KOLOROWY ŚWIAT

Transkrypt

KOLOROWY ŚWIAT
Piotr F.
KOLOROWY ŚWIAT
KSIĘGA PIERWSZA................................................................................................................. 3
Księga biała.............................................................................................................................3
Księga czarna.......................................................................................................................... 5
Księga czerwona..................................................................................................................... 6
KSIĘGA DRUGA.......................................................................................................................9
Księga wielokolorowa.............................................................................................................9
EPILOG.................................................................................................................................... 10
KSIĘGA PIERWSZA
Księga biała
Mężczyzna w białej koszuli pracował w zakładzie naprawiającym
telewizory. Mieszkał w jednym z najelegantszych na przedmieściach domów.
Miał żonę i dwójkę dzieci, z których był ojcem tylko jednego.
Był oczytany, ale nie miał matury.
Prowadził jedyny zakład naprawiający telewizory w mieście, a ceny jakie
oferował pozwalały mu żyć na bardzo wysokim poziomie; do centrum miasta
nie przeprowadzał się jedynie ze względu na żonę, która chciała mieszkać w
miejscu, skąd pochodziła, niedaleko swych rodziców.
Był to człowiek w średnim wieku, o brązowych włosach, przeciętnego
wzrostu, o zwyczajnej twarzy. Słowem, nie wyróżniał się z wyglądu prawie
niczym spośród większości ludzi w jego dzielnicy.
Nie lubiano go jednak, zwłaszcza że rozumem górował nad nie jednym z
tych, którzy do niego przychodzili.
Ten mężczyzna miał samochód najlepszy wśród ludzi na przedmieściach,
ale niechętnie go pokazywał. Jeździł nim tylko wieczorami, i to niemal zawsze
na granicy przepisów drogowych, aby jak najkrócej go widziano; wiadomo było
jedynie że kieruje się najczęściej za miasto, być może w sprawach związanych
ze sklepem.
Gdy nie był w pracy, nie stronił od kieliszka, czasem po pijanemu
wykłócał się o byle co z żoną, ale w pracy nie wyglądał na takiego, dawał tylko
czasami niejasne sygnały które powodowały że domyślano się jego słabości. Ale
był człowiekiem charyzmatycznym, tak że nikt nie śmiał swych domysłów
przeciw niemu wykorzystać, czy nawet głośno wypowiedzieć.
Na mieście nazywano go Andrzej.
Pewnego razu gdy wracał zimowym wieczorem ze swojej pracy, spotkał
go pod drzwiami domu pies z kulawą nogą. Mężczyzna w białej koszuli i
eleganckich czarnych spodniach ominął go i zamknął mu przed nosem drzwi.
Następnego dnia, gdy wychodził spotkał pod swymi drzwiami tego samego psa.
Ponieważ jednak drzwi za nim zamykała żona powiedział niezbyt głośno:
3
- O, jaki biedny pies! Proszę weź go, ja nie chcę się zabrudzić. I
zaprowadź go jeszcze dzisiaj do lekarza!
Potem potajemnie sprzedał lekarzowi tego psa, a żonie powiedział że
zdechł w gabinecie lekarza. Potem dzieci pytały się:
- Mamo, mamo, a co to znaczy ,,zdechł”?
4
Księga czarna
Człowiek który chodził ubrany w czarną koszulę był młody i bogaty, ale
nie założył rodziny. Jego rodzice żyli, ale wyprowadził się od nich, wyjechał do
innego miasta i nie utrzymywał z nimi żadnego kontaktu. Był notowany przez
milicję za włamania i za zranienie jednej osoby. Po pobycie w więzieniu,
zamieszkał niedaleko wojskowego lotniska, wstąpił do wojska i zaczął się
skrupulatnie uczyć fizyki na wojskowej uczelni, choć nigdy zbytnio nie
przykładał się do nauki. A gdy skończył studia wyprowadził się gdzieś nagle, po
cichu, podczas jednej nocy, a jego dotychczasowi sąsiedzi nie wiedzieli gdzie.
Nadal przychodził jednak codziennie do tej samej wojskowej bazy.
Gdy był w jakimś mieście mówił że nazywa się Piotr i jest studentem.
Wynajmował sobie pokój, wnosił swoje rzeczy i zamykał się, nie otwierając
zupełnie nikomu. Nie pojawiał się też ani razu na uczelni przy której miał akurat
dach nad głową. Po krótkim czasie wyjeżdżał stamtąd, nie zostawiając w pokoju
żadnych śladów swej obecności.
5
Księga czerwona
Mężczyzna w średnim wieku, czerwonej koszuli i czarnych, eleganckich
spodniach przechadzał się jak zawsze wieczorem prostą drogą do swego domu.
Wśród jaskrawych domów swojego miasta przemieszczał się przeważnie nocą
tak, jakby cierpiał na światłowstręt lub był ślepcem. Jego znajomi utrzymywali
że widzi, ale do ludzi wychodził zawsze w bardzo ciemnych okularach przez
które nie można było w żaden sposób dostrzec oczu.
Nie miał rodziny, utrzymywał się z hazardu, mieszkał na przedmieściach
swojego miasta, w mieszkaniu odziedziczonym po matce która umarła już sporo
lat wcześniej.
Jego włosy były krótkie i białe, twarz jego była ciemna oraz chuda, tak
jak reszta jego ciała.
Przesuwając się uliczkami, tą swoją ciemną twarz odwracał w stronę
tramwajów oraz dorożek, czasem spoglądał na latarnie, czasem w księżyc.
Nigdy jednak, nawet w nocy, nie zdejmował ciemnych okularów.
Człowiek, który go obserwował ukradkiem podczas jego nocnych
wędrówek z jednego z mieszkań, przy zagaszonym świetle, tak go opisał w
pamiętniku:
,,Wczoraj w nocy przechodził znów moją ulicą mężczyzna średniego
wzrostu, w trudnym do określenia (z powodu ciemnych okularów oraz panującej
nocy) wieku, może czterdziestoletni, może starszy. Nie widziałem go nigdy w
dzień na mieście. Początkowo myślałem, że jest nie tutejszy, ale po mieście
porusza się pewnie, widać że je zna, po za tym, gdy drugi raz go zobaczyłem,
przez myśl mi przeszło że wygląda jednak na tutejszego. Chyba jest samotny i
bardzo smutny.”
Notatka zrobiona kilka dni później precyzowała jeszcze:
,,Z tego co widzę, przechodzi tędy regularnie. Mieszka zapewne gdzieś na
przedmieściach. W mieście, gdy rozmawia się o nim, ludzie nazywają tego
człowieka Janusz. Z moich rozmów wynika że to musi być człowiek smutny i
samotny.”
Kiedy człowiek ubrany w czerwoną koszulę wracał do swego domu od
jednego z kasyn, nie mógł zobaczyć spoglądając wokół pamiętnikarza, gdyż ów
młody człowiek siedział w oknie swego domu przy zagaszonym świetle.
Janusz dopiero po długim czasie drogi od domu dociekliwego
pamiętnikarza docierał do mieszkania w kamienicy, odziedziczonego po matce,
6
do mieszkania o zasłoniętych nawet w dzień firankach i zasłonkach, gdzie nie
odwiedzał go prawie nikt, oprócz nielicznych, równie tajemniczych znajomych.
Ubrany do każdego wyjścia z domu zawsze tak samo - w czerwoną koszulę i
eleganckie spodnie, wyglądał ich przybycia z niecierpliwością, już od chwili
zamknięcia ciężkich drzwi mieszkania, choć przychodzili zawsze rano.
Tej nocy, jak rzadko kiedy, nie czuwał bezsennie, ogarnięty przez jakiś
lęk, na który tylko jego poranni goście znali radę, lecz pierwszy raz od długiego
czasu zasnął całkiem spokojnie.
Zaniepokojeni nieco tym, że nie odpowiada na pukania, dwóch jego
znajomych otworzyło sobie drzwi mieszkania jego kluczem.
Gdy weszli zastali go nie, jak często się to zdarzało, na fotelu, ale w
łóżku. Dopadli do niego, nachylili się nad nim, szturchnęli go. Jako pierwsze
słowa po obudzeniu się, usłyszał:
- Dobrze się czujesz? Żyjesz?
- Żyję, lecz czuję się zaspany – powiedział Janusz.
- Całe szczęście powiedział cicho jeden z tych którzy przyszli tam.
- Przynieśliśmy Ci śniadanie – powiedział drugi mężczyzna.
Gdy Janusz umył się, i zaczął jeść to, co mu przyniesiono przypatrzył się,
będąc już świeższym swojemu pokojowi. Zadziwił się, że tak bardzo zaniedbał
miejsce w którym przebywał. Podczas posiłku rozmawiał o tym ze swymi
przyjaciółmi.
Po posiłku zaś, wstał, polecił swym gościom odpocząć, sam zaś rozsłonił
okna, zgasił niepotrzebne światło, posprzątał pokój najlepiej, jak potrafił bez
pomocy innych ludzi.
Czerwona twarz Janusza rozjaśniła się teraz, i było widać iskry w słabo
widzących oczach. Przyjaciele tego tajemniczego i smutnego człowieka nie
mogli się przestać dziwić jego przemianie.
Nagle zapragnął włączyć telewizor by poznać najnowsze wiadomości,
lecz urządzenie okazało się zepsute. I oto znowu jego przyjaciele struchleli, nie
wiedząc co się stanie człowiekowi o takiej wrażliwości, gdy otrzymał od losu
kolejne niepowodzenie, choć w jego nastroju już nastąpiła zmiana na lepsze.
7
Janusz wstał z fotela i opuścił ręce. Przyjaciele jego zerwali się, myśląc że
ten słaby człowiek zaraz upadnie, ale on spojrzał się na nich całkiem trzeźwo i
powiedział spokojnie:
- Gdzie jest najbliższa naprawa telewizorów?
- Nie tak daleko, odprowadzimy cię. – odpowiedział pogodnie starszy z
jego gości.
- Dobrze – powiedział Janusz. – Ale jeszcze na pewno nie jest czynny, a
ja chcę posłuchać czegoś... – tu wskazał na radio – Może chociaż radio działa?
- Mogę spróbować! – powiedział młodszy z przyjaciół do Janusza.
Podszedł więc do urządzenia, włączył. Zatrzeszczało, ale gdy młody
mężczyzna pokręcił gałką dała się słyszeć wyraźnie jakaś piosenka.
Gdy Janusz ją usłyszał usiadł na fotelu. Po piosence odezwały się, ku
uciesze Janusza, radiowe wiadomości.
Po krótkiej rozmowie na temat usłyszanych wiadomości, goście
mężczyzny w czerwonej koszuli wyszli razem, niosąc zepsuty telewizor Janusza
do naprawy. Janusz szedł za nimi w ciemnych okularach, i oddychał płytko.
8
KSIĘGA DRUGA
Księga wielokolorowa
- Panie Januszu!- zwrócił się do mężczyzny w czerwonej koszuli młodszy
od niego człowiek ubrany na biało, stojący w pustym sklepie. – Nawet przy
naszej znajomości – mieszkamy na jednym osiedlu - to będzie kosztowało. –
mówił z dziwnym uśmiechem. - To musi kosztować, albowiem aby naprawić tą
usterkę muszę pojechać po taką jedną część za miasto, do hurtowni. A ani część
nie jest darmo, ani paliwo…
- Ile?
Człowiek ubrany w białą koszulę wyjął spod lady świstek i napisał
brzydkim charakterem pisma cenę swej usługi, obrócił karteczkę i z uśmiechem
przysunął ją w stronę Janusza i jego znajomych.
Janusz cofnął się, o mało co nie przewracając jednego z przyjaciół. Przez
chwilę było słychać tylko deszcz, który lunął na dworze równie
niespodziewanie, co zdarzyła się odmiana w człowieku w czerwonej koszuli.
Człowiek ten podrapał się po głowie, zdjął okulary i powiedział:
- Zgadzam się i na tą cenę, ale niech mnie pan zabierze ze sobą gdy pan
będzie jechał za miasto!
Mężczyzna w białej koszuli zdziwił się trochę, ale powiedział że się
zgadza, lecz Janusz będzie musiał przyjść o 16-tej.
Janusz pożegnał się z człowiekiem w białej koszuli. Za drzwiami sklepu
opuścili go przyjaciele; udał się więc sam do swego domu.
9
EPILOG
Gdy kwadrans po czwartej zjawił się przy umówionej bramie Janusz,
mężczyzna ubrany w białą koszulę siedział już w samochodzie.
Mężczyzna w czerwonej koszuli, spod swych okularów spojrzał na niego
z ulgą. Usiadł obok niego, zapiął się i wyruszyli za miasto. Mijali niskie ciemne
domy i blade zaułki. Dla ich samochodu zalana ulica nie stanowiła problemu,
nawet przy zawrotnych prędkościach, jakimi zwykł podróżować Andrzej.
Nagle zobaczyli przy wylotowej drodze człowieka który wymachiwał
ręką w celu zatrzymania jakiegoś pojazdu. Janusz powiedział do człowieka w
białej koszuli:
- Wpuść go!
Kierowca usłuchał Janusza.
Mężczyzna w czarnej koszuli wszedł na tylne siedzenie, zamknął drzwi i
powiedział:
- Dziękuję za przyjęcie mnie i proszę o zawiezienie pod las, 20
kilometrów stąd, sam powiem gdzie chcę aby mnie wysadzono.
- Dobrze! Tak będzie. – odpowiedział monotonnie mężczyzna ubrany w
białą koszulę.
Mężczyzna w czerwonej koszuli wpatrywał się w boczne lusterko, czasem
zerkał na kierowcę. Mężczyzna zaś w białej koszuli zwolnił nieco, aby dowieźć
obcego człowieka bezpiecznie do celu.
- Andrzej! – zwrócił się po chwili milczenia do kierowcy Janusz. –
Zechciej opowiedzieć nam coś po drodze.
- Co? – zapytał Andrzej nie odwracając głowy w stronę czerwonego
mężczyzny.
- Co chcesz. – brzmiała odpowiedź.
- Co za dzień! – powiedział do siebie człowiek ubrany w białą koszulę. Po
chwili jednak przełamał się i zaczął od niechcenia opowiadać, patrząc przed
siebie:
10
- Pewnego razu przechodząc główną ulicą mojego wielkiego miasta – tu
na jego twarzy dało się przez moment odczytać obrzydzenie – zobaczyłem
mimo woli jak motłoch omija zgrają biało-czerwone linie, którymi milicja
zagrodziła dojście do zaułka, gdzie najwidoczniej leżał trup.
Kierowca wstrzymał na chwilę opowiadanie, aby złapać nieco powietrza
przed dalszą opowieścią, i zdawało mu się, że zaraz jego towarzysze zapytają
odruchowo ,,czyj?”, ale nic takiego nie miało miejsca. Tylko Janusz,
usłyszawszy słowo ,,milicja” zadrżał nagle. Kierowca wyczuł nagłe
zdenerwowanie człowieka siedzącego obok, ale nie dał tego po sobie poznać, i
kontynuował:
- Ciało należało do najwyżej osiemnastolatka.
- Któż go zabił? – zapytał czerwony mężczyzna w ciemnych okularach
nabrawszy nagle powietrza w płuca.
- On sam się zabił… - wtrącił się człowiek w czarnej koszuli, siedzący na
tylnym siedzeniu, mówiący najniższym z rozmawiających głosem.
- Skąd pan wie? Czyta pan gazety nie ze swego regionu?! – zapytał
zaskoczony mężczyzna w białej koszuli, kierując wzrok w lusterko.
- Oczywiście że nie czytam – powiedział pasażer – Ja słucham radia…
- Jaką stację? – podtrzymywał dialog kierowca.
- Słucham każdej stacji w tym kraju, słucham stacji ze wszystkich
regionów… - zabrzmiała odpowiedź.
Kierowca kontynuował po chwili znowu swą opowieść:
- On był dość majętny, ale samotny, ale pewnego dnia poznał
przypadkiem starszą od niego kobietę. Zakochał się w niej, a ona postanowiła go
wykorzystać, ponieważ mieszkała w… takiej jednej dzielnicy, brudniejszej
nawet niż nasza – tu kierowca z niedobrym uśmiechem popatrzył w lusterko,
gdzie odbijała się twarz człowieka ubranego w czarną koszulę. – Jednak tego
samego dnia, którego umówiła się z chłopcem na schadzkę, dostała w swym
domu nagle ataku serca. Otruł ją ktoś z jej rodziny. A gdy on przyszedł na
miejsce gdzie się umówili, pewien milicjant mu powiedział że jego narzeczona
dostała ataku serca i nie może się z nim spotkać. To dlatego się zabił.
11
I znowu zapadło milczenie.
- Niech pan tutaj się zatrzyma! – powiedział nagle człowiek w czarnej
koszuli, odpinając pas i podejmując bagaże.
Kierowca zatrzymał swój samochód.
Mężczyzna ubrany w czarną koszulę powiedział ,,Do widzenia” i wyszedł
pospiesznie z samochodu, wchodząc pomiędzy drzewa. A dwaj znajomi
pojechali drogą prostą przed siebie i po krótkim czasie zauważyli wśród drzew
między które wszedł autostopowicz dróżkę, na której końcu była brama,
strażnicza wieżyczka i widniał napis: ,,TEREN WOJSKOWY, WSTĘP
WZBRONIONY!”
12