mlodzianki 227 - Kościół Akademicki św. Anny

Transkrypt

mlodzianki 227 - Kościół Akademicki św. Anny
Pismo studentów od św. Anny
MŁODZI
ANKI
Nr 17 (227)
17 II 2008
II niedziela
wielkiego
postu
KOMENTARZ DO NIEDZIELNEJ
EWANGELII
#
"
,
#
*
#
#
#
%
#
-
'
#
)
!
#
%
"
#
&
$
%
#
%
$
#
+
-
#
*
Chrześcijaństwo nie jest zestawem norm
moralnych. Nie jest kalendarzem Świąt i
tradycją związaną z ich obchodami. Jeśli
ograniczymy chrześcijaństwo tylko do przypowieści i dydaktyki Pisma Świętego, to
wtedy staniemy się naukowcami, filozofami,
figurantami w Kościele, najemnikami w służbie religii. Co chwila będziemy przeżywali
kryzysy wiary, a wybory przez nas dokonywane będą nosiły znamiona ludzkich dobrych chęci, ludzkich dobrych intencji i ludzkich dobrych uczynków. Jednocześnie doświadczenie uczy, że działania te będą skażone pychą, miłością własną lub innymi nieboskimi motywami, bo przecież jak mówi
Św. Paweł: zły duch krąży wokół nas jak
ryczący lew.
Chrześcijaństwo, które zaplanował dla nas
Bóg Ojciec jest zupełnie czymś innym. To
absolutnie fantastyczna przygoda życia. To
nieustanne poszukiwanie Jego obecności w
każdej chwili naszego życia, w każdym zdarzeniu. To pasjonująca podróż z żywym,
obecnym tu i teraz, Jezusem. Jeśli chcemy,
aby nasza wiara miała Boże fundamenty, to
musi być ona oparta o objawienia Bożej
obecności w naszym życiu. To są takie nasze
małe, osobiste „góry Tabor”. Bez tych objawień przypominamy silnik pracujący na pu-
2
%
#
#
"
!
(
,
(
+
'
#
#
.
#
&
#
(Mt 17, 1-9)
stym baku – nie pojedziemy daleko. Nasza
wiara musi być regularnie uzupełniana poprzez objawienia.
Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego
Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. I dzisiaj także Jezus chce nas prowadzić
na nasze „góry Tabor”. Ale musimy pozwolić Mu się prowadzić. Jeśli permanentnie
negujemy Jego żywą obecność, jeśli twierdzimy, że nic z tego nie rozumiemy, że chcemy najpierw wiedzieć dokąd idziemy, jeśli
wysuwamy kolejne „ale” i prowadzimy niekończące się „naukowe” dyskusje, to tak
naprawdę mówimy: nie wierzę Ci, Jezu, może inni mają objawienia, ale nie ja.
Radosny komunikat z ostatniej chwili: jedna
z bliskich mi osób wbrew chorobie, ludzkim
spekulacjom i przewidywaniom doświadcza
cudu Miłości i nadchodzącego Sakramentu
Małżeństwa. Dlaczego Jezus prowadzi ją na
jej „górę Tabor”? Bo w pewnym momencie
swojego życia dała Mu się prowadzić bez
stawiania warunków wstępnych.
Bracie i siostro, czy Ty także dasz się zaprowadzić Jezusowi na Twoją górę Tabor?
Rafał Bober
Wschodzi w
ciemnościach
jak światło
dla prawych
(Ps 112, 4)
Często w czasie Mszy Świętej słyszałam, że
Bóg jest moją/naszą światłością i wtedy zastanawiałam się, cóż to może oznaczać? Nie potrafiłam tego zrozumieć. Wyobrażałam sobie
wówczas Boską Postać otoczoną promieniami
słońca, od której bije ciepło i radość, zapach
wiosny, zieleni budzącej się do życia. I tak
stało się ze mną i z moją duszą, kiedy zrozumiałam, jak to jest żyć w Bogu i z Bogiem.
Mój umysł i moje serce doświadczyło jasności,
obudziło się do życia i rozkwitło. Zaczęłam
dostrzegać tak, jak widzi się w blasku dziennego słońca – wyraźnie i w całej okazałości – jak
do tej pory wiele spraw błędnie oceniałam i
interpretowałam, zadręczając niepotrzebnie
siebie i innych, roztrząsając godzinami, dniami, a nawet latami coś, co nie było tego wcale
warte. Dziś, z perspektywy czasu wiem, że
przyczyną takiego zachowania było kroczenie
w ciemności bez światła Jezusa Chrystusa i
wiem również, że dzięki tej światłości, dzięki
umiejętności spojrzenia z jasnością umysłu i
serca, wrażliwością na ludzi, których spotykam
i poznaję, na sprawy, które mnie zajmują, sytuacje, które mnie doświadczają, życie staje się
łatwiejsze. Oczywiście nie twierdzę, że życie
od momentu doznania próbki jasności Boga
stało się bajką, ale dzięki tej światłości z dnia
na dzień zaczynam coraz bardziej rozumieć to,
co dzieje się w moim życiu, zaczynam widzieć
powody, dla których Bóg zsyła mi pewnych
ludzi, pewne sytuacje. Jakie to cudowne uczucie przyjąć z pokorą to, co zesłał mi Ojciec
Niebieski i jeszcze dostrzec powód tego
wszystkiego, a zupełnym rajem jest dodatkowo
usłyszeć głos Boga mówiący, co powinnam
teraz zrobić, w którą stronę podążyć. Dzięki
temu, że światłość Boga zagościła w moim
życiu, nie tracę tyle energii i zdrowia na bezsensowne rzeczy. Teraz widzę te bezwartościowe rzeczy, które kiedyś wydawały mi się celem życia, czymś za co warto się zatracić,
wpaść w wir bezmyślnej bieganiny i szarpaniny. Dziękuję Bogu, że pozwolił mi to zobaczyć, zrozumieć tyle rzeczy. Jeszcze dużo
przede mną, ale choć czasami upadam, nie
tracę wiary, powstaję i dalej kroczę drogą w
kierunku światłości Pana. „Jak łania pragnie
wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie
Ciebie, Boże” (Ps 42, 2); Twojej światłości,
która prowadzi do jasności serca i umysłu,
umiejętności poznania Twoich zamysłów odnośnie mojego życia, zrozumienia ich i przyjęcia z pokorą. I chociaż życie nie jest proste, to
dzięki Bogu lżej jest przejść tę ziemską wędrówkę, z radością i w cieniu Jego skrzydeł.
Życie w światłości Pana sprawia, iż wielokrotnie doznaję uczucia szybkiego poznania, kiedy
mam do czynienia z kimś, kto jest na usługach
złego i którym rządzi ciemność. Nie zawsze
przeczucie to pojawia się we mnie od razu, ale
po krótkim czasie, głos wewnętrzny podpowiada mi, że z dana osobą jest coś nie tak, że mam
trzymać się od niej z daleka. Wydaje mi się, że
gdyby nie światłość Boga, nigdy nie byłabym
w stanie usłyszeć tego podszeptu, zrozumieć
go i przyjąć, a o wykonaniu jego treści już
nawet nie mówię. Wielokrotnie taki głos wyratował mnie z opresji i skomplikowanej sytuacji. Obym nigdy nie straciła z pola widzenia
Boga, oby przestrzeń między mną a Bogiem
była zawsze promienna i rozświetlona. Wierzę,
że życie w światłości Pana jest jedynym
„kluczem do sukcesu”, ale sukcesu nie materialnego i namacalnego, ale tego duchowego i
wewnętrznego, a tylko taki sukces jest, moim
zdaniem, najważniejszy i najtrwalszy, niezniszczalny, a wszystko inne to marność.
Elżbieta Wiśniewska
3
"
!
"
!
#
$
!
!
Być może takie samo lub podobne doświadczenie spotkało wielu z nas. Nagle odkrywamy, że
coś/ktoś jest inne/y niż sobie wyobrażaliśmy. A
główną przyczyną naszego rozczarowania jest
brak odpowiedniego światła, by czemuś dobrze
się przyjrzeć, by dostrzec wszystkie detale tego,
co nas interesuje, aby w ostateczności podjąć
właściwą decyzję. Szczególnie dobrze wiedzą o
tym kobiety, że w pełnym świetle więcej blasku
mają ich włosy, inaczej wygląda sukienka itd.
Zresztą o ogromnej roli światła w naszym zwykłym życiu nie trzeba nikogo przekonywać.
Jednak o tym, że jest jeszcze inne, ważniejsze
Światło, już nie wszyscy pamiętamy. A to Światło zawsze nam towarzyszy, od chwili, gdy
przyjęliśmy Sakrament Chrztu Świętego. Mimo
to często chodzimy w ciemnościach.
Całkiem niedawno zdałam sobie sprawę z tego,
że chociaż zawsze w moim życiu obecny był
Bóg, to Jego Trzecią Osobę zupełnie nieświadomie zepchnęłam na dalszy plan. Mimo to Duch
Święty czuwał stale nade mną. Jego Światło ze
szczególną mocą ujrzałam któregoś dnia w pewnym człowieku, z którym zetknęłam się na
ścieżkach życia. Ten ktoś zadziwiał mnie, fascynował. Początkowo nawet uchodził za kogoś
„dziwnego”, bo był taki „uduchowiony”. Jednak
w miarę bliższego poznawania się, częstszych
spotkań, długich rozmów, odkrywałam w nim
coś niezwykłego. Bo już nie tylko słyszałam,
jak on odwołuje się nieustannie do Mocy Ducha
Świętego, ale czułam, że ta Moc jest również w
nim, że sam Duch Święty mu jej udziela, że daje
mu specjalną misję do spełnienia. On sam był
4
urzeczony postawami wielu Świętych, których
życie napełnione było Światłem Ducha Świętego. Miałam wrażenie, że to Światło poprzez
samego Chrystusa, poprzez Jego pierwszych
uczniów, poprzez całe rzesze świętych i w końcu przez mego kolegę oraz coraz szerszy krąg
znajomych, o wiele jaśniej zaczyna do mnie
docierać. I w ten sposób zmienia moje życie. Z
zachwytem odkrywałam, że „to naprawdę działa”, że to Światło jest tak mocne, że jest w stanie
rozjaśnić największe mroki duszy, że pozwala
ujrzeć siebie w pełnej prawdzie, że niesie nadzieję, że pomnaża wiarę, że daje siły do pokonywania wszelkich trudności, że rozlewa radość
tam, gdzie jej dotychczas brakowało.
Z pewnością Duch Święty w sposób szczególny
upodobał sobie niektórych ludzi i im powierza
misję rozpalania jego światła w sercach innych.
I być może, gdy o kimś takim słyszymy, czytamy lub nawet spotykamy taką osobę, myślimy
sobie, że ona miała wielkie szczęście, iż mogła
dostąpić takiego zaszczytu. Tymczasem wszyscy, których to szczęście spotkało, byli/są zwykłymi ludźmi. Ten zaszczyt w każdej chwili
może stać się także naszym udziałem. Nie wiemy wprawdzie, kiedy to się stanie i w jaki sposób, ale zawsze możemy ze wszystkimi naszymi
sprawami zwracać się do Ducha Świętego, a On
na pewno będzie działał. W Księdze Izajasza
czytamy: „Gdy potem będziesz wołał, Pan cię
wysłucha, a gdy będziesz krzyczał o pomoc,
odpowie: Oto jestem! Gdy usuniesz spośród
siebie jarzmo, szydercze pokazywanie palcem i
bezecne mówienie, gdy głodnemu podasz swój
chleb i zaspokoisz pragnienie strapionego, wtedy
twoje światło wzejdzie w ciemności, a twój
zmierzch będzie jak południe, i Pan będzie ciebie
stale prowadził i nasyci twoją duszę nawet na
pustkowiach, i sprawi, że twoje członki odzyskają
swoją siłę, i będziesz jak ogród nawodniony i jak
źródło, którego wody nie wysychają.” (Iz 58,9-11)
Takim światłem, które „wzeszło w ciemności”
jest z pewnością św. Paweł. Próbuję wyobrazić
sobie, jaka jasność musiała z niego bić. Zastanawiam się, jak mogłaby wyglądać nasza rozmowa,
gdyby to on sam stanął na miejscu wspomnianego
wcześniej kolegi i osobiście przemówił do mnie:
„Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są Dziećmi
Bożymi. Wszak nie wzięliście ducha niewoli, by
znowu ulegać bojaźni, lecz wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze!” (Rz 8,1415) I jeszcze: „Podobnie i Duch wspiera nas w
niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za
nami w niewysłowionych westchnieniach”. (Rz 8,
26) Jestem pewna, że Duch Święty był ze mną w
„chwilach mojej niemocy”. Wierzę też, że ten sam
Duch wstawia się za mną także i w tej chwili,
kiedy piszę te słowa.
Irena Kietlińska
Biblii oraz jakie
poglądy prezentowali Ojcowie
Kościoła i późniejsi myśliciele
chrześcijańscy,
a także filozofowie i teologowie współczeDyskusje i spory dotyczące problematyki wiary i śni. Kluczową
tezą tej encykliracjonalności rozgorzały u nas na dobre. Trwa
ki jest stwierwolna wymiana myśli, ukazują się publikacje
dzenie, że rolansujące przeciwstawne punkty widzenia. Jeśli
zum i wiara są
chcemy być świadomymi i zaangażowanymi
chrześcijanami, musimy sami zmierzyć się z tymi drogami, któryzagadnieniami. Dążąc do uporządkowania pojęć i mi człowiek
ukształtowania swojej postawy życiowej, nie mu- może zmierzać
do lepszego poznania prawdy, a przez to czynić
simy na szczęście, chodzić po omacku. Możemy
swoje życie bardziej ludzkim. Powołaniem i zadakroczyć śladami mistrzów, zarówno tych dawniem człowieka jest więc odkrywanie prawdy o
nych, jak i współczesnych. W chwili próby nikt
wszelkich aspektach rzeczywistości, w tym o
jednak nie udzieli za nas odpowiedzi na te pytania, dlaczego wierzymy i dlaczego możemy uwa- sobie samym, o przyczynie, celu i sensie istnienia
żać naszą wiarę za akt racjonalny, za światło naświata i życia człowieka. Papież wiele razy podkreśla, że fundamentalnym błędem człowieka jest
szego życia.
rezygnacja z ambicji poszukiwania i znajdywania
Dwa skrzydła
prawdy.
Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których
Szczególne znaczenie w refleksji nad relacjami
duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy – to wiary i rozumu papież przyznaje św. Tomaszowi
słynne zdanie rozpoczyna encyklikę Jana Pawła II z Akwinu: Wielką zasługą Tomasza było ukazanie
Fides et ratio o relacjach między wiarą a rozuw pełnym świetle harmonii istniejącej między
mem. W tekście papież przedstawia zwięzły prze- rozumem a wiarą. Skoro zarówno światło wiary,
gląd tego, jak na te relacje zapatrywali się filozo- jak i światło rozumu pochodzą od Boga – dowofowie starożytności, co na ten temat czytamy w
dził – to nie mogą sobie wzajemnie zaprzeczać.
!
!
!
!
5
(...) Wiara zatem nie lęka się rozumu, ale szuka
jego pomocy i pokłada w nim ufność. Jak łaska
opiera się na naturze i pozwala jej osiągnąć pełnię, tak wiara opiera się na rozumie i go doskonali. (...) Choć [Tomasz] podkreślał z mocą nadprzyrodzony charakter wiary, nie zapomniał też o
wartości, jaką jest rozumność wiary; przeciwnie,
umiał poddać ją głębokiej analizie i dokładnie
określić jej sens. Wiara mianowicie jest w pewien
sposób <czynnością myśli>; ludzki rozum nie
musi zaprzeczyć samemu sobie ani się upokorzyć,
aby przyjąć treści wiary; w każdym przypadku
człowiek dochodzi do nich na mocy dobrowolnego i świadomego wyboru.
Absolut rozumu i Bóg wiary
Umocnieniem jest dla mnie przekonanie wielu
myślicieli, które jest też stanowiskiem Kościoła,
że samym rozumem człowiek może przybliżyć się
do tajemnicy Stwórcy. Sam rozum, analizujący
strukturę świata i status człowieka, może odnieść
się pozytywnie do hipotezy, że cała ta rzeczywistość ma swój początek w Bycie Doskonałym, w
Absolucie. Do takiego przekonania, które nie jest
jeszcze wiarą, może więc dojść każdy człowiek. A
więc rozum sam w sobie może być dla człowieka
światłem.
Chociaż i wiara i nauka, są aktami rozumu, to
jednak mają one zasadniczo różną naturę. Nauka –
rozumiana szeroko – poszukuje prawdy wysiłkiem samego rozumu, według uznanej przez siebie metodologii, przy poszanowaniu autonomii
poszczególnych dyscyplin. Człowiek, zajmując
się nauką, dowiaduje się coraz więcej o strukturze
świata, obowiązujących w nim prawach, o funkcjonowaniu organizmów żywych. Powołaniem
naukowca jest więc zgłębianie prawdy o świecie
materialnym, o człowieku, o funkcjonowaniu
społeczeństwa.
wiedzieć: ufam świadectwu tych, którzy spotkali
Chrystusa, byli świadkami Jego działalności i
wydarzenia Paschalnego. Uznaję, że to świadectwo pierwszych uczniów wiernie przekazuje Kościół. Podejmuję decyzję, że chcę być chrześcijaninem, bo w wierze rozpoznaję prawdę i światło.
Wizja, w której wszechświat i człowiek jest dziełem Boga – Stwórcy i Zbawiciela, jest dla mnie
przekonująca i pocieszająca, a Ewangelię uważam
za Dobrą Nowinę, za źródło najwznioślejszej
etyki, jaką zna ludzkość. Wiara pozwala mi głębiej spojrzeć na świat i ludzi, a jednocześnie nakreśla nowe, szersze horyzonty myślenia, działania i dostrzegania sensu. Rzuca światło nawet w
najbardziej mroczne zakamarki egzystencji człowieka i społeczeństwa.
Zwycięstwo rozumności zadaniem wiary
Historia relacji między wiarą chrześcijańską i
nauką była burzliwa, a i dzisiaj nie brakuje nieporozumień. Warto być świadomym historycznych
błędów niektórych ludzi wierzących, którzy za
mało szanowali autonomię wiary i nauki, a
zwłaszcza nauk przyrodniczych. Zarazem jednak
można i trzeba występować w obronie racjonalności bycia chrześcijaninem i sprzeciwiać się stereotypowym zarzutom, choćby takim jak: „albo jesteś racjonalny, albo wierzący”, „albo uznajesz
odkrycia naukowe, albo treści wiary”.
W rzeczywistości zarówno nauka, jak i wiara, są
źródłami światła. Odkrycie kolejnej cząstki prawdy o świecie empirycznym przez fizyka czy kolejnych tajników funkcjonowania ludzkiego organizmu przez fizjologa lub genetyka, może być jak
zauważenie światła w ciemnym tunelu. Uprawianie nauki, dokonywanie odkryć, może i powinno
dawać radość i poczucie spełnienia. Prawdziwa
wiara chrześcijańska nie może być sprzeczna z
nauką, skoro uznaje, że Bóg jest Stwórcą całej
rzeczywistości, w tym rządzących nią praw i odWiara jednak rozumna
bywających się w niej naturalnych procesów.
Wiara chrześcijańska natomiast jest aktem rozuWyznawanie wiary i życie wiarą (bo wiara bez
mu, który uznaje prawomocność istnienia Boga
uczynków jest martwa, jak czytamy w Liście św.
jako Stwórcy całej rzeczywistości, w tym człoJakuba) jest nie tylko radosnym i wyzwalającym
wieka i uznaje za prawdziwe Objawienie, którego
odczuciem, ale dodatkowym zobowiązaniem, aby
szczytem jest życie, nauka, śmierć i zmartwychwykorzystywać rozum do odkrywania prawdy i
wstanie Jezusa Chrystusa. Wiary nie jest w stanie
działania dla dobra człowieka. Rozum jest wielzastąpić jakakolwiek wiedza, jej prawdziwości nie
kim darem Bożym dla człowieka, i zwycięstwo
może dowieść żaden eksperyment. Nie można jej
rozumu nad nierozumnością jest także zadaniem
też wymusić; może ona być tylko wolnym aktem
wiary chrześcijańskiej. (...) Rozum i wiara potrzeczłowieka.
bują siebie nawzajem, aby urzeczywistniały się
A więc na pytanie, dlaczego wierzę, mogę odpo-
6
ka. Kościół bacznie obserwuje postęp nauk i stoi
na straży godności osoby w zmieniających się
warunkach. W imię tej wartości apeluje do naCzy Kościół się wtrąca?
ukowców o poczucie odpowiedzialności i
No dobrze – można często usłyszeć – dlaczego w uwzględnianie refleksji etycznej, która może
takim razie Kościół „wtrąca się” do badań nad
oznaczać pewną powściągliwość w badaniach,
klonowaniem ludzi lub do zaawansowanej genety- jeśli ich skutki mogą okazać się zamachem na
ki? Dlaczego w ogóle „miesza się” do nauki? Na człowieka.
szczęście Kościół – pomny na niektóre złe doNie chcę stwarzać pozoru, że w tak krótkim tekświadczenia przeszłości – w ogóle nie „wtrąca
ście można nakreślić choćby zarys obszernej tesię” do nauki, a zwłaszcza w sensie wyrokowania, matyki relacji wiary i rozumu. Nie czuję się na
czy dane twierdzenia fizyki, genetyki bądź astro- siłach, aby podjąć się takiego zadania. Zapewne
nomii są prawdziwe lub fałszywe. To nie jest
wielu czytelników ma większą wiedzę na ten
kompetencja Kościoła. Jeśli przedstawiciele Kotemat. Chcę tylko zachęcić do refleksji, której
ścioła wypowiadają się w kontekście postępów
potrzeba staje się paląca wobec postępów nauki,
nauki, to tylko z punktu widzenia antropologii i
rozmaitości kierunków filozoficznych, sprzeczetyki. Można powiedzieć, że Kościół „wtrąca się” nych recept na życie. Ugruntowane przekonanie o
do nauki tylko w imię poszanowania godności
tym, że wiara chrześcijańska i wiedza naukowa
człowieka i jego szczególnego statusu jako osoby nie są sprzeczne, lecz komplementarne w poszukiw całym procesie życia. Dlatego na przykład
waniu prawdy, to jeden z warunków zachowania
sprzeciwia się manipulacjom genetycznym, które wiary we współczesnym świecie.
mogą zniekształcić tożsamość człowieka, niszczeniu embrionów ludzkich czy klonowaniu człowieBohdan Białorucki
ich prawdziwa natura i misja – napisał w encyklice Spe salvi Benedykt XVI.
Witaj Droga Młodzieży !!!
S
!
!
!
!
!
S
!
!
!
$
!
!
!
!
!
!
7
!
E
P
G
G
@
A
B
@
C
D
E
F
G
J
Q
L
R
S
T
R
^
_
a
b
`
\
c
H
I
G
J
K
L
M
R
T
R
V
W
R
d
e
b
e
&
]
f
%
'
N
k
+
-
l
[
c
,
R
T
@
B
L
D
)
n
(
E
k
-
L
o
e
h
p
c
!
f
e
2
3
,
4
4
5
2
6
.
7
8
9
.
k
q
q
$
$
X
s
:
#
#
<
=
;
T
X
B
R
C
D
k
M
Z
e
k
S
e
S
q
r
q
k
q
r
t
o
0
;
@
<
<
>
[email protected]
>
!
"
?
Msze św. niedzielne: 8.30; 10.00; 12.00; 15.00;
19.00; 21.00.
Msze św. w dni powszednie: 7.00; 7.30; 15.00;
18.30. (w I piątki miesiąca i 2. dnia miesiąca:
21.00)
8
Y
r
q
)
)
2
J
#
V
X
a
J
$
m
1
k
0
f
/
b
.
'
O
R
$
j
*
"
i
)
h
(
g
U
P
E
G
$
#
$
Sakrament Pokuty i Pojednania: pon.-piąt.
7.00-8.00; 15.00-19.00, sobota: 7.00-8.00, 15-16,
18.30-19; niedziela: w czasie Mszy świętych.
Chrzty dzieci w I i III niedzielę miesiąca o godz
12.00

Podobne dokumenty