Sair fecht
Transkrypt
Sair fecht
Niezależny serwis społeczności blogerów Sair fecht chart, 09.02.2017 06:02 Spodziewałem się wskazania np. na uroczą skłonność naszych rodaków do grillowania albo problemy językowe, wynikające ze specyficznego uporu, by nawet po 10 latach na Wyspach nadal akcentować po śląsku, lubelsku, wielkopolsku czy jak tam komu pasuje i konsekwentnie trzymać się wersji, że skoro tak jest napisane, to widać tak musi się wymawiać i koniec! Polak Niszczyciel Ale nie! - Dlaczego Polacy tak niszczą mieszkania? - odpowiedziała pytaniem pani radna, jak raz zajmująca się sprawami lokalowymi. A ja zbaraniałem. Jak to niszczą??? Polacy??? Ci, którzy często w Polsce nie mieli gdzie mieszkać, gnieździli się u teściów w sześcioro w jednej izbie, w wiejskich dziuplach bez ogrzewania, nie mając szans na kredyt – mieliby nie szanować swego często pierwszego w życiu lokalu, przyznanego przez Council bez strona 1 / 5 Niezależny serwis społeczności blogerów ceregieli, po ilości dzieci - z czymś, co nadal w realiach krajowych uchodziłoby za nadmetraż? Niemożliwe! A jednak... Po namyśle wpadło mi do głowy, że może chodzi o otoczenie, części wspólne (wiadomo, niczyje i faktycznie, w budynkach komunalnych i tak mocno zaniedbane). Ale też nie. Otóż kiedy dostaje się „councilowskie” (czyli komunalne/socjalne) mieszkanie - trzeba je utrzymywać i zwrócić w stanie niezmienionym (oczywiście za wyłączeniem niezbędnych napraw i tych lokali, do których trafia się jak przeznaczonych do remontu, z zaleceniem adaptacji). A Polak - jak to Polak: panele, prysznic koniecznie inny niż ma sąsiad, armatury (fakt, że tradycyjne brytyjskie osobne krany do ciepłej i zimnej wody bywają męczące...) okna (racja, wieje. A grzejniczki jakby to były Hawaje i zima była raz na lat 50), potem podwieszany sufit itd. Wyższy standard i kłopoty Polak odróżnia się i podwyższa standard. W końcu jest już na innym („wyższym!”) poziomie mentalnym od mieszkańca Maghrebu i nie mieszka z całym rodem w ziemiance, byle zaszpanować samochodem. Tę potrzebę z naddatkiem zaspokoiła wieloletnia fala z zachodnich szrotów. Ale mieszkanie – to nadal skarb, dorobek życia, klejnot i skarb. I nie strona 2 / 5 Niezależny serwis społeczności blogerów ma w tym nic złego, żadnej kpiny – jasne, to coś trwałego (no, może niekoniecznie to z przydziału „Councilu”...), co po nas może i powinno zostać dla zstępnych. No ale... No właśnie – ALE. Aż się uśmiechnąłem. Okazuje się, że w Szkocji SŁOWA TEŻ MAJĄ ZNACZENIE. Niezmieniony znaczy to co znaczy. Nie znaczy bynajmniej tylko „niepogorszony”. I zgorszone opowieści Polaków (znane z tamtejszych grup fejsbukowych oraz niekończących się rozmowach w samolotach do i z Polski) jak to „kazali mi zrywać podłogi!” albo co gorsza „dostałem większe, bo trzecie dziecko i znowu nora, a ja tyle wydałem, niech mi dadzą takie, jak zostawiłem, przecież im poprawiłem!”. A przecież wystarczyłby drobiazg: PISMO DO „COUNCILU” O ZGODĘ (o potrzebie którego jest wołowymi literami w przydziale, piszą na stronach, można zapytać polskich urzędników – tak, tak, i w Szkocji są już tacy!). No ale jeden z drugim janusz nie będzie przecież pisał ani pytał co mu wolno w JEGO mieszkaniu! Zresztą na polskich forach nie było, że tak trzeba to nie trzeba! Szwagier też nic nie mówił! Ani pani w sklepie „Tradycja”! Czyli się chuje czepiają nie wiadomo o co! I faktycznie, mózg mi wreszcie zaskoczył. Przecież rzeczywiście od drugiej strony słyszałem takie oburzone rozmowy Polaków, zniesmaczonych i zaskoczonych czego to się od nich wymaga. Dysonanse Zastanówmy się zatem. Sprawa ma kilka aspektów. Po pierwsze - sam materiał ludzki. Mocno generalizując, w większej masie na Wyspy (i nie tylko tam) przybyły m.in. dwie kategorie ludzi (albo jedna wymieszana, łotewer): przerażeni, zahukani jeszcze w Polsce, którym jeszcze tutaj rodacy tołkują: „Nic nie chciej, o nic nie proś, bo przez takich jak ty nas wyrzucą!”. Ci się boją nawet zapytać i jak w starym kraju – wolą, żeby system ich nie zauważał, co w państwie nomen omen opiekuńczym jednak możliwe nie jest. I grupa strona 3 / 5 Niezależny serwis społeczności blogerów druga, wierna zasadzie (nabytej lub wrodzonej): „To jest wreszcie kurwa wolny kraj, wreszcie kurwa mam kasiorę tera wszystko mogie!”. I w obu przypadkach następuje dysonans poznawczy z nieznanymi i odrzucanymi (do czasu...) realiami, przede wszystkim prawnymi. Nie jest to zresztą dysonans jedyny. Dochodzą bowiem oczywiste różnice... kulturowo-społeczne. W pewnym zakresie w UK (w tym w Szkocji) zauważalna jest np. standaryzacja mieszkań, życia - a różnice są raczej jakościowe, występując skokowo, między klasami – czy jak kto woli, poziomami konsumpcji. Nawet w egalitarnej raczej Szkocji – wciąż widać, że Brytania pozostaje najbardziej klasowym społeczeństwem Europy, w obrębie jednej grupy dochodów następuje jednak pewne uśrednienie. I miejscowi mają jednak pewien kłopot ze zrozumieniem - i zaakceptowaniem kiedy narusza to przepisy, że Polak akurat chałupą musi się wyróżnić! A i tak ma przecież ciężko, bo zostaje mu tylko wnętrze, zatem zastawić i postawić może się w zasadzie wyłącznie przed znajomymi i listonoszem (oraz niekiedy interweniującą policją...). Nie da się, jak w Starym Kraju przed każdym przejeżdżającym zaszpanować kolumnami i wieżyczką na domostwie. Ależ to socjalizm/faszyzm! - zakrzyknęli niektórzy już dwa akapity temu. Ha, sęk w tym, że może poza Egiptem i Kosowem w mało którym państwie samorząd zgodziłby się, żeby mu w niekontrolowany sposób dłubać w substancji komunalnej i urządzać kuchnie pełne niespodzianek. Jeśli to dla czytelnika (i co gorsza, dla szkockich Polaków) za mało wyraziste – to niech sobie wyobrażą, jak następny zakwaterowany podwyższa standard mieszkania przez urządzenie w jednym pokoju pomieszczenia do uboju jagniąt. Z rynnami do odpływu krwi, młynkiem do kostek i podobnymi udogodnieniami. Prawda, że zwłaszcza każdy przybysz chciałby tak mieszkać i nie ma sensu nakazywać przywrócenia tej sypialni do stanu poprzedniego? No właśnie... Na razie więc trzeba będzie podpowiedzieć tym rodakom, którzy wciąż nie wiedzą (jasne, to mniejszość, reszta naprawdę radzi sobie świetnie i piszę to zupełnie bez kpiny, na poważnie) jak zwrócić się do „Councilu” o stosowną zgodę – a radnych jak cierpliwie, spokojnie rozmawiać z Polakami (i jakich środków przekazu używać do ludzi, którzy większość swojej wiedzy czerpią jednak niemal wyłącznie z polskich grup na FB oraz strona 4 / 5 Niezależny serwis społeczności blogerów rozmów w należącym przeważnie do Hindusa „polskim sklepie”)i. O tym czy i coś wyszło z tych podpowiedzi - napiszę jednak kiedy indziej. See ye efter. Konrad Rękas iNo jak to jak: trochę konkretu, trochę pieprzenia i ociekanie szacunkiem - ale Boże broń za bardzo multikulti, bo tego nasi nie lubią! A ci tam zaraz wpadają w slang, jak do jakich Pakistańczyków! strona 5 / 5 Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)