiwrama dlô niegò
i jegò familie. Robił òn w tim czasu w swòjim wëùczonym warkù
w Gduńsczi Pòdjimiznie Sanitarnëch
Instalacjów na stanowiszczu czerownika dzéla robòtów. Jegò białka, Renata Mariô Czedrowskô z dodomù Raabe
(ùrodzonô w 1938 r. w Kartuzach), robia
w Gduńskù jakno zãbiôrka. W gòdnikù
1970 r. òstelë òni rôczony do Zôpadnëch
Niemców, to je do Niemiecczi Federalny Repùbliczi (NFR) przez cotkã Renatë Léòkadiã Neubert. Wastna Neubert
bëła Pòlôszką, gdową pò chłopie Niemcu, a swòjã rôczbã zrëchtowa przez
Związk Pòlôchów w Niemcach „Zgòda”.
Czedrowscë mielë przëjachac na dwa tidzénie (òd czwiôrtégò do òsmënôstégò
łzëkwiata 1971 r.), żebë jã òdwiedzëc,
mielë równak jeden stolemny tôczel.
Bëło nim ùdostanié paszpòrtu.
Dzysô, czej jesmë przënãcony do
tegò, że letkò je wëjachac z Pòlsczi za
grańcã, dzywné mòże sã wëdawac, że
czedës to, czë sã dostónie paszpòrt, czë
nié, zanôlégało òd dobri (abò lëchi) wòlë
fónkcjonariuszów Wëdzélu Paszpòrtów
Wòjewódzczi Kòmańdë Òbëwatelsczi
Milicje. Wëjachac za grańcã, òsoblëwie
do kapitalisticznëch państwów, bëło
baro drãgò. R. i W. Czedrowscë doznelë
sã ò tim w gromicznikù 1971 r. Złożëlë
òni tej wniosczi ò wëdanié paszpòrtów,
w jaczich mùszelë pòdac wiele wiadłów
ò se ë ò swòji familie, gdze jadą i chto
jich tam rôcził. 20 gromicznika tegò rokù
dostelë òdpòwiesc: „òdmówno”. Wôrt
pòdsztrëchnąc, że Zastãpca Przéd­nika
(dzél 4)
Wëdzélu Paszpòrtów WKÒM w Gduńskù
majór T. Sobótka òbgôdôł tã decyzjã
z półkòwnikã Wła­d isławã Pòżogą,
chtëren béł w tim czasu I Zastãpcą
Wòjewódzczégò Kòmańdanta ÒM do
sprawów Służbë Bezpiekù w Gduńskù.
Widzymë tej, że sprawa ta zaszła dosc
wësok, ale nie béł to jesz ji kùńc.
W. Czedrowsczi, czej dostôł „òd­
mòwã”, 26 strëmiannika 1971 r. napisôł
òdwòłanié òd decyzje gduńsczi WKÒM
do paszpòrtowégò bióra Minysterstwa Bënowëch Sprawów (MBS). Je to
baro cekawi dokùmeńt, w chtërnym
W. Czedrowsczi pisze, że ni miôł niżódny òsoblëwi chãcë jachac do Niemców, bò zrobilë òni wiele krziwdów
jegò rodzënie. Nadczidnął téż ò tim,
że bùten szëkù bëłobë mëslec, żebë
chcôł òn wëjachac z Pòlsczi na wiedno, bò czëje sã baro zrzeszony ze swòją
rodną kaszëbską zemią. Wërazył dejade téż swój pòzdrzatk na témã tegò,
czemù tã „òdmòwã” dostôł. Wedle W.
Czedrowsczégò bëła òna skùtkã niedowiérnotë państwòwëch wëszëznów
w òdniesenim do niegò jakò do człowieka, co w KPZ zajimôł sã kùlturową
robòtą dlô dobra Kaszëb ë Pòmòrzégò.
Napisôł òn prosto, że jinëch przëczënów
ny decyzje nie widzy i protestëje procëm niedowiérnoce w òdniesenim do
Kaszëbów.
W òdwòłanim tim je zamkłô jesz
jednô cekawô nadczidka. Òkazywô sã,
że òdmòwa wëdaniô paszpòrtu z 1971 r.
nie bëła pierszą w żëcym dzejarza.
Ju w 1960 r., jesz òb czas sztudiów na
POMERANIA STYCZEŃ 2015
KASZËBI W PRL-U
Gduńsczi Pòlitechnice, W. Czedrowsczi
miôł jachac w gromadze z cziledzesąt
sztudérama w rézą do Italie i Francje. Nie wëjachôł tam równak, bò ju
tedë nie dostôł paszpòrtu. Z tekstu
òdwòłaniô wëchôdô, że ju na pòczątkù
szescdzesątëch lat W. Czedrowsczi
miôł swiądã tegò, że stało sã tak leno
przez jegò spòłeczną robòtã na kaszëbsczim gónie. Wôrt przëbôczëc w tim
môlu, że w 1960 r. Czedrowsczi jakno
przédnik klubù Òrmùzd béł krëjamno
dozéróny w òbrëmienim òperacjowi
sprawë ò tacewny pòzwie „Smãtk”,
a na zôczątkù 1971 r. béł ju „figùrańtã”
ewidencjowégò kwestionariusza ò kriptonimie „Grif”. Czë bëło leno przëtrôfkã,
że przińdny załóżca òficynë Czec prawie
w czasu, czej béł rozprôcowiwóny przez
bezpiekã, nie dostôwôł zgòdë na wëjôzd
za grańcã? Wierã nié… Co sã zôs tikô
pózniészich kawlów napisónégò przez
W. Czedrowsczégò òdwòłaniô, to sprawa doszła do przédnictwa MBS. 7 maja
1971 r. Zastãpca Przédnika II Wëdzélu
Bióra Paszpòrtów ë Òsobistëch Dokazów MBS pòdpółkòwnik Józef Nowak zacwierdzył òdmòwã wëdaniô
paszpòrtu dlô R. i W. Czedrowsczich.
W 1973 r. Renata Czedrowskô òsta zôs
rôczonô z swòjim chłopã do Zôpadnëch
Niemców. Tim razã rôczbã wësła Brigitte
Karschies, to je sostra Renatë. Czedrowscë
mielë tej starã ò zgòdã na wëjôzd i jã…
dostelë. W paszpòrtowim kwestionariuszu W. Czedrowsczégò, chtëren w 1973 r.
dërch béł rozprôcowiwóny przez III
Wëdzél WKÒM w Gduńskù, napisóné
òstało, że z òperacjowëch przëczënów lepi
bë bëło, czejbë wëjachôł. Òkróm tegò
kòle słowa „wëdac”, chtërno òznôczało
zgòdã na wëdanié paszpòrtu W. Cze­
drowsczémù, dopisóné òstało rãczno:
zgódno z ùwôgama III Wëdzélu. Widzymë tej, że zgòda na wëjachanié naszégò
bòhatera i jegò białczi do NFR òsta dokładno òbgôdónô i że wëjôzd nen béł wierã
pòtrzébny SB. Chto wié, czë Czedrowscë
nie bëlë krëjamno dozéróny téż òb czas
swòjégò bëcégò w Niemcach?... W kòżdim
razu na gwës bezpieka ni mia namkłé na
to, co òni tam robilë i z czim sã pòtikelë.
…chto ù kògò je?
Skòrno piszemë ju ò wëjazdach z Pòl­sczi
do Zôpadnëch Niemców, to wôrt tuwò
przedstawic pòzdrzatk W. Cze­drow­sczé­
POMERANIA stëcznik 2015
W. Czedrowsczi. Òdj. z archiwùm INP
gò na tã sprawã, jaczi mòżemë nalezc
prawie w nadczidniãtim kąsk wëżi jegò
òdwòłanim. Napisôł òn w nim, że czuł
ò dosc czãstëch wnioskach ò wëdanié
paszpòrtu skłôdónëch przez lëdzy, co
chcelë wëjachac do NFR na wiedno.
Wiedzôł téż, że wëjeżdżiwac chcelë
tam téż Kaszëbi, chòc béł dbë, że nie
bëłë to wielné przëtrôfczi i chòdzëło
colemało ò mieszkańców zemiów, co
przed 1939 r. słëchałë Niemcóm. Béł
tim faktã baro zajiscony, bò jak sóm
scwierdzył w swòjim dokùmence, bëło
to dokazã tegò, że robòta i smierc mòji
rodzëznë (przez wiele pòkòleniów) na
pòlskò-niemiecczim przëgrańczim pòszła
w dzélu na marné. Dodôł jesz, że sprawa ta òstónie wierã òbgôdónô przez
przédnictwò KPZ, bò nie je to leno
sprawa wëszëznów, ale całi kaszëbsczi
spòlëznë.
Na kùńc wôrt wspòmnąc jesz ò tim,
że pòzdrzatczi W. Czedrowsczégò
we­d le dbë fónkcjonariuszów służbë bezpiekù bëłë młodokaszëbsczé.
W esbecczim dokùmeńce z 10 łżëkwiata 1971 r., chtëren tikôł sã midzë jinszima sytuacje w KPZ, zapisóné òstało, że
wedle inteligencczich strzodowiszczów
Ùbrzegù** dzejnota przedstôwców KPZ
szlachòwa za przedwòjnową młodokaszëbską rësznotą. Wedle aùtora rapòrtu
ta slédnô w czasach „lëdowi” Pòlsczi nie
bëła ju pòtrzébnô ë ni mia niżódnégò
cwëkù, bò pòdsztrëchiwanié etniczny
apartnotë Kaszëbów nie je ju wôżné
dlô zwëczajnégò przedstôwcë ti grëpë.
W tekstu drãgò na gwës zmerkac, chto
je tą grëpą, to je, czë chòdzy tuwò ò
Kaszëbów, czë ò inteligenta z Ùbrzegù.
W kòżdim razu widzec je w tim, że
wedle SB nie bëło niżódny pòtrzebë,
żebë kaszëbskô rësznota na ògle jistnia.
Pòzdrzatczi W. Czedrowsczégò ùznóné
òstałë za młodokaszëbsczé temù, że
pòwiedzôł òn rôz òb czas kôrbieniô z L.
Bądkòwsczim ë Izabellą Trojanowską,
że je nié do pòjãcô, żebë w cządnikach
i gazétach, co wëchôdają na ùbrzegù,
kaszëbsczim sprawóm pòswiãcony béł
leno krótczi zôpisënk abò nórcëk kaszëbsczi. Wedle Czedrowsczégò taczi nórcëk
mòże bëc w cządnikach w westrzódkù
Pòlsczi abò rzeszowsczich, ale nié na
Pòmòrzim (abò na Ùbrzegù, jak ùpiarto
zapisywelë esbecë). W dokùmence je
téż zdanié wzãté w cëznik, chtërno je
wierã cytatã z tegò, co pòwiedzôł dôwny przédnik Òrmùzda a jaczé brzëmiało: „To je sromòta dlô nas, bò chto ù kògò
je…”
*Autor je starszim archiwistą w archiwalnym
dzélu gduńsczégò partu Institutu Nôrodny Pa­
miãcë.
**
Fónkcjonariuszowie SB w swòjich aktach nają
rodną zemiã zwelë colemało „Ùbrzegã” (pòl. „Wybrzeże”).
17
muzyka
Ignacego Danielewskiego
„Śpiewnik dla przemysłowców”
z końca XIX wieku
Przypominając czytelnikom „Pomeranii” przeróżne śpiewniki, z jakich korzystali nasi ojcowie,
zarówno te zawierające pieśni „bòżé” jak i „kòzé”, zamierzałem teraz przywołać najpierw poznańską „Lutnię Polską”, a później bochumski „Nowy Śpiewnik Polski”. Domowe egzemplarze
obydwóch pochodzą z jednego źródła. Są darem śp. Marii Bruskiej z Karsina, znanej sympatii
Jana Karnowskiego, którą poznałem jako student historii. Zdarzyło się jednak, że niespodziewanie mój księgozbiór wzbogacił egzemplarz śpiewnika sygnalizowanego w tytule. Ten wspaniały dar otrzymałem 27 maja br. od profesora Jerzego Szewsa.
Józef Borzyszkowski
„Nakładem i drukiem J. B. Langiego”
Kserokopię „Śpiewnika dla przemysłowców” na prośbę darczyńcy przesłałem
do Biblioteki Miejskiej w Gnieźnie, gdzie
go dotąd bliżej nie znano. Gniezno jest
tu ważne, bo tam właśnie „Nakładem
i drukiem J. B. Langiego” (bez podania
roku wydania) ukazało się to dzieło,
które „opracował Nadwiślanin”. Pod
tym pseudonimem kryje się właśnie
Ignacy Danielewski (1829–1907), używający także innych imion i nazwisk,
by uniknąć ujawnienia swej pięknej,
patriotycznej działalności autorsko-wydawniczej represjonowanej przez
Prusaków.
Domyślamy się z prof. J. Szewsem,
że „Śpiewnik dla przemysłowców” ukazał się pod koniec XIX wieku. Ta datacja
oparta jest na analizie zamieszczonego
na końcu zestawienia pt. „Nakładem
Księgarni J. B. Langiego w Gnieźnie
wyszły następujące książki:” – i tu
ich wykaz wraz z cenami w markach;
na pierwszym miejscu „Boga Rodzica. Śpiew św. Wojciecha; Pieśń od św.
18
Wojciecha ułożona, którą XX. Wikaryusze Kościoła Metrop. Gnieźń., w każdą niedzielę i święta uroczyste przy
grobie Jego śpiewają, z fundacji X. Kan.
Raczyńskiego, w 8°, stron 4 z nutami
– 10 Mk [marek]”. Na ostatnim miejscu
z 51 uwzględnionych druków jest „Nauka o odpustach i jubileuszu wielkim,
ogłoszonym na rok Pański 1875, z dodatkiem modlitw przy odwiedzaniu kościołów, podług Ks. Zacharyaszewicza
z r. 1776. Wydanie Czwarte pomnożone i poprawione. 1875. 8°. Stron 72
–15 Mk”. Rok 1875 tu niewiele mówi,
bo cały ów spis zaprezentowany jest
wg tytułów lub autorów w układzie
alfabetycznym. Przy niejednym druku brak roku wydania, a wśród tych
datowanych jako najpóźniejsze pojawiają się kilka razy lata 1897 i 1898.
Analizując ten wykaz, dostrzegamy,
iż brak roku wydania dotyczy m.in.
książki „Lirnik polski, zawierający
547 dumek, aryi, krakowiaków i piosenek ludowych. Stron 696. Brosz. 1.
Mk; Karton 1.25 Mk, Opr. w płótno –
1,50 Mk.” Bez roku wydania jest też
kilka pozycji autorstwa Józefa Chociszewskiego (1837–1914), jednego
z najbardziej płodnych pisarzy zaboru
pruskiego. Z jego 12 obecnych w tym
wykazie publikacji połowa nie ma roku
wydania, a są to znane z tamtej epoki
i niezmiernie popularne, a więc drukowane wielokroć, opowieści i dramaty
dla ludu w rodzaju „Genowefa”, „Król
swatem. Gawęda z 1683 r.”, „Rozbójnik
w okolicach Poznania. Powieść oparta
na prawdziwym zdarzeniu” czy „Sposób na gadatliwe kobiety. Żyd przed
sądem. 2 wesołe krotochwile do odgrywania w teatrzykach domowych”.
Bez roku wydania jest też słynna
„Dunina książka do nabożeństwa dla
wszystkich katolików, szczególniej zaś
dla wygody katolików archidyecezyi
Gnieźnieńskiej i Poznańskiej, z polecenia Najprzewieleb. Arcyb. Dunina ułożona, na nowo z rozkazu Najprzewieleb. Arcyb. X. Floryana Stablewskiego
przejrzana…” – w kilku postaciach, na
różnym papierze i w różnych oprawach
– do skóry z okuciami włącznie – w cenie od 1,50 do 5 Mk. Wiemy, że diecezja
chełmińska należała wówczas do metropolii gnieźnieńsko-poznańskiej, stąd
też popularność „Duninówki” także na
Pomorzu.
POMERANIA STYCZEŃ 2015
muzyka
Zanim przejdę do zaprezentowania
życia Ignacego Danielewskiego i zawartości jego śpiewnika, warto przywołać
postać Jana Bernarda Langego (1817–
–1881) – księgarza i wydawcy rodem ze
Śląska, działającego od 1849 r. w Gnieźnie. Najpierw był tam kierownikiem filii
księgarni E. W. Güntera z Leszna, gdzie
poprzednio pracował, którą to w 1849 r.
przejął na własność. Jego ożywioną
działalność wydawniczą kontynuował
syn Romuald, a po jego śmierci (1892)
wdowa Joanna z Wnukowskich Langowa. Po jej śmierci w 1912 r. firmę, pod
dotychczasową nazwą, przejęła córka.
Funkcjonowała ona do 1933 roku, co
odnotowano m.in. w „Encyklopedii
wiedzy o książce”. Biogram założyciela
firmy zawiera też „Wielkopolski słownik biograficzny”. (Z Haliną, córką adwokata Michała, przedstawiciela rodu
Langa-Wnukowskich, w 1922 r. ożenił się Kazimierz Jasnoch [1886–1966]
– malarz kaszubski z Czerska i Poznania,
posiadacz willi „Halszki Jasnochówka”
w Borsku nad Jeziorem Wdzydzkim).
„Nadwiślanin”
i „Majster od Przyjaciela”
Znając firmę wydawniczą drukarza, księgarza i nakładcy, wypada zaprezentować
także autora śpiewnika, jeszcze bardziej,
a to za sprawą Hieronima Derdowskiego,
związanego także z Kaszubami.
Ignacy Danielewski – drukarz,
wydawca, pisarz ludowy, dziennikarz
i działacz narodowy – pochodził z Wielkopolski. Urodził się bowiem w Borku
Wielkopolskim jako syn Konstantego,
zarządcy tamtejszego majątku ziemskiego. Kształcił się w Seminarium
Nauczycielskim w Paradyżu. Jako nauczyciel pracował od 1848 r. w Trzemesznie, a potem w Bydgoszczy, gdzie
w 1855 r. porzucił zawód i przeniósł się
do Chełmna n. Wisłą. Tam znalazł pracę u Józefa Gółkowskiego, właściciela
księgarni i drukarni oraz wydawcy tygodnika „Nadwiślanin”, wychodzącego
od 1850 r., niejako na miejscu zlikwidowanej wówczas słynnej „Szkoły Narodowej”, na której łamach z programem
kaszubskim wystąpił Florian Ceynowa.
Poślubiwszy córkę Gółkowskiego, Danielewski przejął z czasem kierownictwo
firmy i poszerzył działalność „Nadwiślanina”, wydając doń kilka dodatków,
POMERANIA stëcznik 2015
m.in. „Przyjaciela Ludu”, przekształconego w 1861 r. w osobny tygodnik, bardzo
popularny na całym Pomorzu. Stąd też
zrodził się przydomek Danielewskiego
– „Majster od Przyjaciela”. Ignacy Danielewski wydawał także przez 30 lat popularny wówczas i tani „Polski Kalendarz
Katolicki dla Kochanych Wiarusów Prus
Zachodnich, Wielkiego Księstwa Poznańskiego i Śląska”. Kalendarz ten najpierw
drukowano w Chełmnie, a z czasem
w Toruniu.
Działalnością dziennikarską naraził
się Danielewski Prusakom, m.in. informacjami o wypadkach warszawskich
roku 1861, poprzedzających wybuch
powstania styczniowego, za które sąd
zaborcy skazał go na roczne więzienie w gdańskiej twierdzy Wisłoujście.
Tam powstała jego słynna z czasem we
wszystkich zaborach pieśń „Wisło moja,
Wisło stara…”. Dzięki tej popularności
i sławie został na 3 lata posłem do sejmu pruskiego.
Sprzedawszy „Nadwiślanina” i całość firmy na rzecz pokrycia długów,
przeniósł się w roku 1873 do Torunia,
gdzie nabywcy jego pisma w 1867 r.
założyli pierwszy na Pomorzu dziennik
polski – „Gazetę Toruńską”. Jako redaktor odpowiedzialny „Gazety Toruńskiej”
od marca 1873 r., a rychło jej naczelny,
odbył kolejne kary więzienia. Prowadził
to pismo do 1894 r. Jego współpracownikiem i autorem licznych tekstów był
mu bliski przez wiele lat Hieronim Derdowski (1852–1902), publikujący także
teksty kaszubskie na łamach „Przyjaciela”, wydawanego przez Ignacego
Danielewskiego w latach 1875–1897.
Równocześnie z pracą dziennikarsko-redaktorską Danielewski uprawiał bogatą, adresowaną do ludu, twórczość
literacką, wydawaną w Chełmnie i Toruniu, w tym także liczne pieśni.
Zapomniany zbiór pieśni
Mało dotąd znanym, a raczej całkowicie
zapomnianym jest opracowany przez
Ignacego Danielewskiego „Śpiewnik dla
przemysłowców”.
Przemysłowcami nazywano wówczas przede wszystkim rzemieślników
i podobnych im przedsiębiorców, zrzeszających się w aktywnych w II połowie
XIX wieku Towarzystwach Przemysłowych, działających w większości miast
Pomorza – Prus Zachodnich i Wielkopolski – Wielkiego Księstwa Poznańskiego, w których aktywni byli także
przedstawiciele lokalnej inteligencji.
Zawodowy skład tej grupy zdradzają
tytuły większości z 55 zaprezentowanych przez Danielewskiego (w tym wiele jego autorstwa) pieśni. Pierwsze trzy
– cztery dotyczą tradycyjnej wówczas
wędrówki po kraju i Europie wyzwolonego w warsztacie mistrza czeladnika.
Kolejne to pieśni przypisane ludziom
konkretnych zawodów. Stąd mamy piosenki: szewskie i szewczyka, krawczyka,
mularskie, stolarską, powroźnika, ciesielską, zduńską czyli garncarską, piekarską,
krawiecką, „Prząśniczka”, kominiarczyka, bednarskie, kołodziejskie, kowalskie,
blacharza, młynarskie, rzeźnicką, piwowara, brukarza, furmana, druciarczyka,
prawnego doradcy (!), grajka, skrzypka,
„Marzenie o grajku”, „Pieśń organisty
na weselu”, medyka, 2 pieśni żeglarzy,
rybacką i „Rybacy na Wiśle”, flisacką,
nocnego stróża, „Szynkareczka” i „Do
szynkareczki” („Hulanka”), „Piosnka pastuszków”, kosiarza, „Pieśń żniwiarzy”,
„Góral”, 2 piosnki górnika. Jak widać,
spotykamy w tym gronie także przedstawicieli zawodów kiedyś arcyważnych,
a dziś niemal nieznanych – np. druciarczyk, powroźnik…
W śpiewniku tym w przypadku
każdej pieśni zaprezentowano najpierw melodię – zapis nutowy z tekstem pierwszej zwrotki, a niżej całość
utworu. Na przykład pierwszy utwór
pt. „Wędrowczyk”, autorstwa Danielewskiego, liczy zwrotek piętnaście; druga
pieśń pt. „Czeladnik na wędrówce”
– anonimowa – tylko dwie, przy czym
melodia została oznaczona jako ludowa.
Nazwisko Danielewskiego jako autora
tekstu figuruje pod wieloma innymi
piosnkami; to m.in. mularska, stolarska,
powroźnika, ciesielska, zduńska czyli
garncarska, jedna bednarska (druga ks.
S. Tomickiego!), także kołodziejska i kowalska… Każda niemal z nich zawiera
jakieś przywołanie z historii Polski lub
wezwanie do przykładnej pracy – podstawowej wartości ówczesnego wzorca
patriotyzmu – ludzi pracy organicznej!
Jako że jam synem kołodzieja, proponuję tekst „Drugiej piosnki kołodziejskiej” autorstwa „Majstra od Przyjaciela” i „Nadwiślanina” (zob. s. 20).
19
muzyka
Na uwagę zasługuje też piosnka
z numerem 53 pt. „Góral” – słowa J. Korzeniowski, znana jako „Czerwony pas”:
Czerwony pas, za pasem broń,
I topór, co błyska z dala.
Wesoła myśl, swobodna dłoń,
To strój, to życie górala.
Pamiętamy ją z refrenem o Hucułach,
którego tu brak…
Ostatnia z pieśni w „Śpiewniku dla
przemysłowców” z numerem 55 – „Druga piosnka górnika” obwieszcza nam
los ludzi wykonujących ten trudny zawód w głębi ziemi:
Warto zauważyć, że niektóre z piosenek obecnych w tym zbiorze znane
nam są i dziś, niekiedy wyniesione
z rodzinnego domu. Przykładem „Prząśniczka” – melodia Stanisława Moniuszki do słów filomaty Jana Czeczota oraz
„Piosnka furmana” – spopularyzowana
przed laty przez ZPiT „Mazowsze”. Podobnie ma się rzecz z ludową „Piosnką
pastuszków” – „A za lasem wołki moje,
za lasem…”.
Nie mniej nam bliska jest „Pieśń
żeglarzy” – melodia F. Szuberta, która
głosi:
20
DZIAŁO SIĘ
w styczniu
• 5 I 1925 – rozpoczęła działalność Poczta Polska
w Wolnym Mieście Gdańsku.
• 11 I 1885 – w Kłącznie urodził się Antoni Franciszek Szroeder, rolnik, działacz społeczno-polityczny Ziemi Bytowskiej i członek Związku Polaków w Niemczech. Aresztowany w 1942, został
skazany na śmierć przez hitlerowski Trybunał
Ludowy. Wyrok wykonano 1 kwietnia 1943.
• 12 I 1915 – w Pelplinie zmarł ks. Antoni Neubauer, działacz narodowo-katolicki, przez 5 kadencji poseł Ziemi Kaszubskiej i Kociewskiej do
Parlamentu Rzeszy Niemieckiej. Był ostatnim
rektorem seminarium w Pelplinie przed jego
zamknięciem (1.09.1876) przez władze pruskie
w okresie nasilającego się kulturkampfu. Urodził się 12 lipca 1842 w Lignowach.
• 12 I 1995 – w Gdańsku zmarł Zbigniew Kosycarz, fotoreporter prasy pomorskiej po II wojnie
światowej. Urodził się 25 lipca 1925 w Lubieniu
k. Rabki-Zdroju.
• 25 I 1945 – rozpoczęła się ewakuacja więźniów
obozu koncentracyjnego Stutthof. Ten tragiczny
Marsz Śmierci pochłonął ok. 12 000 ofiar.
Analizując treści zawartych w tym
śpiewniku piosenek, poznajemy pracę
konkretnych rzemieślników czy nieco
z kpiną, humorem zasygnalizowanie
np. zajęcia medyka – doktora, ale szerzej życie codzienne nie tylko adresatów tej publikacji – przemysłowców.
Można powiedzieć, że ówcześni
przemysłowcy reprezentowali niejako
przemysł domowy, którym to pojęciem
z czasem określano to, co dziś nazywamy sztuką ludową. Ówcześni przemysłowcy do współczesnych mają się
niejako tak, jak dawniejsi kapitaliści do
tych ludzi, których my dziś tak określamy. Kapitalistą bowiem nazywano dawniej rentierów, ludzi żyjących z odsetek
od złożonych w bankach lub zainwestowanych w dużych przedsięwzięciach
gospodarczych kapitałów… Warto
i o tym pamiętać, a jak najwięcej różnych pieśni, także tych dawnych, znać.
• 29 I 1995 – Rada Partów Nordowych przekształciła się w Jednotã Nordowëch Partów, skupiającą 20 północnych oddziałów ZKP. Sekretarzem
pierwszej i drugiej Rady był Bernard Hinc
z Wejherowa.
• 1 I 1835 – w Przetoczynie urodził się ks. Franciszek Rąbca, nauczyciel, przyrodoznawca
w Collegium Marianum w Pelplinie. Wspólnie
z ks. Antonim Pomieczyńskim, pochodzącym ze
Swarzewa, byli pierwszymi Kaszubami, którzy
zostali przyjęci na audiencji w Watykanie przez
papieża Piusa IX (26 kwietnia 1870).
• 1 I 1995 – Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie
objęło administracyjny i merytoryczny zarząd
nad Kaszubskim Uniwersytetem Ludowym
w Wieżycy.
• 15 I 1935 – oficjalnie rozpoczęła działalność Rozgłośnia Pomorska Polskiego Radia. Dysponowała studiami w Toruniu, Gdyni i Bydgoszczy.
Rozgłośnia prezentowała m.in. audycje o tematyce kaszubskiej i w języku kaszubskim.
Źródło: Feliks Sikora,
Kalendarium kaszubsko-pomorskie
POMERANIA STYCZEŃ 2015
literatura
Zapomniana
kartuska powieść
Władysław Janta-Połczyński (1854–1946) to autor nie tylko Estetyki łowiectwa, ale także powieści, jak Polująca pani, Karczma pod wilkiem, Najada Szczyrbskiego Jeziora czy Święty Eustachy. Chociaż o swoim pisarstwie wypowiadał się krytycznie i miał w tym wiele racji, to jako że u nas
literatura myśliwska nie była i nie jest obfita, jednak powinno się o jego utworach pamiętać.
A na Kaszubach tym bardziej, ponieważ był autorem książki, której akcja dzieje się przed stu
laty w Kartuzach.
Tadeusz linkner
Myślę tu o powieści Święty Eustachy,
która jako „powieść myśliwska” podaje
„wspomnienia z życia leśnika z ostatnich chwil panowania niemieckiego
w Kaszubach”. Bez wątpienia Kartuzy
Władysławowi Stanisławowi Janta-Połczyńskiemu musiały być znane, jeżeli
jego młodszy brat, czyli Roman Teodor
Stanisław Janta-Połczyński (ich dziadek
miał na imię Teodor, a ojciec Stanisław)
reprezentował Kartuzy i Wejherowo
w niemieckim sejmie. Praca leśnika
też nie mogła być Władysławowi obca
z racji pełnienia takiej służby w 1919
roku, i to może właśnie w kaszubskich
okolicach. Zatem cytowana wyżej fraza
z podtytułu tej powieści zdaje się nieprzypadkowa. A wtenczas mamy tu
poddane fabularyzacji wspomnienia samego autora, wzbogacone o to wszystko, co niegdyś od kogoś zasłyszał. To
oczywiście ważne dla genezy tego
utworu, chociaż nie jest to pamiętnik,
dziennik czy w ogóle źródłowy materiał, lecz oparta na „wspomnieniach”
pełna literackiej fikcji powieść.
Miejsce akcji
Wszystko dzieje się tylko w Kartuzach,
i to bodaj w ostatnich miesiącach przed
wybuchem pierwszej wojny światowej
POMERANIA stëcznik 2015
– wiosną i latem. Do tamtejszego nadleśnictwa, którego fotografia zapowiada pierwszy rozdział, zgłasza się na
praktykę po odbytych w niemieckim
Eberswaldzie studiach Eustachy Drożdżyński. Ponieważ jest Polakiem, więc
nie zachwyci tym pruskiego urzędnika, który nie tylko do jego niełatwego
w wymowie nazwiska będzie miał
pretensje. Niemniej zatrudni go w kartuskim nadleśnictwie jako sekretarza.
Eustachy znajdzie sobie kwaterę u pani
Dewitz, wdowy po niemieckim nauczycielu, i następnego dnia rozpocznie
urzędowanie w kartuskim nadleśnictwie. Spotka się tam ze studiującym
w Niemczech synem nadleśniczego, który przyjechał właśnie na wakacje, oraz
z pochodzącym z Bawarii leśniczym
Jahnke. Ponadto w Kartuzach będzie
miał okazję poznać jeszcze inne osoby,
m.in. córkę pani Dewitz, Teresę, która
tak bardzo go zainteresuje, że nie zwróci specjalnej uwagi na inną, tym razem
kaszubską dziewczynę, Marię Derdowską. W hotelu, do którego będzie chodził na obiady, pozna właściciela pobliskiego folwarku Wojciecha Budzisza,
z którym nieraz porozmawia o kulturze łowieckiej na Pomorzu i Kaszubach.
Natomiast w pracy zaprzyjaźni się
ze wspomnianym już tutaj Jahnkem.
A w córce wdowy się zakocha. Finał tej
miłości okaże się dla niego nieszczęsny.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, dostrzeże bowiem dzięki zgoła sensacyjnej historii związanej
z Teresą swoją przyszłą żonę. Natomiast
gdy skończy się wojna, z której Eustachy wróci cały i zdrowy, przyjdzie mu
się pożegnać na kartuskim dworcu
z Jahnkem, od którego usłyszy (s. 138):
– Wszystko w świecie idzie swoim
logicznym porządkiem; ziemia się kula
i narody się na niej kulają, raz są w słońcu, to znów w ciemności. Wam wynurzyło się z kaszubskiego morza, a nam znów
zgasło. Oto skutki lichego posiewu: gdzie
korzeń nie uwiązł głęboko, tam drzewo
łatwe do wyrwania – oby i wam to poszło
na naukę! [wszystkie cytaty pochodzą
z wyd. II, Poznań 1928 – przyp. red.]
Dwa główne wątki:
łowiecki i miłosny
I to byłoby tyle po lekturze tej powieści. Lecz to dopiero początek. Ponieważ
jej akcja dzieje się w Kartuzach, mamy
tu kaszubskie treści. A że są to ostatnie
chwile pruskiego panowania na Kaszubach przed wybuchem pierwszej wojny
światowej, więc to tym bardziej interesujące. Podobnie jak poruszana w niej
tematyka myśliwska oraz tak bliska jej
osnowa tego utworu, budząca skojarzenie z powieścią Józefa Weyssenhoffa Soból i panna, czego Julian Ejsmond w słowie wstępnym nie mógł przemilczeć:
21
literatura
W książce „Św. Eustachy” bohaterami są
dwie pasje najszlachetniejsze ludzkiego
żywota, dwie najpotężniejsze namiętności:
Soból i Panna, a raczej Soból i Panny. Jak bowiem u Weyssenhoffa symboliczny soból
znaczy łowiecką pasję bohatera jego powieści, tak podobnie mamy u Janta-Połczyńskiego, ale potem zamiast wskazanej w Sobolu i pannie jednej, Eustachy
musi wybierać z dwóch tę właściwą
i jego patron nie pozwoli mu się pomylić. Wszak ważny jest tu jeszcze obrazek
św. Eustachego, który odgrywa tutaj rolę
rzeczywistej relikwii. Natomiast te dwie
namiętności naszego bohatera – zarówno tę pierwotną łowiecką, jak miłosną
uda się autorowi Świętego Eustachego
trafnie wyeksponować. Przy czym trzeba powiedzieć, że wątek miłosny okaże
się nawet silniejszy od tego pierwszego
i tak znaczący, że żądzą powinno się go
zwać, a z jego omówienia byłby nawet
zadowolony Stanisław Przybyszewski.
Portret kobiety fatalnej
Ale to nie wszystko. Przypadek bowiem
Teresy zdradza nienawistne uczucia,
jakimi kierowali się Prusacy wobec Polaków. Poza tym jest to doskonale rozegrane psychologicznie, nie mówiąc
już o naszkicowanym tu wprawną
ręką młodopolskim portrecie kobiety
fatalnej, kobiety-wampa, jaką okazała
się Teresa. Istniejąc zaś obok anielskiej
Marii, zyskała tym bardziej ekspresjonistyczne walory. Trzeba też pamiętać, że
pomimo tragicznej sytuacji Eustachego
i wyrażanej poprzez nią Polaków i oczywiście Kaszubów pod pruskim zaborem, jednak humorystycznych sytuacji
mamy tu wiele. Kompatybilne z rzeczywistymi powieściowe realia pozwalają
jednak mówić, że nie spotyka się tu tylko złych Niemców, ale także dobrych,
do których należy Jahnke. Nie można
też wykluczyć z tej powieści biografizmu, chociaż dawkuje go autor niewielkimi porcjami. Jeżeli zaś wiele wskazuje
na obyczajowy charakter tej książki, to
w finale nie można jej odmówić walorów kryminalnych, do czego autor przygotowuje odbiorcę już wcześniej. Natomiast jak w Świętym Eustachym czytelny
jest najbardziej Weyssenhoff, tak reminiscencji z Czechowa też możemy się tu
dopatrzeć, nie mówiąc już o tych z Pana
Tadeusza i także z niemieckiego pisarza
22
doby modernizmu Hansa Heinza Ewersa, przy którym szczególnie modernistyczny oniryzm zyskuje w tej powieści
tym większą czytelność. Gdyby jeszcze
głębiej wejrzeć w treść tego utworu,
jego koneksje, reminiscencje i filozofię
słowa, udałoby się odkryć więcej, ale na
pierwszy raz powinno to wystarczyć, jeżeli chcemy tym wskazanym kwestiom
przyjrzeć się bliżej.
możemy i patrzeć w świat szeroki w lepszą
przyszłość. Twojej woli silnej, twardej, kaszubskiej i Twojej mowie, postponowanej
tak bardzo przez obcych i nieraz swoich,
zawdzięczamy ten skrawek mały, a tak
cenny. Gwaro moja! jakżeś Ty słodka dla
nas dzisiaj! Naleciałości germańskie, to
jakoby blizny na ciele języka, świadczące
o Twych ciężkich zmaganiach z krzyżacką
nawałą. (…)
Kaszubskie treści
– miejsce, język, ludzie
Powieść rozpoczyna się od opisania
kancelarii pruskiego nadleśnictwa
i wiadomo, że jest to „nadleśnictwo
kartuskie”, co potwierdza dana na
pierwszej karcie fotografia. A w kancelarii „duszący zapach knastru” z fajki
nadleśniczego pozwala narratorowi powiedzieć, że tytoń pochodzi z „ziemiorosłej kaszubskiej produkcji”. Co prawda
praktykant Eustachy Drożdżyński nie
ma ani typowo kaszubskiego nazwiska, ani nie urodził się na Kaszubach,
ale Bory Tucholskie są przecież temu
regionowi bliskie. Nazwisko naszego
bohatera byłoby na pewno pomorskie,
gdyby specjalnie go nie utworzono, by
sprawić kłopot pruskiemu urzędnikowi.
Natomiast gdy tylko w ten wiosenny
czas nasz bohater po długiej i niezbyt
przyjemnej rozmowie z nadleśniczym
wydostanie się wreszcie z zadymionej kancelarii, narrator wykorzysta to,
opowiadając Kaszuby – ich krajobraz,
przyrodę, cokolwiek o mieszkających
w tym regionie, dzięki którym Polska
odzyskała dostęp do morza, o kaszubskiej mowie noszącej ślady zmagania
się z obcymi. O tym najlepiej mówił
Aleksander Majkowski, którego wierszem („Kaszëbsko-pomorskô mowa”,
1904) autor ten pochwalny hymn poświęcony kaszubskiej ziemi i Kaszubom
zakończył (s. 14):
Kochana Ziemio kaszubska, biedna
jesteś – i biedne są ziemie twoje – oprócz
tych starych szumiących lasów i stu jezior
zwierciadeł. Kwiecie wrzosu, to twoja cała
ozdoba i bogactwo, ale miłość Ojczyzny,
natura nieugięta, hart ducha jest u Ciebie
– Bracie Kaszubie, twardy a wielki! – Tobie
zawdzieczamy dziś wiele, wszystko prawie
– okno na świat szeroki – wolny oddech
na morze – płuca i oko – te dwa najważniejsze organa życia, którymi oddychać
Legł ce ojc z mieczem w ręku, wojną
bity w grobie,
Brat szedł pod biołym orzłem zdobywać
so świate.
(…)
Eustachy, idąc z nadleśnictwa ulicą
Jeziorną, będzie miał okazję podziwiać
okolicę, którą też opowiedziano w podobnym stylu i wedle tej samej kompozycji, jak przedtem zwracając szczególną uwagę na wiersz Majkowskiego, tak
tym razem na klasztor i przydane mu
legendarne zdarzenie (s. 22):
Granice tej osady z dwóch stron otoczone są malowniczemi jeziorami. Duża tafla
wody jednego z nich oddzielała nas właśnie od wzgórza, na którem niegdyś Jan
z Rasocina ufundował klasztor. Okazały
gmach ocieniony staremi lipami, i wzniosłe wieżyce odzwierciadlały się w spokojnej
toni. Najbogatszy to był klasztor w całej
Polsce, 50 wsi, 74 jezior i stawów rybnych,
9 młynów, 20 karczem i w jedenastu miejscach rozległe lasy zawdzięczali zakonnicy
naszym nabożnym ofiarnym przodkom.
I stanął wspaniały klasztor „Rajem
Marji” nazwany, kościół gotycki, ozdobny
w kosztowne ołtarze i stalle, w marmury
i misterne rzeźby, budząc i dziś jeszcze podziw w oczach znawców sztuki (…).
Ostatni dwaj zakonnicy Kartuz z rozpaczy, czy z wyrzutów sumienia, po zniesieniu klasztoru w roku 1804 porwawszy
krzyże rzucili się z nimi w nurty jeziora.
Tego jednak byłoby za mało, by
zorientować się w przestrzeni Kartuz,
więc Janta-Połczyński później dopowie,
czyniąc to wedle kolejnych spacerów Eustachego po okolicy, jak to z „Góry Wolności” roztacza się widok na oba jeziora
i wieniec ciemnych okrążających je lasów
(s. 53). Poza tym zwróci jego uwagę, że
Wzgórze to wieńczy ruina starej kaplicy,
a zakłady ogrodnicze, składające się z starych drzew, wreszcie ławki do spoczynku
POMERANIA STYCZEŃ 2015
literatura
Nadleśnictwo w Kartuzach ok. 1916 roku. Ze zbiorów J. Nacla
wraz z powyżej wzmiankowanym widokiem, uczyniły miejsce to ulubionym
i często powtarzanym pobytem, tak dla
obcych jak i dla tutejszych mieszkańców
(s. 53). Natomiast do poprzedniego akapitu
zaraz potem przyda, że chociaż Kartuzy liczące wtenczas trzy tysiące sześciuset mieszkańców były wsią, to zyskały godność powiatowego miasta (s. 25).
Przy czym mogły się pochwalić sądem
okręgowym, urzędem ziemskim i wyższą szkołą żeńską. Wynajęcie mieszkania nie sprawiło Eustachemu żadnego
kłopotu, ponieważ tę miejscowość
odwiedzało wówczas wielu turystów.
Zamieszkał u wdowy po tamtejszym
bakałarzu (s. 26), a z okna swego pokoju mógł podziwiać Jezioro Klasztorne
i kartuskie lasy. I mieszkałby tu spokojnie, gdyby nie przesadne zamiłowanie
pani Dewitz do czystości i porządku,
która co raz przeszkadzała mu sprzątaniem. Nie to jednak w tym miejscu
okaże się tak ważne, jak sam wygląd
mieszkania, który Eustachemu się nie
podobał, ale ponieważ od przeciętnego małomiasteczkowego wnętrza na
POMERANIA stëcznik 2015
Kaszubach niewiele się różnił, więc
nie można tego przemilczeć. Poza
landszaftami i obrazami Johanha Moltkego czy Roona jakże nie nie zwrócić
uwagi chociażby na meble czy przede
wszystkim na te „heklowane” serwetki, które pomimo wspomnianej już tutaj dewiacji pani Dewitz, którą na karb
jej niemieckiego Ordnungsliebe trzeba
złożyć, także w polskim drobnomieszczańskim domu cieszyły się niegdyś
szczególnym uznaniem (s. 27):
Pluszowa staroświecka kanapa i fotele
pokryte były szarym, zdobnym w kwiatki
kitajem. Ta ochrona wszakże nie wystarczała dla porządku miłującej właścicielki;
w miejscach, gdzie przypuszczalnie mogłaby się głowa oprzeć, umieszczono ręcznie
wykonane białe heklówki.
Takiemi heklowanemi ochronkami
okryty był i stolik przy łóżku, komoda,
podkładka pod lampę, a nawet cylinder
u lampy miał kokieteryjnie heklowaną
czapeczkę.
Poza tym można jeszcze zwrócić
uwagę na kulinaria, które podczas pobytu w tym domu ostały się Eustachemu w pamięci. Chodziło o śniadanie,
które przyniosła mu Resi (Teresa). Co
prawda z pewną ironią o tym tutaj
się mówi, ale trzeba pamiętać m.in.
o tym przesadnym porządkowaniu
wszystkiego i wszędzie przez jej matkę, co i z przesadną ciekawością, i ze
skąpstwem musiało mieć związek. Jak
bowiem się dowiemy, na śniadanie
podano dzbanek z napojem, zwącym się
w Kartuzach kawą, śmietannik, wbrew
swej nazwie zawierający odtłuszczone
mleko, przytem bułeczki i na talerzyku
krążek masła z misterną płaskorzeźbą
przedstawiającą różę, ale za to wszystko
spoczywało na tacy, pokrytej kolorową
haftowaną serwetką (s. 50)
A potem dowiemy się o kartuskiej
niedzieli. Jak bowiem w innych katolickich krajach, tak i w Polsce, zdaniem
autora kościół zastępuje wiele rozrywek
i podnietę ducha, niewiele lub wcale nie
mającej wspólnego z nabożeństwem (s.
41), tak Na Kaszubach niedziela to rzeczywista uroczystość, a nabożeństwo,
to prawdziwe skupienie ducha i żarliwej
modlitwy (s. 41). W Kartuzach Eustachy
uda się do pocysterskiej kolegiaty Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny
23
literatura
zbudowanej na przełomie XIV i XV wieku. Nie zwróci, co prawda, uwagi na jej
zewnętrze, z dachem przypominającym
wieko trumny i barokowym hełmem
wieży, o którym tyle zawsze się mówi,
ale najpierw określi jej położenie, a potem we wnętrzu tej świątyni zwrócą
jego uwagę ołtarz i stalle (s. 42):
Kościół ów, w gotyckim stylu zbudowany, stoi na wzgórzu nad samem jeziorem:
ołtarz marmurowy w stare bardzo rzeźby
ozdobny i piękne stalle są robotą zakonników, których cele zniesiono, a prochy się
rozsypały po ziemi kaszubskiej, nie pozostawiając śladu grobowca.
Ponieważ bohater tej kartuskiej
powieści stołuje się (poza śniadaniem)
w hotelu „Wittstock”, więc będzie miał
okazję poznać okolicznych notabli, tę
małomiasteczkową honorację, stojącą na
uboczu od niżej i wyżej położonej hierarchji (s. 58), oraz przybyszy spoza miasta, jak chociażby Wojciecha Budzisza,
o którym już tu było. Poza tym zdarzy
mu się spotkać kaszubskiego rybaka, co
z racji kaszubskich treści okaże się nie
tylko w tej powieści najobszerniejsze,
ale najbardziej znamienne. Dojdzie do
tego przy kartuskim jeziorze, kiedy to
rybak wróci akurat z połowu. Warto
tu podać tę rozmowę, by wiedzieć, że
nie tylko Żeromski w literackim słowie
z kaszubskiej mowy korzystał, ale także Władysław Janta-Połczyński; i to być
może jeszcze wcześniej niż autor Wiatru od morza, czego mamy tu najlepszy
dowód. Ponadto tak zapisano tu kaszubską mowę, jak umiano i zasłyszano. Dlatego gdyby ta powieść ukazała
się obecnie, ponieważ jest absolutnie
nieosiągalna, można by to naprawić.
Oczywiście tutaj podajemy ten fragment wedle pisowni Władysława Janta-Połczyńskiego (s. 112–114):
Nad brzegiem jeziora na piasku pracował rybak zajęty suszeniem obieży rybackiej. Ubrany był w niebieskie płótno,
ulubiony kolor kaszubski. Świeżo z wody
wyciągnięte przyrządy rybołowne zawieszał na słupkach. W wyciągniętej na brzeg
łódce pluskały się ryby.
– Guten Tag – odezwałem się jak zawsze z przezorności najpierw po niemiecku.
Spojrzał na mnie badawczo i wyjąwszy z ust krótką fajeczkę splunął, poczem
bąknął przez zęby z kaszubska:
– Dobry dzień.
– Polak jesteście – rzekłem pospiesznie,
życzliwie się uśmiechając.
– Rybak polski, kaszubsci.
– Po niemiecku nie umiecie?
– Umeć to ume, ale gadać, to gadam
gdzie trza – tu nie urząd – dodał z niechęcią.
– Ale przecież w Niemczech należy mówić po niemiecku – rzekłem, z ciekawością
wyczekując odpowiedzi na prowokującą
uwagę.
– Tu ne Memce pane, tu Kaszubści.
– Jakżeż? – Tu kraj pruski.
– Ne pruski – tylko polsci – zawołał podniesionym głosem, i oczy mu się
zaiskrzyły – żeby kraj beł prusci toby
i Memec był u nas poseł, a u nas jest Jąta
Połczynsci poseł, polsci pan (…).
Uśmiechnąłem się, nie zdradzając
zadowolenia, w jakie mnie krewka ta odpowiedź wprowadziła. Pragnąc zmienić
przedmiot rozmowy, zapytałem obojętnie.
– Cóż tu robicie?
– A cóż mam robić? rozwiesząm sece na
szteki i knepele co obeschną – burknął niechętnie i odwrócił się znów do swej pracy.
– Dużo ryb schwytaliście? – pytałem
znowu,
– Rebe ochebe, pane, ne dużo – same
szczuki (szczupaki).
– Gdzie sprzedajecie wasz połów?
– Tu lub w Fischmarku w Gdańsku,
białka (żona) zawiozi. Przypatrywał mi
się badawczo, a po chwili:
– Pan z Kartuz – tutejszy?
– Od niedawna jestem w urzędzie,
w nadleśnictwie.
– Aha, słyszoł o tem, leśny. I Polak?
– Tak – rzekłem z wahaniem – jestem
Polakiem.
– Paniszek na podrygi (komornem) wu
wdowa Dewic…
– Tak, u pani Dewitz mieszkam – potwierdziłem.
– Pozdaj… Mtesa posedo córke… one
se nazewo Rosede.
– Zdaje się, że tak jej imię.
– To zasmierdziale memke i córke też
ne perfume – rzekł i splunąwszy wcisnął
znów fajeczkę pomiędzy zęby, odwrócił
się i jakby mnie nie było, zaczął dalej sieci
rozwieszać.
widzałé radio na Kaszëbach
800 000 słëchińców na Pòmòrzim
dzéń w dzéń wôżné wiadła
twòja òblubionô mùzyka
pòzdrówczi ë kònkùrsë
24
POMERANIA STYCZEŃ 2015
spòlëzna
Òbëwatelsczi bùdżet
W 2014 rokù mieszkańcowie czile pòmòrsczich gardów mòglë pierszi rôz sami rozsądzëwac
ò tim, jaczé inwesticje chcelëbë òni realizowac w nôblëższim sąsedztwie. Òbëwatelsczi Bùdżet,
to je taczi, ò chtërnym rozsądzywają mieszkańcowie, wszedł wej dzyrskò w swiat donądka
zastrzegłi le dlô ùrzãdowników. Ti slédny stanãlë tim razã na starżë pòrządkù, òmëlëcą dozérającë całi proces.
Sławomir Lewandowski
Nôwikszi w Sopòce
Pijonérą, i to nié leno w najim regionie, ale téż w kraju, je Sopòt, chtëren
jakno pierszi w Pòlsce wprowadzył
Òbëwatelsczi Bùdżet. W 2014 rokù
w kùrorce òdbëła sã ju czwiôrtô edicjô.
Sopòt przëznôwô téż nôwicy dëtków
na jednégò mieszkańca – kòl 107 złotëch. Dlô przërównaniô Gduńsk przeznacziwô 5 razë mni – kòl 24 złotëch
na mieszkańca, Gdiniô za to përznã
wicy jak 10 złotëch. Włodnikòwie
trójgardzczégò kùrortu òb czas slédny
edicji Òbëwatelsczégò Bùdżetu pòszlë
krok dali i rôczëlë aùtorów dobëtnëch
wniosków do ùdzélu w jich zjiscënkù.
Òznôczô to, że mieszkańc Sopòtu,
chtëren złożił wniosk, mòże dawac
bôczenié na pòkroczi inwesticji.
Sąsedzë zeza miedzë sopòcanów,
miesz­­kańcowie Gduńska, w gro­
micz­n ikù ùszłégò rokù mòglë za to
pierszi rôz welowac nad projektama zgłoszonyma przez mieszkańców w òbrëmienim Òbëwatelsczégò
Bùdżetu 2014. Jakno że gard je wiôldżi, tej bùdżet na zôczątkù béł widzałi – 9 miliónów złotëch – pò 1,5 mln
w kòżdim z szesc kònsultacjowëch
òkrãgów. Ùrzãdownicë przekònywelë,
POMERANIA stëcznik 2015
że gduńsczi òbëwatelsczi bùdżet to
pòsobny krok do przódkù, jaczi zrobił Gduńsk w slédnëch latach. Do
tegò czasu gard przekôzywôł dëtczi
bùtenrządowim òrganizacjóm, wspié­
rającë realizowóné przez nie projektë,
midzë jaczima jednym z nôbarżi znónëch je projekt bùdacji môłëch placów zabawów. Jiną fòrmą wspiarcô
òbëwatelsczich projektów bëło przekazëwanié bùdżetowëch strzódków
dlô radzëznów dzélniców i sedlëszczów. Tim razã rządzënë gardu rozsądzëłë dac prawò wëbiéru wszëtczim
òbëwatelóm, chtërny skùńczëlë 16.
rok żëcô. Gduńszczanie w pierszim
pilotażowim projekce „Òbëwatelsczi
Bùdżet 2014 w Gduńskù” złożëlë razã
jaż 421 wniosków. Do realizacji òstało
wëbrónëch 27 z nich. W welowanim
ùdzél wzãło wicy jak 51 tësący òsób,
co dôwô 13,6% ùprawnionëch. Na przełómanim séwnika i rujana
negò prawie rokù gduńszczanie mòglë
welowac zôs, tim razã w òbrëmienim
Òbëwatelsczégò Bùdżetu 2015. Nen rôz
mieszkańcowie złożëlë leno 180 wniosków. 168 wniosków tikało sã dzélnicowëch projektów i 12 òglowògardowëch
projektów. W drëdżi edicji na gduńsczi
bùdżet particypacjowi òstało przeznaczonëch 11 miliónów złotëch. Do
zjiscënkù bëło wëbrónëch 21 projektów.
W welowanim ùdzél wzãło 37 965
mieszkańców Gduńska, co dôwô 10,13%
ùprawnionëch. W przëtrôfkù Gduńska tak w pier­szi,
jak téż w drëdżi edicji nô­wicy bôczënków mieszkańcowie zgłô­szalë w sprawie pòdzélu òkrãgów, w chtërnëch
òdbëwałë sã welowania. Òbrzészkòwi
pòdzél, jisti jak òb czas wëbòrów, na
straconym pòłożenim z górë stôwiôł
môłé dzélnice. Mieszkańcowie prawie
taczich dzélniców, jak Swiãti Wòjcech
czë Rudniczi, chtërne mają kòl 1 tësąca
òbëwatelów, ni mają wnetka niżódnëch
mòżnotów, cobë nimò procëmnotów
skùteczno zrealizowac projekt na swòji
òbéńdze w kònfrontacji z rechùjącym
wicy jak 10 tësący mieszkańców Nowim Pòrtã czë wicy jak 13-tësãcznym
Brzéznã. Wszëtczé wëmienioné dzélnice leżą w jednym òkrãgù – numer 1.
Mòżlëwé, że radny terôczasny kadencji zajimną sã ùreglowanim grańców
dzélniców gardu, ò co miôł starã dzél
radnëch ju pò welowanim nad pierszą
edicją bùdżetu. Wątplëwòtë mieszkańców bùdzą téż tzw. szkòłowé projektë,
chtërne np. przewidëją remònt gimnasticzny zalë dostãpny colemało leno
dlô ùczniów, a wiãc nié dlô wszëtczich
mieszkańców. Gdiniô pierszi rôz ùmòżebniła mie­
szkańcóm zgłôszanié projektów do
25
spòlëzna
Òbëwatelsczégò Bùdżetu w 2014 rokù.
Procedura werifikacji i wëbiéraniô
wniosków szlachòwała za tą przeprowadzoną w Gduńskù i Sopòce. Nô­przód
projektë bëłë skłôdóné przez mieszkańców. Pòstãpno bëłë òne taksowóné z fòrmalnégò pòzdrzatkù przez
robòtników Ùrzãdu Gardu przë­jima­
jącëch wniosczi. Pòsobno bëłë òne przekôzywóné przënôleżnym òrga­nizacjowim
jednostkóm Ùrzãdu Gardu Gdini abò
gardowim òrga­ni­za­cjowim jednostkóm
w célu dokònaniô przez nie techniczno-dët­kòwi analizë mòżlëwòtë zjisceniô
zabé­dowónëch przedsewzãców. Projektë, jaczé przeszłë pòzytiwną werifikacjã,
bëłë welowóné przez mieszkańców. Welowanié òdbëwało sã za pòstrzédzëzną
internetu, nót bëło sã zalogòwac na
przërëchtowóny do negò célu stronie
pòprzez pòdanié swòjégò numra PESEL. Personë, chtërne ni mają przistãpù
do sécë, mògłë skòrzëstac z cziledzesąt
lokalów w biórach radzëznów dzélniców, bibliotekach czë klubach seniora
abò z mòbilnëch pùnktów do welowaniô. Jak gôdô Joana Grajter z gazétnégò
bióra Ùrzãdu Gardu, w welowanim
wzãłë ùdzél 40 863 personë, co òznôczô,
że frekwencjô wëniosła 17,1%. Co czekawé, w wëbierze projektów brało ùdzél
1595 dzecy do lat 18. Bëło to mòżebné
dzãka zapisënkòwi, wedle chtërnégò
kòżden mieszkańc Gdini mòże òddac
głos. Wëbrónëch òstało 41 projektów,
z czegò 33 òstałë ju zrealizowóné.
Dostónk dëtków przeznaczony na
nen cél to 3 miliónë złotëch. Rządzënë
Gdini zapòwiedzałë ju pòsobną edicjã
bùdżetu. Nié leno Trójgard
Òbëwatelsczi Bùdżet niecëzy je téż
mieszkańcóm Słëpska. Drëgô jegò edicjô, chtërna òdbëła sã w ùszłim rokù,
pòkôzała, że òbëwatele chcą przede
wszëtczim inwesticji w infrastrukturã.
Wikszosc wniosków tikała sã remòntu
szaséjów, bùdowë kòłowëch stegnów,
parkingów i rewitalizacji parków.
2 miliónë złotëch zarezerwòwóné
na nen cél w bùdżece gardu slédno
mdą rozdzéloné midzë 16 dobëtnëch
projektów (8 infrastrukturowëch i 8
spòlëznowëch), chtërne òstałë wëbróné
z 38 zgłoszonëch. Zamëszlómë pòsobną
edicjã Słëpsczégò Òbëwatelsczégò Bùdżetu
na 2016 rok. Dodôwkòwò dëdómë, jak
zwikszëc kòntrolã mieszkańców na etapie
realizacji nëch inwesticjów i zagwësnic
jima prawò do ùdzélu w òdbiorze robòtów
– gôdô Karolëna Chaleckô z gazétnégò
bióra Ùrzãdu Gardu w Słëpskù.
W Lãbòrgù na brëkùnk Òbëwa­tel­
sczégò Bùdżetu zare­zerwò­wóny òstôł
1 milión złotëch. Na skùtk welowaniô
do wëkònaniô òstało wëbrónëch 7 zadaniów, z chtërnëch dwa ju są zrealizowóné. Pòòstałé są na etapie zjiscënkù.
Jinak jak w przëwòłónëch rëchli gardach, w Lãbòrgù mòżno bëło welowac
blós w stacjonarnëch pùnktach, m.jin.
Szas. Wieżëckô (Gduńsk-Zakòniczin) òstała zgłoszonô w I edicje òbëwatelsczégò bùdżetu. Równak inwesticje
w môlach, gdze mieszkô niewiele mieszkańców, ni mają wiãkszich szansów na „dobëcé” w wiôldżim òkrãgù.
Òdj. S. Lewandowsczi
26
w ùrzãdze gardu. Je mòżebné, że prawie temù bëła niskô frekwencjô – welowało leno 1 288 personów z 17 944
ùprawnionëch, tj. 7,18%. Równak rzą­
dzë­në gardu nie pòddôwają sã i ju
zapòwiedzałë pòsobną edicjã. Jak gôdô
Tomôsz Bronk, Nôczelnik Wëdzélu Gardowi Gòspòdarczi Gardowégò Ùrzãdu
w Lãbòrgù, przë leżnoscë inaùgùracji
òbëwatelsczégò bùdżetu më pòznelë
brëkùnczi i prioritetë mieszkańców najégò
gardu.
Téż w Bëtowie na projektë zgłoszoné w Òbëwatelsczim Bùdżece bëło
głosowóné w welownëch lokalach.
W welowanim wzãło ùdzél 2 455
òsób ùprawnionëch, czëlë frekwencjô
wënôszała 12,4%. Wëbrónëch òstało do
zrealizowaniô 16 zadaniów, na jaczich
wëkònanié przeznaczonëch je 700 tësący złotëch. W Tczewie zôs wëbróné òstałë te
pro­­jektë, chtërne w apartnëch òkrã­
gach dobëłë nôwicy pòdpisënków
mieszkańców i nachôdałë sã w dët­
kòwim limice. Spòmidzë 37 zgłoszonëch òstało wëbrónëch 15 zadaniów
do zjiscënkù. Pòdpisënczi pòd swòjim
wnioskã zbiérelë sami mieszkańcowie – prowadnikòwie projektu. Pòd
zgłoszonyma projektama pòdpisało
sã razã 9 069 mieszkańców Tczewa.
Ùprawnionëch bëło kòl 48 tësący.
Wszëtczé zadania òstałë ju zjisconé.
Dzãka òbëwatelsczémù bùdżetowi më
zrealizowelë 15 projektów za 500 tësący
złotëch. To mòże nie je wiele w zasygù
całégò bùdżetu gardu, ale nôwôżniészé
je to, że mieszkańcowie wcygnãlë sã w ro­
bòtã dlô swòjégò òkrãża, wëmëslëlë projektë, zebrelë pòdpisënczi, a dzysdnia są
bùszny z negò, co ùdało sã jima zdzejac
– gôdô Małgòrzata Mëkòwskô, gazétny
rzecznik Gardowégò Ùrzãdu w Tczewie.
Òbëwatelsczi bùdżet pòkôzôł, że mieszkańcowie chcą rozsądzëwac ò swòjim
gar­dze i są aktiwnyma partnerama dlô
samòrządzënë.
Swój Òbëwatelsczi Bùdżet mielë
téż mieszkańcowie Pruszcza i Sztumù.
W Sztumie na nen cél òstało przeznaczonëch 700 tësący złotëch, a w Pruszczu jaż 2 miliónë złotëch, co dôwô
kąsk wicy jak 71 złotëch na mieszkańca i je widzałim wënikã, jeżlë mô
sã na bôczënkù to, że Gduńsk, stolëca
wòjewództwa, przeznôczô niecałé 24
POMERANIA STYCZEŃ 2015
spòlëzna
Dzãka òbëwatelsczémù bùdżetowi w Tczewie òstało zjisconëch 15 projektów za 500 tës. zł. Òdj. S. Lewandowsczi
złote, a nôlepszi w nym zestawienim
Sopòt 107 złotëch.
Wôrt je sã angażowac
Òbëwatelsczi Bùdżet niezanôleżno òd
fòrmë, jaką przëjimô, dôwô mieszkańcóm mòżlëwòtã zjisceniô gwôsnëch
ùdbów, a to, jaczé òne są, zanôlégô ju
leno òd brëkùnków i przemëslnotë
jich samëch. Mùszą òne blós miescëc
sã w òbrëmieniach, chtërne òstałë
òkresloné na brëkùnk ny inicjatiwë,
przede wszëtczim wôżny je pieniãżny
limit inwesticji, ji zasyg i czas realizacji – kò wej wikszosc samòrządzënów
rozkłôdô inwesticjã na bùdżetowi rok.
Ùdzél òbëwatelów w sprôwòwanim
rządzënë pòzwôlô aùtoróm projektów i nym, co dają so czas na welowanié, bùtnowò pòkazac gwôsną
òbëwatelskòsc, stac sã spòlëznowò
òdpòwiedzalnym òbëwatelã gardu.
Aùtorowie ùjawernionëch projektów
mògą téż ceszëc sã z tegò, że mielë òni wôżny wkłôd w rozwij swòji
môłi tatczëznë. To, że Òbëwatelsczi
Bùdżet pòmôgô w bùdowanim parłãczi
pòmidzë mieszkańcã a môlã jegò
zamieszkaniô, je widzec chòcbë na
POMERANIA stëcznik 2015
spòlëznowëch pòrtalach, gdze pro­mò­
wóné są gardowé projektë, rozwijają
sã tam diskùsje, głosë pòpiarcô, a téż
sztridë. Czedë sã analizëje bùdżetë wëżi
wëmienionëch pòmòrsczich gardów,
mòże duńc do swiądë, że niezanôleżno òd tegò, czë je to Gduńsk, Słëpskò,
Lãbòrg czë Bëtowò, brëkùnczi mieszkańców szlachùją za sobą. Nôprawa
abò bùdacjô szaséjów, chòdników,
kòłowëch stegnów czë placów zabawów, rewitalizacjô miastowëch placów i parków, bùdowa òswietleniô,
a téż pòpù l a r né sëłow n ie pòd
chmùrką. Włodnikòwie i radny gardów dostôwają fertich zbiérë ùdbów
òd mieszkańców, czasã razã z instrukcją, jak i za jaczé dëtczi mòże gwësné
zadanié wëkònac. Tuwò rodzy sã pëtanié, czë Òbëwatelsczi Bùdżet (czëtôj:
m.jin. kòszt òrganizacji welacji) jawerno je brëkòwny do tegò, cobë rozwijac spòlëznową òdpòwiedzalnotã
òbëwatelów? Kò wëbiérómë radnëch, chtërny są, a przënômni mielëbë bëc, najima przedstójnikama.
Teòretno to jima më bë mielë zgłaszac swòje bédënczi i ùdbë na rozwij
gardu. Tak je w teòrii, bò w praktice radny są aktiwny leno w òkòlim
wëbòrów, a na co dzéń blós niewielny wsłëchiwają sã bôczlëwò w głos
lëdzy, jaczich òni reprezentëją. W taczi jeleżnoscë particypacjowi bùdżet
wëdôwô sã institucją zagwësniwającą, że mieszkańcowie mògą sã stac
wespółòdpòwiedzalny za swój gard.
Jak pòkazywają statisticzi welowaniów,
dopiérze zainteresowanié taką fòrmą
òbëwatelskòscë przejôwiô miészëzna do
tegò ùprawnionëch. Wësléctwa nót je
szëkac chòcbë w nym, że jesz sã ùczimë
òbëwatelsczich pòstawów. Jesz nie
wszëtcë chcemë brac òdpòwiedzalnotã
za naje gardë. Zôczątczi są równak
wiedno drãdżé, w kòżdim razu wôrt
je sã angażowac, skòrno mómë taką
mòżlëwòtã. Kò jesz czile lat przódë më
sã żôlëlë, że samòrządzënowé władze
najich gardów nie garną sã z przekazëwaniem dëtkòwëch strzódków na
òbëwatelsczé bùdżetë. Terô te strzódczi przekôzëją, leno më jakbë w to nie
wierzëlë, przënômni wikszosc naju nie
chce wcyg w to ùwierzëc.
Tłómaczëła Hana Makùrôt
27
Z POŁUDNIA
Historia z Bożych Mąk odczytana
KAZIMIERZ OSTROWSKI
Krzyże i kapliczki przydrożne, figury Chrystusa, Matki Bożej To losy i zawirowania życiowe poszczególnych osób, rodzin
i świętych pośrodku wsi lub w ogrodach przed domami, tak lub społeczności lokalnych doprowadziły do ich powstania”
– pisze we wstępie autor moliczne na Kaszubach i całym
numentalnej księgi Boże Męki
Pomorzu, rzadko wywołują
szczególne zaciekawienie. Są
(…) niemal z każdym obiektem powiatu chojnickiego, Andrzej
bowiem czymś zwyczajnym
religijnego kultu w wolnej Ortmann. Wydawnictwo jest
owocem długoletniego zainw naszym krajobrazie, nikogo
przestrzeni wiąże się jakaś teresowania i pracy, autor ma
nie dziwią. Przy bliższym zainopowieść, legenda, pamięć już w dorobku wcześniejsze
teresowaniu można się jednak
dowiedzieć, że niemal z każznaczącego wydarzenia, publikacje, ale były to zaledwie zapowiedzi obecnego
dym obiektem religijnego kulczęsto wspomnienie dzieła. Zewidencjonował, sfotu w wolnej przestrzeni wiąże
ważnego momentu w historii tografował i udokumentował
się jakaś opowieść, legenda,
pamięć znaczącego wydarzekonkretnej rodziny. 652 obiekty kultu na terenie
miast, gmin i wiosek powiania, często wspomnienie ważtu, ponadto ok. 90 obiektów
nego momentu w historii konkretnej rodziny. Boże Męki (bo tak nazywamy na Pomorzu stanowiących prywatne zbiory (np. drogi krzyżowe czy kote znaki ludowej pobożności) „nie same tworzą historię. To lekcja świątków Chełmowskiego w Brusach-Jagliach), a każżywi ludzie, ich budowniczowie i ci, którzy się przy nich zbie- dy krzyż, kapliczka czy figura ma swoją wnikliwie spisaną
rają lub zbierali, zapisują swoim życiem historię tych miejsc. narrację. Piękna i cenna książka.
Historiô òdczëtónô z Bòżich Mãków
Bòżé Mãczi i kaplëczczi przëdrożné, figùrë Christusa, Matczi Bòsczi i swiãtëch we westrzódkù wsë abò w ògardach
przed chëczama, tak wielné na Kaszëbach i na całim
Pòmòrzim, rzôdkò wëwòłiwają òsoblëwé zacekawienié. Są
bò czims zwëczajnym w najim krôjmalënkù, nikògò nie
dzëwùją. Przë blëższim zainteresowanim mòże sã równak dowiedzec, że colemało z kòżdim òbiektã religijnégò
ùczestnieniô na wòlny rëmii je sparłãczonô jakôs pòwiôstka,
legenda, wdôr znaczącégò wëdarzeniô, colemało wspòmink
wôżnégò sztótu w dzejach kònkretny familie. Bòżé Mãczi
(bò tak zwiemë na Pòmòrzim ne znanczi lëdowi pòbòżnotë)
„nié same twòrzą historiã. To żëwi lëdze, jich bùdownicë
i ti, co sã przë nich gromadzą abò gromadzëlë, zapisywają
swòjim żëcym dzeje tëch môlów. To kawle i żëcowé młolënë
apartnëch personów, familiów abò môlowëch spòlëznów
doprowadzëłë do jich pòwstaniô” – pisze we wprowadzenim aùtor mònumentalny knédżi Boże Męki powiatu chojnickiego, Andrzéj Òrtmann [tłóm. cytatów – DP]. Wëdôwizna
28
je brzadã wielelatnégò zacekawieniô i prôcë, aùtor mô ju
w ùróbkù wczasniészé pùblikacje, ale bëłë to blós zapòwiescë
terôczasnégò dokazu. Spisôł, zrobił òdjimczi i ùdokaznił 652
òbiektë kùltu w zôkrãżim miast, òbéńdów i wsów krézu,
òkróm tegò 90 òbiektów z priwatnëch zbiérów (np. krziżewé
drodżi czë kòlekcjô swiątków Chełmòwsczégò w Brusach-Jagliach), a kòżdô Bòżô Mãka, kaplëczka czë figùra mô swójną
wjimno spisóną narracjã. Snôżô i wôrtnô knéga.
W Czôrnowie przë drodze z Brusów do Lesna stoji
mùrowónô kaplëczka kù tczë Nôswiãtszégò Serca Pana Jezësa z rokù 1912. W latach 70. brëkòwa reperacje, a òb czas
robòtów nalezlë przë ni kòscë sztërzech òsób. Westrzód
môlowëch lëdzy je żëwi przekôz, że bëlë tam pòchòwóny
żôłnérze Napòleòna. Kaplëczka òsta òdbùdowónô w përznã
jinszim placu i tam téż przenioslë kòsce.
Apartnô dwaszosowô kaplëczka w pòłożony sprzëti Dąbrówce kòle Brusów: w dólny wlëdze mô figùrã sw. Józwë
z Dzecątkã, w górny Matkã Bòską, a na szczice metalową
POMERANIA STYCZEŃ 2015
Z PÔŁNIÉGÒ
W Czarnowie przy drodze z Brus do Leśna stoi murowana kapliczka ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa z roku
1912. W latach 70. wymagała remontu, a podczas prac znaleziono przy niej szczątki czterech osób. Wśród ludzi miejscowych utrzymuje się przekaz, iż byli tam pochowani żołnierze
napoleońscy. Kapliczkę odbudowano w nieco innym miejscu
i tam też przeniesiono szczątki.
Oryginalna dwukondygnacyjna kapliczka w pobliskiej Dąbrówce k. Brus: w dolnej wnęce ma figurę św. Józefa z Dzieciątkiem, w górnej Matkę Bożą, a na szczycie metalową chorągiewkę z datą 1862 oraz inicjałami J. v. P., prawdopodobnie
fundatora Józefa v. Piechowskiego. Od 1927 r. kapliczką opiekuje się rodzina Przytarskich, właścicieli gospodarstwa, lecz
o intencjach jej powstania nic nie wiedzą.
Piękna ośmiokątna kapliczka słupowa z czerwonej cegły,
z czterema ewangelistami w przeszklonych wnękach, została
wybudowana w wieku XVIII w Lichnowach w podzięce za ocalenie tej części wsi od nawałnicy, która kilkadziesiąt metrów
dalej zniszczyła domy i uprawy. W Cołdankach (gm. Chojnice) w 1923 r. właściciel majątku Adam Wolszlegier (powstaniec wielkopolski) wystawił kapliczkę z figurą Matki Boskiej
nad grobem swej żony i pierwszego dziecka, zmarłych podczas połogu; pamiątkę rodzinnego dramatu wciąż pielęgnują
mieszkańcy wsi, przyjeżdża ze Szczecina wnuczka fundatora.
W Kamionce k. Swornegaci Józef i Helena Szada-Borzyszkowscy
wystawili w 2005 r. krzyż jako wotum „za otrzymane łaski
na zamieszkałej ziemi” oraz na pamiątkę 100. rocznicy urodzin ojca – Pawła. Motywy budowania Bożych Mąk są bardzo
różne i różne są też ich losy. Dużo powstało z wdzięczności
za uratowanie z wojny, inne zaś dla upamiętnienia poległych
i pomordowanych w tej wojnie. W Płęsnie na sośnie w pobliżu
domostwa Ryszarda Ryngwelskiego wisi krucyfiks, a pod nim
tabliczka „Krzyż ten umieścił wiosną 1932 roku mój dziad Józef
(…) Przestrzelony w 1945 roku przez żołnierzy Armii Czerwonej. Pozostał jako szczególny znak dla potomnych”. Ten krzyż
wysoko na starej sośnie przetrwał, lecz wielka liczba innych
uległa zniszczeniu, głównie przez hitlerowskich okupantów,
z nienawiści do polskiej i katolickiej kultury. Ortmann udokumentował również te wszystkie „Utracone Boże Męki” oraz
liczne przykłady powojennej odbudowy, z wielkim zaangażowaniem mieszkańców osiedla, jak choćby kapliczki Matki Bożej
na Nowej Ameryce w Chojnicach.
Ile znaczą te pamiątki i miejsca modlitwy zbiorowej bądź
osobistej, jaką mają historyczną i emocjonalną wartość, o tym
świadczyć może kapliczka z figurą Matki Bożej przy zabudowaniach Majkowskich w Kosobudach. Stała przedtem w polu,
w 2012 r. odnowiono ją i przeniesiono blisko domu. Znaleziono podczas remontu list do potomnych z wiadomością, iż
Boża Męka została zbudowana w 1904 r. przez rodzinę Karnowskich ku czci Niepokalanej NMP i na pamiątkę śmierci
śp. Józefa Karnowskiego, który „dnia 17 sierpnia tego roku
spadł w tym miejscu z fury i natychmiast Bogu ducha oddał,
przeżywszy lat 68, jako prawy obywatel, wierny chrześcijanin, kochający ojciec”. Na koniec prośba: „Gdy po latach, z dopuszczenia bożego bendze to pismo kto czytał, prosi rodzina
z Matką s. p. Józefa Karnowskiego o pobożne westchnienie za
całą rodziną poboznim Zdrowas Maria. Kosobudy w pazderniku 1904. Anna Karnowska z rodziną”.
chòrądżew z datą 1862 i inicjałama J. v. P., gwësno fùndatora
Józefa v. Piechòwsczégò. Òd 1927 r. kaplëczczi dozérô familiô Przëtarsczich, miéwców gbùrstwa, leno ò intencjach ji
pòwstaniô nick nie wiedzą.
Snôżô òsmëkańtnô kaplëczka pôlowô z czerwòny
cegłë, ze sztërzema ewanielistama w przeszklonëch
wlëgach, òsta pòstawionô w XVIII stolecym w Lëchnowach
w pòdzãkòwanim za zretanié tegò dzéla wsë òd chajë, jakô
cziledzesąt métrów dali znikwiła chëczë i zaséwë. W Cołdankach (òbéńda Chònice) w 1923 r. miéwca majątkù Adóm
Wolszleger (wiôlgòpòlsczi pòwstańc) pòstawił kaplëczkã
z figùrą Matczi Bòsczi nad mòdżiłą swòji białczi i pierszégò
dzecka, ùmarłëch pòdczas zlegniãcô; wdôr familijny dramë dërchã dozérają mieszkańcë wsë, przëjéżdżô ze Szczecëna òtroczëca fùndatora. W Kamiónce kòle Swòrów Józef i Léna Szada-Bòrzëszkòwscë wëstawilë w 2005 r. krziż
jakno pòdzãkã „za łasczi dostóné na zamieszkałi zemi”
a téż na wdôr 100. roczëznë òjca – Pawła. Mòtiwë stôwianiô Bòżich Mãków są rozmajité i rozmajité są téż jich kawle. Wiele pòwstało z wdzãcznotë za zretanié z wòjnë, jiné
zôs dlô ùwdôrzeniô zabitëch i pòmòrdowónëch na ti wòjnie.
W Płãsnie na chójce sprzëti dodomù Riszarda Ringwelsczégò
wisy krucyfiks, a pòd nim tôblëczka „Krziż nen ùmôlnił na
zymkù 1932 rokù mój Stark Józef (…) Przestrzélony w 1945
rokù przez żôłnérzów Czerwiony Armie. Zaòstôł jakno apartnô znanka dlô przińdnëch”. Nen krziż wësok na stôri chójce
przedërchôł, ale wiôldżi dzél jinëch òstôł znikwiony, przédno przez hitlerowsczich òkùpantów, z niezgarë do pòlsczi
i katolëcczi kùlturë. Òrtmann ùdokaznił téż te wszëtczé
„Straconé Bòżé Mãczi” a téż wielné przëmiarë pòwòjnowi
òdbùdowë, z wiôldżim zaangażowanim mieszkańców
òbsadłowiô, jak chòcle kaplëczczi Matczi Bòsczi na Nowi
Americe w Chònicach.
Wiele znaczą te pamiątczi i place wespòlëznowi
mòdlëtwë, jaczé mają historiczną i wseczëcową wôrtnotã, ò
tim mòże zeswiôdczëc kaplëczka z figùrą Matczi Bòżi przë
sedlëszczu Majkòwsczich w Kòsobùdach. Pierwi stoja w pòlu,
w 2012 jã òdnowilë i przenioslë bliskò dodomù. Przë reperacji nalezlë lëst do pòsobników z wiadłã, że kaplëczka òsta
zbùdowónô w 1904 rokù przez familiã Karnowsczich na tczã
Niepòkalóny NMP i na wdôr smiercë sp. Józefa Karnowsczégò,
jaczi „dnia 17 zélnika tegò rokù spôdł w tim placu z fórë i i zarôzka Bògù ducha òddôł, pò przeżëcym 68 lat, jakno rzetelny
mieszkańc, wiérny chrzescón, kòchający òjc”. Na kùńc prosba:
„Czej pò latach, z Bòżi łasczi bãdze to pismiono chto czëtôł,
prosy familiô z Matką sp. Józefa Karnowsczégò ò nôbòżné
wzdichniãcé za całą rodzëznã pòbòżnym Zdrowas Marija.
Kòsobùdë w rujanie 1904. Anna Karnowskô z familią”.
POMERANIA stëcznik 2015
29
wëdarzenia
Stolemczi 2014
Sztudérsczé Karno Pòmòraniô òd 1967 rokù wëapartniwô dzejarzów i stowôrë za promòcjã
Kaszub i Pòmòrzô. Medal Stolema je ùznôwóny za nôwôżniészą, kòl Òrmùzdowëch Skrów,
nôdgrodã, jaką mòże dostac za robòtã przë kaszëbsczi kùlturze. Latos, w XLVII edicje, ma
ùdbała sã wëapartnic dwie Stolemczi: Wandã Kiżewską i Bòżenã Ùgòwską.
A d r i a n Wat ko w s k i
Wanda Kiżewskô z Czëczków kòl Brus
mô 95 lat i nimò tegò wcyg ùsôdzô
kùlturalné żëcé w swòjim òkòlim. Më
sã ji zapitelë, co je dlô ni nôwôżniészé
w ji dzejnoce: Robòta z młodima. Dlôte jô
zaczãła starã ò bùdowã dodomù kùlturë
w Czëczkòwach. To béł plac, dze ma
wëstawiła wiele kaszëbsczich dokazów na
binã – òdpòwiedza. Laùreatce w dniu
wrãczeniô Medalu Stolema towarził Teatr Obrzędu Ludowego „Zaboracy”, założony przez Stolemkã w 1978 rokù. Danuta Miszczik, co prowadzy Zabòraków
òd 1987 rokù, wié, że wiedno mòże
liczëc na dobré słowò i wiele nowëch
ùdbów òd swòji cotczi: Òna wiedno
dôwała mie wspiarcé w drãdżich sztërkach, nié leno jeżlë jidze ò téater, ale téż ò
codniowé sprawë. Kòżdi, òsoblëwie młodi
lëdze, mógł bëc gwësny, że cotka (tak jã nazéwają nié le krewny) gò wësłëchô i jemù
doradzy.
Drëgô z latosëch Stolemków Bòże­
na Ùgòwskô znónô je przede wszë­­
tczim ze swòji robòtë przë kaszë­bsczim
jãzëkù. Prowadzy ùczbë dlô kle­rików
z dëchòwnégò seminarium w Pelplinie
i sztudérów z Gduń­sczégò Ùniwersytetu.
Pisze wiérztë pò kaszëbskù. Żlë jã spëtac,
co òpisëje w swòji pòezje, gôdô: jô lubiã
òbserwòwac lëdzy, Kaszëbów i Pòlôchów.
Jejich wëbòrë, pòstawë i zachòwania są
dlô mie nôlepszima témiznama, na jaczé
jô piszã. Òkróm tegò Bòżena Ùgòwskô
mô czas na prôcã w Radzëznie
Kaszëbsczégò Jãzëka i w żuri wiele
môlowëch jãzëkòwëch i lëteracczich
30
miónków, midze jinszima: miónków
m. Mieczysława Strijewsczégò, Rodny Mòwë, Czëtaniô Remùsa. Czasã je
drãgò parłãczëc familiowé i warkòwé
òbrzészczi z robòtą przë kaszëbiznie. Jô
bë chcała pòdzãkòwac mòjémù chłopòwi,
Mirkòwi. Òn je dlô mie wiôldżim wspiarcym. Przez wiele lat jô ni miała prawa
jazdë i to òn mie mùszôł wòzëc na różné
rozegracje – wspòminô.
Dlô òbù białków Medal Stolema je
baro wôżny. Wanda Kiżewskô ceszi sã,
że młodi lëdze, jaczim òddała całé swòje
warkòwé żëcé, ùdbelë so wëapartnic
prawie jã: jô jem baro szczestlëwô, że wa
tak nôdgrodzëła mòje dzejanié – gôda. Dlô
Bòżenë Ùgòwsczi nôdgroda mô wiôldżi
znaczënk téż dlôte, że òb czas swòjich
sztudiów to òna bëła w Pòmòranie
i òrganizowała rozegracje dôwaniô
medalów: przëjimóm tã nôdgrodã jakno wiôldżé wëapartnienié a téż òbrzészk,
żebë zrobic dlô Kaszub jesz wiãcy – pòd­
czorchiwô.
Tłóm. Tomôsz Ùrbańsczi
Òdj. Nataliô Derc
POMERANIA STYCZEŃ 2015
z kraju i swiata / lëdze
Jem Kaszëbką w sto procentach
Karolëna Labùda mô 23 lata i pòchodzy
z Jasenia w gminie Czôrnô Dąbrówka
w bëtowsczim pòwiece. Òd czile lat mieszkô i robi jakò frizjérka w Serakòjcach.
W maju 2014 rokù za namówienim
starszich, krewnëch i drëchów zgłosëła
sã do kònkùrsu piãknoscë Miss Kaszëb
i Kòcewiô w Bëtowie. Zwëskała tam pierszi plac. Pózni w kònkùrsu Miss Pòlsczi
Pòmòrsczi Zemi w Jezerzëcach kòle
Słëpska téż dobëła pierszi môl i tak dostała
sã do czwiercfinału Miss Pòlsczi 2014 i do
półfinału tegò kònkùrsu w Kòzenicach kòl
Warszawë. 7 gòdnika w finale kònkùrsu
w Warszawie nie dostała sã do pierszi
dzesątczi, ale òstała wëbrónô Miss Pòlsczi
internaùtów Wirtualny Pòlsczi.
Czej mieszkała w Jaseniu, nôleżała do
Regionalnégò Kaszëbsczégò Karna Jaseń,
chtërno prowadzëła Agnészka Stolc; karno istnieje òd 1968 rokù i mô w swòjim
repertuarze wiele kaszëbsczich tuńców
i piesniczków nagriwónëch dlô telewizji („Hej tu ù nas na Kaszëbach”, „Wieje
wiater òd mòrzô”, „Gwiżdże”, „Dëgùsë”,
„Wieselé” „Scënanié kani”).
W rozmòwie z gazétnikã „Pòme­
ranii” rzekła, że ji starszi i starkòwie
gôdiwają pò kaszëbskù, a òna sama,
jak do ni chtos pò kaszëbskù zagôdô,
téż w tim jãzëkù òdpòwiôdô. Kòl ni
doma pamiãtô sã ò rodnëch tradicjach,
m.jin. tëch z Gòdowégò cządu, ò różańcu
i ò pùs­tonocnëch zwëkach. „Jô jem w sto
procentach Kaszëbką” – rzekła na kùńc
kôr­biónczi.
W òstatnym czasu jesmë mòglë bëc
téż bùszny z jesz jedny Kaszëbczi, Móniczi
Leman. 23-latné dzéwczã z Piôszna
(gm. Tëchómie) zakwalifikòwało sã
do kònkùrsu Miss Model of the World
w chińsczim Shenzhen. Nigle wëstąpiła
w mésterstwach swiata módelków razã
z jinyma ùczãstniczkama tegò finału zaprezentowa sã òbczas Miss Model China.
Bëła to zôpòwiesc i rôczba na Miss Model
of the World, a Mónika pòkôzała sã tam
w regionalnëch kaszëbsczich ruchnach,
jaczé przëszëkòwa dlô ni wësziwôrka
z Tëchómia Gabriela Reca (wiãcy ò ni na
s. 59–60).
Winszëjemë najim dzéwczãtóm
i jesmë rôd, że przëznôwają sã do swòji
kaszëbskòscë.
sj, dm
Kaszëbsczi pielgrzim
W 2014 rokù minãło dzesãc lat, od czedë Krësztof Meyer ze Strzebielëna chòdzy piechti, co
dwa lata, na wanodżi do swiãtëch môlów w Eùropie, co razã dało przeszło 17 tësący kilométrów. Pielgrzim mô 46 lat i òd ùrodzeniô mieszkô w Strzebielënie.
Pierszi rôz rëgnął do Rzimù przez całą
Pòlskã, Czechë i Aùstriã. Wtenczas nawetka ni miôł celtu, spôł colemało pòd gòłim
niebã. Òbczas swòjégò pielgrzimòwaniô
nigdë sã nie gòli i chòdzy le w samëch
sandałach. Tej w Rzimie, pò przeńdzenim
piechti 2400 kilométrów przez 51 dni,
dzãka pòmòcë ò. Kònrada Hejmo dostôł
kartã na wińdzenié na plac przed sedzbą
Òjca Swiãtégò w Castel Gandolfo i miôł
leżnosc widzec i czëc Jana Pawła II; to bëło
prawie òsmë miesący przed smiercą papieża. Dwa lata pòzdze (w 2006) szedł ju
1000 kilométrów wiãcy i w całoscë 71 dni,
bò przez Lourdes i Santiago de Compostela doszedł jaż do Fatimë w Pòrtugalsczi.
Drëdżi rôz do Rzimù szedł dłëgszą drogą,
jaż kòle 3500 kilométrów, bò przë leżnoscë wstąpił do sanktuarium Matczi Bòsczi
Pòkòju w Medziugorie. W 2010 chcôł duńc
POMERANIA stëcznik 2015
jaż do Zemi Swiãti, ale w Tërecczi òstôł
pòbiti przez rozbleków i nalôzł sã w szpitalu. W 2012 rëgnął do Marijnëch sanktuariów w Pôłniowi Eùropie, midzë jinszima
do La Sallet we francësczich Alpach, do
sanktuarium Piãkny Pani, chtërna w 1846
rokù ùkôzała sã dwùm pasturkóm. Do
Rzimù szedł jesz trzecy rôz w 2014 rokù,
czej téż béł w Asyżu i Padwie.
Pielgrzimòwanié zaczął ju z młodëch
lat, i téż z jinyma lëdzama, bò tej szedł
wiedno w séwnikù do Swôrzewa do
Matczi Bòsczi Królowi Pòlsczégò Mòrza.
Chòdzył téż w Kaszëbsczi Pielgrzimce
z Élu do Czãstochòwë. Béł kòl Matczi
Bòsczi Òstrobramsczi w Wilnie na Lëtwie.
Terô chòdzy sóm, bò tak rozmieje nôbarżi
przeżëwac swòje pielgrzimòwanié. Równak jak gôdô, bez mòcny wiarë to bë sã
nie dało. Mùszi wiedno pòkònac wiele
przeszkòdów, chòcbë i to, że nie rozmieje gadac w cëzëch jãzëkach. Jidze, czë je
zemno, czë je szlaga, czë je gòrąc. Przed
kòżdą pielgrzimką ks. prałat Alfónks
Fòrmela, probòszcz parafii pòd wezwanim św. Piotra Apòsztoła, òdprôwiô mszã
swiãtą w jegò intencji, a pò zakùńczenim
kòżdi swiãti wanodżi – mszã dzãkczënną.
Gdze Krësztof Meyer pùdze w 2016
rokù? Tim razã chce jic z jinyma Kaszëbama do Krakòwa, na zéńdzenié
z Òjcã Swiãtim Francëszkã, chtëren tamò
przëjedze pòd kùńc lëpińca z leżnoscë 31.
Swiatowëch Dni Młodzëznë.
Krësztof Meyer je Kaszëbą, bëlno
gôdô pò kaszëbsku. Jesz gwësno nierôz ò
kaszëbsczim pielgrzimie ze Strzebielëna
ùczëjemë.
sj
31
KASZËBSCZI DLÔ WSZËTCZICH
ÙCZBA 39
Zëma
RÓMAN DRZÉŻDŻÓN, DANUTA PIOCH
Zëma to pò pòlskù zima. Słowò zëma (zëmnica, zyb) mòże téż znaczëc zimno, chłód, ziąb. W zëmie mómë mróz
– temperatura poniżej zera i padô sniég – śnieg, czasã grôd – grad, plësk – śnieg z deszczem, a na drzewach i jinszich
rzeczach òsôdzô sã żłódz – szadź. Mróz malëje na rutach kwiôtczi, na wòdach kładze sklëniané tôfle. Czedë òb czas
padaniô sniegù nadéńdze wiater, tej mómë kùrzatwã – zamieć i pòwstôwają smiotë – zaspy.
Cwiczënk 1
Przeczëtôj gôdkã i przełożë jã na pòlsczi jãzëk.
Wëzwëskôj do te słowôrz kaszëbskò-pòlsczi.
(Przeczytaj rozmowę i przetłumacz ją na język
polski. Wykorzystaj do tego słownik kaszubsko-polski).
– Brrrr, ale je to zyb.
– Cëż të chcesz, kò mómë stëcznik, zëma je.
– Jô wczora przëjachôł z Majorczi, temù nie jem zëmë
zwëczajny.
– Mùszisz sã przënãcëc… abò sã cepli òbléc.
– Jem cepło òblokłi.
– Chcemë sã sniegòwima kùglama pòrzëcac, tej òd razu sã
tobie cepli zrobi.
– Ni móm rãkawiców.
– A widzysz, jô ò piscówkach nie zabéł.
– Piscówczi są dlô dzecy.
– Jô widzã, że cepłi mùcë të téż ni môsz. Të wierã sã chcesz
zaznobic.
– Mùcã? Mòże jesz wełnianą?
– A jaką? Wełnianô nôlepi grzeje.
– Wełnianô grëze.
– Szkòda gadac! Cëż mie to, niech cë nen sniég na glacã
padô.
– Nen sniég, to bë téż mógł òprzestac padac. Padô a padô,
a bez ne smiotë wëjachac aùtołã nie jidze.
– Ju nie gniecë. Mómë zëmã, a w zëmie padô sniég i je
zyb, ale za to zdrzë, jakùż pëszno nen bielëchny swiat wkół
wëzdrzi.
– Môsz prôwdã i snieżélca mòże ùlepic.
– Jo, jeden prawie ze mną gôdô. Kò të jes całi biôłi òd negò
sniegù. Wezkôj so sczëszczë sniég a jidzmë w chëczë.
– Jo, pòjma, pòkôżã cë òdjimczi z Majorczi, tej nama zarôzka
cepli mdze.
Cwiczënk 2
Przedolmaczë z kaszëbsczégò jãzëka na pòlsczi
rzeklënë sparłãczoné ze zëmą, zanotérowóné bez
ks. Bernata Sëchtã w jegò słowarzu.
(Przetłumacz z języka kaszubskiego na polski
związane z zimą powiedzenia zanotowane przez
ks. Bernarda Sychtę w jego słowniku).
32
Czegò òb lato nie zrobisz, tegò òb zëmã nie nadrobisz.
Jakô zëma, taczé lato.
Sëchô zëma, sëché lato.
Chto òb żniwa sedzy w chłodze, bãdze òb zëmã żił w głodze.
Czej lëstë z drzewa długò nie spôdają, òstrą zëmã prze­pò­
wiôdają.
Czej w Gromiczną z daków cecze, to sã zëma jesz pòwlecze.
Czim wikszé w lutim mrozë, tim krótszô bãdze zëma.
Òbjasnij znaczenié kòżdi z rzeklënów.
(Wyjaśnij znaczenie każdego powiedzenia).
Cwiczënk 3
Zdrzë na taczé słowa: zëmnica, zaznobic, pòdmùch.
Òd jaczich słów òne mògłë pòwstac?
(Popatrz na słowa… Od jakich wyrazów one mogły
powstać?)
Wiedno je jaczés słowò pierszé (słowò pòd­sta­wòwé), a òd
niegò mòże pòwstac pòstãpné (słowò pòchódné). Nen
dzél, chtëren mòżemë nalezc i w słowie pòdstawòwim,
i pòchódnym, zwiemë pòdstawą słowòtwórczą (je to jich
pòspólny dzélëk).
(Istnieje zawsze jakieś słowo pierwsze [wyraz pod­sta­wo­
wy], a od niego może powstać kolejne [wyraz po­chodny].
Ta cząstka, którą znajdujemy i w słowie pod­stawowym,
i w po­chodnym, zwana jest podstawą słowotworczą [to
jest ich część wspólna]).
Tedë òmôwióné słowa mają taczé słowòtwórczé pòdstawë
(zatem przywołane słowa mają następujące podstawy
słowotwórcze):
zëmno – zëmnica
znobic – zaznobic
pòdmùchac – pòdmùch
POMERANIA STYCZEŃ 2015
KASZËBSCZI DLÔ WSZËTCZICH
Pòdsztrëchnij słowòtwórczé pòdstawë w taczich
słowach (podkreśl podstawy słowotwórcze w ta­kich
słowach...):
mrówka – mrowiskò
mech – meszk
mòrze – mòrsczi
chléb – chlebòwi
Co sã dzeje w nëch słowòtwórczich pòdstawach?
Czë òne są juwerné ze sobą jak w przikładach
z cwiczënka 3?
(Co dzieje się w tych podstawach słowotwórczych? Czy są
takie same, jak w przykładach z ćwiczenia 3?)
W słowòtwórczi pòdstawie mòże nastąpic wë­
miana samòzwãków abò spółzwãków, mòżemë
tej gadac ò samòzwãkòwëch abò spółzwã­kò­
wëch òbòcznoscach w słowòtwórczi pòd­sta­
wie, np. slédz – sledzówka é : é; dak – daczk k : cz.
(W podstawie słowotwórczej może zachodzić wy­mia­
na samogłosek lub spółgłosek, mówimy wtedy o obo­
cznościach samogłoskowych lub spółgłoskowych w podstawie sło­wo­twórczej…)
Wëpiszë z pòdónëch na pòczątkù cwiczënka pôr
słów òsóbno òbòcznoscë samòzwãkòwé i òsóbno
spółzwãkòwé.
(Wypisz z podanych na początku ćwiczenia par słów od­dzie­
lnie oboczności samogłoskowe i oddzielnie spół­głoskowe).
Bôczë, że òbòcznoscë dozwôlają sprôwdzac òrtografną
pòprawnotã, np. wëmiana ó na o czë rz na r.
(Zwróć uwagę, że oboczności ułatwiają sprawdzenie poprawności ortograficznej…).
Cwiczënk 5
Pò wëdzelenim w słowach słowòtwórczi pòdstawë czasã
cos òkróm ni òstôwô. Tak bëło na przëmiôr w słowach:
zëmno – zëmnica; znobic – zaznobic.
(Po wyodrębnieniu w wyrazach podstawy słowotwórczej
czasami coś jeszcze pozostaje. Tak było na przykład w słowach…).
W pierszi pôrze słów òstôł dzélëk -ica (pò słowòtwórczi
pòdstawie); w drëdżi za- (przed słowòtwórczą pòdstawą).
(W pierwszej parze słów pozostała cząstka -ica [po podstawie słowotwórczej]; w drugiej za- [przed podstawą słowotwórczą]).
Taczé dzélëczi òstôwającé pò wëdzelenim słowò­
twórczi pòdstawë zwiemë fòrmantama. Żelë òne
stoją pò ni – to zwiemë je przërostkama (sufi­
ksa­ma), a jak przed nią – to przedrostkama
(prefiksama).
(Takie cząstki pozostające po wydzieleniu podstawy słowotwórczej nazywamy formantami. Jeśli stoją one po podstawie słowotwórczej – to noszą nazwę przyrostków [sufi­
ksów], a jeśli przed nią – to przedrostków [prefiksów]).
POMERANIA stëcznik 2015
Pòdzelë na pòdstawã słowòtwórczą i na fòrmantë
taczé słowa: wëjachac, snieżélc, bielëchny,
òprzestac. Przë fòrmantach zapiszë: przedrostk,
przërostk.
(Podziel na podstawę słowotwórczą i na formanty takie słowa... Przy formantach zapisz: przedrostek, przyrostek).
Cwiczënk 6
Ôrtë fòrmantów nie kùńczą sã na przedrostkù
i przërostkù. Mómë jich jaż sztërë zortë. Òkróm
ju pòznónëch mògą jesz bëc wrostczi (midzë
słowòtwórczima pòdstawama, np. kòżd - o roczny) i zerowé fòrmantë (dze nick nie do­dô­
wómë, ale skrôcómë pòdstawòwé słowò, np.
pòdmùchac – pòdmùch ø).
(Rodzaje formantów nie kończą się na przedrostku i przyrostku. Mamy ich aż cztery rodzaje. Oprócz już poznanych mogą jeszcze być wrostki [pomiędzy podstawami
słowotworczymi, np. …] i formanty zerowe [gdzie nic nie
dodajemy, a wręcz skracamy słowo podstawowe, np. …)
Wëdzelë fòrmantë w słowach: stôrodôwny, dokôz, Pła­
czëbóg, pòdskòczëc, dãbòwi, smarowac, przënëkac, nëk,
délokùlôk.
Nazwij ôrtë fòrmantów w kòżdim z nich.
Cwiczënk 7
Wezwëskùjącë słowôrz, przedolmaczë z pòlsczégò
jãzëka na kaszëbsczi pòstãpné słówka (korzystając ze słownika, przetłumacz z języka polskiego na
kaszubski następujące słówka…):
grad, kra lodowa, kulig, lodowiec, lód, łyżwy, narty, plucha,
sanie, sanki, sztorm, ślizgać się, ślizgawka, śnieżyca, wiatr,
zawieja.
Ùłożë pòwiôstkã przë ùżëcym tëch słów. Wëzwëskôj téż
słowa zgromadzoné przed cwiczënkã 1.
(Ułóż opowiadanie, w którym użyjesz tych słów. Wykorzystaj
także słowa zgromadzone przed ćwiczeniem 1).
SŁOWÔRZK
Cwiczënk 4
glaca – głowa (pogardl.); òdjimk – zdjęcie; òprzestac – przestać;
piscówczi – wełniane rękawice z jednym palcem i wyściółką ze skręconego wełnianego sznura, z tzw. (kasz.) nôwiązã; smiot – zaspa; snieżélc – bałwan; zaznobic – zaziębić; zwëczajny – przyzwyczajony; zyb
– przejmujący chłód
33
Gdańsk mniej znany
Dwór Artusa
w odnowionej szacie
Od niedawna szczyci się wyremontowaną fasadą. Aby przywrócić blask elewacji frontowej
gdańskiego Dworu Artusa, przez pół roku na rusztowaniach pracowało dwunastu specjalistów. Dzięki ich wysiłkom złocenia, polichromie i detale architektoniczne znów cieszą oko
przechodniów. Zapraszamy do podziwiania!
Marta Szagżdowicz
Dwór jakich mało
Dwór Artusa od XIV wieku mieści się
w reprezentacyjnym miejscu, jakim jest
Długi Targ. Początkowo spotykali się tu
kupcy – i to tylko najbogatsi, którzy chcieli biesiadować jedynie w swoim gronie.
Po przebudowie obiektu w XV stuleciu
gdańszczanie zasiadali w Dworze Artusa przy ławach, od obranych patronów
czy charakterystycznej cechy zwanych
św. Rajnolda, św. Krzysztofa, Marii, Malborską, Holenderską, Szyprów i Sędziów.
Od 1752 roku w Wielkiej Hali (jej powierzchnia to niemal 400 metrów kwadratowych!) mieściła się giełda kupiecka. Mimo że budynek uległ zniszczeniu
w 1945 roku, został odbudowany, a do
świetności doprowadzono także wnętrze. Możemy się o tym przekonać, jeśli
tylko przekroczymy próg Muzeum Historycznego Miasta Gdańska, którego Dwór
jest oddziałem. Oprócz funkcji muzealnej
miejsce to służy mieszkańcom podczas
ważnych uroczystości, to właśnie tu nadaje się Honorowe Obywatelstwo Miasta
Gdańska. Dzisiaj jednak skupiamy się na
odnowionej fasadzie. Jej wygląd Dwór
Artusa zawdzięcza Abrahamowi van
den Blockowi, który pracował nad nią
w latach 1616–1617. Mistrz nadał frontowej elewacji cechy stylu manieryzmu
niderlandzkiego. Gdańszczanie nie przykładali dużej wagi do tyłów budynku,
dzięki czemu tam zachowała się gotycka
elewacja.
34
Gdańskie ideały
Wygląd Dworu Artusa zdradza nam, do
czego dążyli dawni gdańszczanie. Na
szczycie budynku dostrzec można Fortunę – cel mieszkańców Gdańska, który
mogą osiągnąć, jeśli będą się kierowali
Siłą i Sprawiedliwością. Figury symbolizujące te cnoty zobaczyć możemy w niszach pomiędzy pilastrami. Podejdźmy
bliżej pod główny portal wejściowy. Po
prawej i lewej stronie zobaczymy medaliony z popiersiami króla Zygmunta
III Wazy i Władysława IV. Władysław
przedstawiony został jako młodzieniec
– nie ma wąsów ani brody. Gdy tworzono fasadę, był jeszcze dwudziestolatkiem.
Wizerunki władców Rzeczypospolitej
świadczą o tym, że miasto chciało pozostawać pod opieką polskich monarchów.
Starożytne wzorce
Zwróćmy także uwagę na cztery figury
usytuowane na konsolach na wysokości
szczytów okien. To starożytni bohaterowie, których cenili gdańszczanie. Pierwszy z lewej – Scypion (236–183 p.n.e.)
zwany Afrykańskim, ponieważ to właśnie on pokonał w północnej Afryce pod
Zamą, w 202 roku p.n.e., kartagińskiego
wodza Hannibala. Kolejna figura to Temistokles – żył w latach 524–459 p.n.e.,
był przywódcą Ateńczyków, dowodził
flotą w zwycięskiej dla Greków bitwie
pod Salaminą. Statki greckie przyczyniły się do klęski okrętów perskich, które
niszczyły same siebie w ciasnej zatoce.
Trzecim bohaterem, którego upamiętnili
gdańszczanie, jest żyjący w IV w. p.n.e.
Kamillus. W czasie najazdu Galów mianowany został dyktatorem, pokonał wrogów, a następnie odbudował zniszczony
Rzym. Zyskał przydomek „drugiego założyciela miasta”. Ostatnia figura to Juda
Machabeusz, który żył w II w. p.n.e., był
przywódcą żydowskiego powstania Machabeuszy przeciwko Seleucydom. Żydzi
nie chcieli odprawiać nabożeństw ku czci
bogów greckich. Judzie udało się zdobyć
Jerozolimę i ponownie poświęcić Świątynię. Miał wtedy nastąpić cud – jednodniowe zapasy oliwy do palenia w menorze
wystarczyły na osiem dni. Stąd powstało
święto żydowskie Chanuka.
Fot. M.S.
POMERANIA STYCZEŃ 2015
I skòmlą òd strachù, i rëczą òd gòrzu,
Łbë w górã dwigają, to nurzają w mòrzu
I kãsëc bë chcałë, ùderzëc –
Że biédny ten rëbôk, co w nordë czas biegnie,
Bò zdżinie, przepadnie, chòc bój stoczi
– legnie…
Nié lëdzóm nóm z Gòskã sã zmierzëc!”
W 426. numerze „Pomeranii” (12/2009)
w publikacji „Stary i nowy Jasień” napisałem: „Każdy, kto kiedyś trafił do gdańskiej dzielnicy Jasień, zwrócił uwagę
na osobliwe nazwy jej ulic: Kraśnięta,
Pólnicy, Rycerza Blizbora, Stolema, Remusa, Damroki... Wszystkie pozostają
w związku bądź z literaturą kaszubską,
bądź też z lokalną mitologią”.
Do tych nazw dodano niedawno
nową – we wciąż rozbudowującym
się Jasieniu mamy obecnie także ulicę
Goska. Patrona ulicy zaproponowali
jej mieszkańcy, a samorządowe władze miasta Gdańska to usankcjonowały. Ta dość dziwna nazwa nieznana
dotąd ogółowi mieszkańców Jasienia
wzięła się od ducha morza Goska (takiego kaszubskiego Neptuna). Gosk to
również duch domowy, opiekun ludzi
gościnnych i gości. Duchy kaszubskie
to postaci mitologiczne występujące
w kulturze kaszubskiej. Takich bogów
i duchów, w które dawniej lud kaszubski wierzył i które czcił, naliczono
ponad setkę. Gosk, kaszubskie Gòsk,
występuje tylko na Kaszubach i jest
to słowo pochodzenia kaszubskiego.
Poeta kaszubski Leon Roppel (Piętów
Tóna) opisał ducha morza w wierszu
pod tytułem „Gosk”.
Czej stark mój przed nordą na mòrze
wëbiégôł,
Gôdiwa mù mëmka, żebë sã wëstrzégôł
I dalek nie òdbiégł òd kraju –
„Bò pón mòrza, Gòsk, pò mòrzu ju gòni,
A bôt jegò cygnie ze sto chòba kòni,
Co sëłë ùbëtkù nie znają.
A wiater gò w blónë deszczowé òwijô,
A wkół jegò bôta parónë wcyg biją,
Że widno sã robi dokòła.
Na mòrzu zôs wałë jak scërze sã jeżą:
To skôczą, to copią sã, zãbiska szczerzą
I pianą w krąg pôrzkają biôłą:
POMERANIA stëcznik 2015
Jerzy Nacel
Błędy i nieporadności
„Wprost”, rzekomo „najczęściej cytowany tygodnik polski”, wymienił na
stronie 6 numeru z 8–14 grudnia 2014 r.
7 miejsc, gdzie „kupują polscy krezusi”,
a w tym ulicę Chmielną w Gdańsku, która – według „Wprost” – „razem z placem
Długi Targ stanowi tzw. drogę królewską i serce gdańskiego Starego Miasta”.
1. Skoro jakiś plac nazywa się Targiem, to równocześnie się o nim jako
o placu nie pisze. Ale warszawiści lubią
pisać „masło maślane”.
2. Drogą Królewską jest ulica Długa
+ Długi Targ. To serce Głównego Miasta, a Stare Miasto jest daleko stamtąd.
3. Ulica Chmielna stanowi główną
arterię Wyspy Spichrzów. Krezusów na
tej ulicy się nie spotyka.
Janusz Kowalski
KONKURS
Nowa ulica w podgdańskim Jasieniu
Dodajmy jeszcze, że niedawno jasieńska apteka położona przy głównej
ulicy Damroki otrzymała nazwę tej
trochę mitologicznej kaszubskiej księżniczki żyjącej w XIII wieku. Damroka
jest imieniem spotykanym jedynie
na Kaszubach, przetrwało ono z czasów średniowiecza. Nazwę Damroka
otrzymała również maszyna do drążenia poziomych podziemnych kanałów (potocznie zwana kretem), która
wywierciła tunel pod Martwą Wisłą.
Dodam jeszcze, że imię to wybrano
z kilkunastu tysięcy głosów oddanych
przez internautów. Należy się cieszyć,
że mieszkańcy naszej pomorskiej ziemi
nawiązują do kaszubskiej spuścizny
kulturalnej.
ZRZESZENIE KASZUBSKO-POMORSKIE
ogłasza otwarty pisemny konkurs na
KONCEPCJĘ
funkcjonowania dziewiętnastowiecznego
zespołu dworsko-parkowego w Starbieninie
Oczekujemy m.in.:
przedstawienia koncepcji funkcjonowania (przeznaczenia,
wykorzystania, rozwoju) zespołu

fundusze UE, fundusze krajowe, fundusze celowe, itp.) wraz
ze skróconym opisem warunków, zasad i trybu postępowania
Pisemne oferty należy składać do
31stycznia 2015
Szczegóły oferty dostępne są na stronie:
w w w.starbienino.pl
35
jãzëk
Kaszëbsczé słowa
zataconé w malënkach
Kòżdi grónk mô swój tónk – to wierã
nôlepszi zôczątk, chtërny rozwidniwô
ùdbã na przeprowôdzenié kònkùrsu
plasticzno-jãzëkòwégò na Kaszëbach.
Nimò żëcégò we Wrocławiu – stolëcë
Dolnégò Szląska, w jaczi sztudérowôł dr Florión Stanisłôw Wenanti
Ceynowa – ùmëslôł jem so kònkùrs
ò Kaszëbach i na Kaszëbach. W lëpińcu ùdbôł jem so, że ti jeseni na czilenôsce kaszëbsczich gãbach, na zmianã,
wëmalëje sã redota i zadzëwòwanié.
Do kùńca séwnika rozesłôł jem do
sztërnôsce spòdlecznëch szkòłów, gdze
ùczi sã jãzëka kaszëbsczégò, bédënk
przeprowôdzeniégò kònkùrsu wedle
mòji ùdbë. Dzewiãc szkòłów, a téż wëżi
jak 250 sztëk ùczniów pòdzelëło mój
wiôldżi entuzjazm.
Òglowi titel kònkùrsu brzëmiôł
hewò tak: Jesień z kaszubskim słowem
w tle. Òkôzało sã pózni, że pòwstałë
lokalné zjinaczenia ti pòzwë, np. Jesień
w gminie Czarna Dąbrówka z kaszubskim słowem w tle. Ùczniowie òstelë
pòdzelony na dwa wiekòwé karna:
kategóriô klas I–III i IV–VI. Kònkùrs
miôł rozwijac ùmiejãtnoscë rãczné
i wëòbrazniã ùcznia, wrazlëwòsc
na drobnotë a téż pòkazy wanié
kaszëbsczégò słowa w kònteksce jeseni. Przédnym célã ti fòrmë dzejaniô
bëła rewitalizacjô kaszëbsczégò jãzëka
przez zôbawã i miónczi. Zebróny materiôł wizualno-tekstowi przësłużi
sã (móm taką nôdzejã) do wëdaniô
nowatorsczi pùblikacji pòkazëjący
jãzëkòwi òbrôz swiata młodëch
Kaszëbów. Wszëscë ùczniowie mielë
mòżlëwòsc przësłaniô nôwëżi dwùch
prôc, zato nie bëło ògrańczeniów
w òbrëmienim ùżiwaniégò materiałów
a téż plasticznëch techników. Nót je
pòdczorchnąc, że ùczniowie w swòjich
dokazach wëkôzalë sã, w wiãkszoscë
przëpôdków, wiôlgą przemëslnoscą
i talentã. Nie ògrańczalë sã do zamieszczaniô na swòjich prôcach słowa jesień
36
w kaszëbsczi wersji jãzëkòwi. Wiele
rozmajitëch ùdbów òbjãło kaszëbsczé
słowa, òpisë zdaniowé a téż pòeticczé
cytatë. Wôrt równak spòstrzéc, że w materii jãzëka przewôgã miało ùsôdzkòwé
dzejanié, a nié przedstôwné, czegò przikłôdama są wëbróné ùczniowsczé ùdbë:
„kaszëbskô jeséń”, „złotô jeséń”, „farwnô jeséń”, „czas na grzëbë”, „Ùwôga
pòtrus!”, „kaszëbsczi las”, „stôwk”, a téż
wëjimczi wiérztów: „Jeséń” (Jón Trepczik), „Pò deszczu” (Stanisłôw Janke),
„Cządë rokù” (Jaromira Labùdda).
Bòkadnosc dëchòwô a téż kùlturowô
Kaszëb malowónô òbrazã i słowã je widzałô, i nót je robic wszëtkò, bë miec
wcyg ò niã starã, bë nią żëc, a téż, bë
òna żëła, nié leno w mòwie starków,
ale i w naszi (corôz barżi téż w mòji)
codniowi kaszëbsczi mòwie, w pisanym jãzëkù a téż w gôdce, np. w jãzëkù
pòwszédnégò kùpòwaniô, sztridów
i zgòdë, w diskùrsu ùlëcznym czë radiowim, w jãzëkù przerwë midzëlekcjowi czë feriowi, w jãzëkù wërażającym
emòcje, w jãzëkù diskùsji, w jãzëkù
nowòrocznëch i całorocznëch żëczbów.
Przë ti leżnoscë chcôłbëm złożëc
wszëtczim znónym mie (i jesz wcyg
niepòznónym) Kaszëbóm żëczbë niezmò­
głoscë i pòstãpnëch inspiracjów w cãżczi
materii rewitalizacji jãzë­ka, spòkòju
i refleksji, zdrowiô a téż wszëtczégò
dobrégò a wëmalowónégò farwama
nié jedny – jesénny, le sztërzech cządów
rokù. Serdeczné pòdzãkòwania za pòmòc
przë przeprowadzenim kònkùrsu: Jesień z kaszubskim słowem w tle, skłôdóm
ùcznióm, rodzëcóm a téż direktoróm
i szkólnym niżi wëmienionëch szkòłów:
Katolëckô Spòdlecznô Szkòła m. Piotra
Dunina w Chònicach, Spòdlecznô Szkòła
nr 82 we Gduńskù, Spòdlecznô Szkòła
m. gen. Stanisława Sosabòwsczégò
w Kaliszu (kaszëbsczim), Spòdlecznô
Szkòła (w Zespòle Szkòłów) w Kôłpinie, Spòdlecznô Szkòła w Lëpińcach,
Spòdlecznô Szkòła w Mòjszu, Spòdlecznô
Szkòła (w Zespòle Szkòłów) w Pòbłocym,
Spòdlecznô Szkòła w Roczitach,
Spòdlecznô Szkòła w Sławòszënie.
Dr Môrcën R. Òdelsczi
Kòmisjô Nôùk Filologicznëch
PAN, Òddzél we Wrocławiu
Dokôz Annë Lis (VI klasa)
POMERANIA STYCZEŃ 2015
z zôpadnëch Kaszub
Apartnoscë gminë Damnica
J o l a n ta P u c h a l s k A
Pòd taczim titlã òdbëła sã turistnô rozegracjô òrganizowónô bez
Zrzesz Szkòłów (ZS) w Damnie ë Regionalny Òddzél Pòlsczégò Turistno-Krôjoznajôrsczégò Towarzëstwa
(pòl. skrócënk PTTK) w Słëpskù we
wespółrobòce z Nadlesnictwã Gminë
Damnica, Spòrtowò-Integracyjną Stowôrą „Aktiwny Damnica” ë Krézowim
Starostwã w Słëpskù.
Rozegracja zaczãła sã w Centrum
Sztôłceniégò i Kùlturë (CSiK) w Damnicë. Tam wszëtczich bëtników (bez
mała 80 ùczniów ze szkòłów dôwnégò
słëpsczégò wòjewództwa) serdeczno
przëwitalë direchtór ZS w Damnie Joana Rusôk, Paùel Lewandowsczi ë direchtór CSiK Grégór Gùrłôcz, a téż…
Damnisz – trzëlatnô glingòtka gminë.
Pò òbezdrzenim mùltimedialnégò
pòkôzkù ò òsoblëwëch wôrtnotach naszi môłi tatczëznë wszëtcë rëszëlë na
kòłową abò piechtną wanogã szlachã
„Apatnosców gminë Damnica”.
Zycher nôwiakszą atrakcją òkôzôł
sã stôrodôwny dwór z 1871 rokù w centrum Damnicë. Pierszi szos dwòru mô
paradné zadanié. Nad dwiérzama
je tãczné òkno, scanë wëkłôdóné są
drzewianą bòazerią wkół kasetonów.
Przed hòlã je żirandol w sztôłce òkrãtu.
Nôpiãkni wëzdrzi balowô zala, zwónô
szpéglową. Na scanach są kasetonë ze
strójnym sztofã òtoczoné drzewianą
bòazerią. Midzë nima mòże ùzdrzec wąsczé krisztalowé szpégle i rëszné lãpë
w sztôłce kwiatów. Dlô niechtërnëch
przédną atrakcją òb czas òbzeraniégò
òbiektu bëła przeszło 12-métrowô
kònoplanô palma, jakô je kòl 110–170
lat stôrô.
POMERANIA stëcznik 2015
Pòstãpnym apartnym môlã béł dwór
w Bòbrownikach. To je neòklasyczny
bùdink ò wiéchrzëznie 1680 kwadratmétrów, chtëren mô dwie kòndignacje.
Pierszi szos mô paradné zadanié, a na
drëdżim mieszkają lëdze. Na pierszim
szosu, gdze dzys są bióra, ùchòwałë sã
òzdobné trapë, kachlowi piéck, szpédżel
i wëjimczi sztukaturë. Pò zôpadny starnie je wiôlgô torma, z jaczi je widzec
piãkny òbrôz òkòlégò. Niedalek dwòru
je wiôldżi ògród. Na jegò terenie są
stolemné szlachòtë rodë – bùczi, dãbë,
lëpë.
Bëtnicë imprezë òb czas jachaniégò
na kòłach mielë mòżlewòtã òbezdrzec
dwór w Damnie. Ò tim mùrowónym
bùdinkù, z jednym szosã ë krzëwim
dakã, legeńda pòwiôdô, że je drëdżim
za régą. Pierszi dwór miôł sã zapadnąc,
czedë jegò miéwcka wëszczwa psama
jedną proszącą babã.
Kòłownicë weszlë téż do neò­gò­
ticczégò kòscoła z 1878 rokù. Z dôw­
nëch kòscelnëch sprzãtów òstało wiele wôrtnëch stôrodôwnotów, midzë
jinyma XVIII-stalatny wôłtôrz, chtë­
ren òstôł ùfùńdowóny w 1708 rokù
37
z zôpadnëch Kaszub
przez niemiecczich panowników. Do
dzysô ùchòwałë sã w kòscele XIX-sta­
la­t né bòczné wôłtarze, kôzalnica,
wërzink sw. Piotra ë Paùla, òrganë,
òbrôz Ùkrziżowaniégò Christusa ë
tãczné òkna z herbama panowników
tëch zemiów. Czekawinką òkôzôł sã téż
bùdink, w chtërnym terôzka je króm,
a przódë bëła tam gòspòda.
Za to ti wãdrowczicë, co szlë piechti, mielë leżnotã òbzerac jeden z czile
zaòstałëch młënów słëpsczégò krézu,
gdze terô fąksnérëje agroturistnô
gòspòdarka „Damno-Młin”. To je bëlny
môl do wëpòczinkù dlô wãdkôrzów,
czôłenkôrzów, kòłow ników czë
lubòtników piechtnëch wanogów. Pierszé wspòminczi ò młënie w Damnie
pòchòdzą z 1784 rokù. Pò drëdżi swiatowi wòjnie młin òstôł baro rozbùdowóny
ë ùnowniony. Ale mòże tuwò jesz nalezc
stôré maszinë z kùńca XIX stalatégò,
chtërne dzejałë do zamkniãcégò młëna
w 1992 rokù.
Kùńcã dosc mãczącégò, ale czeka­
wégò wãdru bëła baza naszi rozegracje – bùdink Zrzeszë Szkòłów w Damnie. Czemù w tim môlu? Mało chto
wié, że w tim prawie placu ju òd wiele
lat je dozéróny turistny ë ekòlogòwi
ôrt wëchòwaniô dzecy ë młodzëznë.
Nié wszëtcë téż wiedzą, że aùtorã
pierwòsztôłtu céchù ë fanë gminë
Damnica je direchtorka naszi szkòłë,
to je w Damnie, Joana Rusôk. W céchù
béł dąb, òd chtërnégò wëwòdzy sã
pòzwa Damnicë, ë symbòl rzéczi
Łëpawë bògati w lasfórë. W 2003 rokù
Radzëzna Gminë Damnica ùsadzëła
nowé symbòle.
Czekawinką dlô turistów mòże
bëc wòdospôd kòl dwòru w Damnie
na rzéce Charstnica. Je òn zaòstałoscą
pò wòdny elektrownie, chtërna pierwi bëła w tim placu. Mómë téż piãkné
pòwiôstczi ò stôrëch dzejach, chtërne
parłãczą sã z kaszëbsczima kòrzeniama.
A jaczi bëlny lëdze tuwò mieszkają...
W drëdżim dzélu rozegracje kòżden
móg òbezdrzec wëstôwk (dzãka
Nadlesnictwù Damnica) ò „Apartnoscë Rodë”. W gminie Damnica je teren
òbjãti programą òchrónë rodë „Nôtëra
2000”. Je to nôtërné sedlëszcze rozmajitëch zortów ptôchów. Kòżden, chto
chcôł, móg tegò dnia pòsmùkac mélca,
sprawdzëc, jaczé szpùrë òstôwiają lesné
38
zwierzãta, czë téż pòsłëchac kòncertu
wszelejaczich ptôchów.
Pò krótczim òdpòczinkù i wësłëcha­
nim „Zwëczajny piesnie ò nadzwë­
czajnym môlu” (òficjalny gminowi spié­­
wë, chtërny aùtorã je Grégór Gùrłôcz)
we wëkònanim szkòłowégò chùru
z Damna, òdbéł sã Regionalny Kòn­
kùrs Wiôldżich Mówców. Òb czas
niegò òsmë ùczestników przedstawiło
swój geògrafno-historiczny región òd
stronë czekawëch môlów, z òsoblëwim
bôczenim na piãkno òbrazu zemie,
krôjòbrazu ë stôrodôwnotów, historie, pòwiôstków, zjawiszczów ë doznaniów z wanogów òdbëtëch pò
swòjim òkòlim. Nôbëlniészą ë farwną
pòlaszëzną gôdała ùczónka Domicela Dëda ze Spòdleczny Szkòłë nr 5
w Słëpskù.
Na naszim kònkùrsu bëlë wójt gmi­
në Damnica Grégór Jawòrsczi, przed­
stôwcë Nadlesnictwa gminë Damnica
– Ana Krisôk ë Grégór Czersczi, pù­bli­
cysta ë dzejôrz PTTK dr A. Òrłowsczi
i téż Janusz Grabòwsczi z RO PTTK
w Słëpskù.
Jesmë gwës, że nasza rozgracjô
zjisca swój cél, a ji bëtnicë wrócëlë
do se dodóm z przeswiôdczenim, że
gmina Damnica swòjima apartnoscama „piãknã nas òczarziwô” (jak je to
zapisóné w naszi spiéwie). To ju nie je
krëjamnota!
Tłómaczëła Mariô Szréder
Òdj. M. Szréder
POMERANIA STYCZEŃ 2015
wYdarzenia
O Kaszubach na Pomorzu Przednim
Co wiedzą o Kaszubach niemieccy mieszkańcy Pomorza żyjący na jego zachodnim krańcu, za
Odrą? Zapewne niewiele więcej niż my o nich. 25 listopada 2014 roku w Muzeum Pomorza
(Pommersches Landesmuseum) w Gryfii (Greifswald) zaistniała jednak szansa, aby wiedzę
tę pogłębić i poznać się bliżej. W ramach odbywającego się w Gryfii corocznie, już od ponad
piętnastu lat, festiwalu kultury polskiej „polenmARkT” Referat ds. Pomorza działający przy
wspomnianym muzeum zorganizował dyskusję panelową zatytułowaną „Die Kaschubei – Erinnerung, Raum, Identität” (Kaszuby – tożsamość, przestrzeń, pamięć).
Andrzej Hoja
Jako prelegenci zaproszeni zostali: dr Miłosława Borzyszkowska-Szewczyk, reprezentująca Uniwersytet Gdański, Instytut
Kaszubski i Stowarzyszenie Güntera
Grassa w Gdańsku, oraz Roland Borchers,
z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie – koordynator projektu nagrań relacji biograficznych na Kaszubach i dotyczących Kaszubów o nazwie: „Pamięć i tożsamość na
Kaszubach”. Moderatorem rozmowy był
dr Christian Pletzing, dyrektor Centrum
Akademii Sankelmark pod Flensburgiem.
Wszyscy goście spotkali się przed laty na
Pomorzu Gdańskim, gdzie byli związani
z realizacją polsko-niemieckiego projektu „Śladami żydowskimi po Kaszubach”
w latach 2006–2010.
Na początku spotkania Miłosława
Borzyszkowska-Szewczyk,
w krótkim
­
wprowadzeniu do tematu, zapoznała
widownię z podstawowymi informacjami o Kaszubach, omawiając zagadnienia
związane z historią, terytorium czy ich
statusem prawnym w państwie polskim.
Postawione na wstępie pytania o różnice pomiędzy kaszubskimi stereotypami
a rzeczywistością stały się dobrym wprowadzeniem do drugiej części spotkania,
w której pokazano najpierw krótki film
dokumentalny „Jô so ùrodzala w Réwie”
– wybór fragmentów relacji biograficznej
pani Gertrudy Kowalik, urodzonej w Rewie, a następnie zaproszono gości do dyskusji.
Opowieść o życiu w Rewie nagrana
została w 2012 roku w ramach projektu
Muzeum Pomorza w Greifswaldzie i Muzeum Narodowego w Szczecinie, we
współpracy z Fundacją Ośrodka Karta.
POMERANIA stëcznik 2015
Dotyczył on dokumentowania relacji
biograficznych świadków historii na Pomorzu Zachodnim (fragmenty relacji
Gertrudy Kowalik pt. „Rewianka znad
Zalewu Szczecińskiego” opublikowano
na łamach Pomeranii nr 5/2014).
Film i poruszone w nim problemy
stały się punktem wyjścia do dalszej
dyskusji prelegentów. Mówiono w niej
m.in. o kondycji języka kaszubskiego
oraz podjęto próbę wyjaśnienia problemu identyfikacji Kaszubów, wskazując
różne jej kryteria: pochodzenie, znajomość języka, deklaratywność. Istotnym
tematem były również relacje kaszubsko-niemieckie, począwszy od XIX w.
– momentu krystalizacji współczesnej
idei tożsamości kaszubskiej, aż po okres
II wojny światowej i skutków, jakie wywarła ona na kaszubskie społeczeństwo. Interesujące były rozważania dotyczące stereotypów i ich kreacji przez
samych Kaszubów, a także problemów
i obrazu dzisiejszej kondycji kultury kaszubskiej.
Duże zaciekawienie budziły, co również zobrazowały późniejsze pytania
zebranej widowni, kwestie identyfikacji
narodowej/ etnicznej/ językowej wśród
Kaszubów oraz skomplikowane konfiguracje tożsamościowe w społeczeństwie
kaszubskim.
Kaszubszczyznę po dyskusji można
było również w pewnym sensie zabrać
do domu. Dzięki uprzejmości Zrzeszenia
Kaszubsko-Pomorskiego i Instytutu Kaszubskiego uczestnicy spotkania mieli
możliwość otrzymania płyty „Młodi dlô
Gduńska” i płyt z bajkami kaszubskimi
oraz publikacji W cieniu morza czasu. Literackie obrazy Gdańska i Kaszub pod red.
M. Borzyszkowskiej-Szewczyk.
Wieczór kaszubski w Gryfii pokazał,
że choć tematyka kaszubska nie jest dobrze znana na Pomorzu Przednim, to jednak budzi spore zainteresowanie. Wydarzenie takie, jak to nakazuje zastanowić
się nad sensem i potrzebą promocji wiedzy o Kaszubach nie tylko w Polsce, ale
i równolegle poza jej granicami. Czasem
bowiem skutki takich działań podejmowanych poza Polską mogą się okazać
o wiele bardziej skuteczne w umacnianiu
tożsamości wśród Kaszubów i poczucia
jej wartości niż zabiegi podejmowane
w kraju, ponadto w perspektywie czasu
mogą przynieść o wiele bardziej wymierne korzyści.
39
kaszëbsczé sprawë wszelejaczé
Gasôrka z Ząblewa
Długò jem prosył. Kùreszce Anna Barsowskô sã zgòdza. Më to wzãlë na dwa razë. Dwie
rozmòwë.
t Ó m k f Ó P KA
Pierszô
W gòdnikòwi wieczór w dodomie Barsowsczich w Chwaszczënie kôrbimë
jak nierôz. Donëchczôs bëło ò sprawach
wsë, bò Gerard Barsowsczi je szôłtësã
Chwaszczëna (òd 27 lat), a ò kaszëbsczich
– wastnô Ania przez lata bëła prowadniczką môlowégò Kòła Wiesczich
Gòspòdëniów, terô dozérô karna
wësziwù. Ta rozmòwa bãdze jinszô. Te
rozmòwë. Włącziwóm nagriwanié.
Jô bëła nôstarszô z òsmë sztëk dzecy doma. A na zôczątkù bëło nas le troje
młodëch na gbùrstwie: szczeniã, zgrzébiã
i jô. Czej jem bëła malinkô, a starszi szlë na
pòle, to zastawilë mie délã w dómie. Delë
na stółczkù co do jedzeniô, zabôwczi. Pies
sã dokraglowôł bez nen dél do mie a zlizôł
z chleba. Kóń przëszedł, zazdrzôł, co tam
je, i w kùńcu jô mù pòda chléb, tej òn gò
letkò wzął, wërwôł na pòdwórkò i gò zjôdł.
A przëszedł za wiãcy… Më sã òd małoscë
kamracëlë. Pies pasł krowë na łące, a jô sã
mògła chwilã przespac. To béł Bùrk. Béł szari.
Leno mie a tatë słëchôł. Kóń téż. Klacz. Brunô,
Lotta. Tata jã zaprzigôł dosc młodo, razã z ji
mëmą, Fùksą. Ale tëli nie cygna, co stôrô.
Tam, dze më mieszkelë, to sã pisze
Ząblewò. Kòlãdã ksądz wëpòwiôdôł Rosochë. Meldunk je Ząblewò. Parafia Łebno.
Gmina Szëmôłd.
– Kùli tam bëło gbùrstwów? – pitóm.
Labùda, më Bóncë w dole, Szladze na
górze (Barsowsczich zégar wëbił pół
ósmi), a przez łączi Grzenkòwicz. 12 hektarów, w tim dzewiãc łąków.
Jô òd trzech – szterzech lat pasła z cotką gãsë a krowë. Z cotką Léną. Cotka przë
tim przãdła lëdzóm wełnã. Kółkò wzãła,
przãdła na szpólã a pózni to sã robiło na
mòtowidło. Krowë bëłë tak colemało òd
trzecégò maja (òd òdpùstu w Łebniu) na
wédze ju òd sódmi reno, ò przëpôłnim nëka
40
sã je dodóm, do dojeniô, a tej dali, jaż do
szaroscë. I do jeseni. A gãsë za jednym bëłë
wënëkiwóné.
– Przãdzenié. A wiãzenié, héklowanié, wësziwanié?
Wësziwac doma, to bëło wanszónrë
wësziwóné, jak „swiéżô wòda”, mòdré. Cotka krziżëkã tôflôczi wësziwa. (Zwòni telefón). Nie, dziś nie jestem na kole haftu. Mam
gościa. Oddzwonię.
– Co robiło dlô rozegracji môłé
dzeckò przë pôsanim?
Co jô robia? A z sycënë plotła różné
rzeczë. Kwiatë zbiéra. Òbzéra, jaczé to mô
kòrzenie, lëstë. Pszmiélóm w trôwie miód
wëjôda…
– Jak waje krowë sã nazywałë?
Ò co pan mie pitô… Blësa, Bùta, Sëwô.
Nie pamiãtóm.
– A jak sã do kònia gôdało?
Hùjt, czuder, hije…
– A czej sã miôł zatrzëmac? Hó?
Nié, prr. Jem chòdza za kòniã, za płëgã,
za kracôkã. Na szlópach wòdã wòza w beczce. Jak tatã wzãlë do szpitala, tej më z cotką
muszałë zbòżé z pòla zwiezc.
– A krómë?
Króm béł w Łebniu (1,5 kilométra drodżi) abò w Smażënie (kòl 2,5 km). Jô lubia
jic do Smażëna przez las. Ptôszczi spiéwa,
drzéwka bëłë. Kùpòwało sã pétroch, mąkã,
cëczer. Mëma piekła chléb. 8–9 blachów, rôz
na tidzéń. Mòja robòta przë chlebie to bëło
bùlew skrobanié.
– Szkòła?
Do szkòłë sã szło òd sédmë lat – na
sé­d më lat. Skùńcza bòdôj 12 sztëk.
W szkò­­le jem na SKO zbiéra (Szkòłowô
Ka­s a Òbszcządnoscë – przëp. TF).
A z kò­leżanką Anielą më szłë na miónczi
w ùczbie.
– Szkólny?
Czerownikã szkòłë béł Pòtrëkùs z Szë­­
môłda. Wëchòwôwcką òd pierszi kla­së bëła
Krisza Flera, pamiãtóm téż panią Patelczik,
bòdôj z Pòbłoca. Béł jesz szkólny Langa a Jadża Szwôbòwa. Òna terô w Lëzënie mieszkô. Pózni jem zrobia kùrs przëspòsobieniô
rolniczégò w Łebniu.
– A jak chłop w òkò wpôdł?
Chto kòmù... W Łebniu na zabawie mie
wëzdrzôł. Dërch sã ò mie pitôł. Pózni w Czelnie mie zaczepił. Tej më sã òżenilë. Mieszkelë
w Czelnie, a do Chwaszczëna przëcygnãlë
w szescdzesątim szóstim.
– Robòta?
Òd szternôsce lat jem bëła w Szëmôłdze
na sztëli. Do Barłomina na kòle dojéżdża
las sadzëc. Całi dzéń leno szszut, szszut…
Òd 16 lat jem sprząta szkòłã w Czelnie.
W 67 rokù przez chwilã taczi spòżiwczi
kiosk w Chwaszczënie prowadza. Jesz tej
Wanodżi nie bëło (restaùracjô – przëp.
TF). W 70 rokù przeszła do spółdzelni
robic. Pózni, jaż do dzysô, kòl sąsôda na
ògrodnictwie.
– Cygnãło panią do spòlëznowégò
dzejaniô. Kòło Wiesczich Gòspòdëniów
w Chwaszczënie, nôlepszé na Pòmòrzu.
Pòwstało karno spiéwù Kaszëbczi. Rëszno
dzejô kòło wësziwù, w jaczim pòtikô sã 29
òsób z gminów Żukòwò, Gdiniô, Gduńsk,
Przëwidz, Szëmôłd, Przedkòwò…
Przez 23 lata jem prowadza KGW, a jem
w nim òd 72 rokù. Na pierszim zebranim
mie wëbrelë prowadniczką drobiarsczi sekcji. Môłé kùrczãta, kaczczi, gãsë do rozprowadzeniô midzë lëdzy. Po gãsë jem jezdza
do Straszëna, pò kaczczi do Smażëna. A jednodniowé kùrczãta bëłë z Redë.
– Gaz, kawã wa téż rozprowôdza?
Jô. I brzadowé drzéwka.
Zabawë më robilë… Na żëwò. Òrkestra
bëła proszonô. Òrganë, gitara, perkùsjô,
akòrdión, czasã na trąbce. Spiéwelë a grelë.
– A znóny na Lesôkach mùzykeńcë
Włoch i Abisyńczik téż grelë?
Tëch jô ju nie pamiãtóm. Za młodô
jem… A tu je zdjãcé, jak jô bëła w lese. A tu
do pierszi Kòmónie Swiãti…
POMERANIA STYCZEŃ 2015
kaszëbsczé sprawë wszelejaczé
– Dobrze je nãcëc dzecë do robòtë?
Robòta za młodu hartëje. Piątka naszich
dzecy téż sobie w żëcym radzy. Kòżdé mô
robòtã. A wnuków mómë dwanôsce.
– Plusë a minusë zdrzącë w tił…
Czedës wszëtcë bëlë razã wieczorama doma. Terô tegò ni ma. Kòżdi w swój
kòmpùter wzérô. To mie sã nie widzy.
Mòje marzenia sã spełniłë. Jem chcała
dobrégò chłopa, swòjã chëcz a aùtół. Jaczi
je, taczi je, ale sã spełniło…
– Jaczi je… Pani gôdô ò chłopie czë
ò aùce? (Smiejemë sã).
Në, ni ma żódny willë…
Drëgô
Jedzemë aùtołã do Ząblewa, zrobic
òdjimczi. Kòmùdno. Padô deszcz. Czësto
nié jak òb zëmã. Pani Ania wspòminô.
Czej jem pôsa, cotka Léna naùcza
mie całégò pôcerza, wszëtkò to, co ba
w katézmùsu. Cotka ùcza mie dobrëch rzeczi, w tim, że sã rodzyców słëchô. To bëła
starszô sostra tatë, ò 11 lat. Chca jic do klôsztoru, ale ni miała wëprawë.
– A jak to bëło za kòmùnë?
Nôlepi bëło za Gerka. Chto rozmiôł
tej skòrzëstac – ten skòrzëstôł. Tata czëtôł
gazétã „Gromada. Rolnik Polski”. Jak tata
przeczëtôł – przeczëtała jô téż. Barżi jem
lubia ksążczi czëtac. Nôbarżi mie sã widzôł
„Robinson Crusoe”. Jem bëła tej w drëdżi
klasë. Miała jic do szkòłë, a to bëła takô
kùrzawa. Mëma sã bòja ò mie i mie wiãcy
bùlew do skrobaniô dała, cobë jô nie zdąża
do szkòłë. Ale jô ba ùpiartô, bùlwë ùskroba
i do szkòłë zdąża. Pùka do szkòłowëch
dwié­rzów i nicht nie òtmikôł. Zeszła wastnô Flera, co mieszka na górze w szkòle,
i rzekła „Dziecko, po coś ty przyszła?”. Tegò
dnia nicht z ùczniów nie doszedł do szkòłë
w Łebniu. Szkólno zeszła do biblioteczi
i wëpòżëcza mie trzë ksążczi m.jin. „Robinsona”. Rzekła, że z tima ksążkama w taszë
mie wiater w lëft nie weznie. Czëtała jem
przë pétrochòwi lampie. Nierôz jem ùsna
przë tim czëtanim, a mëma gasa lampã.
Jem sã zbùdza, zapôliwa i dali czëta.
– Ząblewò, Łebno, a dali?
Pierszi rôz jem sama dali w swiat wëjacha, jak jem mia trzënôsce lat. Chùtczi jem
jezdza z mëmą na rénk do Wejrowa. Béł
czas, że bëłë twòrzoné biblioteczné pùnktë
i jem na kùrs jacha, do Gduńska. Jem wësadła z pekaesu na dwòrcu a sã zapita milicjanta. Òn mie pòdprowadzył tak trochã i jem
trafia. Kùrs prowadzëlë w Domù Partijny
POMERANIA stëcznik 2015
Propagandë, krótkò sôdzë, bez òkno jem widza, jak sôdzëwi chòdzëlë. Po tim kùrsu jem
brała ksążczi a roznôsza pò chëczach starszim lëdzom do czëtaniô. Nawetkã mie za to
pózni we Wejrowie pòdzãkòwelë.
– Pekaesë. A aùtołë?
Do pierszégò aùtoła jem wsôdała, jak
jem do slëbù jacha. Czôrnô wołga. A nasz
pierszi aùtół to bëła syrenka 105.
Dojéżdżómë do Łebnia òd Szëmôłda.
Tu mieszkô mòja kòleżanka. Jesz wcyg dzejô spòdleczno, w Caritasu. Skrącywómë
w prawò, na Lëzëno. Tu më czãsto w dwa
ògnie grelë. Kòl Zelińsczich. A tu bëłë taczé
danë… Wjéżdżómë do Ząblewa. Z tegò
pòla më zwòzywelë zbòżé, a tu człowiek
sã nôbarżi bòjôł jachac, przez ten bisząg.
Kòniã, z tim zbòżã.
Stôwómë. Wësôdómë. Sztëczk jidze­
më. Robiã òdjimczi. Z daleka.
To je ju nowi bùdink, a stądka je widzec
përznã ti łączi. Czasã tu przëjéżdżóm i sobie
to òbéńdã.
Wsôdómë nazôt. Jedzemë pòd Chwa­
szczëno.
Tu bëła le takô môłô chòjna. A tu béł
grób żôłniérza. Më gò z cotką wiedno strojiłë.
– Pòlôch? Niemc? Rusk?
Kògò to béł żôłniérz – nie wiém. Cotka
gôda, że to béł człowiek.
Jesmë w Dolmierzu.
Wieczerzã jem rôd jôdiwa na drôbce.
Bùten. Na pòdwórkù bëło błotkò, a w nim
żabë òb wieczórk chrochta. A jô to lubia.
Drôbka bëła ò słomiany dak òpiartô. Mùsza
bëc drôbka, bąsôk na drôbce, wãbórk a drąg
ze szmatą na pòszëkù. Taczé przepisë.
– Drąg ze szmatą?
Pewno, cobë nen òdżin zadëszëc, jak sã
zacznie żôlëc…
Gôdómë ò sklepach, robienim wôrztów i strëganim dëflów.
Tata robił kòrczi. Wszãdze bëło fùl
żôgòwinów. Tata to szmëdlësoma wëcynôł.
Dobrze sã w taczich kòrkach chòdzëło. I sle
tata téż naprôwiôł.
– Jak mëma córkã wòła?
Naszi wòłelë na mie „Anka”. Tak jesz
mie sã przëbôczało... Jem grabiła żëto
z grabloma wsëniãtima pòd pôchã. Mia
jem tej szesc – sétmë lat. Ledwò jem mògła
ùcygnąc. Jedna białka mie rzekła: „Wezże
to òstaw! Kò të jes za małô, za słabô do ti
robòtë!”. Jem dristno òdpòwiedza: „Kò Pón
Bóg mie stwòrził pò to, żebëm robia”.
– A przë torfie wastnô robia?
Anka Bónkòwô – òdjimk òd przëjãcô. Z archiwùm familie
Jo. Nawetkã cąc, ale to tak dlô głëpòtë
tata mie dôł. A tak jem wòza w kònia gò
z cotką na szlópach a ùkłôda: dwa tak
a dwa tak. I to sã sëszëło. I tim sã pôlëło òb
zëmã. Trzimało cepło. A z wiérzkù béł ten
czôrny torf nisczi. Jegò sã kùglało… Torf
kòpało sã na zymkù, sëszało jaż do jeseni.
I trzimało w torfòwnikù. I pôlało sã. Jak sã
zrobiło jednã kùlã, a na drëdżi rok drëgą,
tej jak sã òstawiło to… jak sã na to gôdało… midzë jedną a drëgą, taczé przejscé,
scanã – czasã wòda pòtrafiła jã wëpchnąc.
Człowiek mùszôł wërëwac… Jô lubia robòtã
przë torfie.
Zajachelë më do Chwaszczëna.
Bùrk żił wiãcy jak 20 lat. To sã rzôdkò
zdôrzô. Jesz gò w òczach móm, jak sã do
mie jakno szczeniã todrowôł. Kóń téż zeszedł ze staroscë.
Czej bëm sã mògła copnąc w cza­su,
chcałabëm jaką szkòłã jesz zrobic. W ca­
łoscë to jem òd dzecka chcała bëc szkólną.
Wléze pan na kawã?
Ò 17.28 przëszedł jesz esemes òd
wastnë Anie: przë kòpanim torfù midzë stôrą
a nową torfkùlą bëła òstawionô bórta…
41
SPORT – PIŁKA NOŻNA
Boje kaszubskich drużyn
Zawsze istniało współzawodnictwo sprawnościowe zarówno ludzi jak i zwierząt, naszych
braci mniejszych. Zadowolenie dziecięcego zwycięzcy wyścigu na szkolnym boisku jest także
radością jego rodziców i nauczycieli. Jeźdźcy, w ogóle osoby dosiadające rumaków w boju,
w wyścigach, czy podczas parad, z zachowania swoich pupili odczytują ich zadowolenie
z sukcesów lub przygnębienie w przypadku porażek. To samo dotyczy zachowań psów i innych
zwierząt wytresowanych do występowania w cyrkach.
J ANUSZ KO WA L SKI
Te spostrzeżenia można, bez ryzyka
myślowej porażki, przenieść na ludzi
– sportowców indywidualnych i zespołowych, amatorskich i zawodowych,
młodzieżowych i zachowujących się
parasportowo w wieku emerytalnym.
Fascynacja sprawnością i osiągnięciami
sportowców jest tak wielka, że stała się
zjawiskiem społecznym.
Boje piłkarskie są prowadzone obecnie w Polsce systemem: jesień – wiosna.
Podczas trwającej właśnie zimowej
przerwy między nimi kibice wspominają radości z sukcesów i rozgoryczenia
w wyniku porażek swoich drużyn.
W I lidze piłkarskiej są trzy drużyny
z Kaszub. Dla kibicowskich wspomnień
przygotowałem skrótowe relacje z cotygodniowych spotkań jesiennej połowy
sezonu 2014–2015.
1. kolejka (2–3 VIII). Słabe zwycięstwo Drutexu-Bytovii z Wisłą Płock 3:2,
a 0:0 Arki Gdynia z Dolcanem Ząbki ulokowały te kluby w środku, a pogrom
Chojniczanki 1:4 w meczu z Pogonią Siedlce sprawił, że znalazła się na przedostatniej pozycji tabeli. Na stadionie
Bytovii było 1300 widzów (komplet).
2. kolejka (8–9 VIII). Remisy Bytovii
i Arki po 1:1 z Wigrami Suwałki i z Sandecją Nowy Sącz nie zmieniły w sposób
zasadniczy pozycji tych klubów w tabeli. Natomiast Chojniczanka po przegranej 0:1 z Zagłębiem Lubin znalazła się
na dnie tabeli.
42
3. kolejka (17–18 VIII). Wygrana
Arki i Chojniczanki po 2:1 z GKS Tychy i Chrobrym Głogów przesunęły je
w górę tabeli, a porażka Bytovii ze Stomilem Olsztyn 0:1 spowodowała, że powstała w tabeli alfabetyczna kolejność
naszych klubów: A – B – C. W Bytowie
było 1000 widzów.
Wicelider klasyfikacji zdobywców goli I ligi
Janusz Surdykowski (Drutex-Bytovia) strzelił
11 bramek. Zdjęcie z wygranego przez bytowian 2:1
meczu z Miedzią Legnica (24.10). Fot. K. Rolbiecki
4. kolejka (22–23 VIII). Porażki Arki
i Chojniczanki po 0:1 ze Stomilem Olsztyn i Olimpią Grudziądz oraz 0:0 Bytovii
z Pogonią Siedlce; w sumie tylko dwa
gole w trzech meczach. Kibice nie lubią
takich spotkań, co odzwierciedla frekwencja w Bytowie: tym razem (i w 6.
kolejce, podaję wyprzedzająco) po 900
widzów.
5. kolejka (26–27 VIII). Remisy: Bytovii 2:2 z Zagłębiem i Chojniczanki 1:1
z GKS Katowice oraz przegrana Arki 1:2
z Widzewem Łódź. Chojniczanka przedostatnia w tabeli.
6. kolejka (30–31 VIII). Pogrom Bytovii 1:4 w starciu z Chrobrym Głogów
oraz remisy: Chojniczanki 1:1 z Dolcanem Ząbki i Arki 4:4 z Miedzią Legnica.
Ten wynik i słabości sąsiadów z tabeli
dały Arce powrót na 11–12 pozycję oraz
przywróciły alfabetyczną kolejność naszych klubów.
7. kolejka (6 IX). Arka przegrała 2:4
z liderującą Termaliką Bruk-Bet Nieciecza, a Bytovia 2:3 z Olimpią Grudziądz.
Chojniczanka zaliczyła kolejny remis
1:1, tym razem z Sandecją. Nasze drużyny ramię w ramię osuwały się coraz
niżej w tabeli. Obecnie zajmują pozycje
16­­­–18.
8. kolejka (13–14 IX). Przegrane
Arki i Bytovii: 0:2 z Flotą Świnoujście
i 1:4 z GKS Katowice przesunęły nasze
kluby na przed- i ostatnią pozycję w tabeli. A wygrana Chojniczanki 3:0 z GKS
Tychy umożliwiła jej skok z 18. na 10.
miejsce. Na bytowskim stadionie 600
widzów.
POMERANIA STYCZEŃ 2015
SPORT – PIŁKA NOŻNA
9. kolejka (20 IX). Jedyną atrakcją tej
kolejki było – dla nas – grożenie trenerowi Arki utratą pracy, jeżeli Arka nie
wygra z Chojniczanką. Był wynik 1:1,
więc trener padł. Dolcan – Bytovia 0:0.
Obydwa te remisy prawie nie zmieniły
pozycji naszych drużyn w tabeli.
10. kolejka (27–28 IX). Po raz pierwszy wszystkie nasze drużyny wygrały:
Bytovia 6:1 z Sandecją Nowy Sącz, Chojniczanka 2:0 z Widzewem Łódź, a Arka
1:0 z Wisłą Płock. Ich kolejność w tabeli
jest odwrotnie alfabetyczna: C – B – A (nie
mylić z pewnym Biurem). W Bytowie 500
widzów, ale po wyniku 6:1 będzie więcej.
11. kolejka (3–4 X). Wyniki bramkowo
minimalne: Chojniczanka 1:0 z Miedzią
Legnica, a przegrane Bytovii 2:3 z GKS Tychy i Arki 0:1 z Wigrami Suwałki. W tabeli
kolejność C – B – A bez zmian.
12. kolejka (11–12 X). Dwie sensacje
jednego dnia: Chojniczanka – Termalica Bruk-Bet Nieciecza (nieprzerwanie
lider tabeli od początku rozgrywek) 1:0
i w meczu międzypaństwowym Polska
– Niemcy 2:0. Bytovia – Arka 1:1. W Bytowie 1200 widzów jako – odsunięty
w czasie – skutek dobrej gry Bytovii
w 10. kolejce.
13. kolejka (18 X). Bez rewelacji. Arka
i Bytovia wygrały po 1:0 z Pogonią Siedlce i Widzewem Łódź – klubami obecnie
ze strefy spadkowej. Flota Świnoujście
– Chojniczanka 2:1. Nasze kluby zbliżyły
się do siebie i do środka tabeli.
14. kolejka (25–26 X). Wyniki meczów zgodne z układem tabeli. Przegrały: Arka z wiceliderem Zagłębiem 0:4,
Chojniczanka ze Stomilem Olsztyn 0:3,
a Bytovia wygrała z dołującą Miedzią
Legnica 2:1. Na stadionie w Bytowie
było tylko, bo zimno (?), 500 widzów.
15. kolejka (31 X – 2 XI). Arka skromnie wygrała 1:0 z Chrobrym Głogów,
więc i skromnie awansowała w tabeli
z 14. na 13. miejsce. Chojniczanka zremisowała 1:1 z Wisłą Płock, a Bytovia minimalnie przegrała 0:1 z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza. Te wyniki zapewniły im
dotychczasowe pozycje w tabeli.
16. kolejka (8 XI). Chojniczanka przegrała 1:2 z Wigrami Suwałki, a mimo to
– dzięki stosunkowi bramek – utrzymała się na 9. miejscu tabeli. Arka wygrała
3:0 z Olimpią Grudziądz i wyprzedziła
Bytovię, która zremisowała 1:1 z Flotą
Świnoujście i spadła na 13. pozycję. Na
stadionie w Bytowie 500 widzów.
17. kolejka (16 XI) zakończyła rundę
podstawową (jesienną) meczów sezonu
2014–2015. Arka, po zwyciężeniu 2:1
GKS Katowice, przesunęła się o jedną
pozycję w górę tabeli. Chojniczanka wygraną 2:0 z Bytovią nie zmieniła swej
pozycji.
Bytovia wykazała, wśród rozpatrywanych drużyn, największą niestabilność formy. Zaczęła rozgrywki na 5. i 4.
pozycji (1. i 2. kolejka) i szybko osunęła
się do strefy spadkowej (kolejki 6–9).
Następnie podniosła się, aby obecnie
znaleźć się na 14. pozycji, tj. tuż nad
strefą spadkową. Przyczynę takiej sytuacji wyjaśnił „Dziennik Bałtycki”,
który 19 XI podał, że dwaj ważni piłkarze Bytovii zostali usunięci z klubu za
przybycie na trening w stanie upojenia
alkoholowego. W świetle dziejów Bytovii (linia przerywana wykresu) można
chyba przyjąć, że alkoholizm niektórych
piłkarzy klubu trwał od dawna.
18. kolejka (22–23 XI). Cieszą zwycięstwa naszych drużyn, 2:1 Arki z Dolcanem Ząbki, a zwłaszcza 5:0 Chojniczanki z Pogonią Siedlce. Martwi
kolejna przegrana Bytovii, tym razem
1:2 z Wisłą Płock.
Wykres i wyniki dotychczasowych bojów kaszubskich drużyn w I lidze w sezonie 2014­­–2015 w postaci ich pozycji w tabeli.
U góry wykres (linie kropkowane) zapełnienia trybun bytowskiego stadionu podczas spotkań Bytovii. A nad wykresem
przewagi Termaliki (lidera) nad zmieniającymi się wiceliderami w punktach (P) i w różnicach bramek (B).
POMERANIA stëcznik 2015
43
SPORT – PIŁKA NOŻNA/ wëdarzenia
19. kolejka (28–30 XI), ostatnia
przed przerwą zimową. Przegrane:
Chojniczanki 1:2 z Zagłębiem Lubin,
a Arki 1:3 z Sandecją Nowy Sącz. Bytovia wygrała 2:1 z Wigrami Suwałki, ale
w tabeli pozostała na tej samej, barażowej, 15. pozycji. Na bytowskim stadionie 700 widzów (mimo mrozu).
Z dotychczasowych spotkań I ligi
można wywnioskować, że Termalica
z liczącej 750 mieszkańców ledwie
sołeckiej Niecieczy (gm. Żabno, pow.
tarnowski) awansuje do ekstraligi,
a nasze kluby będą walczyć o utrzymanie się w I lidze. Bytowscy kibice
szybko reagują zarówno na wzrost,
jak i na spadek formy swojej drużyny.
Nie jest tam potrzebny nowy stadion.
Wystarczy pełne zadaszenie trybun.
PZPN chce, żeby zbudować wieżę
transmisyjną, ale o wartości tego, co
miano by z niej transmitować, się nie
mówi. O spotkaniach naszych drużyn
w I lidze dobrze mówią słowa kontredansa: Raz na lewo, raz na prawo, trochę
na przód, trochę w tył, hej wesoło brzmij
zabawo… Z tym, że o tej ligowej zabawie trzeba by smutno powiedzieć:
Raz do góry, raz do dołu, ale ogólnie
z tendencją zniżkową.
Ale nie martwmy się. W I lidze
w sezonie 2015–2016 też będą trzy kaszubskie drużyny. Jedna z dotychczasowych spadnie do II ligi, ale – wiele na
to wskazuje – w jej miejsce z ekstraligi
przybędzie Lechia.
R E K L A M A
44
Òrmùzd wcyg seje
Kòlegium Redakcyjné i redakcjô cządnika „Pomerania” mają wëbróné dobiwców „Skrë Òrmùzdowi” za 2014 rok.
Naje wëprzédnienia dostónie latos sédmë laùreatów:
Zbigórz Błaszkòwsczi – direktór Spòdleczny Szkòłë w Niezabëszewie. Z jegò pòdskacënkù w 2005 rokù
pòwstało tam dzecné karno Kacper
i Lénka, w jaczim rok w rok wëstãpiwô
kòl 60% ùczniów. Wasta Błaszkòwsczi
rozkòscérzô kaszëbską kùlturã w swòji
szkòle i w òkòlim i téż mô starã ò dwiganié kwalifikacjów przez szkólnëch
kaszëbsczégò jãzëka.
Zbigórz Klotzke – emeritowóny
szkólny z Lëzëna, badéra ùszłotë Kaszub,
aùtor wiele ksążków, m.jin. Barłomino.
Monografia wsi, Parafia i kościół pod wezwaniem św. Wawrzyńca w Luzinie, Bedeker Luziński, Kębłowo. Wieś i parafia.
Krësztof Kòrda – spòlëznowi dzejôrz
i regionalësta z Tczewa. Z wësztôłceniô
historik, w 2013 rokù òbronił doktorat na
Gduńsczim Ùniwersytece (napisôł dokôz
ò ks. Józefie Wrëczë). Òb slédné 8 lat radny tczewsczi Radzëznë Gardu, łoni òstôł
nôleżnikã Radzëznë Tczewsczégò Krézu.
Zaangażowóny w dzejanié kòcewsczégò
partu Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô.
A l icjô Serkòwskô – lëdowô
ùtwórczka, jakô zajimô sã kaszëbsczim
wësziwkã i malënkã na rutach. Mieszkô i robi w Kartuzach. Ji ùsôdzczi jidze
nalezc w rozmajitëch zbiérach priwatnëch w Pòlsce i za grańcą, a téż w wielnëch pòmòrsczich institucjach kùlturë.
W 2003 rokù òstała wëprzédnionô
Medalã za zasłëdżi w rozkòscérzanim
lëdowégò ùtwórstwa przez Gduńsczi
Part Stowôrë Lëdowëch Ùtwórców m.
Longina Malicczégò.
Riszard Stoltmann – przédnik
szczecyńsczégò partu Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô, jaczi latos òbchòdzył XX-lecé. M.jin dzãka
spòlëznowi robòce wastë Stoltmanna ùdało sã w Szczecënie pòstawic
òbelisk na wdôr mieszkającëch tam
Kaszëbów i zòrganizowac nôùkòwą
Agnes Łukasik, latosô stipendistka fùnduszu m. Izabelë
Trojanowsczi. Òdj. P. Cyskòwsczi
kònferencjã na témã grifa i dinastie
Grifitów. Dobiwca Skrë włącziwô sã téż
w òdrodã kaszëbskò-pòmòrsczi rësznotë
w Kòszalënie.
Macéj Tamkùn – z wësztôłceniégò
historik, teòlog i pedagòg. Òd 35 lat
zajimô sã malarstwã. Jegò dokazë są
w mùzeach, swiãtnicach i państwòwëch
institucjach, i téż w zbiérach priwatnëch. W swòjim ùróbkù mô wiãcy jak
dwadzesce indiwidualnëch wëstôwków. Brôł ùdzél w wielnëch zbiérnëch
ekspòzycjach. Artista je téż ilustratorã
ksążków, fòtografikã i pòetą.
Danuta Tocke – òd wiele lat zaangażowónô w robòtã partu Dãbògórzé-Kòsôkòwò Kaszëbskò-Pòmòrsczégò
Zrzeszeniô. Miała wiôldżi ùdzél
w pòwstanim Chëczë Nordowëch
Kaszëbów w Kòsôkòwie. Wastnô Tocke wespółòrganizëje m.jin. regionalné
warkòwnie dlô dzecy i Kaszëbsczi festin
w Rewie. Założëła téż Fòlklorné Karno
Kosakowianie.
Òrmùzdowé Skrë są wrãcziwóné òd
1985 rokù za rozkòscérzanié wôrtnotów, jaczé zasłëgiwają na spòlëznowé
achtnienié, ùtwórczé pasje, szerzwienié
kùlturë kaszëbsczi i jiny pòmòrsczi, dobiwanié nad drãdżima strzodowiszczowima warënkama, spòlëznowé inicjatiwë
w òbrëmienim kùlturë.
Kòlegium Redakcyjné i nôleżnicë
redakcji„Pòmeranii” wëbrelë téż 21.
stipendistkã fùnduszu m. Izabelë Trojanowsczi. Òstała nią Agnes Łukasik, prezenterka Radia Kaszëbë.
POMERANIA STYCZEŃ 2015
fenomen pomorskości
Piraci i poganie
Jacek Borkowicz
Niemiecka wyspa Fehmarn – o ile w ogóle jest znana Polakom – kojarzy nam się
przeważnie z miejscem, przez które
przejeżdża się w drodze na prom wiodący do Danii. Zapewne mało który z przygodnych podróżnych zastanawia się nad
jej historią, a dawna nazwa wyspy, Wębrza, wśród turystów-rodaków na ogół
wzbudza jedynie wzruszenie ramion.
A jednak był czas, kiedy wymawiali ją
ze strachem i Niemcy, i Duńczycy. W połowie XII stulecia właśnie stąd
wyprawiały się długie łodzie słowiańskich korsarzy, którzy pustoszyli wybrzeża Sundu, Skagerraku i Kattegatu. To oni
spalili Konungahelę: bajecznie bogate
miasto, leżące na pograniczu Szwecji
i Norwegii, już nigdy nie podniosło się
po tym ciosie. Słowiańscy (wendyjscy,
jak wtedy mówiono) piraci w swoich łupieskich wędrówkach poruszali się szlakami wcześniejszych rabusiów morza,
Wikingów. Teraz skutecznie napędzali
stracha ich potomkom.
Korsarze z Wębrzy należeli do plemienia Wagrów, od którego pochodzi
używana do dzisiaj niemiecka nazwa
regionu: Wagrien. Rozciąga się on po obu
stronach cieśniny oddzielającej Fehmarn
od dużego lądu. Naprzeciw wyspy znajdziemy miasteczko Oldenburg. Niech nas
nie zmyli nazwa – Oldenburg Wagryjski
nie ma wiele wspólnego z miastem o tej
samej nazwie leżącym nieopodal Bremy.
Z jednym wyjątkiem: oba miasta były
w przeszłości książęcymi stolicami. Dolnoniemiecka nazwa naszego Oldenburga tłumaczy się jako Starogród, w tym
wypadku raczej Starigard. Tak kiedyś
musieli go nazywać jego mieszkańcy. Położona za rogatkami miasteczka wioska
Klein Wessek przypomina swoją nazwą
o dawnych wendyjskich gospodarzach
tej ziemi: Wessek to przecież nic innego
jak osiek, słowiańska osada na terenach
zagarniętych przez Niemców. Podobny
Osiek oddzielał kiedyś gdańskie Stare
POMERANIA stëcznik 2015
Południowowschodnie wybrzeże wyspy Fehmarn (pobr. 30.12.2014). Autor: Torbenbrinker|Torbenbrinker.
Źródło: Wikimedia Commons
Miasto od krzyżackiego zamku. Niemiecka pisownia zachowała nawet w tym
wypadku, jak owada w bursztynie, archaiczną kaszubską wymowę: uesek.
Helmold z Bozowa, dwunastowieczny kronikarz, wymienia imię jednego
z wagryjskich książąt: Rochel to według
niego idolatra maximus, notoryczny
poganin, jak można luźno, acz trafnie
przetłumaczyć sens owego epitetu. Nadmorska Wagria pozostała pogańskim
księstewkiem aż do 1160 r., to jest do
czasu jej podboju przez duńskich i niemieckich feudałów.
Zastanawia zbieżność między zjawiskami pogaństwa a piractwa. Rugia,
inne pogańskie księstwo Wendów, które
upadło niedługo, bo w osiem lat po Wagrii, stanowiła przecież centrum kultu
Swantewita. Gdy pomyszkujemy po
nadmorskich zatoczkach Europy, wszędzie natkniemy się na tę samą zależność.
Pagania, kraj pogan – tak zapisywali
jego nazwę średniowieczni kronikarze
– to zarówno najpóźniej zdobyty przez
Wenecjan, korsarski odcinek wybrzeża
Adriatyku, jak i najdzikszy, najdłużej się
broniący przed zakusami francuskich
feudałów skrawek wybrzeża Bretanii.
Takie same ośrodki pogaństwa i piractwa jednocześnie odnajdziemy na Wolinie oraz estońskiej wyspie Saaremaa,
zwanej kiedyś Ozylią.
To nie przypadek. W XII wieku zorganizowane korsarstwo było chyba jedyną
formą zachowania niepodległości małych krain. Na Północy system feudalny
zagarniał już wtedy ostatnie skrawki europejskiego lądu. Wszędzie, gdzie dotarł
ów system, gdzie się zagnieździł, rządzić
poczynał baron, mający nad sobą księcia,
który z kolei zginał kolano przed królem.
Wszędzie tam zanikała też instytucja wolnych gospodarzy, którzy nawet jeśli mieli
swojego księcia, to z reguły sami go sobie
wybierali, własne zaś sprawy załatwiali
demokratycznie – na wiecach. Piractwo
było więc tam – można powiedzieć – formą strukturalnego oporu przed naporem
feudalizmu. Podobnie jak pogaństwo, które w tym wypadku uznać można za ideową podbudowę owego oporu. Wiadomo
przecież, że w warunkach średniowiecza
chrystianizacja była pierwszym i niezbędnym etapem dzieła feudalizacji.
Co było do okazania – jak mawiają
logicy. Wszędzie tam, gdzie upadły małe
pirackie republiki, natychmiast wykorzeniano także relikty pogaństwa. Pod koniec XII wieku prawie cały południowy
basen Morza Bałtyckiego, tak niedawno
jeszcze będący przytuliskiem brodatych
wioślarzy, czcicieli słowiańskich bożków,
był już ziemią chrześcijańską. Prawie
cały – bo za wyjątkiem Litwy. Ale to już
osobna opowieść.
45
ZROZUMIEĆ MAZURY
Smaki
u gburów starcza tylko do Wielkanocy,
biedni zadowalają się nim podczas żniw.
Biały chleb nazywają kołaczem”.
Więcej obserwacji poczynił Albert
Kuchnia poszczególnych części dawnych
Prus Wschodnich była do siebie podob- Zweck. Pisał on w pracy Mazurzy: „Wyna. Pisząc więc o smakowych upodo- żywienie Mazurów ogranicza się prawie
baniach Wschodnioprusaków, mamy wyłącznie do spożywania produktów
na myśli tak Mazurów, Warmiaków, pozyskanych przez nich samych; ale
Litwinów pruskich, jak i Oberlandczy- również przy korzystaniu z nich Mazur
ków. O kształcie ich kulinarnej tradycji postępuje bardzo ostrożnie. Jeśli może
zadecydowały kuchnie dwóch narodów, na nich coś zyskać, rezygnuje przeważktóre odegrały największą rolę w dzie- nie z ich spożycia. Nawet gospodarze
jach krainy: Niemców i Polaków. Jak jedzą niewiele mięsa i zazwyczaj tylko
zauważa Rafał Wolski, autor wstępu do w niedzielę. Jedynie podczas żniw dania
książki Smak Mazur. Kuchnia dawnych mięsne pojawiają się trzy – cztery razy
Prus Wschodnich, do niemieckiej spuści- w tygodniu. Ponieważ jest mało okazji
zny gastronomicznej należą skłonność do sprzedawania jarzyn, je się je w dudo słodko-kwaśnego przyprawiania po- żych ilościach; zwłaszcza kiszona kaputraw, obfitość mięsa i jego przetworów, sta (saure Kunst) stanowi zimą smaczną
zamiłowanie do klusek; z kuchni polskiej potrawę. Jada się również dużo cebuli.
wywodzi się częste stosowanie śmietany Z czerwonych buraków Mazur gotuje
i ziół przyprawowych, znakomite wędli- chętnie jedzony barszcz (Schnittka, Büdny, a także takie potrawy, jak barszcz schwing); posiłek często stanowi kasza
z buraków ćwikłowych czy flaki. Zgo- i potrawy z grochu; latem spożywa się
dzić się też niestety trzeba z Wolskim, też dużo mleka i świeżego sera (Glums).
że choć „kilka, może kilkanaście tysięcy Na stole nigdy nie brak ziemniaków
rodzin o wschodniopruskich korzeniach, i chleba. Kawę piją przeważnie tylko korozsianych między Niemcami a Litwą, biety, nawet te biedne i najbiedniejsze,
gotuje jeszcze od czasu do czasu według przynajmniej w niedzielę i święta. Bartradycyjnych receptur, to nie ulega wąt- dzo lubiany jest sporządzany z tartych
pliwości, że dzisiaj regionalnej kuchni ziemniaków placek (Flinsen) smażony na
Prus Wschodnich jako żywego zjawiska tłuszczu, przygotowywany zwłaszcza
dla chorych, szczególnie gorączkujących,
już nie ma”.
Mało mamy też historycznych za- który choć ciężko strawny, uchodzi za
pisków poświęconych kulinarnym potrawę dietetyczną. Z kaszy gryczanej,
przyzwyczajeniom Mazurów. W liczą- namoczonej uprzednio w słodkim mlecej kilkaset stron Historii Mazur Max P. ku, Mazur potrafi upiec z dodatkiem jaToeppen poświęcił jadłu ledwie kilka jek i masła, smaczny placek – »gryczan«;
zdań: „Jadano grubą kaszę gryczaną, jednak w ogóle zadowala się kaszą grukiszoną kapustę, zakwaszane czerwo- boziarnistą, drobniejszą niosąc na targ.
ne buraczki, kluski z makiem. Używano Chleb piecze się z grubo mielonej mąki;
dużo cebuli. Chleb i potrawy mączne biały chleb Mazur nazywa już ciastem
spożywano rzadziej, głównie u bogatych (»kołaczem«). (…) Wyrobnicy jedzą nai w okresie ciężkich prac”, zauważając turalną koleją rzeczy skromniej niż
zresztą dalej, że „chleb i potrawy mączne gospodarze. Kawałek kiełbasy, słoniny
uznawane są za smakołyk. Chleba nawet albo śledzia uważają zazwyczaj już za
WA L DE M AR M IERZ WA
46
wyszukane, trudne do zdobycia smakołyki. Z ryb jadają pośledniejsze gatunki,
ale i te bywają dla nich rzadko dostępne.
Lepsze rodzaje ryb są z Mazur przeważnie wysyłane na sprzedaż”.
Poszukując śladów kuchni mazurskiej, warto sięgnąć do literatury pięknej
i wspomnieniowej. Niemiecka twórczość
poświęcona utraconym Prusom Wschodnim jest dość bogata. Sporo w niej ciekawych memuarów, choć akurat niewiele
miejsca zajmują w nich kulinaria. Hrabina Marion von Doenhoff o sprawach
kuchni też pisała raczej oszczędnie,
choć – co warto podkreślić – bez cienia
fałszywego skrępowania: „Dobrze jadało się tylko wtedy, kiedy byli goście; na
co dzień wino pił tylko ojciec, dzieci zaś
wodę, którą przywożono codziennie do
gotowania w ciągniętym przez konia
wielkim aluminiowym beczkowozie.
(…) Nie kupowało się niczego – wszystko pochodziło z własnej produkcji: jajka,
warzywa, owoce. Wszystko też jadło się
w swoim czasie, a więc wtedy, gdy nadchodziła pora na poszczególne owoce
czy warzywa. I tak najpierw tygodniami
jedliśmy szpinak, potem groszek, dopóki nie dojrzał, stając się twardy niczym
kule armatnie, potem przychodziła pora
na marchewkę. Poza tym wszystko było
zaprawiane albo w inny sposób przygotowane na zimę, marchew zakopywało
się w piasku, ogórki kisiło w kamiennych
garnkach przykrytych drewnianą pokrywką obciążoną kamieniem”.
Mało, a właściwie wcale nie pisywał
o jedzeniu Ernst Wiechert, urodzony
w Piersławku koło Piecek, piewca mazurskiej krainy, autor m.in. Dzieci Jerominów.
Przeciwieństwem Wiecherta był
Hans Hellmut Kirst. Trzeba jednak pamiętać, że jego wspomnienia zamieszczone
w publikacji Moje Prusy Wschodnie mocno
idealizują obraz mazurskiej krainy. Pisał
Kirst w tej książce: „Gdzie indziej mogło
POMERANIA STYCZEŃ 2015
Zrozumieć Mazury
się mówić: jedzenie i picie trzyma razem
duszę i ciało, utrzymuje nas przy życiu,
ale w Prusach Wschodnich raczej by się
powiedziało: a po cóż innego się żyje?
Kuchnia wschodniopruska jest ciężka,
zawiesista i esencjonalna – podobnie jak
upojne wina burgundzkie. Aby strawić to
wszystko, co przygotowano w naszych
ojczystych kuchniach, trzeba było mieć
dobre zdrowie i znakomity apetyt, czyli cechy, które były przydane każdemu
Wschodnioprusakowi.
Oczywiście, istniało tu pewne pokrewieństwo z kuchnią polską, litewską
i rosyjską. Do podstawowych składników naszych potraw należała więc śmietana, również wędzona słonina i inne
tłuszcze, zwłaszcza zaś smalec, a także
pachnące, świeże ubite masło. Przepisy
przekazywano z pokolenia na pokolenie.
Niemal w każdej rodzinie przechowywano zapiski kulinarne – w listach, zeszytach, na luźnych kartkach. Było rzeczą
całkiem naturalną, że moja matka sama
uprawiała jarzyny, sama zbierała owoce
i sama piekła chleb.
Ulubionymi przyprawami były: majeranek – dodawany do kiełbasy pasztetowej, niezbędny wręcz do grochówki
i flaków, następnie koperek do ziemniaków ze śmietaną oraz kminek do chleba. Następnie kardamon! Kardamonem
pachniało w całych Prusach Wschodnich
w czasie świąt, podczas idyllicznego Bożego Narodzenia i niezliczonych uroczystości. Kto jeszcze dziś poczuje zapach kardamonu, gdziekolwiek by był, nieuchronnie
musi wspomnieć Prusy Wschodnie, jeśli
naprawdę tam go niegdyś wąchał”.
„Ryb było u nas pełno – pisał dalej
Kirst – pochodziły z rzek, jezior, z zalewu i z Bałtyku. Prawie każdy gatunek
środkowoeuropejski pojawiał się u nas
na stole kilka razy w tygodniu, a już koniecznie w piątki. Szczególnym specjałem
były sielawy, zwłaszcza te z Mikołajek, ale
również z jeziora Dąbrowa (z Dąbrówna).
Taka sielawa uwędzona, jedzona w miarę możliwości jeszcze na ciepło, stanowiła
prawdziwy rarytas. Nie mniej delikatne,
ale nieporównanie bardziej rozpowszechnione były flądry, ociekające tłuszczem
płastugi, również najchętniej spożywane
w postaci wędzonej”. Do ulubionych przysmaków mazurskich należały oczywiście
także wędzone węgorze. „Zjadano je całymi metrami”.
POMERANIA stëcznik 2015
W oczekiwaniu na posiłek. Drzeworyt z końca XIX wieku. Ze zbiorów autora
Główną jarzyną były ziemniaki,
przyrządzano z nich kilka ówczesnych
smakołyków. Za takie Kirst uważał wiele
odmian klusek, a także, lubiane w całych
Prusach Wschodnich, placki kartoflane,
„na każdą porę dnia, jedzone także jako
»coś na ząb«, przed posiłkiem, między
posiłkami, nawet na deser, ale także jako
danie podstawowe, a zatem jako obiad
składający się z jednego dania”.
Ziemniaki stanowiły również podstawę solidnego chłopskiego śniadania.
W Wilkach Kirsta ich bohater Materna
każe sobie takie podać. Stanowią je „trzy
kartofle pokrojone w plastry, usmażone
na świeżym maśle, do tego gruba na dwa
centymetry szynka pokrojona w kostkę;
na to cztery jajka rozbełtane ze śmietaną”.
Hans Hellmut Kirst uważał, że jedynie rdzenna Wschodnioprusaczka umiała przyrządzić królewiecki klops albo
królewieckie flaki, przy czym przymiotnik „królewiecki” uważał on jedynie za
ozdobnik, bo klopsy i flaki jadano w całym kraju. Jego zdaniem „klops powinien mieć zwartą konsystencję, a jednak
rozpływać się w ustach i mieć zarazem
zdecydowanie mięsny smak. Flaki zaś
musiały być „niezwykle wonne, powinny się łatwo przełykać, a zarazem rozkosznie ocierać o język i dziąsła”.
Ze smakowitą nostalgią wspomina
Kirst chleb, o którym w wielu okolicach
mówiło się „po prostu i nad wyraz trafnie: chleb domowy. (…) Na oświadczenie:
Mama jutro piecze! – pisze – zbiegaliśmy
się w takim domu, otaczaliśmy kręgiem
pachnące bochny, obwąchując je z zapałem i wyczekując chwili, kiedy będzie
można je pokroić. Były to niezapomniane, cudowne chwile żarłoczności – chętnie i z całą świadomością godziliśmy się
z grożącymi niedomaganiami żołądka.
Najpierw pochłanialiśmy – bez żadnych
dodatków – specjalnie dla nas upieczone
małe chlebki zwane także podpłomykami. Potem przychodził czas na przylepki
wielkich bochnów. Rozdzielano je pośród
nas, a potem smarowano na przemian to
masłem, to marmoladą, na koniec jednym
i drugim. Potem także smalcem – ale koniecznie ze skwarkami”.
O ile dziecięcy bohaterowie wspomnień Kirsta fascynowali się chlebem,
o tyle dorośli rozpamiętywali smak napoi alkoholowych. Wschodnioprusacy
uważali, że wprawdzie dobrymi sposobami na trawienie są pokrzepiająca
drzemka lub uprawianie miłości, ale za
zdecydowanie najskuteczniejszy i najbardziej lubiany „środek” na żołądek
uchodził alkohol.
47
z Kociewia
Nie ma ciszy białych dróg…
Maria
Pa j ą ko w s k a- K e n s i k
Kolorowe świąteczne jarmarki. U zachodnich sąsiadów mają już długą tradycję. W tym roku miała być nawet
z południowego Kociewia wyprawa na
taki jarmark, potem zwiedzanie Drezna. Skończyło się na planach, bo nie
uzbierała się dostatecznie duża grupa.
W przedświątecznej krzątaninie łatwiej
znaleźć czas na pobliski jarmark. W tym
roku zaliczyłam trzy: w Gdańsku, Bydgoszczy, Świeciu. Obcy wzór? A choinka
to niby skąd przywędrowała i już całkiem oswojona zajmuje ważne miejsce
w prawie wszystkich domach? Pamiętam, jak nie mogłam zrozumieć, że mogą
być święta bez choinki. Tak było u mojej
cioci i wujka (na Kociewiu nie używa
się formy – wujostwo), którzy nie stroili
choinki, bo nie mając dzieci, uważali ją
za zbyteczną. Na samą myśl o tym robiło się bardzo smutno. W moich domach
(obecnie to już czwarty…) zawsze widać
było choinkę i świąteczne dekorację – od
kuchni aż po sień… Zdarzało się, że właśnie w Wigilię zaczął padać śnieg – to już
była pełnia szczęścia. Wieczerza mogła
być skromna, Gwiazdor niebogaty (podarunkiem była książka, gra planszowa, troszkę słodyczy) i wszyscy bliscy
w domu, i jeszcze tylko ciepło było potrzebne – od platy, pieca. Rodzinnie śpiewane kolędy błogością otulały serca…
Teraz jest bardziej kolorowo, bogato,
dostatnio, głośno. Przy natłoku wrażeń,
zgiełku uciech – rzewne stają się wspomnienia dawnych Wigilii.
Na szosie do Świecia n. Wisłą była
prawdziwa sanna. Młodsi pewnie nie
48
znają tego słowa. Duże sanie (jak z baśni o królowej śniegu), do nich zaprzężone konie. Dźwięk dzwonków zamiast
samochodowych klaksonów. Była taka
baśń dzieciństwa.
Przywołała ją notatka, że w Jeżewie
(blisko Laskowic Pomorskich) przygotowano spektakl słowno-muzyczny
właśnie pod tytułem „Nad ciszą białych dróg”. Jest tu ciekawy ośrodek kociewskiej kultury. Śledzę działalność,
podziwiam albumową monografię wsi
autorstwa Zbigniewa Dąbrowskiego.
Ożywiają się różne grupy działania
– koła gospodyń, kluby seniora. Przed
kolejnym Kongresem Kociewskim zbieram dobre przykłady.
W Zespole Szkół Menedżerskich
w Świeciu po raz czwarty zorganizowano konkurs bożonarodzeniowy.
Tytuł tegorocznej edycji brzmiał: „Najpiękniejszy kociewski stół świąteczny”. Najwyżej oceniono prezentację
przygotowaną przez gimnazjalistów
z Warlubia. Orzechy, pierniki, jabłka
– wszystko jak dawniej bywało. I budzący zainteresowanie gości przepis
na zupę brzadową. Ale miałam święto
przed świętami! Drugie miejsce zajęła
grupa ze Zbrachlina, gdzie edukacja regionalna też ma się dobrze.
Różne formy regionalnej kultury
– materialne dziedzictwo i niematerialne (np. gwary) – trzeba chronić, by
„nie zagubić się w masie i bezczasowości” (tu wspominam dobre, mądre
wystąpienie Donalda Tuska przed laty
na ten temat). Duża różnorodność jest
bogactwem. Leniwym, prymitywnym
(mówią, że są praktyczni) może przeszkadzać, bo zobowiązuje do działania
i wymaga wzmożonej staranności.
Na południu Kociewia prężnie
działające Towarzystwo Przyjaciół
Dolnej Wisły (już nieraz o tym wspominałam) chroni krajobraz kulturowy, ciągle pamiętając o ochronie
różnorodności biologicznej. W przygotowanym na zlecenie ministerstwa rolnictwa Informatorze o starych
odmianach roślin czytam, że „Włączanie społeczności do czynnego udziału
w ochronie różnorodności biologicznej danego regionu (…) służy umacnianiu więzi międzypokoleniowej,
promowaniu tradycji (…)”.
Chroni się i opisuje każdą odmianę
rośliny, pochyla nad każdym robaszkam,
a różnorodność mowy, całe gwarowe
bogactwo i piękno…? Pomyślałam
– humaniści muszą, jak przyrodnicy, też
nie rezygnować „dla wygody” z ciągłej
troski, czuwania, rejestrowania szczegółów.
Edukacja Regionalna to prawie praca radosnego Syzyfa. Ciągle od nowa,
ale są efekty. Uznanie należy się „Pomeranii” m.in. za wkładkę „ùczba”.
Też mamy na Kociewiu różne publikacje z tego zakresu i szykują się nowe.
W listopadowym numerze poświęcono
dwie strony sąsiadom Kaszubów, czyli
Kociewiakom. A to miła niespodzianka. Bardzo mnie ucieszyła. Tak powinno być. Dobry sąsiad zawsze cenny.
Podczas uczby na Pomorzu trzeba też
poświęcić uwagę Borowiakom, Krajniakom…, by pokazać zróżnicowanie
regionu.
W kolejny rok wkraczam z odnowioną nadzieją, czego i Czytelnikom
życzę. Może i cisza białych dróg będzie
nam dana... W borach i lasach jest to
możliwe.
POMERANIA STYCZEŃ 2015
gadki Rózaliji
Bajanie o Sztórmach
abo o Chojniarzach!
Z y ta W e j e r
Kożdi wjy, że Rózalija je rodam zez Czarni Wodi, ale kożdi nie wjy, że po kóndzieli je ze Sztórmów (Sturmowskych). Pjyrwu całka wieś należała do protoplasti
rodu, chtóran to dostał tan kawał ziamni
łod jakowygoś ksiancia pomorskygo, łu
chtórnygo służył jako dzielni ricerz. Łu
jakygo to było ksiancia, ja nie wjam, bo
żam je bełch zez historii, ale dejma na to,
że łu Mściwoja II, chtóran 5 lat siedział
wew Austrii, we swoji kómturiji wew
Wiener Neustadt, ji łuczył sia diplomaciji
ji fechtunku łod krziżaków, zez chtórnymi potamu wojował do imantu. Tego
Stórma, to widzi mnie sia, łón prziwlók
myt ze sobó aż łod tych austrijaków,
a potamu we wszitkych wojaczkach zez
nim rejterował. Na końcu wew nadgroda
nadał mu tan kawał ziamni ji chojnów
wew tych Borach Tucholskich. Potómki tego Stórma sia spolszczyli ji wziani
sia nazwać po szlachecku – Sturmoski.
Sturmowski, ale ludek gadał: „Jidzim
do Sztórmów”, bo Sturmów było ciaszko wimówjyć! Ja łuż niy pamniantóm,
żebi te Sztórmi byli szlachta! Co najwiżi
jim ostało, że wszitke nosili kapelusze
– chustków nie achtoweli. Ja tyż nie achtuja ji szlós! Kobjyta Wujana to mniała
moda gadać: „Ja se chójka spuszcza ji kapelusz móm”. Jedna ciotka Aga to do kościoła durcham jeździyła briczkó abo wasóngam. Ziamni to jim po uwłaszczaniu
ostało niy za bardzo, ano tak bardzi
chojni. Nie dziwota tedi, że było gadane:
„Idzim do Chojniarzów”. Dawnimi czasi
to gospodarka zawdy dostawał jedan,
a reszta musiała szukać kobjytów, co
mniałi ziamnia, bo niechtórnim szuri
sia nie darzyłi ji majóntek przipad jaki
córce – na niy! Tedi łu nas na łojcowjiźnie siedział Wu – Jan (wujek Jan) ji mi
rodzina gadelim: „Jidzim do Wujana”.
Zara przi Wujanie mniał swoja pracharija jego brat stryjeczni, mówma kuzin
– Walanti. Tak Bogam a prawdó, to niy
łón mniał dostać ta pracharija, jano jego
brat Pjoter, chtóran był posłam na sejm
wew dwudziestoleciu mniandziwojannim, ale że jako patrijota dał sia zwerbować do wojaczki, miśla u Hallera, to
mu pracharija przeszła mnimo nosa, bo
Walanti jó obrabiał ji przejón jego prawa. Tamu Walantamu to Mniamci deli
tituł Von Sturmowski, bo mniał niy tyle
morgi, ale wjele lasu (chojnów). Mniamniaszki só ajgen, mniał morgów tyle, że
mu sia Von należało, ji eszcze flinta móg
mniyć ji polować na zwiyrza! Gorzi poszło tamu Pjotrowju, co był wew sejmie
posłam ji bez to mnieli go ujante na liście stracańców! Jego ty psiekrwje wew
srodze okrutni sposób zamanczyli! Tera
mómi wew naszi wsi (czyt. mnieście)
łulica Sturmowskygo, a na dzwjyrzach
stari szkołi, do chtórni ja chodzyłóm za
gzuba, jego popjyrsie wygrawerowane.
Łón sia łożaniył na gospodarka, wew
Tómaszewje kele Pogódków. Tam wew
tych Pogódkach je we szkole Jizba Pamnianci Jego Jimniania. Tam só różne fotki
ji jinksze akcesoria. Jedne Sturmowske
zez Pjinczina majó na ścianie jego portryt, bo to był dziadek Łojca moji młodziutki krewni, chtórna łuż robji doktorat zez gwarów ji sia interesuje mojimi
gadkami. Jeji brat tyż ma do łuczinku zez
janzikoznastwam. Tych Sturmowskych
tu na Kociewiu było wjele, a to wew
Sumninie, a to kele Łanga, tak bardzi
na Łanskych Parcelach pod Czyrskam,
a to wew Ciyciórce, a to wew Lubjikach.
Wejta jano bim dicht zabaczyła ło mojim
kuzinie zez Chójniców. Tan ziamni nima,
ale zato je igżóner ji wedle jego cychunku wew Czarni Wodzie je srodze apartni
dach na kościele łurichtowani! A eszcze
zabaczyłóm rzec, że ta jedna Ciotka zez
Ciyciórki mocko wjele psisała, jano szkoda, że do szufladi!!! Tera Ja za nió dwa
szichti łotwałóm ji na tan przikład ło
tych Sztórmach pjisza, bo jych je corazki
mni (wjera sia tera rodzó bardzi marni),
ji sia łó niych mni słiszi, śłyć Panie nad
jejych duszó!
Niech tedi moja bajanka ło dzielnim wojaku ji jego rodzie łostanie dla
potómnych, cobi kósk wiedzieli, jak to
drzewjej biwało!!!
Rok po roku mnija, co rok nowa historija.
Rózalija
R E K L A M A
POMERANIA stëcznik 2015
49
literatura
Mieszanka
sensacji, miłości i historii
Z pomorskim dziennikarzem i pisarzem Markiem Adamkowiczem rozmawiamy o jego książce
Oblężenie oraz o czasach napoleońskich w Gdańsku.
Pomerania: Oblężenie to kryminał historyczny. Dlaczego zdecydowałeś się
właśnie na taki gatunek i ile Czytelnik
znajdzie w twojej książce fikcji, a ile
faktów?
Marek Adamkowicz: Powieść rzeczywiście ma w sobie wiele z kryminału historycznego, ale na pewno nie ogranicza
się do jednego tylko gatunku. Czytelnik
znajdzie w książce sporo sensacji, w tle
zaś pojawia się również wątek miłosny.
Myślę, że z tego wszystkiego wyszła dość
ciekawa mieszanka. W każdym razie na
pewno jest to literatura, po którą sam
chciałbym sięgnąć. I to jest chyba najlepsza odpowiedź na pytanie o wybór gatunku. Natomiast treść książki stanowi
pochodną moich zainteresowań dziejami Gdańska. W odniesieniu do czasów
napoleońskich historia miasta jest słabo
rozpoznana, dzięki czemu – paradoksalnie – miałem stosunkowo dużą swobodę w snuciu opowieści. Szkielet fabuły,
w tym niektóre opisane miejsca czy
postaci, jak choćby gubernator miasta
gen. Jean Rapp, są autentyczne, niemniej
sama intryga została zmyślona, aczkolwiek ma w sobie dużą dozę prawdopodobieństwa.
Akcję książki umieściłeś w 1813 roku.
Dlaczego właśnie ten rok i dlaczego
okres wojen napoleońskich?
Bo oblężenie miasta, do którego doszło
w roku 1813, jest jednym z kluczowych
wydarzeń w dziejach Gdańska. Nie będzie
przesadą, jeśli porównamy je do tego, co
się stało w 1945 roku. Zniszczenia i straty
ludnościowe były wprawdzie mniejsze,
ale upadek napoleońskiego Wolnego
Miasta zamknął ostatecznie czasy świetności Gdańska, tej dawnej, kojarzonej
na przykład ze słynnym na całą Europę
50
Gimnazjum Akademickim. Miasto nie
odzyskało już nigdy dawnej pozycji, stając się prowincjonalną mieściną pruską
– ważną, chociażby ze względów militarnych, ale jednak „gorszego sortu”.
Przyznam, że był jeszcze jeden powód
takiego wyboru czasu akcji, a mianowicie to, że temat napoleońskiego Wolnego
Miasta, w przeciwieństwie do Gdańska
z lat międzywojennych, nie został jeszcze
wyeksploatowany przez pisarzy.
Z czego to wynika? Brakuje zainteresowanych czytelników, mamy za mało
źródeł czy są inne przyczyny?
Po części jest to chyba wynik pewnych
mód, co zresztą dotyczy zarówno historyków, jak i literatów. Można powiedzieć, że w danym czasie interesowały
ich określone tematy. Mamy więc sporo
książek o kaprach królewskich, bitwie
pod Oliwą czy Konradzie Leczkowie,
burmistrzu Gdańska, którego zabili
Krzyżacy. Wydarzenia z czasów pierwszego Wolnego Miasta rzeczywiście traktowano po macoszemu, co nie znaczy, że
temat w ogóle nie był badany. Na uwagę zasługują chociażby artykuły prof.
Władysława Zajewskiego czy książki
dr. Andrzeja Nieuważnego, który należy
obecnie do czołowych znawców epoki
napoleońskiej. Wiem też, że przybywa
młodych badaczy i pasjonatów historii, którzy zgłębiają tajemnice Gdańska
z początków XIX wieku. Gorzej wygląda
sprawa z beletrystyką, choć i tu można
znaleźć kilka tytułów. Chociażby Wydmę
Umarłych Sławomira Siereckiego. Jedną
z ciekawostek związanych z tą powieścią jest to, że jej akcja dzieje się nie tylko
w Gdańsku, ale i w Helu, który w czasach Wolnego Miasta był miasteczkiem
dość szczególnym, a mianowicie swego
rodzaju „kolonią” Gdańska, zamieszkałą
zresztą w większości przez Niemców.
Co się działo w 1813 roku w oblężonym
Gdańsku?
Chciałoby się powiedzieć, że nic dobrego.
Relacje na ten temat, które miałem okazję czytać, budzą przerażenie, i to mimo
upływu dwóch wieków. Najpierw, na początku oblężenia, wielu gdańszczan i żołnierzy zmarło na skutek tyfusu, potem
nastał czas głodu. Biedaków, którzy nie
byli w stanie zapłacić wysokiej kontrybucji, wyrzucono z miasta, a jako że Rosjanie i Prusacy nie przepuścili ich przez
swoje posterunki, ludzie ci żywili się
tylko tym, co znaleźli na ziemi niczyjej.
Poza mury twierdzy Francuzi wyrzucili
nawet dzieci z sierocińca. Na szczęście,
dzięki staraniom jednego z carskich
POMERANIA STYCZEŃ 2015
literatura / ROK KS. LEONA HEYKEGO
generałów, po dwóch tygodniach tułaczki pozwolono im przejść do bezpiecznej
strefy. Dla mnie ten epizod jest jednym
z symboli oblężenia z 1813 roku.
Właściwie na każdej stronie Oblężenia
widzimy, że autor świetnie zna historię.
Dotyczy to nie tylko dziejów ważnych
postaci, jak np. wspomniany Jean Rapp,
ale także kuchni oblężonego Gdańska,
ubrań, uzbrojenia, ówczesnego wyglądu
miasta itp. Ile czasu zajęło ci studiowanie takich historycznych szczegółów?
Poznawanie życia codziennego dawnych
gdańszczan jest zajęciem niezwykle czasochłonnym. W moich przypadku nie
było inaczej. Poznawanie realiów epoki
zajęło mi kilka lat i w zasadzie nabrało
tempa, kiedy… powieść była już gotowa. To zajęcie wydaje mi się na tyle fascynujące, że wciąż szukam rozmaitych
śladów związanych z Gdańskiem napoleońskim. Niedawno na przykład miałem
okazję zobaczyć zapiski Krzysztofa Celestyna Mrongowiusza, w których stwierdza, że musi przestać palić, bo „słabuje
na zdrowiu”. Poczyniona na marginesie
książki notatka jest datowana na czerwiec 1813 roku, czyli niemal dokładnie
ten czas, w którym dzieje się akcja powieści! Tego rodzaju drobiazgi działają
na wyobraźnię i niejako pozwalają wejść
w skórę ludzi żyjących kilkaset lat temu.
Jak dobrze trzeba znać Gdańsk, żeby
czytając Oblężenie orientować się, gdzie
właśnie toczy się akcja?
Każdy, kto zna miasto choćby tylko pobieżnie, bez problemu odnajdzie opisywane przeze mnie miejsca. Takie zresztą
było moje założenie przy pisaniu książki.
Współczesny Gdańsk różni się dość mocno od tego z XIX wieku, a ja nie chciałem
prowadzić Czytelnika do miejsc nieistniejących. Zamiast tego zaproponowałem na przykład scenerię ulicy Ogarnej
czy katedry w Oliwie.
Skąd u ciebie ta miłość do historii Gdańska?
Urodziłem się w Gdańsku, wychowałem,
tutaj też pracuję. Nie wiem, czy mówienie o miłości do historii miasta nie byłoby nadużyciem, ale na pewno jest to
moje miejsce na ziemi.
Rozmawiał Dariusz Majkowski
POMERANIA stëcznik 2015
By nie zniknęła pamięć…
Z Iwoną Piastowską, dyrektorką Biblioteki Publicznej Gminy
Szemud, rozmawiamy m.in. o planach związanych z ustanowieniem roku ks. Leona Heykego, który jest patronem tej placówki.
Jak doszło do nadania szemudzkiej bibliotece imienia ks. Heykego?
Kiedy narodził się pomysł, by nadać bibliotece w Szemudzie imię, zawiązała się
specjalna komisja, której członkami byli
m.in. Franciszek Liedke (ZKP), Bolesław
Bork (pisarz i działacz ZKP), główny inicjator przedsięwzięcia Władysław Hirsz
(wójt Gminy Szemud) i Irena Piastowska
(ówczesna dyrektorka biblioteki).
Rozmów było sporo, zanim ostatecznie zdecydowano się na wybór patrona dla szemudzkiej książnicy, którym
został ks. Heyke. Również czytelnicy
i mieszkańcy gminy po przedstawieniu propozycji uznali, że jest to słuszny
wybór, i pomoże w tym, by nie zniknęła pamięć o tak wielkim człowieku, jakim dla Kaszubów i dla naszego terenu
jest Leon Heyke.
Nadanie imienia nastąpiło 8 czerwca 1992 r.
Jak kultywujecie pamięć o waszym
patronie?
Biblioteka w Szemudzie początkowo co
roku uroczyście obchodziła ten ważny
dzień. Obecnie bardzo uroczystą formę
nadajemy obchodom organizowanym
co 5 lat. Na przykład na 15-lecie, czyli
w 2007 r., mieszkańcy mogli wysłuchać
bardzo interesującego wykładu Jowity
Kęcińskiej pt. „Leon Heyke – Świętopełk
literatury kaszubskiej”. Z okazji 20-lecia
wydaliśmy gazetkę informacyjną i o naszym patronie, i o bibliotece.
Warto również wspomnieć zaprzyjaźnionego z nami czytelnika z Wrocławia, profesora Wojciecha Pisarskiego, który gdy tylko się dowiedział, że
patronem biblioteki ma zostać Leon
Heyke, systematycznie przekazywał
nam informacje o nim znajdujące się
w instytucjach i uczelniach we Wrocławiu, gdzie Heyke w 1912 r. dokończył
studia doktoranckie.
Macie już jakieś plany w związku z Rokiem ks. Heykego?
Dla naszej biblioteki jest ogromnym
wyróżnieniem decyzja Rady Naczelnej
ZKP o ustanowieniu roku 2015 Rokiem
ks. Leona Heykego.
Jeszcze w styczniu odwiedzą naszą
książnicę gimnazjaliści z Luzina, aby poznać jej patrona. Przekażę im, jak doszło
do nadania imienia, i oczywiście przedstawię postać ks. dr. Heykego. Wiem
też, że gimnazjaliści będą mieli konkurs
z wiedzy o życiu i twórczości naszego patrona. Mam ponadto pomysł, aby i w naszej gminie taki konkurs zorganizować,
może na szczeblu powiatowym.
Na pewno w okolicach 10 października, kiedy obchodzić będziemy 130. rocznicę
narodzin patrona naszej placówki, zorganizujemy „Urodziny ks. dr. Leona Heykego”.
Myślę, że w trakcie tego roku pojawi
się jeszcze mnóstwo innych inicjatyw,
aby godnie uczcić to, że 2015 został
ogłoszony Rokiem ks. Leona Heykego.
51
Jerzy Nacel
patriotami tego kaszubskiego, musimy
się go uczyć. [Weronika Rogala] KaJerzy Nacel urodził się w 1937 roku w Karjest
trudnym
językiem,
dlatego
szëbsczi
tuzach
w rodzinie
kaszubskiej. Jako
dwuletnie
dziecko stracił ojca, który został rozstrzelany
(…) coraz
go mniej
młodzieży
używa.
przez Niemców
w lesie kartuskim
we wrześniu 1939 roku za działalność antyhitlerowską
[Martyna
Kobierowska]
w ramach
Związku Zachodniego. SzkołęNabralibyśmy
podstawową i liceum ogólnokształcące ukończył
wprawy,
gdybyśmy
toWydziale
ćwiczyli
często.
w Kartuzach.
Po studiach na
Farmaceutycznym dawnej Akademii Medycznej
w Gdańsku podjął
pracę asystenta w Katedrze
Krajewski]
Nawet w cza[Wojciech
i Zakładzie Chemii Ogólnej tej uczelni. Oprócz działalności dydaktycznej
(również jakosie
współautor
skryptów
chemii dla
studentów medycyny)
lekcji,
które
odbywają
się w języku
brał udział w cyklu badań (syntez) nad substancjami przeciwcukrzycowymi (współpraca
ze
starogardzką
Polfą).
polskim, pozwalam sobie wtrącić takie
Będąc członkiem
Polskiego Towarzystwa
Historii Medycyny
i Farmacji zajsłowa
kaszubskie.
Omawialiśmy
np.
mował się historią aptekarstwa na Kaszubach – w efekcie powstała monografia aptekarstwa kartuskiego. Jest również współautorem haseł Encyklowzory
elektronowe
kreskowe,
czyli
pedii Zielarstwa i Ziołolecznictwa Wydawnictwa Naukowego PWN-u.
Czë młodi lëdze
sztrichòwé mòdła, takie wstawki będę
Jako członek Zarządu Oddziału Gdańskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Poinicjuje upamiętnienie miejsc związanych z obecnością Kana pewno
robił.Ziemią Kaszubską przejawia
zaczekawiony są kaszëbizną? morskiego
szubów w Gdańsku.
Jego zainteresowanie
się również w działalności publicystycznej, głównie na łamach czasopi[TVP]
Czy
inne
sma społeczno-kulturalnego
Pomerania.
Prywatnieprzedmioty
bibliofil i amator gry też chciałTVP Gdańsk, Wiedno Kaszëbë, 12.11.2014 w szachy. Od 2003 roku jest emerytowanym
nauczycielem akademickim.
byś
mieć
w
języku
kaszubskim?
http://www.tvp.pl/gdansk/publicystyka/
[R.
Rafiński]
Nie
byłoby to problewiedno-kaszb/wideo/odc-12112014/17623782
mem dla nas. Musielibyśmy się tylko
bardziej przyłożyć do języka kaszubWidzymë szkòłową jizbã, w chtërny kòl skiego, żeby nim władać w 100 procenbiórka stoji białka, w rãce mô statk ze skła, tach.
***
na scanie tôfla, a na ni periodny ùstôw
[Dariusz Glazik, naczelnik Wydziapierwiôstków. Czedë w programie gôdô
sã pò kaszëbskù, na ekranie pòjôwiô sã łu Edukacji, Kultury i Sportu w Starostwie Powiatowym w Bytowie] Myślę,
pòlsczi tłómaczënk.
[TVP, Anna Cupa-Dziemińska] Ùczba że to mogłaby być fantastyczna i atrakchemie pò kaszëbskù? To je mòżlywé cyjna lekcja, nie tylko sam język kaszubi to je gwësno naju przińdnota. Ale ski w języku kaszubskim, ale również
czë młodi lëdze zaczekawiony są i inne przedmioty (…)
[TVP] Gôdają w Bëtowie, gdze
kaszëbizną? To dzysô sprawdzymë.
W Brusach, Bëtowie i Chònicach. w slédnëch dwùch latach ò czileset proKòżdô szkòła je òsoblëwô. W Brusach ceńt ùrosła lëczba ùczniów, co w strzéddzejô jedurné na swiece kaszëbsczé nëch szkòłach ùczą sã ka­szëbsczégò.
liceùm òglowòsztôłcącé. Ta szkòła jak- To ewenemeńt na całé Kaszëbë, bò
no pierszô na Kaszëbach zaczãła ùczëc wëmëslëlë tuwò sztipendia za nôùkã
kaszëbsczégò jãzëka ju 23 lata temù. kaszëbsczégò.
[Dariusz Glazik] Chcieliśmy zmotySą pionierama. Òstatno zaczinają pò
kaszëbskù ùczëc jinëch przedmiotów, wować dodatkowo uczniów do nauki języka kaszubskiego, stąd pojawił się też
na przëmiôr chemie.
[Uczéń kòl tôflë] Westrzód chemi­ pomysł ufundowania stypendiów dla
cznëch reakcjów mómë reakcjã syntezë, trzydziestki najzdolniejszych uczniów
reakcjã analizë i jinszi rozkładzënë, w każdym typie szkoły. Te pieniądze,
reakcjã pòjedinczi wëmianë i reakcjã oczywiście, pochodzą ze zwiększonej
subwencji oświatowej dla powiatu bydëbëltny wëmianë.
[Ùczenka trzimie statk z jaczims płinã] towskiego, którą przeznaczamy właśnie
na wypłatę stypendiów, ale również na
Terô wlejã chlorowòdorowi kwas…
[Wojciech Krajewski, nauczyciel pomoce dydaktyczne do nauczania jęchemii w Kaszubskim Liceum Ogólno- zyka kaszubskiego oraz na wycieczki.
kształcącym w Brusach] Taką inspira- Łącznie z samego kaszubskiego zwiękcją na pewno był pierwszy podręcznik szona subwencja jest o ponad 2 miliony
z chemii, napisany w języku kaszub- złotych. Na stypendia przeznaczamy
skim przez pana Jerzego Nacla. Na 500 tysięcy złotych.
Gôdają ùczniowie z bëtowsczi szkòłë
podstawie tego podręcznika napisałem
scenariusz lekcji. Podsunąłem pomysł [Ania Friede] Téż mògą bëc dëtczi,
ale to je tak z miłotë dlô ti mòji môłi
młodzieży. (…)
Gôdają ùczniowie KLO [Rafał Ra- òjczëznë.(…) [Patryk Jakubek] Në kąsk
fiński] To jest nasz regionalny ję- je... Jakbë nie bëło dëtków, to bëm nie
zyk. Powinniśmy (…) jesteśmy jakby chòdzył tak czãsto. Ale chcôłem téż
CHEMIÔ
ÒGLOWÔ I ÒRGANICZNÔ
CHEMIÔ ÒGLOWÔ I ÒRGANICZNÔ
okładka2.indd 1,3
52
Jerzy Nacel
2013-06-21 15:42:44
sóm dlô sebie, żebë sã kąsk naùczëc.
[Małgorzata Kop Ostrowska] Czëjemë
sã trochã wëróżniony przez to, taczi
wëjątkòwi, że za nôùkã pieniãdze dostajemë.
[Wioletta Katarzyna Ratajczak-Toczek, nauczycielka języka kaszubskiego] Jô ju widzã ù naszich ùczniów, że
òni gôdają: „Pani, nawetka jakbë më nie
dostelë tëch dëtków, më bë téż chòdzëlë
na tã rodną mòwã, bò tu je tak fajno,
wiesoło, mòżemë sã pòtkac”. (…)
[TVP] 30 ùczniów z kòżdi strzédny
szkòłë z bëtowsczégò krézu dostôwô
co miesąc za nôùkã kaszëbsczégò 150
złotëch (…). Tej gwësno nôùka sã lónëje.
[Dariusz Glazik] Rzeczywiście skutek był potężny, tak jak przewidywaliśmy. Przed programem stypendialnym,
który już drugi rok szkolny funkcjonuje, mieliśmy zaledwie kilkudziesięciu
uczniów, i to w jednej szkole, uczących
się języka kaszubskiego. W tej chwili
w pięciu zespołach szkół ponadgimnazjalnych młodzież uczy się języka
kaszubskiego i w dwóch specjalnych
ośrodkach szkolno-wychowawczych.
Łącznie to zdecydowanie ponad 300
osób uczy się tego języka.
[TVP] Òstôwô dërch mòralné pita­
nié: czë płacëc za nôùkã rodny mò­wë?
A z drëdżi stronë, jak jinaczi mò­t i­
wòwac, skòrno młodzëzna w strzé­dnëch
POMERANIA STYCZEŃ 2015
Z drugiej ręki
szkòłach bez 3 lata mùszi sã rëchtowac do maturë (…) i mô fùl jinëch
zajimniãców?
***
[TVP] Wedle òstatnëch pòdôwków
Kù­ratorium Pòùczënë we Gduńskù ka­
szëbsczégò w całoscë ùczi sã latos kòle
18 200 sztëk ùczniów, z tegò 78% w spòd­
lecznëch szkòłach, 16% w gimnazjach
i le 6% w strzédnëch szkòłach.
[Łukasz Grzędzicki, prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego] Nôùka
w szkòłach strzédnëch (…) to je kwestia
przede wszëtczim òrganizacyjnô. I tu
nôwiãcy mają do zrobieniô direktorzë
szkòłów i samòrządowcë. Jeżlë młodi
lëdze, co dojéżdżiwają do szkòłë strzédny, ni mają aùtobùsu, cobë wrócëc dodóm, to ni mògą òstac w szkòle dłëżi na
tim jãzëkù kaszëbsczim.
(…) są rozmajité mòtiwacje. Jô më­
szlã, że młodi lëdze ùczą sã ka­szëb­
sczégò, bò są czekawi swiata (…), ale
wiém téż, że są samòrządë, chtërne
wprôwadzają rozmajité zôchãtë (…),
fùndëją stipendia dlô młodëch lëdzy.
Ti, co chcą sã ùczëc (…) wedle mòjégò
pòzdrzatkù, pòwinni dostac dobré stipendium.
Pierszi sztudérzë
etnofilologie kaszëbsczi
Radio Gdańsk, Na bôtach i w bòrach, 14.12.2014
http://www.radiogdansk.pl/index.php/audycje-rg/radio-gdansk-po-kaszubsku/
item/19299-najpiekniejsza-kaszubka.html
[RG, Magdaléna Kropidłowskô] Całima miesądzoma żelë w niepewnoscë,
czë stwòrzą dlô nich czerënk. Jak ju
władze ùczelni zagwësniłë, że czerënk
pòwstónie, zafelowało chãtnëch. Jak
nalazło sã dosc chãtnëch, zafelowało pieńdzy. To wszëstkò bawiło dwa
lata, ale skùńczëło sã szczestlëwie.
Studencë etnofilologie kaszëbsczi, ti,
jaczich szukôł Ùniwersytet Gduńsczi
i jaczich do studiowaniô zachãcywałë
kaszëbsczé media, są pierszima
w historii sztudérama pierszégò
w historii czerënkù na ùniwersytece
nastawionégò blós na ùczbã jãzëka
i kùlturë kaszëbsczi. (…) na te studia
POMERANIA stëcznik 2015
Òdjimk ze stronë czerënkù: https://www.facebook.com/etnofilologiakaszubska?fref=ts
zapiselë sã nié blós swiéżi maturziscë,
ale téż lëdze dozdrzeniałi (…)
[sztudérka 1, Brigita Michalewicz] (…) Je nas małô grëpa i przez to czëjemë
sã taczi zjednóny baro.
[sztudérka 2] Më sã tuwò ùczimë
filozofii, mómë téż kaszëbsczi jãzëk
– w pisënkù, czëtanim, gôdanim,
psychòlogiã, pedagogikã i (…) jinszé
hùmanisticzné przedmiotë.
[sztudérka 1] Wszëtkò to je pò­trzé­
bné, żebë më mòglë w przińdnëch latach ùczëc i zajmòwac sã kaszëbsczim
jãzëkã.
[RG] A wa jesta zadowòlony z tegò,
co wa pòtkelë tu na tëch studiach? (…)
Czë to sã realizëje, to, co wa chcelë?
[sztudéra 1] Kąsk jo, a kąsk nié, bò
to, co mie sã widzy, to je to, że na naji
je taczé wiôldżé wëzdrzenié, że sã nas
zaprôszô na promòcjã ksążczi czë jaczis wëkłôd (…) Co trzecô strzodã (…)
më mómë (…) zajãca w terenie. To, co
sã tak mni widzy, to taczé przedmiotë,
jak psychòlogia, pedagògika, ale wiém,
że to je pòdstawa programòwô, i jinszi
drodżi ni ma.
(…)
[RG] Pani je przedstôwcą tëch star­
szich studentów na etnofilologie ka­
szëbsczi. Czemù pani w taczim wiekù
sã zdecydowa jic na studia?
[sztudérka 1] Prawie temù, że terô
jô móm na to czas. Czej jô bëła młodô,
zajima sã robòtą, dzecoma. A terô, czej
dzecë wëszłë z dodomù, mògã realizowac swòje marzenia (…). Nigdë nie je
za pózno. (…)
[RG] Jaczé wa môta planë związóné
z tima studiama, co pò studiach?
[sztudérka 3] Jô nie wiém jesz, co jô
bãdã robic. Ale jô bë chcała do radia abò
ùczëc dzecë w szkòle, taczé malinczé
nôlepszé są do ùczeniô.
[sztudérka 4] Ja nie mówię po kaszubsku, przyszłam tutaj, żeby się nauczyć tego kaszubskiego. Jestem (…)
w tej chwili na piątym roku etnologii na
Uniwersytecie Gdańskim, i język przyda
mi się bardzo do badań terenowych. Jeżeli ktoś mówi do mnie po kaszubsku,
to również powinnam odpowiedzieć po
kaszubsku, bo tak wydaje mi się bardziej
kulturalnie, więc postaram się nauczyć.
[sztudéra 1] Wiedno bëło mie wstid,
że kaszëbsczi jãzëk znajã (…), leno że historii nie znóm, temù jô to wzął.
[sztudérka 2] Żëcé zrobi swòje, ale
jô mëszlã, że jô bë chca do szkòłë i tam
ùczëc dzôtczi kaszëbiznë i tegò, co jô
tuwò sã naùczã (…).
[RG] Dopòwiém, że na etnofilologie
kaszëbsczi sztudérëje szternôsce sztëk
lëdzy.
53
Znaki ludowej pobożności
Andrzej Ortmann, mieszkaniec podchojnickiego Czartołomia, od kilkunastu lat zajmuje się dokumentowaniem
historii lokalnych obiektów kultu religijnego. Owocem tej pasji były najpierw
publikacje traktujące o przydrożnych
znakach pobożności z terenu parafii
w Krojantach, a następnie z dekanatu
chojnickiego. Autor nie ustawał w swojej peregrynacji szlakiem krzyży i kapliczek, czego pięknym, materialnym
świadectwem jest album Boże Męki powiatu chojnickiego.
Wydawnictwo, opatrzone przedmową prof. Jacka Knopka, stanowi
wartościowy przyczynek do badań nad
kulturą duchową i historią regionu.
W publikacji odnajdziemy opis aż 652
współczesnych obiektów związanych
z pobożnością ludową; zamieszczono
również informacje o nieistniejących
już Bożych Mękach (np. krzyżach ściętych przez Niemców w czasie II wojny
światowej). Nawigację po tej ciekawej
lekturze ułatwia to, że kolejne rozdziały odnoszą się do jednostek terytorialnych: miast i gmin powiatu. Godna
podkreślenia jest myśl autora zawarta
we wstępie: „Boże Męki nie same tworzą historię. To żywi ludzie, ich budowniczowie i ci, którzy się przy nich zbierają lub zbierali (...)”. Z wieloma z nich
rozmawiał A. Ortmann, gromadząc
materiał do opracowania. Informacje
przekazane przez mieszkańców i fundatorów miały dla autora największą
wartość, ponieważ zasób faktografii
dotyczącej tego rodzaju obiektów kultu
jest bardzo ograniczony. W ostatnich latach pojawiły się natomiast liczne publikacje zawierające wizerunki plastyczne
kapliczek czy figur wolno stojących (bez
szczegółowego opisu, np. na Kociewiu
Świeckim teka rysunków Łukasza Lewandowskiego, wykonanych z natury).
54
Nierzadko życzliwi mieszkańcy
udostępniali autorowi także zdjęcia
archiwalne z rodzinnych zbiorów, co
miało niebagatelne znaczenie szczególnie w przypadku znaków pobożności
o odległej metryce bądź nieobecnych
już w lokalnym krajobrazie. Eksploracja
terenowa przyniosła też bogaty plon
ikonograficzny w postaci licznych fotogramów (np. zdjęcia grot z figurami
z obszaru gminy Brusy, s. 59, 72 czy 76).
Pożyteczna okazała się również kwerenda biblioteczna, przeprowadzona
m.in. w chojnickim muzeum i bibliotece
publicznej. Autor uważnie śledził strony
internetowe, np. parafii, stowarzyszeń
oraz urzędów miast i gmin.
Album, starannie wydany przez
Bernardinum i współfinansowany ze
środków Unii Europejskiej, powinien
się znaleźć na półce z regionalnymi rarytasami – cieszy oko, skłania do refleksji oraz wzbogaca zasób naszej wiedzy
o pomorskiej kulturze religijnej. I zaprasza Czytelnika „Pomeranii”, „by wyruszył na szlak, podziwiać otaczające nas
piękno. A w podziwie nad wielkością
i mądrością Stwórcy, by usiadł gdzieś
pod krzyżem i w modlitwie podziękował Bogu za Jego dzieło” (s. 9).
Kazimierz Jaruszewski
Andrzej Ortmann, Boże Męki powiatu chojnickiego, Chojnice 2014.
Dzieje stawania się miastem
Samorządowe władze Rumi przywiązują znaczną wagę do poznania i upowszechnienia dziejów miejskiej społeczności. Jednym z najnowszych tego
dowodów jest publikacja Sylwii Bykowskiej Historia Rumi w latach 1945–1990,
stanowiąca drugi tom współczesnej
monografii historycznej tego miasta
pod redakcją Błażeja Śliwińskiego,
w całości sfinansowana przez miejski
samorząd.
Autorka tej książki po kolei, ciekawie i w przystępny sposób omówiła
w niej rozwój przestrzenny i gospodarczy Rumi oraz przejawy życia społeczno-politycznego tej miejscowości.
Następnie, nietypowo jak dla tego typu
opracowań, przedstawiła zagadnienia
oświatowe, kulturalne oraz religijno-kościelne. Mianowicie uczyniła to poprzez
opis dziejów poszczególnych rumskich
szkół, placówek i organizacji kulturalnych oraz czterech miejscowych parafii,
bez sprowadzenia ich historii do wspólnego mianownika, uogólnienia. Całość
poprzedza przedmowa pióra burmistrz
Elżbiety Rogali-Kończak i wstęp odautorski, a kończy interesujący aneks
opracowany przez Beatę Możejko „Historia symboli samorządowych: herbu
i flagi”. Integralną częścią publikacji są
też liczne przypisy, bibliografia, spis tabel oraz indeks osób, co w dużej mierze
nadaje książce charakter naukowy. Oddzielnie należy wspomnieć o starannej
szacie edytorskiej (na pewno lepszej niż
opublikowanego w 2012 r. tomu pierwszego monografii Historia Rumi. Od pradziejów do 1945 r.) i bogatym materiale
ilustracyjnym, stanowiącym wartość
samą w sobie.
Należy podkreślić, że podstawę rozważań S. Bykowskiej stanowiła szeroka
baza źródłowa, w tym zawartość kilku polskich archiwów państwowych
i rumskich instytucji, liczne czasopisma, kilka stron internetowych oraz
bogata literatura przedmiotu, m.in., co
warto podkreślić, kilkadziesiąt miejscowych kronik. Dobrze to świadczy nie
tylko o podejściu autorki do warsztatu
historyka – regionalisty, ale także o rumianach, którzy najwyraźniej czynnie
włączyli się w przygotowanie publikacji
o ich historii. Jednak w tym kontekście
POMERANIA STYCZEŃ 2015
LEKTURY
trójmiejskiej drukarni wydawnictw
podziemnych. Warto tutaj dopowiedzieć, że prowadzące ją osoby dalekie
były od wykorzystywania swojej pracy
do urzeczywistniania celów osobistych,
także awansu w podziemnej hierarchii:
„Złożoną materię tych zagadnień [strategii działań podziemnych – dop. BB]
gotowi byliśmy powierzyć lepiej do tego
przygotowanym inteligenckim, solidarnościowym elitom” (s. 59). Czy wyzbycie się prywatnych ambicji, często ważących negatywnie w historii naszego
kraju i regionu, było jedną z przyczyn
sukcesu polskiego, pomorskiego społeczeństwa w przełomie 1989 r.?
Środowisko szeroko pojętych kaszubskich regionalistów, w tym najbardziej członkowie Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, najmocniej powinno
jeszcze bardziej szkoda, że nie wykorzy- docenić to, że w opracowaniu S. Bykowstano relacji mieszkańców Rumi pamię- skiej rumscy Kaszubi są ważnym podtających opisywane osoby i wydarzenia. miotem narracji, a Zrzeszenie uznano
Jak sądzę, był to jeden z powodów, dla za jedną z dwóch (obok Związku Harktórych w niektórych partiach książ- cerstwa Polskiego) organizacji, które
ki zbytnio zaufano źródłom pisanym, miały największy wpływ na dzieje
w tym szczególnie prasie, a przecież jej Rumi w ostatnich dziesięcioleciach. Wytreść formułowano wówczas na wyraź- mownie świadczy o tym poświęcenie
ZKP jednego z podrozdziałów.
ne polityczne zapotrzebowanie.
Trzeba jednocześnie powiedzieć,
Na pew no przełomową datą
w historii Rumi jest rok 1954, w którym że niektóre stwierdzenia autorki (jeżeli
otrzymała ona prawa miejskie. Lektura nie są pomyłką) ukazują, że Zrzeszenie
prezentowanej książki stanowi dobre jest odbierane w niektórych środowiuzasadnienie tezy, że co prawda było to skach inaczej, niż sądzą jego członkowydarzenie znaczące, ale nie spowodo- wie. Potwierdza to sformułowanie: „Na
wało natychmiastowej eliminacji z no- obszarze Kaszubszczyzny [winno być:
wego miasta cech typowych dla osad Kaszub – dopis. BB] procesowi temu towiejskich. Te nadal były obecne, co mię- warzyszyła potrzeba zamanifestowania
dzy innymi poświadczają trudności ze jednocześnie etnicznej tożsamości nastworzeniem typowego miejskiego cen- rodowej [podkreśl. moje – BB]. Na teretrum Rumi z ratuszem, współczesnym nie Rumi objawiło to się powołaniem do
rynkiem itp., mającego stanowić, we- życia w czerwcu 1981 roku rumskiego
dług niektórych osób, ostateczne prze- Oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego”. Krótko dodam jedynie, że
zwyciężenie jej wiejskiego rodowodu.
Cieszy, że pracy S. Bykowskiej nie w oficjalnych dokumentach Zrzeszenie
można odbierać jako opracowania, któ- odcina się od przypisywania Kaszubom
re mogłoby wzbudzić zainteresowanie oddzielnej narodowości.
Nie ustrzeżono się w tej publikacji
jedynie niewielkiego kręgu osób mniej
lub bardziej związanych z Rumią, czy od potknięć redakcyjnych, stylistyczteż miłośników regionalnej historii. nych, błędnie podanych imion wymieZnajdziemy w niej bowiem sporo wąt- nianych osób, pomyłek w zapisach bików o znaczeniu szerszym, mocno wpi- bliograficznych itp.
Przede wszystkim jednak jest pewsanych w dzieje większych społeczności
i na nie wpływających. Do nich między ne, że Historia Rumi w latach 1945–1990
innymi zaliczam nadal mało znany fakt stanowi ważną pozycję w powiększająfunkcjonowania w Rumi w latach 1984–­ cej się bibliografii historii Kaszub, tym
–1989 największej w rejonie aglomeracji cenniejszą, iż mocno potwierdza ona
POMERANIA stëcznik 2015
duże znaczenie opracowań lokalnych
dla powstawania bardziej ogólnych publikacji.
Bogusław Breza
Sylwia Bykowska, Historia Rumi w latach 1945–
–1990, Wydawnictwo Region, Gdynia – Rumia
2014.
Baro krótkò tatczëznë
Czedë jô wzął do rãczi nônowszą ksążkã
ks. Władisława Szulësta – historiczną
mònografiã wsów Gòstómkò, Żółno
i Suminë – tej jô sã baro skrësził. Kò
to są môle z naszi parłãczni z aùtorã
z lëpùsczi parafii (czim człowiek je
starszi, tim barżi za tak czims teskni),
wiosczi, jaczé jô znóm òd dzecka, przez
lëdzy, chtërny przëchôdelë do kòscoła,
a colemało czej przëjéżdżelë na mszã
swiãtą i kòl nas doma òstôwielë swòje
kòła. Czemù ùsôdca wzął na naùkòwą
warkòwniã prawie te trzë wsë? W ksążce ni ma ò tim wërazny nadczidczi. Czej
jô zazwònił do aùtora do Lëpùsza i sã
gò ò to spitôł, òn mie òdrzekł, że to są
jego rodné stronë. Gòstómkò – rodzynnô wies, Żółno nôleżało wiedno do
szôłtëstwa w Gòstómkù, a Suminë bëłë
lesnictwã. Wszãdze tamò lëdze pôsalë
bëdło, mielë leżnosc spòtëkac sã jakò sąsadze. To bëła ta jich òbéńda, pòspólnô
krôjna.
W pisanim ti ksążczi Władisłôw
Szulëst pòdpiérô sã baro bògatą lëteraturą, archiwalnyma dokùmeńtama, ale
téż wiele wiédzą swòjégò starka Ferdinanda i gwôsnym doswiôdczenim.
Co je wôrt zapamiãtaniô z prësczégò
cządu tëch wsów? Przed wszëtczim to,
że Miemcë zbùdowelë w Gòstómkù
szkòłã, chtërna bëła z jedny stronë
skôrbnicą wiédze, a z drëdżi germanizacyjnym nôrzãdzã, môlã zniewòleniô. Że
w Gòstómkù rosła liczba katolëków i że
katolëcë żenilë sã z lëtrama, a w całoscë
żëlë zgódno, jak dobri sąsadze.
W cządze midzëwòjnowim do
szkòłë w Gòstómkù przëszlë szkólny
z Pòlsczi i nié le ùczëlë dzecë, ale téż
mielë starã ò rozwij kùlturë, w tim kaszëbsczi i materialny.
Dotëchczas żëcé tuwò szło wedle
pòlsczi rzeklënë: wies zacësznô, wies
55
LEKTURY
– w Lëpuszu; le terô ju przëjéżdżiwają
nié na kòłach, ale colemało aùtama. Ja k w ied no aùtor za m iesc y ł
w ksążce dzesątczi òdjimków – stôrëch
i nowëch, wszëtczé òpisóné, z mionama i nôzwëskama òdjimniãtëch;
je to baro bëlnô robòta, bò w rodzynnëch albùmach są zdjãca, chtërnëch
gwôscëcele ju ni mògą w całoscë
pòwiedzec, chto na nich je.
Baro wôrtné są téż planë katastralné – òd prësczégò cządu do dzys.
Òsoblëwò ta mònografiô sprawi
wiele redoscë nôleżnikóm lëpùsczi parafii. Jô jã czëtôł z czerzwionyma plachcama na skarni.
Stanisłôw Janke
spòkójnô. II swiatowô wòjna wszëtkò
zmieniła. Nastôł czas miemiecczich represjów, òsobistëch i zbiérnëch dramatów. Hitlerówcowie wsôdzelë lëdzy do
lagru Stutthof, a partizanowie kredlë
doróbk gòspòdarzów. Aùtor pisze ò czekawim i dramaticznym zetkanim przédników Tajny Òrganizacji Wòjskòwi „Grif
Pòmòrsczi”: „W Gòstómkù Léón i Józef
[Kùlasowie] wiele razy przebiwelë ù rodzënë Żëwicczich. Na jednym z zetkaniów »Jur« (Dambek) i »Ryś« (Gierszewski)
pòwadzëlë sã ze sobą i wëcygnãlë pistóle, tej Léón i Józef Kùlasowie zareagòwelë
i pòwiedzelë, że chtëren pierszi strzeli, tegò zabiją. Wtenczas »Jur« i »Ryś«
zatknãlë pistóle za pas”. Dali W. Szulëst
pisze: „Czej òmôwiómë to zańdzenié,
wôrt je nadmienic, że pòdług Zdzysława Kùrowsczégò Dambk béł człowiekã
nieòbliczalnym i bezwzôjnym, ùdbôł
sobie zniszczëc Józefa Gierszewsczégò,
chtëren bòdôj stanął na jegò drodze”.
Cząd pò wòjnie téż przëniósł jiwer
wiele mieszkańcóm tëch môlów. Władza przejmòwała i ùpaństwòwiała
zemiã gbùrów (jesz pò wòjnie tak jich
zwelë w ùprocëmnienim do pléwków
– môłorolnëch chłopów).
Baro wôrtnô je wiédza, że mieszkańcë do dzys mają starã ò religijné
zwëczi: majewé, różańcowé, pùsté noce.
Przë tim gôdô sã, że òd wieków chòdzą
do tegò samégò parafialnégò kòscoła
– pòd wezwanim Michała Archanioła
56
Władysław Szulist, Dziedzictwo przeszłości. Gostomko, Żółno, Suminy [ksążka wëdónô przez
aùtora], Lipusz 2014.
Mãka Pańskô na Swiãtëch Górach
Kristina Labùdda (rocznik 1940) pò­
chòdzy z Wëszecëna, je emeritowóną
wielelatną szkólną. Lata lateczné wespółdzejô z wejrowsczima francëszkanama, òd 2011 jakò òsoba swieckô je
pòdwëższą sostrą III Francëszkańsczégò
Zôkònu w Wejrowie; tamò francëszkanie mają starã nad kalwarią i znónym
z cëdownoscë òbrazã Matczi Bòsczi
Wejrowsczi, patronczi Ùzdrowieniô
Chòrëch na Dëszë i Cele. Ju jakò szkólnô Kristina Labùdda bëła rozlubionô
w mùzyce, teatrze, literaturze. Jakò
pòetka miała swòjã pierszëznã jakò
55-latnô białka wiérztã „Kaszëbskô Jerozolëma”.
Dopiérze prawie pò dwadzesce
latach òd pierszëznë ùkôzała sã ji
pierszô pòetickô ksążka Z Chrystusem
przez Kaszubską Golgotę. Z cerpiącym
Christusã przez Wejrowską Gòlgòtã”. Są
to pòeticczé rozmiszliwania ò Mãce
Pańsczi, sztërnôsce stacjach Krziżewi
Drodżi pisóné pò pòlskù i aùtorskò przetłómaczoné na kaszëbsczi jãzëk. Pòetka
pisze biôłé wiérztë, co w ji pòkòlenim je
rzôdkò spòtikóné.
Dzysô przë tak rozpùstnym jã­zë­
kù pùbliscysticzi, mediów, a na­wetka
lëteraturë, jãzëk wiérztów Kristinë
Labùddë je òsoblëwą òazą wã­zło­wa­toscë.
Prof. Jerzi Tréder napisôł pò pòlskù ò ji
kaszëbsczim jãzëkù hewò le tak: „Jak
samé rozmiszlania, tak pòprawnô i razã
prostô, piãknô, do përzënë zrozmiałô je
kaszëbizna tëch rozwôżaniów. Mòże
òna bëc prawie fòrmą kùltiwòwaniô
rozwiju mòwë Kaszëbów, chtërny tak
lëcznô ùczãstniczą w kalwarijnëch
nôbòżéństwach”.
We strzodã 26 lëstopadnika 2014
rokù w Mùzeùm Pismieniznë i Mùzyczi
Kaszëbskò-Pòmòrsczi w Wejrowie
òdbëła sã promòcjô ksążczi Kristinë
Labùddë. Przë nafùlowóny pò brzedżi zalë młodzëzna gimnazjalnô i Ana
Jankòwskô recytowelë tã pòezjã – pò
pòlskù i pò kaszëbskù. Bëtnicë tegò
zetkaniô bëlë baro zasłëchóny w tëch
dokazach.
Pòetka bédëje nieletczé chrze­scë­
jaństwò. Sygnie wsłëchac sã w niejedne wersë „Twój krziż / niech sã stónie
/ naszą chwałą” („Christe Zbôwco”);
„Panie, pòmòżë cerpiącym / òdkrëc
mòc / kòżdégò cerpieniô, / jaczé Bóg
/ na nas zséłô” („Jezës dwigô krziż”);
„Matkò Bòlesnô, / naùczë nas cerpiec /
z gòdnoscą / pò ùtrace nôblëższich” („Jezës zjãti z krziża”).
Nimò prostégò jãzëka aùtorka nie
ùmëkô sã przed metafòrama: „Czelich gòrzczëznë / òstôł wëpiti do dna”
(„Jezës dwigô krziż”); „Ùpôdôsz, Jezë,
POMERANIA STYCZEŃ 2015
LEKTURY
/ przëgniotłi cãżôrã / naszich winów”
(„Pierszi ùpôdk Jezësa”).
Pòetickô ksążka Kristinë Labùddë
bãdze òsoblëwie wôrtnô dlô Sanktuarium Matczi Bòsczi Wejrowsczi.
Kùstosz tegò sanktuarium, ò. Daniel
Szustak, napisôł w przedmòwie pò
pòlskù: „Ten dokôz ùkazywô nama,
lëdzóm wierzącym, że nie dô sã zrozmiec Christusa, czej nie bãdzemë zdrzelë na Krziż. Nie dô sã zrozmiec cwëkù
codniowégò żëcô, czej nie bãdzemë
zdrzelë na krziż. Krziż, chtëren je Znakã
bòlescë, je téż Znakã dobëcô i paschalny
redotë”.
W całosce wiérzte tercjarczi z Wejrowa są bëlnym wkłôdã do kaszëbsczi
pismieniznë.
Stanisłôw Janke
Krystyna Labudda, Z Chrystusem przez Kaszubską Golgotę. Z cerpiącym Christusã przez Wejrowską Gòlgòtã, Wydawnictwo WR, Muzeum
Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej, Wejherowo 2014.
Wędrówki śladami
wielkich Pomorzan
Do rąk czytelników na Kociewiu i w Borach Tucholskich trafiła niedawno bardzo ciekawa publikacja. Jej autorami są
regionaliści związani z Osiem i ziemią
świecką: Mariusz Chudecki i Józef Malinowski. Książka zawiera dwa przewodniki historyczno-turystyczne dotyczące
szlaków im. prof. Alfonsa Hoffmanna
i ks. dr. Bernarda Sychty. Zostały opracowane w pierwszej dekadzie XXI w., ale
dla potrzeb nowego wydawcy, uaktualniono opisy oraz rozszerzono materiał
informacyjny i ilustracyjny. Zmieniono
też w 2013 r. przebieg jednego ze szlaków (im. A. Hoffmanna). Książka została
opublikowana jako tom I planowanej serii wydawniczej „Dziedzictwo kulturowe Wdeckiego Parku Krajobrazowego”.
W pierwszym przewodniku, o intrygującym i bardzo trafnym tytule „Profesor Alfons Hoffmann – człowiek, który
oświetlił Pomorze”, w części historycznej ukazano zasługi wybitnego uczonego i inżyniera w dziedzinie elektryfikacji Pomorza i hydroenergetycznego
POMERANIA stëcznik 2015
wykorzystania Wdy (Czarnej Wody). Autor, Mariusz Chudecki, przedstawił również znaczący wpływ hydroenergetyki
na rozwój Pomorza w okresie międzywojennym – na przykładzie elektrowni
w Gródku. Ilustracja pomieszczona na
stronie 25 publikacji ukazuje uroczyste
uruchomienie pierwszej turbiny w tym
zakładzie przez Prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego w 1923 r. W części turystycznej, opracowanej przez Józefa Malinowskiego, odnajdziemy
szczegółowy opis żółtego szlaku (wraz
z kilometrażem). Malowniczy szlak
prowadzi od Błędna do Leosi i liczy 40
kilometrów. Wędrówkę rozpoczynamy
w Błędnie (na trasie Śliwice – Skórcz),
a kończymy przy nieczynnej stacji PKP
w niewielkiej osadzie Leosia (na linii
kolejowej Laskowice – Tuchola). Czytelnika zainteresować mogą również
ciekawostki na temat sandru Wdy
(s. 73–74).
Drugi przewodnik, o rozbudowanym tytule „Piękno przyrody, ludowej
kultury i słowa. Śladami ks. dr. Bernarda Sychty po Ziemi Świeckiej”, zawiera
szczegółowe informacje biograficzne
dotyczące związków cenionego na
Pomorzu leksykografa, folklorysty
i literata z obszarem współczesnych
gmin Osie, Drzycim i Jeżewo. Na tym
właśnie terenie członkowie Bractwa
Czarnej Wody wytyczyli szlak rowerowy nazwany przez nich „naokólnym” (s. 5). Szlak zaczyna się i kończy
w Osiu, gdzie w latach 1941–1945
ukrywał się przed Niemcami ksiądz
Sychta. Trasa wiedzie przez Żur,
Drzycim, Gródek, Laskowice, Jeżewo, Czersk Świecki, Jaszcz, Brzeziny
i Miedzno, a więc przez obszar, na
którym zasłużony leksykograf gromadził materiał do trzytomowego
Słownictwa kociewskiego na tle kultury
ludowej. Większość dystansu możemy pokonać drogami asfaltowymi
o niewielkim natężeniu ruchu. Dopełnieniem części historycznej jest
opis turystyczny, traktujący również
obszernie o środowisku przyrodniczym. Zaprojektowany szlak liczy
55 kilometrów, a do większych jego
atrakcji zaliczymy m.in. wybudowane
przed II wojną światową elektrownie
wodne (Żur – na 10. kilometrze trasy
i Gródek – po 21 kilometrach). Przy
kościele w Gródku krzyżują się też
oba ukazane w publikacji szlaki turystyczne (s. 168). Natomiast w okolicy
Żuru J. Malinowski poleca odwiedziny
„kirchacza” – pozostałości dawnego
cmentarza ewangelickiego (s. 163).
Ten regionalny rzeczownik utworzono, jak podaje autor, od niemieckiego
Kirchhof – cmentarz. Ciekawostki
językowe niewątpliwie wzbogacają
przekaz o charakterze historyczno-kulturowym.
Oba przewodniki są warte polecenia Czytelnikom „Pomeranii”, szczególnie tym lubiącym piesze i rowerowe
wędrówki. Atutem wydawnictwa jest
ponadto przypomnienie zasług dwóch
wspaniałych Pomorzan. Jeden z nich
był twardo stąpającym po ziemi inżynierem, ale i marzycielem, który już od
dziecięcych lat pragnął oświetlić umiłowane Pomorze. Drugi zaś był uczonym
kapłanem, „piastunem słowa”, który
z kolei, uratował przed zapomnieniem
potężny zasób kaszubskiej i kociewskiej
leksyki. Pamiętajmy o nich na szlaku.
Ziemia świecka czeka na swoich eksploratorów!
Kazimierz Jaruszewski
Mariusz Chudecki i Józef Malinowski, Szlakami
prof. Alfonsa Hoffmanna i ks. dr. Bernarda Sychty po Ziemi Świeckiej, Bractwo Czarnej Wody
i Wdecki Park Krajobrazowy, Osie 2013.
57
z Kociewia
Trójmiejscy Kociewiacy
wybrali patrona
W Sali Mieszczańskiej Ratusza Staromiejskiego w Gdańsku 29 listopada
2014 r. odbyło się spotkanie członków
i sympatyków Trójmiejskiego Klubu Kociewiaków (TKK) – sekcji Towarzystwa
Miłośników Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gdańskim. Na początku prezes
TKK Hubert Pobłocki poinformował,
że zarząd klubu podjął rezolucję, by za
patrona Trójmiejskiego Klubu Kociewiaków obrać króla Jana III Sobieskiego. Był
on bowiem przez niemal 30 lat starostą gniewskim na Kociewiu, a ponadto
w 2015 r. minie 50 lat od odsłonięcia
w Gdańsku sprowadzonego ze Lwowa
pomnika Jana III Sobieskiego. Zebrani
przyjęli tę wiadomość oklaskami.
Następnie prezes Pobłocki przypomniał zasługi słynnego Kociewiaka
i członka TKK, prof. Stefana Raszeji, który 27 czerwca tego roku otrzymał tytuł
Doktora Honoris Causa Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego (GUM). Jest to
już drugi taki tytuł profesora, poprzedni
otrzymał od Akademii Medycznej w Bydgoszczy. Hubert Pobłocki odczytał napisaną po kociewsku relację z uroczystości
w GUM, opublikowaną w „Kociewskim
Magazynie Regionalnym”.
Prof. Stefan Raszeja, dziękując za życzenia i wyrazy uznania, podkreślił, że
Hubert Pobłocki zasługuje na tytuł „wielkiego propagatora gwary kociewskiej”.
Mówiąc o Kociewiu, wspomniał m.in.
zmarłego niedawno Józefa Weltrowskiego, członka Trójmiejskiego Klubu Kociewiaków, w latach wojny współpracującego z „Gryfem Pomorskim”.
Już tradycyjnie podczas spotkań
TKK odbywają się promocje publikacji
o Kociewiu i ich mieszkańcach, a także
książek napisanych przez Kociewiaków. Pierwsze z zaprezentowanych 29
listopada dzieł nosi tytuł Doktor Danuta
Galewska 1935–2012. Życie z pasją i troska
58
o bliźnich. Jego autorami są Adam Galewski (syn tytułowej bohaterki) i Jan Kulas.
Ten ostatni opowiedział o pracy nad
książką (w której zebrano wspomnienia,
relacje i refleksje aż 62 osób) i przybliżył
zebranym postać dr Danuty Galewskiej,
oddanej pracy i ludziom, działającej m.in.
w NSZZ Solidarność i Tczewskim Stowarzyszeniu „Trzeźwość”.
Następnie wykład na temat tożsamości mieszkańców kociewskiej wsi
Morzeszczyn w powiecie tczewskim
wygłosił Przemysław Kilian, który prowadzi badania socjologiczne w tej miejscowości.
Kolejną publikacją promowaną podczas spotkania była książka Nie licząc
pięknych dorszy zaprezentowana przez
autora, senatora Andrzeja Grzyba. Jest
to nie tylko bogato ilustrowana relacja
z jego jedenastej już wyprawy na ryby
do północnej Norwegii, ale także książka
o Kociewiu, bo w czasie tej podróży często z przyjaciółmi o Kociewiu rozmawiali. Hubert Pobłocki przed zaproszeniem
do ostatniej części wydarzenia książkę
Andrzeja Grzyba skomentował limerykiem „Lepsiej”: Toć lepsi je łowjić dorsze,
niżli robjić rzeczy gorsze.
Dodać należy, że do klubu dołączyli
kolejni członkowie, którym legitymacje
Towarzystwa Miłośników Ziemi Kociewskiej wręczyła sekretarz TKK Maria
Odya. Otrzymali je Jan Ryszard Morawski z Malenina oraz Gerard Ostrowski.
Nie zabrakło pokazu pięknych haftów autorstwa Marii Leszman z Pel­plina
i Katarzyny Nowak z Tczewa. Uczestnikom spotkania zapewniono też „Podkurek zes Zielónygo Smoka wew Gdóń­
sku” oraz szarlotkę i jabłka ufundowane
przez właścicieli Jabłoniowego Dworku
w Maleninie.
Wydarzenie zakończyły kolędy i pastorałki kociewskie pięknie wykonane
przez Kapelę Burczybas z Gniewa pod
kierownictwem Wojciecha Górskiego.
Krzysztof Kowalkowski
Fot. ze zbiorów autora
POMERANIA STYCZEŃ 2015
na zôpadnëch Kaszëbach
Robòta, chtërna je pasją
Czejbë dzesãc lat temù chtos mie rzekł, że mdã zajimac sã wësziwkama, to bëm nie dała wiarë – gôdô
Gabriela Reca, włôscëcelka warkòwégò krómù wësziwkòwégò w Tëchómiu kòle Bëtowa. To, że
terô mómë zamówienia z całégò swiata, je pòcwierdzenim, że kaszëbsczi wësziwk mô wiôldżé ùznanié
i sã baro widzy.
El ż b i é ta
P r ë c z kò w s kô
Zaczãło sã òd Gzubów
W samim centrum wsë na jednym
z bùdinków wisy zôchãcba „Pracownia
Haftu Ręcznego i Renowacji Tkanin Unikatowych Gabi”. W òknie widzec rozmajité wësziwczi, statczi z kaszëbsczim
malënkã i farwné pùpczi. Czëkô tam na
nas włôscëcelka krómù Gabriela Reca,
chtërna sedzy prawie przë swòji maszinie. Czej nas ùzdrza, skùńcza robòtã
i ùsmiéwkã przëwita nas w swòjich progach. Zarô pòdeszła do stôrégò òrnatu,
co wërząskóny leżôł na stole.
Nad tim jô terô robiã. Je to òrnôt
z kòscoła w Bòrëszkach, baro stôri,
z pòczątkù XX wiekù abò jesz starszi.
Niechtërnëch elementów ni mòżna nigdze
dostac, tej radzyme so, jak jidze. Wiele
pòmôgô mie wastnô Inga Mach, chtërna
je dlô mie mésterką wësziwkù. Wiedno pòmòże, doradzy. Òd ni wszëtkò sã
zaczãło. Renowacjô je baro drãgą robòtą.
Rozbiérómë ne stôré materiałë, jak mechanicë aùtół na drobné dzéle, i tedë – sztëk
pò sztëkù – òdnôwiómë. Mòdlã sã tej, żebë
wszëtkò sã ùdało. Techniczi sã zmieniwają.
Tuwò prawie mómë pòdkłôd zrobiony z casta tak, żebë nitczi sã nie rozsuwałë. Jaczé
lëdze mielë tej ùdbë?! Mie zadzywiô jak ne
sostrë norbertanczi w Żukòwie tëli setków
lat temù pòtrafiłë zrobic taczé dzeła. To je
niepòjãté – dodôwô wësziwôrka.
Czedës wastnô Gabriela zajimała sã
wëchòwiwanim dzecy i kù­cha­­rzenim
na wiesołach. Ji przigòda z wë­­sziwkã
zaczãła sã w czasach, czej ji dzôtczi nôleżałë do dzecnégò karna fòl­
kloristicznégò Gzubë, jaczé òd wiele lat
POMERANIA stëcznik 2015
prowadza Lucyna Trëba. Nót bëło tedë
ùszëc nôleżnikóm grëpë stroje. Òna sã
za to wzãła. Gzubë wëjachałë na wëstãp
na zómk do Bëtowa. Tam prowadzący
rzekł, że stroje wësziwa Inga Mach. Jakno że to nie bëła prôwda, wastnô Inga
wëszła na westrzódk i ò tim rzekła. Tej
do Gabrielë Recë pòdeszła instruktorka
karna, chtërna rzekła, że ji wësziwczi
bãdą jesz czedës sławné. To bëłë proroczé
słowa. Inga Mach w 2005 rokù zrëchtowa na zómkù w Bëtowie kùrs wësziwkù
i renowacji – rozmiłowónô w swòjim
kùnszce, chcała gò przekôzac jinszim,
żebë nie zadżinął. Ùdba bëła trafionô,
zapisało sã na niegò òsmë białk. Tam
zrodza sã deja założeniô wësziwkòwi
warkòwni. Zôczątczi bëłë drãdżé.
Jô sama sedza w pracowni, rozmiszla
nad wszëtczim i tej przëszło do mie młodé
dzéwczã sã spëtac ò plac na staż. Wierã
jã Stwórca przësłôł, żebë mie dodac mòcë.
Tak to sã wszëtkò zaczãło. Nôprzód bëłë
zlécenia z mùzeùm, pózni stanice. To je
drãgô robòta, ale jak òna ju pòwstónie, to
tak, jakbë sã dzeckò ùrodzëło – dodôwô
włôscëcelka wësziwkòwégò krómù
w Tëchómiu.
Na całi swiat
Dzys w warkòwni robi piãc białk. Kòżdô
je znajôrką w czim jinszim, jednakò czej
bierzą sã za nowi projekt, tej wszëtkò
òbgôdiwają razã, bò wespół pòjôwiają
sã bëlniészé ùdbë. Tak narodzëłë sã
ùdbë na bluzczi, czitle, handtaszczi, sëknie z kaszëbsczima mòtiwama. Nôwicy
robią pòdług szkòłë żukòwsczi, jinszé
wësziwczi robią leno na zlécenié.
W òstatnym czasu Gabriela Reca
wespół z Ingą Mach przërëchtowałë
propòrc dlô karna Lëdowô nóta
z Kanadë, jaczé dëcht niedôwno miało swòjã pierszą rézã pò Kaszëbach
59
na zôpadnëch Kaszëbach
i promòwało swòjã nową platkã
kaszëbską. To bëło wspaniałé wseczëcé
bëc przë swiãcenim negò propòrca na
wiôldżim swiónowsczim òdpùsce, dze
bëło kòl 20 tësący lëdzy. Ceszã sã, że kùlt
naszi Kaszëbsczi Matinczi sã rozkòscérzô.
Nen propòrc ju rézowôł pò Nowim
Jorkù i wiele jinszich môlach Sztéców
(Zjednoczonëch Stanów) i Kanadë. Gabriela Reca dodôwô: Jô robiã do Kanadë
wiele rozmajitëch rzeczi, bò mój brat tam
mieszkô i téż rozsłôwiô Kaszëbë.
Dokazë z warkòwni Gabi są na całim
swiece. W Japónii, Aùstralii, Tajwanie,
Kanadze, Miemcach, Francji, Norwegii,
Rusji, a téż w Pòlsce, przede wszëtczim
na Kaszëbach. Mie sã tak zdôwô, że ti, co
wëjachalë ze swòji Tatczëznë, tesknią za nią
i chòc w taczi spòsób sã parłãczą z nama
– wzdichô wësziwôrka.
Z cekawszich zamówieniów to béł
zbiérk òbrësków dlô Kancelarii Prezydenta Pòlsczi, szlipsë dlô premiera
Donalda Tuska, strój dlô sztaturczi
Manekin Peace w Brukselë, bluzka
z kaszëbsczim wësziwkã dlô aktorczi
Martë Żmùdë-Trzebiatowsczi, kòstjimë
do teatru w Słëpskù, sëknie slëbné,
a w òstatnym czasu strój kaszëbsczi
specjalnie ùszëti dlô Móniczi Leman
z Piôszna, chtërna jakno jedurnô reprezentantka Pòlsczi wëbiérô sã do Chin na
kònkùrs „Miss módelków”.
Baro jem rôd, jak lëdze przëslą specjalné pòdzãkòwanié za naszã robòtã. Na
zjazdach Kaszëbów widzã lëdzy, co chòdzą
w strojach zrobionëch przez nas. Ceszã sã,
że chòc w taczi spòsób mògã rozsławiac
mòjã Kaszëbską Tatczëznã, a òsoblëwie,
że ta snôżô tradicjô nie zadżinie. Nie zarobi sã na tim wiôldżégò majątkù, ale lëdze
mają robòtã, je satisfakcjô i są nowé ùdbë
– gôdô Gabriela Reca.
Chcący wszëtkò mòże
Do ti robòtë pòtrzébnô je cerplëwòta,
ùdżibłosc i dokładnosc. Nie je letkò nalezc taczich lëdzy, chtërny chcą òddac
ti robòce swòje serce. Do te wastnô Gabriela rëchtëje w szkòłach warkòwnie
dlô dzecy pòdczas midzënôrodnëch
wëmianów. Wszëtkò, co je zrobioné,
rozchôdô sã natëchstopach. Marzenim wësziwôrczi je przëszëkòwanié
rozmajitëch projektów do przódkù
tak, żebë nie bëło nót czekac miesądzama na nie. Òkróm tegò chcałabë
60
sã zajëmac wësziwanim, a całą robòtą
marketingòwą i òrganizacyjną, żebë zajął sã chtos jinszi, barżi w tim skrãtny. Do
tegò chcałabë stwòrzëc wëpòżiczalniã
strojów kaszëbsczich, bò widzy, że takô
je baro brëkòwnô. Za swòje dokònania
Gabriela Reca dosta lokalną markã „Zielone Serce Pomorza” w 2010 rokù (certifikat przëznôwô Fundacja Partnerstwo
Dorzecze Słupi – dop. red.).
W nôblëższim czasu czekô nas jesz
wëpòsażenié chëczë kaszëbsczi, jakô òsta
sprowadzonô do Mòdrzejewa z Nowëch
Hët. To je wiôldżé wezwanié. To, co robiã,
dôwô mie redosc, chòc pò drodze wiedno
są jaczés jiwrë – dodôwô.
W òkòlim Tëchómia pòwstôwają
pòsobné wësziwkòwé warkòwnie.
Całô ta stolemnô robòta dôwô bòkadny
brzôd i je ùgwësnienim, że dlô chcącégò
ni ma rzeczi niemòżlëwëch. A jesz do
tegò je to dobri przëkłôd, jak mòżna
pòłączëc zamiłowanié z robòtą.
Kąsk szkòda, że tu, w Tëchómiu, cëchnie nasza rodnô mòwa. Ni ma ju z kògùm
bëlno pògadac pò kaszëbskù – gôdô na
rozestanim.
Òdjimczi ze zbiérów aùtorczi
Przë pòwstanim repòrtażu pòmôgała aùtorce
licealistka z Kòscérznë Justina Tréder. Tekst je
brzadã zéńdzeniów dlô piszącëch pò kaszëbskù,
jaczé òdbëłë sã w dniach 25-26 rujana 2014 rokù
w Tëchómiu. Òstałë òne ùdëtkòwioné przez
Minysterstwò Administracje i Cyfrizacje.
POMERANIA STYCZEŃ 2015
KLËKA
Starzëno. Swiãto kaszëbiznë
Na latosy kònkùrs „Bë nie zabëc mòwë
starków” miona Jana Drzéżdżona
ùczniowie z pùcczégò krézu przëjachelë
ze swòjima szkólnyma do Starzëna. Jak
rok w rok jich zadanim bëło przedstawienié (z pamiãcë) òpùblikòwónégò ju
tekstu w kaszëbsczim jãzëkù i swòjégò
dokazu napisónégò pò kaszëbskù. Òso­
blë­wie gwôsné dokazë stojałë latos na
wësoczi rówiznie. Tekstë np. Szëmona
Helanda (dobiwcë latoségò Grand Prix)
czë startëjący w nômłodszi kategórie
Wiktorie Szënszecczi pòkazywają, że
wcyg na Kaszëbach nie felëje młodëch
pisarsczich talentów.
Hewò wszëtcë dobiwcowie:
Klasë I–III
1. Agata Lessnaù, 2. Daniela
Bizewskô, 3. Wérónika Krëża,
wëp. Wiktoriô Szënszeckô
Klasë IV–VI
1. Juliô Lessnaù, 2. Kamil Lessnaù,
3. Mariusz Bùnk, wëp. Jakùb Klebba
Gimnazjalëscë
1. Dominika Òrzeł, 2. Andżelika Wach,
3. Katarzëna Rambiert, wëp. Agata
Gappa
Wëżigimnazjalné szkòłë
1. Szëmón Heland, 2. Wòjcech Zielke,
3. Rozaliô Głombiowskô
Nôdgrodã za nôlepszi kaszëbsczi
pisënk dostała Rozaliô Głombiowskô.
Òrganizatorama kònkùrsu bëlë: Mù­
zeùm Pùcczi Zemi w Pùckù i Zespół
Szkòłów w Starzënie. Wspiarlë jich:
Minysterstwò Administracji i Cyfrizacji, Mùzeùm Kaszëbskò-Pòmòrsczi
Mùzyczi i Pismieniznë w Wejrowie, Kòło
Wsowëch Gòspòdëniów w Starzënie,
Pòwiatowé Starostwò w Pùckù i Ùrząd
Gminë Pùck.
Red.
Òdj. DM
Chònice I Przëmùszewò. Niezabôczonô Ana Łajming
Na rôczbã partu Kaszëbskò-Pòmòr­
sczégò Zrzeszeniô w Chònicach z lu­
bòtnikama ùtwórstwa Anë Łajming pò­
tkôł sã Zbigórz Gierszewsczi, przédnik
Zabòrsczégò Nôùkòwégò Towarzëstwa
w Brusach. Aùtor prowadnika pt. Szlak
literacki Anny Łajming pòprowadzył
słëchińców pò lesnëch drogach, wioskach, sedlëszczach, pùstkach znónëch
z kôrtów prozë i wspòminków pisarczi.
A w Przëmùszewie, rodny wsë Anë
Łaj­ming, 24 lëpińca òbchòdzëlë ji 110.
roczëznã. Nowé wëdôwczi ksążków
ti aùtorczi promòwelë prof. Józef Bò­
rzëszkòwsczi i prof. Cezari Òbracht-Pron­
dzyńsczi. Bëła téż roczëznowô torta.
KO, tłóm. red.
Wejrowò. Znajemë nowégò Idola
Dobiwca kònkùrsu dlô młodëch spié­
wnëch talentów z Kaszub òstôł
wëbróny òbczas finałowégò kòncertu
w Kaszëbsczi Filharmónie w Wejrowie. Na titel Kaszëbsczégò Idola 2014
zasłużëła pòdług jurorów Marcelina
Szroeder. Òbczas finału zaspiéwała
dokôz „Nowi dzéń” z platczi „Miłota”. Latosô Idolka w slédnëch latach
brała ùdzél w wielnëch festiwalach
i kònkùrsach, w jaczich colemało zajimała nôwëższé môle.
POMERANIA stëcznik 2015
Drëdżi plac w latosy edicji Ka­szëb­
sczégò Idola dosta Malwina Laska,
a trzecy ex aequo Aleksandra Hinc
i Éwa Mientke. Nôdgrodã pùbliczi latos
wëspiéwôł so Łukôsz Jung.
Przed wejrowsczima wëstãpama
wszëtczich 11 finalistów przechòdzëło
szkòlenia prowadzoné m.jin. przez
Wérónikã Kòrthals-Tartas. Finałowi
kònkùrs béł dzélã òbchòdów jëbleùszu
10-lecô dzejaniô Radia Kaszëbë.
Red.
61
KLËKA
Mãczëkôł. „Pòeticczé rézë pò Kaszëbach”
14 lëstopadnika òdbéł sã VI Pòeticczi
Kònkùrs dlô ùczniów spòdlecznëch
szkòłów. Namieniony je òn dlô dzecy
z klas II–VI z całëch Kaszub. W pierszim dzélu ùczãstnicë mùszą ùsadzëc
dokazë tak w kaszëbsczim, jak i pòl­
sczim jãzëkù, a w drëdżim recytowac
ùsôdzczi kaszëbsczi lëteraturë. Ùdbò­
dôwôczką kònkùrsu „Pòeticczé rézë
pò Kaszëbach” je szkólnô Ana Różk.
Jurorama w latosy edicje bëlë: Felicjô
Baska-Bòrzëszkòwskô i Wòjcech Mëszk.
Dobiwcama òstelë: Dominika Leszczińskô, Kacper Kùtz, Agata Szczepańskô, Paweł Żëwicczi, Kinga Ciemińskô,
Karolëna Lewińskô.
Red.
Òdj. ze zbiérów Spòdleczny
Szkòłë w Mãczëkale
Kòscérzna. Môłi ksążã na Kaszëbach
Młodi aktorowie, ùczniowie ze Zrze­
szë Pùblicznëch Szkòłów nr 3 w Kòs­
cérznie wëstąpilë 8 gòdnika w zalë
m. L. Szopińsczégò. Pòkôzelë przedstôwk „Môłi ksążã”, jaczi pòwstôł
pòd artisticznym dozérã szkólnëch:
Béjatë Jankòwsczi, Lucynë Hendrich
i Mirosławë Krocz. Tim razã bòhatéra
ksążczi Antoine’a de Saint-Exupéry’égò
skùńcził swòjã rézã pò rozmajitëch
planétach prawie na Kaszëbach
i wëlądowôł na promòcji ksążczi
Aleksandrë i Dariusza Majkòwsczich
Mòja pierszô Bibliô. Stôri Testament
w òbrôzkach. Òbczas swòjégò wëstãpù
dzecë z kòscersczi „trójczi” czëtałë téż
wëjimczi z tegò dokazu.
Na rozegracjã przëszło kòl 150
mieszkańców Kòscérznë i òkòlégò.
Red.
Bòrzestowò. Miłota do rézowaniô
Òbczas jesénnégò zéńdzeniô Re­mù­
sowégò Krãgù (6 lëstopadnika 2014 r.)
do Bòrzestowa przëjachôł Jón Kòstuch,
kòłowi rézownik i pielgrzim. Wieczór
z gòscã zaczął sã òd przeczëtaniô dzélu
ksążczi Aleksandra Majkòwsczégò
Żëcé i przigòdë Remùsa. Pózni Jón
Kòstuch kôrbił ò swòjich przigòdach
sparłãczonëch z rézowanim, ò swòji miłoce do kòła a téż ò kòłowi pielgrzimce
na kanonizacjã Jana Pawła II do Rzimù.
Red.
Òdj. ze zbiérów Remùsowégò Krãgù
Chojnice. Kościół – Centrum Sztuki
Miejscem licznych wydarzeń kulturalnych w Chojnicach jest Centrum Sztuki
Collegium ARS, znajdujące się w pięknie
odrestaurowanym pojezuickim kościele
Zwiastowania NMP. Kościół ten, nazywany powszechnie gimnazjalnym, był
przez 30 lat ośrodkiem osobnej parafii,
obecnie ponownie jest filią parafii pw.
Ścięcia św. Jana Chrzciciela. Proboszcz ks.
Jacek Dawidowski z wielką życzliwością
aprobuje wszelkie inicjatywy kulturalne. Kościół ma nowe organy, na których
koncertują wybitni muzycy z całego
kraju; odbyły się recitale m.in. Michała
62
Rakowskiego z Pelplina, Michała Wachowiaka z Bydgoszczy i Krzysztofa Latały
z Krakowa. W przyległych salach (z bocznym wejściem, sala nad sklepieniem ma
powierzchnię 400 m kw.) organizowane
są wystawy artystyczne (jako pierwszy
wystawiał prof. Maciej Świeszewski
z ASP w Gdańsku) lub dokumentalne,
w pomieszczeniach podziemia oprócz
wystaw także wykłady, wieczory autorskie i promocje książek, spotkania stowarzyszeń kulturalnych itp.
Z gościnności Collegium ARS korzysta także oddział ZKP w Chojnicach.
W ramach październikowych Dni Kultury były tam czynne dwie wystawy.
28 listopada odbył się wieczór wspomnień o prof. Brunonie Synaku oraz
promocja jego ostatniej książki Bezsens
i sens choroby nieodwracalnej. Odbyła się
projekcja filmu o Profesorze, czytano
artykuł prof. Cezarego Obracht-Prondzyńskiego, wspominano Zmarłego.
Anna Dunst zaprezentowała nowe wydawnictwa ZKP.
KO
POMERANIA STYCZEŃ 2015
KLËKA
Chmielno. Promòcjô ksążczi ò rëbaczenim na
Kaszëbach
Jem jô RËBÔK… Rybołówstwo na Kaszubach – tradycja i współczesność – to titel
ksążczi, jakô ùkôzała sã łońsczégò rokù.
Ji aùtorama są prof. Anna Kwasniewskô,
Krësztof Zamòscëńsczi, Mirosłôw
Kùklik i Matéùsz Kònkel, a nôùkòwą redakcją zajãła sã prof. Anna Kwasniewskô. Wëdôwcą pùblikacji je Kaszëbsczi
Ùniwersytet Lëdowi, a pòwstała òna
na pòlét dwùch pòmòrsczich môlowëch
rëbacczich karnów: LGR Kaszuby
i Północnokaszubska LGR. Aùtorzë piszą w ni ò rëbaczenim czedës i dzysô
– ò nô­rzãdłach, sprzãtach i metodach
ło­wieniô w kòlbrzegòwim i jezórnym
rë­baczenim, ò òrganizacji łowitwë, i téż
ò spòlëznowëch normach, niematerialny kùlturowi spôdkòwiznie rëbôków
i jich kùchni. 8 gòdnika w Gminowim
Òstrzódkù Kùlturë w Chmielnie òdbëło
sã pòtkanié, na jaczim ta ksążka bëła
promòwónô. Òbczas niegò mòżna
bëło pòznac aùtorów i krëjamnotë jich
robòtë nad pòwstanim ti pùblikacji.
Całémù pòtkaniémù towarzëła mùzyka
w wëkònanim partu zespòłu Karno Cybulowé, a do spiéwù włączëlë sã gòsce,
dlô chtërnëch òstałë przërëchtowóné
spiéwniczi z rëbacczima piesniama,
w tim i z tą, òd jaczi swój titel wzãła
promòwónô pùblikacjô.
Judita Kroskòwskô, tłóm. red.
Òdj. ze zbiérów LGR Kaszuby
Czeczewò. Nadzwëkòwé dankòwé przëòzdobë
Stowôra Drëchów Szkòłë w Czeczewie
ùdbała so ògłosëc szkòłowi kònkùrs na
kùgle i dankòwé przëòzdobë inspirowóné mòdłama kaszëbsczégò wësziwkù.
Jurorzë bëlë baro zadzëwòwóny,
czej widzelë, na jaczi ôrt dzecë i jich
starszi sparłãczëlë wësziwk i wëòzdobë.
Delë bôczënk na òriginalné ùdbë
i technikã (np. wëzwëskanié nudlów,
stréflów, birnów, zbòżégò czë brzadu). Kònkùrs òstôł przeprowadzony w dwùch kategóriach. Juri (Jerzi
Stachùrsczi – direktor Zespòłu Szkòłów
w Czeczewie, kòmpòzytor i pòeta,
Bronisława Kònkòl – nôleżniczka KPZ
w Baninie, wësziwôrka, Lucyna Reiter-Szczigieł – szkólnô kaszëbsczégò
jãzëka) wëprzédniło dobiwców.
W ka­tegórie „Przëòzdobë zrobioné razã
z nô­blëższima” bëlë to: Norbert Hòlk,
Matéùsz Szëłejkò, Anna Rzeszewicz,
Òliwiô Litwin, Wiktoriô Kreft. W kategórie „Przëòzdobë zrobioné samòstójno
przez ùczniów”: Michôł Kòman, Wiktór Łasak, Maksio Wãsersczi, Éwelina
Pùpacz, Małgòrzata Brilowskô.
Kònkùrs òstôł zakùńczony 12 gòd­
nika, a dobiwcowie dostelë nô­dgrodë
òbczas Szkòłowi Wilëji 18 gòdnika.
Lucyna Reiter-Szczigieł,
Wérónika Kraùza, tłóm. red.
Òdj. ze zbiérów Zespòłu Szkòłów w Czeczewie
Brusë. Bana do Tuwimòwa
Bana Brusë – Tuwimòwò zajacha
14 gòdnika na binã brusczégò Centrum Kùlturë i Biblioteczi m. Jana
Karnowsczégò. Òdbëła sã tam pro­
mòc­jô ksążczi Nôsnôżniészé wiérztë
dlô dzecy – dokazów Juliana Tuwima przetłómaczonëch na kaszëbsczi
przez Tomasza Fópkã. Wiérztë pre­
zentowelë nôleżnicë Teatru Lë­dowégò
Òbrzãdu „Zaboracy” z Czëczków,
pòd przédnict wã Danutë Miszczik. Na binie dało òbezdrzec karno
POMERANIA stëcznik 2015
dzecy, jaczé wespół z cotką Grzesza
żdało na banowiszczu w Brusach na
ba­nã do Tuwimòwa. W tim czasu môłi
rézownicë recytowelë znóné wszëtczim
wiérztë Tuwima. Je wiedzec, że na
pòtkanim ni mògło zafelowac ùtwórcë
kaszëbsczi wersji wiérztów – Tomasza
Fópczi.
Red.
Òdj. ze zbiérów Centrum Kùlturë
i Biblioteczi w Brusach
63
KLËKA
Wdzydze. Nowi wëstôwk
Pòd kùńc łońsczégò rokù w Mù­zeùm
– Kaszëbsczim Etnograficznym Par­
kù we Wdzydzach òsta zrobionô mò­
dernizacjô stałi ekspòzycje „Tédora
i Izydór Gùlgòwscë w 90-lecé pòwstaniô
Mùzeùm”, prezentowóny w chëczë nr 3
z Chrztowa.
Pò òdnowienim wëstôwk dostôł
nowi titel: „Tédora i Izydór Gùlgòwscë.
Ùtwórcowie pierszégò na pòlsczich
zemiach mùzeùm na wòlnym lëfce”.
Ekspòzycjô pòkazywô dokôz Tédorë
(z d. Fethke) i Izydora Gùlgòwsczich,
jaczi w 1906 r. przërëchtowelë w XVIII-stalatny gbursczi chëczë wëstôwk
z tipòwim dlô tegò czasu wëkùstrzenim
i wôrtnyma przëmiarama lëdowégò
kùńsztu. Ekspòzycjô bëła ùroczësto
òtemkłô òbczas òbchòdów w Mùzeùm
òdpùstu sw. Barbarë, 4 gòdnika.
Red.
Òdj. ze zbiérów Mùzeùm
– Kaszëbsczégò Etnograficznégò Parkù
we Wdzydzach (dzél plakatu)
Chònice. Dwie niedzele z kùlturą regionu
Tradicyjné jesenné Dnie Ka­szëbskò-Pòmòrsczi Kùlturë w Chò­nicach (12–25
rujana) bëłë bò­kadné w pòt­kania i rozegracje dlô dze­cy, młodzëznë i dozdrzeniałëch.
Òd­bëłë sã m.jin. wëstôwczi òbrazów
Rómana Drozdowsczégò Słomą malowane i kòlekcji pamiątków Piotra
Pùczińsczégò Św. Jan Paweł II – Pielgrzym
Świata, promòcje ksążczi Andrzeja
Òrtmanna Boże Męki powiatu chojnickiego i pismiona „Kwartalnik Chojnicki”,
pòtkania kaszëbsczégò pisôrza Grégòra
Schramczi z ùczniama szkòłów i nôleżnikama KPZ; II Przezérk Kaszëbsczich
Teatrów „Zdrzadniô Tespisa”; II turniér cëskaniégò w baszkã ò czelëch
bùrméstra Chòniców.
Dzecë brałë ùdzél w pòtkaniach
z kaszëbską bôjką, w Swòrach ùczëłë
sã tradicyjnégò pieczeniô chleba, na
plasticzny kònkùrs „Na kaszubskich
stegnach” przësłałë wiãcy jak 730 dokazów, brałë ùdzél w kònkùrsu recytacji kaszëbsczich ùsôdzków na témë
sparłãczoné z nôtërą, w Spòdleczny
Szkòle nr 7 miona J. Karnowsczégò
gòscëłë karno Kartësczé Zwónczi
i grëpã ùczniów z Kartuz.
W LO miona Chònicczich Filomatów òdbëło sã edukacyjné sympòzjum
„W 150. rocznicę urodzin księdza senatora Feliksa Bolta”.
Part KPZ òrganizëje Dnie Kùlturë
ju òd 1986 r., w wespółrobòce z Gardową Pùbliczną Biblioteką, Chònicczim
Dodomã Kùlturë, Zespòłã Szkòłów
nr 7 (i jinyma szkòłama), Chònicczim
Towarzëstwã Drëchów Nôùków, parafią pw. Scãcô sw. Jana Chrzcëcela i jin.
KO, tłóm. red.
Òb czas warkòwniów w Swòrach.
Òdj ze zbiérów KPZ part w Chònicach
Wieżëca-Kòszôłkòwò. Wëstôwk pòdskôcony Remùsã
27 gòdnika w Wieżëcë-Kòszôłkòwie
òstôł òtemkłi plenerowi wëstôwk
w iôlgòf òr matowëc h òdji m ków
inspirowónëch ksążką Aleksandra
Majkòwsczégò Żëcé i przigòdë Remùsa.
Aùtorã dokazów i ùdbòdôwôczã projektu je Pioter Zatoń. Wespółrobilë z nim
nôleżnicë Teatru Młodëch Gòtów. Projekt wspiarło môlowé karno rëbacczé
– LGR Kaszuby. Òbczas wernisażu
64
dzélëczi z Żëcégò i przigòdów Remùsa
czëtelë Wanda Czedrowskô i Janusz
Mamelsczi.
Red.
Òdj. W. Drewka.
POMERANIA STYCZEŃ 2015
KLËKA
Kartuzë. Ks. Perszón ò slédnëch rzeczach
człowieka i swiata
21 lëstopadnika w kawiarence „Pod
Refektarzem” òdbéł sã wëkłôd ks.
prof. Jana Perszona „Eschatologiô jakno nôùka chrzescëjańsczi nôdzeji”.
Wespółòrganizatorama tegò zéńdzeniô bëlë: kartësczi part Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô i ks. prałat Pioter Krupińsczi. Ks. Perszón
kôrbił ò slédnëch rzeczach człowieka
i swiata. Nawlékôł do chrzescëjańsczi
i lëdowi kaszëbsczi kùlturë. Tłóma-
cził, że nôfùlniészą òdpòwiescą na
wszelejaczé pitania człowieka ò cwëk
i ò sprawiedlëwòtã na tim swiece
je Jezës. Ks. Perszón òmôwiôł téż
pùstonocné spiéwé, w jaczich je widzec
pòczëcé, że jesmë na tim swiece leno na
sztót, na pielgrzimce, i wiedno mùszimë
bëc przëszëkòwóny do drodżi.
Na spòdlim tekstu Elżbiétë Kòwalewsczi
Òdj. Elżbiéta Kòwalewskô
Stargard Szczecyńsczi.
Kaszëbskô wilëjô z niemiecczima Pòmòrzanama
W stargardzczim Hòtelu-Restaùracje
„Spichlerz” 11 gòdnika òdbëła sã tradicyjnô Kaszëbskô Wilëjô. Tameczné
kòło Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô tim razã rôczëło na tã ùroczëznã
9 dôwnëch mieszkańców Stargardu
i stargardzczégò krézu z Przédnégò
Pòmòrzô (Vorpommern). Bëło to dlô
nich wiôldżé przeżëcé. Pòdskôcënkã do
zarôczeniô niemiecczich Pòmòrzanów
béł artikel „Wo kommen all die Kaschuben her?”(„Skądka pòchòdzą Kaszëbi?”)
Willégò Schulza w „Die Pommersche
Zeitung” (nr 17 z 26.04.2014 r.), gdze
òsta òpisónô historiô Kaszub.
Red.
Òdj. ze zbiérów kòła KPZ
w Stargardze Szczecyńsczim
Sąpólno (gm. Przechlewò). Smãtôrz bez nôgróbków
Z wòlë mieszkańców szôłtëstwa i gmi­
nowëch wëszëznów za wnetka 100
tës. zł je zrobionô rewitalizacjô za­bët­
POMERANIA stëcznik 2015
kòwégò ewanielicczégò smãtôrza. Na
terenie dôwny nekropòlie òstałë téż
wëstawioné do òbzéraniô istniejącé
fùndameńtë znikwionégò w 1977 r.
neògòticczégò kòscoła. Swiãtnica pòw­
stała w pòłowie XIX w., ale pò II swiatowi wòjnie ni miała ju sakralnégò
znaczënkù; w bùdinkù béł magazyn
zbòżégò i szitów.
Môl chòwaniô dôwnëch mieszkańców wsë i sąsednëch sedlëszczów
òstôł ògacony, smãtôrzowé stegnë
ùcwiardzoné, a òkòlé ùpò­rządkòwóné.
Òkróm te je tuwò pò­stawionëch czile
łôwków. Dëtczi na ten cél są ùdostóné
z Òperacjowi Programë „Rëbë” i z szôł­
tësczégò fùnduszu. Przed pórtą pò­
jawiła sã infòrmacyjnô tôfla z òpisënkã
historie kòscoła wespół z òdjimkama
jegò brëłë i bëna.
Krótkô szpacéra pò dôwny ne­kro­
pòlie nawòdzy do kòmùdny refle­ksji.
Wszëtczé nôgróbczi òstałë w pò­wò­j­
nowim czasu skażoné; tej-sej z zemi
wëstôwają jich zaòstałoscë. Signum
temporis.
Kazmiérz Jaruszewsczi
Tłóm. red.
65
LISTA KSIĄŻEK / WIEŚCI Z GDAŃSKIEGO ODDZIAŁU ZKP
UWAGA PRENUMERATORZY!
W 2015 r. nasi prenumeratorzy będą mogli otrzymać jedną książkę – tę, którą wybiorą z poniższej listy. Prosimy o wskazanie
konkretnego tytułu do końca czerwca 2015 r. telefonicznie (nr 58 301 90 16), mejlowo ([email protected]) lub za pośrednictwem poczty tradycyjnej (Redakcja „Pomeranii”, ul. Straganiarska 20–23, 80-837 Gdańsk).
•
Antologiô kaszëbsczi dramë – Spòd strzechë na binã, red. i wybór Bożena Ugowska – zbiór kaszubskich dramatów, wydanych w standaryzowanej pisowni. Prezentuje 9 sztuk, dawno już niepublikowanych.
•
Baśnie (Brawãdë) Jana Drzeżdżona – zbiór 20 baśni, które wg ich autora „są ożywieniem prastarych mitów dostosowanych do możliwości percepcyjnych wyobraźni dziecięcej”. Książka jest dwujęzyczna: polska i kaszubska.
•
Lëdze są lëdzama. Dzysdniowô kaszëbskô proza – książka prezentuje teksty nagrodzone w konkursie prozatorskim im. Jana Drzeżdżona
w 2013 roku. Zawiera utwory Artura Jabłońskiego, Wojciecha Myszka, Jerzego Hoppego, Grzegorza Schramkego i Anny Skotnickiej.
•
Młodokaszubi. Szkice biograficzne, pod red. J. Borzyszkowskiego i C. Obracht-Prondzyńskiego – publikacja poświęcona życiowym
i ideologicznym drogom młodokaszubów. Są w niej szkice biograficzne ponad 30 postaci, które współtworzyły ruch młodokaszubski.
•
W krôjnie Grifa. Téatrowé scenarniczi – książka zawiera zbiór kaszubskojęzycznych scenariuszy, których autorkami są: Dorota Formela, Elżbieta Pryczkowska i Teresa Wejer. Publikacja jest doskonałą pomocą dydaktyczną nie tylko dla nauczycieli, którzy prowadzą
w szkole koło teatralne, ale także dla tych, którzy chcą uatrakcyjnić prowadzone przez siebie zajęcia edukacyjne.
•
Źródła do kaszubsko-polskich aspektów dziejów Pomorza Zachodniego, pod red. B. Wachowiaka, Poznań, t. 1–4 [uwaga: jeden tom do
wyboru] – opracowanie źródeł do dziejów Pomorza Zachodniego pod kątem polsko-kaszubskich aspektów jego historii. Praca pod
redakcją Bogdana Wachowiaka, przy współpracy Zygmunta Szultki, Włodzimierza Stępińskiego i Edwarda Włodarczyka.
•
50 lat z Pomeranią – książka prezentuje 50 artykułów publicystycznych, niezwykle ważnych dla ruchu kaszubsko-pomorskiego.
Te teksty to pół wieku historii Pomorza, a także przegląd twórczości wielu znamienitych piór kaszubsko-pomorskiej publicystyki.
Trudnego wyboru artykułów z bogatego archiwum „Pomeranii” dokonał redaktor Edmund Szczesiak przy współpracy A. Buslera,
B. Cirockiej, K. Kordy i D. Majkowskiego.
DZIAŁO SIĘ
w Gdańsku
• 3, 9, 30 listopada – Kluby i Wspólnoty Kaszubskie ZKP Oddział w Gdańsku obchodziły
swoje rocznice: Wspólnota Przymorska – XXVII,
Klub Matarnia – VIII, Klub Morena przy kościele
Bożego Ciała – XVI.
• 11 listopada – członkowie oddziału gdańskiego uczestniczyli w Paradzie Niepodległości.
W bazylice Mariackiej, pod przewodnictwem
biskupa Wiesława Szlachetki, odprawiono koncelebrowaną Mszę Świętą za Ojczyznę. Homilię
wygłosił ksiądz biskup.
• 26 listopada – odbyło się zakończenie konkursu rzeźbiarskiego na szopkę bożonarodzeniową „Czas Godów”, w którym wzięło udział
17 rzeźbiarzy z Kaszub i Pomorza. Organizatorem był oddział gdański ZKP, z którym współpracowało Stowarzyszenie Moja Wspólnota
działające przy kościele pw. Opatrzności Bożej
na Zaspie. Patronat honorowy nad konkursem
objął prezydent Paweł Adamowicz, wsparcia
finansowego udzielił Urząd Miejski w Gdańsku.
I nagrodę zdobyli (ex aequo): Stanisław Plata,
Jerzy Kamiński, Edward Jastrzębski, II nagrodę
(ex aequo) Józef Semmerling, Robert Wyskiel,
Mieczysław Woźniak. III nagrodę Włodzimierz
66
Ostoja-Lniski. Wyróżnienia: Roman Samorowski, Stanisław Śliwiński, Leszek Baczkowski,
Zdzisław Grajper, Piotr Janka, Michał Ostoja-Lniski, Regina Matuszewska, Czesław Kasperowicz, Marek Nowicz, Marek Zagórski. Wystawę pokonkursową można oglądać do
2 lutego 2015 r. w Gdańskim Ośrodku Dokumentacji Nauczania (GODN) Jana Pawła II.
• 7 grudnia – w GODN Jana Pawła II odbyło
się walne zebranie członków Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego Oddział w Gdańsku
poprzedzone mszą świętą koncelebrowaną
przez ks. dr. Leszka Jażdżewskiego. Podczas
spotkania wystąpiły gwiôzdczi z Gowidlina,
co dla wielu uczestników było miłą niespodzianką.
• 10 grudnia – w Ratuszu Staromiejskim w
Gdańsku odbyło się wręczenie Medali Stolema
Wandzie Kiżewskiej i Bożenie Ugowskiej. W
tym kaszubskim święcie uczestniczyli także
członkowie naszego oddziału.
• 13 grudnia – przedstawiciele oddziału gdań­
skiego, z prezesem Pawłem Trawickim, uczest­
niczyli w prapremierze pierwszej opery kaszubskiej „Rebeka”.
• 14 grudnia – z kościoła pw. Ignacego Loyoli
w Gdańsku-Starych Szkotach TVP Polonia transmitowała mszę św., której przewodniczył ks. abp
Sławoj Leszek Głódź. Wśród licznych pocztów
sztandarowych ze swoimi stanicama byli Kaszubi
z Banina, Gdańska, Gdyni, Kolbud, Redy i Żukowa,
którzy przybyli do miejsca pierwszej posługi i pierwotnego pochówku Sługi Bożego bp. Konstantyna Dominika. Uczestniczyła również młodzież
z Liceum Klasy Mundurowe z Redy.
• 14 grudnia – w kościele pw. św. Brygidy, po
mszy św. z łacińską liturgią Słowa, odbyła się
promocja książki ks. dr. Leszka Jażdżewskiego Przeszłość obecnych obszarów archidiecezji
gdańskiej. Średniowiecze. Tom 1.
Proboszcz parafii pw. św. Brygidy ks. kanonik
Ludwik Kowalski zachęcił przybyłych gości do
zapoznania się z interesującą historią kościołów gdańskich, Żuław Stablewskich, Wyżyn
Gdańskich i Kaszub. Przybliżył również dorobek
autora, wymieniając jego liczne monografie opisujące zjawiska ważne dla miejscowości, w których przebywał. W promocji uczestniczył m.in.
recenzent książki doc. dr inż. Andrzej Januszajtis.
Teresa Juńska-Subocz
POMERANIA STYCZEŃ 2015
sëchim pãkã ùszłé
Wszëtczé
nasze lëdzczé farwë
TÓMK FÓPKA
Pòdobno chłopi widzą trzë farwë. Jedna z nich je leno fëjnô. płodnosc. Téż ùspòkòjiwô. Cemnozelonô je chłopską farwą,
òznôczô bògactwò, dëtczi. Czerwònô nôbarżi przëcygô òkò
Resztã… wëcynô cenzura.
Bez farwów nie dô sã żëc. Jakùż ceszëc sã sniegã bez jegò i pòdskôcô. Ga je ji za wiele, człowiek robi sã nerwés. Czerbieli? Jak żôrotnô je trôwa bez swi zelonoscë? Biskùp bez wionô parłãczi sã ze swiãtama i z dôwanim kòmùs czegòs.
pùrpùrë? Kò to sã prosto nie dô! A nie wiedzec czemù, czôr- Żôłti je farwą słuńca, redotë, dobrëch wspòminków. Wiele
żôłtégò dôwô pòczëcé szczescô.
no-biôłi òbrôz nie je farwny.
Razã z òranżową (apfelzynoA to téż są farwë…
Normalno człowiek wą) rôczi do jedzeniô. Rożewô
Nôwiãcy far wów je
w tãdze. Ksądz Sëchta w swim
rozróżniwô ùspòkòjiwô. Apfelzynowô to
cepło, jinosc pòmidzë codniosłowôrzu pòdôwô, że człowiek
256 farwów, wą szaroscą a zabawą. Bruny je
zmiéniô sã jak tãga: czej òn je
zdrów, to òn je czerwòny jak
a w całoscë na swiece pewny, sztabilny. Parłãczi sã ze
zemią a tim, co z nôtërë. Złotô
rusk, czej je chòri, tej òn je lilewi,
– wicy jak je symbòlã bògactwa i lepszich
czej òn mô strach, tej òn staje sã
bladi jak kréda, jak scana, a czej
16 mëliónow! czasów. Nôlepi ji klédëje czôrnô
abò biôłô.
òn je złi, tej òn zelenieje; a czej òn
Co radzą doktorzë? Na
mô ju ùmrzéc, tej òn żôłknie jak
zmãczoną głowã nôlepi robią żôłtô a rożewô. Na zgniłosc,
wòsk.
Wiãcy chłopów jak białk je daltonistoma. Znaczi, że òglowé zmãczenié – òranżowô. Cobë zezmiarcëc – mòdrô.
kòlorów nie rozpòznôwô. Jedze taczi aùtołã i nie wié, czë je Zelonô za to na zajiscenié, nadcësnienié a nerwòwòsc. Mòdrô
je na bòlącą gôrdzel a òbniżenié cepłoscë cała. Lilewô léczi
żôłti, czerwiony czë ju zelony wid i… bùms! I ju wié…
Normalno człowiek rozróżniwô 256 farwów, a w całoscë ùszë, òczë a nos. Rożewô pòmòże téż w samòtnoscë. Żôłtô
na swiece – wicy jak 16 mëliónow! Gôdają, że to je tak, jak je na cëkrową chòrobã a bòlenié głowë. Apfelzynowô léczi
z kùcharzenim i szëcym. Prôwdac, białeczczi lepi z warzenim skórã. Czerwionô je na krzél, gripë a rzëpë. Złotô pòmôgô
i z jigłą so radzą, ale to chłopi są w tim méstrama. Tak tej w ùczbie.
A tôblëca farwów do żëcô brëkòwnëch pòdług Tómka
malôrze mùszą znac 1688 farwów, a infòrmaticë bòdôj jaż
Fópczi wëzdrzi tak: biôłô – platinowô – sniegòwô – strzébrz16 777 216!
A jak baro wôżné je rozróżniwanié farwów? Chòcle wło- nô – mlécznô – mącznô – biôłô jak dzéń – sëwô – kąsk czôrsów. Prosté, nieskażoné jaczim doktoratã chłopiszcze pòtrafi niészô – jesz wcyg biôłô – jakbë pòpiołã wëczapónô – kawa
rozeznac, czë jegò białka mô szëmlaté, lësé czë czôrné włosë. z mlékã – brunô – jak sniég kòle kùzni – szôkòladowô – cemGòrzi je ze zmerkanim, że cos sã ji na głowie zmienia. Kòl nô jak droga na rôrotë – czësto czôrnô – wãglowô – czôrnô
jak pik – całowô – żôłtô – wòskòwô – słuńcowô – złotô –
cëzy białczi to je wiedno lepi widzec.
A tak kąsk pòwôżni. Czë farwë mają jaczé głãbszé zna- jajowô – kanarkòwô – cytrónowô – żôłdzôwô – bladô – jak
czenié? Ùczałi gôdają, że jo. Że czôrny nié wiedno òznôczô w mòji kąpnicë – apfelzynowô – zelonô – bùlwòwô – lasożałobã, a biôłi – niedowinnosc. Że znającë mòwã farwów, wô – stôro-sztólowô – zôzdroscowô – mòdrô – wësziwòwò-mòrskô, wësziwòwò-jezórnô, wësziwòwò-błotkòwô –
pòtrafimë lepi sprzedac. Sebie abò cos.
Przédnyma farwama w biznesu są szarô/strzébrznô, niebòwô – òłówòwô – piãkno-òczowô – jasno- i cemnomòdrô
czôrnô a biôłô. Strzébrznô òznôczô pòrządnosc, i wszëtczé – lilewô – rożewô – czerwònô – rekòwô – krewawô –
jiné farwë z nią stroją. Czôrnô farwa to mòc, rządzenié, biskùpòwô – letkò-gãbno-wstëdlëwô – pierszo-majewòmądrosc a pòwôga. Nie je dobrze, czej ji je za wiele. Biôłô je -fanowô – wiszniowô – tomatowô – jagòdowô – straszno
czëstô, niedowinnô i bezpiecznô. Tamsam rzeszi sã z żôlã, czerwònô – rostowô.
A nad tim wszëtczim je jesz jedna farwa. Czôrno-żôłtô.
np. w Japónii. Mòdrô to wëtrwałosc, wiérné przestojenié.
Wikszosc lëdzy jã lubi. Ùspòkòjiwô. Zelonô to roscenié, Kaszëbskô.
POMERANIA stëcznik 2015
67
z bùtna
Gòdné pranié
RÓMK DRZÉŻDŻÓNK
– Ach, jakùż jô lubiã nen gòdny czas. Prac ni mùszi, szëc
ni mùszi, prząsc ni mùszi, òrac ni mùszi. Mój të dobri Bòże
– redostno mrëczôł pòd knérą brifka, sedzącë rozwalony jak
trôt w mòjim nôwëgódniészim zëslu.
– Cëż të tã mërmòtôsz?
– A nick, tak so òdpòcziwóm òd ny całoroczny ùcemiãdżi
– tej przecygnął sã jak kòt a rozanielonym głosã rzekł:
– Rôd jem z negò gòdnégò
czasu, czedë człowiek wiele
ni mùszi… to znaczi, rzekã
cë jinaczi, ni mòże robic, na
przëmiôr prac.
– E tam – machnął jem
przed knérą prawą pają – zgnié­
l­cowati zgniélc z cebie wë­
chôdô. To jaż je w lëfce czëc.
– Niżóden zgniélc, leno
zwëk, a zwëk nie je pieniądzama do zapłaceniô.
– Pòwiôdôsz! Czejbë ce dëbelt zapłacëlë, tej të bë sã za
niczim nie òbzérôł, le prôł, sził, òrôł a prząsł, to bë le kółeczkò
fërkòtało.
– Bëlno wiész, że jô nadzwëk wszëtczich najich
pëlckòwsczich zwëków pilëjã – brifka òdrzekł nó to czësto
spòkójno. – Òrôł jem pòlé w jagwańce, bë naszô swiãtô zemia
òdpòczãła?
– A môsz të pòlé? – dôł jô mù kòntrã.
– Cëż z tegò, że ni móm? Nôwôżniészé, że najich starków
pradôwnô zwëcz tak kôże! Chtëż ò tim nie pamiãtô, nie je
Pëlckòwiôkã.
– Tej jô Pëlckòwiôkã nie jem, kò jem zarôzka pò Gòdach
prôł!
Brifka wezdrzôł nó miã a klepnął sã w łësënã.
– Kùliż razy jem cë gôdôł! Czedë të, mackù jeden natrzasłi, kùpisz so aùtomat? Tak të môsz grzéch.
– Ale to bëłë blós żoczi…
– Baro zasmiardłé? – zaczekawił sã brifka. – Kò wiész,
dobri aùtomat nawetka taczé pół rokù noszoné, zaschłé żoczi
wëpierze.
– Fùj, a biôj mie blós lóz. Jô ce nie mdã ò swòjich brudach
pòwiôdôł.
68
– Môsz prôwdã… – przëswiôdcził mie brifka a zarô dodôł – ale nieczësté sëmienié téż. Nie wiész të, że bez no twòjé
bezrozëmné pranié żoków w nym swiãtim gòdnym czasu
chtos z twòji familie mòże ùmrzéc?
– Cotka Truda…
– Cotka Truda? Ùmarła? Na z Berlëna?
– Jo.
– Dôj ji wieczné òd­p ò­
cznienié – brifka sã przeżegnôł
a wezdrzôł nó miã z triumfã.
– Nie gôdôł jem! Prôwdã naji
starkòwie mielë: Chtëż w czas
Gòdów pierze, tegò krewnëch
zemia f lot do se zabierze!
Chòba że mô aùtomat…
– Na niã béł ju czas… Mia
dzewiãcdzesąt sztërë lata.
– Czas czasã, mògła jesz
biédôczka pòżëc… a tak bez
ne twòje żoczi wzãła a përdã wëpiãła. Dôj ji, Panie, wieczné òdpòcznienié w ti swiãti zemi… eee… chcôł jem rzec,
w ti niemiecczi zemi. Jô cë dobrze, drëszkù, radzã, të sã
za niżódné pranié nie bierzë. Dôj so z tim pòkù, nôlepi do
zymkù. Abò kùreszce pralkã so kùpi!
– Cëż të dërch z ną pralką?
– A co, chcesz kùpic? Wejle! Gwiôzdór prawie mòji białce
nową kùpił. Tak ë më z mòją wcyg rozmëszlalë, cëż z ną stôrą
zrobic. Na złom wëwiezc szkòda, kò to mùszi za ùtilizacjã
zapłacëc. Të nama z nieba spôdł! Wiele za nią nie chcemë. Të
doch ją w robòce môsz widzóné. Dobrze krący, le mùszi co
cãżczégò na niã pòstawic, żebë za baro pò chëczi nie skôka.
Tej co? Robimë geszëft?
– A to mòże w nym gòdnym czasu geszëftë robic?
Brifka sã zamëslił, szukającë w głowie òdpòwiescë. Nie
wara to długò, czedë wstôł z zësla, chwôcył mie za rãkã,
a trzãsącë niã, zawòłôł:
– Z tegò, co jô wiém, niżóden zwëk geszëftów w gòdnym
czasu nie zakôzywô! Zresztą, cëż to je za geszëft? To doch je
dobri ùczink!
(...) zwëk nie je
pieniądzama do
zapłaceniô.
POMERANIA STYCZEŃ 2015
Jarosłôw Kroplewsczi
Mòje serakòjsczé miesące
Latos bédëjemë Czëtińcóm kalãdôrz z wiérztów. W kòżdim miesącu bãdzemë drëkòwac
jeden dokôz – prawie ò nim.
Aùtor „Mòjich serakòjsczich miesąców”, jak gôdô, wëchòwôł sã w Serakòjcach i w tim
môlu robił wnet wszëtkò pierszi rôz: zaczął jezdzëc na szrëcach i na kòle, zazdrzôł
sã w gwiôzdë, kùszkôł sã z dzéwczëcã… Téż tam słëchôł cotczënëch kaszëbsczich
pòwiôstków; ò tim wiãcy bãdze w gromicznikù. Z wësztôłceniô i z warkù je bùdownikã
(skùńcził Gduńską Pòlitechnikã i jesz czasã tam wrôcô, cobë ùczëc jinëch), ale biwô
téż malôrzã i lëteratã. Jegò dokazë lëteracczé, i pòlskò- i kaszëbskòjãzëkòwé, òstałë
wëprzédnioné w czile kònkùrsach, m.jin. w tim miona Jana Drzéżdżona, i bëłë drëkòwóné
w zbiérnëch ksążkach. W 2011 rokù wëdôł zbiérk swòjich prozatorsczich ùsôdzków pt.
„Różowy guzik”. Jakno pòeta miôł swòjã pierszëznã w najim cządnikù, w 1976 rokù.
STËCZNIK
Gòdnik ju szedł, a stëcznik co!
Sã zaòstôł?
Bò smiotë,
Bò do górë i z górë?
Czôłnã bez jezora nie szło, bò zamiarzłé,
Na saniach nié, bò jesz sã mògło
załómac…
I bëło tak:
Doma wczora,
Bùten witro.
A dze dzys?
Dzys na òknach sôdł malownik.
Całim rokã sôdł,
Wszëtczima miesącoma.
Zabielił gòdnikã,
Zaskrził gromicznikã,
Ùkwiacył łżëkwiatã,
Zadôcził pajicznikã.
A na kùńcu dôł stëcznikòwi sztãpel.
Nié z gminë,
Nié z plebanii,
A ze serakòjsczégò nieba.

Podobne dokumenty

Mały Siegi s. 13

Mały Siegi s. 13 • Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: pr...

Bardziej szczegółowo