Historia Anny

Transkrypt

Historia Anny
„Proszę, niech to będzie udany dzień…” – pomyślała Anna podchodząc do okna i
odsłaniając roletę. Uśmiechnęła się, gdy promienie słoneczne oświetliły jej twarz.
Odwróciła się, by wyjść z sypialni, gdy nagle usłyszała dziwny hałas dobiegający zza
okna...
W jednej chwili poczuła, że dzieje się coś niezwykłego. Bo co zwykłego może dziać
się za oknem na 9. piętrze? Bała się podejść do okna, jakby czuła, że to, co zobaczy
zmieni jej dotychczasowe spojrzenie na życie i odkryje coś z jego magii... Ostrożnie
(jakby to miało w czymś pomóc) odwraca głowę i zerka, próbując nie zobaczyć
wszystkiego. Hmm, no nic niezwykłego nie widzi. Ale, ale! Drzewa? Na 9. piętrze?
Śmiech dzieci za oknem? Przecież ona nie ma dzieci! Teraz to już musi podejść do
okna. To nie jest żadne piętro! Jest na samym parterze. Za oknem istotnie biegają
dzieci, dziewczynka (ależ podobna do Anny!) widząc kobietę w oknie macha jej
wesoło i krzyczy: -Mamo, mamo, czekamy na Ciebie! Annie zrobiło się słabo...
Chciała się napić wody, ale jej ciało było bezwładne. Chciała krzyczeć, ale nie mogła
z siebie wydobyć głosu. Chciała odejść od okna, ale nie miała siły zrobić ani jednego
kroku. W głowie czuła natłok pełzających myśli i nagle ogarnął ją paniczny lęk,
strach, przerażenie. Spojrzała na roletę. Matko! - krzyknęła. Przecież...
...to musi być TO! Niczym klatki z taśmy filmowej cofanej na magnetowidzie, jej myśli
biegną aż do momentu, w którym widzi siebie sprzed dwudziestu kilku lat. Przez
następujące po TYM dniu lata starała się wyprzeć z pamięci, zapomnieć, sprawić, by
nie istniały słowa, o których wiedziała, że spełnić się muszą. Znalazła wtedy kartkę,
pieczołowicie chowaną przez jej matkę, na której było zapisanych kilka zdań. Dla niej
wtedy niezrozumiałych, ale i budzących jej strach: "A kiedyś przyjdzie taki dzień, gdy
okno Twojego świata powiedzie Cię do miejsca nieodwiedzanego przez lata. Wtedy
w małej dziewczynce zdumiona zobaczysz siebie. A w tej, która na nią będzie
patrzyła nikt nie odnajdzie Ciebie". Ze stanu odrętwienia wyrwał ją cichy dźwięk
dzwonka w telefonie. Dziewczynka za oknem posmutniała i zaczęła odchodzić
dziwnie przygaszona. Anna odebrała telefon, to jej matka. - Aniu, stoję pod twoimi
drzwiami, byłyśmy umówione, a ty nie otwierasz. Czy coś się stało? - Mamo... Chyba
rodzinna przepowiednia zaczęła się spełniać. Pamiętasz kartkę, którą przede mną
chowałaś? Przeczytałam ją! - Aniu, dziecko... - matka zaczęła się śmiać - to był żart,
nie pamiętasz, jak bardzo chciałaś, by wymyślić ci nieprawdopodobną historię...
Miałaś taką bujną wyobraźnię, więc napisałam ci przepowiednię-zagadkę, której nie
mogłaś znaleźć, aż w końcu o niej zapomniałaś. Ja też. I kiedy Anna już zaczęła
wierzyć jej słowom, za drzwiami, które otworzyła zobaczyła...
...małą dziewczynkę. Wpatrywała się w nią swoimi wielkimi, czarnymi oczętami.
Nadal nie mogła zrozumieć, co się dzieje, czy to sen, czy jawa, czy może postradała
zmysły. Przecierała oczy ze zdumienia, szczypała się w policzki, licząc na to, że
"zjawa" zniknie, ale dziewczynka stała, uśmiechała się do niej słodko, aż wreszcie
przemówiła...
...początkowo jej usta poruszały się, lecz mowa była niewyraźna... cały czas
powtarzała tylko jedno słowo... uparcie, coraz głośniej! Ogromny mętlik w głowie Ani
zaczął powoli się porządkować, a słowo zaczęło nabierać sensu... Budzik! Budzik!
Budzik! Poderwała się z łóżka i rozejrzała wokół... Budzik trajkotał jak szalony.
Potrząsnęła głową, jakby chciała strzepnąć z siebie resztki snu. Te wielkie czarne
oczęta, skądś je znała... „Do licha, o co chodzi?! Proszę, niech to będzie udany
dzień…” – pomyślała Anna podchodząc do okna i odsłaniając roletę. Uśmiechnęła
się, gdy promienie słoneczne oświetliły jej twarz. Odwróciła się, by wyjść z sypialni,
gdy nagle usłyszała dziwny hałas dobiegający zza okna...
Wyjrzała na ulicę i zobaczyła śmieciarkę, która właśnie, jak co tydzień, odwiedziła jej
osiedle. "Jak dobrze, że tym razem jestem na swoim 9. piętrze" zaśmiała się
wychodząc do łazienki. Wzięła prysznic i z kubkiem swojej ulubionej kawy usiadła do
komputera, aby sprawdzić maile. I wtedy zobaczyła. Te wielkie czarne oczęta
wpatrywały się w nią z pulpitu komputera, na którym widniało zdjęcie jej
narzeczonego.

Podobne dokumenty