„ARTYŚCI MAJĄ CIĘŻKO?” 1 Koniec roku

Transkrypt

„ARTYŚCI MAJĄ CIĘŻKO?” 1 Koniec roku
WYSTAWY
Katarzyna Majak
„ARTYŚCI MAJĄ CIĘŻKO?” 1
Koniec roku starego a początek nowego jest zwykle czasem namysłów,
postanowień, planów. Uznałam,
że warto jest podsumować własne
refleksje na temat fotografii artystycznej (kolekcjonerskiej) na koniec
2008 roku. Jest to więc tekst osobisty
i pisany z perspektywy twórcy. Na
moje poglądy wpłynął fakt, że w 2008
roku miałam okazję dość „aktywnie”
uczestniczyć w targowej jesieni sztuki, w tym oczywiście i szczególnie fotografii. Zaczęło się od ART FORUM
w Berlinie, w których uczestniczyłam jako autor (dzięki współpracy
z Galerią Zderzak), potem było Paris
Photo, gdzie w towarzystwie kilkuosobowej grupy Polaków obserwowałam i próbowałam zrozumieć
sytuację, w grudniu zaś wybrałam
się – tym razem znowu jako obserwator – na 6. Warszawskie Targi
Sztuki. Oczywiście powodowała mną
ciekawość, chęć zorientowania się
w sytuacji i pozycji fotografii jako
obiektu kolekcjonerskiego, wchodzącego w obieg szeroko pojętej sztuki.
Doświadczenie było ważne, gdyż
dokonywane z perspektywy twórcy
zainteresowanego wejściem polskiej
fotografii na salony sztuki europejskiej i światowej.
Od jakiegoś czasu odczuwam
w polskiej fotografii coś w rodzaju
napięcia, skumulowania energii,
która, mam nadzieję, już w niedalekiej przyszłości osiągnie poziom
nadmiaru i zaowocuje uczestnictwem polskiej fotografii na salonach
światowych – na Paris Photo, targach
sztuki – oraz liczniejszym udziałem
polskich galerii specjalizujących się
w fotografii w targach w Polsce.
Oczywiście, aby tak się stało musi
zostać spełnionych kilka warunków.
Po pierwsze, potrzebni są twórcy
na wysokim poziomie; mówię tu
nie tylko o poziomie prac, ale także
poziomie ich prezentacji, a w konsekwencji znajomości technik druku,
62
technik ciemniowych, oprawy, opisu
fotografii – wszystko to musi iść ze
sobą w parze2.
Po drugie, prężny system galeryjny. Mam na myśli nie tylko galerie,
które oprócz innych dzieł pokazują
także fotografię, ale galerie specjalizujące się wyłącznie w fotografii. Taki system tworzy się powoli
– trudno oczekiwać, aby stało się to
z dnia na dzień. Kraj nie jest duży,
społeczeństwo zaczyna się bogacić
powoli, świadomość fotografii jako
sztuki, co więcej – sztuki do kolekcjonowania – jest tak naprawdę w fazie raczkowania. Trudno się dziwić
– w końcu fotografia jako niezależna dziedzina kształcenia na akademiach sztuk pięknych przebija się od
kilkunastu dopiero lat. Przez wiele
lat brakowało u nas osoby pokroju
Birgusa, która podróżowałaby, promując polską fotografię.
Od kilku lat obserwujemy prężnie rozwijające się festiwale, ale ich
zadaniem jest promować fotografię,
nie zaś promować polską fotografię jako zjawisko – zjawisko, o które
walczyłyby kolekcje i muzea zagraniczne, czy którego charakter byłby
rozpoznawalny jako marka. Oczywiście rodzi się w tym miejscu pytanie,
czy istnieje coś takiego, jak „polska
Hicks Petrina, Lambswool, from the series The Descendants, z materiałów prasowych Paris Photo
Ishiuchi Miyak, Dress, from the series Hiroshima , z materiałów prasowych Paris Photo
kolekcjonera, posiadającego w swej
kolekcji więcej prac tej artystki.
Osoby ze świata fotografii – nie tylko kolekcjonerskiej – zapytane o polską fotografię (np. podczas mego
pobytu na tzw. Rhubarb Rhubarb
w Birmingham czy w trakcie rozmów
na Paris Photo) potrafią wymienić
(jeśli mamy szczęście) 1, 2 nazwiska
– zwykle osób, które poznały, często
przez zbieg okoliczności, przy okazji
jakiegoś wydarzenia. Wracam jednak
do głównego wątku.
Z rozmowy z dyrektorem artystycznym Paris Photo Guillaume
Piensem wynika, że targi czekają na
partnera z Europy Wschodniej, ale
(jak dotąd) nie dotarła do nich godna uwagi oferta współpracy. Polaków
– artystów, krytyków, zespół Miesiąca
Fotografii w Krakowie – spotkałam
w targowej kawiarni. Zakładam, że
wykonali pierwsze kroki w kierunku
współpracy. Na targach widziałam
kuratorki warszawskiej Galerii 65,
wyraźnie szacujące szanse na targową obecność w przyszłości.
Ważne, abyśmy nie mieli kompleksów. Polska fotografia ma się czym
pochwalić, działają u nas osoby bardzo zdolne, mamy interesujących
klasyków.
Paryż
fotografia” – zespół ludzi czy cech
wyróżników, które mogłyby stanowić
„towar eksportowy”. Sytuacja jest
dość paradoksalna, gdyż po głębszym zastanowieniu czegoś takiego
jak „polska fotografia” wyróżnić nie
potrafię (co daje się sprecyzować np.
w przypadku fotografii niemieckiej,
osiągającej – jak wiadomo – bardzo
wysokie ceny). Istnieje natomiast
w Polsce dobra fotografia – to powinno wystarczyć.
Oczywiście próby wystawiania fotografii na targach są podejmowane.
Przykładem, jednym z kilku, jest
Galeria Zderzak (obok Rastra, Pro-
gramu, Fundacji Galerii Foksal czy
Lokalu_30), która nie jest galerią specjalizującą się w fotografii, ale co jakiś
czas otwiera się na nią, prezentując
ją w ofercie i na targach. Przez pewien czas promowała „fotorealizm”,
obecnie nieco zmienia optykę. Raster
pokazuje pojedynczych twórców, nie
zaś zjawiska czy szkoły.
Zofii Kulik – jedynej autorce polskiej prezentowanej w tym roku na
Paris Photo – udało się zaistnieć
dzięki temu, że została pokazana
podczas „Documenta” w Kassel. Pokazywała ją galeria Eric Franc Fine
Art, będąca własnością bogatego
Sawada Tomoko, Decoration, z materiałów prasowych Paris Photo
Paris Photo wywołuje dość silne
wrażenie, ze swym blichtrem i specyficznym zamętem. Zupełnie jakby
widmo kryzysu było gdzieś daleko;
jakby, używając sformułowania
wspomnianego już Guillaume Piensa, targi były zamknięte w czymś
w rodzaju „balonu” chroniącego
przed złym (czytaj: kryzysem). Można przyjąć, że Piens z jednej strony
zna się na zasadach PR, z drugiej zaś
rzeczywiście we Francji tradycja kolekcjonowania fotografii jest na tyle
silnie zakorzeniona, że przynajmniej
z zewnątrz symptomy fotograficznej
recesji są mniej widoczne.
Piens przyznaje, że galernicy, próbując zabezpieczyć się na ewentu-
63
WYSTAWY
alność kryzysu, postawili na sprzedaż tzw. vintage prints, gdyż ich
potencjał inwestycyjny jest dużo
wyższy. Inwestorzy o wiele dłużej
zastanawiają się nad kupnem dzieł,
szczególnie przy odbitkach w cenie
powyżej 30 tys.€.
Najmniej dotknięty zapowiadanym kryzysem jest rynek fotografii
o cenie umiarkowanej, czyli między 4 a 8 tys.€. Czasy „szalonych”
zakupów dobiegły końca, rynek się
ustabilizował. Jednak kryzys tak do
końca fotografii nie chce ominąć.
Dał znać o sobie szczególnie tym,
że drugie duże targi fotografii Photo London, notabene prowadzone
przez te same osoby, co Paris Photo,
zostały „zawieszone”. Piens tłumaczy to sytuacją w Londynie, będącym typowym miastem finansjery,
gdzie kryzys odczuwany jest o wiele
boleśniej niż w Paryżu.
Z perspektywy twórcy najcudowniejszym aspektem targów jest
możliwość zobaczenia oryginalnych
odbitek i rozkoszowania się nimi. To
okazja przyjrzenia się z bliska najwyższej jakości oprawom, wydrukom, oświetleniu…
Ceny były dość zróżnicowane.
Za „odzyskanie” pracy Kulik trzeba
byłoby zapłacić 25 tys. €, kupno Irwinga Penna (Robert Klein Galery)
65 tys $, Sarah Moon to koszt 6 tys.
€, Marina Abramovič (Kimsooja Galery) 50 tys. €, László Moholy-Nagy
54.600 €, Erwin Olaff 13 tys. €, Lee
Miller (vintage prints od 5.875 do
9.400 £). Z mojej perspektywy budująca była rozmowa z Attilą Pocze,
dyrektor węgierskiej Galerii Vintage
z Budapesztu, wystawiającej na Paris Photo od wielu lat.
Zaistnienie na targach sztuki jest
drogie, ale nie jest niemożliwe. Galeria Vintage to jedyna galeria z Europy Wschodniej, która regularnie
wystawia się na targach. Obok klasyków fotografii na poziomie André
Kertésza, co roku pokazuje 2, 3 młodych twórców, budując ich pozycję
64
i zabiegając o kolekcjonerów. Wiadomo, że stoisko na targach typu ART
FORUM czy Paris Photo to ogromne
pieniądze (jeszcze kilka lat temu
koszt wynajęcia samego stoiska
wahał się między 8 a 10 tys. €, nie
licząc kosztów transportu, ubezpieczenia, zakwaterowania. Dziś koszt
stoisko to już wydatek rzędu około
20 tys. €…). A jednak nawet taka
cena nie była w stanie odstraszyć
właścicieli galerii, wydawców czy
dealerów. Komisja dokonująca selekcji ma w czym wybierać – spośród
około 200 zgłoszeń zwykle decyduje się na kilkadziesiąt najlepszych
propozycji.
Na udział w targach stać więc
najbogatszych lub… tych, którzy te pieniądze umieją znaleźć.
W przypadku Galerii Vintage po-
mocy finansowej – przynajmniej
na początku – udzieliło węgierskie
Ministerstwo Kultury, które za jeden ze swych priorytetów uznało
promowanie węgierskiej fotografii
(czytaj: kultury) za granicą. Galeria
jeździ na targi od 10 lat, w ostatnim
roku udało się jej także pozyskać
prywatnego sponsora. Cóż więc stoi
na przeszkodzie, by polska galeria/
galerie spróbowały swych sił, znalazły źródło finansowania, złożyły
projekt i zaistniały na targach?
Galeria Vintage zdążyła już zbudować krąg swych kolekcjonerów,
kreuje sprzedaż poprzez obecność
w prasie, druk katalogów (specjalnie na targi), dba o to, by fotografie
trafiały do muzeów. Rynek węgierski znajduje się, podobnie jak polski, w początkowej fazie rozwoju,
Zofia Kulik, Light Rose (smokes) version I, z materiałów prasowych Paris Photo
funkcjonuje więcej galerii sztuki
rozumianej szerzej niż tylko fotograficznie. Attila Pocze zaznacza
też, że przy ich ofercie hossy i bessy nie są aż tak istotne, bowiem gdy
kolekcjonerzy czują, że dane nazwisko będzie zwyżkowało w przyszłości, i tak są skłonni je zakupić. Aż
chciałoby się napisać, że cytuję za
galerią z Polski.
Berlin
Zofia Kulik potwierdziła, że jest
polską dominującą „fotoreprezentantką” na targach sztuki – jej prace
pojawiły się na stoiskach Galerii Le
Guern oraz Żak/Branicka. Za sukces
uważam fakt, że wszystkie galerie,
które pokazywały polskie prace na
targach w Berlinie, zdecydowały
się włączyć do swej oferty fotografię (Zderzak pokazywał fotografie
moje oraz Toma Vernimmena). To
dobry znak.
Warszawa
Na Warszawskich Targach Sztuki, odbywających się po raz szósty,
byłam po raz pierwszy. Na moje nieszczęście – tuż po Paris Photo i ART
FORUM w Berlinie.
Pierwsze wrażenie, jakie odnosi się po wejściu na halę targową
w Hotelu Europejskim, to poczucie
znalezienia się na bazarze pełnym
wszystkiego – od antyków po współczesność… Zwraca uwagę brak
profesjonalnie przemyślanych ekspozycji na większości stoisk. Czuć
w powietrzu coś prowincjonalnego,
co można by skwitować powiedzeniem „zastaw się, a postaw się”…
Reguła „im więcej tym lepiej” niestety w tym wypadku się nie sprawdza.
Mało jest galerii pokazujących to,
co mają najlepszego w ograniczonej
ilości na ścianach, zaś resztę oferty
w postaci portfolio, albumów czy
publikacji. Warto więc oglądać to,
w jaki sposób stoiska są budowane
za granicą i uczyć się, jak pokazywać
się w przemyślany sposób.
W Warszawie też pojawiła się
oferta fotograficzna. Parę nazwisk,
którym udało się zaistnieć za granicą bardziej niż w Polsce – choćby
Sławomir Rumiak reprezentowany przez Galerię Czas z Będzina,
a znany przede wszystkim w Japonii,
Krzysztof Pruszkowski od lat tworzący we Francji, reprezentowany
w Polsce przez Herzyk Gallery z Krakowa, i nowo powstała warszawska
Galeria Asymetria (Fundacji Archeologia Fotografii), prowadzona przez
Rafała Lewandowskiego. Jak mówi
Roberto Kusterle, The armony’s vortex, 2002 © Roberto Kusterle, artMbassy Berlin, wystawa: Lo zoo dell’anima/Der Zoo der Seele
Canogar Daniel, Enredos, z materiałów prasowych Paris Photo
65
WYSTAWY
Lewandowski: „Wpasowaliśmy się
w targi bardzo śmiesznie, doszedł
jeszcze jeden element do tej pstrokatej tkaniny. Trzeba przyznać, że
mieliśmy bardzo dobre miejsce na
wejściu i nawiązałem kontakty z artystami, którzy odwiedzili targi, co
uważam za korzystne”. Problemem
targów warszawskich, który wypłynął
w naszej rozmowie, jest brak wymogu preselekcji oraz dobrze przygotowanej strony internetowej, która
informowałaby o zasadach uczestnictwa. Konieczna wydaje się także
potrzeba większej przejrzystości
formuły. „Targi warszawskie to wydarzenie branżowe, spotykają się
tu pracownicy domów aukcyjnych,
antykwariusze i marszandzi. Mało
66
jest natomiast kolekcjonerów, zawieranych jest niewiele transakcji.
Targom towarzyszy słaba promocja,
która dociera raczej do niezamożnych osób zainteresowanych sztuką, a nie finansjery i zamożnego
establishmentu. Targi warszawskie
nie kreują zdrowego snobizmu na
„bywanie”. Najwięksi polscy kolekcjonerzy tu nie przyjeżdżają, choć
w Berlinie czy Paryżu obecni są zawsze” – mówi Agnieszka Gniotek,
krytyk zajmujący się między innymi
zagadnieniami rynku fotografii kolekcjonerskiej w Polsce.
Targi warszawskie mogłyby stać
się przecież dla polskich galerii fotografii swego rodzaju poligonem
doświadczalnym, miejscem, gdzie
nie tylko nawiązują kontakty, poznają
kolekcjonerów, lecz także okazją do
sprawdzenia w praktyce – za dużo
mniejsze pieniądze – swoich idei wystawienniczych. Sądzę, ze miałoby to
sens, zwłaszcza gdyby targi bardziej
sprofilować, np. dzieląc na antykwaryczne i sztuki współczesnej.
Wystawiającym przydałoby się
również więcej zrozumienia dla
potencjału tkwiącego w fotografii –
zwłaszcza wobec stwierdzenia jednego z właścicieli galerii „sztuki”, który
na moje pytanie, czy ma w swej ofercie fotografię, ujmująco szczerze odrzekł: „Nie, fotografia to zbyt powielalne, niegodne zaufania medium”.
Galeria Asymetria pokazywała klasykę polskiej fotografii: Zbigniewa Dłubaka, Zofię Rydet, Jerzego
Lewczyńskiego, Benedykta Dorysa
oraz Andrzeja Strumiłłę. Ceny oscylowały od 1200 do 3000 złotych.
Lewandowski uważa, i tu się z nim
zgodzę, że pokazywanie polskiej fotografii wymaga od wystawcy kompetentnej obsługi: znajomości historii
fotografii i zagadnień technicznych,
szczególnie w czasie kryzysu, kiedy
galernik „nie może być po prostu
marchandem, ale musi znać się na
rzeczy”. Krótko mówiąc, jego wysiłek musi być większy. Niezbędna jest
także cierpliwość, gdyż budowanie
pozycji i kręgu kolekcjonerów fotografii jest procesem długotrwałym.
Zwłaszcza w kraju o tak silnej tradycji malarstwa3.
Czekam, co wyniknie z tego twórczego, miejmy nadzieję, napięcia…
Marta Tarabuła w rozmowie ze mną
w „Przegryziu” w Warszawie, grudzień
2008
2
Tu oczywiście pojawia się kwestia nauczania całego procesu „produkcji”
w szkołach fotograficznych.
3
Podczas odbywającej się w grudniu
2008 r. Aukcji Sztuki Młodych w Domu
Aukcyjnym Desa Unicum, spośród
74 prac, jedynie 4 były fotografiami
– przeważało malarstwo.
1
Galerie WAGNER + PARTNER: The last Golden Frog Helena Blomqvist, Mourning Procession, 2008 © Galerie Knäpper, Stockholm

Podobne dokumenty