-Wulkan Leusera na Sumatrze to jedno z ostatnich miejsc na Ziemi

Transkrypt

-Wulkan Leusera na Sumatrze to jedno z ostatnich miejsc na Ziemi
W
ywiad
-Wulkan Leusera na Sumatrze to jedno z ostatnich
miejsc na Ziemi, całkowicie dzikich i trudnodostępnych dla białego człowieka. Znajduje się na terenie
Parku Narodowego Gunung Leuser wpisanego
na listę Światowego Dziedzictwa jako rezerwat
biosfery UNESCO. Nie dotarła tam jak dotychczas
żadna polska ekspedycja, organizowana przez Panią wyprawa ma szansę być pierwsza. Dlaczego
jedziecie właśnie tam?
Na Sumatrze zachowały się jedne z najpiękniejszych lasów deszczowych świata. Dzięki temu,
że wciąż pozostały one nietknięte, zachowała się
w nich ogromna bioróżnorodność ekosystemu, rzecz
w skali świata coraz rzadsza. Na terenie, który
planujemy odwiedzić żyją dzikie tygrysy sumatrzańskie, nosorożce, orangutany, słonie
i leopardy – choć to oczywiście tylko kilka najbardziej rozpoznawalnych zwierząt spośród
127 gatunków ssaków, 320 gatunków ptaków
i 190 gatunków gadów oraz płazów jakie tam
zamieszkują. Na tych obszarach występuje
również niewiarygodnie wielka liczba ponad
8.500 gatunków roślin. W tym 2 największe
i niesłychanie rzadkie kwiaty świata: najszerszy Rafflesia i najwyższy Amorphophallus osiągające
ponad metr średnicy, kwitnące tylko przez parę dni
w roku i wydzielające woń zgniłego mięsa, co licznie
przyciąga tamtejsze owady. Cały obszar zajmuje 950
tys. hektarów, a na nim oprócz żywych mieszkańców
| Modny Kraków
3 jeziora i 9 wielkich systemów rzecznych. Doprawdy
jest tam co zobaczyć!
-Dlaczego zatem nikt z polskich podróżników nie
pokusił się przed Wami o wyjazd w te rejony?
Na wiele sposobów poszukiwaliśmy informacji
o innych ekspedycjach w tym obszarze, ale jak się
okazuje trudne warunki na miejscu i niedostępność
tej dzikiej enklawy prawdopodobnie skutecznie
zniechęcały naszych poprzedników. Nie udało nam
się dotrzeć do żadnych, dawnych ani współczesnych, zdjęć wulkanu Leusera, a zatem wykonanie
dokumentacji fotograficznej i filmowej tego miejsca jest naszym priorytetem. Będziemy zbierać też
inne dane i informacje, w szczególności o gatunkach
zamieszkujących ten obszar, aby popularyzować
później wiedzę na temat lasów deszczowych podczas pokazów slajdów i prelekcji. Informowanie ludzi
na temat wartości jaką jest dla całej ziemi tropikalna puszcza, a także zwrócenie uwagi na problem
Modny Kraków | jej przetrzebiania jest jednym z naszych celów.
-Lasom równikowym niewątpliwie grozi niebezpieczeństwo ze strony człowieka, a czy człowiek
w takim miejscu może czuć się bezpiecznie? Jakie
środki ostrożności będziecie Państwo podejmować
podczas wyprawy?
Choć na Sumatrze, a w szczególności w jej najbardziej niedostępnych obszarach, nie brakuje dzikich
zwierząt to prawdopodobieństwo ataku z ich strony
jest naprawdę niewielkie. Z zasady unikają one ludzi,
bronią się wówczas gdy zostaną zaatakowane lub
sprowokowane w inny sposób, a zatem znajomość
ich zwyczajów pozwala bezpiecznie przebywać na
zamieszkiwanych przez nie terytoriach. Niektórym
gatunkom wystarcza zapach repelentu przeciwko
komarom by skutecznie zniechęcić się względem
jakichkolwiek kontaktów z istotą, od której one
emanują. Co więcej część zwierząt potrafi wyczuć
taką woń z odległości kilku kilometrów. Ponieważ
jest ona dla nich nienaturalna, nieprzyjemna toteż
będą unikać jej źródła. Znacznie większe zagrożenie niż drapieżne ssaki stanowią węże. Gdy jakiś
jadowity wąż ukąsi człowieka, a trzeba pamiętać, że
znajdować się będziemy o minimum tydzień drogi
pieszo od jakiegokolwiek szpitala czy nawet wioski,
to wówczas nie ma jakichkolwiek szans na ratunek.
Podobnie rzecz ma się w przypadku tropikalnych
chorób takich jak malaria.
-Czy na egzotyczne choroby nie są w stanie pomóc
nowoczesne szczepionki?
Oczywiście przeciwko wielu chorobom jesteśmy
zaszczepieni, a profilaktyka antymalaryczna również
będzie konieczna, ale w przypadku podróży w tak egzotyczne dla białego człowieka miejsce nie wszystko
można przewidzieć i nie przed wszystkim się ustrzec.
Dodatkowo, o czym nieczęsto się mówi, rodzaj i czas
przyjmowanych leków należy bardzo precyzyjnie dopasować do planów podróży. Przykładowo powyżej
2000 m n.p.m nie występują już komary przenoszące
malarię, za to poniżej tej wysokości w regionach tropikalnych ryzyko zakażenia jest bardzo duże. Musimy
więc rozplanować w którym momencie podróży naj10 | Modny Kraków
lepiej będzie rozpocząć przyjmowanie leków. Sprawa
nie jest błaha ponieważ dostępne obecnie specyfiki
mają bardzo duży wpływ na organizm i w zależności
od indywidualnych predyspozycji danej osoby mogą
powodować wiele skutków ubocznych.
iększość osób skarży się
po nich na uciążliwe bóle
i zawroty głowy, kaszel, wymioty. Wiemy to nie tylko
z własnego doświadczenia,
ale i z relacji innych współtowarzyszy wcześniejszych
wypraw. Ze sobą musimy zabrać też odpowiednią
ilość środków przeciwko owadom z dużą ilością DEET
(N,N-dietylo-m-toluamid – przyp. red.) Ze względu
na silne działanie drażniące dla człowieka jego stosowanie zostało w Europie znacznie ograniczone.
W dostępnych w aptekach lekarstwach spotyka się
tę substancję w stężeniu kilku procent. Przeciwko
tropikalnym owadom używa się stężenia aż 80%
i więcej, ponieważ tylko w tej formie jest on w stanie
odstraszyć żyjące w dżungli owady. Są one bowiem
bardzo odporne, jest ich ogromnie dużo i mogą atakować dosłownie z każdej strony.
-Co oprócz preparatów ochronnych trzeba zabrać
ze sobą na taką tropikalną wyprawę?
-Jednym z dużych utrudnień występujących na
obszarze, po którym będziemy się poruszać jest
sięgająca 100% wilgotność powietrza. Oznacza to
przede wszystkim wysoką temperaturę połączoną z
występującymi kilka razy na
dzień ulewnymi deszczami,
a co za tym idzie konieczność ciągłego przebywania
w ubraniach, które wcale nie schną i nieustanne
taplanie się we wszechobecnym błocie. Trzeba
mieć ze sobą peleryny
przeciwdeszczowe, zasób
podkoszulków na zmianę,
ale też coś cieplejszego, bo
trzeba pamiętać, że w nocy
w dżungli robi się chłodno! Konieczne są oczywiście
też niezawodne buty, które zdołają przetrwać te
ekstremalne warunki i one tak naprawdę stanowią
podstawę. Trzeba dobrać taki rodzaj obuwia, który
minimalizuje ryzyko otarć przy codziennym, wielogodzinnym marszu w trudnym terenie. Pośród
ekwipunku muszą się rzecz jasna znaleźć też nieprzemakalne – na tyle na ile w tych warunkach będzie to
możliwe, plecaki – dobrze dopasowane do sylwetki.
Śpiwory, karimaty, namiot, latarki to też rzecz jasna
niezbędnik. Absolutną koniecznością jest również
wyposażenie, pod kątem możliwości wykorzystania
W
wody z potoków także w filtry i pastylki uzdatniające,
które pozwalają wyeliminować bakterie i pierwotniaki. Skuteczniejsze jest wprawdzie przegotowywanie
wody, ale przecież nie zawsze jest to możliwe.
-Wszystko to, wliczając bilety lotnicze, kosztuje
niemało. W jaki sposób można pozyskać finansowanie dla takiej wyprawy?
Ekspedycje tego rodzaju nie będące stricte naukowymi wyjazdami badawczymi finansowanymi z budżetów jednostek naukowych, mają rację bytu wyłącznie dzięki prywatnym sponsorom doceniającym
wartość i potrzebę tworzenia dokumentacji dla celów
popularyzatorskich. Dla wielu firm jest to korzystna
możliwość ukazania swojej marki jako nieobojętnej
na zagadnienia związane z naturą i ekologią. Sponsor
w zamian za finansowe lub logistyczne wsparcie
ekspedycji otrzymuje od nas możliwość publikacji
logotypu we wszystkich mediach patronujących
wyprawie, a są to między innymi National Geographic
Traveller, Magazyn „Extremium”, Magazyn „Globtroter”, portal Onet.pl oraz inne portale podróżnicze,
a także informację o udzielonym wsparciu w artykułach i wywiadach, w których będzie opisana
nasza wyprawa. Prezentacja sponsorów może się też
pojawić w różnej formie podczas pokazów slajdów,
prelekcji i wystaw fotograficznych jakie będziemy
organizować po powrocie do Polski. Już teraz mogę
powiedzieć, że planujemy wystąpić na większości
liczących się festiwali podróżników bo ze względu
na charakter naszego przedsięwzięcia będziemy się
starali dotrzeć z jego rezultatami do jak najszerszego
grona osób.
-Wspomniała Pani o wystawie fotograficznej,
a zatem publiczność będzie miała również okazję
zapoznać się z wynikami ekspedycji także w takiej
formie?
Owszem. Opracowania tekstowe są oczywiście potrzebne, ale jeśli chodzi o przedstawienie tak odległego i nieznanego zakątka to walor obrazu jest
nieoceniony. Dzięki zdjęciom zdołamy znacznie lepiej
przybliżyć publiczności tematykę lasów równikowych
niż jest to możliwe nawet w najciekawszej opowieści
czy opisie. Szczególnie zależy mi na propagowaniu
zagadnień związanych z ochroną lasów deszczowych
i ich mieszkańców. Z myślą o tym aspekcie planuję
przygotowanie ekspozycji makrofotografii owadów,
która będzie stanowić osobny blok wystawy lub,
w miarę możliwości, zupełnie osobną prezentację
zdjęć. Liczymy na to, że być może uda się pozyskać
sponsora, który byłby skłonny wyposażyć nas na
czas wyprawy w bardziej zaawansowany sprzęt fotograficzny niż ten, na którym obecnie pracujemy.
To pozwoliłoby nam jeszcze lepiej zrealizować zamierzony projekt.
-Już teraz Pani plony fotograficzne z poprzednich
wypraw są imponujące. Który z dotychczasowych
wyjazdów wspomina Pani jako najbardziej owocny
pod tym względem?
ednym z moich ulubionych regionów
świata jest Indonezja. Udało mi się tam
sfotografować wiele pejzaży, roślin, zwierząt. Mój pierwszy kontakt z tym obszarem
wspominam jako podróż na wariackich papierach, bez określonego celu i zamierzeń,
a jednak to wystarczyło by nabrać chęci
do częstych odwiedzin i oczywiście uwieczniania na
zdjęciach wszystkiego co interesujące. Wiele możliwości sfotografowania egzotycznych miejsc i sytuacji
z udziałem lokalnych mieszkańców danego regionu
dały mi też podróże autostopem, które podejmowałam w różnych częściach świata – między innymi
na Bliskim Wschodzie co wspominam szczególnie
urokliwie. Podróżowanie w ten sposób pozwala
przede wszystkim na wtopienie się w prawdziwą
atmosferę danego kraju czy regionu. Choć nastręcza
wiele trudności, a zarazem niespodzianek, nie zawsze
przecież przyjemnych, to obfituje w niedostępne
przy innych formach wyjazdów możliwości takie
jak chociażby wykonywanie niepowtarzalnych ujęć.
Tego oczywiście nie można powiedzieć na przykład
o wyjazdach zorganizowanych szlakiem najbardziej
popularnych zabytków czy innych atrakcji, gdy
z jednego wyznaczonego punktu dane miejsce fotografują setki osób dziennie.
-Ile prawdy jest w tym, że obecnie najbardziej atrakcyjne i przyciągające miejsca świata są dosłownie
rozdeptywane przez nielimitowany w żaden sposób ruch turystyczny?
pomysłodawca i organizator wyprawy, absolwentka
krakowskiej AGH. Pochodzi z podróżniczej rodziny.
Kobieta wielu żywiołów: fotograf, podróżnik i licencjonowany pilot wycieczek. Aktywna pasjonatka
free-divingu i miłośniczka najdziwniejszych zwierząt
świata. Z zamiłowaniem kręci filmy podróżnicze.
koordynator wyprawy. Fotograf, podróżnik, poeta
– dalekie wyjazdy stają się dla niego inspiracją do
tworzenia nowych wierszy. W podróży zawsze stara
się zbaczać z utartych szlaków. Jego największe fascynacje to dżungla, wulkany i pustynie.
J
Modny Kraków | 13
Mogę o tym powiedzieć sporo bo poza indywidualnymi wyprawami po świecie pracuję również
jako pilot wyjazdów turystycznych. Specjalizuję się
w organizacji i prowadzeniu kilkuosobowych wypraw
trampingowych, ale zdarza mi się również prowadzić
bardziej konwencjonalne wycieczki. Otóż bardzo
wiele jest prawdy w tym, że rzesze zwiedzających
dosłownie oblegają popularne zabytki i miejsca.
Gdy przed 11 laty odwiedziłam po raz pierwszy
Petrę, wykutą w skałach stolicę Nabatejczyków
w dzisiejszej Jordanii to bez trudu trafiłam na moment gdy imponująca fasada „Skarbca” wyłania się
zza skalnego przesmyku tylko dla mnie. Miejsce to
ludzie uważali wówczas za odległe i nieprzystępne,
podróżowało tam niewielu. Dziś, niemalże pod sam
zabytek podjeżdżają dorożki, ryksze, a także różne
awangardowe środki transportu proponowane turystom przez lokalnych przedsiębiorców – łącznie z
dojazdem osłami i wielbłądami. Panuje tam nieopisany gwar, przez cały dzień przemieszczają się tłumy
zwiedzających. Z atmosfery, która panowała tam w
czasach gdy szwajcarski orientalista i podróżnik Jo14 | Modny Kraków
hann Ludwig Burckhardt odkrył to miejsce na nowo
po wielu latach zapomnienia (Było to w 1812 roku,
wcześniej od czasu wypraw krzyżowych Europejczycy
nie zaglądali do Petry – przyp. red.) zdecydowanie
już nic tam nie zostało. Problemem oczywiście nie
jest sam ułatwiony dostęp do takich miejsc, bo to
znakomicie, że kulturalne dziedzictwo świata dociera do wielu ludzi, ale panowanie nad tą sytuacją ze strony administratorów
miejsc czy obiektów. Sytuacja ta
przenosi się też w inne obszary
eksplorowane przez ludzi – wystarczy wspomnieć podnoszony
często przykład obumierania raf
koralowych, które z wielu przyczyn związanych z działaniami
człowieka zaczynają zanikać.
O tych procesach trzeba mówić
jak najszerzej dopóki jest szansa
je zatrzymać. W innym przypadku zostawimy przyszłym pokoleniom Ziemię w opłakanym
stanie.
-Jak zatem pogodzić potrzebę
popularyzacji z chęcią podróżowania przejawiającą się u tak
wielu osób?
Podstawa to świadome podróżowanie czyli nade wszystko
poszanowanie dla odwiedzanych miejsc. Nie ma ani cienia
przesady w starym powiedzeniu
„pozostaw miejsce takim, jakim
go zastałeś”. Najlepiej zdanie to
ilustruje przykład australijskich
wysp Lizard Island, będących
rezerwatem przyrody, na których biwakowaliśmy na dziko,
ale przy opuszczeniu ich musieliśmy zabrać worki ze śmieciami
do awionetki, która przewiozła
nas z powrotem na stały ląd. Pomna tego faktu staram się uświadomić uczestnikom i małych i większych grup konieczność troski o przyrodę i wygląd
odwiedzanych miejsc. To na ogół skutkuje.
-A czy na takie wyprawy, Pani zdaniem, mogą
jechać tylko ludzie o szczególnych predyspozycjach?
Przeciwnie! Daleko w świat i z powodzeniem wybierają się osoby w różnym wieku, pochodzące z doprawdy zróżnicowanych środowisk. Predyspozycje
do wyjazdów tak samo bliskich jak i dalekich zależą
w głównej mierze od nastawienia psychicznego.
W podróż może pojechać każdy kto zniesie niewygody przejazdów lokalnymi środkami transportu,
nieprzewidywalny niekiedy standard
hoteli lub innych miejsc noclegowych
czy też posiłki w miejscowych restauracyjkach. Przy czym to jest wciąż bardziej kwestia podejścia, nastawienia
i zapatrywań niż jakichś wybitnych
możliwości zdrowotnych. Podróżując
w sposób bardziej indywidualny niż
z autokarową wycieczką, co nie oznacza
przecież wyjazdu niezorganizowanego,
można znacznie lepiej poznać kulturę
i realia danego kraju, trzeba mieć jednak na to po pierwsze ochotę, a po drugie odwagę. Miałam kiedyś w grupie
72-letnią panią, która radziła sobie lepiej niż młodzi uczestnicy: weszła na
dwa wulkany!
-A w jaki sposób Pani udaje się znaleźć
tak ogromne zasoby energii i tą wielką
pasję do realizowania tylu niełatwych
przedsięwzięć?
Zapewne to w dużym stopniu zasługa
rodziców, którzy mają wielki podróżniczy dorobek. Tato już trzydzieści kilka
lat temu zorganizował wyprawę naukowo-poznawczą do Peru podczas
której mama była pierwszą Polką, która
weszła na wulkan Chachani (6100m)
i razem z tatą przeszli nie oznakowaną wówczas drogą inkaską do Machu
Picchu . Trudno byłoby wymienić ich
wszystkie wyczyny, ale pośród najciekawszych mają na swoim koncie również eskapadę drogą lądową do Indii
czy wyprawę na Kilimandżaro jeszcze
w czasach gdy samo opuszczenie granic Polski było nie lada wyzwaniem.
Także wujek pracując dla ONZ i Polskiej
Akademii Nauk jako biolog uczestniczył
w ekspedycjach na Antarktydę i masyw
Ruwenzori w Ugandzie, a także eksplorował najgłębsze jaskinie na Kubie
i odkopywał szczątki dinozaurów na
pustyni Gobi. Wychowałam się na ich
opowieściach z tych podróży, uczestniczyłam w przygotowywanych przez
nich spotkaniach i pokazach slajdów.
Kontynuowanie tradycji rodzinnych
stało się moją ogromną pasją i dziś
zupełnie nie wyobrażam sobie innego życia.
-Dziękuję za rozmowę i życzę wielu
sukcesów!
Rozmawiała Agnieszka Kantaruk