nr 5 (11), 7 marca - Biblioteka pod Atlantami
Transkrypt
nr 5 (11), 7 marca - Biblioteka pod Atlantami
Mały Fanzin Biblioteczny IN FORMATKA Nr 5 (11) 7 marca 2015 ()()()()()()()()()()()()()( W drugim tegorocznym numerze „In-formatki” przytoczyliśmy ludową mądrość, mówiącą, że „Kiedy ptaki w styczniu śpiewają, to im dzioby w maju zamarzają”. Opatrzyliśmy ją komentarzem, żeby jednak jeszcze nie śpiewały. Trudno nam stwierdzić, czy wałbrzyskie ptaki czytają tę gazetkę, ale, tak czy inaczej, dowiedziały się o naszym apelu i nie śpiewały. Minął jednak styczeń, rozpoczął się luty, zrobiło się cieplej i. . . ptaki się rozśpiewały! Słychać je wszędzie: na ulicach, w parkach, a nawet w naszej bibliotece. 21 lutego jedenaścioro maluchów (i jedna maskotka), pod czujnym okiem Małgorzaty Wiłkomirskiej, rozpoczęło swoje radosne śpiewanie, które z czasem — mamy nadzieję — będzie można usłyszeć nie tylko w bibliotece, ale i w innych miejscach Wałbrzycha, podczas wielu różnych wydarzeń. Spotkania chóru odbywają się w każdą sobotę o godzinie 10.00. Jeśli ktoś lubi śpiewać i ma ochotę do nas dołączyć, to serdecznie zapraszamy! Na koniec jeszcze potwierdzenie słuszności naszych działań, wypowiedziane przez naszego mentora, Stanisława Anioła: „Rzeczywistość postawiła przed nami nowe zadanie, bardziej poważne i odpowiedzialne. Kiedy zakładaliśmy nasz kabaret ustaliliśmy, że w obecnej skomplikowanej sytuacji jest potrzebny nasz głos. Głos ostry, głos gromki. I to się jak na razie nie zmieniło. Potrzebą chwili jest jednak, aby ten głos był nasz wspólny, zbiorowy, aby był głosem społeczeństwa. Nie będzie kabaretu. . . Będzie chór! Tego właśnie od nas w tej chwili wymaga najbardziej społeczeństwo”. ()()()() w K R ÓT C E ()()()() W Multimedialnej Filii Bibliotecznej 13 marca, godz. 16.30 Akademia Młodego Artysty. Wiosenne inspiracje akwarelą i pastelą. 17 marca, godz. 16.30 Głośne czytanie na dywanie. Muminek i nowy przyjaciel na podstawie opowiadań Tove Jansson. 19 marca, godz. 17.00 Pokaz filmowy z cyklu „Warto obejrzeć”. 21 marca, godz. 15.00 Kolejne spotkanie z Józefem Wiłkomirskim, dyrygentem, kompozytorem, publicystą. Publikacja elektroniczna nieprzeznaczona do druku. Źródło: www.atlanty.pl N ASZ FELI ETON ()()()()()()()())()()() Kto jest prawdziwym Polakiem? Przed wieloma tygodniami napisałem felieton Asymilacja, w którym twierdziłem, że jedynym właściwym rozwiązaniem problemu mniejszości narodowych jest całkowite „wtopienie się” członków tej mniejszości w społeczność gospodarzy. Dzisiaj chcę przedstawić, jak zasymilowane jednostki stały się w Polsce wybitnymi obywatelami. Oto pierwszy przykład. Rdzenny Francuz, Mikołaj Chopin, przyjechał do Polski jako nauczyciel języka francuskiego. Ożenił się z Polką i wrósł w swoją nową ojczyznę. Synowi dał imiona Fryderyk Franciszek. Tak, tak, to właśnie Fryderyk Chopin (o spolszczonym nazwisku Szopen) stał się największym polskim kompozytorem, pomimo że połowę życia spędził we Francji. Jemu zawdzięczamy stworzenie polskiej muzyki narodowej. Jeszcze bardziej wyrazistym przykładem jest Oskar Kolberg. Ojciec — Niemiec, matka — Francuzka. A ich syn Oskar został największym polskim etnologiem muzycznym. Uratował od zapomnienia tysiące ludowych pieśni i tańców. Choć w jego żyłach nie płynęła ani jedna kropla polskiej krwi, był — moim zdaniem — najprawdziwszym Polakiem. I zasłużył się narodowi bardziej, niż ci wszyscy tak zwani prawdziwi Polacy. Pierwszy w historii słownik języka polskiego pisał w latach 1807–1814 Samuel Bogumił Linde. Niektórzy badacze twierdzą, że był Niemcem, inni, że Holendrem*. Ja twierdzę, że był z wyboru Polakiem. I swojej nowej ojczyźnie dał wiekopomne dzieło, właśnie Słownik języka polskiego. Jeszcze sto lat później Żeromski mówił, że się z tym słownikiem nie rozstawał. Pochodzący z arystokratycznej francuskiej rodziny Jean (Jan Niecisław) Baudouin de Courtenay był wybitnym językoznawcą, zasłużonym profesorem uniwersytetów w Petersburgu, Kazaniu, Dorpacie, Krakowie, Warszawie. I autorem wielu prac naukowych, w tym opublikowanego w 1922 roku Zarysu historii języka polskiego. Tego języka, którym do dzisiaj nie potrafi posługiwać się wielu „prawdziwych” Polaków. A oto inny sławny uczony, Aleksander Brückner, urodzony Niemiec, profesor uniwersytetu w Berlinie. Pokochał Polskę, jej kulturę, a w szczególności język. Jego pracowitość dorównywała erudycji. Zostawił około 1500 książek i artykułów! Z jego Słownika etymologicznego korzystam jakże często przy pisaniu moich felietonów. Nie ma chyba nikogo, kto byłby równie zasłużony dla języka polskiego, jego — z wyboru — języka ojczystego. Osobne miejsce należy się przedstawicielom żydowskiej mniejszości. W XX wieku to oni byli najwybitniejszymi polskimi poetami. Pochodzili — co podkreślam — ze zasymilowanych całkowicie rodzin. Czy gdyby od dzieciństwa nie nasiąkali polską kulturą, gdyby w domu nie mówiło się czystą polszczyzną, mogliby tak dogłębnie czuć piękno języka? Ci wielcy poeci to Julian Tuwim, Antoni Słonimski, Jan Lechoń i mój ulubiony Bolesław Leśmian. Wystarczy tych przykładów? Czy mam jeszcze dodać Artura Sandauera, wybitnego znawcę współczesnej literatury polskiej? Albo nie ustępującego Franzowi Kafce naszego Bruno Schulza, jednego z największych prozaików XX wieku. A wracając do muzyki, należy przypomnieć choćby dwóch światowej sławy polskich artystów: pianistę Artura Rubinsteina i skrzypka Bronisława Hubermana. Wszyscy ci wyżej wymienieni i jeszcze wielu innych to najprawdziwsi Polacy, niezależnie od etnicznego pochodzenia. I zasłużeni dla kraju, który maja prawo uważać za własny. Bo dali mu więcej niż ci wszyscy tak zwani narodowcy, którzy potrafią tylko krzyczeć. I dlatego pozwolę sobie przypomnieć, że miał rację profesor Hirszfeld, twierdząc, iż tylko pełna asymilacja może zasypać bolesne podziały w naszym kraju i nadać określeniu „prawdziwy Polak” właściwe znaczenie. Józef Wiłkomirski * Ojciec Samuela Bogumiła Lindego, Jan Jacobsen Linde (pierwotna forma nazwiska: Lindt), był Szwedem; matka, Barbara Langenhan, była Niemką (dop. korektora). Publikacja elektroniczna nieprzeznaczona do druku. Źródło: www.atlanty.pl (t(e(a(t(r(z(y(k (c (z (e (r (w (o (n (y () p) a) j) a_ ) k) () () przedstawia zagadkę dramatyczną DWA LI STY LIST PIERWSZY Z Królewca, 1655 Maja 20 Oświecona Księżno, etc. Oczy mnie jeszcze po staremu bolą, tak że ledwie pisać mogę. Do Cieplic już nie pojadę, ale tu oczekiwać będę pociech moich i tego, co Bóg z miłą uczyni Ojczyzną. P. Marszałkowi Wiłkomirskiemu zleciłem konferencję z Oficyjałem Żmujdzińskim, ale zachorował i leży w Wilnie teraz. LIST DRUGI Z Królewca, 1655 Sierpnia 8 Oświecona Księżno, etc. Niezmiernie sturbowany będąc śmiercią P. Marszałka Wiłkomirskiego, zaraz wyprawiłem Niezabitowskiego mego, żeby skoczył do szkatuły i papierów (. . . ) i póki o tym wiadomości nie zasięgnę pewnej, nie będę w żalu mógł być ukojony. KURTYNA Pytanie: kto do kogo pisał te listy? Odpowiedź: książę Bogusław Radziwiłł do przyszłej żony, księżniczki Anny Marii Radziwiłłówny. Informacja dodatkowa: Bogusław był stryjem Anny Marii. Aby ją poślubić, uzyskał za ogromną kwotę 10.000 czerwonych dyspensę od papieża. Ślub odbył się w końcu 1655 roku. Anna Maria umarła dwa lata później. A po następnych dwóch latach Bogusław. Kim był wymieniony w obu listach P. Marszałek Wiłkomirski, niczego bliższego nie wiadomo. Zapewne mieszkał w rodowym Wiłkomierzu. Multimedialna Filia Biblioteczna Biblioteki pod Atlantami — instytucji kultury gminy Wałbrzych, ul. Kasztelańska 7, 58-316 Wałbrzych; e-mail: [email protected]. Czynna dla dorosłych: od poniedziałku do piątku w godz. 9.00-18.00, w soboty: 9.00-15.00; dla dzieci: od od poniedziałku do piątku w godz. 11.00-18.00, w soboty: 9.00-15.00. Redagują: Krystyna Pieczonka, Arkadiusz Łapka; specjalny współpracownik: Józef Wiłkomirski; Czerwonego Pająka rysowała Janina Sakowicz; korekta i skład: Cezary Kasiborski Publikacja elektroniczna nieprzeznaczona do druku. Źródło: www.atlanty.pl