Przeczytaj cały wstęp
Transkrypt
Przeczytaj cały wstęp
Piotr Gliński IFiS PAN, Uniwersytet w Białymstoku Jacek Wasilewski SWPS Przedmowa W przededniu pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej spróbujmy cofnąć się do atmosfery tamtych dni, i pytań, jakie zadawali sobie w owym czasie publicyści, politycy, badacze społeczni, ale także zwykli ludzie: czy katastrofa smoleńska, ta „polska tragedia narodowa”, jest czymś wyjątkowym w sensie społecznym? Czy szok wywołany śmiercią Prezydenta szybko przeminie, jak w gruncie rzeczy stało się to pięć lat wcześniej, po śmierci Jana Pawła II? Czy tym razem będzie inaczej, czy pozostanie jakiś trwały, wartościowy ślad? Jaki? Czy uzasadniona jest nadzieja na uspokojenie polskiego życia politycznego, ucywilizowanie naszej kultury politycznej? Czy są szanse na lepszą Polskę po Smoleńsku? I od czego to zależy? Te pytania stawiane były chyba najczęściej, od chwili, gdy pierwsze tłumy zaczęły się gromadzić przed Pałacem Prezydenckim, gdy społeczeństwo spontanicznie, masowo i niezwykle silnie zareagowało na śmierć Prezydenta, który nagle, być może po raz pierwszy, stał się „naszym prezydentem”, nawet dla wielu dotychczasowych przeciwników, a niechętne mu media w jednej chwili, przynajmniej przez kilka pierwszych dni żałoby, diametralnie zmieniły sposób prezentowania jego osoby. To, co było jeszcze wczoraj wyśmiewane i niedoceniane, nagle stało się cnotą i wartością. Ten nowy wizerunek wymusiła uruchomiona szokiem katastrofy naturalna, „żałobna” postawa społeczeństwa, wzmocniona początkowo silnym medialnym sprzężeniem zwrotnym. Szok i emocje dominowały. Tysiące ludzi ruszyło do trumien Pary Prezydenckiej. Okoliczności tragedii, jej skala i wymiar państwowy, mrożąca krew w żyłach symbolika, szczególny kontekst międzynarodowy wynikający ze specyficznych relacji z Rosją, a także niespotykane skoncentrowanie czasu społecznego i medialnego w trakcie dziewięciu długich dni żałoby na jednej najważniejszej dla wszystkich kwestii, wszystko to stanowiło o absolutnej wyjątkowości przeżywanej wówczas w Polsce sytuacji. Takie doświadczenia bywają określane przez socjologów mianem doświadczeń pokoleniowych. Czy było to rzeczywiście wyjątkowe doświadczenie pokoleniowe? Z obecnej, rocznej już, perspektywy trudno jest to jednoznacznie ocenić. Być może nie czas jeszcze na taką ocenę. Mamy jedynie nadzieję, że książka, którą przedstawiamy czytelnikowi, ułatwi, także w przyszłości, odpowiedź na to pytanie. Ale wyjątkowość sytuacji „po katastrofie” polegała także na czymś innym. Był nim rodzaj przesłania, jaki odbierała w owych dniach znaczna część społeczeństwa. Charakter tego przesłania był wyraźnie odmienny niż przekaz, jaki odbierano pięć lat wcześniej po śmierci papieża. Postać Jana Pawła II była dla społeczeństwa polskiego ważna i piękna, ale jego przesłanie – z wielu względów – znacznie trudniejsze do zrozumienia, akceptacji i realizacji dla przeciętnego Polaka. Tymczasem przesłanie Lecha Kaczyńskiego, tak jak przedstawiano je i odbierano w tamtym momencie – jego patriotyzm, osobista uczciwość, poświęcenie dla dobra wspólnego i racji stanu – okazało się nagle jasne i zrozumiałe dla olbrzymich rzecz społecznych. Jego testament, wzmocniony zmitologizowaną symboliką „bohaterskiej śmierci na służbie”, był prosty i trafiał w potrzebę chwili, a owa „chwila” trwająca całe dziesięć dni żałobnego transu to przesłanie podniosła do rangi oczywistości. Okazało się, że ludzie po prostu – może zwłaszcza w momentach żalu i trwogi – łakną przede wszystkim najprostszych wspólnotowych wartości, których często na co dzień nie doceniają, a których uosobieniem okazał się po śmierci Prezydent. Z tych dwóch wyżej przedstawionych powodów – wyjątkowych okoliczności katastrofy i masowej akceptacji dla patriotycznego charakteru przesłania Prezydenta – wyniknęła olbrzymia siła społecznego hołdu, jaki oddało społeczeństwo swemu – wcześniej niedocenianemu – prezydentowi, i która w kilka dni wyniosła Lecha Kaczyńskiego na Wawel. Stworzyła postać historyczną. Zresztą fakt, iż był Kaczyński niedoceniany, a zapewne także krzywdzony w dotychczasowym przekazie medialnym, wskazywany był przez wielu komentatorów jako dodatkowy mechanizm – o charakterze ekspiacyjnym – który silnie wzmocnił mit i przesłanie Prezydenta Kaczyńskiego. Społeczeństwo polskie stało się bezpośrednio po katastrofie – dość nagle i niespodziewane – społeczeństwem deklaratywnie patriotycznym i wspólnotowym, a może nawet odpowiedzialnym za wspólnotę, a być może też, w znacznej mierze, świadomym swej przemiany. Znany grafficiarz, anarchista i szaławiła w dwie godziny po katastrofie maluje wielki patriotyczny katyński mural w narodowych barwach; dziennikarze przepraszają na wizji za „nieopaczne słowa”, przeprasza nawet jeden minister… Przez chwilę byliśmy wspólnotą. Czy faktycznie byliśmy? Czy ta zmiana była, czy tylko – jak u poety – „się zdawało…”? A jeżeli faktycznie była, to jakie miała szanse na przetrwanie? Czy smoleńska tragedia była w stanie przeorać system wartości Polaków, czy i jak odbiła się na stylu i treści polskiej polityczności? Czy – innymi słowy – nagła przemiana czasu żałoby mogła zostać 2 utrwalona? Czy miała szansę przekuć się w rzeczywistą i trwałą zmianę społeczną? Czy też miało stać się „jak zawsze”: nadzwyczajna mobilizacja po krótkim czasie znika jak bańka mydlana, rozpływa się w życiu codziennym, w medialnej młócce, weekendowych zakupach w centrach handlowych, telewizyjnych serialach i „tańcach z gwiazdami”…? W osławionym już „grillowaniu”? I czegóż ta zmiana miałaby dotyczyć, o jakiej zmianie społecznej mówimy? Jakiej zmiany chcieliśmy? Czy chodziło o płytkie spolerowanie kantów na scenie politycznej, ograniczenie agresji, wykluczenie, chociaż na pewien czas, zwykłego chamstwa z życia politycznego i z mediów? Czy chodziło o głębszą zmianę kultury politycznej, która zakładałaby szacunek dla konkurenta politycznego, zaniechanie dążeń do „wycinania watach” i zastąpienie medialnych „wrzutek” sporem na racje? A może chodziło po prostu o zwykłą zmianę debaty publicznej? Aby była ona racjonalna, uczciwa i zrównoważona, a opinia publiczna nieuchronnie eliminowała z publicznego życia oszustwa i nierzetelności? Czy może chodziło jedynie (i aż) o zmianę władzy politycznej na fali szoku „tragedii narodowej”? Czy też – wreszcie – chodziło o zmianę najgłębszą, zmianę postaw społecznych, realną zmianę systemu wartości społeczeństwa, fundament dla wszystkich innych możliwych przewartościowań? Wtedy, bezpośrednio po Smoleńsku, myślano pewnie w Polsce o wszystkich tych zmianach-nadziejach. Także, a może przede wszystkim, szukano odpowiedzi na pytanie o szansę urzeczywistnienia tej zmiany najgłębszej, najbardziej podstawowej, polegającej na realnym przewartościowaniu myślenia Polaków, na ustanowieniu (odzyskaniu?) systemu wartości opartego o odpowiedzialność za wspólnotę, w której żyjemy, o miłość do wspólnej sprawy, jaką jest Polska, o codzienny, rzetelny patriotyzm, solidarność ze słabszymi, wymaganie w pierwszej kolejności od siebie, a nie od innych, a nawet poświęcenie dla innych. Oto kanon kilku podstawowych wartości, zapomnianych cnót, o których przypomniała Polakom tragedia smoleńska. Przy czym nie jest to kanon-monopol, duszący obywatelską aktywność i otwartość na odmienności, przynajmniej w granicach przyzwoitego, trochę konserwatywnego, zdrowego rozsądku. Szanse, że trwała zmiana społeczna w tej postaci rzeczywiście zaistnieje nad Wisłą były oczywiście bardzo niewielkie. Przemiana polegająca na szoku emocjonalnym sama z siebie nie mogła przynieść Wielkiej Zmiany. Ale stwarzała – być może pierwszy raz od roku 1989 – szansę. Utrwalenie owej zmiany wymagało jednak systemowego współgrania wielu czynników sprawczych, zaistnienia określonych warunków, z których pięć wydawało się najważniejszych. 3 Były nimi: po pierwsze, nowa jakość polityczności; po drugie, przemiana świata mediów; po trzecie, istotne wzmocnienie siły i roli społeczeństwa obywatelskiego; po czwarte, zmiana jakości funkcjonowania instytucji publicznych; wreszcie, po piąte, nowe standardy systemu edukacji społeczeństwa. Tylko wspólne oddziaływanie wszystkich tych pięciu mechanizmów mogło przynieść w Polsce przekształcenie emocjonalnej przemiany społeczeństwa w zmianę systemową. Był to oczywiście – powtórzmy – wymóg bardzo trudny do spełnienia. Prawie utopijny. Nie miejsce tu na szczegółową analizę szans uruchomienia bezpośrednio po katastrofie wszystkich przedstawionych tu mechanizmów. Nieodpowiedzialnością byłaby też próba odpowiedzi na wszystkie wspomniane wyżej pytania, stawiane w gorącym czasie po katastrofie. Zbyt wiele dynamicznych zmiennych określało wówczas sytuację w Polsce. Dzisiaj, rok po smoleńskiej katastrofie, nie pamiętamy już wielu z tych pytań, coraz słabiej pamiętamy też tamten czas, atmosferę i emocje. Na kilka z postawionych wtedy pytań, także dzięki wynikom badań socjologicznych, potrafimy już jednak odpowiedzieć. Na większość wciąż jeszcze nie; a być może nigdy nie poznamy na nie odpowiedzi. Jak wynika z analiz przedstawionych w niniejszym tomie wiemy na przykład, że przez krótki moment po katastrofie rzeczywiście stanowiliśmy – prawie całe społeczeństwo – specyficzny rodzaj wspólnoty politycznej, wspólnoty szoku, żalu i bardzo silnych emocji. Poczucie wspólnoty i żalu wyrażało w deklaracjach 90% Polaków. Około 2/3 z nas twierdziło, że media przed 10 kwietnia traktowały Lecha Kaczyńskiego niesprawiedliwie. Ale ta zmiana – w kontekście całego społeczeństwa – była bardzo krótkotrwała i miała przede wszystkim charakter szoku emocjonalnego. I jest to sytuacja naturalna: społeczeństwo nie może trwać długo w stanie tak dużego pobudzenia emocjonalnego. Prezentowane w tomie analizy dowodzą też, że nieco dłużej, gdzieś do początków sierpnia (a więc zaostrzenia się konfliktu o krzyż przed Pałacem Prezydenckim), utrzymywały się wysokie wskaźniki optymizmu społecznego. To znane zjawisko społeczne: szok zmiany może być oczyszczający. W sierpniu 1980 roku strajkujący stoczniowcy nie pili alkoholu, a w całym okresie pierwszej „Solidarności” spadły wskaźniki samobójstw. Po 10 kwietnia ludzie zobaczyli wspólnotową mobilizację, zmianę funkcjonowania (a przynajmniej języka) wielu instytucji, i uwierzyli, że może być inaczej, lepiej. A więc wciąż istniał jakiś niesprecyzowany potencjał do społecznej przemiany. Ale zarówno silne emocje, jak i krótkotrwała (w tym przypadku 3-4 miesięczna), pozytywna zmiana wskaźników optymizmu mogły być przedłużone, w swoisty sposób utrwalone, gdyby powstały odpowiednie instytucje, których zadaniem byłoby utrzymanie zapoczątkowanych tendencji zmian postaw, procesów i 4 zachowań społecznych. Takie instytucje w zasadzie jednak nie powstały. W jakiejś mierze nieudaną próbą powołania takiej instytucji była obrona krzyża na Krakowskim Przedmieściu, w której krzyż był pozornym, narzuconym przedmiotem sporu, a chodziło przecież o instytucję upamiętnienia katastrofy i śmierci polskiego Prezydenta, symbolu polskiej wspólnoty politycznej. Wspólne emocje szybko opadły, nie zostały przekształcone w mądre i trwałe instytucje. Szybko zwyciężyły bieżące, partyjne interesy polityczne, a one, jak widać, znacznie lepiej żywią się konfliktem niż budowaniem wspólnoty. Do konfliktu powrócono zresztą bardzo szybko. Jak wykazują prezentowane w tym tomie analizy treści medialnych, już w kilka dni po katastrofie, mniej więcej od rozpoczęcia „walki o Wawel”, rozpoczęła się też bitwa o „zarządzanie żalem”, o medialne zagospodarowanie społecznej recepcji katastrofy smoleńskiej. Oddajemy do rąk czytelników książkę będącą przede wszystkim socjologiczną – ale także politologiczną, filozoficzną i prawniczą – refleksją badawczą nad katastrofą smoleńską. Prezentowane w tomie artykuły oparte są o badania, analizy i refleksje dokonane bezpośrednio po 10 kwietnia 2010 roku, na ogół w ciągu kilkunastu tygodni od katastrofy. Po raz pierwszy zaprezentowane zostały w toku prac dwóch grup roboczych XIV Ogólnopolskiego Zjazdu Socjologicznego, który odbył się w Krakowie w dniach 8-11 września 2010 roku1. Celem publikacji jest przede wszystkim prezentacja wyników badań dokonywanych „ad hoc” i odnoszących się do różnorakich aspektów i konsekwencji traumatycznego wydarzenia. Zależało nam na dotarciu do różnorodnych badań i studiów prowadzonych bezpośrednio po katastrofie. Autorzy publikacji reprezentują różne pokolenia badaczy, różne dyscypliny naukowe (z przewagą socjologów), różne wreszcie – jak można sądzić – orientacje światopoglądowe i polityczne i pochodzą z rozmaitych ośrodków akademickich i badawczych z całego kraju. 1 Zjazd zorganizowany został przez Polskie Towarzystwo Socjologiczne i Uniwersytet Jagielloński. Grupy robocze, których plon badawczy prezentuje niniejsza publikacja, miały charakter „ad hoc”, i zorganizowane zostały przez Jacka Wasilewskiego („Polityczne konsekwencje katastrofy smoleńskiej” – grupa AD HOC 2) i Piotra Glińskiego („Reakcje społeczne po katastrofie smoleńskiej” – grupa AD HOC 3). Dwa zamieszczone w tomie artykuły – Magdaleny Gajewskiej i Mariusza Drozdowskiego – prezentowane były na zjeździe krakowskim w grupie roboczej zorganizowanej przez Annę E. Kubiak z IFiS PAN i Małgorzatę Zawiłę z Uniwersytetu Jagiellońskiego pt. „Śmierć i umieranie we współczesnej kulturze” (Grupa 32). Redaktorzy tomu serdecznie dziękują Annie Kubiak za inicjatywę opublikowania tych artykułów w niniejszym tomie. 5 Redaktorzy tomu, także wielu autorów, zdają sobie sprawę z ryzyka publikowania materiałów, które w akademickim języku określane są jako „prace w toku”. Proponując organizatorom XIV Ogólnopolskiego Zjazdu Socjologicznego powołanie grup ad hoc związanych z katastrofą smoleńską byliśmy świadomi, że referenci będą odwoływali się do fragmentarycznych danych, że krótki upływ czasu (Zjazd odbył się raptem pięć miesięcy po katastrofie) nie pozwoli na przygotowanie pogłębionych, dobrze osadzonych w teorii nauk społecznych referatów. Uznaliśmy jednak, że wyjątkowy charakter wydarzenia obliguje środowisko socjologiczne do sformułowania choćby wstępnej diagnozy tego, czego wspólnie doświadczyliśmy. Podobne motywy kierowały nami przy publikacji tej książki. Jest ona rodzajem socjologicznej „stop-klatki”, zarejestrowaniem stanu wczesnej refleksji socjologicznej na temat katastrofy i jej następstw. W wielu tekstach widoczny jest brak niezbędnego dystansu do opisywanych wydarzeń, niekiedy emocjonalny do nich stosunek. Po namyśle uznaliśmy, że nie będziemy tego uważali za wadę. Kierując się metaforą „stop-klatki” przyjęliśmy, że książka odzwierciedla nie tylko stan świadomości Polaków w okresie bezpośrednio po katastrofie, ale także stan środowiska socjologicznego w tym czasie. Jest z jednej strony fotografią tego, co działo się w społeczeństwie, ale z drugiej strony fotografią tego, co działo się w naukach społecznych. Innymi słowy, Czytelnik dostaje dokument historycznie zdefiniowany, rejestrujący „tu i teraz”, opisujący stan świadomości społeczeństwa, ale i stan świadomości środowiska socjologicznego. Przyjęcie takiej formuły książki miało konsekwencje dla doboru tekstów. Kryterium w głównej mierze było to, czy tekst oddaje ułamkowy choćby fragment nastrojów, emocji, postaw i sądów Polaków, związanych z bezpośrednim przeżywaniem katastrofy smoleńskiej i jej – siłą rzeczy – krótkofalowych konsekwencji, gdyż na rozważanie długofalowych skutków katastrofy jest po prostu za wcześnie. W efekcie – zdajemy sobie z tego dobrze sprawę – książka jest nierówna, gdyż obowiązujące w „normalnych” publikacjach akademickie standardy nie odgrywały tym razem decydującej roli. Można to traktować jako jej słabość, ale my uznaliśmy, że to raczej będzie jej zaletą, gdyż teraz ważniejsze jest uchwycenie i zrelacjonowanie „na gorąco” niepowtarzalnego momentu, a na jego systematyczne i pogłębione analizy przyjdzie jeszcze czas. Wierzymy, że istotnym materiałem dla tych systematycznych i pogłębionych analiz będą także relacje przedstawione w naszej publikacji. Książka składa się z czterech części. 6 Część pierwsza w dwóch krótkich tekstach (autorstwa Teresy Gardockiej i Łukasza Majewskiego oraz Jarosława Flisa) odnosi się do żywo dyskutowanej i kontrowersyjnej sprawy prawnych i obyczajowych reguł określających obsadę urzędów państwowych w sytuacji nagłych wakatów. Autorzy wyjaśniają konstytucyjno-prawny kontekst podjętych (lub niepodjętych) decyzji, wskazują na luki w polskim prawie i krytykują niektóre obowiązujące rozwiązania. Istotnym elementem tych tekstów jest pokazanie, jakie działania muszą być podjęte z racji obligacji konstytucyjno-prawnych, a jakie nie powinny (lub powinny) być podjęte, w świetle przyjętych norm zwyczajowych. Część druga poświęcona jest politycznym konsekwencjom katastrofy, a zwłaszcza zmianom w uogólnionym poparciu wyborczym dla partii politycznych i konkretnych polityków, oraz w preferencjach wyborczych uwidocznionych w przedterminowych wyborach prezydenckich. Teksty oparte są na wynikach badań empirycznych, niekiedy sięgających wstecz, do ostatniego pięciolecia. Materiał dosłownie „gorący”, bo przedstawiający rezultaty badań przeprowadzonych tuż po przedterminowych wyborach prezydenckich (20 czerwca – 4 lipca 2010), zawarty jest w artykule otwierającym tę część, autorstwa Mikołaja Cześnika. Konkluzje autora są dość zaskakujące. Pokazuje on na danych zagregowanych (czyli oficjalnych wynikach wyborów podanych przez Państwową Komisję Wyborczą), że miedzy prezydenckimi wyborami 2005 i 2010 niemal nic się nie zmieniło. Mówiąc w uproszczeniu: w tych gminach, gdzie w 2005 roku głosowano na Lecha Kaczyńskiego, w 2010 roku głosowano na Jarosława Kaczyńskiego, a tam gdzie w 2005 roku głosowano na Donalda Tuska, w 2010 roku głosowano na Bronisława Komorowskiego. Jest to dodatkowo o tyle zaskakujące, że polscy wyborcy maja opinię chwiejnych, czyli często zmieniają swoje preferencje wyborcze. Ale – jak widać – raczej dotyczy to wyborów parlamentarnych i preferencji partyjnych niż wyborów prezydenckich. W oparciu o dane indywidualne (z badań sondażowych po drugiej turze) konkluzje są zbliżone. Nie nastąpiło zjawisko, które autor nazywa „przesunięciem wyborczym”, czyli przeniesienie głosu z kandydata X na kandydata Y. Katastrofa smoleńska – zdaniem autora – nie spowodowała zmiany dotychczasowych wzorów zachowań wyborczych. Kolejny empiryczny artykuł zawarty w tej części, autorstwa Tadeusza Szawiela, operuje szerszą perspektywą, rozpatrując jednocześnie wyniki wyborów prezydenckich i parlamentarnych w następujących po sobie wyborach 2005, 2007, 2010. Ogólna teza autora jest taka, że dobry wynik Jarosława Kaczyńskiego w drugiej turze 2010 nie jest bezpośrednim efektem katastrofy smoleńskiej, lecz znacznie trwalszych czynników, tkwiących w programie 7 PiS, który ciągle jest nośny i atrakcyjny dla znacznej części wyborców. Katastrofa nie spowodowała natychmiastowej reakcji wyborców przejawiającej się, na przykład, w wyraźnym wzroście poparcia dla jednego czy drugiego kandydata, lub jednej czy drugiej partii. Ale, twierdzi autor, może mieć konsekwencje długofalowe, gdyż wyklarowała opcje modernizacyjne stojące przed Polską: opcję techniczno-technologiczną i opcję „rewitalizacyjną”, czyli dostosowującą do nowych okoliczności tradycyjne wartości i tożsamości. Trzeci artykuł, autorstwa Andrzeja Klarkowskiego i Stanisława Szwalbe, analizuje standardowe badania ośrodków badania opinii publicznej na temat ocen rządu i innych instytucji politycznych, także gospodarki i sytuacji materialnej badanych. Autorzy pytają, jak nastroje społeczne, będące ważnym czynnikiem definiującym ogólną sytuację polityczną, ewoluowały pod wpływem samej katastrofy i wydarzeń po niej następujących, w tym pod wpływem konfliktu o krzyż pod Pałacem Prezydenckim. Zauważają nietypowy wzrost pozytywnych nastrojów bezpośrednio po katastrofie, co można interpretować jako swego rodzaju skupianie się obywateli wokół wspólnych wartości, które przez śmierć Prezydenta i całej delegacji zostały w symboliczny sposób podkreślone i wydobyte na pierwszy plan. Później nastroje ulegały zmianom, tak wzrostom jak spadkom, z wyraźnym ich załamaniem się w sierpniu. Tekst zachęca do własnych interpretacji obserwowanej zmienności nastrojów społecznych. Wartą wzięcia pod uwagę sugestią autorów jest przypomnienie, że w analizowanym okresie zachodziły także inne ważne wydarzenia, na przykład kilkukrotna powódź w wielu miejscach kraju, kampania i wybory prezydenckie, później początek kampanii samorządowej, które mogły mieć niezależny lub interakcyjny wpływ na nastroje społeczne. Wspólnym elementem konkluzji wszystkich trzech artykułów tej części tomu jest krótkotrwały charakter wpływu katastrofy. Należy jednak zastrzec, że ze zrozumiałych względów autorzy nie mogli śledzić wpływów długofalowych, które – być może – ujawnią się dopiero za jakiś czas. Część trzecia książki, najbardziej zróżnicowana, dotyczy społecznych reakcji na katastrofę. Znajdujemy tu z jednej strony obszerną analizę wyników różnorakich badań opinii społecznej dotyczących kwestii smoleńskiej, autorstwa Tomasza Żukowskiego, dowodzącą między innymi olbrzymiej skali społecznej reakcji na katastrofę i zmiany stosunku znacznej części społeczeństwa do osoby zmarłego prezydenta po katastrofie, z drugiej zaś interesujący przyczynek opisujący reakcję na katastrofę polskich migrantów w Islandii (autorstwa Małgorzaty Judyty-Budzyńskiej i Katarzyna Julii Olesińskiej). Ponadto, dwa 8 artykuły o ambicjach teoretycznych ujmują katastrofę smoleńską z perspektywy doktryn politycznych i socjoteologii. Autor pierwszego z nich, Arkady Rzegocki, stawia tezę, że choć wydarzenia posmoleńskie nie zaowocowały nowymi ideami, to nadały nowe znaczenie ideom i pojęciom już istniejącym (takim na przykład jak państwo, wspólnota obywatelska, romantyzm, mesjanizm czy religia), a nie jest wykluczone, że w przyszłości pojawią się nowe pojęcia i myśli inspirowane tymi wydarzeniami. W drugim artykule autor (Michał Łuczewski) przekonująco wyjaśnia za pomocą teorii „kozła ofiarnego” Rene Girarda wspomniany wyżej fenomen fluktuacji społecznej recepcji osoby Lecha Kaczyńskiego, wskazując, że jest to teoria być może najlepiej i najpełniej wyjaśniająca owe zjawisko, zwłaszcza na tle innych, podejmowanych po 10 kwietnia w Polsce prób poszukiwania teoretycznych interpretacji tego zagadnienia. Wreszcie w innym tekście tej części tomu autorka (Magdalena Gajewska) dowodzi, w oparciu o jakościowe badania empiryczne prowadzone w środowisku młodzieży z polskiej prowincji, że po katastrofie smoleńskiej nie wszystkie grupy społeczne uczestniczyły z równym stopniu w powszechnej żałobie narodowej. Wszyscy autorzy tej części pracy z reguły obejmują swą refleksją okres między 10 kwietnia a sierpniem 2010 roku (nasilenie konfliktu o krzyż pod Pałacem Prezydenckim). Najobszerniejsza jest część czwarta książki, poświęcona analizie przekazów medialnych na temat katastrofy. Jest to zrozumiałe ze względu na dostępność materiału badawczego, który jest niejako „wyłożony na tacy”, w postaci tekstów drukowanych lub elektronicznych. Wszystkie przedstawione analizy, z wyjątkiem jednej, dotyczą analizy treści dzienników. Otwierający tę część artykuł, autorstwa Piotra Siudy, bada przekazy internetowe i referuje wyniki internetowego badania przeprowadzonego przez autora tuż po katastrofie wśród użytkowników znanych portali społecznościowych, Facebooka i Naszej klasy. Przynosi, obok spodziewanych, także zaskakujące wnioski. Na przykład taki, że dominującą reakcją internautów na katastrofę było powstrzymanie się od działań w sieci, co wyeksponowało manifestowanie żalu na portalach i stworzyło wrażenie, że była to postawa dominująca wśród użytkowników. Interesującą próbę skonfrontowania przeciwstawnych obrazów zmarłego prezydenta kreowanych w dziennikach podejmują młode badaczki ze Śląska (Maja Drzazga-Lech oraz Agnieszka Mościska-Bogacz) w dwóch tekstach o mitologizacji i anty-mitologizacji Lecha Kaczyńskiego. Przejawy kreowania zarówno mitu jak anty-mitu Lecha Kaczyńskiego dobrze są widoczne, jakkolwiek nierówno rozłożone między analizowane dzienniki. Analiza obu autorek dowodzi również, że choć proces mitologizacji zmarłego tragicznie prezydenta odzwierciedlony był w zdecydowanie większej ilości wypowiedzi prasowych niż miało to miejsce w przypadku kreowania anty-mitu Lecha 9 Kaczyńskiego, to jednak to drugie zjawisko charakteryzowało się znaczną siłą negatywnego wyrazu (polegało między innymi na dość obcesowym atakowaniu zmarłego prezydenta i przypisywaniu mu swoistych anty-wartości). W tej części książki znajduje się także tekst autorstwa Mariusza Drozdowskiego poświęcony analizie prasy codziennej (w tym wydań specjalnych), jaka ukazała się w trzech pierwszych dniach po katastrofie smoleńskiej, potwierdzający na konkretnym materiale empirycznym trafność tezy o bardzo silnym zintegrowaniu wszystkich polskich ośrodków opiniotwórczych bezpośrednio po katastrofie. Tom nasz zamyka interesująca, oparta na badaniach empirycznych, analiza dyskursu o patriotyzmie (autorstwa Jakuba Zielińskiego) toczonego po 10 kwietnia na łamach jednego z najbardziej opiniotwórczych polskich dzienników, jakim jest Gazeta Wyborcza. Autor stawia w swym artykule tezę o szczególnej, aktywnej roli tego medium w procesie kształtowania treści polskiej debaty publicznej, realizowanej między innymi poprzez działania promujące i wykluczające pewne pojęcia i idee z jej obszaru (np. „patriotyzm nowoczesny” vs. „patriotyzm tradycyjny”), co uwidoczniło się wyraźnie w kontekście katastrofy smoleńskiej, przede wszystkim w postaci specyficznego zjawiska określonego przez autora mianem „zarządzania żalem”. 10