Czytaj_dalej_Rozmowa_Nocny_WEaldemar
Transkrypt
Czytaj_dalej_Rozmowa_Nocny_WEaldemar
Tam, gdzie rzeka staje się morzem – rozmowa z Waldemarem Nocnym Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej – mówi znane porzekadło. Każdy z nas ma takie miejsce, gdzie chętnie wraca, gdzie sięga wspomnieniami. Dla byłego wiceprezydenta Gdańska, Waldemara Nocnego, takim miejscem jest Wyspa Sobieszewska. Jak stwierdza, „gdy przekraczam most w Sobieszewie, znajduję się „zagranicą”. Dlaczego? O tym, a także o jednej z książek autora – Kobietach - w rozmowie z Waldemarem Nocnym. Zapraszamy do lektury. Tomasz Czapla: Jest Pan znany jako autor książek poświęconych różnym dzielnicom Gdańska. Tymczasem Kobiety to powrót do Pańskich korzeni pisarskich, czyli beletrystyki. Która rola odpowiada Panu bardziej: badacza czy pisarza? Waldemar Nocny: Zawsze interesowały mnie czasy i przestrzeń, w których żyję. Temu służyły opracowania historyczne – chciałem lepiej poznać dawny świat, mieszkańców, atmosferę miasta, z którym jestem związany. Książki o dzielnicach Gdańska pozwoliły mi później swobodnie odtwarzać zarówno „ducha czasu”, jak i „ducha miejsca” grodu nad Motławą. Podczas przygotowywania publikacji dotyczących Stogów czy Jelitkowa pozyskałem wiele cennych materiałów: wspomnień, relacji, nawet rękopisów. Wszystkie przysłużyły się potem w pracy prozatorskiej. Fascynuje mnie uwikłanie człowieka w ideologie, które odcisnęły bolesne piętno zarówno na dwudziestowiecznej historii Europy Środkowo-Wschodniej, jak i historii Gdańska – nazistowską i komunistyczną. Przez lata zastanawiałem się, jak to możliwe, że bogate, kupieckie miasto, w którym przez stulecia mieszkali ludzie różnych wyznań i narodowości, uległo nazistom. Te rozważania stały się punktem wyjścia do pierwszego tomu Reguły trzech, który opisuje dzieje Gdańska od początku XX wieku do 1945 roku. Jego kontynuacją stał się drugi tom, w którym odtworzyłem lata stalinizmu w Gdańsku. Kolejne książki obejmowały następne okresy historyczne – Do wkrótce jest poświęcona czasom PRL-u, a Kobiety przełomowi ustrojowemu, zapoczątkowanemu wyborami w 1989 roku. Nie są one czymś przypadkowym, stanowią logiczny ciąg będący wyrazem mojej fascynacji Gdańskiem i jego klimatem. W Kobietach stara się pan uchwycić obraz społeczeństwa w momencie zasadniczych przemian – politycznych, gospodarczych i socjalnych. Kobiety obejmują ten specyficzny moment, kiedy zmiany społeczne są teraźniejszością, a historia dosłownie dzieje się na naszych oczach. Przełom 1989 roku otworzył nową kartę, nie tylko polityczną, ale i gospodarczą – to początki wolnego rynku i kapitalizmu. Choć pewna aktorka ogłosiła 4 czerwca koniec komunizmu, był to proces wielodniowy i wielowarstwowy. Przy czym zwykli ludzie często tracili orientację, obserwując przyspieszającą rzeczywistość. Chciałem, aby ta książka pozwoliła czytelnikowi wrócić do tamtych lat i, bogatszemu o swoje doświadczenie, lepiej zorientować się w dynamice ówczesnych zmian. Sytuacja polityczna w Kobietach wpływa na życie niemal każdej postaci, zwłaszcza jednej z bohaterek, która przyjeżdża do Gdańska,…aby się z nim pożegnać. Porywa ją jednak wir przemian historycznych. W jakim stopniu przedstawione w książce wydarzenia są autentyczne? Czy umieścił Pan w niej jakieś wątki autobiograficzne? Impulsem do powstania książki stały się moje rozmowy z mieszkanką ujścia Wisły, która w wieku 14 lat wyjechała do Niemiec. Pozostała jednak w pewnym rozdarciu, nie utożsamiając się w pełni ani z nową, ani ze starą ojczyzną. Jej los, jako reprezentantki „duchowego pogranicza”, stał się podstawą Kobiet, w których znalazły się również wątki dotyczące bezpośrednio autora. Akcja powieści toczy się na terenie ujścia Wisły i Wyspy Sobieszewskiej, w związku z czym umieściłem w niej wiele własnych przeżyć, a także epizodów z życia mego ojca, rybaka. Mieszkam w Świbnie, a mój rodzinny dom został postawiony na wale usypanym z urobku wydobywanego podczas budowy Przekopu Wisły. Jestem emocjonalnie związany z tym regionem i w Kobietach dałem wyraz uczuciom do swojej „małej ojczyzny”. Na okładce Kobiet możemy znaleźć informację, że to „dość przewrotnie, książka o mężczyźnie”. Główny bohater, Piotr, jest jednak otoczony kobietami, w dodatku silnymi osobowościami. Wystarczy wspomnieć jego współpracownicę Paulinę, którą określa jak „żelazną kobietę”. Z drugiej strony mamy bohaterki, którym się w życiu nie powiodło, jak Brendy. Jak w takim kontekście interpretować tytuł powieści? Choć książkową historię widzimy oczami mężczyzny, jest to de facto opowieść o mieszkankach Wyspy Sobieszewskiej. To kobiety o silnych i niełatwych charakterach, które naprzemiennie przyciągają i odrzucają, fascynują i odstręczają. Piotr wciąż odczuwa potrzebę bycia z nimi, nie tylko z powodów sentymentalnych. Przyciąga go ich witalność, która niczym magnes, wpływa na otoczenie. Na wizerunku Złotej Wyspy w powszechnej świadomości silne piętno odcisnęli rybacy i ich losy. Walka z codziennością i utrzymywanie domu spoczywały jednak w rękach kobiet. Rybacy byli silni na morzu, natomiast na lądzie dominowały ich matki, żony i siostry. Tytuł powieści jest skierowany właśnie do nich, stanowi swoiste podziękowanie dla ich pracy, bez której Wyspa nie byłaby taka sama. W jednym z rozdziałów opisuję sylwetki pięciu mieszkanek ujścia Wisły. Ich życie potoczyło się różnie, ale zachowały w sobie pewną dumę i hardość, stawiając czoła przeciwnościom losu. Pierwowzorami tych bohaterek są autentyczne kobiety, którym hartu ducha mógłby pozazdrościć niejeden mężczyzna, nie tylko rybak. Piotr pracuje w redakcji gazety, ale sam język powieści można by określić, jako „dziennikarski”. Stosuje Pan krótkie, urywane zdania, wypowiedzi bohaterów często są zapisywane w mowie pozornie zależnej. Czemu służy taka stylizacja? Wybrałem taki język z dwóch powodów. Po pierwsze, krótkie, zwięzłe zdania pozwalają lepiej „wejść” czytelnikowi w rytm, dynamikę mojej prozy. W ten sposób styl powieści odzwierciedla szybkość przemian ustrojowych, a także zmian w życiu osobistym bohaterów. Poza tym, nie odczuwam potrzeby stosowania w książkach zdań długich, wielokrotnie złożonych. Taka stylizacja nie ułatwia czytelnikowi orientacji w fabule, sprawia raczej, że książka staje się mniej czytelna. Ten „reporterski” język obejmuje nie tylko wydarzenia czy akcję w dosłownym znaczeniu, dotyczy także przemyśleń i refleksji bohaterów. Pozornie są to momenty statyczne fabuły, ale za sprawą krótkich, rytmicznych zdań nabierają wewnętrznej dynamiki. Dzięki temu zyskują „energetyczność”, która jest charakterystyczna dla atmosfery ujścia Wisły. Ważne miejsce w Kobietach zajmuje relacja człowiek - natura. Z jednej strony, przyroda tworzy genius loci, ducha miejsca, z którym identyfikują się postaci. Piotr mówi o Wiśle z nutą pieszczotliwości, niemal jak o kochance. Z drugiej, opisuje Pan królową polskich rzek jako burzliwy żywioł, pochłaniający dziesiątki ludzi. Natura, w tym Wisła, tak jak sobieszewskie kobiety – na przemian fascynuje i przeraża. Wisła jest integralną częścią krajobrazu Wyspy Sobieszewskiej, również w sensie metaforycznym. Jej przejście w morze, zetknięcie się dwóch żywiołów – Wisły i Bałtyku tworzy wspomniany przez Pana klimat miejsca. Jest on niepowtarzalny, ujawnia potęgę przyrody, zjawisko, któremu człowiek musi ulec. Wisła była pierwszym i najważniejszym żywiołem, z którym się zetknąłem. Mieszkałem na wale wiślanym i pierwszy widok, który utkwił mi w pamięci, dotyczył właśnie jej. Towarzyszył mi też przy wstawaniu, gdyż z okna bezpośrednio mogłem zobaczyć, jak rzeka wpada do morza. Wisła zrobiła na mnie ogromne wrażenie, żywe do dzisiaj, czego dowodem są Kobiety. Jej ujściu poświęciłem także inne książki – wspomniane opowiadania Trzynasty kilometr czy Regułę trzech. Obraz Wisły w mojej pamięci jest zależny od pory roku – latem jest urokliwa i pogodna, zimą – lodowata i rozcinana przez lodołamacze. Jest to jednak złudzenie – w każdej chwili do głosu może dojść jej ciemniejsza strona. Z Wisłą na dobre i złe związał swoje życie mój ojciec, który był rybakiem. Wielokrotnie mógł przekonać się o jej negatywnej sile, przez którą spokojna tafla mogła w jednej chwili zmienić się we wzburzone i niszczące fale. Wały przeciwpowodziowe stanowią pewne zabezpieczenie, ale muszą być kontrolowane. Sztormowy wiatr z północnego zachodu lub wschodu wywołuje bowiem „cofkę”, która wprowadza wodę z powrotem w górę rzeki. W ujściu Śmiałej Wisły wody pod wpływem sztormu cofają się do Martwej Wisły – zagrożenie podtopieniami jest wciąż aktualne. W Kobietach starałem się oddać wieloznaczność Wisły jako akwenu, a zarazem żywiołu. Chciałem też w ten sposób oddać jej hołd, jako najważniejszemu elementowi przyrody, w otoczeniu którego się wychowałem. Genius loci Wyspy Sobieszewskiej jest tworzony nie tylko przez naturę. Kształtują go także czas i przestrzeń – zindywidualizowane, przypisane niejako do biografii Piotra. Mimo upływu lat, ujście Wisły nieustannie mnie fascynuje. Gdy przejeżdżam promem na Wyspę, czuję ten mikroklimat, specyficzny wiatr i zapach. Czas i przestrzeń tworzą esencję tego miejsca, wpływając zarówno na rzeczywistych mieszkańców, jak i bohaterów Kobiet. Razem tworzą taki „świat w kapsule”, z jednej strony ograniczony ludzką pamięcią, z drugiej granicami Wyspy. Wracając tutaj, czuję się spełniony, mam poczucie, że jestem we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Powtarzam znajomym, że gdy przekraczam most w Sobieszewie, znajduję się „zagranicą”. Jest to zagranica w tym sensie, że wkraczam wówczas do innego świata, który magnetyzuje zapachami, kolorami i krajobrazem. Zarazem, jest to moja mała ojczyzna, w której spędziłem młodzieńcze lata i z którą jestem związany emocjonalnie do dziś. Odbiciem tych uczuć jest literacki portret Wyspy w Kobietach. Osią fabularną, wokół której rozgrywają się książkowe wydarzenia, jest relacja Piotra z Oliwią. On mieszka w miejscu, które ona opuściła; ona wraca tam, skąd pochodzi. Ich stosunki przypominają działanie magnesu – nieustanne przyciąganie i odpychanie. A pomiędzy nimi Gdańsk, który oboje kochają. Chciałem, aby ich relacja była oparta na obopólnej fascynacji. Z jednej strony Oliwia, która w młodości wyjechała do Niemiec, reprezentuje mityczny Zachód, do którego staramy się dążyć. Z drugiej, Piotr, będący uosobieniem rzeczywistości, za którą nasza bohaterka tęskni. Nie udało jej się zerwać z polską przeszłością, wciąż zarówno fizycznie, jak i mentalnie stara się wracać do ojczyzny. Przyjeżdża do Gdańska, aby się z nim pożegnać, ale czy do tego dojdzie, nie wiemy. Obydwoje są rdzennymi mieszkańcami Pomorza i mimo różnych przeżyć, ich miłość do tej ziemi przetrwała. Zawsze podziwiałem nawyki kulturalne autochtonów. Wychowując się przy ujściu Wisły, widziałem, jak lokalni mieszkańcy dbają o środowisko, łączy ich poczucie wspólnoty. To w człowieku zostaje i w Kobietach starałem się ukazać siłę przywiązania jednostki do miejsca. Centrum świata dwójki bohaterów, mimo pokrętnych życiorysów, pozostaje Gdańsk. W tle pojawiają się zaś siostry Oliwii, które jeszcze bardziej komplikują ten obraz. W mojej powieści wiele uczuć i emocji pojawia się w gestach, ruchach, unikam niepotrzebnego szafowania słowami. Staram się oddać pole do interpretacji czytelnikowi i tak jest również z relacją głównych bohaterów. Jakie znaczenie w tym kontekście przypisałby Pan przyjazdowi Oliwii do Trójmiasta? Ma być jej pożegnaniem, ale bohaterka zwleka z powrotem do Niemiec. Gdańsk jest tu w pewnym sensie „miastem niewoli”, sprawiającym, że Oliwia nie potrafi wyzwolić się z tego miejsca, jest jego „niewolnikiem”. Oliwia pojawia się w Gdańsku, aby dokonać rozrachunku z przeszłością. Ten pobyt ma być jej ostatnim i pozwolić jej zamknąć „polski” etap życia. Bohaterka jest tego świadoma, mówi siostrom „przyjechałam, aby się pożegnać”. Taka postawa ma swój pierwowzór w prawdziwej historii mieszkanki ujścia Wisły, o której wspomniałem na początku rozmowy. Jej próba bezbolesnego odcięcia się od przeszłości nie powiodła się, przywiązanie do kraju dzieciństwa okazało się silniejsze. Atmosfera Gdańska powoduje, że ta kobieta musi wracać w rodzinne strony. Postać Oliwii jest na niej wzorowana, przy czym ważne jest słowo „musi” – potwierdza to jej przywiązanie, wręcz magnetyczne, do miasta. Jest to paradoks, że z jednej strony Gdańsk daje szerokie możliwości rozwoju, a zarazem powoduje emocjonalne „zamknięcie” swoich mieszkańców. Nawet, jeśli komuś uda się wyzwolić z niego fizycznie, np. wyjechać za granicę, odczuwa psychiczny dyskomfort. Oczywiście, nie jest to domena Gdańska – dysponuję wieloma wspomnieniami dawnych mieszkańców Mierzei Wiślanej. Wyłania się z nich niezwykły sentyment, mimo upływu czasu wciąż identyfikują się z miejscami, które musieli na zawsze opuścić. Jeżeli chodzi o Polaków, takim przykładem są Kresy Wschodnie. Jednym z ważnych aspektów, które zawarłem w Kobietach, jest oddziaływanie przestrzeni, która może wywierać wpływ na bieżące zachowanie człowieka. Sam jestem przykładem osoby, której działania są silnie zdeterminowane przeszłością. Oznacza to, że dane miejsce czy zdarzenie nie jest obojętne emocjonalnie, że nawet dystans czasowo-przestrzenny nie usuwa go z naszej pamięci. Uwagę zwraca ogromna rola przedmiotu w Pana książce. Wystarczy wspomnieć, że aparat jest nie tylko narzędziem pracy Piotra, ale stanowi integralną część jego życia. Bohater czuje się bez niego, jak bez przysłowiowej ręki. Czemu służy takie uwypuklenie, bądź co bądź, rzeczy? Jest to kontynuacja autorskiego zamierzenia, które podjąłem w powieści Do wkrótce. Tam przedmioty wręcz żyją i tworzą własną biografię. W jednej ze scen, kiedy opisuję strajk w stoczni, akcja koncentruje się na...obuwiu protestujących robotników. Przechadzająca się wzdłuż muru dziewczyna widzi nie twarze stoczniowców, ale rząd 100-200 butów. W ten sposób chciałem pokazać, w jaką symbiozę możemy wchodzić z przedmiotami, w których często zawiera się historia naszego życia. Często „mówią” one za nas, czego doskonałym przykładem jest aparat. Zatrzymany w kadrze wycinek rzeczywistości staje się bowiem świadectwem chwili, miejsca, w którym jesteśmy w danym momencie naszego życia. Wiele rozdziałów w Kobietach zaczyna się właśnie od fotografii, migawek, które utkwiły mi w pamięci i ożywiły wspomnienia, będące podstawą fabuły. Aparat pełni szczególną rolę wśród książkowych przedmiotów. Bohaterowie są bezradni wobec „prawdy obiektywu”, Piotr mówi: że „bezlitośnie odsłania on tajemnice, zamiary i wahania”. Dlaczego tyle uwagi poświęca Pan w książce fotografii i fotografowaniu? Często, jako fotograf-amator, uwieczniam ludzi w sytuacjach, w których być może nie chcieliby się znaleźć. Aparat ma jednak tę moc, że pozwala zatrzymać czas i wyrazić autentyczne emocje człowieka. Błysk flesza trwa ułamek sekundy, ale siła fotografowania tkwi w jego wiarygodności. Ktoś może przez całe życie doskonale się kamuflować, a fotograf za pomocą jednego zdjęcia ujawnia jego prawdziwe oblicze. Poza tym, fotografia może być zarówno dokumentem czasów, jak i dokumentem przestrzeni. Ostatnio przebywałem na Mierzei Wiślanej, gdzie wykonałem około 2500 zdjęć. Na poszczególnych ujęciach znajdują się różni ludzie i różne miejsca, ale razem tworzą niepowtarzalny klimat czasoprzestrzenny. Aparat jest sojusznikiem poznawania ludzi i dlatego Piotr jest fotografem – dzięki temu może lepiej zrozumieć otaczającą go rzeczywistość. Tłem fabuły Kobiet jest opis upadku komunizmu i przemian ustrojowych, które rozpoczęły się w 1989 roku. Jakby Pan określił zakreślony w książce obraz ówczesnego społeczeństwa? Wydaje się, że najczęściej prezentowaną postawą bohaterów jest chęć przeczekania zmian. Starałem się wiernie oddać tempo zmian i nastroje społeczne sprzed ćwierćwiecza. W ludziach następował wówczas ferment – ambicja mieszała się z zachowawczością, odwaga z tchórzostwem. Sytuacja polityczna i gospodarcza zmieniała się jak w kalejdoskopie, nikt nie był pewny tzw. „jutra”. Ludzie tracili orientację w zmianach, jakie wymuszała rzeczywistość i najczęściej chcieli po prostu przetrwać. Uczestniczyłem w większości przełomowych momentów w dwudziestowiecznej historii Gdańska, także wyborach czerwcowych. Dzięki temu mogłem osobiście przekonać się o całym wachlarzu postaw, jakie przyjmowało polskie społeczeństwo. Do jednej z poprzednich książek włączyłem opis tłumu, który ulega szałowi rewolucji. Jest on porwany jakąś ideą, ale wystarczy hasło, krzyk, aby zmienił swoje oblicze o 180 stopni. Taka jest specyfika tłumu, przy czym zwykli ludzie często się w tym gubią i nie zdają sobie sprawy, jaki obrót przybierze ich obywatelski bunt. Rewolucja otwiera nowe drzwi, ale nie każdy, kto sprawdził się „w okopach”, będzie dobry w czasach pokoju. I odwrotnie – ktoś, kto nie brał bezpośredniego udziału w przełomie, może doskonale odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Ta refleksja była jedną z podstaw obrazu Polski i Polaków w Kobietach. Polityka pojawia się w książce marginalnie, czytelnik znajdzie tylko kilka stron poświęconych solidarnościowym elitom. Skupia się Pan raczej na przemianach społecznych, opisując m.in. początki polskiego kapitalizmu. Z czego wynika takie podejście? Kiedy studiowałem historię, zamęczano nas opasłymi podręcznikami, przesiąkniętymi ideologią marksistowską. Roiło się w nich od abstrakcyjnych haseł, jak walka mas, klasy społeczne, siły wytwórcze itd. Brzmi okropnie, prawda? Przecież nie da się pisać ani mówić historii bez uwzględnienia realiów epoki, a przy pomocy skostniałych schematów. Z upływem lat zacząłem więc namiętnie pochłaniać biografie różnych postaci, które wywarły mniejszy lub większy wpływ na współczesność. Z ich osobistych przeżyć, nawet jeśli są to zwykli ludzie, wyłania się bowiem historia epoki. Tym bardziej jest to widoczne w przypadku osób, które odcisnęły piętno na swoich czasach, idąc „pod prąd” dziejów. Ich droga życiowa musiała kształtować się w pewnych okolicznościach, bez których nie byliby podmiotami historii. Ludzi interesuje wpływ jednostki na bieg dziejów, ale pragną również poznać historię od tej mało znanej, codziennej strony. Ostatnio oddałem się lekturze książki poświęconej II wojnie światowej. Opisuje ona tamte czasy nie przez pryzmat wielkiej polityki, ale odczucia szeregowców i cywilów. To jest historia II wojny opowiedziana jeszcze raz, z zupełnie innej, indywidualnej perspektywy. Kobiety również są pisane w tej konwencji. Zawężam w ten sposób pole obserwacji, ale jednocześnie zyskuję inny charakter narracji. Nie jest ona suchą relacją, ale osobistą, pogłębioną psychologicznie, analizą otaczającego świata. Wszelkie prawa zastrzeżone Wydawnictwo Oskar Sp. z o.o.