Przeczytaj/pobierz Świat Biznesu nr 1

Transkrypt

Przeczytaj/pobierz Świat Biznesu nr 1
S t y c z e ń - Lu t y 2 0 1 1 · n r 1 - 2 [ 1 1 0 - 1 1 1 ]
W dwa ognie z marszałkiem
Produkty szyte na miarę
Święto mody
Tyczkarskie podium
s. 4
s. 6
s. 10
s. 11
s. 24
s. 28
s. 30
s. 30
s. 31
s. 32
s. 33
s. 34
Styczeń - Luty 2011 · nr 1-2 [110-111]
CSL
s. 36
22
Uniwersytet Szczeciński
Dudojć S.A.
34
Epa Wind
32
4
Urząd Marszałkowski
Województwa Zachodniopomorskiego
Erbud
24
Urząd Miejski w Koszalinie
16
Urząd Miejski w Policach
18
Urząd Miejski
w Stargardzie Szczecińskim
17
Zachodniopomorska Szkoła
Biznesu
30, 31
Fosfan
6
GBS Bank
37
HSBC
26
MTS
28
Object Connect
6
PKO BP
11
PŻM
10
Tiffany Flowers&Cafe
32
Trend
27
6, 14, 30
Zachodniopomorski Regionalny
Fundusz Poręczeń Kredytowych
s. 37
s. 38
21
6, 9 ,1 2, 13
Zachodniopomorski
Uniwersytet Technologiczny
styczeń - luty 2011
3
- Jak się zostaje marszałkiem?
- Jest to funkcja polityczna, więc trzeba zdobyć
określone wsparcie polityczne i przekonać do siebie zaplecze własnej partii. Później jest już o wiele
„łatwiej”: trzeba „tylko” wygrać wybory, zbudować
stabilną większość w sejmiku, przedstawić właściwy
program i uzyskać akceptację większości radnych.
- Z jednej strony będzie pan przecinał wstęgi na
otwarciu nowych inwestycji, do których przyczynił
się pana poprzednik, z drugiej zaś - znajdzie się pan
w gorszej sytuacji, gdyż większość środków unijnych z Regionalnego Programu Operacyjnego, które zasilały inwestycje, została już rozdzielona.
- Inwestycje unijne charakteryzują się tym, że
od podpisania umowy o dofinansowanie do rozliczenia wniosku droga jest długa i wyboista. Podział unijnych pieniędzy to dopiero pierwszy
krok w całym przedsięwzięciu. Podjęcie decyzji
o dofinansowaniu projektów to nic innego, jak przerzucenie na beneficjentów części odpowiedzialności
za wykorzystanie środków. Każdy z inwestorów, a są
ich tysiące, w trakcie realizacji projektu napotyka na
wiele problemów, z którymi przychodzi do Urzędu
Marszałkowskiego, oczekując od nas pomocy. Będzie
więc co robić.
- Największą inwestycją w regionie jest budowa gazoportu w Świnoujściu. I tu sprawy idą
w dobrym kierunku. Ale z kondycją gospodarki
morskiej nie jest najlepiej. Wzrastają co prawda
przeładunki w porcie, ale cały czas nie ma decyzji
w sprawie pogłębienia toru wodnego Szczecin-Świnoujście do 12,5 m.
- W sprawie pogłębienia toru wodnego SzczecinŚwinoujście będę rozmawiał z przedstawicielami portu i Urzędu Morskiego.
4
Moja wizja rozwoju gospodarczego Pomorza
Zachodniego nie jest związana jedynie z branżą
morską. Wiąże się ona z budowaniem szerokiej
oferty inwestycyjnej, w tym również dla Szczecina. Naszym obowiązkiem jest zapewnienie ludziom pracy i przyciąganie inwestorów z różnych
branż. Trzeba tworzyć dobry klimat inwestycyjny.
Zależy mi na tym, by każdy inwestor, który będzie wiarygodny i zainteresowany ulokowaniem
u nas swoich pieniędzy, traktowany był profesjonalnie. Powinien odczuwać naszą pomoc w przezwyciężaniu przeszkód biurokratycznych na każdym etapie inwestycji. Inwestor musi wiedzieć,
że drzwi marszałka są dla niego szeroko otwarte.
- Otrzymał pan nieprzyjemny spadek w postaci upadłej stoczni. Mleko się rozlało, ale czy
w regionie będą nowe inwestycje?
- Mamy pozytywne sygnały, że na terenach
stoczniowych już niedługo może ruszyć produkcja
konstrukcji stalowych. Zainteresowana jest tym
firma, która chce przenieść do Szczecina swoją
produkcję i tu ją rozwinąć. Z tym projektem wiążemy duże nadzieje. Docelowo mogłoby w tej firmie znaleźć zatrudnienie tysiąc osób. Rozmowy
prowadzi szczeciński oddział Agencji Rozwoju
Przemysłu.
- A co z niedoinwestowanym południem regionu?
- Każdy z obszarów naszego województwa
ma swój potencjał. Południe może rozwijać się w
branży turystycznej. Ale i dziś nie możemy powiedzieć, że jest tam pustynia gospodarcza, bo przecież rozwija się tam chociażby przemysł drzewny.
Liczę na to, że tam również będą powstawały nowe
inwestycje stwarzające miejsca pracy.
styczeń - luty 2011
- Rozwój regionu to również dobre połączenia
transportowe.
- Dziś już wiemy: kolejny odcinek drogi S3, który
połączy istniejący już fragment z autostradą A2, powstanie w obecnej perspektywie finansowej. Rząd PO
- PSL wysłuchał głosów płynących z naszego regionu
w tej sprawie, za co chciałbym podziękować także za
pośrednictwem „Świata Biznesu”. Będziemy skomunikowani z centrum kraju. To na pewno wpłynie na
większe zainteresowanie inwestorów naszym województwem.
- Oby tak się stało, bo wskaźniki ekonomiczne
na tle innych regionów mamy słabe.
- Naszym problemem jest niewystarczający wzrost
PKB na jednego mieszkańca. Choć nasze PKB na
mieszkańca jest 7. w kraju i w latach 2000-2008 wzrosło z ok. 19 do 30 tysięcy złotych, to wciąż wzrost jest
zbyt mały. Jeśli nie zwiększymy dynamiki rozwoju, to
możemy spaść na dalsze pozycje w Polsce. Nasz potencjał tkwi w obszarach gospodarczych, które wymagają dużych nakładów na infrastrukturę. Nie jesteśmy
przecież regionem przemysłowym, lecz nasz potencjał
tkwi w turystyce, logistyce, świadczeniu zaawansowanych usług. Te dane uprawniają nas do występowania
o większe wsparcie pieniędzmi unijnymi w latach
2014-2020.
- A jakie zamierza pan podjąć działania na
rzecz promocji regionu? Czy będą kontynuowane
takie wydarzenia jak Dni Województwa?
- Podczas dotychczasowych Dni Województwa
promowaliśmy region przez pryzmat poszczególnych powiatów i gmin. Niestety, w związku z tym,
że kryzys gospodarczy dotyka także samorządy lokalne, ograniczyły one w tym roku swoje budżety
na promocję. Dlatego powstał pomysł, żeby w tym
roku zamiast Dni Województwa zorganizować przy
współudziale polskiej ambasady promocję regionu
w Kopenhadze. Sądzę, że nasz region dużo na tym
skorzysta i taka forma promocji zaowocuje nowymi
turystami i inwestorami z Danii. Co istotne, to rozwiązanie nie będzie aż tak kosztowne.
Urząd Marszałkowski także ograniczy wydatki na
promocję. Będzie mniej billboardów i reklamy telewizyjnej. W zamian za to będziemy chcieli mocniej
styczeń - luty 2011
zaistnieć w Internecie. Również zmniejszymy nasze
wsparcie dla imprez organizowanych w regionie, choć
oczywiście takie wydarzenia jak Festiwal Wikingów
w Wolinie czy Karuzela Cooltury w Świnoujściu nadal będą mogły liczyć na naszą pomoc.
- Dobrze radzi pan sobie ze znajomością języka
angielskiego, o czym przekonaliśmy się na dorocznym spotkaniu ze skandynawskimi inwestorami.
- Pewnie nie tak dobrze jak bym chciał. Cały
czas staram się rozwijać umiejętności, choć teraz, ze
względu na brak czasu, mam krótką przerwę. Mam
jednak nadzieję już wkrótce tak ułożyć kalendarz zajęć, że będę mógł wrócić do nauki. Planuję również
ukończyć studia MBA i opanować przynajmniej
w stopniu podstawowym język niemiecki.
- Słyszeliśmy o pana talentach muzycznych.
- Każdy z nas ma wiele talentów. Z muzyką jestem
związany od dziecka. Ukończyłem szkołę muzyczną
I stopnia w klasie fortepianu. Teraz nie gram, ale
kto wie, może kiedyś do tego wrócę. Śpiewałem też
w chórze i grałem w różnych zespołach muzycznych.
Muzyka jest moim hobby, które podchwyciły moje
córki. Starsza, 10-letnia Zuzia, jest uczennicą trzeciej
klasy szkoły muzycznej. Również młodsza córka,
sześcioletnia Tosia, śpiewa w dziecięcym zespole.
Cieszę się, że przejawiają takie zamiłowanie. Muzyka
bardzo uwrażliwia i przydaje się w życiu.
- A jaki sport pan uprawia?
- W przeszłości grałem w piłkę nożną i koszykówkę. Teraz nie mam już tyle czasu, by systematycznie
grać. Zostały mi więc sporty indywidualne. Biegam
i jeżdżę nartach. Oba zajęcia doskonale odstresowują.
Latem staram się żeglować.
- Czy marszałek znajduje czas na obowiązki
domowe?
- Cały dom jest na głowie żony Agnieszki, która
z wykształcenia jest ekonomistką. Z tego powodu
mam trochę wyrzutów sumienia, więc staram się
przejmować choć część obowiązków, np. co rano
młodszą córkę odwożę do przedszkola.
- Dziękujemy za rozmowę.
W dwa ognie zagrali Magdalena Szczepkowska
i Włodzimierz Abkowicz
Fot. Michał Abkowicz
5
Fot. Michał Abkowicz
Fot. Michał Abkowicz
6
- W Polsce pieniądze z budżetu na badania
i rozwój są dwa razy mniejsze niż wynosi budżet
jednej tylko uczelni amerykańskiej Uniwersytetu
Stanforda. Z kolei pod względem innowacyjności
Polska plasuje się na 23. miejscu na 27 państw
Unii Europejskiej. Dlaczego jest tak źle?
Ryszard Kaleńczuk: - Jeśli chodzi o pieniądze
budżetowe, to nigdy nie byliśmy rozpieszczani. Najlepszym dowodem na to jest niski proc. PKB, jaki
jest przeznaczany na badania i rozwój w porównaniu do innych krajów UE. Polski rząd przyjął bardzo
chętnie założenie strategii lizbońskiej o 3 proc. nakładach PKB na badania i rozwój. Jak zwykle z tego
nic nie wyszło. Okazało się, że każdy miał co innego na myśli. Rząd zakładał, że na te 3 proc. złożą się
środki budżetowe i środki pochodzące od biznesu.
A prawda jest taka, że w Polsce dużego biznesu nie
ma. Duży biznes, który jest, należy do ponadnarodowych koncernów, które mają swoje centra rozwojowe i od lat prowadzą w nich badania. Biznes
polski choć jest bardzo rzutki, nie dysponuje kwotami, które mógłby przeznaczyć na badania. Często
nawiązujemy do Uniwersytetu Stanforda, pierwszej
uczelni, która zaczęła korzystać w Stanach Zjednoczonych ze zmiany koncepcji nauki. Od połowy lat
70. XX wieku wiedza zaczęła być traktowana jako
towar. W Uniwersytecie Stanforda powstało pierwsze centrum transferu technologii - od wiedzy do
przemysłu. Badania na tej uczelni są finansowane
przez rozmaite firmy. Ważna jest tam również tradycja spin offów, czyli firm profesorskich.
- Na Pomorzu Zachodnim nakłady na badania i rozwój w firmach wynoszą 0,24 proc. zachodniopomorskiego PKB, jest to jeden z najniższych wskaźników w kraju. Szczycimy się, że
w regionie jest bardzo dużo firm, ale są to przeważnie mikrofirmy, które często opierają się na
samozatrudnieniu.
Mirosław Warenik: - Niestety, rozwój opiera
się o kapitał. Sytuacja finansowa firm, szczególnie
z branży chemicznej, nie jest dziś kolorowa. Stąd
też liczba środków wydawanych na nowe projekty
jest niewielka. Niemniej cały czas współpracujemy
z ZUT. Prof. Zdzisław Jaworski pracuje aktualnie
nad projektem nowego reaktora dwustopniowego
do produkcji nawozów azotowych. Jest ewenement
na skalę światową. W 2011 roku chcemy zakończyć
projekt procesowy. Od projektu procesowego do
projektu wykonawczego droga jest jednak daleka.
Realizacja pomysłu będzie wymagała ogromnych
pieniędzy i ryzyka biznesowego, nie wiemy jeszcze do końca, czy się tego podejmiemy. Kończy się
okres finansowania z Unii Europejskiej 2007-2013,
a obawiam się, że kolejny nie będzie taki tłusty
i trzeba będzie bazować na kapitale własnym oraz
kredytach.
- A jak jest w firmie, którą pani reprezentuje?
Agnieszka Ościłowska: - Nasza firma ma oddziały na terenie Polski i Niemiec. Centrala mieści
się w Szczecinie. Przeznaczamy dość duże pieniądze na badania i rozwój, co wynika ze specyfiki
naszej branży. Informatyka, a szczególnie tworzenie
oprogramowania jest dziedziną, w której cały czas
trzeba się rozwijać i wymyślać nowe rozwiązania
oraz unowocześniać sprzęt komputerowy. Aktualnie zakupiliśmy komputery najnowszej technologii
Microsoft Surface. Są to komputery w kształcie
stołu z multidotykowym ekranem, a to oznacza,
że parę osób może naraz sterować komputerem.
Z zakupem tych komputerów łączy się otwarcie naszego centrum multimedialnego w Szczecinie przy
ul. Duńskiej przeznaczonego dla potrzeb biznesu.
Komputery te wymagają oprogramowania, a więc
prac badawczo-rozwojowych. Ale nie tylko na tym
polega współpraca biznesu z uczelniami. Na zlecenie akademickiego inkubatora ZUT organizujemy
szkolenia dla osób, które chcą otworzyć własną
działalność gospodarczą. Współpracujemy także w
zakresie szkoleń z Wydziałem Informatycznym ZUT
oraz Wydziałem Nauk Ekonomicznych i Zarządzania US.
Mirosław Warenik: - Uważam, że branża chemiczna w regionie ma silne zaplecze naukowe.
Nasze kontakty z ZUT są czymś naturalnym. Nasza kadra to absolwenci Politechniki Szczecińskiej
i Akademii Rolniczej, którzy po dziś dzień kontaktują się ze swoimi profesorami. Co więcej, nasi pracownicy piszą prace doktorskie na konkretne tematy związane z Fosfanem. Dla przykładu nasz prezes
obronił doktorat z chemii rolnej.
Ryszard Kaleńczuk: - Żeby miał miejsce transfer technologii, potrzebne są trzy podmioty: ten kto
ma technologię, ten który chce ją kupić i ten który
wie, że jest sama technologia i jest na nią kupiec.
W związku z tym 10 lat temu stworzyliśmy przy
uczelni Regionalne Centrum Innowacji i Transferu Technologii, które zajmuje się wyszukiwaniem
technologii i ich odbiorców. Często biznes przycho-
styczeń - luty 2011
Fot. Michał Abkowicz
Ryszard Kaleńczuk: - Cały czas mamy barierę
polegającą na tym, że uczeni mają ambicję robić to,
czego jeszcze nikt na świecie nie zrobił. Polski biznes ma to do siebie, że przez długi czas walczył o
swoją pozycję wyłącznie metodą taką, że ma tanią
robociznę. A to się kończy. Jak to się kończy, to trzeba będzie realizować z innymi argumentami, takimi
jak nowe technologie, wyżej wykwalifikowany personel. To się już zaczyna.
- A jak jest z transferem wiedzy do usług?
Piotr Niedzielski: - Trzeba rozdzielić dwa obszary - duże firmy oraz małe i średnie przedsiębiorstwa, czyli sektor MŚP. To są dwa światy. Myślę,
że szansą naszego województwa są właśnie średnie
i małe firmy. Chodzi o to, żeby średnie stawały się
dużymi firmami, a „maluchy” - średnimi. Niestety, na Pomorzu Zachodnim dominują mikroprzedsiębiorstwa. W ich przypadkach transfer wiedzy
należy do rzadkości. Co innego MŚP. Transfer
wiedzy do sektora usług jest specyficzny. Z badań
wynika, że większość innowacji w tym sektorze
ma charakter organizacyjny lub marketingowy. O
wiele mniej jest innowacji produktowych i technologicznych. Powinniśmy dążyć do tego, by firmy
usługowe swoje usługi opierały o średnie i wysokie
technologie. Mówiąc o innowacjach, szczególnie
przy wykorzystaniu technologii internetowych, coraz częściej mamy na myśli różnego rodzaju nowe
modele biznesowe. Przejdźmy do realiów naszego
regionu. Podam przykład bonu na innowacyjność
Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Bon
o wartości 15 tys. zł przeznaczony dla przedsiębiorcy na zrealizowanie usługi przez uczelnię. Każda
z trzech edycji programu liczyła około 500 bonów.
W naszym województwie w drugiej edycji firmy
skorzystały tylko z 23 bonów, a w trzeciej z ponad
30. To jest najlepszy wskaźnik na to, jak słabo wypada przedsiębiorczość w regionie.
Fot. Michał Abkowicz
dzi na uczelnię wtedy, kiedy się pali, na zasadzie
mam problem, na jutro proszę zrobić rozwiązanie,
a dam za to czapkę gruszek. Niestety, w Polsce cały
czas nie ma poczucia, że wiedza ma swoją wartość.
- A jak naukowcy widzą biznes?
Ryszard Kaleńczuk: - Czasami uważają, że to
są ludzie, którzy dlatego poszli do biznesu, bo nie
mają nic do stracenia i bez obawy o utratę pozycji
zawodowej mogą ryzykować. Z kolei w biznesie stereotyp naukowca jest taki: przyjdą ci przemądrzali i
specjalnie będą mówili takim językiem, żeby nikt z
tego nic nie zrozumiał. Naszą myślą badawczą coraz
częściej interesują się firmy z zagranicy. Widzą one,
że potencjał wiedzy, jaki mamy, jest niewykorzystany. Ostatnio bardzo aktywna jest branża biogazowa.
Niemcy mają nadzieję, że wejdą do naszego regionu
z projektem biogazowni, a zatem szukają specjalistów. Na naszej uczelni nie brakuje współpracy z biznesem. Profesorowie Jaworski, Morawski, Spychaj i
jeszcze kilku innych, którzy pracowali ze mną w zespole wiedzą, że można być partnerem dla przemysłu
i sprzedawać swoje rozwiązania.
- Jedną z form transferu wiedzy do przemysłu
są klastry. O ile wiemy, Fosfan uczestniczy w klastrze Zielona Chemia.
Mirosław Warenik: - Nasz prezes Jacek Ciubak
pełni w nim funkcję honorowego przewodniczącego. W ramach klastra realizowaliśmy inwestycję,
która została skończona w ubiegłym roku. Nowa
instalacja dozująca surowce pracuje i przynosi
wymierne korzyści. Z ZUT współpracujemy na co
dzień. Mamy też umowę, która ma nam ułatwić
nawiązywanie kontaktów w celu pozyskiwania nowych myśli i projektów.
- A co z biznesem?
Agnieszka Ościłowska: - Wydaje mi się, że często polski biznes nie stosuje się do zasady, że zanim
się coś wyprodukuje, trzeba zrobić badania.
styczeń - luty 2011
7
Fot. Michał Abkowicz
8
- Dlaczego zainteresowanie bonami jest tak
małe?
Piotr Niedzielski: - Myślę, że większość małych
firm i mikrofirm nie wierzy, że mogą skorzystać
z kontaktów z uczelniami. Traktują nas jak wieżę z
kości słoniowej. Dlatego to z naszej strony wychodzi
wiele inicjatyw, w których podpowiadamy przedsiębiorcom, jakie narzędzia warto zastosować i co można u nas zamówić. Pamiętajmy, że o innowacjach w
sektorze usług mówimy dopiero od 90. Wcześniej
usługi nie były traktowane jako sektor innowacyjny.
- Ostatnio w naszym regionie sporo się robi
na rzecz transferu wiedzy do biznesu. Tworzą się
klastry naukowo-przemysłowe, powstaje infrastruktura wsparcia biznesu: parki i centra naukowo-technologiczne. Rodzą się nowe projekty, takie
jak Centrum Biotechnologii ZUT czy też Service
Interlab, centrum transferu wiedzy do sektora
usług.
Piotr Niedzielski: - Interlab zrealizujemy według najnowszych tendencji światowych. Chcemy
stworzyć dla przedsiębiorców nowoczesne narzędzia
i platformy. Dla przykładu, będzie tam można organizować telekonferencje z partnerami zagranicznymi,
czy też korzystać z baz wiedzy rynkowej.
- Na zakończenie zapytajmy: jakie jest remedium na to, by udrożnić transfer wiedzy do biznesu.
Piotr Niedzielski: - Dziś mamy problemy
z transferem nowoczesnych rozwiązań do przemysłu
i usług. Na szczęście uczelnie coraz bardziej rozumieją, że muszą w większym zakresie współpracować
z otoczeniem biznesowym. I to zaczyna się przekładać m.in. na zmiany w systemie finansowania nauki.
Agnieszka Ościłowska: - Remedium na wzrost
transferu wiedzy do biznesu jest tworzenie klastrów
naukowo-technologicznych, takich jak np. regionalny klaster informatyczny. Podobnie ważne jest tworzenie takich organizacji jak Regionalne Centrum Innowacji i Transferu Technologii ZUT, nastawionych
na łączenie sił uczelni i takich firm jak nasza. Fajnie
było, gdyby uczelniane centra ze sobą współpracowały. W ten sposób przedsiębiorca w jednym miejscu
poznałby ofertę i możliwości wszystkich uczelni.
Mirosław Warenik: - Na dziś wygląda to blado.
Każdy z nas zadaje sobie pytanie: dlaczego? Potrzebna jest wola obu stron. I przemysł, i nauka muszą we
współpracy widzieć biznes. Jedni i drudzy muszą bowiem na tym zarobić.
Ryszard Kaleńczuk: - Z transferem technologii
jest tak, że najpierw musi być świadomość tego, który chce ją kupić, że jest mu potrzebna. Boję się, że tej
świadomości cały czas w biznesie nie ma. O powodzeniu w biznesie decydują wciąż u nas rezerwy proste. Chciałbym wierzyć, że ten czas już się kończy.
Druga sprawa. Tak długo, jak długo przedsiębiorcy
będą oczekiwać, że jeśli przyjdą na uczelnię, to coś
dostaną za darmo, tak długo mogą tego nie dostać.
Wiedza jest bowiem towarem. Transfer wiedzy nie
jest niczym nowym. Sam wprowadziłem do przemysłu pierwsze patenty ponad 20 lat temu. I to cały czas
działa i jest nowoczesne. Żeby wejść na rynek, trzeba
mieć produkt, który ma przewagę konkurencyjną nad
innymi. Powinien on być nowocześniejszy i tańszy,
a tego bez nowych technologii się nie zrobi.
- Dziękujemy za rozmowę.
styczeń - luty 2011
W technice, w związku z powstawaniem coraz
bardziej zaawansowanych konstrukcji, nasila się potrzeba stosowania wydajnych i dokładnych metod
kontroli. Chodzi bowiem o to, by zapobiegać licznym,
znanym z historii najnowsze, przypadkom, kiedy to
niedoskonałość materiału doprowadzała do osłabienia
konstrukcji i do tragicznych w skutkach katastrof.
Katastrofa samolotu w Sioux City w 1989 roku,
spowodowana wadą tytanowej tarczy silnika, która
pociągnęła za sobą 111 ofiar śmiertelnych, to jeden z
najgłośniejszych z całej serii tego typu wypadków. Bezpośrednią przyczyną katastrofy y defekty, niewykryte w
procesie produkcyjnym.
Dlatego tak bardzo istotnym zadaniem jest wczesne
wykrywanie wszystkich, nawet najmniejszych, zmian
w strukturze materiału. Zagadnieniem tym zajmuje się
interdyscyplinarna dziedzina wiedzy znana pod nazwą
badania nieniszczące. Badania nieniszczące (ang. NDT
- Non-Destructive Testing) jest to postępowanie, w wyniku którego uzyskuje się informacje o właściwościach
oraz występujących nieciągłościach w badanym elemencie bez naruszania jego struktury oraz właściwości
użytkowych. Regularne stosowanie badań nieniszczących pozwala na zachowanie niezawodności i zapobiega
katastrofom.
Trzydziestoletni kapitał badawczy
W Katedrze Elektrotechniki Teoretycznej i Informatyki Wydziału Elektrycznego Zachodniopomorskiego
Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie (poprzednio na Politechnice Szczecińskiej) pracownicy naukowi
zajmują się elektromagnetycznymi badaniami nieniszczącymi od 30 lat.
- Na początku badań zajmowaliśmy się tylko jedną
metodą - prądów wirowych, stosowaną do badania rur
- wspomina dr hab. inż. Tomasz Chady, prof. ZUT, kierownik projektu, badacz z ZUT. - Aktualnie zaś mamy
możliwość wykorzystania do testowania materiałów całego spektrum fal elektromagnetycznych, poczynając od
stałych pól magnetycznych, poprzez mikrofale i teraherce, a skończywszy na promieniowaniu rentgenowskim.
Dzięki tak szerokiemu wachlarzowi metod możemy badać elementy wykonane zarówno z tworzyw sztucznych,
jak i metali.
Badania naukowe prowadzone przez prof. Ryszarda Sikorę, prof. Stanisława Gratkowskiego
i wspomnianego już prof. Tomasza Chadego, wraz z
całym zespołem, znajdują uznanie na forum krajowym
i międzynarodowym. Świadczą o tym licznie realizowane projekty badawcze. Najnowszy projekt, pod nazwą
QualiTi (Development of New and Novel Quality Control System for the Inspection of Titanium Components
in Safety Critical Applications inthe Aerospace Industry)
dotyczy testowania półproduktów używanych do produkcji silników lotniczych.
Projekt QualiTi (www.qualiti.eu) realizowany jest
w ramach 7. Programu Ramowego w zakresie badań
i rozwoju technologicznego Unii Europejskiej. Przypomnijmy, że 7PR jest podstawowym instrumentem reali-
styczeń - luty 2011
zacji celu strategicznego, jakim jest przekształcenie UE
w najbardziej konkurencyjną i dynamiczną, opartą na
wiedzy gospodarkę na świecie, zdolną do zapewnienia
trwałego wzrostu gospodarczego.
Być mądrym przed szkodą
Projekt zrealizowany przez badaczy z ZUT, w ścisłej współpracy z instytutem badawczym TWI (TWI
NDT Validation Centre, Port Talbot, Wielka Brytania)
oraz wieloma światowymi firmami (Vermon, Tecnitest,
I.S.O.Test i TIMET), dotyczył niezwykle ważnego zagadnienia testowania walców tytanowych używanych w
produkcji elementów silników lotniczych. Z walców tytanowych wytwarza się tarcze do silników odrzutowych.
Badania nieniszczące stosowane są w fazie wstępnej budowy samolotu - na etapie przygotowania materiałów, z
których będą toczone elementy silnika.
- Naszym partnerem jest m.in. brytyjska firma TIMET, która jest światowym liderem w produkcji elementów tytanowych, stosowanych w silnikach samolotowych
na całym świecie - wyjaśnia prof. Chady. - Udział w projekcie jest dla nas szansą rozwoju i nabywania doświadczeń we współpracy z czołowymi światowymi firmami w
branży.
Naukowcy z ZUT wraz z partnerami z Europy, przeszli od prac teoretycznych do zastosowań praktycznych.
- Zbudowaliśmy system, w którym łączymy zalety
najnowszej metody ultradźwiękowej z metodą badań wiroprądowych - wyjaśnia profesor. - Pozwala ona określić precyzyjnie niejednorodności materiałów, występujące zarówno w warstwach powierzchniowych, jak i te
ulokowane głębiej.
Wysoką pozycję naukowców z ZUT w badaniach
nieniszczących potwierdza fakt, że w czerwcu ubiegłego roku po raz pierwszy w Polsce zorganizowana została
w Szczecinie międzynarodowa konferencja ENDE, poświęcona elektromagnetycznym badaniom nieniszczącym. Konferencja, której przewodniczył prof. Tomasz
Chady zgromadziła ponad 100 naukowców, badaczy
z tej dziedziny z Europy, Azji, obu Ameryk i Australii.
Stała się ona okazją do promocji nie tylko szczecińskiego ośrodka naukowego, ale także stolicy województwa.
PROGRAM RAMOWY
9
- W jakiej kondycji jest szczeciński 60-latek?
Jak wygląda sytuacja ekonomiczna firmy w jubileuszowym roku?
- Ubiegły rok był dobry dla Polskiej Żeglugi Morskiej. Rynek frachtowy był na tyle zadowalający, że
mimo dużego zaangażowania w inwestycje, wysokich cen paliw i słabego dolara udało nam się osiągnąć pozytywny wynik finansowy. Dokładne dane
na ten temat znane będą dopiero w marcu, jednak
już dziś możemy powiedzieć, że nasze zyski powinny być wyższe niż te osiągnięte w 2009 roku. Statki
PŻM w ciągu 2010 roku przewiozły 21 mln ton ładunków, z czego większość były to produkty zbożowe
transportowane w długich transatlantyckich podróżach. Szczególne powody do zadowolenia daje nam
proces inwestycyjny, jaki udało nam się zrealizować w
ubiegłym roku. Ze stoczni odebraliśmy łącznie osiem
nowych statków, a przyrost floty pozwolił nam na
zatrudnienie około trzystu nowych oficerów i marynarzy. Wciąż pomnażamy majątek przedsiębiorstwa.
- Czy oznacza to, że PŻM przeszedł przez światowy kryzys gospodarczy bez szwanku?
- Doświadczaliśmy oczywiście kryzysu, jak każda inna firma żeglugowa na świecie. Jednak dzięki
sprawdzonym metodom działania na rynku, a więc w
oparciu o średni tonaż typu handy-size, dla którego zawsze najłatwiej znaleźć ładunek i w stałej współpracy
z naszymi wypróbowanymi partnerami handlowymi,
z drugiej zaś strony bez korzystania z ryzykownych
instrumentów typu opcje walutowe czy opcje bunkrowe, przeszliśmy kryzys w miarę obronną ręką.
Rynek frachtowy podlega stałym cyklom hossy
i bessy, więc każdy doświadczony armator wie, że raz
ceny przewozów morskich są wysokie, innym razem
– spadają. Kryzys w żegludze nie jest więc niczym
niezwykłym, najważniejsze jednak jest to, aby właściwie się do niego przygotować. Pomimo że sytuacja
z przełomu 2008 i 2009 była wyjątkowo dramatycz-
10
na, nam udało się utrzymać w ruchu wszystkie statki
i znajdować dla nich zatrudnienie. Po dość dobrym
2010 roku na początku 2011 znów mamy do czynienia z dużym spadkiem stawek frachtowych. I znów
podchodzimy do tej sytuacji ze spokojem, licząc na
poprawę na rynku w dalszej części roku.
- Firma odbiera nowe statki. Jak prezentują się
plany inwestycyjne, dotyczące zatrudnienia i rozwoju?
- W dalszym ciągu realizujemy program odnowy
tonażu, który został przyjęty i zaakceptowany przez
Ministerstwo Skarbu Państwa w 2005 roku. Do tej
pory z 38 statków zakontraktowanych w stoczniach
odebraliśmy już 17 jednostek, a zatem powoli zbliżamy się do półmetka programu. W tym roku flota
PŻM powiększy się prawdopodobnie o kolejnych 10
nowych masowców, przy bardzo skromnych planach
związanych z wycofywaniem najstarszych statków.
Wśród jednostek, które wejdą w tym roku do eksploatacji, będą: ostatni z serii 80-tysięczników, jeziorowce, a więc masowce o nośności 30 tys. DWT oraz duża
grupa mniejszych statków o nośności 16 900 DWT.
Spodziewany duży przyrost netto tonażu pozwoli nam
nie tylko na zwiększenie ilości przewożonych ładunków, ale również na przyjęcie do pracy kolejnych kilkuset nowych pracowników.
- Ostatnio znów głośno o zainteresowaniu firmą
ze strony polityków. Proszę o komentarz do sytuacji związanej z planami komercjalizacji przedsiębiorstwa.
- Dlatego, że komercjalizacja dla samej komercjalizacji nie przyniesie PŻM żadnych korzyści. Może
natomiast negatywnie odbić się na rozwoju firmy, ponieważ każda zmiana struktury własnościowej będzie
musiała być również zaakceptowana przez banki, które udzieliły nam kredytów inwestycyjnych na setki milionów dolarów. Jeśli takiej akceptacji nie będzie, grozi
nam poważne zachwianie finansów przedsiębiorstwa.
Komercjalizacja jest w intencji rządu jedynie etapem
dla prywatyzacji, tymczasem jak dotąd nikt nie znalazł
pomysłu, jak sprywatyzować tak dużą firmę żeglugową jak PŻM. Co więcej doświadczenia z prywatyzacją
znacznie mniejszej PŻB są bardzo negatywne. Próbujemy więc zaproponować rozpoczęcie prac w ramach
Zespołu Parlamentarnego nad opracowaniem strategii
przekształceń własnościowych PŻM, w tym chociażby rozpatrzenie wariantu prywatyzacji pracowniczej.
Chcę jednak mocno podkreślić, że w sprawach tych
potrzebny jest dialog pomiędzy załogą PŻM, parlamentarzystami i stroną rządową.
- Czego życzyć Polskiej Żegludze Morskiej na
kolejne 60 lat?
- Pozostawania w dobrej kondycji i zdrowiu przez
co najmniej kolejnych 60 lat.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Michał Abkowicz
styczeń - luty 2011
- Proszę na początek przedstawić się Czytelnikom „Świata Biznesu”.
- Ukończyłam Wydział Ekonomiczny Uniwersytetu Szczecińskiego, a następnie obroniłam doktorat - kierunek bankowość i finanse na
Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Z PKO
Bankiem Polskim jestem związana od 2001
roku. Przez pierwsze dwa lata zarządzałam
placówką stworzoną do obsługi klientów korporacyjnych w Koszalinie. W tym miejscu będę
nieskromna i powiem, że to mój pomysł autorski, polegający na tym, by obsługą finansową
firm zajęła się niewielka wydzielona placówka
bankowa. W ten sposób zaczęła się moja przygoda z bankowością korporacyjną. W kolejnych
etapach pracy zawodowej miałam przyjemność
kierować II Oddziałem PKO BP SA w Koszalinie, a od 2004 roku am dyrektorem Centrum
Korporacyjnego w Koszalinie. Od lipca 2010
roku pracuję na stanowisku zastępcy dyrektora w Regionalnym Oddziale Korporacyjnym w
Szczecinie.
- Jaki jest zasięg regionu z siedzibą w
Szczecinie?
- W Polsce jest trzynaście Regionalnych Oddziałów Korporacyjnych. Region zachodniopomorski jest podzielony na cztery centra korporacyjne o określonym zasięgu terytorialnym.
Centra obsługi klienta korporacyjnego znajdują się w Koszalinie, Szczecinie, Gorzowie i w
Stargardzie Szczecińskim.
- Jak przeżyliście kryzys na rynku finansowym? Szczególnie na Pomorzu Zachodnim, gdzie kryzysowi towarzyszył upadek
stoczni.
- Każdy kryzys ma przełożenie na kondycję
przedsiębiorców, a zatem i banków. Jeśli chodzi o PKO Bank Polski SA duże znaczenie w
tym okresie odegrała polityka Zarządu Banku.
Przede wszystkim to, że w chwilach kryzysu,
byliśmy ze swoimi klientami. Nie wycofaliśmy
się z żadnej inwestycji, którą kredytowaliśmy
i staraliśmy się wspierać nasze firmy w tym
trudnym okresie. Np. w segmencie deweloperskim, który uważany jest przez banki za bardzo
ryzykowny, PKO Bank Polski SA zwiększył
zaangażowanie finansowe w okresie kryzysu
gospodarczego. W czasach kryzysu pokazaliśmy firmom, zarówno na Pomorzu Zachodnim,
jak i w kraju, że jesteśmy bankiem stabilnym,
który nie podejmuje pochopnych decyzji, dotyczących przyszłości przedsiębiorców. Przeprowadziliśmy klientów bezpiecznie przez trudny
czas. Dzisiaj nasi klienci myślą już o przyszłości, planują nowe inwestycje.
styczeń - luty 2011
- Czy udało się w tych trudnych czasach
pozyskać nowych klientów?
- Każdy kryzys ma to do siebie, że ma moc
oczyszczającą gospodarkę ze złych interesów,
słabych firm, złych kontraktów. Dzięki naszej
stabilnej i klarownej polityce wobec klientów
pozyskaliśmy kilku nowych ważnych partnerów w regionie, z którymi o i jest nam po
drodze.
- O ile wiem, waszym najważniejszym
partnerem jest miasto Szczecin.
- Oczywiście, ale nie tylko. Do grona naszych partnerów biznesowych należy szereg
firm z regionu zachodniopomorskiego, m.in.:
SGI Baltis, Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście, miasto Kołobrzeg, Arka
Medical Spa z Kołobrzegu, Grupa Kronospan
Szczecinek, KPPD SA Szczecinek i wiele innych. Dodam w tym miejscu, że udział PKO
Banku Polskiego w rynku korporacyjnym na
terenie Szczecina wynosi 27 proc., co świadczy o skali naszego oddziaływania.
- Nie pozostaje nic innego, jak tylko pogratulować. Czym zachęcacie swoich aktualnych i potencjalnych klientów do korzystania z usług PKO BP?
- W bankowości korporacyjnej obowiązuje zasada „szycia” produktów pod potrzeby
klienta. Nie może być tu standaryzacji usług,
a wręcz odwrotnie, nasze produkty są w sposób ciągły ulepszane pod potrzeby naszych
partnerów biznesowych. Jesteśmy pierwszym
bankiem na rynku, który wprowadził program
lojalnościowy dla klientów korporacyjnych!
- Znani jesteście także z działalności charytatywnej i sponsorowania wydarzeń kulturalnych.
- W ub. roku została utworzona Fundacja
PKO Banku Polskiego, która wspiera różnego
rodzaju inicjatywy społeczne, również każdy z regionów wspomaga na własnym terenie
przedsięwzięcia istotne dla społeczności lokalnej. Na terenie Zachodniopomorskiego pomagamy domom dziecka, hospicjom, uczestniczymy w akcjach niosących pomoc przede
wszystkim najmłodszym.
PKO BP spełnia również funkcję mecenasa kultury, jest obecny przy wielu znaczących
wydarzeniach kulturalnych. W Szczecinie
prowadzimy m.in. galerię sztuki współczesnej
„Klatka”.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Włodzimierz Abkowicz
11
- Szykują się zmiany w finansowaniu wyższych uczelni. Kto na tym straci, a kto zyska?
- Jesteśmy na progu dużych zmian instytucjonalnych w szkolnictwie wyższym. Wiąże się to
z nowelizacją ustawy o szkolnictwie wyższym.
Zmiany dotyczą także systemu dotacji szkół wyższych, czyli zasady rozdziału środków pomiędzy wyższe szkoły publiczne. Na razie mówimy
o projektach tej ustawy, nad którym środowisko
akademickie dyskutuje od kwietnia ub. roku. Wersja wrześniowa projektu trafiła do komisji sejmowych. W styczniu 2011 został zaprezentowany
kolejny jego wariant.
- Na czym polegają zmiany?
- Znane już są główne założenia projektowanych zmian. Nadal środki na kształcenie studentów
studiów stacjonarnych określone będą według algorytmu. Istotne znaczenie w jego ustalaniu będzie
odgrywał stan kadry, liczba studentów oraz współczynniki dotyczące tzw. kosztochłonności kształcenia - których wartości dla poszczególnych kierunków studiów mogą ulec zmianie.
W projekcie obok dotacji przeznaczonej na
studentów studiów stacjonarnych znajduje się też
zapis o dotacjach projakościowych. Utworzone bowiem zostaną Krajowe Naukowe Ośrodki Wiodące
(KNOW), czyli wydziały - powiedziałbym - elitarne, które mają najwyższą rangę naukową. Będą one
przez pięć lat dotowane dodatkowo. Ponadto raz
na trzy lata środki, z uwagi na jakość kształcenia,
otrzymają też te kierunki studiów, które uzyskają
najwyższe oceny komisji akredytacyjnej.
- A jakie zmiany szykują się w finansowaniu
nauki?
- Weszły już w życie głębokie zmiany instytucjonalne. Zostało utworzone Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR), którego zadaniem jest wsparcie jednostek naukowych oraz
przedsiębiorstw w rozwijaniu i wykorzystywaniu
w praktyce rozwiązań opartych o wyniki badań.
W centrum będą rozpatrywane wnioski o dotacje,
które mają szansę znaleźć zastosowanie w otoczeniu gospodarczym. Warto dodać, że w skład Rady
Naukowej NCBiR zostało powołanych trzech
naukowców ze Szczecina: prof. Waldemar Morawski z ZUT, prof. Jan Lubiński z Pomorskiego
Uniwersytetu Medycznego oraz Juliusz Engelhardt
z Uniwerstytetu Szczecińskiego. Drugim ośrodkiem, który będzie redystrybuował środki na naukę,
stanie się Narodowe Centrum Nauki (NCR), które
będzie wspierało nauki podstawowe.
Są to niezależne centra pozarządowe, na które
przeznaczone zostaną środki z budżetu państwa.
I to jest jedno źródło środków na badania, których beneficjentem będą uczelnie wyższe. Drugim
12
źródłem dotacji na naukę są środki kierowane na
uczelnie na badania własne. Przyznaje się je na
podstawie algorytmu, który zależny jest od kategorii naukowej danego wydziału: A, B lub C.
Ostatnia kategoryzacja jednostek naukowych
odbyła się we wrześniu ub. roku. Środowisko
akademickie krytycznie zareagowało na to przedsięwzięcie. W formułowaniu tych ocen uczelnie
konkurowały bowiem z pozauczelnianymi instytutami naukowymi, które nie zajmują się dydaktyką, zaś głównym ich zadaniem są wdrożenia
i praca naukowa na rzecz otoczenia gospodarczego. Pomieszano więc kategorie, w jakich te różne
co do charakteru placówki naukowe konkurowały.
W związku z tym, kolejna ocena ma się odbyć za
dwa lata, którą przeprowadzi nowo powołany Komitet Ewaluacji Jednostek Naukowych (KEJN),
który dokona nowej kategoryzacji i - miejmy nadzieję - uniknie tych błędów.
- A jak w tej kategoryzacji wypadł ZUT?
- Mamy teraz dwie jednostki kategorii A: Wydział Inżynierii i Technologii Chemicznej oraz
Wydział Inżynierii Mechanicznej i Mechatroniki.
Pozostałe nasze jednostki naukowe znalazły się w
kategorii B. Tak więc wszystkie nasze jednostki
będą dofinansowane z puli środków na badania
naukowe. Dodajmy w tym miejscu, że jeśli jakaś
jednostka naukowa w przyszłości znajdzie się
poza kategorią A i B, to w ogóle nie będzie finansowana.
- Pieniądze na naukę stają się coraz trudniejsze. Ale źródłem finansowania może też być
przemysł i biznes lokalny.
- Bolączką całej polskiej nauki jest to, że udział
środków z otoczenia gospodarczego na badania
jest niski. Lepiej wygląda to w regionach, gdzie
jest silne otoczenie gospodarcze. Tam gdzie otoczenie jest słabsze, tak jak na Pomorzu Zachodnim - współpraca z uczelniami jest mała. Dodam
jednak, że ZUT współpracuje z wieloma firmami,
które znajdują się poza regionem.
- Pozostają jeszcze środki unijne, które potraficie zagospodarować.
- Kończy się okres finansowania z Unii na lata
2007-2013. Wykorzystujemy je zarówno inwestując w nowoczesną infrastrukturę, jak i w programy „miękkie”, nakierowane na podnoszenie kwalifikacji kadry i stworzenie lepszych warunków
kształcenia studentów.
Prócz środków dystrybuowanych w kraju nasze zespoły badawcze uzyskują też pieniądze bezpośrednio z Brukseli, w ramach 7. Projektu Ramowego Unii Europejskiej.
- Dziękujemy za rozmowę.
styczeń - luty 2011
Z dorobku naukowego i doświadczenia pracowników Wydziału Elektrycznego Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie
korzystają firmy w Polsce i za granicą.
W 2009 roku, z inicjatywy dziekana, prof. Stefana Domka, powstała Rada Przemysłowo-Programowa WE, skupiająca dyrektorów najważniejszych firm
przemysłu elektrotechnicznego, teleinformatyki i automatyki w regionie. Rada pomaga dostosować działania
i zamierzenia Wydziału na najbliższe lata do strategii
działania dominujących podmiotów gospodarczych regionu. Jest to jedna z pierwszych tego typu inicjatyw na
polskich uczelniach. Co więcej, na Wydziale powstało
stanowisko pełnomocnika dziekana ds. współpracy z
przemysłem, dzięki czemu Wydział jeszcze skuteczniej
wykorzystuje swój ogromny potencjał.
Pomagamy w strategicznym rozwoju
Spektrum działalności badawczo-rozwojowej WE
ZUT w Szczecinie jest bardzo szerokie. Obejmuje m.
in. ekspertyzy urządzeń energetycznych i badania nieniszczące - np. dotyczące uszkodzeń w elementach
spawanych. Badaniami nad plazmą w ochronie środowiska interesują się m. in. stocznie i Polska Żegluga
Morska czy Aquanet - poznański operator kanalizacji.
Firmy budujące elektrownie wiatrowe zamawiają ekspertyzy dotyczące ich przyłączania do sieci energetycznych. We współpracy z przemysłem Wydział wykorzystuje również nowoczesną, bardzo bogatą bazę
laboratoryjną.
- Mamy największy w Polsce, wart 10 mln zł kompleks laboratoriów technik teleinformatycznych i fotoniki. Jesteśmy w stanie pomagać firmom, które zajmują
się technikami światłowodowymi, nowymi usługami
telekomunikacyjnymi. Współpracę z nami podjęły już
Telekomunikacja Polska i szczeciński Espol - mówi dr
inż. Krzysztof Pietrusewicz, pełnomocnik dziekana
ds. współpracy z przemysłem.
Na wydziale działa laboratorium jakości sprzętu telekomunikacyjnego wyposażone w komory klimatyczne, symulujące różne warunki środowiskowe. Badania
przy użyciu kamery rejestrującej obraz z prędkością 1,4
mln klatek na sekundę (prowadzone w ramach Centrum Mechatroniki) umożliwiają wykrywanie szybkich
zjawisk zachodzących w urządzeniach, na liniach produkcyjnych, czy w procesach takich jak spawanie.
Niedawno Wydział otrzymał finansowanie ze środków Funduszu Nauki i Technologii Polskiej na największy w Europie system do aktywnej diagnostyki
maszyn wirujących, silników, turbin i obrabiarek w zakresie ultraszybkich, zmasowanych pomiarów napięć,
prądów, przyspieszeń, drgań, obrotów, hałasu itp.
- Chcemy pomagać firmom w strategicznych planach rozwojowych. Przedsiębiorcy zauważają, że aby
nadążać za rozwojem technologicznym i oferować
własne innowacyjne rozwiązania, potrzebne jest silne
wsparcie badawczo-rozwojowe. W dynamicznie rozwijającej się polskiej gospodarce niewiele firm na to stać.
Nasze laboratoria umożliwiają przeprowadzenie nawet
styczeń - luty 2011
najbardziej złożonych badań - mówi dr inż. Marcin
Hołub, prodziekan ds. organizacji i rozwoju.
Lokalnie i międzynarodowo
Współpraca Wydziału Elektrycznego z biznesem
wykracza również poza granice Polski. W ramach 7.
Programu Ramowego UE naukowcy Wydziału, wraz
z firmami z Wielkiej Brytanii opracowują nowe techniki diagnostyczne, które pozwalają badać jakość materiałów w konstrukcjach lotniczych i podwodnych.
W efekcie ich prac powstał np. robot, który przeprowadza inspekcję konstrukcji podwodnych. Wydział
jest jednym z członków-założycieli międzynarodowej
sieci współpracy BalticNet-PlasmaTec, a także zachodniopomorskich klastrów - Zielona Chemia i ICT
Pomorze Zachodnie, skupiającego firmy z branży informatyki i telekomunikacji. Wiedza i wieloletnie doświadczenie pracowników Wydziału stanowić będą
solidny fundament tworzonych przez klastry Centrów
Kompetencji.
Doktorat dla dyrektora
Wydział Elektryczny ma uprawnienia do nadawania stopnia doktora oraz doktora habilitowanego
w dwóch dyscyplinach: elektrotechnice oraz automatyce i robotyce.
- Możliwość doktoryzowania się może stanowić
ciekawą ofertę dla ludzi biznesu. m.in. z myślą o nich
prowadzimy studia doktoranckie w trybie eksternistycznym. Na wysokich stanowiskach w firmach, z którymi współpracujemy, takie tytuły stanowią o prestiżu
i pomagają w karierze - mówi dr inż. Marcin Hołub.
Oprócz tego na Wydziale prowadzone są studia podyplomowe związane tematycznie z technologiami
multimedialnymi i pozyskiwaniem energii ze źródeł
odnawialnych. Pracownicy Wydziału prowadzą poszukiwane na rynku szkolenia, dopasowane do potrzeb
firm z branż związanych z automatyką, elektrotechniką
i teleinformatyką a także opracowują różnego rodzaju
ekspertyzy.
13
- W tym roku obchodzimy jubileusz 65-lecia
wyższego szkolnictwa ekonomicznego na Pomorzu
Zachodnim. Jakie refleksje związane z dotychczasową działalnością Wydziału Zarządzania i Ekonomiki Usług pojawiają się u pana profesora przy
tej okazji?
- Wydział w swoim obecnym kształcie nawiązuje do spuścizny Akademii Handlowej w Poznaniu
kiedy to w 1946 roku powołano jej filię w polskim
Szczecinie. Na jej fundamentach przez lata kształtowała się tzw. Szczecińska Szkoła Ekonomiki
Transportu, której główne zainteresowania naukowe
zorientowały środowisko akademickie na zagadnienia związane z transportem, handlem zagranicznym
i gospodarką morską. Kiedy w 1985 roku powołano Uniwersytet Szczeciński, środowisko naukowe
skupione m.in. wokół zagadnień usług transportowych stworzyło Wydział Ekonomiczny, by w roku
1990 powołać Wydział Transportu i Łączności, który po dziewięciu latach swojej działalności przyjął
obowiązującą do dziś nazwę Wydziału Zarządzania
i Ekonomiki Usług. Okres ponad 20-letniej działalności jednostki naukowej z pełnymi prawami akademickimi pozwolił na rozszerzenie zainteresowań badawczych na inne branże sektora usług, w tym m.in.:
łączność, turystykę, logistykę, zarządzanie i marketing, finanse oraz bankowość, gospodarkę samorządową czy opiekę zdrowotną. W tym czasie rozwijał
się także drugi wydział - Wydział Nauk Ekonomicznych i Zarządzania, którego siedziba znajduje się w
historycznym miejscu funkcjonowania Wydziału Inżynieryjno-Ekonomicznego Transportu Politechniki
Szczecińskiej, w skład którego weszła w latach 50.
filia Akademii Handlowej.
- Czy planowana jest jakaś uroczystość podsumowująca tradycje środowiska akademickiego
związanego z usługami transportowymi?
- Obchody roku jubileuszowego 2011 rozpoczęliśmy w grudniu 2010 roku seminarium naukowym
pn. „65-lecie dorobku Szczecińskiej Szkoły Ekonomiki Transportu”. Okazją do szerszego podsumowania dorobku naukowo-dydaktycznego wydziału
będą obchody 65-lecia wyższego szkolnictwa ekonomicznego na Pomorzu Zachodnim, które odbędą
się w dniach 13-14 października 2011 roku. Ponadto
w marcu jednostka będzie obchodziła 21. jubileusz
funkcjonowania jako niezależny, samodzielny Wydział w ramach struktur uniwersyteckich, co także
będzie sposobnością do podkreślenia jej znaczenia dla
rozwoju sektora usług w regionie. Szczegółowych informacji na temat uroczystości należy się spodziewać
14
w najbliższej przyszłości na naszej stronie internetowej i Facebooku.
- Jaka jest najbliższa perspektywa rozwoju Wydziału?
- W odpowiedzi na współczesne procesy społecznoekonomiczne gospodarki globalnej, charakteryzujące
się niekorzystnymi zjawiskami demograficznymi oraz
dynamicznym rozwojem sektora usług, władze Wydziału podjęły decyzję o realizacji Projektu SERVICE
INTER-LAB Centrum Transferu Wiedzy i Innowacji
do Sektora Usług. Aktualnie trwają poszukiwania wykonawcy na przebudowę nieruchomości zakupionej
pod przyszłe Centrum, które stanowić będzie nowoczesne zaplecze infrastrukturalne dla pracy interdyscyplinarnych zespołów badawczych wdrażających
innowacje dla przedsiębiorstw usługowych. Zatem
w najbliższym czasie czekają nas istotne zmiany w
procesie zarządzania Wydziałem, dostosowania oferty dydaktycznej do potrzeb rynku globalnego i zintensyfikowania wysiłków badawczych dla kreowania
rynków zaawansowanych usług.
- W jaki sposób Centrum wpłynie na rozwój
sektora usług w regionie?
- Działalność SERVICE INTER-LAB będzie obejmowała wsparcie przedsiębiorstw regionu w kierunku
dynamicznego rozwoju poprzez takie działania jak
wdrażanie nowoczesnych, innowacyjnych rozwiązań
poprzedzonych precyzyjną, rzetelną analizą naukową.
Zasadniczym celem jest transfer sprawdzonych i efektywnych produktów pracy naukowej, które umożliwią
zwiększenie efektywności przedsiębiorstw, podniesienie ich prestiżu na rynku usług oraz dostosowanie
oferty do zmieniających się wymagań współczesnej
gospodarki globalnej.
- Jakich korzyści z powstania Centrum mogą
się spodziewać przedsiębiorstwa?
- Niewątpliwą korzyścią dla podmiotów gospodarczych w regionie będzie dostęp do wysoko
wykwalifikowanych, kreatywnych zespołów badawczych wspartych nowoczesną infrastrukturą,
co pozwoli na kształtowanie komplementarnych
rynków usług i budowę międzynarodowej sieci kontaktów biznesowych. Funkcjonowanie w przestrzeni
gospodarki globalnej wymaga nieustannego poszukiwania innowacyjnych procesów zarządzania, aby
spełnić oczekiwania współczesnych konsumentów.
Wsparcie naukowe i badawcze umożliwi zaspokojenie potrzeb nowoczesnych społeczeństw, których
funkcjonowanie wskazuje na poszukiwanie coraz
bardziej zaawansowanych usług.
- Dziękujemy za rozmowę.
styczeń - luty 2011
- Jak zakończył się rok 2010 dla Unizeto
Technologies?
- Lata obrachunkowe naszej Spółki kończą
się zawsze 30 kwietnia, lecz na podstawie zestawień dla lat kalendarzowych mogę już powiedzieć, że rok 2010 był dla naszej Spółki
doskonały. Osiągnęliśmy przychód bliski 128
mln zł przy niezłym zysku rzędu 6-7 mln zł.
Porównując dotychczasowe lata widać, że jest
to drugi tak dobry rok pod względem osiągniętych wyników w naszej historii.
- Co złożyło się na tak dobry wynik?
- Przede wszystkim produkty własne, dzięki którym osiągnęliśmy aż 90 mln zł przychodu. Wśród klientów dominuje jeszcze sektor
publiczny, ale w naszych przychodach konsekwentnie rośnie udział sektora prywatnego.
Według szacunków w 2013 roku wpływy z obu
sektorów powinny się zrównoważyć.
- Czy o udanym 2010 roku zadecydowało
rozszerzenie oferty o nowe rozwiązania?
- Nowe rozwiązania i nowe rynki. Stale
pracujemy nad rozwojem produktów własnych
i poszerzaniem oferty oraz zdobywaniem nowych rynków. Obecnie, na zlecenie Ministerstwa Zdrowia, tworzymy prototypowy system
Internetowego Konta Pacjenta (IKP). System
ten, poprzez gromadzenie informacji z różnych
obszarów, będzie wspomagał lekarzy i pacjentów. IKP ułatwi umawianie wizyt i otrzymywanie recept, będzie przypominał o przyjmowaniu zaordynowanych leków i o okresowych
szczepieniach. Nasze zadanie polega na wykonaniu systemu informatycznego oraz przeprowadzeniu akcji promocyjnej wśród placówek ochrony zdrowia, lekarzy i pacjentów. Na
podstawie prototypu IKP, którym objęto osoby
leczące się na cukrzycę w Krakowie, ma powstać system ogólnopolski obejmujący wszystkich pacjentów. O spektakularności naszego
zwycięstwa świadczy ranga pokonanych w
konkursie firm, tj.: Asseco Poland i Kamsoft,
Qumak-Sekom, UHC i SAS Institute, PWPW
i Bonair, Wasko, Hewlett-Packard Polska, Sygnity, Accenture i Comarch.
Jesteśmy aktywni także na arenie międzynarodowej. W ubiegłym roku wygraliśmy
przetarg unijny, dystansując znane europejskie
firmy, na świadczenie usług sprawdzania podpisów elektronicznych dla norweskiej agencji
rządowej. Jest to swego rodzaju pilotaż. Unia
Europejska próbuje unormować zastosowanie
400 rodzajów e-podpisów, będących w użyciu
styczeń - luty 2011
na jej obszarze, a my potrafimy zweryfikować,
czy użyty e-podpis wywołuje w danym kraju
skutki prawne równoważne podpisowi własnoręcznemu. Docelowo nasza usługa może
znaleźć zastosowanie w internetowych platformach przetargowych używanych we wszystkich krajach Unii Europejskiej.
Miniony rok był rekordowy także pod
względem ilości wdrożeń systemów zarządzania procesami i obiegu dokumentów na bazie
naszego f lagowego systemu Edicta. Wygraliśmy aż 19 różnych przetargów organizowanych
przez samorządy na budowę e-urzędów, które
obejmowały swym zakresem między innymi:
budowę portali internetowych, wdrożenia systemów obiegu dokumentów i wspomagania
tworzenia prawa miejscowego oraz integrację
z ePUAP.
- Przy tak dużym udziale sektora publicznego w przychodach chyba z niepokojem patrzy pan na stan finansów publicznych?
- Jestem umiarkowanym optymistą z dwóch
powodów. Po pierwsze konsekwentnie dywersyfikujemy strukturę przychodów, a po drugie
dobre efekty przynosi wdrożony w Spółce program oszczędnościowy. W 2009 roku rozpoczęliśmy prace nad nową strategią na lata 20112014, która pozwoli nam owocnie funkcjonować
w dynamicznie zmiennym otoczeniu. Zgodnie
z tą strategią wprowadzamy w Spółce podejście produktowe, tworząc sześć samofinansujących się obszarów biznesowych obejmujących: usługi certyfikacyjne, usługi centrum
danych, szkolenia, korespondencję masową
i procesy BPO oraz produkcję oprogramowania. Za osiągane wyniki w tych obszarach
odpowiadać będą jednoosobowo dyrektorzy
o szerokich kompetencjach.
- Jaki będzie efekt nowej strategii?
- Zmiany wejdą w życie z początkiem nowego roku obrotowego. Spodziewany efekt to
większa efektywność i wzrost sprzedaży. Na
koniec roku obrotowego 2013-14 w wyniku dalszego rozwoju organicznego spodziewamy się
uzyskać obroty na poziomie 160 mln zł. Planujemy też wdrożyć plan rozwoju dynamicznego
i rozważamy pozyskanie kapitału zewnętrznego na finansowanie dalszego rozwoju. W konsekwencji będziemy jeszcze bardziej aktywnym graczem zrówno na rynku krajowym, jak
i międzynarodowym.
- Dziękuję za rozmowę.
15
16
- Jakie widzi pan szanse rozwoju Koszalina?
- Chciałbym, aby Koszalin miastem przyjaznym, aby chciało się tu pracować i mieszkać.
Dlatego powinien nastąpić zrównoważony rozwój miasta zarówno w kierunku turystyki, jak
i przemysłu. Konieczna jest budowa zaplecza
turystycznego dla pasa nadmorskiego, zagospodarowanie Jamna i Łabusza, terenów przyłączonych do miasta w zeszłym roku. Aby Koszalin
rozwijał się gospodarczo, trzeba dalej rozbudowywać istniejącą Specjalną Strefę Ekonomiczną
i pozyskać do niej nowe firmy.
- A co z zagospodarowaniem Góry Chełmskiej? y już różne koncepcje, w tym powstanie
parku krajobrazowo-przyrodniczego.
- Jestem zwolennikiem jak najmniejszego ingerowania w to miejsce. Góra Chełmska powinna zachować jak najbardziej naturalny charakter
i być miejscem wypoczynku. Pomysł wspomnianego parku, jeśli nie spowoduje zmiany rekreacyjnego charakteru tego obszaru, może być ciekawym rozwiązaniem.
- Jednym z pana priorytetów jest uruchomienie w Koszalinie aquaparku…
- „Wbicie łopaty” planujemy w II kwartale
tego roku, a prace zakończą się w ciągu dwóch lat.
Właścicielem aquaparku zostanie Zarząd Obiektów Sportowych, a sam obiekt będzie komercyjny,
nastawiony na różnorodny, aktywny wypoczynek.
Na tę inwestycję koszalinianie czekają już wystarczająco długo i należy ją sfinalizować.
- Chce pan też zadbać o darmowy dostęp do
Internetu w Koszalinie. Jak wygląda wdrażanie tego pomysłu w życie?
- Wciąż pojawiają się nowe hotspoty rozszerzające zasięg działania bezprzewodowego Internetu. Darmowym Internetem oraz rozwiązaniami
w ramach projektu e-Koszalin cieszyć się będzie
coraz większa liczba mieszkańców miasta.
- Jest pan zadowolony z budżetu miasta na
2011 rok?
- Ponad półmiliardowy budżet został zaprojektowany z dużym naciskiem na inwestycje,
przeznaczamy na nie rekordowe ponad 160 mln
zł. Z większych planów warto wspomnieć o budowie dróg, siedziby filharmonii, hali widowiskowo-sportowej oraz rewitalizacji okolic teatru
i leżącego w centrum miasta parku.
- Dziękuję za rozmowę.
- Jak ocenia pan szanse na rozwój Koszalina w najbliższym czasie?
- Ta kadencja samorządu jest bardzo ważna
dla mieszkańców Koszalina. Zakończone zostaną bowiem inwestycje, które otrzymały wsparcie Regionalnego Programu Operacyjnego i
które będą miały znaczący wpływ na pozycję,
rolę i znaczenie miasta. Wspomnę tylko uzbrojenie Specjalnej Strefy Ekonomicznej, poprawę
systemu komunikacyjnego Koszalina poprzez
budowę małej obwodnicy od ul. Gnieźnieńskiej
do ul. Szczecińskiej, nową siedzibę Filharmonii
Koszalińskiej, halę widowiskowo-sportową, rewitalizację parku i projekt Inteligentny Koszalin.
- Jakie są szanse na to, że za cztery lata
będziemy żyli w innym mieście?
- Wyzwania, które przed nami stoją, wymagają ogromnego zaangażowania od wszystkich
- Prezydenta Miasta, radnych Rady Miejskiej
i pracowników Urzędu Miejskiego. Musimy
wykorzystać swoją szansę, bo nie wiem, czy
jeszcze kiedykolwiek zdarzy się takie wsparcie
finansowe i tak wiele dobrych pomysłów możliwych do realizacji w danej chwili.
- Jak ocenia pan możliwości Koszalina w
tym roku?
- Na 2011 rok należy patrzeć przez pryzmat
budżetu, a ten - obok Wieloletniej Prognozy Fi-
nansowej 2011-2026, przyjęty podczas ostatniej
sesji Rady Miejskiej. Tegoroczny budżet wyróżnia się tym, że po raz pierwszy w historii po
stronie wydatków sięga ponad pół miliarda złotych, a takich nakładów na inwestycje jeszcze w
Koszalinie nie o. Dlatego niezwykle ważną rolę
odgrywać będzie zrozumienie przez radnych
Rady Miejskiej uwarunkowań, w jakich obecnie
Koszalin się znalazł. Na szczęście mamy w składzie Rady zarówno radnych z dużym doświadczeniem samorządowym, jak też osoby młode,
które mają własną wizję swojego miasta, by Koszalin dobrym miejscem na przyszłość. To dobry prognostyk. Współpracując ze sobą możemy osiągnąć bardzo wiele. Nasza przyszłość w
znacznej mierze zależeć będzie od nas samych
i tę szansę należy wykorzystać. I jeszcze jedna
rzecz, na którą chcę zwrócić uwagę. Ostatni raz
w I kadencji samorządu jeden klub miał bezwzględną większość w Radzie Miejskiej. I jest
to klub, który jest zapleczem Prezydenta Miasta.
Ta sytuacja stwarza szansę realizacji ambitnych
przedsięwzięć kierowanych pod obrady Rady
Miejskiej przez Prezydenta Miasta.
- Dziękuję za rozmowę.
styczeń - luty 2011
- Po raz trzeci mieszkańcy poparli pana wizję Stargardu i wybrali na prezydenta miasta.
Rozmiary zwycięstwa - w I turze z wynikiem
61,75% - zaskoczyły pana?
- Przede wszystkim jeszcze raz dziękuję stargardzianom za okazane zaufanie. Wynik jest efektem ośmiu lat ciężkiej pracy, którą włożyliśmy
wraz ze współpracownikami. Postawiliśmy na rozwój gospodarczy, lecz nie zapomnieliśmy także o
komforcie życia mieszkańców, również tych znajdujących się w trudnej sytuacji. Tak duże poparcie
społeczne wymaga jeszcze lepszych efektów pracy
w bieżącej kadencji.
- Co udało się dokonać w minionej kadencji
panu i współpracownikom?
- Udało nam się w pełni przygotować tereny
pod inwestycje na obszarze byłego lotniska w Kluczewie oraz skomunikować je z centrum Stargardu
i siecią dróg ogólnopolskich. Przyciągnęliśmy kilkunastu nowych inwestorów. Efekt: zakłady pracy
i fabryki oraz 3000 nowych miejsc pracy. Odnowiliśmy kwartały śródmiejskie, wdrożyliśmy system
mieszkalnictwa wspomaganego, wybudowaliśmy
obiekty sportowo-rekreacyjne, tj. lodowisko, skate
plaza, boiska ze sztuczną murawą. Zmodernizowaliśmy placówki oświatowe i place zabaw. Powstały
ciągi ścieżek rowerowych łączące osiedla mieszkaniowe z jez. Miedwie. Zlikwidowaliśmy ponad
2 tys. piecyków gazowych w mieszkaniach, w zamian podłączając je do miejskiej sieci ciepłowniczej. Stargardowi przyznano tytuł „Pomnika Historii” dla obiektu kolegiaty oraz systemu miejskich
fortyfikacji. To z pewnością zaprocentuje w przyszłości. Podobnie jak wprowadzona w 2010 roku
nowa strategia promocji i marka miasta: „Stargard.
Pod szczęśliwą gwiazdą”.
- Czy Stargard zaczął rozwijać się w sposób
zrównoważony, tak jak pan tego chciał?
- Rozwój Stargardu oparty jest na dwóch głównych zasadach - długofalowości i zrównoważeniu.
Pod tym względem doceniły nas fachowe gremia.
W 2009 r. byliśmy na 10. miejscu wśród najatrakcyjniejszych miast dla biznesu magazynu FORBES.
Wygraliśmy 3. edycję Ogólnopolskiego Konkursu
Grunt na Medal. Działkę położoną w SPP uznano
za najatrakcyjniejszą ofertę dla inwestorów w województwie. W 2009 r. wygraliśmy polską edycję
konkursu Globe Award jako najlepsza gmina zrównoważonego rozwoju. To międzynarodowa nagroda, która ma na celu promowanie wartościowych
inicjatyw w obszarze zrównoważonego rozwoju
i nagradzanie tych, którzy mają osiągnięcia na tym
polu. Stargard znalazł się też w finałowej piątce
światowej edycji tej nagrody obok: Malmö, Murcii, Sydney, brazylijskiej Curitiby i południowokoreańskiego Songpa. To pokazuje, że wzmożona
styczeń - luty 2011
industrializacja Stargardu idzie w parze z działaniami prospołecznymi, mającymi na celu poprawę
komfortu życia w mieście. Będziemy kontynuować tę długofalową politykę dwutorowości.
- Poprzednie 4 lata pana rządów w Stargardzie można nazwać okresem przełomu. Czy
w najbliższych latach miasto utrzyma pozycję
gospodarczego lidera w regionie?
- Wiele już jest, ale wiele jest jeszcze do zrobienia. W Stargardzie przełom na pewno nastąpił.
Dzisiaj to właśnie u nas znajduje się największa
inwestycja w historii Pomorza Zachodniego i największa zagraniczna inwestycja 2009 r. w Polsce.
Dla mnie zawsze priorytetem będzie pozyskiwanie
nowych miejsc pracy. Rywalizacja z innymi samorządami mnie nie interesuje. Ważne są partnerskie
stosunki pomiędzy samorządami każdego szczebla, uczciwe zasady współdziałania. Bycie liderem to przywilej, ale taki, który stawia wysokie
wymagania, którym trzeba sprostać. Na każdego
pozyskanego przez nas inwestora musimy patrzeć
szerzej, dalej niż wyznaczają to granice miasta.
Nasz rozwój przekłada się automatycznie na rozwój regionu i województwa. Pozyskanie przez nas
inwestorów jest korzystne również dla tych, którym ich brakuje, lecz mają wiele rąk do pracy. Nasze działania zaczynają przynosić namacalne efekty. Powtórzę, za środki zainwestowane w tereny
przemysłowe mogliśmy wyremontować wszystkie
drogi i chodniki w Stargardzie, ale chodziliby po
nich bezrobotni. Miarą sukcesu jest zadowolenie
mieszkańców.
- Co chce pan zrobić dla swojego miasta
i mieszkańców w tej kadencji?
- Poprawić estetykę parków miejskich, stworzyć miejsca rekreacji wzdłuż rzeki Iny, nowe
place zabaw i boiska ze sztuczną nawierzchnią przy szkołach, rozbudować basen o funkcję
aquaparku, zmodernizować Amfiteatr, przywrócić
program wsparcia termomodernizacji i remontów
dla wspólnot, kontynuować remonty dróg i chodników, zmodernizować oczyszczalnię ścieków, w
dalszym ciągu stawiać na rozwój budownictwa
wspomaganego. To tylko część zadań, jakie sobie
postawiliśmy.
- Patronuje pan społecznej akcji zmiany nazwy miasta. Stargard - jednym słowem lepiej?
- Osobiście - lepiej, bo to nazwa bardziej uzasadniona, praktyczna, normalna, wyraźna, łatwiejsza
do wymówienia i zapamiętania przez cudzoziemców, również inwestorów. Jako prezydent miasta
nadzoruję, aby akcja Towarzystwa Przyjaciół Stargardu pod względem formalnym była przeprowadzona prawidłowo, a mieszkańcy byli poinformowani o tym, z czym wiąże się skrócenie nazwy.
- Dziękujemy za rozmowę.
17
- Wygrał pan w cuglach, już w I turze, wybory bezpośrednie na burmistrza gminy. To już
czwarta pana kadencja. Za co, pana zdaniem,
zyskał pan zaufanie mieszkańców gminy? Co
poczytuje pan za swój sukces?
- Miniona kadencja nie należała do łatwych.
Priorytetem a budowa mieszkań komunalnych przy
ul. Bankowej w Policach. Jeden blok o 30 mieszkaniach przekazaliśmy już mieszkańcom, kolejnych
pięć budynków chcemy wybudować do końca bieżącej kadencji. W sumie będzie to 200 mieszkań.
Partery tych budynków przeznaczone zostaną na
lokale użytkowe. Z myślą o najsłabiej sytuowanych
mieszkańcach wybudowaliśmy budynek socjalny.
Przeprowadziliśmy remont kapitalny dwóch ulic:
kard. Wyszyńskiego i Piaskowej w Policach. Rozbudowaliśmy też bazę przedszkolną i teraz wszystkie zgłoszone dzieci mają miejsce w przedszkolu.
- A co się panu nie udało w minionej kadencji?
- Nie udało się nam, niestety, ze względu na
brak środków, wybudować remizy strażackiej w
Trzebieży. Nieprzyjemnym zgrzytem a niechęć
Ośrodka Żeglarskiego w Trzebieży do przystąpienia do projektu Zachodniopomorskiego Szlaku Żeglarskiego.
- Co poza kontynuacją budownictwa komunalnego zamierza realizować w nowej kadencji
samorząd policki?
- Zajmiemy się dalszą rozbudową infrastruktury, m.in. budową kanalizacji oraz świetlicy w
Trzeszczynie, budową ścieżek rowerowych Bartoszewo - Tanowo - Trzeszczyn - Police. Przystąpimy
do rewitalizacji substancji mieszkaniowej Starego
Miasta w Policach. W związku z tym, że nie mamy
jeszcze uchwalonego budżetu, nie mogę dziś mówić o wszystkich naszych zamierzeniach.
- Zadaniem burmistrza i zarządu gminy jest
troska o jakość życia mieszkańców. Porozmawiajmy więc o kulturze, sporcie i wypoczynku.
- Zbudowaliśmy w minionej kadencji trzy boiska sportowe - „Orliki” w Policach, Tanowie i w
Niekłończycy. Teraz chcemy zająć się kompleksem rekreacyjnym w Trzebieży. Sport w gminie
utrzymuje się przede wszystkim dzięki dotacjom
samorządu gminnego. Popieramy także sport wyczynowy. Stypendystami Gminy byli policzanin
Marcin Lewandowski, mistrz Europy w biegu na
800 metrów i Kacper Narloch, brązowy medalista
mistrzostw Europy w kickboxingu. Sukcesy odnoszą nasze siatkarki, zaś duży rezonans, nie tylko w
kraju, ma Międzynarodowy Turniej Szachowy im.
Tadeusza Gniota, który corocznie gromadzi wybitnych arcymistrzów z wielu krajów europejskich.
Do głównych wydarzeń kulturalnych mijającej kadencji zaliczam ubiegłoroczne obchody 750-lecia
18
nadania Policom praw miejskich. Ponadto organizujemy cykliczne imprezy: Dni Polic, Trzebieskie
Neptunalia, Cecyliadę czy też Jarmark Augustiański w Policach-Jasienicy.
- Znane są wasze kontakty przygraniczne
z partnerami niemieckimi.
- Współpracujemy przede wszystkim z Pasewalkiem, ale również z innymi miastami powiatu Uecker-Randow: z Ueckermünde, Torgelow, Eggesin i
Hintersee, a także z Greifswaldem, który niebawem
zostanie stolicą powiatu.
- A jak dbacie o zdrowie mieszkańców?
- Finansujemy liczne programy zdrowotne, to
znaczy szczepienia ochronne i badania profilaktyczne. Trudno oby wyliczyć wszystkie, ale dla
przykładu: szczepienia przeciwko pneumokokom,
wirusowi HPV i grypie oraz badania mammograficzne i urologiczne. Oczywiście to wszystko
mieszkańcy gminy otrzymują bezpłatnie. Szpital
w Policach jest szpitalem klinicznym Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. Jest to placówka na
europejskim poziomie, w szczególności zaś klinika
położnicza.
- Znana jest trudna sytuacja ekonomiczna
Zakładów Chemicznych „Police”, głównego
pracodawcy w gminie. Jak sobie radzicie w takiej sytuacji?
- Pracownicy Zakładów Chemicznych tracą pracę, więc mamy do czynienia z rosnącym bezrobociem. By choć częściowo temu zaradzić, przygotowujemy się do otwarcia niemieckiego rynku pracy
od maja 2011 roku. Wspólnie z Powiatowym Urzędem Pracy organizujemy spotkania z pracodawcami niemieckimi, którzy chcą szkolić i zatrudniać
młodych ludzi. Dwie firmy niemieckie zaprezentowały już swoją ofertę naszej młodzieży. Jedna z
tych firm to odlewnia w Torgelow, która wykonuje
korpusy do siłowni wiatrowych, druga - o zasięgu
ogólnoniemieckim - zajmuje się montażem klimatyzacji i wyposażenia budynków i obiektów w armaturę sanitarną.
- A jak przedstawia się biznes lokalny?
- Mamy kilka dobrze prosperujących firm. Jedną
z nich jest firma Partner, która dzierżawi nabrzeże
w porcie barkowym, gdzie produkuje barki i małe
statki towarowe o nośności ok. 4000 DWT. Doskonale rozwija się Fabryka Cukierków Dobosz w
Trzebieży, która eksportuje swoje wyroby na trzy
kontynenty. Fabryka zatrudnia 400 pracowników, a
do tego partycypuje w budowie mieszkań. Wymienię także Zakład Kamieniarski Lastrico Jana Ziętka
w Policach-Jasienicy, który rozwinął się mocno i
wybudował niedawno dużą halę produkcyjną.
- Dziękujemy za rozmowę.
styczeń - luty 2011
- Mieszkańcy Dobrej wybrali panią na
drugą kadencję. Jakie sukcesy poprzedniej
kadencji o tym zadecydowały?
- Podsumowując pierwszą kadencję na stanowisku wójta, mogę powiedzieć, że udało się
nam zrealizować wiele zaplanowanych inwestycji. Były to inwestycje drogowe, dotyczące poprawy bezpieczeństwa i budowy chodników. W 2009 roku rozpoczęliśmy budowę
sali gimnastycznej przy szkole w Bezrzeczu.
Będzie to pierwsza sala pełnowymiarowa w
naszej gminie.
Ważnym zadaniem był projekt budowy
szkoły z salą gimnastyczną i przedszkolem
w Mierzynie. Prace przygotowawcze trwały
długo z powodu procedur, ale jesteśmy już po
przetargu i za kilka dni zostanie podpisana
umowa z wykonawcą. Wiosną ekipy budowlane rozpoczną tę od dawna oczekiwaną inwestycję.
Ważną inwestycją był również projekt rozbudowy oczyszczalni ścieków w Redlicy, która wykorzystywana jest obecnie w 100 proc.
Otrzymaliśmy na ten cel dofinansowanie ze
środków Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Rozbudowa oczyszczalni pozwoli na
kolejne inwestycje mieszkaniowe i komercyjne
na terenie naszej gminy. Brak wystarczająco
wydajnej oczyszczalni byłby tu przeszkodą.
- Czyli gmina Dobra nadal szybko się
rozwija?
- W lipcu gmina liczyła 15 tys. mieszkańców. Do końca roku przybyło ich 400. Uznajemy to za wielki sukces. Mieszkańcy to
również dochody dla gminy w postaci części
podatku dochodowego.
Myślę, że nadal jesteśmy gminą atrakcyjną
dla osób, które szukają gruntów pod budowę
domu lub ulokowanie tu swojej firmy. Gmina
dysponuje atrakcyjnymi działkami w Mierzynie i w Dobrej. Pełną ofertę można znaleźć na
stronie internetowej www.bip.dobraszczecinska.pl w zakładce przetarg/działki. Działki są
bardzo atrakcyjne położone - np. w Mierzynie, niedaleko działek przy ul. Nasiennej budowany jest piękny park rodzinny - duży teren
integrujący mieszkańców tej miejscowości.
Będą w nim boiska z trybunami, place zabaw,
ścieżka rekreacyjna, ścieżka zdrowia, taras
widokowy z oczkiem wodnym.
- Kończą się środki pomocowe dla samorządów z Unii Europejskiej. Czy nie obawia
się pani tego?
- Staraliśmy się pozyskać tych środków
tyle, ile było to możliwe. Liczymy na to, że
styczeń - luty 2011
nadal będą u nas powstawać firmy, dzięki czemu będziemy mieć stały dopływ środków do
budżetu gminy z tytułu podatków.
Liczymy się z tym, że przyszłe inwestycje
gminne będą częściowo kredytowane, ale liczymy też na to, że zmniejszać się będą wydatki stałe. Ogłaszanie przetargów na roboty
budowlane i usługi na początku każdego roku
pozwala na uzyskanie od wykonawców korzystnych cen, co nie jest bez znaczenia dla
naszego budżetu.
- Jeśli chodzi o firmy, to zawsze były one
wizytówką Dobrej...
- Firm jest tu faktycznie dużo i powstają
następne - np. duża blacharnio-lakiernia w
Dobrej, czy stacja diagnostyczna dla samochodów osobowych, ciężarowych i autobusów
w Wołczkowie. Nową firmę oddał do użytku
Oticon przy ul. Lubieszyńskiej w Mierzynie.
Cieszymy się, że w Grzepnicy powstaje siedziba firmy biotechnologicznej Read-Gene
notowanej na New-Connect. To prestiżowa inwestycja w naszej gminie.
Jakiś czas temu założyliśmy, że cały pas
drogi krajowej nr 10 od Mierzyna do granicy,
oprócz samych Skarbimierzyc, będzie przeznaczony pod działalność gospodarczą.
- A’ propos dróg, od niedawna do Dobrej
można wygodnie dojechać także ze strony
Lubieszyna, czy to też gminna inwestycja?
- To droga powiatowa, która była w złym
stanie. Starostwo powiatowe zdobyło dofinansowanie na remont z Narodowego Programu
Budowy Dróg, jednak nie miało środków na
wkład własny do tej inwestycji. Dlatego, rozumiejąc, jak ważna to droga, jako gmina dołożyliśmy się do wkładu własnego w kwocie ok.
900 tys. zł.
- Czy po wyborach samorządowych wróci
temat współpracy z sąsiednimi gminami w
ramach szczecińskiego obszaru metropolitalnego?
- Liczymy na to, że nabierze ona tempa
i prace pójdą do przodu. Szczecin i gminy
ościenne muszą ze sobą współpracować m. in.
na polu planowania przestrzennego i oświaty.
Rodzic powinien mieć możliwość swobodnego wyboru szkoły, do której pośle dzieci.
Mieszkańcy powinni móc przejechać na jednym bilecie komunikacji miejskiej od Stolca
do Gryfina. Warto połączyć trasy rowerowe.
To są całkiem realne zadania.
- Dziękujemy za rozmowę.
19
- Rozpoczyna pan kolejną kadencję na stanowisku wójta, ale tym razem chyba w dużo
lepszym nastroju niż osiem lat temu, kiedy po
raz pierwszy został pan wójtem gminy Stepnica.
- Sytuacja finansowa gminy przez ostatnie
lata bardzo się poprawiła. W listopadzie 2002 r.
po wygranych wyborach okazało się, że odziedziczyłem po poprzednikach budżet w wysokości 6 mln zł i zadłużenie w wysokości 12,5
mln zł. Stepnica a najbardziej zadłużoną gminą
w Polsce o najmniejszych dochodach na jednego
mieszkańca i bez wielkich szans na dalsze funkcjonowanie. Dzięki uzyskaniu ponad 5 mln zł
pożyczki z Ministerstwa Finansów i drastycznym
oszczędnościom udało się uratować gminę przed
zapaścią finansową. To y trudne czasy. Zmuszeni byliśmy do wyłączenia oświetlenia ulicznego.
Zdarzały się nawet takie sytuacje, kiedy komornik zajął z konta gminnego pieniądze i nie mieliśmy środków na wynagrodzenie dla nauczycieli
i urzędników. Jednak mimo tak trudnego startu
przed ośmiu laty co roku zwiększaliśmy budżet i
zmniejszaliśmy zadłużenie.
- Co uważa pan za największe dokonanie
w 2010 r.?
- W ubiegłym roku doszło do swoistego
przełomu gospodarczego. Wybudowana została
nowa linia energetyczna do Stepnicy. Inwestycja
ta po 25 latach rozwiązała problem z brakiem
dostatecznej ilości energii elektrycznej i otworzyła szansę swobodnego rozwoju gospodarczego gminy.
- A jak w bieżącym roku prezentuje się
gminny portfel?
- Budżet na 2011 r. wynosi 56 mln 600 tys. zł.
Na inwestycje przeznaczymy 30 mln zł. Do 2014
r. planujemy roczne budżety w wysokości około
40 mln zł, z czego około 30 mln zł będziemy
przeznaczać na remonty i inwestycje.
- Ponad połowa budżetu tegorocznego i trzy
czwarte przyszłych będzie przeznaczona na
inwestycje. Wygląda to imponująco.
- Jestem szczęśliwym człowiekiem, bo mogę
dziś pytać mieszkańców w poszczególnych sołectwach naszej gminy, co chcieliby wybudować
i co chcieliby zmienić w swojej miejscowości.
Wiele z tych życzeń bowiem będę mógł spełnić.
- Dobrze mieć taką złotą rybkę, a raczej
jej ulepszoną wersję, bo przy rocznych inwestycjach na poziomie 30 mln zł życzeń jest na
pewno więcej niż tylko trzy. Jakie inwestycje
ma pan w planie podczas rozpoczynającej się
kadencji?
- Planujemy wybudować halę widowiskowo-
20
sportową przy Gimnazjum w Stepnicy, a przy
Szkole Podstawowej w Racimierzu halę sportową. W zakresie polityki mieszkaniowej chcemy
wybudować dwa bloki mieszkalne w Łące i nowe
osiedle mieszkaniowe w Stepnicy, na około 120
mieszkań. Będziemy kontynuować remonty ulic
w całej gminie. W Stepnicy powstanie nowa ulica, która połączy ul. Wojska Polskiego z Dworcową.
Zmierzam do tego, by gmina stawała się coraz
ładniejsza i wygodna do życia. Zadbamy o rozwój i modernizację sieci wodno-kanalizacyjnej.
W czterech sołectwach wybudujemy świetlice
wiejskie, powstaną kolejne boiska ze sztuczną nawierzchnią. Stepnica doczeka się nowego
domu kultury. Wybudujemy amfiteatr i skatepark. Przy tym wszystkim, nie zamierzamy podwyższać podatków gminnych.
- Jakich zmian mogą oczekiwać inwestorzy?
- Wykonamy miejscowe plany zagospodarowania, by stworzyć dogodne warunki do inwestowania. Gmina posiada dość dobrze rozwinięty
przemysł, co ma wpływ na niskie bezrobocie około 9 proc.
- A co zmieni się w zakresie turystyki?
- Gmina Stepnica to ponad 29 tys. hektarów
powierzchni, w tym 33 proc. terenów wodnych
Zalewu Szczecińskiego i kolejne 33 proc. terenów Puszczy Goleniowskiej. W najbliższych latach mamy zamiar wybudować nowe przystanie
żeglarskie i plaże. W Stepnicy planujemy wodny
tor narciarski. W basenie portu rybackiego wyremontowany zostanie falochron. Zbudujemy komunalną przystań żeglarską i zagospodarujemy
tzw. dziką plażę. Wśród naszych celów jest także
modernizacja portu przeładunkowego, łącznie
z wybudowaniem pochylni do rozładunku i załadunku promów.
- W ostatnim okresie posypały się dla gminy
nagrody i wyróżnienia.
- Po wyjściu z zapaści finansowej uzyskaliśmy wiele sukcesów. W 2010 r. zajęliśmy 10.
miejsce w kraju w „Sportowym Turnieju Miast
i Gmin”. W ubiegłym roku zajęliśmy również
10. miejsce w Polsce w konkursie „Najlepszy samorząd”. Możemy się pochwalić tytułem „Przejrzysta Gmina”. Jako jedna z ośmiu gmin naszego
województwa spełniliśmy wszystkie warunki
w zakresie przeciwdziałania korupcji oraz jakości i sprawności obsługi administracji obywatela.
Naszym sukcesem jest też zajęcie drugiego miejsca w województwie w konkursie „Najbardziej
Ekologiczna Gmina”.
- Dziękujemy za rozmowę.
styczeń - luty 2011
- Nowoczesny instrument inżynierii finansowej,
tzw. Inicjatywa JEREMIE, został w naszym województwie wdrożony przez fundusz, którym pan kieruje. Czy są już efekty?
- 3 miesiące temu jako pośrednik finansowy podpisaliśmy, w obecności marszałka województwa zachodniopomorskiego, umowę z Bankiem Gospodarstwa
Krajowego, który jest menadżerem funduszu JEREMIE.
Od połowy października realizujemy strategię sprzedaży
i wsparcie marketingowe. Naszymi partnerami są banki
działające na terenie województwa zachodniopomorskiego i współpracujące z naszym funduszem, wśród nich PKO BP, PEKAO SA, GBS Bank z Barlinka czy Bank
Ochrony Środowiska SA. Mogę powiedzieć, że pierwsze
efekty już widać.
- Czy może pan wymienić konkretne efekty?
- Do końca stycznia udzieliliśmy 26 poręczeń o wartości ponad 2,5 miliona złotych. Biorąc pod uwagę ustalenie ostatecznych zasad i procedur w bankach dopiero
w drugiej połowie listopada, to wynik naszego funduszu
uznać należy za bardzo pozytywny. Chciałbym podkreślić, że dzięki Inicjatywie JEREMIE zachodniopomorscy
przedsiębiorcy mogli uzyskać kredyty inwestycyjne o
wartości prawie 6 milionów złotych. Obecnie świadomość wśród firm zachodniopomorskich związana z JEREMIE jest coraz większa i spodziewamy się znacznego
zwiększenia portfela poręczeniowego.
- Jakie działania złożyły się na wzrost znajomości
JEREMIE wśród przedsiębiorców?
- Kampania reklamowa realizowana przez Zachodniopomorski Regionalny Fundusz Poręczeń Kredytowych, kampania wizerunkowa Banku Gospodarstwa
Krajowego i duża kampania Urzędu Marszałkowskiego
pokazująca korzyści dla przedsiębiorców korzystających
z JEREMIE. W naszym przypadku, duże znaczenie miały także bezpośrednie spotkania ze środowiskami biznesowymi - Północną Izbą Gospodarczą i Organizacją
Przedsiębiorców Barlinek.
- Co kryje się pod stwierdzeniem - korzyści dla
przedsiębiorców?
- Inicjatywa JEREMIE pozwala nam elastycznie, z
myślą o Klientach, kształtować opłaty. Dzięki temu, korzyścią dla przedsiębiorców są niskie koszty uzyskania
poręczenia - nawet 70% taniej niż w przypadku innych
poręczeń dostępnych na rynku finansowym. W kampanii
reklamowej zwracaliśmy również uwagę na uproszczoną
styczeń - luty 2011
procedurę, indywidualną opiekę naszych doradców oraz
efektywnie niższe koszty kredytu. Jestem przekonany, że
te argumenty trafiają do zachodniopomorskich przedsiębiorców, co widać na spotkaniach biznesowych. Właściciele firm wręcz podkreślają, że jest to jeden z elementów
pomagający firmom zwiększyć konkurencyjność, a tym
samym osiągać większe zyski.
- O jakich spotkaniach biznesowych pan mówi?
- We współpracy z Urzędem Marszałkowskim i
Bankiem Gospodarstwa Krajowego zorganizowaliśmy
2 duże spotkania ze środowiskiem biznesowym zainteresowanym Inicjatywą JEREMIE. Pierwsze spotkanie
zorganizowaliśmy z Północną Izbą Gospodarczą a sala
konferencyjna hotelu Park wypełniła się niemal w całości. Zainteresowanie firm było bardzo duże, o czym
świadczy również ożywiona dyskusja podczas tej konferencji. Drugie spotkanie zorganizowaliśmy w Barlinku
z tamtejszą Izbą Gospodarczą i we współpracy z GBS
Bankiem. Warto podkreślić aktywność GBS Banku z
Barlinka nie tylko we współpracy przy poręczeniach JEREMIE, ale również w rozwoju i współpracy z biznesem
całego naszego województwa.
- Jakie firmy skorzystały już z JEREMIE i jakiej
wielkości są to poręczenia?
- Poręczenia realizowane dzięki Inicjatywie JEREMIE adresowane są do firm zarejestrowanych lub
prowadzących działalność na terenie województwa zachodniopomorskiego - przede wszystkim mikro, małych
i średnich firm. Oferta poręczeń JEREMIE jest ofertą dla
firm dynamicznie rozwijających się, potrzebujących dostępu do zewnętrznych źródeł finansowania – kredytów
bankowych oraz dla firm nowych, nieposiadających historii kredytowej - tzw. start up-ów, działających krócej
niż 24 miesiące. Wśród udzielonych 26 poręczeń jest poręczenie wartości 500 tysięcy złotych (zabezpiecza kredyt na kwotę 2 mln zł) i poręczenia zaczynające się już
od kilkudziesięciu tysięcy złotych. Wśród korzystających
z poręczenia JEREMIE są firmy reprezentujące różne
branże: usługi, produkcję, handel, transport czy budownictwo. Generalnie JEREMIE umożliwia realizowanie
inwestycji przez firmy, które nie posiadają odpowiednich
zabezpieczeń na kredytowanie lub nie chcą, z rożnych
powodów, blokować hipoteki czy ustanawiać innych
drogich zabezpieczeń. Poręczenie realizowane w ramach
Inicjatywy JEREMIE jest rzeczywiście tańsze.
Rozmawiał: WJ
21
Internationale Spedition Spółkę z o.o. oraz jej dyrektora i założyciela - panią Laurę Hołowacz. Decyzja ta została poprzedzona m.in. szczegółowym
audytem bilansów firmy w trzech ostatnich latach
oraz oceną różnych aspektów jej działalności, także
pozabiznesowych. W uzasadnieniu nominowania,
czytamy m.in. „…za utrzymanie wysokich wyników ekonomicznych, dbałość o jakość świadczonych usług oraz wspieranie sportowych i kulturalnych inicjatyw lokalnych”.
Spółka została utworzona 2 lutego 1998 roku.
W trakcie 14-letniej już działalności firma nieustannie umacniała swoją pozycję rynkową, czego formalnym potwierdzeniem są otrzymywane
certyfikaty, nagrody i wyróżnienia. Wśród nich
m.in: Certyfikat Systemu Jakości ISO9002 (2000)
oraz ISO2001-2008 (2009), Medal Europejski oraz
wyróżnienie Polskiego Związku Spedytorów Międzynarodowych (2001), wyróżnienie Polskiej Izby
Spedycji i Logistyki (2002) oraz przyznane przez
PISiL tytuły Spedytor Roku 2008 oraz 2009, wyróżnienie w kategorii Diament Forbesa 2009, certyfikat Przejrzysta Firma 2009, tytuł Gazela Biznesu (2009), unijne świadectwo celne AEO… Do
tej listy z satysfakcją dopisujemy także tytuł Perły
Biznesu 2009 nadany pani Laurze Hołowacz w kategorii osobowość biznesu, w konkursie organizowanym przez naszą redakcję.
Gratulując dotychczasowych, mamy nadzieję
już wkrótce poinformować PT Czytelników „Świata Biznesu” o kolejnych sukcesach sprawdzonej
firmy, osiąganych w rezultacie solidnej, odpowiedzialnej i powszechnie docenianej działalności.
Największy, a przy tym wielce prestiżowy
ogólnopolski Business Centre Club, skupiający około dwóch i pół tysiąca przedsiębiorców i
firm z terenu całego kraju, już po raz dziewiętnasty wyróżnił osoby i przedsiębiorstwa, które
wykazały się szczególnymi osiągnięciami gospodarczymi, przestrzeganiem wysokich norm
etycznych, zasad kodeksu kupieckiego i idei społecznej odpowiedzialności biznesu.
22 stycznia br. w Teatrze Wielkim - Operze
Narodowej w Warszawie odbyła się Wielka Gala
Polskiego Biznesu, wieńcząca ubiegłoroczny Konkurs Lidera Polskiego Biznesu. Do ekskluzywnego
grona 22 przedsiębiorców i firm nominowanych do
Złotej Statuetki Lidera Polskiego Biznesu 2010,
z regionu zachodniopomorskiego Jury Konkursu
zakwalifikowało jedynie szczecińską firmę CSL
22
styczeń - luty 2011
Zewnętrzny Dyrektor Finansowy w Twojej firmie
nowa usługa na Pomorzu Zachodnim
Domay Consulting udostępnia swoim klientom całą paletę wiedzy
i doświadczenia zdobytego w sektorze finansowym
i bankowości, gwarantując jednocześnie elastyczną współpracę.
Oferta obejmuje:
Zarządzanie finansami przedsiębiorstwa (także pod kątem
płynności finansowej oraz standingu finansowego, które
wpływają na jakość finansów firmy oraz wiarygodność
w oczach banków i kontrahentów)
Przygotowywanie planów finansowych firmy w formie
comiesięcznych Raportów Zarządczych
Analiza kontrahentów
Analiza ofert bankowych, dotyczących leasingu i factoringu
Przygotowywanie planów restrukturyzacji oraz biznesplanów
Dodatkowo: emisja obligacji, New Connect,
Fundusze Private Equity i Venture Capital, Transakcje FX,
rachunki ESCROW
styczeń - luty 2011
Domay Consulting
Tel. +48 501 701 657
www.domay.pl
[email protected]
Madalińskiego 8/107
70-101 Szczecin
23
Fot. archiwum
Fot. PŁ
Dwa kolejne odcinki drogi ekspresowej zostaną
wybudowane – zadecydował polski rząd i wpisał
trasę łączącą Szczecin z autostradą A2 do programu
budowy dróg na lata 2011 – 2015.
Podczas styczniowego posiedzenia Rady Ministrów
przyjęta została poprawka do „Programu Budowy
Dróg Krajowych na lata 2011-2015”, uwzględniająca
Obiekt przy ulicy Szafera w Szczecinie ma
być gotowy w 2013 roku. Będzie kosztował 140
mln zł.
Wykonawcą inwestycji jest konsorcjum firm
Erbud S.A., Maxi Star i Maxi - Star Konstruktor.
Na początku stycznia oficjalnie rozpoczęto prace
budowlane. Zainaugurował je prezydent miasta
Piotr Krzystek, który sam wsiadł do koparki i wbił
pierwszą symboliczną łychę w ziemię.
24
budowę dwóch odcinków drogi ekspresowej S3, w tym
odcinka od Gorzowa Wielkopolskiego do autostrady
A2 (węzeł Jordanowo).
Wcześniej inwestycja ta znalazła się jedynie na liście rezerwowej, co wywołało zdecydowaną reakcję ze
strony władz lokalnych. W obronie S3 solidarnie głos
zabrał zarząd województwa, wojewoda, Rada Miasta
i zachodniopomorscy parlamentarzyści oraz inne środowiska zainteresowane terminowym i całościowym
zakończeniem inwestycji.
- W szerszym kontekście ta decyzja przełoży się na
zrównoważony rozwój całej Polski Zachodniej, gdyż
droga ekspresowa S3 stanowi podstawę osi rozwoju korytarza CETC – najważniejszego szlaku transportowego zachodniej części naszego kraju oraz stanowiącego
najkrótsze połączenie między Bałtykiem a Adriatykiem
- powiedział już po zmianie decyzji rządu Wojciech
Drożdż, wicemarszałek województwa odpowiedzialny
m.in. za infrastrukturę i transport.
Docelowo droga ekspresowa ma przebiegać od
Świnoujścia do miejscowości Lubawka na Dolnym
Śląsku, przebiegać przez trzy województwa zachodniej Polski i być elementem międzynarodowego szlaku
E65. Najnowszy, oddany do użytku 30 grudnia odcinek
kończy się w Gorzowie. Ma on w sumie niemal 82 kilometry i kosztował ponad 2,3 mld zł. Po wpisaniu kolejnych odcinków do rządowego programu ich budowa
powinna rozpocząć się do 2013 roku.
PŁ
- Hala sportowa to jedna z największych inwestycji w naszym mieście - podkreślał prezydent. - Na
taki obiekt szczecinianie czekali kilkadziesiąt lat.
Przy ulicy Szafera już za dwa lata stanie budynek o powierzchni użytkowej prawie 19 tys. metrów kw., a także obiekt biurowo-usługowy i sportowo-rekreacyjny oraz stacja transformatorowa.
W głównej hali mieścić się będzie wielofunkcyjne
boisko, trybuny dla widzów, zaplecze socjalno-sanitarne dla sportowców.
W zależności od organizowanej imprezy hala
pomieści do 7,3 tys. osób: 5,3 tys. na trybunach 2
tys. na płycie boiska. W budynku biurowo-usługowym znajdą się tu kasy, zaplecze socjalno-biurowe,
sale konferencyjne i restauracja. Najważniejszymi
elementami budynku sportowo-rekreacyjnego będą
natomiast: sala treningowa, siłownie, sala fitness,
sale konferencyjne, zaplecze dla mediów.
Na terenie kompleksu zlokalizowane zostaną
także dodatkowe obiekty sportowe oraz tereny zielone przeznaczone do wypoczynku, takie jak: trzy
boiska wielofunkcyjne, stanowiska do gry w tenisa
stołowego, skatepark, miniamfiteatr, ścieżki rowerowe i alejki spacerowe.
Jak zapowiadają urzędnicy miejscy, jesienią
2013 szczeciński obiekt może stać się areną m
istrzostw Europy w siatkówce mężczyzn.
PŁ
styczeń - luty 2011
Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Szczecina i Pomorza Zachodniego „Business Club
Szczecin” na początku stycznia przyznało
tradycyjne nagrody w postaci statuetek Konika Morskiego.
Grand Prix przyznano Zarządowi Morskich
Portów Szczecin i Świnoujście za konsekwentną realizację ambitnego programu inwestycyjnego, który plasuje ZMPSiŚ w gronie największych inwestorów w regionie.
Wśród laureatów Konika Morskiego znalazła się firma Bulk Cargo, jedna z najstarszych
spółek portowych, która powstała w 1991 roku
w wyniku pierwszych przekształceń własnościowych. Jest to dziś największa i najbardziej
uniwersalna spółka przeładunkowo-składowa
w porcie szczecińskim,
Konik Morski trafił też do przedsiębiorstwa
budowlanego „Ciroko”, która od dwudziestu lat
jest obecna na trudnym rynku budowlanym, nie
tylko w Szczecinie i na Pomorzu Zachodnim,
ale także w Niemczech.
Kapituła Stowarzyszenia uhonorowała także samorząd Świnoujścia za uplasowanie się
w czołówce polskich samorządów i zdobycie
opinii najlepszego polskiego kąpieliska nadmorskiego oraz przyjazny klimat i wsparcie dla
inwestorów.
Nagroda specjalna Konika Morskiego przypadła w udziale redakcji „Kuriera Szczecińskiego”, najstarszej gazety codziennej na Pomorzu
styczeń - luty 2011
Fot. Sylwester Gracz
Podczas części nieoficjalnej spotkania wigilijnego swoimi rysunkami (także rysowanymi na
miejscu) obdarował gości Henryk Sawka, a koncert kolęd i nie tylko dał Igor Gwadera, 13-letni
utalentowany gitarzysta z Goleniowa.
SG
Fot. Jan Surudo
Skandynawko-Polska Izba Przemysłowa
oraz Centrum Obsługi Inwestorów i Eksporterów Urzędu Marszałkowskiego podsumowały
rok podczas imprezy wigilijnej w szczecińskim
Cafe 22.
Spotkanie dla przedstawicieli zagranicznych
firm działających w województwie było okazją
do podsumowania działań gospodarczych ubiegłego roku.
- W 2010 roku w naszym województwie rozpoczęło działalność dziewięć firm zagranicznych.
To ok. 800 miejsc pracy. Największe to Incom i
LM Wind Power - mówi Paweł Bartoszewski,
dyrektor Centrum Obsługi Inwestorów i Eksporterów.
Centrum zostało uznane za jedną z trzech
najlepszych tego typu placówek w kraju przez
Polską Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych, która certyfikuje swoich regionalnych
partnerów.
Zadowolony z rozwoju zachodniopomorskiego oddziału Skandynawsko-Polskiej Izby Przemysłowej jest jego szef, Kaare Nordbo, który
podczas wigilijnego wieczoru z inwestorami
wręczył certyfikaty członkowskie przedstawicielom trzech firm: Garo, Consulting Anita Strońska
i Financial Management Services.
Zachodnim. Kapituła doceniła zaangażowaną
publicystykę gospodarczą, od wielu lat obecną na łamach dziennika, oraz konsekwencję i
merytoryczną jakość w omawianiu najtrudniejszych tematów dziennikarskich.
Koniki Morskie w trakcie uroczystej gali w
Hotelu Park, połączonej z balem liderów biznesu wręczali Bogumił Rogowski, prezydent
Business Clubu oraz Jacek Jasiewicz, dyrektor
Stowarzyszenia.
(wab)
25
PŁ
Fot. PŁ
Fot. archiwum
Na styczniowej konferencji „Eksport bez
granic”, która oda się w Szczecinie, zebrali się
przedstawiciele lokalnych władz, samorządów
gospodarczych, instytucji otoczenia biznesu i
zachodniopomorscy przedsiębiorcy zainteresowani eksportem swoich produktów na rynki
zagraniczne. Podczas spotkania można o do-
wiedzieć się m.in. co zrobić, aby wziąć udział w
zagranicznej misji gospodarczej, w jaki sposób
skorzystać z dofinansowania na wdrożenie programu rozwoju eksportu i jakie kredyty oferują
eksporterom polskie banki.
- Ukraina jest rynkiem specyficznym, bo w
przeciwieństwie do jednolitego rynku unijnego nie
obowiązują tam jasne zasady i bez przewodnika
lokalnego trudno tam rozpocząć działalność - wyjaśniał Jacek Piechota, przewodniczący PolskoUkraińskiej Izby Gospodarczej. - Wartość polskich
inwestycji na Ukrainie to ok. 1 mld dolarów i inwestorzy, którzy są tam obecni, mają powody do
zadowolenia. Jest to rynek bardzo dobrze rokujący.
Kaare Nordbø reprezentujący SkandynawskoPolską Izbę Gospodarczą podkreślał, że organizacja stwarza możliwość nawiązania kontaktów i
swoim członkom udostępnia bazy danych.
Prezes Zachodniopomorskiej Agencji Rozwoju Regionalnego Magdalena Kotnis przedstawiła
szczegóły programu „Paszport do eksportu”. Na
razie liczba firm aplikujących do programu jest niewielka. - Przed nami jest dużo pracy i sporo obszarów do zagospodarowania - przyznała Magdalena
Kotnis.
Spotkanie zorganizowało Centrum Obsługi Inwestorów i Eksporterów w Urzędzie Marszałkowskim wraz z Ministerstwem Gospodarki.
Tuż przed świętami Bożego Narodzenia swój
pierwszy oddział w Szczecinie otworzył bank
HSBC, jedna z największych instytucji finansowych na świecie.
- Szczecin to gospodarcze i kulturalne centrum województwa zachodniopomorskiego, miasto
o ogromnym potencjale, w którym po prostu nie mogło zabraknąć HSBC - mówi Janusz Dedo, prezes
zarządu HSBC Bank Polska S.A. - Chcemy zaproponować jego mieszkańcom nasze produkty i usługi
z zakresu zarządzania majątkiem. Mamy nadzieję,
że oferta oszczędnościowo-inwestycyjna HSBC zainteresuje szczecinian.
26
Szczeciński oddział banku to pierwsza placówka
na Pomorzu Zachodnim i druga po Gdańsku w północnej Polsce. Mieści się przy ulicy Jagiellońskiej.
Zatrudnia kilkanaście osób, w tym dziesięć w tzw.
zespole mobilnym, które pracują poza oddziałem.
Dyrektorem placówki został Krzysztof Jankowski.
Oddział obsługuje jedynie klientów indywidualnych,
oferując im dwa pakiety usług i produktów bankowych: premier i advance. Najbliższy oddział banku
HSBC obsługujący klientów korporacyjnych znajduje się w Poznaniu.
Na początku roku HSBC Bank Polska wynajął
także 200 mkw. powierzchni biurowej w Oxygenie.
PŁ
styczeń - luty 2011
Salon łazienek i kuchni firm Trend i Chata przy
ul. Modrej 85 na szczecińskim Bezrzeczu od dwóch
lat przyciąga klientów, którzy chcą oryginalnie zaaranżować wnętrza i oczekują najwyższej jakości.
Po wejściu do prowadzonego przez Elżbietę i Tomasza Machałowskich salonu w oczy rzucają się ciekawie
zaaranżowane boksy łazienkowe, oryginalne kafle, nietypowa ceramika łazienkowa i baterie. W części poświęconej kuchniom można obejrzeć sposoby wykończenia
mebli, nowe rozwiązania dotyczące systemów szuflad i
szafek. Wrażenie robią nietypowe okapy kuchenne.
- Naszym wyróżnikiem są rzeczy, których nie ma
gdzie indziej w Szczecinie. Staramy się zaprezentować
ciekawe próbki produktów poszczególnych firm, które
pokazują, czego można się spodziewać po konkretnym
producencie. W katalogu wszystkiego nie da się dokładnie obejrzeć - wyjaśnia Elżbieta Machałowska.
Podstawową kwestią przy wyposażeniu każdej łazienki i kuchni są kafle.
- Bazujemy na produktach włoskich, których nie
zamawiają inne salony w naszym regionie. Produkty te
łączą świetny wygląd z jakością - mówi Elżbieta Machałowska.
Przykładem jest marka Mutina. To mały dostawca,
dla którego pracują znani projektanci europejscy, m.in.
Patricia Urquiola, która projektuje też baterie dla specjalizującej się w armaturze firmy Hans Grohe. Każda
płytka jest podpisana jej nazwiskiem. Kolejna marka
to m.in. Unicom Starker. Ten dostawca ma w ofercie
wydruki na płytkach wykonane w technologii Digitale.
Umożliwia ona osiągnięcie pięknego wzoru oraz efektu
trójwymiarowości bez widocznych pikseli. Dzięki temu
płytki tej firmy doskonale imitują kamień naturalny.
Gdy już wybierzemy kafle, pora na wyposażenie łazienki. Jak zapewnia właścicielka salonu, Trend jest w
stanie zamówić dla swoich klientów pełny asortyment
od wszystkich producentów działających na rynku, w
zależności od gustu, potrzeb dotyczących funkcjonalności i we wszystkich przedziałach cenowych.
styczeń - luty 2011
- Bardzo ciekawym producentem jest m.in. Ideal
Standard. Udziela dożywotniej gwarancji na ceramikę
łazienkową, zaś na wanny - 25 lat gwarancji. Przy tym
ma ciekawe wzornictwo i wcale nie najwyższe ceny - zachęca Elżbieta Machałowska.
W firmie zamówimy też kuchnie, szafy i zabudowy
na wymiar, wyposażone w najnowsze systemy firmy
Blum i różne fronty: lakierowane, drewniane lub z MDF
-u. Z usług Trendu i Chaty korzystają klienci indywidualni oraz firmy, które zlecają wykonanie wyposażenia
biur i gabinetów, aranżacje punktów informacyjnych w
biurowcach i salonów sprzedaży w galeriach handlowych.
- We Wrocławiu wyposażyliśmy dwa salony z torebkami hiszpańskiego producenta: półki i regały pokryte
lakierem, skóra i szkło - efekt był bardzo ciekawy wspomina Elżbieta Machałowska.
Chcąc ułatwić klientom aranżację, firma projektuje
wnętrza. Może też polecić sprawdzonych wykonawców. Swoim doświadczeniem dzieli się z projektantami
wnętrz, dla których organizuje szkolenia.
27
Fot. archiwum
Fot. archiwum
Kariera, Bud-Gryf Szczecin i Szczeci Water Show to trzy duże imprezy, na które w
marcu zapraszają Międzynarodowe Targi
Szczecińskie.
Kariera to impreza targowa dla młodzieży,
studentów i osób dorosłych, planujących dalszą edukację oraz poszukujących pracy. W tym
roku odbędzie się już po raz siódmy, w dniach
9 - 10 marca.
- Jest to raczej giełda niż targi, na której
prezentowana będzie przede wszystkim oferta
edukacyjna placówek z naszego województwa,
ale także z innych rejonów, a nawet z Niemiec
- tłumaczy Marta Tarka z Międzynarodowych
28
Targów Szczecińskich. - Pojawi się tutaj cały
przekrój szkół od ponadgimnazjalnych po uniwersytety. Do tego różnego rodzaju ośrodki
szkoleniowe, placówki doradcze, warsztaty,
szkoły językowe itd. Specjalnym tematem, któremu w tym roku będzie poświęcone sporo uwagi, będzie kształcenie ustawiczne dla dorosłych.
W związku z tym podczas pierwszego dnia
giełdy w hali MTS zaprezentuje się 80 placówek kształcenia ustawicznego, praktycznego
i doskonalenia zawodowego z 21 powiatów
województwa zachodniopomorskiego. Na specjalnie zaaranżowanych stoiskach prezentowane będą oferty edukacyjne dla dorosłych oraz
możliwości i korzyści płynące z kształcenia
ustawicznego.
Podczas giełdy Kariera odbędą się konferencje dla nauczycieli. Uczniowie w tym czasie
będą mogli m.in. skorzystać z porad specjalistów
z Poradni Pedagogiczno-Psychologicznych lub
porozmawiać z pracownikiem urzędu pracy na
temat tego, jak założyć własną firmę.
Największe w regionie i jedne z ważniejszych w kraju targi budowlane - Bud-Gryf
Szczecin odbędą się w dniach 18 - 20 marca.
Jak co roku towarzyszyć im będą Targi Energii Konwencjonalnej i Odnawialnej Energia. Te
imprezy to miejsce spotkań przedstawicieli sektora budowlanego i energetycznego - producentów, handlowców, architektów, usługodawców,
deweloperów i inwestorów, a także odbiorców
indywidualnych poszukujących nowych technologii, materiałów i rozwiązań.
Jednym z kluczowych wydarzeń targów będzie prezentacja w przestrzeni targowej przekroju domu niskoenergetycznego. Dom zostanie zbudowany z wykorzystaniem materiałów
i technologii energooszczędnych. Prezentacji
towarzyszyć będą seminaria tematyczne.
- W projekcie będzie uczestniczyć kilkanaście firm, które korzystając ze swoich produktów stworzą kolejne elementy tego domu - wyjaśnia Marta Tarka. - Każdy odwiedzający targi
będzie mógł z bliska przyjrzeć się, jakie zastosowano przy tym materiały i rozwiązania, porozmawiać z producentami i wykonawcami oraz
dowiedzieć się, jak można sprawić, że nasz dom
będzie bardziej ekologiczny i dlaczego warto
stosować takie rozwiązania.
Targom towarzyszyć będzie również cykl
seminariów. W drugim dniu imprezy odbędzie
się natomiast Forum Budowlane, którego celem
jest określenie sytuacji branży budowlanej oraz
wypracowanie strategii działania.
W tym roku odbędzie się dopiero trzecia
edycja Szczecin Water Show, ale targi te mają
już swoich stałych gości, szczególnie wśród miłośników aktywnego wypoczynku na wodzie.
Podczas targów prezentowane będą nowe trendy w żeglarstwie, surfingu, kajakarstwie oraz
innych dyscyplinach związanych ze sportami
wodnymi. 3. Targi Sportów Wodnych, Jachtingu i Rekreacji odbędą się w dniach 25 - 27
marca.
Łucja Pawłowska
styczeń - luty 2011
styczeń - luty 2011
Fot. ŁP
Nowy dom, ekskluzywny apartament,
a może małe mieszkanie w dobrej lokalizacji?
- jeśli ktoś myśli o przeprowadzce lub inwestowaniu pieniędzy w nieruchomości, koniecznie
musi odwiedzić 17. Międzynarodowe Targi
Nieruchomości i Inwestycji w Szczecinie.
Dwudniowa impreza rozpocznie się 5 marca
w hali Międzynarodowych Targów Szczecińskich. Organizatorzy zapowiadają, że oprócz
licznie zgromadzonych wystawców - targom
będą towarzyszyć ciekawe imprezy, m.in. rozgrywki w grze Cashflow, która uczy zasad prawidłowego zarządzania kapitałem i umiejętnego
inwestowania, nie tylko w nieruchomości.
Dlaczego warto odwiedzić targi? Przede
wszystkim dlatego, że zaoszczędzimy dużo czasu. W jednym miejscu, równocześnie zapoznamy się z ofertami wielu deweloperów. Zapewne
nie zabraknie też targowych ofert specjalnych.
Każdej edycji targów towarzyszy oprawa
naukowa. Rozmowy z ekspertami mogą pomóc
nam w podjęciu decyzji o zakupie nieruchomości. Przekonamy się również, czy podwyżka
stawki VAT odbiła się na cenach mieszkań, czy
też konkurencja na rynku nieruchomości udaremniła podwyżkę.
Przypomnijmy, że podczas jesiennej edycji
targów wystawcy zwracali uwagę na najnowsze
trendy. Okazuje się, że klienci coraz częściej
szukają mieszkań zlokalizowanych poza centrum Szczecina, ale dobrze skomunikowanych
z miastem. Wśród modnych dzielnic Szczecina
nadal wymienia się Warszewo, Osowo i Bukowo.
17. Międzynarodowe Targi Nieruchomości i
Inwestycji będą otwarte 5 i 6 marca w godzinach
od 10 do 17. Wstęp na imprezę oraz parking
przed halą MTS będą bezpłatne. Więcej informacji na stronie www.zachodniopomorskie.nieruchomosci.pl.
(es)
29
30
Nowe i stare obawy, niepokoje, złudzenia, nowe wyzwania, nadzieje, marzenia. Mimo turbulencji, perturbacji, niepewności, ryzyka, rozchwiania prawie wszystkiego, chaosu, ekonomii wiedzy niedoskonałej.
Prognozy na rok 2011, 2012, 2020, 2030, 2040,
2050… Jak będzie? Tak samo, tylko więcej - odpowiadał
wielki Stanisław Lem. Pewne są tylko nieustające zmiany,
twierdzą zgodnie filozofowie, socjologowie, ekonomiści
i… futurolodzy. Kłopoty z przewidywaniem przyszłości mają praktycznie wszyscy: komentatorzy polityczni,
analitycy koniunktury, autorzy strategii i scenariuszy dla
świata, UE, Polski, Pomorza Zachodniego, Szczecina,
banków, uniwersytetów etc. Pesymiści (czyli dobrze poinformowani optymiści) na pytanie: „kiedy będzie lepiej?”
coraz częściej odpowiadają - lepiej już o!
Prognozowanie jest rzemiosłem i sztuką. Wartość
prognoz jest ograniczona, ekonomiści i nieekonomiści
popełniają poważne błędy prognostyczne. Prognozy,
porównywane niekiedy do prognoz meteorologicznych,
bywają nierzadko przedmiotem szyderstw, okazują się
zajmujące i ciekawe, ale mało użyteczne. Liczba porażek
autorów prognoz jest znaczna, choćby w zakresie przewidywania kryzysów finansowych. Zdaniem zmarłego
kilka lat temu amerykańskiego ekonomisty J.K. Galbraitha, przyszłych wyników ekonomicznych, przejścia
od dobrych czasów do recesji i na odwrót, nie da się
przewidzieć. Jednak nawet ci, którzy prognostyki (prognozologii, foresight) nie uważają za naukę, uznają jej
przydatność do formułowania diagnoz i hipotez oraz odkrywania średnio- i długoterminowych trendów. Osobną
rolę odgrywają tzw. interdyscyplinarne prognozy ostrzegawcze oraz sygnały wczesnego ostrzegania. Niestety,
jest ich obecnie niemało. Nie zawsze jesteśmy „na kursie
i na ścieżce”…
Usiłujemy odpowiadać na trudne pytania: co dalej
z globalnym kryzysem gospodarczym, co dalej z euro i
krajami strefy euro, jakie wartości, jakie instytucje, jaka
polityka, ile państwa w państwie, co dalej z polskimi finansami publicznymi i finansami prywatnymi Polaków?
I co dalej z rozwojem Pomorza Zachodniego i Szczecina?
Jaka właściwie jest nasza polska, zachodniopomorska,
szczecińska racja stanu A.D. 2011-2020? Przetrwać…
tylko tyle czy aż tyle…
PS Polska jest najważniejsza? Czyli Polacy są najważniejsi? A pozostali? Co z tą RESZTĄ? Ostatecznie
państw jest prawie 200… Co z Chińczykami, Hindusami,
Japończykami, Australijczykami, Afrykanami, Arabami,
Amerykanami Północnymi, Latynosami, Europejczykami
Zachodnimi i Wschodnimi, co z Niemcami i Rosjanami?
Stanisław Flejterski
Łatwo można sprawdzić w Wikipedii, co się kryje
pod nazwą Enron Corporation: Amerykańskie przedsiębiorstwo energetyczne z siedzibą w Houston w Teksasie. Pod koniec 2001 roku przedsiębiorstwo ogłosiło
bankructwo, po skandalu związanym z fałszowaniem
dokumentacji finansowej firmy i kreatywną księgowością… W procesie sądowym oskarżono zarząd przedsiębiorstwa, jak i członków rady dyrektorów o oszustwa
finansowe i współdziałanie przestępcze.
Również z Wikipedii: Zakład Ubezpieczeń Społecznych - państwowa instytucja publicznoprawna realizująca zadania z zakresu ubezpieczeń społecznych w
Polsce…
To, co łączy te dwie firmy, to kreatywna księgowość.
Zarząd Enronu prowadził kreatywne zapisy w księgach
firmy po to, żeby ukryć swoje oszustwa finansowe i zamglić obraz fatalnych finansów firmy. Podobnie postępuje dzisiaj rząd polski, który ucieka się do kreatywnej
księgowości po to, żeby ukryć wstydliwe informacje o
katastrofalnym stanie finansów publicznych.
Rząd polski demoluje system emerytalny w Polsce, wciskając przy okazji opinii publicznej, że robi
to z troski o wartość przyszłych emerytur. Głównym
argumentem na rzecz radykalnych zmian są - zgodnie z deklaracjami rządzących - rozczarowujące wyniki finansowe Otwartych Funduszy Emerytalnych
(OFE).
Przypomnijmy, że po wielkiej reformie systemu
emerytalnego z końca lat dziewięćdziesiątych aktualnie
mamy do czynienia z tzw. systemem częściowo kapitałowym, gdzie część naszej składki ubezpieczeniowej
(dokładnie 7,3 proc. naszego wynagrodzenia) trafia do
II filaru, czyli na konta OFE, które mają te pieniądze
pomnażać. Pozostała część składki ubezpieczeniowej
rezyduje sobie bez oprocentowania na kontach ZUS
jako wirtualne zapisy. Faktycznie jednak te pieniądze są
wypłacane jako należne emerytury aktualnym emerytom. I cóż… Po dekadzie takiej gospodarki okazuje się,
że w ZUS brakuje kasy, więc bieżące emerytury muszą
być współfinansowane z budżetu państwa. Ten z kolei
cierpi na pogłębiający się deficyt i generuje narastający dług publiczny. Polski rząd zamierza więc wycofać
dwie trzecie składek z OFE i zasilić nimi dziurawą kasę
funduszu ubezpieczeń społecznych.
I w tym miejscu pojawia się analogia między postępowaniem (a może raczej postępkami) zarządu Enrona
a działaniami naszego rządu. Taka kreatywna księgowość to nie tylko nielegalne operacje, ale również bardzo niebezpieczna krótkowzroczność. Spektakularne
bankructwo Enronu zostało okrzyknięte największym i
najszybszym bankructwem początku XXI wieku. Oby
podobne doświadczenia nie dotknęły naszego systemu
emerytalnego!
Aneta Zelek
styczeń - luty 2011
Gdy politycy dali nura w szambo, biorę to do ust i pluję na przeciwnika
- robienie analiz politycznych staje się jałowe i nadchodzi czas zwrócenia
się ku piękniejszej stronie życia. A czyż jest coś piękniejszego niż bezinteresowne lenistwo z herbatką? A jak herbatka to tylko z prawdziwego
samowara! Dwa takie samowary widać na poglądowym zdjęciu. Pierwszy (większy) istnieje w naszej rodzinie od 1904 roku. Drugi, (mniejszy)
kupiłem na potrzeby tego felietonu. Honorarium za ten felieton zwróci mi
tylko 5% ceny. To się nazywa biznes! Prawdziwy samowar jest z mosiądzu, ma kominek (!) i jest na węgiel drzewny. Piękno samowara to jego
„wenusjański” kształt. Jest to też urządzenie doskonałe, niezniszczalne,
ale i też nienaprawialne. Daje ciepło, herbatę i nastrój. Po zdjęciu kominka (który daje „cug” - bez kominka nie kupuj samowara) i pokrywy (ze
specjalnym upustem dla nadmiaru pary) wlewamy zimną wodę - tyle, ile
trzeba i taką, jaką trzeba. Zakładamy pokrywę i koronę. Teraz świadoma
żona wywala nas na taras i dopiero tam wrzucamy do paleniska rozpaloną
podpałkę do grilla i (ostrożnie) brykiet lub węgiel drzewny . Powinno się
to rozpalić za pierwszym podejściem (w tym miejscu jest okazja na kieliszek wina). Zakładamy kominek, bez pokrywki - to ta część z konikiem
- i samowar już dalej zrobi to, co do niego należy. My zaś udajemy się
do kuchni i przygotowujemy klasyczną esencję z czarnej herbaty liściastej, którą wsypujemy do czajniczka. Jasne jest, że herbaty ma być tyle,
ile trzeba i takiej, jak trzeba. Zalewamy wrzątkiem (cholera - z czajnika
elektrycznego)... Teraz już pora, aby sprawdzić, co się dzieje na tarasie z
naszym samowarem. A co ma się dziać? - już tak nie kopci i… wnosimy
go do domu (zimą) albo pozostawiamy w plenerze jak jest ciepło. Temperatura wody to już jakieś 85 stopni Celsjusza. Zdejmujemy kominek
i czajniczek z esencją. Stawiamy w sposób pokazany na zdjęciu. (Zajrzyjcie, czy nie trzeba dołożyć węgla lub też przytłumić żar tą przykrywką z
konikiem, o popiół się nie martwimy, samowar ma popielnik - popiół zaś
może posłużyć do czyszczenia samowara, można też popuścić pary - ileż
to decyzji). Wszystko jest OK. Esencja ma swoją temperaturę, ale się nie
zagotuje. Jeszcze chwila i doznacie czaru samowara. Rozpocznie się bowiem magiczna chwila. Samowar do nas przemówi! Stanie się to tuż przed
wrzeniem wody. To mruczenie samowara nie można porównać z niczym.
Dla tej chwili warto żyć! Teraz uwaga! Woda wrze, zdejmujemy czajniczek z esencją, zakładamy kominek, tłumimy żar przykrywką, upuszczamy pary… i mamy herbatę z samowara, którą raczymy się w szklankach
z koszyczkami (długoterminowo można je pożyczyć u konduktora rosyjskiego wagonu sypialnego), oczywiście „na prikusku”, dyskutując, że to
wszystko wina Donalda Tuska. Ale to już zupełnie inna historia.
Wojciech Olejniczak
dr hab., informatyk, rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu, profesor ZPSB
styczeń - luty 2011
31
Fot. M. Abkowicz
32
styczeń - luty 2011
www.cb.szczecin.pl
Fot. archiwum
Fot. archiwum
Fot. archiwum
Olgierd Geblewicz (39 lat) zastąpił Władysława Husejkę na
stanowisku marszałka województwa zachodniopomorskiego. Geblewicz jest absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego. Ukończył również ekonomię
w Zachodniopomorskiej Szkole Biznesu
oraz studia podyplomowe Zarządzanie
przedsiębiorstwem na Uniwersytecie
Warszawskim. Przez lata pracował w sektorze gospodarki komunalnej, ostatnio był
prezesem zarządu Zakładu Wodociągów
i Kanalizacji w Szczecinie.
W latach 2006-2010 był radnym wojewódzkim, pełnił również funkcję szefa
klubu PO, a następnie przewodniczącego sejmiku. W wyniku jesiennych wyborów samorządowych w ub.r. utrzymał mandat radnego. Sejmik, w którym rządzi koalicja PO-PSL, w grudniu wybrał
go na nowego szefa zarządu województwa.
Andrzej Jakubowski (58 lat), były zastępca prezydenta Koszalina został wicemarszałkiem regionu.
Jakubowski jest absolwentem Wyższej
Szkoły Inżynierskiej w Koszalinie (obecnie Politechnika Koszalińska) na kierunku inżynieria materiałowa. Do swojego
CV może wpisać także studia podyplomowe z rachunkowości. Jako zastępca
prezydenta Koszalina odpowiadał m.in.
za sferę inwestycji i rozwoju miasta oraz
współpracę zagraniczną.
W randze wicemarszałka swoją pracę
w zarządzie województwa kontynuuje
Wojciech Drożdż (36 lat). Wicemarszałek jest doktorem nauk
ekonomicznych w zakresie logistyki i integracji europejskiej. Ukończył również
handel zagraniczny na Uniwersytecie
Szczecińskim, stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Warszawskim oraz
studia doktoranckie z zakresu zarządzania
na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu.
Jest pracownikiem naukowym Wydziału Zarządzania i Ekonomiki Usług US.
W latach 1999-2003 był pracownikiem
Rządowego Centrum Studiów Strategicznych oraz Ministerstwa Rozwoju Regionalnego i Budownictwa. W 2007 r. został dyrektorem Wydziału
Infrastruktury i Transportu Urzędu Marszałkowskiego. Od 2008 r.
zasiada w zarządzie województwa.
W skład nowego zarządu województwa ponownie wszedł Marek Hok (58 lat). Hok Ukończył Akademię Medyczną w Szczecinie,
a także studia podyplomowe „Zarządzanie Strategiczne Organizacją” w Zachodniopomorskiej Szkole Biznesu oraz „Zarządzanie
Zakładami Opieki Zdrowotnej” w Szkole Głównej Handlowej
w Warszawie. Pracował w Szpitalu Zespołu Opieki Zdrowotnej w
Kołobrzegu (oddział ginekologiczno-położniczy). W latach 19982006 był radnym Rady Miejskiej w Kołobrzegu.
Jan Krawczuk (61 lat) reprezentuje w zarządzie województwa
PSL. Jest to już jego druga kadencja. Krawczuk ukończył politologię na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (specjalizacja - samorząd terytorialny) oraz studia podyplomowe „Europejska Integracja w Agrobiznesie” na Politechnice Koszalińskiej.
W przeszłości był m.in. radnym gminy Darłowo i jej wójtem.
W latach 2002-2006 kierował biurem powiatowym Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Sławnie. W latach 20062010 był radnym sejmiku i wicemarszałkiem.
(MS)
styczeń - luty 2011
i wiele innych
ul. Mieszka I 61 C
91 48 38 170
[email protected]
33
www.cb.szczecin.pl
- Pana firma Euro-Centrum-Tadeusz, zachodniopomorski diler Volkswagena i Skody,
znalazła się w poznańskiej grupie dilerskiej
Krotoski-Cichy. Jak to się stało?
- Doszliśmy do momentu, w którym jako
Euro-Centrum-Tadeusz staliśmy się największą firmą dilerską, sprzedajemy najwięcej samochodów w województwie zachodniopomorskim i to najpopularniejszych w Polsce marek.
Wydawałoby się, że jesteśmy u szczytu siły.
Ale zarząd naszej grupy, Volkswagena i Skody,
pyta w takiej sytuacji: co dalej? W tym momencie możemy teoretycznie rozpocząć pozyskiwanie nowego rynku. Jednak zastanówmy się:
na zachodzie są Niemcy, którzy są w trakcie
globalnego łączenia dilerów w duże podmioty
gospodarcze. Np. w Berlinie jest tylko dwóch
dilerów. Od wschodu, w Gdańsku, silnie działa tamtejszy diler, a od południa graniczymy z
województwem wielkopolskim, w którym nie
można nawet włożyć szpilki. Dla porównania,
my sprzedajemy ok 1000, a diler w Wielkopolsce - ok. 6 tys. samochodów rocznie.
Dlatego podjęliśmy bardzo ważną decyzję: nie możemy się bardziej rozwinąć, a więc
wchodzimy w struktury dużego gracza na rynku.
- Czyli pomysł na połączenie wyszedł od
was?
- Tak, my byliśmy jej inicjatorem. Jest to
swojego rodzaju ucieczka do przodu albo wyprzedzenie przez atak.
- Jak wygląda taka transakcja?
- W Polsce odbyło się wiele transakcji między dilerami, ale zawsze problemem w takich
przypadkach są nieruchomości, które są zawsze wysoko wyceniane przez ich właścicieli. W tym punkcie powstają spory. U nas nieruchomości od 15 lat są własnością odrębnej
spółki, Dudojć SA, dzięki czemu są poza nawiasem transakcji między dilerami samochodowymi. Dla mnie nie ma więc znaczenia, jaki
podmiot operuje w nieruchomościach należących do mojej firmy. Od dawna zakładałem, że
jeśli nie będę konkurencyjny na rynku, to kto
inny będzie prowadził biznes w należących do
mnie budynkach, jako mój klient.
Sytuacja wygląda tak, że dwóch silnych
dilerów dogaduje się i tworzy jeden silny
podmiot gospodarczy, ale w tę transakcję nie
wchodzą nieruchomości, których mamy teraz
sześć. Jest to ewenement i wskazówka dla innych firm. Tym bardziej że w Polsce prawie nie
ma dzisiaj zakładów dilerskich, które miałyby
uporządkowaną strukturę działalności opera-
34
cyjnej i nieruchomości. To sytuacja wygodna
dla importerów, kiedy spółka, która sprzedaje
ich samochody, ma nad sobą bat w postaci kredytu na nieruchomość. My 15 lat temu uciekliśmy spod tego zagrożenia, m.in. dzięki temu,
że Volkswagen i Skoda jako jedna z niewielu
grup dilerów wyraziły na to zgodę.
- Co się zmienia ta transakcja?
- To największy sukces dla ludzi, którzy u
nas pracują i dla klientów. Nie ukrywam, że
firma stanie się bardzo konkurencyjna. Nie
tylko dla dilerów z naszej grupy, ale też dla innych marek na rynku szczecińskim. Z punktu
widzenia globalnego będą w Szczecinie konkurowały dwie poznańskie firmy: Bemo Motors i
Krotoski-Cichy.
- Czy firmę czekają zmiany organizacyjne, personalne?
- Nie, co najwyżej zatrudnienie w firmie
wzrośnie.
- Jak skorzystają klienci?
- Zdarzało się, że klienci ze Szczecina szukali tańszych samochodów w Poznaniu. Trudno
się im dziwić, ale co możemy zrobić, jeśli klient
dostrzega, że duże firmy mają lepszą ofertę i
niższe ceny? Ja czułem się dużym graczem w
regionie, ale mniejszym w grupie VW i Skody,
choć w każdym rankingu wchodziłem w pierwszą dwudziestkę polskich dilerów tych marek.
Mam jednak takie same koszty jak więksi dilerzy - tak samo muszę wyposażyć firmę, mieć
certyfikowaną sprzedaż itd. Przy mniejszych
obrotach muszę więc stosować większą marżę.
Do tego od dwóch lat fabryki płacą bonusy za
ilość sprzedanych samochodów.
- O ile tańsze mogą być teraz samochody?
- Ciężko to jednoznacznie określić, bo na
cenę wpływa wiele czynników, ale nie będzie
tak, że ten samochód będzie tańszy w Poznaniu
niż w Szczecinie.
- Nie ma pan poczucia żalu w związku ze
sprzedażą udziałów firmy?
- Ależ dalej będę działać niezależnie, tyle
że w branży nieruchomości. Ta transakcja obrazuje tendencję, która występuje też w innych
branżach: dilerzy muszą się wzmacniać. Najgorzej jest w sytuacji, gdy ktoś przywiązuje się za
bardzo do swojego biznesu, który tak naprawdę
nie należy do niego, a do banku kredytującego
jego nieruchomości. Uważam, że trzeba hołdować zasadzie: pamiętaj, że błyskawiczny sukces wymaga zazwyczaj 15 lat przygotowań.
Rozmawiał: Michał Abkowicz
styczeń - luty 2011
styczeń - luty 2011
35
s t y l
i
Fot. archiwum
m o d a
- Otrzymaliśmy wiele zgłoszeń, z których jury
konkursowe wybierze po kilka najlepszych w każdej kategorii. Wybrane kolekcje zostaną zaprezentowane podczas pierwszego dnia naszej imprezy,
a najlepsze nagrodzone - mówi Elwira Żniniewicz, organizatorka Weekendu Mody. - Wszystkie
zgłoszone kolekcje są na bardzo wysokim poziomie, choć ich autorami są debiutanci.
Jak podkreślają organizatorzy, celem konkursu
jest wyszukiwanie nowych talentów, a następnie
ich szeroka promocja w branży. Mają w tym pomóc m.in. uznani projektanci czy przedstawiciele
znanych marek odzieżowych, którzy jak zawsze
zasiądą na widowni. W ten sposób kilka lat temu
Ewa Minge „wyłowiła” ówczesnego zwycięzcę
konkursu - Arkadiusza Prajsa, który obecnie
pracuje w jej domu mody.
Oprócz młodych projektantów w pokazach
konkursowych, na najdłuższym wybiegu w Polsce, zaprezentowane zostaną również kolekcje
uznanych projektantów: Michała Starosty i Katarzyny Konieczki. - To będzie niezwykła gratka
dla wszystkich miłośników prawdziwej mody na
najwyższym poziomie - zapewnia Elwira Żniniewicz. - Zobaczymy piękne suknie Michała Starosty
i niezwykle awangardową kolekcję Kasi Konieczki.
Na dwa dni Szczecin stanie się krajową stolicą mody. Jak co roku na wybiegu zobaczymy
piękne kreacje i piękne dziewczyny.
Dziesiąty, jubileuszowy Weekend Mody odbędzie się 1 i 2 kwietnia w hali Międzynarodowych
Targów Szczecińskich. Impreza, jak co roku
przyciągnie do Szczecina wybitne postaci świata
mody, młodych zdolnych projektantów i najpiękniejsze modelki. Główną atrakcją jej pierwszego
wieczoru będzie organizowany już po raz ósmy,
ogólnopolski konkurs dla młodych projektantów
- Gryf Fashion Show. Jury, w którego skład wejdą doświadczeni i uznani przedstawiciele świata
mody z projektantką Izabelą Łapińską na czele,
oceni najlepsze projekty w trzech kategoriach:
pret-a-porter, houte couture i premiere vision.
36
Najważniejszym punktem drugiego dnia Weekendu Mody będzie natomiast finał regionalnych
wyborów Miss Polski.
- Wybierzemy najpiękniejszą nastolatkę oraz
najpiękniejszą dziewczynę Pomorza Zachodniego
- mówi organizatorka. - Zwyciężczynie będą reprezentować nasz region w wyborach Miss Polski
w Płocku pod koniec wakacji. Mam nadzieję, że
zobaczymy wiele fajnych młodych twarzy, dla których będzie to szansa na start w modelingu.
Nowym elementem podczas imprezy będzie
showroom, czyli przeniesione do hali pracownie
kilkunastu projektantów, w których będzie można się z nimi spotkać, porozmawiać, obejrzeć
najnowsze kolekcje, a także kupić modele, które
wpadną nam w oko. Podczas Weekendu Mody
odbędzie się również premiera dwóch nowych
modeli Mercedesa. Po emocjach każdego dnia zaplanowane jest wielkie after party.
- Chcemy pokazać, że Szczecin może być modnym miastem i już takim jest - mówi organizatorka.
- Dlatego szczególnie cieszy nas, że po raz kolejny
honorowy patronat nad imprezą sprawuje prezydent miasta. To nie tylko podnosi jej prestiż, ale
również pokazuje, że świat mody to ważny kierunek w promocji Szczecina.
Bilety wstępu na Weekend Mody kosztują 30
zł. Więcej informacji na stronie: www.weekendmody.pl.
Łucja Pawłowska
styczeń - luty 2011
Pochodząca ze Szczecina siatkarka zespołu
Bank BPS Muszynianka Fakro jest nową twarzą
GBS Banku.
Kinga Kasprzak pochodzi ze Szczecina, tutaj też rozpoczęła karierę. Przez osta nie lata zdobywała doświadczenie m.in. w Gedanii Gdańsk
i zespole Sendeco Wybrzeże TPS Rumia, z którym
wywalczyła awans do Plus Ligi. Obecnie gra w najlepszym zespole ligi - BPS Muszynianka Fakro. Trener Muszynianki mówi o Kindze, że to zawodniczka
o ogromnym potencjale i talencie, a przy odpowiednim podejściu zarówno jej samej, jak i sztabu trenerskiego, wróży jej prawdziwą karierę.
Zespół Bank BPS Muszyna Fakro systematycznie
występuje w Europejskiej Lidze Mistrzyń. Tym bardziej warto więc śledzić rozwój kariery zawodniczki
pochodzącej ze Szczecina, która jest jego solidnym
filarem.
Siatkarka pojawia się w materiałach promocyjnych
banku GBS, a towarzyszy jej hasło: „Dołącz do znajomych”. GBS Bank nawiązując współpracę promocyjną z zawodniczką ujednolica przekaz marketingowy z
przekazem zrzeszenia, w którym działa - Grupy BPS.
Grupa od przeszło dwóch lat angażuje się bowiem w
promowanie mistrzyń Polski w siatkówce - zespołu
BPS Muszynianka Fakro.
mab
Nasze biuro oferuje:
wczasy krajowe i zagraniczne
wycieczki dla grup
kolonie i obozy
wycieczki objazdowe
bilety autokarowe, lotnicze
ubezpieczenia
Biuro Podróży AS
ul. Piłsudskiego 13
70-460 Szczecin
styczeń - luty 2011
Biuro czynne
pn. - pt.: 9.00-17.00
tel. 91 433 49 16
tel./fax 91 434 37 46
[email protected]
37
Fot. .Ryszard Pakieser. Kurier Szczeciński
Fot. .Ryszard Pakieser. Kurier Szczeciński
W ostatnich dniach grudnia w Teatrze Polskim
zostały ogłoszone wyniki 57. plebiscytu sportowego „Kuriera Szczecińskiego” na najlepszych zawodników i trenerów województwa zachodniopomorskiego. Wygrali wicemistrzyni świata w skoku
o tyczce Monika Pyrek oraz Jarosław Duda - trener
gimnastyki sportowej.
- Jestem zaskoczona tym wyróżnieniem - mówiła tuż po ogłoszeniu wyników zwyciężczyni. - Takie
nagrody dodają otuchy i mobilizują do dalszej pracy,
choć zdaję sobie sprawę, że część kibiców głosowała
na mnie przez wzgląd na wcześniejsze osiągnięcia lub
udział w „Tańcu z Gwiazdami”.
38
Monika Pyrek trafiła w sedno, bowiem ten sezon
miała chyba najmniej udany spośród ostatnich 10.
Trapiły ją kontuzje, potem miała problemy z uzyskaniem wysokiej formy. Wprawdzie wywalczyła zimą
minimum na halowe mistrzostwa świata w Dausze,
ale z rozmysłem zrezygnowała ze startu, chcąc lepiej
przygotować się do sezonu letniego. Tu z kolei drobny
uraz pokrzyżował nieco te plany i choć szczecinianka
po raz kolejny sięgnęła po mistrzostwo kraju - do Barcelony na kontynentalny czempionat już nie pojechała.
Wcześniej zakończone starty sprawiły, że nasza
lekkoatletka znalazła czas, by wziąć udział w „Tańcu
z Gwiazdami”. W telewizyjnym show Monika pokazała lwi pazur i kocią zwinność, zdecydowanie wygrywając rywalizację z dziennikarkami, piosenkarkami,
modelami. Z pewnością zyskała w ten sposób sympatię widzów, którzy docenili ją również w gazetowym
plebiscycie.
Gala miała uroczysty charakter. Część oficjalna przeplatana a pokazami najnowszych trendów
w ubiorze. W rolę modelek wcieliły się m.in. panie
z tytułami Miss International oraz Miss Ziemi Zachodniopomorskiej: Małgorzata Rożniecka i Monika Szmajdzińska. Podczas wyczytywania kolejnych
nazwisk laureatów na specjalnym telebimie pokazywano fragmenty sportowych występów naszych reprezentantów podczas zawodów różnej rangi. Podziwiano finisz wioślarskich mistrzów Europy: Marka
Kolbowicza i Konrada Wasielewskiego (drudzy w
plebiscycie), raz jeszcze ściskaliśmy kciuki za „brązowy” skok Przemysława Czerwińskiego podczas
mistrzostw kontynentu w Barcelonie (trzecia lokata).
Wśród trenerów głosami czytelników wybrano
trzech laureatów. Zwycięzcy, wychowawcy gimnastyków sportowych Jarosławowi Dudzie, gratulował redaktor naczelny i jednocześnie prezes „Kuriera
Szczecińskiego” Tomasz Kowalczyk. Nagrody odebrali również specjalista od wioseł Krzysztof Krupecki oraz szkoleniowiec pływackich mistrzów Mirosław Drozd.
Ponadto na gali obecni byli prawie wszyscy wyróżnieni. Prawie, bo zabrakło tenisisty Marcina Matkowskiego (w jego imieniu gratulacje i nagrody odebrał jego ojciec Zbigniew) oraz świnoujścianki Renaty
Pliś - specjalistki w bieganiu na średnich dystansach.
Nagrodę dla najlepszego sportowca niepełnosprawnego otrzymał Arkadiusz Skrzypiński (Vobis/
Start Szczecin), mistrz świata wśród specjalistów ścigających się na rowerach ręcznych.
Spotkanie sportowców, trenerów i działaczy o doskonałą okazją do licznych rozmów i dyskusji, które
rozgorzały zaraz po części oficjalnej, w gościnnych
salach Teatru Polskiego.
Najlepszych sportowcy województwa w 2010 roku
wybrali swoimi głosami czytelnicy „Kuriera Szczecińskiego”.
Paweł Stężała
styczeń - luty 2011
40
styczeń - luty 2011

Podobne dokumenty