UEG BOBULA AMIRIAN LOVE AESTHETICS

Transkrypt

UEG BOBULA AMIRIAN LOVE AESTHETICS
12 / 2012
UEG
BOBULA
AMIRIAN
LOVE AESTHETICS
BYDLOVSKA
BIELSKA
ADAMSKI &
DROBISZ
Widocznie świat chciał, bym pisząc wstęp do pierwszego numeru Melba Magazine, którego tematem
przewodnim jest Fragile, była na tyle chora, by móc
tę delikatność odczuwać podwójnie. Nie będę Was
jednak zanudzać własnymi przemyśleniami na temat
kruchości ludzkiego ciała, tylko pozwolę zanurzyć
się w świat jej melbowej wizji.
W pierwszym oficjalnym numerze Melby możecie zobaczyć sesje Kasi Bielskiej, Igi Drobisz i Grega Adam-
Fotoedytor
Nina Sawińska
[email protected]
Dyrektor artystyczny
Piotr Matejkowski
[email protected]
Redaktor prowadzący
Łukasz Nowosadzki
Autorzy
Anna Bloda
Marta Dyba
Magda Kornatowska
Aleksandra Krześniak
Joanna Kuźmienko
Gościnnie
Ewa Kosz
Fotografowie
Anna Bruślik
Gościnnie
Kasia Bielska
Oll Bydlovska
Iga Drobisz
Greg Adamski
Małgorzata Nowak
Ilustratorzy
Justyna Bertrand
Gościnnie
Emma Dajska
Steve Kim
Ulla Saar
Manager ds. komunikacji
Łukasz Nowosadzki
[email protected]
Fragile
skiego, Małgorzaty Nowak oraz Oll Bydlovskiej. Choć
każdy z fotografów przygotowywał edytorial zgodnie
z tematem przewodnim numeru, jego interpretacje
są bardzo różne. W numerze znalazły się również
zdjęcia Kasi Bobuli, która zajmuje się głównie dokumentowaniem kulisów wielkich pokazów mody oraz
prace Maćka Fragglesa Jakóbczyka.
Pozostaje mi tylko zaprosić do zapoznania się z zawartością Melby i życzyć świątecznie, żebyście pielęgnowali w sobie delikatność.
MAGDALENA NOWOSADZKA
redaktor naczelna
Manager ds. reklamy
Malwina Żurek
[email protected]
Webmaster
Sebastian Siennicki
Projekt graficzny
Piotr Matejkowski
Magdalena Nowosadzka
www.melbamagazine.com
Melba is self-published and composed with OTAMA.EP font by Tim Donaldson &
Helvetica Neue LT Pro by Linotype Design Studio and Max Miedinger &
Futura Std by Paul Renner
fotografia: Oll Bydlovska
modelka: Eliza Kukawska / Hook
Redaktor naczelna
Magdalena Nowosadzka
[email protected]
W dziale Fashion People możecie przeczytać wywiad
z Kari Amirian, która nam dla odmiany opowiedziała
nie o swojej muzyce, a o podejściu do mody. Na kilka pytań odpowiedziała również Ivania z bloga Love
Aesthetics oraz twórca najbardziej kruchej polskiej
marki modowej UEG. Dla spragnionych muzycznych
wrażeń przygotowaliśmy materiał o Beach House, a
dla tych, którzy lubią zaglądać do cudzych mieszkań
wycieczkę po pięknym, minimalistycznym, katowickim apartamencie.
Wszystkie teksty oraz obrazy opublikowane na łamach Melba Magazine są wyłączną własnością poszczególnych autorów (fotografów, ilustratorów i współpracowników) i podlegają ochronie praw autorskich. / Żadne zdjęcie i żaden tekst nie może być reprodukowany,
edytowany, kopiowany lub dystrybuowany bez pisemnej zgody jego prawnego właściciela.
/ Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana w jakiejkolwiek formie (cyfrowej
lub mechanicznej), drukowana, edytowana lub dystrybuowana bez uprzedniej pisemnej
zgody wydawców. / Wszystkie prawa zastrzeżone.
PAGE 3 / melba
Fashion in
WNETRZE 9 / MUZYKA 16 / FILM 18
Bydlovska
MARIONETTE 22
Moda
UEG 31 / EWA KOSZ 38 / CHLOÉ 40
Bielska
A DANGEROUS METHOD 42
Fotografia
BOBULA 51 / ANNA BLODA 58 / ŁUKASZ NOWOSADZKI 68 /
MACIEK FRAGGLES JAKÓBCZYK 70
Drobisz & Adamski
OBSCURE 60
Nowak
THE WAY SHE FEELS 74
Fashion people
AMIRIAN 83 / LOVE AESTHETICS 86 / STREET FASHION 90
Inspiracje
94
ilustracje: Steve Kim // stevekim.com
fragile
From Latin fragilis, formed on frag-, the root of frangere (“to break”). Cognate with frail, fraction, fracture.
Easily broken or destroyed, and thus often of subtle or intricate structure.
en.wikipedia.org
PAGE 7 / melba
Fashion in
WNETRZE / MICHAŁ KAWECKI
MUZYKA / BEACH HOUSE
FILM / SINGLE MAN
wnętrze
Studia to prawdopodobnie ten okres w życiu, który
po raz pierwszy naprawdę uświadamia tymczasowość i niestałość losu – jeszcze nic nie jest ustalone, wszystko może się zmienić. Niepewność ta może
dotyczyć ogólnej przyszłości, ale też kwestii bardzo
przyziemnych. Zwłaszcza, jeśli nauka ma się odbywać w nowym mieście, co wiąże się nieodłącznie
z mozolnymi, wielodniowymi poszukiwaniami mieszkania lub pokoju na wynajem. Przed tym niewdzięcznym zadaniem stanął także Michał Kawecki, kiedy
został przyjęty na Realizację Obrazu na Wydziale Radia i Telewizji UŚ (wcześniej zrobił dyplom z fotografii
w Katedrze Filmu Animowanego, Fotografii i Mediów
Cyfrowych na Wydziale Grafiki ASP w Krakowie)
i postanowił zamieszkać w Katowicach. Razem
z kolegą śledzili ogłoszenia w prasie i w internecie,
szukając dachu nad głową, ale idealne rozwiązanie
niespodziewanie pojawiło się samo. Podczas spa-
MICHAŁ KAWECKI
ceru zauważyli ofertę wynajmu wiszącą na drzwiach
ozdobnej, eklektycznej kamienicy w samym centrum
miasta.
Na początku mieszkali tylko we dwóch. Potem liczba
współlokatorów stopniowo się rozrosła i obecnie pokoje zajmuje pięć osób. Wszyscy znają się z jednego
wydziału, nie są więc zupełnie obcy, mają podobne
sprawy i problemy. Ich wspólną przestrzeń stanowi
przede wszystkim kuchnia, gdzie spotykają się podczas posiłków albo po prostu przesiadują, rozmawiając przy papierosie i piwie. Ale tak naprawdę bardzo
rzadko zdarza się, żebyśmy spotkali się wszyscy razem w jednym miejscu, w jednym czasie. Większość
z nas dodatkowo pracuje, musimy wyjeżdżać do innych miast. Mijamy się. Każdy jest zawsze gdzieś indziej – przyznaje Michał. Mieszkanie nie stoi jednak
opustoszałe, ponieważ dogodna lokalizacja oraz na-
PAGE 9 / melba
strój wnętrza przyciąga wielu gości. Nigdy nie wiadomo, kogo zastanie się w domu, więc po otwarciu
drzwi wejściowych można zgadywać, czyj głos dobiega z głębi kuchni. Pod wieloma względami takiego bytowania nie można jednak nazwać typową studencką komuną. Nie mamy dyżurów w zmywaniu czy
sprzątaniu, szanujemy swoją prywatność, nie czujemy przymusu robienia wszystkiego razem. Raczej
nie wchodzimy sobie w drogę, ale też nie unikamy
się. Bardziej niż kolektywnym organizmem, jesteśmy
zbiorem indywidualnych jednostek – mówi Michał.
Z każdym kolejno wprowadzającym się domownikiem pojawiała się nowa energia, zmieniało się coś
w atmosferze, w sieci relacji. Powstała pewna subtelna, ledwie uchwytna konstrukcja, która nieustannie
podlega szeregom przekształceń i naruszeń.
Wszystko to ma miejsce w zupełnej bieli. O takim
wystroju wnętrza zdecydowała pierwsza wizyta nowych najemców w mieszkaniu na czwartym piętrze.
Lokal był prawie w stanie surowym. Nie zastaliśmy
w nim nic, oprócz białych ścian i drewnianych podłóg. Ale właśnie ta pustka spodobała się nam najbardziej i postanowiliśmy jeszcze pogłębić zastane
warunki – opowiada Michał. Przedpokój przechodzący w korytarz w kształcie odwróconej litery J, a także wszystkie odchodzące od niego promieniście
pomieszczenia i kuchnia zostały w całości (łącznie
z podłogami) pomalowane na biało. Naturalną barwę i fakturę drewna zachowano jedynie na drzwiach
i okalających je ościeżach. W pokojach znajdują się
tylko najbardziej potrzebne sprzęty: łóżko/materac,
stół, krzesła, szafa. Ponieważ Michałowi zależało,
żeby móc się szybko wprowadzić, ale jednocześnie,
by niepotrzebnie nie zwiększać wydatków, część
mebli przewiózł z poprzedniego mieszkania. Resz-
ta została znaleziona na śmietnikach lub ukradkiem
wyniesiona z różnych miejsc. W ten sposób nowy
dom odnalazły dwie metalowe szafki: jedna z mnóstwem szuflad, druga z drzwiczkami zamykanymi na
kluczyki oraz tablice z budowy. Te ostatnie stanowią
jedne z nielicznych akcentów kolorystycznych, przełamujących antyseptyczność i nieskazitelność białej
przestrzeni. Inny ciekawy element wyposażenia to
lampy stworzone naprędce ze statywów używanych
w filmie i folii korekcyjnych. Zdajemy sobie sprawę, że
wspólne mieszkanie to tylko tymczasowe rozwiązanie. Zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach wszystko
jest niepewne i ciężko znaleźć coś stałego. Nie ma
sensu kupować drogich, ciężkich mebli, bo za chwilę
będę się znowu gdzieś przenosić. Lepiej wykorzystać
to, co się ma. Tym bardziej, że lampy przydają się
nam też do pracy.
O kolejnej przeprowadzce Michał nie myśli ze smutkiem. Jedyne, czego można być pewnym, to zmian.
Tak po prostu jest. – mówi. Podobną kwestię poruszał zresztą jego parokrotnie nagradzany dyplom
Wymazywanie seria zdjęć obiektów przemysłowych,
wywołanych na blachach, z których wizerunek stopniowo schodził i zanikał. Każde nowe mieszkanie to
szansa na odnalezienie swojego miejsca, a ja bardzo
liczę, że w końcu odnajdę moje. Oczywiście meble
zabieram ze sobą!
Joanna Kuźmienko
PAGE 11 / melba
Co tutaj robisz?
Siedzę i staram się poprawić swój wizerunek przed
Panią i samym sobą.
Opisz swój styl.
Zawsze i wszędzie kolorowy.
Kto jest twoją ikoną stylu/ kto cię inspiruje?
Ikona: Prince – super facet i twórca niesamowitego
stylu. Jeśli chodzi o inspiracje, to obecnie: Edward
Hopper, Vilhelm Hammershøi i Roy Andersson.
Twoje ulubione miejsce na zakupy.
Miejscowe second handy, Zara, targi staroci oraz
miejscowe sklepy ze starociami.
Ostatni zakup, z którego jesteś najbardziej dumny.
Kilo pomarańczy za 1,50 zł.
Co najbardziej cenisz w swojej pracy?
Wolność, kreatywność oraz kontakt z twórczymi
ludźmi.
Pięć rzeczy, bez których nie możesz żyć.
iPhone, auto, aparat/kamera, automatyczna wyciskarka do soków, angielskie poczucie humoru.
Gdybyś mógł mieszkać gdziekolwiek na świecie,
gdzie by to było?
Albo Rumunia, albo Polska
fotografie: Michał Kawecki
Jaką rzecz w swoim mieszkaniu lubisz najbardziej?
Białą metalową szafę z szufladami – jest jak wyspa
skarbów. Ciągle coś w niej chowam i za każdym razem muszę szukać, co gdzie leży, przeglądając po
kolei wszystkie szufladki od nowa.
PAGE 14 / the Fragile issue
Kiedy jesteś w domu sam…
…zdecydowanie odpoczywam od wszystkiego.
Ostatnio bywam w nim rzadko, więc jak już uda mi
się do niego wrócić, nie robię nic, co byłoby związane z pracą.
Gdzie można cię najczęściej spotkać?
Kraków, Warszawa, Katowice to mój trójkąt bermudzki, a do tego rzadziej, aczkolwiek często, Łódź. A jeśli chodzi o konkretne miejsca: w Warszawie głównie
Mokotów – sklep z używaną odzieżą na Narbutta,
park, w którym karmię kaczki i dwie super lodziarnie;
w Katowicach Coffeeheaven na Stawowej i (w niedzielę) ryneczek ze starociami przy Mickiewicza;
w Krakowie głównie ulica Karmelicka – kawiarnia
Czarodziej (mają super kremówki za 4,90 zł) i Trattoria Mamma Mia; w Łodzi sklep z używaną odzieżą na
Żeromskiego (dostawy w każdą środę); w całej Polsce – Lidl, Biedronka, Zara (wchodzę w wolnej chwili
lub na przeceny).
Jakiego trendu w modzie chciałbyś się pozbyć?
Żadnego. Lubię wszystkie trendy w modzie, niezależnie czy przypadają mi do gustu, czy nie. Nie można się niczego pozbywać. Wielość i różnorodność
jest inspirująca.
Jaka jest najlepsza rada, którą kiedykolwiek dostałeś?
Jedyne, co w życiu pewne, to zmiany.
Twój ulubiony smak/zapach.
Ulubiony zapach: świeżo starty cynamon.
Smak: lody miętowe.
Piosenka, która zawsze poprawia Ci humor.
Mark Ronson & Boy George Somebody To Love Me.
No, i jeszcze Aloe Blacc I Need A Dollar.
Chciałbym jeszcze…
…móc chodzić boso po chmurach. Podobno to niemożliwe, ale ja chętnie spróbuję.
rozmawiała: Joanna Kuźmienko
Jakie jest twoje największe osiągnięcie?
Chyba jeszcze nie nadeszło/ nie zostało osiągnięte.
Czyli nadal czekam.
PAGE 15 / melba
fotografia: Lane Coder
muzyka
Monotonia, nuda, wtórność, dłużyzna – te właśnie epitety często towarzyszą próbom scharakteryzowania francusko-amerykańskiego duetu Beach
House oraz wielu recenzjom ich albumów. Konfrontując własne odczucia i odbiór twórczości zespołu ze wspomnianymi opiniami, zauważyłam
jednak sporą niezgodność. Kontrowersja jest chyba ostatnią rzeczą, jakiej spodziewałabym się w przypadku Victorii Legrand i Alexa Scally’ego.
A jednak.
Beach House stanowi obecnie czołówkę przedstawicieli dream popu. W tym roku wydali już czwarty
album i to w słynnej wytwórni Sub Pop. Mająca nietypowy, intrygujący wokal Victoria wraz z gitarzystą
Alexem już od ośmiu lat prezentują muzykę i charakterystyczny styl.
Charakterystyczny? Owszem, nagrali cztery płyty, ale prawie takie same, a wśród poszczególnych
utworów na próżno szukać hitu – czytając już kolejPAGE 16 / the Fragile issue
ną tego typu opinię, naszło mnie pytanie, co powoduje taki właśnie odbiór. Czyżby obecnie odbiorca
zaliczający się do grona słuchaczy szeroko pojętej
muzyki alternatywnej, stał się po prostu wybrednym
konsumentem, a postawa krytyczna okazała się bardziej pożądana, lepiej postrzegana i zwyczajnie wygodniejsza, niż faktyczna chęć zrozumienia artysty
i jego przekazu?
Muzyka Beach House zdecydowanie nie należy do
takiej, która swym komunikatem uderzy nas w twarz
i zmusi do słuchania. Wręcz odwrotnie, nienachalnie
pobrzmiewa i splata się w delikatną sieć przekazu.
Jest to muzyka niuansów. To, co tak często postrzegane jest jako monotonia, dla mnie zawsze stanowiło
dość precyzyjnie ułożone trybiki, gdzie zmiana choćby jednego szczegółu, wpływa na zmianę całego
brzmienia i tym samym znaczenia. Kombinacja tych
wszystkich drobnostek, ubrana w dźwięki tworzące
magiczną atmosferę, daje niezwykły efekt.
Śledząc rozwój duetu od debiutu począwszy, na
ostatniej płycie skończywszy, widać jak te zmiany
przebiegały. Na początku, dość surowo brzmiące,
Beach House oraz Devotion, doprowadziły ich do,
według mnie przełomowego Teen Dream. Obecnie mamy okazję słuchać Bloom, gdzie wyostrzone
zostały elementy klarujące się już na Teen Dream
i teraz w pełni rozkwitły okraszone dodatkiem shoegaze’u. Tytuł (bloom – rozkwit) nie pozostawia tu
wątpliwości.
Z całością muzycznej kreacji współgra również wizerunek i styl Alexa i Victorii. Elementy vintage łączą
z projektami Alexandra Wanga, Samanthy Pleet, czy
Opening Ceremony. Wszystko z duszą. Oczywiście
nie ma co szukać tu krzykliwości. Podczas swoich
BEACH HOUSE
koncertów nigdy nie dominują stylizacjami. Wpisani
są niejako w scenografię, spełniając swoją rolę, którą
jest przede wszystkim tworzenie wyjątkowej, ulotnej
atmosfery.
Tak więc, jak widać, wiele opiera się właśnie na aurze i na tym, czy jesteśmy na takie bodźce podatni,
czy też nie. Muzyka ta nie jest oczywista, do odbioru potrzebna jest również emocja ze strony słuchacza. Może właśnie słuchacz i jego oczekiwania są
kluczem do zrozumienia przytoczonych przeze mnie
na początku zarzutów. Muzyka Beach House to po
prostu muzyka dla wrażliwców. Dla tych, którzy dostrzegają wszelkie drobnostki, którzy zwracają uwagę na emocje własne i innych, którzy lubią się zatrzymać i pogrążyć we własnej refleksji. Czas nie stanowi
dla nich ograniczenia, a te wszystkie dłużyzny są dla
nich rewelacyjnym soundtrackiem, prowadzącym
ich myśli na coraz to nowsze tory. Czemu by nie być
przez chwilę takim wrażliwcem? Za sprawą Beach
House sprawa staje się dużo łatwiejsza. Za oknem
zima, wieczory długie i mroźne. To może być bardzo
dobry moment, żeby spróbować.
WARTO SPRAWDZIC
Albumy:
Beach House (2006, Carpark)
Devotion (2008, Carpark)
Teen Dream (2010, Sub Pop)
Bloom (2012, Sub Pop)
Magda Kornatowska
PAGE 17 / melba
SINGLE MAN
film
Zdaniem Baumana nie ma nowatorstwa, gdy brak kanonu. „Nie ma herezji, gdy
brak ortodoksji” – co według autora ma tłumaczyć niemożliwość awangardy w
nowoczesnej sztuce. Jeśli za przykład owej sztuki kinematograficznej przyjmiemy „Samotnego mężczyznę” Toma Forda, to okazuje się, że podział ten nie jest
oczywisty. Bo właściwie to, które filmy tworzą kanon?
Bo teoretycznie kino o śmierci, samotności i miłości
mówiło już tyle razy i na tyle sposobów, że chyba już
bardziej nowatorsko się nie da.
Da się. I bynajmniej nie jest to nowatorstwo krzykliwe, szokujące. Siła Forda bierze się z jego minimalizmu. Może o to właśnie chodzi i właśnie tego w kinie
brakowało – swoistego powrotu do podstaw, filmu
wielkiego prostą historią? I przez to tak dobrego.
Co to znaczy, że sztuka jest dobra? Pewna mądra
kobieta powiedziała niedawno, że sztuka jest dobra,
jeśli ją wzrusza. Jeśli nie potrafi jej opowiedzieć, zracjonalizować, łatwo ubrać w słowa. Emocja, która się
pojawia i która jej towarzyszy jest na tyle silna, że na
moment kasuje krytyczny odbiór i erudycję. Wywiera
na tobie jakieś wrażenie, jakoś się zachowujesz, ale
nie wiesz, dlaczego. Dobra sztuka właśnie na tym
polega, że się nie wie.
Chociaż Samotny mężczyzna jest reżyserskim debiutem Forda, nie da się nie zauważyć, że ze światem
sztuki związany był od dawna. Karierę jako projektant, a później dyrektor kreatywny zaczął w 1990
roku, pracując dla domu mody Gucci, a następnie
Yves Saint Laurent; obecnie tworzy pod własnym
szyldem. Długie, bardzo plastyczne kadry, duże
przywiązanie do kwestii estetyki. Świat głównego
bohatera, George’a Falconera (Colin Firth), który
notabene sam w sobie stanowi zwieńczenie platoń-
PAGE 18 / the Fragile issue
skiej triady, jest pełen eleganckich, wysmakowanych
rzeczy (garniturów, koszul, butów, domów, samochodów, alkoholi) i pięknych ludzi (Charley, Kenny,
Carlos). Widać, że podstawowym środkiem przekazu
dla Forda pozostał obraz, który dominuje nad resztą, a już na pewno nad słowem: niewiele tekstu, bohaterowie rozmawiają ze sobą, ale nie słychać ich
głosów. Abstrahując od tego: film jest synestezyjny –
George opisuje psa kategorią zapachu ( pachnie, jak
bułka maślana) – jednak nacisk położony został na
te mniej oczywiste w odbiorze filmu zmysły. Dla ludzi wychowywanych w kulturze wizualnej, ruchomej
i migotliwej, spojrzenie na obraz z innej perspektywy
powinno wydawać się interesujące.
Symboli w filmie jest mnóstwo: wypisanie wszystkich
graniczy nie tylko z cudem, ale także odbiera zabawę
potencjalnym widzom, którzy być może Samotnego
mężczyznę kiedyś obejrzą. To, co zwróciło moją uwagę, to częste zbliżenia na oczy i usta (pożądanie?),
skupianie się na detalach, a nie na całości obrazu.
Dalej, pocałunek Jima jest czymś pokroju pocałunku
śmierci – z jednej strony oczekiwany, z drugiej odbierający życie. Czerwony księżyc mógł być pewnego rodzaju zapowiedzią tego, co miało nastąpić za
chwilę. George w drodze na uniwersytet jako jedyny
idzie pod prąd. Ubranie Kenny’ego i Lois – on na biało, ona na czarno. Różnie można różne rzeczy łączyć, tłumaczyć. Wszystko się jakoś nazywa, trzeba
sobie wybrać.
A Single Man / materiały prasowe
Trudno byłoby opisać ten film jednym słowem, ale
zaryzykuję. I pewnie nie będzie to zaskoczeniem,
gdy powiem: fragile. Ze względu na postać głównego
bohatera, na jego psychikę, na relacje między ludźmi, na muzykę, na kadry.
Jak już pisałam, obraz dominuje nad słowem, ale nie
nad dźwiękiem. Muzyka Abla Korzeniowskiego (polskiego muzyka, kompozytora filmowego i teatralnego) bardzo słusznie nominowana do Złotego Globu,
uzupełnia historię, jest spoiwem filmu. Tu nie potrzeba tekstu, bo wystarczającym tekstem są tytuły piosenek: Stillness of the Mind, A Variation on Scotty
Tails Madeline, And Just Like That, Carlos i wiele innych.
Warto zwrócić uwagę na rolę ubrania w filmie, która
znacznie wykracza poza zwykłą funkcjonalność. To
jakby część składowa osobowości Georga, przedłużenie tego, kim jest lub kim staje się codziennie rano
(tło dla sceny, w której Falconer się ubiera stanowi
piosenka Becoming George).
Przez głowę przelatuje mi jeszcze mnóstwo myśli
związanych z tym filmem. Tyle, że w większości nie
potrafię ich zwerbalizować. Samotny mężczyzna ma
pewnie jakieś wady i niedociągnięcia, ale nie jestem
w stanie ich nazwać, więc o nich nie napiszę. Nie
wiem.
A skoro nie wiem, to jest to dobra sztuka.
Aleksandra Krześniak
PAGE 19 / melba
Single Man / materiały prasowe
Single Man
naszyjnik ALE
buty Aga Prus
kolczyki Secret Life
sukienka Collet
Wszystkie rzeczy dostępne na www.shwrm.pl
PAGE 20 / the Fragile issue
ilustracja: Ulla Saar
torba Raramodo
bluzka: IMA MAD
sukienka: IMA MAD
fotografie: Oll Bydlovska
make-up: Agata Pustoła
modelka: Eliza Kukawska / Hook
Marionette
OLL BYDLOVSKA
PAGE 23 / melba
sukienka: Pat Guzik
PAGE 25 / melba
bluzka: IMA MAD
PAGE 26 / the Fragile issue
sukienka: vintage
sukienka: Pat Guzik
ilustracje: Emma Dajska // cargocollective.com/emmadajska
Moda
UEG
EWA KOSZ
CHLOÉ
projektant
UEG
UEG to marka, która znacząco różni się od tych,
które są już obecne na rynku. Skąd pomysł na
stworzenie firmy, której hasłem stanie się zużyj
i wyrzuć?
Nazwa UEG to skrót od włoskiego usa e getta, co
faktycznie oznacza zużyj i wyrzuć. Nazwa ta jest
przewrotna. Odnosi się do obecnie panującego konsumpcjonizmu. Używany przez nas język, symbole,
czy sama biel, która z czasem szarzeje i traci na wartości, mają być odbiciem nietrwałej natury otaczających nas produktów.
Gdyby dało opisać się projekty kilkoma słowami,
jakich by użyto?
Mniej znaczy więcej.
Czytając wasz manifest nie można nie zapytać,
dlaczego akurat biel stała się tym wybranym kolorem? Przecież wszelkie pastele i inne jasne barwy,
również zszarzeją, stracą na wartości.
Bo biel to nie kolor – to barwa. Kolory mnie nie interesują. Biel jest pierwotna, czysta, dziewicza i nieskazitelna. Biel jest początkiem. Biel jest jak czysta
kartka papieru, którą można zapełnić i nadać jej
określoną wartość. Jest dla mnie podłożem do komunikowania idei i realizowania założeń manifestu,
na którym opiera się UEG.
Przemijalność bieli, jej stopniowe przeobrażenie
się w szarość jest jednym z założeń konceptualnych marki. Skąd pomysł na tworzenie rzeczy z natury nietrwałych?
Produkty UEG nie są nietrwałe. To co mnie fascynuje
to proces starzenia jako taki, a nie skutki tego procesu. Proces starzenia może trwać bardzo długo.
„Przemijanie” – to słowo klucz gdy chcesz zrozumieć ideę tej
marki. Biel i materia inspirowana papierem to znaki rozpoznawcze. Projekt, który przeciwstawiał się konsumpcyjnemu podejściu do mody, zyskał masowego odbiorcę. Rzesze
fanów zaintrygowało coś więcej niż znakomity krój. Moda to
sztuka i tak do niej podeszli. Manifest widniejący na stronie
wykłada wszystko czarno na białym. Jak to możliwe, że w
świecie gdzie neguje się starzenie marka krzycząca: „zużyj i
wyrzuć” odniosła sukces?
Czy nie baliście się, że takie podejście będzie chybione? Nie obawialiście się, że odbiorcy negatywnie zareagują na produkt, o ograniczonej dacie
ważności?
Projekt UEG powstał jako projekt czysto artystyczny,
ideologiczny, nienastawiony na sukces sprzedażowy.
To zaangażowanie i zrozumienie szerokiego grona
odbiorców pchnęło go na tory realnego rynku. Najwyraźniej jest dużo osób, które właściwie odczytują
nasze idee i nie traktują ich dosłownie.
W swej filozofii idziecie nieco pod prąd. W świecie,
gdzie coraz bardziej stawia się na indywidualizm
Wy krzyczycie: bądź powtarzalny, co tak fascynującego jest w powtarzalności?
Różnorodność jest komercyjnym wymaganiem na-
szych czasów – szczerze mówiąc – często nieuzasadnionym i często złudnym. Podobieństwo w naszym manifeście jest prowokacją i oczywiście nie
ma nic wspólnego z ideologicznym znaczeniem tego
słowa. Utopijny pomysł uniformizacji odzwierciedla
potrzebę wyciszenia wizualnego chaosu, który nas
otacza. Dzisiaj wiele ludzi, chcąc wyróżnić się, krzyczy tak, jakby szept nie był wystarczający. W rzeczywistości, to co nas najbardziej wyróżnia, to sposób
w jaki myślimy.
Z założenia tworzycie projekty, a nie kolekcje. Skąd
taki pomysł?
Świat mody opiera się na sezonowości napędzanej
założeniami sprzedażowymi. Dla mnie rytmem tworzenia nowej kolekcji jest potrzeba wyrażenia myśli.
Tyvek to materiał, który na trwałe kojarzyć się będzie z marką UEG. Z jakiego powodu został on wybrany?
Tyvek zainspirował mnie swoją strukturą i charakterystyką. Wygląda jak papier i jest dla mnie podłożem,
na którym mogę zapisać swoje projekty/komunikaty. Ma bardzo interesującą strukturę. Mimo tego, że
sam materiał jest trwały, pięknie się starzeje. W miarę użytkowania staje się coraz bardziej miękki, pomarszczony, lekko żółknie. Ten proces przypomina
mi starzenie się ludzkiej skóry.
Czy w przyszłych projektach zamierzacie również nawiązywać do tego rodzaju wydarzeń, co
z Romanem Polańskim?
Życie pokaże.
Z czego czerpiecie inspiracje?
Inspiracje czerpię ze wszystkiego, co mnie otacza.
Z otaczającej nas rzeczywistości oraz tematów, które mnie nurtują.
Marka UEG to nie tylko ubrania, ale tez akcesoria.
Wasza linia pokrowców, toreb, etui na iPady odniosła sukces. Myślicie o poszerzeniu asortymentu
dodatków?
Planujemy szeroko rozbudować naszą linię pokrowców i opakowań, które są częścią projektu LIFESTYLE PACKAGING, inspirowanego światem opakowań.
Chcemy tworzyć pokrowce, umożliwiające wizualne
uporządkowanie/wygłuszenie przestrzeni wokół nas,
która pełna jest nieudolnego designu, braku konsekwencji i poczucia estetyki.
PAGE 33 / melba
fotografie: materiały UEG
Coraz więcej marek poza ubraniami ma w swojej
ofercie także dodatki dla domu, czy doczekamy się
także tych firmowanych logiem UEG?
Póki co, nie planujemy działań w tym kierunku.
Kim jest osoba zakładająca ubrania UEG? Do jakiego odbiorcy kierowane są projekty?
Nasze działania kierujemy do osób świadomych, ceniących sobie minimalizm i konceptualne podejście
do mody. Klient UEG to człowiek zorientowany na
świat kultury, sztuki i designu. Dlatego do prezentacji
naszych produktów zapraszamy twórców, artystów,
fotografów, kuratorów. Wśród nich są takie nazwiska
jak Filip Pągowski, Karol Radziszewski, Michał Woliń-
ski, Tomek Niewiadomski, Szymon Rogiński, Bartek
Wieczorek czy Yvan Rodic.
Jakie są dalsze plany marki? Czego możemy spodziewać się w nadchodzącym sezonie?
Z pewnością można spodziewać się konsekwencji.
roz m
aw i
a ł a:
Mar
ta D
yba
Delikatne napięcie
Nie napiszę o niczym wielkim. Chcę po prostu więcej i szybciej. Ale nie jest oczywiście łatwo. Bo tak
już w życiu jest. Nie można się zatrzymać, ale nie
można też zbyt szybko dotrzeć do celu. To delikatne
napięcie pcha nas do przodu – całkowicie się z tym
zgadzam. Trudno to precyzyjnie określić, być może
to apetyt na życie, ambicje. Nie wiem, czy każdy tak
ma. Chyba tak. Bo w końcu nie stawialibyśmy czoła
rano codziennie temu, co nadchodzi.
EWA KOSZ
że zbaczają z toru i mkną do ognia jak ćma. Żeby się
sparzyć – to zawsze dobrze działa, otrzeźwiająco.
Jak kopniak w tyłek, jak mocny strzał w twarz.
Szkoda tylko, że ta siła, która pcha nas to przodu
delikatnie, ale nieustępliwie, nie chroni nas przed pomyłkami. Niby kroczymy wyznaczoną sobie drogą,
dążymy do celu, ale wystarczy jeden fałszywy krok
i wszystko rozpada się jak domek z kart. I później
na nowo, żmudna odbudowa, zniechęcenie, złość.
I mija nam wkurw na świat, zaczynamy iść do przodu, bo w końcu coś nas delikatnie naprowadza na
właściwy tor.
Oczywiście nie jest tak, że jesteśmy bezwolnymi
lalkami. Ktoś tam pociąga za sznurki, a my bezrefleksyjnie wykonujemy ruchy, z którymi nie mamy
tak naprawdę nic wspólnego. Nigdy się nie usprawiedliwiam. Jak coś olewam, to mam tego świadomość. Jak ignoruje znaki ostrzegawcze, które wysyła
do mnie moja podświadomość, to robię to świadomie. Wyrzuty sumienia odczuwam także świadomie.
Świadomie mieszam się z błotem, żeby później się
z niego jakoś wygrzebać. I – to napięcie, a może bardziej niepokój, który czuję, gdy osiągam nieznośny
poziom stagnacji i zaczynam działać, bo po prostu
się boję, że zaprzepaszczę swoje zdolności (jeśli takowe posiadam) i wyląduję w jakiejś beznadziei, zastanawiając się, dlaczego nie poszłam do przodu.
Nie chcę, żeby zabrzmiało to, jakbym się żaliła na
swój los. Jestem zadowolona, spełniam się, mam
swoje zajawki, plany, postanowienia. Ale też jestem
człowiekiem, czasami nie mam po prostu tyle siły,
aby iść dalej i odpuszczam na chwilę. Czasami chcę
się pogrążyć w totalnej degrengoladzie, jeść niezdrowe rzeczy, palić, pić, mało spać i mieć wszystko
w tyle. I chyba nawet tego logicznie nie da się wytłumaczyć. I chyba co poniektóre jednostki tak mają,
Dlatego czasami daję sobie luz, ale tylko na trochę.
Bo nie chcę przegapić czegoś ważnego. Może przez
to, że nie jestem ciągle na wysokich obrotach, że nie
jestem jakimś perpetuum mobile, bardzo pomału idę
do przodu. Jeszcze mi daleko do odcinania kuponów, może nigdy mnie to nie spotka. Ale poza momentami słabości, mam plan i go realizuję. Nie na
skróty. Bo to nie w moim stylu. Wolę po swojemu.
Powoli. Delikatnie.
fotografia: Krzysztof Kosz
PAGE 38 / the Fragile issue
Nie wszystko złoto, co się świeci. A na bogate zdobienia i mocne wzory postawiło wiele domów mody: Dolce & Gabbana proponuje feerię misternych, złotych haftów i kolorowych printów na czarnym tle, Prada wyrazisto drukowane
garnitury, Lanvin ornamentykę w wydaniu maxi. Vivienne Westwood do barokowego przepychu dodaje tiule i buty na platformie. Balmain rokoko uwspółcześnia, umieszczając je na chłopięcych t-shirtach i topach, łączy ze skórzanymi
spodniami. Moda na złoto dociera do coraz większej ilości odbiorców, czego najlepszym przykładem jest kolekcja biżuterii i butów Anny Dello Russo dla H&M.
Czy prosty krój i fason ma szansę przebić się przez tak bogatą formę? Najnowsza
kolekcja Chloé Spring - Summer 2013 pokazuje, że zdecydowanie ma.
Nowy dyrektor kreatywny marki, Clare Waight Keller,
brytyjska projektantka, absolwentka Fashion Knitwear at The Royal College of Art i Ravensbourne College of Art, karierę zaczęła w wieku 21 lat u Calvina
Kleina. Następnie współpracowała z Ralphem Laurenem i Tomem Fordem (dla domu mody Gucci), była
dyrektorem kreatywnym marki Pringle of Scotland.
Dla Chloé projektuje od roku.
projektant
Odbiciem, choć w wersji mocno minimalistycznej,
obecnego popytu na złoto mogą być u Clare Waight
Keller zdobienia. Cekiny, brokat, prześwity i koronki
grają jednak zdecydowanie drugorzędną rolę w stosunku do prostej formy i naturalnych kolorów. Uzupełniają całość, a nie tworzą ją.
ilustracja: Justyna Bertrand
CHLOÉ
Dlaczego jej najnowszą kolekcję można nazwać fragile? Dwa powody: kolor i forma. Większość ubrań
utrzymana w jasnej tonacji – białe, pastelowe, pudrowe barwy nadają naturalności. Dziewczęce fasony (falbanki, plisy, rozkloszowane spódnice i sukienki) są romantyczne i trochę niewinne z jednej
strony. Z drugiej, krótkie topy i marynarki odsłaniające brzuch kuszą i kokietują, ale daleko im do perwersji, czy prowokacji.
Biżuterii właściwie nie ma. Może więc na ozdoby powinniśmy spojrzeć przez pryzmat butów – prostą,
klasyczną budowę rekompensuje kolor. Złoty, srebrny, miedziany. Błyszczący.
Trendem, który od dawna trzyma się mocno, są
ubrania typu oversize. A swoją najnowszą kolekcją
Clare Waight Keller pokazała, że ma do nich słabość.
Ten brak spójności marynarek i sztywnych topów
z romantycznymi, dziewczęcymi sukienkami może
być zarówno zaletą, jak i wadą. Dla mnie to zaleta.
Bo chociaż t-shirt kimono/reglan tak duży, przez co
wyglądający na papierowy, wzbudza u mnie uczucia
ambiwalentne, to przełamuje monotonię, jest czymś
zaskakującym wśród falbanek i plis.
Myślę, że kolekcja Spring-Summer 2013 jest w pewnym sensie zwieńczeniem stylu, który prezentuje
Clare Waight Keller. Ma być naturalnie, luźno, jakby
trochę niedbale i od niechcenia. Sama projektantka
podczas pokazu zaprezentowała się w bawełnianej,
białej koszuli oversize, nonszalancko wpuszczonej
w proste, czarne spodnie przed kostkę.
Właściwie trudno o brak sukcesu w kolekcjach typu
ready-to-wear. Kobiety coraz częściej szukają funkcjonalności, która sama w sobie stanowi bardzo silną zaletę. Może stąd u Clare Waight Keller buty wyłącznie na płaskim obcasie? Może. W każdym razie
projektantka łączy. A efektem jest kolekcja prosta,
współgrająca i niespójna, gdzie trudno nie znaleźć
czegoś dla siebie.
Warto zwrócić uwagę na modelki, łudząco do siebie podobne. Makijaż w stylu nude nadaje kruchości, delikatności. Włosy gładko związane w kucyk
i grzywka – element kojarzący się z dziewczęcością,
niewinnością.
Aleksandra Krześniak
PAGE 41 / melba
A dangerous method
KASIA BIELSKA
PAGE 43 / melba
PAGE 46 / the Fragile issue
PAGE 47 / melba
fotografie: Kasia Bielska
stylizacje: Zuza Sowińska
make-up: Marcin Szczepaniak
modelka: Magdalena W. / Eastern models
PAGE 48 / the Fragile issue
Fotografia
wywiad
KASIA BOBULA
KASIA BOBULA
ANNA BLODA
ŁUKASZ NOWOSADZKI
MACIEK FRAGGLES JAKÓBCZYK
Jak rozpoczęła się Twoja fotograficzna kariera?
Fotografuję od osiemnastego roku życia. Mój pierwszy aparat, Nikon FG-20 podarowała mi mama. Początkowo robiłam zdjęcia tylko dla siebie, do szuflady. To wszystko zmieniło się cztery lata temu, kiedy
mój przyjaciel Krzysztof Stróżyna miał swój pierwszy
pokaz w Londynie i poprosił mnie, żebym zrobiła kilka zdjęć na backstage’u. Fotografie spodobały się
i dzięki temu wkrótce zwróciło się do mnie paru projektantów, a po nich także modowe magazyny.
Czym jest dla Ciebie moda, czym jest fotografia?
Staram się nie rozróżniać tych dwóch dziedzin. Jestem pasjonatką mody, zwłaszcza tej londyńskiej, ale
jeżeli chodzi o robienie zdjęć, to czuję, że bliższy jest
mi dokument niż fotografia mody.
Masz jakąś główną myśl, która towarzyszy Ci podczas fotografowania?
Myślę, że najbardziej zależy mi na wydobyciu charakterystycznej cechy u portretowanego. Czasem jest to
mały gest, taki jak zamyślone spojrzenie, uśmiech,
czy specyficzny układ rąk. Bardzo chciałabym, żeby
ludzie na moich zdjęciach byli sobą.
W czym tkwi sekret dobrego zdjęcia?
W uchwyceniu właściwej chwili. Także w tzw. chemii,
którą masz ze swoim modelem. Bo prawda jest taka,
ze jeśli nie ma między wami porozumienia, to nawet
kiedy masz najlepszy sprzęt i oświetlenie, nie uda ci
się zrobić dobrego zdjęcia.
PAGE 51 / melba
Czy w świecie mody jest miejsce dla wrażliwych
osób? Jak sobie radzisz ze swoją wrażliwością
podczas fotografowania pokazów?
Na pewno jest go mało i łatwiej pracuje się tym, którzy mają stalowe nerwy. Zwłaszcza w miejscu tak
chaotycznym jak backstage pokazu mody. To, co
mi pomaga to jednak pasja. Za każdym razem kiedy
jestem za kulisami, obiecuję sobie, że to już ostatni raz. Jednak później wracam do domu, obrabiam
zdjęcia i na nowo zakochuję sie w modzie. To działa
trochę jak narkotyk.
Próbowałaś kiedyś innych form fotografowania
mody np. realizując edytoriale do magazynów?
Kiedy nie odbywają się pokazy mody, większość
czasu spędzam na robieniu portretów do magazynów modowych i lifestylowych. W zeszłym roku
zrobiłam też swoją pierwszą modową sesję dla magazynu. Była to pierwsza sesja, przy której sama
wybierałam lokalizację, modelkę i ekipę. Wszystkie
zdjęcia zrobiliśmy w lesie, na Mazurach, niedaleko
domu mojej mamy. I choć miałam przy tym sporą
frajdę, muszę przyznać, że było to dla mnie zupełnie
nowe doświadczenie, bo – w odróżnieniu do fotografii reportażowej – robienie edytoriali wymaga bardzo
dużo planowania.
PAGE 52 / the Fragile issue
Kto jest Twoim mistrzem fotografii? Kogo podziwiasz najbardziej?
Od paru lat moją idolką jest Sally Mann. Uwielbiam
sposób, w jaki fotografuje swoich bliskich i magię,
którą potrafi uchwycić w pozornie zwyczajnych chwilach. Bardzo lubię też amerykańskich dokumentalistów, takich jak Bruce Davidson, William Eggleston,
czy Mary Ellen Mark.
Co najbardziej cenisz w swojej pracy?
Możliwość ciągłego poznawania nowych światów
i ludzi.
Co Cię inspiruje?
Sporo rzeczy mnie inspiruje – mgliste miejskie pejzaże, melancholia, polskie klimaty rodem z filmów
Kieślowskiego. Także drobne ludzkie gesty zaklęte
w mimice twarzy i dłoniach.
Masz jakieś rady dla początkujących fotografów?
Róbcie zdjęcia dla siebie i nie przejmujcie się tym, co
robią inni. Fotografujcie to, co jest wam bliskie, bo
właśnie dzięki temu wasze zdjęcia będą prawdziwe.
rozmawiała: Nina Sawińska
fotografie: Kasia Bobula
KASIA BOBULA
Urodzona w Warszawie, od dziesięciu lat mieszka
w Londynie. Po ukończeniu w 2007 roku studiów
na wydziale projektowania na Central Saint Martin’s
College of Art, poświęciła się modowemu dziennikarstwu, a potem fotografowaniu kulisów pokazów
mody. Jej zdjęcia regularnie ukazują się w magazynach: The New York Times, AnOther, Elle Collections,
czy L’Officiel. Oprócz backstage’ów, zajmuje się
także portretem. Fotografowała postaci, takie jak:
Paul Smith, Rufus Wainwright, Jean-Paul Gaultier
czy Lady Gaga, a także współpracowała z markami
odzieżowymi: Burberry, Mary Katrantzou i Zara. Niedawno pokazywała swoje zdjęcia na pierwszej solowej wystawie, zorganizowanej w ramach drugiej edycji festiwalu Neo Fashion Jamboree w Bielsku-Białej.
PAGE 57 / melba
pornofakty
Agresywna komercyjność automatycznie osłabia nas
duchowo. Stając się jej częścią, nieraz doznajemy irracjonalnego lęku i wrażenia, ze pochłania nas chaos. Powierzchowność relacji kultywowanych przez
facebook i nie tylko oraz nowy rynek wyzwolonej
seksualności sprawiają, że bardzo sprawnie oddzielamy ciało od ducha, a tym samym pozbawiamy się
możliwości najważniejszego doświadczenia w życiu
człowieka – doświadczenia miłości.
Przemysł pornograficzny na większą skalę wdarł
się do polskiej rzeczywistości w latach 80. Obrazy
zaszokowały rozmachem oraz wybujałą, niekontrolowaną eksplozją seksualizmu. Produkcje made
in Germany, z Teresą Orlowski i Giną Wild na czele, bez wątpienia pozostawiły na młodych umysłach
rodzaj skazy. Niestety dostęp do pornograficznych
informacji wizualnych często nie jest właściwie strzeżony, a młoda, sprytna istota zawsze znajdzie swój
tunel, aby zobaczyć to, co zakazane. Media, które
PAGE 58 / the Fragile issue
stały się wielką kurtyzaną, dominują, choćby na witrynach kiosków. Ikonografia porno stała się czymś
normalnym, gwałtownie zmieniając obyczajowość
dzisiejszego człowieka. Paradoksalnie jednak zamiast uczynić nas silnymi, staliśmy się pokoleniem
kruchym.
Taki stan rzeczy wpływa naturalnie na sztukę i fotografię. Artyści lubują się w ciele, zaczął się zatem
prawdziwy maraton badania granic oraz przekraczania ich. Prawdziwym przełomem, jeśli chodzi o fotografię erotyczną okazał się album wydany przez
Taschen dla Natashy Merritt w 2000 roku. Oto młoda
prawniczka, zakupiwszy pierwszą dostępną na rynku cyfrę, postanowiła zarejestrować na autoportretach współżycie seksualne ze swoim chłopakiem.
Album przyjął się znakomicie. Rynek pełen jest nazwisk świetnych fotografów, takich jak: Richard Kern,
Eric Kroll, czy Terry Richardson. Ten ostatni wspiął
się na wyżyny fotografując własnego penisa, a jednocześnie stał się celebrytą i bohaterem młodej generacji. Trzeba przyznać, że Terry, pomimo iż wyuzdany, ukonstytuował nową strefę obyczajową tego,
co wolno i tego, co zakazane. Okazało się, że tego,
co zakazane w zasadzie nie ma, że pokazać można
wszystko. Tak, świat się zmienił. Oto jesteśmy świadkami przemian obyczajowych i rezultatów działania
potwora o imieniu internet.
fotografia: Anna Bloda
Wydaje się, że współczesna kultura sięga zenitu, że
wszystko już wiemy i wiedzieć więcej nie ma co. Internet drastycznie wkroczył w naszą codzienność,
a wraz z nim cała masa destrukcyjnych czynników.
Dostaliśmy dodatkowe narzędzia do komunikowania
się, lecz paradoksalnie zdolność porozumiewania się
osłabła, wywołując odczucie oddzielenia. Staliśmy
się niewolnikami wirtualnego świata, jednocześnie
wycofując się ze świata rzeczywistego. Codziennie
pochłania nas krzykliwa rzeczywistość pop, czyniąc
z nas coś na kształt kastratów duchowych. Technicyzacja oraz liberalny rynek pornograficzny spowodował też, że przyswoiliśmy zdeformowany kodeks
moralny.
ANNA BLODA
IGA DROBISZ & GREG ADAMSKI
Obscure
PAGE 61 / melba
PAGE 62 / the Fragile issue
PAGE 63 / melba
fotografie: Iga Drobisz & Greg Adamski
make up and hair: Toni Malt
modelka: Gemma Aicha Refoufi stylizacja: Aliya Tair projektant: Golkar Haute Couture Siła delikatnienia
ŁUKASZ NOWOSADZKI
Przyznam szczerze, że miałem problem z tematem. Chciałem pójść śladem
„Delikatnienia” Marcina Świetlickiego i wejść w symbiozę z tekstem. Kac
przecież udelikatnia. Miałem patrzeć na zimowe światło przesuwające
się po przedmiotach, ale zbyt szybko zrobiło się ciemno. Miałem poczuć
kruchość świata zaklętą w fotografii, ale nowe perspektywy interpretacji
otworzyć się nie chciały.
Uświadomiłem sobie, że kac przytłacza i odbiera nadzieję na lepsze jutro. A ja nie chciałem znowu pisać o mroku, który jest tak pociągający i namacalny.
Przejmujący ból istnienia, uzależnienia, samobójstwa
–kruchość człowieka w zderzeniu z przemijaniem,
wrażliwość zbierająca swoje żniwa, śmierć serwowana przy kolacji tak często, że aż stała się chlebem powszednim – to pierwsze skojarzenia, jakie mi
przyszły na myśl. Ale to już było. Ja o tym już nie
chciałem.
Im dłużej myślałem, tym bardziej dostrzegałem, że
może i goła wrażliwość rzuca się w oczy, ale pod
nią jest coś jeszcze. Tajemnicza siła tam drzemie
i czasem wychodzi z mroku. Nie wszyscy może ją
dostrzegają, na pewno nie jest tak oczywista, czasem nawet nie zdąży się ujawnić. Ale jest tam. I o niej
będzie ten tekst.
Siła może skrywać się pod płaszczem kruchości – to
nasz punkt wyjścia. Nagość w zależności od kontekstu może kojarzyć się z bezbronnością, czy wręcz
niewinnością albo przeciwnie – z pożądaniem, wyuzdaniem, czy wyrachowaniem. Nagie ciała przedstawiane były praktycznie od początku istnienia fotografii. W zależności od źródła podaje się rok 1844
lub 1849 jako pierwszą fotograficzną rejestrację tej
tematyki. Zatem ledwie kilka lat po odkryciu Daguerre’a. Prawdopodobnie powstałaby w tym samym
roku, gdyby tylko możliwości techniczne na to pozwalały. Przez dziesiątki lat wykonano tysiące obrazów, które podzieliłbym z grubsza na dwie grupy
– erotyczno-pornograficzną (granicy ustalenia się
nie podejmę) oraz szukanie bardziej artystycznych
rozwiązań, dopatrywanie się w ciele abstrakcyjnych
form. Oczywiście za naszych czasów te granice się
PAGE 68 / the Fragile issue
zatarły. I dany obraz w zależności od indywidualnej
wrażliwości może być przez jednych uznany za pornografię, a przez innych za dzieło sztuki. Są jednak
twórcy, którzy stoją zupełnie obok. Dla nich nagość
jest czymś jeszcze innym.
Bez wątpienia Sally Mann trafiła do historii fotografii
za sprawą nagich zdjęć. Przez 10 lat fotografowała syna i dwie córki. Nie były to jednak fotografie,
jakie można oglądać w albumach rodzinnych. Wystylizowane czarno-białe obrazy przedstawiają jej
dzieci w często niepokojący sposób, zadają pytania
odbiorcy. Autorka nie wahała się uwieczniać cienkiej
granicy między dzieciństwem a dorosłością, rejestrowała zabawy swoich dzieci, naśladowanie przez
nich starszych. Pokazywała niewinność i dojrzewanie. Spotykała się z zarzutami ocierania się o pedofilię, ale moim zdaniem jest to powierzchowna opinia,
świadcząca o niezrozumieniu tematu. Podtekst erotyczny może się urodzić bowiem w głowach odbiorcy, bohaterowie zdjęć byli od niego czyści. Matka na
pewno miała od nich większą świadomość i mogła
dostrzegać dwuznaczność pewnych zachowań, ale
czy dostrzeganie i rejestrowanie ich to coś złego?
Dzieci są silne swoją nieświadomością i niewinnością. W dzieciach tkwi również innego rodzaju siła
– potencjał stania się dorosłym. I ten potencjał widać
w ich wzroku. Widać to dobitnie na zdjęciu z okładki jej albumu Immediate Family. Trojka dzieci patrzy
wprost na nas. Czujemy, że ich pozy są może wiernym, ale tylko naśladownictwem dorosłych, ale oczy
mówią, że one same już są dorosłe. To jest ten ukryty
potencjał.
U Helmuta Newtona nagość to siła. Spójrzmy na dwa
zdjęcia Sie kommen! z 1981 roku. Cztery posągo-
fotografia: Łukasz Nowosadzki
we kobiety zdaje się zastygły w ruchu, idąc w naszą
stronę. Na jednym są elegancko ubrane, na drugim
cały ich ubiór stanowią szpilki na stopach. Im dłużej
się przyglądam, tym większą siłę dostrzegam w tych
nagich ciałach. I nie zmienia tego nawet fakt, że postaci są dokładnie w takich samych pozach i mają
praktycznie taki sam wyraz twarzy, jak na pierwszej
fotografii. Spojrzenia podobnie, jak na opisywanym
zdjęciu Sally Mann, tchną siłą i choć nie są skierowane w naszą stronę, bez problemu dostrzegamy
dumę. Nie widać tu za to perwersji, widać fascynację kobiecością. Jeszcze dosłowniej jest ona zarejestrowana na pochodzącym z tego samego roku
Autoportrecie z modelką i żoną. Na pierwszym planie
widzimy nagą kobietę, odwrócona do nas tyłem. Jej
cała sylwetka odbija się w, znajdującym się pośrodku
studia, lustrze. Kobieta jest wyprostowana, za nią,
pochylony nad aparatem, stoi fotograf. Przez ułożenie ciała i zajmowaną pozycję w kadrze sięga ledwie
poniżej jej zgiętego łokcia. Chyba ciężko o bardziej
dosłowną metaforę swojego miejsca, szacunku do
kobiet i dostrzeżenia społecznych przemian roli płci,
jakie zaszły od XIX wieku. Kadr uzupełnia siedząca
na krześle po prawej stronie żona artysty, która ze
świadomą akceptacją patrzy wprost na Newtona,
a więc jednocześnie i na nas.
Czasem żeby dostrzec siłę wystarczy spojrzeć głęboko w oczy. Bo krucha powłoka prawdy nie mówi.
Łukasz Nowosadzki
PAGE 69 / melba
fotografia: Maciek Jakóbczyk
o 1:52 w nocy w klubie podczas imprezy. Tego samego dnia, po powrocie do domu, zdjęcie zostało opublikowane w internecie na portalu społecznościowym
facebook. Udostępniłem to zdjęcie do oglądania na
danej stronie. Na ekranach użytkowników facebooka, którzy potwierdzili swoją obecność w klubie tej
nocy, pojawiły się między innymi zdjęcia, które właśnie wtedy tam wykonałem. Następnego dnia dotarła
do mnie prywatna wiadomość tekstowa od osoby,
która została sportretowana na tej fotografii: dziękuję bardzo za cudne zdjęcie. Hehe pamiętam tamten
moment. Pozdrawiam.
Znam osobiście większość ludzi sportretowanych
na zdjęciach, lecz oni nie znają się bezpośrednio ze
sobą nawzajem. Uważam, że zdjęcie wzbudza największe zainteresowanie wśród odbiorców, którzy
mają wiedzę na temat sytuacji, która została udokumentowana na fotografii lub znają przedstawioną na
niej osobę. Dla pozostałej grupy ludzi, nie posiadających tej wiedzy, ważniejszy wobec tego jest sam wizualny wygląd zdjęcia niż zawarte w nim informacje.
Ze względu na niezbędny do wykonania jakiegokolwiek zdjęcia element światła, zawsze potrzebnego
do naświetlenia materiału światłoczułego, chciałbym
[…] porównać [zdjęcia] portretowe z fotografiami
przedstawiającymi samo światło. Światło naturalne,
wytworzone przez naturę, i sztuczne, wyprodukowane człowieka.
Fotografia może pokazać obrazy rzeczywistości naturalnej w sposób, w jaki oko człowieka po prostu
nie może jej zobaczyć. Obecnie najlepiej widoczna
jest różnica w ilości światła potrzebnego oku, a potrzebnemu aparatowi na rejestrację rzeczywistości
odbijającej to światło. Czułość matrycy w aparacie
Nikon D4 osiąga wartość 204800 ISO, co pozwala
na rejestrację obrazów będących w takim cieniu, że
człowiek nie widzi własnym okiem wycinka rzeczywistości, która była możliwa do zapisania przy użyciu
aparatu fotograficznego.
* Niniejszy tekst został zredagowany z fragmentów pracy dyplomowej Macieja Jakóbczyka która została złożona
w 2012 roku w Państwowej Wyższej Szkole Filmowo Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi na wydziale Operatorskim
i Realizacji Obrazu, pod kierunkiem Wojciecha Wieteski
i prof. Janusza Tylmana. Pełny tekst Za przedsionkiem do
wirtualnej rzeczywistości jest szykowany do druku przez
wydawnictwo pracowni SUFFIT, z którą związany był Maciej Jakóbczyk.
redakcja i skróty: Piotr Janowczyk
Fotografia jest nie tylko zapamiętanym momentem
z życia przedstawionej na zdjęciu osoby, o ile ona
i tło materialnie znajdowały się przed aparatem. Jest
też zapisem fragmentu rzeczywistości materialnej,
której obraz docierał do oczu fotografa, o ile znajdował się za aparatem. Życie osób, które były fizycznie
związane w momencie powstania portretu, zmienia
się przede wszystkim pod wpływem ich wzajemnego
kontaktu, który od początków ewolucji był niezbędny do zajścia zmian. Możliwość kontaktu znacznie
zmieniła się pod wpływem postępu technicznego,
w którym człowiek pojawił się na zdjęciu za pierwszym razem.
Boulevard du Temple, Louis Daguerre z 1838 roku
został utrwalony człowiek korzystający z usług pucybuta. Pucybut pracował, więc się poruszał. Reszta obecnych na chodniku ludzi ruszała się w trakcie
wykonywania zdjęcia, byli więc rozmazani całkowicie. Od zrobienia zdjęcia do momentu zobaczenia
go mijało bardzo dużo czasu. W momencie zobaczenia pierwszego w historii zdjęcia przedstawiającego
obraz człowieka mógł on znajdować się już bardzo
daleko od ulicy Boulevard du Temple, na której korzystał z usług pucybuta. Louis Daguerre miał bardzo
małe szanse, aby kiedykolwiek odnaleźć i porozmawiać ze sportretowaną przez siebie osobą.
Czas potrzebny na rejestrację [pierwszych – przyp.
red.] obrazów na płycie dagerotypowej, zajmował blisko 10 minut, tyle trwała foto ekspozycja. Na zdjęciu
Dużo się zmieniło po upływie tych 174 lat. Jednym
z przykładów może być zdjęcie, które zrobiłem nieznanej mi osobie szesnastego stycznia 2010 roku
fotogra fia: Grzego rz Wełnick i
Za przedsionkiem do rzeczywistości wirtualnej
MACIEK FRAGGLES JAKÓBCZYK
PAGE 71 / melba
fotografie: Maciek Jakóbczyk
PAGE 72 / the Fragile issue
PAGE 73 / melba
Sukienka - Acne
Top - COS, spódnica - Mango
The way she feels
MAŁGORZATA NOWAK
Ttop - Closet, Sequinned skirt - Karen Millen
Top- Boss, Sukienka - Costume National PAGE 79 / melba
Płaszcz - Dagmar Dagmar
Sukienka - vintage
Top- Whistles
Płaszcz- COS
fotografie: Małgorzata Nowak
stylizacja: Mariya Vasileva
make-up: KyungJu Chung, Hyebin Lee
włosy: Aizawa Mikio
asystent fotografa: Kevin Denoual
modelki: Gracie (Elite models London), Jessica (Elite models London)
PAGE 80 / the Fragile issue
PAGE 81 / melba
Fashion people
styl
Minął rok od wydania Twojej debiutanckiej płyty
Daddy says I’m special. Co się przez ten rok zmieniło? Czy praca nad promocją płyty przynosi Ci
satysfakcję czy najchętniej zamknęłabyś się z powrotem w studio?
Dla mnie koncertowanie to zupełnie inny i nowy proces, więc nie jestem w stanie tego porównać. Koncerty to adrenalina, praca w studio to frajda z tworzenia czegoś nowego. Jednak jedno i drugie daje
mi niesamowitą radość. Lubię zarówno moment
wchodzenia na scenę, jak i zamykanie się w studiu z
dzbankiem kawy i ciepłym kocem. Drugą opcję praktykuję od kilku tygodni, bo właśnie nagrywam EPkę,
z której singiel wyjdzie już niebawem. Lubię szukać,
fotografia: Zuza Krajewska & Bartek Wieczorek / LAF
KARI AMIRIAN
LOVE AESTHETICS
STREET FASHION
KARI AMIRIAN
eksperymentować z dźwiękami. Bycie w procesie to
coś, co rozwija mnie najbardziej.
W jednym z wywiadów powiedziałaś, że sztuka jest
rodzajem lustra, odbiciem tego, co jest w nas w
środku. Czy myślisz, że modę też można podciągnąć pod tę definicję? Czy moda jest według Ciebie rodzajem sztuki?
Jak najbardziej. Moda w jakimś sensie definiuje część
naszej osobowości. To jak się ubieramy mówi o naszej wrażliwości, wyobraźni. Jeśli moda uruchamia
wyobraźnię, to znaczy, że rozpoczyna się tu proces
tworzenia. Nie każda kreacja osiąga status sztuki,
ale może nią być.
PAGE 83 / melba
Jeśli już mówimy o tworzeniu i kreatywności, to
scena niewątpliwie uwalnia jakiś rodzaj odwagi do
tego, żeby pozwolić sobie na więcej eksperymentu,
mocniejszy akcent w stylizacji, ale to nadal ja. Dla
mnie występowanie to nie teatr. Zawsze staram się,
żeby wszystko było spójne. Tak jak dbam o to, żeby
każda tworzona piosenka była szczera, tak samo wizerunkowo musze czuć się dobrze, pewnie. Muszę
być sobą. Według mnie siła tkwi w autentyczności.
Sztuczne kreowanie wizerunku działa tylko na chwilę,
stylizacja musi mieć prawdziwe źródło – osobowość.
Moje sceniczne stroje muszą wyrażać dźwięki, które
gram, muszą być spójne z wizją całości.
Wielu dziennikarzy doszukuje się w Twojej muzyce
wpływów skandynawskich – Lykke Li, Björk. Czy
skoro, jak sama przyznałaś, słuchasz ich od dłuższego czasu (choć nie stanowią dla Ciebie punktu odniesienia) obserwujesz ich sposób ubierania
się? Szukasz gdzieś inspiracji?
Doceniam styl tych artystek, szanuję je za to, że
przywiązują wagę do strony wizualnej i że jest ona
spójna z ich twórczością. Nie szukam jednak bezpośrednich inspiracji w ich stylizacjach. Inspiracje znajduję przypadkowo. Ostatnio wciągnął mnie temat
wojowniczości. W modzie, w muzyce, w ilustracjach,
obrazach szukam waleczności, organiczności, czegoś co pozwoli zajrzeć mi w głąb siebie.
Wracając jeszcze do Skandynawii, powiedziałaś,
że my Polacy też mamy w sobie pewien chłód i
melancholię. Myślisz, że nasza natura determinuje
także to jak wyglądają polskie ulice? Scott Schumann robił niedawno zdjęcia street fashion w Polsce i wiele osób z przerażeniem stwierdziło, że bije
z nich smutek. Myślisz, że tak jest naprawdę?
Bo w nas to tkwi głęboko! Nasza historia, doświadczenia, czy położenie geograficzne mają konkretny
wpływ. Ja uwielbiam tę melancholię. Może nie powinniśmy się przed nią szczególnie bronić. Warto podkreślać cechy tkwiące głęboko, w naturalny sposób.
To, co mnie bardzo cieszy to zauważalny progres w
naszej rodzimej branży modowej – nowi zdolni projektanci, blogerzy, magazyny, imprezy modowe, coraz ciekawsze stylizacje na ulicach i generalnie większy dystans do siebie. Ja na co dzień modę traktuję
bardzo subiektywnie, coś mnie zachwyca i chcę to
mieć dla siebie. Nie zastanawiam się nad trendami,
nie wkręcam się w nowości. Staram się bronić swojej
autonomii w tej kwestii.
Oglądając Twoje zdjęcia z koncertów można zauważyć, że często wybierasz kreacje od młodych
projektantów. Pojawiłaś się w sukience z piórami
Joanny Hawrot, biżuterii od Kariny Królak i od Anny
Orskiej, a w teledysku miałaś na sobie futra od Jakuba Pieczarkowskiego. Jak wygląda współpraca
z projektantami?
Większość projektantów pisze do mnie z propozycją współpracy, ale też zdarza się, że jak coś wypatrzę, to dzwonię, piszę sama. Moim ostatnim odkryciem jest Pajonk, z którym wspólnie pracowaliśmy
przy projektowaniu frędzlowych tunik, specjalnie na
fotografia: Człowiek Kamera
asystent fotografa: Ela Cłapa
make up & hair Artist: Marianna Jurkiewicz
stylistka: Maja Naskrętska
producent: Nextpop
fotografia: Szymon Brzóska / www.stylestalker.net
Czy Kari, która jest na scenie to ta sama Kari, która
siedzi teraz ze mną w kawiarni? Masz swoje sceniczne alter ego, w które przemieniasz się za pomocą kostiumów, odważniejsze, swobodniejsze?
jesienna trasę koncertową. Bardzo cieszę się z tej
współpracy. To zdolny, młody projektant z ogromnym
potencjałem. Pajonk szykuje właśnie swoją pierwszą
kolekcję, której bardzo kibicuję.
W wyborze konkretnych ubrań pomaga Ci stylistka Maja Naskrętska. Czemu zdecydowałaś się na
współpracę ze stylistką?
Lubię jak wszystko jest dopięte na sto procent –
wizerunek także. Dlatego czasem zwracam się do
Mai z prośbą o stworzenie stylizacji na tzw. większe
wyjścia oraz przy sesjach. Podziwiam jej pasję i wy-
obraźnię, a przede wszystkim to, że umie się wsłuchać w drugiego człowieka i szczerze powiedzieć co
myśli. To rzadkie dzisiaj.
Muzycznie zostałaś umieszczona w szufladce muzyki skandynawskiej, która chyba dla Ciebie nie
jest najgorszym miejscem. A gdybyś musiała wejść
do szufladki modowej? Jak byś opisała swój styl?
Biało-złoto-frędzelkowy.
rozmawiała: Magdalena Nowosadzka
PAGE 85 / melba
Czym dla Ciebie jest blog?
Jest to po prostu miejsce, gdzie mogę dokumentować swój styl; archiwum rzeczy, które znajduję, podobają mi się i są zgodne z moją estetyką.
Rzecz, bez której nigdy nie wychodzisz z domu?
Tak naprawdę nie ma nic takiego, nie przywiązują się
zbytnio do rzeczy.
Najcenniejsza rzecz w Twojej szafie?
Hmm, mam takie momenty obsesji na punkcie jednej
rzeczy, ale co uważam za najwartościowsze, wciąż
jest to coś innego. Obecnie katuje pewien sweter,
który znalazłam w lumpeksie.
blog
Twój ulubiony projektant – kto nim jest I za co go
cenisz?
Niemożliwe jest wymienienie jednego nazwiska. Cenię projekty autorstwa Jonny’ego Johanssona, Alexandra Wanga, Rafa Simonsa i Lindy Erkens.
LOVE AESTHETICS
Na Twoim blogu pojawiają się często projekty DIY,
skąd czerpiesz do nich inspiracje?
Robię sama ubrania, meble, biżuterię odkąd tylko
pamiętam. Zwykle bierze się to z bycia niecierpliwym
i chęci znalezienia natychmiastowego rozwiązania.
Na przykład kiedy miałam 8 lat przycinałam do połowy swoje sukienki, bo potrzebowałam akurat kwiatowej spódnicy.
Czy masz swój ulubiony film, w którym zachwyciły
Cię kostiumy?
Bardzo lubię Piąty element z tymi wszystkimi futurystycznymi ubraniami Gaultiera. Uwielbiam też styl
Bowiego w filmie Człowiek, który spadł na ziemię.
Opisz swój styl w trzech słowach.
Minimalistyczny, prosty i odrobinę dziwny.
Najpiękniejsze słowo związane z modą?
Rzeczą, którą lubię w modzie, jest to, że jest ona tak
wizualna, że słowa stają się zbędne.
Czy jest jakaś rzecz, której nigdy byś nie założyła?
Nigdy nie mów nigdy. Prawie nic nie jest brzydkie,
jeśli dobierze się do tego właściwe elementy.
Kogo podziwiasz za styl? Masz swoją ikonę mody?
Podziwiam Yōjiego Yamamoto, za jego wyjątkowe
podejście do projektowania.
Ulubiony element garderoby?
Biały, gładki t-shirt.
rozmawiała: Magdalena Nowosadzka
fotografie: Ivania Carpio / love-aesthetics.blogspot.com
PAGE 87 / melba
PAGE 88 / the Fragile issue
PAGE 89 / melba
Street fashion
ANNA
PAGE 90 / the Fragile issue
M EL A
PAGE 91 / melba
fotografie: Anna Bruślik
M AGDA
PAGE 92 / the Fragile issue
MONIK A
PAGE 93 / melba
fotografia: Ren Hang
fotografia:4. Ola Zaszewska, modelka: Maria Kulesza
Inspiracje
fotografia: Lena Kholkina, modelka: Sima
PAGE 95 / melba
PAGE 96 / the Fragile issue
fotografia: Alena Chendler, modelka: Ksenia Timofeeva

Podobne dokumenty

MALDOROR FABJAŃSKI MAURICE van ES MELANCHOLIA.CO

MALDOROR FABJAŃSKI MAURICE van ES MELANCHOLIA.CO materiałów i pisania o reprodukcji i akomodacji obrazu. Pokazałam w niej przedruki znalezionych fotografii oraz wykonane na ich bazie własne prace, którym towarzyszy tekst autorstwa Jakuba Bąka. Ks...

Bardziej szczegółowo