Legenda o Starych Kiełbonkach

Transkrypt

Legenda o Starych Kiełbonkach
Legenda o Starych Kiełbonkach
Dawno, dawno temu, nad jeziorem ,,Kiełbonki” zamieszkiwało kilka
rodzin. Było tam zaledwie parę domostw. Ludzie bali się tam mieszkać,
ponieważ jak głosi legenda w jeziorze grasował duch człowieka - starego
Alberta, którego utopiono w tych wodach, a po śmierci został zaklęty w
wielkiego kiełbia. Według przekazów Albert był bezdomnym drwalem, który
utrzymywał się ze ścinania drzew. Pewnego lata, młodzi chłopcy z pobliskiej
wsi dla zabawy wrzucili starego drwala do jeziora. Okazało się, że nie umiał on
jednak pływać. Kiedy zaczął wzywać ratunku, nikt nie pośpieszył mu z pomocą.
W tym momencie nad lustro wody wyskoczyła ogromna ławica kiełbi, która
otoczyła tonącego i uniosła go w otchłań. W chwili śmierci Albert rzucił klątwę,
która polegała na tym, że każdy kto zakłóci spokój kiełbia, zostanie zgładzony.
Od tamtej pory ludzie widywali ogromnego kiełbia zamieniającego się w
starego człowieka i siejącego postrach wśród okolicznej ludności.
Dawnymi czasy nad jezioro przybył wędrowiec o imieniu Ernest. Ludzie
ostrzegali go przed duchem, on jednak w to nie wierzył i zaczął budować dom
nad jeziorem.
Pewnego pięknego ranka, Ernest wybrał się na połów ryb. Po kilku
godzinach, gdy nic nie udało mu się złowić, poszedł do chaty i zaparzył sobie
ziół. Zmęczony po nieudanych połowach, położył się spać. Następnego ranka
ponownie udał się na łowy. Gdy tylko wypłynął, ujrzał ławicę ryb płynącą w
wielkim popłochu w stronę brzegu. Zaciekawiony Ernest chcąc sprawdzić
przyczynę paniki ryb, popłynął w stronę miejsca, z którego uciekały ryby. Gdy
dotarł na środek jeziora, woda niespodziewanie wokół łodzi zaczęła bulgotać
i robić się czerwona. Po chwili z jeziora wynurzył się wielki, potężny kiełb
pokryty błyszczącymi łuskami. W szybkim tempie ryba zamieniła się w
niskiego, zgarbionego topielca – ducha jeziora. Miał on na sobie białą, długą
koszulę ubrudzoną krwią, mułem i wodorostami. Był blady i chudy, a jego
głowa pokryta była długimi, czarnymi włosami, a w ręku trzymał siekierę.
Ernest bardzo się przestraszył i błyskawicznie rzucił się do ucieczki. Czuł,
że jest już martwy. Poczuł tylko zimny oddech na swoim karku, potem była już
tylko ciemność. Ścięto mu głowę. Gdy tylko mieszkańcy dowiedzieli się o
całym zajściu, natychmiast zaczęli opuszczać swoje domy. W pobliżu jeziora
nikt nie ośmielił się zamieszkać przez kilkanaście lat.
Razu jednego, nad jezioro przybyła pewna rodzina. Zamieszkali oni w
chacie Ernesta, gdyż była ona opuszczona. W ciągu kilku lat, nad jezioro
wprowadziło się kilka rodzin, które nie wiedziały o istnieniu ducha.
Pewnego dnia, mężczyźni zorganizowali turniej, który polegał na
złowieniu jak największej ilości ryb. Gdy wypłynęli i zarzucili sieci, woda
wokół nich zaczęła bulgotać i robić się czerwona tak jak w przypadku Ernesta,
po czym wynurzył się ogromny kiełb. Wszyscy, którzy obserwowali turniej z
brzegu, uciekli do swoich gospodarstw, czym rozzłościli ducha, który zaczął
zabijać mężczyzn w łódkach. Następnie wtargnął do domów i zaczął odcinać
głowy domownikom. Wszędzie było pełno krwi, która lała się po podłogach.
Wieść o strasznym wydarzeniu rozniosła się po innych wsiach. Nikt nie chciał
mieszkać nad przeklętym jeziorem.
Po paru latach mężczyźni z innych wsi zebrali się w grupie i ustalili, że
połączą siły i spróbują zabić potężnego kiełbia. Mężczyźni zebrali różnego
rodzaju broń i wyruszyli nad jezioro. Zamieszkali w lesie, aby lepiej
przygotować się na spotkanie z zabójcą. O świcie uzbrojeni wyruszyli nad
jezioro, aby zwabić topielca na brzeg. Dwóch z nich wypłynęło na środek
jeziora i zaczęło krzyczeć a następnie uciekać. Nie czekając długo, zobaczyli, że
kiełb się wynurza. Na szczęście byli oni już bezpieczni. Ryba zamieniła się w
słynnego zabójcę w białej, brudnej koszuli. Morderca z siekierą w ręku
błyskawicznie zbliżał się w stronę dwóch mężczyzn, czekających na brzegu.
Nagle Albert poczuł ból w szyi. Wojna się zaczęła. Wszyscy siedzący w ukryciu
zaczęli strzelać z broni i łuków. Jednak to jeszcze bardziej go rozzłościło.
Wbiegł w las i zaczął jednym ruchem ścinać wszystkie drzewa na swojej
drodze, które zaczęły się przewracać. Niestety kilku mężczyzn zostało
przygniecionych. Wtedy chłopi rozpoczęli atak kamieniami oblepionymi gorącą
smołą. Topielec był bardzo silny. Mimo, że kamienie przerywały mu ręce, a
oszczepy podziurawiły jego ciało, on dalej trzymał się na nogach. Wtem, ktoś
rzucił w niego siekierą i topielec został bez głowy. Zginął tak samo jak jego
ofiary. Gdy ciało zostało rozszarpane, topielec upadł i już nie wstał. Spośród
dwudziestu mężczyzn, zginęło pięciu. Chłopi zakopali rozszarpane ciało
topielca w lesie i wrócili po swoich zabitych kamratów. Po unicestwieniu
zbrodniarza, wśród zebranych zapanowała wielka radość.
Po tym zajściu, jezioro stało się bezpieczne i obok niego ponownie zaczęli
osiedlać się ludzie. Ponieważ wieś nie miała jeszcze nazwy, mieszkańcy
postanowili nazwać ją „Stare Kiełbonki” z racji kiełbia, który po rozzłoszczeniu
zamieniał się w starego topielca.

Podobne dokumenty