Ruch pędzlem zaklęty
Transkrypt
Ruch pędzlem zaklęty
Anna Szpakowska Nauczyciel: M. K. Orlicz Ruch pędzlem zaklęty Literacki opis dzieła malarskiego Józefa Brandta „Wesele kozackie” z 1893 r. IX edycja Ogólnopolskiego Konkursu Obraz a Słowo – 2013 „Zda mi się słychać jęki, rżenie i tętent koni,…” – tak o malarstwie Józefa Brandta pisał Henryk Sienkiewicz. Podobno był wielbicielem jego twórczości. Obaj przecież tworzyli „ku pokrzepieniu serc”. Z obrazów Brandta pędzą na widza parskające konie, dudnią kopyta, słychać muzykę, a policzki owiewa nam stepowy podmuch wiatru. Gdy uważnie przyjrzymy się twórczości tego malarza, możemy stwierdzić, że konie i ich przepiękny ruch stają się pierwszoplanowymi bohaterami uwikłanymi w sceny rodzajowe z życia mieszkańców Ukrainy i Podola. To wynik fascynacji orientem, czasem nieuświadomionej, bo przecież kultura wschodu splatała się z polską, a literatura utrwalała historyczne wydarzenia. Konie Brandta okazują się piękne, dostojne, silne… Trochę podobne do malarstwa Kossaka. Józef Brandt, jako osiemnastoletni młodzieniec, uczył się w Paryżu malarstwa u Juliusza Kossaka, ojca Wojciecha. Był to chyba decydujący moment w jego życiu. Wtedy tworzył pierwsze wizerunki koni. Józef Brandt to, tak naprawdę, polski artysta do tej pory mi nieznany. Jak się przekonałam, należy do twórców, których sztuka cechuje się realizmem szczegółów. Dziełem, będącym odzwierciedleniem jego malarskiej pasji, jest „Wesele kozackie” z 1893 r. przedstawiające scenę rodzajową. Olej na płótnie o dość dużych rozmiarach – dwieście czterdzieści trzy na sto pięćdziesiąt sześć centymetrów – obecnie znajduje się w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu. Na obraz ten można patrzeć w dwojaki sposób – z bliska, doszukując się mnóstwa drobnych elementów i z daleka – z perspektywy. 1 Jest pogodny, świetlisty dzień. W pierwszym spojrzeniu dostrzegam orszak weselny. Kozacy poruszają się na koniach. W centralnej części znajduje się dwoje wyróżniających się ludzi, czyli młoda para. Kobieta, siedząca po męsku na siwym rumaku, jest ubrana w czerwone, szerokie spodnie wpuszczone w wysokie skórzane buty. To tak zwane szarawary – obszerne spodnie noszone na Wschodzie i w Polsce głównie przez mężczyzn, ale także przez niewiasty. Spod białego rozwianego płaszcza wyglądają bufiaste mankiety rękawów z ozdobnym haftem. Na piersi spływają jej sznury różnobarwnych korali. Głowę przystraja piękny wianek z kwiatów i powiewających na wietrze białych wstążek. Tuż obok panny młodej spostrzegamy mężczyznę. Dumnie prezentuje się, siedząc na kasztanowym koniu, podparty prawą ręką pod bok. Ubrany jest w niebieskie spodnie wpuszczone w wysokie żółte buty i złotem haftowane lub szamerowane białe wierzchnie okrycie, spod którego wystają żółte rękawy. Całość przewiązana jest czerwonym pasem. Na piersiach przypięto mu białą powiewającą wstążkę. Strój ten przypomina szlachecki kontusz czy męską czamarę. Przy lewym boku widnieje buława – symbol władzy wśród starszyzny kozackiej. Nosili ją atamani oraz dowódcy poszczególnych pułków, a więc można przypuszczać, że główny jeździec jest osobą znaczącą w hierarchii kozackiej braci. Na głowie ma charakterystyczną, załamującą się z tyłu czarną czapę – kołpak – z przypiętym doń małym bukiecikiem. Sumiaste wąsy dodają mu uroku. Z jego twarzy bije radość, duma i pewność siebie. Myślę, że i konie otrzymały na tę uroczystość niezwykły wygląd. Uprząż połyskuje w słońcu. Tuż za nimi, odświętnie ubrani, podążają druhny i drużbowie. Zdaje mi się, że słyszę słowa znanej piosenki: Pięknych dziewcząt jest niemało, Lecz najwięcej w Ukrainie. Tam me serce pozostało Przy kochanej mej dziewczynie. Autor nieznany 2 Jeźdźcy, siedzący na koniach, śpiewają i grają. Kozak z prawej strony obrazu, z uśmiechem na twarzy, spogląda na swego pana. Przy jego lewym boku widać przypiętą na trokach szablę, która jest podobna do tej noszonej przez polską szlachtę. Mężczyzna pociąga za struny teorbanu, uważanego na Ukrainie za instrument narodowy. Jej dźwięk wyraża pewnie nie tylko miłość zmysłową, lecz również, co ważniejsze, prawdziwą bliskość między mężem i żoną. Słodkie tony przywodzą na myśl czystość i skromność. Inny Kozak – umieszczony po lewej stronie dzieła – wybija rytm na bębenku, przy którym powiewają dwa czerwone pompony. Obaj mężczyźni, podobnie jak nowożeńcy, noszą wysokie żółte buty, a więc są prawdopodobnie szlachcicami, bo tylko oni wkładali obuwie z safianowej skóry. Patrząc na kolejne postacie, spostrzegamy, że inni jeźdźcy mają już czarne cholewy. Kiedy przymykam oczy, zaczynam słyszeć muzykę, a w wyobraźni kreuje mi się obraz szczęścia i radości, który towarzyszy wydarzeniu. Wracają tłumnie weselne orszaki, Zagrali grajki, grzmią liczne wystrzały; J. Słowacki „Jan Bielecki” Tak z wielością kolejnych wiwatujących wystrzałów podążają weselnicy. Jeździec po lewej stronie w głębi obrazu właśnie wypalił w niebo ze strzelby aż jego rumak poderwał się spłoszony hukiem. Goście jadą przez step. Orszak ciągnie się długim korowodem, którego końca nie widać. Już prawie na linii horyzontu można zauważyć wóz, zaprzężony w trzy konie jak rosyjska trojka. Wszyscy radują się. Jeden z gości wzniósł w górę prawą rękę i ochoczo wymachuje zdjętą z głowy czapką, krzycząc przy tym z wielkim entuzjazmem. Pachną zioła rosnące na stepie, a nad pochodem rozciąga się błękitne niebo. W tle odbiorca może dostrzec zarys jakiegoś miasteczka i stepową równinę 3 z szumiącymi trawami. Widać siedliska ludzkie, a może cerkiew, w której właśnie odbyła się ceremonia zaślubin. Całość obrazu ukazuje się odbiorcy jako wielobarwna kompozycja, która napawa optymizmem. Dzieło ma budowę otwartą. Brak wyraźnych ram ograniczających, zamykających obraz. Zmusza to odbiorcę do indywidualnego procesu współtworzenia, pozostawia mu możliwość zbudowania dodatkowej przestrzeni – może umieszczenia ciekawskich obserwatorów? Sprawia jednocześnie, że jestem zachwycona zabiegiem, polegającym na budowaniu obrazu. Pomimo, że temat wydaje się być błahy, to właśnie dzięki temu dziełu na świat patrzymy oczyma wyobraźni. Bardzo podoba mi się „Wesele kozackie”. To dzieło wspaniałego artysty – Józefa Brandta, przedstawiciela nurtu batalistycznego w malarstwie i przywódcy polskiej kolonii artystycznej w Monachium. Szczególnie ujęło mnie mistrzowskie oddanie ruchu. Patrząc na ten obraz, potrafię za każdym razem zauważyć coraz to ciekawsze szczegóły, których nie spostrzegłam wcześniej. Na tym, między innymi, polega bezcenna wartość dzieł sztuki. 4