Chrześcijańskie ycie i wiara

Transkrypt

Chrześcijańskie ycie i wiara
O. Bede Griffiths
Nowe stworzenie w Chrystusie
Pytania do o. Bede: Chrześcijańskie życie i wiara
Czy mógłby Ojciec powiedzieć więcej o wizerunku Boga-Ojca?
Ojciec Bede: Obraz Boga-Ojca jest dla wielu ludzi poważnym problemem, szczególnie
dla tych, którzy mają do psychologicznego przerobienia ich relację z własnym ojcem.
Oczywiście wielu ludzi miało wspaniałych ojców. Jest jednak ważne, aby zacząć mówić
o wizerunku Boga jako matki. Jan Paweł I pozostawił po sobie tylko jedno, powiedział
„Bóg jest matką”. Hindusi w odniesieniu do Boga używają obu określeń i często słyszy
się jak mówią spontanicznie: „Boże mój ojcze, moja matko”. Jednak w Indiach
wizerunek macierzyństwa Boga był zawsze silniejszy od Jego ojcostwa, do tego stopnia,
że jeżeli szukasz kościoła katolickiego, pytaj o „matha kovil”, kościół-matkę, tam gdzie
stoi wizerunek naszej Pani Maryi. Jej obraz ma ogromne znaczenie i dla większości
katolików utożsamiany jest z archetypem kobiecości. Podobny obraz macierzyństwa
powinniśmy zaszczepić w Bogu. Bóg jest nie mniej ojcem, jak i matką, stąd teologiczne
próby widzenia Jego macierzyństwa w Trzeciej Osobie Trójcy Świętej, Duchu Świętym.
W języku hebrajskim wyraz „ruah”, duch, jest rodzaju żeńskiego. Myślę, że jest w tym
jakaś wskazówka. W Księdze Mądrości hohmach (mądrość Boża) jest też rodzaju
żeńskiego. To „ona” radowała się przed Bogiem, gdy On stwarzał świat, jak czytamy w
Księdze Przysłów. Kobiece przymioty mądrości w Księgach Salomona zdają się
wskazywać na żeńskie atrybuty w Bogu. Pierwotnie nawet „Słowo” Boga było rodzaju
żeńskiego, tak jak to jest w sanskrycie. Musimy więc przyzwyczaić się do idei Boga w
kategoriach męskich i żeńskich. Potrzeba jednego, żeby zrównoważyć drugie. Jest to
ważne zadanie dla dzisiejszej teologii.
Co Ojciec ma na myśli kiedy mówi, że Bóg jest „ relacją międzyosobową”?
Ojciec Bede: Zobaczenie w Bogu osoby jest bardzo ważnym etapem. Mamy to w Starym
Testamencie i w Koranie, wielu z nas modli się z takim podejściem. Jednak ściśle biorąc
w Nowym Testamencie Bóg nie jest osobą: jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym.
Wszystko co o tej relacji wiemy, wiemy z doświadczenia Boga poprzez Jezusa. Jezus
sam siebie nie doświadczał jako Bóg. To my przyzwyczailiśmy się mówić o nim jako o
Bogu, co jest teologicznie prawdziwe, ale On tak sam siebie nie doświadczał. Nigdy sam
o sobie tak nie mówił, co byłoby w rzeczy samej niedorzeczne.
Dla Jezusa Ojciec był Bogiem i całe życie Jezusa było nakierowane na Ojca i trwanie w
Nim w komunii. Później Jego uczniowie pojęli, że ta komunia była w swej istocie
komunią Dwóch-w-Jednym i tak powoli rozwinęła się teologia Trójcy Świętej. Jezus
udzielał tej komunii swym uczniom w Duchu Świętym. Św. Jan tak to opisał: „aby
wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas
jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. ” (J 17, 21). Też nasza jedność z Jezusem i
Bogiem jest jednością w Duchu Świętym. Trójca Święta jest podstawą, zasadą wszelkiej
chrześcijańskiej egzystencji. To nie jest jedna osoba. Jest to komunia miłości.
Tradycja wyraża to stwierdzeniem, że Bóg objawia się we wzajemnych relacjach. Całe
życie założyciela naszego aśramu, ojca Mochanina, koncentrowało się na Trójcy Świętej.
Nawet kiedy umierał w Paryżu na raka w 1957 roku, to nawet na łożu śmierci rozważał o
Niej. Był wielkim teologiem, który podkreślał, że esse (łac. „być”) znaczy zawsze coesse,
„być z” – być, to być w relacji. I tak Byt Rzeczywistości wyraża się w relacji, a wyrazem
tego objawienia jest Słowo. Ono z kolei daje się poznać w miłości w Duchu, a Duch jest
komunikowaniem się bycia w miłości.
Niestety Grecy zniekształcili to rozumienie Trójcy w abstrakcyjny teologiczny dogmat,
który nic nie znaczy dla większości zjadaczy chleba. Tymczasem co naprawdę się dzieje,
to to, że Jezus daje nam Ducha Świętego i w Nim zaprasza nas do komunii z Ojcem. On
jest częścią naszego życia duchowego, jesteśmy wewnątrz Trójcy Świętej. Ona jest w nas
i jest naszym życiem.
Któż to jest „Kosmiczny Chrystus”?
Ojciec Bede: Myślę, że warto tu powiedzieć o objawieniu kosmicznym. Generalnie
możemy wyróżnić w Objawieniu dwa etapy. Wszystko zaczęło się długo przed
Chrystusem, w tzw. kosmicznej religii. Na przykład Aborygeni w Australii mieli wielką
religię przez 40 000 lat. Tak samo inne ludy pierwotne, Indianie w Ameryce, czy
plemiona afrykańskie miały poczucie sakrum w naturze, ziemi, słońcu i gwiazdach,
roślinach i zwierzętach, jak też i w ludziach. Dla nich życie dzieje się w świętym
uniwersum. Tego typu religia łatwo narażona była na wypaczenia, które doprowadziły do
zabobonów i fałszywych wierzeń, co nie zmienia jednak faktu, że jest w niej zdrowy
korzeń prawdy. Bóg był obecny na ziemi i w całym stworzeniu.
Kosmiczny Chrystus jest więc ekspresją wiary, że Chrystus przekracza przestrzeń i czas,
jest tożsamy z Ojcem Stwórcą-Bogiem, i jako taki jest obecny w stworzeniu.
Św. Paweł pisze: „Ten, który zstąpił, jest i Tym, który wstąpił ponad wszystkie niebiosa,
aby wszystko napełnić” (Ef 4,10) i dodaje w Liscie do Rzymian: „Albowiem z Niego i
przez Niego, i dla Niego jest wszystko.” (Rz 11,36). Cały Wszechświat trwa w Chrystusie
- Kosmicznym Chrystusie. Trzeba tu dodać, że Chrystus obecny jest we wszystkich
religiach. Jezus umarł za całą ludzkość, bez żadnych wyjątków. Tak więc od początku
świata do jego końca łaska Chrystusa poprzez ofiarę krzyża jest dostępna w pewnej
mierze dla każdej istoty ludzkiej, zwykle poprzez jej świadomość, tradycję, kulturę i
święte księgi. II Sobór Watykański potwierdził, że „Kościół nie odrzuca niczego, co jest
prawdziwe i święte w innych religiach”. Bo istnieje prawda i świętość we wszystkich
wielkich religiach. Ich wiedza i zrozumienie mogą być często niedoskonałe, ale mają
potencjał wzrostu. Misja chrześcijanina to pomagać innym w tym wzroście, ale także
uczyć się od nich, by i nasza religia chrześcijańska mogła wzrastać. Doświadczamy tego
w naszym aśramie, im więcej otwieramy się na inne religie, w naszym przypadku
szczególnie na hinduizm, tym bardziej pogłębia się nasza chrześcijańska wiara. Działa to
też w odwrotnym kierunku: otwarcie się w naszej wierze, rodzi w nas otwartość wobec
innych religii.
Ale nie jest to łatwe i każdy musi odpowiedzieć sobie samemu na wiele pytań. Podoba mi
się taka ilustracja tego zagadnienia: weźmy dłoń wraz z jej pięcioma palcami. Każdy z
nich reprezentuje po kolei buddyzm, hinduizm, islam, judaizm i chrześcijaństwo. Ja się je
razem poplącze, biorąc trochę hinduizmu lub buddyzmu i doda do chrześcijaństwa, to to
jest synkretyzm. Ale jak się wejdzie w głąb każdej z nich, to poprowadzi ona do środka
dłoni, i tam da się poznać, jak wszyscy wyrastamy z tego samego korzenia. Dlatego
możliwe jest spotkanie różnych wyznawców religii na głębszym poziomie ich wiary, w
obejmującej wszystko jedności, poza wszelkimi podziałami.
Ojcowie Monchanin i le Saux, założyciele naszego aśramu, byli w tym względzie ludźmi
świętymi. Szczególnie ojciec Monchanin rozumiał, jak musimy spotkać się z Hindusami
u źródła ich religii, w Upaniszadach, wedach i Bagawadgicie. W chrześcijaństwie źródło
leży w Nowym Testamencie, Ojcach Pustyni i pierwszych mnichach. Kiedy jednak
zatrzymamy się na wieku siedemnastym, czy osiemnastym, ze wszystkimi ich
komplikacjami, ciężko będzie nam się spotkać u źródła. Dlatego nasza podróż
wewnętrzna powinna prowadzić do źródeł wszystkich religii. Ostatecznie wypływają one
z jednego Źródła, którym jest Chrystus.
Jako chrześcijanie wierzymy, że zostajemy odkupieni krwią Chrystusa. Jak to się ma w
przypadku wyznawców innych religii?
Ojciec Bede: Tak jak dzisiaj patrzymy na śmierć Jezusa, i jak rozumiała to tradycja, to
Jezus umarł za wszystkich ludzi, nie tylko za Żydów i chrześcijan. Nazywamy go
„Drugim Adamem”. Adam to ludzkość, która oddala się od Boga, upada, i jest uwikłana
w grzech, cierpienie i wreszcie śmierć. Jezus jest nowym Adamem, który przywraca
ludzkości łączność z Bogiem, jak mówimy godzi nas z Bogiem. Jeden z pierwszych
soborów Kościoła stwierdził, że nie ma człowieka, który nie został odkupiony przez
Chrystusa. Wszyscy urodziliśmy się w tej samej naturze, która jest jednocześnie upadła,
jak i odkupiona. Łaska Chrystusa jest obecna w każdym człowieku i zwykle objawia mu
się w jego własnej religii. Dzisiaj coraz bardziej to dzisiaj rozumiemy i wyczuwamy. Jej
sposoby objawiania mogą być bardzo ograniczone, ale to jest prawdziwa obecność łaski.
Każdy, kto w swoim życiu żyje w prawdzie, jest obecny wobec Chrystusa. II Sobór
Watykański wyraził to dobitnie i bez niedomówień w Konstytucji o Kościele: katolicy,
wszyscy chrześcijanie, Żydzi, muzułmanie, wszyscy ludzie, którzy wierzą w Boga, jak
też i Ci, którzy nie wierzą, ale idą za głosem sumienia – wszyscy mają otwartą drogę do
zbawienia. Powiedzielibyśmy, że Jezus jest obecny w każdym człowieku, ofiarowując
mu swą łaskę prawdy i miłości. Ateista jest przeważnie człowiekiem odrzucającym
fałszywy obraz, czy koncepcję Boga. A jednak nie przeszkadza mu to iść za głosem
prawdy. Możemy śmiało powiedzieć, że idzie wtedy za Chrystusem. Tak więc, kiedy
spotkamy się na Sądzie Ostatecznym, odkryjemy ze zdumieniem, że za wszystkimi
formami kultu, tak naprawdę czciliśmy prawdziwą obecność miłości Chrystusa. Nie
ulega to dla mnie żadnej wątpliwości. W Indiach chrześcijanie patrzyli na hinduistów, jak
na pogan pod panowaniem diabła, od którego muszą zostać uwolnieni. Dzisiaj patrzymy
inaczej: Chrystus jest już w nich obecny. Naszym zadaniem jest wydobycie tej obecności,
udzielenie im pomocy, tak by zobaczyli jej więcej i więcej. To właśnie w Indiach można
spotkać wielu ludzi, których życie i działanie jest urzeczywistnieniem jego nauki, chociaż
nie są chrześcijanami. Nie mam wątpliwości, że objawia się przez nich Jego obecność.
Czym jest tak naprawdę dar rozwagi, gdy przychodzi do wewnętrznego rozróżnienia, co
pochodzi „z ducha”, a co nie?
Ojciec Bede: Duchowe rozeznanie jest bardzo starą tradycją, o którym wiele mówili już
Ojcowie Pustyni. Ja uważam, że musimy uczyć się go poprzez doświadczenie – a to
zakłada popełnianie błędów. Czasami myślisz, że Bóg chce Ci coś powiedzieć, ale
okazuje się to iluzją. Duch zawsze przemawia przez naszą psyche, a ta ma w sobie nasze
ego. Więc jak nie będziemy dosyć uważali, ego skorumpuje naszą duchowość. Tu
pomaga tylko uważność. Dzięki medytacji pozostajemy bardzo czujni przez cały czas i z
czasem zauważamy, czy to ego przebija się do naszych myśli, uczuć i działania. Nasze
zachowanie bardzo wiele nam może zdradzić.
Ludzie często pytają: „ Jak mam poznać, czy to co robię, jest wolą Bożą?”. Możesz to
poznać tylko przez doświadczenie, czyli metodą prób i błędów. Z czasem dotrze do
ciebie, że jesteś prowadzony. Prowadzony tam, gdzie spotkasz właściwych ludzi, do
właściwych miejsc, do właściwych zadań. Zauważasz coraz lepiej, że nie jesteś panem
twego życia. Bóg działa w tobie. Ta wiedza to szczególny dar i owoc łaski osiągany
dzięki medytacji, kiedy wyczujesz Jego przewodnictwo w twoim życiu, jak gdyby
widoczny znak. U Junga mamy coś podobnego, to co nazywał on zasadą
synchroniczności. Pewna japońska lekarka podarowała mi książkę, którą napisała na
temat Tao w psychologii. Tao jest chińskim określeniem porządku we wszechświecie.
Czytała wiele o synchroniczności u Junga i skojarzyła ją z Tao jako rytmem
wszechświata. My jesteśmy częścią tego rytmu i jak uda nam się z nim zsynchronizować,
wówczas rzeczy zaczynają dziać się, jakby same z siebie. Odtąd nie trzeba już nic
planować daleko naprzód. Wystarczy trwać w uważności i płynąć wraz z rytmem. Wtedy
będziemy robić to, co należy, bo poruszani jesteśmy mocą Ducha. Tao jest Duchem Boga
działającym w całym świecie. To jest owe przewodnictwo, którego doświadczamy dzień
po dniu.
Copyright: WCCM.PL
Przekład: Andrzej Ziółkowski

Podobne dokumenty