Szpital w Białogardzie Czytaj na stronie B1
Transkrypt
Szpital w Białogardzie Czytaj na stronie B1
tego sytemu politycznego są jednostki samorządu terytorialnego. Zaletą takiego rozwiązania jest fakt, że nie przykładamy „noża do gardła” aktualnym naszym przedstawicielom i nie mówimy: „Natychmiast zmieńcie Konstytucję i oddajcie nam pełnię władzy”. Mówimy im: „Możecie cieszyć się władzą spokojnie do końca tej i następnej kadencji. Przyjemność sprawowania władzy w warunkach władzy zwierzchniej narodu zostawcie swoim następcom.” Zmiana rangi ustawy o referendum lokalnym z obligatoryjnej na fakultatywną jest pierwszym krokiem budowy społeczeństwa obywatelskiego. Mieszkańcy małych ojczyzn muszą się sami opowiedzieć czy chcą sprawować władzę zwierzchnią, czy wolą mieć swojego alfa (wójta, burmistrza, prezydenta) i być wyłącznie jego grzecznymi podwładnymi. W ustawie o referendum lokalnym powi- 1. Elity polityczne IE POTRAFIĄ ZE SOBĄ WSPÓŁPRACOWAĆ dla dobra wspólnego. Wiecznie ze sobą rywalizują i prowadzą wojny na górze. Dosadnie określił to Stanisław Lem: „Elity polityczne (w systemie demokracji przedstawicielskiej), to ujadające stado kundelków zajadle ze sobą walczące o miejsce w kuchni politycznej, licząc na zdobycie smakowitych kąsków dla siebie". 2. System obecny nie daje politykom sprzyjających warunków do PODEJMOWAIA STRATEGICZYCH DECYZJI. Podejmują oni najchętniej decyzje popularne, które przynoszą pozytywne efekty w krótkim okresie. Takie, które dają im szansę przetrwać całą kadencję i nadzieję na utrzymanie się u władzy po kolejnych wyborach. 3. Ugrupowanie polityczne, które chce odnieść sukces wyborczy w tym systemie i zdobyć władzę, musi obiecywać wyborcom nierealne „złote góry”. W efekcie po wygraniu wyborów MUSI ZACIĄGAĆ KREDYTY, by przynajmniej częściowo dotrzymać słowa. W efekcie dług publiczny rośnie lawinowo. Jeśli MY NARÓD myślimy poważnie o naszej przyszłości, to powinniśmy jak najszybciej zmienić w naszej ojczyźnie reguły gry i ograniczyć do minimum te „cechy” demokracji przedstawicielskiej. Dalsze korzystanie z "usług" pośredników bez nadzoru nad nim doprowadzi nas do przepaści. Nie mamy wyboru. Powinniśmy zastosować sprawdzony system stosowany od ponad 150 lat przez Helwetów i zdegradować „elity polityczne” z roli władców, i gwiazd medialnych do roli służby oraz cały czas patrzeć im na ręce. Wyznaczyć i narzucić im warunki pracy, i płacy. Gmina szkołą sprawowania władzy zwierzchniej przez obywateli. Tak jak nie należy skakać do głębokiej wody, gdy nie umie się pływać, tak równie niebezpiecznie byłoby, bez przygotowania narzucić odgórnie system referendalny 40 milionowemu społeczeństwu. Większość obywateli ma zakodowany układ „MY poddani – ONI rządzący” i nie wyobraża sobie układu ”MY władza – ONI nasza służba”. Powszechny jest brak wiary, że poczciwi obywatele są tolerancyjni i potrafią zastosować się do patriotycznego hasła J. F. Kennedy’ego: "Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, zapytaj, co ty możesz zrobić dla swojego kraju". Nim się zastosuje narzędzia demokracji bezpośredniej w skali makro, trzeba przećwiczyć i przetestować w skali mikro. Brzozowiec OdpowiednimDariusz przedszkolem dla Ach, ten Gomułka, wiecznie żywy … Andrzej Eckhardt w tym miejscu w poprzednim numerze Debeściaka słusznie zauważa, że debata dopiero się zaczyna. Proponuję kilka uwag z nieco innego punktu widzenia, choć myślę, że bardziej chodzi o inne ciut akcenty, niż istotę rzeczy. Odrzucanie krytyki, jako przejawu braku akceptacji, lub niezrozumienia korzystając z różnych, pozornie sensownych racjonalizacji, jest wyrazem, dla uproszczenia mówiąc, pychy i ignorancji – zwykle obu stron dyskursu. W przestrzeni publicznej, to problem nie do przecenienia dla dobrostanu społecznego. Mam poczucie, ze zły stan porozumienia jest właściwością powszechną aktualnej debaty publicznej. Nie umiemy rozmawiać! Nie umiemy oceniać, krytykować, więc i przyjmować objawów nieakceptacji. Ponieważ nie umiemy słuchać, co podstawą jest każdej rozmowy, a mówienie samo, rzadko jest wyrażaniem myśli przemyślanych – niezrozumienie gotowe! Raczej poszukujemy potwierdzenia dla własnego zdania, mamy więc problem z akceptacją odmiennych poglądów, tak w bliskich relacjach, jak i w szeroko pojętej debacie publicznej. Widać, w samej wyjściowej sytuacji, że znajdujemy się w stanie nieporozumienia. Główna jego przyczyna leży, jak sądzę, w ograniczeniach własnych człowieka w zetknięciu z mocno zróżnicowanym otoczeniem, pełnym mnogości współzależnych procesów. Właściwości mózgowych procesów każą nam upraszczać opis świata, niezależnie od jego związku z tzw. prawdą. Utrwala takie postawy na- sze dziedzictwo dziejowe, zwłaszcza w czarno-białej koncepcji świata, standaryzacji podziałów i ról społecznych i mocno autorytarnym wciąż charakterem tak władzy, jak i społeczeństwa. „Gomułka w głowie” (GwG) – znaczy tu, dla mnie, brak rozróżnienia między poglądem, a wiedzą; brak zrozumienia dla ograniczoności własnej wiedzy, dla dynamiki i złożoności zachodzących procesów zewnętrznych; niewielką samowiedzę… Efektem jest przywiązanie do idei własnych, jako jedynie słusznych, a w dalszej konsekwencji zwalczanie „innego”. Po stronie władzy, objawiające się zadufaniem z przewagi pozycji społecznej nad rządzoną resztą społeczeństwa. Trudności komunikacyjne to jeden z poważniejszych aspektów sytuacji, w której przychodzi nam egzystować. Dziwne wydaje się, że poważniej nie zakłóca to rozwoju społecznego, z pewnością jednak ograniczającego znacznie! Jeśli zgodzimy się, że właściwa diagnoza problemu jest jedyną szansą na jego rozwiązanie, jasne się stanie, jak istotne są – dla poprawiania jakości naszego życia – wiedza o świecie i komunikacja między ludźmi. Jest ważne, czy nasze niezadowolenie bierze się z przerażenia, czy konstatacji przestępczości wśród polityków, czy z braku wiedzy, z magicznego myślenia, czy z niezależnych od nas przyczyn obiektywnych… Każda diagnoza wymaga innej recepty, innego leczenia. W politycznym kontekście – bez rozróżnienia, co jest frustracją obywatela wynikającą z braku wiedzy o społeczeństwie i regułach zjawisk społecznych, a co jest wyrazem jego niezaradności własnej, lub też braku rozróżnienia między nierealnym oczekiwaniem, a reakcją na patologię, lub zanie- dbania władzy, nie mamy szans na konstruktywną debatę. Wzięte z GwG przyznawanie władzy mitycznych możliwości, tak jak obywatelowi statusu ofiary losu, w żaden sposób nie przybliża nas do celu. Tak, jak odrzucanie świadomości, że państwo, to my wszyscy! Indolencja polityków, bierze się przecież wprost z naszej! Nie odrzucałbym konstruktywnej krytyki, proponowałbym raczej jej przedefiniowanie, przyjmując pozytywną wymowę tego określenia, aby odróżnić ocenę merytoryczną jakichś działań wynikającą z wiedzy, doświadczenia, od pospolitego, populistycznego oburzenia, frustracji z zagubienia, lub też obecnie częstej postawy anarchizującej, jak sądzę, często pozbawionej poczucia odpowiedzialności za państwo – rodzajem pewnym protestu, dla protestu, z magią wielkich słów na sztandarach. Obawiam się też, że uznanie prawa oczywistego do głupoty obywatelskiej, pod pozorem prawa do niewiedzy, mało jest „konstruktywne”, pomijając niejasność sformułowania. Ograniczenia wiedzy są faktyczne i zagwarantowane pojemnością mózgu. Wolności przekonań i wypowiedzi mamy gwarantowane i nie trzeba tego przypominać. Przypominać należy raczej, że wolności nic nie znaczą bez wysiłku czynionego dla racjonalizowania zachowań społecznych w różnych obszarach życia publicznego, bez starań o zachowanie pokojowej równowagi między wolnością odrębnych jednostek. Sensowne oczekiwanie wobec stron rozmowy, powinno być symetryczne. Winno być zaleceniem dla wszystkich, bo jest warunkiem istotnym dobrego procesu, dlatego rozpatrywanie politycznych zagadnień w konwencji „oni – my” uważam za anachronizm, za populistyczną publicystykę ze źródłem w GwG, biorąc pod uwagę zasadniczo większe możliwości artykułowania swoich oczekiwań przez obecne społeczeństwo, niż w czasach Gomułki. Sądzę, że uwięzienie w takim modelu postrzegania ogranicza nasze możliwości rozwoju, a debaty, na pewno! Z innej strony zawsze będzie dobrą wymówką, gdy nieskuteczni działacze podnosić będą swoją szlachetną obywatelskość. Świat jest, jaki jest! Bez zrozumienia i zaakceptowania rządzących nim mechanizmów, nie ma szans na ich zmianę. Nie mam kompetencji i aspiracji, aby opisać wszystkie możliwe sposoby wyrażania i radzenia nien znaleźć się zapis analogiczny do zapisu w Konstytucji Szwajcarii z 1848 roku: Obywatele (mieszkańcy) samorządu mają prawo w drodze referendum zmienić częściowo lub całkowicie treść tej ustawy. W szczególności mogą określić jakie decyzje w ich małej ojczyźnie muszą być poddane referendum, kto ma prawo organizować referenda fakultatywne, jaka musi być minimalna frekwencja, by wynik referendum był wiążący. Szanowny Czytelniku Jeśli zgadzasz się ze mną, że warto z tej rady skorzystać oraz z moim pomysłem, jaki zrobić pierwszy krok w tym kierunku, to zgłoś swój akces do Komitetu Obywatelskiej Inicjatywy Ustawodawczej, email: [email protected], mającej na celu stosowną nowelizację zapisu ustawy o referendum lokalnym. Zdzisław Gromada Szpital w Białogardzie Czytaj na stronie B1 sobie z niezadowoleniem. Nie chcę też bronić władzy. Widzę jednak, że powody niezadowolenia i artykułowanych zachowań są mocno skomplikowane. Wiem, też że bez rzetelnego wzięcia na siebie obowiązków, żadne dokonania się nie dokonają. Żeby zmienić władzę, trzeba mieć potencjał jej równy. Jeśli nie formalnie, to moralnie i chociaż liczbowo – poważny! Sądzę, poniższy cytat dobrze oddaje skalę przedsięwzięcia. Jest w tym, jak sądzę, przesłanka o koniecznym porzuceniu GwG. Myślę, że wyłącznie rozumiejąca to przesłanie siła ma szansę na dobre zmiany w kraju. Jeśli nie, pozostaje mozolna ewolucja w kształcie jak na obrazku TV. Jesteśmy w niebezpiecznym momencie. Za mało żądamy od społeczeństwa i za mało od władzy. To jest to samo zadanie przezwyciężania kultury autorytarnej, która się głęboko zakorzeniła. Ludzie nie mogą tylko czegoś żądać od władzy, muszą być w stanie wziąć odpowiedzialność za swoje życie i przyszłość. Ja nie wierzę w nadzieję na zmiany bez usiłowania, by do nich doszło. ie ma nic bez wysiłku. ie ma demokracji bez odpowiedzialności. Ludziom należy zapewnić wolność wyboru, to zadanie polityki. Ale trzeba im dać szansę dokonywania dobrych i świadomych wyborów, to zadanie edukacji. Potrzeba nam obu tych rzeczy, dotąd zaniedbanych. Z drugiej strony, jeśli nie będziemy naciskać na władze, niektórzy zechcą wrócić do dawnych zwyczajów i praktyk. " [Birmańska noblistka Lady Birma – Aung San Suu Kyi] . Krzysztof Ratman Niezależny Dystrybutor: , ID: 3010283 tel. 601 959174 / e-mail: [email protected] Produkty: str 2 Debeściak nr 9 - LUBLIN A jeśli komu droga otwarta do nieba, tym co służą ojczyźnie [J. Kochanowski] Drodzy Czytelnicy! Nie traktujcie proszę tego tekstu jako odrobienie przykrego obowiązku, bo – wiadomo – 11 listopada, więc tematyka patriotyczna być musi! Nie musi, a nawet by Wam została oszczędzona, mimo że problem jest ponadczasowy i odnoszę wrażenie – w miarę postępu procesów globalizacji – coraz bardziej aktualny. Bezpośrednim bodźcem do poruszenia tego tematu było zasłyszane niedawno stwierdzenie, że „patriotyzm to idiotyzm”, co samo w sobie może by nawet nie dziwiło (doceniam szczerość i mam dużą dozę tolerancji dla skrajnych nawet poglądów). Tym, co mnie zaszokowało, był brak reakcji choćby jednej osoby spośród licznie zgromadzonych, a trzeba dodać, że nie było to grono gimnazjalistów, którym być może łatwiej byłoby „odpuścić” podobne opinie na zasadzie: młodzi są, więc nie wiedzą co czynią... No cóż; gdy autorka jest „staroświecka jak przecinek”, to i jej poczucie patriotyzmu może odbiegać od współczesnego stereotypu. Należę bowiem do pokolenia, które w szkole podstawowej przerabiało (cóż za ohydny termin!) twórczość poetów powracających „cudem na ojczyzny łono”, dzieje Konrada Wallenroda, co to „szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie”. W szkole średniej natomiast miało (fantastyczny) obowiązek przeżywać romantyczne uniesienia na szczycie Mont Blanc wspólnie z Kordianem, wadzić się z Bogiem w klasztornej celi razem z Gustawem-Konradem, podziwiać nadniemeńskie krajobrazy przy mogile Jana i Cecylii, dokonywać bolesnego rozrachunku z przeszłością oraz oczekiwaniami współczesności wraz z uczestnikami głośnego wesela w podkrakowskiej wsi. Tyle tytułem usprawiedliwienia. „Na szczęście” pani minister edukacji narodowej Krystyna Szumilas i jej urzędnicy naprawili karygodne błędy w kanonie lektur szkolnych i odtąd nie będzie wytłumaczenia dla takich głupich sentymentów, jak te prezentowane powyżej. Ale to dygresja, powróćmy zatem do zasadniczego wątku naszych rozważań. - Kto ty j esteś? - Polak mały. Niektórzy z Was zapewne pamiętają ten wierszyk, cierpliwie wkładany nam do głów w dzieciństwie razem z „Ojcze nasz” przez babcię, która jeszcze była prawdziwą babcią w okularach, piekącą drożdżowe ciasta o niezrównanym smaku i zapachu, robiącą na drutach ciepłe skarpety i szaliki w długie zimowe wieczory. To były prawdziwe babcie, w przeciwieństwie do współczesnych genderowych „ryczących pięćdziesiątek”, które zamiast klepać z wnuczkami patriotyczne wierszyki, same uczą się od nich użytkowania smartfona lub projektowania stron www. Jeśli nie babcia, nie zapracowani rodzice biegający od zlecenia do zlecenia (o ile akurat nie są bezrobotni), nie szkoła i kościół, zajęte ostatnio własnymi nie cierpiącymi zwłoki problemami do rozwiązania, to któż ma być tym wychowawcą, ideowym przewodnikiem przez życie młodego Polaka? W czasach, gdy – jak przyjęło się uważać – patriotyzm wyssany był z mlekiem matki, nikt się nad tym nie zastanawiał. A dzisiaj? Czytamy oto w niszowym portalu, że kilka tysięcy dzieci z wrocławskich szkół, oglądających z trybun stadionu mecz rozgrywek Pucharu Polski, zaprezentowało ogromny transparent z wizerunkami „żołnierzy wyklętych” i z wielkim podpisem na biało-czerwonym tle: „CHCEMY PATRIOTYZMU W SZKOŁACH”. Mainstreamowe media zignorowały to wydarzenie całkowicie. Co je tak przestraszyło? Odwołanie do „nieprawomyślnego” (wobec oficjalnego nurtu) wątku owych żołnierzy, zwanych wyklętymi, czy propatriotyczna deklaracja kilkunastolatków? Przemilczenie tego wydarzenia jest wielkim błędem. Historia wszystkich narodów to nie tylko gloria i chwała, wzniosłe czyny i bohaterstwo; każda zawiera w sobie epizody bolesne, wstydliwe, a nawet nikczemne. Nasze dzieje nie są tu wyjątkiem. Polscy żołnierze nie tylko przelewali krew „za wolność naszą i waszą”, ale też krwawo tłumili powstanie na Haiti; ginęli nie tylko na wszystkich frontach I i II wojny światowej, ale także w bratobójczych walkach toczonych w kraju w oczekiwaniu na III wojnę, która przyniesie Polsce ostateczne wyzwolenie. I o tym nie wolno zapominać. Nie wolno też ignorować i zamykać oczu na takie zachowania jak to na wrocławskim stadionie. Sądzę, iż te dzieci, niewiele rozumiejąc, wyrażały swój sprzeciw wobec zakłamywania historii i są na najlepszej drodze aby próbować poznać, a następnie zrozumieć, złożoność i niejednoznaczność ojczystych dziejów. Szkoda, że dorośli im tego nie ułatwiają. Inne dzisiaj są wyzwania stojące przed młodymi ludźmi, innymi lekturami kształtuje się ich postawy życiowe. Czy jest zatem coś, co łączy dzisiejszą młodzież z pokoleniem ich rodziców i dziadków? I czy w ogóle rozsądne jest z punktu widzenia rozwoju społecznego utrwalanie, a nawet kultywowanie tych więzi, choć w opinii wielu oznacza to powrót do ciemnogrodu, zaściankowość i ksenofobię? Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Wyzwania współczesności tak oto identyfikuje młody pisarz i dziennikarz Jakub Żulczyk, twórca głośnego przed kilku laty „Manifestu pokolenia 1200 brutto”: „Młodych ludzi nie interesują pompatyczne rocznice, wzajemne przepychanki (...) bo w porównaniu ze swoimi rządzącymi są oni mentalnie kilkadziesiąt lat do przodu, (...) prawdziwą forpocztą, czymś, co przynosi nadzieję, że kiedyś będziemy żyli w normalnym, nieobciążonym mentalną martyrologią państwie”. - Jaki znak twój ? - Orzeł biały. I tu niespodzianka: obecnie znak ten najczęściej pojawia się w miejscach, wydawałoby się zupełnie do tego nie przystających – mianowicie na... stadionach piłkarskich. Barwy biało-czerwone z dumą są eksponowane przez tzw. „kiboli”, z ostentacją czczących wielkie rocznice oraz bohaterów narodowych. Jeżeli tu i ówdzie pojawiają się głosy, że eksponowanie barw narodowych w takim kontekście to profanacja, przypomnijmy sobie happening czołowego „frontmana” polskiej rozrywki, polegający na wtykaniu miniaturowych flag biało-czerwonych w psie kupy. Kolejne znamię czasu: Polski Związek Piłki Siatkowej rozpatruje możliwość karania zawodników, którzy nie chcą występować w reprezentacji kraju. Przeciwnicy tego pomysłu dowodzą, iż: „ nigdzie nie jest napisane, że istnieje obowiązek reprezentowania barw narodowych”. Mają rację, dotychczas takiego obowiązku nie było, gdyż występ z orzełkiem na piersi był największym zaszczytem dla każdego sportowca. Mam wątpliwości, czy zmuszenie zawodnika do włożenia na siebie reprezentacyjnego stroju wbrew jego woli nie będzie uchybieniem godności symboli narodowych. Na szczęście pomiędzy tymi skrajnościami jest jeszcze miejsce na manifestowanie przywiązania do barw ojczystych, chociażby poprzez eksponowanie ich w przestrzeni publicznej z okazji świąt narodowych, a zwyczaj to coraz popularniejszy wśród rodaków. dokończenie na str. 3 Ośrodek Duomed prowa- parku z alejkami oraz ławeczdzony jest przez mgr pielę- kami. Pod parkan podchodzą gniarstwa oraz magistra bażanty, sarny, zające i jeże, a w rehabilitacji. pobliżu słychać kojący śpiew ptaków. Podstawową kadrę medyczną stanowi zespół pielęgniarskoopiekuńczy oraz terapeutycznorehabilitacyjny. Opiekę nad Pacjentami sprawuje lekarz internista oraz neurolog. Budynek, w którym mieści się zakład, usytuowany jest z dala od dużej aglomeracji miasta w zaciszu lasu sosnowobrzozowego otoczony pięknym ogrodem, co stanowi atut naszej oferty. W ramach pobytu codziennie odbywa się rehabilitacja grupowa, ponadto odbywają się zajęcia muzyczne, systematycznie organizowane są rożnego rodzaju imprezy artystyczne oraz wiele innych atrakcji. Do dyspozycji naszych Pensjonariuszy są duże przestronne sale dziennego pobytu, kącik biblioteczny, altanka ogrodowa usytuowana w przepięknym Pensjonariusze nasi uczestniczą w zajęciach terapeutycznych o różnym profilu, w zależności od upodobań i możliwości funkcjonalnych, a także w ramach usprawniania psychomotorycznego. Do Zajęć tych należą: praca w kąciku terapeutycznym, zajęcia z muzykoterapii i inne. Poza harmonogramem dziennym obejmującym m.in.: rehabilitację, terapię zajęciową, spotkania z psychologiem, zapewniamy na życzenie posługę duszpasterską, koncerty zespołów artystycznych, wspólne biesiadowanie oraz imprezy okolicznościowe. 05-270 Marki, ul. Gliniecka 3 6 tel. 22 771 22 3 0, 501 691 772 e-mail: [email protected] www.lesnaprzystan.pl Debeściak nr 9 dokończenie ze str. 2 - Gdzie ty mieszkasz? - Między swemi. - W j akim kraj u? - W polskiej ziemi. Ostatnimi czasy, coraz głośniej skandowanym podczas wszelkiego rodzaju manifestacji hasłem, jest: „Polska dla Polaków”! Ten, będący wyrazem ksenofobicznych nastrojów slogan, często utożsamiany jest z patriotyzmem, zwłaszcza przez tych, którzy sami nie potrafią odnaleźć się w kraju ojczystym. Paradoksalnie, w ostatnich latach z polskiej ziemi wyjechały „za chlebem” ponad 2 miliony (najczęściej młodych) Polaków. Jedną noga tkwią w ojczyźnie (zwłaszcza jeśli zostawili tu rodziny) jednocześnie starając się przystosować do reguł panujących w tej drugiej – przybranej, która przyjęła ich pod swój dach, i dla której teraz będą żyli, i pracowali. Zaskakujące jest też, w jak szybkim tempie następuje proces „wynarodowienia” w tej najbardziej zewnętrznej warstwie: np. amerykanizacja „nazw własnych” niektórych osób. I tak swojski Jędrek znad Wisły, zmienia swe imię na Andrew, a pochodzący z podlaskiej wsi Stasiek zostaje Stanleyem. Bywają na szczęście przykłady odwrotne: Jacob urodzony kilkanaście lat temu w kanadyjskiej prowincji Ontario, po przyjeździe z rodzicami do Ojczyzny przodków bez żalu rozstaje się ze swą zagraniczną tożsamością, i jako Kuba z zapałem krzesze hołubce w zespole folklorystycznym choć zapewne dla wielu jego polskich kolegów, to szczyt obciachu. Tańczył z dumą kujawiaki i oberki w polonijnym zespole „Krakowiaki”, tańczy więc nadal. I zapewne byłby [ ROZTOCZE ] GLISTNIK Korzenie należy pozyskiwać je(JASKÓŁCZE ZIELE) sienią, na przedwiośniu lub wiosną. Ziele powinno się zbierać Glistnik jest rośliną dość przed i w czasie kwitnienia - do pospolitą, często uważaną za lipca - później żółknie i brunatzwyczajny chwast, jednakże je- nieje w trakcie suszenia i przez go wszechstronne i niezawodne to traci swoje właściwości. Najwłaściwości sprawiły, że na- bardziej wartościowe jest ziele zwano go „Darem Niebios” majowe i czerwcowe. Zebrane (coeli donum, stąd nazwa cheli- ziele należy suszyć w ciepłym, donium). Ma długą tradycję za- ciemnym i przewiewnym miejstosowań leczniczych, sięgającą scu, bowiem lubi się zaparzać i starożytności; został opisany na żółknąć gdy jest suszone w gruPapirusie Ebersa (ok. 1550 r. bej warstwie. Dobrze wysuszone p.n.e.), ponadto przez Dioskuri- ma miły zapach i naturalną ziedesa - ojca ziołolecznictwa, loną barwę. Korzenie po greckiego lekarza w służbie oczyszczeniu z gleby trzeba Rzymu - wzmianki o nim znaj- szybko wymyć pod bieżącą wodujemy także u św. Hildegardy i dą i osuszyć w temp. 30-50 st. C. Paracelsusa. (W warunkach domowych doGatunek ten obejmuje rozle- skonale nadaje się do tego piegłe obszary Euroazji, rośnie karnik elektryczny nastawiony prawie w całej Europie. W Pol- na 50 st. C). sce jest szeroko rozpowszechGlistnik zawiera alkaloidy, niony z wyjątkiem najwyższych które od dawna są porównywane partii gór. Jest to roślina wielo- do wchodzących w skład opium: letnia dorastająca do 90 cm. morfiny, kodeiny i papaweryny, Rośnie na skrajach lasów, w za- Dzięki nim preparaty glistnikoroślach, nad brzegami wód, w we przyjęte doustnie działają: ogrodach. Preferuje gleby wil- uspokajająco, rozkurczowo na gotne, zasobne w azot i wapń, mięśnie gładkie i poprzecznie miejsca zaciszne. Kwitnie od prążkowane, rozluźniająco, maja do października. Ponieważ przeciwlękowo, przeciwbólowo, materiałem zapasowym glistnika przeciwdrgawkowo, przeciwjest glikogen (typowy dla tkanek stresowo i nasennie. Alkaloidy zwierzęcych), a nie skrobia, tłu- glistnika rozszerzają drogi oddemaczy to właściwości mrozo- chowe i naczynia wieńcowe, odporne glistnika (jaskółcze ułatwiają oddychanie. Ponadto ziele w okresie zimowym za- mają wpływ przeciwarytmiczny, chowuje zieloną barwę i nie za- zapobiegają migotaniu przedmiera pod śniegiem). sionków i komór, znoszą częstoWyciągi z ziela glistnika są skurcz napadowy. Hamują silne i pewne w działaniu, pod wzrost i rozwój chorobotwórwarunkiem że surowiec zostanie czych pierwotniaków, grzybów, pozyskany i przetworzony w bakterii i wirusów. Obecnie w prawidłowy sposób, a preparat medycynie są stosowane nowopodany w odpowiedniej dawce. czesne leki przeciwwirusowe na Surowcem jest ziele i korzeń. bazie glistnika, które hamują - regi on LU BLIN - str. 3 niepomiernie zdziwiony gdyby ktoś jego postępowanie rozpatrywał w oferuje kompleksowe usługi stomatologiczne kategoriach patriotyIMPLANTY PROTETYKA CHIRURGIA SZCZĘKOWA ORTODONCJA zmu; w jego rodzinnym w sieci gabinetów stomatologicznych ALEX DENT domu o polskości nie W-wa, ul. Surowieckiego 2 tel. (0-22) 644 74 88 mówiło się nigdy, PolaW-wa, ul. Marymoncka 75 m.1 tel. (0-22) 835 05 09 kiem po prostu się było. oraz w domu pacjenta bez konieczności wizyty w gabinecie -Czem ta ziemia? Warszawa i okolice -Mą Oj czyzną. całodobowy kontakt tel. 512 361 172; 513 989 601 -Czem zdobyta? Specjalizujemy się w usługach świadczonych pensjonariuszom -Krwią i blizną. Domów Opieki Co roku podczas obchodów kolejnej rocznicy dowód chwały polskiego orę- rzeczy wierszyka Władysława dziejowej hekatomby, podno- ża. Zdumiewa rosnąca popu- Bełzy. Za to z całą pewnością pan ten wzorowo prowadzi szą się głosy, że chętniej czci- larność tego typu imprez. Na tym tle, niestety, zary- swoją firmę, zatrudniając pramy sprawy zakończone klęską, sowuje się niebezpieczeństwo cowników na bezterminowe powstania upadłe, przegrane przekroczenia cienkiej linii umowy o pracę sumiennie pławojny i żołnierzy poległych. Nie mamy w zwyczaju uro- pomiędzy dumą narodową, a cąc podatki w Polsce, a nie w żadnym raju podatkowym. czyście obchodzić rocznic ra- szowinizmem. W tym miejscu dochodzę Wspiera również rodzimy rydosnych (co jest tym do przekonania, że pewnie taką nek usług, nie nosząc garnitudziwniejsze, że jest ich o wiele mniej niż tych pierwszych), w formę demonstrowania patrio- rów od Armaniego, a szyjąc je odróżnieniu od innych nacji tyzmu miał na myśli ów zacy- na miarę u krawca. Może to uprawiamy cierpiętnictwo. Coś towany na początku znajomy, właśnie jest ten współczesny którego nie potrafiw tym jest... Z drugiej jednak który powiedział szczerze, że patriotyzm, ła dojrzeć okaleczona strony można zaobserwować uważa ją za idiotyczną. Z niedzisiejszymmojawychowaniem nieśmiałe próby przełamania pewnością nie leży w jego wyobraźnia? Nie wiem, zapytego stereotypu. Wielką rolę zwyczaju uganianie się w peł- tam o to gdy tylko nadarzy się odgrywają tu np. rozmaite nej zbroi po polach Grunwaldu okazja kolejnego spotkania. grupy rekonstrukcyjne odtwa- w lipcowy upalny dzień, za- Czyli 11 listopada. Za rok! rzające z coraz większym za- pewne też wyśmiałby mnie z powodu cytowapałem bitwy, stanowiące bezlitośnie Marzena Jędrzejewska nia infantylnego w gruncie rozwój wirusów HIV. Zwłaszcza jeden z alkaloidów: sangwinaryna, zyskuje coraz większy rozgłos w nauce - współczesne badania potwierdziły jej przeciwnowotworowe właściwości lecznicze. Preparaty z glistnika stosowane są w leczeniu raka trzustki, jelita grubego, piersi, odbytu, pęcherza moczowego, gruczołu krokowego, białaczki i in. Należy pamiętać, że alkaloidy glistnika wywołują skurcze macicy, dlatego nie wolno podawać preparatów jaskółczego ziela kobietom ciężarnym. Glistnik jest silnym środkiem żółciopędnym, żółciotwórczym, ochraniającym miąższ wątroby oraz zapobiegającym jej uszkodzeniu, przeciwdziała zastojom żółci i wytrącaniu się złogów w układzie żółciowym. Leczy kolkę żółciową, żołądkową, jelitową oraz nerkową, działa przeciwbiegunkowo. Preparaty glistnika są zalecane w leczeniu: kamicy żółciowej i moczowej, stanów bólowych pooperacyjnych po usunięciu pęcherzyka żółciowego, żółtaczki, wirusowego zapalenia wątroby, stanów zapalnych układu moczowo-płciowego, puchliny wodnej, schorzeń śledziony i trzustki. Glistnik likwiduje bolesne miesiączki, równocześnie jednak pobudza miesiączkowanie co objawia się bardziej obfitymi krwawieniami menstruacyjnymi. Wodno-alkoholowe wyciągi z glistnika świetnie radzą sobie z infekcjami dróg płciowych, mają działanie przeciwalergiczne i przeciwświądowe. Zewnętrznie intrakt (świeży sok) z glistnika może być wykorzystany do leczenia: opryszczki, gruźlicy skóry, kłykcin, brodawek, trudno gojących się ran, hemoroidów, świerzbu, nużycy oraz do usuwania piegów lub plam na skórze. Charakterystyczny, żółto-pomarańczowy sok mleczany, używany jest w lecznictwie ludowym do usuwania kurzajek. Napar z glistnika: podnosi stężenie hemoglobiny we krwi, poprawia krążenie wieńcowe, mózgowe i obwodowe (w kończynach), zwłaszcza przy stanach skurczowych naczyń i skokach ciśnienia krwi. Glistnika nie wolno jednak stosować przy jaskrze. Zainteresowanych wynikami leczenia polipowatości jelita grubego i żołądka, odsyłam do publikacji dot. praktyki medycznej prof. A. Amoniewa, który z powodzeniem wykorzystywał do tego celu macerat ze świeżego, roztartego glistnika. Niezależnie od medycyny konwencjonalnej, możemy wykorzystywać „dar niebios” we własnym zakresie, stosując się do zaleceń medycyny ludowej, jak i współczesnych naukowych osiągnięć w tym zakresie. Poniżej przedstawiam autorskie receptury opracowane przez dra Henryka Różańskiego: Intrakt glistnikowy: 1 część świeżego zmielonego ziela lub korzeni zalać 5 częściami 4050% gorącego alkoholu, odstawić na 7 dni; przefiltrować. Stosować 2-3 razy dziennie po 5-10 ml w 100 ml wody. Stosować zewnętrznie do pędzlowania schorzałych miejsc w stanie nierozcieńczonym; natomiast do okładów, płukanek i przemywania skóry po rozcieńczeniu: 1 łyżka na 200-220 ml wody przegotowanej. Nalewka glistnikowa: 1 część suchego zmielonego ziela lub korzeni zalać 5 częściami 40-50% zimnego alkoholu, odstawić na 7 dni; przefiltrować. Stosować 2-3 razy dziennie po 5-10 ml w 100 ml wody. Stosowanie: identycznie jak intrakt. Napar glistnikowy – 1 płaską łyżkę zmielonego ziela lub 1 łyżeczkę zmielonych korzeni zalać 1 szklanką wrzącej wody, odstawić pod przykryciem na 30 minut, przecedzić. Pić 2-3 razy dziennie po 50 ml. Macerat glistnikowy – 1 część świeżego ziela lub świeżych mielonych korzeni zalać 3 częściami ciepłej wody, odstawić na 5 godz., przecedzić. Przechowywać w lodówce, nie dłużej jednak niż 3 dni. Pić 2-3 razy dziennie po 30 ml. Stosować również jako płukankę, do lewatyw i przemywania skóry. Okłady z maceratu wykazują działanie przeciwbólowe i znieczulające. Macerat można zakonserwować alkoholem 40% (proporcja 1:1) Uwaga: W praktyce – niezbyt często – ale zdarzają się zatrucia spowodowane spożyciem dużej ilości glistnika lub jego przetworów. Dotyczy to głównie osób, które nadużywają leków z alkaloidami glistnika, jak też narkomanów, stosujących jaskółcze ziele zamiast maku. Korzystając zatem z dobrodziejstwa jakie dała nam natura, róbmy to rozsądnie i z umiarem. W artykule wykorzystano dane z publikacji dra Henryka St. Różańskiego, autora wielu prac naukowych z zakresu m.in. medycyny biologii, toksykologii, farmakologii, fitochemii. Andrzej Jędrzejewski str 4 - regi on LU BLIN - HE ROIC ZE BOJE WALDKA DE SKI O SZOPĘ czyli TRAGIFARSA W TRZECH ODSŁONACH Główni bohaterowie dramatu: Waldek Deska - człowiek niepokorny, artysta, bojownik o wolną i niezależną sztukę, muzyk reggae (współzałożyciel zespołu DAAB), animator kultury, twórca wielu przedsięwzięć artystycznych. Irena Deska – żona, towarzyszka doli i niedoli Waldka, marząca o spokojnym życiu. Elżbieta Dudzińska - powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Puławach, sumienny urzędnik stosujący przepisy zgodnie z literą prawa. Miejsce akcji: Kazimierz Dolny, pow. puławski, woj. lubelskie, Polska Didaskalia energii elektrycznej i wody bieżącej z wodociągu miejskiego. Szopa spełnia wszelkie normy budowlane. Jest w pełni biodegradowalna więc nie zagraża środowisku. Nie szpeci krajobrazu przeciwnie: doskonale się weń wpisuje. Nikomu nie przeszkadza, nie stoi w granicy działki sąsiedniej, nie zabiera światła, nie zasłania widoku. No i jest zjawiskiem wyjątkowym. Tak jak jej budowniczy. Szopa nosi silne znamię indywidualizmu swego twórcy. Jest nie podobna do niczego, co dotąd widzieliśmy, może dlatego stanowi taki problem dla wszystkich, którzy ją zwalczają. Długa jest lista osób i instytucji, które przyczyniły się do kłopotów Waldka Deski, ale on nie chce o nich mówić. Za to do swojego domu ma stosunek bardzo emocjonalny: Dokonałem wyboru, wyboru zgodnego z moimi poglądami: chcę żyć i mieszkać ekologicznie!!! Państwo mi tego zabrania. Dlaczego? Przecież nie ograniczam praw innych, nie narażam nikogo na niebezpieczeństwo, nie niszczę przyrody, moralności itd. Dlaczego więc? ” - pyta! Niestety, nie ma do- brej odpowiedzi na to pytanie... W takich oto „pięknych okolicznościach przyrody”, nie opuszczając swojej działki na dłużej i nie wychylając nosa w szeroki świat, przebywający od 1990 roku na emigracji wewnętrznej Waldek Deska został przestępcą. Odsłona pierwsza Jest jesień 2007 roku. Nasz bohater własnoręcznie buduje d o m, który pieszczotliwie nazywa Szopą. Do tego celu używa głównie: nieheblowanych desek, gliny, folii, papy, gwoździ, szyb zespolonych, pianki i wielu innych materiałów odpadowych, często ofiarowanych przez sąsiadów. Dom nie ma podmurówki, a co za tym idzie, jest posadowiony bez trwałego połączenia z gruntem. Wliczając własną robociznę koszt budowy domu mieści się w kwocie około 12 000 zł. Na powierzchni niewiele większej niż 30m2 znajduje się: salon, kuchnia, łazienka, sypialnia, a nawet sauna. Ściany i meble zbudowane są z różnych gatunków drewna: osiki, olchy, lipy i sosny. Podłoga jest w większości z drzewa lipowego, a część przy wejściu i wokół kominka wyłożona jest kamieniami. Materiały odpadowe są doskonale widoczne - a nawet wyeksponowane - tworząc niepowtarzalny nastrój. Mieszkańcy domu korzystają z Odsłona druga Niemal natychmiast po zamieszkaniu, Waldek Deska dostaje nakaz rozebrania swego domu. Prędkość, z jaką organa nadzoru budowlanego zareagowały na powstanie szopy jest zdumiewająca, jeśli ma się na względzie czas oczekiwania na wydanie chociażby decyzji o warunkach zabudowy, że o pozwoleniu na budowę nie wspomnę. Kto przeszedł ten koszmar, ten wie. Kto jeszcze tego nie doświadczył, niech się dobrze zastanowi, zanim podejmie decyzję o samodzielnym budowaniu, a następnie uzbroi się w cierpliwość. Sprawa szopy została rozpatrzona błyskawicznie. Powodem decyzji o rozbiórce jest samowola budowlana. Według pani inspektor nadzoru budowlanego, dom został zbudowany z uchybieniem przepisów prawa. Tymczasem Waldek Deska twierdzi, że występował o pozwolenie na budowę, ale otrzymał decyzję odmowną powodowaną błędną wykładnią wadliwego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Najprościej mówiąc, plan ten składa się z dwóch części: opisowej i graficznej (mapy). Między tymi częściami zachodzi rozbieżność, co do przeznaczenia działki: opisowa dopuszcza jej zabudowę, zaś mapa takiej możliwości nie zawiera. Zamiast usunąć tę dychotomię poprzez zmianę planu, organa administracji budowlanej odmówiły wydania pozwolenia na budowę wyłącznie na podstawie mapy, co jest ewidentnym błędem ponieważ z tych dwóch części planu to część opisowa jest wiążąca, zaś mapa jest tylko jej ilustracją. W konsekwencji, zamierzając normalnie korzystać ze swej nieruchomości, Waldek Deska nie miał innego wyjścia, jak tylko wznieść dom bez pozwolenia na budowę. Gdyby się poddał, oznaczałoby to, że świadomie zrezygnował ze swojego prawa własności - uprawnienie do zabudowy nieruchomości jest gwarantowane właścicielowi przez art. 64 ust. 3 Konstytucji RP w brzmieniu: „W Własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy i tylko w zakresie, w j akim nie narusza ona istoty prawa własności.” W jego mniemaniu, które my również podzielamy, odmowa zbudowania domu w oparciu o błędne przepisy natury administracyjnej z całą pewnością narusza istotę „świętego” prawa własności. Reasumując: ponieważ prawo własności jako gwarantowane przez Konstytucję ma niewątpliwie wyższą rangę niż przepisy prawa budowlanego, (które tylko regulują sposób wykonywania jednego z uprawnień składających się na pra- wo własności), w konsekwencji należałoby uznać, że miał on prawo skorzystać ze swych konstytucyjnych uprawnień mimo przeszkód stawianych przez organa administracji budowlanej. Waldek Deska wielokrotnie podnosił ten zarzut, zarówno w postępowaniu administracyjnym, jak i przed sądem karnym - za każdym razem bezskutecznie. Stąd wywiódł niesłychanie kategoryczny wniosek o stosowaniu szykan w majestacie prawa. Polegają one na stosowaniu najwyższej możliwej dolegliwości (w jego przypadku jest to decyzja o przymusowej rozbiórce) zupełnie nieadekwatnie do skali „przewinienia”. Od siebie dodamy, że potwierdza to pośrednio orzecznictwo NSA, wg którego decyzja o rozbiórce ma przede wszystkim charakter prewencji ogólnej. Jakoś trudno jest nam pogodzić się z myślą, że rozstrzygając o rozbiórce szopy, kolejne sądy kierowały się głównie zamiarem odstraszenia wszystkich potencjalnych sprawców samowoli budowlanej. Niech Deska odpowiada wyłącznie za siebie! Pomimo tego, że pod petycją przeciwko nakazowi rozbiórki podpisało się kilka tysięcy osób, a do sprawy przystąpiła Helsińska Fundacja Praw Człowieka przedstawiając swoją opinię i wniosek o skierowanie do Trybunału Konstytucyjnego pytania prawnego, NSA orzekł iż: „jest to typowa samowola budowlana, której skutkiem musiał być nakaz rozbiórki” i oddalił zażalenie. Wyrok jest prawomocny. Odsłona trzecia Zanim spór prawny natury administracyjnej został prawomocnie rozstrzygnięty, na głowę Waldka spadły kolejne ciosy. Nie czekając na orzeczenie NSA, pani inspektor nadzoru budowlanego w Puławach złożyła do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 90 Ustawy Pra- Debeściak nr 9 wo Budowlane. Dopuszczenie się samowoli budowlanej, to przestępstwo zagrożone karą do 2. lat pozbawienia wolności. Broniąc się bohater naszej historii dowodził, że nie naruszył prawa - nie spełnił jedynie wymogów administracyjnych. W odpowiedzi usłyszał, że dla państwa „pprawem są przepisy, choćby naj głupsze i nieprzystosowane do rzeczywistości. Kto ich nie wypełnia, staj e się przestępcą karanym z całą surowością prawa! ”. Na szczęście Temida, choć ślepa, dostrzegła w postępowaniu oskarżonego jakieś elementy skutkujące złagodzeniem kary i nie skazała go na dwa lata odsiadki. Nieprawomocnym jak dotąd wyrokiem, Sąd Rejonowy w Puławach skazał go „tylko” na 8 miesięcy prac społecznych (po 30 godzin miesięcznie), 8 000 zł grzywny oraz 300 zł tytułem zwrotu kosztów sądowych. Oczywiście W. Deska nie zamierza się poddawać i liczy na uniewinnienie w postępowaniu odwoławczym. Apelacja Waldka Deski jest mądra, długa i wyczerpująca. Do nas najbardziej przemówił następujący fragment: „W Walka oskarżonego o ocalenie S zopy stała się wyrazem walki społeczeństwa z represyj nym, biurokratycznym systemem władzy o poszanowanie praw człowieka – podobnie j ak ubiegłoroczne demonstracj e przeciwko konwencj i ACTA narzucaj ącej represj ę i inwigilacj ę w stopniu porównywalnym z dzisiej szym prawem budowlanym. ” O tym, czy ta argumentacja trafi do przekonania również sędziom Sądu Okręgowego w Lublinie – już wkrótce Was poinformujemy. Epilog Tak na zdrowy rozum, wydaje się, że sprawa szopy zajęła już tylu urzędników, sędziów, dziennikarzy - że o kawale życia wyrwanego ze spokojnej egzystencji małżeństwa Desków nie wspomnę - że aż zakrawa to na paradoks. Ale gdy coraz bardziej wgłębiamy się w temat, najpierw czujemy podskórnie, a potem nagle doznajemy olśnienia! Wiemy już co się kryje za tą dziką zapiekłością „wszystkich świętych” w miasteczku, gminie, powiecie, itd. Otóż nie o szopę wcale tu chodzi! Chodzi o to, że Waldek Deska – przypadkowy członek przypadkowego (jak to niegdyś raczyła zauważyć posłanka RP) społeczeństwa – w ich mniemaniu wypowiedział zgoła wojnę PAŃSTWU! Śmiał on zakwestionować porządek prawa, powołując się – o zgrozo – na Konstytucję RP! Akt prawny, który nam, maluczkim, został łaskawie kiedyś tam dany, ale przecież nie po to, aby go stosować! To są zbyt poważne sprawy, drodzy Czytelnicy, abyście Wy i ja, i mój sąsiad Deska (a już „przestępca”) w szczególności, powoływali się na Konstytucję! I z niej wywodzili swoje prawa i obowiązki! Urzędnicy wiedzą lepiej, bo stosują się (praktyka pokazuje, że bardzo wybiórczo i niekonsekwentnie) do przepisów często uchwalonych jeszcze w czasach słusznie minionych, a do tego – niespójnych, nielogicznych, zwyczajnie opresyjnych dla obywatela. Teraz już rozumiemy, że czyny Waldka Deski należy rozpatrywać w kategoriach buntu przeciwko porządkowi prawnemu państwa. Na tę okoliczność Waldek, który jest przecież muzykiem a nie prawnikiem-konstytucjonalistą, stworzył karkołomną na pierwszy rzut oka konstrukcję pod nazwą: bezprawny porządek prawny. Widząc nasze nieco zdezorientowane miny tłumaczy co przez to rozumie. Otóż według niego, porządek prawny, na który powołują się urzędy oraz wymiar sprawiedliwości, jest niekonstytucyjny. On jako obywatel wywodzi swoje prawa ze źródła najważniejszego – Konstytucji RP, a te prawa są negowane przez tych, którzy powinni stać na straży praworządności. Po cóż w takim razie potrzebna jest konstytucja, skoro dowolny akt prawny niższego rzędu nie gwarantuje realizacji podstawowych praw obywatela w tejże konstytucji zagwarantowanych? Chciałbym żyć tak jak chcę, a nie tak jak nakazuje mi państwo – podkreśla artysta, na co urzędnik ripostuje: prawo, nawet jeśli niektó- rym wydaje się głupie, jest prawem i trzeba go przestrzegać. Z tym stwierdzeniem to już Waldek Deska absolutnie nie może się zgodzić i twierdzi, że: ie powinno być prawa, które pozwala zburzyć czyjś dom i pozbawić go dachu nad głową, mimo że nie narusza on wolności innych obywateli. Oto problem na miarę tragedii antycznej! Posłowie Co prawda Kazik Staszewski miał na myśli innego „pana Waldka”, ale ten tekst pasuje jak ulał do bohatera naszego dramatu: „Panie Waldku, Pan się nie boi Cały naród murem za Panem stoi” Tak jest! Stoimy murem za Obywatelem walczącym z bezdusznością prawa. Stoimy murem za równością wobec prawa. Urzędnicy tego samego państwa nie kwapią się, aby z równą bezwzględnością ścigać potentatów, którzy samowolą budowlaną na trwale zaśmiecili i zeszpecili przestrzeń publiczną, doprowadzając do dewastacji krajobraz całych miejscowości, vide: "Hotel Gołębiewski" w Karpaczu. To tylko jeden z tysięcy takich przypadków, za którymi stoją olbrzymie pieniądze i wpływy w lokalnych urzędach (również Kazimierz Dolny nie jest tu wyjątkiem). Najlepszym komentarzem całej opisanej tu sytuacji niech będzie wpis autora o imieniu Wojtek na stronie internetowej (jednej z wielu) poświęconej najsławniejszej w Polsce „Szopie”: Nic dodać, nic ująć. Marzena Jędrzejewska Andrzej Jędrzejewski str. B1 Debeściak nr 9 Oddajemy Wam kolejny numer Regio Debeściaka Białogard. Cieszy nas, że Mieszkańcy zauważyli już naszą gazetę, a niektórzy pytają gdzie i kiedy się ukaże. Naszym celem jest aby gazeta była bezpłatna. Ma wtedy szansę trafić do większej rzeszy Czytelników. Pomagają nam w tym zamieszczone w Regio ogłoszenia. Za to ogłoszeniodawcom dziękujemy i prosimy o jeszcze. Może z czasem pozwoli to nam na zwiększenie objętości gazety i na większy nakład. Nie ukrywam, że byłoby sukcesem zamiast miesięcznika wydawać np. dwutygodnik. Szukajcie gazety w Netto koło dworca i na ul. 1 Maja. Na oś. Ostatnie zdarzenia wokół przekształcenia Szpitala Powiatowego w Białogardzie w spółkę prawa handlowego wzbudziły wielkie kontrowersje i postawiły mnóstwo znaków zapytania. Strona społeczna w postaci związku zawodowego, nie zdecydowała się na złożenie wniosku referendalnego (jako społecznego). My, jako Terenowy Zespół Zadaniowy Demokracji Bezpośredniej w Białogardzie, deklarowaliśmy poparcie dla zorganizowania referendum, jako naturalnej drogi do pozyskania społecznej akceptacji dla któregokolwiek z rozwiązań. Teraz nie pozostało nam nic innego jak złożyć wniosek referendalny zgodnie z ustawą o referendach lokalnych. Nie jesteśmy za konkretnym rozwiązaniem! Każde ma wady i zalety ale o tym nie powinna decydować jednostronnie władza lokalna. To zbyt ważny element naszego życia codziennego jako pacjentów, ale i ważny zakład pracy jeśli chodzi o zatrudnienie. Nie możemy pozwolić, aby decyzje tak kluczowe dla Powiatu nie były społecznie akceptowane! W programie Demokracji Bezpośredniej referendum zajmuje szczególne miejsce. Kontrolne i dające wpływ Obywatelom na decyzje władz, które wybrała. Nie może być tak, że ocze- - B IAŁOGARD - Artykuły opracował Terenowy Zespół Zadaniowy Demokracji Bezpośredniej w Białogardzie Kołobrzeska szukajcie jej w sklepikach osiedlowych. Na ul. Piastów znajdziecie ją w sklepiku od strony ul. Moniuszki. W księgarni „Pod zegarem” i w „Marcie” na ul. 1 Maja. Na pewno będziemy obecni na targowisku miejskim. Nie wstydzimy się rozdawać gazety „do ręki” na ulicach naszego miasta. Staramy się dotrzeć do każdego zainteresowanego i cieszy nas, kiwania, uwagi, sugestie, są pomijane. Nie możemy wyrazić zgody na brak dialogu ze Społeczeństwem. To, że władza pochodzi z wyboru, nie powinno oznaczać monologu. Aby uzyskać odpowiedź, jaką formę działalności szpitala mieszkańcy są w stanie zaakceptować trzeba Ich o to zapytać, i w tym celu złożyliśmy na ręce Starosty wniosek o przeprowadzenie referendum powiatowego. Czeka nas wiele pracy. Aby uzyskać zgodę na referendum musimy uzyskać ok. 4.000 podpisów z poparciem tej inicjatywy. To dużo, ale wierzymy, że jest to realne. Później będzie czas na dyskusję – tłumaczenia – a nawet ostrą wymianę zdań i argumentów. Mieszkańcy, jak i pracownicy szpitala, zasłużyli sobie na szacunek i poważanie a nie przedmiotowe traktowanie. Temu ma służyć referendum. Odbudowie zaufania i wyzwoleniu aktywności oraz odpowiedzialności. Finałem będzie samo glosowanie w referendum. Demokratyczne i tajne. Wynik będzie jednocześnie zobowiązaniem dla władzy, aby uszanować wolę obywateli. Już raz mieszkańcy Białogardu udowodnili swoją determinację w walce z lokalizacją biogazowni. Kilkaset osób zmotywowanych zagrożeniem i oburzonych potraktowaniem, zareagowało żywiołowo i merytorycznie. Udowodnili, że potrafią być skuteczni, gotowi do zespołowego działania, a przede wszystkim potrafią głośno upomnieć się o swoje prawa. Teraz jest, co prawda, inny problem – inne zagrożenie – inna skala, ale jest równie wielka potrzeba naszej aktywności. Uszanujemy każdy wynik i z nim się zgodzimy. Warunek – władza musi pytać, a nie tylko rozkazywać. Każdy chętny do pomocy przy zbieraniu podpisów oraz przy pracy w czasie kampanii referendalnej – bez względu na barwy partyjne i światopogląd – będzie mile widziany. To kilka miesięcy ciężkiej pracy. Warto! Aby udowodnić sobie i innym, że chcemy – możemy – potrafimy. Zgodnie i bez nienawiści. Dla nas wszystkich i każdego z osobna. Zapraszamy na profil FB: „Szpital Powiatowy w Białogardzie - Referendum” oraz na stronę internetową http://forumobywatelskie.net.pl lub na adres (+ telefon) zamieszczony w stopce redakcyjnej. Będziemy na bieżąco informowali o miejscach gdzie będzie organizowana zbiórka podpisów oraz o wszystkim co jest związane z samym referendum. że gazeta powoli znajduje swoje miejsce, jako lokalne media. Staramy się być niezależni na tyle ile możemy. Obiektywni na ile można być obiektywnym. Zdarzają się nam potknięcia językowe – drobne chochliki skaczą czasem po linijkach tekstu. Robimy to z pasją – dla Was i o nas. Społecznie i wielkim nakładem pracy. Jeżeli spodobał się Tobie Debeściak – przekaż go innym. Im więcej będzie wiedziało o jego istnieniu, tym lepiej. My ze swojej strony będziemy się starali o ciekawsze teksty i jeszcze lepszą formę. Wszystkich reklamodawców prosimy o kontakt – namiary podajemy w stopce. Piszących namawiamy do przysyłania do nas swoich tekstów. Prosimy też o pomysły i sugestie nowych tematów. Nikt nie ma monopolu na wiedzę, a znając życie, w wielu z Was drzemie talent dziennikarski i możliwości czasem wystarczy tylko spróbować. Wszystkie publikowane tu teksty, za wiedzą i aprobatą Terenowego Zespołu Zadaniowego Demokracji Bezpośredniej w Białogardzie, spisał, Szczepan Jonko. Od czasu naszego protestu w sprawie lokalizacji biogazowni w Białogardzie minęło sporo czasu. Wiemy, że wielu chce lub chciałoby o tym zapomnieć ale niestety wszystko co z tym związane powraca niczym bumerang. Przypominamy również, że Protest był inspirowany przez Zadaniowy Zespół Partii Demokracja Bezpośrednia w Białogardzie przy wydatnej i niezwykle skutecznej pomocy Mieszkańców. Aby wyjaśnić w czym rzecz cofnijmy się w czasie i przypomnimy niektóre zdarzenia. Spółka Bio-Metan uzyskuje w październiku 2012 roku decyzję środowiskową na lokalizacje biogazowni. W grudniu na Sesji Rady Miasta temat budowy biogazowni „wybucha” i pojawia się zorganizowany Protest Mieszkańców. Burmistrz i Radni nie widzą przeciwwskazań w budowie biogazowni i nie zgadzają się z opinią Mieszkańców. Spór się zaognia i na ręce Burmistrza trafia oficjalny Protest i wnioski o unieważnienie jego decyzji, które to wnioski Samorządowe Kolegium Odwoławcze kwituje postanowieniem o braku interesu prawnego wnioskujących w tej sprawie. Jeden z wniosków trafia w dalszej drodze administracyjnej do WSA w Szczecinie. Wyrok będzie ogłoszony 21.11.2013 roku a więc po napisaniu tego tekstu. Mamy nadzieję, że będzie on uwzględniał wszelkie nasze wątpliwości i argumenty. Poinformujemy o nim już w numerze grudniowym Regio DeBeściaka. Burmistrz Bagiński w planie inwestycji na rok 2013 uwzględnił i zapisał w Budżecie Miasta Białogard środki na wykonanie drogi pomiędzy ul. Koszalińską a ul. Kr. Jadwigi. Zapisy w projekcie Budżetu i wersji uchwalonej przez Radę Miasta nie zawierają przy tej inwestycji żadnej informacji o tym, że ta droga ma być współfinansowana przez inwestora budowy biogazowni a cze- go nie ukrywał publicznie sam Burmistrz. Drogi nie ma do dzisiaj i nic nie wskazuje, że powstanie a więc pytamy – dlaczego? Jakie były ustalenia i z kim? 10 września 2013 roku ukazał się w lokalnej gazecie Głos Koszaliński artykuł Pana Roszkowskiego pt. Rondo w Białogardzie ułatwi jazdę poświęcony budowie ronda i dowiedzieliśmy się z niego, że rondo jest także potrzebne dla biogazowni. A wkrótce będzie BIOGAZOWE E L D O RA D O tu jeździć jeszcze więcej samochodów, bo w okolicy ma powstać biogazownia. - ten cytat jest tego dowodem ale skąd ta sugestia? Czyżby dziennikarz Głosu posiadał jakieś informacje czy to tylko domysły? Krótko po tym kolejny artykuł tego samego dziennikarza z dnia 01 października 2013 roku pt. Cisza wokół biogazowni w Białogardzie. Rolnicy planują pozew zbiorowy, który odkurza temat biogazowni ale od strony kontrahentów czyli rolników i tu niespodzianka. Wypowiadają się w nim Burmistrz Bagiński – Radny Adamczewski oraz Pan Rudziński. Padają stwierdzenia o problemie z realizacją umowy zawartej pomiędzy rolnikami a firmą Biometan Polska. Kilka dni od publikacji – 17 października 2013 roku - do tych panów oraz Redaktora Naczelnego Głosu Koszalińskiego Pana Krzysztofa Nałęcza trafia pismo z firmy Biometan Polska z żądaniem zamieszczenia sprostowania na łamach Głosu Koszalińskiego. Oto kilka argumentów Wice Prezesa firmy Biometan Polska z tego pisma - Dla firmy Biometan niezrozumiałe jest stwierdzenie, że "inwestycja nie ruszy" - dla Nas również jest to niezrozumiałe! „nieprawdą jest, że projekt wybudowania biogazowni został odwołany. Natychmiast po uzyskaniu pozwolenia na budowę oraz aktualizacji założeń inwestycyjnych zostaną przeprowadzone rozmowy z władzami Białogardu o koordynacji i przebiegu dalszych faz projektu.” - aby uzyskać podokończenie na str. B2 str. B2 - reg i on - B IAŁOGARD że równocześnie jest B I O G A Z O W E również, pracownikiem firmy „Me-Le” zapytał ”Państwo się marE L D O RA D O oraz twicie czy firma Biometan będzie dokończenie ze str. B1 Sporym echem odbiła się w mediach nasza akcja związana z pismem do KPRM w sprawie obrad zarządu partii PO w Kancelarii Premiera. Uważamy taką sytuację za naganną i niezgodną z prawem. To uprzywilejowana pozycja władzy pozwala na przekraczanie standardów i korzystanie z biur administracji publicznej, jak ze swoistej garderoby partyjnej. Oto fragment z wniosku skierowanego do Kancelarii Premiera: „a skutek wczorajszych medialnych doniesień o tym, że biura Kancelarii Prezesa Rady Ministrów wykorzystywane są przez Platformę Obywatelską do obrad jej organów (zarządu krajowego), zwracamy się do Państwa z wnioskiem o udostępnienie partii Demokracja Bezpośrednia lokalu w celu przeprowadzenia obrad jej zarządu krajowego. . . ” Skoro Oni mogą to czemu my nie, a jak my, to czemu wszyscy pozostali nie mogą wpaść do Premiera na chwilkę, aby zorganizować spotkania zarządów swoich partii? To w skali makro. A jak jest u nas w skali mikro - czyli białogardzkiej? Zadałem sobie pytanie gdzie jest lokal największej siły politycznej w Białogardzie - czyli gdzie swoją siedzibę ma Porozumienie Samorządowe? Z rejestru wynika, że jest to na ul. 1 maja 6. Sprawdziłem. Pod tym adresem ani szyldu ani żadnej informacji o Porozumieniu Samorządowym nie ma. Natomiast w środku budynku zastajemy pracowników Stowarzyszenia „Przytulisko”. Pytam więc p. Prezes „Przytuliska” gdzie mogę znaleźć lokal i siedzibę Stowarzyszenia Porozumienie Samorządowe? Cisza. Pytam ponownie, czy mogłaby mi wskazać gdzie i kiedy można spotkać tu członków Porozumienia Samorządowego i czy wynajmują tu lokal? Debeściak nr 9 Oburzona zakończyła ze mną rozmowę. W nowo otwartym przedszkolu nie pytałem, bo nie podejrzewam aby tam się spotykali... Wobec tego publicznie pytam – gdzie jest siedziba Stowarzyszenia Porozumienie Samorządowe? Jeżeli pod adresem wskazanym w KRS, to który to lokal? Gdzie się spotykają? Gdzie przechowywana jest dokumentacja finansowa? A może biorąc przykład z premiera spotykają się w którymś z urzędów? Sprawdzimy i damy znać, bo ten niewidzialny lokal, to arcyciekawe rozwiązanie. Taka „czapka niewidka”. Takich „kwiatków” może być więcej. Zgadnijcie gdzie się zebrał 14.11. br. (w godzinach popołudniowych) na spotkanie trzon lokalnych działaczy PO? Mnie nie zdziwiło – w Klubie Osiedlowym Białogardzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej przy ul. Kochanowskiego. Chętnie zobaczę dowód wpłaty za wynajęcie sali nie tylko na to spotkanie partyjne. Adres i kontakt do korespondencji w stopce redakcyjnej. W przeciwnym wypadku uznam, że niedaleko pada jabłko od jabłoni czyli, że jest podobnie jak u konkurencji. Co do powiatowych kół PiS, czy PO, są tylko maile i telefony - czyli biura wirtualne. SLD stanowi wyjątek, bo ma biuro na ul. Grunwaldzkiej. Oficjalnie. Może wraz z listem DB do premiera nadeszła pora by zerwać z podwójnym życiem gabinetów i skończyć z uprawianiem fikcji. Polityka, to kosztowna rzecz ale nie za pieniądze Obywateli przekazywane na utrzymanie urzędów! Polityków stać na wynajem lokali, dlatego afera z obradami partyjnymi w Kancelarii Premiera oznacza arogancję na najwyższym poziomie! zwolenie na budowę trzeba wniosek złożyć. Do dnia dzisiejszego firma Biometan Polska nie złożyła takiego wniosku w tutejszym urzędzie. Wobec tego zasadnym jest stwierdzenie, że inwestycja nie ruszy. Bez pozwolenia na budowę na pewno. „Niektóre umowy o dostawę substratów zostały rozwiązane za obopólna zgodą z racji na fakt, że w niektórych przypadkach zbiory wynosiły poniżej 50% zakontraktowanych ilości surowców” - My mamy inne informacje. Nic Nam nie wiadomo o rozwiązaniu umowy z jakimkolwiek rolnikiem posiadającym umowę z firmą Biometan a dotyczącą dostarczenia surowców do biogazowni której nie ma. „Nie prawdziwe jest stwierdzenie, że rośliny są w zasadzie przeznaczone na straty”. Zakontraktowane surowce zostały częściowo zebrane i zakiszone, przy czym wszystkie nadają się do energetycznego wykorzystania. Z racji braku zapotrzebowania na biomasę dla biogazowni w Białogardzie w roku 2013 staramy się o sprzedaż zakontraktowanych surowców.” Częściowo? Zakiszone? Z naszych informacji uzyskanych od rolników firma Biometan nie wywiązała się z zapisów umowy zawartej z Nimi a przede wszystkim nie uregulowała należności w wysokości 50% zapłaty za surowiec w tym 30% do dnia 30.04.2013 r. a kolejne 20% do dnia 31.08.2013 roku. I to mimo wystawienia prawidłowych dokumentów co do których firma Biometan Polska nie stwierdziła braków formalnych! „Nieprawdą jest także stwierdzenie, że autorowi materiału nie udało się skontaktować z przedstawicielami naszej firmy. Nie odnotowaliśmy żadnej próby kontaktu droga telefoniczną...” Czy mam rozumieć, że Burmistrz Bagiński stwierdzając w artykule GK - „Od kilku tygodni nie mam już żadnego kontaktu z inwestorem...” także miał problemy z nawiązaniem kontaktu? My próbowaliśmy i służymy bilingiem – telefon nie odpowiadał. Pod tymi argumentami i żądaniem sprostowania skierowanymi do Redaktora Naczelnego Głosu Koszalińskiego podpisał się Norbert Leśniewicz Wiceprezes Zarządu Biometan Polska. Dziwne to, że nie Prezes ale chyba chodzi o ciągłość i znajomość sprawy bo pod umowami z rolnikami jest podpis ale wówczas Prezesa firmy Biometan Polska Pana Leśniewicza. Czy sprostowanie się ukazało? Może i My mamy za małą wiedzę w tematach prowadzonych przez tą prężna firmę działań ale postanowiliśmy prześledzić problem biogazowni w Białogardzie i wszystkich z tym związanych perturbacji. Już na spotkaniu z Mieszkańcami Białogardu w marcu 2013 roku Prezes jeszcze wtedy firmy Biometan Polska zapytany kto będzie gwarantem tej inwestycji (biogazowni) odpowiedział - „Ja”. Przyznał miała pieniądze?”. Martwimy się i są to chyba uzasadnione zmartwienia. Dlaczego? „Ostatnia nasza rozmowa zakończyła się przekazaniem mi informacji, że firma wstrzymuje się z budową, ponieważ obecne przepisy prawne powodują, że nie będzie to dochodowa inwestycja.” to słowa Burmistrza Bagińskiego z artykułu „Cisza wokół biogazowni w Białogardzie. Rolnicy planują pozew zbiorowy”! Szczerość aż boli. Nasze zmartwienie jest tym większe, że umowy z rolnikami gdzie zobowiązania firmy Biometan Polska wobec Nich w przypadku wywiązania się z dostaw surowców kilkunastokrotnie przewyższają kapitał zakładowy tej firmy w wysokości 80.000 złotych – słownie osiemdziesiąt tysięcy złotych. Już wtedy na spotkaniu z Mieszkańcami widać było, że jest problem z wyjaśnieniem źródeł finansowania inwestycji. Pytaliśmy wprost – kto będzie finansował tę inwestycję? Odpowiedź nie padła. Wtedy Protestujący byli nazywani przez lokalne władze pieniaczami i nie znającymi się na rzeczy. Ciekawe jak teraz zwolennicy i popierający budowę biogazowni z tego wybrną – kilka razy w czasie Sesji Rady Miasta Białogard próbowałem jako dziennikarz namówić na skomentowanie zaistniałej sytuacji lokalnego działacza PSL-u Pana Ciszka. Nie był zainteresowany rozmową. Widocznie nie widzi problemu ale to dziwne bo to chyba partia chłopska i dobro rolnika powinno być priorytetem w jej politycznym działaniu? Na początku Protestu mieliśmy nadzieję, że Radny wojewódzki Pan Kotlęga podejmie próby wyjaśnienia sytuacji ale widocznie jest to za mały lokalny problem. Skwitował to wtedy tylko, że Partia Zielonych nie widzi w biogazowniach nic strasznego. Rada Miasta? Głucha na argumenty i także nie widząca niczego złego w tej inwestycji. Burmistrz – cały czas sprawiał wrażenie popierającego inwestycje i inwestora. Pani Wice również zaangażowała sie w temat biogazowy z całą energią i determinacją. Mam nadzieję, że chcąc być sprawiedliwym z taką samą energią zajmą się wyjaśnieniem sytuacji rolników i całej otoczki z tym związanej. Trafiliśmy na ciekawe zaproszenie. Prezentacja Gospodarcza Kraju Związkowego Makleburgia – Pomorze Przednie w Województwie Zachodniopomorskim w dniu 19 czerwca 2013 roku w Kołbaskowie pt. „Odnawialne źródła energii” czyli dwa miesiące po upływie zapłaty części płatności dla rolników przez firmę Biometan. W programie o godzinie 11.15 powitanie przez Olgierda Geblewicza – Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego! A w części plenarnej o godzinie 11.30 zaplanowano zapoznanie gości w temacie - „Projektowanie biogazowni i pozyskiwanie niezbędnych pozwoleń w Polsce na przykładzie Białogardu” - Dietrich Lehmann Prezes Zarządu ME-LE Biogas GmbH. Ciekawe czy Prezes wiedział o kłopotach rolników z płatnościami za surowce i czy wiedział o Proteście Mieszkań- ców i sprawie w WSA w Szczecinie? Marszałek mógł być niezorientowany ale Prezes? Może po naszym artykule poinformuje nas o swoim punkcie widzenia na załatwianie formalności dla biogazowni w Białogardzie, bo z tego co nam wiadomo nikt z zainteresowanych uczestników obrotu gospodarczego – również Burmistrz Miasta Białogard ani Radni na to spotkanie w Kołbaskowie zaproszeń nie dostali. A powinni! Może po tej konferencji dowiedzieli by się o jakie pozwolenia chodzi bo dotychczas wydano jedynie decyzję środowiskową? To, że sprawa nie jest rozwiązana i zawiła niech świadczy protokół ze spotkania z dostawcami biomasy czyli rolnikami z dnia 03.09.2013 roku, które odbyło się w Białogardzie. Uczestnikami spotkania byli Prezes Zarządu Biometan Polska Pan H. Tundermann i Wiceprezes Zarządu Pan N. Leśniewicz. Już sam początek notatki nie jest optymistyczny dla rolników Dotychczas nie udało się spółce Biometan Polska zamknąć procedury zagwarantowania finansowania dla biogazowni w Białogardzie... Firma zmuszona była do dopasowania planu czasowego budowy biogazowni w Białogardzie, co doprowadziło do przewidywanego terminu rozruchu instalacji najwcześniej w jesieni 2014 roku. Oznacza to, że w 2013 roku nie mamy zapotrzebowania na biomasę. Czyli Nasze stwierdzenia, że za 80.000 złotych zbudować biogazowni nie można okazały się prawdziwe! Oczywiście mam przez to również rozumieć, że do drogi koło biogazowni też póki co się inwestor nie dołoży. Dostawcy wielokrotnie podkreślali, że dawno ponieśli koszty związane z uprawą... Do dnia dzisiejszego nie spłynęła żadna płatność. Bo niby skąd? Brak inwestora to oczywiście wina rolników – polityków - braku ustawy o OZE wszystkich tylko nie firmy Biometan. Pod koniec spotkania dostawcy oświadczyli, że oczekują realizacji warunków umowy do końca września 2013 roku, czyli płatności 50% wartości podpisanego kontraktu. Dostawcy oczekują szybkiej pisemnej odpowiedzi co do terminów wskazanych wyżej. Na czas pisania artykułu tj. 13.11.2013 roku rolnicy nadal oczekują na realizacje kontraktu i zapewnienia z tego spotkania z zapewnieniami jak z cytatów powyżej. Płatność – zero. Na całe szczęście duża grupa rolników była ostrożna i nie wyraziła zainteresowania umowami z firmą Biometan Polska. Na koniec pozostają jeszcze dwie kwestie – pierwsza - skoro firma Biometan Polska nie ma na zapłacenie rolnikom, to czy wypełni przyrzeczenie zakupu ziemi pod biogazownię bo termin realizacji tego przyrzeczenia upłynie wraz z końcem listopada. Będziemy to monitorowali i nie omieszkamy poinformować rolników o tym. W końcu to część pieniędzy, która powinna trafić do nich. Druga – kto z władz zaniechał rzetelnego podejścia do sprawy? Czy ktoś monitorował przebieg drogi administracyjnej i czy zarówno samorządowcy jak i politycy dopełnili i dopełniają wszelkiej staranności w tym aby w obrocie gospodarczym nikt nie ucierpiał? Nikt nie ma sobie nic do zarzucenia? Debeściak nr 9 Mam utrwalony pogląd, że od samorządu partie polityczne powinny trzymać się z daleka a jeśli już to jako recenzenci lub uczestnicy dyskusji a tu masz babo placek niespodzianka. Poseł Hoc przystąpił do ataku i to z wysokiego „C”! Jako szef koszalińskiego PiS stanowczo żąda aby Starosta odstąpił od komercjalizacji i przekształcenia Szpitala Powiatowego w Białogardzie w spółkę prawa handlowego. Jako zwierzchnik polityczny grozi Staroście i innym decydentom samorządowym w tym i Radnym Powiatowym, którzy poprą przekształcenie usunięciem z szeregów partii PiS! Tak szczerze to jego reakcja na temat Szpitala Powiatowego w Białogardzie albo raczej wokół tego co chce się z nim zrobić mnie nie dziwi. PiS jako partia nigdy za komercjalizacja szpitali w Polsce nie był i to jest fakt znany. Trudno wobec tego nie przyznać racji jego ostrej reakcji na to co jego partyjni koledzy wyczyniają. Jak widać problem rozwiązał się sam – Panowie zrezygnowali ze swojego członkostwa w PiS-ie! Honorowo? To dlaczego tak późno? Wobec tego pytanie – czy decyzje w sprawie szpitala zapadają na szerokim kolegium gdzie zarówno w komitecie wyborczym – stowarzyszeniu – kole powiatowym partii Poseł Strzałkowski powinien mieć decydujące zdanie czy też jest to decyzja samodzielna Starosty? Uważam, że jest to decyzja, na jaką Poseł nie dał przyzwolenia. Skoro tak to oznacza nic innego tylko rozłam w Porozumieniu Samorządowym. To jak dla mnie nie nowina. Widać to od 3 lat i nie tylko na polu "szpitalnym". Może to mieć wpływ w czasie nadchodzących W dwóch ostatnich RegioDebeściakach przedstawiliśmy opinie dwóch stron konfliktu wokół budowy hali w Karlinie, która teraz nazywa się (bardziej pro unijnie) Regionalne Centrum Turystyki i Sportu w Karlinie! wyborów samorządowych. SLD pomoże ale to może nie wystarczyć? Postawić zatem należy pytanie – przestraszą się lokalni samorządowcy rozkazu partyjnego czy nie? Nie przestraszyli się. Głosowanie 10 do 7 za przekształceniem jest faktem. Dlaczego? Bo jak pisałem wcześniej nie mają innego wyjścia! Sami sobie ten pasztet przyrządzili i niech sami go teraz bez jakiejkolwiek konsultacji konsumują. Na własne życzenie. Kto imiennie jest odpowiedzialny za ten stan rzeczy? Odpowiedź jest powszechnie znana od co najmniej 16 lat. Czy wszyscy są w równej mierze odpowiedzialni za ten stan rzeczy? Na pewno nie ale głównych autorów komplikacji i obecnego stanu rzeczy wskazać można bez trudu. Teraz tylko pozostanie niesmak i 15 milionów kredytu do spłacenia. Mają ograniczone pole manewru. Manewr ten coraz częściej ma postać obligacji i kredytu. Nie mają niczego na swoją obronę poza arogancją i stagnacją. Milczenia i tajności. Strój „koalicyjny” pozwala im na wszystko często wbrew ekonomii i zdrowemu rozsądkowi. Jaką ponoszą za to odpowiedzialność? Tylko polityczną i to pod warunkiem, że wyborczo nastąpi zważenie wszystkich „za” i „przeciw”. Zważymy i podniesiemy to wszystko do rangi argumentów w nadchodzącej kampanii. Stwierdzenie, że droga powrotu po przekształceniu szpitala powiatowego w spółkę do bycia publicznym jest zamknięta jest prawdą – kto jednak celowo przeciągnął i ukrył przed Nami ten fakt? Władza! Po to aby użyć teraz tego jako argumentu. Stawianie nas w takiej pozycji jest zagrywką poniżej pasa! Oznacza, że zdanie i dyskusja w powiecie i wśród sa- Pozew „WROBISU” został złożony i nie będziemy się tym sporem na razie zajmowali, bo od rozstrzygania tego zobowiązany jest sąd. Co nie zwalnia nas od pytań, co z budową i finansowaniem jej przez lokalne władze? Całkowity koszt dobił - reg i on B IAŁOGARD - morządowców jest zjawiskiem nieznanym. A już na pewno na poziomie argumentów i dobrej woli. Cały rok stracono na wojenki i wzajemne animozje a ile można było dobrego zrobić i jak trafne i skuteczne decyzje podjąć a tak... Słabiutki ten samorząd, oj słabiutki. Powraca zatem „czas wojny o szpital” - podobnie jak wrócił „czas wojny o basen”. Czy to jeszcze porozumienie samorządowe czy raczej jego brak – w przenośni i dosłownie. – Panie Pośle, ale w Białogardzie rządzą pisowcy. I to oni nam mówią, że przekształcenie jest konieczne – rzuciła jedna z pielęgniarek obecnych na zebraniu. – A widziała pani u nich gdzieś znaczek PiS? – odparł poseł Hoc. Nie mają żadnego znaczka Panie Pośle - żadnego! ... Już żadnego. Nie wiem jednak na co liczą przeciwnicy komercjalizacji Szpitala? Na cud? Dlaczego? Bo użyte zostanie „działo likwidacyjne”! Starosta starał się przekonać, że są tylko dwa wyjścia – komercjalizacja lub likwidacja. A gdzie jest trzecie wyjście – szpital publiczny? Nie ma takiej opcji bo kasa Powiatu jest pusta! Aby pozostawić Szpital w dotychczasowej formie trzeba spłacić zobowiązania i wziąć go na pełny garnuszek z wszelkimi tego konsekwencjami i nie będzie można bynajmniej na dzisiaj liczyć na jakąkolwiek pomoc Państwa. Tutaj należy zadać pytanie – czy stan finansów szpitala jest tak zły, że normalnie funkcjonujący Powiat nie byłby w stanie go utrzymać? Z tego co mi wiadomo sytuacja ta nie jest na tyle zła aby mówić o kolosalnym zadłużeniu szpitala czy wręcz jego bankructwie czy niewypłacalności. A więc może do 26 milionów i jest o ok. 6 milionów wyższy od zamierzonego - przy założeniu, że od dziś wszystko pójdzie bez przeszkód. Kilka progów już przekroczono ale będą nowe. Powiat zamiast obiecanych 3 milionów przekaże na ten cel połowę. Powód zawsze się znajdzie, ale w tym przypadku chodzi o to, że hala nie została ukończona w terminie bez winy Powiatu. Przy słabej kondycji powiatowego budżetu taki krok jest zrozumiały choć niezbyt honorowy. Obiecałeś – daj. Szukanie wymówek sprawy nie załatwi. Co prawda władza nie pozwoli tej inwestycji zatonąć ale to nie znaczy by finansowaniu i postępom w budowie się nie przyglądać. Jej końca jeszcze nie widać. Pod koniec br. odwiedzimy budowę, a nasze spostrzeżenia przekażemy w grudniowym Regio Debeściaku. tą sytuację wymusza katastrofalny stan Budżetu Powiatu? Wszystko na to wskazuje ale przecież władza tego powiedzieć nie może i nie chce. Dlaczego? Bo od kilku lat mamy ciągłość tej władzy w samorządzie powiatowym i stanowiło by to dowód na to, że Powiat jest zarządzany źle albo co najmniej słabo. A to już tym bardziej w roku wyborczym najgorsza informacja jaka dla władzy może być. Dlatego nie ociągaliśmy się ze złożeniem wniosku referendalnego z jasno określonym pytaniem To referendum pozwoli na publiczną debatę nad kształtem działalności Szpitala – nad zaletami i wadami każdego z możliwych rozwiązań – a w końcu na decyzję Obywateli w tej sprawie. Tak – OBYWATELI! Bo Szpital nie jest Starosty czy Wojewody. Starosta zapewne powie, że za późno?! Za późno przez kogo? Przez Starostę. To obecnie sprawujący władzę unikali merytorycznej dyskusji i jasnego patrzenia na problem. Zabrakło dyskusji – jawności a może i nawet pomysłu. Władza nie jest tylko po to aby być – władza ma decydować wspólnie i w dobrze pojętym interesie zarówno społecznym jak i samorządowym. Szpital drgnął i robi postępy. Zaczyna być go widać na lokalnym rynku świadczeń zdrowotnych i nie tylko. Zawsze się znajdzie ktoś, komu solą w oku będzie konkurencja pod bokiem i nie będzie z tego faktu zadowolony. Słynne 30 milionów jest tego koronnym dowodem. To jednak historia choć smutna ale i pouczająca. Czy wyciągnięto z niej wnioski? Raczej nie. Nie potrafiono wznieść się ponad podziały i wspólnym frontem podjąć działania na rzecz rozwoju str. B3 szpitala i jego ratowania. Zawsze znalazło się kilka głosów na „nie”, jak też atmosfera wzajemnej podejrzliwości okraszona „tajnym przez poufne” zbierała i zbiera żniwo. Nie potrafiono schować do kieszeni wzajemnych animozji i legitymacji partyjnych. Władza nie chciała rozmawiać a opozycja nie chciała wyciągać ręki. To jeden z podstawowych powodów zaistniałej sytuacji. Drugim jest na pewno fatalny stan finansów zarówno Powiatu jak i Miasta. Przecież nie jest tajemnicą, że gdyby Powiat miał się dobrze to nie byłoby problemu z utrzymaniem szpitala jako powiatowego oczywiście przy dobrej woli Wojewody i NFZ. Wszyscy mają na ustach frazes, że dobro pacjenta dobrem najwyższym. Ciekawe więc dlaczego jest tyle nie zakontraktowanych łóżek – skąd kolejki i gdzie racjonalna polityka zdrowotna w zakresie tego co ma do zaproponowania Centrum Rehabilitacji i Szpital Powiatowy. Straszak „likwidacyjny” teraz gdy czas podejmować decyzje drastyczne i z „nożem na gardle” jest argumentem „tonącego i brzytwy”. Szkoda bo mogło być spokojniej, merytorycznie. Przede wszystkim publicznie i jawnie a nie politycznie. Wracając do tytułu - jest zarówno upolityczniony samorząd jak i mnogość polityków i partii chcących samorządem sterować. Miało być inaczej – tak przynajmniej obiecali twórcy reformy samorządowej. Wyszło po polsku i często w najgorszym wydaniu. Pora wyjść z cienia i pokazać kto, i za jakimi decyzjami stoi. Czy konsultuje je ze społeczeństwem czy uparcie stoi na straży wygodnej dla siebie tezy – wybrali to niech teraz słuchają. Na takiej bazie mamy władzę od kilku kadencji. Pora najwyższa na zmiany. Ktoś zapomniał o obietnicach wyborczych. Szczepan Jonko . str. B4 - reg i on - B IAŁOGARD Obligacje... kredyt... co dalej? Białogardzki Ośrodek Sportu i Rekreacji działający jako spółka prawa handlowego będzie podmiotem samodzielnym z możliwościami prowadzenia działalności efektywnie ekonomicznej przy jednoczesnym zapewnieniu realizacji zadań własnych gminy. - to fragment uza- sadnienia do uchwały o przekształceniu BOSiR w spółkę prawa handlowego, która na XLV sesji Rady Miasta Białogard została przyjęta stosunkiem głosów 11/10. Całe to uzasadnienie nie zawiera w żadnym miejscu słowa „basen”! Dziwne, bo burmistrz Bagiński w pierwszych słowach wystąpienia w sprawie tej uchwały podkreślił, że ma ona na celu „wybudowanie basenu”. Oczywiście nie zapomniał przypomnieć, że budowa basenu, to sztanda- rowy produkt wyborczy poprzednich kadencji oraz że nie robi nic innego, tylko wypełnia wolę Rady Miasta (która już kilka lat temu podjęła decyzję o budowie basenu). Poinformował, że nowo powołana spółka weźmie kredyt na tą inwestycję i to nie mały – jaki dokładnie nie wiadomo, bo na tym etapie trudno powiedzieć coś pewnego. Okrojony projekt (w stosunku do marzeń poprzedników) jest do zrealizowania w ciągu kilku lat. Mam kilka uwag. Podejmując tę uchwałę nie podano żadnych szacunkowych kosztów powstania spółki, nie pokazano skutków biznesowych i jakiekolwiek biznes planu, a o analizie SWOT już nawet nie wspomnę. Radni podejmowali decyzję (w zasadzie tylko i wyłącznie) w oparciu o pozytywną opinię burmistrza. To trochę mało, jak na wydzielenie spod skrzydeł magistratu jednostki z niemal 20 milionowym majątkiem. Jak mamy zatem rozumieć cytowany powyżej fragment uzasadnienia? Czy to znaczy, że w dotychczasowej formie (pod tym samym zarządcą) nie ma możliwości prowadzenia działalności efektywnie przy jednoczesnej realizacji zadań własnych gminy? Co obecnie ogranicza pomysły dyrektora BOSiR? Brak środków? Brak pomysłów? Brak środków na pewno, ale zmiana formy prawnej niczego tu nie załatwi. Brak pomysłów raczej nie, bo coś pozytywnego na obiektach się jednak dzieje. Więc po co to wszystko? Tylko dla basenu? Czyli mam rozumieć, że po przekształceniu budżet Miasta nie będzie w przyszłości obciążany dotacjami dla tej spółki? Czy Rada Nadzorcza będzie motorem dla tego samego dyrektora, który z dnia na dzień przejdzie na fotel prezesa, czy raczej będzie dla niego balastem? Trudno nad tym wszystkim przejść do porządku dziennego i uznać, że to tyl- Debeściak nr 9 ko szczegóły lub szczególiki. Nie bez znaczenia jest też to, że w/w uchwała, to kolejny przykład działania z zaskoczenia – bez dyskusji i analiz. Publiczne stwierdzenie, że „mieszkańcy chcą” jest niczym nie poparte i fałszywe. Równie dobrze można ich zapytać czy chcą być chorzy, czy zdrowi - bo odpowiedź jest tylko jedna. A jaka byłaby ich odpowiedź gdyby im uświadomić jakim kosztem powstanie ta inwestycja i ile pochłonie pieniędzy na bieżące utrzymanie? Czy w mieście z 28% bezrobociem, to naprawdę niezbędna inwestycja? Czy podjęto próbę analizy obligacji przychodowych na ten cel – ominęlibyśmy wtedy powołanie spółki, a koszty kredytu komercyjnego będą na pewno większe niż obsługa tego rodzaju obligacji. Jeżeli brak dyskusji staje się w Białogardzie normą, to proponuję Radzie oraz Burmistrzowi sprywatyzować CKE (tu akurat może by na tym dobrze wyszli) i koniecznie ZKM z kredytem na nowe autobusy i tanie bilety! A co tam będziemy się rozmieniać na drobne! Moim zdaniem to zagrywka wyborcza (jak wspomniałem na sesji). Jest takie pojęcie „ciągłość władzy” ale mam obawy, że z ponownym wyborem może mieć burmistrz problem. Gwałtowne ruchy finansowe ze skutkami, wykraczającymi mocno poza kadencję, są dla niego bezpieczne bo to jego następca będzie się głowił nad budżetem miasta i kolejna Rada Miasta. Nie dziwiłoby by mnie gdyby budowę basenu rozpoczęto zaraz po wyborach 2010 roku. To rozumiem. Obietnica jest – ciągłość władzy Porozumienia Samorządowego również, a więc do dzieła. Prawdopodobnie dzisiaj bylibyśmy blisko finału i w roku wyborczym obecny burmistrz mógłby przeciąć wstęgę i zbierać laury. Tak się nie stało. Dzisiaj (15.11.br.) burmistrz prześle projekt Budżetu Miasta Białogard do RIO. Dopiero w tym budżecie zostaną uwzględnione koszty powstania spółki. Wraz z nim poznamy wiarygodną ocenę stanu finansów i założeń miejskich dochodów. Dzisiaj to tylko wróżenie z fusów. Szczepan Jonko Pod takim hasłem 9 listopada br. w Świdniku, odbyła się Konferencja poświęcona aktywizacji obywateli na poziomie lokalnym. Spotkanie, w którym uczestniczyli znamienici goście z różnych stron kraju, odbyło się w Sali Konferencyjnej Urzędu Miasta Świdnik. Organizatorzy – Jan Sposób i Andrzej Jędrzejewski, dziękują włodarzom Miasta za użyczenie lokalu dla tak cennej inicjatywy. Tematyką konferencji były oddolne inicjatywy obywatelskie, których rozwój wpływa na aktywizację społeczną obywateli. Obserwujemy spontaniczne przebudzenie się - w całym kraju, jak grzyby po deszczu mnożą się ruchy obywatelskie, stowarzyszenia i grupy nieformalne. Aktywność obywatelska przybiera różne formy: protestu, oburzenia, czy petycji do różnych szczebli władzy. Są one wyrazem, ogólnego niezadowolenia z poziomu życia i zawodu ze sposobu sprawowania władzy przez rząd i parlament. Dr Marek Ciesielczyk, działacz społeczny z Tarnowa, zaprezentował na konferencji osiągnięcia lokalnych niezależnych komitetów w samorządach Wschodniej Małopolski oraz przedstawił propozycje wspólnych działań oddolnych na poziomie ponadregionalnym. Ruch oddolny przyjmuje obecnie różne formy. Niektórzy działacze, jak Paweł Kukiz i Janusz Sanocki, rozwijają Federację Oddolnych Ruchów Polska (FORP), jako luźną organizację bez formalnych struktur, na zasadzie „pospolitego ruszenia”. Głównym przesłaniem FORP-u jest koncepcja Jednomandatowych Okręgów Wyborczych oraz gruntowna reforma wymiaru sprawiedliwości. Dr Marek Ciesielczyk wykazując słabość takiego rozwiązania wyraził potrzebę bardziej zorganizowanej akcji działań w formie stowarzyszenia o określonym statucie, celach i metodach działania. Organizacja oddolna oparta na konkretnych ludziach, koordynujących lokalne działania. Podobne stanowisko wyraził również Kolega Jerzy Surowiecki, reprezentujący Okręg Łódzki porozumienia „Oburzonych”. Naszym gościem była również Pani Profesor Izabela Litwin z Warszawy, autorka wspaniale napisanej książki „Zanim wyjdziemy na ulice”, wykładow- str. 5 Debeściak nr 9 - ŚWIDNIK - ca nowego kierunku kształcenia „Nawigatorzy jutra”. Żyjemy w czasach obfitości. Wszystkiego jest dostatecznie dużo dla każdego, a nawet nadmiar. Nie znaczy to, że żyjemy w dobrobycie, a wręcz przeciwnie - w wielu kręgach społecznych, w licznych rodzinach panuje ubóstwo, a bieda obejmuje coraz większe kręgi. Następuje coraz wyraźniejsze rozwarstwienie pomiędzy częścią bogatego społeczeństwa, a jej biedniejącą większością. Rodzi to zrozumiały bunt społeczny. Pani Izabela przedstawiła ideę Minimalnego Dochodu Gwarantowanego, jako stałego świadczenia dla każdego obywatela od urodzin aż do śmierci. Pomysł na takie świadczenie nie jest ani nowy, ani abstrakcyjny. Wszak wszyscy jesteśmy spadkobiercami dorobku cywilizacyjnego poprzednich pokoleń i beneficjentami zasobów naturalnych Ziemi. To, że maszyny wyręczają człowieka w pracy, nie może być powodem do bezrobocia i wykluczenia społecznego. Gdy bezrobotny nie ma pieniędzy, nie kupi produktów pracy uprzedmiotowionej. Następuje sprzężenie zwrotne – wzrost produkcji nie ma sensu. Jak zauważa Pani Izabela Litwin, program Minimalnego Dochodu Gwarantowanego jest programem społecznym, który powinien połączyć wszystkie opcje polityczne: socjalistów, liberałów, narodowców… W Unii Europejskiej trwa obecnie zbieranie podpisów o referendum w tej sprawie. Tylko u nas, w Polsce, sprawa jest zupełnie nieznana. zasadzie lichwy”. Internauci wybrali nazwę dla nowej waluty, nazywa się „Dobry”. Jeden Dobry, jako środek wymiany, jest równy jednemu Złotemu. Jest to jednak środek niewymienialny na inne waluty i bezodsetkowy. Funkcjonuje jako zapis obrazujący dokonaną wymianę – pracy, czy towaru. Projekt rusza już w tym roku w Kielcach, jest wielka szansa, by następnym ośrodkiem stał się Świdnik wraz z Lublinem. A zależeć to będzie tylko od aktywności obywateli. Należy zauważyć, że na świecie funkcjonuje ponad 3600 lokalnych walut. Dariusz Brzozowiec omówił funkcjonowanie takich walut w Bristolu, Amsterdamie, Calgary, w węgierskich miastach nad Balatonem oraz w Szwajcarii, gdzie waluta lokalna jest już oficjalnym pieniądzem w całym kraju. Zachodzi pytanie, dlaczego w Polsce idea pieniądza lokalnego jest tak mało znana? Niewątpliwie jest to kwestia braku wiedzy o istocie pieniądza, jego emisji i drenażu polskiego rynku przez zagraniczne korporacje. Lansowana w Polsce ekonomia, powoduje, że pieniądza na rynku ubywa, pieniądz nie krąży w polskim systemie ekonomicznym. Biorąc pod uwagę przepływy pieniężne, jesteśmy w stanie ekonomicznej okupacji – mówił Dariusz Brzozowiec. Każdy kraj musi mieć własny krwioobieg, jakim jest lokalny system finansowy. Waluta lokalna jest komplementarnym systemem dającym społeczności niezależ- ność finansową i integrujący lokalność. Ale do tego potrzebna jest solidarność, taka zwykła, pisana mała literą. W związku z projektem „Dobry” rozwinęła się w Internecie dyskusja i polemika pomiędzy zwolennikami, i sceptykami tego rozwiązania. Postanowiliśmy przenieść dyskusje internetowe (wirtualne) na realny poziom, by każdy mógł rozwiać swoje wątpliwości w trakcie naszej konferencji. Pytania sformułowane przez mniej zorientowanych internautów - oraz sceptyków projektu „Dobry” -zebrał i przedstawił Piotr Mądry, redaktor „Debeściaka” w debacie z Dariuszem Brzozowcem. Jakże często w naszej mentalności funkcjonuje przeświadczenie, że gdy cokolwiek robimy dla innych, to niewątpliwie kryje się za tym jakiś niecny cel, by innych wykorzystać. Częstym zarzutem kierowanym do autorów projektu jest podejrzenie, że oni zamierzają się wzbogacić na emisji pieniądza lokalnego. Z odpowiedzi Dariusza Brzozowca wynika, że przedsięwzięcie to, wzorem dobrych rozwiązań zagranicznych, funkcjonuje na zasadzie spółdzielni. Każdy uczestnik projektu staje się członkiem w pełni demokratycznej spółdzielni i każdy ma jeden głos na zebraniu walnym członków. Nie będzie emisji banknotów ani monet (przynajmniej w pierwszej fazie wdrażania systemu), wszak waluta lokalna nie Dariusz Brzozowiec jest w naszym kraju prekursorem waluty lokalnej. Waluta lokalna jest Wypowiedzi uczestników rozwiązaniem, które daje PRZED PO szansę na DEBATĄ DEBACIE wzrost aktywZgadzam się ...... 5 8 ności na rynku Chyba tak ...... 1 0 - zarówno po Nie wiem ...... 15 2 stronie nabywcy, jak i produRaczej nie ...... 6 11 centa, pracownika, czy usługoNie zgadzam się ...... 29 40 dawcy. „Daje poczucie Nie wiem o co chodzi ...... 5 0 dobrostanu” jak powiada Pani Izabela, gdyż „obecnie żyjemy w okresie planowego braku pieniądza, by zmusić obywatela do zadłużania się w bankach na WIOSKI jest pieniądzem w rozumieniu systemu bankowego. Płatność w sklepach odbywa się przy pomocy karty płatniczej lub poprzez zapis na osobistym koncie uczestnika systemu. Aktywizacja społeczeństwa lokalnego rozwijać się może w warunkach swobodnego przepływu informacji poprzez niezależne media. Media głównego nurtu nie przekazują nam obiektywnej prawdy o możliwościach, jakie tkwią w nas, w synergii działań oddolnych. Rola niezależnych mediów w edukacji społeczeństwa i integracji jest nieoceniona. Przykładem jest gazeta „Debeściak”, której część (od dziś) poświęcona jest Regionowi Świdnik. Częstym tematem tego pisma jest właśnie waluta lokalna, a także inne, ważne społecznie sprawy. Gazeta jest bezpłatna, utrzymuje się z reklam i społecznej pracy zespołu redakcyjnego oraz autorów tekstów. W trakcie konferencji przedstawione zostały inne media niezależne. Pani Izabela Litwin zaprezentowała internetowy „Głos ulicy”, jaki prowadzi wraz ze swym zespołem, Marek Ciesielczyk na przykładzie czasopisma „Prawdę mówiąc” mówił o wpływie mediów niezależnych na poziom debaty publicznej. Naszą konferencję obsługiwał medialnie Jerzy Pietrzyk z ITTV Lublin, członek lubelskiego Stowarzyszenia na Rzecz Praworządności. W swoim wystąpieniu mówił o praktykach manipulowania obrazem, jakie stosowane są w przekazie telewizyjnym w celu manipulowania odbiorcą. Przekaz z naszej konferencji nie był tak manipulowany, a pełną relację można obejrzeć w internecie http://www.ittv.pl/snrp/ Jan Sposób (6/8) - przyrost o 2 sceptyków ale sytuują się oni w wyraźnej mniejszości bezwzględnej. (2/20) - Przyrost wiedzy o WL to jest to, o co w ogóle chodzi organizatorom debat. (35/51) - zwiększył się wskaźnik akceptacji dla WL więc w tym aspekcie to sukces Dariusza Brzozowca. Dziękujemy i gratulujemy! Debeściak nr 9 str. 6 - ŁUKÓW - Łuków radośnie uczcił 95-lecie odzyskania niepodległości odzyskania przez Polskę niepodległości, rozpoczęło się paradą motocyklową. Kawalkada motocykli i quadów przejechała przez kilka ulic miasta aż do 12 listopada br., w Zespole Placówek w Łukowie, przy ul. Międzyrzeckiej 70A, z okazji 95. rocznicy Odzyskania Niepodległości przez Polskę, odbył się konkurs pieśni i poezji patriotycznej. W I kategorii (pieśni patriotycznej) wzięło udział 7. uczniów. W II kategorii (poezji patriotycznej) wzięło udział 9. uczniów. Jury w składzie: Ewelina Federowicz, Renata Bednarczyk, Anna Kryczka-Wysokińska przyznało nagrody i wyróżnienia następującym uczniom: stęp czeczeńskiej grupy tanecznej (nasi „rodowici Czeczeni" II kategoria – poezja patriorównież włączyli się w organityczna. Nagroda - Damian Piozację festynu). terczak za wiersz „Bądź z serca Impreza trwała od godz. pozdrowiona” Nagroda - Aneta Redzik za 15.00 do 18.00. Było gwarnie, wiersz „Warczą karabiny” wesoło i bardzo pozytywnie. Nagroda - Magdalena Osęka Po jej zakończeniu, w „Barwy Ojczyste” trakcie spontanicznego spotkania grupy mieszkańców, padł - jedyny, jaki w tej sytuacji mógł się zrodzić Placu Solidarności i Wolności. - wniosek, że warto było zorganizować Święto iePrzyjazd motocyklistów był podległości w takiej formie sygnałem, że można rozpoczy- oraz, że koniecznie należy nać imprezę. stworzyć tradycję jego wePóźniej już było tylko cieka- sołych obchodów. Gdy w Warszawie, podczas kowianie z uśmiechem i życzli- marszów niepodległości, działy się dantejskie sceny, łukowianie świętowali "po swojemu", i razem. wością podziwiali na ustach przygotowane atrakcje i chętnie brali w nich udział. Słowem, wszyscy byliśmy uczestnikami festynu radości. wiej i radośniej: była muzyka z megafonów przeplatana występami łukowskich zespołów muzycznych na żywo i dwa ogniska, na których piekły się ziemniaki i kiełbaski. Do takich „kwiatków” należy specyficzne podejście prezydenta do zasad królowej nauk – matematyki. A „rzecz się ma cała” w tym, iż autor projektu ustawy próbuje przekonać nas, mieszkańców gminy (w przypadku Łukowa – miasta), że między liczbą 0,3, a 15, zachodzi całkowita równość. Ale, po kolei... Otóż proponowane przepisy do ustawy o samorządzie gminnym dodają art. 12a, w myśl którego obywatele (tak określani są mieszkańcy gminy) otrzymają prawo podejmowania inicjatywy uchwałodawczej. Znakomity pomysł, chciałoby się krzyknąć. Rzeczywiście, znakomity. Chociażby dlatego, że przepisy żadnego dotychczasowego aktu prawnego, nawet nie wspomina- ją o możliwości legislacyjnego zaangażowania się mieszkańców. Nie wdając się w szczegóły (przyjdzie jeszcze na to czas) prezydent proponuje, aby grupa mieszkańców danej gminy (miasta) miała możliwość wniesienia pod obrady radnych swojego projektu uchwały. Nakazuje, jednocześnie, aby radni określili zasady, jakie będą obowiązywały przy składaniu takich wniosków, oraz żeby ustalili ilu mieszkańców musi podpisać wniosek aby mógł on być rozpatrywany przez radnych. Prezydent daje tu dowolność radnym, twierdząc jednocześnie, że nie może to być więcej, niż 15% uprawnionych do głosowania. Konia z rzędem temu, kto wskaże mi gminę, w której radni (przy takim ustawowym zapisie) określą tę liczbę Wyróżnienie - Tomasz Gajowniczek „O ptakach i ojczyźnie” Nagrodzeni uczniowie otrzymali pamiątkowe dyplomy oraz nagrody. W oczekiwaniu na werdykt jury, uczennica Dagmara Szczygielska, wygłosiła krótki referat ukazujący, dlaczego data 11 listopada 1918 r. jest tak ważna dla każdego Polaka. W tym uroczystym dniu, w Zespole Placówek, większość uczniów i pracowników ubranych było na galowo. Uczniowie szkoły zawodowej przygotowali kotyliony, które noszono przypięte do ubrania. W Łukowie Mieszkańcy Radośnie obchodzone przez skrzyknęli się i zorganizowali Odbył się pokaz motolotni Święto Niepodległości w nie- Mieszkańców Łukowa 95-lecie oraz paralotni, wystawa modeli konwencjonalnej formie - w atsamolotów, strzelanie do tarczy mosferze zabawy, radości, z wiatrówki (inicjatywa harcewspólnoty. rzy), wystawa zbiorów militarnych łukowskiego kolekcjonera, Impreza, zorganizowana na wystawa rękodzieł członków Placu Solidarności i Wolności, gminnego Stowarzyszenia Arzebrała tłumy. Z głośników tystów i Twórców, a także wypłynęły legionowe pieśni, a łu- Projekt właściwie nie leży – od niedawna jest już w obrocie. Odbyło się, bowiem, I. czytanie projektu, po którym posłowie zadecydowali o przekazaniu go do dalszych prac Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. Stowarzyszenie Civitas Lukoviensis postanowiło zainteresować się treścią projektu. Tym bardziej, że ustawa ta wpisuje się w misję Stowarzyszenia i w wszelkie jego działania. Pochyliliśmy się głęboko nad treścią zapisów nowej ustawy. Dostrzegliśmy w niej kilka ciekawych rozwiązań, przed którymi staną nowe organa gminy (miasta). Znaleźliśmy też kilka „kwiatków”, które zasługują na ich opisanie i głębsze zajęcie się nimi. I kategoria – pieśń patriotyczna. Nagroda zespołowa - klasa II/IIIa/IIIb za pieśń „Przybyli ułani …” Nagroda - Patrycja Fornal za pieśń „Uli, duli, ruli” Nagroda - Bartosz Siwiak za pieśń „Komendant” Wyróżnienie - Jarosław Kamola za pieśń „Przybyli ułani …” Konkurs został przygotowany przez: M. Zaniewicza, A. Szaniawską, E. Olek, A. Kryczkę – Wysokińską. na, np., 0,1 %. Moim zdaniem liczba ta, w przypadku zdecydowanej większości gmin, oscylować będzie wokół 10-15%. W przypadku Łukowa, gdzie uprawnionych do głosowania jest ok. 25.000 mieszkańców, 15%, to ok. 3.750 osób. Tyle podpisów trzeba będzie zebrać, aby radni mogli pochylić się nad obywatelskim projektem jakiejś uchwały. 3.750... Dużo to, czy mało? Otóż, moim zdaniem jest to astronomiczna liczba. Wręcz niewyobrażalne jest, bowiem, zebranie prawie czterech tysięcy podpisów w jednym, niewielkim, mieście. Nawiasem mówiąc, według obowiązującej od 2005 r. uchwały łukowskich radnych (moim zdaniem niekoniecznie zgodnej z obowiązującymi przepisami), projekt uchwały, w ramach inicjatywy uchwałodawczej może wnieść 10% uprawnionych do głosowania mieszkańców - czyli ok. 2.500 osób. Wróćmy jednak do prezydenckiej matematyki. Otóż śmiem twierdzić, że autor projektu nowej ustawy całkiem świadomie ogranicza nasze, członków wspólnoty samorządowej, prawa. Twierdzę tak na podstawie zapisu art. 1 1 8 ust. 2 Konstytucj i Rzeczypospolitej Polskiej , w myśl którego, inicj atywa ustawodawcza przysługuj e grupie co naj mniej 1 00. 000 obywateli maj ących prawo wybierania do S ej mu. Co to oznacza? Otóż, w wyborach do S ej mu, które odbyły się w 201 1 r. , prawo wybierania miało 3 0. 7 62. 9 3 1 osób. Grupa, o której mówi Konstytucj a, stanowi. . . 0, 3 % liczby uprawnionych wyborców. Tymczasem Prezydent w omawianej ustawie, beztrosko daj e prawo radnym, aby – j eśli tylko maj ą taką wolę – prawie 5 0-krotnie zwiększyli próg dopuszczalności inicj atywy uchwałodawczej . Dla Prezydenta 0, 3 %, czy 1 5 %, to dokładnie to samo. O tym „kwiatku” i innych rozwiązaniach zawartych w proponowanej ustawie, Stowarzyszenie Civitas Lukoviensis mówić będzie podczas prac Komisji. Przygotowujemy, bowiem, zgłoszenie zainteresowania pracami nad projektem ustawy, które w najbliższych dniach prześlemy do Sejmu. Sławomir Dziudzik str 7 Debeściak nr 9 owe przystanki Podczas czwartkowych spotkań, odbywających się pod wspólnym tytułem "Przy kawie o Łukowie", Łukowianie rozmawiają o tym co w mieście jest dobre, a co złe. O tym co powinno ulec zmianie, a co należy pozostawić i pielęgnować. Słowem, obiektywnie próbują spojrzeć na Łuków, na jego wszystkie wady i zalety. Zmian, jakie mogłyby zaistnieć w Łukowie nie da się wprowadzić w jeden wieczór. Podczas dyskusji wymieniamy myśli, doświadczenia i pomysły, które później stopniowo można byłoby wdrożyć. Wychodzimy z założenia, że zmiana świata rozpoczyna się od nas samych. Konstruktywne rozmowy o możliwościach poprawy najbliższego otoczenia odbywają się przy kawie lub herbacie w każdy czwartek, w Kawiarni Herbaciarni "Coffee House", przy ul. Wyszyńskiego 28. Spotkania rozpoczynają się o godz. 19.00. Gorąco zapraszamy wszystkich Mieszkańców Łukowa do wspólnej wymiany myśli, doświadczeń, pomysłów i marzeń na temat naszego miasta. Zapraszamy również do dzielenia się wrażeniami na Facebooku: https://www.facebook.com/events/480029502116514/ ?ref_dashboard_filter=upcoming I 7Przystanek listopada 2013 r. Nasze pierwsze spotkanie w ramach Przystanku Agora – Łuków, odbyło się 7 listopada br. Z bijącymi z emocji sercami – jako organizatorzy – oczekiwaliśmy tego dnia. Wiedzieliśmy bowiem, że deklaracje wzięcia udziału w ogłaszanym na Facebooku wydarzeniu, nie zawsze idą w parze z faktycznym uczestnictwem. Poprzez internet, swój udział w I. Przystanku, zadeklarowało 17 osób - w tym czworo bezpośrednich organizatorów tego wydarzenia. Na spotkanie przyszło 10 osób (w tym organizatorzy). Uznaliśmy to za sukces. To jednak nie koniec miłych momentów, jakich doznaliśmy tego wieczora. Okazało się bowiem, że uczestnicy spotkania wcale nie przyszli z ciekawości, ale z autentycznej troski o miasto - z chęci podzielenia się swoim zdaniem na różne tematy dotyczące życia miasta i w mieście. O tym co należałoby w mieście zmienić, ulepszyć, przeorganizować, a co zachować, dyskutowaliśmy ponad dwie godziny. Dyskusja chwilami była chaotyczna – trudno się temu dziwić, wszak to było nasze pierwsze wspólne spotkanie, a całkiem świadomie odstąpiliśmy od jego moderowania. Z wielkim zaangażowaniem dyskutowaliśmy, m.in., o ogólnopolskim projekcie "aprawmy To" warszawskiej Fundacji Stocznia, ewentualności wykorzystania przez Mieszkańców pustej ściany budynku przy dworcu PKS (np. mural), "Święcie Niepodległości na wesoło" organizowanym przez Łukowian, kamieniach z tablicami upamiętniającymi wielkich Łukowian znajdujących się w Parku Miejskim, rozmieszczeniu gablot wokół Placu Solidarności i Wolności, w których Mieszkańcy mogliby zaprezentować galerie zdjęć, wystawy prac, a nawet zaproszenia na organizowane przez siebie imprezy. Rozstaliśmy się po ponad dwóch godzinach z mocnym postanowieniem, że spotkamy się za tydzień, w conajmniej takim samym składzie - a jeśli się uda, w powiększonym. Zadecydowaliśmy wspólnie, że wiodącym tematem II. Przystanku Agora - Łuków będzie kultura w naszym mieście, jej stan, możliwości rozwoju, kierunki w jakch podąża, itp. A wszystko to z punktu widzenia mieszkańca, będącego użytkownikiem tej kultury. II Przystanek Drugie spotkanie "Przy kawie o Łukowie", w ramach Przystanku Agora–Łuków, odbyło się 14 listopada br. Również tym razem frekwencja przerosła nasze oczekiwania – w spotkaniu uczestniczyło 14 osób. Zgodnie z tym co zostało ustalone podczas poprzedniego Przystanku, tematem wiodącym była kultura w naszym mieście. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności 22 listopada br. będzie miała miejsce impreza pod tytułem „Noc kultury w Łukowie” - to rzeczywiście był zbieg okoliczności, ponieważ tydzień wcześniej, gdy wspólnie ustalaliśmy o czym będziemy dyskutować podczas dzisiejszego spotkania, nikt z nas nie wiedział, że „Noc kultury” dojdzie do skutku. Z informacji, jakie pojawiały się w mieście wynikało, że łukowskie instytucje kultury w tym roku zaniechają organizacji tej imprezy. O tym, że jednak Łukowianie będą mieli okazję uczestniczyć w różnych wydarzeniach podczas "kulturalnej" nocy z 22 na 23 listopada, dowiedzieliśmy się z "Tygodnika Siedleckiego" przyniesionego na spotkanie przez jednego z uczestników Przystanku. Pojawiła się więc znakomita okazja do szerszego spojrzenia na realizację przedsięwzięć kulturalnych, jakie mają miejsce w naszym mieście, do oceny przygotowania takich imprez, ich celowości i przydatności dla Mieszkańców. Podczas spotkania wszyscy jego uczestnicy próbowali odpowiedzieć na kilka, istotnych zagadnień, dających obraz stanu łukowskiej kultury i zaangażowania w nią, nie tylko osób odpowiedzialnych, ale – przede wszystkim – Mieszkań- ców, jako jej odbiorców. Mówiliśmy m.in., o tym co oznacza uczestnictwo w kulturze. Czy jest to tylko bierne branie udziału w życiu kulturalnym, w organizowanych przez ŁOK, bibliotekę, muzeum i OSiR, imprezach, czy też poczuwanie się do bycia współorganizatorem tych imprez, współodpowiedzialnym za dobór tematyki imprez, ich uczestników i wykonawców, Jak są traktowane w Łukowie instytucje kultury - czy nie jest to tylko zaplecze dla działań samorządu i organizacji pozarządowych, czy też odbierane są jako odpowiedzialne i skuteczne instytucje. Czy widać rozwój łukowskich instytucji kultury, Czy zauważalne są jakieś niesztampowe inicjatywy, czy też oferty instytucji kultury ograniczają się do działań konwencjonalnych - próbowaliśmy ocenić czy daje się zauważyć jakieś ramy organizacyjne dla rozwoju sektora łukowskiej kultury (uwzględniające nowe, wymyślne formy przekazu), czy też organizatorzy kultury stawiają na organizowanie wydarzeń podobnych do tych, jakie odbywają się w całej Polsce, Czy widać jakikolwiek wpływ łukowskiej społeczności na zarządzanie instytucjami kultury i współdecydowanie o kierunkach rozwoju sektora kultury. Ocenialiśmy, czy organizatorzy łukowskiej kultury w jakikolwiek sposób słuchają głosu Mieszkańców podczas planowania wydarzeń i ich organizacji. Zastanawialiśmy się, czy nie należałoby skupić się nad wypracowaniem jakichś narzędzi do partycypacji w zarządzaniu sektorem kultury, czy istnieje jakakolwiek lokalna koalicja instytucji kultury na rzecz rozwoju łukowskiej kultury, czy nasze instytucje kultury tworzą wokół siebie atmosferę otwartości na otoczenie, czy wokół łukowskich instytucji kultury tworzą się jakiekolwiek aktywne zbiorowości, czy łukowianie mają poczucie wpływu na sposób funkcjonowania i ofertę instytucji kultury, czy do uczestnictwa w kulturze potrzebne są instytucje albo też możliwe jest uczestniczenie w kulturze bez nich, czy nie należałoby zaproponować dyrekcjom instytucji kultury jakiegoś forum dialogu, za pomocą którego również Mieszkańcy mogliby czynnie włączyć się w tworzenie łukowskiej kultury. Każdy z uczestników II. Przystanku Agora–Łuków odpowiadał na pytanie: Czy, biorąc udział w organizowanych w Łukowie przedsięwzięciach kulturalnych, chciałbyś postrzegać siebie, jako odbiorcę oferty, czy też jako czynnego uczestnika i współtwórcę? Na 14 osób tylko jedna stwierdziła, że raczej wolałaby być tylko odbiorcą niż czynnym uczestnikiem i współtwórcą. Zastrzegła jednak, że być może zmieniłaby swoje podejście gdyby organizowane w Łukowie imprezy miały inny charakter. Podczas spotkania musieliśmy podjąć próbę zdefiniowania pojęcia "kultura". Uczestnicy proponowali przeróżne definicje. Według nich kultura to, m.in.: kształcenie osobowości, poznawanie czegoś nowego, wszystko, co nas otacza – media, sztuka, wszystkie dobra, które wpływają na nasz rozwój – muzyka, teatr, święta związane z tradycjami, festyny, okazje do spotkań, strefa duchowa człowieka, zaspokajanie potrzeb estetycznych, działalność ośrodka kultury, sposób bycia, Jak było do przewidzenia niełatwo jest kulturę zdefiniować. Warto odnotować myśl, jaką wypowiedziała jedna z uczestniczek Przystanku: "Im więcej osób kręci się wokół zabawy, tym zabawa jest lepsza. Bo człowiek jest homoludyczny, czyli zabawowy". Może ta myśl będzie inspiracją do działania osób odpowiedzialnych za łukowską kulturę. Zapraszamy d o przeczytan i a n astępn eg o wyd an i a! województwie lubelskim pod względem obywateli w sile wieku i pozostających bez praJak naprawdę jest z zatrudnianiem pociotków, zna- cy, natomiast gdy już ta praca W związku z promowaniem jomych, partyjnych działaczy i czy osoba spoza tego jest, to wszyscy wiemy za jakie przez ratusz m. st. Warszawy kręgu ma szansę na karierę w prywatnej firmie, admini- pieniądze i na jakich umowach. warkocze lśniące gorącemi lata konsultacji społecznych nastracji rządowej lub samorządowej? kłaniania warszawiaków do rozplątał chłodem jesienny wiatr Jedynym pozytywnym współrządzenia stolicą akcentem (a nawet sekund rozrzuca Dyplomatyczna odpowiedź na to pytanie jest baUrząd straconych miasta liściewarszarewelacyjnym) w kierunku jecznie prosta: jesteś młody, wykształcony, ambitny, mierzwimiesja,referendum wyblakłe kosmyki traw wy,straż w pracowity, masz 5 lat doświadczenia, to MASZ PRACĘ. rozwoju naszej lokalnej sposprawie likwidacji straży miejWszystko ładnie i pięknie. Aby napisać w miarę łeczności, jest działalność seskiej gałęzie leśne tuli do siebie rzetelnie, pozwoliłem sobie zadać mieszkańcom Chełma natora Józefa Zająca i jego Partia Demokracja Bezpopytanie jak to wygląda w realu. "Znasz kogoś z władz sztabu z PWSZ Chełm suszyćproponuje im raźniej udział jesiennewłzyreśrednia miasta lub właściciela firmy, to masz pracę" lub "i tak budujących na "ściernisku" ferendum lokalnym, którego szumem ożywia tęsknego bluesa wyjadę z Chełma" - oto dwie przykre i często powta- rzeczy o jakich ludzie w Chełwynik będzie wiążący z nutą zmysłowo spełnionychdladni mie nie śnili i walka aby region rzające się odpowiedzi. władz Warszawy. się rozwijał. Tylko tacy ludzie Trzeba tu przytoczyć bardzo trafne powiedzenie, że i z taką energią, mogą coś zrochłodna dłoń wiatru zieleń zaklina "ryba psuje się od głowy", bo wszyscy mają TV, radio i bić dla nas - tu na Chełmszliście przebiera w czerwieni szal czerpią z mediów jasny przekaz o podmiankach na stoł- czyźnie. ściele pod drzewa dywan szelestny Gruntownym i (prawdokach ministerialnych i samorządowych. To tylko uświanajistotniejszym wygasza letni błękitu żar damia społeczeństwu jak i dzięki komumozna można podobnie) mieć zatrudnienie i go nie utracić choć popełnia się sze- momentem rozwojowym dla naszego regionu, będzie budoreg karygodnych błędów. schylone słońce zamyka oczy wa kopalni węgla w okolicach wiatr ucichł jakby, schował się w cień Większość ludzi, z którymi rozmawiałem, to ludzie Chełma. Może dzięki temu zana skroniach leśnych siwizna szronu młodzi (18-27 lat), pełni zapału do imprez, internetu, trzymamy młodzież w naszym smartfonów oraz (co najgorsze) wyjazdu z Chełma, regionie. mrokiem zastyga jesienny dzień Jako miasto posiadające niemal natychmiast po ukończeniu szkoły. To bardzo niegdyś dużo zakładów proniepokojący objaw, ponieważ rodzice tej młodzieży żyli dukcyjnych staliśmy się miaznów się narodzisz, powrócisz piękna i wychowywali ich w naszym mieście. Tutaj wydawali stem dyskontów i marketów. na nich pieniądze i płacili podatki. Gdy wyjadą, to wiosenną suknią zapachnisz świat Powstało przy tym wiele (jak znów spleciesz warkocz z łąkowej trawy pieniądze te pójdą za nimi. W budżecie miasta tych ktoś powiedział) "sklepów dla pieniędzy już nie będzie. Trzeba się poważnie zastanow zefir odmienisz jesienny wiatr … wić jak ten trend zatrzymać, bo dane GUS-owskie biedaków" i pewne jest, że pomówią wyraźnie, że Lubelszczyzna w 2035 r. będzie te- mocna w utrzymaniu tego Antek Rybczyk renem bardzo ubogim w ludzi młodych, chętnych do rodzaju handlu jest szara strefa towarów przywożonych z UA, antekrybczyk.blogspot.com zakładania rodzin i osiedlenia się w regionie. Podsta- bo z czegoś trzeba żyć gdy nie wowym czynnikiem jest zapewne ogromne bezrobocie, bowiem Chełm, jako miasto, jest na drugim miejscu w ma się znajomości, by „załatwić” sobie legalną pracę... Oczywiste jest, że osoba "wkręcona" przez wujka, ciocię, burmistrza, czy prezydenta, jest pod parasolem ochronnym - Masz okres, Ziutka? Słońce, temperatura powy- Adela, do jasnej ciasnej! - Ty stary rozpustniku – za- nawet gdy nie osiąga odpożej zera i odkryta posadzka na Okna mam ledwo umyte, a tu wiednich wyników. I nadal jest balkonie. A tam wszystko za- kapie mi szlompa i paskudzi reagowałam błyskawicznie. - Zacieki to nie miesiączka! pewna swojego etatu. Trzeba srane przez gołębie. Czarno od okno! - Chlapnąłeś, Władku – po- też wspomnieć o "przynależsadzy z kominów i placki pta- Ziutka, masz już 53 lata i wiedziała zagniewana Ziutka. nościach partyjnych", bo z tego siego gumna. Najchętniej bym powinnaś wiedzieć, że to nor- Że niby głupotę powie- poziomu nominacje stały się w nie otwierała drzwi balkono- malne, że woda leci z góry do wych, ale nie mogę pozwolić, dołu, a nie odwrotnie. Spójrz na działem? naszym kraju patologią. Jedno - Nie, okna mi zafajda- (dla rozdających posady) jest by zagnieździły się ptaki łeś! – w końcu mój balkon to pewne, że ta rzesza zatrudnio- To jak skończę bal- nych nie zagłosuje przeciwko nie woliera. Tam kwiatki kon, to wlecę do ciebie. swojemu pracodawcy. Pewnie mam posadzone! PelarWymuskam wszystko, o co niejeden sobie zadaje pytanie, gonie jeszcze podlewam! mnie poprosisz – obiecał czy jako kraj nie uzyskalibyI na Władka z góry lubię dwuznacznie Władek. pokrzyczeć! śmy więcej gdyby zatrudniani byli ludzie z kompetencjami, a Udobruchana Ziutka nie koneksjami? Czy to jak jest A propos, na II śniawróciła do siebie, a ja w dziś się zmieni? Odpowiedzcie danie wpadł jak co dzień milczeniu patrzyłam na sobie sami, bo my, Polacy, powstaniec lat 97, dostał rozgorączkowanego AK- nadal mamy problem rodem z na dzień dobry szpachowca, który w pośpiechu PRL-u, że wszystko trzeba tułkę, by zeskrobał ślady deszcz, jest dokładnie tak samo. kończył szorować balkon. ptasiej (od)bytności, a ja w Poczekaj, pokażę ci fotografię "załatwić", bo kto nie pamięta międzyczasie dostarczyłam mu wodospadu Niagara. cielaków, krysztaNigdy wcześniej nie podej- wożonych szczotkę, środek do szorowania - Guzik obchodzi mnie łów, kaczek, jajek i tym porzewałam go o takie zaangażo- dobnych w zamian i wiadro wody. AK-owiec pod- Niagara! Ja mam zacieki! za talon na winął rękawy i wziął się do roW tym momencie w przed- wanie w prace porządkowe. lodówkę, telewizor, czy Fiata? boty. Zdenerwowany fukał coś sionku pojawił się Władek. Władek zamknął drzwi balko- Wówczas też było widać kto pod nosem, ale karnie wykony- Otarł pot z czoła, obleśnie nowe i pędem ruszył do Ziutki. jest działaczem partyjnym i z wał zlecone zadanie. I w tym uśmiechnął się do Ziutki i Nawet kawy nie tknął. przykrością stwierdzam, że momencie przyszła Ziutka z I wtrącił swoje trzy grosze. No cóż, przecież nie będę mimo upływu lat mało się pierwszego piętra. przeciw pomocy zmieniło. Mam 73 lata. Większość powie, że jestem protestować Podsumować to można w dobrosąsiedzkiej. Postanowiłam starą babą, ale ja na przekór wszystkim patrzę w Przyszłość. ten sposób, że tak długo będzie że te słowa nie mogą I dlatego protestuję. Przeciw chamstwu, głupocie i nietoleran- jednak, się dobrze w Polsce żyło z poczcze, trzeba wypełniać je cji. Przeciw butnym młodzieniaszkom, tym w kapturach, i tym w być lityki, dopóki będziemy krajem Dlatego poszłam na białych kołnierzykach. Nie noszę moherowego bereta, ale chustę. treścią. na dorobku. Ile to potrwa? balkon wymienić przed zimą I jestem gotowa zdjąć szmatę i zdzielić ścierą każdego drania! ziemię w doniczkach. Blog Adeli: www.protestadeli.blogspot.com Jacek Świrszcz Adela Czy to nepotyzm? KONTAKTY Nie potrzebujesz do tego pieniędzy ale kilku optymistów - przyjaciół, którym bliskie są sprawy demokracji, samorządności... Wiele od Was zależy Wystarczy tylko to opublikować w Debeściaku. To proste! Możecie pisać a potem rozpowszechnić w swoim miejscu zamieszkania wieści o tym, ŻE MOŻNA! Zapraszamy do tworzenia Waszego Regio Debeściaka w dowolnej miejscowości!