„Bóg nie umarł”- kolejny, stereotypowy, religijny film? Czy może coś
Transkrypt
„Bóg nie umarł”- kolejny, stereotypowy, religijny film? Czy może coś
„Bóg nie umarł”- kolejny, stereotypowy, religijny film? Czy może coś innego? Film „Bóg nie umarł” to najnowsza, kinowa produkcja odnosząca się do spraw religijnych. Reżyser Harold Cronk doskonale pokazał w nim dwa oblicza ludzi: ateistów oraz wierzących. Z początku nie byłam chętna by go zobaczyć, ponieważ nie gustuję w religijnych filmach. Wydają mi się przereklamowane, stereotypowe. Ale teraz nie żałuję. Główną rolę w filmie gra Shane Harper, jako Josh, który sprzeciwia się poglądom profesora filozofii, ateisty. Cała fabuła opiera się na tym, że główny bohater próbuje dowieść swojej racji o istnieniu Boga. W filmie bardzo podoba mi się to, że przedstawia argumenty za i przeciw istnieniu Boga. Nie jest to typowy film, w którym pokazane są banalne przykłady (np. o tym, że ktoś widział cudowne uzdrowienie), ale coś, nad czym trzeba się zastanowić. Dzięki temu daje do myślenia i nie jest on przeznaczony jedynie dla osób wierzących, ale również możemy polecić go tym, którzy nie są przekonani o istnieniu Boga. Każdy z trzech wykładów Josha został przemyślany i dokładnie omówiony, przez co sam widz zagłębia się w dotąd niewytłumaczone tajemnice np. istnienia świata. Zmusza do pewnych refleksji. Dodatkowo w filmie temat Josha i Radissona nie jest jedynym wątkiem. Pojawiają się tam inni bohaterzy, którzy zmierzają się z życiowymi problemami. Poznajemy historię młodej muzułmanki, która po kryjomu przed ojcem poznaje wiarę katolicką i pragnie, aby to Jezus był jej mentorem w życiu; pastora, który gości czarnoskórego misjonarza i pisarki, która dowiaduje się, że ma raka. Bohaterowie poboczni szukają w Bogu jakiegoś wsparcia. Według mnie postaci te urozmaicają film i pokazują, że każdego człowieka - nieważne czy wierzącego czy nie - może spotkać jakaś tragedia. Wszyscy na koniec i tak przekonują się, że Pan ma dla każdego przygotowany plan i go realizuje. Każdy aktor pasował doskonale do przypisanej mu roli. Shane Harper w bardzo dobry sposób odnalazł się w roli studenta, przedstawiając swoje argumentacje. Kevin Sorbo (pewnie dla każdego znany z „Herkulesa”) pokazał się nam w roli profesora i ku mojemu zdziwieniu doskonale odegrał swoją rolę. Wczuł się w rolę ateisty jak i wymagającego, stawiającego na swoim nauczyciela. Muzyka w tym filmie również mi się podobała. Producenci wpadli na wspaniały pomysł, aby „wkręcić” do filmu australijski zespół chrześcijański „Newsboys”, który nadał religijno-nowoczesny nastrój. Dzięki niemu oraz piosenkom śpiewanym przez głównego aktora film zyskał ciekawą ścieżkę dźwiękową. Podsumowując moją wypowiedź, mogę stwierdzić, że film - pomimo bardzo prostej fabuły pokazuje, że nie należy wątpić w istnienie Boga, ale wgłębiać się w ten temat, bo może być to bardzo ciekawe doświadczenie. Alicja Nikodem