Chojnicki
Transkrypt
Chojnicki
Chojnicki Spis treści Chojnickie baszty 5 Marlena Pawlak, Średniowieczne umocnienia miejskie – baszta Więzienna 13 Irmina Łysakowska, Przeszłość odbudowana, czyli… baszta Nowa Kronika chojnicka 21 Alina Jaruszewska, Chojnicki Dzień Seniora 23 Anna Maria Zdrenka, Czytanie książek to ich nałóg 28 Maria Eichler, Na operetkę nie trzeba ciągnąć wołami 31 Janina Kosiedowska, Nauka języka kaszubskiego? Tak! 36 Weronika Sadowska, Narodowe czytanie Fredry w Fosie Miejskiej 38 Aleksander Knitter, Choć mówili: niemożliwe. „Chojniczanka” w I lidze 43 Anna Maria Zdrenka, XIX Chojnicka Noc Poetów 48 Kinga Przełożna, Bank Żywności w Chojnicach 53 Wioletta Karpiak, Biblioterapia – terapia przez literaturę 57 Kazimierz Jaruszewski, Z Tobą odeszły anioły. Wspomnienie o Józefie Chełmowskim (1934-2013) 60 Kronika wydarzeń lipiec-wrzesień 2013, oprac. Anna Maria Zdrenka Z dziejów miasta 65 Włodzimierz Jastrzębski, O drezynie, która rozpętała II wojnę światową 68 Kazimierz Ostrowski, Chojnickie gniazdo „Sokoła” 73 Mariusz Brunka, Uzupełnienie z poprawką: dzieje pewnego lotu 75 Tomasz Marcin Cisewski, Korzenie chojniczan: von Grabowscy 77 Kazimierz Jaruszewski, Chojnicki pocztowiec. Józef Mechlin (1902-1941) Chojnice i okolice 85 Maciej Stanke, Radzim – historia zapomnianego obozu Oficyna artystyczna 91 Jacek Studziński: Poezja uwrażliwia człowieka Rozmawiała: Anna Maria Zdrenka PISMO SPOŁECZNO-KULTURALNE ADRES REDAKCJI Miejska Biblioteka Publiczna ul. Wysoka 3 89-600 Chojnice www.kwartalnikchojnicki.pl [email protected] REDAKTOR NACZELNY Kazimierz Jaruszewski [email protected] tel. 669 401 454 KOLEGIUM REDAKCYJNE Mariusz Brunka Tomasz Marcin Cisewski Beata Królicka (sekretarz redakcji) [email protected] tel. 693 664 071 Irmina Łysakowska Maciej Stanke (redaktor techniczny) [email protected] Anna Maria Zdrenka RADA PROGRAMOWA Arseniusz Finster (przewodniczący) Mirosław Janowski Anna Lipińska Jan Franciszek Zieliński OPRACOWANIE GRAFICZNE Maciej Stanke WYDAWCA Miejska Biblioteka Publiczna ul. Wysoka 3 89-600 Chojnice DRUK Certus s.c. ISSN 2299-5269 Wszystkie zamieszczone materiały są objęte prawem autorskim. Redakcja zastrzega sobie prawo do zmiany tytułów i opracowania redakcyjnego tekstów. Kwartalnik Chojnicki nr 5/2013 CHOJNICKIE baszty PREZENTACJE MARLENA PAWLAK Średniowieczne umocnienia miejskie – baszta Więzienna Chojnice miały wyjątkowo sprzyjające warunki ufortyfikowania, wynikające z położenia między dwoma jeziorami, które otaczały miasto z trzech stron. Była to osada rozwijająca się dzięki układowi dróg, gdyż tędy biegł jeden z najdłuższych szlaków handlowych środkowej Europy. Data powstania średniowiecznych umocnień miejskich nie jest dokładnie znana. Istnieje jednak wzmianka, która pozwala w przybliżeniu ustalić okres ich budowy na połowę XIV w. Jest nią akt zatwierdzający granice posiadłości zakonu augustianów. W akcie tym, nadanym przez wielkiego mistrza Winricha von Kniprode w roku 1365, zezwala się na przebicie otworu w murach miejskich, dla usytuowania nowej furty ułatwiającej zakonnikom wstęp do miasta. Nieistniejąca już makieta przedstawiająca średniowieczne mury miejskie w Chojnicach (fot. MH-E w Chojnicach) 6 Chojnickie baszty Źródła wykazują, że mury miejskie zwieńczone były 22 basztami oraz czterema bramami miejskimi. Bramy te to: Człuchowska (istniejąca do dziś), Młyńska, Gdańska, zaś od strony południowej czwarta brama, która była przesmykiem w murach, zwanym bramą Klasztorną lub Wodną – niekiedy nazywano ją również Furtą Mniszą, gdyż ułatwiała zakonnikom wstęp do miasta. Dostępu do bram broniły mosty zwodzone, a same bramy wjazdowe zamykano na noc bronami. Mosty zaś strzeżone były od strony zewnętrznej basztami przyczółkowymi. Na początku XV w. miasto posiadało już ukształtowane obwarowania miejskie z basztami, bramami oraz dodatkowo z siecią fos i grobli, które stworzyły ufortyfikowany zespół miejski w czasach wielkiej wojny z Zakonem. Dokładny obraz miasta zachował się w opisie lustracyjnym z 1565 r. Dzięki tej lustracji, która jest materiałem pozwalającym zbadać przeszłość Chojnic, dowiadujemy się o walorach obronnych miasta w połowie XVI w. Średniowieczne obwarowania miejskie zostały wzmocnione poprzez dobudowanie tzw. szyj bramnych poprzedzonych niskimi basztami przyczółkowymi. Od strony południowej i zachodniej, tam gdzie obwarowań miejskich nie chroniły wody jezior, mury miejskie poprzedzone zostały podwójną fosą z wysoką groblą, na której w okresie wojen szwedzkich usypano wał ziemny, zabezpieczający mury przed ostrzałem artyleryjskim. System podwójnych fos w zachodniej i południowej części obrzeża miasta spinał naturalny układ rozlewisk, tworząc przemyślany zespół obronny otaczający średniowieczne miasto ze wszystkich stron. Mury zwieńczone były blankami, a strzelnice pomiędzy bramą Młyńską (od północy w kierunku południowym w stronę baszty Wroniej) a Człuchowską miały drewniane galerie kryte daszkami. Od strony południowej między bramami Człuchowską i Klasztorną znajdowało się pięć baszt (zachowane Szewska, Kurza Stopa i Więzienna). Mury obronne od strony południowo-wschodniej, tj. od bramy Klasztornej do Gdańskiej, posiadały w ciągu trzy baszty – odcinek ten nie zachował się. Od bramy Gdańskiej do Młyńskiej w mury włączone było 12 baszt. Ogółem w linii murów obronnych Chojnic, w szczytowym okresie rozwoju fortyfikacji, znajdowały się: 22 baszty, cztery bramy, pięć niskich baszt przyczółkowych oraz pięć mostów zwodzonych. W późniejszym okresie baszty i bramy były przeznaczane na cele mieszkalne, więzienia, a także pełniły funkcje dzwonnicy kościoła. Mury miejskie oraz murowana zabudowa nie uchroniły miasta przed pożarami, których przyczyną były często działania wojenne. Obwarowania były kilkakrotnie niszczone podczas oblężeń, ale w mniejszym lub większym stopniu naprawiano je i rekonstruowano, m.in. w 1410 i 1466 r. Wzmiankę o uszkodzeniu muru zawiera Historia miasta Chojnice autorstwa I.G.Goedtkego, który pisze, że w roku 1657 król szwedzki Karol Gustaw wybił dziurę w murze przy bramie Młyńskiej. W XVI w. na skutek jednego z licznych pożarów miasta częściowo zniszczeniu uległy mury, które szybko odbudowano. Natomiast pilnej, dalszej naprawy wymagało 12 baszt. W I połowie XVII w. północno-wschodnią część murów miejskich rozebrano wraz z przylegającymi basztami, a mury Średniowieczne umocnienia miejskie – baszta Więzienna 7 Bramy: I – Człuchowska, II – Młyńska, III – Gdańska, IV – Więzienna, V – Wodna lub Furta Mnisza; VI – ratusz; VII – kościół pw. św. Trójcy; VIII – kościół pw. Ścięcia św. Jana Chrzciciela, IX – kolegium jezuickie i kościół pw. Zwiastowania NMP; IX – koszary wojskowe (rys. Maciej Stanke) w strefie przyziemia wykorzystano jako element nośny ścian budowanego wówczas kolegium jezuickiego. W trakcie wojny ze Szwedami Chojnice uległy wraz z całym systemem obronnym poważnemu zniszczeniu. W wyniku wyludnienia i działań w okresie tzw. wojny północnej miasto nie było w stanie przeprowadzić niezbędnych prac naprawczych, a niektóre odcinki murów wykorzystano, stawiając na nich budynki mieszkalne przy użyciu kamienia i cegły z murów jako wtórnego materiału budowlanego. Z połowy XVIII w. zachowały się informacje o „wybudowaniu małych domków mieszkalnych na murach”, głównie w części północnej obecnego Starego Miasta. Na początku XIX w. miasto posiadało czytelny jeszcze układ murów z trzema czynnymi bramami i „Furtą Mnichów”, czyli bramą Wodną. W wyniku modernizacji 8 Chojnickie baszty i rozbudowy Chojnic w latach 30., 40. oraz ok. 1862 r. od strony wschodniej rozebrano część murów wraz z bramą Gdańską. W późniejszych okresach baszty i bramy, zdegradowane do funkcji gospodarczych, pozbawione patyny wieków, nie mając siły oddziaływania historycznego, zostały rozebrane przez mieszkańców. Od strony północnego zachodu rozebrano bramę Młyńską z odcinkami północnymi muru miejskiego. Materiał z rozbiórek został wykorzystany na budowę wznoszonego wówczas szpitala. Pracom rozbiórkowym towarzyszyła niwelacja terenu: po stronie zachodniej zasypano dwie fosy, obniżając tym samym groblę, wyburzono cztery baszty przyczółkowe przed bramami Młyńską i Człuchowską oraz zlikwidowano istniejące tam mosty zwodzone. Rozpoczęta już w XX w. realizacja zmierzająca do usprawnienia przebiegu komunikacji przez miasto (budowa przelotu ul. Sukienników w celu eliminacji ruchu przez zespół staromiejski) doprowadziła do zmian w południowym obrzeżu starego miasta. Budowa licznych obiektów, głównie o większej kubaturze, wywołała dalsze zniekształcenia historycznej struktury przestrzennej. Równolegle powstawała zabudowa w obrębie układu średniowiecznego, umożliwiając zachowanie i czytelność historycznego rozplanowania. Jedną z części murów miejskich jest baszta Więzienna powstała w XIV w. Pierwotnie miała otwarty przejazd, jednak źródła nie podają, kiedy została przekształcona w wieżę poprzez wymurowanie północnej ściany. Przypuszczalnie nastąpiło to między XVII a XVIII w. Do początku XIX w. służyła jako ciężkie więzienie, w którym znajdowała się również katownia. Baszta Więzienna jest w bardzo dużym stopniu rekonstrukcją, w formach nawiązujących do średniowiecznej architektury obronnej z elementami modernistycznymi. We wnętrzach nie stwierdzono istnienia reliktów zabytkowych wypraw ani polichromii. Podziały wnętrza pochodzą z czasów powojennej odbudowy. W latach 1969-1971 baszta została odnowiona i adaptowana przez Powiatowe Archiwum Państwowe i pełniła tę funkcję do 2008 r. W chwili obecnej znajduje się w niej galeria – muzeum chojnickiego artysty Janusza Jutrzenki-Trzebiatowskiego. Baszta Więzienna uległa do naszych czasów wielu przekształceniom. Z pierwotnej gotyckiej bryły zachował się fragment o ok. 3/4 wysokości, czytelny od strony południowej. Fragment elewacji frontowej – przenicowanie z cegły rozbiórkowej (fot. Marlena Pawlak) Na fotografiach z początku XX w. widoczny jest pierwotny zrąb baszty. Średniowieczne umocnienia miejskie – baszta Więzienna 9 Dawna ul. Ramy, obecnie Sukienników, z ruinami baszty Więziennej na dawnych murach miejskich, otaczających miasto od południa – ok. 1903 r. (fot. MH-E w Chojnicach) Podczas rekonstrukcji z lat 70. od północy postawiono dobudówkę na planie litery „U”. Przy rekonstrukcji muru zachowano wątek z użyciem cegły o odmiennym kolorze. Na czterech kondygnacjach wykonano stropy żelbetonowe oraz zrekonstruowano mury górnej kondygnacji baszty. Prace konserwatorsko-restauratorskie zostały wykonane we wnętrzu baszty w latach 2009-2010. Przed pracami widoczne były rozległe obszary zniszczonych, odspojonych i osypujących się tynków. Brak izolacji i działanie soli rozpuszczalnych w wodzie spowodowały stałe zawilgocenie budynku. Wątek kamienny częściowo odkryty w przybudówkach był zabrudzony, rozszczelniony, a miejscami pokryty warstwą zaprawy. Ściany, pomalowane wielokrotnie farbą olejną, były zniszczone, w wielu miejscach odspojone, złuszczające się, z rozległymi ubytkami. W narożnikach ścian występowały płytkie, ale rozległe powierzchowne pęknięcia. Podczas prac konserwatorskich skuto tynki w całym wnętrzu, oczyszczono powierzchnie odsłoniętych murów i odsolono je metodą kompresów. Usunięto luźne, uszkodzone spoiny i fragmenty zdezintegrowanych cegieł. Przeprowadzono szczegółową dezynfekcję całej powierzchni murów. Wzmocniono i podklejono rozluźnione struktury cegieł. Sklamrowano drobne spękania i uzupełniono ubytki w cegle zaprawą o zbliżonych do oryginału właściwościach. Wykonano tynki mineralne niebarwione w masie oraz nałożono powłoki malarskie. W budynku została wymieniona stolarka okienna i drzwiowa, poszycie dachowe oraz instalacje. Poddasze baszty zostało przekształcone na funkcje użytkowe. Obecnie należy wykonać konserwację elewacji frontowej. Zasadniczym celem powinno być zabezpieczenie osłabionej struktury cegły przed dalszymi uszkodzeniami. 10 Chojnickie baszty Wnętrze baszty po pracach konserwatorsko-restauratorskich wykonanych w latach 2009-2010. Mieści się w niej Galeria – Muzeum Janusza Trzebiatowskiego (fot. Marlena Pawlak) Przykład rozwarstwienia cegieł (fot. Marlena Pawlak) Elewacja frontowa – zniszczenia cegły nad wejściem (fot. Marlena Pawlak) Średniowieczne umocnienia miejskie – baszta Więzienna 11 Od strony południowej widoczne są duże ubytki spoinowania. Wątki muru wraz ze spoinami pokryte są czarnymi nawarstwieniami, tworzącymi szczelne skorupy. Przy wejściach występują duże obszary całkowicie zdezintegrowanej, zwietrzałej i wypłukanej cegły. Na znacznych obszarach widoczne są wykruszenia i rozległe ubytki w murze. Zastosowanie zbyt silnych zapraw cementowych doprowadziło do zniszczenia kamiennych fundamentów, które są miejscami odspojone i luźne. Struktura muru jest w stosunkowo dobrym stanie, choć w wielu partiach widać mechaniczne uszkodzenia. Należy usunąć luźne, uszkodzone spoiny i fragmenty zdezintegrowanych cegieł, a także powypełniać, podkleić odspojenia i spękania oraz oczyścić mur. Wszelkie zabiegi powinno się prowadzić zgodnie ze sztuką konserwatorską przy zastosowaniu materiałów używanych w konserwacji zabytków. Prace konserwatorskie powinny być wykonywane przez dyplomowanych konserwatorów – specjalistów konserwacji rzeźby kamiennej i detalu architektonicznego oraz prowadzone pod stałym nadzorem konserwatorskim. Fragment cokołu – widoczne naprawy spoinowania zaprawą cementową (fot. Marlena Pawlak) 12 Chojnickie baszty OPIS TECHNICZNY Rzut: dawna baszta założona na planie prostokąta o dłuższej osi na linii wschód – zachód, od północy ujęta dobudówką na planie odwróconej litery „U”, ramiona dobudówki sięgają do 3/4 długości ścian bocznych dolnej części baszty, od północy dobudówka otwarta na wnętrze dolnej części baszty. Elewacja frontowa: murowana, na cokole z kamienia łamanego, pięcioosiowa. Osie wyznaczone przez otwory okienne – na pierwszym piętrze trzy otwory strzelnicze, na drugim dwa, na trzecim trzy ostrołuczne otwory okienne. Wejścia w osiach bocznych – w cofniętych częściach elewacji, sięgających 3/4 wysokości baszty. Części te do połowy murowane z łamanego kamienia, powyżej wątek ceglany. Nad wejściami otwory okienne oraz umieszczone stylizowane na neoBaszta Więzienna – przekrój gotyckie kraty pochodzące z rekonstrukcji wy(inwentaryzacja – inż. Eugeniusz Schulz) konanej w latach 1969-1971. Podziały poziome wyznacza podwójny pas wysuniętych cegieł, oddzielający nadbudowaną część górną. Zwieńczenie w postaci trójstopniowego, nietynkowanego gzymsu. Elewacje boczne: tynkowane, ślepe. Elewacja tylna: tynkowana, bez podziałów, zasłonięta budynkiem sąsiadującej parceli do wysokości II piętra. W górnej części, pod dachem, okno w kształcie prostokąta leżącego. Kubatura – 1148,56 m³ Powierzchnia zabudowy – 69,33 m² Powierzchnia użytkowa – 198,95 m² Fundamenty: dolnej części baszty – kamienne, na zaprawie wapiennej, dobudówki – z żużlobetonowych pustaków oraz cegły pełnej, na zaprawie cementowej; Ściany: dolnej części baszty – ceglane, na zaprawie wapiennej, dobudówka – od frontu z cegły pełnej, ściany boczne i tylna z żużlobetonowych pustaków z przewarstwieniami z cegły pełnej, od północy, wschodu i zachodu otynkowane, na zaprawie cementowej; Stropy: współczesne, żelbetonowe, na ostatniej kondygnacji strop belkowy, nagi; Więźba dachowa: w dolnej części baszty stolcowa, w bocznych częściach dobudówki – stropodach; Otwory okienne: w elewacji frontowej okna współczesne, skrzynkowe, jednoskrzydłowe, na IV kondygnacji okna zwieńczone łukiem ostrym, okna w tylnej i we wschodniej elewacji współczesne; Drzwi zewnętrzne: współczesne, drewniane, ramowe, obite listwami, z przeszklonym, ostrołukowym nadświetlem; Wnętrze: pięciokondygnacyjne, przebudowane, pierwotny charakter oraz układ wnętrz zatarty przez dostawioną od strony północnej dobudówkę otwartą na wnętrze dawnej baszty. PREZENTACJE IRMINA ŁYSAKOWSKA Przeszłość odbudowana, czyli... baszta Nowa Podążać śladami historii, trzymając w ręku przewodnik lub mapę. Oglądać dawne budynki będące dziś zabytkami. Zastanawiać się, skąd pochodzą nazwy ulic… Każde miasto posiada swoją historię i dorobek, który stara się chronić. Dzisiaj jednak wygląda to inaczej niż dawniej, ponieważ wszystkie miejscowości są „otwarte” i można się między nimi swobodnie przemieszczać. Inaczej było np. w średniowieczu. W XIV w. miasto Chojnice otaczały wysokie mury obronne z czterema bramami wjazdowymi oraz 22 basztami. Niestety, większość tych budowli z biegiem lat i następujących po sobie wydarzeń została zniszczona. Do dnia dzisiejszego przetrwała tylko część murów miejskich, jedna brama i kilka baszt. Pomimo częściowych remontów swym kształtem i wyglądem nadal przypominają te autentyczne sprzed kilku wieków. Widok na basztę Nową od strony Fosy Miejskiej (fot. Irmina Łysakowska) 14 Chojnickie baszty To, co się zmieniło, to funkcje, jakie pełnią. Brama Człuchowska i baszta Wronia należą do Muzeum Historyczno-Etnograficznego, baszta Szewska to siedziba muzealnej biblioteki, Dom Szewski jest magazynem muzeum, Kurza Stopa to Galeria Współczesnej Sztuki Polskiej, w baszcie Więziennej mieści się Galeria – Muzeum Janusza Trzebiatowskiego, a baszta Kościelna ze względu na zły stan techniczny stoi pusta. Jest jeszcze jedna baszta, która znajduje tuż obok wejścia na stadion miejski. Analizując umiejscowienie zachowanych baszt i Bramy Człuchowskiej, zauważyć można zataczające się koło, świadczące o dawnej wielkości miasta Chojnice i sposobie, w jaki było bronione. Aby wykorzystać obszar doBaszta Nowa podczas budowy (fot. Marian Nowak) brze zachowanych murów miejskich, władze Chojnic postanowiły odbudować jedną z nieistniejących już baszt między basztą Wronią a Bramą Człuchowską. Odbudowa baszty miała jednak zupełnie inny cel niż tylko wizualny powrót do przeszłości. Nowa baszta powstała jako część projektu „Zintegrowany System Informacji Turystycznej – Bramy Kaszubskiego Pierścienia wraz z kampanią promocyjną”. Kaszubski Pierścień to program operacyjny opracowany na przełomie roku 2003/2004 przez pięć powiatów: chojnicki, bytowski, kartuski, kościerski i lęborski na rzecz tworzenia i realizacji wspólnej oraz jednolitej informacji turystycznej, a także promocji subregionu. Budowa nowej baszty realizowana była w ramach działania 6.2. Promocja i informacja turystyczna Regionalnego Programu Operacyjnego dla Województwa Pomorskiego na lata 2007-2013. Projekt, którego liderem był powiat kartuski, składał się z części inwestycyjnej obejmującej powstanie 11 centrów (w tym w Chojnicach) oraz kampanii promocyjnej. Głównym celem budowy baszty, jak i całej sieci centrów informacji turystycznej, była poprawa efektywności funkcjonowania sfery usług publicznych decydujących w dużej mierze o poziomie jakości życia oraz zdolności regionu do przyciągania zewnętrznych czynników rozwoju, m.in. inwestorów, turystów i instytucji otoczenia gospodarczego, czyli – ogólnie rzecz ujmując – poprawa dostępności i atrakcyjności turystycznej nie tylko Chojnic, ale i całych Kaszub. Pomysł na powstanie Centrum Informacji Turystycznej w budynku baszty wziął się stąd, iż nie chciano w tym celu budować kolejnego kiosku czy wykorzystać jakiegoś już istniejącego budynku, tylko utworzyć ciekawszą formę, nawiązującą Przeszłość odbudowana, czyli... baszta Nowa 15 Parter stanowiący Centrum Informacji Turystycznej (fot. Irmina Łysakowska) do historii miasta. Dodatkowo Fosa Miejska, gdzie znajduje się baszta, to miejsce chętnie odwiedzane przez turystów, w którym odbywa się wiele imprez miejskich. Prace projektowe na podstawie koncepcji architekta miejskiego Andrzeja Ciemińskiego wykonało Przedsiębiorstwo Budowlano-Projektowe RAS z Zielonej Góry. Budowę baszty rozpoczęto 1 kwietnia 2010 r., a zakończono rok później – 30 kwietnia 2011 r. Wykonawcą robót budowlanych zostało konsorcjum firm: Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Handlowo-Usługowe „Kaparis” z Chojnic oraz Dompol sp. z o.o. z Torunia. Koszt całkowity projektu wyniósł 1,1 mln zł, z czego 64% stanowiło dofinansowanie z Unii Europejskiej. Nowo wybudowana baszta kształtem i wyglądem przypomina pozostałe, powstałe kilka wieków temu, lecz ma zupełnie inne zastosowanie. Posiada cztery kondygnacje o powierzchni użytkowej wynoszącej 126,7 m2: • przyziemie – dostępne jest od strony Fosy Miejskiej i stanowi zaplecze sceniczne, służy także jako garderoba dla artystów występujących na scenie. Oprócz tego znajdują się tam toalety i urządzenia socjalne; • parter – dostępny jest od strony ul. Podmurnej. Stanowi Centrum Informacji Turystycznej oraz centrum obsługi ruchu turystycznego; • I piętro – to miejsce ekspozycyjne stanowiące galerię kultury i sztuki ludowej Kaszub; • II piętro – to miejsce ekspozycyjne o charakterze historyczno-naukowym Kaszub. 16 Chojnickie baszty I piętro baszty Nowej z wiklinowymi meblami (fot. Irmina Łysakowska) Przeszłość odbudowana, czyli... baszta Nowa 17 Henryk Lewandowski, autor nazwy baszty, podczas przecinania wstęgi (fot. Marian Nowak) Konstrukcja baszty opiera się na trójwarstwowym murze z cegły pełnej klinkierowej „gotyckiej”, natomiast dach pokryty jest dachówką typu mnich-mniszka. Centrum Informacji Turystycznej wyposażone zostało w wiklinowe meble, co stanowi nawiązanie do plecionkarstwa uprawianego od dawna na Kaszubach, a także w nowoczesny sprzęt komputerowy i multimedialny. Dzięki temu łączy w sobie przeszłość z teraźniejszością. W dniu 30 czerwca 2011 r. odbyło się uroczyste otwarcie baszty, której nadano nazwę „Nowa”. Nazwa ta jest wynikiem konkursu, którego pomysłodawcą był reporter portalu Chojnice24.pl. Autor zwycięskiej nazwy, Henryk Lewandowski z Chojnic, wspólnie z burmistrzem Arseniuszem Finsterem przeciął wstęgę na znak jej uroczystego otwarcia. Od dnia otwarcia baszty odgrywa ona ważną rolę nie tylko w życiu turystów, ale i mieszkańców. Zarządzana przez Referat Kultury, Sportu, Rekreacji i Współpracy z Organizacjami Pozarządowymi Urzędu Miejskiego w Chojnicach, a obsługiwana przez Promocję Regionu Chojnickiego, służy codziennie jako punkt informacji turystycznej, gdzie można uzyskać kompleksową wiedzę dotyczącą m.in. szlaków turystycznych, zabytków kultury i sztuki oraz walorów przyrodniczych gminy, jak i innych obszarów Kaszubskiego Pierścienia. Natomiast podczas imprez organizowanych w Fosie Miejskiej wykorzystywana jest jako garderoba. Baszta Nowa to również idealne miejsce wystawiennicze. Swą powierzchnią posłużyła już wystawie patriotycznej z okazji 92. rocznicy przyłączenia Chojnic do Polski, przygotowanej przez Stowarzyszenie na Rzecz Lokalnej Przedsiębiorczości oraz wystawie „Portret magiczny Janusza Trzebiatowskiego” Ryszarda Karczmarskiego, mistrza fotografii otworkowej 18 Chojnickie baszty Galeria dotycząca Kaszub znajdująca się na II piętrze (fot. Irmina Łysakowska) Baszta Nowa to także miejsce, w którym rodzą się nowe zainteresowania, pasje, ale i pomysły na spędzenie wspólnego czasu z najbliższymi czy też poznanie nowych miejsc. Warto pamiętać, że przeznaczona jest nie tylko dla turystów, ale też wszystkich mieszkańców ziemi chojnickiej, którzy chcą zgłębiać swoją wiedzę na temat regionu i całych Kaszub. Kwartalnik Chojnicki nr 5/2013 KRONIKA chojnicka SENIORZY ALINA JARUSZEWSKA Chojnicki Dzień Seniora 21 września w Chojnicach z inicjatywy Stowarzyszenia „Sabat Szefowych” obchodzony był Dzień Seniora. Patronat honorowy nad tym wydarzeniem sprawował Burmistrz Chojnic. Dzięki zaangażowaniu ludzi dobrej woli w przeddzień astronomicznej jesieni udało się pokazać, że jesień życia może być piękna, radosna i kolorowa. Ideą tego dnia było połączenie sił wszystkich pokoleń chojniczan, aby seniorzy mogli odkryć na nowo swoje pasje i swoje miasto. Dlatego 21 września w pięknie zrewitalizowanym parku Tysiąclecia dzieci, rodzice i dziadkowie mieli okazję wziąć udział w warsztatach, pokazach, turniejach i koncertach. Obchody Dnia Seniora otworzył burmistrz Chojnic Arseniusz Finster. Wręczył również nagrody dzieciom i młodzieży biorącym udział w konkursie plastycznym „Weź Babcię i Dziadka za rękę”. Koordynatorka Dnia Seniora w Chojnicach Ludomiła Paczkowska, podkreślając potrzebę dialogu pokoleń, zaprosiła do udziału w licznych atrakcjach adresowanych i do Burmistrz Arseniusz Finster wręcza nagrody w konkursie plastycznym 22 Kronika chojnicka najmłodszych (barwne stoisko przygotowały przedstawicielki powiatowego oddziału Towarzystwa Przyjaciół Dzieci w Chojnicach), i do starszych chojniczan. Atrakcje dla ducha zapewnili artyści z Chojnickiego Domu Kultury i z Domu Kultury w Rytlu. W audytorium wystąpił Chór Seniora „Astry” pod kierunkiem Marka Kiziuka, zaś na pomoście szantowym repertuarem porwał publiczność zespół „Ciągle na fali”. Swój monodram „Uśmiech Dostojewskiego” wystawił – jak zawsze w rewelacyjnej formie – Grzegorz Seniorzy mogli zmierzyć się Szlanga, a młode aktorki Teatru Niepokornew nietypowej partii szachów go zaprezentowały etiudy artystyczne. Zwieńczeniem pełnego atrakcji dnia był znakomity recital Sylwii Mazur, Kamili Zabrockiej i Martyny Licy. Propagowaniem aktywności fizycznej wśród seniorów zajęli się nauczyciele i uczniowie Wojewódzkiego Zespołu Szkół Policealnych w Chojnicach. Chętni mogli uczestniczyć w pokazie ćwiczeń rekreacyjno-sportowych dla seniora poprowadzonym przez Marka Lemańczyka oraz w pokazie treningu dla seniora na siłowni na świeżym powietrzu przygotowanym przez Marka Lemańczyka i Wojciecha Przytarskiego. Słoneczna aura sprzyjała spacerom, dlatego powodzeniem cieszył się nordic walking malowniczymi alejkami parku. Uczniowie Wojewódzkiego Zespołu Szkół Policealnych w Chojnicach i gracze boule z Chojnickiego Towarzystwa Polsko-Francuskiego zaprosili na turniej boule, a swoich sił można było także spróbować, grając w szachy i tenisa stołowego. Swoją ofertę adresowaną do seniorów prezentowało Centrum Medyczne „Gemini” w Chojnicach na stoiskach „Wyspa prozdrowotna” i „Kącik zdrowia kobiety” oraz Stowarzyszenie „Szukam Drogi” i Dom Dziennego Pobytu, promujące program „Aktywna Jesień”. Nauczyciele i uczniowie WZSP w Chojnicach poprowadzili warsztaty technik ręcznych stosowanych w pracy z osobami starszymi, zaś Justyna Laska-Pietrzyńska zdradzała tajniki malarstwa i rysunku. Ludzie „trzeciego wieku” potrafią jak nikt inny wzmacniać więzi między pokoleniami, łączyć w imię wspólnego celu. Dzień Seniora w parku Tysiąclecia pokazał, że bez względu na wiek możemy wciąż uczyć się od siebie i nawzajem odkrywać swoje talenty i pasje. Fot. Kazimierz Jaruszewski BIBLIOTEKA ANNA MARIA ZDRENKA Czytanie książek to ich nałóg Od wielu lat przychodzą do Wypożyczalni Literatury Pięknej i Popularnej dla Dorosłych Miejskiej Biblioteki Publicznej w Chojnicach. Chodzili do biblioteki, gdy mieściła się ona w ratuszu, a następnie przy ul. Grunwaldzkiej i przychodzą obecnie do jej siedziby we Wszechnicy Chojnickiej. Systematycznie, często raz, dwa razy w miesiącu. Dobrze znają rozmieszczenie księgozbioru w dziale i wiedzą, gdzie szukać interesujących ich pozycji. Wypożyczają w miesiącu po siedem, osiem książek i przez lata przeczytali ich tysiące. Niektóre tylko raz, inne po kilka, kilkanaście razy. Czytanie to ich wielka pasja. Jakie znaczenie książka ma w ich życiu? Po jakie książki sięgają i jakie polecają innym? O tym, a także o przewadze książki drukowanej nad audiobookami i e-bookami rozmawiam z długoletnimi czytelnikami chojnickiej biblioteki: Ireną Bruską, Mirosławem Paluszkiewiczem i Elżbietą Szczesiak. Lubię zapach książki i szelest kartek Rozmowa z Ireną Bruską Od kiedy wypożycza Pani książki w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Chojnicach? Od 40 lat. Tyle lat, ile mieszkam w Chojnicach. Jak się tu przeprowadziłam, od razu zapisałam się do biblioteki. Czytam od dzieciństwa. Moi rodzice uwielbiali czytać. Kiedy obchodziliśmy urodziny czy jakieś święto, to jednym z prezentów była zawsze książka. Cała moja rodzina czyta książki i potem się nimi wymienia. Wszyscy je kupujemy, a ja jeszcze chodzę do wypożyczalni. Mam dwie córki, które podobnie jak ja wyniosły z domu nawyk czytania. Męża poznałam dzięki książkom. Poznaliśmy się na kursie brydżowym, ale pierwsza nasza rozmowa była właśnie o książkach. Potem wymienialiśmy się nimi. Były pretekstem, żeby się spotkać i tematem do rozmowy. 24 Kronika chojnicka Biblioteka jest miejscem, do którego Pani często przychodzi… Zawsze regularnie wypożyczałam. Jak pracowałam w Mostostalu, zachęcałam znajomych do czytania, że nie muszą kupować książek, mogą wypożyczać w bibliotece. Systematycznie przychodziłam i wypożyczałam średnio po sześć książek. Teraz, na emeryturze, mam więcej czasu na czytanie, ale jak pracowałam, to też nie było dnia, żebym przynajmniej jednej strony nie przeczytała, chociaż przed snem musiałam poczytać. Teraz raz w miesiącu przychodzę i nadal biorę po sześć książek. Mam skoroszyt, w którym zapisuję tytuły, żeby potem móc sprawdzić, czy daną książkę już czytałam. Kiedyś sprawdziłam, że przez rok przeczytałam ich 80. Zawsze mam książkę przy sobie, kiedy idę do lekarza, kiedy wiem, że będę czekać. Bardzo często w pogodne dni czytam, siedząc na ławce wśród zieleni. Dla mnie książka jest prawdziwym przyjacielem, który mnie nigdy nie zdradzi. W moim środowisku dużo osób spędza wiele czasu przed telewizorem, komputerem, ja wolę czytać. Jakie książki Pani najbardziej lubi? Przede wszystkim od najmłodszych lat interesuję się biografiami i autobiografiami, historiami opartymi na faktach. Często też sięgam po reportaże. Denerwują mnie natomiast wymyślone bajki, harlequiny. Bardzo mnie interesowały religie wschodnie, muzułmanizm. Czytałam dużo o sytuacji kobiet w islamie. W latach 90. zaczęłam czytać o wydarzeniach za naszą wschodnią granicą. Wcześniej znałam dużo książek o II wojnie światowej i już czułam przesyt tą tematyką, więc kiedy pokazały się tytuły o wydarzeniach na Wschodzie, o ludziach zesłanych na Syberię, sięgnęłam po nie. Czytałam wspomnienia Żydów, dotyczące okupacji i stosunku Polaków do nich oraz o dziejach carów w Rosji. Takie tematy mnie najbardziej interesują, ale czytam też literaturę piękną, jeśli jest dobrze napisana. Bardzo lubię autorów z poczuciem humoru, zdarzyło mi się śmiać o pierwszej w nocy. Był czas, że czytałam Kraszewskiego, Sienkiewicza, ale jak wróciłam do nich po latach, to już mi nie odpowiadali. Myślę, że z czytaniem jest podobnie jak ze smakiem, zmienia się upodobanie do książek, z wiekiem inne książki się czyta, inaczej się je odbiera. Jakie książki i jakich autorów poleciłaby Pani innym do przeczytania? Reportażystów: Ryszarda Kapuścińskiego, Wojciecha Jagielskiego, Jacka Pałkiewicza, Jacka Hugo-Badera, Krystynę Kurczab-Redlich, Mariusza Szczygła. Wszystkie powieści Isaaca Bashevisa Singera, Irvinga Stone’a, Irwina Shawa, ponadto Kena Folletta, Erica Emanuela Schmitta, Hansa Falladę, Corinne Hofmann. Z autorów polskich: Waldemara Łysiaka, Agatę Tuszyńską, Manuelę Gretkowską, Andrzeja Stasiuka, Olgę Tokarczuk, Jerzego Pilcha, Pawła Huelle, Stefana Chwina. Za piękny język i styl cenię Eustachego Rylskiego. Z literatury faktu polecam m.in.: tytuły Sławomira Rawicza i Joanny Olczak-Ronikier. Książki, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie, to m.in. Skafander i motyl, Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń!, Motyl i wiele, wiele innych. Doprawdy miejsca by zabrakło, gdybym chciała podzielić się moimi wrażeniami, tytułami czy pisarzami, których cenię, którzy zapadli w mojej pamięci na zawsze i których mogłabym czytać bez końca. Czy Pani zdaniem audiobooki i e-booki są konkurencję dla książki papierowej? W mojej rodzinie bardzo popularne są audiobooki i e-booki, bo można ich dużo wziąć na wakacje czy do samochodu, a książek aż tyle się nie zabierze. Ale ja wolę tradycyjną Czytanie książek to ich nałóg 25 książkę – jej zapach, otwieranie stron, szelest kartek. Zawsze, wybierając książkę w wypożyczalni, oglądam obwolutę. Czasami zrażam się do utworu, jeśli jest kiczowato wydany. Nieraz pani Kasia [bibliotekarka w wypożyczalni dla dorosłych – przyp. red.] mnie przekonuje, że pomimo takiej obwoluty książka ma dobrą treść. Uważam, że książki przetrwają, tyle że będzie ich mniej na rynku i będą sprzedawane książki wartościowe. Ale biblioteki powinny mieć książki wszelkiego rodzaju, do wypożyczenia dla każdego i żeby nie musiał płacić za to. Dziękuję za rozmowę. Zawsze czytałem książki Rozmowa z Mirosławem Paluszkiewiczem Od kiedy jest Pan czytelnikiem MBP i czy systematycznie wypożycza Pan książki? Do miejskiej biblioteki przychodzę od 1968 r., kiedy przeprowadziłem się do Chojnic. Byłem też od tego czasu czytelnikiem biblioteki pedagogicznej. Zawsze regularnie pojawiałem się. Teraz, odkąd jestem na emeryturze, więcej wypożyczam książek. Zawsze czytałem i nadal dużo czytam. W miesiącu wypożyczam z 10 książek, a czasami nawet więcej. Po jakie książki sięga Pan najczęściej i jakie poleciłby Pan innym? Po beletrystykę, książki historyczne, socjologiczne, psychologiczne, pedagogiczne, z kryminologii. Interesują mnie ciekawostki z techniki. Niektórych autorów nie znoszę, np. Jamesa Joyce’a, Marcela Prousta. Prousta trzy razy czytałem i mi się nie podobał. Nie lubię literatury współczesnej. Bardzo mnie zachwyca Balzac. Początkowo nie mogłem się do niego przekonać, ale zacząłem od Straconych złudzeń i od tego czasu przeczytałem wszystkie jego powieści. Kraszewskiego czytam, chociaż niektórzy go nie lubią. Niektóre jego książki są rozwlekle napisane, ale niektóre są bardzo dobre. Lubię i cenię sobie Roberta Ludluma i Ericha von Dänikena. Czytałem książki z kryminalistyki Brunona Hołysta. Ciekawa jest książka z kryminologii mojego byłego wykładowcy Zbigniewa Bożyczki Przestępstwa i życie, w której udowadnia on, że… kobiety są przyczyną przestępstw. Polecam Dana Browna Anioły i demony oraz Kod Leonarda da Vinci. Tym, którzy interesują się historią i II wojną światową, polecam książki Bogusława Wołoszańskiego z serii „Sensacje XX wieku”, a także „Encyklopedię II wojny światowej”. Czym jest dla Pana książka? Książka jest sposobem na zagospodarowanie czasu wolnego, ale nie tylko. Pozwala rozwijać swoje zainteresowania, ugruntować i usystematyzować wiedzę. Nawyk czytania wynosi się z domu i ze szkoły. Tymczasem obecnie ludzie zamiast z książek dużo korzystają ze środków masowego przekazu. Już nie wspomnę o komputerze, który jest złodziejem czasu i mówi się o uzależnieniu od komputera. Dzieci zbyt dużo czasu spędzają przy grach komputerowych i już tylko one je interesują. Moim zdaniem szkoła straciła swoją funkcję wychowawczą i skupia się wyłącznie na realizowaniu programu kształcenia, a takie przekazywanie wiedzy w pigułce Kronika chojnicka 26 nie zachęca do sięgania po książkę. Oglądałem ostatnio teleturniej „Jeden z dziesięciu” i startujący w nim nie znał bohaterów Potopu! Podobnie jest ze znajomością historii, okazuje się, że politycy nie znają historii… Co sądzi Pan o audiobookach i e-bookach? Czy są one konkurencją dla tradycyjnej książki? Jestem zwolennikiem drukowanej książki. Audiobooki nie są złe, można posłuchać książki, ale ja wolę sam ją czytać. Jestem wzrokowcem. E-booki są coraz bardziej popularne, ludzie ciągną do nowości. One też w jakiś sposób propagują czytelnictwo. Są wygodne, np. w środkach lokomocji, ale wydaje mi się, że nie są zagrożeniem dla tradycyjnej książki. Ja wolę sięgać po papierową książkę, to pewnie już taki nawyk. Jest grupa ludzi, którzy czytają i będą zawsze czytać. I to nie tylko starsi, sądzę, że także młodsi. Zainteresowanie książką wynosi się z domu. Jeżeli rodzice czytają, to także dzieci czytają, a jeżeli w domu nie ma wzoru czytania, to dzieci nie sięgają po książki. Czym się Pan kieruje, wybierając tytuły do czytania? Niektórych autorów znam i czytam ich książki albo wracam do już przeczytanych. Wybierając nieznanych mi autorów, patrzę na streszczenia na okładkach. Oglądam też programy telewizyjne, w których polecane są książki, czasami w prasie znajduję informacje o nowościach, które warto przeczytać. Mam szeroką skalę zainteresowań, więc zawsze udaje mi się znaleźć coś ciekawego do przeczytania. Dziękuję za rozmowę. Książka to takie zaczarowane miejsce Rozmowa z Elżbietą Szczesiak Od kiedy wypożycza Pani książki w MBP? Wydaje mi się, że od zawsze. Chyba od 40 lat. Zaczynałam od biblioteki dziecięcej, później korzystałam z czytelni, bo nie było kiedyś „cioci Wikipedii” i „wujka Google’a”. My szukaliśmy wszystkiego w książkach. Staram się regularnie, co miesiąc, wypożyczać książki. Biorę wtedy na zapas cztery, sześć, a nieraz nawet siedem. Czym jest dla Pani czytanie książek? Tak jak musimy jeść chleb, tak ja muszę czytać. Książka to dla mnie drugi świat, który mogę sobie wyobrazić. Adaptacja filmowa to spojrzenie reżysera na literaturę, a książka jest moim spojrzeniem i moim wyobrażeniem. Kiedy na przykład czytam Poczwarkę Doroty Terakowskiej, a dodam, że uwielbiam tę książkę, to właśnie ja w osobie głównej bohaterki jestem na strychu i rozmawiam z Bogiem, przeżywam te wydarzenia – razem z nią śmieję się i razem płaczę. Książka jest dla mnie oderwaniem od rzeczywistości i mimo że jestem osobą myślącą realnie i nie chodzę z głową w chmurach, to gdy czytam, zawsze jestem w zaczarowanym miejscu. Czytam thrillery psychologiczne, sensacje, thrillery medyczne, bardzo lubię książki Czytanie książek to ich nałóg 27 psychologiczne. Nauczyłam się od córki czytać po kaszubsku. Zaczęłam nawet czytać Żëcë i przigódë Rëmusa, lecz przyznaję się do porażki, nie dałam rady i sięgnęłam po audiobooka. Wspomniała Pani o audiobooku, co Pani myśli o takich książkach? Tradycyjną książkę cenię sobie najbardziej, lecz przyznam, że słucham też audiobooków. Wydaje mi się, że zawsze mam zbyt mało czasu, więc staram się łączyć swoje inne pasje, na przykład haftowanie, ze słuchaniem nagranych książek. Czytam także książki na komputerze, jeśli nie zostały jeszcze wydane albo są trudne do zdobycia, lecz to już nie to samo. Może się to komuś wydawać śmieszne, ale książka jest dla mnie wartością nadrzędną. Nie wyrzucam chleba i nigdy nie wyrzucam książek. Chociaż już niektórych nie czytam, to chowam je w kartony albo czasami przynoszę do biblioteki, aby ktoś inny mógł z nich skorzystać. Czy Pani zdaniem w przyszłości tradycyjna książka przegra z audiobookiem i książką elektroniczną? Jeśli ktoś naprawdę lubi czytać, to zawsze sięgnie po książkę, a jeżeli nie, to sięgnie po streszczenie, jak to zwłaszcza młodzież robi, bo to łatwiejsze. Ci, którzy nie czytają książek, nie wiedzą, co tracą. Audiobooki są wygodne, na przykład w podróży. Ja z nich też korzystam, ale mi nie zastąpią książki. Pani ulubieni autorzy? Kogo poleciłaby Pani innym? Uwielbiam Eugeniusza Pauksztę i Dorotę Terakowską. Inni autorzy to: Robin Cook, Mary Higgins, Diana Palmer, Stephen Clarke, Jonathan Kellerman, Phillip Margolin, Steve Martin, Harlan Coben, Dean Koontz, Alex Kava. Sięgam też po literaturę kaszubskich autorów, takich jak poeci Ida Czaja, Tomasz Fopke. Wśród Pani zainteresowań, na którym miejscu znajduje się książka? Nie pracuję zawodowo, ale czasu nie mam za dużo i nigdy się nie nudzę. Śpiewam w chórze, haftuję, należę do Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Spośród wszystkich zainteresowań jednak to książka jest na pierwszym miejscu. Zawsze lubiłam czytać, tę pasję wyniosłam z domu rodzinnego. Uważam, że jeśli ktoś lubi czytać, to zawsze znajdzie trochę czasu na sięgnięcie po książkę. Dziękuję za rozmowę. Do Wypożyczalni Literatury Pięknej i Popularnej dla Dorosłych MBP codziennie przychodzi średnio ok. 100 osób. W 2012 r. dział ten miał zarejestrowanych 3130 czytelników aktywnie wypożyczających książki. Dziennie wypożyczali oni średnio ok. 230 woluminów, zarówno literatury pięknej, jak i niebeletrystycznej. Sporą grupę czytelników wypożyczalni stanowią osoby w wieku od 45 do 65 lat – ponad 650 osób oraz powyżej 65 lat – ponad 390 osób. Są wśród nich właśnie długoletni czytelnicy, systematycznie przychodzący do biblioteki i wypożyczający książki. Fot. Anna Maria Zdrenka OPERETKA MARIA EICHLER Na operetkę nie trzeba ciągnąć wołami Już po raz trzeci w Fosie Miejskiej chojniczanie mogli się bawić na Nocach Operetkowych. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze nie mają ich dosyć. Tezy, że chojniczanie kochają operetkę, nie trzeba udowadniać za pomocą karkołomnych argumentów. Wiedzą o tym dobrze w Chojnickim Domu Kultury, bo za każdym razem notują tam dobrą frekwencję na wieczorach operetkowych. Nawet jeśli solistów jest tylko dwóch albo dwoje, a akompaniament marny… Tak więc pomysł dyrygenta Marka Czekały, szefa Orkiestry im. Johanna Straussa w Bydgoszczy, by operetkę dać ludziom w plenerze, za darmo i w dobrej wersji wykonawczej, musiał być trafiony w dziesiątkę. Podchwycił go kierownik referatu kultury w Urzędzie Miejskim Zbigniew Buława i tak to się zaczęło. Od razu okazało się, że propozycja chwyciła. Chojniczanie tłumnie przyszli do fosy i przez dwa wieczory raczyli się ariami operetkowymi i musicalowymi przebojami. Na inaugurację otrzymali fragmenty „Carmen”, a kolejny wieczór upłynął im z lżejszym repertuarem i z komediowymi sztuczkami. W ubiegłym roku gwiazdą Nocy był m.in. tenor Krystian Krzeszowiak, który już wcześniej gościł w Chojnicach i stał się ulubieńcem widowni. A w tym roku na Noce Operetkowe, które odbyły się 10 i 11 sierpnia, przygotowano najpierw spektakl muzyczny pt. „Nie kochać w taką noc to grzech” w reżyserii Zbigniewa Kulwickiego, z oprawą muzyczną Orkiestry im. Johanna Straussa pod dyrekcją Marka Czekały i z udziałem roztańczonego chóru „Alla camera” pod dyrekcją Anny Janosz-Olszowy. Soliści: Agnieszka Olszewska, Dariusz Pietrzykowski, Beniamin Koralewski, Zbigniew Kulwicki i Adrian Wiśniewski udowodnili, że potrafią nie tylko śpiewać, ale także sprostać wymogom sceny. Pomogła im w tym zabawna akcja koncentrującą się wokół fortelu trzech dżentelmenów, którzy zakładają się o to, kto z nich zdobędzie serce pięknej pieśniarki Ninon. A po drodze słuchacze mogli się delektować nie tylko zabawnymi perypetiami, ale też najpiękniejszymi ariami i pio- Na operetkę nie trzeba ciągnąć wołami 29 Akcja spektaklu „Nie kochać w taką noc to grzech” toczy się w kawiarnianym wnętrzu, gdzie goście bawią się i tańczą, słuchając piosenek pięknej Ninon senkami, które stały się szlagierami. Publiczność śpiewała je wraz z artystami, atmosfera była gorąca, a na pożegnanie reżyser nie omieszkał podziękować za tak ciepłe przyjęcie w Chojnicach. Wieczór drugi upłynął z regularną operetką, nieco okrojoną rzecz jasna, a była to „Zemsta nietoperza” Johanna Straussa. Zagrała Orkiestra im. Johanna Straussa, ale pod dyrekcją Jacka Rogali, wystąpił Bydgoski Chór Festiwalowy, a solistami byli: Marzanna Rudnicka, Agnieszka Kurowska, Zdzisław Kordyjalik, Witold Żołądkiewicz, Jacek Woleński. Było bardziej statycznie niż w czasie pierwszego wieczoru, ale publiczności i tak się podobało! Fosa była wypełniona po brzegi. Wszystko wskazuje na to, że Noce Operetkowe będą stałą pozycją w sierpniowym kalendarzu, o ile oczywiście budżet miasta udźwignie ciężar tej imprezy… Bo namawiać do udziału w niej nie trzeba. Zastanawiając się nad fenomenem popularności operetki w Chojnicach, zwłaszcza zaś Operetkowych Nocy, można przyjąć, że w równym stopniu decyduje o niej fakt nieograniczonej niemal dostępności, jak i to, że jest to impreza plenerowa. Nie ma biletów, więc przyjść może każdy, nawet przypadkiem – po prostu zareagować na dźwięki muzyki i zostać w fosie. Plener to swoboda, czyli nie trzeba wbijać się w garnitur, zakładać szpilek, iść do fryzjera itp., itd. Można zarzucić kurtkę, wziąć kocyk i przycupnąć na ławeczce. Ale najważniejsze jest to, że słuchacze obcują z muzyką na żywo, że gra prawdziwa orkiestra, śpiewają artyści, którzy brylują na profesjonalnej scenie. No i aspekt ostatni – przy ciągłym pędzie za nowością operetka to coś, co trąci myszką, co jest być może démodé, ale przecież 30 Kronika chojnicka Scena z operetki „Zemsta nietoperza” ma niesamowity walor – pokazuje, że kochamy to, co dobrze znamy, co gdzieś tam dawno temu wpadło nam w ucho i jest wiecznie żywe. Przecież w Nowy Rok też musimy posłuchać koncertu z Wiednia z nieśmiertelnymi przebojami Straussów. A znamy to na pamięć… I jakoś się nam nie nudzi. Można by jeszcze zapytać, czy to propozycja tylko dla tych, którzy są co najmniej w wieku 50+, ale odpowiedź wcale nie jest oczywista. Na widowni można było zobaczyć przedstawicieli różnych pokoleń, ba, całe rodziny. A dzieciaczki ochrona musiała przeganiać spod sceny, bo robiły tam sobie alternatywne taneczne show! Skoro jednak u Owsiaka na Woodstocku młodzi gniewni potrafią się dobrze bawić także przy występie renomowanego zespołu folklorystycznego, to o czym tu mówić! Kultura może funkcjonować na wielu poziomach i łączyć ludzi. I nawet jeśli jest to naskórkowe, to warto fundować sobie taki eksperyment. Wyjdzie to nam na zdrowie (świeże powietrze), nauczy (każdy wieczór ma walor edukacyjny) i rozbawi, a także wzruszy. Więc nie ma się co wstydzić, że kochamy operetkę! Fot. Maria Eichler REGIONALIZM JANINA KOSIEDOWSKA Nauka języka kaszubskiego? Tak! Od ponad 55 lat środowisko skupione wokół Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w swojej społecznej pracy kładzie duży nacisk na działania zmierzające nie tylko ku zachowaniu, ale również ku rozwojowi tożsamości, kultury, historii, języka Kaszubów. W Chojnicach ślady takiego działania nietrudno dostrzec: tablice i nazwy ulic upamiętniające ludzi i zdarzenia wpisane w dzieje ziemi kaszubsko-pomorskiej, liczne publikacje. Trzem chojnickim szkołom podstawowym patronują postaci na trwałe zapisane w dziejach Pomorza i Kaszub oraz naszego miasta: SP nr 1 – Julian Rydzkowski, SP nr 5 – Hieronim Derdowski, SP nr 7 – Jan Karnowski. Dla patronów Szkoła Podstawowa nr 7 – warsztaty kaszubskie (18-19 VI 2013 r.) 32 Kronika chojnicka tych szkół istotą działania była troska o historię i kulturę regionu, których nierozłącznym atrybutem jest mowa kaszubska. Społeczność tych placówek w różny sposób, mniej lub bardziej intensywnie, kroczy ich śladami, poznając swoją małą ojczyznę. Również w pozostałych szkołach, także przedszkolach, regionalizm jest obecny, a dla istniejących w Chojnicach zespołów folklorystycznych („Kaszuby”, „Kaszëbë”, „Bławatki”) kultywowanie kultury i mowy kaszubskiej jest kwintesencją działania. Po wielu latach prac legislacyjnych Sejm RP 6 stycznia 2005 r. uchwalił (Dz.U. z dnia 31 I 2005 r., z późn. zm.) Ustawę o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym, która „reguluje sprawy związane z zachowaniem i rozwojem tożsamości kulturowej mniejszości narodowych i etnicznych oraz zachowaniem i rozwojem języka regionalnego, a także sposób realizacji zasady równego traktowania osób bez względu na pochodzenie etniczne oraz określa zadania i kompetencje organów administracji rządowej i jednostek samorządu terytorialnego w zakresie tych spraw”. W rozumieniu tej ustawy, zgodnie z Europejską Kartą Języków Regionalnych lub Mniejszościowych (którą Polska ratyfikowała 28 XI 2009 r.), językiem regionalnym w Polsce jest język kaszubski (rozdz. 4, art. 19), społeczność kaszubska zyskała prawo do nauki języka swoich ojców oraz nauki własnej historii i kultury. Naukę języka kaszubskiego organizuje dyrektor przedszkola, szkoły na pisemny wniosek rodziców (prawnych opiekunów dziecka) lub samego ucznia, który skończył 16 lat, składany na zasadzie dobrowolności. Wnioski składa się dyrektorowi w okresie przygotowania organizacji roku szkolnego (do 30 kwietnia) albo przy zgłoszeniu ucznia do szkoły, a są one ważne do czasu ukończenia szkoły. Złożenie wniosku jest równoznaczne z zaliczeniem nauki języka kaszubskiego do obowiązkowych zajęć edukacyjnych ucznia, a ocena z tego przedmiotu liczona do średniej. Na zorganizowanie klasy/oddziału w szkole podstawowej i gimnazjum konieczne jest zgłoszenie co najmniej 7 uczniów, w szkole ponadgimnazjalnej – 14. W przypadku gdy liczba zgłoszonych uczniów jest mniejsza lub brak nauczyciela, przepisy umożliwiają organizowanie międzyklasowych lub międzyszkolnych zespołów nauczania. Tygodniowy wymiar zajęć w szkole podstawowej i gimnazjum wynosi 3 godziny, w ponadgimnazjalnej wymiar godzin jest zróżnicowany w zależności od typu szkoły (2-3 godz.); od roku szkolnego 2013/2014 w klasie V szkoły podstawowej oraz w klasie II gimnazjum i liceum wprowadzono dodatkową godzinę nauki własnej historii i kultury. Zajęcia, w oparciu o programy dopuszczone do użytku przez dyrektora szkoły i podręczniki zatwierdzone przez ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania, musi prowadzić nauczyciel z odpowiednimi kwalifikacjami pedagogicznymi i językowymi. W pierwszych latach nauczania języka kaszubskiego programy i podręczniki były przekazywane do szkół nieodpłatnie za pośrednictwem Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, obecnie koszty zakupu książek powinny być pokrywane z subwencji – uczeń nadal otrzymuje je bezpłatnie. Nauka języka regionalnego nie uszczupla ogólnej subwencji oświatowej: na naukę języka kaszubskiego w określonym przepisami wymiarze godzin państwo przekazuje jednostkom samorządu terytorialnego dodatkową subwencję, uwzględniającą tzw. wagi, a jej wysokość zależy od kilku czynników, m.in. liczby uczniów korzystających z zajęć, czy szkoła jest wiejska, czy miejska. Nauka języka kaszubskiego? Tak! 33 W Chojnicach „dojrzewanie” do gotowości organizowania nauki języka kaszubskiego trwało (?) dość długo. Przyczyny są różne i można je znaleźć w wielu miejscach. (Sądzę, że nadszedł moment, by poddać je analizie i podjąć decyzje korzystne dla całego chojnickiego środowiska.) W roku szkolnym 2009/2010 w zespole międzyszkolnym zorganizowanym w SP nr 1 naukę języka kaszubskiego rozpoczęło 18 dzieci w wieku 5-13 lat, w większości członkowie zespołu „Bławatki”, uczniowie SP nr 1, SP nr 3, SP nr 5, SP nr 7. Dzieci nie tylko poznawały język, brały też udział w konkursach („Czëtanié Remùsa”, „Rodnô Mòwa”, „Kaszëbsczi EKO-ART”), grały w kaszubskim teatrze. Jednak w czwartym roku nauki grupa stopniała do 10 osób – liczne obowiązki uczniów chodzących do różnych szkół oraz czas zajęć w tych szkołach nie sprzyjają nauce języka w zespole międzyszkolnym. W bieżącym roku (2013/2014), w „1” naukę języka kaszubskiego rozpoczyna jedna z klas pierwszych, dodajmy – cała klasa. Od czterech lat język i kulturę kaszubską poznają uczniowie Wspólnoty Szkół Katolickich w Chojnicach, w obecnym roku szkolnym na zajęcia pod kierunkiem dwojga nauczycieli uczęszcza ok. 70 dzieci z klas I-III podstawówki i II klasy gimnazjum. Natomiast w SP nr 7 nauka języka kaszubskiego organizowana jest od września 2012 r. W bieżącym roku szkolnym (2013/2014), pod opieką dwóch nauczycielek, naukę w trzech grupach rozpoczęło ponad 50 dzieci z klas I-III. Uczniowie Szkoły Podstawowej nr 7 w kaszubskiej szkole we Wdzydzach Kiszewskich (8 VI 2013 r.) 34 Kronika chojnicka Uczniowie Szkoły Podstawowej nr 7 z wizytą u artysty Józefa Chełmowskiego (24 X 2012 r.) Dodać należy, że w ramach poznawania języka regionalnego, kultury i historii Kaszub uczniowie korzystają z bezpłatnych podręczników, wyjeżdżają na wycieczki, uczestniczą w warsztatach, spotkaniach, konkursach. Ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym nie przewiduje środków na nauczanie języka i kultury kaszubskiej w przedszkolach. Nie od dziś wiadomo, że dziecko w wieku przedszkolnym charakteryzuje wzmożona aktywność poznawcza, dlatego dobrze jest umożliwić mu poznanie małej ojczyzny i uczyć je rodzinnej mowy i świadomości przynależności do społeczności kaszubskiej. Biorąc te argumenty pod uwagę, Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie opracowało projekt pt. „Kaszubskie przedszkole”. W roku szkolnym 2010/2011 dzięki dofinansowaniu Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich w trzech przedszkolach na terenie Kaszub, w tym chojnickim „Wesołe Przedszkolaki”, realizowano pilotażowy program nauczania najmłodszych dzieci języka i kultury kaszubskiej. Podsumowującym akcentem była konferencja i publikacja Kaszëbsczi cëdowny swiat. W „Wesołych Przedszkolach” nauka języka i kultury kaszubskiej jest kontynuowana. Paragraf 10 Rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z 14 listopada 2007 r. (ze zm. z 2010 i 2012 r.) mówi, iż w zakresie nauki języka regionalnego i nauki własnej historii i kultury „organy prowadzące oraz dyrektorzy przedszkoli, szkół oraz placówek publicznych współdziałają z organizacjami mniejszości narodowych i et- Nauka języka kaszubskiego? Tak! 35 nicznych oraz społeczności posługującej się językiem regionalnym”. Pozwolę sobie nieskromnie w tym miejscu wyrazić przekonanie, że intensyfikacja współdziałania na linii samorząd – szkoła – Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, otwartość w tych kontaktach, pozwoliłyby lepiej wykorzystać możliwości, jakie daje Ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym. Bo w Chojnicach dzieci chcą się uczyć kaszubskiego. Fot. Archiwum ZK-P LEKTURA WERONIKA SADOWSKA Narodowe czytanie Fredry w Fosie Miejskiej „Narodowe Czytanie” to ogólnopolska akcja, która w tym roku odbyła się 7 września. Poświęcona była dziełom Aleksandra Fredry. Przedsięwzięcie to zapoczątkowane zostało rok temu przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Wówczas w wielu miejscowościach całej Polski czytano Pana Tadeusza Adama Mickiewicza. W 2013 r. uczestnicy mogli wybrać dowolny utwór z ogromnego dorobku romantycznego komediopisarza i poety. Celem wspólnego czytania jest przede wszystkim popularyzacja czytelnictwa, a także zachęcenie wszystkich do sięgania po dzieła polskich wybitnych autorów, których przesłanie do dzisiaj jest aktualne. Uczestnicy „Narodowego Czytania” w jednej ze scen „Zemsty” Aleksandra Fredry: (od lewej) Bogdan Kuffel, Anna Lipińska, Mariusz Brunka, Jan Zieliński, Kazimierz Jaruszewski, Maciej Stanke, Weronika Sadowska i Anna Studzińska Narodowe czytanie Fredry w Fosie Miejskiej 37 Część widowni z chęcią włączyła się do udziału w konkursach przygotowanych przez Annę Studzińską (z lewej) W tym roku również Chojnice pojawiły się na mapie uczestników akcji „Narodowe Czytanie”. Zorganizowały ją Miejska Biblioteka Publiczna oraz Stowarzyszenie LekTURa. Jej głównym punktem było przeczytanie w Fosie Miejskiej fragmentów Zemsty z podziałem na role. Do przedsięwzięcia przyłączyli się znani chojniczanie – reprezentanci samorządu, instytucji i stowarzyszeń, którzy w doskonały sposób wcielili się w kreacje poszczególnych bohaterów. Byli to: wiceburmistrz Jan Zieliński jako Cześnik Raptusiewicz, kanclerz PWSH „Pomerania” Mariusz Brunka, odczytujący rolę Rejenta Milczka, historyk Bogdan Kuffel – Dyndalski, dyrektor MBP Anna Lipińska – Podstolina, redaktor techniczny „Pomeranii” i „Kwartalnika Chojnickiego” Maciej Stanke – Papkin, prezes Stowarzyszenia LekTURa, bibliotekarka Weronika Sadowska – Klara, regionalista Kazimierz Jaruszewski – narrator i postacie epizodyczne. Zamysłem „Narodowego Czytania” była także popularyzacja dzieł Aleksandra Fredry. W związku z tym organizatorzy, chcąc włączyć do akcji zgromadzoną publiczność, postanowili przygotować dla zebranych dwa konkursy, przeprowadzone przez bibliotekarkę MBP Annę Studzińską. Jeden z nich dotyczył odgadnięcia tytułu utworu Fredry po przeczytaniu charakterystycznego fragmentu. Warto zaznaczyć, że wszyscy uczestnicy poradzili sobie znakomicie z tym zadaniem, co świadczy, że utwory pisarza są dobrze znane mieszkańcom Chojnic. Kolejnym wyzwaniem było czytanie fraszek i epigramatów pisarza. Każdy, kto wziął udział w zabawie, otrzymał nagrodę – książkę z utworami Fredry. Na sam koniec wszyscy zebrani wspólnie przeczytali jedną z bajek pisarza pt. Paweł i Gaweł. Autorka jest bibliotekarzem w Czytelni MBP w Chojnicach i prezesem Stowarzyszenia LekTURa działającego przy bibliotece Fot. Anna Maria Zdrenka SPORT ALEKSANDER KNITTER Choć mówili: niemożliwe „Chojniczanka” w I lidze Kadra pierwszoligowej „Chojniczanki” na sezon 2013/2014 Jeszcze nigdy w ponad 80-letniej historii klubu „Chojniczanka” nie grała na tak wysokim szczeblu rozgrywek piłkarskich. Występy na zapleczu Ekstraklasy to wielki sukces działaczy klubu oraz splendor dla miasta. To także wielka satysfakcja dla kibiców z całego regionu. Klub oficjalnie istnieje od marca 1930 r., kiedy to za sprawą kilku pasjonatów futbolu i w wyniku połączenia z niemieckim Towarzystwem Gimnastycznym „Gryf ” powstała „Chojniczanka” Chojnice. Pierwszym jego prezesem został Jan Schreiber. Po dwóch latach od powstania zespół piłkarski zadomowił się na dobre przy ul. Mickiewicza, gdzie swoje mecze rozgrywa do dziś. Po powstaniu „Chojniczanka” przechodziła różne zmiany – głównie organizacyjne, trafiała pod skrzydła innych klubów, zmieniała się też jej nazwa i prezesi. Jednak po 1957 r. sytuacja się unormowała. W latach 70. był to jeszcze klub międzyzakładowy, w którym dzięki pomocy kilku firm działało parę dyscyplin. W latach 90. „Chojniczanka” przeszła pod skrzy- Choć mówili: niemożliwe. „Chojniczanka” w I lidze 39 Kibice są „dwunastym” zawodnikiem „Chojniczanki”. W Chojnicach jest jedna z wyższych frekwencji. Mecze w II lidze i w I lidze często oglądał komplet widzów dła miasta Chojnice, przyjmując nazwę: Miejski Klub Sportowy „Chojniczanka”. Dziś w „Chojniczance” istnieją dwie sekcje – piłki nożnej i lekkiej atletyki. Do tej pory w wielu wydawnictwach czy encyklopediach pod hasłem: największe sukcesy „Chojniczanki” zawsze widniały pucharowe potyczki z lat 70. i 80., o których mówiła wówczas cała piłkarska Polska. Wtedy to mały klub z Chojnic grający w niskiej klasie rozgrywkowej toczył zacięte boje, często zwycięskie, z wielkimi potęgami polskiej piłki – głównie ze Śląska, ale także m.in. z naszpikowanym reprezentantami Polski „Widzewem” Łódź. Były to wielkie, historyczne, ale jednak „tylko” pojedyncze sukcesy w rozgrywkach Pucharu Polski, niepoparte grą na wysokich szczeblach rozgrywek ligowych. W ostatnich kilkunastu latach w klubie raz bywało lepiej, raz gorzej, ale kulminacją wszystkich niepowodzeń i najgorszego okresu w najnowszej historii był sezon 2004/2005, kiedy to „Chojniczanka” spadła z hukiem do ligi okręgowej. I dopiero wtedy nowy rozdział w historii klubu zaczęli pisać nowi prezesi i nowy zarząd z Maciejem Polasikiem, Jarosławem Klauzo i Tadeuszem Stenclem na czele. To dzięki nim klub powoli zaczął stawać z powrotem na nogi i powoli piąć się w górę po piłkarskiej drabince. Drużynę z okręgówki wyprowadził wtedy trener Leszek Szank (do dziś pracuje z drużyną seniorów jako drugi trener). Od sezonu 2007/2008 można śmiało rzec, że trwa najlepszy okres w historii klubu. Z roku na rok drużyna zdobywała kolejne szczyty i przekraczała kolejne, wydawałoby się, niemożliwe granice. „Chojniczanka” jest w ostatnich latach chyba jedyną drużyną w Polsce, która zanotowała trzy awanse z rzędu, kończąc aż na centralnej II lidze (trenerami byli Leszek Szank i Sławomir Suchomski). I wtedy wszyscy marzyli o tym, by drużyna na dłużej zadomowiła się w II lidze i szybko z niej nie spadła. Po blisko dwóch sezonach pracy w II lidze, które były sinusoidą wzlotów (dobre rundy jesienne) i upadków (słabe rundy wiosenne), z drużyną pożegnali się 40 Kronika chojnicka Po raz pierwszy w barwach „Chojniczanki” gra Japończyk. To Kosuke Ikegami, którym zainteresowały się już inne czołowe zespoły z I ligi oraz Ekstraklasy trener Grzegorz Kapica (rundę dokończył trener Mirosław Hajdo) i dyrektor Dawid Frąckowiak. W trzecim sezonie „Chojniczanki” w II lidze zastąpili ich młody trener na dorobku Mariusz Pawlak, dla którego „Chojniczanka” była dopiero drugim klubem w trenerskim CV w drugim sezonie pracy na ławce trenerskiej, oraz dyrektor sportowy Maciej Chrzanowski, który wcześniej był głównie menadżerem piłkarskim. Okazało się jednak, że ten duet szybko znalazł wspólny język. Działacze dali im zielone światło, a oni – niezrażeni pierwszymi ligowymi niepowodzeniami – konsekwentnie robili swoje. Im bliżej było końca sezonu, tym trudniej było uwierzyć, że „Chojniczanka” pożegna się z II ligą. Jednak nie kosztem spadku, a historycznego awansu do I ligi, która jest już zapleczem Ekstraklasy. Po historycznym awansie do I ligi, który wywalczony został po meczu w Jarocinie z „Jarotą”, piłkarze, działacze oraz wielu kibiców i mieszkańców Chojnic spontanicznie spotkało się na Starym Rynku, gdzie przez wiele godzin wspólnie bawili się i radowali z sukcesu. Była nie tylko zabawa i śpiew, ale też… kąpiel w miejskiej fontannie. Zresztą z tego „występu” działacze i piłkarze musieli się później tłumaczyć policji. Na szczęście skończyło się na upomnieniach. Historyczny mecz w I lidze odbył się 27 lipca. Przeciwnikiem „Chojniczanki” był „Kolejarz” Stróże. Po golach Błażeja Radlera, Macieja Ropiejki i Marcina Orłowskiego „Chojniczanka” wygrała 3:1. Później zespół prowadzony przez Mariusza Pawlaka wygrał jeszcze z „Puszczą” Niepołomice 2:1, zremisował z „Olimpią” Grudziądz, „Termalicą” Nieciecza i GKS Tychy oraz przegrał minimalnie z GKS Bełchatów i „Stomilem” Olsztyn po 0:1. Choć mówili: niemożliwe. „Chojniczanka” w I lidze 41 Po siedmiu kolejkach w I lidze „Chojniczanka” spisuje się więc bardzo dobrze, choć brakuje jej szczęścia i płaci jako beniaminek tzw. frycowe. Miejsce w środku tabeli jest jednak powodem do zadowolenia. Miasto Chojnice, które jest głównym sponsorem klubu, również czerpie dzięki sukcesowi „Chojniczanki” zyski „wizerunkowe”. Po raz pierwszy bowiem w historii mecze z Chojnic transmitowane są na żywo w ogólnopolskiej stacji telewizyjnej Orange Sport – do tej pory pokazywane były ze stadionu przy ul. Mickiewicza mecze z GKS Bełchatów i „Wisłą” Płock. Warto też odnotować, że we wrześniu działacze „Chojniczanki” oraz burmistrz Chojnic podpisali umowę z firmą LOTOS oraz gdańską „Lechią” o współpracy w szkoleniu najmłodszych piłkarzy. Na mocy tej umowy w Chojnicach powstał siódmy zamiejscowy ośrodek Akademii Piłkarskiej „Lechii” Gdańsk w ramach projektu „Biało-zielona przyszłość z LOTOSEM”. Chojnice dołączyły. I nie można w tym miejscu zapomnieć o jeszcze dwóch ważnych aspektach, bez których nie byłoby I ligi w Chojnicach. Pierwszy to pomoc burmistrza Arseniusza Finstera i chojnickich radnych, dzięki którym najpierw parę lat temu za kilka milionów złotych wybudowany został nowy stadion i nadal jest on modernizowany, spełniając kolejne wymogi stawiane przez Polski Związek Piłki Nożnej, jak np. zadaszenie części trybun czy montaż systemu identyfikacji kibiców. Z biegiem czasu można jednak zastanawiać się nad tym, czy lokalizacja stadionu w centrum miasta nie hamuje rozwoju infrastrukturalnego klubu? Miasto – co istotne – cały czas wspiera „Chojniczankę” finansowo, np. poprzez sportowe stypendia. Gdyby nie remont stadionu wykonany przez miasto Chojnice kilka lat temu, „Chojniczanka” nie grałaby na tym poziomie 42 Kronika chojnicka Przed pierwszym meczem w I lidze działacze i piłkarze „Chojniczanki” otrzymali okazałe puchary za awans. Na zdjęciu prezes „Chojniczanki” Maciej Polasik (z lewej) i Paweł Iwanicki, który pełnił w pierwszym meczu z „Kolejarzem” Stróże funkcję kapitana Drugi ważny aspekt to polityka działaczy klubu, którzy wydają na „Chojniczankę” tylko tyle, ile uda im się pozyskać od sponsorów. Dzięki temu klubowa kasa na koniec roku czy też po sezonie co prawda świeci pustkami, ale klub nie ma też żadnych zadłużeń w setkach czy milionach złotych, które prędzej czy później zniszczyłyby cały wcześniejszy dorobek. Działacze wydają więc tyle, ile mają, czyli w porównaniu z najbogatszymi klubami niewiele, ale jednocześnie efektywnie. I za to przed nimi czapki z głów. Fot. Aleksander Knitter WYDARZENIE ANNA MARIA ZDRENKA XIX Chojnicka Noc Poetów Pierwsza sobota sierpnia tradycyjnie przyciągnęła do Fosy Miejskiej w Chojnicach tych, którzy lubią słuchać poezji recytowanej przez poetów i znanych aktorów oraz posłuchać poezji śpiewanej. W tym roku była to już XIX Chojnicka Noc Poetów. Odbyła się 3 sierpnia 2013 r. i trwała prawie siedem godzin, przy licznej publiczności. Dopisała także pogoda. Noc prowadziła długoletnia konferansjerka tej imprezy Magdalena Kosobucka. Gwiazdą, która rozpoczęła spotkanie z poezją, była Agata Rymarowicz. Kolejnymi byli: aktorzy Katarzyna Żak, Andrzej Mastalerz oraz Cezary Morawski. Swoje wiersze czytali w fosie poeci Artur Nowaczewski i Marek Kazimierz Siwiec. Na Noc Poetów z powodów zdrowotnych nie dotarł poeta i powieściopisarz Marcin Świetlicki, jednak kilka jego wierszy przeczytał na gorąco Cezary Morawski. Muzyczne części Nocy to także występ pianistki i wokalistki Magdaleny Zuk oraz koncert Stanisława Soyki z zespołem Soyka Kwintet Plus. Chojnicka Noc Poetów to również rozstrzygnięcie Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego Jednego Wiersza, ogłoszonego przez Miejską Bibliotekę Publiczną. Protokół jury odczytał przewodniczący Dariusz Tomasz Lebioda. Na konkurs napłynęło 170 wierszy z całej Polski, a także z Niemiec i Stanów Zjednoczonych. Nagrody wręczali przedstawiciele organizatorów Nocy Poetów: burmistrz Chojnic Arseniusz Finster, wiceburmistrz Edward Pietrzyk, dyrektor Chojnickiego Domu Kultury Radosław Krajewicz, Małgorzata Skwarek z ChDK i dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej Anna Lipińska. Podczas uroczystości laureaci odczytali nagrodzone utwory. Rozdawany był także tomik poetycki Odblaski Nocy, wydany przez MBP, prezentujący nagrodzone i wyróżnione utwory. Organizatorami Chojnickiej Nocy Poetów są: Urząd Miejski w Chojnicach, Chojnicki Dom Kultury i Miejska Biblioteka Publiczna w Chojnicach. Fot. Anna Maria Zdrenka 44 Kronika chojnicka Nastrojowy koncert Agaty Rymarowicz zainaugurował Chojnicką Noc Poetów. Artystka wraz z zespołem zaprezentowała m.in. własne utwory zainspirowane urokiem Bieszczad, melodię bałkańską i utwory czeskiego barda Jaromira Nohavicy Czesław Markiewicz z Zielonej Góry zdobył I nagrodę w XIX Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim Jednego Wiersza za wiersz pt. „Hotel Lambert”. Na zdjęciu także Anna Piliszewska z Wieliczki, laureatka II miejsca (z prawej) i Agnieszka Moroz z Gorzowa Wielkopolskiego, która zajęła III miejsce XIX Chojnicka Noc Poetów 45 Andrzej Mastalerz, aktor teatralny i filmowy, czytał trudną prozę Thomasa Bernharda Artur Nowaczewski, poeta i krytyk literacki z Gdyni, przeczytał chojnickiej publiczności swoje wiersze Kronika chojnicka 46 Magdalena Zuk – pianistka, wokalistka i kompozytorka wykonała własne kompozycje oparte na muzyce Chopina i piosenkę francuską. Na zdjęciu z autorem teksów piosenek Wojciechem Popkiewiczem Swoją twórczość prezentował także Marek Kazimierz Siwiec, poeta i filozof z Bydgoszczy, który gościł na jednej z pierwszych Nocy Poetów Aktorka Katarzyna Żak w recitalu, na który złożyły się piosenki Agnieszki Osieckiej i Wojciecha Młynarskiego XIX Chojnicka Noc Poetów 47 Cezary Morawski przeczytał kilka wierszy Marcina Świetlickiego, który nie dotarł na Noc Poetów. Rekwizytem był papieros, z którym poeta zawsze recytuje wiersze. Później aktor prezentował poezję Gałczyńskiego Stanisław Soyka wraz z zespołem Soyka Kwintet Plus przypomniał własne piosenki, utwory Czesława Niemena z płyty „Stanisław Soyka w hołdzie Mistrzowi” oraz piosenki do wierszy Agnieszki Osieckiej i Wisławy Szymborskiej Publiczność dopisała do samego końca XIX Chojnickiej Nocy Poetów STOWARZYSZENIA KINGA PRZEŁOŻNA Bank Żywności w Chojnicach Stowarzyszenie Bank Żywności w Chojnicach jest organizacją pozarządową działającą w tzw. III sektorze, powołaną do życia pod koniec 2000 r. Komitet założycielski naszej organizacji stanowili: Arseniusz Finster, Zbigniew Szczepański, Leopold Szreder i Kazimierz Fijałkowski. Od roku 2004 jesteśmy organizacją pożytku publicznego (KRS 0000061910), a od czerwca 2006 r. członkiem Federacji Polskich Banków Żywności. Jedna z nagrodzonych prac w konkursie plastycznym Bank Żywności w Chojnicach 49 Strajk Żywności Naszą misją jest zapobieganie marnowaniu żywności, zmniejszanie obszarów niedożywienia, łagodzenie skutków ubóstwa. Misję tę realizujemy m.in. poprzez pozyskiwanie żywności od producentów i nieodpłatne przekazywanie jej organizacjom zajmującym się pomocą osobom najuboższym. Żywność, którą w ten sposób pozyskujemy, jest żywnością pełnowartościową (dbamy o jej prawidłowy transport i przechowywanie), najczęściej z krótkim terminem przydatności (zapobiegamy utylizacji żywności, wspierając jednocześnie osoby, które oczekują pomocy). Misję naszą, w zależności od rodzaju działań, realizujemy na terenie 8-10 powiatów m.in. poprzez organizację zbiórek żywności (Wielkanocna, Podziel się Posiłkiem i Świąteczna Zbiórka Żywności), podczas których zbieramy, wspierani przez rzesze wolontariuszy, żywność dla osób znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej. Dary zebrane podczas zbiórek trafiają m.in. do domów dziecka, szkół, ośrodków profilaktyki rodzinnej, jadłodajni oraz innych instytucji wspierających osoby najbardziej potrzebujące. Realizujemy Program Pead – program pomocy najuboższej ludności Unii Europejskiej (trwający od 2004 r.), za pośrednictwem którego do osób najuboższych trafiają regularnie takie artykuły, jak: mleko, masło, ser, olej, makaron, ryż, płatki kukurydziane, dżem itd. Organizujemy również pomoc żywnościową podczas sytuacji kryzysowych (klęsk żywiołowych) – dotyczy to zarówno naszego regionu, jak i całego kraju. Będąc w sieci banków żywności, mamy stały kontakt z pozostałymi bankami działającymi na terenie całej Polski, w ten sposób włączamy się w pomoc np. ofiarom powodzi, trąb powietrznych itp. 50 Kronika chojnicka Konkurs kulinarny Nie wspieramy bezpośrednio osób zagrożonych wykluczeniem społecznym, będących w trudnej sytuacji bytowej, robimy to za pośrednictwem organizacji, które z nami współpracują – organizacji pozarządowych, samorządowych, jednostek budżetowych itd. Podpisujemy z nimi stosowne umowy o współpracy, które m.in. określają zapotrzebowanie i rodzaj pomocy (w tym liczbę osób w trudnej sytuacji życiowej na danym terenie). W 2010 r. podjęliśmy pierwsze próby rozszerzenia zakresu naszej działalności o realizację zadań, które również wynikają z naszego statutu. Zrealizowaliśmy projekt edukacyjny dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym, przybliżając im zagadnienia: ubóstwa, wykluczenia społecznego, możliwości ograniczania ww. zjawisk oraz bardzo nurtującego nas problemu związanego z marnowaniem żywności. W kolejnych latach kontynuowaliśmy nasze działania edukacyjne na większym obszarze, dla szerszego grona osób. Prowadziliśmy konkursy kulinarne, rysunkowe, spotykaliśmy się z producentami żywności i odbiorcami naszej pomocy podczas dożynek. Głośno było o nas podczas Strajków Żywności, akcji zainicjowanej przez Federację Polskich Banków Żywności, organizowanej na znak protestu przeciwko marnowaniu żywności. Nasze działania edukacyjne skupiają się wokół pokazywania sprzeczności: z jednej strony ogromnej skali ubóstwa i ludzi potrzebujących pomocy, z drugiej – ton żywności marnowanej, wyrzucanej i niezagospodarowanej. Bank Żywności w Chojnicach 51 Jako Bank Żywności dbamy o naszych wolontariuszy, dlatego organizujemy dla nich różnego rodzaju szkolenia. Wyposażamy ich tym samym w kompetencje przydatne im nie tylko podczas współpracy z nami (np. przy zbiórkach żywności), ale również w ich życiu zawodowym i prywatnym. Bierzemy udział w kampaniach na rzecz wolontariatu, niemarnowania żywności oraz akcjach typu „wyklikaj żywność”, które są zgodne z naszymi celami i naszą misją. Nasi pracownicy (obecnie cztery osoby) angażują się jako wolontariusze w akcje organizowane przez współpracujące z nami stowarzyszenia i organizacje. W ciągu ostatnich trzech lat wspieraliśmy, jako Bank Patron, starania na drodze do wstąpienia do Federacji Polskich Banków Żywności Banku Żywności w Słupsku oraz Banku Żywności w Gdańsku. Z roku na rok realizujemy coraz więcej pomysłów, przy ogromnym udziale finansowym naszych lokalnych samorządów, jak również dzięki wsparciu Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku, Wojewody Pomorskiego, FPBŻ, a także Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej oraz sponsorów indywidualnych. Pracami naszej organizacji kieruje Zarząd w składzie: Arseniusz Finster – Prezes Zarządu, Adam Marciniak – Wiceprezes Zarządu, Zofia Mueller – członek, Henryk Kowalski – członek. Na dzień 30 września 2013 r. członkami naszej organizacji jest 18 jednostek samorządowych: Miasto Chojnice, Gmina Chojnice, Gmina Cekcyn, Miasto i Gmina Czersk, Gmina Człuchów, Powiat Człuchów, Miasto i Gmina Debrzno, Zbiórka żywności 52 Kronika chojnicka Gmina Konarzyny, Gmina Lubiewo, Powiat Sępólno Krajeńskie, Powiat Tuchola, Miasto i Gmina Tuchola, Gmina Bukowiec, Gmina Świekatowo, Gmina Lipnica, Miasto Bytów, Gmina Koczała, Gmina Przechlewo oraz trzy organizacje pozarządowe: Towarzystwo Przyjaciół Dzieci o/Chojnice, Polskie Stowarzyszenie na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym o/Chojnice, Stowarzyszenie „Kaszubska Nadzieja” z Kościerzyny. Obecnie współpracujemy ze 120 organizacjami i instytucjami, w ciągu roku przekazujemy pomoc do 30-40 tysięcy osób. W zeszłym roku udało nam się zakupić nowy wózek widłowy, a w tym roku nowy samochód ciężarowy, dzięki czemu będziemy mogli ograniczyć wydatki związane z naprawą dotychczasowego sprzętu, a tym samym przeznaczyć zaoszczędzone środki np. na organizację dodatkowych transportów żywności. Ponadto dysponujemy powierzchnią magazynową, mroźnią i chłodniami pozwalającymi na właściwe przechowywanie pozyskanej żywności. Dysponujemy także bazą firm – producentów żywności, dystrybutorów, sieci handlowych, z którymi regularnie kontaktujemy się celem pozyskania żywności. Ilość żywności zebranej i przekazanej naszym organizacjom i instytucjom pomocowym w okresie od 2010 r. do września 2013 r. to: prawie 5000 ton o wartości ponad 15 mln zł. Według danych zebranych przez Federację Polskich Banków Żywności w 2012 r. znaleźliśmy się w czołówce banków żywności z całej Polski pod względem ilości pozyskanych darowizn. Skala i rodzaj naszych działań zmieniają się z roku na rok. Ogromny wpływ ma na to sytuacja gospodarcza w naszym kraju, jednakże na tle wszystkich realizowanych zadań nie zapominamy o myśli, która przyświecała założycielom naszej organizacji, tj. zmniejszaniu obszarów niedożywienia i przeciwdziałaniu ubóstwu poprzez ratowanie i zagospodarowanie pełnowartościowej żywności, tak by nie trafiała do kosza, ale do osób potrzebujących. Fot. Archiwum BŻ ARTETERAPIA WIOLETTA KARPIAK Biblioterapia – terapia przez literaturę W Wypożyczalni i Czytelni dla Dzieci Miejskiej Biblioteki Publicznej w Chojnicach prowadzone są cykliczne zajęcia biblioterapeutyczne dla zorganizowanych grup, które wcześniej zgłosiły chęć uczestnictwa. Zazwyczaj są to przedszkolaki w wieku od 3 do 5 lat bądź dzieci 6-letnie uczęszczające do zerówek szkolnych. Zajęcia odbywają się we wtorkowe poranki w pomieszczeniu wypożyczalni dla dzieci, czyli jeszcze w godzinach pracy wewnętrznej bibliotekarek, w czasie zamkniętym dla czytelników. Cykl zajęć stanowi 10 spotkań trwających godzinę zegarową. Jedną z grup uczestniczących w zajęciach biblioterapeutycznych były Misiaki z Przedszkola Niepublicznego „Bajka” (grudzień 2011 r.). Na zdjęciu dzieci razem z wychowawczyniami oraz prowadzącymi zajęcia bibliotekarkami – Wiolettą Karpiak i Malwiną Miszewską 54 Kronika chojnicka Zajęcia dla klasy 0 SP3 (październik 2012 r.). Na zdjęciu też prowadząca Wioletta Karpiak Biblioterapia prowadzona w bibliotekach opiera się głównie na wykorzystaniu terapeutycznych wartości literatury, dostosowaniu odpowiednich książek do wieku i zapotrzebowania dzieci. Wyselekcjonowane pozycje mają pomagać w rozwiązywaniu przez grupę istotnych dla niej problemów. Wybrane techniki terapeutyczne mają za zadanie wspierać rozwój, samorealizację i zdrowie psychiczne uczestnika procesu biblioterapii. Biblioterapia to terapia przez literaturę. Traktowana jest jako rodzaj arteterapii, w której narzędziem oddziaływania jest jedna ze sztuk – literatura. Czytanie, jako jeden z podstawowych elementów procesu biblioterapeutycznego, prowadzi do istotnych zmian w procesie wychowawczym. W czasie zajęć wykorzystywane są książki-zabawki, zabawki edukacyjne, gry dydaktyczne, filmy, korzysta się z różnych nagrań – muzyki relaksującej, bajek muzycznych, piosenek dla dzieci, nagrań tekstów literackich czy terapeutycznych, nagrań odgłosów przyrody i innych. W celu aktywizacji intelektualnej oraz pobudzania wyobraźni stosuje się różnego rodzaju formy plastyczne. Dobre efekty przynosi łączenie kilku środków lub materiałów terapeutycznych, m.in. czytania utworów z działalnością plastyczną, oglądaniem filmu lub wycieczką czy sztuką teatralną. Wśród efektów zastosowania odpowiednio dobranej literatury można wymienić: poznanie przemyśleń i przeżyć innych (ich uczuć, postaw), możliwość identyfikacji z bohaterem, bezpieczne przećwiczenie się w nowej roli (być kimś innym w tym Biblioterapia – terapia przez literaturę 55 samym czasie), naukę rozwiązywania problemu, uodpornienie na trudne sytuacje, rozwijanie sfery uczuć, uspokojenie i powrót do równowagi emocjonalnej, łączność z innymi poprzez dzielenie się doświadczeniem, wzbogacanie zasobów pojęciowych, stymulację wyobraźni. Osobami prowadzącymi zajęcia biblioterapeutyczne w MBP w Chojnicach są bibliotekarki Wioletta Karpiak oraz Malwina Miszewska. W trakcie zajęć dzieci zapoznają się z tekstem literackim omówionym przez osobę prowadzącą spotkanie. Na podstawie książki lub jej fragmentu prowadzone są zajęcia plastyczne, ruchowe, krótkie scenki dramowe (w zależności od wieku grupy). Na pierwszych zajęciach każdego cyklu dzieci zapoznają się z bibliotekarkami oraz miejscem zajęć, ustalane są zasady obowiązujące w czasie wszystkich spotkań, wyjaśniane są powtarzalne elementy, mające usprawnić komunikację pomiędzy prowadzącymi a grupą. Do stałych elementów powtarzanych na każdych zajęciach należy np. mierzenie nastrojów za pomocą ręcznie wykonanych maskotek przedstawiających słońce, słońce z chmurą oraz chmurę z deszczem. Odpowiednio oznaczają one dobry, średni i zły nastrój. Dzieci mogą, ale nie muszą opowiedzieć, dlaczego wybrały miejsce przy konkretnej maskotce. Daje to możliwość uwzględnienia nastrojów panujących w grupie w części właściwej zajęć. Zajęcia biblioterapeutyczne prowadzone w Wypożyczalni i Czytelni dla Dzieci cieszą się wśród grup przedszkolnych dużą popularnością. Obecnie harmonogram Grupowe zdjęcie klasy 0 SP nr 3 w Chojnicach wykonane podczas biblioterapii (czerwiec 2013 r.) 56 Kronika chojnicka Dzieci z grupy Pszczółki z Przedszkola Niepublicznego „Bajka” z pracami wykonanymi podczas zajęć (luty 2012 r.) zajęć zapełniony jest aż do 2016 r. Najważniejszą i największą nagrodą dla bibliotekarek jest zaszczepienie nawyku obcowania z książką. Wiele dzieci uczęszczających na zajęcia biblioterapeutyczne po zakończeniu cyklu prosi rodziców o zapisanie do biblioteki i zostaje czytelnikami oddziału. Warto też podkreślić, że zajęcia biblioterapeutyczne w MBP nie skupiają się tylko na dzieciach młodszych. Kilkakrotnie prowadzone też były tego typu spotkania cykliczne z młodzieżą. Odbywały się one w czwartki popołudniami w czasie zamkniętym dla czytelników. Autorka jest kierownikiem Wypożyczalni i Czytelni dla Dzieci MBP w Chojnicach. Ukończyła studia podyplomowe Biblioterapii w Instytucie Psychologii na Uniwersytecie Wrocławskim. Prowadziła także biblioterapię z młodzieżą niedostosowaną społecznie oraz z osobami długotrwale bezrobotnymi w Ośrodku Profilaktyki Rodzinnej w Chojnicach i Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Chojnicach oraz z osadzonymi w Areszcie Śledczym w Chojnicach. Fot. ze zbiorów MBP POŻEGNANIE KAZIMIERZ JARUSZEWSKI Z Tobą odeszły anioły Wspomnienie o Józefie Chełmowskim (1934-2013) Ta wiadomość rozbiegła się lotem błyskawicy wśród uczestników Zjazdu Kaszubów we Władysławowie: Józef Chełmowski nie żyje! Trudno było w to uwierzyć, wszak pan Józef jeszcze niedawno oprowadzał po swoim królestwie pełnym dziwów wszelakich. Malował, rzeźbił, pisał, konstruował. Tworzył machiny napędzane siłami natury, obrazy na szkle i na nakręcanych rolkach, kapliczki przydrożne, rzeźby (zdumiewający Boży Internet), ule figuralne i twarzowe, instrumenty (brzozoliść, muzykonos czy werbotrep). Pisał też osobliwy traktat filozoficzny Tajemnice Świata Światów, Fot. Kazimierz Jaruszewski gdzie polemizował z tymi prawdami naukowymi, które oddalają człowieka od Natury, utożsamianej przez niego z Bogiem. I postawił przed nami to fundamentalne pytanie: Dlaczego właściwie Bogu, jako najdoskonalszej Istocie, potrzebny jest tak niedoskonały człowiek? Skala artystycznych dokonań i pasji pana Józefa jest tak wielka, iż trzeba będzie lat, by rzetelnie opisać to, co znalazło się w jego dorobku. Wiele rzeźb i obrazów zaopatrzonych zostało w sentencje i komentarze artysty (w kilku językach), na co również powinni zwrócić baczną uwagę przyszli badacze i dokumentaliści jego twórczości. Trzy rzeźby Józefa Chełmowskiego zdobiły ołtarz papieski podczas mszy świętej na sopockim hipodromie (1999 r.). Było to znaczące wyróżnienie dla kaszubskiego twórcy. Największym, przestrzennie, jego dziełem pozostaje jednak obraz Apokalipsa, 58 Kronika chojnicka Fot. Joanna Królicka-Nejman wykonany na sześciu wstęgach o łącznej długości ponad 55 metrów i szerokości 80 centymetrów. Powstałe u schyłku minionego stulecia malowidło ma być, w zamyśle twórcy, wizualną interpretacją Apokalipsy św. Jana – biblijnej księgi zapowiadającej karę Bożą za grzechy ludzkości. J. Chełmowski mawiał filozoficznie: Kto dziś zastanawia się nad czasem? Każdy tylko mówi – nie mam czasu. I tyle. Wielokrotnie nagradzany artysta, m.in. srebrnym medalem „Zasłużony Kulturze – Gloria Artis” przyznanym przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego, szczególnie zafascynowany był aniołami. Nieraz opowiadał, że od czasów dzieciństwa odczuwał obecność niewidzialnych istot. W jego tajemniczym ogrodzie, niezwykłym muzeum na wolnym powietrzu, ale też w jego pracowni odnajdziemy niezliczone wizerunki cherubinów, serafinów, tronów. Ci, którzy go dobrze znali, wiedzą, iż z aniołami obcował stale. Przy wejściu do jego pracowni nie można przeoczyć sporych rozmiarów figury czteroskrzydłej anielicy odzianej w kaszubski strój. Ta postać symbolizuje więź łączącą dwa światy od lat obecne w wyobraźni Józefa Chełmowskiego: mikrokosmos anielski i sztukę południowych Kaszub. Warto zapoznać się również z traktatem Anioły niebios. Po wizycie w domu – regionalnym muzeum J. Chełmowskiego nasza wiedza z zakresu angelologii znacznie się wzbogaci. Po śmierci pana Józefa opublikowano dziesiątki artykułów biograficznych i wspomnień. Różnie nazywano zmarłego twórcę, niekiedy bardzo patetycznie i poetycko: Leonardo da Vinci z Brus, Kaszubski Leonardo, Osobowość renesansowa przełomu wieków, Ambasador Brus i Ziemi Zaborskiej tudzież Artysta osobny. Wcześniej określano Z Tobą odeszły anioły... 59 go też mianem Żywego skarbu kultury kaszubskiej. Kilkakrotnie rozmawiałem, w latach 90. XX w. i później, z Józefem Chełmowskim. Postrzegałem go jako człowieka skromnego (choć jego sława rosła), przyjaznego, oczytanego, jednakże skrywającego w sobie coś nieodgadnionego. Jakby otrzymał od Stwórcy jemu tylko znany depozyt. Już podczas pierwszego spotkania znaleźliśmy wspólny temat. Gospodarz doskonale znał dorobek literacki Goethego. Czytał w oryginale dzieła tego autora, Kanta i kilku innych myślicieli niemieckich. Jestem zauroczony balladami romantycznymi Goethego, dlatego dyskusja o Królu olch toczyła się wartko. A potem przyszedł czas na arcydramat. O Fauście pan Józef mógłby opowiadać godzinami. I polemizować z moimi uwagami. Nie wiem, jaką tajemnicę nosił ten, dla niektórych charyzmatyczny, artysta i filozof, ale jego twórczość powinna zostać rychło poddana naukowemu oglądowi. Znając pana Józefa, wcale mu się to nie uśmiecha… Pierwsze słowa, które przyszły mi do głowy, 6 lipca br. we Władysławowie, po otrzymaniu informacji o zgonie twórcy, pochodziły z tekstu piosenki Eli lama sabachtani zespołu Wilki (1992 r.): Z Tobą odeszły anioły (…) I tak wszystko to, co mamy, jest w naszych sercach. Pamięć o tak zasłużonym człowieku dla kultury Kaszub, ale także ziemi chojnickiej, pozostanie w sercach szczególnie tych, którzy go poznali. Józef Chełmowski stał się bowiem cząstką naszej pomorskiej tradycji. Będzie nam go brakowało… Może, jego śladem, postaramy się stworzyć swoje maszyny do łapania żywiołów? Kronika chojnicka 60 KRONIKA WYDARZEŃ LIPIEC 5-7 Po raz 21. odbył się Festiwal Sztuki Ulicznej „Chojnicka Fiesta”, zorganizowany przez Chojnicki Dom Kultury. Wystąpiło 9 grup teatralnych z Polski, Czech i Ukrainy. 6 Kaszubi z Chojnic uczestniczyli w XV Zjeździe Kaszubów we Władysławowie. W wieku 79 lat zmarł Józef Chełmowski, artysta ludowy z Brus-Jagli. Pochowany został 9 lipca na cmentarzu parafialnym w Brusach. 10-14 Chojnickie Bractwo Rycerskie Herbu Tur oraz More maiorum – Mieszczanie grodu Konitz uczestniczyli w Dniach Grunwaldu 2013 i Inscenizacji Bitwy pod Grunwaldem. 13 Zespół MBF działający przy parafii Matki Boskiej Fatimskiej podczas koncertu promował swoją pierwszą płytę. 15 W czytelni MBP otwarta została wystawa „Profesor Ludwik Zabrocki – wybitny językoznawca rodem z Czerska”. 16 Chojnickie Studio Rapsodyczne zdobyło drugą nagrodę na Ogólnopolskim Festiwalu Teatrów Studenckich w Akademii Teatralnej w Warszawie, za spektakl „Dziecko dla początkujących” w reżyserii Grzegorza Szlangi. 18 W Chojnicach gościł europoseł Jan Kozłowski, były marszałek Sejmiku Województwa Pomorskiego. Przedstawiciele starostwa powiatowego odebrali w MSW w Warszawie nagrodę, 50 tys. zł, za zajęcie drugiego miejsca w konkursie „Kibicuję bezpiecznie”. 19 „Władcy polscy w medalierstwie” – pod takim hasłem w muzealnej Baszcie Kurza Stopa odbyło się spotkanie z kolekcjonerem Bogdanem Kufflem. 20-27 III Festiwal Sportu zorganizowany dla dzieci i młodzieży przez Chojnickie Stowarzyszenie Partnerstwa Miast oraz Stowarzyszenie Biegaczy „Lauf-Gemeinschaft” z Emsdetten. 22 Zainaugurowano „Wakacyjną Szkołę Muzyczną” przygotowaną dla młodzieży przez Fundację Rozwoju Ziemi Chojnickiej i Człuchowskiej. 24 W galerii „Okno sztuki” Chojnickiego Domu Kultury wystawione zostały dwa obrazy autorstwa chojniczanina Romana Drozdowskiego, wykonane ze sprasowanej słomy. 26 W ramach Międzynarodowego Festiwalu Folkloru „Kaszubskie spotkania z folklorem świata” w Chojnicach wystąpiły zespoły z Meksyku, Paragwaju, Rosji, Węgier, Serbii, Ukrainy i Polski. 28 Podczas XXXVI Kaszubskiej Wystawy Psów Rasowych można było zobaczyć ponad 700 psów 150 ras. Kronika wydarzeń 61 SIERPIEŃ 1 Spomlek z Radzynia Podlaskiego przejął chojnicką Okręgową Spółdzielnię Mleczarską. 3 Do późnych godzin nocnych w Fosie Miejskiej trwała XIX Chojnicka Noc Poetów. Rozstrzygnięty został XIX Ogólnopolski Konkurs Poetycki Jednego Wiersza. 5 Polsko-holenderski wieczór z ostrym graniem w pubie Kornel – wystąpili Grown Cold z Holandii i Tantrum z Chojnic. 6 Chojnickie produkty wystawione były na stoisku Pomorskich Smaków czynnym podczas Jarmarku Dominikańskiego w Gdańsku. Ekspozycję przygotowała Promocja Regionu Chojnickiego. 9-10 Zespoły goszczące na XVI Festiwalu Piosenki Żeglarskiej w Charzykowach zaprezentowały się w minikoncertach także na chojnickim rynku. 10-11 III Chojnickie Noce Operetkowe odbyły się w Fosie Miejskiej. Można było obejrzeć spektakl muzyczny „Nie kochać w taką noc to grzech” oraz operetkę „Zemsta nietoperza”. 11 Mecz „Chojniczanki”, grającej w I lidze, po raz pierwszy transmitowany był w ogólnopolskiej stacji telewizyjnej Orange Sport. 12 Do Chojnic przyjechał prezes Kongresu Nowej Prawicy Janusz Korwin-Mikke. 13 Po dwutygodniowym pielgrzymowaniu pątnicy z Chojnic dotarli na Jasną Górę. 17-18 Ogólnopolskie Mistrzostwa w Układaniu Kostki Rubika w Centrum Edukacyjno-Wdrożeniowym oraz Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej. 25 Festiwal Marzeń 2013 na boisku przy Parku Wodnym. Gwiazdą wieczoru była Kate Ryan. 28 W konkursie Modernizacja Roku 2012 park Tysiąclecia otrzymał pierwsze miejsce w kategorii „Rewitalizacje terenów zieleni i zespołów urbanistycznych”. Zwyciężył także w głosowaniu internetowym na najpopularniejsze modernizacje w Polsce w kategorii „Tereny zieleni”. 30 Pierwsze urodziny świętowała chojnicka grupa PaT, czyli grupa teatralna utworzona w ramach programu PaT – Profilaktyka a Ty, Profilaktyka a Teatr. 31 VII Turniej Rycerski z inscenizacją oblężenia Chojnic w 1466 r. Promowana była książka Piotra Chlebowicza Ręczna broń palna w średniowieczu, wydana w serii Biblioteka Filomaty. W podziemiach kościoła gimnazjalnego czynna była wystawa fotograficzna „Turnieje Rycerskie 2007-2012”. Kronika chojnicka 62 WRZESIEŃ 2 Miejska inauguracja roku szkolnego odbyła się w wyremontowanej SP nr 5. 7 Na „Narodowe Czytanie” dzieł Aleksandra Fredry do Fosy Miejskiej zaprosiła Miejska Biblioteka Publiczna wraz ze Stowarzyszeniem LekTURa. 8 W charytatywnym meczu piłki nożnej zmierzyli się samorządowcy, przedsiębiorcy, księża i urzędnicy. Dochód, 3700 zł, przekazany został szkole dla dzieci niewidomych w Laskach. 10 270 uczniów obejrzało w Centrum Edukacyjno-Wdrożeniowym interaktywną wystawę edukacyjną „Akademia Odkrywców”. 14 Delegacja Chojnic uczestniczyła w Korsuniu Szewczenkowskim w obchodach święta tego miasta. W ich trakcie zaakcentowane zostało 25-lecie partnerstwa. Do Bazyliki uroczyście wniesiona została kopia obrazu Matki Bożej Pocieszenia, który w 1852 r. przeniesiony został z Chojnic do Wiela do powołanego tam Bractwa Matki Bożej Pocieszenia. 14-15 Dni Kultury Japońskiej z okazji 20-lecia Chojnickiego Stowarzyszenia Aikido. 18 Po długiej chorobie w wieku 63 lat zmarła Zofia Mayer, założycielka Warsztatów Terapii Zajęciowej. Pogrzeb odbył się 21 września w Silnie. 20 Ognisko Pokoleń w Liceum Ogólnokształcącym im. Filomatów Chojnickich. Odsłonięte zostały portrety byłego nauczyciela Władysława Tatarkiewicza oraz absolwenta szkoły, językoznawcy Ludwika Zabrockiego. Kazimiera Szark, prezes Fundacji „Szarża pod Krojantami”, otrzymała tytuł Honorowej Obywatelki Gminy Chojnice. 20-24 Dni Sztuki w trzecią rocznicę otwarcia Galerii – Muzeum Janusza Trzebiatowskiego. 21 Obchody Dnia Seniora w parku Tysiąclecia. 26 Chojnicka Spółdzielnia Socjalna zdobyła I nagrodę w konkursie „Lodołamacze 2013” w województwie pomorskim, w kategorii zakładów pracy chronionej. 27 Otwarcie kina cyfrowego w Chojnickim Domu Kultury, umożliwiającego projekcję filmów w systemie 3D i z nagłośnieniem Dolby Digital. Tomasz Szwed, piosenkarz country i folk, a zarazem autor książek dla najmłodszych spotkał się z dziećmi w miejskiej bibliotece. 27-29 Delegacja Chojnic uczestniczyła w partnerskim Emsdetten w uroczystościach 75-lecia nadania praw miejskich. Oprac. Anna Maria Zdrenka Kwartalnik Chojnicki nr 5/2013 Z DZIEJÓW miasta WOJNA WŁODZIMIERZ JASTRZĘBSKI O drezynie, która rozpętała II wojnę światową Przez wiele lat powojennych w Polsce utrzymywano, iż strzały oddane w dniu 1 września 1939 r. o godzinie 4.45 z armat pancernika Schleswig-Holstein w kierunku polskiej bazy magazynowej na Westerplatte rozpoczęły polsko-niemieckie działania wojenne, a tym samym przyczyniły się do wybuchu II wojny światowej. Potem pojawiały się różne wątpliwości co do tego, bowiem okazało się, że w różnych częściach terytorium Polski międzywojennej miały miejsce już nieco wcześniej niemieckie ataki, np. zbombardowanie położonego w powiecie sieradzkim miasteczka Wieluń. Do incydentów takich można także zaliczyć wydarzenia, jakie rozegrały się na stacji kolejowej w położonych tuż przy granicy polsko-niemieckiej Chojnicach, rozpoczynającej trasę tranzytową pomiędzy rozbitymi na dwie części terenami Rzeszy Niemieckiej. W dniu 1 września 1939 r. o godzinie 4.15 niemieccy kolejarze z położonej po stronie niemieckiej stacji Firchau (Wierzchowo) zapowiedzieli – zgodnie z rozkładem jazdy – swoim polskim kolegom z dworca w Chojnicach odjazd pociągu tranzytowego linii Berlin – Królewiec. Była to jednak mistyfikacja, bowiem po upływie około 15 minut, czyli o godzinie 4.30, na dworzec chojnicki wtoczył się niemiecki pociąg pancerny, który poprzedzała opancerzona drezyna. Ta ostatnia – jak z tego widać – jako nieprzyjacielski pojazd wojskowy wcześniej, aniżeli miało to miejsce w Gdańsku, naruszyła drogą lądową nietykalność polskiej granicy. Podczas gdy drezyna pojechała dalej, z zatrzymującego się pojazdu wojskowego wysypali się niemieccy żołnierze, którzy w mig opanowali stację i przylegające do niej obiekty kolejowe. Zdezorientowani kolejarze oraz obstawiający granicę żołnierze z opóźnieniem rozpoczęli polską kontrakcję. W jej wyniku udało się zatrzymać pancerkę, a nacierających wehrmachtowców przegnać poza granicę chojnickiego dworca. Podczas gdy niemiecka drezyna jechała po torach dalej do przodu, w Chojnicach mniej więcej do godziny 14.00 toczyły się walki polskich obrońców z przekraczającymi pobliską granicę regularnymi oddziałami hitlerowskiego Wehrmachtu. 66 Z dziejów miasta O posuwającym się po torach nieprzyjacielskim pojeździe pancernym, uzbrojonym w karabin maszynowy i obsadzonym przez 4-osobową załogę polscy kolejarze zaczęli się kolejno wzajemnie informować drogą telegraficzną. Wiadomość z dworca w Chojnicach najpierw dotarła do strażnicy kolejowej w Krojantach, potem do jej odpowiedniczki w Rytlu, a następnie do stacji kolejowej w tejże samej miejscowości. Tutaj zdołano przestawić zwrotnicę, tak że drezyna wpadła na ślepy tor i wykoleiła się. Następnie najechał na nią i kompletnie rozbił jej kadłub wiozący z Chojnic uciekinierów kolejowych pociąg ewakuacyjny. Jej załogę po krótkiej walce wzięli do niewoli żołnierze przebywającej w Rytlu kompanii Batalionu Obrony Narodowej „Tuchola”. Z całą pewnością wiadomo, że zlikwidowali oni na miejscu dowódcę niemieckiego pojazdu wojskowego, a przypuszczalnie także i jego trzech współtowarzyszy. Z tej też przyczyny po zajęciu terenu chojnickiego przez Niemców hitlerowcy w ramach odwetu rozpoczęli polowanie na rzekomych sprawców nieszczęścia ich pobratymców. Jako pierwszy został w końcu października 1939 r. aresztowany przez hitlerowski Selbstschutz dowodzący w Rytlu plutonem BON „Tuchola” ppor. rezerwy Jan Wojciech. Na co dzień był nauczycielem w podsępoleńskiej wsi Płocicz. Po zrzuceniu polskiego munduru powrócił on do swej rodzinnej miejscowości. Na skutek donosu wraz z grupą przedstawicieli polskiej inteligencji aresztowano go i następnie zamordowano na początku listopada 1939 r. w podtucholskim miejscu straceń w Rudzkim Moście. Więcej czasu zajęło chojnickiemu gestapo ustalanie dalszych pośrednich sprawców nieszczęścia niemieckiej załogi drezyny. W dniu 12 września 1941 r. zo- Drezyna – szynowa wersja samochodu pancernego Sd. Kfz 231 O drezynie, która rozpętała II wojnę światową 67 stali aresztowani: Kazimierz (ojciec) i Wojciech (syn) Sanderowie z Krojant, którzy pechowego dnia 1 września 1939 r. pełnili służbę na strażnicach kolejowych w Krojantach i Rytlu. Obu skierowano do obozu koncentracyjnego w Stutthofie. Drugi z nich, Wojciech Sander, zmarł tam już w listopadzie 1941 r. Ojciec – Kazimierz, którego Niemcy podejrzewali o to, że ze swego miejsca pracy miał rzekomo ostrzelać niemiecką drezynę, zginął w hitlerowskim obozie w maju 1942 r. Hitlerowcy zaciekle poszukiwali także zawiadowcy stacji w Rytlu Leonarda Pokrzywińskiego. Przetrwał on jednak okupację dzięki rodzinie, przebywając przez cały czas w ukryciu. Najpierw tajemny schowek skonstruował mu w swoim obejściu gospodarczym brat Jan zamieszkały w Młynkach koło Rytla. Kiedy jednak gestapo zorientowało się co do tej kryjówki, Leonard został w konspiracji przeniesiony do zagrody wuja Franciszka w oddalonej o około 10 kilometrów od Chojnic wsi Powałki. I na tym skończyła się nieprzemyślana przez hitlerowski sztab wojskowy eskapada niemieckiej drezyny. STOWARZYSZENIA KAZIMIERZ OSTROWSKI Chojnickie gniazdo „Sokoła” Rodowód Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” jest związany ze Lwowem, tam bowiem w 1867 r. powstało jego pierwsze gniazdo. Dopiero w latach 80. XIX w. zostały założone kolejne koła w Galicji i Małopolsce (m.in. w Stanisławowie, Przemyślu, Tarnowie, Krakowie), a w 1892 r. powstała jednolita organizacja pod nazwą Związek Sokolstwa Polskiego z siedzibą we Lwowie. W zaborze pruskim pierwsze gniazdo powstało w 1884 r. w Inowrocławiu, następne w 1886 r. w Bydgoszczy i Poznaniu, wkrótce liczne ogniwa towarzystwa zaczęły powstawać na Śląsku. Towarzystwo „Sokół” propagowało sport, gimnastykę i zdrowy styl życia. Obok podnoszenia sprawności fizycznej oraz tężyzny poprzez uprawianie sportów letnich i zimowych, toczyła się w gniazdach „Sokoła” praca wychowawcza, której celem było wpojenie młodzieży wartości moralnych. Idea organizacji zawierała się w klasycznej sentencji głoszonej przez rzymskiego poetę Juvenalisa mens sana in corpore sano, czyli „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Wśród kultywowanych wartości na czoło wysuwało się podtrzymywanie i rozwój świadomości narodowej. Praca w tym duchu miała przygotować kadry sprawnych i umotywowanych patriotycznie Polaków do walki o niepodległość Polski, toteż zakres działalności obejmował także przysposobienie wojskowe, podobnie jak na początku XX w. w innych organizacjach młodzieżowych – powstających wówczas Polskich Drużynach Strzeleckich i drużynach skautowych. W 1914 r. „Sokół” w Małopolsce przystąpił do Legionów Polskich. Od 1918 r. siedziba władz Związku Sokolstwa Polskiego znajdowała się w Warszawie, zaś cele pozostały niezmienne – były nimi krzewienie kultury fizycznej i sportu oraz wychowanie patriotyczne i przysposobienie wojskowe. Po II wojnie światowej komunistyczne władze Polski Ludowej zdelegalizowały organizację. Reaktywacja nastąpiła w 1989 r., 6 listopada tego roku „Sokół” został zarejestrowany. Obecnie zrzesza ok. 10 tys. członków w 86 kołach. *** Idea „Sokoła” dość wcześnie dotarła również na ziemię chojnicką. W 1904 r. powstało gniazdo w Łęgu, w 1912 r. w Czersku. W roku 1919, ostatnim roku pod rządami pruskimi, powstały gniazda w Brusach, Czyczkowach, Chojnicach i Lubni, a już w wol- Chojnickie gniazdo „Sokoła” 69 nej Polsce w 1923 r. w Brzeźnie Szlacheckim, w 1924 r. w Ogorzelinach, Rytlu i Konarzynach. Wraz z odzyskaniem niepodległości zaszła konieczność stworzenia nowej struktury organizacji; w maju 1920 r. został założony II Okręg Dzielnicy Pomorskiej Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, obejmujący powiaty chojnicki, tucholski i sępoleński z siedzibą w Tucholi. Ponieważ jednak nowe gniazda najliczniej powstawały w powiecie chojnickim, w 1923 r. siedzibę okręgu przeniesiono do Chojnic. W Chojnicach założycielskie zebranie „Sokoła” odbyło się 12 sierpnia 1919 r. Zwołali je ówcześni przywódcy ludności polskiej i działacze niepodległościowi, m.in. Feliks Kopicki, Aleksander Standera, Antoni Lisewski, Antoni Ulandowski. Pierwszym prezesem został mec. Kopicki. Sylwetka tego zasłużonego działacza (1872-1949) jest znana dzięki różnym formom jego aktywności. Był Kaszubą z Połczyna k. Pucka, w gimnazjum w Wejherowie działał w kole filomackim, studia prawnicze odbył w Gryfii (Greifswaldzie) i Berlinie. W 1902 r. osiedlił się w Chojnicach. Jako adwokat bronił Polaków w procesach politycznych. W lipcu 1919 r. został wybrany komendantem Straży Ludowej. Założył Towarzystwo Ludowe oraz zainicjował utworzenie Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” – w obydwóch organizacjach powierzono mu funkcję prezesa. W 1921 r. wybrany został przewodniczącym Rady Miejskiej i był nim do opuszczenia miasta w 1936 r. Przez kilkanaście lat (do 1935 r.) pełnił funkcję prezesa Izby Adwokackiej Pomorskiej. W Chojnicach mieszkał we własnym domu przy pl. Jagiellońskim 8 (znajduje się tam tablica pamiątkowa), w 1936 r. przeprowadził się z rodziną do Gdyni. W listopadzie 1942 r. aresztowany przez gestapo, był więziony w Gdańsku oraz w Stutthofie. Z powodu paraliżu nie został ewakuowany. Zwolniono go z obozu 26 lutego 1945 r. Zmarł 17 kwietnia 1949 r. w Gdyni. Wkrótce po odzyskaniu niepodległości gniazdo chojnickie rozrosło się do 180 druhów i wykazywało się wielką żywotnością. Do grona najaktywniejszych należeli m.in. Wojciech Warsiński, Tomasz Sikora oraz urzędnik samorządowy Henryk Kaliszan, którzy zjednywali nowych członków i sympatyków. 16 czerwca 1924 r. prezesem wybrano nauczyciela Państwowego Gimnazjum Klasycznego Mieczysława Szczepańskiego. Pod jego kierownictwem gniazdo rozwijało się bardzo pomyślnie, a organizowane imprezy i zawody sportowe przyczyniały się do wzrostu popularności. Do najpoważniejszych imprez należały coroczne zloty okręgowe, m.in. w Chojnicach w 1921 i 1925 r., połączone z zawodami okręgowymi. Co roku także organizowano biegi okrężne o puchar przechodni „Dziennika Pomorskiego” (wg ówczesnej nazwy – puchar wędrowny) oraz bieg na przełaj o puchar mec. Kopickiego. W 1925 r. członkowie „Sokoła” ufundowali kamienną płytę Nieznanego Żołnierza, która została założona na pl. Jagiellońskim. W 1927 r. został na nowo powołany oddział żeński, którym energicznie kierowała druhna Piełowska, żona lekarza. Kolejnymi prezesami gniazda w Chojnicach byli naczelnik więzienia Stanisław Gałła oraz dyrektor Miejskiej KKO Roman Czarnowski. Natomiast wśród działaczy II Okręgu (chojnickiego) spotykamy M. Szczepańskiego jako prezesa, po nim zaś funkcję tę objął adwokat Hipolit Krzyżański. Sekretarzem na szczeblu okręgu był H. Kaliszan. Nie sposób przecenić zasługi M. Szczepańskiego nie tylko dla „Sokoła”, lecz w ogóle dla rozwoju sportu w Chojnicach. Urodzony w 1891 r. w Dębieniu pow. Lubawa, maturę zdał w 1913 r. w seminarium nauczycielskim w Gdańsku-Wrzeszczu. Podczas wojny jako 70 Z dziejów miasta żołnierz został dwukrotnie ranny i zatruty gazem. Po wojnie był nauczycielem i aktywnym działaczem oświatowym w Lubawie. Uzupełniał wykształcenie, studiując w Centralnej Wojskowej Szkole Gimnastyki i Sportów w Poznaniu. We wrześniu 1923 r. został przeniesiony przez kuratorium na stanowisko nauczyciela w gimnazjum klasycznym w Chojnicach. Założył silne gimnazjalne koło sportowe „Grom”, prowadził kursy szkoleniowe w zakresie wychowania fizycznego dla nauczycieli. Był stałym członkiem powiatowego komitetu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego, członkiem Komisji Oświatowej i Sportowej w Radzie Miejskiej. We wrześniu 1939 r. zdołał uniknąć aresztowania, wyjechał do Radomia, gdzie pracował w niemieckiej firmie budowlanej jako tłumacz. W marcu 1945 r. pieszo powrócił do Chojnic, niezwłocznie zorganizował gimnazjum i liceum oraz gimnazjum kupieckie. Został w tym roku przeniesiony do Sopotu, gdzie był nauczycielem LO do przejścia na emeryturę w 1958 r. Ożeniony był z Wandą Kopicką, wychowanką adwokata Feliksa Kopickiego. Ich córka Elżbieta (1925-1948) została zamęczona w więzieniu UB w Gdyni. Zmarł w 1973 r. w Gdyni. „Sokół” był przez cały okres międzywojenny najliczniejszą i najsilniejszą organizacją sportową w Chojnicach, umożliwił rozwijanie sportowych zainteresowań i podnoszenie fizycznej sprawności setkom chłopców i dziewcząt. Na samym początku była to gimnastyka, choć pod tym terminem kryły się wówczas także inne dyscypliny. Wkrótce zaczęły się tworzyć nowe sekcje. „Dziennik Chojnicki” w numerze z 10 maja 1922 r. w imieniu zarządu „Sokoła” zapraszał „lubowników, sportowców i mających chęć do gry w piłkę nożną” do zgłaszania się w hali ćwiczeń na pl. Piastowskim (w remizie strażackiej) do nowo tworzonej sekcji piłkarskiej. Dwa lata później, 24 czerwca 1924 r., na zebraniu postanowiono przystąpić do Okręgowego Związku Piłki Nożnej. W następnych latach partnerami drużyn „Sokoła”, występujących w zielonych koszulkach z białymi wypustkami, były zespoły m.in. z Bydgoszczy, Tczewa, Kościerzyny, Starogardu, ale goście z reguły zwyciężali, i to nieraz wysoko. W latach 30. „Sokół” brał udział w rozgrywkach klasy „C”, a skład drużyny (1936 r.) był następujący: bramkarz Majer, obrońcy Badziąg, W. Joachimczyk, pomoc Badziąg, Tkacki, Chrzan, atak Leon Kalitowski, Megger, Lubiński, Nurkowski, Szultka. Prasa ówczesna nie miała zwyczaju podawać imion zawodników, a dziś trudno to ustalić. Dodajmy, że „Sokół” ulegał też na murawie „Chojniczance”. Lepiej wiodło się zawodnikom „Sokoła” w lekkoatletyce. Sekcja ta istniała już od początku lat 20., brakowało jednak wykwalifikowanych instruktorów, toteż sukcesy przyszły stopniowo dopiero po kilku latach dzięki wytrwałym treningom. W organizowanych dorocznych zawodach okręgowych, festynach i mistrzostwach Pomorza brali często udział sportowcy wysokiej klasy, od których młodzież chojnicka wiele się uczyła. Bezkonkurencyjni byli lekkoatleci „Sokoła” Chojnice w swoim okręgu, sięgali jednak po laury również na zawodach wojewódzkich, o czym skwapliwie donosiły miejscowe gazety. W 1922 r. dh Szukalski zwyciężył w Toruniu w skoku w dal i biegu na 800 m. 15 sierpnia 1933 r. „Dziennik Pomorski” informował, iż na zlocie dzielnicowym w Toruniu reprezentanci okręgu chojnickiego zwyciężyli w biegu drużynowym, drugie miejsce zajęli w sztafecie 4 x 100 m, trzecie miejsce w sztafecie olimpijskiej. W 1935 r. na zawodach o mistrzostwo „Sokoła” Dzielnicy Pomorskiej w Tucholi bieg na 100 m wygrał Rusinek (11,9 sek.), na 800 m Megger, Chojnickie gniazdo „Sokoła” 71 Drużyna piłkarska „Sokoła” (zdjęcie udostępnione przez Mirosława Andraszczyka) skok w dal i skok o tyczce Franciszek Gierszewski, zwyciężyła również chojnicka sztafeta 4 x 100 m w składzie: Rusinek, Reszczyński, Szóstak i Uziębło („Dziennik Pomorski” z dn. 7 sierpnia 1935 r.). Na koniec tego roku ogłoszono listę 10 najlepszych w poszczególnych konkurencjach, na której nie zabrakło sportowców chojnickiego „Sokoła”: na 100 m Rusinek, 20 m, 110 m przez płotki i skok w dal Stańczak, rzut dyskiem Labenz, rzut oszczepem Franciszek Stuwa. W 1938 r. F. Gierszewski na zawodach w Bydgoszczy zdobył krajowe mistrzostwo Związku Sokolstwa w skoku o tyczce wynikiem 3,30 m. Dobre wyniki lekkoatletów przysparzały „Sokołowi” popularności i zachęcały młodzież do uprawiania sportu. Miały swoich zwolenników również inne dyscypliny, lecz tworzące się sekcje działały niesystematycznie i z przerwami. Już w 1920 r. druh Rytlewski zorganizował „oddział rowerzystów”, który trenował w myśl wskazówek instruktora dojeżdżającego z Torunia. Rowerzyści, zwani też „kołownikami”, nie mieli zbyt wielu okazji uczestniczyć w wyścigach i rajdach, rekompensowali sobie to wycieczkami na Kaszuby i w Bory Tucholskie. W rozgrywkach mistrzowskich w ramach Związku Sokolstwa uczestniczyły chojnickie drużyny koszykówki i siatkówki. W latach 30. istniała sekcja bokserska, ale nie miała większych sukcesów. Dłużej natomiast utrzymywała się sekcja hokeja na lodzie, lecz jej działalność była zależna od zimowych warunków – treningi i mecze odbywały się na Jeziorze Zakonnym (na terenie obecnego parku Tysiąclecia), bez powodzenia próbowano zrobić lodowisko na części stadionu. Poziom drużyny był niezły, z reguły jednak przegrywała z „Chojniczanką” i „Gromem”. Sekcja tenisa sportowego, którą prowadził entuzjasta tej dyscypliny dh Szukalski, uczestniczyła przede wszystkim w indywidualnych i drużynowych mistrzostwach miasta, które przeważnie odbywały się w kręgielni Franciszka Węsierskiego przy ul. Batorego. Doraźnie, głównie rekreacyjnie, zajmowali się członkowie „Sokoła” sportami wodnymi na Jeziorze Charzykowskim – pływaniem, piłką wodną, turystyką kajakową. 72 Z dziejów miasta Sport i turystyka stanowiły główny nurt działalności sokolej organizacji. Obok gimnazjalnego „Gromu” i założonego w 1930 r. klubu „Chojniczanka”, „Sokół” zapisał piękną kartę w historii chojnickiego sportu w dwudziestoleciu międzywojennym. Porównując ówczesne wyniki sportowe do dzisiejszych, winniśmy jednak stale mieć na uwadze, w jakich warunkach uprawiano sport amatorski przed 90 czy 80 laty – bez sal gimnastycznych, przyzwoitego boiska piłkarskiego, na prymitywnych bieżniach i skoczniach, bez zaplecza sanitarnego, w kupionych za własne pieniądze ubiorach i butach itd. Do czasu otwarcia stadionu miejskiego w 1932 r. mecze piłkarskie rozgrywano m.in. na polanie w lesie miejskim. Jedyna w mieście, niewielka sala gimnastyczna obok konwiktu, należąca do męskiego gimnazjum, zupełnie nie przypominała (parametrami i standardem) współczesnych obiektów tego typu, podobnie jak sala w remizie strażackiej na pl. Piastowskim, którą starsi mieszkańcy Chojnic jeszcze pamiętają; rozebrana została w latach 60. ub. wieku. Drugi wartki strumień w łonie Towarzystwa wyznaczała działalność pozasportowa, o której nie wolno zapomnieć. Było wówczas regułą, że wszelkie stowarzyszenia społeczne, w tym i sportowe, organizowały życie kulturalne i towarzyskie swoich członków. Było ono nieraz bardzo intensywne. Przy gnieździe „Sokoła” w Chojnicach istniała sekcja teatralna, która przygotowywała premiery sztuk dramatycznych niemal na każdy zlot lub ważniejsze zawody. Urządzano wieczornice artystyczne z okazji świąt narodowych, rocznic historycznych, np. 9 listopada 1935 r. przygotowano program wieczornicy kościuszkowskiej. Dużym powodzeniem cieszyła się wielokrotnie wystawiana sztuka „Łobzowianie”, nasycona elementami folkloru krakowskiego. Wystawiano jasełka, uroczyście obchodzono święta kościelne, organizowano spotkania gwiazdkowe, zabawy taneczne (także z występami scenicznymi), wiosną i latem urządzano majówki i pikniki. Tak prowadzona systematyczna działalność wnosiła w życie organizacji cenne walory wychowawcze i integrowała młodzież. Zebrania i imprezy kulturalne odbywały się w różnych lokalach, w restauracjach przy hotelach Engla, Urbana, Kaletty i innych. Podczas zebrań, które gromadziły nierzadko ponad stu uczestników, zawsze wygłaszano wykłady na temat idei sokolstwa oraz poszerzające wiedzę ogólną. „Gniazdo [w Chojnicach] tętni życiem świadome swych celów i zadań, które ciążą na placówce tak daleko wysuniętej na zachód, a otoczonej i zagrożonej niemczyzną” – napisano w książce wydanej z okazji dziesięciolecia niepodległości. Bibliografia • „Dziennik Pomorski” (do 1922 r. – „Dziennik Chojnicki”) – 1920-1939 • Borzyszkowski J., Organizacje społeczne, ich udział w kulturze i sztuce, w: Dzieje Chojnic, red. K. Ostrowski, Chojnice 2010, s. 508-523 • Ostrowski K., Narodziny i początki sportu w Chojnicach w dwudziestoleciu międzywojennym, „Zeszyty Chojnickie” 1978, nr 9, s. 114-140 • Sokół na Pomorzu w dziesięciolecie niepodległości, praca zbiorowa, Grudziądz 1929 • Szews J., Kopicki Feliks, w: Słownik biograficzny Pomorza Nadwiślańskiego, t. II, Gdańsk 1994, s. 449 • Szews J., Szczepański Mieczysław, w: SBPN, Suplement II, Gdańsk 2002, s. 268. • Wycech Cz., Powiat chojnicki, Chojnice 1936, s. 207-208 LOTNICTWO MARIUSZ BRUNKA Uzupełnienie z poprawką: dzieje pewnego lotu Gdy dzisiaj wpatrujemy się w niebo, nie robią na nas nadmiernego wrażenia smugi świadczące o przelotach lotniczych. Samoloty przestały być atrakcją, chociaż Chojnice są podobno położone w miejscu, nad którym odbywa się bardzo intensywny ruch powietrzny. Inaczej odbierali te sprawy niegdysiejsi chojniczanie. I tak, Franciszek Pabich wspomina w swoim Małym leksykonie chojnickim (1986), że po wschodniej stronie szosy kościerskiej, na terenie dzisiejszego osiedla 700-lecia, założono przed I wojną światową lotnisko (s. 49-50). Zważywszy na fakt, że pierwszy udany i bezspornie odbyty lot samolotem braci Wright miał miejsce w grudniu 1903 r., było to zaiste niesłychane tempo. Osiemnastowieczne balony, szybowce Ottona Lilienthala i sterowce hrabiego Ferdynanda Zeppelina poprzedziły samolotową gorączkę początku nowego wieku, gdy maksymalna szybkość i dystans splatały się nierozerwalnie z ryzykiem pokonywania barier, zdawałoby się, nie do pokonania… W innym miejscu leksykonu pisze Pabich pod hasłem „Letort (Letord) Leon, lotnik francuski. W dniu 25 sierpnia 1913 r. dokonał pierwszego długodystansowego lotu na dwupłatowcu z Paryża do Chojnic. Wylądował wówczas na dziedzińcu domu przy ul. Dworcowej 20 (obecnie miejsce garażowania autobusów komunikacji miejskiej). Letort był wspólnikiem wytwórni samolotów w Lyonie, która nosiła nazwę »Letord«” (s. 47). Dla uściślenia wypadałoby przy tej informacji podać, iż chodzi o jednego z pionierów francuskiego lotnictwa Léona Letorta (1889-1913). I chociaż bardzo szybko również pośród Polaków znaleźli się śmiałkowie przestworzy, na czele z Michałem Scipio del Campo (1887-1984), dla Chojnic najważniejszy w tym względzie pozostanie jednak L. Letort. Należy również podkreślić, iż ów lot nie odbywał się pomiędzy Paryżem a Chojnicami (jak utrzymuje Pabich), które podobnie jak Berlin były tylko miejscem postoju i uzupełnienia paliwa, ale ostatecznie jego trasę zakończono w Gdańsku. Stąd też w literaturze francuskiej określa się go mianem lotu „Paris – Dantzig”. Niemniej, wrażenie, jakie wywołał, było na tyle silne, iż utwaliło się w pamięci mieszkańców. 74 Z dziejów miasta Sam Letort należał do pierwszego pokolenia lotników francuskich. Obok poległego w końcu I wojny światowej E. Gilberta, a przede wszystkim L. Blériota, który przelatując nad kanałem La Manche – jak mawiali angielscy żurnaliści – doprowadził do tego, że „Anglia przestała być wyspą”! Z kolei, jego długodystansowe loty, w tym na krańce ówczesnych Niemiec, miały świadczyć nie tylko o rosnących możliwościach samolotów, ale i zaangażowaniu Francji w powietrzny wyścig zbrojeń, co „przy okazji” musiało bardzo odpowiadać polskim poddanym cesarza Wilhelma II, upatrującym zawsze we Francji pożądanej sojuszniczki… Także ostatni lot („Paryż – Bordeaux – Paryż”) zaledwie 24-letniego pilota służył podkreśleniu zaawansowania francuskiej awiacji. Niestety, warunki atmosferyczne i kłopoty techniczne samolotu przyczyniły się do tego, że 10 grudnia 1913 r. Léon Letort zginął w katastrofie w Barbezieux. Wracając do kwestii niegdysiejszego lotniska w Chojnicach, należałoby zauważyć, iż gdyby istniało ono w chwili lotu Letorta, na pewno tam skierowałby się on w celu bezpiecznego lądowania. Tym samym za bardziej poprawne należałoby uznać założenie, iż fakt ten skłonił dopiero ówczesne władze do podjęcia tej inwestycji, chociaż nigdy nie przybrała ona postaci na tyle zadawalającej, aby myśleć o lotnisku cywilnym w naszym mieście. Na to przyjdzie nam zatem jeszcze poczekać. Ale pomarzyć można… GENEALOGIA TOMASZ MARCIN CISEWSKI Korzenie chojniczan: von Grabowscy Celem artykułu jest przybliżenie historii rodziny von Grabowskich pochodzącej z Grabowa w parafii Parchowo. Stamtąd wywodził się Józef, który założył rodzinę z Franciszką z Żuromskich z Żuromina w parafii Stężyca. Przez pierwszy okres swego małżeństwa mieszkali w rodzinnych dobrach von Grabowskich, jednakże zdecydowali przenieść się około 1840 r. do Orlika, w rejon chojnicki. Tutaj w roku 1840 urodził się Jan, a jego rodzicami chrzestnymi byli Walentyn von Grabowski i Antonina von Jakusz – siostra Józefa. Był on jedynym dzieckiem urodzonym w Orliku. Z zachowanych dokumentów katastralnych wynika, że Józef von Grabowski był właścicielem 473,09 mórg, a więc niespełna 120 ha. Po nim właścicielem został jego syn Jan, o czym możemy wyczytać w aktach z 10 listopada 1868 r. Przyjrzyjmy się teraz rodzinie Jana, który ożenił się z Marianną Bruską urodzoną w grudniu 1841 r. w Główczewicach. Była córką właściciela Antoniego Bruskiego i Rozalii von Spott Gliszczyńskiej. Ślub odbył się 12 lipca 1864 r. w kościele parafialnym w Leśnie. Potomstwo Jana von Grabowskiego i Marianny Bruskiej: 1. Rozalia Franciszka urodzona w maju 1865 r., rodzice chrzestni dożywotnik Józef von Grabowski z Orlika i Rozalia Bruska z Główczewic 2. Antoni zmarł 9 lutego, pochowany 16 lutego 1867 r., przeżył 1 miesiąc i 21 dni 3. Józef Antoni urodzony 26 października, ochrzczony 28 października 1868 r., rodzice chrzestni Antoni Bruski i Bruska z Główczewic; Józef zmarł 22 grudnia 1884 r. 4. Jan Aleksander Kazimierz urodzony 19 marca 1870 r., ochrzczony 24 marca, rodzice chrzestni Aleksander Bruski z Orlika i Józefina Bruska 5. Leon Dawid urodzony 30 grudnia 1871 r., ochrzczony 2 stycznia 1872 r., rodzice chrzestni Leon Bruski i Anna Bruska z Orlika 6. Weronika Ludwika urodzona 16 maja, ochrzczona 18 maja 1873 r., rodzice chrzestni Aleksandra Bruska z Orlika i Weronika Bruska z Główczewic 7. Franciszka Zofia urodzona 16 maja, ochrzczona 23 maja 1875 r., zmarła 3 lipca 1884 r. 8. Antoni urodzony 4 stycznia, ochrzczony 7 stycznia 1877 r., ojcem chrzestnym był Antoni von Grabowski 9. Leon Józef urodzony w marcu 1878 r. Z dziejów miasta 76 Jan Aleksander Kazimierz zawarł związek małżeński z Leokadią von Główczewską z miejscowości Płęsy 28 lutego 1905 r. w parafii wielewskiej, świadkowie to Aleksander Bruski i Bolesław Bruski. Jan von Grabowski mieszkał wówczas w miejscowości Osowo koło Wiela. Według danych z 24 grudnia 1898 r. Jan von Grabowski junior był właścicielem 115 ha. Potomstwo Jana von Grabowskiego i Leokadii Główczewskiej: Paulina, Apolonia, Jan, Antoni, Stefan ur. 9 października 1914 r. o godz. 9.00 w Czersku, którego narodziny zgłosiła w USC Czersk Angelika Nieborowska zamieszkała w Czersku. Stefan urodził się jako syn Leokadii von Grabowskiej z domu von Główczewskiej i robotnika Jana von Grabowskiego. Związek małżeński zawarł w Czersku z Zofią Rząską w 1946 r. Od kilkudziesięciu lat rodzina związana jest z Chojnicami, a reprezentant tej rodziny Adam (syn Alojzego, a wnuk Stefana) von Grabowski prowadzi specjalistyczny sklep z antenami. Źródła: • Archiwum Diecezjalne w Pelplinie, księgi chrztów i małżeństw parafii Parchowo; księgi chrztów, małżeństw i zmarłych parafii Leśno; księgi małżeństw parafii Stężyca; • Archiwum Państwowe w Bydgoszczy, Urząd Katastralny w Chojnicach Tekst został przygotowany przez Pomorską Pracownię Genealogiczną istniejącą w ramach Fundacji Inicjatyw Obywatelskich Marcina Fuhrmanna. Kontakt z Pracownią pod nr. tel. 508 743 653. SYLWETKI KAZIMIERZ JARUSZEWSKI Chojnicki pocztowiec Józef Mechlin (1902-1941) Jedną z najpiękniejszych kart w ruchu patriotycznym na ziemi chojnickiej w okresie międzywojennym zapisali członkowie Polskiego Związku Zachodniego. Organizacja ta powstała w 1934 r. w rezultacie przekształcenia działającego od 1921 r. Związku Obrony Kresów Zachodnich. W okręgu pomorskim do PZZ należało ponad pięć tysięcy członków, m.in. wybitny pisarz i regionalista kaszubski Aleksander Majkowski czy związany przed wojną z Chojnicami Edward Poppek (dziennikarz i działacz harcerski). Wśród najistotniejszych zadań tej organizacji wskazać możemy obronę polskich praw narodowych, kształtowanie postawy patriotycznej na terenie przygranicznym i śledzenie niemieckiego ruchu politycznego. Podczas okresowych ćwiczeń wojskowych pocztowców, około 1937 r. 78 Z dziejów miasta Wielu członków PZZ po aresztowaniu przez Niemców zostało zamęczonych w obozach koncentracyjnych, więzieniach (np. berlińskim Alt-Moabit) i innych miejscach kaźni. W gronie tych aktywnych działaczy patriotycznych był pocztowiec Józef Mechlin, zamieszkały w Chojnicach przy ul. Świętopełka 9. Kaszubskie korzenie Urodził się 15 marca 1902 r. w Brusach, w kupieckiej rodzinie Jana Mechlina i Katarzyny z d. Plata. Ojciec wywodził się z Kosobud, matka była bruszanką. Jan Mechlin zajmował się handlem artykułami spożywczymi, zaś Katarzyna troszczyła się o dom, męża i gromadkę dzieci. W rodzinie rozmawiano po kaszubsku i po polsku. Józef miał czterech braci. Dwóch z nich (Włodzimierz i Stefan), wcielonych do armii pruskiej, zginęło we Francji podczas I wojny światowej. Najstarszy z braci, Bolesław Florian, po ojcu odziedziczył zamiłowanie do handlu, był inowrocławskim przedstawicielem znanej firmy „Przemysł Tłuszczowy. Schicht-Lever S.A.”, zmarł jednak przedwcześnie w 1936 r. Najmłodszy z rodzeństwa, Alfons, został księdzem i odwiedzał Józefa, kiedy pełnił posługę wikariuszowską w Chojnicach (1934-1935). Właśnie z młodszym o trzy lata Alfonsem łączyła Józefa od dzieciństwa najbliższa więź braterska. Po wojnie ks. A. Mechlin był proboszczem w Nowym Mieście Lubawskim i bardzo zasłużył się tam dla rozwoju życia społecznego i religijnego. Rodzinna kamienica Po ukończeniu szkoły powszechnej w Brusach i koniecznych szkoleń pocztowych 18-letni J. Mechlin 1 września 1920 r. podjął pierwszą pracę w Urzędzie Pocztowym w Pruszczu (powiat tucholski). W dorosłe życie wchodził już zatem w odrodzonej Rzeczypospolitej i pracował na jej zachodnich kresach. Po ośmiu latach zatrudniony został w Chojnicach, gdzie, z krótką przerwą w 1931 r. – Urząd Pocztowy w Rytlu, pracował aż do wybuchu II wojny światowej. Józef Mechlin ożenił się w 1926 r. z bruszanką Heleną Weyną. Małżeństwo doczekało się sześciorga dzieci: pięciu córek (Teresa, Urszula, Irena, Felicja i Zofia) i syna Włodzimierza. Dla swojej rodziny i z myślą o przyszłym dochodzie czynszowym chojnicki pocztowiec wybudował, przy wsparciu finansowym brata Bolesława, dom znajdujący się na rogu ulic Szóstej (przemianowanej później na Mestwina) i Świętopełka. Ten okazały kilkukondygnacyjny gmach zachował się do dziś w dobrym stanie i mieszkają w nim córka i syn oraz dwie wnuczki J. Mechlina z rodzinami. Chojnicki pocztowiec. Józef Mechlin (1902-1941) 79 Pamiątkowa fotografia ślubna – Brusy 27 kwietnia 1926 r. Posterunek wywiadowczy Działalność zawodowa J. Mechlina związana była z kolejowym obwodem poczty w Chojnicach. Jako ekspedient przewoził przesyłki pocztowe koleją, m.in. na trasach Berlin – Królewiec i Piła – Tczew. Nierzadko docierał do informacji zawartych w niemieckich przesyłkach i przekazywał je (wg relacji rodzinnych) placówce polskiego wywiadu w Chojnicach. Miasto to i jego okolice stanowiły ośrodek Rodzinna kamienica w budowie, około 1932 r. Z dziejów miasta 80 intensywnych działań polskich służb specjalnych przeciw Niemcom. Chojnicki posterunek wywiadowczy cieszył się dobrą opinią w środowisku tajnych służb, co podkreślił w swoim opracowaniu naukowym dr hab. Wojciech Skóra (Placówki wywiadu polskiego w Chojnicach. Przyczynek do dziejów Pomorza Zachodniego i Nadwiślańskiego w dwudziestoleciu międzywojennym, Chojnice 2012). Spotkanie świąteczne pracowników urzędu pocztowego, około 1938 r. Józef Mechlin stoi w ostatnim rzędzie (piąty od lewej) Swoje życie narażali inni pomorscy pocztowcy – patrioci przewożący przesyłki, m.in. Józef Rzepka – starszy ekspedient ds. tajnej korespondencji na Poczcie Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku, rozstrzelany przez Niemców na Zaspie 5 października 1939 r. W obozach koncentracyjnych Postawa narodowa J. Mechlina w przygranicznych Chojnicach zwróciła uwagę Niemców. Kiedy wybuchła wojna, udał się wraz z kilkoma innymi ekspedientami do Brześcia n. Bugiem. Konwojowali chojnickie archiwum pocztowe. Rozłąka z rodziną bardzo mu doskwierała i postanowił wrócić do Chojnic. Prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy z grożącego mu niebezpieczeństwa. Decyzja o powrocie okazała się tragiczna w skutkach. Gestapo aresztowało go wiosną 1940 r. Został zatrzymany w urzędzie pocztowym na chojnickim dworcu, podczas służby. Wcześniej Niemcy dokonali rewizji w mieszkaniu pocztowca. Najpierw osadzono go w areszcie w Chojnicach, a następnie przetransportowano do więzienia w Gdańsku i obozu koncentracyjnego Stutthof. Stamtąd trafił do berlińskiego Alt-Moabit. Chojnicki pocztowiec. Józef Mechlin (1902-1941) 81 Dokument potwierdzający pobyt w berlińskim więzieniu Alt-Moabit Akt zgonu poświadczający śmierć Józefa Mechlina w Auschwitz Z dziejów miasta 82 Ostatnim miejscem pobytu Józefa Mechlina był obóz oświęcimski. W KL Auschwitz przydzielono mu numer obozowy 20 705. Zmarł 3 listopada 1941 r. (w akcie zgonu podano godzinę 11.10) w bloku 11. Pamiątkowa tablica Polscy pocztowcy: naczelnicy urzędów, ekspedienci, ambulanserzy, depeszowi, doręczyciele, pocztylioni i inni zapisali piękną kartę w historii ruchu oporu wobec niemieckiego okupanta. W wartościowej publikacji Pracownicy Poczty i Telekomunikacji w latach wojny i okupacji 1939-1945 pod red. Władysława Madonia (Warszawa 1979) wspomniano ok. tysiąca pocztowców poległych w tym Symboliczne miejsce pochówku okresie. Wśród nich odnajdziemy 18 pracowników w grobowcu rodziców i brata dwóch urzędów chojnickich (niektórzy z nich jedBolesława na bruskim cmentarzu nakże zmarli podczas wojny z powodu choroby, np. pocztylion Ignacy Ostrowski, zob. „Kwartalnik Chojnicki” nr 3, s. 43). Czternastu pocztowców zostało upamiętnionych na tablicy w gmachu Poczty Polskiej na Starym Rynku w Chojnicach: J. Dullek, Teodor Knitter, A. Kobierowski, Józef Kościelny, Jan Kowalski, Władysław Kręcki, Jan Kujawski, Jan Mietz, A. Nowak, Antoni Rydzkowski, Maksymilian Szopiński, Alojzy Szulc, Leon Żychski oraz Józef Mechlin. Tablica w budynku poczty. Figuruje na niej nazwisko J. Mechlina Ilustracje s. 77-81 ze zbiorów rodziny Fot. s. 82 Kazimierz Jaruszewski Kwartalnik Chojnicki nr 5/2013 CHOJNICE i okolice PAMIĘĆ MACIEJ STANKE Radzim – historia zapomnianego obozu Pośród zielonych pól, nad malowniczym jeziorem skryła się mała miejscowość. Nikt do niej nie trafia przypadkowo. Nie leży na żadnej ważnej trasie. Zwykła wioska, jakich tysiące. Skrywa ona w sobie jednak tajemnicę. Jest nią blizna, która krwawi każdego roku o tej samej porze. Blizna, której nie da się zaleczyć. Jest jak piętno, które nieustannie woła: PAMIĘTAJ! Niedaleko Kamienia Krajeńskiego, w majątku Radzim, w pierwszych dniach wojny, w myśl polecenia SS-Oberführera Fritza Hermanna, szefa zarządu cywilnego przy IV armii niemieckiej, utworzono obóz dla internowanych. Miejsce to wybrano nieprzypadkowo. Majątek znajdował się z dala od ważnych szlaków komunikacyjnych. W piwnicach pałacu katowano więźniów. Na wyższych kondygnacjach mieściła się komendantura obozu (fot. Maciej Stanke) 86 Chojnice i okolice Dowódcy Selbstschutzu Westpreussen. W pierwszym rzędzie, drugi od prawej stoi SS-Standartenführer Heinrich Mocek – szef Selbstschutzu w Chojnicach Położony był pomiędzy Chojnicami, Tucholą i Kamieniem Krajeńskim, a więc na terenie dość licznie zamieszkałym przez Niemców (warto wspomnieć, że był to obszar zaludniony wówczas przez Kosznajdrów). Przede wszystkim jednak znajdował się w samym centrum obszaru, który podlegał inspektoratowi Selbstschutzu w Chojnicach, na którego czele stał SS-Standartenführer Heinrich Mocek. Takie centralne, a jednocześnie ustronne miejsce pozwoliło na eksterminację polskiej inteligencji z terenów położonych na południe od Chojnic. Komendantem obozu został zagorzały antypolak Werner Sorgatz z Kamienia, który przed wojną był aktywistą nazistowskiej Jungdeutsche Partei, zaś jego zastępcą Richard Kemnitz z Sępólna. W początkowych dniach istnienia obozu trafiali do niego przedstawiciele polskiej inteligencji więzieni po 1 września w Zakładzie Biskupim św. Anny w Kamieniu Krajeńskim i więzieniach sądowych w Sępólnie i Więcborku. W pierwszej kolejności trafiły do obozu osoby, których nazwiska znalazły się na przygotowanej jeszcze przed wojną liście osób potencjalnie niebezpiecznych dla Rzeszy, a więc działacze niepodległościowi, nauczyciele, urzędnicy czy duchowieństwo. Z upływem dni do Radzimia trafiali Polacy i Żydzi z sąsiednich powiatów, tak że wkrótce ich liczba wzrosła do okoła tysiąca. W obozie realizowane były założenia tzw. Intelligenzaktion. W jej ramach obniżano więźniom racje żywieniowe, znęcano się nad nimi, karano za najdrobniejsze przewinienia, zmuszano do ciężkiej pracy. Przeprowadzano też przesłuchania w różnych porach dnia i nocy. Często kończyły się one śmiercią. W pamięci więźniów pozostały zabawy urządzane przez Selbstschutz, polegające na strzelaniu na oślep do Radzim – historia zapomnianego obozu 87 osób znajdujących się w celach, zmuszaniu do biegania bosymi stopami po rozbitym szkle czy zabawa w tzw. „jaskółkę”, czyli strzelanie do biegnącego więźnia ubranego jedynie w cylinder i muszkę. Szczególne okrucieństwo okazywano duchownym. Od samego początku głównym celem istnienia obozu było mordowanie więźniów. Egzekucje odbywały się zarówno w zabudowaniach pałacowych, jak i w parku. Część więźniów na egzekucje dostarczana była do Rudzkiego Mostu w okolicach Tucholi. Egzekucje były konieczne również ze względu na ograniczone możliwości przyjmowania nowych więźniów. W ten sposób zwalniano miejsce dla nowo przybyłych. Więźniami byli głównie mężczyźni. Niemniej miały miejsce sytuacje, gdy do obozu przywożono kobiety i dzieci. Jeden ze świadków wspominał o transporcie około stu osób narodowości żydowskiej: mężczyzn, kobiet i dzieci. Wszyscy oni zostali natychmiast rozstrzelani. Takich transportów było z pewnością więcej. Na krótko przed likwidacją obozu, na przełomie listopada i grudnia 1939 r., wizytował go namiestnik Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie Albert Forster. Być może wówczas zapadła decyzja o zamknięciu obozu. Likwidacja nastąpiła w połowie grudnia 1939 r. Przebywało w nim wówczas około 600 więźniów. Część z nich trafiła do Stutthofu. Resztę zwolniono, by po jakmiś czasie ponownie aresztować i umieścić w obozach na terenie Pomorza. Cmentarz upamiętniający zamordowanych w Radzimiu (fot. Maciej Stanke) 88 Chojnice i okolice Niemcy pieczołowicie usiłowali ukrywać ślady swoich zbrodni. Przed zakończeniem wojny przystąpili do palenia zwłok odkopywanych wokół radzimskiego majątku. W 1947 r. przeprowadzono ekshumację 113 ciał, złożonych w 9 mogiłach zbiorowych. Ogólna liczba zamordowanych jest jednak o wiele większa i szacuje się ją na około 5000 osób. Według badań podczas istnienia obozu internowanych w nim było około 8000 więźniów. W 1973 r. doszło do pojmania i stawienia przed sądem radzimskich oprawców: Wernera Sorgatza i Richarda Kemnitza. Zostali skazani na 33 (Sorgatz) i 42 (Kemnitz) miesiące więzienia. Obecnie pałac w Radzimiu jest zamknięty i grozi zawaleniem. Niestety, nikt nie ma pomysłu na zagospodarowanie tego terenu. Po jego burzliwej historii pozostał jedynie ślad w postaci cmentarza i pomnika ku czci ofiar. Być może kiedyś w pałacowych pomieszczeniach zostanie utworzone muzeum czasu, który tak bardzo zaważył na losach wielu pokoleń mieszkańców Pomorza. Rys. Maciej Stanke Kwartalnik Chojnicki nr 5/2013 OFICYNA artystyczna POEZJA Jacek Studziński: Poezja uwrażliwia człowieka Polityka samorządowa, działalność społeczna, poezja, ogródek, internetowy blog, a do tego praca zawodowa i obowiązki rodzinne. Która z tych działalności pochłania Pana najbardziej? Czy poezja wygrywa konkurencję z pozostałymi? Zdecydowanie najwięcej czasu zabierają mi obowiązki związane z domem. Do mnie należy dokonywanie opłat, robienie zakupów, gotowanie obiadów w ciągu tygodnia… A babcia zawsze powtarzała: jak umiesz coś zrobić, to dobrze, tylko tego nie pokazuj. No i mam za swoje. Mojej rodzince przypadła do gustu moja kuchnia [śmieje się]. Przedpołudnia spędzam przy garach. Większość, ponieważ moja praca zawodowa daje się z tym pogodzić. Ponadto żyję dzisiaj może nie tyle działalnością społeczną, co polityką, która pochłania moją energię. Niestety, wciąż naiwnie wierzę, że polityka i jej uczestnicy mogą mieć dobrą, ludzką twarz. Może kiedyś tak się stanie? Moja poezja póki co na tym wszystkim cierpi. Z większych projektów wydawniczych, w który przede wszystkim zaangażowana była Małgorzata Kossakowska z Nowego Sącza, to kalendarz ścienny dużego formatu na 2009 rok pt. „Jestem przemijaniem”. W nim ciekawe zdjęcia Małgorzaty i moje wiersze. Niewielu chojni- Jacek Studziński ma 48 lat, pochodzi z Chojnic. Żonaty, ojciec dwóch synów. Ukończył politologię, pracuje w Szpitalu Specjalistycznym. Działacz kulturalny i społeczny, sympatyk Chojnickiej Grupy Poetyckiej „Na oścież”, juror „Kwietniowych Spotkań z Poezją”. W latach 1994-2002 radny miejski. Obecnie działa w stowarzyszeniu Projekt Chojnicka Samorządność. W latach 90. aktor Teatru Niepokornego i jeden z inicjatorów Festiwalu Teatrów Ulicznych. Jeden z pomysłodawców rozgłośni „Radio Weekend”. Pisze wiersze i fraszki. Jego wiersze ukazały się w tomiku poetyckim „Na rozdrożu”, w almanachach „Polska Poetów 1993”, „Uśmiech losu”, „Światło i słowo” oraz m.in. w katolickich czasopismach „Pielgrzym” i „Posłaniec Ducha Świętego”. W 2009 r. jego utwory znalazły się w kalendarzu ściennym „Jestem przemijaniem”. Drukował artykuły w „Gazecie Chojnickiej”. Jego hobby to praca w ogródku i prowadzenie internetowego bloga. 92 Oficyna artystyczna czan miało okazję go zobaczyć. Był rewelacyjny. Cały 2009 rok wisiał w redakcji „Gazety Pomorskiej”. W tym roku jeden drobny wiersz ukazał się w „Posłańcu Ducha Świętego”. Czym jest dla Pana poezja? Co inspiruje Pana do sięgania po pióro? To moja przyjaciółka, mój „spowiednik”, „ręcznik” na łzy, by się wypłakać. I moja „modlitwa”… Wiersze z cyklu „Po drugiej stronie stołu”, które m.in. prezentowane są w tym numerze „Kwartalnika”, powstały na przełomie lat 2006-2007, kiedy, zacytuję Pana, „…życie spłatało mi figla. Groził mi paraliż czterech kończyn. Musiałem poddać się operacji. Przyparty do muru faktu, ległem na ołtarzu przeznaczenia”. To był trudny i zarazem piękny czas. Dla nas wszystkich. Dla mnie, mojej żony Katarzyny i synów: Wiktora i Huberta. Przede wszystkim ja sam zdałem sobie wtedy sprawę, jak mało mogę. Liczyłem dni, a potem godziny do zabiegu. Było mi smutno, że mógłbym pozostawić za sobą tyle niedokończonych spraw. Dzisiaj wiem, co czują ludzie terminalnie chorzy, czekający na przejście do innego świata. Zdałem sobie sprawę, jak ważny jestem dla moich dzieci. Hubert miał wtedy siedem lat. Jego wychowawczyni Pani Jolanta Kołyszko w dzień mojej operacji zapytała Huberta, co taki smutny siedzi podczas lekcji. Odpowiedział, że modli się, bo tata ma dzisiaj operację. Operował mnie bardzo dobry neurochirurg Pan Profesor Heliodor Kasprzak. Człowiek wyjątkowy. We fraszkach komentuje Pan rzeczywistość społeczną. Czy bliższa jest Panu taka krótka forma poetycka? Fraszki łatwiej napisać. Tak mi się przynajmniej zdaje. Nie sprawia mi kłopotu zawarcie danej sytuacji w kilku słowach rymowanego tekstu. Ta forma pozwala wykpić, ośmieszyć, przejaskrawić czy też wyostrzyć wszystko to, co wokół się dzieje. Czy jest mi bliższa? Raczej nie. Ma Pan swojego poetę mistrza? Po czyje wiersze sięga Pan najczęściej? Mój mistrz? Jest ich wielu. Roman Brandstaetter jest tym z poetów, którego wiersze uwielbiam. Kilka z nich tkwi w mojej pamięci. „Przypowieść o Ojczyźnie” to jest majstersztyk. Cenię sobie również mniej znanych poetów: Elżbietę Nowosielską, Annę Sołbut, Ludwika Lipnickiego i… długo by wymieniać. W mojej biblioteczce mam wiele tomików wierszy również naszych rodzimych poetów – Łucji Gocek, Jana Sabiniarza, Danuty Sikorskiej, Mirosława Ostrycharza i innych. Prawdziwe perełki, bo to małe nakłady, których w księgarniach nie uświadczysz. Drukował Pan swoje utwory w almanachach, w prasie. Czy planuje Pan wydanie własnego tomiku? Własny już był w 1992 roku, zatytułowany „Na rozdrożu”. Nie był może wydany w profesjonalny sposób, ale za to przyjęty przez chojniczan bardzo ciepło. Znalazły się w nim grafiki Michała Leszczyńskiego. Promocja tomiku odbywała się w auli Szkoły Pod- Jacek Studziński: Poezja uwrażliwia człowieka 93 stawowej nr 1 w Chojnicach. Przetrzymuję w moim archiwum nagranie z tego wydarzenia na kasecie wideo i w formie cyfrowej. Przymierzam się też od dłuższego czasu, by wydać kolejny zbiorek wierszy. Ale zawsze brakuje tej „kropki nad i”. Poza tym siedzi we mnie kilka tekstów, które powinienem przelać na papier. Tylko że człowiek ciągle w drodze… Z tego, co obserwuję, wiele osób nie lubi poezji. Czy chciałby ich Pan przekonać, że powinni zmienić zdanie? Nie zgodzę się z tym stwierdzeniem. Proszę popatrzeć, ile osób przychodzi do Fosy Miejskiej w tę jedyną w roku Chojnicką Noc Poetów. Miejsca wolnego nie znajdziesz. Ludziska siedzą z rozdziawioną gębą i słuchają. Albo… na Kwietniowe Spotkania z Poezją, ile przychodzi ludzi? W ostatnich latach impreza odbywa się w auli Zespołu Szkół, „Klub pod Budą” nie pomieściłby wszystkich chętnych. Młodzi sięgają po pióro i piszą, recytują, śpiewają poezję. Nie trzeba przekonywać do poezji, gdy ta warta będzie uwagi. Jakby Pan dokończył zdanie: Poezję warto czytać, bo… Uwrażliwia człowieka. Bez Niej życie byłoby ubogie, bezsensowne, nijakie i nudne. Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała: Anna Maria Zdrenka Wiersze z cyklu „Po drugiej stronie stołu” Są to wiersze, które napisałem na przełomie lat 2006/2007, kiedy życie spłatało mi figla. Groził mi paraliż czterech kończyn. Musiałem poddać się operacji. Przyparty do muru faktu, ległem na ołtarzu przeznaczenia. Bezbronny jak dziecko, które w rzeczy samej nie decyduje o sobie. Zawalił się mój świat. Był strach i łzy. Przetrwała wiara i nadzieja oraz przeświadczenie, że największym darem dla człowieka jest człowiek. Ostatnia deska ratunku, której warto się uchwycić. Taką osobą stał się dla mnie neurochirurg Pan Profesor Heliodor Kasprzak. Człowiek cudowny. Cykl wierszy „Po drugiej stronie stołu” dedykuję ludziom, którym powierzyłem swój los. Pod narkozą Podczas zabiegu śnił mi się piękny sen… Maki czerwone chabry, stokrotki i fiołki… Przerwał go kobiecy głos: – oddychać proszę proszę oddychać! W chorobie I choć świat się jeszcze nie zawalił Przygasłem… Nęka mnie obawa przed tym, co jutro być może I to czy mam prawo pokładać w Tobie nadzieję Oficyna artystyczna 94 Przesłanie Twój uśmiech budzi do życia ptaki… Uśmiechaj się do ludzi Ożyje w nich nadzieja lepszego jutra Osądzony Po stokroć zabiłem Boga… Dziś będąc skazany przez los czy godzien jestem prosić o łaskę Na stole operacyjnym Z nadzieją spoglądam na człowieka co ostrze bierze w dłonie by życiu nadać sens Z ufnością patrzę w oczy tulącym do snu Spraw Panie by ich trud a moje cierpienie stało się modlitwą Obudź mnie o poranku lepszym człowiekiem Gdyby… Jak smutny byłby to czas… Gdybym stanął przed Twoim Obliczem z pustymi rękoma Tu mój kolejny wiersz. Jakże ważny… Napisałem ten tekst w nocy z 2 na 3 kwietnia 2005 roku. Jest to jeden z nielicznych wierszy, którego nie poprawiałem *** (dedykowany Janowi Pawłowi II) Nim oczy zamknąłeś czułem nienawiść W godzinie śmierci Twojej gniew A potem obojętność smutek i żal Dzisiaj zrobiło się jakoś pusto I jeszcze jeden tekst… W oczekiwaniu na cud Będąc w Jerozolimie usiadłem przy sadzawce o siedmiu krużgankach zwaną Owczą by oglądać cuda Przybywali ze świata udręczeni ludzie… Po wodzie unosiły się plastikowe łabędzie i kaczki Cudów nie było ani poruszenia wody… Oni byli a w nich Nadzieja Jacek Studziński: Poezja uwrażliwia człowieka 95 Od kilku lat piszę rymowanki i fraszki. Kilka z nich: Fraszka z podtekstem Błędnej argumentacji rządzących miał zadać cios. Niestety byli szybsi… zrobili po swojemu – zabrali mu głos Sługa Boży Ty budujesz kościół używając cegieł On z uczynków dobrych postawił Katedrę Na rządzących Ciebie krew zalewa a mnie trafia szlag Bo chcą rządzić krajem a nie wiedzą jak Dekret Zarządzeniem biskupa w kopercie kolędowej wyłącznie waluta Poborca Dobrodziej chodzi po kolędzie i znowu bieda będzie Chcesz zostać autorem Kwartalnika Chojnickiego? Kwartalnik Chojnicki to pismo otwarte, które w swym zamyśle ma być tworzone przez chojniczan dla chojniczan. Osoby, które chciałyby rozpocząć współpracę, prosimy o kontakt! Redakcja: 669 401 454, 693 664 071