Torba maratończyka

Transkrypt

Torba maratończyka
Porady: co i jak spakować na zawody... i nie tylko
Torba maratończyka
Dopiero po kilkunastu wyjazdach
nauczyłem się pakować torbę na
zawody. Wydaje się to błahe, ale
tylko wtedy, gdy mam wszystkie te
większe i mniejsze rzeczy, jestem
spokojny - mogę zająć się jazdą.
Bo dobrze spakowana torba daje
komfort startu.
N
a początek trochę filozofii - w torbie musi być to, co
Tobie zapewnia jazdę bez stresu. Torba jest Twoim
domem na wyjeździe, obozem, twierdzą, liniami
obrony, które wspierają cię w starcie. Sięgając do
niej musisz znaleźć pod ręką to, co jest najbardziej potrzebne
przed startem i w czasie jazdy. Przepastne magazyny niezbędnych przedmiotów. Godziny przed wyścigiem to bardzo
nerwowe chwile. To normalne, że możesz być zestresowany
- nie wiesz jak masz pojechać, czy się dobrze przygotowałeś
itd. I wtedy jeden drobiazg, którego brakuje, może doszczętnie zniszczyć pewność siebie.
Często ten drobiazg decyduje o komforcie. Na przykład dla
mnie ważne jest, abym miał zipy do przypięcia numeru. Nie
zawsze są w biurze zawodów. Kiedyś - w Polanicy - przywiązałem numer startowy rozdawanym przy zapisach sznurkiem.
Tuż przed metą okazało się, że ta grubsza nić się przetarła,
i mało co, a zgubiłbym plastik z liczbą. Musiałem zatrzymać
rower i szukać rozwiązania. W lesie? Sznureczka? Na szczęście miałem woreczek po bułce - jakoś to przymocowałem.
Zdenerwowałem się bardzo, bo trudno jechać z urywającym
się numerem, no i straciłem kilka minut na poszukiwanie
jakiegoś sposobu. I od tego czasu zipy są najważniejsze. Te
porady oczywiście dotyczą nie tylko wyjazdów na maratony,
zawody, ale każdej wyprawy na rower - także na absolutną
swobodną jechankę (freeride) z kolegami po górach, wycieczkę, przejażdżkę. Zresztą, moje starty w maratonach, to też
absolutna zabawa. Przecież w pewnym wieku człowiek ściga
się już tylko dla czystego funu i rozrywki.
Ogólnie moje pakowanie przypomina trochę piramidę - czyli
najpierw są rzeczy niezbędne, a potem dochodzą kolejne
dodatkowe przedmioty, które ułatwiają życie na wyjeździe.
Na wierzchu w torbie jest to, co zawsze muszę mieć na rowerze w czasie zawodów. A potem - w zależności od długości
planowanego pobytu poza domem - zbiór moich podstawowych przedmiotów trochę się rozrasta - dochodzą dodatkowe
piętra, a opakowanie musi się powiększać. Polecam wcześniej zrobić sobie - na spokojnie - listę rzeczy do zabrania.
A potem w czasie pakowania odznaczać kolejne punkty. Lista
niech leży w kieszonce torby dedykowanej wyjazdom, do
sprawdzenia kolejnych przepaków. Pakuję się najpóźniej wieczorem poprzedniego dnia. I gdy wszystko jest już powkładane do torby, ze trzy razy sprawdzam, czy wszystko jest. Torby
nie zapinam, tylko co chwilę - na przykład przechodząc obok
- rzucam okiem.
104
bi ke Bo ar d # 4 k wi ecień 2009
„To, co zawsze zabieram na maraton/wyjazd”:
1)
2)
3)
4)
5)
6)
7)
8)
9)
10)
11)
12)
13)
14)
15)
cztery dętki,
komplet klocków hamulcowych,
dwa komplety narzędzi - jeden na trasę, drugi podręczny - w scyzoryku,
zipy (do przypięcia numeru),
kask,
okulary,
rękawiczki,
spodenki,
spodnie długie,
koszulka,
bluza z długim rękawem,
kurtka przeciwdeszczowa (nieprzemakalna),
buty kolarskie,
batony, żele,
ręcznik (mały), mydło, papier toaletowy.
To niezbędne minimum ekwipunku potrzebnego w czasie wyścigów
czy wycieczki. Od biedy można to wszystko ubrać na siebie, a resztę
zapakować do plecaka turystycznego. Gdybym był warszawianinem, to
w zupełności wystarczyłoby na najbliższą Mazovię w Otwocku - 19. 04.
Widać, że wielu ludzi lubi po prostu wstać rano, zjeść śniadanie i ruszyć
na zawody. W zeszłym roku właśnie tam wystartowało najwięcej
zawodników - 1331. Walory - krótki i prosty dojazd z Warszawy oraz
możliwość jazdy rowerem po Mazowieckim Parku Krajobrazowym. Być
może znów tam padnie rekord frekwencji.
Jednak ja, wrocławianin, będę musiał zapakować się zupełnie inaczej.
Dojazd i powrót autobusem lub pociągiem ma swoje minusy - ubłoconego nikt do autobusu nie wpuści, w pociągu też możesz być niemile
widziany, no i te niedogodności. Po wyścigu człowiek jest tak zmęczony,
że najchętniej siadłby w auto i bez stresu wracał do domu.
Dlatego, gdy jadę samochodem, pakunek trochę się rozrasta. I oprócz
zestawu
„To, co zawsze pakuję do torby na maraton/wyjazd” biorę zestaw:
„własnym autem na pół dnia”. Tak więc dodatkowo:
16) Zapasową koszulkę - gdyby tej pierwszej coś się stało - na przykład przed startem się
zniszczyła, zalała kawą, herbatą itp.. Druga koszulka czasami się też przydaje po zawodach.
Gdy pierwsza jest ubłocona, możemy się przebrać i w miasteczku kolarskim chodzić w czystej.
Faworyci muszą mieć drugą koszulkę na przebranie, bo zawsze może trafić się pudło,
17) ciuchy na przebranie,
18) buty cywilne,
19) karimata (do leżenia i odpoczynku),
20) cieplejsza kurtka. Jadąc na cały dzień - na przykład do Karpacza, trudno dokładnie przewidzieć, jaka tam będzie temperatura. Może być ciepło, ale silny wiatr. Lepiej mieć, żeby
potem nie marznąć,
21) czapka wełniana. To nie lans, ale ochrona głowy - żeby nie przeziębić zatok. Szczególnie
po wyścigu, gdy jesteśmy rozgrzani i dwie-trzy godziny w chłodnym powietrzu może
przynieść chorobę,
22) rękawice z długimi palcami. Warto mieć, bo przed startem nie wiadomo jak się ubrać.
Z rana może być zimno, ale przed 11 (zwyczajowa godzina startu) może podnieść się
temperatura,
23) zapasowe spodenki - podobnie jak z koszulką - gdyby coś się stało,
24) coś do czytania - gdy czekam na kolegów ;),
Jeżeli jadę własnym samochodem, to zabieram jeszcze:
25) skrzynkę z narzędziami,
26) bułki, jogurty, herbata w termosie, banany,
27) wiadro i szczotkę (do mycia roweru).