Drogi pan fotograf
Transkrypt
Drogi pan fotograf
Dolina Raduni Czasopismo społeczności lokalnej Gminy Pruszcz Gdański wydawane od 1999r. ISSN 1643-7993, kwiecień 2012, nr 1/2012(28) www.dolinaraduni.pl W gazecie m.in: Drogi pan fotograf Obiecaliśmy Straży Gminnej, że nie będzie kumpli, ani zmiłuj się. Jeśli my sami lub nasza rodzina czy znajomi padniemy ofiarą automatycznego fotografa zwanego powszechnie radarem grzecznie zapłacimy tyle ile się należy i nie będziemy szukać tzw.wejść aby uniknąć kary. To jest uczciwe. Rodzice uczniów szkoły w Straszynie wystąpili w styczniu br. z petycją do Straży Gminnej o pilną instalację fotorejestratorów oraz ustawienie tablic informujących o pomiarze prędkości w sołectwie Straszyn. Ostatnie wypadki śmiertelne na ul. Starogardzkiej spowodowane nadmierną prędkością samochodów świadczą o olbrzymiej potrzebie tego typu prewencji. - Wykonaliśmy projekt lokalizacji znaków potrzebny do zaakceptowania w pierwszej kolejności przez Policję. – informuje pan Paweł Czajkowski z wydziału Inwestycji i Remontów Urzędu Gminy Pruszcz Gd. - Policja zasugerowała zmiany, nasz projektant je naniósł i powtórnie złożyliśmy dokumenty do uzgodnienia. Teraz spodziewamy się szybszego biegu sprawy. Po pozytywnym zaopiniowaniu przez Policję i Zarząd Dróg Wojewódzkich projekt zatwierdza Marszałek Województwa Pomorskiego. Sam zakup i postawienie znaków zajmie nam kilka dni. Myślę, że najdalej w maju Straż Gminna będzie mogła stawiać fotorejestratory. Wiadomo, że radary nie załatwią wszystkiego w kwestii bezpieczeństwa na drodze ale z pewnością wielu piratów będzie wolniej przejeżdżać przez Straszyn. Kiedy ostatnio jachałam 50 km/h, na wysokości Lidla pewien kierowca podjechał pod mój tylny zderzak, machał znacząco rękami i wyprzedził mnie z impetem. Szkoda, że mu drogi pan fotograf nie zrobił fotki. Z okazji Świąt Wielkianocnych składamy moc najserdeczniejszych życzeń, niech święta te upłyną w spokoju i radości Alleluja życzy Redakcja Irena Narożnowska - Sudoł Ich śmieci – nasz problem str. 2 Pat - co dalej ze spalonym domem w Straszynie str. 3 Nie wystarczy zostać sołtysem, trzeba nim być str. 5 Masaż dźwiękiem str. 9 Portret artysty str. 12 Tablice ogłoszeń Powyższe zdjęcie przedstawia sołeckie centrum informacji w Straszynie. Zaangażowanie osób odpowiedzialnych za tę gablotę informacyjną jest dyskusyjne. Pamiętamy, jak plakat o akcji sadzenia drzewek w Straszynie zniknął z niej w ciągu paru godzin, co świadczy o tym, że ktoś jednak tablicę nadzoruje. Dobrze byłoby więc to nadzorowanie prowadzić konsekwentnie - oczyścić ją co jakiś czas z nieaktualnych ogłoszeń, pozostałości dawnych plakatów. Życzymy wytrwałości w pracy u podstaw i mocy dobrej woli! Dolina Raduni nr 1/2012 Ich śmieci – nasz problem Mieszkaniec Przejazdowa zgłosił się do Doliny Raduni z błagalną prośbą o pomoc w walce ze śmieciami, które leżą w niedalekim sąsiedztwie jego domu. Widok śmieci, to pół biedy, ale ich smród i latające wokół szczury to już koszmar. Pojechaliśmy do Przejazdowa z niedowierzaniem. W XXI wieku to raczej rzecz niemożliwa. A jednak. Jeden obraz warty tysiąca słów. Już wiemy, że właścicielowi zaśmieconej posesji to nie przeszkadza, ale co może zrobić władza dla pozostałych mieszkańców, którym to - delikatnie mówiąc - doskwiera? Popytaliśmy w Gminie. Okazało się, że sprawa jest tu już znana. Śmieciami w Urzędzie Gminy zajmuje się pan Michał Przybylski. - Jak w tym przypadku zareaguje Gmina w zakresie swoich obowiązków? – pytamy pana Michała - Gmina może wszcząć postępowanie zgodnie z Prawem Administracyjnym, na podstawie art.34 Ustawy o odpadach i nakazać właścicielowi odpadów usunięcie ich z miejsca nieprzeznaczonego do ich magazynowania lub składowania. REKLAMA 2 - Więc co Państwa powstrzymuje? - Sprawa nie jest taka prosta jakby się z pozoru wydawało. Mamy dwóch współwłaścicieli „szopki” w Przejazdowie, natomiast sprawcą zaśmiecenia jest najprawdopodobniej tylko jeden z nich, który z kolei nie jest właścicielem posesji. Jesteśmy w trakcie ustalania właściciela śmieci, bo to właśnie on jest za nie odpowiedzialny. - Jak zamierzacie uzyskać informacje? - Jest kilka sposobów. Wszystkich nie będę zdradzał. Jeden z podstawowych to po prostu analiza wyrzuconych dokumentów, zaadresowanych kopert, wyciągów z terminali płatniczych czy z bankomatów. - A jeżeli nie uda się ustalić właściciela śmieci? - To niestety za odpady odpowiada właściciel posesji. Jeśli nie ma umowy na wywóz nieczystości, która to umowa najczęściej zawiera dzierżawę pojemnika, to otrzymuje mandat w wysokości około 1 tysiąca złotych za zaśmiecanie i za brak umowy. Ma tydzień na załatwienie formalności związanych z umową na wywóz śmieci. Jak nie mandat, to sąd. W sądzie możemy wystąpić jako oskarżyciel posiłkowy i proponujemy wtedy jako karę roboty społeczne. W naszej gminie toczy się kilkanaście takich postępowań. - Wróćmy do naszej konkretnej sprawy w Przejazdowie. Wiemy, że zostało wysłane przez Państwa oficjalne pismo wzywające do usunięcia tych śmieci, następnie będzie zawiadomienie o wszczęciu postępowania, wizja lokalna, określona decyzja i na samym końcu egzekucja. Wiemy, że postępowanie administracyjne niestety trochę trwa. Czy Sołtys wsi mógłby coś poradzić? - Myślę, że tak. Zna dobrze tą sprawę. Niestety jeśli nie ma tytułu wykonawczego to ciężko nam sprzątać u kogoś na posesji. Z naszej strony możemy udostępnić nieodpłatnie porządne worki na śmieci. A resztę spraw Sołtys może wziąć w swoje ręce choć wiadomo, że to niełatwa sprawa. - Tak „na oko” to tych śmieci jest pewnie cały kontener. Jeśli Sołtys i mieszkańcy by się zorganizowali to czy jest jakaś szansa aby Gmina im dodatkowo pomogła? - Myślę, że mimo wszystko warto byłoby napisać stosowne pismo z prośbą o wsparcie takiej inicjatywy. Wstydliwa sprawa dla Przejazdowa, tylko szkoda, że się nie wstydzi ten, który powinien. Zostaje albo czekać na rozwiązanie sprawy w trybie administracyjnym albo wziąć sprawy w swoje ręce? To już tylko zależy od mieszkańców Przejazdowa. Irena Narożnowska -Sudoł Dolina Raduni nr 1/2012 Pat To już półtora roku, jak w centrum Straszyna, tuż przy drodze przelotowej do Gdańska, sterczą ruiny spalonego budynku. Niezbyt to chlubna wizytówka największej miejscowości w gminie. Wiele wskazuje na to, że ten stan może jeszcze potrwać. Wszystko przez skomplikowane stosunki własnościowe budynku. Przypomnijmy. Pożar wybuchł 2 sierpnia 2010 roku. W budynku mieszkało siedem rodzin, mieściły się w nim także trzy sklepy i centrala telefoniczna, a do domu przylegały jeszcze dwa sklepiki. Całkowicie spłonęło poddasze zamieszkiwane przez trzy rodziny, pozostałe mieszkania i sklepy zostały zdewastowane przez akcję gaśniczą. W pożarze zginęły dwie osoby – ojciec i syn państwa J. Dochodzenie prokuratorskie i Straży Pożarnej wykazało, że przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej w jednym z mieszkań na poddaszu, w którym w chwili wybuchu ognia (kilka minut po godzinie 21.) jego mieszkańcy byli akurat nieobecni. Biegli stwierdzili, że bezpieczniki od tego mieszkania były „drutowane”, co wykorzystał ubezpieczyciel TUiR Alianz, w którym był ubezpieczony budynek, odmawiając wypłaty odszkodowania. – A chodzi o 500 tys. zł – mówi zarządca Wspólnoty Mieszkaniowej Jarosław Zieliński. Wspólnota za poręczeniem Gminy wniosła sprawę do sądu. Postępowanie jest w toku. Tymczasem budynek popada w coraz większą ruinę. Dziś nikt – ani jego byli mieszkańcy, ani większościowy właściciel czyli Gmina, ani zarządca wspólnoty mieszkaniowej nie ma już wątpliwości, że budynek nie nadaje się do odbudowy. Pierwotna nadzieja mieszkańców na odbudowę praktycznie zgasła wraz z odmową wypłaty odszkodowania przez ubezpieczyciela i wygaśnięciem promesy banku BGK na remont budynku który wskutek pożaru nie został podjęty. Co prawda wykonana na zlecenie wspólnoty, krótko po pożarze, ekspertyza mówiła o możliwości odbudowy, ale nie precyzowała dokładnie kosztów. Kolejna ekspertyza techniczno-ekonomiczna, zamówiona przez Urząd Gminy w marcu 2011 roku, stwierdzała, że odbudowa z wykorzystaniem niektórych ocalałych elementów budynku jest całkowicie nieopłacalna i byłaby droższa od budowy budynku od podstaw z lekkim odsunięciem od drogi i zbudowaniem prawdziwych piwnic, na przykład, na garaże. A i w tym przypadku koszt budowy porównywalnego budynku wyniósłby, jak określili rzeczoznawcy, ponad 5,6 milionów złotych – bez projektu, badań geotechnicznych podłoża, projektów przyłączy i instalacji wewnętrznych. Kto miałby na to wyłożyć pieniądze? Oczywiście wszyscy właściciele lokalów proporcjonalnie do udziałów we Wspólnocie. Takiej zgody jednak nie było. Wspólnota Mieszkaniowa. Co to za twór? Powstał kilkanaście lat temu po zmianach ustrojowych. Dla większości mieszkańców Straszyna to twór niezrozumiały. Bo przecież przeważająca ich część, aby tu zamieszkać, musiała najpierw kupić działkę, następnie własnym kosztem wybudować i wyposażyć dom, ogrodzić, okrzewić, zasadzić drzewka, potem go ubezpieczyć, dbać o bieżącą sprawność wszystkich instalacji i w razie ich awarii na własny koszt je naprawiać, także opłacać na bieżąco pod rygorem wyłączenia mediów za prąd, gaz, wodę, śmieci i na dodatek opłacać podatek gminny od wielkości nieruchomości. Tymczasem wspólnoty mieszkaniowe powstały z przekształcenia własności komunalnej na własność prywatną. Miasta lub gminy za małą kwotę przekazywały dotychczasowym najemcom lokale na własność umożliwiając im prawo dziedziczenia, ale jednocześnie zobowiązując do wszelkich obowiązków właściciela. Zatem wspólnota mieszkaniowa to zbiorowy właściciel lokatorów mieszkań, taki sam jak właściciel prywatnego domu. Takim właśnie zbiorowym właścicielem była Wspólnota Mieszkaniowa domu strawionego przez pożar przy ulicy Starogardzkiej 67 w Straszynie. Przypomnijmy. Członkami wspólnoty były: Gmina wynajmujaca cztery lokale użytkowe (trzy sklepy i pomieszczenia centrali telefonicznej) i dwa mieszkania komunalne oraz czworo właścicieli mieszkań, z których troje wykupiło je od Gminy za niewielki procent wartości, a jeden kupił mieszkanie od poprzedniego właściciela na rynku wtórnym. – Bez zgody właścicieli spalony budynek nie może być rozebrany – mówi Katarzyna Kwiatek z Urzędu Gminy – chyba że jego stan zagrażałby życiu i bezpieczeństwu mieszkańców osiedla. W takim przypadku Dozór Budowlany mógłby nakazać rozbiórkę, ale takiego stanu jeszcze nie ma. Budynek jest ogrodzony, tablice na płotach ostrzegają przed niebezpieczeństwem. Członkowie wspólnoty nie podjeli uchwały o rozbiórce, a z trojga właścicieli prywatnych dwoje nie ma prawa do ich reprezentacji wskutek nie uregulowanych spraw spadkowych. Jeden z właścicieli mieszkań, który zrzekł się prawa do lokalu na rzecz Gminy, otrzymał od niej mieszkanie komunalne. Z pozostałymi właścicielami mieszkań, to jest członkami wspólnoty mieszkaniowej, jest kłopot. Właścicielka jednego z mieszkań, Łucja S, zmarła kilka lat temu, ale jej potomkowie – troje synów i córka nie zdołali się porozumieć w sprawie spadku i nawet nie wnieśli sprawy do sądu. Małe mieszkanie zmarłej właścicielki (pokój z kuchnią i łazienką) nie stało puste. Mieszkała w nim wnuczka zmarłej z mężem i dzieckiem, ale bez tytułu prawnego. Sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała wskutek pożaru, bo jeden z synów zmarłej pani Łucji, Roman J zginął próbując się ratować, i część należnego mu spadku przeszła na jego żonę i troje dzieci. Jak by tego było mało, w pożarze zginął również syn Romana, Daniel J, po którym do spadku powinna być włączona jego żona Janina. Jak mówi mi Kazimiera J, żona zmarłego Romana J, sprawa spadkowa jeszcze nie została wszczęta, bo rodzina nie potrafi się porozumieć. Od ponad pół roku toczy się inne postępowanie spadkowe po zmarłym w pożarze Romanie J, współwłaścicielu drugiego mieszkania. Jest szansa, że zakończy się do końca kwietnia, twierdzi Kazimiera J, bo znany jest już termin ostatniej rozprawy. Kazimiera J pragnie zrzec się prawa własności swojego byłego mieszkania na rzecz Gminy. Ma nadzieję, że w zamian otrzyma prawo do lokalu komunalnego, bo do dziś mieszka razem z córkami, zięciem i wnuczką w tak zwanym schronieniu co trzy miesiące przedłużanym – aktualnie do końca czerwca. O ile więc wskutek nie uregulowanych spraw spadkowych w imieniu dwojga właścicieli mieszkań nie ma jak dotąd osób upoważnionych do zajęcia stanowiska, 3 Pat dokonczenie ze str 3 to trzeci właściciel, Daniel B kontaktuje się z Gminą poprzez kancelarię prawniczą. Państwo Jolanta i Daniel B byli właścicielami największego mieszkania kupionego na rynku wtórnym. Włożyli sporo pieniędzy w jego remont, a nawet je powiększyli z 76 m kw.(według aktu notarialnego) do 94 metrów zabudowując jakieś pustostany. Działająca w ich imieniu kancelaria przekazała Gminie trzy warianty załatwienia ich sprawy. Pierwszy: państwo B zrzekną się na rzecz Gminy prawa własności zajmowanego lokalu i udziału w gruncie (44,5 m kw.) w zamian za przekazanie im przez Gminę lokalu mieszkalnego o powierzchni i standardzie podobnym do posiadanego. Drugi: państwo B zgodzą się partycypować w kosztach odbudowy i remontu budynku proporcjonalnie do wysokości ich udziału w nieruchomości, tj. 1/11 udziałów. Trzeci: państwo B zrzekną się prawa własności do nieruchomości w zamian za zapłatę im przez Gminę określonej kwoty pieniężnej. Z wyliczeń kancelarii wartość przekazanego państwu B lokalu powinna wynieść 278 315 zł licząc zajmowaną powierzchnię według aktu notarialnego lub 340 125 zł licząc powierzchnię rzeczywiście zajmowaną przed pożarem. Gmina odpowiedziała, że może zaakceptować wariant pierwszy pod warunkiem, że cenę nieruchomości określą rzeczoznawcy majątkowi w tak zwanym operacie szacunkowym, a uwzględniając, że lokal państwa B uległ znacznemu zniszczeniu wskutek pożaru, zamiana na lokal podobny do tego który istniał przed pożarem, mogłaby się odbyć jedynie za dopłatą. W sprawie wariantu drugiego wskazała, że brak jest woli wszystkich członków wspólnoty w partycypowaniu w kosztach odbudowy, a jednocześnie ubez- pieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania. Znaczy, wspólnota nie ma pieniędzy na odbudowę. Wreszcie wariant trzeci nie jest możliwy do przyjęcia z uwagi na jego sprzeczność z prawem, co wyjaśniono w obszernym uzasadnieniu. Na przekazaną odpowiedź, jak twierdzi wójt Gminy Magdalena Kołodziejczak, kancelaria nie odpowiedziała, nie wskazała też, mimo sugestii, działającego w imieniu państwa B rzeczoznawcy majątkowego z listy uprawnionych przez wojewodę. W tej sytuacji Gmina sama zleciła wykonanie operatu szacunkowego byłego mieszkania państwa B. Sprawa jest w toku, ale czy rezultat tego operatu zadowoli państwa B, można mieć wątpliwości. Pat trwa, ruiny jeszcze postoją, chyba że się same zawalą. Jan Jakubowski Borkowo - festyn rodzinny w „Horyzonciku” Wiele atrakcji i niespodzianek czeka na gości, którzy zawitają 12 maja na Festyn Rodzinny pod hasłem Euro 2012. Organizatorem imprezy jest Niepubliczne Przedszkole „Horyzoncik” mieszczące się w Borkowie przy ul.Klasycznej 4. Przedszkole znane jest z nietuzinkowych przedsięwzięć. Tym razem w sobotę 12 maja o godz.16 rozpocznie się impreza, na której nie zabraknie muzyki i wielu atrakcji dla dzieci oraz ich rodziców. - Zaplanowaliśmy pokazy sportowe. Można będzie także skosztować specjałów i rarytasów przygotowanych w naszej kuchni – mówi pani Monika Sokal- REKLAMA 4 ska, dyrektor przedszkola. – Najmłodsi poskaczą na dmuchanym zamku, zaplanowana jest również loteria fantowa. Chętni rodzice będą mogli uczestniczyć w zajęciach otwartych, prezentujących innowacyjne i uznane metody nauczania. Warto w tym miejscu podkreślić, że nasza placówka objęta została patronatem metodycznym języka angielskiego Cambridge University Press - Dzieciolandia. Co ciekawe, „Horyzoncik” to nie tylko przedszkole. To również miejsce, gdzie organizowane mogą być urodziny naszych dzieci i to nie tylko tych, które chodzą do tej placówki. Więcej informacji uzyskają Państwo na stronie www.horyzoncik.pl Irena Narożnowska - Sudoł Czy Kasi jest potrzebna Magda Gessler? „Przecież wyrastałam w Straszynie i wiem kto tu mieszka. Mnóstwo fajnych ludzi.” - z Katarzyną Wołkanowską - właścicielką restauracji ONE WAY rozmawia Irena Narożnowska – Sudoł. Skąd pomysł na prowadzenie restauracji-pubu w Straszynie? - Od urodzenia mieszkam w Straszynie. Z wykształcenia jestem ekonomistą, ale interesuję się głównie gastronomią. W wieku 12 lat, kiedy moi koledzy myśleli o tym by zostać architektem, sportowcem, piosenkarzem ... ja marzyłam o restauracji. W 2001r. otworzyłam małą kawiarenkę w Sobowidzu w gminie Trąbki Wielkie. Prowadziłam ją 9 lat. W małym lokalu udało mi się stworzyć miejsce, w którym spotykała się wspaniała młodzież z wioski i okolic. Panowała super atmosfera, a w weekendy goście bawili się do białego rana. Mimo zmęczenia zawsze fajnie wracało się do tego miejsca. Jednak wciąż chciałam stworzyć takie miejsce w Straszynie, w miejscowości, w której dorastałam, uczyłam się. W miejscu, gdzie nigdy nic takiego nie było. Pamiętam, że jako nastolatka, latem spotykałam się ze znajomymi na ogniskach organizowanych na boisku. Teraz jest tam piękny plac zabaw dla dzieci. Nasz kolega z klasy - współzałożyciel radia TOKSYNA FM – zawsze dbał o podkład muzyczny. Do dziś dnia nie wiem skąd czerpaliśmy prąd:) Ale już w zimniejsze dni nie było miejsca w Straszynie żeby się spotkać, posiedzieć, coś zjeść i wypić - oczywiście w rozsądnych ilościach:) W lutym 2010r. udało mi się w końcu znaleźć w Straszynie lokal przystosowany do gastronomii - vis a vis LIDLa. Przeniosłam swoją działalność do „mojej” miejscowości i w ubiegłym roku- 1 kwietnia - uruchomiłam restaurację o nazwie ONE WAY. REKLAMA Czy nazwa ONE WAY i wszechobecny wizerunek Marilyn Monroe mają swoją historię? - Oczywiście. Przebywając w Szwecji wybrałam się kiedyś z mężem i synem do małej restauracji, gdzie na ścianie nie dało się nie zauważyć zdjęcia Marilyn Monroe. Postanowiłam, że kiedyś, kiedy już otworzę restaurację, motywem przewodnim będzie właśnie ona. Część wystroju mojej restauracji stworzyli klienci. Pamiętam, że jeden, widząc duże zdjęcie Marilyn, przyniósł kalendarz ze swojego spalonego domu. Oprawiłam go starannie w ramki i zawiesiłam na ścianie przy samym wejściu do restauracji. Gdy klient - ofiarodawca odwiedził nas ponownie popłakał się z wrażenia. Od naszych gości weselnych, a dokładnie od pary młodej, dostaliśmy piękny parasol z wizerunkiem Marilyn Monroe. Przewaga amerykańskich klimatów sprawiła, że nazwa sama nam przyszła do głowy, a ONE WAY oznacza JEDYNĄ DROGĘ … by smacznie zjeść i fajnie spędzić czas. Jedni chcą zjeść smacznie, inni smacznie i zdrowo. Co charakteryzuje kuchnię ONE WAY? - W naszym menu każdy gość znajdzie coś dla siebie. Polecamy tradycyjne dania kuchni polskiej, a także prawdziwą włoską pizzę pieczoną na szamocie - bez dodatku oleju w cieście. Wszystko przygotowujemy na bieżąco, przez co czas oczekiwania niestety jest o parę minut dłuższy. Zapewniam, że warto poczekać! Sami robimy pierogi, a także trzemy przepyszny placek po cygańsku. Mamy dania wegetariańskie, sałatki, makarony, a dla zwolenników fast-foodów - pyszne zapiekanki na samodzielnie wypiekanych bułkach. Ponadto od poniedziałku do piątku przygotowujemy dania dnia - zupa + danie główne - w rewelacyjnej cenie 12 i 14 zł. W niedziele zapraszamy rodziny na zestawy obiadowe w cenie 18,50 zł - zupa + danie główne + deser + kawa. Więc może być i smacznie, i zdrowo i tanio. A co z coraz popularniejszymi daniami rybnymi? - W tym temacie szykuję wielką niespodziankę. Już od kwietnia zamierzamy wprowadzić świeżutkie ryby prosto z kutrów rybackich. Będą smażone, pieczone, grillowane… Myślę, że to będzie hit! Do tego jeszcze na zewnątrz postawimy grill. Ho, ho! Znam kilku ludzi ze Straszyna, którzy z pewnością będą wpadać na rybkę. Powiedz nam, czy to prawda, że zgłosiłaś swoją restaurację do programu Magdy Gessler Kuchenne Rewolucje? - Tak, to prawda. Uważam, że jeżeli mamy szansę uczyć się od najlepszych, to grzechem byłoby z niej nie skorzystać. Zawsze jest coś, co można poprawić, ulepszyć. Czy w wystroju, czy w menu, czy w obsłudze. Zobaczymy, może się uda. A jaki jest Twój pomysł na rozwój? W którą stronę podążają Twoje marzenia? - Uwielbiam młodzież. Tą do 20 lat, tą po dwudziestce i tą starszą, po pięćdziesiątce. Chciałabym, aby przychodzili na karaoke, mecz, dyskotekę i na prawdziwy DANCING. Przecież wyrastałam w Straszynie i wiem kto tu mieszka. Mnóstwo fajnych ludzi. Zorganizowałam już kilka wystrzałowych osiemnastek, były suto zakrapiane pępkowe, gdzie daniem głównym była jakże „męska” golonka. Były też wesela na 60 osób, komunie, przyjęcia i nawet stypy. Moje marzenia już się spełniają. Co weekend jest nas coraz więcej w ONE WAY. Sama wiem, jakie to uciążliwe i kosztowne dojeżdżać na imprezy do Gdańska czy Sopotu. Niedługo Euro 2012. Czy coś w związku z tym zaproponujesz swoim gościom? - O tak! Wszystkie mecze Euro 2012 będzie można oglądać u nas na żywo. Mamy już dobre doświadczenie z naszymi kibicami, którzy regularnie przychodzą na Ligę Mistrzów czy ważne walki bokserskie. Dysponujemy trzema telewizorami i jednym projektorem. Na Euro 2012 mam zamiar zakupić telebim, który zawieszę na zewnątrz. Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę Ci siły i wytrwania w drodze do spełnienia marzeń. No właśnie. Czy Kasi jest potrzebna Magda Gessler, czy potrzebni jesteśmy my? Czy może to właśnie Kasia i jej wypieszczona knajpka jest nam potrzebna? Spróbujmy czegoś pysznego i poczujmy weekendową atmosferę ONE WAY - to sami się przekonamy. 5 Dolina Raduni nr 1/2012 Jeszcze o szkołach w Gminie Pruszcz Gdański Jako radny I członek komisji oświaty często spotykam się ze stwierdzeniem mieszkańców, że może już czas zakończyć rozbudowę szkół i inwestowanie w obiekty oświatowo-sportowe w naszej gminie na korzyść chociażby inwestycji drogowych czy komunalnych, gdyż uczniowie z terenu gminy uczęszczają do pięknych, nowoczesnych szkół, a jest jeszcze wiele do poprawienia w infrastrukturze drogowej. Rośnie liczba rodzin oczekujących na mieszkania komunalne, a to tylko niektóre z bolączek mieszkańców. Postaram się wyjaśnić, jaka jest geneza tego stwierdzenia. 6 Władze gminy od początku postawiły sobie za cel rozbudowę i modernizację szkół, korzystając z funduszy unijnych oraz innych źródeł finansowania obecnych na rynku. W latach 2003-2011 wydatkowano 45 milionów złotych na oświatę. Wybudowano cztery szkoły w Wiślince, Rotmance, Straszynie i Wiślinie. Szkoła w Wiślince przed rozbudową mieściła się w 100-letnim budynku z niewielką przybudówką. Po rozbudowie szkoły w komfortowych warunkach od 2005 r. może się uczyć 200 uczniów z terenu gminy Pruszcz Gdański. Kolejną inwestycją była szkoła w 2,5 tysięcznej wtedy Rotmance. Miejscowość czekała na budowę i uruchomienie szkoły 10 lat. W 2002 roku prace budowlane doprowadziły do stanu surowego obiektu. W pierwszym etapie wybudowano budynek szkoły, a w drugim piękną halę sportową (koszt 6 mln zł). Najnowszą inwestycją dotyczącą tej placówki jest oddanie do użytku tzw. „Orlika”. Obecnie w szkole uczy się 600 uczniów. Część fundusze uzyskano na budowę z kontraktu wojewódzkiego. Podobnie jak w Rotmance – szkoła w Straszynie również czekała na rozbudowę. Budynek „starej szkoły” datowany na 1966 rok oraz baraki z niedokończonej elektrowni w Żarnowcu w połączeniu z ciągłym rozrostem liczby uczniów nie zapewniały optymalnych warunków do kształcenia. W 2007 roku rozpoczęto długo oczekiwaną rozbudowę szkoły, która jak dotąd była największą inwestycją w historii gminy. Całkowity koszt inwestycji wyniósł 17,3 mln zł w większości pokryty z budżetu gminy, gdyż zakończyły się możliwości pozyskania środków unijnych, a potrzeba rozbudowy szkoły była tak duża, że podjęto decyzję o sfinansowaniu jej z budżetu. Zespół Szkół w Straszynie dzięki rozbudowie zyskał 1 września 2011, a oficjalne otwarcie placówki jako całości odbyło się 16 grudnia 2011 roku. ponad 3 tysiące metrów powierzchni „pod dachem”. Zadanie dotyczyło remontu i modernizacji dotychczasowego budynku szkoły oraz budowanej nowej hali sportowej, która jest pełnowymiarowym obiektem, na trybunach którego zasiąść może nawet 300 kibiców. Miało to niebagatelne znaczenie dla uczniów, gdyż do tej pory uczniowie ćwiczyli na niewielkiej salce. Młodsze dzieci zajęcia wychowania fizycznego miały na korytarzach. Ze względu na warunki lokalowe, gry zespołowe w szkole schodziły na plan dalszy. Oba obiekty połączone zostały holem, w którym umiejscowiono szatnię i stołówkę. Oprócz nowoczesnej hali uczniowie zyskali również nowe klasy, pomieszczenia biblioteki i czytelni. Nowo rozbudowana szkoła może poszczycić się w 2009 roku ogólnopolską inauguracją Należałoby zadać sobie pytanie: w jakich warunkach uczą się dzieci w pozostałych szkołach z terenu naszej gminy? Przez ostatnich dziesięć lat liczba mieszkańców w gminie uległa niemal podwojeniu: z 11 tysięcy w 2002 do 22 tysięcy zameldowanych i 4 tysięcy niezameldowanych mieszkańców w 2012 roku. Taki wzrost powoduje potrzebę rozbudowy nie tylko infrastruktury wodociągowej z nowoczesnymi ujęciami wody czy kanalizacji, ale także oświaty. Szkoła w Borkowie to piąta placówka, którą gmina poddaje rozbudowie. Dzięki inwestycji jeszcze przez kilka lat będzie można utrzymać system jednozmianowy. Obecnie w Borkowie uczy się 172 dzieci i setka uczęszcza do przedszkola. Gimnazjaliści dojeżdżają do Straszyna. W związku z przyrostem mieszkańców Borkowa, związanym w znacznej mierze z rozbudową osiedla Nowy Horyzont, niezbędna jest rozbudowa i tak już ciasnej placówki. Rozbudowana podstawówka pomieści docelowo 400 uczniów. Nowe skrzydło szkoły zostanie podzielone na trzy poziomy. W tzw. przyziemiu znajdzie się stołówka powiększona o dodatkową jadalnię, świetlica, sala do odrabiania lekcji oraz dwa niezadaszone patia. Na parterze i na piętrze zostaną wybudowane po dwie sale lekcyjne wraz z zapleczem sanitarnym. Pisząc o placówce w Borko- roku szkolnego z udziałem minister edukacji narodowej Katarzyny Hall oraz marszałka senatu Bogdana Borusewicza, podczas której dokonano uroczystego otwarcia nowej hali sportowej. Obecnie do placówki uczęszcza 600 dzieci. W 2010 roku rozpoczęto przebudowę czwartej szkoły - w Wiślinie. Jest to mała placówka, do której uczęszcza 130 dzieci, jednak o dużym znaczeniu dla części żuławskiej, gdyż korzystają z niej uczniowie z 9 miejscowości. Przed rozbudową placówka korzystała z 150-letniego budynku i metalowych kontenerów. Kuchnia zajmowała 6 m2. Przebudowa szkoły polegała na rozbudowie istniejącego obiektu o nową część dydaktyczną, czyli 7 sal lekcyjnych, 2 pracownie komputerowe, 2 gabinety przedmiotowe, świetlicę, pokój nauczycielski oraz zaplecze sanitarno-porządkowe. Została także zmodernizowana stara część szkoły. Gmina na tę inwestycję otrzymała dofinansowanie z Regionalnego Programu Operacyjnego dla Województwa Pomorskiego na lata 2007-2013 w wysokości 32 proc. Całkowity koszt inwestycji to 6,5 mln zł. Główny budynek został oddany do użytku wie należy obowiązkowo wspomnieć o planowanej dwukondygnacyjnej sali gimnastycznej, a to z tego powodu, że obecnie do dyspozycji uczniów znajduje się jedynie niewielka salka do gimnastyki korekcyjnej na poddaszu. Po rozbudowie na dolnej kondygnacji znajdzie się sala o powierzchni 20 na 32 m kw. wraz z zapleczem sanitarnym, siłownia i magazyn do sprzętu sportowego, a na górnej kondygnacji będzie sala korekcyjna i salka do judo wraz z zapleczem sanitarnym. Kompleks zostanie połączony z budynkiem szkoły łącznikiem. Przebudowany zostanie także układ komunikacyjny i otoczenie wokół szkoły. Przy placówce powstanie nowe boisko do gry w piłkę nożną o nawierzchni trawiastej, bieżnia, miejsce do rzutu kulą oraz skoku w dal. Przewidywany koszt inwestycji to 10 mln zł, a zakończenie inwestycji planowane jest na koniec 2013 roku. Obecnie przygotowywana jest dokumentacja techniczna pod rozbudowę szkoły w Łęgowie. Uczęszczają do niej dzieci z terenów Rusocina, Łęgowa oraz Cieplewa, które jak większość miejscowości z gminy Pruszcz Gdański, nie oparły się napływowi nowych mieszkańców chociażby z terenu Trójmiasta. Planowana jest nowa stołówka (obecna znajduje się w piwnicach szkoły), nowa świetlica i pomieszczenia przeznaczone do nauczania początkowego. Szkoły w Wojanowie i Przejazdowie również będą modernizowane. W tym roku zaplanowane jest przeprowadzenie termomodernizacji obiektów, co wiąże się z odnową elewacji, wymianą stolarki okiennej i drzwi oraz remontem pokryć dachowych. Całość prac wpłynie na zmniejszenie kosztów eksploatacji obiektów pod kątem zużycia energii. Gmina otrzyma na te inwestycje częściowy zwrot kosztów z funduszy europejskich. Przy tym warto wspomnieć, że wniosek o dofinansowanie na ten cel złożono już w 2008 roku, a pozytywna decyzja o ich otrzymaniu została podjęta dopiero w 2012 roku. Pisząc o rozbudowie placówek oświatowych w gminie nie należy zapominać o tym, że z inwestycjami tymi połączona jest rozbudowa infrastruktury towarzyszącej: parkingów, boisk itp. Wszystkie szkoły w gminie wyposażone są w stołówki, co zapewnia przygotowanie ciepłych posiłków dla dzieci (w przeciwieństwie do cateringu). Posiłki te są dofinansowane nie tylko z gminy ale i od podmiotów prywatnych, a rodzice płacą jedynie za tzw. „wsad do kotła” czyli składniki potrzebne do przygotowania posiłków. Wszystkie szkoły dysponują świetlicami, które są czynne do godz. 17:00 z zapewnioną opieką kadry wykwalifikowanej. Infrastruktura obiektów oświatowych pozwala na prowadzenie najróżniejszych zajęć sportowych czy kół zainteresowań, a współpraca z Ośrodkiem Kultury, Sportu i Rekreacji Gminy Pruszcz Gdański oraz Zespołem Pieśni i Tańca „Jagódki” wzbogaca ofertę szkół. Wydatki i prace przeznaczone na oświatę nigdy nie są chybioną inwestycją, gdyż jak mawiał Andrzej Frycz Modrzewski: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie…”. Adam Szpała Dolina Raduni nr 1/2012 Nie wystarczy zostać sołtysem, trzeba nim być Mając na uwadze dochodzące uwagi mieszkańców Straszyna dotyczące sposobu sprawowania funkcji Sołtysa przez panią Karolinę Helmin-Biercewicz, Dolina Raduni postanowiła zgłębić ten temat. Mamy nadzieję, że poniższy artykuł zostanie odebrany jako pożyteczny i posłuży krzewieniu jedności wsi. Pani Karolina przegrała bój o bycie Radną Gminy w wyborach samorządowych w 2010r. ale później dużo energii włożyła w swoją kampanię sołecką. Był plakat, ulotki, fotograf. Tutaj dosłownie kilkoma głosami wygrała z poprzednio urzędującym sołtysem – Bogusławem Izdebskim. Kontrkandydat przyszedł na wybory bez „gadżetów”. Jak zobaczył wystąpienie młodej, uśmiechniętej, pełnej zapału dziewczyny, to i sam uwierzył i wręcz zachęcał do oddania głosu na panią Karolinę. Funkcja Sołtysa jest funkcją społeczną. Nadają się do niej wyłącznie ludzie pracowici z pasją społecznika. W świecie nowych mediów i wszechobecnego Facebooka znajdujemy się właśnie w „erze leni”. Ludzie wciągnięci w ten świat już nie tworzą. Oni powielają. Znajdują informację w sieci i wykorzystują prawie jak przez siebie zdobytą i napisaną. Nasza nowoczesna pani Sołtys zwołuje spotkania we wsi na Facebooku. U nas to nie przejdzie. Sensowniej jest wyjść z anonimowego świata wirtualnego do rzeczywistości. Tu nie ma możliwości wyrzucenia nieprzychylnej opinii, tu ludzie są żywi i posługują się imieniem i nazwiskiem, a nie wymyślonymi nickami. W realu jedna osoba ma jedno imię i nazwisko, więc nie REKLAMA Zapraszamy do cukierni znajdującej się w Kemer Park w Straszynie ul. Starogardzka 44 – Ciasta domowe – Torty ze zdjęciem – Torty okolicznościowe – Kawa , herbata tel. 58 682 10 46 wystąpi pod postacią kilku nicków reprezentujących niby kilka osób. Więc jaki powinien być Sołtys? Przede wszystkim znany we wsi. Dostępny i komunikatywny. Powinien łączyć ludzi, skutecznie informować, reagować na lokalne potrzeby i wspomagać oddolne inicjatywy. To chyba główne cechy gospodarza, bo kim innym jak nie gospodarzem wsi jest Sołtys? Najlepszy Sołtys, to taki, który chce i potrafi. Który jest pracowity i ma pomysły. Tylko odróżnij człowieku kogoś, kto pięknie umie się sprzedać ale mało robi od sympatycznego pracusia, człowieka prawdziwie zaangażowanego, który niestety jak ma wystąpić na zebraniu wiejskim to trema go zżera i nie może wykrztusić słowa? Po co nasza pani Sołtys walczy z pozostałymi Sołtysami czy z Gminą? Nazwane to zostało w literaturze „kopaniem się z koniem”. Czy warto być w opozycji do tych ludzi, którzy zostali wybrani przez mieszkańców na swoje funkcje? To tak, jakby Sołtys stanął w opozycji do większości mieszkańców. Jednym z kluczy wyboru właściwej osoby na właściwe miejsce jest z pewnością jej codzienny, spójny i konsekwentny wizerunek. Jak mówią socjolodzy - szczegóły mogą zdradzać skrywaną osobowość zarozumialca. Spójrzmy na imprezy wiejskie typu Dożynki. Czy sołtys, jako oczywisty gospodarz, wita na dożynkowej scenie gości przybywających w orszaku na ten festyn, czy paraduje w wynajętej przez siebie eleganckiej bryczce z prawie nieodłącznym fotografem, w towarzystwie np. posła partii PIS? Nie ma tu akurat znaczenia jaka to partia, ale chodzi o niepotrzebne postrzeganie sołtysa przez pryzmat polityki. Po Dożynkach zdjęcie pani Sołtys w pięknej karocy ląduje w wydawanej przez nią gazetce Do jasnej Anieli, sołtysowanie raczej nie jest funkcją autopromocyjną! Również nie zgadzam się z tym, aby nasza pani Sołtys podpisywała swoje oficjalne emaile dołączając do imienia, nazwiska i funkcji dopisek popierający partię UPR: „www.upr.org.pl - popieram”. Nasza pani Sołtys zamieszcza w sieci artykuł pt. „To nie jest gmina dla młodych ludzi!” wraz czarno-białym zdjęciem pana w sile wieku. To ja się pytam: po co budowane są szkoły, sale gimnastyczne, po co temu starszemu panu ze zdjęcia drogi rowerowe, rolkowe czy place zabaw. Po co mu przystań kajakowa? Po co mu Ośrodek Kultury Sportu i Rekreacji Gminy Pruszcz Gdański z sekcjami teatralnymi, muzycznymi, plastycznymi, tanecznymi, z kinem, z koloniami, z koncertami? Nie będzie tam trenował kajakarstwa, kolarstwa, tenisa i piłki nożnej, no może w brydża zagra. Po co obrażać tych, którzy już stworzyli dużo, a w głowie roi im się masa pomysłów do wdrożenia. Oni dopną celu, bo się na tym skupiają. I ten młody i ten starszy mieszkaniec skorzysta z pieniędzy lokowanych w sport i kulturę przez ludzi, których sami wybraliśmy, aby w naszym imieniu nimi gospodarowali. Warunkiem jest, że będą mieli o tym SKUTECZNĄ informację. Informacja skuteczna, to taka, że podstawiony przez gminę autobus do Straszyna jest cały zapełniony dziećmi jadącymi na kolejny gminny festyn. Nie informacja, którą pani sołtys przekazuje organizatorom, że w Straszynie znowu nie ma chętnych na tego typu imprezy. Straszyniacy nie są świadomi ile ich omija. W swoim artykule porusza pani Sołtys wątek pieniędzy - ile by to zrobiła, gdyby miała ich więcej do dyspozycji. Po pierwsze nic nie stoi na przeszkodzie, aby sięgnąć po fundusze unijne tak jak to robią inne wsie w naszej gminie. Pewnie sołtysi podpowiedzieliby jak je zdobywają, ale trzeba by z nimi po prostu porozmawiać, a nie się boczyć. Po drugie, to ubiegłoroczny Dzień Dziecka organizowany w Żuławce, gdzie prawie 1/5 straszyńskiego funduszu sołeckiego na 2011 r. została przekazana na tą imprezę, a setki dzieci ze Straszyna nie miały festynu w ogóle. Pamiętacie Państwo awanturę w sprawie gminnej komunikacji autobusowej na początku roku? Dezorganizację i brak informacji? Ten temat również dok. str. 8 7 Dolina Raduni nr 1/2012 Nie wystarczy zostać sołtysem, trzeba nim być został przez nas zgłębiony. Okazało się, że wszyscy sołtysi w naszej gminie otrzymali już we wrześniu 2011r. informację o planowanych zmianach w komunikacji, z prośbą o zgłaszanie uwag. Natychmiast we wsiach zawrzało. Były zebrania, konsultacje z mieszkańcami, ze szkołami. W konsekwencji składano wnioski do Gminy o zmiany w proponowanym rozkładzie, które w miarę możliwości były nanoszone. Od pani Sołtys ze Straszyna nie wpłynął ani jeden taki wniosek. Też nie było ani jednego zebrania z mieszkańcami w tej sprawie. Ale jak już w stycz- niu 2012r. weszły w życie nowe zasady w komunikacji, nowy rozkład jazdy i podniósł szum, to nasza pani Sołtys pierwsza oburzona zwoływała zebrania z mieszkańcami, aby pokazać nieświadomym mieszkańcom …. no właśnie co? i właściwie po co? Najpierw było poczekajmy, dajmy pani Karolinie szansę - niech się rozkręci. Teraz też lepiej nie poruszać tematu bo są Święta. Jednak po rozmowie z mieszkańcami uzgodniliśmy, że właśnie Święta Wielkiej Nocy to dobry okres na to, aby wyciągnąć dok. ze str. 7 na światło dzienne tak skrzętnie woalowaną pychę i brak pokory. Każdy zdaje sobie sprawę, że funkcja Sołtysa, a w szczególności w tak dużej wsi jaką jest Straszyn, wiąże się z ciężką społeczną pracą, często niedocenianą. Z drugiej strony nasza pani Sołtys dobrowolnie podjęła się pełnić te obowiązki. Wszyscy mamy nadzieję, że jednak pani Sołtys sprosta oczekiwaniom, przemyśli dotychczasową postawę i wyciągnie odpowiednie wnioski. Irena Narożnowska - Sudoł Wielkanocne porządki 2012 Żuławski Tulipan Mokry Dwór 2012 W oczekiwaniu na wiosnę i święta postanowiliśmy zrobić coś pożytecznego dla naszej wsi. Aleja Kasztanowa wokół kościoła św. Jacka wyglądala smutno, jesiennie tylko brązowe zeszłoroczne liście błąkaly się na drodze a tu zaraz święta! Pomimo zimna, padającego śniegu zagrabiliśmy całą aleję, posadziliśmy prymulki i od razu zrobiło się jakby cieplej i wiosenniej. REKLAMA 8 Po raz kolejny zapraszamy do Mokrego Dworu na wyjątkowe święto „Żuławski Tulipan”. To już czwarte nasze spotkanie z tymi przepięknymi kwiatami. Impreza odbędzie się na początku maja szczegóły na stronie: www.pruszczgdanski.pl Dolina Raduni nr 1/2012 Masaż dźwiękiem – lek na różne dolegliwości Dźwięk i masaż – co może mieć wspólnego dźwięk z masażem. Masaż kojarzy nam się z dotykiem a dźwięk ze słuchem.Tak to prawda, dźwięk nas dotyka przez częstotliwość wysyłanych fal i wibracje. Przez całe swoje życie słyszeliśmy różne dźwięki np.: słowo, muzykę, wydawane przez zwierzęta dźwięki natury/szum drzew, roślin, fal morskich oraz dźwięki wydawane przez przedmioty dotykane lub stukane. Dźwięki odbierane są za pomocą złożonego aparatu słuchowego. Dźwiękoterapia dogłębna czyli komórkowa oddziałuje na człowieka trójfazowo: Ciało – Umysł – Duch. Ucho odbiera sygnał dźwiękowy a wibracja z instrumentu dociera do komórki Ciała i jego narządów wewnętrznych jednocześnie wpływając na Umysł i Ducha. Najprostrzym znanym instrumentem jest kamerton – metalowe widełki wydające ton o częstotliwości 440 Hz. Barbara Romanowska, absolwentka Akademii Muzycznej opracowała cały zestaw kamertonów o różnej częstotliwości. Opracowała też metodę ich używania do uzdrawiania ludzi po długich doświadczeniach nad wpływem dźwięku i wibracji. Nagrała wiele płyt, napisała kilka książek, prowadziła seminaria na całym świecie, zaproponowała lek XXI wieku w postaci kamertonu dla Ciała, Umysłu i Ducha. Odpowiednia częstotliwość fal dźwiękowych powoduje, że zdrowe komórki wzmacniają się a chore regenerują. Dźwięk uwalnia napięcia powodujące ból,wycisza, relaksuje, poprawia samopoczucie, zmienia myślenie. Człowiek odzyskuje nadzieję,wiarę w siebie, powraca chęć tworzenia i pokonywania trudności życiowych. Pozytywne nastawienie prowadzi Ciało i Duszę do samouzdrawiania. Ludzie starożytności położyli podwaliny pod naukę o dźwięku. Otaczający nas świat nasycony jest ultradźwiękami, których człowiek nie słyszy, ale odczuwa w ciele fizycznym. Leczenie dźwiękiem znane było w starożytnym Egipcie, gdzie przed 4 tys. lat kapłani na receptę przepisywali chorym muzykę jako lek wkrajach Dalekiego i Bliskiego Wschodu, Grecji oraz Imperium Rzymskim. Persowie uzdrawiali choroby dźwiękami Lutni. W Tybecie i Nepalu bardzo popularne od dawna były i są misy, gongi, dzwonki i różne instrumenty muzyczne stosowane do uzdrawiania. My ludzie Zachodu zaczynamy doceniać terapię dźwiękową.W Indiach znane było uzdrawianie grą na misach i gongach od ponad 5 tys.lat. Peter Hess, niemiecki inżynier fizyki,wykładowca elektrotechniki, radiesteta i badacz miejsc mocy między innymi w Nepalu poznał wszystkie instrumenty muzyczne wschodu. Na podstawie badań i doświadczeń Prof. dr. Gerta Wegnera, sam zaczął badania nad działaniem dźwięku tych instrumentów na ciało i psychikę człowieka. Wszystkie zebrane doświadczenia dostosował do potrzeb kultury zachodniej i przeniósł tę wiedzę do Europy ponad 20 lat temu. Firma Petera Hessa w Nepalu produkuje certyfikowane misy, gongi, dzwonki i sprowadza je do Europy. W Polsce od ponad 15 lat jest przedstawicielstwo Firmy Petera Hessa, które szkoli kadrę masażystów dźwiękiem. Polscy naukowcy z Poznania, terapeuci muzyczni dr Halina i dr Marek Potalscy prowadzą badania nad udoskonaleniem instrumentów do terapii dźwiękiem. Pojawiają się nowe modele bardziej sku- teczne w swoim działaniu. Nowe wynalazki trafiają do Firmy Petera Hessa w Nepalu, gdzie ręcznie wykonywane są przez Nepalczyków ze stopu 12 metali. Rolą terapii dźwiękowej jest wspomaganie procesu zdrowienia, dochodzenia do równowagi i harmonii wewnętrznej na wszystkich poziomach naszego istnienia. Każdy narząd i tkanka mają swoją częstotliwość drgań. Instrumenty dźwiękowe wchodzą w rezonans z poszczególnymi organami, oczyszczając je z negatywnych energii i na nowo je dostrajają, przywracając porządek pierwotny i naturalny stan zdrowia. Ciało ludzkie w pełnym relaksie uwalnia blokady, stany lękowe, zanikają napięcia mięśni, człowiek zaczyna czuć się bezpiecznie, pozbywa się wątpliwości, myśli jego stają się pozytywne, nabiera chęci do działania,wierzy w swoją wewnętrzną siłę, jest szczęśliwy, dostrzega piękno otaczającego go świata, przez co dochodzi do samouzdrowienia jego ciała. Ludzie pozytywnie nastawieni z wewnętrzną miłością bezwarunkową mniej chorują, łatwiej pokonują trudności życiowe. Uśmiech na twarzy i wewnętrzna miłość bezwarunkowa do istot żywych jest lekarstwem na całe zło. Jesteśmy energią i energia nas otacza, nie ma takich zaburzeń, których nie udało by się zrównoważyć. Do tego na pewno potrzena jest wiara i pozytywne nastawienie. Najgorszym wrogiem człowieka i powodem jego chorób jest stres, negatywne myślenie i brak miłości wewnętrznej. Sześć lat temu po raz pierwszy wzięłam do ręki misę tybetańską i zaczęłam na niej grać.To, co wcześniej opisałam o działaniu instrumentów wschodnich odczułam na sobie. Wydobyty dźwięk i wibracje były Boskie, czułam się tak dobrze, że trudno opisać to słowami. Była to pierwsza misa, jaką kupiłam. Jestem z zawodu bioenergoterapeutką i radiestetą, moje ciało fizyczne jest wyczulone na przepływ energii. Już wtedy wiedziałam, że będę pracowała z dźwiękiem. Miałam zaszczyt zdobyć wiedzę i uzyskać dyplom masażysty dźwiękiem w Instyutucie Petera Hessa w Polsce. Mój gabinet masażu dźwiękiem jest wyposażony w dużą ilość mis, gongów i innych instrumentów, którymi wykonuję zabieg. Doznania ludzi, którym robiłam masaż całkowicie odpowiadają wcześniejszym opisom. Godzinny masaż dźwiękiem zastępuje tygodniowy urlop – są to słowa moich klientów. Osoba masowana leży przykryta kocem, misy i gongi tybetańskie są rozstawione w gabinecie. Robiąc masaż wg metody Petera Hessa stawiam odpowiednie misy na stopy, dłonie, kręgosłup, jamę brzuszną, serce itd. Dźwięk i wibracje przenikają do wnętrza organizmu i tam usuwają blokady i negatywną energię, wprowadzając zdrową pozytywną uzdrawiającą energię, która w ciągu paru dni po masażu doprowadza Ciało i Duszę do samouzdrawiania. Dźwiek jest lekiem, który uzdrawia Ciało z chorób, Umysł z niepotrzebnych negatywnych myśli a Duszę nasyca spokojem i miłością. Z dobrodziejstwa dźwięku można korzystać wszędzie, należy słuchać odpowiedniej muzyki, która sprawia nam przyjemność i nas uspakaja. Leokadia Wolska-Kaszuba Leokadia Wolska-Kaszuba 9 Dolina Raduni nr 1/2012 Wernisaż 25 lutego odbył się wernisaż kończący międzypokoleniowe warsztaty artystyczne malarstwa, fotografii, ceramiki, dequpage. Uroczystość uświetnił występ Zespołu Pieśni i Tańca ,,Jagódki”, prowadzonego przez Barbarę Biedrzycką. Wernisaż mogł się odbyć dzięki udziałowi Stowarzyszenia Twórców wadzącym warsztaty jak też osobom szczególnie zaangażowanym przy ,,Przystanek Sztuka” w konkursie organizowanym przez Akademię Roz- realizacji projektu . Tu wskazała na wspierającą nas zawsze Leokadię Wolwoju Filantropii w Polsce i Stowarzyszenie Przyjaciół Pruszcza Gdańskie- ską-Kaszubę a z ramienia władzy panią wójt Magdalenę Kołodziejczak. go i Okolicznych Gmin oraz pozyskaniu funduszy z Polsko-Amerykanskiej Po skończeniu spotkań wszyscy odczuwali niedosyt. Mamy szerokie plany Fundacji Wolności. Prowadzone przez kilka miesięcy darmowe warsztaty dotyczące organizacji warsztatów, plenerów i zapewniamy zainteresoprzez Danutę Kraszewską,Beatę Chojnacką, Grażynę Goszczyńską, Jolan- wanych, że spotkamy się wkrótce. Wernisaż odbył się w Zespole Szkól tę Wolską, Ewę Kruglik i piszacą ten artykuł Teresę Piotrowską, skupiły w Straszynie. wielu chętnych.Tak jak zakładaliśmy radości płynacej z procesu twórczego doświadczali zarówno dziadkowie jak i wnukowie.Poznawali różne środki wyrazu twórczego. Dla jednych była to forma realizacji marzeń, na spełnianie których w życiu do tej pory nie mieli czasu, dla młodszych pogłebianie naturalnej twórczej aktywności. Wszyscy rozwijali lub odkrywali swój potencjał, odzyskiwali wiarę w swoje możliwości.Także dla prowadzących przyjemnością był kontakt z ludźmi tak chętnymi, zdolnymi, czerpiącymi radość z tworzenia. Na wernisażu pokazaliśmy wszystkie prace, ceniąc także zapał tych, którzy pierwszy raz mieli ołówek, węgiel w ręce. Pokazaliśmy rysunek, malarstwo, fotografię, ceramikę i dequpage. Cieszyła nas i uczestników warsztatów tak duża obecność zwiedzających, wśród nich pani wójt-Magdalenę Kołodziejczak, przedstawiciela prasy pana Wawrzyńca Rosenberga, ich pozytywne opinie o wykonanej przez nas pracy i o rozmachu wystawy. Prezes Stowarzyszenia Danuta Kraszewska podziękowała wszystkim proREKLAMA Teresa Piotrowska SWEET SWEET TULIPAN Nie, nie! Nie rzecz tu o przystojnym, szarmanckim i sprytnym uwodzicielu kobiet…chociaż... Chodzi o tulipana - piękny, zwiastujący wiosnę kwiat, który zdobi nasze mieszkania. Jak pięknie wygląda bukiet uśmiechających się do nas fioletowych, różowych, białych czy żółtych tulipanów stojących w szklanym wazonie. Ile wiosny i słońca wprowadza do naszych domów! W ofercie naszej kwiaciarni znajdą Państwo tulipany od najlepszych polskich producentów tych kwiatów. Poza tym przepiękne róże sprowadzane dla Państwa z Ekwadoru i Peru, gdzie główka róży tych odmian dochodzi nawet do 10cm. Mamy również kwiaty doniczkowe uprawiane w profesjonalnych szklarniach. Zapraszamy do zakupów: kwiatów, doniczek, ozdób wielkanocnych, odżywek i ziemi do kwiatów, aniołków, kartek okolicznościowych, przepięknych świec i serwetek zatem i latem zapraszamy... ...a tymczasem życzymy Państwu Wesołych i szczęśliwych Świat Wielkanocnych.. być może w towarzystwie Sweet Sweet Tulipana... KWIACIARNIA JULIA STRASZYN tel. 665128017 10 Dolina Raduni nr 1/2012 Sernik wg. mojego sprawdzonego przepisu Z okazji świąt ale nie tylko podaje mój ulubiony przepis na sernik. Życzę wszystkim smacznego . Składniki: 1 kg. twarogu [ najlepiej półtłusty] 10 jaj 40 dag cukru pudru 25 dag masła 1 cytryna 2 łyżki kaszy manny olejek cytrynowy skórki kandyzowane z pomarańczy i cytryny po 10 dag z każdej herbatniki petit beurre bułka tarta do posypania formy Smarujemy masłem formę do ciasta, układamy na dno ciastka, a boki posypujemy bułką tartą. W makutrze ucieramy masło na puch, następnie nie przerywając ucierania dodajemy kolejno trochę sera, cukru pudru i żółtko i tak w kółko aż do wyczerpania składników. Gdy masa serowa będzie gotowa dodajemy kaszę mannę, skórki kandyzowane, olejek cytrynowy,płatki migdałowe i otartą skórkę z całej cytryny. Dodajemy również sok wyciśnięty z cytryny uważając, żeby pestki nie dostały się do masy.Włączamy piekarnik. Ubijamy pianę z 10 jaj, dodajemy do masy i delikatnie mieszamy.Wykładamy masę do formy i pieczemy w temperaturze 160 stopni około godziny. Bardo smacznego życzy Danuta Kraszewska Gryczana „nutella” W książce „Zaskakująca kasza & ryż” znajdziecie ponad 80 nowatorskich przepisów z kaszy i ryżu, a wśród nich takie potrawy, jak: „Creme brulée z kaszy jęczmiennej”, „Gryczane brownie”, „Jaglany chlebek lawasz”, „Krakersy z kminkiem i serem z kaszy gryczanej”, „Suflet jaglany”, „Nuggetsy z kaszy jaglanej”, meksykańskie „Champurrado”, „Chlebek kuskus” czy też tanzańskie „Ugali”. Wszystkie one z pewnością sprawią, że kasze wejdą na stałe do Waszego jadłospisu! Spróbujcie, naprawdę warto! W książce oprócz przepisów mnóstwo interesujących i zaskakujących informacji o kaszach i ryżu! Czy wiesz, co łączy kaszę gryczaną ze szczawiem i truskawką? Czy wiesz, czym tak naprawdę jest ryż? Czy wiesz, ile na świecie istnieje odmian ryżu – 10, 100, 1000? Na wszystkie pytania odpowie książka „Zaskakująca kasza i Ryż” Gryczana nutella Smakuje bosko, można posmarować nią chleb lub jeszcze lepiej podpieczoną bagietkę, a następnie położyć owoce, np. brzoskwinie lub śliwki. Można też nią napełniać babeczki i podawać z kleksem bitej śmietany lub przygotować większą ilość i użyć jako nadzienia do tarty, np. orzechowej. 320 g ugotowanej kaszy gryczanej 2 – 3 czubate łyżki jasnego cukru trzcinowego muscovado lub białego cukru 2 łyżeczki esencji waniliowej 1 czekolada mleczna goplana od 1912 5 – 7 łyżek mleka sojowego lub krowiego 1 czubata łyżka masła orzechowego szczypta zmielonej gałki muszkatołowej ½ łyżeczki cynamonu (opcja) lub olejek pomarańczowy (opcja) 1. Do pojemnika malaksera wkładamy gorącą kaszę gryczaną oraz cukier i miksujemy do uzyskania jednolitej konsystencji. Dodajemy masło orzechowe, miksujemy, aż składniki dobrze się połączą. Wlewamy mleko sojowe oraz esencję waniliową. Ponownie miksujemy. Książkę można zakupić w księgarni internetowej, albo w dobrych księgarniach 2. Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej, dodajemy do zmiksowanej kaszy i przez chwilę miksujemy, żeby składniki dobrze się połączyły. Na koniec doprawiamy gałką muszkatołową oraz, jeśli się zdecydujemy, cynamonem lub olejkiem pomarańczowym. Uwagi: 1. Zamiast czekolady goplany można użyć innej czekolady mlecznej, ale wtedy trzeba dodać trochę olejku rumowego. 2. Można dodać więcej mleka, jeśli konsystencja ma być rzadsza. Mariola Bialołęcka 11 Dolina Raduni nr 1/2012 Kącik artystyczny Goniąc swój czas Chcę przedstawić Państwu wspaniałego, wszechstronnie uzdolnionego artystę pana Aleksandra „Tomka” Tomczaka. Rzeźba - to użytkowe meble, tematyka sakralna i góralski świat. Jego przyjacielem jest również aparat fotograficzny. Pasje bardziej przyziemne to gotowanie, wina, nalewki, rodzinne góralskie śpiewanie i Motto jego życia: Jom jest wolny i ślebodny jako sarna, jako ptok, jako rybka w bystry wodzie jako w lesie krzok ! Wciąż uciekasz przede mną Więc jak mam zobaczyć co mi niesie los. Czy mam jeszcze biegnąć, czy mam jeszcze walczyćwszak ty trzymasz w ręku życia mego trzos. Siły coraz mniej, wiary coraz mniej. Coraz częściej proszęzaczekać mnie chciej. W końcu kiedyś staniemy nad przepaścią wrazja i mój przewodnik,ja i ten mój czas. Wykonamy naprzód tylko jeden krokby rozpocząć i skończyć swój ostatni lot......... I cisza I ciemność I nigdy już nic.... Tęsknota Ej ! Nucicki wy moje co wos w sobie miywom Ej ! ani wos nie wygrom ani nie wyśpiywom. Aleksander, dla rodziny i przyjaciół „Tomek”, urodził się w 1951 r. w beskidzkiej wsi koło Wadowic. Pomagając ojcu, który był kowalem, stolarzem, cieślą, budowlańcem, wciągał się w arkana tych zawodów, które pasjonują go do dzisiaj, ale w bar- Płace za górami dysycka zamkniynto, chocia ik nie widziale ik pamiynto ! Ej ! Kiebyś się nadziejo w sercu nie ostała, Ej ! to na nic by mi się iskra zycia zdała ! dziej artystycznym kształcie. W licealnych czasach rozpoczął lotniczą przygodę, począwszy od szybowców w nowotarskim Aeroklubie, a następnie po ukończeniu szkoły lotniczej w Dęblinie latał na śmigłowcach w Pruszczu Gdańskim. Ten rozdział jego życia zakończyła katastrofa lotnicza, która pozbawiła go możliwości wykonywania tego zawodu. Następny rozdział to Zawoja; - stylowy dom pod Babią Górą, tam zaczęła się przygoda ze sztuką, rzeźbą, poezją, malarstwem na szkle, posiady - jednym słowem góralszczyzna w pełni. Po kilkunastu latach powrót w doliny, ale tym razem na Rotmankę, a następnie do Straszyna, gdzie pan Tomek mieszka w uroczym miejscu już 4 lata. Jego duchowy świat to Beskidy i Podhale, ze swą przyrodą, kulturą, sztuką i sposobem bycia, to także Tatry na różne sposoby, to również ks. J. Tischner ze swoją filozofią. Wiersze i opowiadania pana Tomka pisane w większości gwarą - to satyryczne, humorystyczne, a czsem prześmiewcze ale również niecenzuralne, góralskie widzenie świata i otaczającej nas rzeczywistości, ale i nie brak rzeczy poważniejszych. Karolu ! Wielkie Twe Imie nosi holny po wiyrskach i kozdy dziedzinie ! Tyś we syćkiym doźroł Ponbucka stworzynie ludzi, niebo, wode i beskidzkom ziymie. Moje łocka jakoby słabo to widziały, bo przi Tobie Karolu tom jes wiary mały. Aleksander Tomczak Gazeta społeczności lokalnej Gminy Pruszcz Gdański Dolina Raduni, www.dolinaraduni.pl Redaktorzy: Magdalena Dworak, Danuta Kraszewska, Jerzy Kraszewski, Irena Narożnowska - Sudoł, Adam Szpała, Ada Nawrot, Teresa Piotrowska, Anna Tybel, Leokadia Wolska-Kaszuba tekst i fotografia Danuta Kraszewska 12