Robert Dowhan i PePe: Emerytura? Jeszcze nie teraz.

Transkrypt

Robert Dowhan i PePe: Emerytura? Jeszcze nie teraz.
Talenty zielonogórskiego żużla
Arek i Oskar Potoniec – obaj ambitni, odważni
i zakochani w czarnym sporcie. Są na początku drogi,
która brutalnie może skończyć się każdego dnia, ale
wierzą i marzą o występie w składzie Stelmetu
Falubazu, a nawet o zwycięstwie w Grand Prix.
>>7
vs.
8 września, SPAR Arena, godz. 18.45
nr 09(32)/2013
sobota niedziela
07/08.09.13
reklama
dodatek klubowy
fot. Michał Kociński
Robert Dowhan i PePe:
Emerytura? Jeszcze nie teraz.
>>4 i 5
reklama
2
sobota/niedziela 7/8 września 2013 | tylko falubaz
20 runda DMP
8.09.2013
(niedziela)
Unia Tarnów
vs
Fot. Krzysztof Tokarski
Fot. Michał Kociński
Stelmet Falubaz
Zielona Góra
Jurgen
Ehmke
49:41
Patryk
Dudek
48:42
WYNIKI RUNDY ZASADNICZEJ
M
Pkt
+/-
1
Stelmet Falubaz
18
34
+133
2
Dospel Włókniarz
18
30
+75
3
Unibax Toruń
18
29
+103
4
Unia Tarnów
18
25
+42
5
Stal Gorzów
18
24
+61
6
Fogo Unia Leszno
18
22
+68
7
Betard Sparta
18
19
-30
8
PGE Marma Rzeszów
18
18
-104
9
składywęgla.pl Polonia
18
13
-131
10
Lechma Start Gniezno
18
8
-217
Stelmet Falubaz osiągnął bardzo dobry wynik w Tarnowie,
choć w pewnym momencie wydawało się, że nie będzie wesoło. Na
szczęście biegi nominowane to
popis najsilniejszych zawodników
Rafała Dobruckiego, dzięki czemu
do odrobienia są tylko cztery
punkty. Pamiętać jednak trzeba,
że to Tarnów na tę chwilę jest w
finale, a do końca półfinału zostało jeszcze 15 biegów. W niedzielę
mocną grupą wybieramy się z
Berlina dopingować Wasz zespół i
liczymy, że tak jak w Bundeslidze,
tak w Polsce, Stelmet Falubaz
pojedzie w finale. Nasze mecze finałowe z AC Landshut odbędą się
prawdopodobnie 3 października w
Berlinie i dzień później w Bawarii.
Mocno liczymy na to, że kibice z
Zielonej Góry przyjadą do Wolfslake w jeszcze lepszej liczbie niż
ostatnio i będą trzymać kciuki za
nasz team. Podkreślić należy, że
to nasz pierwszy wspólny sezon
pod szyldem Wolfslake Falubaz
Berlin i od razu mamy finał! Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że po
perypetiach, które mieliśmy w
Wolfslake, powróciliśmy do ligowej rywalizacji w Niemczech i to
od razu na wysokim poziomie.
Przed nami jeszcze bardzo dużo
pracy, ale wszyscy wierzymy, że
uda się nam odbudować żużel w
Niemczech, a dzięki naszej współpracy ze Stelmetem Falubazem
możemy to robić z dobrym skutkiem.
(mg)
Fot. Krzysztof Tokarski
tylko falubaz poleca
Cztery punkty straty w pierwszym meczu to nie jest dużo,
szczególnie, że w międzyczasie
strata wynosiła 12 oczek. W tym
kontekście wynik wywieziony z Tarnowa nas cieszy. Jeśli chodzi o warunki torowe, to były one bardzo
podobne do tych z zawodów
czerwcowych. Jednak padający
deszcz trochę pokrzyżował plany
gospodarzom, dzięki temu my mieliśmy lepsze widowisko. W niedzielę tor w Tarnowie, szczególnie w
końcówce, był naszym sprzymierzeńcem. W meczu mieliśmy zarówno wzloty, jak i upadki. Patryk
jechał bardzo dobre i bardzo słabe
biegi. AJ jechał słabo na początku,
ale dramatyczna zmiana w motocyklu spowodowała, że jakoś zaczęło to funkcjonować. Duże słowa podziękowania należą się Jarkowi, bo
po upadku czuł się fatalnie. Było
nawet zagrożenie, że w tym spotkaniu więcej nie pojedzie. Jarek w
trakcie zawodów pluł krwią i nie do
końca byliśmy pewni, czy to jakiś
uraz języka, czy coś poważniejszego. Czuł się jednak na tyle dobrze,
żeby wystąpić dalej i pojechał
reklama
wydawca i redakcja dodatku „Tylko Falubaz”: Zielonogórski Klub Żużlowy,
65-218 Zielona Góra, ul. Wrocławska 69, telefon 68 453 89 11
redaktor naczelny: Marek Jankowski, [email protected]
redaguje zespół w składzie: Małgorzata Dobrowolska, Zbigniew Dynowicz, Tomasz
Gawałkiewicz, Dominika Getman, Tomasz Groński, Marcin Grygier, Tomasz Kabza,
Kamil Kawicki, Michał Kociński, Doman Nowakowski, Tomasz Lis oraz Maciej Sępski
reklama: Patryk Hilmantel 531 22 33 31, Tomasz Matyszczak 733 92 23 33
drukarnia: 65-737 Zielona Góra, ul. Trasa Północna 14
Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i reklam, nie zwraca niezamówionych
tekstów i zdjęć, zastrzega sobie prawo do zmiany, skracania otrzymanych teksów
i zmiany ich tytułów. Dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikowanych w
dodatku „Tylko Falubaz” jest zabronione bez zgody ZKŻ SSA. Treści i opinie wyrażone
w nieregularniku „Tylko Falubaz” nie muszą być zgodne ze stanowiskiem ZKŻ SSA.
W Tarnowie zrealizowaliśmy nasze założenia. Nie mogliśmy przegrać tu wysoko, bo ciężko byłoby
odrobić straty na naszym torze.
Mamy 43 punkty i myślę, że jest
to dla nas bardzo dobry wynik.
Oczywiście, nie oznacza to jeszcze,
że znaleźliśmy się w finale. Przed
nami ciężka walka w Zielonej Górze.
W rundzie zasadniczej jednak wygraliśmy z Unią i myślę, że znów
pokonamy tarnowian. Chyba jakoś
mocniej mobilizuję się przed biegami z Jarosławem Hampelem. Może
boją się nas rywale. Nie wiem, jak
Rafał
Dobrucki
50:40
świetne spotkanie. On przed tym
pojedynkiem zapowiedział, że mecz
jak z 2 czerwca się nie powtórzy. I
tak się stało. Pochwalić należy
wszystkich chłopaków. Tarnów to
ciężki teren do jazdy. Kilka punktów
mógł też dorzucić Jonas, ale mu
się nie udało. Nikt nie spodziewał
się, że tak dramatycznie słabo pojedzie, tym bardziej po piątkowym
sukcesie w Szwecji. Myślałem, że
będzie lepiej. Z postawy drugiej linii
nie jestem do końca zadowolony.
Zmiany taktycznie także nie przyniosły nam żadnego efektu, bo
wszystkie poszły w powietrze. To
już półfinał Ekstraligi i wyreżyserować cokolwiek jest bardzo trudno,
bo wszystko się może zdarzyć. Atmosfera w zespole cały czas była
bojowa i napięta. Nawet przy 12
punktach straty nadal widziałem
ducha w zespole. Spotkaliśmy się
w trakcie przerwy i nawzajem mobilizowaliśmy. To nas jeszcze bardziej nakręcało, co cieszy w kontekście następnych spotkań. Teraz
skupiamy się nad tym, co przed
nami i przygotowujemy jak najlepiej.
(mk)
to dokładniej wytłumaczyć. Wiem,
że nasze biegi są przeważnie wygrywane i to jest najważniejsze. Co
do mojego wyniku, to jest jakiś
progres. W niedzielę dużo zmieniało się na torze i w motocyklach.
Ten występ pomoże mi przygotować się do sobotniego finału Mistrzostw Polski Juniorów.
Po dwóch tygodniach przerwy
jest u mnie całkiem dobrze. To
mnie cieszy, bo czeka mnie bardzo
ciężki miesiąc. Mam zaplanowanych kilka finałów i chciałbym się w
nich dobrze zaprezentować. (mk)
Fot. Dominika Getman
Drużyna
Kwestia zwycięstwa będzie leżała
po stronie Stelmetu Falubazu Zielona
Góra, bo na własnym torze nasza
drużyna jeździ bardzo dobrze. Mamy
czterech liderów w zespole, jeżeli oni
zrobią swoje, a wierzę w nich, to o
wynik nie należy się martwić. Do tego liczę, że druga linia też się postara i dołoży kilka cennych punktów,
które w rezultacie przełożą się na
zwycięstwo. W drużynie gości liderzy: Maciej Janowski, Janusz Kołodziej, Leon Madsen mogą pojechać
dobrze. Zagadką jest Martin Vaculik,
bo jeździ w kratkę: raz dobrze, raz
źle, choć jak wiem z doświadczenia,
na naszym torze jeździ słabo. Liczę,
że będzie to przede wszystkim piękny pojedynek w duchu zdrowej ry-
Jarosław
Paradziński
50:40
walizacji bez upadków, defektów i
wykluczeń. Ciekawie zapowiada się
ten mecz również od strony trenerskiej, bo z jednej strony doświadczony Marek Cieślak, z drugiej młody, ambitny jego były zawodnik
Rafał Dobrucki, którego strategia mam nadzieję - będzie z korzyścią
dla nas. Z powodu kontuzji nogi będę niestety wspierał naszą drużynę
przed telewizorem, ale jak tylko mogę, chodzę na mecze na SPAR Arenie z moimi dwoma synami. Obaj
uwielbiają motory, żużel, należą do
szkółki żużlowej, bo mają speedway
we krwi. Mój teść jest byłym zawodnikiem Falubazu, to właśnie
dziadek zaszczepił w moich synach
tę pasję.
(dg)
Miłosz
Sienkiewicz
Fot. Michał Kociński
M
Play offy to zawsze najbardziej
emocjonujące mecze w sezonie,
tak było i tym razem w Tarnowie.
Przed meczem wiele osób obawiało się, że pojedziemy tak słabo, jak
w rundzie zasadniczej, natomiast ja
byłem dobrej myśli i wiedziałem, że
może być tylko lepiej. Szczególnie,
jeżeli chodziło o formę, a co za tym
idzie - punkty naszych liderów.
Wracający po kontuzji AJ również
jest na fali wznoszącej. Z przebiegu
całego spotkania jestem bardzo zadowolony. Choć przegrywaliśmy
już 12-nastoma punktami pokazaliśmy, że potrafimy się podnieść i
zniwelować przewagę do 4 punk-
50:40
tów. Oprócz bardzo słabego Jonasa, każdy zasługuje na słowa pochwały za walkę do samego końca.
Mam nadzieję, że w meczu u nas za
Davidssona pojedzie nasz wychowanek Alex Zgardziński, który zasługuje na szansę występu w tym
spotkaniu. Przed rewanżem jestem
optymistą, ale wiem, że rywala nie
należy nigdy lekceważyć, trzeba
być naprawdę mocno zmotywowanym i skoncentrowanym na tym
spotkaniu. W piłkarskiej sekcji Falubazu idzie nam coraz lepiej. Na tę
chwilę jesteśmy liderem ligi okręgowej i wierzę, że nie zmieni się to
już do końca sezonu.
(mk)
tylko falubaz | sobota/niedziela 7/8 września 2013
3
Sukces, czyli srebro
to też miejsce w czołówce
Sezon
2010
Nie brakowało obaw, iż po osiągnięciu w 2009 roku najwyższego
celu wieloletnia współpraca z firmą
Kronopol zakończy się w sposób naturalny i zrozumiały. Profesjonaliści i
maksymaliści zawsze upatrzą,
wręcz upolują sobie jakiś cel. Zawsze przecież można… zawalczyć o
obronę tytułu mistrzowskiego i
dzierżyć złote medale przez dwa lata z rzędu. W sporcie truizmem jest
bowiem twierdzenie, iż łatwiej zdobyć tytuł mistrzowski niż go obronić. Przed sezonem 2010 została
podpisana kolejna umowa o sponsoring strategiczny! Przed sezonem
2010 w zespole Falubazu doszło do
bardzo ważnej zmiany personalnej.
Dotychczasowy kapitan Grzegorz
Walasek nie znalazł porozumienia z
władzami klubu i wybrał pracodawcę w Bydgoszczy. Prezes Robert
Dowhan szybko przejrzał, co szykuje się na rynku transferowym, jaką
strategię przyjmie Polonia, więc został zmuszony poszukać alternatywy. A, że nie za dobrze wiodło się w
Częstochowie i zainteresowany wypożyczeniem był znakomity, charyzmatyczny Greg Hancock, to… już
pewnego grudniowego ranka 2009
roku prezes Dowhan i trener Piotr
Żyto wsiedli w Berlinie w samolot
do Sztokholmu, by spotkać się z
mieszkającym w tym rejonie Szwecji
Amerykaninem. Efektem było to, że
jeszcze przed Bożym Narodzeniem
jeden z najlepszych i najbardziej utytułowanych zawodników na świecie
zameldował się w Zielonej Górze, by
w Hotelu Ruben podpisać kontrakt
na starty w Falubazie! Ze sportowego punktu widzenia siła i model drużyny nie zmieniły się, gdyż miejsce
jednego z liderów zajął następny, a
systematyczne postępy czynili juniorzy, do których dołączył młodziutki Rosjanin Alexander Loktaev.
Drugą linię na mocy kilkuletnich kontraktów stanowili Skandynawowie
Fredrik Lindgren i Niels Kristian
zdjęcia Tomasz Groński
Zdobycie w sezonie 2009 złotego medalu spowodowało, że celem na kolejne rozgrywki było utrzymanie miejsca w ścisłej
krajowej czołówce, czyli lokata na podium. W sporcie bardzo trudno jednak dokonuje się tej sztuki. Drużynie Falubazu, którą
już po raz siódmy wspierała firma Kronopol ta sztuka się udała. Z wielu powodów nie było to jednak zadanie łatwe…
Iversen. Nowym kapitanem został w
sposób naturalny Piotr Protasiewicz. Hegemonię w lidze zapowiadała Unia Leszno, która zmontowała
bardzo silny skład. Tak też się stało,
lecz Falubaz nie poddał się do końca.
Emocjonujące derby
Początek sezonu był jednak bardzo trudny. W związku z trwającym
remontem pierwszego łuku na zielonogórskim stadionie Falubaz nie
miał możliwości trenowania na
swoim torze, kilka inauguracyjnych
spotkań rozegrał na wyjeździe i
pierwsze zwycięstwo odniósł dopiero w szóstej rundzie, 16 maja
nad Stalą Gorzów. Szybko okazało
się, że zabraknie czasu na pościg
za rywalami w tabeli. Rundę zasadniczą zielonogórzanie zakończyli dopiero na piątym miejscu. Trener
Piotr Żyto podkreślał jednak, że
formę buduje dopiero na play-offy.
Liderzy nie zawodzili, a Greg Hancock i Piotr Protasiewicz byli bardzo groźni dla rywali. Niezły sezon
miał zawodnik drugiej linii, choć o
ogromnym potencjale, Fredrik
Lindgren. Coraz lepiej radził sobie
Grzegorz Zengota i Patryk Dudek.
Nadchodził ćwierćfinał Ekstraligi, a
w nim… ponownie nadjeżdżała gorzowska Stal. Po pierwszym meczu
w Zielonej Górze Falubaz miał „tylko” cztery punkty zaliczki po zwycięstwie 47:43. Mogło bowiem
okazać się, że w dwumeczach bywa to paradoksalnie bardzo dużo.
Wielu fachowców wskazywało na
awans Stali Gorzów, rewanż miał
być formalnością, ze strony przeciwnej jeszcze w dniu pierwszego
meczu w Zielonej Górze słychać było okrzyki zadowolenia „mamy ich”,
a Falubaz pojechał do Gorzowa i…
wygrał 46:43!!! Po prostu play offy rządzą się swoimi prawami.
Choć Tomasz Gollob zdobył 18
punktów, to Falubaz był monolitem, gdyż sześciu zawodników zdobywało punkty w przedziale 5-11,
a liderami zespołu byli Piotr Protasiewicz i Rafał Dobrucki. Falubaz
już był w półfinale i to z najlepszym
bilansem spośród wszystkich zespołów, gdyż jako jedyny wygrał
oba spotkania! Tam czekała zawsze
niewygodna ekipa Betardu Wrocław. W pierwszym pojedynku w
Zielonej Górze Falubaz wypracował
tylko (a może aż) osiem punktów
przewagi, którą trzeba było obro-
nić w rewanżu. Tak też się stało! Z 2010 i tak było znaczącym osią„niczego” urodził się sukces, czyli gnięciem, gdyż Unia generalnie po
co najmniej srebrny medal!
prostu „miażdżyła” od początku
swoich spotkań. W deszczowym
Prestiżowy finał IMP
rewanżu w Lesznie gospodarze potwierdzili swoją całoroczną supreRemis we Wrocławiu (Falubaz mację i zasłużenie sięgnęli po tytuł
znowu był bardzo wyrównany, a mistrzowski! Warto również przypięciu zawodników punktowało w pomnieć, że w dniach 18-19 wrzeprzedziale 6-13) dał zielonogórza- śnia 2010 zielonogórski klub był w
nom drugi z rzędu Wielki Finał Eks- przeciągu niespełna 24 godzin ortraligi, czyli utrzymanie miejsca w ganizatorem dwóch najbardziej
ścisłej krajowej czołówce! Rywal prestiżowych wydarzeń w krajobył jednak znakomity - Unia Leszno. wym żużlu: finału Indywidualnych
Rzadko zdarza się, by w danych Mistrzostw Polski, a nazajutrz
rozgrywkach jedna drużyna domi- wspomnianego, pierwszego meczu
nowała aż tak wyraźnie. W sezonie Wielkiego Finału Ekstraligi. Na tę
2010 tej niełatwej i wyjątkowej pierwszą imprezę, tak jak i na tytuł
sztuki dokonała Unia Leszno. W mistrzowski w 2009 roku nasz retamtym czasie nie było silnych na gion czekał aż 18 lat. Patronem,
Unię. Gromiła u siebie i na wyjeź- mecenasem i głównym sponsorem
dzie niemal każdego rywala, a na finału IMP była firma Kronopol,
polskich torach „fruwał” Janusz która doceniła rangę i znaczenie tej
Kołodziej. Rywalom tak naprawdę imprezy. Dzięki specjalnie przygopozostawała walka o srebro i miej- towanej oprawie stadionowej, a
sce w tabeli tuż za Unią. Tę lokatę także dramaturgii na torze (wygrał
zajął właśnie Falubaz Zielona Góra! oczywiście, jak to w 2010 roku JaWielki Finał należał do „Byków”, ale nusz Kołodziej, brąz wywalczył Raw pierwszym meczu w Zielonej Gó- fał Dobrucki, a bardzo poważnej
rze do dziesiątego wyścigu był re- kontuzji doznał Tomasz Gapiński),
mis i goście osiągnęli przewagę do- do dzisiaj pozostaje ona w pamięci
piero w końcówce, co w sezonie wielu kibiców w całym kraju.
Nadchodzi nowy trener
Srebrny medal oznaczający przecież przynależność do ścisłej krajowej czołówki, w Zielonej Górze oraz
w firmie Kronopol przyjęto z dużym
zadowoleniem i uznaniem, tym bardziej, że początek rozgrywek był bardzo trudny organizacyjnie, a przez to
sportowo. To była dobra pozycja
wyjściowa, by w kolejnym sezonie
ponownie zaatakować szczyt i spróbować odzyskać tytuł mistrzowski.
Media zapowiadały ważną zmianę:
na stanowisku trenerskim Piotra Żytę miał zastąpić kontrowersyjny, w
niektórych kręgach uznawany za cudotwórcę, ale na pewno bardzo skuteczny Marek Cieślak…
Cdn….
Kamil Kawicki
Pytanie konkursowe: Jakie
były wyniki ćwierćfinałowej rywalizacji Falubazu Zielona Góra i
Stali Gorzów w sezonie 2010?
Dziesięć osób otrzyma zestawy gadżetów. Na odpowiedzi czekamy: [email protected]
4
sobota/niedziela 7/8 września 2013 | tylko falubaz
Z WARSZAWSKIEJ PROWINCJI
STELMET FALUBAZ WALCZY DO KOŃCA
Ser decz nie gra tu lu ję Unii Tar nów sta nu, w ja kim
zna la złem się ostat niej nie dzie li w Mo ści cach po 11
bie gu. Stan ten jest o ty le trud ny do okre śle nia, że
gdy bym chciał go uczci wie opi sać, to nikt mi te go
nie wy dru ku je…
Na swo je uspra wie dli wie nie do dam, że w owym
nie wy po wie dzia nym sta nie nie by łem sam: obok
sie dzia ła Ho no ra ta (ma ma Pa try ka) - (jesz cze bar dziej spa ni ko wa na ode mnie),… a na do kład kę w
tym mo men cie za dzwo nił To mek Lis - no i sam już
nie wie dzia łem, ko go mam uspo ka jać naj pierw Ho no ra tę na ży wo, czy Tom ka przez te le fon…
Przypominam, że sytuacja wyglądała tak: dwanaście
punktów w plecy i trzy „taktyki”, że tak to ujmę,
„psu w pewną część ciała”. Ktoś normalny wierzył
jeszcze wtedy w sukces? No dobra - zdefiniujmy:
czym w tym momencie był dla nas „sukces”? Porażką dziesięcioma punktami? Dwunastoma? Czternastoma? Szło nieuchronnie w stronę dwudziestu,…
więc wszelkie „rozkminy” wyglądały mniej więcej w
tym klimacie: „no dobra, 38:52 to może i będzie do
odrobienia, ale co z ewentualnym 36:54?!”
Pa mię tam, że po tym 11 bie gu wy ją ka łem Tom ko wi
przez te le fon, że „mu si my li czyć, że spa su je się AJ
- no i Pa tryk mo że w koń cu za cznie je chać”, co To mek skwi to wał smęt nie: „czy li trze ba li czyć na
cud”… „No trze ba” - od po wie dzia łem, bo co mia łem po wie dzieć? Wia do mo, że ki bic za wsze wie rzy
do koń ca. To mek za tem ni by też wie rzył,… ale…
ale… ale…
A po tem to już wia do mo - kon fet ti i sztucz ne ognie,
Kol di w ta śmę, na si w dłu gą, tar no wia nie z so bie
zna nych po wo dów uzna li, że ten aku rat mecz ma
13 bie gów (dwa ostat nie to run dy ho no ro we?) - no i
To mek do brze po pro wa dził swój po nie dział ko wy
pro gram (co w przy pad ku 20-punk to wej po raż ki nie
by ło by ta kie pew ne - prze cież po klę skach Stel me tu
Fa lu ba zu fa cet ma tyl ko do bę na psy chicz ną re ge ne ra cję…)
To co, je ste śmy w fi na le?
No cóż… nie chcę przy nu dzać na te mat oczy wi sty,
ale chy ba jed nak mu szę: cał kiem nie daw no eki pa z
Go rzo wa świę to wa ła „zwy cię ską po raż kę” 43:47 w
Zie lo nej Gó rze… i pa mię tam, jak pa trzy li śmy na to
ich świę to wa nie z Ra fa łem Do bruc kim - i Ra fał
wte dy do mnie: „ja nie wiem, o co im cho dzi - prze cież my w Go rzo wie wy gra my ty le sa mo!” (sło wo
ho no ru - tak po wie dział!). Więc - oczy wi ście - na le ży ostroż nie pod cho dzić do „zwy cię skich po ra żek”. Tym nie mniej głę bo ko wie rzę, że w naj bliż szy
po nie dzia łek To mek Lis zno wu bę dzie miał faj ny
pro gram z wy so ką oglą dal no ścią…
PS: Kol di i Pro tas po ko li zji na pierw szym łu ku pa da ją cy so bie w ra mio na w „ge ście wy ba cze nia”.
Pięk ny ob ra zek - jak że róż ny od tych z To ru nia, do bę wcze śniej…Tak trzy mać, chło pa ki! O to cho dzi!
reklama
Nie będzie łatwo, ale pow
o mistrzostwo
- Piotr, dziś będziesz miał dziennikarza i prezesa w jednej osobie. Zgadzasz
- W razie czego odpowiedzi napiszę sobie sam, jeśli Twoje nie bę
Takie dialogi na lotnisku w Przylepie nie są codziennością. Po raz
pierwszy, specjalnie dla czytelników
„Tylko Falubaz” kapitana Stelmetu
Falubazu Piotra Protasiewicza przepytywał prezes Robert Dowhan.
- To był 2009 rok i wtedy dość nieoczekiwanie udało nam się w finale
pokonać toruńskie „Pierniki”. Tym
bardziej to było ważne, że dwa lata
wcześniej ledwie co utrzymaliśmy w
Zielonej Górze Ekstraligę.
Robert Dowhan: - Wcześniej
mocno bawiłem się w lotnictwo,
dużo czasu spędzałem w aeroklubie w Przylepie. Uczestniczyłem w
kursach i latałem m.in. tym szybowcem, którym Ty miałeś dziś
możliwość polecieć po raz pierwszy. Podejrzewam, że mamy takie
same odczucia. Najpierw stwierdziłem, że nigdy więcej nie wsiądę, ale później mnie to wciągnęło.
Jak jest u Ciebie?
Piotr Protasiewicz: - Nie należę do
bojaźliwych, strachliwych osób, ale jak
coś, co nie ma silnika wznosi się, odczuwam strach. W tym momencie jestem wystraszony, ale też bardzo zadowolony. To była wielka frajda. Mało
rzeczy potrafi mi podnieść adrenalinę,
a to szybowanie góra-dół - niesamowite. Wielki szacun, wielkie słowa uznania
mam dla ludzi, którzy tym sterują i tym
latają. Trzeba być odważnym, by radzić
sobie z takimi podniebnymi podróżami.
Teraz cieszę się, że wylądowaliśmy.
W swojej karierze zdobyłeś
wiele mistrzowskich tytułów z innymi klubami, każdy na pewno był
zasłużony. Ale jak się walczy o najwyższe trofea dla swojego miasta,
kibiców chyba jest inaczej.
- DMP w 2009 roku było wyczekiwane od dawna, nawet wymęczone
długą walką. Wspólnie w końcu dopięliśmy swego. Mistrzostwo Polski
po latach ciężkiej pracy, od maksymalnego dołu na sam szczyt odczuwaliśmy niesamowicie. Radość dla
nas i kibiców, którzy czekali na taki
rezultat od wielu lat. Ale pamiętam
do dziś nasze spotkanie w 2006 roku i nasze cele, które udało się dotrzymać. Pamiętam, jak ciężko jako
prezes budowałeś markę klubu, z jakich kłopotów go wydostałeś. Do
tych sukcesów też pewnie przywiązujesz wielką wagę i utożsamiasz się
z nimi. Powrót po latach jeżdżenia po
całej Polsce do kibiców, którzy bardzo czekali na mnie i zdobycie dla
nich mistrzostwa to była taka „wisienka na torcie”. Jestem chłopakiem stąd, „przykurzonym chłopakiem”, jak ja to mówię. Chciałem
mieć w tym swój udział, dlatego tak
zawzięcie o to walczyłem. Niesamowita satysfakcja po pierwszym po
powrocie mistrzostwie, nieprzespane przez to noce. Ale później były też
kolejne osiągnięcia i bardzo wierzę w
to, że w tym roku powalczymy o kolejne mistrzostwo. Nie będzie łatwo,
bo stawka jest bardzo wyrównana,
ale nigdy w sporcie nie jest łatwo,
tym bardziej na poziomie mistrzowskim.
Dużo latasz po świecie, ale wrażenia z dzisiejszego lotu są inne niż w
odrzutowcu, prawda? Tu od świata
oddziela Cię tylko wąska szyba.
- Tak bardzo bliski kontakt z naturą
daje niesamowite poczucie wolności.
Ale dla mnie te wszystkie emocje, widoki jednak były przytłoczone przez nie oszukujmy się - strach. Po raz
pierwszy leciałem czymś, co nie ma
silnika. Ja, jak słyszę warkot silnika, to
się uspokajam. Wiem, że maszyna
działa, poleci, wróci. A w szybowcu
wszystko jest uzależnione od prądów
powietrznych, od pilota, i to celowanie, by dolecieć, nie wpaść w drzewa… Mimo strachu, wrażenie jest
Pamiętasz, kto był kapitanem
niesamowite…Na dłuższą metę pew- jak w 2009 roku zdobywaliśmy
nie, jeśli już ktoś zadurzy się w takim złoto?
lataniu, to nie może przestać.
- Oczywiście, Grzegorz Walasek
Piotrze, pamiętasz jak zdobywaliśmy pierwsze złoto po Twoim powrocie do drużyny?
fot. Michał Kociński
Doman
Nowakowski
niezastąpionych. Po odejściu Grzegorza
- w 2011 roku - też zdobyliśmy tytuł
mistrza Polski już z innymi żużlowcami.
Odszedł też Fredek Lindgren, który był
bardzo zżyty z naszym zespołem. Czy
brakuje mi Grzegorza Walaska? Patrzę
na to, co jest teraz. Kibicuję swojej drużynie. Nie jestem od wyboru zawodników, bo tym się zajmuje szefostwo klubu z Tobą na czele. Wydaje mi się, że w
tej kwestii moje wewnętrzne odczucie
jest najmniej ważne.
Nie ma z nami Grzesia Zengoty i
Grzegorza Walaska. W świetle
zmieniających się przepisów i
możliwości zakontraktowania ich
w przyszłym roku, byłby to dobry
ruch? Czy lepiej nie zmieniać drużyny?
- W nowym sezonie wiele się zmieni
przez wzgląd na przepisy. Wiadomo, że
będzie ośmiodrużynowa Ekstraliga,
zniknie KSM, czyli potencjalnie niektóre zespoły mogą być znacznie mocniejsze niż obecnie. Składy się chyba bardziej wyrównają, jeśli chodzi o ten
czub, walczący o medale, wzrośnie
bardziej poziom sportowy. Ale jeszcze
Brakuje Ci go w drużynie?
ten sezon się nie skończył. Dopiero
- To, co teraz powiem, dotyczy weszliśmy w fazę play-off, czyli tą najwszystkich, mnie także - nie ma ludzi ważniejszą. Absolutnie się jeszcze nie
zastanawiałem nad składem, ale z te
go co wiem, mamy świetnych zawod
ników na wypożyczeniach, którzy do
nas wracają. Patryk Dudek przechodz
w wiek seniora i jedno miejsce jest dl
niego. Nie wyobrażam sobie drużyn
bez niego w przyszłym roku z punktu
widzenia kibica Stelmetu Falubazu
oczywiście kapitana. Skład na przyszł
rok jest coraz mocniej zarysowany. Ale
to nie ode mnie zależy. Moją pracą
jest jak najlepsza jazda, z tego jestem
rozliczany. Daję z siebie wszystko
choć może nie do końca zawsze się to
udaje. Ale już od dłuższego czasu jes
ok. Po sezonie, już bardziej do szefo
stwa klubu należy decyzja, co zrobić
by w drużynie było nie gorzej niż w tym
roku.
Pamiętasz złote czasy prezesa
Morawskiego, a później ogromną
przepaść i brak perspektyw. Kibi
cowałeś nam jako zawodnik in
nych klubów? Wierzyłeś, że przy
Twoim udziale stworzymy druży
nę, która będzie szósty raz z rzędu
w czwórce najlepszych po rundzie
zasadniczej?
- W ZKŻ się wychowałem i stawia
łem pierwsze żużlowe kroki, niestet
był taki czas, kiedy musiałem odejść
tylko falubaz | sobota/niedziela 7/8 września 2013
5
owalczymy
o
Poradzicie sobie
śpiewająco
Wokalistka Urszula Dudziak w cyklu
Zawsze razem ze Stelmetem Falubazem
z się? - Myślę, że temu podołam.
ędą satysfakcjonujące.
edo
zi
la
ny
u
i
ły
le
cą
m
o,
o
st
oć,
m
a
ą
iny
yu
e
aty
ć.
wygląda. Nie ma szans. Minęło kilka
lat i wylądowałem w Zielonej Górze.
Marek miał czuja. A teraz wiadomo Stelmet Falubaz to już zupełnie inna
marka. Podejrzewam, że 90 procent
żużlowców chciałoby tutaj jeździć.
fot. Kayax/Krzysztof Opaliński
Jesteś zwolennikiem zmian,
które wejdą za rok, czyli zmniejszenia liczby drużyn, wyrzucenia
KSM?
- Pewnie opinie w sprawie tych
zmian będą podzielone. Ja zostawiłbym KSM, tylko na wyższym poziomie, by nie zapychać miejsc w drużynach żużlowcami, którzy są w ogóle
bez formy, czy jeżdżą na poziomie 22,5 KSM. Rozszerzyłbym też fazę
play-off, by meczów było jak najwięcej. Jeśli już Ekstraliga ma być elitarna, tylko z ośmioma drużynami, to
niech będzie, to jest kwestia do doga- Wychowałam się w Zielonej
dania. Ale zmieniłbym fazę play off dla
poszczególnych części tabeli, by kibi- Górze i spędziłam w tym mieście
ce mogli zobaczyć więcej żużlowych najważniejsze, bardzo przyjemne
chwile mojego życia. To tu kształpojedynków.
towała się moja osobowość, tu
Czyli za dwa lata, kiedy nadej- zdałam maturę, tu w moim życiu
dzie czas na zmiany w regulami- pojawił się żużel, którym żyli i żyją
nie, wspólnie zastanowimy się nad mieszkańcy. Moja historia miłości
propozycjami dla zarządu Ekstrali- do speedway’a datuje się na koniec
lat 50... Byłam wtedy w podstagi?
- Chętnie się przyłączę do tego dia- wówce, a mój tato Franciszek Dulogu. Oby tylko była chęć Ekstraligi, dziak był sędzią żużlowym. Kochał
ten sport i zaszczepił tę pasję we
bo na razie to różnie bywa.
mnie. Zabierał mnie na każde zawoMyślisz czasami o żużlowej dy przy ul. Wrocławskiej 69, a ja
byłam z tego niezwykle zadowoloemeryturze?
na. Mama czasem się denerwowa- Jeszcze nie.
ła, że ojciec jest rzadko w domu.
Czy 7 września przebiegniesz z Tato zabierał mnie motorem junakiem także na mecze wyjazdowe,
nami choć część biegu LOTTO?
- Szefie, chętnie bym wziął w tym np. do Gorzowa. Czasem jechaliudział, ale jestem na zawodach z sy- śmy bardzo szybko i już wtedy ponem i też będę chyba kręcił kółka w kochałam motory, szybkość i adrenalinę. Przyznam, że moim ulubieńKisielinie.
cem był żużlowiec o nazwisku PtaUważaj na siebie, bo 8 września szek, podkochiwałam się w nim.
Kiedy wyjechałam w świat, żużel
mamy rewanż z Unią Tarnów.
- Jestem gotowy, by wspólnie z został w moim sercu, ale nie miałam na niego czasu. Moja miłość do
chłopakami w nim zwyciężyć.
Stelmetu Falubazu i Zielonej Góry
odnowiła się po latach. Kilka lat teDziękuję.
mu poznałam Roberta Dowhana,
Za pomoc w realizacji sesji zdjęcio- który opowiadał mi o żużlu, o osiąwej dziękujemy dyrektorowi Aeroklubu gnięciach, o planach klubu i drużyZiemi Lubuskiej Arturowi Haładynowi ny i tak moje wspomnienia wróci-
Ale zawsze wam kibicowałem. Już
bardzo męczyło mnie to, że Zielona
Góra awansowała i spadała, brakowało jej sił, by się utrzymać w Ekstralidze. A przecież była na tyle mocna,
by awansować z pierwszej ligi. Balansowanie na pograniczu tych lig nie
było ciekawe. Przyjeżdżałem często
do Zielonej Góry i ze smutkiem patrzyłem na rozgrywane mecze. Nawet, jak pojawiałem się jako gość z
drużyny bydgoskiej czy toruńskiej zawsze na trybunach było mnóstwo ludzi. Nie wszyscy mi kibicowali, wiadomo, że z racji mojej, wtedy jeszcze innej, przynależności klubowej, ale zawsze w sercu miałem smutek, że klub
zielonogórski nie może się wznieść
wyżej. Dopingowałem zawodników,
śledziłem, jakie ruchy kadrowe są podejmowane, kto jeździ, jaki jest tor,
co się zmienia. Nie napawało to wtedy optymizmem. Szczerze mówiąc,
miałem moment, że się poddałem.
Przestałem wierzyć, że Zielona Góra
znów zaistnieje, jeszcze za mojej
sportowej kadencji. Ale w 2003 czy
2004 roku mój wieloletni sponsor,
szef firmy Pentel pan Marek Stachowicz powiedział: Ja i tak czuję, że Ty
wylądujesz w Zielonej Górze. Mówię
mu: Co Ty, Marek! Zobacz, jak to tam
ły. Robert, wspólnie z obecnym
prezesem ZKŻ-u Markiem Jankowskim, zapraszają mnie na mecze,
dzwonią z informacjami na temat
naszej drużyny. Jestem im
wdzięczna, że na nowo obudzili we
mnie miłość do żużla i jestem dzięki m.in. nim na bieżąco w tym sporcie. Jak tylko mam czas i sytuacja
pozwala, przyjeżdżam na mecze.
Odwiedziny stadionu, po którym
biegałam za tatą jaka mało dziewczynka, to wielki sentyment. Jestem i będę wierna Stelmetowi Falubazowi, trzymam za nich kciuki
gdziekolwiek odbywa się mecz.
Moje córki niestety nie interesują
się żużlem, ale na mecze do Zielonej Góry zabieram ze sobą siostrę
lub znajomych, którym staram się
tego bakcyla zaszczepić. W tym
sezonie mamy, moim zdaniem, fantastyczną ekipę i zasługujemy na
medal. To młodzi, a zarazem doświadczeni zawodnicy, w których
bardzo mocno wierzę. Liczę, że 8
września z Unią Tarnów zwyciężymy 6 punktami. Żałuję tylko, że nie
zobaczę tego pojedynku z trybun,
ale z pewnością będę śledzić relację w telewizji czy internecie. Do
boju Stelmet Falubaz, poradzicie
sobie śpiewająco, jestem z wami,
Ula Dudziak!
(dg)
6
reklamy
sobota/niedziela 7/8 września 2013 | tylko falubaz
tylko falubaz | sobota/niedziela 7/8 września 2013
7
Talenty zielonogórskiego żużla:
ten sport trzeba kochać
Na pierwszy mecz żużlowy zabrał ich pan Tomasz, ojciec Oskara.
Adrenalina, szybkość, emocje sprawiły, że chłopcy chcieli nie tylko kibicować żużlowcom, sami zapragnęli nimi zostać, dlatego pan Tomek od trzech lat już nie ma wyjścia - regularnie przywozi ich na
treningi. Pomimo wielu trudności
czasowych, logistycznych oraz finansowych robi to z przyjemnością
bo wie, że warto w tych chłopców
zainwestować.
Uśmiechnięty, niebieskooki
blondyn, nieśmiały. Chciałby być
jak Jarek Hampel. Motory, treningi, ryk silników to jest to co
kocha. Podczas rozmowy o treningach, żużlu, rozświetlają mu
się oczy, spojrzenie nabiera blasku. O babci i wujku mówi z
przejęciem w głosie i wdzięcznością za to, że przy nim są...
Arek Potoniec, 16 lat. - Trenuję trzeci rok w zielonogórskiej
szkółce żużlowej. Od wielu lat
mam motor crossowy, gdyż trenuję cross od 6 roku życia. Pamiętam rok 2009: mecz ówczesnego
Falubazu z Gdańskiem. Wujek zabrał mnie na stadion i wtedy zakochałem się w tym sporcie. Chcę
być żużlowcem, bo uwielbiam czuć
adrenalinę, nie boję się szybkości,
upadków. Moim marzeniem jest
dostać się do składu Stelmetu Falubazu. Na treningi do Zielonej Góry przywozi mnie wujek Tomek. On
jest moim wsparciem i opiekunem. Moi rodzice pracują i mieszkają w Niemczech od dawna, nie
ma ich na miejscu. Niestety, nie
mam w nich wsparcia. Wychowuje mnie babcia, która wspólnie z
wujkiem jest przy mnie w każdej
sytuacji. Zawsze, gdy wracam z
treningu, stoi w drzwiach lub
oknie i patrzy, czy wróciłem cały i
zdrowy, bez gipsu. Obawia się o
mnie, ale pozwala mi jeździć. Cie-
reklama
fot. Michał Kociński
Arek i Oskar Potoniec - obaj
ambitni, odważni i zakochani w
czarnym sporcie. Kuzyni, przyjaciele od dziecka, zżyci jak bracia. Są na początku drogi, która
brutalnie może skończyć się
każdego dnia, ale wierzą i marzą... o wystąpieniu w składzie
Stelmetu Falubazu, a nawet
zwycięstwie w cyklu Grand
Prix.
Arek Potoniec zdał we wtorek egzamin na licencję żużlową
szy się, że mam pasję i ją pielęgnuję. Babcia lubi żużel, choć nie
była na meczu. Kiedyś na treningu
przy ul. Wrocławskiej obserwowała, jak trenuję. Wujek nie jest moim mechanikiem. Po prostu pomaga, doradza, motywuje, a korzystam z usług mechanika klubowego. Dobrze mi się trenuje w zielonogórskiej szkółce. Z trenerem
Andrzejem Huszczą mam świetny
kontakt. Ekipa się zmienia, jedni
przychodzą, inni odchodzą. Kamil
Merena jest moim najlepszym kolegą ze szkółki. Chwilę jeździłem z
Alexem Zgardzińskim i Oskarem Lisem, Alex jeździ do dziś, Oskar
skończył jazdy. Ten sport trzeba
kochać, ja go kocham. Nie miałem
na szczęście jeszcze złamań i poważniejszych urazów, upadki moje
kończyły się na stłuczeniach i siniakach, oby tak dalej. Moim idolem jest Jarek Hampel, miałem
okazję mijać go i powiedzieć „dzień
dobry”. To wspaniały żużlowiec i
miły człowiek. Mecze naszej drużyny oglądam, śledzę i regularnie
kibicuję z perspektywy adepta
szkółki. Wczuwam się w każdy wyścig i zawodników. Wiem, jak to
jest, jeśli komuś np. nie wyjdzie.
Wierzę, że mi się uda spełnić mo- roz ma wiać z Ada mem, któ ry
je marzenie i trafić do drużyny.
udzielił mi kilku rad w kwestii sylwetki, czy techniki jazdy. Ze szkółJeszcze dziecko z twarzy, z ki koleguję się z Kamilem Mereną,
postury, ale plany i cele ma kon- Pawłem Kurowskim i oczywiście
kretne. Niejeden dorosły szuka trzymam z kuzynem Arkiem. Mam
drogi, a on już wie, że chce być dopiero 12 lat i jest mi ciężko, ale
żużlowcem i zdobywać tytuły. staram się. Treningi, przygotowa90 km z domu na trening i z po- nie motoru itp. są dla mnie więkwrotem nie są dla niego prze- szym wysiłkiem niż dla moich starszkodą. Tym bardziej w towa- szych kolegów ze szkółki, ale będę
rzystwie kochanego taty i kuzy- walczył. Gdyby nie tato, bym nie
na, który jest jak brat...
jeździł. On zachęca, motywuje,
tłu ma czy, wspie ra, a przede
Oskar Potoniec, 12 lat. - Tre- wszystkim poświęca dużo czasu i
nuję w naszej żużlowej szkółce od pieniędzy na realizowanie mojej i
roku, ale przyjeżdżam z kuzynem kuzyna pasji. Atmosfera w szkółce
Arkiem na stadion przy ul. Wro- jest wręcz rodzinna. Traktujemy
cławskiej od trzech lat. Korzy- się jak bracia, a Andrzej Huszcza
stam z motoru klubowego, a tata jest jakby naszym ojcem. Chciałjest jakby moim menedżerem - bym wystartować w Enea Ekstraprzywozi mnie, pomaga. Tak, jak lidze, zdobyć z drużyną Mistrza
wspomniał kuzyn, 2009 rok był Polski. Nie miałem jeszcze więkbardzo ważny, bo wtedy zakocha- szych kontuzji, choć raz przestrałem się w żużlu. Lubię jeździć na szyłem się na kilka dni po tym, jak
motorze i podobnie jak kuzyn od „przeleciałem” przez kierownicę.
kilku lat jeżdżę na crossie. Mamy Mam wiele marzeń i nadziei zwiąblisko do lasu, więc jak tylko jest zanych z żużlem. Liczę, że uda mi
okazja, wybieramy się tam z mo- się je zrealizować, długa droga
torami. Moim idolem jest Adam przede mną...
Strzelec, Jarek Hampel i Greg
Hancock. Kilka razy miałem okazję
Dominika Getman
Pierwszy sezon
w Lidze Okręgowej
KSF zaczął pierwszy sezon w
Lidze Okręgowej z nadzieją, że jako beniaminkowi uda się mu włączyć do walki o kolejny awans.
Przed sezonem w drużynie doszło
do kliku zmian, w tym tej najważniejszej - odejścia trenera Przemka
Adamczaka. Jego decyzja, podyktowana względami osobistymi, zmusiła
kierownictwo do poszukiwań nowego
szkoleniowca i piłkarza, który uzupełni lukę na środku obrony, której
Przemek był filarem. - Kilku trenerów
było zainteresowanych naszą ofertą.
Jednak ze względu na zobowiązania
w innych klubach, nie mogli się już
zdecydować na piłkarski Falubaz. Do
rozmów mamy wrócić po sezonie mówi prezes KSF Michał Rzeczycki.
Ostatecznie nowym trenerem został
Jarosław Miś, a jego asystentem
Mateusz Bień. Planowano też kilka
wzmocnień i wybrano czterech zawodników: Pawła Wojtysiaka, Łukasza Sobczaka, Wojtka Pabicha z trzecioligowej Pogoni Świebodzin oraz
Rafała Rybarczyka z UKP Zielona Góra. Okres sparingowy nie był zbyt
udany pod względem wyników, ale na
pewno pożyteczny, bo gra toczyła się
głównie z zespołami z wyższych lig.
KSF najpierw przegrał w Zbąszynku z
Syreną 1-5, wygrał w Czerwieńsku z
Piastem 6-1, pokonał w Płotach
miejscowy Start 4-3 i poniósł dwie
kolejne porażki: z Arką Nowa Sól 0-2
i Dębem Przybyszów 0-4.
Carina Gubin - KSF 3-0
Inauguracja ligi wypadła w Gubinie z doświadczonym zespołem z
Wojciechem Winogradem na środku
obrony. KSF nastawienie miał bojowe, ale po 15 minutach, po golu dla
miejscowych (niestety z metrowego spalonego), z chłopaków zeszło
powietrze. Zagrali słabe spotkanie,
częściej kłócąc się ze sobą czy dyskutując z arbitrem, niż stwarzając
zagrożenie pod bramką gubinian.
Premiership, niech żałuje, że nie był
na pierwszym meczu KSF-u przy ul.
Wyspiańskiego. Zaczęło się od gola i
pełnej kontroli gry, choć kilka niewykorzystanych stuprocentowych sytuacji bramkowych, sprawiło, że goście byli ciągle w kontakcie. W 44
minucie bramkarz Miłosz Sienkiewicz interweniował przed polem karnym w sytuacji sam na sam, nie trafił w piłkę i zobaczył czerwoną kartkę, a KSF musiał grać do końca w
osłabieniu. Przerwę wykorzystali goście z Bobrownik, którzy w 52 minucie prowadzili 2-1, po chwili mogli
strzelić 3 gola, jednak naszego
bramkarza uratowała poprzeczka.
Po chwilowym szoku KSF, mimo gry
w dziesiątkę, zaczął przeważać. W
77 minucie pięknie trafił Paweł Wojtysiak. 6 minut później po ręce
obrońcy gości w polu karnym, „11”
nie wykorzystał czołowy strzelec
Krzysztof Marczak, ale 4 minuty
później Łapa zrehabilitował się i
strzałem głową po dośrodkowaniu z
rzutu rożnego dał naszej drużynie
wygraną.
Błękitni Ołobok - KSF 1-1
KSF jechał do Ołoboku podtrzymać zwycięską passę, ale miejscowi
pokazali charakter. Mecz trzymał w
napięciu, a wynik pozostawał sprawą otwartą do ostatniego gwizdka.
Po pierwszej bezbramkowej połowie, do ataku przystąpili Błękitni i
dobrą grę uwieńczyli golem Józefa
Sekuły w 60 minucie. Na szczęście
4 minuty później wyrównał Andrzej
Dorniak. Wynik nie zmienił się do
końca, mimo kilku stuprocentowych
sytuacji strzeleckich z obu stron.
KSF - Sokół Dąbrówka Wlkp.
4-0
Drugi mecz na własnym boisku i
choć wynik sugeruje łatwe spotkanie, w rzeczywistości tak nie było.
Gdy bramkę strzelił Krzysztof Marczak, wydawało się, że kolejne gole
Modrzew Modrzyca - KSF 1-6 są kwestią minut. Mało brakowało,
Po fatalnej inauguracji piłkarze po- a padłby gol wyrównujący, lecz
jechali do Modrzycy na mecz z Mo- dwukrotnie fantastycznie bronił Midrzewiem. KSF zagrał mądrze, wyko- łosz Sienkiewicz. W ostatnich 13
rzystując wiele sytuacji do zdobycia minutach udało się strzelić 3 kolejgoli. Pierwszego zza „16” strzelił Mi- ne gole i wygrać.
chał Kroczek, potem szalał duet Andrzej Dorniak i Krzysztof Marczak.
Sobota 7 września, godz.
Ten pierwszy zdobył hat-tricka (w 16.00 - Odra Nietków - KSF
tym piękną bramkę z przewrotki), a
Piłkarze KSF-u rozegrają kolejny
Łapa trafił 2 razy. Modrzew odpo- mecz, po raz pierwszy jako lider liwiedział golem w ostatniej minucie i gi! Dużyna z Nietkowa zajmuje drupierwsze 3 punkty w nowym sezonie gą pozycję, więc szykuje się prawstały się faktem.
dziwy ligowy hit. Nasi zawodnicy
będą potrzebowali wsparcia, dlateKSF - Amator Bobrowniki 3-2 go zapraszamy do Nietkowa w raJeśli komuś się wydaje, że piłkar- mach rozgrzewki przed niedzielnym
skie horrory można oglądać tylko w półfinałem z Unią Tarnów. (mg)
8
reklama
sobota/niedziela 7/8 września 2013 | tylko falubaz

Podobne dokumenty