Przeczytaj/pobierz Świat Biznesu nr 1
Transkrypt
Przeczytaj/pobierz Świat Biznesu nr 1
S t y c z e ń - Lu t y 2 0 1 1 · n r 1 - 2 [ 1 1 0 - 1 1 1 ] W dwa ognie z marszałkiem Produkty szyte na miarę Święto mody Tyczkarskie podium s. 4 s. 6 s. 10 s. 11 s. 24 s. 28 s. 30 s. 30 s. 31 s. 32 s. 33 s. 34 Styczeń - Luty 2011 · nr 1-2 [110-111] CSL s. 36 22 Uniwersytet Szczeciński Dudojć S.A. 34 Epa Wind 32 4 Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego Erbud 24 Urząd Miejski w Koszalinie 16 Urząd Miejski w Policach 18 Urząd Miejski w Stargardzie Szczecińskim 17 Zachodniopomorska Szkoła Biznesu 30, 31 Fosfan 6 GBS Bank 37 HSBC 26 MTS 28 Object Connect 6 PKO BP 11 PŻM 10 Tiffany Flowers&Cafe 32 Trend 27 6, 14, 30 Zachodniopomorski Regionalny Fundusz Poręczeń Kredytowych s. 37 s. 38 21 6, 9 ,1 2, 13 Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny styczeń - luty 2011 3 - Jak się zostaje marszałkiem? - Jest to funkcja polityczna, więc trzeba zdobyć określone wsparcie polityczne i przekonać do siebie zaplecze własnej partii. Później jest już o wiele „łatwiej”: trzeba „tylko” wygrać wybory, zbudować stabilną większość w sejmiku, przedstawić właściwy program i uzyskać akceptację większości radnych. - Z jednej strony będzie pan przecinał wstęgi na otwarciu nowych inwestycji, do których przyczynił się pana poprzednik, z drugiej zaś - znajdzie się pan w gorszej sytuacji, gdyż większość środków unijnych z Regionalnego Programu Operacyjnego, które zasilały inwestycje, została już rozdzielona. - Inwestycje unijne charakteryzują się tym, że od podpisania umowy o dofinansowanie do rozliczenia wniosku droga jest długa i wyboista. Podział unijnych pieniędzy to dopiero pierwszy krok w całym przedsięwzięciu. Podjęcie decyzji o dofinansowaniu projektów to nic innego, jak przerzucenie na beneficjentów części odpowiedzialności za wykorzystanie środków. Każdy z inwestorów, a są ich tysiące, w trakcie realizacji projektu napotyka na wiele problemów, z którymi przychodzi do Urzędu Marszałkowskiego, oczekując od nas pomocy. Będzie więc co robić. - Największą inwestycją w regionie jest budowa gazoportu w Świnoujściu. I tu sprawy idą w dobrym kierunku. Ale z kondycją gospodarki morskiej nie jest najlepiej. Wzrastają co prawda przeładunki w porcie, ale cały czas nie ma decyzji w sprawie pogłębienia toru wodnego Szczecin-Świnoujście do 12,5 m. - W sprawie pogłębienia toru wodnego SzczecinŚwinoujście będę rozmawiał z przedstawicielami portu i Urzędu Morskiego. 4 Moja wizja rozwoju gospodarczego Pomorza Zachodniego nie jest związana jedynie z branżą morską. Wiąże się ona z budowaniem szerokiej oferty inwestycyjnej, w tym również dla Szczecina. Naszym obowiązkiem jest zapewnienie ludziom pracy i przyciąganie inwestorów z różnych branż. Trzeba tworzyć dobry klimat inwestycyjny. Zależy mi na tym, by każdy inwestor, który będzie wiarygodny i zainteresowany ulokowaniem u nas swoich pieniędzy, traktowany był profesjonalnie. Powinien odczuwać naszą pomoc w przezwyciężaniu przeszkód biurokratycznych na każdym etapie inwestycji. Inwestor musi wiedzieć, że drzwi marszałka są dla niego szeroko otwarte. - Otrzymał pan nieprzyjemny spadek w postaci upadłej stoczni. Mleko się rozlało, ale czy w regionie będą nowe inwestycje? - Mamy pozytywne sygnały, że na terenach stoczniowych już niedługo może ruszyć produkcja konstrukcji stalowych. Zainteresowana jest tym firma, która chce przenieść do Szczecina swoją produkcję i tu ją rozwinąć. Z tym projektem wiążemy duże nadzieje. Docelowo mogłoby w tej firmie znaleźć zatrudnienie tysiąc osób. Rozmowy prowadzi szczeciński oddział Agencji Rozwoju Przemysłu. - A co z niedoinwestowanym południem regionu? - Każdy z obszarów naszego województwa ma swój potencjał. Południe może rozwijać się w branży turystycznej. Ale i dziś nie możemy powiedzieć, że jest tam pustynia gospodarcza, bo przecież rozwija się tam chociażby przemysł drzewny. Liczę na to, że tam również będą powstawały nowe inwestycje stwarzające miejsca pracy. styczeń - luty 2011 - Rozwój regionu to również dobre połączenia transportowe. - Dziś już wiemy: kolejny odcinek drogi S3, który połączy istniejący już fragment z autostradą A2, powstanie w obecnej perspektywie finansowej. Rząd PO - PSL wysłuchał głosów płynących z naszego regionu w tej sprawie, za co chciałbym podziękować także za pośrednictwem „Świata Biznesu”. Będziemy skomunikowani z centrum kraju. To na pewno wpłynie na większe zainteresowanie inwestorów naszym województwem. - Oby tak się stało, bo wskaźniki ekonomiczne na tle innych regionów mamy słabe. - Naszym problemem jest niewystarczający wzrost PKB na jednego mieszkańca. Choć nasze PKB na mieszkańca jest 7. w kraju i w latach 2000-2008 wzrosło z ok. 19 do 30 tysięcy złotych, to wciąż wzrost jest zbyt mały. Jeśli nie zwiększymy dynamiki rozwoju, to możemy spaść na dalsze pozycje w Polsce. Nasz potencjał tkwi w obszarach gospodarczych, które wymagają dużych nakładów na infrastrukturę. Nie jesteśmy przecież regionem przemysłowym, lecz nasz potencjał tkwi w turystyce, logistyce, świadczeniu zaawansowanych usług. Te dane uprawniają nas do występowania o większe wsparcie pieniędzmi unijnymi w latach 2014-2020. - A jakie zamierza pan podjąć działania na rzecz promocji regionu? Czy będą kontynuowane takie wydarzenia jak Dni Województwa? - Podczas dotychczasowych Dni Województwa promowaliśmy region przez pryzmat poszczególnych powiatów i gmin. Niestety, w związku z tym, że kryzys gospodarczy dotyka także samorządy lokalne, ograniczyły one w tym roku swoje budżety na promocję. Dlatego powstał pomysł, żeby w tym roku zamiast Dni Województwa zorganizować przy współudziale polskiej ambasady promocję regionu w Kopenhadze. Sądzę, że nasz region dużo na tym skorzysta i taka forma promocji zaowocuje nowymi turystami i inwestorami z Danii. Co istotne, to rozwiązanie nie będzie aż tak kosztowne. Urząd Marszałkowski także ograniczy wydatki na promocję. Będzie mniej billboardów i reklamy telewizyjnej. W zamian za to będziemy chcieli mocniej styczeń - luty 2011 zaistnieć w Internecie. Również zmniejszymy nasze wsparcie dla imprez organizowanych w regionie, choć oczywiście takie wydarzenia jak Festiwal Wikingów w Wolinie czy Karuzela Cooltury w Świnoujściu nadal będą mogły liczyć na naszą pomoc. - Dobrze radzi pan sobie ze znajomością języka angielskiego, o czym przekonaliśmy się na dorocznym spotkaniu ze skandynawskimi inwestorami. - Pewnie nie tak dobrze jak bym chciał. Cały czas staram się rozwijać umiejętności, choć teraz, ze względu na brak czasu, mam krótką przerwę. Mam jednak nadzieję już wkrótce tak ułożyć kalendarz zajęć, że będę mógł wrócić do nauki. Planuję również ukończyć studia MBA i opanować przynajmniej w stopniu podstawowym język niemiecki. - Słyszeliśmy o pana talentach muzycznych. - Każdy z nas ma wiele talentów. Z muzyką jestem związany od dziecka. Ukończyłem szkołę muzyczną I stopnia w klasie fortepianu. Teraz nie gram, ale kto wie, może kiedyś do tego wrócę. Śpiewałem też w chórze i grałem w różnych zespołach muzycznych. Muzyka jest moim hobby, które podchwyciły moje córki. Starsza, 10-letnia Zuzia, jest uczennicą trzeciej klasy szkoły muzycznej. Również młodsza córka, sześcioletnia Tosia, śpiewa w dziecięcym zespole. Cieszę się, że przejawiają takie zamiłowanie. Muzyka bardzo uwrażliwia i przydaje się w życiu. - A jaki sport pan uprawia? - W przeszłości grałem w piłkę nożną i koszykówkę. Teraz nie mam już tyle czasu, by systematycznie grać. Zostały mi więc sporty indywidualne. Biegam i jeżdżę nartach. Oba zajęcia doskonale odstresowują. Latem staram się żeglować. - Czy marszałek znajduje czas na obowiązki domowe? - Cały dom jest na głowie żony Agnieszki, która z wykształcenia jest ekonomistką. Z tego powodu mam trochę wyrzutów sumienia, więc staram się przejmować choć część obowiązków, np. co rano młodszą córkę odwożę do przedszkola. - Dziękujemy za rozmowę. W dwa ognie zagrali Magdalena Szczepkowska i Włodzimierz Abkowicz Fot. Michał Abkowicz 5 Fot. Michał Abkowicz Fot. Michał Abkowicz 6 - W Polsce pieniądze z budżetu na badania i rozwój są dwa razy mniejsze niż wynosi budżet jednej tylko uczelni amerykańskiej Uniwersytetu Stanforda. Z kolei pod względem innowacyjności Polska plasuje się na 23. miejscu na 27 państw Unii Europejskiej. Dlaczego jest tak źle? Ryszard Kaleńczuk: - Jeśli chodzi o pieniądze budżetowe, to nigdy nie byliśmy rozpieszczani. Najlepszym dowodem na to jest niski proc. PKB, jaki jest przeznaczany na badania i rozwój w porównaniu do innych krajów UE. Polski rząd przyjął bardzo chętnie założenie strategii lizbońskiej o 3 proc. nakładach PKB na badania i rozwój. Jak zwykle z tego nic nie wyszło. Okazało się, że każdy miał co innego na myśli. Rząd zakładał, że na te 3 proc. złożą się środki budżetowe i środki pochodzące od biznesu. A prawda jest taka, że w Polsce dużego biznesu nie ma. Duży biznes, który jest, należy do ponadnarodowych koncernów, które mają swoje centra rozwojowe i od lat prowadzą w nich badania. Biznes polski choć jest bardzo rzutki, nie dysponuje kwotami, które mógłby przeznaczyć na badania. Często nawiązujemy do Uniwersytetu Stanforda, pierwszej uczelni, która zaczęła korzystać w Stanach Zjednoczonych ze zmiany koncepcji nauki. Od połowy lat 70. XX wieku wiedza zaczęła być traktowana jako towar. W Uniwersytecie Stanforda powstało pierwsze centrum transferu technologii - od wiedzy do przemysłu. Badania na tej uczelni są finansowane przez rozmaite firmy. Ważna jest tam również tradycja spin offów, czyli firm profesorskich. - Na Pomorzu Zachodnim nakłady na badania i rozwój w firmach wynoszą 0,24 proc. zachodniopomorskiego PKB, jest to jeden z najniższych wskaźników w kraju. Szczycimy się, że w regionie jest bardzo dużo firm, ale są to przeważnie mikrofirmy, które często opierają się na samozatrudnieniu. Mirosław Warenik: - Niestety, rozwój opiera się o kapitał. Sytuacja finansowa firm, szczególnie z branży chemicznej, nie jest dziś kolorowa. Stąd też liczba środków wydawanych na nowe projekty jest niewielka. Niemniej cały czas współpracujemy z ZUT. Prof. Zdzisław Jaworski pracuje aktualnie nad projektem nowego reaktora dwustopniowego do produkcji nawozów azotowych. Jest ewenement na skalę światową. W 2011 roku chcemy zakończyć projekt procesowy. Od projektu procesowego do projektu wykonawczego droga jest jednak daleka. Realizacja pomysłu będzie wymagała ogromnych pieniędzy i ryzyka biznesowego, nie wiemy jeszcze do końca, czy się tego podejmiemy. Kończy się okres finansowania z Unii Europejskiej 2007-2013, a obawiam się, że kolejny nie będzie taki tłusty i trzeba będzie bazować na kapitale własnym oraz kredytach. - A jak jest w firmie, którą pani reprezentuje? Agnieszka Ościłowska: - Nasza firma ma oddziały na terenie Polski i Niemiec. Centrala mieści się w Szczecinie. Przeznaczamy dość duże pieniądze na badania i rozwój, co wynika ze specyfiki naszej branży. Informatyka, a szczególnie tworzenie oprogramowania jest dziedziną, w której cały czas trzeba się rozwijać i wymyślać nowe rozwiązania oraz unowocześniać sprzęt komputerowy. Aktualnie zakupiliśmy komputery najnowszej technologii Microsoft Surface. Są to komputery w kształcie stołu z multidotykowym ekranem, a to oznacza, że parę osób może naraz sterować komputerem. Z zakupem tych komputerów łączy się otwarcie naszego centrum multimedialnego w Szczecinie przy ul. Duńskiej przeznaczonego dla potrzeb biznesu. Komputery te wymagają oprogramowania, a więc prac badawczo-rozwojowych. Ale nie tylko na tym polega współpraca biznesu z uczelniami. Na zlecenie akademickiego inkubatora ZUT organizujemy szkolenia dla osób, które chcą otworzyć własną działalność gospodarczą. Współpracujemy także w zakresie szkoleń z Wydziałem Informatycznym ZUT oraz Wydziałem Nauk Ekonomicznych i Zarządzania US. Mirosław Warenik: - Uważam, że branża chemiczna w regionie ma silne zaplecze naukowe. Nasze kontakty z ZUT są czymś naturalnym. Nasza kadra to absolwenci Politechniki Szczecińskiej i Akademii Rolniczej, którzy po dziś dzień kontaktują się ze swoimi profesorami. Co więcej, nasi pracownicy piszą prace doktorskie na konkretne tematy związane z Fosfanem. Dla przykładu nasz prezes obronił doktorat z chemii rolnej. Ryszard Kaleńczuk: - Żeby miał miejsce transfer technologii, potrzebne są trzy podmioty: ten kto ma technologię, ten który chce ją kupić i ten który wie, że jest sama technologia i jest na nią kupiec. W związku z tym 10 lat temu stworzyliśmy przy uczelni Regionalne Centrum Innowacji i Transferu Technologii, które zajmuje się wyszukiwaniem technologii i ich odbiorców. Często biznes przycho- styczeń - luty 2011 Fot. Michał Abkowicz Ryszard Kaleńczuk: - Cały czas mamy barierę polegającą na tym, że uczeni mają ambicję robić to, czego jeszcze nikt na świecie nie zrobił. Polski biznes ma to do siebie, że przez długi czas walczył o swoją pozycję wyłącznie metodą taką, że ma tanią robociznę. A to się kończy. Jak to się kończy, to trzeba będzie realizować z innymi argumentami, takimi jak nowe technologie, wyżej wykwalifikowany personel. To się już zaczyna. - A jak jest z transferem wiedzy do usług? Piotr Niedzielski: - Trzeba rozdzielić dwa obszary - duże firmy oraz małe i średnie przedsiębiorstwa, czyli sektor MŚP. To są dwa światy. Myślę, że szansą naszego województwa są właśnie średnie i małe firmy. Chodzi o to, żeby średnie stawały się dużymi firmami, a „maluchy” - średnimi. Niestety, na Pomorzu Zachodnim dominują mikroprzedsiębiorstwa. W ich przypadkach transfer wiedzy należy do rzadkości. Co innego MŚP. Transfer wiedzy do sektora usług jest specyficzny. Z badań wynika, że większość innowacji w tym sektorze ma charakter organizacyjny lub marketingowy. O wiele mniej jest innowacji produktowych i technologicznych. Powinniśmy dążyć do tego, by firmy usługowe swoje usługi opierały o średnie i wysokie technologie. Mówiąc o innowacjach, szczególnie przy wykorzystaniu technologii internetowych, coraz częściej mamy na myśli różnego rodzaju nowe modele biznesowe. Przejdźmy do realiów naszego regionu. Podam przykład bonu na innowacyjność Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Bon o wartości 15 tys. zł przeznaczony dla przedsiębiorcy na zrealizowanie usługi przez uczelnię. Każda z trzech edycji programu liczyła około 500 bonów. W naszym województwie w drugiej edycji firmy skorzystały tylko z 23 bonów, a w trzeciej z ponad 30. To jest najlepszy wskaźnik na to, jak słabo wypada przedsiębiorczość w regionie. Fot. Michał Abkowicz dzi na uczelnię wtedy, kiedy się pali, na zasadzie mam problem, na jutro proszę zrobić rozwiązanie, a dam za to czapkę gruszek. Niestety, w Polsce cały czas nie ma poczucia, że wiedza ma swoją wartość. - A jak naukowcy widzą biznes? Ryszard Kaleńczuk: - Czasami uważają, że to są ludzie, którzy dlatego poszli do biznesu, bo nie mają nic do stracenia i bez obawy o utratę pozycji zawodowej mogą ryzykować. Z kolei w biznesie stereotyp naukowca jest taki: przyjdą ci przemądrzali i specjalnie będą mówili takim językiem, żeby nikt z tego nic nie zrozumiał. Naszą myślą badawczą coraz częściej interesują się firmy z zagranicy. Widzą one, że potencjał wiedzy, jaki mamy, jest niewykorzystany. Ostatnio bardzo aktywna jest branża biogazowa. Niemcy mają nadzieję, że wejdą do naszego regionu z projektem biogazowni, a zatem szukają specjalistów. Na naszej uczelni nie brakuje współpracy z biznesem. Profesorowie Jaworski, Morawski, Spychaj i jeszcze kilku innych, którzy pracowali ze mną w zespole wiedzą, że można być partnerem dla przemysłu i sprzedawać swoje rozwiązania. - Jedną z form transferu wiedzy do przemysłu są klastry. O ile wiemy, Fosfan uczestniczy w klastrze Zielona Chemia. Mirosław Warenik: - Nasz prezes Jacek Ciubak pełni w nim funkcję honorowego przewodniczącego. W ramach klastra realizowaliśmy inwestycję, która została skończona w ubiegłym roku. Nowa instalacja dozująca surowce pracuje i przynosi wymierne korzyści. Z ZUT współpracujemy na co dzień. Mamy też umowę, która ma nam ułatwić nawiązywanie kontaktów w celu pozyskiwania nowych myśli i projektów. - A co z biznesem? Agnieszka Ościłowska: - Wydaje mi się, że często polski biznes nie stosuje się do zasady, że zanim się coś wyprodukuje, trzeba zrobić badania. styczeń - luty 2011 7 Fot. Michał Abkowicz 8 - Dlaczego zainteresowanie bonami jest tak małe? Piotr Niedzielski: - Myślę, że większość małych firm i mikrofirm nie wierzy, że mogą skorzystać z kontaktów z uczelniami. Traktują nas jak wieżę z kości słoniowej. Dlatego to z naszej strony wychodzi wiele inicjatyw, w których podpowiadamy przedsiębiorcom, jakie narzędzia warto zastosować i co można u nas zamówić. Pamiętajmy, że o innowacjach w sektorze usług mówimy dopiero od 90. Wcześniej usługi nie były traktowane jako sektor innowacyjny. - Ostatnio w naszym regionie sporo się robi na rzecz transferu wiedzy do biznesu. Tworzą się klastry naukowo-przemysłowe, powstaje infrastruktura wsparcia biznesu: parki i centra naukowo-technologiczne. Rodzą się nowe projekty, takie jak Centrum Biotechnologii ZUT czy też Service Interlab, centrum transferu wiedzy do sektora usług. Piotr Niedzielski: - Interlab zrealizujemy według najnowszych tendencji światowych. Chcemy stworzyć dla przedsiębiorców nowoczesne narzędzia i platformy. Dla przykładu, będzie tam można organizować telekonferencje z partnerami zagranicznymi, czy też korzystać z baz wiedzy rynkowej. - Na zakończenie zapytajmy: jakie jest remedium na to, by udrożnić transfer wiedzy do biznesu. Piotr Niedzielski: - Dziś mamy problemy z transferem nowoczesnych rozwiązań do przemysłu i usług. Na szczęście uczelnie coraz bardziej rozumieją, że muszą w większym zakresie współpracować z otoczeniem biznesowym. I to zaczyna się przekładać m.in. na zmiany w systemie finansowania nauki. Agnieszka Ościłowska: - Remedium na wzrost transferu wiedzy do biznesu jest tworzenie klastrów naukowo-technologicznych, takich jak np. regionalny klaster informatyczny. Podobnie ważne jest tworzenie takich organizacji jak Regionalne Centrum Innowacji i Transferu Technologii ZUT, nastawionych na łączenie sił uczelni i takich firm jak nasza. Fajnie było, gdyby uczelniane centra ze sobą współpracowały. W ten sposób przedsiębiorca w jednym miejscu poznałby ofertę i możliwości wszystkich uczelni. Mirosław Warenik: - Na dziś wygląda to blado. Każdy z nas zadaje sobie pytanie: dlaczego? Potrzebna jest wola obu stron. I przemysł, i nauka muszą we współpracy widzieć biznes. Jedni i drudzy muszą bowiem na tym zarobić. Ryszard Kaleńczuk: - Z transferem technologii jest tak, że najpierw musi być świadomość tego, który chce ją kupić, że jest mu potrzebna. Boję się, że tej świadomości cały czas w biznesie nie ma. O powodzeniu w biznesie decydują wciąż u nas rezerwy proste. Chciałbym wierzyć, że ten czas już się kończy. Druga sprawa. Tak długo, jak długo przedsiębiorcy będą oczekiwać, że jeśli przyjdą na uczelnię, to coś dostaną za darmo, tak długo mogą tego nie dostać. Wiedza jest bowiem towarem. Transfer wiedzy nie jest niczym nowym. Sam wprowadziłem do przemysłu pierwsze patenty ponad 20 lat temu. I to cały czas działa i jest nowoczesne. Żeby wejść na rynek, trzeba mieć produkt, który ma przewagę konkurencyjną nad innymi. Powinien on być nowocześniejszy i tańszy, a tego bez nowych technologii się nie zrobi. - Dziękujemy za rozmowę. styczeń - luty 2011 W technice, w związku z powstawaniem coraz bardziej zaawansowanych konstrukcji, nasila się potrzeba stosowania wydajnych i dokładnych metod kontroli. Chodzi bowiem o to, by zapobiegać licznym, znanym z historii najnowsze, przypadkom, kiedy to niedoskonałość materiału doprowadzała do osłabienia konstrukcji i do tragicznych w skutkach katastrof. Katastrofa samolotu w Sioux City w 1989 roku, spowodowana wadą tytanowej tarczy silnika, która pociągnęła za sobą 111 ofiar śmiertelnych, to jeden z najgłośniejszych z całej serii tego typu wypadków. Bezpośrednią przyczyną katastrofy y defekty, niewykryte w procesie produkcyjnym. Dlatego tak bardzo istotnym zadaniem jest wczesne wykrywanie wszystkich, nawet najmniejszych, zmian w strukturze materiału. Zagadnieniem tym zajmuje się interdyscyplinarna dziedzina wiedzy znana pod nazwą badania nieniszczące. Badania nieniszczące (ang. NDT - Non-Destructive Testing) jest to postępowanie, w wyniku którego uzyskuje się informacje o właściwościach oraz występujących nieciągłościach w badanym elemencie bez naruszania jego struktury oraz właściwości użytkowych. Regularne stosowanie badań nieniszczących pozwala na zachowanie niezawodności i zapobiega katastrofom. Trzydziestoletni kapitał badawczy W Katedrze Elektrotechniki Teoretycznej i Informatyki Wydziału Elektrycznego Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie (poprzednio na Politechnice Szczecińskiej) pracownicy naukowi zajmują się elektromagnetycznymi badaniami nieniszczącymi od 30 lat. - Na początku badań zajmowaliśmy się tylko jedną metodą - prądów wirowych, stosowaną do badania rur - wspomina dr hab. inż. Tomasz Chady, prof. ZUT, kierownik projektu, badacz z ZUT. - Aktualnie zaś mamy możliwość wykorzystania do testowania materiałów całego spektrum fal elektromagnetycznych, poczynając od stałych pól magnetycznych, poprzez mikrofale i teraherce, a skończywszy na promieniowaniu rentgenowskim. Dzięki tak szerokiemu wachlarzowi metod możemy badać elementy wykonane zarówno z tworzyw sztucznych, jak i metali. Badania naukowe prowadzone przez prof. Ryszarda Sikorę, prof. Stanisława Gratkowskiego i wspomnianego już prof. Tomasza Chadego, wraz z całym zespołem, znajdują uznanie na forum krajowym i międzynarodowym. Świadczą o tym licznie realizowane projekty badawcze. Najnowszy projekt, pod nazwą QualiTi (Development of New and Novel Quality Control System for the Inspection of Titanium Components in Safety Critical Applications inthe Aerospace Industry) dotyczy testowania półproduktów używanych do produkcji silników lotniczych. Projekt QualiTi (www.qualiti.eu) realizowany jest w ramach 7. Programu Ramowego w zakresie badań i rozwoju technologicznego Unii Europejskiej. Przypomnijmy, że 7PR jest podstawowym instrumentem reali- styczeń - luty 2011 zacji celu strategicznego, jakim jest przekształcenie UE w najbardziej konkurencyjną i dynamiczną, opartą na wiedzy gospodarkę na świecie, zdolną do zapewnienia trwałego wzrostu gospodarczego. Być mądrym przed szkodą Projekt zrealizowany przez badaczy z ZUT, w ścisłej współpracy z instytutem badawczym TWI (TWI NDT Validation Centre, Port Talbot, Wielka Brytania) oraz wieloma światowymi firmami (Vermon, Tecnitest, I.S.O.Test i TIMET), dotyczył niezwykle ważnego zagadnienia testowania walców tytanowych używanych w produkcji elementów silników lotniczych. Z walców tytanowych wytwarza się tarcze do silników odrzutowych. Badania nieniszczące stosowane są w fazie wstępnej budowy samolotu - na etapie przygotowania materiałów, z których będą toczone elementy silnika. - Naszym partnerem jest m.in. brytyjska firma TIMET, która jest światowym liderem w produkcji elementów tytanowych, stosowanych w silnikach samolotowych na całym świecie - wyjaśnia prof. Chady. - Udział w projekcie jest dla nas szansą rozwoju i nabywania doświadczeń we współpracy z czołowymi światowymi firmami w branży. Naukowcy z ZUT wraz z partnerami z Europy, przeszli od prac teoretycznych do zastosowań praktycznych. - Zbudowaliśmy system, w którym łączymy zalety najnowszej metody ultradźwiękowej z metodą badań wiroprądowych - wyjaśnia profesor. - Pozwala ona określić precyzyjnie niejednorodności materiałów, występujące zarówno w warstwach powierzchniowych, jak i te ulokowane głębiej. Wysoką pozycję naukowców z ZUT w badaniach nieniszczących potwierdza fakt, że w czerwcu ubiegłego roku po raz pierwszy w Polsce zorganizowana została w Szczecinie międzynarodowa konferencja ENDE, poświęcona elektromagnetycznym badaniom nieniszczącym. Konferencja, której przewodniczył prof. Tomasz Chady zgromadziła ponad 100 naukowców, badaczy z tej dziedziny z Europy, Azji, obu Ameryk i Australii. Stała się ona okazją do promocji nie tylko szczecińskiego ośrodka naukowego, ale także stolicy województwa. PROGRAM RAMOWY 9 - W jakiej kondycji jest szczeciński 60-latek? Jak wygląda sytuacja ekonomiczna firmy w jubileuszowym roku? - Ubiegły rok był dobry dla Polskiej Żeglugi Morskiej. Rynek frachtowy był na tyle zadowalający, że mimo dużego zaangażowania w inwestycje, wysokich cen paliw i słabego dolara udało nam się osiągnąć pozytywny wynik finansowy. Dokładne dane na ten temat znane będą dopiero w marcu, jednak już dziś możemy powiedzieć, że nasze zyski powinny być wyższe niż te osiągnięte w 2009 roku. Statki PŻM w ciągu 2010 roku przewiozły 21 mln ton ładunków, z czego większość były to produkty zbożowe transportowane w długich transatlantyckich podróżach. Szczególne powody do zadowolenia daje nam proces inwestycyjny, jaki udało nam się zrealizować w ubiegłym roku. Ze stoczni odebraliśmy łącznie osiem nowych statków, a przyrost floty pozwolił nam na zatrudnienie około trzystu nowych oficerów i marynarzy. Wciąż pomnażamy majątek przedsiębiorstwa. - Czy oznacza to, że PŻM przeszedł przez światowy kryzys gospodarczy bez szwanku? - Doświadczaliśmy oczywiście kryzysu, jak każda inna firma żeglugowa na świecie. Jednak dzięki sprawdzonym metodom działania na rynku, a więc w oparciu o średni tonaż typu handy-size, dla którego zawsze najłatwiej znaleźć ładunek i w stałej współpracy z naszymi wypróbowanymi partnerami handlowymi, z drugiej zaś strony bez korzystania z ryzykownych instrumentów typu opcje walutowe czy opcje bunkrowe, przeszliśmy kryzys w miarę obronną ręką. Rynek frachtowy podlega stałym cyklom hossy i bessy, więc każdy doświadczony armator wie, że raz ceny przewozów morskich są wysokie, innym razem – spadają. Kryzys w żegludze nie jest więc niczym niezwykłym, najważniejsze jednak jest to, aby właściwie się do niego przygotować. Pomimo że sytuacja z przełomu 2008 i 2009 była wyjątkowo dramatycz- 10 na, nam udało się utrzymać w ruchu wszystkie statki i znajdować dla nich zatrudnienie. Po dość dobrym 2010 roku na początku 2011 znów mamy do czynienia z dużym spadkiem stawek frachtowych. I znów podchodzimy do tej sytuacji ze spokojem, licząc na poprawę na rynku w dalszej części roku. - Firma odbiera nowe statki. Jak prezentują się plany inwestycyjne, dotyczące zatrudnienia i rozwoju? - W dalszym ciągu realizujemy program odnowy tonażu, który został przyjęty i zaakceptowany przez Ministerstwo Skarbu Państwa w 2005 roku. Do tej pory z 38 statków zakontraktowanych w stoczniach odebraliśmy już 17 jednostek, a zatem powoli zbliżamy się do półmetka programu. W tym roku flota PŻM powiększy się prawdopodobnie o kolejnych 10 nowych masowców, przy bardzo skromnych planach związanych z wycofywaniem najstarszych statków. Wśród jednostek, które wejdą w tym roku do eksploatacji, będą: ostatni z serii 80-tysięczników, jeziorowce, a więc masowce o nośności 30 tys. DWT oraz duża grupa mniejszych statków o nośności 16 900 DWT. Spodziewany duży przyrost netto tonażu pozwoli nam nie tylko na zwiększenie ilości przewożonych ładunków, ale również na przyjęcie do pracy kolejnych kilkuset nowych pracowników. - Ostatnio znów głośno o zainteresowaniu firmą ze strony polityków. Proszę o komentarz do sytuacji związanej z planami komercjalizacji przedsiębiorstwa. - Dlatego, że komercjalizacja dla samej komercjalizacji nie przyniesie PŻM żadnych korzyści. Może natomiast negatywnie odbić się na rozwoju firmy, ponieważ każda zmiana struktury własnościowej będzie musiała być również zaakceptowana przez banki, które udzieliły nam kredytów inwestycyjnych na setki milionów dolarów. Jeśli takiej akceptacji nie będzie, grozi nam poważne zachwianie finansów przedsiębiorstwa. Komercjalizacja jest w intencji rządu jedynie etapem dla prywatyzacji, tymczasem jak dotąd nikt nie znalazł pomysłu, jak sprywatyzować tak dużą firmę żeglugową jak PŻM. Co więcej doświadczenia z prywatyzacją znacznie mniejszej PŻB są bardzo negatywne. Próbujemy więc zaproponować rozpoczęcie prac w ramach Zespołu Parlamentarnego nad opracowaniem strategii przekształceń własnościowych PŻM, w tym chociażby rozpatrzenie wariantu prywatyzacji pracowniczej. Chcę jednak mocno podkreślić, że w sprawach tych potrzebny jest dialog pomiędzy załogą PŻM, parlamentarzystami i stroną rządową. - Czego życzyć Polskiej Żegludze Morskiej na kolejne 60 lat? - Pozostawania w dobrej kondycji i zdrowiu przez co najmniej kolejnych 60 lat. - Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał Michał Abkowicz styczeń - luty 2011 - Proszę na początek przedstawić się Czytelnikom „Świata Biznesu”. - Ukończyłam Wydział Ekonomiczny Uniwersytetu Szczecińskiego, a następnie obroniłam doktorat - kierunek bankowość i finanse na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Z PKO Bankiem Polskim jestem związana od 2001 roku. Przez pierwsze dwa lata zarządzałam placówką stworzoną do obsługi klientów korporacyjnych w Koszalinie. W tym miejscu będę nieskromna i powiem, że to mój pomysł autorski, polegający na tym, by obsługą finansową firm zajęła się niewielka wydzielona placówka bankowa. W ten sposób zaczęła się moja przygoda z bankowością korporacyjną. W kolejnych etapach pracy zawodowej miałam przyjemność kierować II Oddziałem PKO BP SA w Koszalinie, a od 2004 roku am dyrektorem Centrum Korporacyjnego w Koszalinie. Od lipca 2010 roku pracuję na stanowisku zastępcy dyrektora w Regionalnym Oddziale Korporacyjnym w Szczecinie. - Jaki jest zasięg regionu z siedzibą w Szczecinie? - W Polsce jest trzynaście Regionalnych Oddziałów Korporacyjnych. Region zachodniopomorski jest podzielony na cztery centra korporacyjne o określonym zasięgu terytorialnym. Centra obsługi klienta korporacyjnego znajdują się w Koszalinie, Szczecinie, Gorzowie i w Stargardzie Szczecińskim. - Jak przeżyliście kryzys na rynku finansowym? Szczególnie na Pomorzu Zachodnim, gdzie kryzysowi towarzyszył upadek stoczni. - Każdy kryzys ma przełożenie na kondycję przedsiębiorców, a zatem i banków. Jeśli chodzi o PKO Bank Polski SA duże znaczenie w tym okresie odegrała polityka Zarządu Banku. Przede wszystkim to, że w chwilach kryzysu, byliśmy ze swoimi klientami. Nie wycofaliśmy się z żadnej inwestycji, którą kredytowaliśmy i staraliśmy się wspierać nasze firmy w tym trudnym okresie. Np. w segmencie deweloperskim, który uważany jest przez banki za bardzo ryzykowny, PKO Bank Polski SA zwiększył zaangażowanie finansowe w okresie kryzysu gospodarczego. W czasach kryzysu pokazaliśmy firmom, zarówno na Pomorzu Zachodnim, jak i w kraju, że jesteśmy bankiem stabilnym, który nie podejmuje pochopnych decyzji, dotyczących przyszłości przedsiębiorców. Przeprowadziliśmy klientów bezpiecznie przez trudny czas. Dzisiaj nasi klienci myślą już o przyszłości, planują nowe inwestycje. styczeń - luty 2011 - Czy udało się w tych trudnych czasach pozyskać nowych klientów? - Każdy kryzys ma to do siebie, że ma moc oczyszczającą gospodarkę ze złych interesów, słabych firm, złych kontraktów. Dzięki naszej stabilnej i klarownej polityce wobec klientów pozyskaliśmy kilku nowych ważnych partnerów w regionie, z którymi o i jest nam po drodze. - O ile wiem, waszym najważniejszym partnerem jest miasto Szczecin. - Oczywiście, ale nie tylko. Do grona naszych partnerów biznesowych należy szereg firm z regionu zachodniopomorskiego, m.in.: SGI Baltis, Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście, miasto Kołobrzeg, Arka Medical Spa z Kołobrzegu, Grupa Kronospan Szczecinek, KPPD SA Szczecinek i wiele innych. Dodam w tym miejscu, że udział PKO Banku Polskiego w rynku korporacyjnym na terenie Szczecina wynosi 27 proc., co świadczy o skali naszego oddziaływania. - Nie pozostaje nic innego, jak tylko pogratulować. Czym zachęcacie swoich aktualnych i potencjalnych klientów do korzystania z usług PKO BP? - W bankowości korporacyjnej obowiązuje zasada „szycia” produktów pod potrzeby klienta. Nie może być tu standaryzacji usług, a wręcz odwrotnie, nasze produkty są w sposób ciągły ulepszane pod potrzeby naszych partnerów biznesowych. Jesteśmy pierwszym bankiem na rynku, który wprowadził program lojalnościowy dla klientów korporacyjnych! - Znani jesteście także z działalności charytatywnej i sponsorowania wydarzeń kulturalnych. - W ub. roku została utworzona Fundacja PKO Banku Polskiego, która wspiera różnego rodzaju inicjatywy społeczne, również każdy z regionów wspomaga na własnym terenie przedsięwzięcia istotne dla społeczności lokalnej. Na terenie Zachodniopomorskiego pomagamy domom dziecka, hospicjom, uczestniczymy w akcjach niosących pomoc przede wszystkim najmłodszym. PKO BP spełnia również funkcję mecenasa kultury, jest obecny przy wielu znaczących wydarzeniach kulturalnych. W Szczecinie prowadzimy m.in. galerię sztuki współczesnej „Klatka”. - Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał Włodzimierz Abkowicz 11 - Szykują się zmiany w finansowaniu wyższych uczelni. Kto na tym straci, a kto zyska? - Jesteśmy na progu dużych zmian instytucjonalnych w szkolnictwie wyższym. Wiąże się to z nowelizacją ustawy o szkolnictwie wyższym. Zmiany dotyczą także systemu dotacji szkół wyższych, czyli zasady rozdziału środków pomiędzy wyższe szkoły publiczne. Na razie mówimy o projektach tej ustawy, nad którym środowisko akademickie dyskutuje od kwietnia ub. roku. Wersja wrześniowa projektu trafiła do komisji sejmowych. W styczniu 2011 został zaprezentowany kolejny jego wariant. - Na czym polegają zmiany? - Znane już są główne założenia projektowanych zmian. Nadal środki na kształcenie studentów studiów stacjonarnych określone będą według algorytmu. Istotne znaczenie w jego ustalaniu będzie odgrywał stan kadry, liczba studentów oraz współczynniki dotyczące tzw. kosztochłonności kształcenia - których wartości dla poszczególnych kierunków studiów mogą ulec zmianie. W projekcie obok dotacji przeznaczonej na studentów studiów stacjonarnych znajduje się też zapis o dotacjach projakościowych. Utworzone bowiem zostaną Krajowe Naukowe Ośrodki Wiodące (KNOW), czyli wydziały - powiedziałbym - elitarne, które mają najwyższą rangę naukową. Będą one przez pięć lat dotowane dodatkowo. Ponadto raz na trzy lata środki, z uwagi na jakość kształcenia, otrzymają też te kierunki studiów, które uzyskają najwyższe oceny komisji akredytacyjnej. - A jakie zmiany szykują się w finansowaniu nauki? - Weszły już w życie głębokie zmiany instytucjonalne. Zostało utworzone Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR), którego zadaniem jest wsparcie jednostek naukowych oraz przedsiębiorstw w rozwijaniu i wykorzystywaniu w praktyce rozwiązań opartych o wyniki badań. W centrum będą rozpatrywane wnioski o dotacje, które mają szansę znaleźć zastosowanie w otoczeniu gospodarczym. Warto dodać, że w skład Rady Naukowej NCBiR zostało powołanych trzech naukowców ze Szczecina: prof. Waldemar Morawski z ZUT, prof. Jan Lubiński z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Juliusz Engelhardt z Uniwerstytetu Szczecińskiego. Drugim ośrodkiem, który będzie redystrybuował środki na naukę, stanie się Narodowe Centrum Nauki (NCR), które będzie wspierało nauki podstawowe. Są to niezależne centra pozarządowe, na które przeznaczone zostaną środki z budżetu państwa. I to jest jedno źródło środków na badania, których beneficjentem będą uczelnie wyższe. Drugim 12 źródłem dotacji na naukę są środki kierowane na uczelnie na badania własne. Przyznaje się je na podstawie algorytmu, który zależny jest od kategorii naukowej danego wydziału: A, B lub C. Ostatnia kategoryzacja jednostek naukowych odbyła się we wrześniu ub. roku. Środowisko akademickie krytycznie zareagowało na to przedsięwzięcie. W formułowaniu tych ocen uczelnie konkurowały bowiem z pozauczelnianymi instytutami naukowymi, które nie zajmują się dydaktyką, zaś głównym ich zadaniem są wdrożenia i praca naukowa na rzecz otoczenia gospodarczego. Pomieszano więc kategorie, w jakich te różne co do charakteru placówki naukowe konkurowały. W związku z tym, kolejna ocena ma się odbyć za dwa lata, którą przeprowadzi nowo powołany Komitet Ewaluacji Jednostek Naukowych (KEJN), który dokona nowej kategoryzacji i - miejmy nadzieję - uniknie tych błędów. - A jak w tej kategoryzacji wypadł ZUT? - Mamy teraz dwie jednostki kategorii A: Wydział Inżynierii i Technologii Chemicznej oraz Wydział Inżynierii Mechanicznej i Mechatroniki. Pozostałe nasze jednostki naukowe znalazły się w kategorii B. Tak więc wszystkie nasze jednostki będą dofinansowane z puli środków na badania naukowe. Dodajmy w tym miejscu, że jeśli jakaś jednostka naukowa w przyszłości znajdzie się poza kategorią A i B, to w ogóle nie będzie finansowana. - Pieniądze na naukę stają się coraz trudniejsze. Ale źródłem finansowania może też być przemysł i biznes lokalny. - Bolączką całej polskiej nauki jest to, że udział środków z otoczenia gospodarczego na badania jest niski. Lepiej wygląda to w regionach, gdzie jest silne otoczenie gospodarcze. Tam gdzie otoczenie jest słabsze, tak jak na Pomorzu Zachodnim - współpraca z uczelniami jest mała. Dodam jednak, że ZUT współpracuje z wieloma firmami, które znajdują się poza regionem. - Pozostają jeszcze środki unijne, które potraficie zagospodarować. - Kończy się okres finansowania z Unii na lata 2007-2013. Wykorzystujemy je zarówno inwestując w nowoczesną infrastrukturę, jak i w programy „miękkie”, nakierowane na podnoszenie kwalifikacji kadry i stworzenie lepszych warunków kształcenia studentów. Prócz środków dystrybuowanych w kraju nasze zespoły badawcze uzyskują też pieniądze bezpośrednio z Brukseli, w ramach 7. Projektu Ramowego Unii Europejskiej. - Dziękujemy za rozmowę. styczeń - luty 2011 Z dorobku naukowego i doświadczenia pracowników Wydziału Elektrycznego Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie korzystają firmy w Polsce i za granicą. W 2009 roku, z inicjatywy dziekana, prof. Stefana Domka, powstała Rada Przemysłowo-Programowa WE, skupiająca dyrektorów najważniejszych firm przemysłu elektrotechnicznego, teleinformatyki i automatyki w regionie. Rada pomaga dostosować działania i zamierzenia Wydziału na najbliższe lata do strategii działania dominujących podmiotów gospodarczych regionu. Jest to jedna z pierwszych tego typu inicjatyw na polskich uczelniach. Co więcej, na Wydziale powstało stanowisko pełnomocnika dziekana ds. współpracy z przemysłem, dzięki czemu Wydział jeszcze skuteczniej wykorzystuje swój ogromny potencjał. Pomagamy w strategicznym rozwoju Spektrum działalności badawczo-rozwojowej WE ZUT w Szczecinie jest bardzo szerokie. Obejmuje m. in. ekspertyzy urządzeń energetycznych i badania nieniszczące - np. dotyczące uszkodzeń w elementach spawanych. Badaniami nad plazmą w ochronie środowiska interesują się m. in. stocznie i Polska Żegluga Morska czy Aquanet - poznański operator kanalizacji. Firmy budujące elektrownie wiatrowe zamawiają ekspertyzy dotyczące ich przyłączania do sieci energetycznych. We współpracy z przemysłem Wydział wykorzystuje również nowoczesną, bardzo bogatą bazę laboratoryjną. - Mamy największy w Polsce, wart 10 mln zł kompleks laboratoriów technik teleinformatycznych i fotoniki. Jesteśmy w stanie pomagać firmom, które zajmują się technikami światłowodowymi, nowymi usługami telekomunikacyjnymi. Współpracę z nami podjęły już Telekomunikacja Polska i szczeciński Espol - mówi dr inż. Krzysztof Pietrusewicz, pełnomocnik dziekana ds. współpracy z przemysłem. Na wydziale działa laboratorium jakości sprzętu telekomunikacyjnego wyposażone w komory klimatyczne, symulujące różne warunki środowiskowe. Badania przy użyciu kamery rejestrującej obraz z prędkością 1,4 mln klatek na sekundę (prowadzone w ramach Centrum Mechatroniki) umożliwiają wykrywanie szybkich zjawisk zachodzących w urządzeniach, na liniach produkcyjnych, czy w procesach takich jak spawanie. Niedawno Wydział otrzymał finansowanie ze środków Funduszu Nauki i Technologii Polskiej na największy w Europie system do aktywnej diagnostyki maszyn wirujących, silników, turbin i obrabiarek w zakresie ultraszybkich, zmasowanych pomiarów napięć, prądów, przyspieszeń, drgań, obrotów, hałasu itp. - Chcemy pomagać firmom w strategicznych planach rozwojowych. Przedsiębiorcy zauważają, że aby nadążać za rozwojem technologicznym i oferować własne innowacyjne rozwiązania, potrzebne jest silne wsparcie badawczo-rozwojowe. W dynamicznie rozwijającej się polskiej gospodarce niewiele firm na to stać. Nasze laboratoria umożliwiają przeprowadzenie nawet styczeń - luty 2011 najbardziej złożonych badań - mówi dr inż. Marcin Hołub, prodziekan ds. organizacji i rozwoju. Lokalnie i międzynarodowo Współpraca Wydziału Elektrycznego z biznesem wykracza również poza granice Polski. W ramach 7. Programu Ramowego UE naukowcy Wydziału, wraz z firmami z Wielkiej Brytanii opracowują nowe techniki diagnostyczne, które pozwalają badać jakość materiałów w konstrukcjach lotniczych i podwodnych. W efekcie ich prac powstał np. robot, który przeprowadza inspekcję konstrukcji podwodnych. Wydział jest jednym z członków-założycieli międzynarodowej sieci współpracy BalticNet-PlasmaTec, a także zachodniopomorskich klastrów - Zielona Chemia i ICT Pomorze Zachodnie, skupiającego firmy z branży informatyki i telekomunikacji. Wiedza i wieloletnie doświadczenie pracowników Wydziału stanowić będą solidny fundament tworzonych przez klastry Centrów Kompetencji. Doktorat dla dyrektora Wydział Elektryczny ma uprawnienia do nadawania stopnia doktora oraz doktora habilitowanego w dwóch dyscyplinach: elektrotechnice oraz automatyce i robotyce. - Możliwość doktoryzowania się może stanowić ciekawą ofertę dla ludzi biznesu. m.in. z myślą o nich prowadzimy studia doktoranckie w trybie eksternistycznym. Na wysokich stanowiskach w firmach, z którymi współpracujemy, takie tytuły stanowią o prestiżu i pomagają w karierze - mówi dr inż. Marcin Hołub. Oprócz tego na Wydziale prowadzone są studia podyplomowe związane tematycznie z technologiami multimedialnymi i pozyskiwaniem energii ze źródeł odnawialnych. Pracownicy Wydziału prowadzą poszukiwane na rynku szkolenia, dopasowane do potrzeb firm z branż związanych z automatyką, elektrotechniką i teleinformatyką a także opracowują różnego rodzaju ekspertyzy. 13 - W tym roku obchodzimy jubileusz 65-lecia wyższego szkolnictwa ekonomicznego na Pomorzu Zachodnim. Jakie refleksje związane z dotychczasową działalnością Wydziału Zarządzania i Ekonomiki Usług pojawiają się u pana profesora przy tej okazji? - Wydział w swoim obecnym kształcie nawiązuje do spuścizny Akademii Handlowej w Poznaniu kiedy to w 1946 roku powołano jej filię w polskim Szczecinie. Na jej fundamentach przez lata kształtowała się tzw. Szczecińska Szkoła Ekonomiki Transportu, której główne zainteresowania naukowe zorientowały środowisko akademickie na zagadnienia związane z transportem, handlem zagranicznym i gospodarką morską. Kiedy w 1985 roku powołano Uniwersytet Szczeciński, środowisko naukowe skupione m.in. wokół zagadnień usług transportowych stworzyło Wydział Ekonomiczny, by w roku 1990 powołać Wydział Transportu i Łączności, który po dziewięciu latach swojej działalności przyjął obowiązującą do dziś nazwę Wydziału Zarządzania i Ekonomiki Usług. Okres ponad 20-letniej działalności jednostki naukowej z pełnymi prawami akademickimi pozwolił na rozszerzenie zainteresowań badawczych na inne branże sektora usług, w tym m.in.: łączność, turystykę, logistykę, zarządzanie i marketing, finanse oraz bankowość, gospodarkę samorządową czy opiekę zdrowotną. W tym czasie rozwijał się także drugi wydział - Wydział Nauk Ekonomicznych i Zarządzania, którego siedziba znajduje się w historycznym miejscu funkcjonowania Wydziału Inżynieryjno-Ekonomicznego Transportu Politechniki Szczecińskiej, w skład którego weszła w latach 50. filia Akademii Handlowej. - Czy planowana jest jakaś uroczystość podsumowująca tradycje środowiska akademickiego związanego z usługami transportowymi? - Obchody roku jubileuszowego 2011 rozpoczęliśmy w grudniu 2010 roku seminarium naukowym pn. „65-lecie dorobku Szczecińskiej Szkoły Ekonomiki Transportu”. Okazją do szerszego podsumowania dorobku naukowo-dydaktycznego wydziału będą obchody 65-lecia wyższego szkolnictwa ekonomicznego na Pomorzu Zachodnim, które odbędą się w dniach 13-14 października 2011 roku. Ponadto w marcu jednostka będzie obchodziła 21. jubileusz funkcjonowania jako niezależny, samodzielny Wydział w ramach struktur uniwersyteckich, co także będzie sposobnością do podkreślenia jej znaczenia dla rozwoju sektora usług w regionie. Szczegółowych informacji na temat uroczystości należy się spodziewać 14 w najbliższej przyszłości na naszej stronie internetowej i Facebooku. - Jaka jest najbliższa perspektywa rozwoju Wydziału? - W odpowiedzi na współczesne procesy społecznoekonomiczne gospodarki globalnej, charakteryzujące się niekorzystnymi zjawiskami demograficznymi oraz dynamicznym rozwojem sektora usług, władze Wydziału podjęły decyzję o realizacji Projektu SERVICE INTER-LAB Centrum Transferu Wiedzy i Innowacji do Sektora Usług. Aktualnie trwają poszukiwania wykonawcy na przebudowę nieruchomości zakupionej pod przyszłe Centrum, które stanowić będzie nowoczesne zaplecze infrastrukturalne dla pracy interdyscyplinarnych zespołów badawczych wdrażających innowacje dla przedsiębiorstw usługowych. Zatem w najbliższym czasie czekają nas istotne zmiany w procesie zarządzania Wydziałem, dostosowania oferty dydaktycznej do potrzeb rynku globalnego i zintensyfikowania wysiłków badawczych dla kreowania rynków zaawansowanych usług. - W jaki sposób Centrum wpłynie na rozwój sektora usług w regionie? - Działalność SERVICE INTER-LAB będzie obejmowała wsparcie przedsiębiorstw regionu w kierunku dynamicznego rozwoju poprzez takie działania jak wdrażanie nowoczesnych, innowacyjnych rozwiązań poprzedzonych precyzyjną, rzetelną analizą naukową. Zasadniczym celem jest transfer sprawdzonych i efektywnych produktów pracy naukowej, które umożliwią zwiększenie efektywności przedsiębiorstw, podniesienie ich prestiżu na rynku usług oraz dostosowanie oferty do zmieniających się wymagań współczesnej gospodarki globalnej. - Jakich korzyści z powstania Centrum mogą się spodziewać przedsiębiorstwa? - Niewątpliwą korzyścią dla podmiotów gospodarczych w regionie będzie dostęp do wysoko wykwalifikowanych, kreatywnych zespołów badawczych wspartych nowoczesną infrastrukturą, co pozwoli na kształtowanie komplementarnych rynków usług i budowę międzynarodowej sieci kontaktów biznesowych. Funkcjonowanie w przestrzeni gospodarki globalnej wymaga nieustannego poszukiwania innowacyjnych procesów zarządzania, aby spełnić oczekiwania współczesnych konsumentów. Wsparcie naukowe i badawcze umożliwi zaspokojenie potrzeb nowoczesnych społeczeństw, których funkcjonowanie wskazuje na poszukiwanie coraz bardziej zaawansowanych usług. - Dziękujemy za rozmowę. styczeń - luty 2011 - Jak zakończył się rok 2010 dla Unizeto Technologies? - Lata obrachunkowe naszej Spółki kończą się zawsze 30 kwietnia, lecz na podstawie zestawień dla lat kalendarzowych mogę już powiedzieć, że rok 2010 był dla naszej Spółki doskonały. Osiągnęliśmy przychód bliski 128 mln zł przy niezłym zysku rzędu 6-7 mln zł. Porównując dotychczasowe lata widać, że jest to drugi tak dobry rok pod względem osiągniętych wyników w naszej historii. - Co złożyło się na tak dobry wynik? - Przede wszystkim produkty własne, dzięki którym osiągnęliśmy aż 90 mln zł przychodu. Wśród klientów dominuje jeszcze sektor publiczny, ale w naszych przychodach konsekwentnie rośnie udział sektora prywatnego. Według szacunków w 2013 roku wpływy z obu sektorów powinny się zrównoważyć. - Czy o udanym 2010 roku zadecydowało rozszerzenie oferty o nowe rozwiązania? - Nowe rozwiązania i nowe rynki. Stale pracujemy nad rozwojem produktów własnych i poszerzaniem oferty oraz zdobywaniem nowych rynków. Obecnie, na zlecenie Ministerstwa Zdrowia, tworzymy prototypowy system Internetowego Konta Pacjenta (IKP). System ten, poprzez gromadzenie informacji z różnych obszarów, będzie wspomagał lekarzy i pacjentów. IKP ułatwi umawianie wizyt i otrzymywanie recept, będzie przypominał o przyjmowaniu zaordynowanych leków i o okresowych szczepieniach. Nasze zadanie polega na wykonaniu systemu informatycznego oraz przeprowadzeniu akcji promocyjnej wśród placówek ochrony zdrowia, lekarzy i pacjentów. Na podstawie prototypu IKP, którym objęto osoby leczące się na cukrzycę w Krakowie, ma powstać system ogólnopolski obejmujący wszystkich pacjentów. O spektakularności naszego zwycięstwa świadczy ranga pokonanych w konkursie firm, tj.: Asseco Poland i Kamsoft, Qumak-Sekom, UHC i SAS Institute, PWPW i Bonair, Wasko, Hewlett-Packard Polska, Sygnity, Accenture i Comarch. Jesteśmy aktywni także na arenie międzynarodowej. W ubiegłym roku wygraliśmy przetarg unijny, dystansując znane europejskie firmy, na świadczenie usług sprawdzania podpisów elektronicznych dla norweskiej agencji rządowej. Jest to swego rodzaju pilotaż. Unia Europejska próbuje unormować zastosowanie 400 rodzajów e-podpisów, będących w użyciu styczeń - luty 2011 na jej obszarze, a my potrafimy zweryfikować, czy użyty e-podpis wywołuje w danym kraju skutki prawne równoważne podpisowi własnoręcznemu. Docelowo nasza usługa może znaleźć zastosowanie w internetowych platformach przetargowych używanych we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Miniony rok był rekordowy także pod względem ilości wdrożeń systemów zarządzania procesami i obiegu dokumentów na bazie naszego f lagowego systemu Edicta. Wygraliśmy aż 19 różnych przetargów organizowanych przez samorządy na budowę e-urzędów, które obejmowały swym zakresem między innymi: budowę portali internetowych, wdrożenia systemów obiegu dokumentów i wspomagania tworzenia prawa miejscowego oraz integrację z ePUAP. - Przy tak dużym udziale sektora publicznego w przychodach chyba z niepokojem patrzy pan na stan finansów publicznych? - Jestem umiarkowanym optymistą z dwóch powodów. Po pierwsze konsekwentnie dywersyfikujemy strukturę przychodów, a po drugie dobre efekty przynosi wdrożony w Spółce program oszczędnościowy. W 2009 roku rozpoczęliśmy prace nad nową strategią na lata 20112014, która pozwoli nam owocnie funkcjonować w dynamicznie zmiennym otoczeniu. Zgodnie z tą strategią wprowadzamy w Spółce podejście produktowe, tworząc sześć samofinansujących się obszarów biznesowych obejmujących: usługi certyfikacyjne, usługi centrum danych, szkolenia, korespondencję masową i procesy BPO oraz produkcję oprogramowania. Za osiągane wyniki w tych obszarach odpowiadać będą jednoosobowo dyrektorzy o szerokich kompetencjach. - Jaki będzie efekt nowej strategii? - Zmiany wejdą w życie z początkiem nowego roku obrotowego. Spodziewany efekt to większa efektywność i wzrost sprzedaży. Na koniec roku obrotowego 2013-14 w wyniku dalszego rozwoju organicznego spodziewamy się uzyskać obroty na poziomie 160 mln zł. Planujemy też wdrożyć plan rozwoju dynamicznego i rozważamy pozyskanie kapitału zewnętrznego na finansowanie dalszego rozwoju. W konsekwencji będziemy jeszcze bardziej aktywnym graczem zrówno na rynku krajowym, jak i międzynarodowym. - Dziękuję za rozmowę. 15 16 - Jakie widzi pan szanse rozwoju Koszalina? - Chciałbym, aby Koszalin miastem przyjaznym, aby chciało się tu pracować i mieszkać. Dlatego powinien nastąpić zrównoważony rozwój miasta zarówno w kierunku turystyki, jak i przemysłu. Konieczna jest budowa zaplecza turystycznego dla pasa nadmorskiego, zagospodarowanie Jamna i Łabusza, terenów przyłączonych do miasta w zeszłym roku. Aby Koszalin rozwijał się gospodarczo, trzeba dalej rozbudowywać istniejącą Specjalną Strefę Ekonomiczną i pozyskać do niej nowe firmy. - A co z zagospodarowaniem Góry Chełmskiej? y już różne koncepcje, w tym powstanie parku krajobrazowo-przyrodniczego. - Jestem zwolennikiem jak najmniejszego ingerowania w to miejsce. Góra Chełmska powinna zachować jak najbardziej naturalny charakter i być miejscem wypoczynku. Pomysł wspomnianego parku, jeśli nie spowoduje zmiany rekreacyjnego charakteru tego obszaru, może być ciekawym rozwiązaniem. - Jednym z pana priorytetów jest uruchomienie w Koszalinie aquaparku… - „Wbicie łopaty” planujemy w II kwartale tego roku, a prace zakończą się w ciągu dwóch lat. Właścicielem aquaparku zostanie Zarząd Obiektów Sportowych, a sam obiekt będzie komercyjny, nastawiony na różnorodny, aktywny wypoczynek. Na tę inwestycję koszalinianie czekają już wystarczająco długo i należy ją sfinalizować. - Chce pan też zadbać o darmowy dostęp do Internetu w Koszalinie. Jak wygląda wdrażanie tego pomysłu w życie? - Wciąż pojawiają się nowe hotspoty rozszerzające zasięg działania bezprzewodowego Internetu. Darmowym Internetem oraz rozwiązaniami w ramach projektu e-Koszalin cieszyć się będzie coraz większa liczba mieszkańców miasta. - Jest pan zadowolony z budżetu miasta na 2011 rok? - Ponad półmiliardowy budżet został zaprojektowany z dużym naciskiem na inwestycje, przeznaczamy na nie rekordowe ponad 160 mln zł. Z większych planów warto wspomnieć o budowie dróg, siedziby filharmonii, hali widowiskowo-sportowej oraz rewitalizacji okolic teatru i leżącego w centrum miasta parku. - Dziękuję za rozmowę. - Jak ocenia pan szanse na rozwój Koszalina w najbliższym czasie? - Ta kadencja samorządu jest bardzo ważna dla mieszkańców Koszalina. Zakończone zostaną bowiem inwestycje, które otrzymały wsparcie Regionalnego Programu Operacyjnego i które będą miały znaczący wpływ na pozycję, rolę i znaczenie miasta. Wspomnę tylko uzbrojenie Specjalnej Strefy Ekonomicznej, poprawę systemu komunikacyjnego Koszalina poprzez budowę małej obwodnicy od ul. Gnieźnieńskiej do ul. Szczecińskiej, nową siedzibę Filharmonii Koszalińskiej, halę widowiskowo-sportową, rewitalizację parku i projekt Inteligentny Koszalin. - Jakie są szanse na to, że za cztery lata będziemy żyli w innym mieście? - Wyzwania, które przed nami stoją, wymagają ogromnego zaangażowania od wszystkich - Prezydenta Miasta, radnych Rady Miejskiej i pracowników Urzędu Miejskiego. Musimy wykorzystać swoją szansę, bo nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek zdarzy się takie wsparcie finansowe i tak wiele dobrych pomysłów możliwych do realizacji w danej chwili. - Jak ocenia pan możliwości Koszalina w tym roku? - Na 2011 rok należy patrzeć przez pryzmat budżetu, a ten - obok Wieloletniej Prognozy Fi- nansowej 2011-2026, przyjęty podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej. Tegoroczny budżet wyróżnia się tym, że po raz pierwszy w historii po stronie wydatków sięga ponad pół miliarda złotych, a takich nakładów na inwestycje jeszcze w Koszalinie nie o. Dlatego niezwykle ważną rolę odgrywać będzie zrozumienie przez radnych Rady Miejskiej uwarunkowań, w jakich obecnie Koszalin się znalazł. Na szczęście mamy w składzie Rady zarówno radnych z dużym doświadczeniem samorządowym, jak też osoby młode, które mają własną wizję swojego miasta, by Koszalin dobrym miejscem na przyszłość. To dobry prognostyk. Współpracując ze sobą możemy osiągnąć bardzo wiele. Nasza przyszłość w znacznej mierze zależeć będzie od nas samych i tę szansę należy wykorzystać. I jeszcze jedna rzecz, na którą chcę zwrócić uwagę. Ostatni raz w I kadencji samorządu jeden klub miał bezwzględną większość w Radzie Miejskiej. I jest to klub, który jest zapleczem Prezydenta Miasta. Ta sytuacja stwarza szansę realizacji ambitnych przedsięwzięć kierowanych pod obrady Rady Miejskiej przez Prezydenta Miasta. - Dziękuję za rozmowę. styczeń - luty 2011 - Po raz trzeci mieszkańcy poparli pana wizję Stargardu i wybrali na prezydenta miasta. Rozmiary zwycięstwa - w I turze z wynikiem 61,75% - zaskoczyły pana? - Przede wszystkim jeszcze raz dziękuję stargardzianom za okazane zaufanie. Wynik jest efektem ośmiu lat ciężkiej pracy, którą włożyliśmy wraz ze współpracownikami. Postawiliśmy na rozwój gospodarczy, lecz nie zapomnieliśmy także o komforcie życia mieszkańców, również tych znajdujących się w trudnej sytuacji. Tak duże poparcie społeczne wymaga jeszcze lepszych efektów pracy w bieżącej kadencji. - Co udało się dokonać w minionej kadencji panu i współpracownikom? - Udało nam się w pełni przygotować tereny pod inwestycje na obszarze byłego lotniska w Kluczewie oraz skomunikować je z centrum Stargardu i siecią dróg ogólnopolskich. Przyciągnęliśmy kilkunastu nowych inwestorów. Efekt: zakłady pracy i fabryki oraz 3000 nowych miejsc pracy. Odnowiliśmy kwartały śródmiejskie, wdrożyliśmy system mieszkalnictwa wspomaganego, wybudowaliśmy obiekty sportowo-rekreacyjne, tj. lodowisko, skate plaza, boiska ze sztuczną murawą. Zmodernizowaliśmy placówki oświatowe i place zabaw. Powstały ciągi ścieżek rowerowych łączące osiedla mieszkaniowe z jez. Miedwie. Zlikwidowaliśmy ponad 2 tys. piecyków gazowych w mieszkaniach, w zamian podłączając je do miejskiej sieci ciepłowniczej. Stargardowi przyznano tytuł „Pomnika Historii” dla obiektu kolegiaty oraz systemu miejskich fortyfikacji. To z pewnością zaprocentuje w przyszłości. Podobnie jak wprowadzona w 2010 roku nowa strategia promocji i marka miasta: „Stargard. Pod szczęśliwą gwiazdą”. - Czy Stargard zaczął rozwijać się w sposób zrównoważony, tak jak pan tego chciał? - Rozwój Stargardu oparty jest na dwóch głównych zasadach - długofalowości i zrównoważeniu. Pod tym względem doceniły nas fachowe gremia. W 2009 r. byliśmy na 10. miejscu wśród najatrakcyjniejszych miast dla biznesu magazynu FORBES. Wygraliśmy 3. edycję Ogólnopolskiego Konkursu Grunt na Medal. Działkę położoną w SPP uznano za najatrakcyjniejszą ofertę dla inwestorów w województwie. W 2009 r. wygraliśmy polską edycję konkursu Globe Award jako najlepsza gmina zrównoważonego rozwoju. To międzynarodowa nagroda, która ma na celu promowanie wartościowych inicjatyw w obszarze zrównoważonego rozwoju i nagradzanie tych, którzy mają osiągnięcia na tym polu. Stargard znalazł się też w finałowej piątce światowej edycji tej nagrody obok: Malmö, Murcii, Sydney, brazylijskiej Curitiby i południowokoreańskiego Songpa. To pokazuje, że wzmożona styczeń - luty 2011 industrializacja Stargardu idzie w parze z działaniami prospołecznymi, mającymi na celu poprawę komfortu życia w mieście. Będziemy kontynuować tę długofalową politykę dwutorowości. - Poprzednie 4 lata pana rządów w Stargardzie można nazwać okresem przełomu. Czy w najbliższych latach miasto utrzyma pozycję gospodarczego lidera w regionie? - Wiele już jest, ale wiele jest jeszcze do zrobienia. W Stargardzie przełom na pewno nastąpił. Dzisiaj to właśnie u nas znajduje się największa inwestycja w historii Pomorza Zachodniego i największa zagraniczna inwestycja 2009 r. w Polsce. Dla mnie zawsze priorytetem będzie pozyskiwanie nowych miejsc pracy. Rywalizacja z innymi samorządami mnie nie interesuje. Ważne są partnerskie stosunki pomiędzy samorządami każdego szczebla, uczciwe zasady współdziałania. Bycie liderem to przywilej, ale taki, który stawia wysokie wymagania, którym trzeba sprostać. Na każdego pozyskanego przez nas inwestora musimy patrzeć szerzej, dalej niż wyznaczają to granice miasta. Nasz rozwój przekłada się automatycznie na rozwój regionu i województwa. Pozyskanie przez nas inwestorów jest korzystne również dla tych, którym ich brakuje, lecz mają wiele rąk do pracy. Nasze działania zaczynają przynosić namacalne efekty. Powtórzę, za środki zainwestowane w tereny przemysłowe mogliśmy wyremontować wszystkie drogi i chodniki w Stargardzie, ale chodziliby po nich bezrobotni. Miarą sukcesu jest zadowolenie mieszkańców. - Co chce pan zrobić dla swojego miasta i mieszkańców w tej kadencji? - Poprawić estetykę parków miejskich, stworzyć miejsca rekreacji wzdłuż rzeki Iny, nowe place zabaw i boiska ze sztuczną nawierzchnią przy szkołach, rozbudować basen o funkcję aquaparku, zmodernizować Amfiteatr, przywrócić program wsparcia termomodernizacji i remontów dla wspólnot, kontynuować remonty dróg i chodników, zmodernizować oczyszczalnię ścieków, w dalszym ciągu stawiać na rozwój budownictwa wspomaganego. To tylko część zadań, jakie sobie postawiliśmy. - Patronuje pan społecznej akcji zmiany nazwy miasta. Stargard - jednym słowem lepiej? - Osobiście - lepiej, bo to nazwa bardziej uzasadniona, praktyczna, normalna, wyraźna, łatwiejsza do wymówienia i zapamiętania przez cudzoziemców, również inwestorów. Jako prezydent miasta nadzoruję, aby akcja Towarzystwa Przyjaciół Stargardu pod względem formalnym była przeprowadzona prawidłowo, a mieszkańcy byli poinformowani o tym, z czym wiąże się skrócenie nazwy. - Dziękujemy za rozmowę. 17 - Wygrał pan w cuglach, już w I turze, wybory bezpośrednie na burmistrza gminy. To już czwarta pana kadencja. Za co, pana zdaniem, zyskał pan zaufanie mieszkańców gminy? Co poczytuje pan za swój sukces? - Miniona kadencja nie należała do łatwych. Priorytetem a budowa mieszkań komunalnych przy ul. Bankowej w Policach. Jeden blok o 30 mieszkaniach przekazaliśmy już mieszkańcom, kolejnych pięć budynków chcemy wybudować do końca bieżącej kadencji. W sumie będzie to 200 mieszkań. Partery tych budynków przeznaczone zostaną na lokale użytkowe. Z myślą o najsłabiej sytuowanych mieszkańcach wybudowaliśmy budynek socjalny. Przeprowadziliśmy remont kapitalny dwóch ulic: kard. Wyszyńskiego i Piaskowej w Policach. Rozbudowaliśmy też bazę przedszkolną i teraz wszystkie zgłoszone dzieci mają miejsce w przedszkolu. - A co się panu nie udało w minionej kadencji? - Nie udało się nam, niestety, ze względu na brak środków, wybudować remizy strażackiej w Trzebieży. Nieprzyjemnym zgrzytem a niechęć Ośrodka Żeglarskiego w Trzebieży do przystąpienia do projektu Zachodniopomorskiego Szlaku Żeglarskiego. - Co poza kontynuacją budownictwa komunalnego zamierza realizować w nowej kadencji samorząd policki? - Zajmiemy się dalszą rozbudową infrastruktury, m.in. budową kanalizacji oraz świetlicy w Trzeszczynie, budową ścieżek rowerowych Bartoszewo - Tanowo - Trzeszczyn - Police. Przystąpimy do rewitalizacji substancji mieszkaniowej Starego Miasta w Policach. W związku z tym, że nie mamy jeszcze uchwalonego budżetu, nie mogę dziś mówić o wszystkich naszych zamierzeniach. - Zadaniem burmistrza i zarządu gminy jest troska o jakość życia mieszkańców. Porozmawiajmy więc o kulturze, sporcie i wypoczynku. - Zbudowaliśmy w minionej kadencji trzy boiska sportowe - „Orliki” w Policach, Tanowie i w Niekłończycy. Teraz chcemy zająć się kompleksem rekreacyjnym w Trzebieży. Sport w gminie utrzymuje się przede wszystkim dzięki dotacjom samorządu gminnego. Popieramy także sport wyczynowy. Stypendystami Gminy byli policzanin Marcin Lewandowski, mistrz Europy w biegu na 800 metrów i Kacper Narloch, brązowy medalista mistrzostw Europy w kickboxingu. Sukcesy odnoszą nasze siatkarki, zaś duży rezonans, nie tylko w kraju, ma Międzynarodowy Turniej Szachowy im. Tadeusza Gniota, który corocznie gromadzi wybitnych arcymistrzów z wielu krajów europejskich. Do głównych wydarzeń kulturalnych mijającej kadencji zaliczam ubiegłoroczne obchody 750-lecia 18 nadania Policom praw miejskich. Ponadto organizujemy cykliczne imprezy: Dni Polic, Trzebieskie Neptunalia, Cecyliadę czy też Jarmark Augustiański w Policach-Jasienicy. - Znane są wasze kontakty przygraniczne z partnerami niemieckimi. - Współpracujemy przede wszystkim z Pasewalkiem, ale również z innymi miastami powiatu Uecker-Randow: z Ueckermünde, Torgelow, Eggesin i Hintersee, a także z Greifswaldem, który niebawem zostanie stolicą powiatu. - A jak dbacie o zdrowie mieszkańców? - Finansujemy liczne programy zdrowotne, to znaczy szczepienia ochronne i badania profilaktyczne. Trudno oby wyliczyć wszystkie, ale dla przykładu: szczepienia przeciwko pneumokokom, wirusowi HPV i grypie oraz badania mammograficzne i urologiczne. Oczywiście to wszystko mieszkańcy gminy otrzymują bezpłatnie. Szpital w Policach jest szpitalem klinicznym Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. Jest to placówka na europejskim poziomie, w szczególności zaś klinika położnicza. - Znana jest trudna sytuacja ekonomiczna Zakładów Chemicznych „Police”, głównego pracodawcy w gminie. Jak sobie radzicie w takiej sytuacji? - Pracownicy Zakładów Chemicznych tracą pracę, więc mamy do czynienia z rosnącym bezrobociem. By choć częściowo temu zaradzić, przygotowujemy się do otwarcia niemieckiego rynku pracy od maja 2011 roku. Wspólnie z Powiatowym Urzędem Pracy organizujemy spotkania z pracodawcami niemieckimi, którzy chcą szkolić i zatrudniać młodych ludzi. Dwie firmy niemieckie zaprezentowały już swoją ofertę naszej młodzieży. Jedna z tych firm to odlewnia w Torgelow, która wykonuje korpusy do siłowni wiatrowych, druga - o zasięgu ogólnoniemieckim - zajmuje się montażem klimatyzacji i wyposażenia budynków i obiektów w armaturę sanitarną. - A jak przedstawia się biznes lokalny? - Mamy kilka dobrze prosperujących firm. Jedną z nich jest firma Partner, która dzierżawi nabrzeże w porcie barkowym, gdzie produkuje barki i małe statki towarowe o nośności ok. 4000 DWT. Doskonale rozwija się Fabryka Cukierków Dobosz w Trzebieży, która eksportuje swoje wyroby na trzy kontynenty. Fabryka zatrudnia 400 pracowników, a do tego partycypuje w budowie mieszkań. Wymienię także Zakład Kamieniarski Lastrico Jana Ziętka w Policach-Jasienicy, który rozwinął się mocno i wybudował niedawno dużą halę produkcyjną. - Dziękujemy za rozmowę. styczeń - luty 2011 - Mieszkańcy Dobrej wybrali panią na drugą kadencję. Jakie sukcesy poprzedniej kadencji o tym zadecydowały? - Podsumowując pierwszą kadencję na stanowisku wójta, mogę powiedzieć, że udało się nam zrealizować wiele zaplanowanych inwestycji. Były to inwestycje drogowe, dotyczące poprawy bezpieczeństwa i budowy chodników. W 2009 roku rozpoczęliśmy budowę sali gimnastycznej przy szkole w Bezrzeczu. Będzie to pierwsza sala pełnowymiarowa w naszej gminie. Ważnym zadaniem był projekt budowy szkoły z salą gimnastyczną i przedszkolem w Mierzynie. Prace przygotowawcze trwały długo z powodu procedur, ale jesteśmy już po przetargu i za kilka dni zostanie podpisana umowa z wykonawcą. Wiosną ekipy budowlane rozpoczną tę od dawna oczekiwaną inwestycję. Ważną inwestycją był również projekt rozbudowy oczyszczalni ścieków w Redlicy, która wykorzystywana jest obecnie w 100 proc. Otrzymaliśmy na ten cel dofinansowanie ze środków Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Rozbudowa oczyszczalni pozwoli na kolejne inwestycje mieszkaniowe i komercyjne na terenie naszej gminy. Brak wystarczająco wydajnej oczyszczalni byłby tu przeszkodą. - Czyli gmina Dobra nadal szybko się rozwija? - W lipcu gmina liczyła 15 tys. mieszkańców. Do końca roku przybyło ich 400. Uznajemy to za wielki sukces. Mieszkańcy to również dochody dla gminy w postaci części podatku dochodowego. Myślę, że nadal jesteśmy gminą atrakcyjną dla osób, które szukają gruntów pod budowę domu lub ulokowanie tu swojej firmy. Gmina dysponuje atrakcyjnymi działkami w Mierzynie i w Dobrej. Pełną ofertę można znaleźć na stronie internetowej www.bip.dobraszczecinska.pl w zakładce przetarg/działki. Działki są bardzo atrakcyjne położone - np. w Mierzynie, niedaleko działek przy ul. Nasiennej budowany jest piękny park rodzinny - duży teren integrujący mieszkańców tej miejscowości. Będą w nim boiska z trybunami, place zabaw, ścieżka rekreacyjna, ścieżka zdrowia, taras widokowy z oczkiem wodnym. - Kończą się środki pomocowe dla samorządów z Unii Europejskiej. Czy nie obawia się pani tego? - Staraliśmy się pozyskać tych środków tyle, ile było to możliwe. Liczymy na to, że styczeń - luty 2011 nadal będą u nas powstawać firmy, dzięki czemu będziemy mieć stały dopływ środków do budżetu gminy z tytułu podatków. Liczymy się z tym, że przyszłe inwestycje gminne będą częściowo kredytowane, ale liczymy też na to, że zmniejszać się będą wydatki stałe. Ogłaszanie przetargów na roboty budowlane i usługi na początku każdego roku pozwala na uzyskanie od wykonawców korzystnych cen, co nie jest bez znaczenia dla naszego budżetu. - Jeśli chodzi o firmy, to zawsze były one wizytówką Dobrej... - Firm jest tu faktycznie dużo i powstają następne - np. duża blacharnio-lakiernia w Dobrej, czy stacja diagnostyczna dla samochodów osobowych, ciężarowych i autobusów w Wołczkowie. Nową firmę oddał do użytku Oticon przy ul. Lubieszyńskiej w Mierzynie. Cieszymy się, że w Grzepnicy powstaje siedziba firmy biotechnologicznej Read-Gene notowanej na New-Connect. To prestiżowa inwestycja w naszej gminie. Jakiś czas temu założyliśmy, że cały pas drogi krajowej nr 10 od Mierzyna do granicy, oprócz samych Skarbimierzyc, będzie przeznaczony pod działalność gospodarczą. - A’ propos dróg, od niedawna do Dobrej można wygodnie dojechać także ze strony Lubieszyna, czy to też gminna inwestycja? - To droga powiatowa, która była w złym stanie. Starostwo powiatowe zdobyło dofinansowanie na remont z Narodowego Programu Budowy Dróg, jednak nie miało środków na wkład własny do tej inwestycji. Dlatego, rozumiejąc, jak ważna to droga, jako gmina dołożyliśmy się do wkładu własnego w kwocie ok. 900 tys. zł. - Czy po wyborach samorządowych wróci temat współpracy z sąsiednimi gminami w ramach szczecińskiego obszaru metropolitalnego? - Liczymy na to, że nabierze ona tempa i prace pójdą do przodu. Szczecin i gminy ościenne muszą ze sobą współpracować m. in. na polu planowania przestrzennego i oświaty. Rodzic powinien mieć możliwość swobodnego wyboru szkoły, do której pośle dzieci. Mieszkańcy powinni móc przejechać na jednym bilecie komunikacji miejskiej od Stolca do Gryfina. Warto połączyć trasy rowerowe. To są całkiem realne zadania. - Dziękujemy za rozmowę. 19 - Rozpoczyna pan kolejną kadencję na stanowisku wójta, ale tym razem chyba w dużo lepszym nastroju niż osiem lat temu, kiedy po raz pierwszy został pan wójtem gminy Stepnica. - Sytuacja finansowa gminy przez ostatnie lata bardzo się poprawiła. W listopadzie 2002 r. po wygranych wyborach okazało się, że odziedziczyłem po poprzednikach budżet w wysokości 6 mln zł i zadłużenie w wysokości 12,5 mln zł. Stepnica a najbardziej zadłużoną gminą w Polsce o najmniejszych dochodach na jednego mieszkańca i bez wielkich szans na dalsze funkcjonowanie. Dzięki uzyskaniu ponad 5 mln zł pożyczki z Ministerstwa Finansów i drastycznym oszczędnościom udało się uratować gminę przed zapaścią finansową. To y trudne czasy. Zmuszeni byliśmy do wyłączenia oświetlenia ulicznego. Zdarzały się nawet takie sytuacje, kiedy komornik zajął z konta gminnego pieniądze i nie mieliśmy środków na wynagrodzenie dla nauczycieli i urzędników. Jednak mimo tak trudnego startu przed ośmiu laty co roku zwiększaliśmy budżet i zmniejszaliśmy zadłużenie. - Co uważa pan za największe dokonanie w 2010 r.? - W ubiegłym roku doszło do swoistego przełomu gospodarczego. Wybudowana została nowa linia energetyczna do Stepnicy. Inwestycja ta po 25 latach rozwiązała problem z brakiem dostatecznej ilości energii elektrycznej i otworzyła szansę swobodnego rozwoju gospodarczego gminy. - A jak w bieżącym roku prezentuje się gminny portfel? - Budżet na 2011 r. wynosi 56 mln 600 tys. zł. Na inwestycje przeznaczymy 30 mln zł. Do 2014 r. planujemy roczne budżety w wysokości około 40 mln zł, z czego około 30 mln zł będziemy przeznaczać na remonty i inwestycje. - Ponad połowa budżetu tegorocznego i trzy czwarte przyszłych będzie przeznaczona na inwestycje. Wygląda to imponująco. - Jestem szczęśliwym człowiekiem, bo mogę dziś pytać mieszkańców w poszczególnych sołectwach naszej gminy, co chcieliby wybudować i co chcieliby zmienić w swojej miejscowości. Wiele z tych życzeń bowiem będę mógł spełnić. - Dobrze mieć taką złotą rybkę, a raczej jej ulepszoną wersję, bo przy rocznych inwestycjach na poziomie 30 mln zł życzeń jest na pewno więcej niż tylko trzy. Jakie inwestycje ma pan w planie podczas rozpoczynającej się kadencji? - Planujemy wybudować halę widowiskowo- 20 sportową przy Gimnazjum w Stepnicy, a przy Szkole Podstawowej w Racimierzu halę sportową. W zakresie polityki mieszkaniowej chcemy wybudować dwa bloki mieszkalne w Łące i nowe osiedle mieszkaniowe w Stepnicy, na około 120 mieszkań. Będziemy kontynuować remonty ulic w całej gminie. W Stepnicy powstanie nowa ulica, która połączy ul. Wojska Polskiego z Dworcową. Zmierzam do tego, by gmina stawała się coraz ładniejsza i wygodna do życia. Zadbamy o rozwój i modernizację sieci wodno-kanalizacyjnej. W czterech sołectwach wybudujemy świetlice wiejskie, powstaną kolejne boiska ze sztuczną nawierzchnią. Stepnica doczeka się nowego domu kultury. Wybudujemy amfiteatr i skatepark. Przy tym wszystkim, nie zamierzamy podwyższać podatków gminnych. - Jakich zmian mogą oczekiwać inwestorzy? - Wykonamy miejscowe plany zagospodarowania, by stworzyć dogodne warunki do inwestowania. Gmina posiada dość dobrze rozwinięty przemysł, co ma wpływ na niskie bezrobocie około 9 proc. - A co zmieni się w zakresie turystyki? - Gmina Stepnica to ponad 29 tys. hektarów powierzchni, w tym 33 proc. terenów wodnych Zalewu Szczecińskiego i kolejne 33 proc. terenów Puszczy Goleniowskiej. W najbliższych latach mamy zamiar wybudować nowe przystanie żeglarskie i plaże. W Stepnicy planujemy wodny tor narciarski. W basenie portu rybackiego wyremontowany zostanie falochron. Zbudujemy komunalną przystań żeglarską i zagospodarujemy tzw. dziką plażę. Wśród naszych celów jest także modernizacja portu przeładunkowego, łącznie z wybudowaniem pochylni do rozładunku i załadunku promów. - W ostatnim okresie posypały się dla gminy nagrody i wyróżnienia. - Po wyjściu z zapaści finansowej uzyskaliśmy wiele sukcesów. W 2010 r. zajęliśmy 10. miejsce w kraju w „Sportowym Turnieju Miast i Gmin”. W ubiegłym roku zajęliśmy również 10. miejsce w Polsce w konkursie „Najlepszy samorząd”. Możemy się pochwalić tytułem „Przejrzysta Gmina”. Jako jedna z ośmiu gmin naszego województwa spełniliśmy wszystkie warunki w zakresie przeciwdziałania korupcji oraz jakości i sprawności obsługi administracji obywatela. Naszym sukcesem jest też zajęcie drugiego miejsca w województwie w konkursie „Najbardziej Ekologiczna Gmina”. - Dziękujemy za rozmowę. styczeń - luty 2011 - Nowoczesny instrument inżynierii finansowej, tzw. Inicjatywa JEREMIE, został w naszym województwie wdrożony przez fundusz, którym pan kieruje. Czy są już efekty? - 3 miesiące temu jako pośrednik finansowy podpisaliśmy, w obecności marszałka województwa zachodniopomorskiego, umowę z Bankiem Gospodarstwa Krajowego, który jest menadżerem funduszu JEREMIE. Od połowy października realizujemy strategię sprzedaży i wsparcie marketingowe. Naszymi partnerami są banki działające na terenie województwa zachodniopomorskiego i współpracujące z naszym funduszem, wśród nich PKO BP, PEKAO SA, GBS Bank z Barlinka czy Bank Ochrony Środowiska SA. Mogę powiedzieć, że pierwsze efekty już widać. - Czy może pan wymienić konkretne efekty? - Do końca stycznia udzieliliśmy 26 poręczeń o wartości ponad 2,5 miliona złotych. Biorąc pod uwagę ustalenie ostatecznych zasad i procedur w bankach dopiero w drugiej połowie listopada, to wynik naszego funduszu uznać należy za bardzo pozytywny. Chciałbym podkreślić, że dzięki Inicjatywie JEREMIE zachodniopomorscy przedsiębiorcy mogli uzyskać kredyty inwestycyjne o wartości prawie 6 milionów złotych. Obecnie świadomość wśród firm zachodniopomorskich związana z JEREMIE jest coraz większa i spodziewamy się znacznego zwiększenia portfela poręczeniowego. - Jakie działania złożyły się na wzrost znajomości JEREMIE wśród przedsiębiorców? - Kampania reklamowa realizowana przez Zachodniopomorski Regionalny Fundusz Poręczeń Kredytowych, kampania wizerunkowa Banku Gospodarstwa Krajowego i duża kampania Urzędu Marszałkowskiego pokazująca korzyści dla przedsiębiorców korzystających z JEREMIE. W naszym przypadku, duże znaczenie miały także bezpośrednie spotkania ze środowiskami biznesowymi - Północną Izbą Gospodarczą i Organizacją Przedsiębiorców Barlinek. - Co kryje się pod stwierdzeniem - korzyści dla przedsiębiorców? - Inicjatywa JEREMIE pozwala nam elastycznie, z myślą o Klientach, kształtować opłaty. Dzięki temu, korzyścią dla przedsiębiorców są niskie koszty uzyskania poręczenia - nawet 70% taniej niż w przypadku innych poręczeń dostępnych na rynku finansowym. W kampanii reklamowej zwracaliśmy również uwagę na uproszczoną styczeń - luty 2011 procedurę, indywidualną opiekę naszych doradców oraz efektywnie niższe koszty kredytu. Jestem przekonany, że te argumenty trafiają do zachodniopomorskich przedsiębiorców, co widać na spotkaniach biznesowych. Właściciele firm wręcz podkreślają, że jest to jeden z elementów pomagający firmom zwiększyć konkurencyjność, a tym samym osiągać większe zyski. - O jakich spotkaniach biznesowych pan mówi? - We współpracy z Urzędem Marszałkowskim i Bankiem Gospodarstwa Krajowego zorganizowaliśmy 2 duże spotkania ze środowiskiem biznesowym zainteresowanym Inicjatywą JEREMIE. Pierwsze spotkanie zorganizowaliśmy z Północną Izbą Gospodarczą a sala konferencyjna hotelu Park wypełniła się niemal w całości. Zainteresowanie firm było bardzo duże, o czym świadczy również ożywiona dyskusja podczas tej konferencji. Drugie spotkanie zorganizowaliśmy w Barlinku z tamtejszą Izbą Gospodarczą i we współpracy z GBS Bankiem. Warto podkreślić aktywność GBS Banku z Barlinka nie tylko we współpracy przy poręczeniach JEREMIE, ale również w rozwoju i współpracy z biznesem całego naszego województwa. - Jakie firmy skorzystały już z JEREMIE i jakiej wielkości są to poręczenia? - Poręczenia realizowane dzięki Inicjatywie JEREMIE adresowane są do firm zarejestrowanych lub prowadzących działalność na terenie województwa zachodniopomorskiego - przede wszystkim mikro, małych i średnich firm. Oferta poręczeń JEREMIE jest ofertą dla firm dynamicznie rozwijających się, potrzebujących dostępu do zewnętrznych źródeł finansowania – kredytów bankowych oraz dla firm nowych, nieposiadających historii kredytowej - tzw. start up-ów, działających krócej niż 24 miesiące. Wśród udzielonych 26 poręczeń jest poręczenie wartości 500 tysięcy złotych (zabezpiecza kredyt na kwotę 2 mln zł) i poręczenia zaczynające się już od kilkudziesięciu tysięcy złotych. Wśród korzystających z poręczenia JEREMIE są firmy reprezentujące różne branże: usługi, produkcję, handel, transport czy budownictwo. Generalnie JEREMIE umożliwia realizowanie inwestycji przez firmy, które nie posiadają odpowiednich zabezpieczeń na kredytowanie lub nie chcą, z rożnych powodów, blokować hipoteki czy ustanawiać innych drogich zabezpieczeń. Poręczenie realizowane w ramach Inicjatywy JEREMIE jest rzeczywiście tańsze. Rozmawiał: WJ 21 Internationale Spedition Spółkę z o.o. oraz jej dyrektora i założyciela - panią Laurę Hołowacz. Decyzja ta została poprzedzona m.in. szczegółowym audytem bilansów firmy w trzech ostatnich latach oraz oceną różnych aspektów jej działalności, także pozabiznesowych. W uzasadnieniu nominowania, czytamy m.in. „…za utrzymanie wysokich wyników ekonomicznych, dbałość o jakość świadczonych usług oraz wspieranie sportowych i kulturalnych inicjatyw lokalnych”. Spółka została utworzona 2 lutego 1998 roku. W trakcie 14-letniej już działalności firma nieustannie umacniała swoją pozycję rynkową, czego formalnym potwierdzeniem są otrzymywane certyfikaty, nagrody i wyróżnienia. Wśród nich m.in: Certyfikat Systemu Jakości ISO9002 (2000) oraz ISO2001-2008 (2009), Medal Europejski oraz wyróżnienie Polskiego Związku Spedytorów Międzynarodowych (2001), wyróżnienie Polskiej Izby Spedycji i Logistyki (2002) oraz przyznane przez PISiL tytuły Spedytor Roku 2008 oraz 2009, wyróżnienie w kategorii Diament Forbesa 2009, certyfikat Przejrzysta Firma 2009, tytuł Gazela Biznesu (2009), unijne świadectwo celne AEO… Do tej listy z satysfakcją dopisujemy także tytuł Perły Biznesu 2009 nadany pani Laurze Hołowacz w kategorii osobowość biznesu, w konkursie organizowanym przez naszą redakcję. Gratulując dotychczasowych, mamy nadzieję już wkrótce poinformować PT Czytelników „Świata Biznesu” o kolejnych sukcesach sprawdzonej firmy, osiąganych w rezultacie solidnej, odpowiedzialnej i powszechnie docenianej działalności. Największy, a przy tym wielce prestiżowy ogólnopolski Business Centre Club, skupiający około dwóch i pół tysiąca przedsiębiorców i firm z terenu całego kraju, już po raz dziewiętnasty wyróżnił osoby i przedsiębiorstwa, które wykazały się szczególnymi osiągnięciami gospodarczymi, przestrzeganiem wysokich norm etycznych, zasad kodeksu kupieckiego i idei społecznej odpowiedzialności biznesu. 22 stycznia br. w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie odbyła się Wielka Gala Polskiego Biznesu, wieńcząca ubiegłoroczny Konkurs Lidera Polskiego Biznesu. Do ekskluzywnego grona 22 przedsiębiorców i firm nominowanych do Złotej Statuetki Lidera Polskiego Biznesu 2010, z regionu zachodniopomorskiego Jury Konkursu zakwalifikowało jedynie szczecińską firmę CSL 22 styczeń - luty 2011 Zewnętrzny Dyrektor Finansowy w Twojej firmie nowa usługa na Pomorzu Zachodnim Domay Consulting udostępnia swoim klientom całą paletę wiedzy i doświadczenia zdobytego w sektorze finansowym i bankowości, gwarantując jednocześnie elastyczną współpracę. Oferta obejmuje: Zarządzanie finansami przedsiębiorstwa (także pod kątem płynności finansowej oraz standingu finansowego, które wpływają na jakość finansów firmy oraz wiarygodność w oczach banków i kontrahentów) Przygotowywanie planów finansowych firmy w formie comiesięcznych Raportów Zarządczych Analiza kontrahentów Analiza ofert bankowych, dotyczących leasingu i factoringu Przygotowywanie planów restrukturyzacji oraz biznesplanów Dodatkowo: emisja obligacji, New Connect, Fundusze Private Equity i Venture Capital, Transakcje FX, rachunki ESCROW styczeń - luty 2011 Domay Consulting Tel. +48 501 701 657 www.domay.pl [email protected] Madalińskiego 8/107 70-101 Szczecin 23 Fot. archiwum Fot. PŁ Dwa kolejne odcinki drogi ekspresowej zostaną wybudowane – zadecydował polski rząd i wpisał trasę łączącą Szczecin z autostradą A2 do programu budowy dróg na lata 2011 – 2015. Podczas styczniowego posiedzenia Rady Ministrów przyjęta została poprawka do „Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2011-2015”, uwzględniająca Obiekt przy ulicy Szafera w Szczecinie ma być gotowy w 2013 roku. Będzie kosztował 140 mln zł. Wykonawcą inwestycji jest konsorcjum firm Erbud S.A., Maxi Star i Maxi - Star Konstruktor. Na początku stycznia oficjalnie rozpoczęto prace budowlane. Zainaugurował je prezydent miasta Piotr Krzystek, który sam wsiadł do koparki i wbił pierwszą symboliczną łychę w ziemię. 24 budowę dwóch odcinków drogi ekspresowej S3, w tym odcinka od Gorzowa Wielkopolskiego do autostrady A2 (węzeł Jordanowo). Wcześniej inwestycja ta znalazła się jedynie na liście rezerwowej, co wywołało zdecydowaną reakcję ze strony władz lokalnych. W obronie S3 solidarnie głos zabrał zarząd województwa, wojewoda, Rada Miasta i zachodniopomorscy parlamentarzyści oraz inne środowiska zainteresowane terminowym i całościowym zakończeniem inwestycji. - W szerszym kontekście ta decyzja przełoży się na zrównoważony rozwój całej Polski Zachodniej, gdyż droga ekspresowa S3 stanowi podstawę osi rozwoju korytarza CETC – najważniejszego szlaku transportowego zachodniej części naszego kraju oraz stanowiącego najkrótsze połączenie między Bałtykiem a Adriatykiem - powiedział już po zmianie decyzji rządu Wojciech Drożdż, wicemarszałek województwa odpowiedzialny m.in. za infrastrukturę i transport. Docelowo droga ekspresowa ma przebiegać od Świnoujścia do miejscowości Lubawka na Dolnym Śląsku, przebiegać przez trzy województwa zachodniej Polski i być elementem międzynarodowego szlaku E65. Najnowszy, oddany do użytku 30 grudnia odcinek kończy się w Gorzowie. Ma on w sumie niemal 82 kilometry i kosztował ponad 2,3 mld zł. Po wpisaniu kolejnych odcinków do rządowego programu ich budowa powinna rozpocząć się do 2013 roku. PŁ - Hala sportowa to jedna z największych inwestycji w naszym mieście - podkreślał prezydent. - Na taki obiekt szczecinianie czekali kilkadziesiąt lat. Przy ulicy Szafera już za dwa lata stanie budynek o powierzchni użytkowej prawie 19 tys. metrów kw., a także obiekt biurowo-usługowy i sportowo-rekreacyjny oraz stacja transformatorowa. W głównej hali mieścić się będzie wielofunkcyjne boisko, trybuny dla widzów, zaplecze socjalno-sanitarne dla sportowców. W zależności od organizowanej imprezy hala pomieści do 7,3 tys. osób: 5,3 tys. na trybunach 2 tys. na płycie boiska. W budynku biurowo-usługowym znajdą się tu kasy, zaplecze socjalno-biurowe, sale konferencyjne i restauracja. Najważniejszymi elementami budynku sportowo-rekreacyjnego będą natomiast: sala treningowa, siłownie, sala fitness, sale konferencyjne, zaplecze dla mediów. Na terenie kompleksu zlokalizowane zostaną także dodatkowe obiekty sportowe oraz tereny zielone przeznaczone do wypoczynku, takie jak: trzy boiska wielofunkcyjne, stanowiska do gry w tenisa stołowego, skatepark, miniamfiteatr, ścieżki rowerowe i alejki spacerowe. Jak zapowiadają urzędnicy miejscy, jesienią 2013 szczeciński obiekt może stać się areną m istrzostw Europy w siatkówce mężczyzn. PŁ styczeń - luty 2011 Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Szczecina i Pomorza Zachodniego „Business Club Szczecin” na początku stycznia przyznało tradycyjne nagrody w postaci statuetek Konika Morskiego. Grand Prix przyznano Zarządowi Morskich Portów Szczecin i Świnoujście za konsekwentną realizację ambitnego programu inwestycyjnego, który plasuje ZMPSiŚ w gronie największych inwestorów w regionie. Wśród laureatów Konika Morskiego znalazła się firma Bulk Cargo, jedna z najstarszych spółek portowych, która powstała w 1991 roku w wyniku pierwszych przekształceń własnościowych. Jest to dziś największa i najbardziej uniwersalna spółka przeładunkowo-składowa w porcie szczecińskim, Konik Morski trafił też do przedsiębiorstwa budowlanego „Ciroko”, która od dwudziestu lat jest obecna na trudnym rynku budowlanym, nie tylko w Szczecinie i na Pomorzu Zachodnim, ale także w Niemczech. Kapituła Stowarzyszenia uhonorowała także samorząd Świnoujścia za uplasowanie się w czołówce polskich samorządów i zdobycie opinii najlepszego polskiego kąpieliska nadmorskiego oraz przyjazny klimat i wsparcie dla inwestorów. Nagroda specjalna Konika Morskiego przypadła w udziale redakcji „Kuriera Szczecińskiego”, najstarszej gazety codziennej na Pomorzu styczeń - luty 2011 Fot. Sylwester Gracz Podczas części nieoficjalnej spotkania wigilijnego swoimi rysunkami (także rysowanymi na miejscu) obdarował gości Henryk Sawka, a koncert kolęd i nie tylko dał Igor Gwadera, 13-letni utalentowany gitarzysta z Goleniowa. SG Fot. Jan Surudo Skandynawko-Polska Izba Przemysłowa oraz Centrum Obsługi Inwestorów i Eksporterów Urzędu Marszałkowskiego podsumowały rok podczas imprezy wigilijnej w szczecińskim Cafe 22. Spotkanie dla przedstawicieli zagranicznych firm działających w województwie było okazją do podsumowania działań gospodarczych ubiegłego roku. - W 2010 roku w naszym województwie rozpoczęło działalność dziewięć firm zagranicznych. To ok. 800 miejsc pracy. Największe to Incom i LM Wind Power - mówi Paweł Bartoszewski, dyrektor Centrum Obsługi Inwestorów i Eksporterów. Centrum zostało uznane za jedną z trzech najlepszych tego typu placówek w kraju przez Polską Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych, która certyfikuje swoich regionalnych partnerów. Zadowolony z rozwoju zachodniopomorskiego oddziału Skandynawsko-Polskiej Izby Przemysłowej jest jego szef, Kaare Nordbo, który podczas wigilijnego wieczoru z inwestorami wręczył certyfikaty członkowskie przedstawicielom trzech firm: Garo, Consulting Anita Strońska i Financial Management Services. Zachodnim. Kapituła doceniła zaangażowaną publicystykę gospodarczą, od wielu lat obecną na łamach dziennika, oraz konsekwencję i merytoryczną jakość w omawianiu najtrudniejszych tematów dziennikarskich. Koniki Morskie w trakcie uroczystej gali w Hotelu Park, połączonej z balem liderów biznesu wręczali Bogumił Rogowski, prezydent Business Clubu oraz Jacek Jasiewicz, dyrektor Stowarzyszenia. (wab) 25 PŁ Fot. PŁ Fot. archiwum Na styczniowej konferencji „Eksport bez granic”, która oda się w Szczecinie, zebrali się przedstawiciele lokalnych władz, samorządów gospodarczych, instytucji otoczenia biznesu i zachodniopomorscy przedsiębiorcy zainteresowani eksportem swoich produktów na rynki zagraniczne. Podczas spotkania można o do- wiedzieć się m.in. co zrobić, aby wziąć udział w zagranicznej misji gospodarczej, w jaki sposób skorzystać z dofinansowania na wdrożenie programu rozwoju eksportu i jakie kredyty oferują eksporterom polskie banki. - Ukraina jest rynkiem specyficznym, bo w przeciwieństwie do jednolitego rynku unijnego nie obowiązują tam jasne zasady i bez przewodnika lokalnego trudno tam rozpocząć działalność - wyjaśniał Jacek Piechota, przewodniczący PolskoUkraińskiej Izby Gospodarczej. - Wartość polskich inwestycji na Ukrainie to ok. 1 mld dolarów i inwestorzy, którzy są tam obecni, mają powody do zadowolenia. Jest to rynek bardzo dobrze rokujący. Kaare Nordbø reprezentujący SkandynawskoPolską Izbę Gospodarczą podkreślał, że organizacja stwarza możliwość nawiązania kontaktów i swoim członkom udostępnia bazy danych. Prezes Zachodniopomorskiej Agencji Rozwoju Regionalnego Magdalena Kotnis przedstawiła szczegóły programu „Paszport do eksportu”. Na razie liczba firm aplikujących do programu jest niewielka. - Przed nami jest dużo pracy i sporo obszarów do zagospodarowania - przyznała Magdalena Kotnis. Spotkanie zorganizowało Centrum Obsługi Inwestorów i Eksporterów w Urzędzie Marszałkowskim wraz z Ministerstwem Gospodarki. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia swój pierwszy oddział w Szczecinie otworzył bank HSBC, jedna z największych instytucji finansowych na świecie. - Szczecin to gospodarcze i kulturalne centrum województwa zachodniopomorskiego, miasto o ogromnym potencjale, w którym po prostu nie mogło zabraknąć HSBC - mówi Janusz Dedo, prezes zarządu HSBC Bank Polska S.A. - Chcemy zaproponować jego mieszkańcom nasze produkty i usługi z zakresu zarządzania majątkiem. Mamy nadzieję, że oferta oszczędnościowo-inwestycyjna HSBC zainteresuje szczecinian. 26 Szczeciński oddział banku to pierwsza placówka na Pomorzu Zachodnim i druga po Gdańsku w północnej Polsce. Mieści się przy ulicy Jagiellońskiej. Zatrudnia kilkanaście osób, w tym dziesięć w tzw. zespole mobilnym, które pracują poza oddziałem. Dyrektorem placówki został Krzysztof Jankowski. Oddział obsługuje jedynie klientów indywidualnych, oferując im dwa pakiety usług i produktów bankowych: premier i advance. Najbliższy oddział banku HSBC obsługujący klientów korporacyjnych znajduje się w Poznaniu. Na początku roku HSBC Bank Polska wynajął także 200 mkw. powierzchni biurowej w Oxygenie. PŁ styczeń - luty 2011 Salon łazienek i kuchni firm Trend i Chata przy ul. Modrej 85 na szczecińskim Bezrzeczu od dwóch lat przyciąga klientów, którzy chcą oryginalnie zaaranżować wnętrza i oczekują najwyższej jakości. Po wejściu do prowadzonego przez Elżbietę i Tomasza Machałowskich salonu w oczy rzucają się ciekawie zaaranżowane boksy łazienkowe, oryginalne kafle, nietypowa ceramika łazienkowa i baterie. W części poświęconej kuchniom można obejrzeć sposoby wykończenia mebli, nowe rozwiązania dotyczące systemów szuflad i szafek. Wrażenie robią nietypowe okapy kuchenne. - Naszym wyróżnikiem są rzeczy, których nie ma gdzie indziej w Szczecinie. Staramy się zaprezentować ciekawe próbki produktów poszczególnych firm, które pokazują, czego można się spodziewać po konkretnym producencie. W katalogu wszystkiego nie da się dokładnie obejrzeć - wyjaśnia Elżbieta Machałowska. Podstawową kwestią przy wyposażeniu każdej łazienki i kuchni są kafle. - Bazujemy na produktach włoskich, których nie zamawiają inne salony w naszym regionie. Produkty te łączą świetny wygląd z jakością - mówi Elżbieta Machałowska. Przykładem jest marka Mutina. To mały dostawca, dla którego pracują znani projektanci europejscy, m.in. Patricia Urquiola, która projektuje też baterie dla specjalizującej się w armaturze firmy Hans Grohe. Każda płytka jest podpisana jej nazwiskiem. Kolejna marka to m.in. Unicom Starker. Ten dostawca ma w ofercie wydruki na płytkach wykonane w technologii Digitale. Umożliwia ona osiągnięcie pięknego wzoru oraz efektu trójwymiarowości bez widocznych pikseli. Dzięki temu płytki tej firmy doskonale imitują kamień naturalny. Gdy już wybierzemy kafle, pora na wyposażenie łazienki. Jak zapewnia właścicielka salonu, Trend jest w stanie zamówić dla swoich klientów pełny asortyment od wszystkich producentów działających na rynku, w zależności od gustu, potrzeb dotyczących funkcjonalności i we wszystkich przedziałach cenowych. styczeń - luty 2011 - Bardzo ciekawym producentem jest m.in. Ideal Standard. Udziela dożywotniej gwarancji na ceramikę łazienkową, zaś na wanny - 25 lat gwarancji. Przy tym ma ciekawe wzornictwo i wcale nie najwyższe ceny - zachęca Elżbieta Machałowska. W firmie zamówimy też kuchnie, szafy i zabudowy na wymiar, wyposażone w najnowsze systemy firmy Blum i różne fronty: lakierowane, drewniane lub z MDF -u. Z usług Trendu i Chaty korzystają klienci indywidualni oraz firmy, które zlecają wykonanie wyposażenia biur i gabinetów, aranżacje punktów informacyjnych w biurowcach i salonów sprzedaży w galeriach handlowych. - We Wrocławiu wyposażyliśmy dwa salony z torebkami hiszpańskiego producenta: półki i regały pokryte lakierem, skóra i szkło - efekt był bardzo ciekawy wspomina Elżbieta Machałowska. Chcąc ułatwić klientom aranżację, firma projektuje wnętrza. Może też polecić sprawdzonych wykonawców. Swoim doświadczeniem dzieli się z projektantami wnętrz, dla których organizuje szkolenia. 27 Fot. archiwum Fot. archiwum Kariera, Bud-Gryf Szczecin i Szczeci Water Show to trzy duże imprezy, na które w marcu zapraszają Międzynarodowe Targi Szczecińskie. Kariera to impreza targowa dla młodzieży, studentów i osób dorosłych, planujących dalszą edukację oraz poszukujących pracy. W tym roku odbędzie się już po raz siódmy, w dniach 9 - 10 marca. - Jest to raczej giełda niż targi, na której prezentowana będzie przede wszystkim oferta edukacyjna placówek z naszego województwa, ale także z innych rejonów, a nawet z Niemiec - tłumaczy Marta Tarka z Międzynarodowych 28 Targów Szczecińskich. - Pojawi się tutaj cały przekrój szkół od ponadgimnazjalnych po uniwersytety. Do tego różnego rodzaju ośrodki szkoleniowe, placówki doradcze, warsztaty, szkoły językowe itd. Specjalnym tematem, któremu w tym roku będzie poświęcone sporo uwagi, będzie kształcenie ustawiczne dla dorosłych. W związku z tym podczas pierwszego dnia giełdy w hali MTS zaprezentuje się 80 placówek kształcenia ustawicznego, praktycznego i doskonalenia zawodowego z 21 powiatów województwa zachodniopomorskiego. Na specjalnie zaaranżowanych stoiskach prezentowane będą oferty edukacyjne dla dorosłych oraz możliwości i korzyści płynące z kształcenia ustawicznego. Podczas giełdy Kariera odbędą się konferencje dla nauczycieli. Uczniowie w tym czasie będą mogli m.in. skorzystać z porad specjalistów z Poradni Pedagogiczno-Psychologicznych lub porozmawiać z pracownikiem urzędu pracy na temat tego, jak założyć własną firmę. Największe w regionie i jedne z ważniejszych w kraju targi budowlane - Bud-Gryf Szczecin odbędą się w dniach 18 - 20 marca. Jak co roku towarzyszyć im będą Targi Energii Konwencjonalnej i Odnawialnej Energia. Te imprezy to miejsce spotkań przedstawicieli sektora budowlanego i energetycznego - producentów, handlowców, architektów, usługodawców, deweloperów i inwestorów, a także odbiorców indywidualnych poszukujących nowych technologii, materiałów i rozwiązań. Jednym z kluczowych wydarzeń targów będzie prezentacja w przestrzeni targowej przekroju domu niskoenergetycznego. Dom zostanie zbudowany z wykorzystaniem materiałów i technologii energooszczędnych. Prezentacji towarzyszyć będą seminaria tematyczne. - W projekcie będzie uczestniczyć kilkanaście firm, które korzystając ze swoich produktów stworzą kolejne elementy tego domu - wyjaśnia Marta Tarka. - Każdy odwiedzający targi będzie mógł z bliska przyjrzeć się, jakie zastosowano przy tym materiały i rozwiązania, porozmawiać z producentami i wykonawcami oraz dowiedzieć się, jak można sprawić, że nasz dom będzie bardziej ekologiczny i dlaczego warto stosować takie rozwiązania. Targom towarzyszyć będzie również cykl seminariów. W drugim dniu imprezy odbędzie się natomiast Forum Budowlane, którego celem jest określenie sytuacji branży budowlanej oraz wypracowanie strategii działania. W tym roku odbędzie się dopiero trzecia edycja Szczecin Water Show, ale targi te mają już swoich stałych gości, szczególnie wśród miłośników aktywnego wypoczynku na wodzie. Podczas targów prezentowane będą nowe trendy w żeglarstwie, surfingu, kajakarstwie oraz innych dyscyplinach związanych ze sportami wodnymi. 3. Targi Sportów Wodnych, Jachtingu i Rekreacji odbędą się w dniach 25 - 27 marca. Łucja Pawłowska styczeń - luty 2011 styczeń - luty 2011 Fot. ŁP Nowy dom, ekskluzywny apartament, a może małe mieszkanie w dobrej lokalizacji? - jeśli ktoś myśli o przeprowadzce lub inwestowaniu pieniędzy w nieruchomości, koniecznie musi odwiedzić 17. Międzynarodowe Targi Nieruchomości i Inwestycji w Szczecinie. Dwudniowa impreza rozpocznie się 5 marca w hali Międzynarodowych Targów Szczecińskich. Organizatorzy zapowiadają, że oprócz licznie zgromadzonych wystawców - targom będą towarzyszyć ciekawe imprezy, m.in. rozgrywki w grze Cashflow, która uczy zasad prawidłowego zarządzania kapitałem i umiejętnego inwestowania, nie tylko w nieruchomości. Dlaczego warto odwiedzić targi? Przede wszystkim dlatego, że zaoszczędzimy dużo czasu. W jednym miejscu, równocześnie zapoznamy się z ofertami wielu deweloperów. Zapewne nie zabraknie też targowych ofert specjalnych. Każdej edycji targów towarzyszy oprawa naukowa. Rozmowy z ekspertami mogą pomóc nam w podjęciu decyzji o zakupie nieruchomości. Przekonamy się również, czy podwyżka stawki VAT odbiła się na cenach mieszkań, czy też konkurencja na rynku nieruchomości udaremniła podwyżkę. Przypomnijmy, że podczas jesiennej edycji targów wystawcy zwracali uwagę na najnowsze trendy. Okazuje się, że klienci coraz częściej szukają mieszkań zlokalizowanych poza centrum Szczecina, ale dobrze skomunikowanych z miastem. Wśród modnych dzielnic Szczecina nadal wymienia się Warszewo, Osowo i Bukowo. 17. Międzynarodowe Targi Nieruchomości i Inwestycji będą otwarte 5 i 6 marca w godzinach od 10 do 17. Wstęp na imprezę oraz parking przed halą MTS będą bezpłatne. Więcej informacji na stronie www.zachodniopomorskie.nieruchomosci.pl. (es) 29 30 Nowe i stare obawy, niepokoje, złudzenia, nowe wyzwania, nadzieje, marzenia. Mimo turbulencji, perturbacji, niepewności, ryzyka, rozchwiania prawie wszystkiego, chaosu, ekonomii wiedzy niedoskonałej. Prognozy na rok 2011, 2012, 2020, 2030, 2040, 2050… Jak będzie? Tak samo, tylko więcej - odpowiadał wielki Stanisław Lem. Pewne są tylko nieustające zmiany, twierdzą zgodnie filozofowie, socjologowie, ekonomiści i… futurolodzy. Kłopoty z przewidywaniem przyszłości mają praktycznie wszyscy: komentatorzy polityczni, analitycy koniunktury, autorzy strategii i scenariuszy dla świata, UE, Polski, Pomorza Zachodniego, Szczecina, banków, uniwersytetów etc. Pesymiści (czyli dobrze poinformowani optymiści) na pytanie: „kiedy będzie lepiej?” coraz częściej odpowiadają - lepiej już o! Prognozowanie jest rzemiosłem i sztuką. Wartość prognoz jest ograniczona, ekonomiści i nieekonomiści popełniają poważne błędy prognostyczne. Prognozy, porównywane niekiedy do prognoz meteorologicznych, bywają nierzadko przedmiotem szyderstw, okazują się zajmujące i ciekawe, ale mało użyteczne. Liczba porażek autorów prognoz jest znaczna, choćby w zakresie przewidywania kryzysów finansowych. Zdaniem zmarłego kilka lat temu amerykańskiego ekonomisty J.K. Galbraitha, przyszłych wyników ekonomicznych, przejścia od dobrych czasów do recesji i na odwrót, nie da się przewidzieć. Jednak nawet ci, którzy prognostyki (prognozologii, foresight) nie uważają za naukę, uznają jej przydatność do formułowania diagnoz i hipotez oraz odkrywania średnio- i długoterminowych trendów. Osobną rolę odgrywają tzw. interdyscyplinarne prognozy ostrzegawcze oraz sygnały wczesnego ostrzegania. Niestety, jest ich obecnie niemało. Nie zawsze jesteśmy „na kursie i na ścieżce”… Usiłujemy odpowiadać na trudne pytania: co dalej z globalnym kryzysem gospodarczym, co dalej z euro i krajami strefy euro, jakie wartości, jakie instytucje, jaka polityka, ile państwa w państwie, co dalej z polskimi finansami publicznymi i finansami prywatnymi Polaków? I co dalej z rozwojem Pomorza Zachodniego i Szczecina? Jaka właściwie jest nasza polska, zachodniopomorska, szczecińska racja stanu A.D. 2011-2020? Przetrwać… tylko tyle czy aż tyle… PS Polska jest najważniejsza? Czyli Polacy są najważniejsi? A pozostali? Co z tą RESZTĄ? Ostatecznie państw jest prawie 200… Co z Chińczykami, Hindusami, Japończykami, Australijczykami, Afrykanami, Arabami, Amerykanami Północnymi, Latynosami, Europejczykami Zachodnimi i Wschodnimi, co z Niemcami i Rosjanami? Stanisław Flejterski Łatwo można sprawdzić w Wikipedii, co się kryje pod nazwą Enron Corporation: Amerykańskie przedsiębiorstwo energetyczne z siedzibą w Houston w Teksasie. Pod koniec 2001 roku przedsiębiorstwo ogłosiło bankructwo, po skandalu związanym z fałszowaniem dokumentacji finansowej firmy i kreatywną księgowością… W procesie sądowym oskarżono zarząd przedsiębiorstwa, jak i członków rady dyrektorów o oszustwa finansowe i współdziałanie przestępcze. Również z Wikipedii: Zakład Ubezpieczeń Społecznych - państwowa instytucja publicznoprawna realizująca zadania z zakresu ubezpieczeń społecznych w Polsce… To, co łączy te dwie firmy, to kreatywna księgowość. Zarząd Enronu prowadził kreatywne zapisy w księgach firmy po to, żeby ukryć swoje oszustwa finansowe i zamglić obraz fatalnych finansów firmy. Podobnie postępuje dzisiaj rząd polski, który ucieka się do kreatywnej księgowości po to, żeby ukryć wstydliwe informacje o katastrofalnym stanie finansów publicznych. Rząd polski demoluje system emerytalny w Polsce, wciskając przy okazji opinii publicznej, że robi to z troski o wartość przyszłych emerytur. Głównym argumentem na rzecz radykalnych zmian są - zgodnie z deklaracjami rządzących - rozczarowujące wyniki finansowe Otwartych Funduszy Emerytalnych (OFE). Przypomnijmy, że po wielkiej reformie systemu emerytalnego z końca lat dziewięćdziesiątych aktualnie mamy do czynienia z tzw. systemem częściowo kapitałowym, gdzie część naszej składki ubezpieczeniowej (dokładnie 7,3 proc. naszego wynagrodzenia) trafia do II filaru, czyli na konta OFE, które mają te pieniądze pomnażać. Pozostała część składki ubezpieczeniowej rezyduje sobie bez oprocentowania na kontach ZUS jako wirtualne zapisy. Faktycznie jednak te pieniądze są wypłacane jako należne emerytury aktualnym emerytom. I cóż… Po dekadzie takiej gospodarki okazuje się, że w ZUS brakuje kasy, więc bieżące emerytury muszą być współfinansowane z budżetu państwa. Ten z kolei cierpi na pogłębiający się deficyt i generuje narastający dług publiczny. Polski rząd zamierza więc wycofać dwie trzecie składek z OFE i zasilić nimi dziurawą kasę funduszu ubezpieczeń społecznych. I w tym miejscu pojawia się analogia między postępowaniem (a może raczej postępkami) zarządu Enrona a działaniami naszego rządu. Taka kreatywna księgowość to nie tylko nielegalne operacje, ale również bardzo niebezpieczna krótkowzroczność. Spektakularne bankructwo Enronu zostało okrzyknięte największym i najszybszym bankructwem początku XXI wieku. Oby podobne doświadczenia nie dotknęły naszego systemu emerytalnego! Aneta Zelek styczeń - luty 2011 Gdy politycy dali nura w szambo, biorę to do ust i pluję na przeciwnika - robienie analiz politycznych staje się jałowe i nadchodzi czas zwrócenia się ku piękniejszej stronie życia. A czyż jest coś piękniejszego niż bezinteresowne lenistwo z herbatką? A jak herbatka to tylko z prawdziwego samowara! Dwa takie samowary widać na poglądowym zdjęciu. Pierwszy (większy) istnieje w naszej rodzinie od 1904 roku. Drugi, (mniejszy) kupiłem na potrzeby tego felietonu. Honorarium za ten felieton zwróci mi tylko 5% ceny. To się nazywa biznes! Prawdziwy samowar jest z mosiądzu, ma kominek (!) i jest na węgiel drzewny. Piękno samowara to jego „wenusjański” kształt. Jest to też urządzenie doskonałe, niezniszczalne, ale i też nienaprawialne. Daje ciepło, herbatę i nastrój. Po zdjęciu kominka (który daje „cug” - bez kominka nie kupuj samowara) i pokrywy (ze specjalnym upustem dla nadmiaru pary) wlewamy zimną wodę - tyle, ile trzeba i taką, jaką trzeba. Zakładamy pokrywę i koronę. Teraz świadoma żona wywala nas na taras i dopiero tam wrzucamy do paleniska rozpaloną podpałkę do grilla i (ostrożnie) brykiet lub węgiel drzewny . Powinno się to rozpalić za pierwszym podejściem (w tym miejscu jest okazja na kieliszek wina). Zakładamy kominek, bez pokrywki - to ta część z konikiem - i samowar już dalej zrobi to, co do niego należy. My zaś udajemy się do kuchni i przygotowujemy klasyczną esencję z czarnej herbaty liściastej, którą wsypujemy do czajniczka. Jasne jest, że herbaty ma być tyle, ile trzeba i takiej, jak trzeba. Zalewamy wrzątkiem (cholera - z czajnika elektrycznego)... Teraz już pora, aby sprawdzić, co się dzieje na tarasie z naszym samowarem. A co ma się dziać? - już tak nie kopci i… wnosimy go do domu (zimą) albo pozostawiamy w plenerze jak jest ciepło. Temperatura wody to już jakieś 85 stopni Celsjusza. Zdejmujemy kominek i czajniczek z esencją. Stawiamy w sposób pokazany na zdjęciu. (Zajrzyjcie, czy nie trzeba dołożyć węgla lub też przytłumić żar tą przykrywką z konikiem, o popiół się nie martwimy, samowar ma popielnik - popiół zaś może posłużyć do czyszczenia samowara, można też popuścić pary - ileż to decyzji). Wszystko jest OK. Esencja ma swoją temperaturę, ale się nie zagotuje. Jeszcze chwila i doznacie czaru samowara. Rozpocznie się bowiem magiczna chwila. Samowar do nas przemówi! Stanie się to tuż przed wrzeniem wody. To mruczenie samowara nie można porównać z niczym. Dla tej chwili warto żyć! Teraz uwaga! Woda wrze, zdejmujemy czajniczek z esencją, zakładamy kominek, tłumimy żar przykrywką, upuszczamy pary… i mamy herbatę z samowara, którą raczymy się w szklankach z koszyczkami (długoterminowo można je pożyczyć u konduktora rosyjskiego wagonu sypialnego), oczywiście „na prikusku”, dyskutując, że to wszystko wina Donalda Tuska. Ale to już zupełnie inna historia. Wojciech Olejniczak dr hab., informatyk, rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu, profesor ZPSB styczeń - luty 2011 31 Fot. M. Abkowicz 32 styczeń - luty 2011 www.cb.szczecin.pl Fot. archiwum Fot. archiwum Fot. archiwum Olgierd Geblewicz (39 lat) zastąpił Władysława Husejkę na stanowisku marszałka województwa zachodniopomorskiego. Geblewicz jest absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego. Ukończył również ekonomię w Zachodniopomorskiej Szkole Biznesu oraz studia podyplomowe Zarządzanie przedsiębiorstwem na Uniwersytecie Warszawskim. Przez lata pracował w sektorze gospodarki komunalnej, ostatnio był prezesem zarządu Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Szczecinie. W latach 2006-2010 był radnym wojewódzkim, pełnił również funkcję szefa klubu PO, a następnie przewodniczącego sejmiku. W wyniku jesiennych wyborów samorządowych w ub.r. utrzymał mandat radnego. Sejmik, w którym rządzi koalicja PO-PSL, w grudniu wybrał go na nowego szefa zarządu województwa. Andrzej Jakubowski (58 lat), były zastępca prezydenta Koszalina został wicemarszałkiem regionu. Jakubowski jest absolwentem Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Koszalinie (obecnie Politechnika Koszalińska) na kierunku inżynieria materiałowa. Do swojego CV może wpisać także studia podyplomowe z rachunkowości. Jako zastępca prezydenta Koszalina odpowiadał m.in. za sferę inwestycji i rozwoju miasta oraz współpracę zagraniczną. W randze wicemarszałka swoją pracę w zarządzie województwa kontynuuje Wojciech Drożdż (36 lat). Wicemarszałek jest doktorem nauk ekonomicznych w zakresie logistyki i integracji europejskiej. Ukończył również handel zagraniczny na Uniwersytecie Szczecińskim, stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Warszawskim oraz studia doktoranckie z zakresu zarządzania na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Jest pracownikiem naukowym Wydziału Zarządzania i Ekonomiki Usług US. W latach 1999-2003 był pracownikiem Rządowego Centrum Studiów Strategicznych oraz Ministerstwa Rozwoju Regionalnego i Budownictwa. W 2007 r. został dyrektorem Wydziału Infrastruktury i Transportu Urzędu Marszałkowskiego. Od 2008 r. zasiada w zarządzie województwa. W skład nowego zarządu województwa ponownie wszedł Marek Hok (58 lat). Hok Ukończył Akademię Medyczną w Szczecinie, a także studia podyplomowe „Zarządzanie Strategiczne Organizacją” w Zachodniopomorskiej Szkole Biznesu oraz „Zarządzanie Zakładami Opieki Zdrowotnej” w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Pracował w Szpitalu Zespołu Opieki Zdrowotnej w Kołobrzegu (oddział ginekologiczno-położniczy). W latach 19982006 był radnym Rady Miejskiej w Kołobrzegu. Jan Krawczuk (61 lat) reprezentuje w zarządzie województwa PSL. Jest to już jego druga kadencja. Krawczuk ukończył politologię na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (specjalizacja - samorząd terytorialny) oraz studia podyplomowe „Europejska Integracja w Agrobiznesie” na Politechnice Koszalińskiej. W przeszłości był m.in. radnym gminy Darłowo i jej wójtem. W latach 2002-2006 kierował biurem powiatowym Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Sławnie. W latach 20062010 był radnym sejmiku i wicemarszałkiem. (MS) styczeń - luty 2011 i wiele innych ul. Mieszka I 61 C 91 48 38 170 [email protected] 33 www.cb.szczecin.pl - Pana firma Euro-Centrum-Tadeusz, zachodniopomorski diler Volkswagena i Skody, znalazła się w poznańskiej grupie dilerskiej Krotoski-Cichy. Jak to się stało? - Doszliśmy do momentu, w którym jako Euro-Centrum-Tadeusz staliśmy się największą firmą dilerską, sprzedajemy najwięcej samochodów w województwie zachodniopomorskim i to najpopularniejszych w Polsce marek. Wydawałoby się, że jesteśmy u szczytu siły. Ale zarząd naszej grupy, Volkswagena i Skody, pyta w takiej sytuacji: co dalej? W tym momencie możemy teoretycznie rozpocząć pozyskiwanie nowego rynku. Jednak zastanówmy się: na zachodzie są Niemcy, którzy są w trakcie globalnego łączenia dilerów w duże podmioty gospodarcze. Np. w Berlinie jest tylko dwóch dilerów. Od wschodu, w Gdańsku, silnie działa tamtejszy diler, a od południa graniczymy z województwem wielkopolskim, w którym nie można nawet włożyć szpilki. Dla porównania, my sprzedajemy ok 1000, a diler w Wielkopolsce - ok. 6 tys. samochodów rocznie. Dlatego podjęliśmy bardzo ważną decyzję: nie możemy się bardziej rozwinąć, a więc wchodzimy w struktury dużego gracza na rynku. - Czyli pomysł na połączenie wyszedł od was? - Tak, my byliśmy jej inicjatorem. Jest to swojego rodzaju ucieczka do przodu albo wyprzedzenie przez atak. - Jak wygląda taka transakcja? - W Polsce odbyło się wiele transakcji między dilerami, ale zawsze problemem w takich przypadkach są nieruchomości, które są zawsze wysoko wyceniane przez ich właścicieli. W tym punkcie powstają spory. U nas nieruchomości od 15 lat są własnością odrębnej spółki, Dudojć SA, dzięki czemu są poza nawiasem transakcji między dilerami samochodowymi. Dla mnie nie ma więc znaczenia, jaki podmiot operuje w nieruchomościach należących do mojej firmy. Od dawna zakładałem, że jeśli nie będę konkurencyjny na rynku, to kto inny będzie prowadził biznes w należących do mnie budynkach, jako mój klient. Sytuacja wygląda tak, że dwóch silnych dilerów dogaduje się i tworzy jeden silny podmiot gospodarczy, ale w tę transakcję nie wchodzą nieruchomości, których mamy teraz sześć. Jest to ewenement i wskazówka dla innych firm. Tym bardziej że w Polsce prawie nie ma dzisiaj zakładów dilerskich, które miałyby uporządkowaną strukturę działalności opera- 34 cyjnej i nieruchomości. To sytuacja wygodna dla importerów, kiedy spółka, która sprzedaje ich samochody, ma nad sobą bat w postaci kredytu na nieruchomość. My 15 lat temu uciekliśmy spod tego zagrożenia, m.in. dzięki temu, że Volkswagen i Skoda jako jedna z niewielu grup dilerów wyraziły na to zgodę. - Co się zmienia ta transakcja? - To największy sukces dla ludzi, którzy u nas pracują i dla klientów. Nie ukrywam, że firma stanie się bardzo konkurencyjna. Nie tylko dla dilerów z naszej grupy, ale też dla innych marek na rynku szczecińskim. Z punktu widzenia globalnego będą w Szczecinie konkurowały dwie poznańskie firmy: Bemo Motors i Krotoski-Cichy. - Czy firmę czekają zmiany organizacyjne, personalne? - Nie, co najwyżej zatrudnienie w firmie wzrośnie. - Jak skorzystają klienci? - Zdarzało się, że klienci ze Szczecina szukali tańszych samochodów w Poznaniu. Trudno się im dziwić, ale co możemy zrobić, jeśli klient dostrzega, że duże firmy mają lepszą ofertę i niższe ceny? Ja czułem się dużym graczem w regionie, ale mniejszym w grupie VW i Skody, choć w każdym rankingu wchodziłem w pierwszą dwudziestkę polskich dilerów tych marek. Mam jednak takie same koszty jak więksi dilerzy - tak samo muszę wyposażyć firmę, mieć certyfikowaną sprzedaż itd. Przy mniejszych obrotach muszę więc stosować większą marżę. Do tego od dwóch lat fabryki płacą bonusy za ilość sprzedanych samochodów. - O ile tańsze mogą być teraz samochody? - Ciężko to jednoznacznie określić, bo na cenę wpływa wiele czynników, ale nie będzie tak, że ten samochód będzie tańszy w Poznaniu niż w Szczecinie. - Nie ma pan poczucia żalu w związku ze sprzedażą udziałów firmy? - Ależ dalej będę działać niezależnie, tyle że w branży nieruchomości. Ta transakcja obrazuje tendencję, która występuje też w innych branżach: dilerzy muszą się wzmacniać. Najgorzej jest w sytuacji, gdy ktoś przywiązuje się za bardzo do swojego biznesu, który tak naprawdę nie należy do niego, a do banku kredytującego jego nieruchomości. Uważam, że trzeba hołdować zasadzie: pamiętaj, że błyskawiczny sukces wymaga zazwyczaj 15 lat przygotowań. Rozmawiał: Michał Abkowicz styczeń - luty 2011 styczeń - luty 2011 35 s t y l i Fot. archiwum m o d a - Otrzymaliśmy wiele zgłoszeń, z których jury konkursowe wybierze po kilka najlepszych w każdej kategorii. Wybrane kolekcje zostaną zaprezentowane podczas pierwszego dnia naszej imprezy, a najlepsze nagrodzone - mówi Elwira Żniniewicz, organizatorka Weekendu Mody. - Wszystkie zgłoszone kolekcje są na bardzo wysokim poziomie, choć ich autorami są debiutanci. Jak podkreślają organizatorzy, celem konkursu jest wyszukiwanie nowych talentów, a następnie ich szeroka promocja w branży. Mają w tym pomóc m.in. uznani projektanci czy przedstawiciele znanych marek odzieżowych, którzy jak zawsze zasiądą na widowni. W ten sposób kilka lat temu Ewa Minge „wyłowiła” ówczesnego zwycięzcę konkursu - Arkadiusza Prajsa, który obecnie pracuje w jej domu mody. Oprócz młodych projektantów w pokazach konkursowych, na najdłuższym wybiegu w Polsce, zaprezentowane zostaną również kolekcje uznanych projektantów: Michała Starosty i Katarzyny Konieczki. - To będzie niezwykła gratka dla wszystkich miłośników prawdziwej mody na najwyższym poziomie - zapewnia Elwira Żniniewicz. - Zobaczymy piękne suknie Michała Starosty i niezwykle awangardową kolekcję Kasi Konieczki. Na dwa dni Szczecin stanie się krajową stolicą mody. Jak co roku na wybiegu zobaczymy piękne kreacje i piękne dziewczyny. Dziesiąty, jubileuszowy Weekend Mody odbędzie się 1 i 2 kwietnia w hali Międzynarodowych Targów Szczecińskich. Impreza, jak co roku przyciągnie do Szczecina wybitne postaci świata mody, młodych zdolnych projektantów i najpiękniejsze modelki. Główną atrakcją jej pierwszego wieczoru będzie organizowany już po raz ósmy, ogólnopolski konkurs dla młodych projektantów - Gryf Fashion Show. Jury, w którego skład wejdą doświadczeni i uznani przedstawiciele świata mody z projektantką Izabelą Łapińską na czele, oceni najlepsze projekty w trzech kategoriach: pret-a-porter, houte couture i premiere vision. 36 Najważniejszym punktem drugiego dnia Weekendu Mody będzie natomiast finał regionalnych wyborów Miss Polski. - Wybierzemy najpiękniejszą nastolatkę oraz najpiękniejszą dziewczynę Pomorza Zachodniego - mówi organizatorka. - Zwyciężczynie będą reprezentować nasz region w wyborach Miss Polski w Płocku pod koniec wakacji. Mam nadzieję, że zobaczymy wiele fajnych młodych twarzy, dla których będzie to szansa na start w modelingu. Nowym elementem podczas imprezy będzie showroom, czyli przeniesione do hali pracownie kilkunastu projektantów, w których będzie można się z nimi spotkać, porozmawiać, obejrzeć najnowsze kolekcje, a także kupić modele, które wpadną nam w oko. Podczas Weekendu Mody odbędzie się również premiera dwóch nowych modeli Mercedesa. Po emocjach każdego dnia zaplanowane jest wielkie after party. - Chcemy pokazać, że Szczecin może być modnym miastem i już takim jest - mówi organizatorka. - Dlatego szczególnie cieszy nas, że po raz kolejny honorowy patronat nad imprezą sprawuje prezydent miasta. To nie tylko podnosi jej prestiż, ale również pokazuje, że świat mody to ważny kierunek w promocji Szczecina. Bilety wstępu na Weekend Mody kosztują 30 zł. Więcej informacji na stronie: www.weekendmody.pl. Łucja Pawłowska styczeń - luty 2011 Pochodząca ze Szczecina siatkarka zespołu Bank BPS Muszynianka Fakro jest nową twarzą GBS Banku. Kinga Kasprzak pochodzi ze Szczecina, tutaj też rozpoczęła karierę. Przez osta nie lata zdobywała doświadczenie m.in. w Gedanii Gdańsk i zespole Sendeco Wybrzeże TPS Rumia, z którym wywalczyła awans do Plus Ligi. Obecnie gra w najlepszym zespole ligi - BPS Muszynianka Fakro. Trener Muszynianki mówi o Kindze, że to zawodniczka o ogromnym potencjale i talencie, a przy odpowiednim podejściu zarówno jej samej, jak i sztabu trenerskiego, wróży jej prawdziwą karierę. Zespół Bank BPS Muszyna Fakro systematycznie występuje w Europejskiej Lidze Mistrzyń. Tym bardziej warto więc śledzić rozwój kariery zawodniczki pochodzącej ze Szczecina, która jest jego solidnym filarem. Siatkarka pojawia się w materiałach promocyjnych banku GBS, a towarzyszy jej hasło: „Dołącz do znajomych”. GBS Bank nawiązując współpracę promocyjną z zawodniczką ujednolica przekaz marketingowy z przekazem zrzeszenia, w którym działa - Grupy BPS. Grupa od przeszło dwóch lat angażuje się bowiem w promowanie mistrzyń Polski w siatkówce - zespołu BPS Muszynianka Fakro. mab Nasze biuro oferuje: wczasy krajowe i zagraniczne wycieczki dla grup kolonie i obozy wycieczki objazdowe bilety autokarowe, lotnicze ubezpieczenia Biuro Podróży AS ul. Piłsudskiego 13 70-460 Szczecin styczeń - luty 2011 Biuro czynne pn. - pt.: 9.00-17.00 tel. 91 433 49 16 tel./fax 91 434 37 46 [email protected] 37 Fot. .Ryszard Pakieser. Kurier Szczeciński Fot. .Ryszard Pakieser. Kurier Szczeciński W ostatnich dniach grudnia w Teatrze Polskim zostały ogłoszone wyniki 57. plebiscytu sportowego „Kuriera Szczecińskiego” na najlepszych zawodników i trenerów województwa zachodniopomorskiego. Wygrali wicemistrzyni świata w skoku o tyczce Monika Pyrek oraz Jarosław Duda - trener gimnastyki sportowej. - Jestem zaskoczona tym wyróżnieniem - mówiła tuż po ogłoszeniu wyników zwyciężczyni. - Takie nagrody dodają otuchy i mobilizują do dalszej pracy, choć zdaję sobie sprawę, że część kibiców głosowała na mnie przez wzgląd na wcześniejsze osiągnięcia lub udział w „Tańcu z Gwiazdami”. 38 Monika Pyrek trafiła w sedno, bowiem ten sezon miała chyba najmniej udany spośród ostatnich 10. Trapiły ją kontuzje, potem miała problemy z uzyskaniem wysokiej formy. Wprawdzie wywalczyła zimą minimum na halowe mistrzostwa świata w Dausze, ale z rozmysłem zrezygnowała ze startu, chcąc lepiej przygotować się do sezonu letniego. Tu z kolei drobny uraz pokrzyżował nieco te plany i choć szczecinianka po raz kolejny sięgnęła po mistrzostwo kraju - do Barcelony na kontynentalny czempionat już nie pojechała. Wcześniej zakończone starty sprawiły, że nasza lekkoatletka znalazła czas, by wziąć udział w „Tańcu z Gwiazdami”. W telewizyjnym show Monika pokazała lwi pazur i kocią zwinność, zdecydowanie wygrywając rywalizację z dziennikarkami, piosenkarkami, modelami. Z pewnością zyskała w ten sposób sympatię widzów, którzy docenili ją również w gazetowym plebiscycie. Gala miała uroczysty charakter. Część oficjalna przeplatana a pokazami najnowszych trendów w ubiorze. W rolę modelek wcieliły się m.in. panie z tytułami Miss International oraz Miss Ziemi Zachodniopomorskiej: Małgorzata Rożniecka i Monika Szmajdzińska. Podczas wyczytywania kolejnych nazwisk laureatów na specjalnym telebimie pokazywano fragmenty sportowych występów naszych reprezentantów podczas zawodów różnej rangi. Podziwiano finisz wioślarskich mistrzów Europy: Marka Kolbowicza i Konrada Wasielewskiego (drudzy w plebiscycie), raz jeszcze ściskaliśmy kciuki za „brązowy” skok Przemysława Czerwińskiego podczas mistrzostw kontynentu w Barcelonie (trzecia lokata). Wśród trenerów głosami czytelników wybrano trzech laureatów. Zwycięzcy, wychowawcy gimnastyków sportowych Jarosławowi Dudzie, gratulował redaktor naczelny i jednocześnie prezes „Kuriera Szczecińskiego” Tomasz Kowalczyk. Nagrody odebrali również specjalista od wioseł Krzysztof Krupecki oraz szkoleniowiec pływackich mistrzów Mirosław Drozd. Ponadto na gali obecni byli prawie wszyscy wyróżnieni. Prawie, bo zabrakło tenisisty Marcina Matkowskiego (w jego imieniu gratulacje i nagrody odebrał jego ojciec Zbigniew) oraz świnoujścianki Renaty Pliś - specjalistki w bieganiu na średnich dystansach. Nagrodę dla najlepszego sportowca niepełnosprawnego otrzymał Arkadiusz Skrzypiński (Vobis/ Start Szczecin), mistrz świata wśród specjalistów ścigających się na rowerach ręcznych. Spotkanie sportowców, trenerów i działaczy o doskonałą okazją do licznych rozmów i dyskusji, które rozgorzały zaraz po części oficjalnej, w gościnnych salach Teatru Polskiego. Najlepszych sportowcy województwa w 2010 roku wybrali swoimi głosami czytelnicy „Kuriera Szczecińskiego”. Paweł Stężała styczeń - luty 2011 40 styczeń - luty 2011