V Niedziela Wielkanocna
Transkrypt
V Niedziela Wielkanocna
V NIEDZIELA WIELKANOCNA Dz 9,26-31; Ps 22; 1 J 3,18-24; J 15,1-8 Dzisiejszą niedzielą zamykamy TYDZIEŃ MODLITW O POWOŁANIA DO SŁUŻBY W KOŚCIELE. Pamiętając o poleceniu Jezusa: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo!” (Mt 9, 37), silnie odczuwamy potrzebę modlitwy o powołania kapłańskie i do życia konsekrowanego. Tam, gdzie ludzie modlą się żarliwie, obserwujemy rozkwit powołań. Świętość Kościoła zależy najbardziej od zjednoczenia z Chrystusem i od otwartości na tajemnicę łaski, która działa w sercach wierzących. Jakże wymowne w tym względzie są słowa, które zawarł sługa Boży Jan Paweł II w przesłaniu do osób konsekrowanych przekazanym na Jasnej Górze podczas pielgrzymki do Ojczyzny w 1997 roku. Zachęcając wszystkich do zaangażowania się w dzieło nowej ewangelizacji, czyli nawracania ochrzczonych, skierował między innymi następujące słowa: „Żyjemy w czasach duchowego chaosu, zagubienia i zamętu, w których do głosu dochodzą różne tendencje liberalne i laickie, często w sposób otwarty wykreśla się Boga z życia społecznego, wiarę chce się zredukować do sfery czysto prywatnej, a w postępowanie moralne ludzi włącza się szkodliwy relatywizm. Szerzy się obojętność religijna. Nowa ewangelizacja jest pilną potrzebą chwili także w ochrzczonym przed tysiącem lat narodzie polskim.” I przy tych słowach podkreślił to, co należy do istoty zagadnienia: „Chociaż niezwykle doniosłe są wielorakie dzieła apostolskie, jakie spełniacie - to przecież najbardziej podstawowym dziełem apostolskim pozostaje zawsze to, czy (a zarazem kim) w Kościele jesteście. Duszą nowej ewangelizacji jest głębokie życie wewnętrzne, ponieważ tylko ten, kto „trwa” w Chrystusie przynosi owoc obfity (por. J 15,5).” Tutaj Jan Paweł II odwołał się do słów Ewangelii Jana, do fragmentu, który został nam dzisiaj przypomniany. Jest on zaczerpnięty z rozmowy Jezusa z uczniami, złożonej ze zwierzeń, pouczeń i poleceń, którą nazywa się zazwyczaj „mową pożegnalną” (por. J 13,31; 17,26) albo „testamentem duchowym”. Dla ukazania więzi ucznia z Chrystusem św. Jan Ewangelista posłużył się obrazem winnego krzewu, którego charakterystyczną cechą jest owocowanie. Bóg Ojciec występuje tutaj jako gospodarz winnicy. On właśnie ustanawia Jezusa Chrystusa ośrodkiem zbawienia. Przynależność do Chrystusa lub odcięcie się od Niego decyduje o przyszłości, o eschatologicznym losie człowieka. To Ojciec troszczy się o swoją winnicę, dogląda ją, opiekuje się, odcina latorośle, które nie przynoszą owocu, „a tą która przynosi owoc oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy” (w.2). Oczyszczenie latorośli, czyli chrześcijan, którzy są zjednoczeni z Chrystusem, dokonuje się przez doświadczenia i próby. Główny akcent spoczywa na „trwaniu w Jezusie”, czego potwierdzeniem i skutkiem jest przynoszenie owoców. To „trwanie” dokonuje się w wierze i nie posiada wymiaru statycznego, ale jest to proces dynamiczny i ciągły. Uczeń Jezusa przez wiarę zostaje pobudzony do wypełniania uczynków, przez co zostaje oczyszczony. Źródłem i gwarantem dynamicznego rozwoju życia duchowego chrześcijan jest nieustanne trwanie w Jezusie. To zjednoczenie z Chrystusem („winnym krzewem”) ma swoje konsekwencje praktyczne w sposobie postępowania. Uczeń Jezusa poza szczepem winnym Ojca nic nie może uczynić, nie może przynieść owocu, przez co skazany jest na 1 bezpłodność w życiu nadprzyrodzonym wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami. Trwanie i wytrwanie w Chrystusie staje się naczelną zasadą życia chrześcijańskiego i jedności wspólnoty chrześcijańskiej. W Ewangelii według św. Jana czasownik trwać wyraża odpowiedź człowieka na inicjatywę Boga. „Trwać” wskazuje na coś więcej niż więź powierzchowną, okazjonalną, prowizoryczną. To coś więcej niż zwykła bliskość; wyraża głęboką rzeczywistość, trwały związek, żywotną wymianę. Chodzi o trwanie w Jego słowie (por. J 8,31). Słowo nie może być zatem tylko czymś zewnętrznym. Trzeba, aby zostało przyswojone, aby stało się zasadą kierującą postępowaniem człowieka. W ten sposób uczeń zakorzenia się w świecie prawdy i wolności. Wszystko to dokonuje się pod znakiem wzajemności: „Wytrwajcie we mnie, a Ja [będę trwał] w was. [...] Jeśli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was...”. Jeśli Kościół szuka oparcia „gdzie indziej” - w sile, we władzy, w sukcesie, w liczbach, w prestiżu, w bogactwie, w dyplomacji, we wspaniałych budowlach nie będzie winnicą Pana. W nieunikniony sposób będzie skazany na jałowość. Jedynym bezpiecznym miejscem dla Kościoła jest solidne zakorzenienie w Chrystusie, w mocy Jego słowa ubogiego, bezbronnego, odrzuconego, wyśmianego. Jeśli ten podstawowy warunek nie jest spełniony, wszystko inne nawet jeśli na zewnątrz wydaje się atrakcyjne - staje się dwuznaczne i niebezpieczne. Kościół, który żyje wyłącznie Ewangelią i dla Ewangelii, nie musi się bać przeszkód i sprzeciwów, z jakimi spotyka się na swojej drodze. Kościół szanowany, oklaskiwany, „chroniony”, budzący strach, ryzykuje, że za owe „przywileje” zapłaci zdradą Ewangelii i straci swoje autentyczne oblicze. Jezus przypomina dzisiaj o jeszcze jednej powinności - o „przynoszeniu owocu”. W kilku wersetach wyrażenie to pojawia się aż sześć razy. Kościół nie jest rodzajem rośliny ozdobnej. Owocowanie nie jest dla latorośli czymś dodatkowym. Jest racją jego istnienia. Owoc nie jest ozdobą winnicy. Jest jej podstawową powinnością. Jezus wyraźnie podkreśla: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić”. Płodność Kościoła nie jest wynikiem mniej lub bardziej wyrafinowanych metod technicznych, nie jest owocem dokumentów wypracowanych w specjalistycznych pracowniach, dobrze zorganizowanej propagandy, ludzkich rachunków, myślenia „według ciała”, jego znaczenia politycznego, doskonałej organizacji. Płynie ona wyłącznie z zakorzenienia w słowie Bożym, w gotowości „zatopienia się” w tajemnicy Chrystusa. Podkreślam jeszcze raz zdecydowane oświadczenie Jezusa: „beze Mnie nic nie możecie uczynić”. Chodzi tutaj o jedno z najbardziej radykalnych stwierdzeń w całej Ewangelii. Jezus nie mówi: „Beze Mnie wasze rezultaty będą raczej mizerne”. Nic z tych rzeczy! Jezus mówi: „nie osiągniecie nic”, a nie: „osiągniecie tylko trochę”. Każda inicjatywa poza Chrystusem, jest bezowocna. Każda praca bez Niego, jest niepotrzebnym wysiłkiem. Poza Nim to tylko pozór życia, a nie realne życie. Chodzi tutaj o podstawowe prawo Kościoła. Stajemy wobec nakazu życia w wierze. Albo budujemy nasze życie na Jezusie, albo Kościół buduje na sobie samym, licząc na ludzkie wsparcie, a to znaczy, że buduje na „pustce”. Tylko z Chrystusem jesteśmy w stanie owocować, a to oznacza – mówiąc słowami św. Jana z dzisiejszego drugiego czytania – praktykowanie miłości. Tylko bowiem praktykując miłość, czyli postępując tak jak postępował Jezus, 2 możemy być rozpoznani przez „świat’ jako obecny w czasie zesłania Ducha Świętego uczniowie Chrystusa. Owocować to w w dniu pięćdziesiątnicy. Z punktu praktyce dla nas miłowanie czynem i widzenia prawno-instytucjonalnego nie prawdą, a nie tylko słowem i językiem mógł poszczycić się żadną rolą czy (por. 1 J 3,18). Św. Jan pragnie, aby miłość tytułem. Wyruszając na misję nie posiadał objawiła się w konkretnym czynie wobec żadnych listów polecających (por. 2 Kor 3, potrzebującego brata. Dla niego miłość nie 1-2) i nie powoływał się na żadną władzę jest sentymentalnym współczuciem, apostolską. Jednym słowem, Paweł był litością, czy sympatią, ale ofiarą. Autor człowiekiem wykraczającym poza przynagla nas wierzących do działania: schematy, nie dającym się sklasyfikować, „Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, odstającym od normalności. Co więcej, ale czynem i prawdą” (1 J 3,18). Apostoł ciążyła na nim czarna plama przeszłości, wyciąga wniosek, że nie należy opowiadać bo prześladował chrześcijan. A więc nic o swej miłości do Boga i braci, bowiem dziwnego, że chrześcijanie patrzyli miłość nie zadowala się bezproduktywnym początkowo na tego neofitę z odrobiną słowem, ale trzeba ją karmić i objawiać nieufności i przyjmowali go bez czynem. Konkretne uczynki postawione są entuzjazmu, a nawet trochę podejrzliwie ponad najwznioślejszymi deklaracjami. (9, 26). Wkrótce jednak Paweł Okazywana w czynie i prawdzie miłość uwierzytelnił się w oczach braci nie tylko wobec braci prowadzi chrześcijan do pięknymi słowami, czy deklaracjami, lecz wspólnoty z Bogiem, który jest źródłem przede wszystkim konkretnymi czynami, naszej miłości, gdyż sam jest miłością szczególną delikatnością, jaką okazał (zob. 1 J 4,8). Nie można zatem trwać w wobec potrzeb macierzystej wspólnoty. miłości – Bogu (zob. 1 J 4,16) inaczej, jak Zbiórka przez niego zorganizowana i tylko „postępując tak jak On postępował” przeprowadzona za szczególną miłością (1 J 2,6). (por. 2 Kor 8-9) była wymownym Dobrze to rozumiał św. Paweł, który świadectwem komunii braterskiej ze z prześladowcy stał się Apostołem wspólnotą w Jerozolimie. Potem w czasie Chrystusa. Dla wspólnoty w Jerozolimie ostatniej wizyty Pawła w Jerozolimie był on w pewnym sensie kimś obcym. stosunek do niego uległ całkowitej Wszedł on do Kościoła z zewnątrz. Nie zmianie. Łukasz pisze: Kiedy znaleźliśmy należał do pierwszej grupy chrześcijan. się w Jerozolimie, bracia przyjęli nas z Nie żył z Jezusem ani Go nie znał w czasie radością (21,17). Wysłuchawszy Pawła, Jego ziemskiego życia. Nie był naocznym starsi uznali działanie Boże i wielbili Boga świadkiem wydarzeń paschalnych i nie był (21,20). Oto przesłanie, które dzisiaj do nas dociera: TRWAĆ W CHRYSTUSIE, SPRAWIĆ, ABY ŻYCIE BYŁO OWOCOWANIEM, CZYLI KONKRETNYM PRAKTYKOWANIEM MIŁOŚCI. 3