Krzywicka Piersza Krew (Foreword)
Transkrypt
Krzywicka Piersza Krew (Foreword)
(O)POWIEŚĆ KRZYWICKIEJ W pisaniu kobiety „objawia się” pycha, lekceważenie narzuconej od wieków pokory. Wchodząc przez pisanie w przestrzeń publicznego mówienia-działania, kobieta wydobywa się z milczenia i ciszy. Zakłóca więc tradycyjny rozdział ról społecznych, poczucie ustalonej hierarchii, słowem: relacje władzy. Krystyna Kłosińska, Kobieta autorka1 Irena Krzywicka była odważną pisarką, która z właściwym sobie zdumieniem patrzyła na to, jaki dziwaczny i trudny, pruderyjny i okrutny bywa świat wokół nas. I mówiła o tym głośno, dumnie, lekceważąc głosy oburzenia. Skandalizowała? Raczej nie, po prostu mówiła otwarcie to, o czym wiedzieli wszyscy, ale milczeli w obawie naruszenia zestarzałych, ale obowiązujących zasad. Szydziła z naszych wstydliwych sekretów, obnażała nasze sny, stany psychiczne i wyobrażenia, ale robiła to w odruchu zatroskanej o człowieka humanistki. I nie chodzi tu tylko o menstruację, inicjację seksualną, aborcję, życie płciowe przestępców, ale o codzienność każdego z nas. Wszystkim, którzy znają mit Krzywickiej jako przedwojennej gorszycielki2, przypomniany nam zresztą przez autorkę wstępu do niniejszego wydania Pierwszej krwi, moja teza wydać się może dość złagodzona. Jednakże tylko tak czytana Krzywicka odkryje przez nami twarz twardo stąpającej po ziemi kobiety, która z zaciekawieniem przyglądała się światu i którą chyba najbardziej dziwiły i zmuszały do refleksji rzeczy, które inni postrzegali jako skandaliczne. Prywatnie Krzywicka doświadczyła wszystkich zgryzot człowieka XX wieku: jako dziecko – dalekiej Syberii, na którą zostali zesłani jej rodzice, wkrótce – wczesnej śmierci ojca, biedy, katastrofy II wojny światowej i strachu ukrywającej się Żydówki i matki usiłującej uchronić swoje dzieci przed zagładą. Doświadczyła śmierci męża w Charkowie3, ukochanego Boya we Lwowie, teścia w Warszawie, a w końcu przedwczesnej śmierci pierworodnego syna, potem chaosu i terroru 1 Krystyna Kłosińska, Kobieta autorka, [w:] Ciało i tekst. Feminizm w literaturoznawstwie – antologia tekstów, Warszawa 2001, s. 94–116. Zacytowany fragment ze strony 95. 2 Do powstania do dziś pokutującego mitu gorszycielki przyczyniły się przede wszystkim Wyznania gorszycielki, a raczej sam tytuł. Choć redaktorka tej książki, Agata Tuszyńska, przywołuje wiele przedwojennych anegdot, np. „chrońcie dzieci przed Krzywic(k)ą”, czy znane artykuły: Kazimierz Koźniewskiego Dwie Krzywickie („Odrodzenie” 1948, nr 28) i Janusza Stradeckiego Wspomnienia Ireny Krzywickiej („Współczesność” 1960, nr 14). Gorszycielka z tytułu stała się z czasem niejako pseudonimem Krzywickiej. I być może „pomaga” w karierze jej książek, ale przeszkadza w interpretacji. Zupełnie tak, jak to kiedyś sama autorka zauważyła na przykładzie Emancypantek Prusa, którym – wedle Krzywickiej – „bardzo zaszkodził tytuł. Tytuł, związany ściśle z przebrzmiałą już aktualnością, stał się po prostu niemodny, otoczył odorem naftaliny i starzyzny żywe i krwiste ciało powieści” („Wiadomości Literackie” 1932, nr 418). 3 Jak wyjaśnił mi Andrzej Krzywicki, syn pisarki, miejsce kaźni Andrzeja Krzywickiego nie jest całkiem jasne. Był więźniem Starobielska, skąd przyszły dwie od niego kartki. Po czym ślad o nim zaginął. Nie ma go na liście z Katynia. Agata Tuszyńska napisała w przypisach do wspomnień Ireny Krzywickiej, że zginął w Charkowie. Jest to najbardziej prawdopodobna wersja, gdyż zginęło tam bardzo wielu więźniów Starobielska. powojennej Polski, straszliwszej choroby drugiego syna… Długie życie Krzywickiej to w istocie przypowieść o losie kobiety w XX wieku. Krzywicka – poza najlepszym dla niej okresem końca lat 20. i 30., kiedy i tak nieraz musiała dumnie stawiać czoła szyderczym uśmieszkom wobec niej jako kobiety i jako Żydówki – musiała albo walczyć o przetrwanie, ciężko pracować, zmagać się z przeciwnościami losu, albo godzić się – jak to było od lat 50. do końca niemal jej dni – z bolesnym zapominaniem o niej jako pisarce… Krzywicka miała w sobie jakąś niepojętą wolę walki i życia, życia mimo wszystko, co piszę, parafrazując tytuł wydanego przez nią w 1946 roku dramatu4. Po latach pisarka zwierzy się, że kiedy umarł niespodziewanie jej syn Piotruś5, „musiała żyć, bo Jędruś, bo Maminek…”6. To dramatyczne wyznanie ujawnia postawę autorki wobec życia, które nade wszystko jest obowiązkiem, jaki nakłada na nas inny, a przede wszystkim dziecko. Opowieść Krzywickiej – zarówno ta o jej życiu, jak i opowieść wyłaniająca się z jej pisarstwa – to opowieść o losie człowieka, zmaganiu się z innymi, z własnym sobą, z przeciwnościami; o życiu jako obowiązku, z którego nie można rezygnować! To siłowanie się z życiem zaczyna się już we wczesnym dzieciństwie, w tym tak dla nas mitycznym, pamiętanym najczęściej jako baśniowy, okresie… I tak już do końca, mimo wszystko. O tym właśnie jest Pierwsza krew, napisana przez młodą przecież, trzydziestojednoletnią pisarkę. O tym, że człowiek – to znaczy nade wszystko cierpienie. Ta młoda kobieta już wtedy rozumiała, tak często potem przez siebie powtarzaną, sentencję z Dostojewskiego, że „mira etawo ja nie prinimaju”7. Nie zgadzam się na ten świat! Dlatego też opisywała to, co wedle niej było złe, ośmieszała obłudę, wierząc w możliwość zreformowania świata8. Sam tytuł jej debiutanckiej powieści, który przede wszystkim ma wskazywać na pierwszą menstruację, której doświadcza Jasia, jedna z głównych bohaterek powieści, jest w istocie wieloznaczny. Krew jest tu symbolem życia, które w swym wymiarze cielesnym stanowi źródło największych cierpień, najboleśniejszych rozczarowań. Krew jest niejako manifestacją somatycznej strony naszej egzystencji, na którą jesteśmy skazani i „każdy ruch, 4 Chodzi o opublikowany w Paryżu dramat Życie mimo wszystko. Sztuka w trzech aktach na tle zburzonej Warszawy. „Piotruś obudził się z gorączką, z bólem ramienia. Wezwałam doktora Słonimskiego, który stwierdził, że to reumatyzm, i przepisał jakieś smarowania. W dwa dni później Piotruś powiedział zupełnie spokojnym głosem: «Ja umrę z tej choroby». Ogromnie się rozgniewałam. Powiedziałam: «Czyś oszalał? Kto umarł na ból ramienia?». A przecież minęły jeszcze trzy czy cztery dni i już go nie było. Nie mogę, nie mogę o tym mówić” – napisze Irena Krzywicka (Wyznania gorszycielki, Warszawa 1992, s. 373.). Po latach drugi syn Krzywickiej, Andrzej Krzywicki, napisze w swych wspomnieniach: „Wracam do Piotrusia. Przewiał go zimowy lutowy wiatr. Gorączka. Sepsa. Po pięciu dniach nie żył. To był grom z jasnego nieba. Pamiętam ten dzień tak, jakby to było wczoraj. Leżałem w łóżku w jadalnym, niedaleko drzwi pokoju, w którym leżał chory Piotruś. Nagle z tego pokoju wyszła pielęgniarka, mówiąc «to już koniec». Zakotłowało się, krzyki, płacz. […] Miałem wtedy pięć lat. Można sobie wyobrazić, czym była dla mnie śmierć ukochanego brata” (Andrzej Krzywicki, Diabelski młyn, Warszawa 2005, s. 12–13). 6 Irena Krzywicka, Wyznania gorszycielki, s. 376. 7 Krzywicka przywołuję tę sentencję w swych Wyznaniach (s. 22) oraz – znacznie wcześniej – w wydanym w 1969 roku opowiadaniu Trzy wcielenia księdza Pafnucego (Mrok, światło i półmrok. Opowiadania, Londyn 1969). 8 O konieczności zmiany, reformy, otrząśnięcia się z mitów i tabu, które nas otaczają, pisze Krzywicka często w swych felietonach i reportażach, publikowanych najczęściej w „Wiadomościach Literackich”, potem wydanych zbiorowo: Sekret kobiety (Warszawa 1933), Co odpowiadać dorosłym na drażliwe pytania (Warszawa 1936), Sąd idzie (Warszawa 1935). 5 ból, swędzenie” daje nam „poznać granicę, poza którą wyjść niepodobna”, jak zauważa Adam, bohater powieści. Krew, kiedy wypływa, budzi strach, wstręt, a nawet przerażenie. Takie przerażenie czuje Jasia, ale dla niej ta „pierwsza krew” – choć na początku paraliżująca – jest wstępem do jej dorosłego życia. Zupełnie odmiennie niż dla pana Hieronima, dla którego wypływająca krew w pewnym momencie okazuje się ostatnia manifestacją buntu wobec „irracjonalności, absurdalności życia”, odpowiedzią na rozczarowanie życiem. Ten oddany uczniom nauczyciel, idealista, zamknięty w swych ciasnych utopijnych poglądach, zawiedziony przez wszystkich przyjaciół, postanawia popełnić samobójstwo, które ma być końcem jego pojedynku z życiem, pojedynku „do pierwszej krwi”. Doświadczenia „pierwszej krwi” Jasi i Hieronima są zatem krańcowo różne. U dziewczynki jest to początek życiodajnej siły, zapowiedź rodzącego się w przyszłości dziecka i walki o życie, mimo wszystko. Dla nauczyciela „pierwsza krew” była znakiem zbliżającej się śmierci na „gruzach zburzonego świata”. Te dwa znaczenia „pierwszej krwi” odnoszą także do genderowego porządku, jaki rysuje się w pismach Krzywickiej, i do jej koncepcji życia, w której to kobieta pełna jest energii i siły witalnej, ale musi ona wyzwolić się z tysiąca „głupich i szkodliwych sekretów”, z „atawistycznej wstydliwości”9, musi nauczyć się żyć świadomie, czyli szczerze wobec swoich uczuć, swojego ciała i wobec innych10! (Fragment from the foreword of I. Krzywicka, Pierwsza krew by Urszula Chowaniec, in Krytyka Polityczna, June 2008.) 9 Z felietonu Sekret kobiety, op. cit. Zob. rozdział „Nieporozumienia i zła wola”, [w:] Irena Krzywicka, Sekret kobiety, Warszawa 1933. Autorka odwołuje się w nim do kontrowersyjnego dodatku do „Wiadomości Literackich” zatytułowanego „Życie Świadome”. 10