minerały – biżuteria - Towarzystwo Miłośników Mineralogii
Transkrypt
minerały – biżuteria - Towarzystwo Miłośników Mineralogii
II JUBILEUSZ TOWARZYSTWA MIŁOŚNIKÓW MINERALOGII W ŁODZI 18–19 kwietnia 2009 r. TO JUŻ 15 LAT! Z tortem i szampanem świętowaliśmy 15-lecie Towarzystwa Miłośników Mineralogii. 2 marca br. w Sali Muzeum Geologicznego Uniwersytetu Łódzkiego odbyło się spotkanie Towarzystwa Miłośników Mineralogii. Z okazji jubileuszu uświetnił je uroczystym wykładem profesor Janusz Maszewski. Towarzystwo Miłośników Mineralogii przy Uniwersytecie Łódzkim zostało zarejestrowane dokładnie 15 lat te- mu. Jego siedziba mieściła się w Pracowni Kartografii Geologicznej i Surowców Mineralnych, w pofabrycznym budynku przy ul. Źródłowej 47. Od samego początku patronem, pierwszym nauczycielem i przyjacielem członków Towarzystwa był dr Jan Ziomek, dzisiejszy Honorowy Prezes. Oczywiście przed reje- stracją od roku 1992 odbywały się regularne spotkania pasjonatów mineralogii, paleontologii i petrografii, na początku w wąskim gronie założycielskim. Należeli do niego: Andrzej Negrusz, Dorota Wesołowska, Wiesław Buchowiecki, Paweł Ozimiński, Marek Bajerowski, Janusz Nowak oraz Adrian Kin. Szybko jednak liczba uczestników spotkań wzrosła do ponad 30 osób. Działalność Towarzystwa początkowo ograniczała się do comiesięcznych wykładów dr Jana Ziomka, któ- ry pogłębiał naszą wiedzę o podstawowych pojęciach geologicznych i mineralogicznych. Było to cenne, tym bardziej że wśród naszych członków w tym czasie nie było żadnej osoby, która miałaby wykształcenie geologiczne. Ciągłe podnoszenie wiedzy oraz dopingowanie do samokształcenia się w tej dziedzinie przez uczestników spotkań jest jego zasłu- Czy można w Polsce znaleźć ciekawe okazy mineralogiczne? NA TO PYTANIE przeważnie słyszy się odpowiedź negatywną. Książka Eligiusza Szeląga „Atlas minerałów i skał” wydana przez wydawnictwo PASCAL temu zaprzecza. Każdy kolekcjoner minerałów wie, że w Polsce nie znajdzie szafirów porównywalnych z tymi ze Sri Lanki, ani topazów jak te z Wołodarska Wołyńskiego czy z Brazylii, ani opali jak choćby ze Słowacji. Nawet pobieżne obejrzenie atlasu zdziwi niedowiarków. Okazy waryscytu z Wiśniówki czy hauerytu z Jeziórka są porównywalne z tymi klasycznych lokalizacji. A przecież i okazów celestynów, gipsów, agatów, szczególnie tych z Płóczek, też nie musimy się wstydzić. Wartością tego wydawnictwa jest to, że autor zamieścił w nim fotografie polskich minerałów z własnej kolekcji. Znajdziemy w nim okazy z całej Polski, nie tylko z dolnośląskiego eldorado, ale z Bieszczad, okolic Sie- miatycz, Gór Świętokrzyskich czy też Cieszyna. Opisy 150 minerałów, pospolitych i rzadkich, zawierają najistotniejsze informacje dotyczące ich barwy, budowy zewnętrznej i właściwości bez zbędnego balastu szczegółowych danych, których nikt nie jest w stanie sprawdzić w terenie, w miejscu znalezienia. Jest to idealna książka do zabrania wraz z młotkiem na poszukiwania nowych okazów. Sprzyja temu format książki i jej twarda oprawa. Do opisu minerałów dodałbym jednak bliższe określenia lokalizacji, z których pozyskano okazy, byłoby łatwiej je wtedy odnaleźć. Książka jest opatrzona wstępem, w którym autor podaje definicje terminów spotykanych w atlasie. Można tam przeczytać, co to są zbliźniaczenia, co znaczy pokrój, czy też jak badać rysę minerału. W drugiej części po stosownym wstępie dotyczącym powstawania skał i ich budowy zewnętrznej mamy w książce pokazane przykłady 35 z nich. Dopiero oglądając ich zdjęcia można stwierdzić jakie są różnorodne. Jedne szare, pospolite, inne czerwone, mające cechy kamieni ozdobnych. Z atlasem tym można by chodzić po deszczu po drodze wybrukowanej kocimi łbami (jaka to dziś rzadkość!) i rozpoznawać skały użyte do brukowania. Spełnia też oczekiwania kolekcjonerów, ponieważ wywołuje naturalną chęć rywalizacji i współzawodnictwa. Sam jestem kolekcjonerem i muszę przyznać, że zazdroszczę autorowi np. okazu topazu z Kamienia czy też datolitu z Międzyrzecza. Ale mam satysfakcję, że posiadam ładniejsze okazy kordierytu czy też andaluzytu. Zauważyłem, że kilka z ponad 300 fotografii jakością odbiega od ogólnie wysokiego poziomu edytorskiego, ale to nie przeszkadza, by publikację tę uznać za bardzo udaną. gą. Jednocześnie opowieści o wyprawach do Kanady, Afganistanu i północnej Afryki pobudzały naszą wyobraźnię zwiększając jednocześnie poczucie, że warto poznawać, cenić piękno przyrody nieożywionej, kolekcjonować minerały, skały i skamieniałości. Dziś wśród członków naszego Towarzystwa są już specjaliści i ludzie o olbrzymiej wiedzy z różnych dziedzin nauk o Ziemi, posiadacze poważnych kolekcji minerałów i skamieniałości. Jedni ukochali kalcyty, inni agaty, jeszcze inni z pasją zajmują się popularyzacją mineralogii. Od początku nieodłącznym elementem działalności Towarzystwa były wspólne wyprawy w celu poszukiwania okazów: w najbliższe okolice, do Sulejowa, Łęczycy czy Działoszyna, potem w Sudety i Góry Świętokrzyskie. Od roku 1998 jeździmy też za granicę. Wiele razy byliśmy w Czechach, na Słowacji, w Rumu- nii, na Ukrainie. Udało nam się zorganizować 35 wyjazdów krajowych i 13 zagranicznych. Nasi członkowie uczestniczyli w wyprawach organizowanych przez pracowników Wydziału Geografii UŁ na Krym, do Bułgarii, Rumunii, Słowenii i Chorwacji. Wykłady dla nas prowadzą często specjaliści z różnych dziedzin i z różnych uczelni i instytutów, a członkowie Towarzystwa coraz częściej wystawiają swoje zbiory na wystawach, giełdach i w muzeach. Do założycieli Towarzystwa dołącza grupa młodych ludzi, naszych koleżanek i kolegów, którzy – mamy nadzieję – będą kontynuować działalność, udowadniając, że warto podziwiać przyrodę nieożywioną i być jej miłośnikiem. Na podstawie referatu prof. Janusza Maszewskiego RYSZARD JUŚKIEWICZ FOT. AUTORA HALA SPORTOWA MOSiR ul. ks. Skorupki 21 ® INTERSTONE WYSTAWA I GIEŁDA ŁÓDŹ RYSZARD JUŚKIEWICZ ELIGIUSZ SZELĄG „ATLAS MINERAŁÓW I SKAŁ” PASCAL – BIELSKO-BIAŁA STR. 272 CENA 39.90 ZŁ zapięcia, przekładki, bigle, klipsy, rurki,drut, kulki, sześciany cylindry, łańcuszki, wszystko srebrne lub pozłacane zadzwoń po bezpłatny katalog 502 910 750 sobota–niedziela ® 10.00–18.00 24-25 października 2009 r. MINERAŁY – BIŻUTERIA SKAMIENIAŁOŚCI, MUSZLE, WYROBY JUBILERSKIE OKAZY Z CAŁEGO ŚWIATA To warto zobaczyć! To warto kupić! Serdecznie zapraszamy www.interstone.net.pl www.elementysrebrne.pl III W MUZEUM WŁÓKIENNICTWA W ŁODZI 18–19 kwietnia 2009 r. Biżuteria – sztuka dla sztuki czy użytkowa? Rozmawiamy z prof. Andrzejem Bossem, artystą plastykiem, twórcą biżuterii d Widziałem pańską wystawę „Biżuteria i obiekty” w Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, swoiste podsumowanie 20-letniej działalności artystycznej. Dlaczego nie było tam biżuterii normalnej, takiej, jaką widujemy np. na targach INTERSTONE? – Wykonuję różną biżuterię. Zmieniam się ja, zmieniają się też moje prace. Na wystawie prezentowałem głównie biżuterię robioną na różne konkursy. Były okresy, kiedy robiłem całkiem dużo biżuterii normalnej, handlowej. Nie uważam jej za gorszą, lecz inną. Inne są założenia projektowe, inna funkcja. Tutaj trzeba liczyć koszty materiałowe, czasochłonność projektu. Zapewne ciekawa byłaby wystawa konfrontująca oba rodzaje biżuterii, lecz nie mam jej we wła- gle jest żywa, ale ma wpływ tylko na pewien sektor biżuterii. Dzisiaj robi się ją wszystkiego. Nowy materiał, nowy kod, nowy przekaz. Łatwiej powiedzieć coś, używając nowych materiałów, obiekt nie jest obcią- Andrzej Boss urodził się w 1960 roku w Tarnowie. Jest absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Łodzi. Dyplom w Pracowni Projektowej Biżuterii u profesora Andrzeja Szadkowskiego obronił w 1985 roku. Od 2005 roku jest profesorem na tej uczelni. Prowadzi Pracownię Projektowania Form Złotniczych. Jest autorem kilkunastu wystaw indywidualnych w kraju i zagranicą oraz wielokrotnym laureatem i jurorem konkursów. snych zbiorach, gdyż została sprzedana. d Jaka jest dzisiejsza definicja biżuterii? Przez ostatnie lata coraz więcej precjozów to miniatury rzeźbiarskie, które z trudem można by nosić, natomiast z wielką przyjemnością się je ogląda. – Zmieniły się czasy, zmienia się i biżuteria. Dzisiejsze prace można zaprezentować często zarówno na wystawie biżuterii, miniatury tkackiej czy małej formy rzeźbiarskiej. Przedmiot nie musi być tylko piękną ozdobą, powinien coś przekazywać. Przez wieki biżuteria pełniła funkcje magiczne, określała status użytkownika, funkcja dekoracyjna była funkcją wtórną. Oczywiście magia złota i kamieni cią- żony tyloma skojarzeniami. Dotyczy to też nowej formy. Artysta określa, czym się zajmuje, a jaką funkcję będzie pełnić przedmiot, określa użytkownik. d Czy jest już w Polsce moda na kupowanie i ofiarowanie kobietom biżuterii, którą się tylko ogląda, która zamiast zdobić damę, zdobi np. jej sypialnię? – Nie sądzę, aby było dużo kobiet ucieszonych z biżuterii, w której nie mogą się pokazać. Natomiast idea biżuterii – obiektu jest mi bliska. Był okres, kiedy większość moich prac pełniła obie funk- cje. Wyrazisty, przyciągający uwagę przedmiot będzie zauważony zawsze, nawet jego dyskusyjna funkcja może być doskonałym pretekstem do rozpoczęcia rozmowy. Nie przeszkadza to, aby potem był dekoracją salonu czy sypialni. d Jako surowca do tworzenia dzieł sztuki używa pan często odłupków krzemienia pasiastego czy niedoszlifowanych bryłek bursztynu zamiast tradycyjnych kamieni szlachetnych. Czy nie uważa pan, że niszczenie cudów natury, jakimi są naturalne kryształy granatów, turmalinów czy beryli poprzez cięcie i szlifowanie tradycyjnych fasetek, to swoiste barbarzyństwo? – Bardzo lubię nieprzetworzone materiały, ich naturalna forma, pewna niedoskonałość jest często inspiracją do moich realizacji. Nie lubię kamieni fasetowych w klasycznych szlifach, dla mnie ich doskonałość jest sztuczna. Jak w takiej postaci rozróżnić kamień naturalny od syntetycznego? Czasami trzeba jednak otworzyć kamień, aby pokazać jego wewnętrzne piękno. W naturze tkwi jakaś siła i magia. d Dlaczego w cyklu rzeźb „Symbole miłości” użył pan żywicy? Jakże piękne byłyby rzeźby palców np. z naturalnego magnezytu, jaspisu czy też zwykłego kamienia. Czy to prowokacja artystyczna? A może niezrozumiały dla mnie przekaz wynikający stąd, że niedostatecznie znam się na sztuce? – Chodzi o wisior, w którym najważniejszy jest bursztyn. Kamienne palce stanowiłyby dla niego zbyt dużą konkurencję. Poza tym wycięte palce z naturalnego surowca byłyby sztuczne w formie. Żywica pozwala na dokładne odwzorowanie natury, na umieszczenie fragmentu siebie w realizacji. Użyte materiały muszą być podporządkowane koncepcji pracy. d Zawsze chętnie promuje pan swoich uczniów i dyplomantów. Ile w ich twórczości widzi pan własnych wpływów? Czy to można ocenić? 20 jących się profesjonalnie geologią i mineralogią być może nie było to nic specjalnego – ta niewielka, licząca tylko 75 km kw. grecka wyspa leżąca w archipelagu Cykladów, była znana od czasów starożytnych z występujących tam rud różnych metali. Te złoża już dawno zostały wyczerpane. Występujące tam zielone kwarce charakteryzują się tym, że ich zabarwienie zwią- zane jest nie z chlorytami, jak w innych lokalizacjach, ale z wrostkami hedenbergitu. Jest on tam pospolitym minerałem skałotwórczym. Ciekawy jest kształt poszczególnych kryształów. Często nie ma w nich typowego przejścia między graniastosłupem kryształu a powierzchniami romboedrycznymi, stanowiącym jego zakończenie. Swoim kształtem przypominają niektóre krysz- dualność. Cieszę się, prezentując prace studentów – są tak różnorodne, widać, iż szukają własnej drogi. Uczymy studentów sposobów rozwiązywania stawianych im zadań, a nie naśladowania innych. Studenci uczą się w różnych pracowniach i są pod wpływem różnych pedagogów. Tak było też w moim przypadku. Powoli szukałem własnej drogi, ciągle szukam nowych sposobów wypowiedzi, swojego rozpoznawalnego języka. Mimo że zmienia się moja sztuka, to wyniesione ze szkoły zasady myślenia i postępowania pozostały. ROZMAWIAŁ: RYSZARD JUŚKIEWICZ FOT. ANDRZEJ BOSS I ADAM JUŚKIEWICZ GALERIA ZDJĘĆ I REPORTAŻ Z WYSTAWY NA WWW.INTERSTONE.NET.PL Zielone kwarce z wyspy Serifos lat temu w piśmie „Lapis” ukazał się artykuł dotyczący minerałów wyspy Serifos. Była to dla przeciętnych kolekcjonerów minerałów niebywała sensacja. Prezentowane tam fotografie pięknych ilwaitów, jubilerskich granatów, a przede wszystkim niezwykłych zielonych kwarców u miłośników mineralogii powodowały istny zawrót głowy. Dla ludzi, zajmu- Czy można się definitywnie odciąć od wpływów mistrza? Jak to było w pana przypadku? – Miło jest, kiedy ktoś uważa ciebie za mistrza. Nie znaczy to, że uczeń ma ciebie kopiować. Każdy jest inny i powinien rozwijać swoją indywi- tały górskie z Bańskiej Szczawnicy na Słowacji lub pokrój belemnitów. Ich zieleń jest najczęściej jednorodna, o bardzo subtelnym odcieniu. Dodaje to niezwykłego uroku tym okazom. Przez lata zdobycie minerałów z Serifos graniczyło z cudem, gdyż obowiązywał całkowity zakaz zbierania ich na CIEKAWE MIEJSCA tej wyspie. Nie dziwią zatem dzisiejsze ceny za okazy pochodzące z tego magicznego miejsca. (RJ) OKAZY Z KOLEKCJI AUTORA FOT. ADAM JUŚKIEWICZ IV ABY ROZWIJAĆ SWOJE PASJE 18–19 kwietnia 2009 r. MINERAŁY, SKAŁY I SKAMIENIA Kolekcjonerzy minerałów uważają, że Polska Środkowa jest obszarem wyjątkowo mało sprzyjającym ich pasji. Prawie nie ma tu odsłonięć skał starszych niż plejstoceńskie. Jeśli nawet pojawiają się miejscami wychodnie mezozoiku, to z reguły występują w nich skały osadowe, w których zróżnicowanie minerałów jest bardzo małe. M oże jednak warto spojrzeć na nasz region w trochę inny sposób. Fakt, że niemal całą jego powierzchnię pokrywają luźne skały osadowe – gliny, piaski, żwiry i muły, nie oznacza, że po interesujące okazy trzeba koniecznie wybierać się w Sudety czy Karpaty albo poza granice Polski. Skandynawski lądolód, który co najmniej pięciokrotnie nasunął się z północy na nasz region, przyniósł mnóstwo interesujących skał, skamieniałości i minerałów. Określane są przez geologów towych wybuchami wulkanów na Księżycu bądź eksplozją nieznanej planety. Powszechnie znane były legendy o kamieniach przenoszonych przez diabła w celu zniszczenia jakiegoś kościoła lub w jakimś innym, równie niecnym zamiarze. Diabeł, zaskoczony przez poranne pianie koguta lub przez pierwszy promień słońca, niekiedy oszukany przez sprytnego człowieka, gubił lub porzucał kamień. Tak tłumaczona jest na przykład obecność jednego z największych głazów narzuto- Europie z występującymi na terenie Skandynawii. Ich obecność tłumaczono gigantycznym potopem, który miał rzekomo porwać skały ze Skandynawii i następnie rozrzucić je po całym Niżu Europejskim. W drugiej połowie XIX wieku – przypisano tę rolę lądolodowi skandynawskiemu. Głazy narzutowe miały znaczenie zarówno religijne, jak i praktyczne. Pierwotnie były wykorzystywane jako proste narzędzia (żarna, pięściaki, tłuki, później siekierki itp.) czy surowiec budowlany. Ułożono z nich niezliczone i w większości już zniszczone dolmeny, menhiry, kręgi kultowe, np. w Odrach nad Wdą. W przeszłości Prusowie najsięg ograniczony do obniżeń krystalicznego podłoża oraz wypełniają prawie całą nieckę Bałtyku. Nie dziwi, że wśród skał narzutowych, jakie możemy znaleźć w okolicach Łodzi, najwięcej jest granitoidów, porfirów, gabroidów, gnejsów, piaskowców oraz wapieni i dolomitów. Zdarzają się jednak i ciekawostki, jak np. skały wulkaniczne z agatami i innymi odmianami chalcedonu lub pegmaty- ZĘBY REKINA PORFIRY JEŻOWIEC jako eratyki (od erraticus = błądzący), narzutniaki lub głazy narzutowe. Niektóre głazy narzutowe pochodzą aż ze Skandynawii, inne z dzisiejszego dna Bałtyku lub z północnej Polski. Obecność wielkich głazów wśród pól i lasów już od dawna intrygowała ludzi. Przypisywano im nadprzyrodzone pochodzenie i otaczano kultem. Pojawiały się również ko(s)miczne hipotezy, wyjaśniające genezę głazów narzu- wych w Polsce – Królewskiego Głazu u wybrzeży Wyspy Chrząszczewskiej koło Kamienia Pomorskiego. Tego typu podania były nieraz uwiarygodnione śladami diabelskich pazurów pozostawionymi na powierzchni skał. W rzeczywistości były to jednak tylko rysy, powstałe podczas transportu skały wmarzniętej w lód. Dopiero około 200 lat temu dostrzeżono zadziwiające podobieństwo niektórych skał znajdowanych w środkowej większe kamienie traktowali jako obiekty kultu lub wykorzystywali jako ołtarze ofiarne. Historia kołem się toczy. Pruski ołtarz ofiarny stanowi dziś fundament ołtarza w kościele ewangelickim w Olsztynie. Głazy narzutowe są podstawowym budulcem gmachów romańskich w północnej i środkowej Polsce, np. Kolegiaty w Tumie pod Łęczycą. nictwo drogowe. Pierwotnie nawierzchnia dróg wykonywana była z odpowiednio dobranych kamieni, zaś obecnie bruk stanowi często element podłoża, na którym wylewana lub układana jest nowoczesna nawierzchnia. Wśród skał narzutowych środkowej Polski można znaleźć przedstawicieli właściwie wszystkich grup petrograficznych. Z oczywistych wzglę- RAPAKIWI Do dziś zresztą budownictwo – zwłaszcza wiejskie – wykorzystuje na dużą skalę zebrane z pól kamienie do budowy fundamentów, a do niedawna także jako budulec ścian budynków gospodarczych, np. w wioskach na terenie Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich. Drugą dziedziną, w której wciąż istnieje duże zapotrzebowanie na głazy skandynawskie, jest budow- dów najliczniejsze są jednak skały występujące powszechnie na Półwyspie Skandynawskim, Wyspach Alandzkich, w Finlandii oraz na dnie Bałtyku. Obszar Fennoskandii niemal idealnie pokrywa się z tarczą bałtycką. Odsłaniają się tam głównie prekambryjskie skały magmowe i metamorficzne. Prekambryjskie i młodsze skały osadowe mają za- ty z dobrze wykształconymi kryształami turmalinów, skaleni, łyszczyków i granatów. Granitoidy łatwo rozpoznać. Składają się z głównie kw ar cu, jednego lub obydwóch rodzajów skaleni (skaleni potasowych i plagioklazów), łyszczyków, a w mniejszych ilościach także wielu innych minerałów. Najbardziej znaną odmianą granitoidów jest granit. Cechuje się on obecnością obydwu rodzajów skaleni, ale z przewagą potasowych. W pokrewnych granodiorytach jest odwrotnie – przeważają plagioklazy. Wielu granitom można precyzyj- KORALOWIEC n i e przypisać miejsce pochodzenia, np. przedstawiony na zdjęciu granit VĆnevik pocho dzi ze SmĆlandu – krainy le żącej w południowo-wsch odniej Szwecji. Bardzo cha rakterystyczne są również gra nity rapakiwi, wywodzące się z południowej Finlandii. Za V 18–19 kwietnia 2009 r. AŁOŚCI W POLSCE ŚRODKOWEJ wierają one duże obłe „oczka” skalenia potasowego, otoczone obwódką zbudowaną z plagioklazu. Tło skalne stanowią drobniejsze kryształy kwarcu, łyszczyku i skaleni. Porfiry należą do najłatwiej rozpoznawalnych skał narzutowych. Jednocześnie są one stosunkowo odporne na wietrzenie. Powstają częściowo w głębi ziemi, częściowo na powierzchni, czyli w warunkach wulkanicznych. W drugim etapie powstaje skrytokrystaliczne ciasto skalne. Liczne typy porfirów możemy przyporządkować do istniejących po dziś dzień stanowisk w Skandynawii. Przedstawiony na zdjęciu porfir Grönklitt pochodzi z Dalarny – środko- wa Szwecja, zaś czerwony porfir bałtycki miał swoją wychodnię na dnie środkowego Bałtyku. Na bardzo interesujące minerały można natknąć się w pegmatytach. Pegmatyty są skałami żyłowymi, tworzącymi się w późnym etapie krystalizacji z tzw. resztek pomagmowych, bogatych w rzadkie pierwiastki. Miłośnicy minerałów uważają pegmatyty za najcenniejsze źródło wielu poszukiwanych okazów. Znaleźć je można w niemal każdej pryzmie kamieni polnych w okolicach Łodzi. Szczególne zainteresowanie budzą skamieniałości. Większość skał zawierających szczątki roślin lub zwierząt wywodzi się z niecki Bałtyku, chociaż są i takie, których wychodnie leżą na obszarze Olandii, Gotlandii, czy kontynentalnej części Szwecji. Wśród nich można napotkać m.in. wapienie krynoidowe, które niemal w całości złożone są ze szczątków liliowców – osiadłych zwierząt przypominających z wyglądu lilię (stąd nazwa gromady). W skałach najle- PEGMATYT piej zachowują się segmenty łodyg określane jako trochity. Mają one kształt kółek, pięciokątów lub pięcioramiennych gwiazdek z dziurką w środku. Bardzo licznie występują też paleozoiczne wapienie muszlowe, zbudowane najczęściej z muszli ramienionogów. Ramienionogi i małże posiadają muszle zbudowane podobnie – z dwóch skorupek. Różnią się one jednak rodzajem symetrii. U małży można wyróżnić skorupkę lewą i prawą, a płaszczyzna symetrii przebiega dokładnie pomiędzy nimi. Są oczywiście wyjątki, jak np. ostrygi, które mają asymetryczne części muszli, co wynika z przytwierdzenia do twardego, skalistego podłoża. U ramienionogów marła grupa zwierząt wiązanych w przeszłości z jamochłonami, a ostatnio uważana raczej za bliższą gąbkom. Wszystkie wymienione powyżej skamieniałości wywodzą się z paleozoicznych skał osadowych wypełniających nieckę Bałtyku. W żwirach i glinach okolic Ło- BELEMNITY dzi można jednak natknąć się na skamieniałości reprezentujące również znacznie młodsze okresy geologiczne. Należą do nich m.in. belemnity. W tradycji ludowej są one nieprawidłowo określane jako „strzałki piorunowe”, gdyż rzekomo miały powstawać w miejscu uderzenia KORALOWIEC natomiast wyróżnia się skorupkę brzuszną i grzbietową, zaś płaszczyzna symetrii przecina środki obydwu skorupek. Znacznie rzadziej znajdowane są wapienie paleoporellowe, zbudowane z rurek glonów. Zwykle są one zabarwione na żółtawy lub kremowy kolor i można w nich dostrzec rurkowate pozostałości plech. W niektórych fragmentach skał można też natknąć się na kawałki trylobitów. Do dość częstych skamieniałości należą także denkowce. To również zupełnie wy- pioruna o powierzchnię ziemi. Paleontolodzy podkreślają, że najlepszym preparatorem jest wietrzenie. To ono jest w stanie wykorzystać wręcz znikomą różnicę odporności na wietrzenie skamieniałości i skały otaczającej. Tę samą cechę wykorzystują preparatorzy, by skamieniałość wydobyć na światło dzienne i prawidłowo wyeksponować. Wietrzeniu zawdzięczamy obecność rewelacyjnie wypreparowanych skamieniałości korali osobniczych, ramienio- n o gów, łodyg liliowców, mszywiołów, zębów rekinów i innych skamieniałości w żwirach. O tym jak skutecznie działa wietrzenie przekonują zamieszczone zdjęcia zębów rekinów i innych skamieniałości, zebranych przez pp. Maszewskich w jednej z podłódzkich żwirowni i wyeksponowanych obecnie w Muzeum Geologicznym Uniwersytetu Łódzkiego. Zęby wypreparowane zostały przez wietrzenie z morskich skał mezozoiku i kenozoiku, a następnie nagroma- dzone wśród osadów wodnolodowcowych. Podobnie jak wspomniane wcześniej belemnity, pochodzą one nie WAPIEŃ z odległej Skandynawii, lecz ze stosunkowo bliskich wychodni w środkowej lub północnej Polsce. Przedstawione powyżej przykłady pozwolą, mam nadzieję, zmienić trochę stosunek miłośników minerałów, skał i skamieniałości do regionu łódzkiego. Powinniśmy docenić wartość geologicznych skarbów, jakie kryją się w niepozornych żwirach i glinach. Wystarczy tylko wiedzieć, czego i jak szukać. PIOTR CZUBLA WIĘCEJ NA TEN TEMAT NA STRONIE INTERNETOWEJ: WWW.INTERSTONE.NET.PL FOT. PIOTR CZUBLA I ADAM JUŚKIEWICZ VI 18–19 kwietnia 2009 r. HISTORIA EKSPLOATACJI ZŁÓŻ CYNKU I OŁOWIU NA OBSZARZE ŚLĄSKO-KRAKOWSKIM Galena – skarb Śląska Złoża cynku i ołowiu są na Śląsku chyba najbardziej cenione. To właśnie górnictwo i hutnictwo galeny (z łac. rudy ołowiu) i minerałów współwystępujących było początkiem rozwoju osad na Górnym Śląsku, w Zagłębiu Dąbrowskim i okolicach Olkusza. Pierwsze wzmianki o eksploatacji złóż cynku i ołowiu w rejonie śląsko-krakowskim pochodzą z XII w. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że wydobywano je już dużo wcześniej. Całe złoże możemy podzielić na trzy mniejsze regiony: bytomsko-sławkowski, tarnogórski i chrzanowsko-trzebiński. W każdym z nich losy kopalń układały się bardzo różnie, a było to spowodowane nieco innymi warunkami geologicznymi złóż na danym obszarze (np. płytko zalegające złoża). Wydobywano przede wszystkim galenę. W tym prostym siarczku ołowiu przez diadochię występowały spore domieszki srebra. To właśnie srebro było pierwotnie celem eksploatacji, dopiero po kilku wiekach wydobycia zaczęto też odzyskiwać ołów. WARUNKI GEOLOGICZNE Złoża rud cynku i ołowiu związane są z dolomitami głównie z dolnego wapienia muszlowego, częściowo też z dolomitami retu. Tworzą formy pokładowe, soczewkowe i gniazdowe. Są wielopoziomowe. Budowa samego złoża jest także bardzo ciekawa, a przede wszystkim skomplikowana (tektonika pozłożowa). MINERALOGIA ZŁOŻA Większość kopalń cynku i ołowiu została zamknięta w XIX i XX w. Dziś jedyną działającą kopalnią wydobywającą galenę jest Zakład Górniczo-Hutniczy w Bukownie koło Olkusza. Śladów po wydobyciu galeny na Górnym Śląsku nie brakuje, jednak często są już po prostu zniszczone. Są to głównie niezbyt duże hałdki i pozostałości po szybach w lasach, śladami nieco młodszego górnictwa cynkowo-ołowianego są spore hałdy np. w Brzezinach Śląskich (dzielnica Piekar Śląskich). Jednym z najciekawszych miejsc, gdzie można znaleźć jeszcze pozostałości po galenie, jest nieczynny kamieniołom dolomitu,,Blachówka”. Spotka się tam jeszcze kilka gniazd galenowych, które raz po raz są wymywane przez deszcz i w postaci mniejszych kawałków (do około 10 cm) możemy znaleźć na brzegach kamieniołomu. Z mineralogicznego punktu widzenia warto wspomnieć o wtórnych minerałach galeny z,,Blachówki”. Zdecydowanie najczęściej po galenie występującym tam minerałem ołowiu jest cerusyt – węglan ołowiu. W,,Blachówce” przyjmuje postać tabliczek często wykazujących zbliźniaczenia albo jako bipiramidy. Postacie tabliczkowe są głównie barwy białej, za to bipiramidy są bardziej zielonkawe. Dawniej znajdowano ładne okazy tarnowizytu, który jest sporą ciekawostką regionu tarnogórskiego – stąd też po- chodzi jego nazwa (dokładniej od Tarnowic Starych – dzielnicy Tarnowskich Gór). Przez wiele lat uważany był za osobny minerał. Jednak Międzynarodowa Asocjacja Mineralogiczna zdegradowała go i dziś jest uznawany za odmianę aragonitu zawierającą w większych ilościach ołów (aragonit – Pb). W kamieniołomie czasami można było trafić także na kawerny z produktami zjawisk krasowych np. perły jaskiniowe, misy martwicowe, pola ryżowe itp. W innych kopalniach znajdowano ciekawsze i rzadsze minerały wtórne po galenie. Obok cerusytu natrafiano na anglezyt – siarczan ołowiu, piromorfit – Pb5Cl[PO4]3, oraz na minerały cynkowe występujące w asocjacji z galeną. Najpospolitszym takim minerałem jest sfaleryt i wurcyt – siarczki cynku. Oba te minerały wraz z galeną, a często też z markasytem lub pirytem w rejonie śląsko-krakowskim tworzą niezwykle piękną postać – blendę skorupową (nazywaną też często cynkową). Liczba opisanych minerałów z rejonu śląsko-krakowskiego w stosunku do wszystkich minerałów ołowiu pochodzących z przemian galeny jest bardzo skromna. Być może większe zainteresowanie tym regionem doprowadziłoby do znalezienia, jeśli nie nowych, ale nie odkrytych w tym regionie Polski minerałów. Dużą przeszkodą jest jednak fakt, że przemysł ołowiu tutaj już dawno wymarł. TEKST I FOT. PIOTR KOTULA Róże, słońca, chryzantemy M inerały czasem tworzą takie skupienia, które kojarzą się z kwiatami czy postaciami zwierząt. Najpopularniejsze z nich nazywane są różami pustyni. Tworzą się na pustyniach podczas krystalizacji gipsu pośród kwarcowego piasku. Mają różne barwy oraz kształty w zależności od warunków temperaturowych, zasobności solanki, z której krystalizują, czy też zanieczyszczeń w piasku, w jakim się tworzą. Podobieństwo do kwiatów jest uderzające. Inną taką formą są róże barytowe, hematytowe, cavan- sytowe i azurytowe. Łączy je podobieństwo do królowej kwiatów, choć inne są mechanizmy powstawania tych kryształów. Jednoznacznie określone są kryształy celestynu ułożone promieniście, znane głównie z Japonii i Chin – kamień chryzantemowy. Trudno nie przyznać, że jest to bardzo trafna nazwa. Są też w mineralogii zwierzęce odniesienia. Powszechn i e znane jest kocie, tygrysie, sokole i bawole oko jako odmiana kwarcu z wrostkami, a także mniej popularne określenia pokroju kryształów zwanych jeżykami lub w przypadku charakterystycznych bliźniaków gipsowych – jaskółcze ogony. Dla tak nazwanych kryształów niekonieczne są szczegółowe opisy ich pokrojów, nazwa w zasadzie mówi sama za siebie. Wystarczy popatrzeć na zdjęcia. Niektóre z nich tworzą olbrzymie formy krystaliczne, jak z kamieniołomu gipsu w miejscowości Leszcze koło Pińczowa. Jeśli ktoś widział promieniste skupienia złotego pirytu zwanego słońcami pirytowymi lub dolarami kopalnianymi, to nie zaprzeczy, że taka nazwa idealnie oddaje charakter tych krystalicznych form. Z astronomicznej łąki są jeszcze marsjańskie jagody i włosy Wenus. niem jak najbardziej słusznym i celowym. Wzbudza to zaciekawienie całą tak bardzo skomplikowaną nauką i zachęca do kolekcjonowania tych dzieł natury przyrody nieożywionej. RYSZARD JUŚKIEWICZ Nadawanie barwnych i nietypowych nazw form występowania minerałów jest dział a - ZDJĘCIA OKAZÓW Z KOLEKCJI AUTORA ADAM JUŚKIEWICZ I MAXIMUS 132 VII PRAWDY I PRAWIE PRAWDY O KRYSZTAŁOWYCH CZASZKACH L ubimy rzeczy niezwykłe. Wierzymy w pozaziemskie pochodzenie przedmiotów, choć naukowcy już je racjonalnie wytłumaczyli. W ostatnich latach uwagę przykuwa historia Czaszki Przeznaczenia. Do ruin starożytnego miasta Lubaantun w Hondurasie Brytyjskim (dziś Belize), gdzie od 1903 roku prowadzono prace wykopaliskowe, w 1924 roku przybył archeolog Frederick A. Mitchell-Hedges. Trzy lata potem w pobliżu prowadzonych wykopalisk jego córka Anna w dniu swoich 17. urodzin znalazła kryształową czaszkę wykonaną z przezroczystego kwarcu. Trzy miesiące później w pobliżu odnaleziono szczękę wykonaną z tego samego materiału, pasującą do czaszki. Po latach odkrywczyni wspominała moment odnalezienia tej nietypowej rzeźby. Potomkowie Majów, którzy pracowali przy wykopaliskach, na jej widok padli na kolana i zaczęli modlitwy, tańce i różne szamańskie rytuały, które ponoć trwały dwa tygodnie. Kapłani ocenili, że czaszka liczy nie mniej niż 100 000 lat! Później zweryfikowali potem opinię twierdząc, że została wykonana 3 600 lat temu. Od razu też najstarsi potomkowie Majów przypomnieli sobie o legendzie, która mówiła, że takich czaszek jest 13. 12 reprezentuje „światy”, które kiedyś zamieszkiwali ludzie. Ziemia jest najmłodszym ze „światów”. Na nią też sprowadzono wszystkie czaszki, a trzynastą wykonano już na naszej planecie. Czaszki rozeszły się po świecie. Gdy ludzie znajdą wszystkie, będą mogli odczytać przesłanie o przeznaczeniu i przyszłości ludzkości. Jak? Kapłani nie powiedzieli. Po tym znalezisku tego samego roku wykopaliska za- 18–19 kwietnia 2009 r. A TO HISTORIA! kończono. Skatalogowano wszystkie odkryte przedmioty z wyjątkiem Czaszki Przeznaczenia. Jak to możliwe, że nie znalazła się na tej liście? Kwarcową rzeźbę zatrzymała sobie Anna Mitchell-Hedges, jej odkrywczyni, do śmierci w kwietniu 2007 roku. Za życia właścicielki zaczęła się rozwijać prawdziwie cudowna historia czaszki. Frank Dortland, restaurator zabytków, prawdopodobnie znajomy Hedgesów, „badał” czaszkę i podawał coraz to nowe cudowne jej przymioty. Rzekomo otaczała ją w ciemności świetlista błękitna aura, czasem w jej wnętrzu widoczne były dziwne obrazy, wydzielała nieziemski zapach, a także wytwarzała kryształowoczyste dźwięki, jakby odgłosy dzwonków. Energia emitowana przez czaszkę powodowała, że umieszczonej w jej pobliżu różdżki nie można by- ło utrzymać w dłoni. Nowsze badania ponoć wykazały, że każdy komputer umieszczony w jej pobliżu ulegał uszkodzeniu, a jego twardy dysk był za każdym razem niszczony. W 1970 r. właścicielka Czaszki Przeznaczenia dała ją do przebadania jednemu z laboratoriów firmy Hewlett-Packard. Potem twierdziła, że nie stwierdzono śladów ob- róbki na jej powierzchni, a uwzględniając możliwości technologiczne Majów ustalono, że do jej wykonania potrzeba było ponad 300 lat! O Czaszce Przeznaczenia i o innych, też niezwykłych, napisano wiele książek, nakręcono film. Analizując wszystkie wątki dochodzimy do wniosku, że bez ingerencji z kosmosu nie było możliwe ich wykonanie, a bez pomocy sił niezbadanych nie miałyby takich niezwykłych własności. Kto wierzy w pozaziemskie ingerencje w historię ludzkości – niech dalej nie czyta. Czaszka Przeznaczenia nie jest pierwszą, która została znaleziona. Z jej poprzedniczkami związany jest Eugene Boban – francuski handlarz antyków. W 1875 r. sprzedał jednemu z kolekcjonerów czaszkę wykonaną z kryształu górskiego jako prekolumbijski eksponat, dzieło Majów. Gdy kolekcjoner zbankrutował, w 1878 roku odkupił ją rząd francuski. Znajduje się do dziś w Musee Quai Barnly w pobliżu wieży Eiffla. Nazywana jest Czaszką Paryską. W 1881 r. Boban wystawił inną kryształową czaszkę, oczywiście z indiańskim rodowodem, którą kupiła firma jubilerska Tiffany za 950 dolarów. Za tyleż po 10 latach odsprzedała ją Muzeum Brytyjskiemu. Do dziś znajduje się w kolekcji muzeum w Bloomsbury. To Czaszka Brytyjska. Ten „miłośnik” kultury Majów sprzedał co najmniej 8 czaszek w latach 1881-1913. Wszystkie z odpowiednią historią związaną z indiańskimi albo z afrykańskimi plemionami. Zmarł jako niezwykle bogaty człowiek... Z Muzeum Brytyjskim wiąże się aukcja Sotheby’s, która odbyła się w 1943 roku. Wystawiono czaszkę z kryształu górskiego, rzekomo pochodzącą z Ameryki Środkowej. Wówczas to Muzeum Brytyjskie przegrało licytację z…, no właśnie, z archeologiem Mitchell-Hedgesem, który kupił ją za 400 funtów. To ten sam człowiek, który prowadził wykopaliska w Hondurasie. Nigdy przed 1943 r. w dokumentachi publikacjach Mit- chell-Hedges nie wspominał o żadnym znalezisku przypominającym czaszkę. Po pracach wykopaliskowych w Lubaantun pozostała obszerna dokumentacja fotograficzna. Na żadnym zdjęciu nie ma czaszki. Czyżby dla archeologów była to rzecz bez znaczenia? A może jej w ogóle nie było? Nie było jej również w spisie znalezisk po zakończonych archeologicznych poszukiwaniach w Hondurasie. Było zresztą nie do pomyślenia, by w jakiejkolwiek brytyjskiej kolonii najcenniejszy eksponat z wykopalisk nie trafił do kolekcji londyńskich, a tym bardziej pozostał w rękach nieletniej córki archeologa, rzekomej odkrywczyni zabytku. Nie dziwi też niechęć właścicielki do udostępniania Czaszki Przeznaczenia prawdziwym naukowcom. Raz jedyny, w roku 1970, została wystawiona w Muzeum Indian Amerykańskich w Nowym Jorku. W tym czasie nie stwierdzono żadnych nadzwyczajnych jej własności, oprócz tych, jakie powstają przy przechodzeniu światła przez pryzmaty i soczewki. Ponieważ Czaszka Przeznaczenia nie mogła być zbadana, uczeni francuscy i brytyjscy poddali badaniom Czasz- Znów o bursztynowej nalewce Nalewka bursztynowa – choć dobrze znana – wciąż budzi ogromne zainteresowanie. Co w nalewce bursztynowej stanowi o jej leczniczych własnościach? Złośliwcy odpowiadają, że każdy produkt naturalny rozcieńczony w alkoholu znajdzie swojego amatora. Chyba jednak żaden smakosz trunków nie raczyłby się z własnej woli nalewką bursztynową, która ma smak... ziemi zmieszanej z korą o zapachu kamfory. Autorytety medyczne potwierdzają, że o leczniczych własnościach stanowi kwas bursztynowy, który jest jednym ze składników bursztynu. Jego pozytywne działanie jest potwierdzone przez systematycznie prowadzone badania. Lecznicze działanie kwasu bursztynowe- go odkrył nie kto inny, tylko Robert Koch, laureat Nagrody Nobla. Kwas bursztynowy rozpuszcza się w alkoholu, a nie rozpuszcza się ani w wodzie, ani w tłuszczach, stąd nalewka jest tą formą leku, która może mieć najlepsze działanie, bo koncentruje w sobie największe stężenie leczniczego kwasu. Czy można w nalewce stosować inne bursztyny niż bałtycki? Najwięcej kwasu bursztynowego jest właśnie w bursztynie bałtyckim – 3–8 proc. Niektóre żywice kopalne, nazywane bursztynami, w ogóle nie zawierają tego kwasu. Robienie z nich nalewek nie ma więc sensu. Na co działa nalewka bursztynowa? Ogólnie można stwierdzić, że na wszystko. Pobudza procesy energetyczne w komórkach poprawiając tym samym ich odporność na choroby, dodaje sił aktywizując metabolizm komórek. Kwas bursztynowy jest też doskonałym środkiem przeciwbakteryjnym i antygrzybiczym. Zwalcza wirusy. Niszczy wolne rod- niki oraz hamuje utratę potasu przez organizm. Powstrzymuje procesy starzenia się człowieka. Jak się kurować nalewką bursztynową? Maria Sterczewska, lekarz medycyny naturalnej, zaleca, by przy kłopotach z przewodem pokarmowym oraz infekcjach dróg oddechowych, szczególnie wiosną i jesienią, pić przez 10 dni krople raz dziennie rozpoczynając od jednej i co dzień zwiększając dawkę o kolejną. Następnie zmniejszać co- kę Paryską i Brytyjską. Okazało się, że na ich powierzchni są ślady wierteł jubilerskich oraz proszku karborundowego używanego od połowy XX wieku do polerowania kamieni szlachetnych. Badania surowca wykazały, że Czaszkę Brytyjską wykonano z kwarcu z Brazylii, a Czaszkę Paryską z kwarcu alpejskiego. Skąd by ten surowiec wzięli Majowie czy Aztekowie? Podobnym badaniom poddano jeszcze jedną z czaszek z mlecznego kwarcu w Instytucie Smithsona, przekazaną przez anonimowego ofiarodawcę w 1992 r. Mężczyzna twierdził, że pochodzi ona z Meksyku, a wykonana została przez Azteków. Wyniki były podobne. CO Z INNYMI CZASZKAMI? Jeżeli w muzeach zamiast kartek z informacją „Czaszka Majów z okresu przedkolumbijskiego” dodano napis „Prawdopodobnie falsyfikat”, to znaczy, że właściciele prywatni innych czaszek stracili fortuny kupując kiedyś „prawie autentyczne” wyroby sprzed wieków. Posiadacze czaszek Synergy, Mahasamatham, Max, ET, Anar, Sha-ha-ra, Majów, Teksańskiej czy Ametystowej do dziś nie chcą uwierzyć w wyniki badań. A Czaszka Przeznaczenia? Czeka na potwierdzenie, że wykonana została w XIX lub XX wieku, np. w Idar-Oberstein lub w innym miejscu, gdzie rzemieślnicy do dziś rzeźbią kolejne „przedkolumbijskie” czaszki z kawałków kwarcu. RYSZARD JUŚKIEWICZ FOT. INTERNET dziennie dawkę w podobny sposób. Nalewką można również nacierać plecy i klatkę piersiową przy przeziębieniu i zapaleniu oskrzeli, a także skronie przy bólach głowy i zmęczeniu. Wcieranie mikstury w bolące stawy zmniejsza dolegliwości reumatyczne. Poprawia także stan psychiczny. RYSZARD JUŚKIEWICZ FOT. ADAM JUŚKIEWICZ VIII 18–19 kwietnia 2009 r. NIE TYLKO DLA POCZĄTKUJĄCYCH KOLEKCJONERÓW Czy każdy zielony beryl to szmaragd? SZMARAGD Z KOLUMBII SZMARAGD Z URALU Gdyby ktoś z Czytelników chciał obrazić gemmologa, niech nazwie szmaragd zielonym berylem. Ja kiedyś to zrobiłem, niechcący. Nie będę cytował, co usłyszałem. S kąd tyle emocji? Według encyklopedii, szmaragd to beryl. Dla mineraloga – glinokrzemian berylu, którego barwa powstała przy udziale jonów chromu lub wanadu albo obu tych metali. Zielony kolor mogą spowodować także jony żelaza, ale ma on zupełnie inny odcień. Taki beryl nazywa się po prostu zielonym. Ale tylko o szmaragdzie Pliniusz napisał: „Na zielone trawy albo też liście patrzymy chciwie, na szmaragdy zaś tym przyjemniej, ponieważ żadna rzecz w porównaniu z nimi nie jest zieleńsza. Oprócz tego szmaragdy jako jedyne z drogich kamieni na- SZMARAGD Z ROSJI pełniają oczy, ale ich nie sycą.” Cóż można dodać do tego hymnu? Są jeszcze inne przyczyny, dla których szmaragd jest bardziej ceniony od innych beryli. W przyrodzie niezwykle rzadko obok siebie występują pierwiastki beryl i chrom, stąd i rzadkość występowania szmaragdów. Jony żelaza, które barwią beryle na zielono są w przyrodzie niezwykle pospolite i występują praktycznie we wszystkich środowiskach. Tlenek chromu, zastępujący w szmaragdzie tlenek glinu, w niektórych wiązaniach ma większą objętość stąd tendencja do „rozpychania się” ich w siatce krystalicznej. Powoduje to powstanie mikropęknięć oraz skłonność wypełniania tak powstałych pustek przez inne minerały, zwane in- powodują powstawanie charakterystycznych „piór” i „chorągwi” w środku kryształów; • szmaragdy z historycznego już złoża austriackiego najczęściej posiadają wrostki z bezbarwnego tremolitu oraz aktynolitu w formie igiełek oraz z blaszek biotytu; SZMARAGD Z CHIN kluzjami. Dlatego też szmaragd bez widocznych gołym okiem zanieczyszczeń jest niezwykle rzadki. Takie kamienie, wielkości ponad 3–4 karatów, są uważane za unikaty, a nieraz brane za syntetyki. Tymczasem zielony beryl mający wielkość kilkudziesięciu karatów nie należy do rzadkości. Nie dziwi zatem fakt, że z wielkiej czwórki kamieni szlachetnych: diament, rubin, szafir i szmaragd, tylko w tym ostatnim inkluzje widoczne gołym okiem są tolerowane przez gemmologów. Kamienie syntetyczne nie mają takich dodatków, a wprowadzane czasem do ich wnętrza sztuczne inkluzje są łatwe do wykrycia nawet dla początkującego jubilera. Szmaragdowe inkluzje pełnią jeszcze jedną rolę, są swoistymi liniami papilarnymi tych kamieni. W zależności od miejsca pochodzenia posiadają charakterystyczne zanieczyszczenia i wewnętrzne pęknięcia. I tak na przykład: • szmaragdy afgańskie zawierają naturalne wtrącenia złożone z berylu, pirytu i skaleni, a także inkluzje składające się z wody, pary wodnej i kryształów soli; • szmaragdy z Republiki Południowej Afryki są zanieczyszczone łyszczykami i kryształami molibdenitu. Pęknięcia wewnętrzne • szmaragdy kolumbijskie charakteryzują się posiadaniem wewnątrz swojej budowy inkluzji składających się głównie z roztworów wodnych soli NaCl, kryształów tej soli, a także pęcherzy CO2, • szmaragdy nigeryjskie zawierają głównie inkluzje ciekłe; • szmaragdy rosyjskie charakteryzuje obecność wrostków aktynolitowych tworzących strukturę „trzciny bambusowej”. To tylko niektóre przykłady charakterystycznych zanieczyszczeń związanych z miejscem powstania szmaragdów. Opracowane są specjalne atlasy inkluzji, gdzie poprzez porównanie ich obrazów można określić miejsce wydobycia badanego kamienia. W większości są to zanieczyszczenia mikroskopijne. Często dla niewprawnego gemmologa niełatwe jest rozpoznanie minerału, z jakiego składa się inkluzja. Nie sprzyja temu wielkość obrobionych klejnotów, gdyż przeważnie mamy do czynienia z kamieniami małymi. Łatwo więc o pomyłkę. SZMARAGD Z Dodatek przygotowali: Anna Bajer, Magdalena Jach, Ryszard Juśkiewicz, Janusz Nowak Oczywiście są również inne rodzaje badań, które mogą określić miejsce pochodzenia szmaragdu lub stwierdzić, że jest to wytwór laboratoryjny. Badania fizykochemiczne, takie jak nuklearny rezonans magnetyczny, spektrometria masowa, badania w podczerwieni i promieniami rentgena mogą ułatwić rozwianie wątpliwości. Ale okazuje się, że nie zawsze. Nie bez znaczenia jest fakt, że często nie mamy pod ręką urządzenia do wykonywania tych bardzo skomplikowanych badań, a koszty ich przeprowadzenia są znaczne. Niedawno francuscy naukowcy z Instytutu Badań Petrochemicznych pod kierunkiem profesora G. Giulianiego zaproponowali no- SZMARAGD Z CHIN we kryterium, według którego można jednoznacznie ocenić, czy kamień jest naturalny, czy syntetyczny oraz bezspornie ustalić miejsce jego pochodzenia. Po szczegółowych badaniach okazało się, że tlen stanowiący prawie połowę masy szmar agdów (dokładnie BRAZYLII 45 %) występuje w postaci dwóch izotopów 16O i 18O, a proporcja między tymi izotopami jest stała i niezmienna dla każdej lokalizacji. Kamienie syntetyczne też mają tę cechę. Po tym odkryciu wystarczyło stworzyć przyrząd, którym można zbadać ilości poszczególnych izotopów tlenu. Sonda jonowa służąca temu celowi robi mikro- ZIELONONIEBIESKI BERYL Z MADAGASKARU skopijny otworek w dowolnej części kamienia, niewidoczny gołym okiem i nie niszczący praktycznie szlifu. Wyniki porównuje się z wcześniej określonymi proporcjami izotopu tlenu w kamieniach z różnych lokalizacji. Przy okazji zastosowania tej metody przebadano kil- wodniły, że w wieku XVII i XVIII większość szmaragdów ma pochodzenie kolumbijskie. Jednak najciekawsze wyniki uzyskano, badając najstarsze kamienie. Jeden z nich znany jako szmaragd egipski, pochodzący sprzed 2000 lat, swoje korzenie ma w... dolinie Swat w Pakistanie, gdzie na szmaragdy natrafiono w roku 1950, a inny pochodzący z XVIII-wiecznego skarbu Nizana Hyderbaby, a wydobyty prawdopodobnie kilka wieków wcześniej, został uzyskany z afgańskiej kopalni, która ZIELONY BERYL Z WOŁODARSKA WOŁYŃSKIEGO ka szmaragdów muzealnych pochodzących z różnych okresów. Kamienie, z których wykonano klejnoty do XVI wieku pochodziły z jedynego źródła – z miejscowości Habatchal w Austrii, historycznych celtyckich kopalni. Badanie dalszych kamieni udo- została odkryta przez współczesnych w 1970 roku. Ciekawe, jakie jeszcze rewelacje można by uzyskać badając szmaragdowe skarby Watykanu i Istambułu. RYSZARD JUŚKIEWICZ OKAZY Z KOLEKCJI AUTORA FOTOGRAFOWAŁ ADAM JUŚKIEWICZ I MAXIMUS 132