tutaj pierwszą stronę
Transkrypt
tutaj pierwszą stronę
Żagle styczeń 2010 przegląd Rejsy niezwykłe Niemożliwe nie istnieje Po zrealizowaniu ekspedycji „Trójbój” – trzy wyprawy na północ: spływ rzeką Ponoj i okrążenie pneumatycznym kajakiem południowej części Półwyspu Kolskiego, przejście gór Mackenzie w Kanadzie oraz przepłynięcie 600 km Kołymą na Syberii w mrozie do minus 50 stopni – postanowiłem zrobić inny „Trójbój”. Tym razem obrałem za cel Australię, gdzie wiatr, piasek i woda są największymi przeciwnikami. Tekst i zdjęcia Marcin Gienieczko Wyjeżdżam do Australii 10 maja 2010 r., aby zrealizować jeden z najbardziej śmiałych projektów mojego życia. Powiązanie eksploracji ze sztuką przetrwania na pustyni oraz ekstremalnego wyczynu na morzu. Wszystko samotnie, licząc tylko na swoje siły. Rozpoczynam 14 maja w australijskim porcie Darwin, skąd zamierzam przejechać rowerem górskim 3 tys. km do aborygeńskiej osady Newman. Stamtąd wynajęty helikopter przerzuci mój rower do Alice Springs na drugą stronę Pustyni Gibsona. Jednocześnie pilot dostarczy wodę na szlak. Ja zamierzam wędrować pieszo 1000 km przez Pustynię Gibsona przez 50 – 60 dni, ciągnąc za sobą specjalnie skonstruowany wózek z całym dobytkiem. Wózek był również wsparciem w trakcie przeprawy przez Pustynię Gibsona dla znanego podróżnika Marka Kamińskiego. To stalowa spawana konstrukcja, w której, aby uzyskać jak najniższą wagę, wykorzystałem rury cienkościenne. Zrezygnowałem z elementów aluminiowych, ponieważ tylko nieznacznie zmniejszyłyby wagę, a zdecydowanie osłabiłyby konstrukcję. Wózek ma koła 26-calowe, takie jak w rowerze górskim, ze wzmacnianymi obręczami przeznaczonymi do dużych obciążeń. Tak zawieszona konstrukcja pozwoli na swobodne omijanie wystających z ziemi kamieni lub korzeni. 12 Później znowu wsiadam na rower i po przejechaniu kolejnych 3 tys. km przez Australię mam zamiar dotrzeć do Sydney. Stamtąd rozpocznę najtrudniejszy etap mojej ekspedycji. Chcę zmierzyć się z legendarną trasą regat Sydney – Hobart. „W tej nazwie jest coś, co nie daje żeglarzowi spokojnie żyć. Sama nazwa jest kusząca” – mówi inż. Bartosz Puchowski z firmy Cree Yacht Design Studio, który projektuje i nadzoruje budowę ,,kosmicznego” kajaka, którym mam zamiar przepłynąć słynną Cieśninę Bassa. „Cieśnina Bassa jest dla żeglarzy jak szczyt K2 dla himalaistów. Jest to najgroźniejszy rejon, przez który prowadzi trasa regat. Miejscowi nazywają ją ,,czarną dziurą”. Może wchłonąć wszystko. Przez cieśninę przebiega prąd z zachodu na wschód. Zderza się on z podążającym wzdłuż wybrzeża drugim prądem, który pędzi w kierunku Sydney. W rezultacie te wody są bardzo niespokojne. W dodatku cieśnina jest płytka, co czyni te wody Żagle | www.zagle.com.pl