Robert Dowhan i PePe: Emerytura? Jeszcze nie teraz.
Transkrypt
Robert Dowhan i PePe: Emerytura? Jeszcze nie teraz.
Talenty zielonogórskiego żużla Arek i Oskar Potoniec – obaj ambitni, odważni i zakochani w czarnym sporcie. Są na początku drogi, która brutalnie może skończyć się każdego dnia, ale wierzą i marzą o występie w składzie Stelmetu Falubazu, a nawet o zwycięstwie w Grand Prix. >>7 vs. 8 września, SPAR Arena, godz. 18.45 nr 09(32)/2013 sobota niedziela 07/08.09.13 reklama dodatek klubowy fot. Michał Kociński Robert Dowhan i PePe: Emerytura? Jeszcze nie teraz. >>4 i 5 reklama 2 sobota/niedziela 7/8 września 2013 | tylko falubaz 20 runda DMP 8.09.2013 (niedziela) Unia Tarnów vs Fot. Krzysztof Tokarski Fot. Michał Kociński Stelmet Falubaz Zielona Góra Jurgen Ehmke 49:41 Patryk Dudek 48:42 WYNIKI RUNDY ZASADNICZEJ M Pkt +/- 1 Stelmet Falubaz 18 34 +133 2 Dospel Włókniarz 18 30 +75 3 Unibax Toruń 18 29 +103 4 Unia Tarnów 18 25 +42 5 Stal Gorzów 18 24 +61 6 Fogo Unia Leszno 18 22 +68 7 Betard Sparta 18 19 -30 8 PGE Marma Rzeszów 18 18 -104 9 składywęgla.pl Polonia 18 13 -131 10 Lechma Start Gniezno 18 8 -217 Stelmet Falubaz osiągnął bardzo dobry wynik w Tarnowie, choć w pewnym momencie wydawało się, że nie będzie wesoło. Na szczęście biegi nominowane to popis najsilniejszych zawodników Rafała Dobruckiego, dzięki czemu do odrobienia są tylko cztery punkty. Pamiętać jednak trzeba, że to Tarnów na tę chwilę jest w finale, a do końca półfinału zostało jeszcze 15 biegów. W niedzielę mocną grupą wybieramy się z Berlina dopingować Wasz zespół i liczymy, że tak jak w Bundeslidze, tak w Polsce, Stelmet Falubaz pojedzie w finale. Nasze mecze finałowe z AC Landshut odbędą się prawdopodobnie 3 października w Berlinie i dzień później w Bawarii. Mocno liczymy na to, że kibice z Zielonej Góry przyjadą do Wolfslake w jeszcze lepszej liczbie niż ostatnio i będą trzymać kciuki za nasz team. Podkreślić należy, że to nasz pierwszy wspólny sezon pod szyldem Wolfslake Falubaz Berlin i od razu mamy finał! Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że po perypetiach, które mieliśmy w Wolfslake, powróciliśmy do ligowej rywalizacji w Niemczech i to od razu na wysokim poziomie. Przed nami jeszcze bardzo dużo pracy, ale wszyscy wierzymy, że uda się nam odbudować żużel w Niemczech, a dzięki naszej współpracy ze Stelmetem Falubazem możemy to robić z dobrym skutkiem. (mg) Fot. Krzysztof Tokarski tylko falubaz poleca Cztery punkty straty w pierwszym meczu to nie jest dużo, szczególnie, że w międzyczasie strata wynosiła 12 oczek. W tym kontekście wynik wywieziony z Tarnowa nas cieszy. Jeśli chodzi o warunki torowe, to były one bardzo podobne do tych z zawodów czerwcowych. Jednak padający deszcz trochę pokrzyżował plany gospodarzom, dzięki temu my mieliśmy lepsze widowisko. W niedzielę tor w Tarnowie, szczególnie w końcówce, był naszym sprzymierzeńcem. W meczu mieliśmy zarówno wzloty, jak i upadki. Patryk jechał bardzo dobre i bardzo słabe biegi. AJ jechał słabo na początku, ale dramatyczna zmiana w motocyklu spowodowała, że jakoś zaczęło to funkcjonować. Duże słowa podziękowania należą się Jarkowi, bo po upadku czuł się fatalnie. Było nawet zagrożenie, że w tym spotkaniu więcej nie pojedzie. Jarek w trakcie zawodów pluł krwią i nie do końca byliśmy pewni, czy to jakiś uraz języka, czy coś poważniejszego. Czuł się jednak na tyle dobrze, żeby wystąpić dalej i pojechał reklama wydawca i redakcja dodatku „Tylko Falubaz”: Zielonogórski Klub Żużlowy, 65-218 Zielona Góra, ul. Wrocławska 69, telefon 68 453 89 11 redaktor naczelny: Marek Jankowski, [email protected] redaguje zespół w składzie: Małgorzata Dobrowolska, Zbigniew Dynowicz, Tomasz Gawałkiewicz, Dominika Getman, Tomasz Groński, Marcin Grygier, Tomasz Kabza, Kamil Kawicki, Michał Kociński, Doman Nowakowski, Tomasz Lis oraz Maciej Sępski reklama: Patryk Hilmantel 531 22 33 31, Tomasz Matyszczak 733 92 23 33 drukarnia: 65-737 Zielona Góra, ul. Trasa Północna 14 Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i reklam, nie zwraca niezamówionych tekstów i zdjęć, zastrzega sobie prawo do zmiany, skracania otrzymanych teksów i zmiany ich tytułów. Dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikowanych w dodatku „Tylko Falubaz” jest zabronione bez zgody ZKŻ SSA. Treści i opinie wyrażone w nieregularniku „Tylko Falubaz” nie muszą być zgodne ze stanowiskiem ZKŻ SSA. W Tarnowie zrealizowaliśmy nasze założenia. Nie mogliśmy przegrać tu wysoko, bo ciężko byłoby odrobić straty na naszym torze. Mamy 43 punkty i myślę, że jest to dla nas bardzo dobry wynik. Oczywiście, nie oznacza to jeszcze, że znaleźliśmy się w finale. Przed nami ciężka walka w Zielonej Górze. W rundzie zasadniczej jednak wygraliśmy z Unią i myślę, że znów pokonamy tarnowian. Chyba jakoś mocniej mobilizuję się przed biegami z Jarosławem Hampelem. Może boją się nas rywale. Nie wiem, jak Rafał Dobrucki 50:40 świetne spotkanie. On przed tym pojedynkiem zapowiedział, że mecz jak z 2 czerwca się nie powtórzy. I tak się stało. Pochwalić należy wszystkich chłopaków. Tarnów to ciężki teren do jazdy. Kilka punktów mógł też dorzucić Jonas, ale mu się nie udało. Nikt nie spodziewał się, że tak dramatycznie słabo pojedzie, tym bardziej po piątkowym sukcesie w Szwecji. Myślałem, że będzie lepiej. Z postawy drugiej linii nie jestem do końca zadowolony. Zmiany taktycznie także nie przyniosły nam żadnego efektu, bo wszystkie poszły w powietrze. To już półfinał Ekstraligi i wyreżyserować cokolwiek jest bardzo trudno, bo wszystko się może zdarzyć. Atmosfera w zespole cały czas była bojowa i napięta. Nawet przy 12 punktach straty nadal widziałem ducha w zespole. Spotkaliśmy się w trakcie przerwy i nawzajem mobilizowaliśmy. To nas jeszcze bardziej nakręcało, co cieszy w kontekście następnych spotkań. Teraz skupiamy się nad tym, co przed nami i przygotowujemy jak najlepiej. (mk) to dokładniej wytłumaczyć. Wiem, że nasze biegi są przeważnie wygrywane i to jest najważniejsze. Co do mojego wyniku, to jest jakiś progres. W niedzielę dużo zmieniało się na torze i w motocyklach. Ten występ pomoże mi przygotować się do sobotniego finału Mistrzostw Polski Juniorów. Po dwóch tygodniach przerwy jest u mnie całkiem dobrze. To mnie cieszy, bo czeka mnie bardzo ciężki miesiąc. Mam zaplanowanych kilka finałów i chciałbym się w nich dobrze zaprezentować. (mk) Fot. Dominika Getman Drużyna Kwestia zwycięstwa będzie leżała po stronie Stelmetu Falubazu Zielona Góra, bo na własnym torze nasza drużyna jeździ bardzo dobrze. Mamy czterech liderów w zespole, jeżeli oni zrobią swoje, a wierzę w nich, to o wynik nie należy się martwić. Do tego liczę, że druga linia też się postara i dołoży kilka cennych punktów, które w rezultacie przełożą się na zwycięstwo. W drużynie gości liderzy: Maciej Janowski, Janusz Kołodziej, Leon Madsen mogą pojechać dobrze. Zagadką jest Martin Vaculik, bo jeździ w kratkę: raz dobrze, raz źle, choć jak wiem z doświadczenia, na naszym torze jeździ słabo. Liczę, że będzie to przede wszystkim piękny pojedynek w duchu zdrowej ry- Jarosław Paradziński 50:40 walizacji bez upadków, defektów i wykluczeń. Ciekawie zapowiada się ten mecz również od strony trenerskiej, bo z jednej strony doświadczony Marek Cieślak, z drugiej młody, ambitny jego były zawodnik Rafał Dobrucki, którego strategia mam nadzieję - będzie z korzyścią dla nas. Z powodu kontuzji nogi będę niestety wspierał naszą drużynę przed telewizorem, ale jak tylko mogę, chodzę na mecze na SPAR Arenie z moimi dwoma synami. Obaj uwielbiają motory, żużel, należą do szkółki żużlowej, bo mają speedway we krwi. Mój teść jest byłym zawodnikiem Falubazu, to właśnie dziadek zaszczepił w moich synach tę pasję. (dg) Miłosz Sienkiewicz Fot. Michał Kociński M Play offy to zawsze najbardziej emocjonujące mecze w sezonie, tak było i tym razem w Tarnowie. Przed meczem wiele osób obawiało się, że pojedziemy tak słabo, jak w rundzie zasadniczej, natomiast ja byłem dobrej myśli i wiedziałem, że może być tylko lepiej. Szczególnie, jeżeli chodziło o formę, a co za tym idzie - punkty naszych liderów. Wracający po kontuzji AJ również jest na fali wznoszącej. Z przebiegu całego spotkania jestem bardzo zadowolony. Choć przegrywaliśmy już 12-nastoma punktami pokazaliśmy, że potrafimy się podnieść i zniwelować przewagę do 4 punk- 50:40 tów. Oprócz bardzo słabego Jonasa, każdy zasługuje na słowa pochwały za walkę do samego końca. Mam nadzieję, że w meczu u nas za Davidssona pojedzie nasz wychowanek Alex Zgardziński, który zasługuje na szansę występu w tym spotkaniu. Przed rewanżem jestem optymistą, ale wiem, że rywala nie należy nigdy lekceważyć, trzeba być naprawdę mocno zmotywowanym i skoncentrowanym na tym spotkaniu. W piłkarskiej sekcji Falubazu idzie nam coraz lepiej. Na tę chwilę jesteśmy liderem ligi okręgowej i wierzę, że nie zmieni się to już do końca sezonu. (mk) tylko falubaz | sobota/niedziela 7/8 września 2013 3 Sukces, czyli srebro to też miejsce w czołówce Sezon 2010 Nie brakowało obaw, iż po osiągnięciu w 2009 roku najwyższego celu wieloletnia współpraca z firmą Kronopol zakończy się w sposób naturalny i zrozumiały. Profesjonaliści i maksymaliści zawsze upatrzą, wręcz upolują sobie jakiś cel. Zawsze przecież można… zawalczyć o obronę tytułu mistrzowskiego i dzierżyć złote medale przez dwa lata z rzędu. W sporcie truizmem jest bowiem twierdzenie, iż łatwiej zdobyć tytuł mistrzowski niż go obronić. Przed sezonem 2010 została podpisana kolejna umowa o sponsoring strategiczny! Przed sezonem 2010 w zespole Falubazu doszło do bardzo ważnej zmiany personalnej. Dotychczasowy kapitan Grzegorz Walasek nie znalazł porozumienia z władzami klubu i wybrał pracodawcę w Bydgoszczy. Prezes Robert Dowhan szybko przejrzał, co szykuje się na rynku transferowym, jaką strategię przyjmie Polonia, więc został zmuszony poszukać alternatywy. A, że nie za dobrze wiodło się w Częstochowie i zainteresowany wypożyczeniem był znakomity, charyzmatyczny Greg Hancock, to… już pewnego grudniowego ranka 2009 roku prezes Dowhan i trener Piotr Żyto wsiedli w Berlinie w samolot do Sztokholmu, by spotkać się z mieszkającym w tym rejonie Szwecji Amerykaninem. Efektem było to, że jeszcze przed Bożym Narodzeniem jeden z najlepszych i najbardziej utytułowanych zawodników na świecie zameldował się w Zielonej Górze, by w Hotelu Ruben podpisać kontrakt na starty w Falubazie! Ze sportowego punktu widzenia siła i model drużyny nie zmieniły się, gdyż miejsce jednego z liderów zajął następny, a systematyczne postępy czynili juniorzy, do których dołączył młodziutki Rosjanin Alexander Loktaev. Drugą linię na mocy kilkuletnich kontraktów stanowili Skandynawowie Fredrik Lindgren i Niels Kristian zdjęcia Tomasz Groński Zdobycie w sezonie 2009 złotego medalu spowodowało, że celem na kolejne rozgrywki było utrzymanie miejsca w ścisłej krajowej czołówce, czyli lokata na podium. W sporcie bardzo trudno jednak dokonuje się tej sztuki. Drużynie Falubazu, którą już po raz siódmy wspierała firma Kronopol ta sztuka się udała. Z wielu powodów nie było to jednak zadanie łatwe… Iversen. Nowym kapitanem został w sposób naturalny Piotr Protasiewicz. Hegemonię w lidze zapowiadała Unia Leszno, która zmontowała bardzo silny skład. Tak też się stało, lecz Falubaz nie poddał się do końca. Emocjonujące derby Początek sezonu był jednak bardzo trudny. W związku z trwającym remontem pierwszego łuku na zielonogórskim stadionie Falubaz nie miał możliwości trenowania na swoim torze, kilka inauguracyjnych spotkań rozegrał na wyjeździe i pierwsze zwycięstwo odniósł dopiero w szóstej rundzie, 16 maja nad Stalą Gorzów. Szybko okazało się, że zabraknie czasu na pościg za rywalami w tabeli. Rundę zasadniczą zielonogórzanie zakończyli dopiero na piątym miejscu. Trener Piotr Żyto podkreślał jednak, że formę buduje dopiero na play-offy. Liderzy nie zawodzili, a Greg Hancock i Piotr Protasiewicz byli bardzo groźni dla rywali. Niezły sezon miał zawodnik drugiej linii, choć o ogromnym potencjale, Fredrik Lindgren. Coraz lepiej radził sobie Grzegorz Zengota i Patryk Dudek. Nadchodził ćwierćfinał Ekstraligi, a w nim… ponownie nadjeżdżała gorzowska Stal. Po pierwszym meczu w Zielonej Górze Falubaz miał „tylko” cztery punkty zaliczki po zwycięstwie 47:43. Mogło bowiem okazać się, że w dwumeczach bywa to paradoksalnie bardzo dużo. Wielu fachowców wskazywało na awans Stali Gorzów, rewanż miał być formalnością, ze strony przeciwnej jeszcze w dniu pierwszego meczu w Zielonej Górze słychać było okrzyki zadowolenia „mamy ich”, a Falubaz pojechał do Gorzowa i… wygrał 46:43!!! Po prostu play offy rządzą się swoimi prawami. Choć Tomasz Gollob zdobył 18 punktów, to Falubaz był monolitem, gdyż sześciu zawodników zdobywało punkty w przedziale 5-11, a liderami zespołu byli Piotr Protasiewicz i Rafał Dobrucki. Falubaz już był w półfinale i to z najlepszym bilansem spośród wszystkich zespołów, gdyż jako jedyny wygrał oba spotkania! Tam czekała zawsze niewygodna ekipa Betardu Wrocław. W pierwszym pojedynku w Zielonej Górze Falubaz wypracował tylko (a może aż) osiem punktów przewagi, którą trzeba było obro- nić w rewanżu. Tak też się stało! Z 2010 i tak było znaczącym osią„niczego” urodził się sukces, czyli gnięciem, gdyż Unia generalnie po co najmniej srebrny medal! prostu „miażdżyła” od początku swoich spotkań. W deszczowym Prestiżowy finał IMP rewanżu w Lesznie gospodarze potwierdzili swoją całoroczną supreRemis we Wrocławiu (Falubaz mację i zasłużenie sięgnęli po tytuł znowu był bardzo wyrównany, a mistrzowski! Warto również przypięciu zawodników punktowało w pomnieć, że w dniach 18-19 wrzeprzedziale 6-13) dał zielonogórza- śnia 2010 zielonogórski klub był w nom drugi z rzędu Wielki Finał Eks- przeciągu niespełna 24 godzin ortraligi, czyli utrzymanie miejsca w ganizatorem dwóch najbardziej ścisłej krajowej czołówce! Rywal prestiżowych wydarzeń w krajobył jednak znakomity - Unia Leszno. wym żużlu: finału Indywidualnych Rzadko zdarza się, by w danych Mistrzostw Polski, a nazajutrz rozgrywkach jedna drużyna domi- wspomnianego, pierwszego meczu nowała aż tak wyraźnie. W sezonie Wielkiego Finału Ekstraligi. Na tę 2010 tej niełatwej i wyjątkowej pierwszą imprezę, tak jak i na tytuł sztuki dokonała Unia Leszno. W mistrzowski w 2009 roku nasz retamtym czasie nie było silnych na gion czekał aż 18 lat. Patronem, Unię. Gromiła u siebie i na wyjeź- mecenasem i głównym sponsorem dzie niemal każdego rywala, a na finału IMP była firma Kronopol, polskich torach „fruwał” Janusz która doceniła rangę i znaczenie tej Kołodziej. Rywalom tak naprawdę imprezy. Dzięki specjalnie przygopozostawała walka o srebro i miej- towanej oprawie stadionowej, a sce w tabeli tuż za Unią. Tę lokatę także dramaturgii na torze (wygrał zajął właśnie Falubaz Zielona Góra! oczywiście, jak to w 2010 roku JaWielki Finał należał do „Byków”, ale nusz Kołodziej, brąz wywalczył Raw pierwszym meczu w Zielonej Gó- fał Dobrucki, a bardzo poważnej rze do dziesiątego wyścigu był re- kontuzji doznał Tomasz Gapiński), mis i goście osiągnęli przewagę do- do dzisiaj pozostaje ona w pamięci piero w końcówce, co w sezonie wielu kibiców w całym kraju. Nadchodzi nowy trener Srebrny medal oznaczający przecież przynależność do ścisłej krajowej czołówki, w Zielonej Górze oraz w firmie Kronopol przyjęto z dużym zadowoleniem i uznaniem, tym bardziej, że początek rozgrywek był bardzo trudny organizacyjnie, a przez to sportowo. To była dobra pozycja wyjściowa, by w kolejnym sezonie ponownie zaatakować szczyt i spróbować odzyskać tytuł mistrzowski. Media zapowiadały ważną zmianę: na stanowisku trenerskim Piotra Żytę miał zastąpić kontrowersyjny, w niektórych kręgach uznawany za cudotwórcę, ale na pewno bardzo skuteczny Marek Cieślak… Cdn…. Kamil Kawicki Pytanie konkursowe: Jakie były wyniki ćwierćfinałowej rywalizacji Falubazu Zielona Góra i Stali Gorzów w sezonie 2010? Dziesięć osób otrzyma zestawy gadżetów. Na odpowiedzi czekamy: [email protected] 4 sobota/niedziela 7/8 września 2013 | tylko falubaz Z WARSZAWSKIEJ PROWINCJI STELMET FALUBAZ WALCZY DO KOŃCA Ser decz nie gra tu lu ję Unii Tar nów sta nu, w ja kim zna la złem się ostat niej nie dzie li w Mo ści cach po 11 bie gu. Stan ten jest o ty le trud ny do okre śle nia, że gdy bym chciał go uczci wie opi sać, to nikt mi te go nie wy dru ku je… Na swo je uspra wie dli wie nie do dam, że w owym nie wy po wie dzia nym sta nie nie by łem sam: obok sie dzia ła Ho no ra ta (ma ma Pa try ka) - (jesz cze bar dziej spa ni ko wa na ode mnie),… a na do kład kę w tym mo men cie za dzwo nił To mek Lis - no i sam już nie wie dzia łem, ko go mam uspo ka jać naj pierw Ho no ra tę na ży wo, czy Tom ka przez te le fon… Przypominam, że sytuacja wyglądała tak: dwanaście punktów w plecy i trzy „taktyki”, że tak to ujmę, „psu w pewną część ciała”. Ktoś normalny wierzył jeszcze wtedy w sukces? No dobra - zdefiniujmy: czym w tym momencie był dla nas „sukces”? Porażką dziesięcioma punktami? Dwunastoma? Czternastoma? Szło nieuchronnie w stronę dwudziestu,… więc wszelkie „rozkminy” wyglądały mniej więcej w tym klimacie: „no dobra, 38:52 to może i będzie do odrobienia, ale co z ewentualnym 36:54?!” Pa mię tam, że po tym 11 bie gu wy ją ka łem Tom ko wi przez te le fon, że „mu si my li czyć, że spa su je się AJ - no i Pa tryk mo że w koń cu za cznie je chać”, co To mek skwi to wał smęt nie: „czy li trze ba li czyć na cud”… „No trze ba” - od po wie dzia łem, bo co mia łem po wie dzieć? Wia do mo, że ki bic za wsze wie rzy do koń ca. To mek za tem ni by też wie rzył,… ale… ale… ale… A po tem to już wia do mo - kon fet ti i sztucz ne ognie, Kol di w ta śmę, na si w dłu gą, tar no wia nie z so bie zna nych po wo dów uzna li, że ten aku rat mecz ma 13 bie gów (dwa ostat nie to run dy ho no ro we?) - no i To mek do brze po pro wa dził swój po nie dział ko wy pro gram (co w przy pad ku 20-punk to wej po raż ki nie by ło by ta kie pew ne - prze cież po klę skach Stel me tu Fa lu ba zu fa cet ma tyl ko do bę na psy chicz ną re ge ne ra cję…) To co, je ste śmy w fi na le? No cóż… nie chcę przy nu dzać na te mat oczy wi sty, ale chy ba jed nak mu szę: cał kiem nie daw no eki pa z Go rzo wa świę to wa ła „zwy cię ską po raż kę” 43:47 w Zie lo nej Gó rze… i pa mię tam, jak pa trzy li śmy na to ich świę to wa nie z Ra fa łem Do bruc kim - i Ra fał wte dy do mnie: „ja nie wiem, o co im cho dzi - prze cież my w Go rzo wie wy gra my ty le sa mo!” (sło wo ho no ru - tak po wie dział!). Więc - oczy wi ście - na le ży ostroż nie pod cho dzić do „zwy cię skich po ra żek”. Tym nie mniej głę bo ko wie rzę, że w naj bliż szy po nie dzia łek To mek Lis zno wu bę dzie miał faj ny pro gram z wy so ką oglą dal no ścią… PS: Kol di i Pro tas po ko li zji na pierw szym łu ku pa da ją cy so bie w ra mio na w „ge ście wy ba cze nia”. Pięk ny ob ra zek - jak że róż ny od tych z To ru nia, do bę wcze śniej…Tak trzy mać, chło pa ki! O to cho dzi! reklama Nie będzie łatwo, ale pow o mistrzostwo - Piotr, dziś będziesz miał dziennikarza i prezesa w jednej osobie. Zgadzasz - W razie czego odpowiedzi napiszę sobie sam, jeśli Twoje nie bę Takie dialogi na lotnisku w Przylepie nie są codziennością. Po raz pierwszy, specjalnie dla czytelników „Tylko Falubaz” kapitana Stelmetu Falubazu Piotra Protasiewicza przepytywał prezes Robert Dowhan. - To był 2009 rok i wtedy dość nieoczekiwanie udało nam się w finale pokonać toruńskie „Pierniki”. Tym bardziej to było ważne, że dwa lata wcześniej ledwie co utrzymaliśmy w Zielonej Górze Ekstraligę. Robert Dowhan: - Wcześniej mocno bawiłem się w lotnictwo, dużo czasu spędzałem w aeroklubie w Przylepie. Uczestniczyłem w kursach i latałem m.in. tym szybowcem, którym Ty miałeś dziś możliwość polecieć po raz pierwszy. Podejrzewam, że mamy takie same odczucia. Najpierw stwierdziłem, że nigdy więcej nie wsiądę, ale później mnie to wciągnęło. Jak jest u Ciebie? Piotr Protasiewicz: - Nie należę do bojaźliwych, strachliwych osób, ale jak coś, co nie ma silnika wznosi się, odczuwam strach. W tym momencie jestem wystraszony, ale też bardzo zadowolony. To była wielka frajda. Mało rzeczy potrafi mi podnieść adrenalinę, a to szybowanie góra-dół - niesamowite. Wielki szacun, wielkie słowa uznania mam dla ludzi, którzy tym sterują i tym latają. Trzeba być odważnym, by radzić sobie z takimi podniebnymi podróżami. Teraz cieszę się, że wylądowaliśmy. W swojej karierze zdobyłeś wiele mistrzowskich tytułów z innymi klubami, każdy na pewno był zasłużony. Ale jak się walczy o najwyższe trofea dla swojego miasta, kibiców chyba jest inaczej. - DMP w 2009 roku było wyczekiwane od dawna, nawet wymęczone długą walką. Wspólnie w końcu dopięliśmy swego. Mistrzostwo Polski po latach ciężkiej pracy, od maksymalnego dołu na sam szczyt odczuwaliśmy niesamowicie. Radość dla nas i kibiców, którzy czekali na taki rezultat od wielu lat. Ale pamiętam do dziś nasze spotkanie w 2006 roku i nasze cele, które udało się dotrzymać. Pamiętam, jak ciężko jako prezes budowałeś markę klubu, z jakich kłopotów go wydostałeś. Do tych sukcesów też pewnie przywiązujesz wielką wagę i utożsamiasz się z nimi. Powrót po latach jeżdżenia po całej Polsce do kibiców, którzy bardzo czekali na mnie i zdobycie dla nich mistrzostwa to była taka „wisienka na torcie”. Jestem chłopakiem stąd, „przykurzonym chłopakiem”, jak ja to mówię. Chciałem mieć w tym swój udział, dlatego tak zawzięcie o to walczyłem. Niesamowita satysfakcja po pierwszym po powrocie mistrzostwie, nieprzespane przez to noce. Ale później były też kolejne osiągnięcia i bardzo wierzę w to, że w tym roku powalczymy o kolejne mistrzostwo. Nie będzie łatwo, bo stawka jest bardzo wyrównana, ale nigdy w sporcie nie jest łatwo, tym bardziej na poziomie mistrzowskim. Dużo latasz po świecie, ale wrażenia z dzisiejszego lotu są inne niż w odrzutowcu, prawda? Tu od świata oddziela Cię tylko wąska szyba. - Tak bardzo bliski kontakt z naturą daje niesamowite poczucie wolności. Ale dla mnie te wszystkie emocje, widoki jednak były przytłoczone przez nie oszukujmy się - strach. Po raz pierwszy leciałem czymś, co nie ma silnika. Ja, jak słyszę warkot silnika, to się uspokajam. Wiem, że maszyna działa, poleci, wróci. A w szybowcu wszystko jest uzależnione od prądów powietrznych, od pilota, i to celowanie, by dolecieć, nie wpaść w drzewa… Mimo strachu, wrażenie jest Pamiętasz, kto był kapitanem niesamowite…Na dłuższą metę pew- jak w 2009 roku zdobywaliśmy nie, jeśli już ktoś zadurzy się w takim złoto? lataniu, to nie może przestać. - Oczywiście, Grzegorz Walasek Piotrze, pamiętasz jak zdobywaliśmy pierwsze złoto po Twoim powrocie do drużyny? fot. Michał Kociński Doman Nowakowski niezastąpionych. Po odejściu Grzegorza - w 2011 roku - też zdobyliśmy tytuł mistrza Polski już z innymi żużlowcami. Odszedł też Fredek Lindgren, który był bardzo zżyty z naszym zespołem. Czy brakuje mi Grzegorza Walaska? Patrzę na to, co jest teraz. Kibicuję swojej drużynie. Nie jestem od wyboru zawodników, bo tym się zajmuje szefostwo klubu z Tobą na czele. Wydaje mi się, że w tej kwestii moje wewnętrzne odczucie jest najmniej ważne. Nie ma z nami Grzesia Zengoty i Grzegorza Walaska. W świetle zmieniających się przepisów i możliwości zakontraktowania ich w przyszłym roku, byłby to dobry ruch? Czy lepiej nie zmieniać drużyny? - W nowym sezonie wiele się zmieni przez wzgląd na przepisy. Wiadomo, że będzie ośmiodrużynowa Ekstraliga, zniknie KSM, czyli potencjalnie niektóre zespoły mogą być znacznie mocniejsze niż obecnie. Składy się chyba bardziej wyrównają, jeśli chodzi o ten czub, walczący o medale, wzrośnie bardziej poziom sportowy. Ale jeszcze Brakuje Ci go w drużynie? ten sezon się nie skończył. Dopiero - To, co teraz powiem, dotyczy weszliśmy w fazę play-off, czyli tą najwszystkich, mnie także - nie ma ludzi ważniejszą. Absolutnie się jeszcze nie zastanawiałem nad składem, ale z te go co wiem, mamy świetnych zawod ników na wypożyczeniach, którzy do nas wracają. Patryk Dudek przechodz w wiek seniora i jedno miejsce jest dl niego. Nie wyobrażam sobie drużyn bez niego w przyszłym roku z punktu widzenia kibica Stelmetu Falubazu oczywiście kapitana. Skład na przyszł rok jest coraz mocniej zarysowany. Ale to nie ode mnie zależy. Moją pracą jest jak najlepsza jazda, z tego jestem rozliczany. Daję z siebie wszystko choć może nie do końca zawsze się to udaje. Ale już od dłuższego czasu jes ok. Po sezonie, już bardziej do szefo stwa klubu należy decyzja, co zrobić by w drużynie było nie gorzej niż w tym roku. Pamiętasz złote czasy prezesa Morawskiego, a później ogromną przepaść i brak perspektyw. Kibi cowałeś nam jako zawodnik in nych klubów? Wierzyłeś, że przy Twoim udziale stworzymy druży nę, która będzie szósty raz z rzędu w czwórce najlepszych po rundzie zasadniczej? - W ZKŻ się wychowałem i stawia łem pierwsze żużlowe kroki, niestet był taki czas, kiedy musiałem odejść tylko falubaz | sobota/niedziela 7/8 września 2013 5 owalczymy o Poradzicie sobie śpiewająco Wokalistka Urszula Dudziak w cyklu Zawsze razem ze Stelmetem Falubazem z się? - Myślę, że temu podołam. ędą satysfakcjonujące. edo zi la ny u i ły le cą m o, o st oć, m a ą iny yu e aty ć. wygląda. Nie ma szans. Minęło kilka lat i wylądowałem w Zielonej Górze. Marek miał czuja. A teraz wiadomo Stelmet Falubaz to już zupełnie inna marka. Podejrzewam, że 90 procent żużlowców chciałoby tutaj jeździć. fot. Kayax/Krzysztof Opaliński Jesteś zwolennikiem zmian, które wejdą za rok, czyli zmniejszenia liczby drużyn, wyrzucenia KSM? - Pewnie opinie w sprawie tych zmian będą podzielone. Ja zostawiłbym KSM, tylko na wyższym poziomie, by nie zapychać miejsc w drużynach żużlowcami, którzy są w ogóle bez formy, czy jeżdżą na poziomie 22,5 KSM. Rozszerzyłbym też fazę play-off, by meczów było jak najwięcej. Jeśli już Ekstraliga ma być elitarna, tylko z ośmioma drużynami, to niech będzie, to jest kwestia do doga- Wychowałam się w Zielonej dania. Ale zmieniłbym fazę play off dla poszczególnych części tabeli, by kibi- Górze i spędziłam w tym mieście ce mogli zobaczyć więcej żużlowych najważniejsze, bardzo przyjemne chwile mojego życia. To tu kształpojedynków. towała się moja osobowość, tu Czyli za dwa lata, kiedy nadej- zdałam maturę, tu w moim życiu dzie czas na zmiany w regulami- pojawił się żużel, którym żyli i żyją nie, wspólnie zastanowimy się nad mieszkańcy. Moja historia miłości propozycjami dla zarządu Ekstrali- do speedway’a datuje się na koniec lat 50... Byłam wtedy w podstagi? - Chętnie się przyłączę do tego dia- wówce, a mój tato Franciszek Dulogu. Oby tylko była chęć Ekstraligi, dziak był sędzią żużlowym. Kochał ten sport i zaszczepił tę pasję we bo na razie to różnie bywa. mnie. Zabierał mnie na każde zawoMyślisz czasami o żużlowej dy przy ul. Wrocławskiej 69, a ja byłam z tego niezwykle zadowoloemeryturze? na. Mama czasem się denerwowa- Jeszcze nie. ła, że ojciec jest rzadko w domu. Czy 7 września przebiegniesz z Tato zabierał mnie motorem junakiem także na mecze wyjazdowe, nami choć część biegu LOTTO? - Szefie, chętnie bym wziął w tym np. do Gorzowa. Czasem jechaliudział, ale jestem na zawodach z sy- śmy bardzo szybko i już wtedy ponem i też będę chyba kręcił kółka w kochałam motory, szybkość i adrenalinę. Przyznam, że moim ulubieńKisielinie. cem był żużlowiec o nazwisku PtaUważaj na siebie, bo 8 września szek, podkochiwałam się w nim. Kiedy wyjechałam w świat, żużel mamy rewanż z Unią Tarnów. - Jestem gotowy, by wspólnie z został w moim sercu, ale nie miałam na niego czasu. Moja miłość do chłopakami w nim zwyciężyć. Stelmetu Falubazu i Zielonej Góry odnowiła się po latach. Kilka lat teDziękuję. mu poznałam Roberta Dowhana, Za pomoc w realizacji sesji zdjęcio- który opowiadał mi o żużlu, o osiąwej dziękujemy dyrektorowi Aeroklubu gnięciach, o planach klubu i drużyZiemi Lubuskiej Arturowi Haładynowi ny i tak moje wspomnienia wróci- Ale zawsze wam kibicowałem. Już bardzo męczyło mnie to, że Zielona Góra awansowała i spadała, brakowało jej sił, by się utrzymać w Ekstralidze. A przecież była na tyle mocna, by awansować z pierwszej ligi. Balansowanie na pograniczu tych lig nie było ciekawe. Przyjeżdżałem często do Zielonej Góry i ze smutkiem patrzyłem na rozgrywane mecze. Nawet, jak pojawiałem się jako gość z drużyny bydgoskiej czy toruńskiej zawsze na trybunach było mnóstwo ludzi. Nie wszyscy mi kibicowali, wiadomo, że z racji mojej, wtedy jeszcze innej, przynależności klubowej, ale zawsze w sercu miałem smutek, że klub zielonogórski nie może się wznieść wyżej. Dopingowałem zawodników, śledziłem, jakie ruchy kadrowe są podejmowane, kto jeździ, jaki jest tor, co się zmienia. Nie napawało to wtedy optymizmem. Szczerze mówiąc, miałem moment, że się poddałem. Przestałem wierzyć, że Zielona Góra znów zaistnieje, jeszcze za mojej sportowej kadencji. Ale w 2003 czy 2004 roku mój wieloletni sponsor, szef firmy Pentel pan Marek Stachowicz powiedział: Ja i tak czuję, że Ty wylądujesz w Zielonej Górze. Mówię mu: Co Ty, Marek! Zobacz, jak to tam ły. Robert, wspólnie z obecnym prezesem ZKŻ-u Markiem Jankowskim, zapraszają mnie na mecze, dzwonią z informacjami na temat naszej drużyny. Jestem im wdzięczna, że na nowo obudzili we mnie miłość do żużla i jestem dzięki m.in. nim na bieżąco w tym sporcie. Jak tylko mam czas i sytuacja pozwala, przyjeżdżam na mecze. Odwiedziny stadionu, po którym biegałam za tatą jaka mało dziewczynka, to wielki sentyment. Jestem i będę wierna Stelmetowi Falubazowi, trzymam za nich kciuki gdziekolwiek odbywa się mecz. Moje córki niestety nie interesują się żużlem, ale na mecze do Zielonej Góry zabieram ze sobą siostrę lub znajomych, którym staram się tego bakcyla zaszczepić. W tym sezonie mamy, moim zdaniem, fantastyczną ekipę i zasługujemy na medal. To młodzi, a zarazem doświadczeni zawodnicy, w których bardzo mocno wierzę. Liczę, że 8 września z Unią Tarnów zwyciężymy 6 punktami. Żałuję tylko, że nie zobaczę tego pojedynku z trybun, ale z pewnością będę śledzić relację w telewizji czy internecie. Do boju Stelmet Falubaz, poradzicie sobie śpiewająco, jestem z wami, Ula Dudziak! (dg) 6 reklamy sobota/niedziela 7/8 września 2013 | tylko falubaz tylko falubaz | sobota/niedziela 7/8 września 2013 7 Talenty zielonogórskiego żużla: ten sport trzeba kochać Na pierwszy mecz żużlowy zabrał ich pan Tomasz, ojciec Oskara. Adrenalina, szybkość, emocje sprawiły, że chłopcy chcieli nie tylko kibicować żużlowcom, sami zapragnęli nimi zostać, dlatego pan Tomek od trzech lat już nie ma wyjścia - regularnie przywozi ich na treningi. Pomimo wielu trudności czasowych, logistycznych oraz finansowych robi to z przyjemnością bo wie, że warto w tych chłopców zainwestować. Uśmiechnięty, niebieskooki blondyn, nieśmiały. Chciałby być jak Jarek Hampel. Motory, treningi, ryk silników to jest to co kocha. Podczas rozmowy o treningach, żużlu, rozświetlają mu się oczy, spojrzenie nabiera blasku. O babci i wujku mówi z przejęciem w głosie i wdzięcznością za to, że przy nim są... Arek Potoniec, 16 lat. - Trenuję trzeci rok w zielonogórskiej szkółce żużlowej. Od wielu lat mam motor crossowy, gdyż trenuję cross od 6 roku życia. Pamiętam rok 2009: mecz ówczesnego Falubazu z Gdańskiem. Wujek zabrał mnie na stadion i wtedy zakochałem się w tym sporcie. Chcę być żużlowcem, bo uwielbiam czuć adrenalinę, nie boję się szybkości, upadków. Moim marzeniem jest dostać się do składu Stelmetu Falubazu. Na treningi do Zielonej Góry przywozi mnie wujek Tomek. On jest moim wsparciem i opiekunem. Moi rodzice pracują i mieszkają w Niemczech od dawna, nie ma ich na miejscu. Niestety, nie mam w nich wsparcia. Wychowuje mnie babcia, która wspólnie z wujkiem jest przy mnie w każdej sytuacji. Zawsze, gdy wracam z treningu, stoi w drzwiach lub oknie i patrzy, czy wróciłem cały i zdrowy, bez gipsu. Obawia się o mnie, ale pozwala mi jeździć. Cie- reklama fot. Michał Kociński Arek i Oskar Potoniec - obaj ambitni, odważni i zakochani w czarnym sporcie. Kuzyni, przyjaciele od dziecka, zżyci jak bracia. Są na początku drogi, która brutalnie może skończyć się każdego dnia, ale wierzą i marzą... o wystąpieniu w składzie Stelmetu Falubazu, a nawet zwycięstwie w cyklu Grand Prix. Arek Potoniec zdał we wtorek egzamin na licencję żużlową szy się, że mam pasję i ją pielęgnuję. Babcia lubi żużel, choć nie była na meczu. Kiedyś na treningu przy ul. Wrocławskiej obserwowała, jak trenuję. Wujek nie jest moim mechanikiem. Po prostu pomaga, doradza, motywuje, a korzystam z usług mechanika klubowego. Dobrze mi się trenuje w zielonogórskiej szkółce. Z trenerem Andrzejem Huszczą mam świetny kontakt. Ekipa się zmienia, jedni przychodzą, inni odchodzą. Kamil Merena jest moim najlepszym kolegą ze szkółki. Chwilę jeździłem z Alexem Zgardzińskim i Oskarem Lisem, Alex jeździ do dziś, Oskar skończył jazdy. Ten sport trzeba kochać, ja go kocham. Nie miałem na szczęście jeszcze złamań i poważniejszych urazów, upadki moje kończyły się na stłuczeniach i siniakach, oby tak dalej. Moim idolem jest Jarek Hampel, miałem okazję mijać go i powiedzieć „dzień dobry”. To wspaniały żużlowiec i miły człowiek. Mecze naszej drużyny oglądam, śledzę i regularnie kibicuję z perspektywy adepta szkółki. Wczuwam się w każdy wyścig i zawodników. Wiem, jak to jest, jeśli komuś np. nie wyjdzie. Wierzę, że mi się uda spełnić mo- roz ma wiać z Ada mem, któ ry je marzenie i trafić do drużyny. udzielił mi kilku rad w kwestii sylwetki, czy techniki jazdy. Ze szkółJeszcze dziecko z twarzy, z ki koleguję się z Kamilem Mereną, postury, ale plany i cele ma kon- Pawłem Kurowskim i oczywiście kretne. Niejeden dorosły szuka trzymam z kuzynem Arkiem. Mam drogi, a on już wie, że chce być dopiero 12 lat i jest mi ciężko, ale żużlowcem i zdobywać tytuły. staram się. Treningi, przygotowa90 km z domu na trening i z po- nie motoru itp. są dla mnie więkwrotem nie są dla niego prze- szym wysiłkiem niż dla moich starszkodą. Tym bardziej w towa- szych kolegów ze szkółki, ale będę rzystwie kochanego taty i kuzy- walczył. Gdyby nie tato, bym nie na, który jest jak brat... jeździł. On zachęca, motywuje, tłu ma czy, wspie ra, a przede Oskar Potoniec, 12 lat. - Tre- wszystkim poświęca dużo czasu i nuję w naszej żużlowej szkółce od pieniędzy na realizowanie mojej i roku, ale przyjeżdżam z kuzynem kuzyna pasji. Atmosfera w szkółce Arkiem na stadion przy ul. Wro- jest wręcz rodzinna. Traktujemy cławskiej od trzech lat. Korzy- się jak bracia, a Andrzej Huszcza stam z motoru klubowego, a tata jest jakby naszym ojcem. Chciałjest jakby moim menedżerem - bym wystartować w Enea Ekstraprzywozi mnie, pomaga. Tak, jak lidze, zdobyć z drużyną Mistrza wspomniał kuzyn, 2009 rok był Polski. Nie miałem jeszcze więkbardzo ważny, bo wtedy zakocha- szych kontuzji, choć raz przestrałem się w żużlu. Lubię jeździć na szyłem się na kilka dni po tym, jak motorze i podobnie jak kuzyn od „przeleciałem” przez kierownicę. kilku lat jeżdżę na crossie. Mamy Mam wiele marzeń i nadziei zwiąblisko do lasu, więc jak tylko jest zanych z żużlem. Liczę, że uda mi okazja, wybieramy się tam z mo- się je zrealizować, długa droga torami. Moim idolem jest Adam przede mną... Strzelec, Jarek Hampel i Greg Hancock. Kilka razy miałem okazję Dominika Getman Pierwszy sezon w Lidze Okręgowej KSF zaczął pierwszy sezon w Lidze Okręgowej z nadzieją, że jako beniaminkowi uda się mu włączyć do walki o kolejny awans. Przed sezonem w drużynie doszło do kliku zmian, w tym tej najważniejszej - odejścia trenera Przemka Adamczaka. Jego decyzja, podyktowana względami osobistymi, zmusiła kierownictwo do poszukiwań nowego szkoleniowca i piłkarza, który uzupełni lukę na środku obrony, której Przemek był filarem. - Kilku trenerów było zainteresowanych naszą ofertą. Jednak ze względu na zobowiązania w innych klubach, nie mogli się już zdecydować na piłkarski Falubaz. Do rozmów mamy wrócić po sezonie mówi prezes KSF Michał Rzeczycki. Ostatecznie nowym trenerem został Jarosław Miś, a jego asystentem Mateusz Bień. Planowano też kilka wzmocnień i wybrano czterech zawodników: Pawła Wojtysiaka, Łukasza Sobczaka, Wojtka Pabicha z trzecioligowej Pogoni Świebodzin oraz Rafała Rybarczyka z UKP Zielona Góra. Okres sparingowy nie był zbyt udany pod względem wyników, ale na pewno pożyteczny, bo gra toczyła się głównie z zespołami z wyższych lig. KSF najpierw przegrał w Zbąszynku z Syreną 1-5, wygrał w Czerwieńsku z Piastem 6-1, pokonał w Płotach miejscowy Start 4-3 i poniósł dwie kolejne porażki: z Arką Nowa Sól 0-2 i Dębem Przybyszów 0-4. Carina Gubin - KSF 3-0 Inauguracja ligi wypadła w Gubinie z doświadczonym zespołem z Wojciechem Winogradem na środku obrony. KSF nastawienie miał bojowe, ale po 15 minutach, po golu dla miejscowych (niestety z metrowego spalonego), z chłopaków zeszło powietrze. Zagrali słabe spotkanie, częściej kłócąc się ze sobą czy dyskutując z arbitrem, niż stwarzając zagrożenie pod bramką gubinian. Premiership, niech żałuje, że nie był na pierwszym meczu KSF-u przy ul. Wyspiańskiego. Zaczęło się od gola i pełnej kontroli gry, choć kilka niewykorzystanych stuprocentowych sytuacji bramkowych, sprawiło, że goście byli ciągle w kontakcie. W 44 minucie bramkarz Miłosz Sienkiewicz interweniował przed polem karnym w sytuacji sam na sam, nie trafił w piłkę i zobaczył czerwoną kartkę, a KSF musiał grać do końca w osłabieniu. Przerwę wykorzystali goście z Bobrownik, którzy w 52 minucie prowadzili 2-1, po chwili mogli strzelić 3 gola, jednak naszego bramkarza uratowała poprzeczka. Po chwilowym szoku KSF, mimo gry w dziesiątkę, zaczął przeważać. W 77 minucie pięknie trafił Paweł Wojtysiak. 6 minut później po ręce obrońcy gości w polu karnym, „11” nie wykorzystał czołowy strzelec Krzysztof Marczak, ale 4 minuty później Łapa zrehabilitował się i strzałem głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego dał naszej drużynie wygraną. Błękitni Ołobok - KSF 1-1 KSF jechał do Ołoboku podtrzymać zwycięską passę, ale miejscowi pokazali charakter. Mecz trzymał w napięciu, a wynik pozostawał sprawą otwartą do ostatniego gwizdka. Po pierwszej bezbramkowej połowie, do ataku przystąpili Błękitni i dobrą grę uwieńczyli golem Józefa Sekuły w 60 minucie. Na szczęście 4 minuty później wyrównał Andrzej Dorniak. Wynik nie zmienił się do końca, mimo kilku stuprocentowych sytuacji strzeleckich z obu stron. KSF - Sokół Dąbrówka Wlkp. 4-0 Drugi mecz na własnym boisku i choć wynik sugeruje łatwe spotkanie, w rzeczywistości tak nie było. Gdy bramkę strzelił Krzysztof Marczak, wydawało się, że kolejne gole Modrzew Modrzyca - KSF 1-6 są kwestią minut. Mało brakowało, Po fatalnej inauguracji piłkarze po- a padłby gol wyrównujący, lecz jechali do Modrzycy na mecz z Mo- dwukrotnie fantastycznie bronił Midrzewiem. KSF zagrał mądrze, wyko- łosz Sienkiewicz. W ostatnich 13 rzystując wiele sytuacji do zdobycia minutach udało się strzelić 3 kolejgoli. Pierwszego zza „16” strzelił Mi- ne gole i wygrać. chał Kroczek, potem szalał duet Andrzej Dorniak i Krzysztof Marczak. Sobota 7 września, godz. Ten pierwszy zdobył hat-tricka (w 16.00 - Odra Nietków - KSF tym piękną bramkę z przewrotki), a Piłkarze KSF-u rozegrają kolejny Łapa trafił 2 razy. Modrzew odpo- mecz, po raz pierwszy jako lider liwiedział golem w ostatniej minucie i gi! Dużyna z Nietkowa zajmuje drupierwsze 3 punkty w nowym sezonie gą pozycję, więc szykuje się prawstały się faktem. dziwy ligowy hit. Nasi zawodnicy będą potrzebowali wsparcia, dlateKSF - Amator Bobrowniki 3-2 go zapraszamy do Nietkowa w raJeśli komuś się wydaje, że piłkar- mach rozgrzewki przed niedzielnym skie horrory można oglądać tylko w półfinałem z Unią Tarnów. (mg) 8 reklama sobota/niedziela 7/8 września 2013 | tylko falubaz