gazeta.pl: Czarnobyl 20 lat później. Nawet myszy

Transkrypt

gazeta.pl: Czarnobyl 20 lat później. Nawet myszy
gazeta.pl: Czarnobyl 20 lat później. Nawet myszy chorują na serce.
(Å›roda, 26 kwiecieÅ„ 2006) - Dodał wtorek
Ludzie z zony chorują częściej. Ale przyczyną jest przede wszystkim strach przed napromieniowaniem,
niewiedza i trudne warunki życia.
Anna Koniecka, gazeta.pl
Ostatnie ustalenia są optymistyczne: liczba zgonów spowodowanych przez awarię reaktora jądrowego
wynosi mniej niż 50. Nie wzrosła liczba wrodzonych wad rozwojowych, zachorowań na białaczkę i innych
nowotworów. Wyjątkiem jest rak tarczycy, na który zapadło 4 tys. osób, ale 95 proc. przypadków jest uleczalne. Natomiast wielkim problemem jest zdrowie psychiczne osób dotkniętych skutkami awarii.
Takie stwierdzenia zawiera ostatni raport Forum Czarnobylskiego, w którego skład wchodzą
Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, Komitet Naukowy ONZ ds. Działania Promieniowania Atomowego oraz rządy
Białorusi, Rosji i Ukrainy.
Przyjedź i sama zobacz
- Powiedzieli nam, że wrócimy za dwa dni. Nawet lodówek niektórzy nie wyłączyli. W ciągu 48 godzin
ewakuowali całe miasto - 47 tys. pracowników elektrowni z rodzinami. Przez 20 lat nie sposób tego
zapomnieć. Teraz ludzie przyjeżdżają do Prypeci i płaczą.
Wołodymyr Wierbicki zaciska mocno wargi. Były "afganiec" ("z 20 w naszej grupie żywych wróciło nas
dwóch"), obecnie w elitarnej 20-osobowej grupie specjalnej strzegącej zamkniętej zony czarnobylskiej.
Inżynier, 42 lata. Za pięć lat pójdzie na "czarnobylską" emeryturę.
- W tym bloku mieszkaliśmy aż do wybuchu reaktora. Anton, mój syn, nie miał jeszcze roku. - Wierbicki
wpatruje się w ślepe okna bez szyb na parterze. Rodzina mu się rozpadła, żona z synem w Moskwie, on w
Czarnobylu. Tutaj niedawno drugi raz się ożenił. Z likwidatorką, pracownicą zatrudnioną w skażonej
zonie. - Czasem zaglądam do mieszkania, ale niechętnie. Mama mnie wciąż prosi. Powiedziałem jej: "Przyjedź i
sama zobacz, co z tego zostało". Nie chce. Nadal zbyt mocno to przeżywa.
Losy ludzi z zony czarnobylskiej śledzimy od ośmiu lat. W tym roku jesteśmy tu po raz trzeci. Stoimy z Wierbickim w centrum Prypeci - miasta widma odległego o niecałe cztery kilometry od reaktora. Ani
żywej duszy. Na poczerniałych pniach widać liszaje zielonkawego radioaktywnego mchu. Nagie badyle
samosiejek sterczą jak bagnety tuż pod oknami bloków; zwisają z parapetów, wyrastają z dachów, z betonowych
http://atomowe.pl - Elektrownie atomowe
Powered by Mambo
Utworzono: 3 March, 2017, 11:31
murów, rozsadzają je.
Prypeć - miasto ludzi młodych
Przed klatką schodową zardzewiały wózek dziecięcy.
- Niedawno spotkałem tu sąsiada - przypomina sobie Wierbicki. - To już dorosły mężczyzna. Wtedy był w
pierwszej klasie podstawówki. Powiedział mi, że gdy teraz wszedł do domu, coś w nim pękło...
Mieszkanie na parterze. Bez drzwi. Ze ścian zwisa płatami tapeta. Naprzeciwko - oparta o ścianę skrzynia
od wersalki z resztkami forniru. I emaliowana kuchenka gazowa bez kurków i drzwiczek piekarnika.
Żadnych rur, kranów, futryn w oknach.
- Co się z tym wszystkim stało?
Wierbicki wzrusza ramionami: - Do 1990 roku Prypeć to było całkowicie zamknięte miasto - mówi. - Ochraniało je 400 milicjantów. My też pracowaliśmy tutaj pod nadzorem. Po domach nie można było
chodzić. Ale szabrownicy i tak wynosili, co się dało.
Jakieś trzy lata po wybuchu wydano zgodę na zabieranie rzeczy. Przychodził dozymetrysta z milicjantem i
sprawdzali: co nieradioaktywne - zabieraj. Telewizory okazały się bardzo skażone.
- Ja zabrałem tylko trochę osobistych szpargałów i nową pościel, która jeszcze była zapakowana w folię.
Dziecięcych rzeczy - żadnych. Mebli też nie. Zresztą byliśmy z Larysą młodym małżeństwem, nie
mieliśmy dużo, ale rodzice żony dorobili się. Żałowali drogich dywanów, porcelany. Potem dostali rekompensatę.
Każdy mężczyzna z 30-kilometrowej zony przymusowego wysiedlenia dostał 4 tysiące rubli, a kobieta 3 tysiące - niezależnie od stanowiska. Na dziecko do 16. roku życia przypadało 1,5 tysiąca.
http://atomowe.pl - Elektrownie atomowe
Powered by Mambo
Utworzono: 3 March, 2017, 11:31
Hotel w Prypeci. Pod nogami chrzęści szkło. Uschły palmy powyrywane z donic. W sali restauracyjnej
resztki parkietu, strupy farby na ścianach, spękane od mrozów płytki. Żadnej metalowej armatury.
To było piękne miasto wybudowane dla pracowników elektrowni - elity wybranej z całego Sojuza. Miasto
ludzi młodych, średnia wieku 26 lat. Wielu pracowników to byli dawni marynarze z okrętów atomowych,
naukowcy, inżynierowie. Zarabiali tak, że stać ich było na restaurację, samochód, wyjazdy zagraniczne. Ludzie łapówki dawali, żeby dostać robotę w Czarnobylu.
W witrynach niektórych sklepów zostały resztki szyb. - Na bulwarze, nazywaliśmy go Broadway, rosły
tysiące róż, a słowiki tak głośno śpiewały, że gdy wracałem nad ranem z pracy, nie mogłem zasnąć - wspomina Wierbicki. - Przeklinałem słowiki. Szedłem odpocząć na krytą pływalnię. Pływało się tam zresztą jeszcze
do 1992 roku.
- Mimo skażenia?
- Nad całym basenem rozciągnęli folię, codziennie robili dezaktywację.
Dzisiaj pływalnia Azura, jak całe olbrzymie blokowisko Prypeci, zamienia się w ruinę.
Na mapie skażeń udostępnionej nam przez Wierbickiego poziom radioaktywnego cezu 137 i strontu 90
wokół miasta Prypeć wynosi od 700 do 1000 Ci/km kw. przy samym reaktorze, trzy kilometry stąd. Norma
ukraińska to 1,5 Ci/km kw.
Według innych ocen w Prypeci promieniowanie wynosi 1 mSv na rok (wartość krytyczna - 1000 mSv).
Wieczorem 26 kwietnia 1986 roku, po wybuchu reaktora, promieniowanie w Prypeci nie przekraczało 0,1 mSv/na
godz. Prof. Leonid Ilin, dyrektor moskiewskiego Instytutu Biofizyki, ocenił jednak, że ewakuowanie ludności
było http://atomowe.pl - Elektrownie atomowe
Powered by Mambo
Utworzono: 3 March, 2017, 11:31
słuszne. Istniała obawa, że topiący się rdzeń reaktora spowoduje kolejny, jeszcze większy wybuch pary wodnej, z jeszcze większą ilością radioaktywnych pyłów. Na szczęście tak się nie stało.
Atomowi turyści płacą po 200 dolarów
Plac zabaw w Prypeci. Miał być otwarty 1 maja 1986 roku. Cztery dni wcześniej wybuchł reaktor. Tylko dzieci budowniczych wesołego miasteczka spróbowały, jak się jeździ na diabelskim młynie. Któreś z nich
zgubiło pluszowego słonika. Znaleźliśmy go dwa lata temu, położyliśmy na ławce. Wciąż tam jest.
Kilka kilometrów dalej hektary ziemi zajmuje cmentarzysko sprzętu użytego do likwidacji skutków
katastrofy i ewakuacji ludzi. Ciężarówki, autobusy, koparki, wozy strażackie, w sumie 1500 maszyn. I 30
helikopterów.
Na początku oczyszczano najbliższą okolicę sarkofagu. Wywieziono tysiące kubików najbardziej skażonej
ziemi i spalone części reaktora. Wkrótce trzeba się będzie zająć maszynami. Są bardzo napromieniowane,
wywieszono znaki ostrzegające o skażeniu, ale ludzie nadal przekradają się przez druty kolczaste i
rabują. - Za Sojuza czegoś takiego by nie było - zauważa Wierbicki. - Teraz to robią z biedy.
W zonie pracuje 400 milicjantów. 30 automatycznych punktów kontroli przesyła dane o skażeniu co 4
sekundy. Raporty idą do ministerstwa.
Ani Wołodymyr, ubrany w mundur moro, ani my nie mamy ubrań ochronnych. W 1998 roku każdy
dostawał przeciwpyłową maseczkę, buty i drelichowe ubranie, a auta wyjeżdżające z zony były starannie myte.
Teraz "rekwizyty ochronne" przysługują tylko amatorom turystyki ekstremalnej, którzy za parę godzin pobytu w
zonie płacą 200 dolarów (w hotelu w Czarnobylu dla tych "atomowych turystów" powieszono instrukcję
po angielsku, żeby w razie alarmu atomowego zgłosić się do pokoju numer jakiś tam).
Sarkofag pełen szczelin
Do dziesięciopiętrowego betonowego sarkofagu okrywającego zburzony reaktor nie wolno wejść. Chroni
go http://atomowe.pl - Elektrownie atomowe
Powered by Mambo
Utworzono: 3 March, 2017, 11:31
wysoki mur z drutem kolczastym, tablice ostrzegawcze, kamery. I czujna asysta osobista przydzielana każdemu, kto ze specjalną przepustką znajdzie się tutaj. Fotografować wolno tylko z jednej strony.
Jeszcze w 1998 roku mogliśmy "zwiedzić" sarkofag. Gołym okiem żadnych zmian nie widać. - Sarkofag
jest jak starucha, po 20 latach rozpada się, murszeje - powie nam fizyk z Sankt Petersburga Edward Pazuchin.
Jako jeden z nielicznych wchodził zaraz po wybuchu do wnętrza reaktora i zabierał do badania grudy lawy z resztkami paliwa atomowego. - I żyję! - śmieje się.
- Jaki jest stopień bezpieczeństwa sarkofagu? - pytamy.
- Obecnie znajduje się w dość stabilnym stanie - zapewnia. Jednak w dachu sarkofagu jest tysiąc metrów
kwadratowych szczelin, przez które przenika do atmosfery radioaktywny pył. Szacuje się, że jest go tam
ok.
50 ton. We wnętrzu sarkofagu jest też ok.
180 ton paliwa atomowego (jak podał w 1999 roku ukraiński miesięcznik "Nadzwyczajna Sytuacja").
W grudniu 2000 roku, pod naciskiem opinii międzynarodowej, wyłączono ostatni czarnobylski reaktor.
Według niektórych fizyków jądrowych w środku sarkofagu przebiegają reakcje chemiczne, wydziela się
ciepło i gazy. Istnieje prawdopodobieństwo, że następuje synteza nowych, nieznanych dotąd nauce substancji.
Wszystko to przenika do ziemi, do wody, także do Dniepru, z którego pije dwie trzecie Ukrainy. Według
ocen ukraińskich na skażonych obszarach mieszka 3,2 mln ludzi.
- Zaraz po wybuchu naukowcy zajęli się głównie skutkami oddziaływania wysokich dawek
napromieniowania. Zagrożeniem ze strony małych dawek zajmujemy się tutaj już dwudziesty rok - mówi Walery Rybałka z Międzywydziałowego Naukowo-Technicznego Centrum "Ukrytie" w Czarnobylu. - Osobnym problemem,
http://atomowe.pl - Elektrownie atomowe
Powered by Mambo
Utworzono: 3 March, 2017, 11:31
tuż po wybuchu w ogóle niezauważalnym, okazały się mikroby (najmniejsze formy życia) i wpływ radiacji na nie.
Rzecz w tym, że są mikroby, które potrafią zabezpieczyć się przed promieniowaniem, wytwarzając wokół
siebie osłonę. Mało tego, same będąc "nieumieralnymi", potrafią przenosić promieniowanie. Jak aerozol przenosi zapach, tak mikroby mogą przenosić radiację - obrazowo wyjaśnia uczony. - I w tym tkwi niebezpieczeństwo, bo mikroby przemieszczają się niezależnie od wiatru czy innych czynników atmosferycznych. I skażają tereny, na które promieniowanie pierwotnie nie dotarło, a teraz przez
mikroby dociera. Mikroby to coś tak samo realnego jak radiacja - twierdzi naukowiec. - To niewidoczne
zagrożenie, niewidoczna śmierć.
Awaria zbliżyła ludzi do Boga
Po Czarnobylu w biały dzień wałęsają się watahy psów ogromnych jak wilki. Niektóre
zresztą podobno skrzyżowały się z wilkami. Nocami buszują po ulicach Prypeci i Czarnobyla dziki. - W
nocy nie wolno wam opuszczać bazy - zapowiedział Wierbicki. - Dziki i wilki potrafią być groźne. Wczoraj rano
sam natknąłem się w centrum Czarnobyla na szarżującego dzika. Do strachliwych nie należę, ułomkiem
też nie jestem, ale cała odwaga uciekła mi w pięty.
W cerkwi w Czarnobylu zapalamy świeczkę za duszę popa Fiodora Lenoka, który osiem lat temu mówił
nam tutaj, że awaria zbliżyła ludzi do Boga. - Na nabożeństwa w wielkie święta przychodzi po kilkadziesiąt osób, nawet likwidatorzy - zapewniał. Zmarł po wyjeździe z Czarnobyla. - A widzicie - mówi kobieta spotkana pod cerkwią - kto zostaje w Czarnobylu, żyje, kto wyjeżdża, umiera. Ja tu już jestem 16 lat.
Dziś, mimo święta, w cerkwi jest tylko kilkoro ludzi, w tym trzech likwidatorów w zielonych, łaciatych kurtkach. Piją poświęconą wodę. - Uzdrawia i daje siły - twierdzą, nabierając solidny zapas do butelek.
Chcemy umrzeć na swoim
Opaczyczi. Tej wsi, podobnie jak pozostałych kilkudziesięciu w zamkniętej strefie, miało nie być. Jednak mieszka w niej 17 samosielców - ludzi, którzy potajemnie wrócili tu po wysiedleniu. Cztery lata temu żyło
http://atomowe.pl - Elektrownie atomowe
Powered by Mambo
Utworzono: 3 March, 2017, 11:31
tu jeszcze 28 osób.
Nastazja Czykałowiec wróciła. - Batko (ojciec) chciał umrzeć na swoim - opowiadała nam przed dwoma
laty. - Gdyśmy tylko wrócili z wygnania, kartofle wykopali, batko pomarł. A nam dwie chaty zostały. Nasza i
jego. My krezusi - śmiała się.
Dzisiaj na nasz widok Nastazja rozpłakała się. Dwa miesiące temu pochowała męża. I wszystko legło w gruzach. - Nie ma Mykoły, nie ma życia. Wyszedł dać kurom jeść i upadł. A mówiłam, nie pij samogonki,
bo ciśnienie u ciebie wielkie. On wypił - czut, czut - za pomyślność wnuczki, która akurat wychodziła za mąż
w dalekiej Odessie.
Z ciężkim sercem pukamy do naszej stareńkiej przyjaciółki Olgi Zachornej. Czy żyje? Żyje! Przytyła, ale
na zdrowie narzeka.
- Doktor w Czarnobylu - czym się tam dostanę? A najbliższy szpital w Iwankowie, będzie ze 30
kilometrów. Autobusu do Iwankowa na targ nie dają. Tyle co chleb przywiozą dwa razy na tydzień.
Olga ledwo kuśtyka na chorych nogach, ale gościnę szykuje, kroi ogórki, chleb, mięso. - Samogonki
musisz wypić trzy stakanczyki: na Trójcę Świętą, a potem już do woli. Wódka dobra na radiację - poucza i sama
wychyla za nasze zdrowie, szczęśliwa, żeśmy się jeszcze na tej ziemi spotkali. - No i sałem przegryźcie zachęca. Sało to surowa słonina wcześniej zapeklowana i przemrożona, by nabrała kruchości.
Przepijając sało krzepką samogonką, wspominamy, co mówiła nam Nina, technolog żywienia z Iwankowa,
o ponoć antyradiacyjnych właściwościach alkoholu: - Po wybuchu kazali dzieciom pić czerwone wino, moja córka
miała 12 lat i nie chciała. Dorosłym radzono pić wódkę. Kierowcy wożący piasek i gruz do zasypywania
płonącego http://atomowe.pl - Elektrownie atomowe
Powered by Mambo
Utworzono: 3 March, 2017, 11:31
reaktora dostawali alkohol za darmo.
- Dwie krople jodu wlewało się do stakanczyka wódki, wypijało i... tak się jeździło - potwierdził Tola Jankowski, były likwidator z Iwankowa ("Ja stuprocentowy Polak, chociaż tylko po ukraińsku gadam").
Jurij Tatarczuk wspominał, że tuż po awarii w pierwszej kolejności powycinali drzewa przy drogach, żeby
kierowcy ciężarówek mogli jechać jak najszybciej.
Jankowski: - Wypadków było mnóstwo, gnało się na łeb, na szyję. Z zagrożenia napromieniowaniem nikt
z nas nie zdawał sobie sprawy. Po prostu nic nie wiedzieliśmy. Kazali jechać, tośmy jechali.
Mało brakowało, a wioska Opacziczi przestałaby istnieć. Opuszczone zagrody były celowo podpalane, żeby
wykurzyć samosielców. - Cudem ocalało parę chat - wspomina Olga. - To było gdzieś w 1987, może 1989
roku, dokładnie nie powiem. Władze twierdziły, że pożary same wybuchły, ale ludzie widzieli, jak podpalacze rzucali butelki z benzyną. Z samolotów nawet napalm zrzucali - mówił nam osiem lat temu nasz znajomy,
były dziennikarz z Czarnobyla Saszka Karasiuk.
Ale ludzie wykurzyć się nie dali. - Bo gdzie pójdziemy. Dla nas już tylko jedna droga - na cmentarz - smutnieje Olga.
Później, gdy opinia publiczna dowiedziała się o samosielcach, władze postanowiły tolerować niepokornych
starików, a nawet im pomagać. Ostatnio mówi się, że pobyt samosielców w zonie zostanie nawet zalegalizowany. - To nieprawda - zaprzecza mer Iwankowa Iwan Kirymow.
Z fotografii za szkłem w każdej chacie spoglądają dzieci i wnuki samosielców. Młodym do 18 lat nie wolno
tu przyjeżdżać. Starsi dostają przepustki, ale przyjeżdżają rzadko, bo to kosztuje, a i kupa zachodu z załatwianiem formalności w Kijowie.
http://atomowe.pl - Elektrownie atomowe
Powered by Mambo
Utworzono: 3 March, 2017, 11:31
Olga Zachorna prosi, żebyśmy następnym razem przywieźli jej coś z ubrania. Dzisiaj mamy dla niej tylko
świeży chleb, kiełbasę, cukierki, pomarańcze i odświętną chustę przetykaną złotą nitką.
- W sam raz na Paschę! - wzdycha, myśląc o świętach. - Jak nam samotność dokuczy, to się schodzimy,
sam babiniec, bo chłopów tylko trzech się ostało w całej wsi. Samodiełki popijemy, pośpiewamy - pociesza
samą siebie. - Przyjedźcie na Paschę - prosi.
20-latki umierają na zawały
- Starzy ludzie, jeżeliby ich zabrać z zony, umrą z tęsknoty, a nie z chorób - twierdzi Olga Seniuk, radiobiolog pracująca w Czarnobylu. - Samosielcy są zdrowsi psychicznie od tych, którzy wyjechali. Wysiedleni przeżywają ogromny stres socjalny.
Olga Seniuk zajmuje się radiologiczną ochroną organizmu człowieka przed skutkami małych dawek promieniowania. - Nasze badania dowiodły, że wpływ małych doz radiacji na organizm człowieka jest
odmienny niż działanie dużych dawek - twierdzi. - Przy małych nie ma natychmiastowej śmierci, nie ma choroby popromiennej, ale jest zwiększone ryzyko powstawania chorób. Jeśli ktoś np. ma predyspozycje do
zapadania na choroby układu krążenia, to małe dawki mogą ryzyko zachorowania bardzo zwiększyć. Obecnie na
zawały umierają młodzi, 20-letni ludzie, wcześniej 50-letni.
Małe dawki promieniowania mają też, zdaniem Seniuk, ważny wpływ na psychikę. Ludzie pracujący w
Czarnobylu w ekstremalnych warunkach szybko popadają w stresy, szybko się męczą i łatwiej zapadają na różne
choroby. - Wpływ promieniowania powoduje cale spektrum różnych chorób. Co ciekawe, badania dowodzą, że
małe dawki nie zwiększają zachorowań na nowotwory - podkreśla Seniuk.
W Czarnobylu przeprowadzono badania na populacjach myszy. Poddawane niewielkiemu
napromieniowaniu, karmione miejscowymi paszami rozmnażały się na pozór prawidłowo. - Badania wykazały jednak, że
gryzonie http://atomowe.pl - Elektrownie atomowe
Powered by Mambo
Utworzono: 3 March, 2017, 11:31
mają uszkodzone aorty, komórki i zaczynają zapadać na choroby serca.
Zdaniem Seniuk ludzie są podatni na radiację w różnym stopniu. Tylko ci najmniej podatni powinni być zatrudniani w energetyce atomowej.
- Stworzyliśmy specjalną metodykę doboru ludzi w elektrowniach atomowych, ale co z tego, skoro nie ma
pieniędzy na jej wdrożenie - mówi. - A przecież wkrótce ruszy w Czarnobylu ogromne przedsięwzięcie - budowa "arki", czyli kopuły izolującej coraz bardziej nieszczelny sarkofag. Przy budowie trzeba będzie zatrudnić masę ludzi.
Muszki mutanty
O badaniach prof. Wiaczesława Konowałowa, genetyka, lobbyści budowania elektrowni atomowych
wspominają niechętnie. Konowałow, obserwując po wybuchu reaktora drozofile, muszki, u których cykl rozrodczy
wynosi dziesięć dni, stwierdził, że po czterech pokoleniach zaczęły rodzić się potwory - bez skrzydeł, bez oczu lub z kolorowymi oczami. Zmutowane radiacją muszki umieścił w środowisku ekologicznie czystym.
Okazało się, że mutanty rodziły mutanty przez kolejnych 40 pokoleń. Dopiero potem wszystko wróciło do normy.
Zdaniem Konowałowa kumulacja w kościach ludzkich strontu 90, plutonu i pierwiastków transuranowych
prowadzi do niestabilności genetycznej, anomalii dziedziczonych przez kolejne pokolenia.
20 lat po czarnobylskiej awarii z pierwiastków mieszaniny promieniotwórczych izotopów, które
przedostały się do atmosfery, groźny przestał być jedynie jod 131. Jego rozpad połówkowy jest krótki - około ośmiu dni. Wybuch wyemitował jednak groźniejsze izotopy, nadal tak samo szkodliwe jak tuż po awarii - cez
137, stront 90 i pluton 241. Okres rozpadu połówkowego cezu 137 wynosi około 30 lat. Pierwiastek ten osadza
się w tkance mięśniowej człowieka. Jest głównym sprawcą choroby popromiennej. Stront 90, mający
zbliżony do cezu okres rozpadu połówkowego, osadza się w tkance kostnej. Pluton 241 w ciągu
14 lat przeobraża się w połowie w ameryk 241 - nieistniejący w przyrodzie i także szkodliwy dla
http://atomowe.pl - Elektrownie atomowe
Powered by Mambo
Utworzono: 3 March, 2017, 11:31
organizmu ludzkiego.
- Mamy 70 tysięcy inwalidów wśród likwidatorów na Ukrainie - mówi Wierbicki.
- Po ciężkim zawale zostałem inwalidą - mówi Jankowski.
- Ja jeżdżę od szpitala do szpitala, bo chorób u mnie "cały bukiet": cukrzyca, nadciśnienie, też jestem po
zawale - żali się Michaił Makarenko, kierowca autobusu, który ewakuował ludzi z Prypeci.
Lidia Silawa, 67-letnia lekarka pogotowia z Iwankowa, dziś inwalidka I grupy: - Jestem po kilku
poważnych operacjach, ale wciąż pracuję.
Raporty ONZ potwierdzają: ludzie z rejonów poczarnobylskich zapadają częściej na choroby układu
krążenia, trawienia, neurozy. Ale przyczyną jest przede wszystkim strach przed napromieniowaniem, niewiedza i
trudne warunki życia. Raporty podkreślają, że nie ma zwiększonej zapadalności na nowotwory, z wyjątkiem raka
tarczycy. "Skutki awarii czarnobylskiej okazały mniej tragiczne, niż początkowo przypuszczano" - stwierdzono rok temu na międzynarodowej konferencji w Wiedniu na podstawie raportu Forum
Czarnobylskiego.
Zarobić na lepsze życie
Tuż po awarii w likwidacji jej skutków brało udział ok. 500 tysięcy ludzi, w tym wielu żołnierzy.
Najpierw gasili pożar reaktora, potem zakrywali jego szczątki materiałami zrzucanymi z helikopterów, odkażali teren w promieniu 30 kilometrów od elektrowni, która jest teraz zamkniętą strefą.
Dla 3 tysięcy osób zona jest wciąż miejscem pracy. Cenionym, bo tutaj płacą regularnie, dają dodatki za
szkodliwe warunki i wcześniejszą emeryturę - 10 lat w zonie liczy się jak 15 lat zatrudnienia poza nią.
W służbowym mieszkaniu Nataszy Aksenowej i Tani Prokofiewej przy Kirowa 2/16 w Czarnobylu schodzą
http://atomowe.pl - Elektrownie atomowe
Powered by Mambo
Utworzono: 3 March, 2017, 11:31
się koleżanki likwidatorki. Dwa pokoje z kuchnią. Jeden zajmuje Natasza z synem, który też pracuje w Czarnobylu. W drugim likwidatorka dezaktywatorka Tania, technolog włókiennictwa. Mąż Tani, likwidator,
nie żyje. Ona pracuje w Czarnobylu 11 lat.
- Przyjechałam, żeby dobić do emerytury. Od 1 kwietnia jestem emerytką, ale nadal tu pracuję - cieszy
się Tania Prokofiewa, lat 45. - Najważniejsze, żeby zarobić na studia dla córki.
Na stole kartofle, grzyby ze słoja, marchew marynowana z pęczakiem, przyniesiona przez nas kiełbasa.
Natasza mówi, że bała się pracy w zonie, ale co było robić. Gdy skończyła studia prawnicze, jej mama zachorowała na raka. Musiała się nią zaopiekować. Jej bezrobotny mąż mieszka w Sławutyczy,
zbudowanej po wybuchu reaktora na wzór 45-tysięcznego miasta Prypeć, w odległości 30 kilometrów. Sławutycz miała
być nowym domem ewakuowanych pracowników czarnobylskiej elektrowni.
Odkąd jednak zamknięto w 2000 roku ostatni reaktor, 2,5 tys. ludzi straciło pracę, kto może, ucieka.
Znów umiera kolejne miasto. - Nauczyłam męża haftować serwetki, siedzi w domu i wyszywa - opowiada
Natasza.
Dusia, koleżanka Nataszy i Tani, ma za sobą 19 lat stażu pod reaktorem. Nie zamierza wyjechać z napromieniowanej strefy. - Emerytury i pensji wystarcza mi nawet na wyjazdy zagraniczne. Byłam w
Brukseli, w Holandii. Wybieram się do Paryża.
Natasza: - Pracujemy tu, żeby starczyło na godne życie. Na kiełbasę, na szminkę, no i żeby dla wnuków
coś zostało. Gdzie indziej na Ukrainie zarobiłabym ze 150 hrywien, tutaj mam 900. A ci, co są "na bloku" [bezpośrednio przy zniszczonym reaktorze], mają po 2-3 tysiące!
Pracują w systemie cztery dni w zonie, trzy dni odpoczynku poza zoną. W Czarnobylu zostają wtedy tylko
http://atomowe.pl - Elektrownie atomowe
Powered by Mambo
Utworzono: 3 March, 2017, 11:31
niezbędne służby ochrony reaktora. No i... 147 nielegalnych miejskich samosielców. Hodują kury i króliki,
co jest od 20 lat surowo zabronione z powodu promieniowania. Żywność do pracowniczej stołówki, a
także do sklepu, przywozi się spoza zony.
Tłoczno na cmentarzu
Iwanków, centrum administracyjne rejonu, do którego należy zona czarnobylska. Nowy cmentarz.
Otwarty rok przed katastrofą, a już brakuje miejsc. Przyszliśmy położyć garść cukierków na grobie Pawlika Jankowskiego. Dziś miałby 23. urodziny. Zmarł pięć lat temu na zawał serca. - Bywa, że w naszym sześciotysięcznym mieście jest pięć-siedem pogrzebów dziennie. To wszystko przez radiację - uważa Nina
Jankowska, matka Pawlika. - Wyjechałam z dziećmi z Iwankowa dopiero dwa tygodnie po awarii wspomina. - Wcześniej uspokajali nas, że w Czarnobylu był tylko pożar. Zabrałam Pawlika i Witalija do rodziny, do Kraju Krasnodarskiego. Mąż musiał pilnować pracy i gospodarstwa w Iwankowie.
- W mieście zostali sami mężczyźni - opowiada Anatol Jankowski. Nina z dziećmi wróciła dopiero po paru
miesiącach. Iwanków jest strefą tzw. dobrowolnego wysiedlenia. Wyjechać mógł każdy. Urzędnicy administracji wyceniali opuszczany dom, dawali pieniądze i można było się osiedlić w innej części ówczesnego Związku Radzieckiego. - W Kraju Krasnodarskim upatrzyliśmy sobie nawet dom, ale tam
wszystko obce, a we wrześniu słońce wypala ziemię do cna - mówi Jankowski. - W Iwankowie jesteśmy na swoim.
- U nas nie ma zdrowych dzieci - twierdzi doktor Silawa. - Przed awarią przepracowałam 30 lat w
pogotowiu ratunkowym, ale nie pamiętam, żeby tacy młodzi ludzie, wręcz dzieci, umierali na zawały.
U dzieci z rejonu Homla (Białoruś), który znalazł się w bezpośrednim zasięgu chmury radioaktywnej, rak
tarczycy pojawia się sto razy częściej niż przed wybuchem. Według raportów ONZ odnotowano dotąd 4
tysiące zachorowań na raka tarczycy, ale - podkreślają autorzy raportu - 95 proc. przypadków jest uleczalne.
Nawet McDonalda tu nie ma
W iwankowskiej kawiarni siedzi dziesięcioro roześmianych dziesięciolatków. Dziewczynki piją gorącą http://atomowe.pl - Elektrownie atomowe
Powered by Mambo
Utworzono: 3 March, 2017, 11:31
czekoladę, chłopcy gadają przez komórki. - Nazywam się Natalia Tutuczenko - przedstawia się rezolutna
dziewczynka w okularach, a potem kolejno prezentuje swoje koleżanki i kolegów. Jedni przez drugich
chwalą się prywatnymi lekcjami angielskiego (2 hrywny za godzinę). Uczą się karate, gry na pianinie, jeżdżą co roku na wakacje do Hiszpanii. Rodzice są lekarzami, likwidatorami, prowadzą bazarowy biznes.
- A w Iwankowie się wam podoba? - pytamy dzieci.
- Nie, nawet McDonalda nie ma. Ale w Kijowie jest! Wspaniały!
- Nowych zakładów pracy u nas nie przybędzie, bo inwestorów odstrasza piętno Czarnobyla, a ponadto
brak jakichkolwiek ulg dla przedsiębiorców - wylicza mer Iwankowa Iwan Kirymow. - Młodzi uciekają, starzy umierają. W ubiegłym roku zmarły 1024 osoby, urodziło się tylko 304 dzieci. Śmierć wygrywa z życiem. Przyczyna? Radioaktywność jest u nas wielka. Co z tego, że w Konstytucji Ukrainy napisano, że ludziom zagwarantowano bezpłatne leczenie, jak nie ma pieniędzy na opiekę zdrowotną. Państwo dało jedynie na
wykup mieszkań. Finansuje też część wyjazdów dzieci na kolonie. Skierowań do sanatoriów dostajemy zaledwie
400 rocznie na 52 tysiące mieszkańców w rejonie. Turnus trwa 18 dni. Za krótko, żeby się wyleczyć.- Efekty przebywania w czystym powietrzu i stosowania właściwej diety są oczywiste. Dzieci wracają z dziesięciokrotnie mniejszym skażeniem radioaktywnym - mówi Olga Kostjenko, pielęgniarka z polikliniki
w
Iwankowie.
Żywność jest kontrolowana systematycznie, co miesiąc, w sklepach i na bazarze. Najmniej skażone
cezem jest tłuste mięso i słonina. Najbardziej - dziczyzna. - Ludzie polują z biedy i potem jedzą skażone mięso - wyjaśnia Kostjenko.
W rejonie iwankowskim co roku oznacza się obszary, gdzie ze względu na skażenie radioaktywne nie
wolno sadzić kartofli, zbierać grzybów, jagód ani polować, ale ludzie łamią zakazy. Z powodu skażenia gleby zamknięto jedyną fabrykę w Iwankowie - przerabiała len.
http://atomowe.pl - Elektrownie atomowe
Powered by Mambo
Utworzono: 3 March, 2017, 11:31
Autobusem przez zonę
Zapada noc. Przez zamkniętą strefę codziennie jeździ kursowy autobus do Mozyra na Białorusi.
Cudzoziemców się tędy nie przepuszcza - co stwierdziliśmy na własnej skórze dwa lata temu. Z autobusu wysadzono nas
na przejściu granicznym w Wilczy (ostatnia wysiedlona wieś po ukraińskiej stronie). Po długich, lecz bezowocnych pertraktacjach z Białorusinami musieliśmy zawrócić na Ukrainę. Przez zamkniętą zonę, bez
przepustek, przejechaliśmy wtedy w nocy przygodnie napotkanym tirem wiozącym traktory z Mińska do
Kijowa. Na posterunkach milicji czynnych całą dobę mundurowi interesowali się tylko papierami kierowcy. Dziś zaliczyliśmy po drodze trzy kontrole dokumentów i dwie szczegółowe kontrole dozymetryczne:
samochodu wraz z oponami i bagażnikiem, a także osobistą, w specjalnych boksach. Wynik kontroli: pozytywny, niet radiacji. Wolno opuścić zonę.
Anna Koniecka 25-04-2006, gazeta.pl
*Współpraca Władysław Borowiec
http://atomowe.pl - Elektrownie atomowe
Powered by Mambo
Utworzono: 3 March, 2017, 11:31

Podobne dokumenty